Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Mecz zwolnił tempa. Obie drużyny się jakby rozleniwiły i Mia, obserwując ich z wysokości, zaczęła myśleć, że odpuścili. Jakby się poddali, a przecież do końca zostało jeszcze sporo. Znicza wciąż nie było widać. Denerwowała się, bo gdyby znalazła tę głupią piłeczkę, byłoby po grze i nie musiałaby się martwić. Niestety, niezależnie od tego, jak intensywnie by wypatrywała, nic sensownego z tego nie wychodziło. Na treningu tak świetnie jej szło, a teraz...? Ych. Miała nadzieję, że może zaraz, za kilka, kilkanaście minut...
Ścigający puchonów jak tylko gryfonka z kaflem dostałam tłuczkiem, zaraz przejął piłkę i raz, dwa przemknął po całym boisku omijając wszelkie latające przeszkody. I rzucił do pętli.
Przestał ogarniać co działo się na boisku, liczył tylko na to, że przy następnej obronie nie dostanie od pałkarza... Tak w sumie... Rozejrzał się po boisku w poszukiwaniu ich szukającej, gdzie ona się podziała? Jasne było to, że jeśli się nie postara to wiadomo jaki będzie wynik meczu. On mógł zadbać tylko o pętle, które co chwile były atakowane, a i tak finalnie niewiele by to zdziałało, no może gdyby ich ścigający zaczęli się miotać jak szatany? Było to raczej wątpliwe tak więc Charlotte do roboty. Heh, może nie powinien tak poganiać kapitanowej? W zasadzie powinno być mu to obojętne, bo w końcu nie należał do drużyny i jakoś quidditch do tej pory niespecjalnie go fascynował. Lecz gdy już pojawił się na boisku poczuł, że musi się wykazać, nawet jeśli jego umiejętności były zdecydowanie mniejsze niż większości graczy. Puchoni znów ruszyli do ataku, co tym razem? Nie było w okolicy kogoś kto mógłby go zdzielić piłką, dobrze będzie mógł spokojnie zająć się bronieniem i to właśnie zrobił. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech, choć to co się właśnie stało nie do końca go zadowalało, gdyby trzymał taki poziom od początku do końca, to już co innego.
Po kolejnej interwencji Eugeniusa, Avalon wkurzyła się nie na żarty. Miała ogromną ochotę następny swój rzut kaflem przeznaczyć na znokautowanie chłopaka, ale jakimś dziwnym trafem to zwycięstwo w meczu przedkładała nad własną zemstę. Tej może jeszcze dokonać w innych okolicznościach - mecz albo teraz wygrają, albo sromotnie przegrają. Złapała piłkę od Ettore, zupełnie nie zmieniając taktyki pod względem tempa, a jednak modyfikując ją trochę pod względem sprytu. Udając, że nieopodal pętli przeciwników podaje do kogoś ze swojej drużyny, skierowała kafel tam, gdzie Aleksandra powinna się go najmniej spodziewać. Inteligencjo, rób swoje!
PS: Gramy do określonej liczby punktów czy do czasu aż szukający złapie znicz?
Żółty obrońca jak się okazało nie mógł być gorszy od obrońcy gryfonów i po raz kolejny złapał lecącą do pętli piłkę. Hehe, Avalon tylko wydawało się, że tam najmniej się spodziewa! A potem kafel znowu powędrował do ścigającego.
obrońca hufflepuffu: 2 - obrona
do złapania znicza
______________________
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Mecz powoli zaczynał się przeciągać. Czy szukający naprawdę nie mogli złapać tego przeklętego znicza?! Przecież to nie mogło być takie trudne. Mia już raz była tak blisko zdobycia złotej piłeczki, więc co jej utrudniało dokończenie dzieła? Nie wiedział. Obserwowanie gry i czynny w niej udział wykluczały się, kiedy Emmetowi przyszło po raz kolejny odebrać kafel od obrońcy, by zaraz przeleciał przez całe boisko, chcąc wykonać porządny rzut do jednej z pętli. Chciał, żeby Mia złapała znicza. Nic więcej nie miało znaczenia.
Mimo tego, że mecz trwał już dość długo na szczęście był ciekawy. No przynajmniej on miał co robić, co było i dobre i złe. Wiadomo już było jakim mniej więcej jest obrońcą, ale przecież się starał. Z czasem poziom jego bronienia zaczął się polepszać co dało nadzieję na to, że nie przepuści już żadnego rzutu. Co potem? Oczywiście będzie mógł się pochwalić bratu, że udało mu się zagrać. Może nawet będą go chcieli w drużynie? Jasne, będzie musiał sporo trenować, ale kto tego nie potrzebuje? Chociaż na chłodno, bez tych wszystkich emocji związanych z meczem nie wiedział czy dalej będzie taki chętny do dołączenia, w końcu i tak już miał jak to czasem mówił zbyt wiele do roboty. Miał już inne zajmujące większość czasu pasje. Wyglądało na to, że wszystko wyjdzie w praniu. Tak samo jak to czy uda mu się obronić jeszcze raz. Po chwili okazało się, że jednak jakiś tam powód do zadowolenia będzie miał, obronił i podał piłkę Avalon. Może on i jego szkolna miotła stworzą dobry team? Znając jego i tak szybko będzie chciał sobie kupić najlepszą, a może zajmie się stworzeniem własnej?
Nie działo się nic. Nic ciekawego. Szukający zdawali się spać, zamiast naprawdę wypatrywać znicza. Pałkarze przestali jakkolwiek ingerować w manewry zarówno Gryfonów, jak i Puchonów. Drużyna Szkotki zdawała się pokładać całą wiarę tylko w niej, bowiem kafel ciągle wracał w jej ręce, niezależnie od tego czy była w dobrej czy złej pozycji na boisku. A ona? Cóż, ona nie znała się na Quidditchu na tyle, aby mieć pomysł na zmianę schematu, toteż trzymając się starego, dobrego sposobu - szybkiego, mało przemyślanego ataku, ruszyła na pętle Puszków.
Mecz trwał i trwał, i chyba nie miał ochoty się skończyć. Kafel latał w te i we w tę. Od jednego końca do drugiego i nie działo się nic ciekawego. Nic. Pałkarze jakby zniknęli z pola widzenia, nie wspominając już o szukających, którzy jakby zapadli się pod ziemie. Aleks nie miała, jednak czasu się za nimi rozglądać, bo oto Avalon przypuszczała kolejny atak na pętle. To, aż dziwne, że za każdym razem była to właśnie ona. No chyba nie była jedną ścigającą Gryfonów. Aleks skupiła swoją uwagę na kaflu i… tak! Złapała! Była to miła odmiana od… nie łapania.
Wszystko było tak supermegaekscytujące że Charlotte niemal przysypiała. Leciała nad wszystkimi w pewnej odległości wypatrując niepojawiającego się znicza. Kręciła głową, mruczała, przeklinała, czasami dopingowała drużynę. Brawo Avalon, brawo Ettore, brawo ogólnie jak ktoś tam coś zrobił, ona nawet niezbyt ogarnia. W pewnym momencie dostrzegła złoty błysk, ale nie udało jej się go wyśledzić. Przynajmniej Mii również. Co jednak będzie dalej?
4,6
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Gdy tylko przejął kafel, po świetnej obronie Aleks, poleciał w stronę pętel przeciwników, by jak najszybciej wykonać jakieś zagranie. Nie było sensu w strzelaniu kolejnego gola, toteż przygotował się do dobrego podania ku jakiemuś ścigającemu, lecz pech trafił, iż wyrzucony kafel dostał się w łapy przeciwników. W ustach zdołał jedynie zemleć przekleństwo i zawrócił w stronę własnych bramek, aby być gotowym na każdą ewentualność.
Głównym ogniwem ścigających Gryfonów była dziś zdecydowanie Avalon, ale nie znaczyło to, że Echo zamierzała pozwolić jej na zebranie całej chwały! Chociaż wciąż czuła się niemrawo, postanowiła aktywniej dołączyć się do gry. Na swojej cudownej miotle, na którą wydała przecież cały majątek, podleciała w stronę bramek, gdy tylko Cufferborough rozpoczęła swoje natarcie. Lyons wypatrzyła podanie do Emmeta, zrobiła piękny zwrot i pognała za nim. - Siemka! - wykrzyknęła tylko wesoło, wyswobadzając piłkę z ramion Thorna, przedziwnie zwinnie, jak na nią. Nie wystawiała mu już języka, tylko zawróciła do bramek Puchonów, od razu atakując lewą pętlę, z nadzieją, że Aleksandra da się wykiwać.
Wszystko robiło się już odrobinkę nużące i Aleks zaczynała się już powoli nudzić. Ile w końcu można wisieć obok pętli. W dodatku rzut przeciwników zawsze wyglądał tak samo i za każdym razem było to ta sama osoba, Avalon. To niezwykłe, że tym razem rzucała pani prefekt. Echo zabrała Emmetowi kafel i pognała w stronę Aleks. Rzut… i obrona. To już druga pod rząd. Aleks zaczynała się powoli wprawiać w bronieniu. Zadowolona podała kafel najbliższemu puchńskiemu ścigającemu.
Kostka: 4 – obrona
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Sytuacja naprawdę przybierała dziwny obrót. Dopiero co był po drugiej stronie boiska i znowu wrócił na własną połowę, obserwując drugą z rzędu obronę Aleks. Dziewczyna spisywała się naprawdę idealnie, nie mógł zaprzeczyć. Ten jeden fakt jednocześnie wymusił na nim kolejną reakcję. Pokazawszy obrończyni wysoko uniesiony kciuk, odebrał kafla, przeleciał nieduży kawałek boiska i wyrzucił piłkę w stronę najbliższego ścigającego z własnej drużyny. Pech jednak chciał, że dostał się on w ręce przeciwników, toteż wzniósł się nieco wyżej, aby w porę zareagować na potencjalną obronę bądź przejęcie kafla. Kostka: 3 - kafel dla przeciwników
Echo nie była zadowolona z obrony, ale wcale nie zamierzała się poddać. Obserwowała spokojnie podanie Aleksandry, ignorując zadowolony tłum na trybunach i przyczajając się już w odpowiednim miejscu, więc gdy Emmet postanowił podać kafla kolejnej osobie, przemknęła między nimi, łapiąc go zręcznie i od razu kierując się w stronę pętli Puchonów. Chyba zbyt pochłonęło ją dotarcie do celu i przewidzenie, w którą stronę poleci obrońca, aby mogła zauważyć, że ścigający przeciwnej drużyny leci w jej kierunku, aby odebrać jej piłkę. - No cholera - mruknęła poirytowana, mając ochotę tupnąć, ale nie miała w co, więc tylko się skrzywiła.
Zaczynała mieć dosyć. Mecz się przeciągał, a ona nijak nie mogła znaleźć tego przeklętego znicza. Czasem wydawało jej się, że już tak niewiele brakuje... Ale brakowało wystarczająco dużo. Znicza nie było i już, a ona zaczynała być coraz bardziej sfrustrowana. No kto to widział, tyle czasu szukać jednej piłki?! Nawet nie wiedziała, jaki jest wynik, już dawno straciła rachubę. Wiedziała jednak, że złapanie znicza na pewno sprawi, że wygrają, czyli w sumie zależało od niej wszystko. To chyba najbardziej frustrująca myśl.
kostki: 3, 4
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Długo nie zamierzał być dłużny zagrywkom mającym miejsce na boisku, w szczególności ze strony drużyny przeciwnej. Leciał tuż za Echo, obserwując każdy ruch jej miotły, chcąc jak najszybciej zablokować jej możliwość oddania strzału czy wykonania podania. Okazja natrafiła się całkiem szybko, bowiem wykorzystał nieuwagę koleżanki, przechwycił kafel i pomknął na przeciwną stronę boiska, aby wykonać jeden, idealny rzut do bramki. Miał wielką dzieję, że trafi. Dodatkowe punkty były na wagę złota. Naprawdę.
Jak to możliwe? Pierwszy raz byłem w czymś naprawdę dobry! Dobra passa nie pozostała przerwana nawet wtedy, kiedy przez jakiś czas nic ciekawego nie działo się na boisku. Wszystko jednak wróciło do porządku, Puchoni znów wysunęli się do ataku, jednak tłuczek zbliżał się do ścigającego Hufflepufu - Emmeta. Gdy tylko to zauważyłem, szybko podleciałem w miejsce, w którym znajdowała się złowieszcza piłka i po raz kolejny odbiłem ją pałką. Tym razem niestety nie w Avalon, a obrońcę przeciwników. Ten oberwał, a dzięki mnie zdobyliśmy kolejne punkty. Yay!
kostuniaczka: 3 to jest jakieś dziwne!
30:40 dla puchonów, kafel leci do ścigającego gryfonów
Echo nie zraziła się kaflem, który przeleciał przez obręcz Gryffindoru, jedynie przejęła się trochę obrońcą, który oberwał tłuczkiem, posłanym przez Eugeniusa. Złapała jednak kafla i postanowiła przebyć całą drogę do bramek przeciwników, nie zważając na ścigających i tłuczki, uparcie świstające jej przy uszach. Dzielnie przemierzała boisko, aby móc wycelować do jednej z obręczy (którą utajnię, bo ostatnio zdradzanie jej nie przyniosło szczęścia) i posłać piłkę prosto do niej. Wpatrywała się w Aleksandrę, mając nadzieję, że nie obroni. Albo że któryś pałkarz okaże się przydatny i utrudni jej złapanie kafla.
Aleksandra i tak odgadła do której pętli poleci kafel i pięknie go złapała, a potem podała do kolegi/koleżanki z drużyny. Wynik pozostawał taki sam, żółci prowadzili, tylko gdzie ten znicz...
obronca hufflepuff: 4
kafel u ścigającego puffu
______________________
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Mecz trwał coraz dłużej. Dłużej, dłużej, dłużej. Zaczynał powoli popadać w rutynę przelatywania z kaflem przez całe boisko, toteż, gdy Aleks obroniła kolejny rzut do pętli Puchonów, powitał odmianę z niebywałym uczuciem ulgi. Miał już idealny plan, jak wszystko rozegrać. Pozostało go tylko wcielić w życie, jednak pozostawał problem, gdyż pozostali ścigający nie wiedzieli, czego chciał dokonać. Odebrawszy kafel, ruszył między ścigających przeciwnej drużyny, sprawnie lawirując między nimi, po czym gwałtownie wyhamował miotłę, zawisł w powietrzu i wyrzucił piłkę w stronę najbliższego ścigającego ze swojej drużyny. Nie mogli tego źle zagrać. Nie mogli.
Źle z internetem, więc bardzo lakonicznie. Nic specjalnego się nie działo. Szarlotta latała tu i tam, kibicując Gryfonom ale oprócz tego wszystko zupełnie normalnie, czyli nudno. Raz była bardzo blisko złapania znicza, ale niestety tuż, tuż, a odleciał. Huk dobiegający z trybun wręcz ogłuszał, a meczyk dłużył się i dłużył.
Mecz zdawał się ciągnąć w nieskończoność, a on zaczynał być już zmęczony. Nie zamierzał jednak się poddawać i wciąż starał się jak najmocniej przyczynić do zwycięstwa jego drużyny. Niestety, jak na razie wyglądało to średnio. Puchoni prowadzili, a teraz znów mieli w posiadaniu kafla, co stanowiło spore ryzyko, że wynik zmieni się kolejny raz - i to kolejny raz na niekorzyść Gryfonów. Musiał coś z tym zrobić. Kiedy zobaczył, że Emmet podaje kafla do koleżanki z drużyny, z bólem serca odbił tłuczek w jej stronę. Miał nadzieję, że to wystarczy, by przejąć piłkę, a jednocześnie nie zrobić jej krzywdy, ale niestety. Uderzył za lekko, a dziewczyna trzymała kafel z całej siły i za nic nie chciała go wypuścić. Całe szczęście, że przynajmniej nic jej się nie stało. I tak posłał jej przepraszający uśmiech za to, że przez niego najprawdopodobniej będzie miała siniaka. Cóż, nie potrafił inaczej.
Powoli już traciła nadzieję. Niby na treningu szło jej świetnie, błyskawicznie znalazła znicza, ale teraz, przy tej presji, specyficznej atmosferze, której na treningu przecież nie ma, zupełnie nie mogła odnaleźć charakterystycznego złotego błysku. Jak długo jeszcze będzie tu krążyć, bezustannie zwiększając szanse na zwycięstwo Gryfonom? Ich szukająca miała większe doświadczenie, a przez to większe szanse na zakończenie meczu przed nią... Trochę miała ochotę się rozpłakać. Tym bardziej, że od ponad godziny chciało jej się siku. I właśnie wtedy, kiedy już chciała odpuścić, kiedy prawie całkiem straciła motywację, coś błysnęło przy jednej z bramek. Nie miała pewności, czy to nie odbicie świata od tarczy zegarka czy coś równie głupiego, ale nie mogła przepuścić okazji. Zwróciła miotłę w stronę pętli i popędziła tak szybko, jak jeszcze nigdy, nie oglądając się za siebie. Nie miała pojęcia, gdzie jest szukająca przeciwników, gdzie jest kafel ani tłuczki. Liczyła się tylko ta jedna, mała piłeczka. Piłeczka, którą już po chwili mocno zaciskała w dłoni. Szukała wzrokiem kapitana, nie słysząc wrzasków z trybun. Udało jej się. Naprawdę jej się udało.
190 : 30 Hufflepuff wygrywa
wg kostek MG, http://czarodzieje.forumpolish.com/t10446p540-kostki#295511
Tego pięknego dnia uczniowie zebrali się na trybunach, żeby zobaczyć trzeci już mecz w tym roku. Grać mieli ze sobą Ravenclaw i Hufflepuff, a ponieważ obydwie drużyny poprzednio wygrały, to oczekiwało się teraz całkiem niezłego poziomu. Na widowni powiewało już mnóstwo żółtych i niebieskich chorągiewek, kiedy wreszcie pojawili się gracze. Komentator przedstawił każdego z nich. Kapitanowie uścisnęli sobie dłonie, a Lazare uwolnił piłki. Znicz od razu gdzieś zniknął, a tłuczki wystrzeliły do góry. Czarodziej zagwizdał, obwieszczając początek meczu i wyrzucił kafel do góry.
kostka na początek: parzysta - kafel w posiadaniu żółtego ścigającego!
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Emmet z utęsknieniem wyczekiwał meczu z Ravenclawem. W końcu Puchoni mieli szansę na starcie z kimś innym. Jako kapitan drużyny oraz główny ścigający, brał na siebie barki przechwycenia kafla wyrzuconego przez sędziego. Nie musiał wkładać w to szczególnie dużo wysiłku, jednak zamierzał zaskoczyć przeciwników swoim pierwszym zagraniem. Tuż po przechwyceniu piłki pomknął między Krukonami, natychmiastowo przymierzając się do trafienia w jedną z pętel. Nie dał odebrać sobie tej chwilowej przewagi w tak łatwy sposób. Liczył tylko, że obrońca Ravenclawu będzie na tyle zaskoczony, aby nie przechwycić kafla.