Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
Kiedy krukon ją potargał, machinalnie poprawiła włosy, dzięki temu chociaż w pewnym stopniu powrociły do swojej poprzedniej, odpowiedniej pozycji. Nie, żeby bardzo przejmowała się jak wyglądają jej włosy. ot, zrobiła to tylko dlatego, że Quietus myślał sobie, że może je tak po prostu dotykać. - Nie bądź taki mądry, Quietus, tylko dlatego, że raz przyznałam ci rację! - W przeciwieństwie do niego nie miała zwyczaju zwracać się do ludzi po nazwisku. Nie miała pojęcia dlaczego inni tak często to robili (a była pewna, że skoro znał jej nazwisko, to imię też), ale już dawno się do tego przyzwyczaiła). Zachichotała wbrew temu co mówił chłopak, tym bardziej, że jak nauczycielka chciała iść z nimi na piwo i Merlin wie co jeszcze, to nagle się rozmyśliła. Jasne! Na pewno chciała zrobić niby to dobre wrażenie, ale widzą, że nie wszyscy zareagowali tak entuzjastycznie jak jej się wydawało - zrezygnowała. Zaniemówiła na chwilę, kiedy tak próbował... właściwie co zrobić? Toż nie miała takiej władzy, żeby stawiać się nauczycielom. - Że niby co? Szlaban ci się należy i to wcale nie za spóźnienie, a za lenistwo - stwierdziła stanowczo, kiedy już lecieli na ziemię, bo lekcja się całkiem skończyła. - Nie wydaje mi się, żeby z Piątek gdzieś się wybierała, leć za nią, może ją przekonasz swoim urokiem osobistym. Tylko postaraj się trochę bardziej niż ze mną! - Zaśmiała się, a potem odłożyła swoją miotłę na stos innych i ruszyła z powrotem do szkoły, oglądając się na Quietusa, żeby zobaczyć czy rzeczywiście poszedł za nauczycielką.
Eli chyba nie miała ochoty jej odpowiadać. Aleks jeszcze dokona jakiegoś uszczerbku na dobrym zdaniu Ślizgonki. No tak jej ambicja sięga gwiazd, a Puchonka jej przeszkadza w czasie lekcji. Skandal, ale z drugiej strony mogłaby się do niej przynajmniej odwrócić, a tu nic. Zleciała na ziemie, odłożyła miotłę na miejsce i rozejrzała się. Wszyscy już znaleźli sobie towarzystwo, więc nikomu nie przeszkadzała. Zrobiło się chyba jeszcze zimniej, a śnieg sypał coraz mocniej. Od upadku na śniegu całkiem przemokły jej spodnie. Zaraz zamarznę Chuchnęła w dłonie dla rozgrzania ich i rozpoczęła mozolna wędrówkę przez śnieg w stronę zamku.
z/t
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Powrót z Syberii był naprawdę ciężki, a trening tam przeprowadzony dwa razy gorszy. Bez odpowiednich warunków, prawdziwego zaplecza, jakim było boisko zarezerwowane przez Emmeta stosownie wcześniej, co oczywiście nie obyło się bez protestów u odpowiednich osób. Całe szczęście mógł z powrotem pochwalić się odznaką prefekta i chyba to przekonało nauczyciela, by udzielić pozwolenia. W każdym razie to bez znaczenia, bowiem Thorn przyszedł odrobinę wcześniej, żeby wytargać sprzęt ze składzika oraz założyć swoją szatę. Był na boisku, więc nie istniał żaden problem, by jej nie nosić. Wziął też kilka starych, nieco znoszonych, aby każdy z chętnych mógł się chociaż oswoić ze strojem i organizowaniem treningu. Rzecz jasna, jeszcze nikogo nie było, ale dostrzegł jedną osobę, która najwyraźniej postanowiła przyjść wcześniej. Tutaj przywilej dla pierwszej osoby piszącej posta - Cześć! - zawołał, unosząc rękę do góry. - Będę wdzięczny, jeśli zniesiesz to wszystko razem ze mną na środek boiska. Dzięki! - Uprzejmość w wykonaniu Emmeta stanowiła coś dziwnego dla niego samego. Ostatnimi czasy rzadko bywał taki dla innych, zwłaszcza, że ostatnia przemiana wypaliła na nim swoje piętno, przy okazji niszcząc relację z Billie, która i tak stała na dość dziwnym gruncie. Ale nie powinien o tym myśleć. Potrząsając głową, wziął część rzeczy i wyniósł je we wcześniej wskazane przez siebie miejsce, czekając aż jego nowy pomocnik zrobi to samo, aby później mogli wrócić razem, co by przenieść wielką skrzynię z piłkami. Samo spojrzenie na ten kufer przypomniało mu, jak targał o wiele mniejszy odpowiednik na Syberii i wciąż czuł niemiłe drżenie palców po tym wyczynie. Zdecydowanie nie powinien się tak zadręczać tym wszystkim. Zdecydowanie. - Jeszcze raz dzięki - powiedział, siadając na kufer, i czekając, aż wszyscy się zejdą. Rzecz jasna ogłoszenie jak zawsze poszło w czas, ale sprawy organizacyjne nigdy nie były jego mocną stroną. Może powinien zainwestować w jakiś terminarz, którzy by to wszystko układał i przypominał? Tylko gdzie taki dostać? Wizyta u Scrivenshafta powinna rozwiać wątpliwości, lecz to zrobi już po treningu. Jeśli będzie miał siły stanąć na własnych nogach i opuścić dormitorium. Koniec przywileju, ślicznie dziękuję wybrańcu
***
Gdy już wszyscy zainteresowani treningiem oraz przynależnością do drużyny Puchonów raczyli stawić się na boisku, wstał z kufra i posłał lekki, nic nieznaczący uśmiech tym, których rozpoznawał z syberyjskiej przygody. - Dzięki wszystkim za przybycie. Nie chcę się dwa razy powtarzać, ale widzę kilka nowych twarzy, więc jestem zmuszony to powtórzyć - powiedział, po czym wziął głęboki wdech, przypominając sobie tekst rzucony na Syberii: - Skład został zawieszony, ale jego poprzedni członkowie mogą wrócić na swoje stanowiska. Dzisiaj postaramy się wszyscy, aby rozstrzygnąć, kto zagra w głównym składzie, a kto będzie grzał ławkę. Na pewno wszystkich nie będę w stanie wpisać na listę, jednak wiedzcie, że zawsze jest szansa załapać się do drużyny. - Wypowiadając kolejne słowa, krążył przed grupą, obserwując każdego z osobna i wszystkich zarazem, żeby wyciągnąć jakieś wstępne wnioski co do ich przydatności. Hufflepuff był tak bardzo w tyle z punktami, iż wygranie meczu mogło poprawić ich chwiejną punktację, a przy okazji mogli - jako drużyna - zdobyć odrobinę prestiżu. Liczył, że mieli tego świadomość, toteż nie zamierzał w kółko mówić o tym samym, a chwycił pierwszą z brzegu miotłę i dosiadłszy jej, uniósł się kilkanaście cali nad ich głowy. - Ci, którzy nie wiedzą, jak korzystać z miotły mają do zaliczenia rundkę wokół boiska. Chcę sprawdzić, jak radzicie sobie z tym prostym zadaniem. Uczestnicy z Syberii są z tego zwolnieni i mogą od razu zacząć właściwą część treningu. Tym razem będziecie rzucać do siebie! Muszę zobaczyć, czy łatwiej wykonujecie rzuty, czy lepiej przychodzi wam zbieranie kafla. - Przeleciał nad kufer i zawisłszy nad nim, otworzył wieko różdżką, wydobył wspomnianą piłkę, po czym wzniósł się gdzieś wyżej, aby zacząć wykonywać podania pierwszemu ochotnikowi. Przy okazji starał się dzielić uwagę na tych, którzy latali wokół boiska. Wszak nie mógł pozwolić im na zranienia oraz potencjalne zniechęcenie względem sportu. Różdżka w gotowości czekała w kieszeni Emmeta, gdyby ktoś postanowił skorzystać z jego niewerbalnej propozycji poskładania ręki albo wyleczenia siniaków.
Informacje:
♦ Trening jest przeznaczony dla wszystkich Puchonów, którzy mają chęć poprawić swoje zdolności w lataniu na miotle czy ogólnej sprawności w Quidditchu; albo chcą znaleźć się w drużynie. ♦ Pierwsza osoba, która napisze post na treningu posiada przywilej organizacji treningu razem z Emmetem. Przy okazji zaskarbi sobie odrobiny zaufania i przy dobrych wiatrach może dostanie coś jeszcze. ♦ Oczywiście za udział będą punkty do kuferka, a wydarzonka opisane w kostkach(przynajmniej niektóre) można rozegrać fabularnie. Jeśli ktoś ma taką ochotę(np. leczenie złamanego nosa) niech zaznaczy w poście pogrubieniem, że się o to dopomina, bo nie chciałbym czegoś przeoczyć. ♦ Jeden przerzut dowolnej kostki za każde 3 punkty z gier mitolarskich w kuferku ♦ Wiem, że były pytania o indywidualne treningi, dlatego możecie ładnie prosić @Mia Hatman i zgłaszać się do niej na PW ♦ Jeśli ktoś nie dostał punktów za zaległy trening na Syberii, niech da znać na końcu postu odpowiednim kodem, żebym mógł to nadrobić. Będę zobowiązany.
Latanie na miotle:
Osoby, które miały szczęście brać udział w treningu na Syberii mogą pominąć tę część, natomiast resztę proszę o rzut jedną kostką w odpowiednim temacie i sprawdzenie, jakież to trudności miał przy lataniu: 1 - Jesteś totalną ofermą, ale się nie poddajesz. Miotła wprawdzie cię nie słucha, lecz to nie stanowi problemu w okrążeniu boiska bez najmniejszych trudności. Jednakże to nic w porównaniu ze spojrzeniem kapitana, który najwyraźniej nie uznaje takiego zachowania. Miej się na baczności, jeśli postanowi zastosować na tobie motywujące metody z Syberii. 2 - Dosiadłeś miotły i odepchnąłeś się od ziemi bez problemu. Ba, sprawnie okrążyłeś boisko i z niemałą gracją wylądowałeś tuż za Emmeta. Należy ci się pochwała w formie dodatkowego przerzutu kostki w następnym zadaniu. 3 - Idzie ci fatalnie. Ledwo przywołałeś miotłę, z niemałym trudem wzbiłeś się w powietrze. Pięć stóp powyżej ziemi nie jest czymś, co chwalono na którymkolwiek z treningów. Ba, pierwszoroczni na zajęciach z latania osiągali wyższe pułapy. Musisz naprawdę bardziej się postarać. 4 - Albo masz dar, albo spędziłeś na miotle dwa razy więcej czasu niż na zajęciach. Trzonek miotły znalazł się w twojej dłoni nim dokończyłeś "Do mnie!" i parę sekund później mogłeś cieszyć się lotem w towarzystwie Emmeta. Z pewnością kogoś takiego jak ty szuka do drużyny. Miejmy nadzieję, że jesteś wschodzącą gwiazdą Quidditcha. 5 - Utrzymanie się na miotle to żadna trudność, jednakże wykonanie szybkiego lotu wokół całego boiska stanowi mały problem, przez który omal nie spadasz z wysokości. W każdym razie ta krótka przejażdżka napędziła ci małego stracha, bez względu na ilość posiadanej w sobie odwagi; a Emmet obserwuje cię przez resztę spotkania. 6 - Bez szału, prawdę mówiąc. Na początku miotła nie chce wpaść do twojej ręki, ale reagowała poprzez turlanie się po ziemi. W końcu postanowiła podskoczyć nieco w górę, uderzając cię końcem trzonka w twarz. Możesz chodzić ze złamanym nosem do końca treningu albo poprosić Emmeta o pomoc. Twoja wola.
Rzucanie kaflem:
Szybkie podawanie piłki między sobą na zasadzie [u]łapiesz piłkę od osoby, która napisała post przed tobą. Pierwsza osoba łapie kafel od Emmeta, następna od tego, do kogo rzucał Emmet i tak dalej. Oczywiście rzut dwiema kostkami(druga wewnątrz opisu) opisującymi formę rzucania kaflem: Parzysta - Dwa klasyczne rzuty(oba złapane) oraz jeden wymagające odrobiny sprytu: 1,3 - ostatnia piłka poleciała wysoko w górę pod kątem niemożliwym do złapania. Niestety, nie udaje ci się złapać ostatniego rzutu. 4,6 - rzucenie piłki pod twoją miotłę okazało się być dużo łatwiejsze w wykonaniu, niż mogłoby się wydawać; brawurowy zwis na miotle z pewnością zostanie pochwalony przez kapitana. 2 - nie wiesz, jak to możliwe, ale kafel z pewnością leciał w innym kierunku. Prawda jest jednak taka, że trafił w ogon twojej miotły, zrzucając cię z niej i nabijając kilka bolesnych siniaków, które Emmet może wyleczyć. Na szczęście to nie był prawdziwy mecz. 5 - masz totalnego farta! Ostatni rzut był na tyle prosty, iż wystarczyło nakierować miotłę nieco w dół, aby złapać kafel. Czyżby Emmet postanowił ci odpuścić, a może szykował coś na później? Nieparzysta - Trzy podania(dwa złapane, jedno pudło) i jeden rzut specjalny: 1,2 - szło ci całkiem nieźle, aż nie ujrzałeś piłki przelatującej dokładnie nad tobą. Wystarczyło jedynie poderwać miotłę jedną ręką, drugą złapać kafel i po problemie. Oczywiście nie obyło się bez drobnych problemów, ale zaliczyłeś zadanie. 3 - prawdziwa klapa. Nie dość, że niefortunnie obróciłeś miotłę, to jeszcze oberwałeś kaflem w głowę, przez co masz dość niekontrolowane zawroty głowy. Może i to Emmet będzie potrafił wyleczyć?4,5 - Z zapałem godnym zwycięzcy próbujesz odczytać z ruchu oczu rzucającego tor lotu, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Kafel dosłownie wymsknął ci się z rąk! 6 - Prawdziwy talent! Emmet jest pod wrażeniem twojej zwinności oraz bezpieczeństwa, z jakim wykonałeś ten skomplikowany ruch, by piłka lecąca pod niebywale wysokim kątem przeleciała za twoje plecy. Prawie straciłeś szansę na jej złapanie, ale udało ci się. Brawo!
Kod:
Będę wdzięczny za zamieszczenie kodu na końcu postu. Jeśli ktoś podchodzi do obu zadań, niech umieści je w dwóch oddzielnych kodach:
Kod:
<retroinfo>Latanie na miotle/Rzucanie kaflem*</retroinfo> *niepotrzebne skreślić <retroinfo>Punkty w kuferku:</retroinfo> wpisz liczbę <retroinfo>Wylosowane kostki:</retroinfo>wpisz kostki <retroinfo>Link:</retroinfo>[url=wkejlinkdokostek]*klik*[/url]
Ostatnio zmieniony przez Emmet Andy Thorn dnia Wto Mar 10 2015, 17:48, w całości zmieniany 1 raz
Nie pojechała na ferie, więc kiedy dowiedziała się, że na odległej Syberii odbył się trening, strasznie żałowała, że ją to ominęło. Już od dawna myślała nad tym, że fajnie by było dostać się do drużyny i kiedy ogłoszono kolejny trening, wiedziała, że nie może go opuścić. Ubrała się ciepło, żeby nie zmarznąć w powietrzu i pobiegła na boisko. Dotarła tam sporo przed wszystkimi, chociaż Emmet, kapitan drużyny, był już na miejscu. Machnęła mu ręką na przywitanie i z chęcią zabrała się za pomoc. Znała chłopaka głównie z widzenia, zresztą był prefektem, to trudno byłoby nie. Wydawał się być naprawdę sympatyczny i cieszyła się, że przyszła wystarczająco szybko, żeby mu pomóc. Nie było jej na Syberii więc zaczęła od prostej rozgrzewki. Niestety, nie miała wprawy, dawno nie latała i generalnie nie wyszło jej za dobrze. Chociaż naprawdę bardzo się starała, trudno było ukryć, że jest ofermą. Uśmiechnęła się przepraszająco do Emmeta i miała nadzieję, że to wystarczy. Dalsza część szła całkiem nieźle. Złapała dwa podania, ale w pewnym momencie... Sama właściwie nie wiedziała, co się stało. Była jakoś dziwnie rozkojarzona może, w każdym razie mogłaby przysiąc, że kafel leciał w zupełnie inną stronę! A następne, co pamiętała, to leżenie na trawie. Też nieźle.
Emmet, pomocy?
Latanie na miotle/Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 0 Wylosowane kostki:1, 4, 2 Link:*klik*
Ostatnio zmieniony przez Mia Hatman dnia Wto Mar 10 2015, 17:22, w całości zmieniany 1 raz
Kazumi, jak najbardziej była zainteresowana treningiem. Latanie na miotle było jej ulubionym zajęciem zaraz po ONMS, dlatego zjawiła się na boisku pełna nie ukrywanej radości. Słuchała Emmet'a z ogromnym zainteresowaniem. Jej oczy błyszczały pełne zadowolenia. Daj dziecku lizaka... taka była Gallagher. Właśnie dostała "lizaka", była niemal, że w euforii. Bardzo chciała dostać się do drużyny, ale przecież każdy co tu przyszedł na pewno chciał. Wsiadła na miotłę. Nie była najgorsza w te klocki patrząc po innych puchonach - radzili sobie kiepsko. Oczywiście były i orły... z którymi w żaden sposób nie mogła się równać. Nie miała problemów z utrzymaniem się na miotle. Może zbyt się pospieszyła, ponieważ prawie spadła z miotły, kiedy miała zamiar zrobić szybko kółeczko w okół boiska. Przestraszyła się nie na żarty. Spojrzała w stronę Thorn'a i pochwyciła jego czujne spojrzenie. Najwidoczniej postanowił ją obserwować przez resztę treningu.
Latanie na miotle Punkty w kuferku: 2 Wylosowane kostki: 5 Link:*klik*
Od początku trening jej się bardzo podobał, no oprócz tego małego incydentu na początku. Nieźle się wystraszyła. Ale teraz miało jej pójść o wiele lepiej, tylko jeszcze o tym nie wiedziała. Dobrze usadowiona w miotle odeprała poddanie od Hatman. Dwa złapała, tylko jedno spudłowała, jednakże to nie był powód do smutku wręcz przeciwnie. Dobry nastrój trzymał się cały czas Mimi. Na koniec okazało się, że ma prawdziwy talent! Wydawałoby się, że nie ma szansy na złapanie, ale udało jej się! Właśnie jej! Tej małej puchonce. Najwidoczniej zrobiła niemałe wrażenie na kapitanie drużyny.
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 2 Wylosowane kostki: 5 i 6 Link:*klik*
Jeśli spojrzeć na życiorys Ariany, to ta dziewczyna znaczną część życia spędziła zasiadając na miotle. Co w tym niby dziwnego? Ojciec - gracz, starszy brat - gracz... można wręcz powiedzieć, że znaczna część rodziny Shalla kultywowała tę quidditchową tradycję, a już na pewno każde z najmłodszego pokolenia wiedziało, w jaki sposób należy zachowywać się na miotle i obchodzić z kaflami, tłuczkami i złotymi zniczami. Wiadomo, każde z czworga rodzeństwa radziło sobie inaczej - jedni mieli większe predyspozycje do jednego, drudzy do drugiego. To akurat raczej logiczne! W wypadku Ari szczególnie padło na te dwie ostatnie. Kariera dziewczyny nie należała do przesadnie owocnych, ale przecież miała przed sobą jeszcze kilka lat przed zakończeniem szkoły i wtedy już na pewno zaczniemy się zastanawiać co dalej. Na treningu nie mogło jej zabraknąć, zwłaszcza, że ten na Syberii opuściła! Energicznie przywitała się ze wszystkimi, zanim przywołała do siebie swoją miotłę. Oczywiście należało zacząć od rozgrzewki i chociaż nie powinno to stanowić trudności, przy końcówce coś się posypało. Oj, nieładnie. W połowie dość ostrego zakrętu straciła równowagę na miotle i... cóż, powiedzmy, że sama napędziła sobie niezłego stracha, gdy perspektywa upadku stała się troszkę bardziej możliwą niż przed momentem. Chyba nic dziwnego, że serce zabiło mocniej, a studentka odruchowo nieco obniżyła lot, mocniej zaciskając dłonie na trzonku miotły. Czujne spojrzenie kapitana też nie pomagało. Przecież to nie tak, że z tej miotły spadła, prawda? Jakoś sobie poradziła, poleciała dalej i spokojnie dołączyła do dalszej części ćwiczeń. Z trudem powstrzymała cisnące się na usta, albańskie przekleństwo. Zawsze uważała, że na ścigającą nie bardzo się nadaje. Owszem, dwie pierwsze piłki złapała bez większego problemu, ale z trzecią był już większy problem. A Ariana, jak to na perfekcjonistkę przystało, nie była z takiego obrotu spraw zbyt zadowolona. Chcąc nie chcąc musiała na tym poprzestać i po prostu grzecznie czekać na to, co Emmet zarządzi dalej. Cóż, może jej szanse na dostanie się do oficjalnego składu drużyny nie były jeszcze stracone? Pożyjemy, zobaczymy.
Latanie na miotle/Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 16 Wylosowane kostki:5 / 6,1 Link:*klik*
No i przyszłam na trening. Cała obolała i z widoczną niechęcią, ale przyszłam. Nie ważne jak wyglądało kilka ostatnich dni, po prostu straciłam ochotę na wszystko, a to było winą... Po ostatnim treningu na Syberii nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić z tym treningiem. Tak się zastanawiałam, czy powinnam brać się za coś, czego całkowicie nie potrafię. Miotły mnie nie lubią i dlatego nigdy się mnie nie słuchały, a może po prostu nie potrafiłam tego dobrze zrobić. Nie ważne, po pewnym czasie zamyślenia, wyrzuciłam te nieprzyjemne myśli z głowy i uśmiechnęłam się szeroko, chcąc poprawić nastrój sobie i może uda mi się też komuś innemu? Emmet powitał wszystkich i poprosił o zaprezentowanie lotu, ulga, która mnie ogarnęła była NIESAMOWITA. Nie wiem czemu, ale miałam przeczucie, że to mogło się dla mnie bardzo źle skończyć. No ale poczekałam, aż wszyscy skończą i zaczęło się rzucanie kaflem. Ariana rzuciła w moją stronę kafla, którego złapałam bez problemu. Czy mi się zdaje, czy ten ostatni rzut był tak łatwy, że nie było możliwości, żebym nie złapała. Poczułam się troszkę, może nie troszkę, BARDZO poirytowana. Nie dość, że na Syberii to nawet tutaj nikt nie brał mnie na poważnie i dawano mi fory! To jest takie frustrujące! Chociaż z drugiej strony bałam się, że to może być tylko podpucha... Tak źle i tak niedobrze.
Rzucanie kaflem: Punkty w kuferku: 2pkt Wylosowane kostki: 2, 5 Link:*klik*
(Mój błąd z kostkami xD)
Ostatnio zmieniony przez Nicole Luna Nox dnia Pią Mar 13 2015, 15:44, w całości zmieniany 1 raz
Trening Puchonów był dla Eve doskonałą okazją, by po długich latach dopingowania i emocji wylanych na szkolnych trybunach, odwrócić nieco rolę i.. spróbować własnych sił w dyscyplinie, z którą wiązała niezaprzeczalnie swoją dalszą przyszłość, a bynajmniej – tak jej się wówczas wydawało. Quidditch był dla niej nie tylko formą rozrywki, ale przede wszystkim stanowił również ważną część w jej życiu, która jak wiele innych rzeczy pozwalała młodej Rochester na oderwanie się od przytłaczającej rzeczywistości. Bo czy nie było dla niej nic piękniejszego, od wyczuwalnego we włosach wiatru i tego nieporównywalnego zastrzyku adrenaliny, jakiego z pewnością dostarczała jej miotła? Puchonka pojawiła się na boisku punktualnie o zapowiedzianej godzinie i gdy na murawie zebrała się wystarczająca ilość osób do rozpoczęcia treningu, skupiła wzrok na kapitanie drużyny, z którego nie zamierzała spuszczać oczu, byleby tylko żadnego szczegółu mniej lub bardziej istotnego nie przeoczyć. Na dostaniu się do drużyny zależało jej na tyle mocno, by z pełną świadomością móc rzecz, iż nie zamierza grzać ławki dla osób rezerwowych. Ale czy ktoś powiedział, że jakiekolwiek miejsce w tej drużynie jej się należało? Pierwsze zadanie, choć na pierwszy rzut oka banalnie proste, okazało się być jednak nie tak łatwe, jak mogłoby się wydawać. O ile z początku szło jej całkiem nieźle, o tyle przy zbytnim przyspieszeniu sprawiło jej niemały problem i gdyby nie odrobina szczęścia, z pewnością nie skończyłoby się jedynie na strachu, jakie przeszył jej ciało w momencie, w którym o mały włos nie spadłaby z miotły. Z pozoru niewinne okrążenie boiska okazało się być tamtego dnia niemożliwie trudną przeszkodą i gdyby nie w miarę szybki refleks, Eve z pewnością nie zakończyłaby go w bezpieczny sposób.
Latanie na miotle Punkty w kuferku: 9 Wylosowane kostki: 5 Link:*klik*
Znacznie lepiej od pierwszego zadania poszło jej natomiast drugie - wykazanie się na właściwej części boiska. Otrząsając się po niefortunnym locie krążyła w powietrzu, czekając jednocześnie na swoją kolej, aż w końcu nadarzy się okazja do przejęcia piłki. Okazja nadarzyła się stosunkowo szybko, kiedy Nicole zdecydowała się rzucić w jej kierunku kafla, który niebezpiecznie powędrował tuż pod miotłę Rochester. Skupiając uwagę tylko i wyłącznie na czerwonym punkcie, nachyliła się i.. wykonując brawurowy zwis złapała piłkę, powracając do wyjściowej pozycji najlepiej jak tylko potrafiła. Z przyspieszonym oddechem podleciała kilka metrów dalej i rozglądając się za kimś, do kogo mogłaby podać zdobycz, łobuzersko uśmiechnęła się do własnych myśli, mimo wszystko ciesząc się w duchu takim, a nie innym obrotem spraw.
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 9 Wylosowane kostki: 6 i 1 z przerzutem drugiej kostki (2,2,6) Link:*klik*
I tym razem postanowiłem wziąć udział w treningu Quidditcha. A nuż mi się uda i dostanę się do drużyny? Dobre sobie. Chociaż perspektywa biegania/latania po boisku za piłką była całkiem niezła, bardziej zależało mi na poprawie tężyzny fizycznej, która po przyjeździe do Hogwartu... Cóż, średnio się miała. Całe szczęście tym razem zostałem zwolniony z biegania w okół boiska - przydało się truchtanie na Syberii! Moim zadaniem jednak było złapanie kafla. Średnio orientowałem się w zasadach tej magicznej gry, jednak po dość dokładnym tłumaczeniu Emmeta czułem się na siłach, by wykonać jego polecenie. Krążąc w powietrzu dostrzegłem, że w moją stronę leci piłka (?) rzucona przez niemal nieznajomą ciemnowłosą, która wcześniej kilka razy przemknęła mi przed oczami na korytarzu. Na szczęście udało mi się złapać dwa podania. Jednak za trzecim razem coś poszło nie tak, bo kafel powędrował wysoko ku górze, tak, że nie dałem rady go złapać. Chociaż dwa razy się udało... Może następnym razem będzie lepiej? Wykonałem podanie do kolejnego zawodnika w kolejce.
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 0 Wylosowane kostki: 6,3 Link: *klik*
Rzucanie kaflem* Punkty w kuferku:4 Wylosowane kostki:1,6 Link:*klik*
Dany czuła się coraz lepiej, chociaż ostatni list od Antka wcale jej nastroju nie polepszył. Czy on nie wiedział, jak bardzo mieszał w jej życiu. Posiedzenie u Sereny, mimo, że gościem, który chciał jej ukraść alkohol było jednak bardzo pomocne i Dany uznała, że nie ma zamiaru więcej przejmować się mężczyznami. Dlatego postanowiła iść na drugą część treningu. Chciała z powrotem swoje miejsce w drużynie i miała zamiar wypaść dzisiaj jak najlepiej tylko się dało. Jej kolej przyszła szybko. Piłkę podawał jej jakiś chłopak, którego nie kojarzyła za mocno, musiał być z wymiany. Jakoś nie bardzo zwracała na nic uwagę. Pierwsze dwa rzuty złapała bez problemu. Trzeci jednak okazał się już trudniejszy. Piłka leciała pod niebywale wysokim kątem i Dany myślała już, że jej nie złapie. Postanowiła się jednak nie poddawać i wykonała manewr, który pozwolił jej na złapanie kafla. Uśmiechnęła się leciutko wtedy i założyła kilka kosmyków włosów za ucho. Tak, zdecydowanie była z siebie dumna.
Trochę się spóźniła (znowu) ale nie jakoś strasznie. Nic jej nie ominęło. Na szczęście, w końcu należała do poprzedniego składu i powinna dawać przykład nie? Postara się, żeby nowy kapitan był z niej dumny. I żeby się za bardzo nie darł. Wzniosła się w powietrze na pożyczonej miotle i ogarnęła wzrokiem boisko. Rzucamy, tak? Zleciała niżej i ustawiła się. Szybko nadeszła jej kolejka. Rzucała do niej jakaś ciemnowłosa dziewczyna, Sarah nie mogła sobie przypomnieć jak ma na imię. Dwa razy złapała bez problemu, raz musiała lekko zlecieć w dół. Łatwizna! Co teraz?
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 11 Wylosowane kostki: 4, 5 Link:*klik*
Trzeba przyznać, że Billie po ostatnim, udanym dość treningu, nabrała motywacji i wiary w siebie, dochodząc do wniosku, że ten Quidditch może wcale nie jest taki zły. Tak często, jak tylko mogła, wyruszała gdzieś na błonia, by poćwiczyć latanie i miała nadzieję, że dostanie się do drużyny, a jej wysiłki nie pójdą na marne. Tego dnia natomiast, była poddenerwowana i szła na boisko niepewnie, jakby przeczuwała nadchodzącą katastrofę, która... Oczywiście miała miejsce. Łapanie kafla, to coś pozornie prostego, prawda? No właśnie, ale Billie, to Billie i trzeba wziąć na nią poprawkę. Puchonka widząc coś lecącego w jej stronę, z rozmachem obróciła miotłę, nie biorąc pod uwagę faktu, że może przez to spaść. Oczywiście, jej błąd sprawił, iż, zachwiała się niepewnie, wymamrotała coś tam pod nosem i biorąc się w garść, spróbowała utrzymać równowagę. Niestety zanim zdołała ją złapać, poczuła silne uderzenie w okolicach skroni, świat jej zawirował i już po chwili z hukiem runęła na ziemię, robiąc z siebie ostatnią ofermę. Super.
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 1 Wylosowane kostki:1, 3 Link:*klik*
Aleks kochała grać w Quidditcha, od kiedy tylko przekroczyła mury Hogwartu. Biorąc pod uwagę, że przed swoimi jedenastymi urodzinami, nie miła pojęci o magii, sport, w którym lata się na miotłach wydawał jej… niesamowity. Jednak ostatnimi czasy postanowiła sobie trochę odpuścić. Nie przyszła na ostatni trening, na Syberii dlatego, że nie dawała już rady. Ten wypadek… Ale już nie ważne. Teraz, gdy już wszystko się uspokoiło, postanowiła powrócić do gry. Była trochę niezadowolona, z tego, że zawiesili poprzedni skład drużyny, ale cóż co zrobić. Jak zwykle przyszła z szerokim uśmiechem na ustach. Wysłuchała dokładnie tego co ma do powiedzenia Emmet i poszła do sterty mioteł, wybrać jakąś znośną. Mając za sobą doświadczenia z ostatniego treningu, wolała dobrze przyjrzeć się wybranej miotle. Do tej pory miała w pamięci upadek, kiedy to miotła się pod nią po prostu złamała. Dobrze, że nie była wysoko. Przez chwilę się zawahała czy powinna latać to jedno okrążenie, bo skoro była już w drużynie, to chyba jasne, że jest dobra. W końcu jednak zdecydowała, że jeśli Emmet chcę, żeby latała to to zrobi. Dosiadła miotły i bez problemu wzbiła się w powietrze. Brawurowo okrążyła boisko i z gracją wylądowała tuż za kapitanem. Kiedy już zrobiła pierwsze zadanie przyszedł czas na drugie… Rzucanie kaflem. Obserwowała przez chwilę jak rzucają inni, po czym wzbiła się w powietrze i dołączyła do zabawy. Już miała przyjść jej kolej, kiedy osoba, którą miała rzucać, dostała kaflem w głowę i runęła na ziemię. Chciała do niej zlecieć, jednak zawahała się. Z jeden strony nie potrafiła odmówić komuś pomocy, z drugiej powinna poćwicz, zwłaszcza po tak długiej przerwie. Zamiast tej dziewczyny, pojawił się ktoś inny. Z rzuceniem nie miała najmniejszego problemu. Bez problemu złapała dwa razy, a za ostaniem musiała wykonać zwis na miotle, który nawiasem mówiąc wyszedł jej brawurowo. Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem i zleciała na ziemię, tuż obok dziewczyny. ( Billie ) - Hej, wszystko w porządku? – zapytała, kucają przy niej.
Latanie na miotle retroinfo> Punkty w kuferku: 9 pkt. Wylosowane Kostki: 4 Link:*klik*
Rzucanie kaflem Punkty w kuferku: 9 pkt. Wylosowane kostki: 2, 4 Link:*klik*
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Emmet z podziwem obserwował tych wszystkich, którym chociaż trochę zależało na poprawnej grze w Quidditcha. Bardzo doceniał pomoc Mii, choć była rok niżej. Jej zaangażowania nie mógł pominąć od tak. Przyszła wcześniej, pomogła mu znieść sprzęt i nawet w pewnym sensie podniosła go na duchu. Oczywiście nie musiała tego wiedzieć - Czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal. A lubił ją. Miała w sobie to dziwne coś, co przyciągało go do niej; w czysto koleżeńskiej relacji. No, ale pomijając już to, był odrobinę zdziwiony, kiedy młodsza Puchonka tak po prostu pozwoliła sobie na wypadek. W pierwszej chwili chciał ją po prostu połajać, wygłosić kazanie, jednakże nie potrafił wyżywać się na kimś z tak błahego powodu. On sam odniósł wiele porażek, a o jeszcze większej ich ilości nie chciał rozmawiać. Tak po prostu - postanowił jej pomóc. Na miotle szybko podleciał do Hatman, z różdżką trzymaną w pogotowiu i zaczął przyglądać się jej, gdy wylądował. Klęczał obok dziewczyny, zastanawiając się nad użyciem jakiegoś zaklęcia, lecz ostatecznie okazało się ono zbyteczne. Ostatecznie schował różdżkę, wstał i wyciągnął do Mii rękę, chcąc pomóc jej wstać. - Nic ci nie będzie. Każdemu się zdarza. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym lekko, jakby naprawdę nic się nie stało. - Sam wyłożyłem się parę razy na miotle. No i nie poszło ci tak źle. A teraz do roboty! Dosiadł miotły i uniósł się w górę, aby dalej przeprowadzać trening. Naprawdę był pod wrażeniem zgromadzonej grupki, jednakże minęło raptem kilkanaście minut i znów musiał ratować sytuację. Nie, żeby narzekał, ale w tym przypadku chodziło o kogoś, kogo bardzo lubił i odrobinę wariował, nie wiedział, jak się zachować, gdy byli sami. Mianowicie, chodziło o Billie. Podleciawszy do niej szybko, nieco za wolno, skoro już ktoś tam był, uklęknął po drugiej stronie i wziął ją za rękę. - Dzięki, Aleks. Wracaj do reszty, ja się tym zajmę. - Może nieco zbyt ostro potraktował dziewczynę, jednak wolał mieć odrobinę przydatności, gdy pomagał Billie wstać. Nim to nastąpiło, wyciągnął szybko różdżkę i wycelował nią w tak lubianą Puchonkę, po czym wykonał ten dziwny ruch, mamrocząc zaklęcie: - Asinta Mulaf. - Liczył, że to uśmierzy ból i pozwoli jej dalej trenować. Nie chciał tracić dziewczyny z oka choćby na moment, dlatego - zanim wrócili do reszty - wymamrotał coś jeszcze: - Możemy porozmawiać po treningu? I gdy oboje dotarli do kufra stanowiącego tymczasowe centrum dowodzenia, rozpoczął kolejne orędzie: - Spisaliście się całkiem nieźle. Jeszcze raz wielki dzięki Aleks, że zareagowałaś tak szybko. - Uśmiechnął się do dziewczyny - W każdym razie, teraz każdy z was ma do wykonania trzy z sześciu różnych zadań typowych dla każdej z pozycji. Pewnie liczyliście na coś bardziej fenomenalnego, ale, jak wiecie, nie mamy zbyt wiele czasu, by dokopać Gryfonom na tym samym boiski, więc musimy się streszczać i pokazać im, kto tu rządzi! Przeszedł kilka kroków wokół kufra, po czym kopnął weń nogą, uwalniając dwa tłuczki oraz złoty znicz, który przeleciał między wszystkimi obecnymi, zwracając na siebie uwagę, i pomknął gdzieś w przestworza boiska. - Zanim ruszymy dalej, chciałem tylko zasugerować, na czym powinniście się skupić. - W tym miejscu zamknął kufer, usiadł na nim i każdemu zaczął się uważnie przyglądać, by wygłosić do konkretnej osoby właściwe słowa: - Mia, fajnie spisałabyś się jako szukająca. Gallagher, ciebie widziałbym przy pętlach albo z pałką w ręku, twoja wola. Shalla, jesteś dość drobna, więc byłabyś dobrym ścigającym, ale też jako obrońca nie byłabyś najgorsza. Nicole, ścigający albo pałkarz, wybierz sobie. Eve, pałkarz lub obrońca, masz parę. Tatcher, to samo, przyda się męski akcent na którejś pozycji. Daenerys, z tego, co pamiętam, byłaś kiedyś szukającą, ale ścigającą też możesz być. Sarah, zostajesz na pozycji ścigającego, jesteś sprawdzonym zawodnikiem i... Billie, chciałbym cię mieć pod ręką, chociażby w kwestii zaufania, więc dla ciebie również propozycja ścigającej. - Zamilkł, zamykając na chwilę oczy i skupiając się na odgłosach wokół, po czym żywym wzrokiem przemknął po wszystkich chętnych, uśmiechając się nieco zbyt ironicznie. - Nie interesują mnie spruty między wami. Dogadajcie się. Poza Nerris, ona jest ścigającą, czy się wam to podoba, czy nie. A teraz do roboty! Wszyscy! Nie zamierzam siedzieć tutaj do jutra! - Chwycił pierwszą lepszą miotłę i pomknął w niebo z kaflem w dłoni, żeby przygotować się do następnej części treningu. Naprawdę nie mieli dużo czasu. Zwłaszcza, jeśli mieli tyle zrobić. Czekało go w cholerę roboty, jednak nie zamierzał się poddawać. Skompletuje drużynę i da z siebie wszystko, by mecz z Gryffindorem nie był przegranym.
Wybaczcie, że tak późno i w ogóle. Pewnie spodziewaliście się czegoś z polotem, ale nie chciałem już zbytnio przedłużać, więc ogarnijmy to, co mamy i skopmy Gryffindorowi tyłki xd
Informacje:
Na początek sugerowane pozycje: Mia - szukający Kazumi - obrońca/pałkarz Ariana - obrońca/ścigający Nicole - ścigający/pałkarz Eve - pałkarz/obrońca Eugenius - pałkarz/szukający Daenerys - szukający/ścigający Sarah - ścigający(zgodnie z obietnicą daną X czas temu, pozycję masz zaklepaną) Billie - ścigający Aleksandra - ścigający Wstępny termin na mecz z Gryffindorem to 10-12 kwietnia, tak więc proszę wszystkich o potwierdzenie terminu lub zaproponowanie innego. Jeśli będzie przynajmniej podstawowa ilość graczy i Gryffindor również potwierdzi ten termin - mecz tak czy siak się odbędzie. Chyba tyle.
Zadania vol. 2:
Możecie wybrać do trzech zadań, które chcecie wykonać podczas tego treningu. Więcej - teoretycznie - nie przewiduję 1 - Łapanie kafla - rzut jedną kostką 1,2 - Może nie idzie ci tak dobrze, jak innym, ale nie jest źle. Pierwszą piłkę prawie wypuściłeś z rąk, lecz w porę odrzuciłeś do Emmeta, który, po paru sekundach rzucania ci złowrogiego spojrzenia, rzucił tak, byś nie mógł jej złapać. Jedna strata, a przy następnej nie mogłeś zawalić. Lot po ostatnie podanie był niczym słynne "na śmierć i życie". Rzecz jasna, nie był to wystarczająco szybki lot i kafel dosłownie wypadł ci z rąk, przy okazji trącając w trzonek twojej miotły, zmieniając jej kurs na trybuny, z którymi zderzyłeś się w dość bolesny sposób. To chyba będzie wymagało pomocy Emmeta. 3,4 - Czyżbyś był w naprawdę dobrej formie? Pierwsze podanie od Emmeta zostało odebrane niemal klasycznie. Drugie wymagało odrobiny refleksu i widowiskowego przewrotu, ale to przy trzecim musiałeś się postarać. Kafel został wyrzucony wysoko w górę, w stronę pętli po drugiej stronie boiska i chcąc, nie chcąc, zostałeś zmuszony do wyścigu z czasem. Z każdą sekundą uciekała twoja szansa na zdobycie ostatniego podania i... odniosłeś sukces! W widowiskowym stylu przechwyciłeś piłkę, wykonując dość niebezpieczny manewr na miotle. Brawo! 5,6 - To były najgorsze podania, jakie kiedykolwiek istniały. Emmet wykorzystywał każdy moment, kiedy nie byłeś wystarczająco skupiony na łapaniu kafla i rzucał nim w twoją stronę, będąc pewnym, że nie złapiesz piłki. Dwa raz omal nie spadłeś z miotły, a za trzecim razem prawie straciłeś nad nią kontrolę, stwarzając naprawdę niebezpieczną sytuację. 2 - Unikanie tłuczków - rzut jedną kostką 1,6 - Jesteś okropny! Pierwszy tłuczek zmusił cię do wylądowania na murawie boiska, a przez drugi - gdy ledwie odbiłeś się od ziemi - wpadłeś w dość niebezpieczny korkociąg, przez który przyłożyłeś w podłoże dość mocno. Całe szczęście niczego sobie złamałeś i jesteś jedynie trochę poobijany. 2,4 - Nie poszło ci zbyt dobrze, ale też nie byłeś ostatnią ofermą. Co prawda jeden tłuczek trafił ogon twojej miotły i prawie zwalił cię na ziemię, ale na drugie starcie się przygotowałeś. Dość sprawnie uniknąłeś starcia z szaloną piłką, zatrzymując miotłę, by po chwili kontynuować lot. 3,5 - Latanie przez całe boisko masz chyba we krwi. Nie wiesz, jak ale udało ci się uniknąć wszystkich tłuczków. Oba postanowiły zaatakować cię w tej samej chwili, jednakże śmiały przewrót na miotle uratował twoją sytuację. Za drugim razem było odrobinę trudniej, bowiem chciały uderzyć jeden po drugim, lecz i to im nie wyszło. Masz idealne wyczucie chwili! 3 - Rzut do bramki - rzut jedną kostką 1, 4 - Poszło ci fatalnie. Najpierw podleciałeś za blisko, o włos nie zderzając się z miotłą Emmeta, a chwilę później wykonałeś najgorszy rzut, na jaki cię było stać. Emmet ani trochę nie jest z tego zadowolony. Ścigający powinien mieć naprawdę duży refleks, żeby trafić do którejkolwiek z pętli. 2,3,5 - Nie było najgorzej. Za pierwszym razem rzucałeś ze zbyt dużej odległości i było do przewidzenia, że kafel trafi w ręce Emmeta. Dopiero za drugim razem, przy odrobinie wysiłku, udało ci się zmylić kapitana i rzucić do pętli, której nie był w stanie obronić. 6 - Prawdę mówiąc, niezależnie od tego, co działo się wcześniej, bez względu na ilość złapanych podań czy unikniętych tłuczków - poszło ci rewelacyjnie. Idealne wyczucie, zgranie z miotłą oraz fenomenalny rzut z pewnością zaskoczyły Emmeta. Kapitan na pewno nie spodziewał się takiego zagrania dlatego też, gdy wylądowałeś na ziemi, uścisnął ci dłoń, chwaląc sposób, w jaki rzuciłeś kafla do pętli. No, przynajmniej tego jednego ci pogratulował. 4 - Odbijanie tłuczków - rzut dwiema kostkami 1,3,6 - To jednak nie takie łatwe, jakby się wydawało. Tłuczki, zamiast pomagać, utrudniają ci samo latanie po boisku. Parokrotne spotkanie z zaczarowaną piłką skończyło się młynkiem wokół własnej osi, raz nawet spadłeś z niezbyt dużej wysokości, ale o to trafiła się druga szansa na odbicie się od ziemi: parzysta - kolejny przelatujący tłuczek idealnie nadstawił się do trzymanej przez ciebie pałki! Wystarczyło jedno uderzenie i trach! Piłka przeleciała przez lewą obręcz, zawrócił i pomknęła gdzieś w przestworza. nieparzysta - tłuczek postanowił pokrzyżować wszystkie twoje plany! Owszem, zderzył się z trzymaną przez ciebie pałką, lecz zrobił to z takim impetem, iż ów przedmiot wypadł ci z dłoni, a towarzysząca temu siła zwaliła cię z miotły. 2,4,5 - Nie jest łatwo, ale idzie ci całkiem nieźle. Pierwszy nadchodzący tłuczek odbiłeś bez problemu w zamierzony przez ciebie cel. Natomiast przy drugim napotkałeś drobne komplikacje: parzysta - Piłka dosłownie zmiażdżyła twoją pałkę, przez co ją upuściłeś prosto na zamknięty kufer, w którym zrobiło się dość spore wgniecenie. nieparzysta - Miałeś to szczęście, że w porę trzymałeś pałkę mocno w obu dłoniach. Inaczej naprawdę byś ucierpiał, a tak udało ci się powstrzymać tłuczek od zmiażdżeniem twojego ramienia i odbiłeś go na jedną z trybun, przy okazji dewastując kilka ławek.
5 - Bronienie pętli - rzut jedną kostką 1,3 - Najlepsze bronienie pętel zostało wykonane przez ciebie w iście widowiskowym stylu! Nie wiadomo, czy to sportowy instynkt, wyczucie, czy zwykły łut szczęścia, ale każdy rzut bronisz doskonale. Nie boisz się wykonywać niebezpiecznych akrobacji, jak wyskakiwanie z miotły, czy zwisanie z niej. Trzymaj tak dalej! 2 - Masz prawdziwego pecha. Za każdym razem, kiedy przychodzi ci do obrony jednej z pętli, kafel leci w dokładnie przeciwną stronę. Najwyraźniej zdradzasz swoje zamiary w zbyt oczywisty sposób i niewątpliwie jest to kwestia, nad którą będziesz musiał jeszcze popracować. 4,6 - Jest całkiem nieźle. Pierwszy rzut wprawdzie spaliłeś, ale następne dwa poszły ci znakomicie! W porę łapałeś kafla, zanim dotarł do jednej z pętli, a nawet udało ci się wybić piłkę z przeciwnej strony bramki, wprawiając niektórych w osłupienie. Wyjątkowo zmyślne zagranie. Brawo. 5 - Nie poszło ci najgorzej. Prawdę mówiąc, całkiem nieźle, jeśli wziąć pod uwagę oczekiwania względem tego zadania. Bronienie pętli, bycie obrońcą drużyny to dość dużo stresu, od którego zależy, czy cała drużyna uzyska choć częściową przewagę nad przeciwnikami. Masz jakieś predyspozycje, bowiem obroniłeś dwa rzuty, a przy trzecim po prostu nie chciałeś ryzykować niebezpiecznym upadkiem z miotły i złamaniem nogi albo ręki. 6 - Szukanie złotego znicza - rzut dwiema kostkami 2-4 - Twoje poszukiwania znicza skończyły się awaryjnym lądowaniem na trybunach. Miotła ewidentnie nie chciała z tobą współpracować i zmusiła cię do takiego zwieńczenia zadania. Emmet nie będzie cię o to obwiniać. Chyba. 5-7 - Poszukiwanie znicza zajęło ci dość dużo czasu. Wystarczająco, by każdy mógł zacząć obserwować twoje poczynania. Świadomość posiadania tak wielu widzów bywa nieco stresująca, lecz całe szczęście nie dzieje się nic na tyle strasznego, by nie dokończyć zadania. Prawie godzinę później zdobywasz znicz w swoje ręce. 8-10 - Masz dziś naprawdę dużo szczęścia. Od przystąpienia do szukania znicza, do jego znalezienia wystarczyło ci raptem kilka minut wypatrywania złotego błysku gdzieś na niebie. Nie licząc słońca oczywiście. W każdym razie, zrobiłeś to naprawdę szybko, a refleks na tej pozycji jest jak najbardziej wskazany. 11-12 - Przez dość długi czas latałeś wokół boiska, próbując uchwycić złoty blask gdzieś w powietrzu. Oczywiście udało ci się go dostrzec gdzieś koło podstaw pętli po drugiej stronie, ale nim dotarłeś na miejsce, piłeczka krążyła już wokół kufra, gdzie czekał na ciebie Emmet.
Niektóre zadania mogą być wykonywane w trakcie innego - nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonywać podania i unikać tłuczków w tym samym czasie. Jeśli macie ochotę, możecie uzależniać akcje tak fabularnie, jak tylko się da. Im mniej Emmeta w danym zadaniu, tym lepiej. Grunt, żeby wszystko pasowało.
Kod:
Będę wdzięczny za zamieszczenie kodu na końcu posta:
Kod:
<retroinfo>Preferowana pozycja:</retroinfo> wpisz <retroinfo>Numery wykonywanych zadań:</retroinfo> maksymalnie 3 zadania na postać <retroinfo>Wylosowane kostki:</retroinfo> do każdego zadania oddzielić średnikiem albo innym znaczkiem, żebym widział
Było jej naprawdę głupio, że pozwoliła sobie na tak głupi wypadek. Miała nadzieję, że to nie zrujnuje jej szans na dostanie się do drużyny. Emmet szybko pojawił się, by jej pomóc, ale że żadne zaklęcie nie było potrzebne, to nie skorzystała z jego wyciągniętej ręki. Uśmiechnęła się przepraszająco, bo bardzo nie chciała, żeby to jakoś źle odebrał, tym bardziej, że przecież nie znał jej za dobrze. Nie wiedział, że nie ma takiej możliwości, żeby dobrowolnie zgodziła się na cudzy dotyk i skoro była w stanie podnieść się o własnych siłach, to nie było mowy o innym rozwiązaniu. Jeśli on weźmie to do siebie i jakoś źle zinterpretuje, będzie musiała z nim porozmawiać, jakoś coś mu wytłumaczyć, a na razie liczyła na to, że uśmiech wystarczy. Kiedy kapitan stwierdził, że nieźle by się sprawdziła jako szukająca, ulżyło jej trochę. To była chyba najlepsza opcja. Jak dobrze pójdzie, obędzie się bez bezpośredniego kontaktu z innymi, kafel nie będzie przelatywał jej przez ręce i będzie mogła w spokoju zająć się tym, co będzie do niej należało. Dobrze będzie jednak jeszcze poćwiczyć samo latanie, zanim nadejdzie mecz. Na razie jednak musiała się skupić na treningu i szukaniu znicza. Wybiła się w powietrze i zaczęła powoli okrążać boisko, uważnie wypatrując złotego błysku, który mógł oznaczać tylko jedno. Ku własnemu zaskoczeniu dostrzegła go już po kilku minutach. Nie zastanawiając się ani chwili, pognała w jego stronę. Nie myślała nad lotem i może dlatego się nie wahała i ani przez chwilę nie groziło jej ryzyko przywitania się z glebą po raz kolejny. Tak czy inaczej, po krótkim i szybkim locie, trzymała w ręce szamoczącą się piłeczkę i, teraz znowu lekko niepewnie, leciała w kierunku ziemi. Była z siebie dumna. To było jak potwierdzenie, że na pozycji szukającego rzeczywiście ma szanse się sprawdzić. A taki sukces sprawiał, że jej samoocena rosła w postępie geometrycznym.
Nie wiedziałem do końca, co dzieje się w okół mnie, jednak wszyscy, którzy po mnie odbijali, poradzili sobie całkiem nieźle. No, może z wyjątkiem tej drobnej uczennicy, Billie. Nie poszczęściło jej się i upadła, jednak nawet nie zdążyłem do niej podbiec, bo pomoc została jej już udzielona. Tak to jest z nami, Puchonami! W każdym razie, posłusznie skierowałem się w stronę kufra - najwyraźniej stanowił centrum dowodzenia - i uważnie przysłuchiwałem się Emmetowi. Kurde, całkiem równy był z niego gość, jakby nie patrzeć. Kiedy zaproponował mi bycie pałkarzem, bez zastanowienia się zgodziłem. Ta agresja i w ogóle nie były w moim stylu, ale chyba lepszy rydz, niż nic? Poza tym miałem bronić naszych przed tłuczkami, więc ostatecznie trafiła mi się dobra fucha. Nie byłem jeszcze stuprocentowo w drużynie, jednak postanowiłem skupić się właśnie na tym. Zatoczyłem parę kół, w celu odbicia kafla, jednak nie było to wcale takie łatwe, jak mi się wcześniej wydawało. Najpierw kilkakrotnie spudłowałem - niemal oberwałem piłką w twarz - by później obrócić się dwa razy wokół własnej osi i nadstawić pałkę. Kolejny tłuczek został jakby idealnie wymierzony w mojego kija, bo odbiłem go prawie bezbłędnie. No, prawie, bo chwilę później leżałem na ziemi. Zdezorientowany rozejrzałem się - pałka znajdowała się po drugiej stronie boiska. Czyżby uderzenie było tak silne, że zwaliło mnie z miotły? Po chwili tylko nieco obolały, podniosłem się i otrzepałem, jak na prawdziwego mężczyznę przystało. Na całe szczęście mój pojazd był w niemal idealnym stanie - tylko kilka nowych rys i trochę pyłu. Spojrzałem ukradkiem na kapitana, mając nadzieję, że nie widział tej spektakularnej porażki. Postanowiłem się nie poddawać. Szukanie znicza? Niezły pomysł! Wskoczyłem na miotłę, uprzednio rozmasowując plecy i kark, i mocno chwyciłem za trzonek. Tym razem nie spadnę - obiecywałem sobie. Rozpocząłem moje poszukiwania małej, złotej, latającej piłki. To przecież nie mogło być takie trudne? Zdawało mi się, że zobaczyłem go gdzieś w oddali, po czym najszybciej jak potrafiłem skierowałem się w tamtą stronę. Niestety nie wyhamowałem w porę i chwilę później znów znajdowałem się na trybunach cały w siniakach. Próbowałem się jakoś wygrzebać spod ławki, ale w końcu stwierdziłem, że odpoczynek mi się należy. Chyba jednak nie nadaję się do drużyny... Ale cóź, przynajmniej się starałem.
W gruncie rzeczy wcale nie było źle. Może w duchu trochę narzekała na ten spartolony rzut numer trzy, a jeszcze wcześniej nieudana końcówka lotu, ale... no cóż, mówi się trudno i żyje się dalej, a raczej nie powinny ją zniechęcać jakieś tam przypadkowe błędy i niefortunne zrządzenia losu. Bo co? W czasie meczu też się podda, kiedy jej drużyna straci jednego gola? No dobre sobie. Nie z Arianą, która przecież spędziła na miotle większą część swojego życia. Nie wyszło jej teraz, w porządku, może miała gorszy dzień, każdy ma do tego prawo, zwłaszcza po tej dłuższej przerwie od profesjonalnej gry. Zresztą... wcale nie wypadła źle, prawda? Przynajmniej miała ku temu szczerą nadzieję. Przeciągnęła się, czekając aż reszta skończy i chociaż w pierwszej chwili chciała zerwać się w stronę Billie, gdy przy boku poszkodowanej były już dwie osoby, uznała, że nie ma to większego sensu i tylko spoglądała w ich stronę z troską, czekając na to, co będą robić dalej. To raczej oczywiste, że trening jeszcze się nie kończył. I rzeczywiście, kiedy po upływie kolejnych minut wszyscy stali już na odpowiednich miejscach, Emmet zabrał się do rozdzielania pozycji i... tutaj nieco ją zaskoczył. Albo inaczej: doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie wygląda na taką, co poradzi sobie z odbijaniem kafli, ale z drugiej strony... nosz mógł przynajmniej zapytać! A znowu podchodząc do tego od strony numer trzy, może serio bezpieczniej będzie, kiedy skończy przy pętlach, a pałki pozostawi chłopakom. Zawsze lepiej jest się rozwijać, a przecież nie obrazi się o to, że nie wzięto jej pod uwagę jako pałkarza, no. Znowu bez przesady. Do bycia ścigającą jej się nie spieszyło i potwierdziło to zresztą ćwiczenie z łapania kafli. W gruncie rzeczy zrobiła je tylko dlatego, żeby odrobinę się rozgrzać i... no, może lepiej byłoby, gdyby nie pokazała się od tej strony, bo szło jej wybitnie beznadziejnie, co tu dużo mówić. Inna sprawa, że dała przy okazji popis z serii "jak reagować, kiedy nie potrafisz dogadać się z upartą miotłą" i po mimo tego, że parę razy nieomal się z niej nie zsunęła, bez większych problemów wracała do punktu wyjścia i spotkanie z podłożem chyba raczej jej nie groziło. No chyba, że w późniejszych etapach treningu, ale z nimi, na całe szczęście, było już tylko lepiej. Przy pętlach znowu zaczęło się niezbyt ciekawie. Okej, kafel otarł się jej o palce, ale ostatecznie punt straciła, więc bynajmniej nie mogła być zadowolona. Dobre sobie. W między czasie zdołała za to uniknąć tłuczka, który ni z tego, ni z owego poszybował w jej stronę. Odetchnęła głębiej, korzystając z sekundy przerwy, i kolejny rzut skończył... w jej dłoniach. Humor Albanki momentalnie uległ poprawie i odrzuciła kafla w stronę najbliższego gracza z drużyny, krążąc wokół pętli, by trochę się rozkręcić. I rzeczywiście, kolejne gole już nie padły. Przynajmniej na jej warcie. Nawet ten jeden raz, gdy piłka wydawała się być już w obręczy, a Ariana znajdowała się dokładnie po drugiej jej stronie. Troszkę myślenia jednak nie zaszkodziło i również tę piłkę udało jej się obronić. Później zostało już tylko pobawić się, unikając pozostałych tłuczków i mogła lądować na ziemi. To ostatnie ćwiczenie przydałoby jej się niezależnie od pozycji, jak na to nie spojrzeć. Ścigający, szukający i obrońcy, a nawet Ci, którzy mieli za zadanie odbijać tłuczki - wszyscy byli równo narażeni na ich 'atak', z tą może różnicą, że ci ostatni zawsze dzierżyli pałkę, więc mogli cholerstwo odbić... Shalla,jako pałkarz z zamiłowania, troszkę już przyzwyczaiła się do tych szalonych i odrobinkę brutalnych piłek, więc może to dlatego z taką łatwością zaliczyła pierwszy, dość widowiskowy unik. Drugi atak tłuczków skończył się dość śmiałym nurkowaniem w dół, które wyhamowała dopiero przy samej ziemi, skąd mogła spokojnie 'zeskoczyć' z miotły, posyłając Mii wesoły uśmiech. Wyglądało na to, że Hatman też skończyła, jako jedna z pierwszych. A później zrobiło się nieciekawie. Huk, dochodzący z trybun momentalnie ją zaalarmował i chociaż miała już skończyć latanie na dzień dzisiejszy, z powrotem sięgnęła po swój ukochany środek transportu. Na miotle dotarcie na miejsce zajęło jej naprawdę mało czasu i już po chwili wylądowała niedaleko poszkodowanego Eugeniusa. - Żyjesz? - zapytała, podchodząc do niego i przykucając tuż obok. Wyciągnęła żeby pomóc mu wygrzebać się spod ławki i przynajmniej położyć się (albo usiąść) na niej.
Był w lekkim szoku, widząc takie zaangażowanie ze strony części zawodników. Wzięli sobie do serca to, co mówił, co chciał im przekazać o nadchodzącym meczu oraz braku odpowiedniej drużyny. Nie można powiedzieć, że dzisiaj krył się z własnymi emocjami. Tacy gracze napawali go swoistą dumą, choć nigdy nie przyznałby, że takie uczucie względem innych osób jest mu doskonale znane. Prędzej wyparłby się wszystkiego, żeby tylko nie sprawić komuś przykrości ani niepotrzebnych wzlotów emocjonalnych. W każdym razie, pomijając cały ten psychologiczny bajzel, Emmet zebrał wszystkich - po raz ostatni tego dnia - wokół kufrów, wraz ze zniczem, łapanymi na siłę tłuczkami wetkniętymi na swoje miejsca oraz kaflem trzymanym w dłoni, aby ostatni raz powiedzieć coś swojej nowej drużynie. - Naprawdę cieszę się, że tak wam na tym zależy. Jak wiecie, ten mecz jest dla nas naprawdę ważny, więc nie zniszczmy tego. - Podrzucił piłkę do góry i złapał po krótkie chwili, aż odłożył i ją do kufra, po czym zamknął wieko, na którym usiadł. - Jest was wystarczająco, aby zbudować pełen skład wraz z rezerwowymi. Sprawdzajcie listę, wkrótce zobaczycie tam swoje nazwiska. Możecie iść. - Kiwnął głową, oficjalnie uznając trening za zakończony. Będąc już samemu, posprzątał wszystko i również udał się do zamku, aby dobrze wypocząć przed zbliżającym się meczem.
z/t dla wszystkich.
Lista graczy jest już aktualizowana. Punkty do kuferków też zaraz się rozdadzą - odpowiednich proporcjach za uczestnictwo.
Co prawda nie przepadała za lataniem na miotle, ale za to uwielbiała obserwować mecze Quidditcha. Zasady znała na wylot i nie raz, nie dwa przegrała sporą kwotę, obstawiając wynik na mistrzostwach. Kiedy teraz zaproponowano jej sędziowanie, była wniebowzięta. Hazard w Hogwarcie i tak był nielegalny, zresztą powtarzała sobie, że to rzuciła. W tej sytuacji mogła więc być zaangażowanym widzem i przeżywać raczej to zdrowe napięcie. Stawiła się na boisku z jedną ze szkolnych mioteł. Cóż, własnej nie miała, bo do tej pory nie była jej potrzebna, ale taka też powinna wystarczyć. Podekscytowana patrzyła, jak obie drużyny wychodzą z szatni i zmierzają w jej stronę. Kiedy stanęli naprzeciwko siebie, uśmiechnęła się do nich. - Kapitanowie, uściśnijcie sobie ręce. I dajcie z siebie wszystko. Zanim wyciągnęła z kieszeni płócienny woreczek, wypuściła ze skrzyni złoty znicz. Kiedy ten zniknął gdzieś wysoko, włożyła do woreczka rękę, chwilę pomieszała i wyciągnęła jedną z kostek. Czerwoną kostkę. A to mogło znaczyć tylko jedno. - Zaczyna Gryffindor! Na mój gwizdek! Wsunęła gwizdek w zęby i złapała kafla. Z całej siły wyrzuciła go w powietrze, równocześnie gwiżdżąc, ile sił w płucach. Drużyny poderwały się z ziemi, a wtedy wypuściła też tłuczki i sama wsiadła na miotłę, by kontrolować grę.
Liczymy na szybką, dynamiczną grę obu drużyn i aktywnych kibiców! Dopingujcie, ile się da! Mecz Gryffindor-Hufflepuff został oficjalnie rozpoczęty!
Hogwart aż huczał od entuzjazmu, jakim wszystkich napełniła wiadomość o powrocie sezonu na mecze Quidditcha. Avalon, pojawiwszy się w szkole pierwszy raz od wagarów w dosyć jasno określonym, nieciekawym humorze, z wielkim umiarkowaniem dawała się zarazić wszechobecną atmosferą. Na sam mecz prawie się spóźniła, bowiem zawieruszyła gdzieś przygotowywaną miliardy razy miotłę, a fakt, że nie załapała się dotychczas na żaden trening wcale nie ułatwiał sprawy. Ale, ostatecznie, jakoś dotarła. Na miejscu obwieszczono jej, że została główną ścigającą i będzie miała ogromną szansę sprawdzić się na rzeczonej pozycji. Wyśmiała mówiącą jej o tym osobę prosto w twarz, ale chwilę potem okazało się, iż nie był to żaden spóźniony żart na Prima Aprilis, a następną chwilę potem wszyscy byli już na pozycjach, zaś Cufferborough, zgodnie z informacją profesor Allard, szykowała się do chwycenia kafla i ruszenia w dziką podróż po boisku. Nie musiała się długo zastanawiać, zanim ruszyła prosto w kierunku pętli przeciwników, aby oddać rzut do jednej z nich. Puszki to takie ciapy, że nie powinny być w stanie zareagować, a przynajmniej takiego przekonania była nasza sprytna półwila, która mogła przy okazji (chociaż wcale nie jest powiedziane, że to robiła!) troszeczkę ogłupiać oponentów. No, Hufflepuff, pokażcie co umiecie!
Aleks od kilku dni udzielał się dość stresujący nastój z powodu zbliżającego się meczu. Oczekiwanie. Napięcie rosło i Puchonka doskonale je odczuwała. Cały czas czuła na plecach nie tylko miłe i pełne nadziei spojrzenia Puchonów, ale Gryffonów, którzy niekiedy wyglądali jakby mieli ochotę się na nią rzucić. Z całych sił starała się jednak tym nie przejmować i optymistycznie patrzeć w przyszłość. Nie zawsze się to oczywiście udawało. Gdy przyszedł ten upragniony dzień, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie targana cały czas sprzecznymi uczuciami. Z jednej strony szczęście, z drugiej przerażenie i zwątpienie. Do tego jeszcze ta ostatnia zmiana w drużynie. Do tej pory zawsze grała na pozycji ścigającej, lecz po zawieszeniu drużyny, jakoś nikt nie był chętny by zostać obrońcą i ten zaszczyt otrzymała Aleks. Zdenerwowana weszła na boisko i rozejrzała się po trybunach. Prawie całe zajęte. Wzbiła się w powietrze i poszybowała w stronę trzech pętli. Zaczynali Gryffoni. Zaraz po gwizdku nauczycielki kafla przejęła jakaś nieznana jej dziewczyna. Dobra jest oceniła w myślach Aleks obserwując jak zawodowo omija Puchońskich ścigających i leci w jej stronę. Rzut. Kafel poszybował w stronę lewej pętli. Dziewczyna natychmiast rzuciła się w tamta stronę. Już prawie… Cholera!!! Kafel otarł się o jej dłoń i przeleciał przez pętle. Aleks zaklęła wściekle i zleciała niż łapiąc spadającą piłkę. Postaraj się dziewczyno nakazała sobie, rzucając w stronę jego z ich ścigających.
kostka: 5
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Nie twierdził, że będzie łatwo. Gryfoni zaczęli grę i nigdy, przenigdy, nie spodziewałby się, że postanowią tak szybko uzyskać przewagę. Jego drużyna z pewnością nie była przygotowana na taką zagrywkę. Ba, on sam nie oczekiwał takiego zagrania. Leciał przez całe boisko, chcąc mieć na wszystko widok, ale nie chciał ujrzeć tego, co mogło być nieuniknione. Kafel dosłownie umknął z palców obrońcy i chwilę później trafił w jego ręce, by szybko zabrać się za przedostanie na drugą stronę boiska, a następnie rzucić do jednego ze współzawodników z pewnością, że ten rzut jednak nie będzie taki tragiczny.
Jakim cudem Ari ostatecznie skończyła na pozycji ścigającego? Oto jest pytanie. Nie zastanawiała się nad tym za bardzo, bo przecież mieli mecz do wygrania i nawet jeśli na ostatnim treningu nie szło jej aż tak wybitnie dobrze, jakby tego chciała, tutaj nie zamierzała się wahać. Chwila zwątpienia mogła zaowocować porażką, a tego Puchonka bynajmniej nie chciała. Siedem lat spędzonych w Durmstrangu w końcu czegoś ją nauczyło, prawda? A w tamtej szkole poziom rozgrywek był na naprawdę bardzo wysokim poziomie, także najwyższa pora się wykazać. A nóż w końcu zacznie jej wychodzić wrzucanie piłki do jednej z trzech pętli. Miejmy nadzieję, bo bez tego niewiele zdziałają. W każdym razie, szybko odbiła się od ziemi i poszybowała w górę, by zając dogodną pozycję. Skrzywiła się. Stracili punkty już w pierwszych sekundach gry, ale... nie mieli innego wyjścia. Nikt nie był gotowy na tak szybki rozwój wypadków, ale to wcale nie znaczyło, że Hufflepuff podda się bez walki. Dobre sobie. Emmet dorwał kafla w sekundę później i tylko naturalnym było, że dziewczyna szybko skierowała lot w jego stronę, by móc odebrać to podanie. No wreszcie! Tym razem złapała bez żadnych problemów. Korzystając z dogodnej sytuacji i niedalekiej odległości od pętli, wycelowała i rzuciła piłkę w sposób, który możliwie utrudnił obrońcy odpowiednio szybką i sprawną reakcję. Miało być dokładnie, a przede wszystkim mocno - na tyle mocno, żeby kafel zatrzymał się dopiero po drugiej stronie pętli i koniec, kropka. Teraz tylko mieć nadzieję, że trafi i odpłacą się Gryfonom pięknym, za nadobne.
Hilary nie czuła się zbyt pewnie na boisku. Jeszcze nie do końca opanowała zasady gry. Teoria była prosta, jednak w ogniu gry ciężko było niekiedy się połapać co robić. Marzyła o dojściu do takiej wprawy, by ciało poczęło decydować za nią, co ma robić. Mózg wszystko spowalniał. Oczy nie nadążały za tłuczkami, zawodnikami pędzącymi w powietrzu... wszystko zlewało się w jedną, kolorową, wirującą masę. Tymczasem trzeba było działać. Świst tłuczka przeszył powietrze. Tym razem nie miała zamiaru zostawać w tyle. Rzuciła się w jego kierunku, przygotowując w ręku pałkę. Ciężki kawałek drewna przeszył powietrze, dosięgając celu. Ten nagły ruch pociągnął za sobą całe jej niewielkie ciało - na chwilę straciła orientację: gdzie góra, gdzie dół. Chwilę jej zajęło ogarnięcie, w którą stronę posłała piłkę... Tak! Prosto w obrońcę!
Od początku gry trzymała się wysoko, uważnie obserwując boisko. Nie do końca zwracała uwagę na to, co się dzieje z kaflem, bo i nie to było jej zadaniem, ale wiedziała, jaki jest wynik. Ogłuszające wrzaski z trybun mówiły wszystko. Po pierwszym błyskawicznym golu nieco się spięła, ale już ten wyrównujący ją uspokoił. Z ogromną zawziętością latała dookoła, wypatrując każdego błysku. Niestety, jak na razie znicz coś nie chciał się pokazać. Miała jednak nadzieję, że to kwestia kilku chwil. Bo kto wie, jak będzie wyglądał wynik, im dłużej będą grać...
Właściwie to miał się nie pokazywać na meczu, nie żeby quidditch go nie interesował, ale ona zawsze miał inne zajęcia. Na przykład teraz przechadzał się w pobliżu boiska w poszukiwaniu bliżej nieokreślonego czegoś, oczywiście, że słyszał co się dzieję na boisku. Trochę kusiły go te okrzyki bojowe i nie opierał się długo przed tym aby pojawić się na trybunach. Jemu to dużo nie potrzeba nie? No dobra, chęć wspomagania drużyny dzikim miotaniem się wygrała. Jednak zupełnie nie spodziewał się tego co miało nastąpić, słyszał, że w ostatnim meczu też tak było, ale nawet nie pomyślał o tym, iż to właśnie jego zgarną do gry jako obrońca. Ech ci gracze takie leniwe kluchy, może on powinien zapisać się do drużyny? Dostał się pod pętle w dość trudnej sytuacji, ścigający rzucił w jego kierunku i już by obronił gdyby nie to, że ten przeklęty pałkarz trafił w niego piłką. To się nazywa pech nie? Jednak chyba i tak poszło mu nieźle patrząc na to, że jakoś niespecjalnie grał wcześniej jako obrońca.