W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.
- Tak, zawsze miała taki piękny czekoladowy odcień. - powiedziała i pogłaskała ją po ramieniu. Egzaminy? Jakie były jej egzaminy? - Wiesz, one nie są takie złe, tylko ciąży na nich wielki kamień z napisem "Twoja przyszłość od tego zależy", a wtedy wcale Ci do śmiechu nie jest. Dziwiło ją to, w jaki swobodny sposób może rozmawiać z dziewczyną, jakby naprawdę ją znała i to całe lata! Uśmiechnęła się, krzyżując nogi. Ups... a więc wtopa... - Przepraszam... Myślałam, że do nich jedziesz.... - rzekła zakłopotana. Och, czuła na sobie spojrzenie chłopców. Uśmiechnęła się do nich tylko słodko, czegóż chcieli więcej? Przecież mogli wstać i podejść, nikt ich nie ugryzie. Chyba że bali się dziewczyn.
Arthur westchnął i rozejrzał się:- No nic... zastawiła pułapkę.. następny krok, zatrzasnąć ją...-po czym ruszył w kierunku dziewczyn. jego kroki były nonszalanckie, a postawa spokojna i swobodna. Podszedł i ukłonił się:-Witajcie..do krukonki podszedł najpierw i ucałował ją w rękę:-Jestem Arthur Uther...-uśmiechnął się czarująco.
- Nie szkodzi. - powiedziała. - Nikt nie wie, że nie mam rodziców. Przywykłam by nikomu o tym nie mówić. - wzruszyła ramionami. Mówiła prawdę, nikomu nigdy nie powiedziała, że nie ma rodziców, więc dziewczyna miała prawo zapytać. - Jechałam z mi tía Xan, mi tio Estilamem, primo Nastrią i hermana Dan. Do starego domu Qillathe'ów. Spojrzała na Krukona. Zmierzyła go wzrokiem. - Sydney Tortuga. - powiedziała tylko.
Przyglądałem się zdarzeniu z uśmiechem na ustach. Achh, ci 6 klasiści. Tylko dziewczyny im w głowach. Ale w sumie takie jest życie. Wstałem, aby rozprostować nogi. Zacząłem szukać kamienia, aby robić kaczki.
- Dziękuję, że akurat mi to powiedziałaś - rzekła szczerze, zanim dołączył do nich... - Hah! Arthur. - zaśmiała się, kręcąc głową z niedowierzaniem - Czyżbyś zostawił swojego kolegę na pastwę losu? - spytała, machając do chłopaka dłonią. Nie powinien siedzieć sam w taką pogodę! - Kocham meksykański akcent, mów mi jeszcze - zaśmiała się, opierając głowę o ramię dziewczyny.
- Co Ciebie, hmmm...do nas sprowadza? - spytała chłopaka i zerknęła na Cass. - Skoro tego pragniesz, querida. - uśmiechnęła sie do dziewczyny, po czym znów przeniosła wzrok na chłopaka. Właściwie nie obchodziło ją co go sprowadza. Zerknęła na drugiego chłopaka.
Arthur uśmiechnął się i pokręcił głową:- Heh... widzę, ze wolicie szczebiotać same...-po czym odwrócił się na pięcie i uśmiechnął się pod nosem:- A po co mi to... wiem tyle, ile wiem... i tyle potrzebuje.....-po czym ruszył i usiadł kilka kroków dalej.
Podszedłem do Arthura, i usiadłem koło niego, -Zauważyłem, że chciałbyś mieć dziewczynę prawda? - Spytałem Arthura na tyle cicho, by nie usłyszały tego dziewczyny. Nie chciałem go także tym obrazić.
Arthur westchnął:-Wierz mi... miałem parę dziewczyn.. ale nie ma żadnej wyjątkowej....-powiedział teraz głośno, by słyszały:- Niby każdy wydaje się inny.. ale osoba wyjątkowa... takiej nie znajdę przynajmniej w tej okolicy..-obrócił głowę do dziewczyn.
-Nie przejmuj się, kiedyś znajdziesz tą wyjątkową - Pocieszyłem go. - Może nie w tej okolicy, ale napewno znajdziesz. - Po chwili zastanowienia zadałem mu pytanie - A te twoje "stare" dziewczyny to z Hogwartu? Pytam tylko ze szczerej ciekawości.
Zaśmiała się i na czworaka podeszła do Arthura. - A może po prostu Ty też robisz coś nie tak, hm? - szepnęła do jego ucha, lecz mógł usłyszeć to każdy. - Jednak szukać nie warto, różdżka sama odnajduje swego Pana. - podniosła się z klęczek i zerknęła na Syd. - Czyż nie mówię prawdy, kochana?
Zaśmiała się cicho ze słów Cass. - Masz rację, nena. - powiedziała i wstała. Podeszła do dziewczyny i chłopaków. Oparła sie o Cass. - Sama się odnajdzie. Może kiedyś. - uśmiechnęła się lekko. - Może wcale.
Uśmiecnąłem się lekko, czekając na jego reakcję. Pewnie zaraz się zarumieni. Ale jeśli jest już przyzwyczajony do takich sytuacji to napewno nic takiego się nie stanie. Wziąłem z mojej sterty kamyków jednego, i rzuciłem do wody w celu wykonania kaczki.
Arthur zaśmiał się:- przy treningu jaki odebrałem.. nawet twoje zabawy nie robią na mnie wrażenia..-spojrzał na nią z lekkim lekceważeniem.:- Nie, te dziewczyny były z drugiego krańca świata..-odparł koledze.
-Aha - Mark Odpowiedział Arthurowi. Był pełny podziwu że ani troche się nie zarumienił. Ja bym od razu wymiękł. - Ja też miałem jedną... - Odpowiedział mu, spoglądając to na niego, to na dziewczyny.
- Mój drogi, gdybym chciała, aby robiły na Tobie wrażenie, to by tak było - prychnęła pod nosem, ujmując Syd za dłoń. - Dziewczyna dla Ciebie nie może być tylko zaspokojeniem, chyba obydwoje wiemy, jak to się kończy, nieprawdaż, Arthurze? - plotki się szybko rozchodzą po całym Hogwarcie. Doskonale wiedział, że ma na myśli krukonkę Ann. - Chodź, Syd - dodała z uśmiechem. Zerknęła na młodszego chłopaka, miał na sobie szaty czerwonych - Gryffonie, idziesz z nami?
Arthur spoważniał:- Nie próbuj mnie wrabiać w coś, co nie jest moim dziełem. Jeśli mi na kimś zależy, to udowadniam to... i nienawidzę oszczerstw, wiec jeśli nie potrafisz się wysilić na nic mądrzejszego, odejdź...
Hmmm, od ciebie młodszy tylko o rok ^^ --- -Dobrze - Po chwili namysłu dodałem - Ale gdzie? - Zapytałem Cass - To cześć Arthur. Miło było cię poznać. Mam nadzieje że się jeszcze spotkałem - Powiedziałem do Arthura
- Pfff... Udowadniasz? W taki sposób? - prychnęła odgarniając kilka zbłąkjanych pasemek z twarzy i patrząc na Krukona. - Plotki szybko się rozchodzą. Zerknęła na Gryfona, a potem na Cass. - Chodźmy już stąd. Nie chce mi się słuchać tych...ekhm...mądrości.
_skoro nie potrafisz ich ogarnąć..-odparł do krukonki Arthur z lekceważeniem. Po czym wstał, otrzepał się i ruszył przed siebie. Westchnął:- co za babsztyle.... rany....-po czym spojrzał na zamek. Chciał się spotkać z Ann. Ona jest jedyną osoba, która sprawiała, ze czuł się dobrze. te dwie aktoreczki wcale go nie rozbawił swoją parodią.
Zaśmiała się, chłodno. - Wiesz... Łzy kobiet nigdy nie lecą bez powodu. Czas przyjąć to do siebie, że coś spieprzyłeś. Jeśli oszczerstwem nazywasz prawdę, to jestem ciekawa, czym nazywasz miłość. Jednakże, pomimo Twego charakteru i jak bardzo cenię Twoją bystrość, życzę Ci rozwiązania całej sprawy. - dodała z uśmiechem. - Cierpliwość popłaca, a na dziedzińcu zawsze znajdziesz niepotrzebnych gapiów. Biedna Ann, mam nadzieję, że ją ktoś pocieszył. - rzekła i westchnęła. Ucieszyła się bardzo, że Mark chce z nimi spędzić czas. - Och, może pójdziemy do Hogsmeade?
Byłem bardzo poruszony tym zdarzeniem nad jeziorkiem. Zrobiło mi się żal Arthura, lecz nie chciałem tego wyznać publicznie. -To chodźmy - Powiedziałem do Cass, i ruszyłem w stronę Hogsmeade
Arthur stanął i obrócił się w miejscu:- czy Ty jesteś ślepa jak kret???? Widzisz tylko to, co widzisz... nie patrzysz poza... jak Ty chcesz rozumieć innych? Nie odzywaj sie w sprawach, o których nie masz bladego pojęcia, bądź słyszysz tylko plotki!-spojrzał na nią wściekły:- Myślałem, ze jesteś na tyle mądra, żeby nie chodzić i słuchać, co paplą po ulicach... jak widać, to pomyłka..
Pokiwała tylko głową na słowa Cass, dziewczyny, którą bardzo polubiła mimo, że praktycznie się nie znały. - Jestem za! - powiedziała ucieszona i spojrzała na Gryfona. Ruszyła za nim ciągnąc Cass za sobą.
Zignorowała jego uwagę, przecież wiedział, że ma rację. Ujęła dwójkę pod ramię. - Więc na podbój Hogsmeade! - rzekła wesołym tonem i ruszyła ku drodze do Hogsmeade. Źle się czuła z sytuacją z Arthurem, ale tylko to mogło zmobilizować go do walki o małą Ann. Westchnęła.
Arthur wyciągnął różdżkę, ale zatrzymał ją w pół drogi. Kontrola, Arthur, kontrola.... nie pozwolę, by jakaś lafirynda rzucała oskarżenia... Arthur.... spokój... Odetchnął mocno i spojrzał na Puchonkę:- Już mam pierwszego wroga.....-zacisnął pięść. Wiedziała, ze on widzi więcej. Każdy gest, postawa, wszystko kryło wskazówki, a oczy mogą zwodzić. Tego się nauczył, i ta lekcje wykorzysta.. przeciwko niej.