W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
- Och! Twe słowa wywołują u mnie kompleksy! - powiedziała z sarkazmem - Próbujesz być fajny, ale ci to nie wychodzi. Nie martw się, nie wszyscy są idealni. Tym razem odwróciła się do chłopaka zaszczycając go swym wspaniałym, złośliwym uśmieszkiem. Oczywiście ta mina nie odejmowała atrakcyjności tej ślicznej twarzyczki.
-Hmmm dziękuje i nawzajem. Tylko że ty jak widać wcale się nie starasz być fajna. Ty po prostu cały czas pokazujesz swoje prawdziwe oblicze - Głupotę. Wystarczy na ciebie spojrzeć: 15 latka, która kąpie się w jeziorku pełnym trytonów, przy okazji tańcząc Jazz. W nocy to jeszcze rozumiem, spełniać sowje marzenia, lecz ty robisz to przy ludziach, myśląc że jesteś fajna. - Skomentowałem ze złośliwym uśmieszkiem.
Lecieli na hipogryfie, a wiatr rozwiewał im włosy. Zwierze podleciało tak nisko, ze Diana schyliła się i dotknęła ręką wody. Lecieli tak przy zachodzącym słońcu i cieszyli się lotem. A przynajmniej ona się cieszyła. Uwielbiała to.
Było wręcz upalnie! Nie dość, że na dworze upał, to jeszcze w zamku duszno. Nie mając wyjścia, Rose wyszła z dormitorium. Początkowo szła przed siebie, aby po chwili obrać kierunek. Szła w stronę jeziora, które było puste. Nie widziała tam bynajmniej nikogo, więc zatrzymała się przy wodzie, siadając na ziemi. Podkuliła nogi, otaczając je ramionami. Brodę oparła na kolanach, wpatrując się w tafle wody. Gorąco i nudno.
Przeszedłwszy przez błonia, czuł na sobie wzrok każdego. Od pierwszoroczniaków, aż po rychłych absolwentów. Czy przyczyną tego, była stróżka potu spływająca po jego karku, a może fakt, że latał po błoniach bez koszulki? Cóż, w tym przypadku, chyba należy zapytać samego zainteresowanego. Westchnął ciężko, po czym skierował się nad jezioro, nad którym przesiadywał ogrom ludzi. Jego wzrok, skierował się ku naturalnej blondynce, która przesiadywała w dość przygnębiającej pozycji. Nie mając pewności czy w ogóle na niego patrzy, uśmiechnął się do niej łobuzersko.
Wyciszyła się całkowicie. Uwielbiała wpatrywać się w jezioro. Nie było tu jakiegoś konkretnego powodu. Po prostu to lubiła. Nie słysząc, że ktoś się zbliża, dalej siedziała w tej samej pozycji. W pewnej chwili, kiedy zaczynało się jej robić niewygodnie, westchnęła głośno, opadając do tyłu, plecami uderzając o ziemię. Podłożyła ręce pod głowę, przymykając powieki. Tak to ona by mogła odpoczywać całe wakacje.
Nie potrafił oderwać od niej wzroku. Sam do końca nie wiedział dlaczego, chociaż grzechem byłoby stwierdzić, że dziewczyna nie jest piękna. Złote włosy, które wzdymały się z każdym podmuchem wiatru... Te subtelne ruchy. Nagle poczuł się zbyt duży, jakiś taki wyrośnięty... Chciał być mały i podejść do dziewczyny tak by nikt go nie zauważył. A jeżeli ona go spławi na oczach całej szkoły? Ślizgoni nie cieszą się dobrą sławą w zamku... Jeżeli jest trwałą i ślepą przeciwniczką wszelkich osób w zielonym krawacie? Przełknął głośno gulę, która już od pewnego czasu formowała mu się w gardle, po czym wbrew zdrowemu rozsądkowi podszedł do dziewczyny i uklęknął tuż obok niej. - Cześć - Uśmiechnął się niepewnie.
Podniosła się gwałtownie, słysząc, że ktoś się zbliża. Już ona znała takich, którzy potrafią zakraść się po cichu i wrzucić cię do wody, czego raczej nie chciała. Popływać owszem, ale nie topić się i to jeszcze w ubraniach. Spojrzała na ciemnowłosego chłopaka. Miała czarne, onyksowe wręcz oczy. Musiała przyznać, że były rzadko spotykane. Popatrzyła podejrzliwie. Od kiedy to ślizgoni pierwsi zaczynają rozmowę z puchonami? To było co najmniej dziwne. Odetchnęła, słysząc przywitanie, ale i tak miała się na baczności. - Cześć - odparła, uśmiechając się szczerze. Nie musi być przecież od razu oschła tylko dlatego, że chłopak nosił charakterystyczne, ślizgońskie barwy. - Siadaj - poklepała miejsce obok siebie, dając znak, aby usiadł. - Gorąco, prawda? - spytała.
Uniósł brwi i przez chwilę zdawało mu się, że całkowicie go wmurowano... Dziewczyna stanowczo nie należała do osób mało pewnych siebie. Jej bezpośredniość zrobiła na chłopaku kolosalne wrażenie. Usiadł posłusznie obok niej, patrząc na nią ze zdumieniem, lecz o dziwo tym grzecznym, nie zarozumiałym czy wyniosłym. - Gorąco? - Uniósł brew - Delikatnie mówiąc, to zapowiedź apokalipsy - Oświadczył grobowym tonem, po czym spojrzał na nią z rozbawieniem.
Nie rozumiała, o co chodzi chłopakowi. Czyżby zrobiła coś nie tak? A może jego plan, jeśli w ogóle jakiś był, nie przewidział, że Rose się tak zachowa? Dziewczyna nie zamierzała gdybać, bo po co? Jeśli ma się coś dziać, to będzie się działo. Ucieszyła się, że chłopak usiadł. Gdyby nie, to ona by musiała wstać, a tego jej się robić nie chciało. - Nie no, może to jeszcze nie apokalipsa. Zawsze może być gorzej - powiedziała. Ten chłopak jakoś nie pasował jej na ślizgona. Na razie. Nie wiadomo, jaki będzie później. Znów opadła na ziemię, patrząc na niebo. Mogłoby trochę popadać. Wtedy na pewno byłoby lepiej. - Wiesz, trochę to dziwne, że ślizgon ot tak podchodzi do puchonki i zaczyna rozmowę - zagadnęła. - Mogę znać powód, dlaczego tu jesteś? - podniosła brew do góry, oczekując odpowiedzi.
- Dlaczego tu jestem? - Spytał retorycznie, zastanawiając się uporczywie nad jakimś sensownym tłumaczeniem. Nie wpadłszy na żadne, odetchnął głęboko zdegustowany. Przecież nie mógł tego odkładać w nieskończoność... Jego dotychczasowe wahanie i tak musiało być bardzo dziwne. Postanowił improwizować. - Więc... Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego woda płynie, lub dlaczego wiatr wieje? Ale nie po co, lecz dlaczego? - Spytał tajemniczo, po czym wbił intensywnie tęczówki w taflę wody, po czym wpadł na genialny pomysł. - A może zastanawiałaś się dlaczego zaraz wrzucę Cię do wody? - W jego oczach zapłonęły złośliwe ogniki i uśmiechnął się szelmowsko.
Oczekiwała odpowiedzi, jedną ręką skubiąc trawę, która była tak przyjemna w dotyku. Ten chłopak był na prawdę dziwny. Taki niepewny i delikatny, ale jednak ślizgon, więc to może kolejna maska? - Płynąca woda? - zamyśliła się, marszcząc czoło. - Bo żyje. Wiatr wieje, bo żyje - odparła po chwili. Przecież to było dla niej takie proste... Wszystko na świecie żyje, ma swój początek i koniec. - Ej, nie! Czekaj! - krzyczała, śmiejąc się wesoło i natychmiast podnosząc do siadu. - Będę miała mokre ubranie i co z tym fantem zrobisz? - spytała, zyskując chwilę czasu, nie mocząc się w jeziorze.
- Nie ma problemu! - Wywrócił ramionami - Wysuszysz. - Dodał, po czym niby obojętnie powstał na nogi i podszedł ku miejscu gdzie kucała dziewczyna. Skąd mu się wzięło na taką spontaniczność? Przecież z reguły jest nieśmiały, na początku nawet wredny. Teraz jednak zależało mu na dobrej opinii. Co się z nim dzieje? W końcu, gdy znajdował się już w dostatecznej odległości od Puchonki, złapał ją w talii i przerzucił na ramię uśmiechając się przy tym łobuzersko. Zamruczał naśladując jakieś bliżej niezidentyfikowane dzikie zwierze i rozpoczął bieg nad jezioro. Dziewczyna nie sprawiała mu wyjątkowego ciężaru, a więc nie zawadzała w marszu.
- Czekaj! - krzyknęła, ale to nic nie dało. Była już niesiona przez nastolatka w stronę jeziora. Nawet się nie zorientowała, kiedy ślizgon ją podniósł i przerzucił przez ramie. Początkowo się wierciła, chcąc wydostać się z jego rąk, ale kiedy była już pewna, że to nic nie ta, przestała. Poddała się, czekając na finał. Wcale nie była pewna, czy spotkanie pierwszego kontaktu z wodą będzie przyjemne, ale przynajmniej będzie chłodniej. - Po co pytałeś o tą wodę i wiatr?
Przystanął, analizując w myślach słowa blondynki. Po chwili milczenia odpowiedział. - Więc przeanalizuj sobie w sobotę całą naszą rozmowę... Wyglądasz mi na osobę inteligentną. Wkrótce zrozumiesz, młoda. - Po tych słowach poczochrał jej czuprynę i ruszył galopem w stronę wody. Wbrew intencją wyjawionym Puchonce, wcale nie zamierzał jej wrzucać do wody tak 'siup' i po sprawie. Zrobi to powoli, ale za to będzie miał więcej czasu na przemyślenie następnego kroku. Wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni spodni. Nie był to najlepszy pomysł by w ogóle włazić z tym niesfornym patykiem do wody, ale nie wyrzuci go teraz w trawę. Nagle z jego ust wydobyła się seria krzyków, przypominających jakiegoś wyjątkowo zajadłego Wikinga, systematycznie na przemian z falą spazmatycznego śmiechu. Wkrótce zderzyli się już z taflą wody, a spodnie chłopaka przemoczyły się do suchej nitki. Czuł na sobie krępujące spojrzenia wszystkich wokół.
Spostrzegła, że już późno i zawróciła do Lasu. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie latała na hipogryfie z kimś. To był jej pierwszy raz i nawet jej się podobało. Tylko szkoda, że Mark wyglądał na dużo starszego od niej. Ile on w ogóle ma lat? Zastanawiała się nad tym lecąc z powrotem do Lasu.
Kiedy wyszły razem z Audrey z Zakazanego Lasu, od razy skierowały się a drogę biegnącą do jeziora. Ślizgonka jeszcze przez dziesięć minut marudziła na temat zepsutej fryzury, a w głębi duszy była zaintrygowana tym, że Audrey jeszcze się nie zmęczyła jej zawodzeniem, nie straciła cierpliwości i nie uciekła do zamku. Alexis spojrzała na dziewczynę z krzywym uśmiechem. -Wiesz, że masz całą bluzkę we krwi? - zapytała, patrząc na krwawiącą rękę rudowłosej. -Ten nagrobek to bardziej przydałby się tobie niż mnie. - zauważyła, a na jej twarzy zawitał dość ciekawy, prawie radosny wyraz. -Gdzie są twoje szkice? - zapytała. -Chyba ich tam nie zostawiłaś, prawda? - upewniła się. Za nic nie chciałaby wrócić w to upiorne miejsce.
- No widzisz, umrę szybciej - wyszczerzyła się. - A szkice mam tu - pokazała jej dłoń, w której trzymała pomniejszone rysunki. - Chodźmy do zamku, możemy się spóźnić na ucztę - przypomniała sobie, że dziś jest zakończenie roku. Spojrzała ostatni raz w stronę jeziora i ruszyła do dormitorium, aby się przygotować. //przepraszam, że kończę, ale zaraz idę i raczej nie odpiszę już dzisiaj xd'
Ach, rzeczywiście, uczta! Ulubiony dzień w roku Alexis! To dlatego, że uwielbiała szatę wyjściową, tak szykownie w niej wyglądała, a było tak mało okazji, by się w niej pokazywać. -Masz rację -powiedziała pospiesznie - idę się przygotować. -rzekła- A i jestem na prawdę zaskoczona, że wytrzymałaś ze mną cały dzień i nie wylądowałaś w Mungu. Choć gdyby się to zmieniło, wyślij list ze szpitala. Słyszałam, że po niektóre urazy psychiczne człowiek przyswaja sobie po kilku dniach.- powiedziała do gryfonki z uśmiechem. Musiała przyznać, że polubiła rudowłosą. Choć okazywała to w dość... oryginalny sposób. -Pewnie się jeszcze spotkamy. No, po wakacjach. - powiedziała i pomachała Audrey a sama udała się do lochów.
/Ktoś się wciął do tematu, no xD A tak na marginesie, Wilkie, przedstawiłeś mi się? ;p/
- Czyli jesteś starszy? Nie mów, że w tym roku kończysz szkołę - nachmurzyła się. Ostatnio kogo by nie spotkała, był już w siódmej klasie i, niestety, ale nie porozmawiają już więcej. Spróbowała się odsunąć, gdy zaczął czochrać jej włosy. Uch, no i jak ona teraz wygląda? Efekt miała spotęgować woda, do której zostanie wrzucona. Zsunęła się lekko z barku chłopaka, przez który została przerzucona, patrząc na wodę. - Na serio chcesz to zrobić? - spytała jeszcze raz, chcąc się upewnić. Jednak wolała, żeby to był żart, ale jednak chłopak już zaczął biec w stronę jeziora. Otoczyła szyję ślizgona ramionami, wtulając się w niego. Cóż, chciała odwlec moment, w którym ma się zderzyć z wodą. Pisnęła, kiedy i ona zanurzyła się po części w jeziorze. Nie dość, że jej ubranie było mokre, to również włosy. Bała się, że zaraz chłopak ją puści, ale to się nie stało. Nadal była trzyma w silnych ramionach ciemnowłosego. - Myślałam, że żartujesz - powiedziała rozbawiona.
/Nie przedstawiłem i będzie zabawniej, jeżeli taki szczególik zupełnie wyleci nam z głowy ^^ Zorientujemy się dopiero po jakimś czasie, okej? xd teraz będę na Ciebie mówił... nie wiem, jeszcze coś wymyślę xd, a i liczę, że mnie nazwiesz oryginalnie ^^/
Słysząc jej uwagę, wargi Wilkiego wykrzywił łobuzerski uśmieszek. - Wiele już tak mówiło... - oświadczył z zagadkowym wyrazem twarzy, po czym odczepił dziewczynę z pleców, a w myślach skojarzył ją sobie z małą małpką. Widząc jak ląduje, sam zanurzył się pod taflą. Przemoczone ubranie dawało w znaki i chłopak czuł jakby nagle nabrał kilogramów. Gdy się wynurzył, uderzyła w niego ściana wiatru, a na jego ciele powstały delikatne ciarki. W wodzie było zdecydowanie cieplej. Ponownie się zanurzył i posłał dziewczynie szelmowski uśmiech, mrużąc oczy jak pod słońce. Ogarnęło go przemożne pragnienie śmiechu i spontaniczności. Nim jednak mógł wyjawić swój pierwszy pod wpływem tej niesamowitej euforii pomysł, dziewczyna zniknęła. Rozejrzał się wokoło, lecz ta uparcie unikała jego wzroku. - Topielcu? - spytał mimowolnie. Gdy jednak sens tego słowa przetrawiła jego świadomość, ochota trzepnięcia się w czoło, poczęła gryźć się z ochotą wybuchnięcia śmiechem - co musiało wyglądać dość dziwnie.
/W sumie nie oto chodziło xd Po prostu się zastanawiałam, czy Roś może powiedzieć "Wilkie", czy jednak nadal bezimiennie xd Coś wymyślę. Spróbuję oO/
- Nie dziwię się. Wyglądasz na siódmioklasistę. A powiesz mi wreszcie, która klasa? - dociekała. Zadała pytanie, więc oczekiwała odpowiedzi. Czuła się niepewnie, kiedy nie mogła trzymać rąk na jego szyi. Skuliła się w sobie. Zdążyła zaczerpnąć jeszcze powietrza, po czym jej ciało zostało zanurzone w wodzie. Otworzyła szeroko oczy, ale nic więcej nie zrobiła. Było to nieco niespodziewane, jednak nic złego się nie działo. Rose nie miała co narzekać. Nawet uśmiechnęła się delikatnie. Kiedy się wynurzyła, odrzuciła włosy na plecy, wyciekając twarz i oddychając głęboko. Zdążyła nabrać powietrza i znowu się zanurzyli. Tym razem wyplątała się z objęć i odpłynęła od Ślizgona. Zanurkowała, płynąc przy samym dnie. Nim się chłopak spostrzegł, złapała go za kostkę, ciągnąc w dół. Wynurzyła się, aby złapać powietrze.
- Nie płakówna - westchnął ciężko - Jeszcze rok przed nami. Ty też w szóstej? - spytał mierząc dziewczynę krytycznym spojrzeniem. Poczuł, że coś łapie go za kostkę i nim zanurzył się pod taflą wody, zdążył się wzdrygnąć i wystraszyć. Po chwili jednak zauważył, że to 'coś', co go pociągnęło było wyjątkowo delikatne więc raczej nie miał się czego obawiać. W tym jeziorze są druzgotki, owszem, ale czy którakolwiek zapuściłaby się tak blisko brzegu? Wywrócił mimowolnie oczami pod zamkniętymi powiekami, po czym i te rozwarł wyglądając blondwłosej czupryny. Nie rozczarował się. Dziewczyna płynęła gładko, grubo pod nim. Czując, że wisi na ostatku powietrza, wynurzył się nad taflę, zaciągnął z głośnym haustem tlen do płuc po czym ponownie się zanurzył bacznie wyglądając dziewczyny. Nie zdążył jednak nic wymyślić, a tym bardziej wykonać, ponieważ ta już się wynurzyła. Nagle przypomniał sobie coś bardzo ważnego. - Topielec! Topielcu, Poczekaj! - krzyczał do dziewczyny płynąc kraulem, w połowie zaś przystanął i odłożył na miejsce włosy z czoła, które skutecznie zasłaniały mu widoczność. Gdy już do niej dopłynął uśmiechnął się przepraszająco i oznajmił grobowym tonem. - Przykro mi, ale muszę już iść. - Posłał jej przepraszający uśmiech, po czym popłynął wolno w stronę brzegu.
Zatrzymała się, słysząc jak ją woła. Za pomocą rąk utrzymywała się na powierzchni. - Idę z tobą. To znaczy idę do zamku - mruknęła. Podpłynęła szybko do brzegu. Wyszła, z wody, wyciskając włosy. Czas się przebrać. Przeszli razem kawałek, po czym dziewczyna pożegnała chłopaka i zniknęła w zamku.
Przyszła nad jezioro zaraz po lekcjach Run. Usiadła na trawię, zaraz przy samej wodzie. Włożyła do niej dłoń by przez chwilę robić na niej okrągłe smugi. Po chwili przemyła sobie tylko twarz i położyła się. Patrzała w niebo leniwie rozmyślając, a na jej twarzy malował się lekki smutek. Dziś, jak nigdy w życiu miała ochotę się do kogoś przytulic. Tak chol... strasznie brakowało jej czyjegoś ciepła. Spojrzała na swoją sowe, która siedziała na jej uniesionym kolanie i uśmiechnęła się lekko. Zwierzątko samymi potulnymi oczami potrafiło lekko podnieść ją na duchu.
Wyjęła w końcu prgamin, pióro, atrament i podręcznik. Rozłożyła to wszystko przed sobą i zaczęła się głupio przyglądać. Zadanie domowe z Run. No dobrzę. Więc co to jest ta cała Jera? Starożytna Runa. A czemu to się tak nazywa? I po co jej to wiedzieć? Dzięki temu świat stanię się lepszy czy co? Zaczęła bazgrać coś robiąc przy tym gigantyczne kleksy. Jakoś jej to nie szło mimo, że miała samosprawdzające pióro w dłoni. Lepiej tego nie używać na lekcji, ale teraz przydało się idealnie. Jeszcze kilka luterek, kropka i już leniuchowała nadal gapiąc się bezmiętnie w górę.