W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
Miała ochotę wstać i pójść sobie, kiedy spojrzał na nią jakoś dziwnie, jakby powiedziała coś wybitnie głupiego, ale jakoś... nie zrobiła tego. Jakiś niejasny głos kazał jej siedzieć w miejscu i się nie ruszać. Chociaż w sumie dlaczego miałaby tak zrobić? W normalnych warunkach pewnie jednak by poszła. Zbladła, gdy wypowiedział jej imię, a brwi zbiegły jej się nad oczami. Hę? Co? Skąd ją znał? Ona na pewno go nie kojarzyła, przecież, do jasnej Anielki, był z innego kraju! A jednak on skądś ją znał, znał jej imię. Zatkało ją. Przez krótki moment była w stanie tylko patrzeć na niego w wielkim zdumieniu. W końcu ocknęła się. - Proszę? - spytała. No tak, musiała się przesłyszeć. Z pewnością. Może jest chora i gorączka zaburza jej odbiór rzeczywistości. To całkiem możliwe, zważywszy na wczorajsze tarzanie się w śniegu bez kurtki. Albo po prostu źle go zrozumiałą przez francuski akcent pobrzmiewający w jego słowach. Bo przecież nie mogli się znać. Niby skąd? A jednak nie zdołała przekonać samej siebie.
- Jesteś Hayley, tak? - spytał, z tym swoim nieodłącznym francuskim akcentem. Niby starał się mówić wyraźnie, ale nie zawsze wychodziło. Łamana angielszczyzna, przeplatana z akcentem i szybkim tempem mówienia chłopaka, mogła być czasem lekko niezrozumiała. Był pewien, absolutnie pewien, że nie pomylił Hay z żadną inną blondynką. W końcu głupi nie był, a i znowu aż tak beznadziejnej pamięci też nie miał. - No nie mów, że mnie nie pamiętasz! - wykrzyknął, wyraźnie rozbawiony jej miną. Chociaż w sumie, miała prawo zapomnieć. Widziała go... bardzo dawno temu, jeszcze kiedy Tayron... kiedy żył. Wprawdzie korespondowali, ale szczerze mówiąc, to nawet nie pamiętał kiedy ostatnio dostał list od młodszej siostry przyjaciela. Sam zresztą też nie pofatygował się, żeby chwycić pergamin i pióro i wyskrobać kilka słów do Splend. - Poznaliśmy się, kiedy odwiedziłem Tay`a - dodał, jak wskazówkę, żeby blondynce odświeżyła się pamięć. No niemożliwie, żeby zupełnie zapomniała Garcona, który bywał dość częstym gościem w domu Splendów, od kiedy tylko ukończył kurs teleportacji, i długa droga z Francji do Anglii nie była najmniejszym kłopotem.
Jednak się nie przesłyszała. Patrzyła w zdumieniu na chłopaka, który zdawał się być rozbawiony. Tym razem nie było wątpliwości, że wypowiedział jej imię, ale skąd... Olśnienie przyszło nagle, jak błyskawica rozświetlająca wszystko dookoła, ale nie zniknęło, jak ona, po sekundzie. Hayley musiała zamrugać kilka razy, by przekonać się, że te ciemne loki faktycznie są znajome, a rysy twarzy, chociaż twardsze i bardziej męskie niż wcześniej, wciąż te same. - Joel - mruknęła i na jej usta wstąpił lekki uśmiech, jeszcze zamglony, bo radość dopiero przebijała się przez płaszcz zdziwienia, ale już za chwilę Hayley uśmiechała się szeroko. - Boże, to ty! - Przez moment dziewczyna miała ochotę rzucić się i uściskać go, ale powstrzymała się; nie widzieli się przecież tyle czasu! Nie miała pojęcia jak się zachować. - Kopę lat! - rzuciła więc. - Jak tam twoje pająki? Przyglądała mu się jeszcze uważniej niż wcześniej. Jak mogła go nie poznać?! - Mogłeś napisać mi, że przyjeżdżasz! - skarciła go radośnie.