Polana w tym miejscu jest dobrze nasłoneczniona i ukwiecona. Uczniowie, którzy zostali na weekend w Hogwarcie lubią rozkładać tu obszerne koce i oddać się odpoczynkowi, choć nierzadko przychodzą również z książkami. W okolicy panuje idealna cisza, przerywana jedynie odgłosami natury. W oddali widać trybuny boiska, a czasami latające małe punkciki, czyli zawodników odbywających trening.
Położyła się na trawie krztusząc się ze śmiechu, gdy się tylko dowiedziała o co chodziło. Przez chwilę tak leżała trzymając się za brzuch, kiedy zaczął już ją boleć postanowiła się uspokoić. Wzięła głęboki oddech mając poważną minę i znów parsknęła śmiechem. - Christine Davis- odparła wycierając łezki, które pojawiły się w momencie ataku śmiechu. Wstała by pomóc chłopakowi. - Apacz ? - zapytała chłopaka otrzepując swoją czerwoną, krótką sukienkę z trawy. Podeszła do niego i zaczęła uganiać się za szczurem. - Ja z jednej strony, ty z drugiej - mrugnęła do niego tworząc ze swojego ciała mur, by szczur nie mógł przebiec.
Puente: Zakładając kaptur od kurtki wyszła z zamku. Włożyła dłonie do kieszeni i przeszła przez błonia i weszła na polanę. Zauważyła grupkę osób i kilkoro z nich, chyba dwoje jeśli dobrze widziała uganiało się za czymś. Rozejrzała się po trawie co to też mogło być. Zauważyła lekki ruch niedaleko. Zaśmiała się pod nosem i usiadła w tym miejscu co stała.
Megan nie wiedziała gdzie podziać oczy. Christine i chłopak biegali za szczurem we wszystkie strony. Scena była przekomiczna. Megan zauważyła, że jedna z przybyłych dziewczyn przygląda się całej sytuacji. -Hmn może wam pomóc, bo widzę że ten mały szczurek lubi się bawić w berka - Meg wpatrywała się w trawę, gdzie zwierzątko się pojawiało, a za chwilę znów się chowało.
Prosto z niedoszłej lekcji eliksirów, Bell udała się nad błonia. Jak dawno nie wychodziła na dwór! Postanowiła udać się na polane. Teraz, gdy wiosna zaczęła się już na dobre, rośliny a przede wszystkim kwiaty budziły się do życia. Pobiegała po, jeszcze trochę pożółkłej od długiego leżenia pod śniegiem, trawie. W ogóle nie patrzyła się pod nogi, nic więc dziwnego, że nie zauważyła leżącej dziewczyny. Całe szczęście, dla Ślizgonki, nie weszła na nią tylko potknęła się i runęła na ziemię.
Alexandria: Alexandria ocknęła się i poczuła jakieś wstrząsy. Czyżby zasnęła tu, na trawie? To było nie do pomyślenia. Jeszcze ktoś by ją zobaczył! Co zresztą się stało, bo Alexandria ujrzała leżącą niedaleko niej Krukonkę. Już miała na nią się wydrzeć, ale rozpoznała w niej prefekt naczelną. Dlatego powstrzymała się. Podniosła się i pomogła wstać prefekt. Po czym odeszła bez słowa.
Bell: Zdziwiona spojrzała jak dziewczyna odchodzi. Czy to naprawdę była Ślizgonka? Może jej się przewidziało i na naszywce szaty wcale nie było węża? Zachowywała się raczej jak... Puchonka? Widziała jak spojrzała na jej odznakę. Zupełnie jak by się przestraszyła. Och, jak ona nie lubiła gdy niektórzy traktowali ją jakby była nie wiadomo kim!
Megan patrzyła na to wszystko szerokimi oczami, gdy zobaczyła, że dziewczyna upadła wstała i chciała podbiec ale zauważyła ślizgonkę, która jej pomogła. Megan była tak samo zaskoczona. ''Gdybym ja się przewróciła z pewnością by na mnie skoczyła i zaczęła się drzeć''- pomyślała Meg- ''Nie bądź taką pesymistką''- skarciła się w duszy. Puchonka podeszła do dziewczyny uśmiechając się przyjaźnie. - Czy nic ci się nie stało??
- Nie, jasne, że nie - odparła patrząc jeszcze chwilę za odchodząca dziewczyną. Dopiero po chwili przeniosła spojrzenie na Puchonkę. Tak, ona na pewno nią była. - Znasz ją? - wskazała ruchem głowy Ślizgonkę, która już prawie znikła w zamku. Otrzepała kolana, które, jak dopiero teraz zauważyła, były całe w ziemi z domieszką trawy. Świetnie, będzie musiała je wyprać.
Megan spojrzała na odchodzącą ślizgonkę a potem zwróciła się do dziewczyny, która otrzepywała swoje kolana. - Jedynie z widzenia. Ale widząc jak na mnie patrzy raczej nie chciałaby mnie znać - rzekła cicho Megan. Puchonka uśmiechnęła się do dziewczyny i wyciągnęła rękę w przyjaznym geście. - Megan Hewson.
- O.. czyli to jednak Ślizgonka? - wywnioskowała z jej słów. Bo kto jak nie dziewczyna z Slytherinu mogła spojrzeć w taki sposób na.. Megan. - Bell Rodwick - poszła za jej przykładem. Usiadła po turecku na trawie, przez co właściwie wyszło, że otrzepywała się bez sensu. - Więc siedziałyście, niemalże się dotykając i udawałyście, że jednak drugiej nie widzi?
- W sumie to nie tak. Przyszłam na polane, żeby tochę się zrelaksować, a widząc ślizgonkę, chciała być miła. Jednak bez wzajemności. Nie chcąc jej w jakiś nachalny sposób przeszkadzać, usiadłam nie daleko jej i zaczytałam się w książce. No a potem przyszłaś ty. Megan uśmiechnęła się przyjaźnie i usiadła koło Bell przyciągając do siebie swoją torbe.
Spojrzała na Megan ze zdziwieniem. Ona nie umiałaby tak siedzieć i milczeć, być może cierpliwie czekając aż ta druga postanowi się odezwać. Taa, szczególnie, że szanse były raczej nikłe. - Aha, fajnie - powiedziała, trochę bez sensu. Ale już lepiej to niż nic, prawda?
Megan spojrzała na Bell i się zaśmiała. - Myślisz, że czekałam aż ta ślizgonka się do mnie odezwie?? To nie tak. Po prostu przyszłam tu, żeby odpocząć i poczytać - mówiąc to pokazała jej książkę o centaurach - Hmn a to że spotkałam tą ślizgonkę to był przypadek i nie czekałam, żeby się do mnie odezwała. Megan zamyśliła się. - Myślałam, że uda mi się jakoś poznać jakiegoś ślizgona, ale że oni nie chcą...to już nie moja wina. Poza tym była zbyt zainteresowana centaurami, żeby się przejmować czy komuś podoba się moja obecność. To jest polana i hmn mam prawo tu być. - Megan spojrzała na niebo i lekko się przeciągnęła.
- Yhym... po prostu nie rozumiem jak dwie osoby mogą siedzieć tuż obok siebie, właściwie nie mając nic aż tak ciekawego do robienia - rzuciła krótkie spojrzenie na książkę. Nie rozumiała co takiego ciekawego ludzie widzą w magicznych stworzeniach. Ją interesowały tylko i wyłącznie w praktyce - i nie zagadać... no.. właściwie ani słowem, jak powiedziałaś. - Niestety, Ślizgoni mają to do siebie, że zazwyczaj zgrywają strasznie ważnych i pierwsi się nie odezwą - westchnęła. Całe szczęście nie wszyscy tacy byli.
Megan przymknęła powieki wsłuchując się w słowa Bell. - Oj gdybyś widziała ten jej wzrok, ale to już nie istotne.- Megan zamyśliła się.'' Miejmy nadzieję, że nie weźmie mnie za jakiegoś tchórza. Lubię poznawać ludzi ale jak ktoś tego sobie nie życzy i swym zawistnym wzrokiem daje mi do zrozumienia, że nawet nie ma zamiaru się do mnie odezwać to ja nie będę jej prowokować."- pomyślała puchonka. - Hmn..Bell? Tak właśnie teraz pomyślałam, że nie przepadasz za istotami magicznymi. Powiedz ,co cię interesuje?- spytała się życzliwie, a jej ton głosu był niezwykle łagodny. Megan lubiła słuchać ludzi, dlatego spojrzała na dziewczyne z zaciekawieniem.
- I dobrze pomyślałaś - wyszczerzyła się do Meg. - Cóż... jeśli chodzi o przedmioty szkolne, to najbardziej chyba lubię Wróżbiarstwo. Przepowiadanie przyszłości jest niezwykle fajne, a jak się sprawdzi... to już w ogóle. A raz mi się nawet udało - Tak, w tym momencie Bell zdecydowanie się chwaliła. Chciała, żeby wszyscy wiedzieli o jej sukcesie. - Przepowiedziałam Christy i Jayowi, że długo ze sobą nie wytrzymają.
Megan uśmiechnęła się szeroko. - Niesamowite. - Puchonka zaśmiała się - Wiesz nie chodzę na wróżbiarstwo ale chyba jest bardzo interesujące. Hmn to dosyć dziwne uczucie dla osoby, która ma przepowiedzianą przyszłość i się ona w danej chwili spełni. Chociaż może to komuś pomóc. Kto wie?- rzekła z udawaną powagą. - Wiesz może wyda ci się to dziwne, ale nie wiedziałam, że Christine chodziła z Jaydonem.
- To było już dość dawno... i właściwie krótko trwało. Nie wiem co oni w sobie widzieli, że w ogóle byli razem - pokręciła głową, przypominając sobie jak pierwszy raz spotkała Jaya i Christy razem, w Wielkiej Sali. Nagle uświadomiła sobie co dziewczyna powiedziała. Dziwne? Niby dlaczego miałoby takie jej się to wydać? - A.. powinnaś wiedzieć?
Megan spojrzała na Bell i lekko się uśmiechnęła. - Hmn...nie, raczej nie. - rzekła smutno.- Zaprzyjaźniłam się z Christine i bardzo ją polubiłam. Jest taka wesoła i zabawna. Dużo ze sobą rozmawiałyśmy, później ta cała sytuacja w kuchni. Coś się stało... nie wiem co. I czasem wydaje mi się, że nie do końca ją znam. Dlatego tak powiedziałam. Megan przez chwile zastanawiała się czy aby dobrze robiła, że mówi o swoich problemach, ale Bell sprawiała wrażenie sympatycznej dziewczyny więc nie czuła, że może z tego coś złego wyniknąć. Poza tym Megan zawsze czuła się dobrze, rozmawiając z kimś.
- Cóż.. ja miałam okazję spotkać ją zaledwie kilka razy. Mam wrażenie, że za bardzo za mną nie przepada przez tą cała sytuację z Jayem. Tak? Co takiego się stało? - zainteresowała się. Ona, tak dla odmiany lubiła słuchać, pytać, wyciągać ciekawego informacje. Nie żeby potem dzieliła się nimi z każdym kogo spotkała. Tak, po prostu.. dla własnej satysfakcji, można powiedzieć.
''Nie przepada? Ciekawe co się stało?''- pomyślała puchonka, ale nie chciała pytać , to chyba byłoby nie taktowne. Meg spojrzała na Bell, po czym wciągnęła głośno powietrze chcąc odpowiedzieć na jej pytanie. - Tak właściwie to sama nie wiem. To tak szybko się potoczyło. - Meg ucichła, żeby móc sobie wszystko przypomnieć. Przed sobą miała smutną twarz Christine, Megan lekko potrząsnęła głowo, żeby jej wspomnienia się rozmyły..znikły. - Siedziałyśmy w kuchni. Rozmawiałyśmy. Śmiałyśmy się, a potem przyszła Gab. Wtedy pierwszy raz ją poznała. Nagle Christine posmutniała, nie wiadomo czemu. Wyszła bez słowa i to z taką miną... - Nie wiem co się stało, chciałam się z nią spotkać, porozmawiać.
- Może kogoś jej przypomniała? - spytała, o wiele ciszej niż wcześniej. Rozejrzała się, sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu. - No wiesz... Kazuo, czy jak mu tam, ten Chińczyk albo Japończyk też jest Krukonem. Słyszałaś w ogóle o nim? - spojrzała na Meg. Możliwe, że już drugi raz powiedziała jej o czymś, o czy Christine nawet nie wspominała.
Megan nie znała Kazuo, być może widziała go, ale skąd miała wiedzieć, że ten chłopak i Christine są razem. - Hmn...nie, nic mi o nim nie mówiła. Skoro o nim sobie wtedy wspomniała i wywołało to u niej takie uczucia...to coś musiało stać.- Megan zamyśliła się. ''W sumie to dlaczego akurat mnie miałaby się o tym zwierzać?''- pomyślała Megan. ''Być może to było dla Christine tak ważne, że nie chciała o tym rozmawiać, w ogóle.'' - Sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Może lepiej nie wyciągać pochopnych wniosków. - Megan spojrzała na niebo.''Hmn...jeśli uda nam się spotkać, być może spróbuje ją o niego zapytać ''
- Nie mówię, że na pewno o nim. To tylko takie domysły. Bo ostatnio jakoś go nigdzie nie widziałam... więc może za nim tęskni? Albo po prostu, wbrew temu co myślałaś, już wcześniej się poznały i nie za bardzo polubiły - uśmiechnęła się lekko i położyła na trawie, tak jak wcześniej Ślizgonka. Miała nadzieję, że na nią nikt nie wpadnie. Zresztą, nie potrafiłaby być wtedy tak spokojna.
Megan także uśmiechnęła się do Bell. Podciągnęła nogi i oplotła je ramionami, kładąc przy tym głowę na kolana. Patrzyła na zachodzące słońce, niebo mieniło się w różnych kolorach. Jak nie niebieski, to granat przechodzący w fiolet i czerwony złączony z żółtym. Megan uwielbiała patrzeć na niebo, na te kłębiące się chmury. Puchonka poczuła lekki powiew wiatru, który niósł za sobą zapach liści, świeżej trawy i polnych kwiatów. Meg nabrała powietrza zadowalając się jego słodką wonią, po czym znów spojrzała na polane. Maki kołysały się w rytm wiatru, ukazując swą czerwoną barwę, która mieniła się w promieniach zachodzącego słońca. Maggie odwróciła głowę w stronę swej towarzyszki patrząc na jej zarumienioną twarz. - Wiesz tyle ze sobą rozmawiamy, a tak naprawdę nie wiele o tobie się dowiedziałam. Wiem, że interesujesz się wróżbiarstwem, a za istotami magicznymi nie przepadasz - Puchonka zastanowiła się na swoimi ostatnimi słowami.- Hmn a czemu tak w ogóle nie lubisz istot magicznych?
- Tak w ogóle... to nie wiem - przyznała. Bo nie miała konkretnego powodu. Nigdy nie przepadała za tym przedmiotem, w tym roku zapisała sie tylko dlatego, że inne lekcje nie były ostatnio prowadzone... no i trzeba było trochę punktów dla Ravu zdobyć. - Może dlatego, że wolę magiczne stworzenia widzieć, oglądać... a nie uczyć się o nich. Wystarczy mi wiedzieć, które są niebezpieczne i jak się je spotka, lepiej zwiewać - wzruszyła ramionami.
Megan głośno się zaśmiała na słowa koleżanki. - Tak, przy nie których lepiej zwiewać gdzie pieprz rośnie. - przytaknęła puchonka z szerokim uśmiechem na twarzy. - Hmn..wiesz nie chodzę na ONMS ale jakoś ciągnie mnie do poznawania tych stworzeń. Chciaż nie wiem czemu. Megan spojrzała na rozświetloną polanę. - Przepiękny widok. Prawda?
Rozejrzała się po polanie, na dłużej zatrzymując wzrok na niebie, teraz mieniącym się wspaniałymi kolorami. Prawda, było pięknie. - To już Słońce zachodzi? - zdziwiła się. W ogóle nie zauważyła, kiedy minęło aż tyle czasu! - Może przespacerujemy się nad jezioro? Dawno tam nie byłam, a teraz pewnie będzie pięknie, przy takim oświetleniu... szkoda, że nie mam aparatu.
Megan powoli wstała patrząc cały czas na zachodzące niebo. - Z wielka chęcią. Masz racje widok nad jeziorem musi być przepiękny. - Megan spojrzała na siedzącą Bell i szeroko się uśmiechnęła. Podała jej rękę. - To co idziemy??