Jest to duża powierzchnia o owalnym kształcie, rozmiarów około 55 na 152 metry. Po dwóch przeciwnych końcach, na polach bramkowych umieszczone są trzy tyczki, każda z obręczą na czubku, do których to wrzuca się kafla. Po środku znajduje się koło środkowe, skąd na początku meczu wypuszcza się piłki. Odbywają się tu wszystkie rozgrywki Quidditcha między domami, a także treningi drużyn. Czasem uczniowie przychodzą sami, bądź większymi grupami by polatać sobie dla przyjemności.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 2 KOSTKA KOORDYNACJA: 5 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 6 PUNKTY W KUFERKU 4
Oczywiście, że zjawiła się na lekcji. Jakże by inaczej. Właściwie nie lekcji, tylko TRENINGU. Lekcje były głupie i obowiązkowe. A tutaj. Tutaj mogła polatać. I prowadził nie byle kto, bo przystojny asystent Arczibalda, który zawodowo grał w Quiddtitcha. Tuna z uśmiechem obserwowała jak ten pokazuje jak odpowiednio należy wykonać ćwiczenia, przy ostatnim była normalnie pewna, że zaryje w ziemie, ten jednak z gracją uniósł się. Szybko ustawiła się w kolejce i już za chwilę leciała. Z okrążeniami nie poradziła sobie za dobrze, wlekła się i sama nie rozumiała dlaczego. Jednak dalej było już lepiej. Slalom szedł jej nad wyraz dobrze i łatwo, to jednak sprawiło, że się rozkojarzyła i zahaczyło o stopą ostatni pachołek. Ostatnie pikowanie, którego bała się najbardziej poszło jej wręcz idealnie. Sam Xander posłał jej uśmiech. Z dumnie wypiętą piersią zlazła z miotły i ustawiła się z innymi, którzy już skończyli by poczekać na kolejną część lekcji.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 3 KOSTKA KOORDYNACJA: 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 2 PUNKTY W KUFERKU 2
Dany jak to Dany. Była wszędzie i zawsze. Nic więc dziwnego, że i na treningu się znalazła, no bo jakby mogło jej gdzieś zabraknąć, prawda? Była ciekawa, jak on będzie wyglądał, w końcu miał go prowadzić prawdziwy gracz. Zjawiła się na boisku na czas, wysłuchała jego słów, nawet raz się zaśmiała, uważnie obserwowała jego poczynania, a potem sama wzięła się do roboty. Okrążenia nie poszły jej dobrze. Właściwie wlokła się. Dawno nie latała i to chyba dlatego miała wrażenie, jakby coś ją na złość do tyłu ciągnęło. Slalom wyszedł idealnie, ominęła każdy pachołek z uśmiechem. z dobrą myślą wzięła się za pikowanie. Coś jednak kompletnie poszło jej nie tak. Cholernie wystraszyła się i poderwała miotłę o wiele, ale to o wiele za szybko. No cóż, może dalej pójdzie jej lepiej.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 3+2 KOSTKA KOORDYNACJA: 3 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 6 PUNKTY W KUFERKU 18 (2pkt+)
Alexis mogła olać każdą jedną lekcję. Każdą. Ale na treningu Quidditcha zjawiała się zawsze i to nawet na czas. Tak było i tym razem. Co prawda zajęcia prowadził Xander, niewiele od niej starszy, ale przecież od każdego można się uczyć, a ten Gryfon od wielu lat grał w Zjednoczonych. Może uda jej się dowiedzieć czegoś, czy przyda jej się na przyszłość. Sama przecież wiązała swoją dalszą ścieżkę kariery własnie z tym sportem. Trzy okrążenia. Proszę cię. Wskoczył na miotłę i pognała niczym jak błyskawica, chociaż Storm spokojnie stwierdził, że było genialnie, ale mogło być fenomenalnie. Idiota. Slalom jej nie poszedł. Znaczy nie to, że strąciła każdy pachołek, no ale na cholerę komu jakieś latanie między słupkami. Pikowanie znów zrobiła idealnie. Dokładnie odtwarzając każdy jego ruch, poderwała się w ostatnim momencie sprawiając, że każdy wstrzymał na chwilę dech. Spojrzała na niego z wyższością a ten tylko z uśmiechem skinął jej głową.
Gdy znów pojawiła się na ziemi spojrzała na chłopaka, który ma przeprowadzić trening. Lekko się zdziwiła pod względem na wiek Storma, ale nie skrzywiła się, ani nie pomyślała o nim źle. Bardziej nawet go podziwiała. Wiedziała, że dyrektor nie pozwolił by, żeby lekcję prowadził ktoś kto ma mniej wiedzy niż uczniowie. Choć szczerze nie wiedziała jaki jest w tutejszej szkole dyrektor. Może jest sprawiedliwy, który interesuje się tym co się dzieje w szkole, albo ten gorszy, który ma za przeproszeniem wyjebane na to kto uczy, co robi etc. Zauważyła, jak Xander spojrzał na nią. Pewnie jak każdy w tej szkole i w Stavefjord uwagę zwróciły jej włosy. Tylko jej włosy. Ale nie dziwiła się temu. Mało kto ma białe włosy. Białe nie jasny blond. Podziwiała Storma za to, że w tak młodym wieku został jednym z drużyny Quidditcha i to dobrej drużyny. Ona w jest w jego wieku i dalej się uczy. No, ale pewnie też byłaby już po szkolę, jakby od razu poszła na studia. A tak to ona trochę przeczekała w domu rysując i w ogóle inne tego typu rzeczy. Gdy młody obrońca wytłumaczył im jak będzie wyglądała rozgrzewka, wsiadła na miotłę i bez słowa wybiła się w powietrze. nie była przyzwyczajona do tych mioteł, więc nie szło jej perfekcyjnie, ale szło jej dobrze. No bardzo dobrze. Te trzy kółka wykonała w bardzo, naprawdę bardzo szybkim tępię. Można powiedzieć, że gnała jak błyskawica. Nawet nie wiedziała, że takie miotły mogą tyle wyciągnąć. Była bardzo szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Zrobiła wszystkie kółka, gdy niektórzy zaczynali drugie. Zajęła się pachołkami. Poszło jej idealnie. Nie było tu nic do czego by Storm mógłby się przyczepić. Wszystkie pachołki ominęła z gracją i perfekcją. Zajęła się ostatnim punktem rozgrzewki. Leciała ciągle za linią, w górę, a następnie miała spikować w dół. Zrobiła co musiała i jak zwykle zrobiła to bezbłędnie, perfekcyjnie. Bardzo szczęśliwa zatrzymała się chyba jako pierwsza i opadła na ziemię przed Xanderem. - Jak mi poszło? - Zapytała znając odpowiedź. Po prostu była zbyt podniecona.
KOSTKA SZYBKOŚĆ:6 • KOSTKA KOORDYNACJA:5 + 1 za punkty w kuferkach • KOSTKA ZWROTNOŚĆ:6 • PUNKTY W KUFERKU9 punktów
Przyszła trochę po innych, nie będąc do końca pewna, czy mogła się czegoś nauczyć od obrońcy z Puddelmere. Nigdy nie uważała ich za szczególnie mocną drużynę. Zanim zastanowiła się, czy marnotrawstwem jest w ogóle wybieranie się na ten trening, minęło trochę czasu. Ostatecznie doszła do wniosku, ze żadna próba wsiadania na miotłę nie hańbi, ani nie jest całkiem pozbawiona sensu, jeśli tylko samemu jest się w stanie dobrze ją wykorzystać. Mimo braku entuzjazmu, stanęła wśród jeszcze na razie nielicznej grupki, wysłuchując wywodu Storma i uśmiechnęła się kpiąco pod nosem, a zaraz potem prychnęła, powstrzymując się od śmiechu. Miała taki nastrój. Wsparła się na miotle, najpierw bokiem, a potem oparła na wystarczająco długiej rączce podbródek, wpatrując się w oczy wyjątkowo dumnego zawodnika, choć jeśli jej spytać o zdanie, w sposobie w jaki wykonał zlecone przez siebie zadania, brakowało jeszcze precyzji. Ale to była D’Angelo. Była Krukonką. I czasami, nawet Quidditch, traktowała zbyt sztywno. Na szczęście jej Druzyna nie narzekała na takiego kapitana. Twarde reguły jakie narzucała, długie wykłady przed treningami i ciężki żywot z ciężkim charakterem D’Angelo, zahartował ich na tyle, że treningi, jakie by wymyślne i pozornie bezsensowne nie były, z meczu na mecz przynosiły coraz większe efekty. Najbardziej widoczne po Bell. Tak wierzyła w to D’Angelo, choć Rodwick posiadała chyba do tego wrodzony talent. Nie zaszkodziło jednak przypisać sobie zasług, prawda? Na coś miała ten tytuł kapitana. Oprócz tego, ze niemałą przyjemność sprawiały jej treningi. Czy nawet uczenie miotlarstwa sierot takich jak Rience. Teraz, wpatrując się w Xandera, potrafiła zrozumieć jego entuzjazm i miłość do gier miotlarskich, ale nie do końca akceptowała jego sposób lotu. Zmarszczyła brwi, zastanawiając się, czy był tak z siebie dumny i napuszony, ze dopuścił się kilku omsknięć nieznacznie zwalniających jego lot, które to może nie byłyby dostrzegalne przez amatorów, ale na pewno przez wszystkich członków szkolnych drużyn już tak, czy po prostu zadufany, uznał się za lepszego od nich wszystkich i dał im z początku fory? Jakikolwiek nie był powód, postanowiła udowodnić mu, że szkolne reprezentacje Quidditcha to jednak wyższy poziom lotu, niż mu się wydawało. A nie znała na to lepszego sposobu niż wykonanie wszystkich trzech etapów rozgrzewki w sposób perfekcyjny. Począwszy od szybkiego lotu, w zasadzie przypominającego dla niewprawionego oka teleportację (tylko w mniemaniu D'Angelo, zaślepionej swoją zbyt wielką zaciekłością), przez prawie perfekcyjnie wykonane manewry wokół pachołków. Dopiero przy nich zdała sobie sprawę, że jej zajadłość doprowadziła ją do banalnego wręcz, niewypadającego członkowi drużyny Ravenclawu, błędu. Ale za to skończyła na idealnym zwrocie. W końcu było to coś, co ćwiczyła przez ostatnie miesiące bardzo namiętnie. I efektów nie było widać od razu, ale dzisiejsza motywacja wzniosła jej starania na wyższy poziom efektywności.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 1 (+4) KOSTKA KOORDYNACJA: 5 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 6 PUNKTY W KUFERKU 35pkt (+4)
Ostatnio zmieniony przez Shenae D'Angelo dnia Pon 15 Wrz 2014, 10:18 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 1 + 1 za punkty w kuferku KOSTKA KOORDYNACJA: 3 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 1 PUNKTY W KUFERKU: 11
Czego jak czego, ale treningu Quidditcha Sol nie mógł odpuścić. Zależało mu, żeby przejść z rezerwy do głównego składu w drużynie Gryffindoru, więc dodatkowa okazja do treningu zawsze się przyda. Dlatego też stawił się o wyznaczonej potrze na boisku wraz z innymi chętnymi. Cierpliwie poczekał na swoją kolej na ćwiczenia na rozgrzewkę. Ćwiczenia na szybkość czy zwrotność nie były jego najlepszą stroną, niestety, więc akurat na tą część nie napawała go entuzjazmem. Jak się ma prawie metr dziewiędziesiąt to trudno być specjalnie zwrotnym czy szybkim. Takie rzeczy trzeba zostawić mniejszym, lżejszym osobom. No i zgodnie z oczekiwaniami rozgrzewka poszła mu raczej średnio. Próbę szybkości, trzy kółka dookoła boiska, zaliczył ledwo poprawnie lecąc raczej wolniej niż szybko. Slalom dookoła pachołków też nie wypadł jakoś świetnie, ale i gorzej bywało. Parę pachołków zostało strąconych, ale na pewno nie był to powód do płaczu. Za to pikowanie poszło mu tragicznie. Nie dość, że jak na razie miał najgorszą szybkość ze wszystkich to jeszcze na koniec nie zdążył poderwać miotły do góry i wyrżnął w murawę. Na szczęście niegroźnie biorąc pod uwagę gorszą od przeciętnej szybkość. Westchnął ciężko, otrzepał się z resztek ziemi i trawy, po czym wrócił do reszty, żeby czekać na kolejne ćwiczenia.
Kiedy ostatnio nie była na szkolnym treningu Quidditcha, tym takim dla wszystkich, Shenae cos tam gadała, że jak ona mogła i w ogóle. Więc teraz Bell przyszła. Chociaż i tak uważała się za lepszą od wszystkich tutaj, nawet więcej miała punktów w kuferku od tego, co ten trening prowadził. No, ale to akurat trudno jej było stwierdzić, skoro wglądu do takich jasnych statystyk niestety nie miała. Zobaczyła Shenae, która wykonywała rozgrzewkę nieco przed nią. Uśmiechnęła się do siebie i pomyślała, że na pewno będzie dumna jak Bell zaraz pokaże jak umie latać. Chwilę potem poleciała. Jak najszybciej. Wszyscy pewnie robili wowowo, chociaż Bell czuła, że może być lepiej. I tak było prawie z prędkością światła. Słupka nie dotknęła ani jednego, nawet delikatnie nie musnęła, każdy idealnie omijała, o kawałek co prawda, ale przecież nie mogło być inaczej skoro leciała tak szybko. Na koniec jeszcze tylko pikowanie, Bell leciała do dołu prawie tak samo szybko jak wcześniej i poderwała się do góry niemal w ostatnim momencie. Niby dotknęła czubkami butów ziemi... ale nie wątpił, że gdyby ktoś leciał za nią i ją gonił, niewątpliwie przywaliłby w ziemię całkowicie. Zadowolona, poleciała już wolno dalej, lądując koło pani kapitan. - Hejka - przywitała się z nią z szerokim uśmiechem. Nieco szybciej oddychała przez to latanie. - Widziałaś tamtą z białymi włosami? - zapytała, od razu przechodząc do rzeczy, żeby jeszcze nie zapomnieć. - Świetnie latała. I chyba jest u nas, pewnie przyjezdna bo wcale jej nie kojarzę. Mogłaby się nadać do drużyny.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: (3+2) 5 KOSTKA KOORDYNACJA: (5+1) 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 5 PUNKTY W KUFERKU 24 (+3)
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 6 KOSTKA KOORDYNACJA: 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 4+1 = 5 PUNKTY W KUFERKU 9
Scarlett przybyła na boisko, choć miała wrażenie, że po tym, jak spędziła kilka miesięcy w szpitalu jej kondycja zdecydowanie osłabła i do niczego się już nie nadaje. Jednak grzecznie przygotowała się w swoim mieszkanku, teleportowała do Hogsmeade, a stamtąd udała się na błonia Hogwartu. Wparowała na boisko nieco spóźniona. Spojrzała na Storma, który coś do nich mówił i była przekonana, że skądś go zna... ale nie wiedziała skąd. Biedna Saunders, gdyby wiedziała, że to koleś, do którego się śliniła pod wpływem strzały na Merliniadach, uciekałaby gdzie pieprz rośnie! Tymczasem zaś wolała skupić się na tym, co mają robić. Wzięła pożyczoną miotłę i bez słowa ustawiła się w kolejce, czując, że zaraz uśnie, jeśli nie nadejdzie jej moment. Wreszcie mogła oderwać się od ziemi i poszybowac w górę. Ku jej zaskoczeniu, ale też oczywiście tryumfowi, okrążyła boisko w zawrotnym tempie. Potem slalom również nie był dla niej żadnym problemem. Najgorszej było z pikowaniem w dół, bo już wszysy, łącznie z SMS, sądzili, że ta rozbije się o ziemię, ale niestety hejterzy musieli obejść się smakiem. Bowiem w ostatniej chwili naprowadziła miotłę, zahaczając nogi o trawę. Cóż, trochę adrenaliny nie zaszkodzi. Ale i tak szokująco dobry występ, Scarlett!
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4 KOSTKA KOORDYNACJA: 2 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 6 PUNKTY W KUFERKU 0
Mimo, iż ostatni trening gryfonów nie poszedł mu najlepiej, Leighton zapragnął wznieść się na wyższe szczeble w hierarchii quidditchowej. Nie miał pojęcia dlaczego, skoro przecież wolał tańczyć czy się bić, ale to akurat najmniejszy problem. Był w końcu wolnym człowiekiem, mógł robić co chciał. Nawet, jeśli łączyło się to z robieniem czegoś bezsensownie. Przebrał się kulturalnie w szatni, wziął miotłę i wyszedł na boisko, słuchając kolesia, który chyba nie był nauczycielem. Jupiter wzruszył ramionami, po czym podszedł do siostry, by ją oczywiście PO PRZYJACIELSKU szturchnąć łokciem pod żebro. Taki był z niego miły brat. A potem musiał czekać na swoją kolej, aby mógł się wygłupić. Biedny, biedny gryfon! Okrążenia wokół boiska nie były zachwycające, ale jakna kogoś, kto na miotle siedział parę razy w życiu to i tak było nieźle! Gorzej wyszedł slalom, podczas którego strącił wszystkie pachołki, taki był atrakcyjny. Prawdziwym zaś zaskoczeniem był jego talent do pikowania w dół i podniesienia miotły w ostatniej chwili. EWIDENTNIE BYŁ ZRĘCZNY. Ciekawe dlaczego? Pozostawię to wam do rozważań.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 1 :c KOSTKA KOORDYNACJA: 3 :c KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 4 :c PUNKTY W KUFERKU 0
Głupiej Zaharov zachciało się przyjść na trening! Choś jak by nie patrzeć, ona lubiła robić różne, dziwne rzeczy. Chciała się podszkolić z latania na miotle, bo tego jeszcze nie próbowała. Wiecie, eliksiry eliksirami, ale nie można stać w miejscu, trzeba się wszechstronnie rozwijać. Dlatego opuściła przytulne gniazdko Henley'ów, by teleportować się do Hogsmeade, a potem pójść wprost na błonia. Ogarnęła się w szatni, skąd wzięła też miotłę, po czym wypadła na boisko. Przywitała się z mężczyzną, z którym miała mieć trening. Uśmiechnęła się do niego lekko i słuchała tego, co mówi, kiwając głową ze zrozumieniem. Potem ustawiła się w kolejce, a kiedy nadeszła jej chwila na POKAZANIE SWYCH NIEZWYKŁYCH UMIEJĘTNOŚCI, wzbiła się w powietrze, a to już sukces. Lecz dalej było tylko gorzej. Podczas okrążeń wokół boiska zahaczyła o trybuny, niemalże mając bolesne spotkanie z ziemią. Na szczęście uszła z tego bez specjalnych kontuzji, ale było beznadziejnie! Pachołki okazały się odrobinę lepsze, ale i tak sierota kilka zwaliła. A pikowanie? Cóż, poderwała się zbyt szybko, ale po prostu się bała, że nie da rady i jebnie łbem o ziemię. Ojej, oby w drugiej części poszło ci lepiej...
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4(+1) KOSTKA KOORDYNACJA: 4 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 1(+1) PUNKTY W KUFERKU: 19(+2)
Katherine przez większośc wakacji w ogóle nie ćwiczyła przez co pluła sobie w brodę, że tak mogła zaprzepaścić ćwiczenia jedynego ulubionego przedmiotu, który ceniła ponad życie. Latała przecież praktycznie od dziecka. Kochała wysokość mimo iż w pewnym okresie życia miała kryzys związany z lataniem na miotle, a mianowicie śmierć jej braciszka. Wtedy na dwa lata zaprzestała treningów i w ogóle latania. Teraz jednak przyszła na zajęcia. -Cześć Storm- przywitała się z młodzieńcem siląc się na lekki uśmiech, a potem wskoczyła na swoją miotłę. Wysłuchała wcześniej uważnie jego poleceń. Przyjrzała się jak lata, a gdy przyszła jej kolej po prostu wystartowała. Najpierw był sprawdzian szybkości, co ona bardzo lubiła, bowiem kochała czuć ten powiew wiatru we włosach i pęd. Była naprawdę szybka i już widziała ten podziw w oczach u niektórych osób. Była naprawdę dobrą zawodniczką mimo tak długiej przerwy w treningach. Trzy okrążenia zostały pokonane w możliwie szybkim czasie, chociaż wiedziała, że to nie był szczyt jej formy i możliwości. Później slalom między pachołkami, no to tutaj niestety poszło jej trochę gorzej bo czuła iż otarła się o kilka pachołków, a jeden nawet strąciła. Mogła być tego pewna. Poczuła go bowiem mocniej przy lewym ramieniu. No nic, nie przejęła się tym zbytnio. Przecież nie było znowu tak źle prawda? No właśnie. Na koniec pikowanie. Sprawdzian zwrotności. Stało się jednak, że efekt przerwy i braku ćwiczeń sprawił iż ogarnął ją strach i zadanie wykonała prawidłowo, ale o wiele za szybko poderwała się w górę bojąc się bliskiego kontaktu z podłożem, czy też brakiem ząbków. No cóż, w tym ostatnim się nie popisała, ale z uśmiechem na twarzy skończyła rozgrzewkę.
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Spóźnienie. Pomyślałby ktoś, że to jest coś złego, a przecież Rasheed nigdy jakoś specjalnie nie przejmował się czymś tak idiotycznym jak punktualność, zawsze sądząc, że jest ona jedynie niepotrzebnym dodatkiem, uknutym przez jakichś zawistnych kretynów, którzy nigdy nie stroili się do wyjścia. Jemu osobiście jego własne spóźnialstwo nie przeszkadzało, szkoda, że raczej inaczej było gdy miało to działać w drugą stronę, ale już mniejsza. Najwyraźniej umysł naszego prefekta był zbyt mocno zaprzątany tym, że trochę zbyt punktualny się stał odkąd dostał tę idiotyczną, wypolerowaną i śliczną odznakę, którą bardzo lubił oglądać, gdy nikt nie patrzył, oraz postanowił dać stać się zadość tradycji Ślizgonów i spektakularnie wejść na boisko w połowie rozgrzewki Neptune. Nie spóźnił się jakoś zbyt mocno, ale wielki gwiazdor Xander pewnie i tak zmyje mu za to głowę. Czy się przejmował? No jak cholera, naprawdę. Dobrze, że nie słyszał jak się chłoptaś puszył, bo jak nic by miotłą po łbie dostał od jakichś małych gryfoniątek, co Sharker z miłą chęcią by mu zapewnił i po prostu stał sobie gdzieś na boku, wpatrując się w próby kolejnych ludzi. Kiedy przyszła i na niego pora, wdrapał się na Błyskawicę i rozpoczął wykonywanie kółek wokół boiska. Jak na możliwości tej miotły, to raczej poszło mu średnio, może dlatego, że obrońca z Puddlemere raczej do niego nie dotarł. Potem zebrał w sobie jakiś super przypływ motywacji, bo slalom był idealny, aby znowu spieprzyć, tym razem pikowanie. No, może nie zepsuł tego całkowicie, ale poderwał się trochę za wcześnie niż przewidywałaby to ustawa, jednak who cares, ważne, że się nie rozbił, prawda?
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4 (3 +1) KOSTKA KOORDYNACJA: 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 4 (1+3) PUNKTY W KUFERKU 37
Kiedyś każdemu przychodzi taki moment w życiu, w którym okazuje się, że coś nieumyślnie się spieprzyło. Czasem dzieje się to dość często, wszak niektórzy z otaczających nas ludzi mogą poszczycić się mianem patologicznych pechowców, ale na szczęście nie wszyscy zasłużyliby na takie określenie, nawet Hargreaves, który malowniczo przegadał sobie z kimś fragment treningu. Nawet by nie zwrócił na to uwagi, gdyby nie spostrzegł w powietrzu za oknem latającej D’Angelo. Przez moment wpatrywał się w jej sylwetkę majaczącą na miotle, po czym zerwał się, aby wpaść prędko do pokoju wspólnego i przebrać się w coś wygodnego. Kiedy już to uczynił, zgarnął jakąś zajechaną szkolną miotłę, bo swojej jeszcze nie posiadał i szybko zbiegł po schodach na boisko Quidditcha, mając nadzieję, że uda mu się jakoś niewidocznie przemknąć i wtopić się w tłum. Przez kilka minut obserwował jak inni mierzą się z postawionymi przed nimi zadaniami, po czym sam oderwał się od ziemi, aby spróbować swoich sił. W gruncie rzeczy poszło mu całkiem nieźle. Okrążenia były niespecjalnie szybkie, ale zadowalająco sprawnie pokonane, pikowanie zbyt szybko zakończone, ale przecież absolutnie nie miał w tym wprawy, więc był z siebie dumny. Slalom pośród pachołków wspominał najmniej przyjemnie, bo poszczycił się gracją słonia ze składu porcelany, gdy o kilka z nich się otarł, a jeden zrzucił. Nie przejmował się tym jednak, bo gdy lądował, wyłowił wzrokiem z tłumu panią kapitan i Bell, którą poznał na ostatnim treningu. - Cześć dziewczyny! - przywitał się z nimi, zbliżając się do nich, z wzrokiem utkwionym w Shenae. Uśmiechał się przy tym tak niewinnie, że aż można było wietrzyć spisek.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4 KOSTKA KOORDYNACJA: 4 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 4 PUNKTY W KUFERKU 2
Nadszedł w końcu ten piękny dzień, w którym Cesaire Weatherly postanowił coś zrobić ze swoim życiem i pójść na pierwszy od dawna trening grupowy. Słyszał jakiś czas temu, że ma go prowadzić jakiś ziomek ze Zjednoczonych, a jako były reprezentant mistrzowskiej drużyny juniorów, chciał sprawdzić na jakim poziomie grają ci z Puddelmere, dlatego też pojawił się na boisku o wyznaczonej godzinie, by nie bawiąc się w zbędne pogaduszki z jakimiś ludźmi, stwierdzić z lekkim zdziwieniem, że ta niby wielka gwiazda quidditcha, to asystent profesora Blythe'a z lekcji zaklęć niewerbalnych, którą tak pięknie rozwalał z Alexis. Uśmiechnął się lekko, po czym przywitał się ze Stormem i przedstawił się, nie dodając już jednak jakże wzniosłej wzmianki o swoich odniesieniach w Reemach z Riverside. Bo po co. Od niechcenia wysłuchał instrukcji i zaledwie rzucił spojrzeniem na Xandera pokonującego wyznaczone zadania. Po treningach wysoko w górach z Limierem, niewiele było w stanie go zaskoczyć. A już na pewno nie to. Gdy nadeszła jego kolej, wskoczył na swoją ukochaną miotłę i wzbił się w powietrze, by z zawrotną, niemalże szaleńczą prędkością pokonać trzy okrążenia, płynnie przejść do slalomu pokonanego bez najmniejszego błędu i zaprezentować jak pikują Reemy z Riverside. Czyli wzorcowo. Nie takie rzeczy się już robiło, cóż można powiedzieć więcej. Wylądował gładko na trawie, by stanąć nieopodal zebranych i z miernym zainteresowaniem zaszczycać swoim spojrzeniem następnych latających i jakże pięknie omijać spojrzeniem pannę Sky.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 6 KOSTKA KOORDYNACJA: 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 6 PUNKTY W KUFERKU 13 kostki mnie kochają ten jeden jedyny raz
Jak Frejka coś postanowi, tak musi być, a skoro tym razem padło na to, że nauczy się grać w quidditcha i będzie grała w drużynie domowej, niczym wzorowy zawodnik podreptała na trening prowadzony przez ziomka, który ratował jej spalone włosy na lekcji zaklęć i dziwił się, że nie czuje bólu. Gdy dotarła na miejsce, przywitała się ze wszystkimi i ustawiła się w kolejce do wykonywania zadań na rozgrzewkę, chociaż czuła, że w gardle rośnie jej gula. Nie chodziło o fizyczny strach, że spadnie i się połamie, czy coś. Po prostu nie była na takim poziomie jak reszta, a nie lubiła, gdy coś robiła źle. Musiała być idealna. Zawsze. We wszystkim. Gdy w końcu nastała jej kolej, wskoczyła na miotłę i ruszyła. Leciała raczej trochę bez przekonania, starając się nabrać prędkości, ale nie była przyzwyczajona do takiego śmigania w przestworzach, więc w porównaniu do zawodników, którzy mieli już trochę doświadczenia, musiało to wyglądać co najmniej słabo, jeśli nie żałośnie. Tak samo jak slalom, w którym zahaczyła o kilka pachołków, mimo niezbyt zawrotnej prędkości, z jaką się poruszała. I niestety tak samo z pikowaniem, które z początku wydawało się iść bardzo dobrze, jednak kiedy Vacheron już się poderwała, z zaskoczeniem zauważyła jak duża odległość dzieli ją jeszcze od ziemi. Ech jeszcze sporo nauki przed nią! Wylądowała z miną zbitego psa, mrucząc pod nosem coś, co najpewniej było hiszpańskimi przekleństwami i zastanawiając się, czy nie poszukać sobie kogoś, kto prywatnie podszkoliłby ją z latania.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 2 KOSTKA KOORDYNACJA: 3 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 3 PUNKTY W KUFERKU 4, tylko jeszcze nie uzupełnione
I bądź tu człowieku punktualny, jak w jakiś niewyjaśniony sposób pomieszały się wszystkie dni. Był święcie przekonany, że trening ma się dopiero odbyć, a tu nie. Jak? Tego to chyba nikt nie wie. Zorientował się, że coś mu nie pasuje dopiero po zobaczeniu kolejnej osoby, która zmierzała z miotłą w stronę boiska. I nagle wszystko wpadło na swoje miejsce. Teraz tylko pozostało mu jak najszybciej dostać się do własnego domu, przebrać się i jeszcze w locie, po drodze złapać jakąś miotłę. Tak prędkiej zmiany odzieży nie odnotowano u tego owego osobnika nigdy. O mało nie zaliczyłby bliskiego spotkania z podłogą przez jedną ze sznurówek i niespodziewanego pocałunku ze ścianą przez koszulkę, ale jakoś udało się wybrnąć z opresji dzięki refleksowi. I dzięki wszystkim bóstwom, nie zamierzał mieć romansu z żadną płaską powierzchnią w mieszkaniu, ani nigdzie indziej. Po miotłę udało się Victorowi dotrzeć bez problemu, ale ze względu na pośpiech złapał pierwszą z brzegu i szybkim krokiem zmierzał w stronę grupki osób stojących na boisku. Wychwycił kilka znajomych twarzy i kilka nieznajomych, ale całą jego uwagę pochłonęło rejestrowanie co ma teraz zrobić na tej miotle. Gdy przyszła jego kolej, okazało się, że miotła, którą wybrał wcale taka zła nie była. Kółka udało się pokonać może nie w zastraszającym tempie, jednak zdecydowanie całkiem nieźle. Slalom udał się prawie perfekcyjnie oprócz zahaczenia o ten jeden z pachołków. Pikowanie zakończył ciut za wcześnie, ale lepsze to niż stać się mokrą plamą na ziemi. Po skończonym locie, szczęśliwy, że nie będą musieli go znikąd zeskrobywać, skierował się w stronę Rasheeda, jakby nie patrzeć trzeba by pogratulować panu prefektowi. W końcu.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4 KOSTKA KOORDYNACJA: 5 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 4` PUNKTY W KUFERKU 0
Swoją obecnością postanowiła zaszczycić trening również i Madison, chociaż ta, w przeciwieństwie do takiego na przykład Cezara, nie miała zbyt dobrego podejścia do wydarzeń, które miały mieć miejsce na boisku i poszła tam właściwie tylko z powodu męczącej świadomości, że ostatni raz trenowała wieki temu i jeśli Romulus faktycznie potrafi zdziałać cuda i załatwić jej chociaż rozmowę w Zjednoczonych, na przesłuchaniu kompletnie da dupy, bo pewnie już nie potrafi latać na miotle. Przywitała się bez przekonania z prowadzącym, nie mając zielonego pojęcia, kim jest, ale w duchu cieszyła się, że treningu nie organizuje Limier, bo ten pewnie powiesiłby ją na sznurku i dał zakaz wstępu na boisko do końca życia, gdyby zobaczył jej formę. A raczej brak formy, bo nawet jeśli okrążenia przeleciała z nawet imponującą prędkością, ta prędkość miała niewiele wspólnego z tym, co wyczyniała za czasów swojej kadencji w Reemach z Riverside. Następnie popisała się koncertowym slalomem, który raczej pokonał ją, niż ona jego, czego poświadczeniem były pozrzucane pachołki. Na 99% wszystkie. Następnie pikowanie, a raczej nieudolna jego próba, zakończona chyba całe mile od ziemi. Tyle, jeśli chodzi o koordynację i zwrotność. Richelieu wylądowała na ziemi z zaciętą miną i niemalże czerwonymi policzkami i tylko skrycie liczyła na to, że żaden prostak nie odważy się rzucić jakiegoś złośliwego komentarza. Nie teraz, kiedy jej duma wykrwawiała się na murawie boiska.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 5 KOSTKA KOORDYNACJA: 2 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 1 + 1 za punkty PUNKTY W KUFERKU 12
Tanner ucieszył się z treningu Quidditcha, który przypadał na dzisiejszy dzień. Uwielbiał latać i wszyscy o tym wiedzieli. Gdy wznosił się do góry na miotle czuł się cudownie. Był wolny. Mógł robić co tylko zechce i nikt, kompletnie nikt, nie mógł mu tego odebrać. Uśmiechnął się tylko krzywo, gdy na boisku zobaczył jakiegoś młodocianego trenera, a nie jego ulubionego nauczyciela od miotlarstwa. Jak widać to prawda co mówią - nie można mieć wszystkiego. Chociaż Ci, którzy Chapmana znali nieco lepiej, wiedzieli, że tak naprawdę dla niego nie ma żadnych ograniczeń. Zrezygnowany kiwnął głową do kilku znajomych osób i wskoczył na miotłę, uśmiechając się przy tym z lekkim zrezygnowaniem. Na początek, jak wiadomo, rozgrzewka. Uśmiechnął się lekko i ruszył pędem dookoła boiska, gdy przyszła wreszcie jego kolej. Nie spieszył się jakoś specjalnie, nie leciał jednak też super wolno - wszystko było w odpowiednim, zadowalającym tempie. Później przyszedł czas na slalom, z którym Chapman od zawsze miał ogromne problemy. Dzisiaj i tak nie poszło mu najgorzej, bo chociaż zostawił za sobą kilka przewróconych pachołków, to nie był to najgorszy wynik na dzisiejszym treningu. Uśmiechnął się krzywo i przystąpił do kolejnego zadania - tak zwanego zwodu Wrońskiego, o czym, swoją drogą, ten dziwny nauczyciel powinien wiedzieć i nazwać go po imieniu. Z tym nie miał żadnego problemu, chociaż z boku mogło to wyglądać nieco niebezpiecznie. Tanner nie miał jednak zamiaru rozbić się o ziemię i uśmiechnął się szeroko, gdy leciutko dotknął butami murawy boiska. Oby następna część treningu była równie ciekawa, jak rozgrzewka.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 4 KOSTKA KOORDYNACJA: 1 + 2 = 3 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 5 PUNKTY W KUFERKU 22 pkt
Leonardo z radością wyczekiwał kolejnego treningu Quidditcha. Ostatni w którym uczestniczył, ten zorganizowany tylko dla Gryfonów, był nieco dziwny, ale całkiem dobrze udało im się połączyć swoje siły i pozyskać kilku nowych członków drużyny. Gdy dzisiejszego ranka wstał z łóżka, na jego twarzy pojawił się strasznie szeroki uśmiech. Wiedział, że będzie mu się doskonale latało. Ubrał się, wcześniej wziął szybki prysznic i bez żadnego posiłku poleciał prosto na boisko, coby trenować swoje umiejętności. Gdy zobaczył Storma, skrzywił się lekko, ponieważ ich trener nie wyglądał na kogoś, kto potrafi utrzymać się na miotle, ale przemilczał swoje uwagi i od razu zabrał się za rozgrzewkę, jaką dla nich przygotował. Wszystko było banalnie proste. Podczas trzech okrążeń, które mieli pokonać szybko, Leonardo okazał się jednym z lepszych zawodników. Wszyscy patrzyli na niego z podziwem, a on sam był zaskoczony tym, jak dobrze dzisiaj wykonał pierwsze zadanie, które z pozoru najprostsze, zawsze sprawiało mu najwięcej problemów. Drugie zadanie w rozgrzewce - czyli slalom - Leonardo zaliczył na szóstkę z plusem. Nie strącił żadnego pachołka i wykonał go bardzo, bardzo szybko. Dzisiejszy dzień miał być najlepszym w jego historii. Trzecia część rozgrzewki, czyli pikowanie w dół z poderwaniem do pozycji pionowej było banalnie proste. Uniósł miotłę do góry w idealnym momencie, unosząc się tylko centymetry nad ziemią. Czy coś mogło mu dzisiaj pójść nie tak?
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 5 KOSTKA KOORDYNACJA: 6 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 5 + 1 = 6 PUNKTY W KUFERKU 14
Jakim cudem w jej kalendarzu trening Quidditcha z poniedziałku został przeniesiony na sobotę, tego chyba nikt się nigdy nie dowie. W każdym razie ten oto dziwny incydent był powodem, dla którego Katniss z wywieszonym jęzorem biegła na boisko Quidditcha, modląc się w duchu, by jeszcze mogła uczestniczyć w treningu. Szybko wsiadła na miotłę i zabrała się za rozgrzewkę. Początki, jak zwykle, były dla niej trudne. Jakoś nigdy nie potrafiła opanować sztuki szybkiego latania po odbiciu się od ziemi. Nie była najgorsza, ale do czołówki zdecydowanie się nie nadawała. Kiedy nadszedł czas na konfrontację z słupkami, poszło jej ciut lepiej. Gryfonka bowiem miała zderzenie tylko z jednym z nich, pozostałe lekko musnęła, nie wyrządzając sobie większej krzywdy. Pikowanie i podrywanie się na moment przed katastrofą nie było manewrem często używanym przez dziewczynę. Była przecież ścigającą, a to zwrot bardziej dla szukającego, ale skoro i tak muszą to zrobić... Katniss skupiła się na coraz szybciej zbliżającej się ziemi i poderwała się w ostatniej chwili, szurając jednak delikatnie podeszwami po trawie. O to chyba chodziło mniej więcej, prawda? Rozejrzała się w poszukiwaniu znajomków z druzyny, coby z nimi przedyskutować trening.
KOSTKA SZYBKOŚĆ: 2 +1 za punkciki KOSTKA KOORDYNACJA: 4 KOSTKA ZWROTNOŚĆ: 5 PUNKTY W KUFERKU 13
Storm wykonał idealnie każde z zadań, które poprosił by wykonali uczniowie na rozgrzewce. Nie przejmował się tym, że pewnie niektórzy z nich będą chcieli podważyć jego umiejętności i autorytet ze względu na młody wiek. Oddał swojej pasji wszystko i każda minutę. A jeśli komuś wydawało się, że widział jak omsknął się o któryś z pachołów, to powinien przebadać sobie wzrok, bo bardzo prawdopodobne, że było to wrażenie kompletnie nieprawdziwe, a ruch mijanego pachołka spowodował wiatr wytworzony prędkością z jakąś się poruszał. Na każdym kroku spotykał zazdrośników nie niedowiarków, jeśli ktoś nie chciał się od niego uczyć i kwestionował jego umiejętności mógł równie dobrze nie pojawiać się na treningu, który robił specjalnie dla nich, by urozmaicić im życie w Hogwarcie. Nie przeszkadzały mu rozmowy, przecież nie zamierzał ludziom zabronić rozmawiania w trakcie oczekiwania na swoją kolejkę, co poniektórym przytaknął głową, do innych uśmiechnął się gestem pokazując, że następnym razem pójdzie lepiej. -Białowłsa, prawie idealnie. -odpowiedział jej, po zadanym pytaniu, nie zamierzał uczyć się nazwisk, a co dopiero imion. Jeden chłopak przykuł jego uwagę. Powinien chyba wspomnieć o nim Holmsowej, coby wpadła kiedyś i sama na niego popatrzyła, widać było, że wie co robi. Przydałby się w Zjednoczonych. -Ty!-zakrzyknął wskazują palcem na Cezara – widać, że miotła to Twój przyjaciel. Idealnie. Pochwalił Cezara, bo przecież od powiedzenia komuś komplementu korona mu z głowy nie spadnie. -Ty, Ty, Ty i białowłosa. - zaczął, znów kolejno wskazując: Shenae D'Angelo, Bell Rodwick Scarlett Maya Saunders i Leonardo Taylor Björkson - jeszcze trochę ćwiczeń i będziecie śmigać jak wasz kolega. Reszta nie jest tragicznie, źle też nie. Odrobina chęci i zdziałacie cuda! Pochwalił wszystkich, bo przecież każdy starał się jak mógł. Nie wszyscy musieli mieć predyspozycję by być wielkimi graczami. W końcu nie starczyłoby miejsc dla każdego. -Okej, przejdźmy do sprawdzianu predyspozycji. - powiedział podnosząc różdżkę i machając nią. Tory z rozgrzewki znikły i pojawiły się cztery nowe. Jeden przy pętlach, gdzie jak łatwo się domyślić sprawdzał obrońca. Następny na środku boiska, tor dla ścigających z iluzją, która pomagała przeprowadzać owe ćwiczenie. Kolejno po drugiej stronie boiska nad ziemią tor dla pałkarzy z kółkiem a armat i ostatnie miejsce dla ściągających z magiczną armatką ulokowaną na ziemi. -Chciałbym zaznaczyć, żebyście nie sugerowali się osiągami na konkretnych zadaniach rozgrzewki, po dogłębnych obliczeniach na koniec zajęć powiem wam na jakie stanowiska najlepiej predysponujecie. Oczywiście, jeśli zrobicie test predyspozycji na więcej niż jedną pozycję. Tak jak mówiłem wcześniej, nie jest on obowiązkowy, tak samo zresztą jak całe zajęcia. Także do roboty! Sprawdzian predyspozycji nie jest obowiązkowy. Możecie zrobić tylko zadania na pozycję na której gracie, lub chcielibyście grać. Jednak upraszam, byście zastanowili się, czy podchodzicie do sprawdzianu tylko z jednej pozycji, ze wszystkich, czy z dwóch lub trzech (wybór dowolny) jedynym warunkiem jest fakt, że kostki do sprawdzianu predyspozycji powinny być rzucone za jednym razem. czyli: jeśli planujemy zrobić test z wszystkich pozycji rzucami 4 kostkami, jesli z dwóch 2 etc. Rzut proszę też opisać, bym wiedziała, że to rzut na ten test, a nie na cokolwiek innego.(np. robisz test na płkarza i ścigającego, to zaznaczasz, że pierwsza kostka idzie na pałkarza, druga na ściagającego
Kod:
<zg>KOSTKA PAŁKARZ:</zg> <zg>KOSTKA OBROŃCA:</zg> <zg>KOSTKA SZUKAJĄCY:</zg> <zg>KOSTKA ŚCIGAJĄCY:</zg> <zg>PUNKTY W KUFERKU</zg> <zg>STRONA Z LOSOWANIEM</zg> <zg>KOSTKI ZA SZYBKOŚĆ, KOORDYNACJE, ZWROTNOŚĆ:</zg>
*NIEPOTRZEBNE USUNĄĆ
OBROŃCA:
6 strzałów, dokładnie tyle zostaje oddane na pętlę. Obroń wszystkie i miejsce w drużynie gwarantowane 6 - marnie, naprawdę marnie. Udało Ci się obronić jeden kafel, ale tylko dlatego, że zawodził o Twój but. 5- to nie Twój dzień. Dwa kafle obronione? Doprawdy? 4-jakoś tak przeciętnie, połowa w pętli, druga obroniona, dobre i tyle 3- straciłeś dwa kafle. To zawsze więcej obronionych niż puszczonych, prawda? 2-było dobrze, mało kto potrafi pochwalić się taka obroną, coś jednak nie zagrało do końca, wpadł jeden z kafli 1-brawo! Obroniłeś idealnie wszystkie strzały
PAŁKARZ:
stajesz w wyznaczonym okręgu. Na około ciebie poruszają się armaty. Nie strzelają jednak małymi kuleczkami, tylko większymi, wagą podobnymi to tłczków. Masz minutę, obronisz się przed wszystkimi kulkami? 6- nie powinieneś w ogóle wchodzić do tego kręgu. Kulki atakują Cię z każdej stronty, a ty kompletnie sobie z nimi nie radzisz, do tego stopnia, że zrzucają Cię one z miotły. Całe szczęście, że pod okręgiem znajduje się wielka dmuchana poduszka w którą spadasz inaczej byłoby kiepsko 5- jest źle. albo bardzo źle. Zostałeś obity kulkami tyle razy, że jutro większą połowę twojego ciała będą pokrywać filetowe sińce. 4- nie jest dobrze. Twój pobyt w kręgu to ciągła frustrująca walka z kulkami. Obiły cię, a kilka odbiłeś Ty. Między wami króluje remis 3- Obserwowałeś kilka razy, ale w ciągu minuty udaje Ci się utrzymać na miotle i odbić satysfakcjonującą ilość kulek, tylko czy to wystarczy by zająć miejsce w drużynie? 2- Dostałeś z raz, czy dwa. Nie można jednak zaprzeczyć że jesteś właściwą osobą na właściwym miejscu, oby tak dalej. 1-jesteś niczym karate mistrz. Żadna kulka Cię nie trafia! Wszyscy dziwią się, jakim cudem udaje Ci się coś takiego zrobić.
SZUKAJĄCY:
magiczna armatka wystrzeliwuje w górę niesforne kuleczki, czekasz na przenikliwy gwizd, który oznacza, że owa kuleczka zaczyna żyć swoim życiem. Łap ją! (łapiesz 3 razy) 5,6- kompletnie Ci nie idzie. Może po prostu sie nie nadajesz? Kulka umyka Ci i wydaje się niemożliwym byś ją złapał 3,4 - coś idzie nie tak jak powinno. Udaje Ci się jednak złapać jedną kulkę. 2 - 2/3 to już więcej niż połowa, choć mogło być zdecydowanie lepiej 1 - brawo, złapałeś wszystkie. Idealny kandydat na szukającego
ŚCIGAJĄCY:
- obok Ciebie leci iluzja wykonujesz slalom jednocześnie podając i otrzymując kafel, musisz orientować się 6- kompletnie Ci nie idzie, każdy kafel przelatuje obok, zarówno Ciebie jak i celu. 5- coś idzie nie tak. Zamiast łapać kafla Ty go tylko muskasz palcami, zamiast rzucać w cel, ty trafiasz dokładnie centymetry obok. Zastanów się, czy to pozycja dla Ciebie 4- jesteś dziś jakiś rozchwiany, jak dobrze złapiesz, to źle rzucisz, jak źle złapiesz, to nie rzucisz. Połowa celnych, połowa złapanych, coś dziś nie zagrało 3- jest dobrze! Chociaż do doskonałości trochę brakuje. Trochę pracy i będzie z Ciebie ścigający jak się patrzy 2-przyjmujesz idealnie, podania jednak troszkę szwankuję, nie jest to jednak nic, nad czym nie można poćwiczyć 1-idealnie. Każdy kafel wpadła wprost w Twoje dłonie a każde podanie pada w wyznaczone miejsce, chyba znalazłeś swoją pozycję
za zajmowaną wcześniej pozycję(rezerwowi też) w drużynie możesz sobie odjąć -1 do konkretnej pozycji za każde 8 pkt w kuferku z gier miotlarskich możesz sobie odjąć -1 do wybranej pozycji
OSOBY NIEOBECNE NA ROZGRZEWCE MOGĄ PRZYSTĄPIĆ DO TESTÓW NA PREDYSPOZYCJĘ, JEDNAK PIERWSZA CZĘŚĆ TRENINGU JEST JUŻ ZAKOŃCZONA I NIE MA MOŻLIWOŚCI JEJ NADROBIENIA.
Ostatnio zmieniony przez Storm E. Xander dnia Nie 21 Wrz 2014, 11:56 pm, w całości zmieniany 1 raz
KOSTKA PAŁKARZ: 3 KOSTKA OBROŃCA: 3 KOSTKA SZUKAJĄCY: 6 KOSTKA ŚCIGAJĄCY: 3-1(miejsce w drużynie)=2 PUNKTY W KUFERKU 2 STRONA Z LOSOWANIEM tu KOSTKI ZA SZYBKOŚĆ, KOORDYNACJE, ZWROTNOŚĆ:3,6,2
Dany lubiła Quidditch, bo w sumie był fajną rozrywką, i zapychaczem wolnych dziur w czasie. A ona nie lubiła się nudzić. Ten trening spadł jej z nieba po prostu. Patrzyła jak inni wykonują rozgrzewkę. Sama kończąc ją z dość średnim skutkiem, ale co tam, nie będzie się przejmować przecież prawda? Postanowiła zrobić test na każdą pozycję, bo czemu nie? Zaczęła od obrońcy. I o dziwo, szło jej całkiem nieźle. Wpuściła tylko dwa kafle, potem udała się na miejsce dla pałkarza, przez chwilę zastanawiając, się, czy ma ochotę obrywać czymkolwiek. Koniec końców zdecydowała się na próbę. Jednoczesne utrzymywanie się na miotle i odbijanie lecących w nią kulek nie było wcale proste. Dostała kilka razy, ale większość z nich zręcznie odbiła. Próba na ścigającego nie poszła jej w ogóle. Nie mogła złapać kulki. Jakby ta po prostu była lepsza od niej. Na koniec zrobiła test z pozycji na której grała w drużynie. Może nie wyszło jej wszystko idealnie, ale była zdecydowanie zadowolona ze swojego występu.
Trening quidditcha yayyy, a może i nie? Z jednej strony dawno ich nie było ale z drugiej po takiej przerwie dość ciężko było się zebrać do ruszenia dupala, choć będąc w podstawowym składzie raczej powinna się tam pojawić nawet jeśli był to 'tylko' ten ogólny a nie domowy. Tak czy inaczej pewne wydarzenia nie pozwoliły jej w pojawieniu się już na samym początku tak więc ominęła rozgrzewkę którą odrobiła tym że nie przyczłapała tutaj jak to miała w zwyczaju w żółwim tempie a po prostu tu przybiegła. Jako że zdążyła na kolejny monolog jakiegoś kolesia który właśnie prowadził trening doskonale wiedziała co ma robić, przy czym nie zastanawiała się zbyt długo nad tym na jakie stanowiska się wybierze. Zupełnie nie interesowała ją pozycja szukającego czy ścigającego, za to wiedziała że oprócz bronienia wychodzi jej także bycie pałkarzem. Tak więc pozostawiając inne stanowiska dla lepszych najpierw ruszyła pod pętle, gdzie udało jej się obronić wszystkie strzały, co swoją drogą chyba nie było niczym dziwnym bo właśnie na tej pozycji grała. Następnie poleciała na miejsce sprawdzianu pałkarzy, będąc już w okręgu chwilę czekała na rozpoczęcie zadania przyglądając się każdej z armat. Tak, tutaj w końcu mogła wyładować swoją złość, między innymi dlatego lubiła również tą a nie inną rolę w drużynie. Multifunkcyjność rzeczywiście była jej zaletą, choć nie sądziła że w drużynie kiedyś zabraknie pałkarza którego jak się okazuje także mogła zastąpić. Udało jej się nie oberwać żadną z kul, możliwe że było to spowodowane tym że zajmowała się już różnymi sportami a jednym z nich były sztuki walki. Kiedyś nawet nie myślała o tym, że może jej się to przydać w quidditchu. Po wykonaniu zadań wylądowała na boisku i zadowolona z siebie usiadła na trybunach obserwując resztę obecnych.
KOSTKA OBROŃCA: 3 - 1 za pozycję i - 1 z punktów = 1 KOSTKA PAŁKARZ: 4 - 3 za punkty = 1 PUNKTY W KUFERKU 32 STRONA Z LOSOWANIEM tu
Patrzyła na całą resztę ludzi, jak latają, jedni lepiej, inni gorzej... A potem słuchając Storma nie mogła zrozumieć w czym krukonka była gorsza od ślizgona, gdyby ona miała oceniać, stwierdziłaby, że byli tak samo dobrzy... cóż, może nie miała tak wprawnego oka w ocenianiu wyczynów na miotle. Ucieszyła się, że została wyróżniona na tle innych, chociaż już porównanie do ślizgona jej się nie podobało. Nie, żeby nie zdawała sobie sprawy, że mogło być lepiej. Bo na pewno mogło. Kiedy przyszedł czas na testy predyspozycji, postanowiła, że weźmie udział w każdym. Nawet jeśli doskonale wiedziała, że na obrońce się nie nadaje. Kiedy zaczynała grę w Quidditcha, w trzeciej klasie, próbowała swoich sił na tej pozycji i okazało się, że gorzej chyba pójść jej nie mogło... I rzeczywiście, dzisiaj też najlepiej nie było. Kafle leciały w jej stronę, a ona złapała zaledwie dwa... prawie połowa. Jak na Bell, to wcale nie było tak źle, na pewno lepiej niż się spodziewała. Kiedy ustawiła się z pałka na środku boiska, a w jej stronę z całkiem dużą szybkością zaczęły zmierzać tłuczko-podobne-cosie, odbijała je jak szalona i tylko jeden uderzył w nogę, całe szczęście niezbyt mocno. Tak, tutaj już było widać, że ma doświadczenie. Potem latała za małymi piłeczkami, było chyba nieco lepiej niż przy bronieniu pętli, ale wciąż nie idealnie. Pozycje ścigającego zostawiła sobie na koniec, bo wiedziała, że tam pójdzie jej najlepiej. zadanie okazało się proste, z pewnością łatwiejsze niż podawanie kafla na meczu Quidditcha. Leciała jak trzeba, łapała i podawała, no i czuła po prostu, że wszystko było tak jak powinno być. Nikt nie mógł powiedzieć, że jest na złej pozycji w drużynie.
KOSTKA PAŁKARZ: 3-1=2 KOSTKA OBROŃCA: 5 KOSTKA SZUKAJĄCY: 6-2=4 KOSTKA ŚCIGAJĄCY: 2-1 za pozycję w drużynie=1 PUNKTY W KUFERKU 24(-3) STRONA Z LOSOWANIEM tak, wiem, nie z tego konta, ale zapomniałam na którym jestem xd KOSTKI ZA SZYBKOŚĆ, KOORDYNACJE, ZWROTNOŚĆ: 5, 6, 5
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Lądując na ziemi Rasheed poczuł dziwaczną ulgę. Bardzo dawno nie brał udziału w jakimkolwiek treningu Quidditcha, nawet tym amatorskim, gdyż wakacje postanowił spędzić raczej leżąc do góry brzuchem niżeli przeznaczając ten czas na cokolwiek co można określić mianem produktywnego. Mógł wyjść z formy, to jasne i najwyraźniej postanowił się trzymać tej wersji, bo kiedy ku niemu kroczył już Victor, Sharker postanowił przywołać na swą buźkę ten sam wyraz samozadowolenia jaki dość często można było na niej oglądać kiedy wszystko szło tak, jak sobie to zaplanował. - Siemasz, Blaise - powiedział, gdy był już wystarczająco blisko i klepnął go po przyjacielsku po ramieniu. - Gdzie Ty się szwendasz? Nie możemy na siebie ostatnio wpaść nawet w domu. Ot wyrzucił mu z niezadowoloną miną. Nie kłamał, bo i nie potrafił sobie przypomnieć kiedy ostatnim razem zdarzyło im się przypadkiem bądź nie, powiedzieć sobie cześć na schodach. Zaraz jednak nie było już czasu na pogawędki, bo Storm zorganizował następną część treningu. Test predyspozycji? Brzmiało ciekawie, ale Ślizgon i tak sądził, że nadaje się jedynie na jedną pozycję, notabene tą którą zajmował w swojej domowej drużynie. Już miał zamiar zabrać się za testy do tej konkretnej, kiedy to wpadł na pomysł, aby naśladować Julię. Ona wzięła udział w teście umiejętności pałkarza, więc on spróbował swoich sił jako obrońca. O dziwo, oba testy poszły mu zaskakująco dobrze. Jako obrońca nie przepuścił ani jednej piłki, a jako pałkarz dosłownie wszystkie je wymiótł. Wpadł w dziki chichot kiedy już skierował się w stronę Victora. - Popatrz jak pozamiatałem. - wymruczał i popchnął go lekko. - Dawaj, Blaise. Pokaż, że też umiesz.
KOSTKA PAŁKARZ: 3 -2 z punktów = 1 KOSTKA OBROŃCA: 3 - 2 z punktów = 1 PUNKTY W KUFERKU 37 (-4) STRONA Z LOSOWANIEM klik KOSTKI ZA SZYBKOŚĆ, KOORDYNACJE, ZWROTNOŚĆ: 4, 6, 4
- Cześć, Sharker – przywitał się – A to tu, a to tam. No co ty nie powiesz, wykończyło mnie to przemeblowanie. - westchnął zmęczony – I nie rób takiej niezadowolonej miny, postaram się być częściej w domu i na zajęciach. Więc nie marudź. Po tych słowach skupił się na tym co miał do przekazania ten chłopak. Test? Hmm, zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie widział siebie w roli szukającego ani pałkarza więc zostały mu do wyboru obrońca i ścigający. Przyglądając się jak Rasheed nie może powstrzymać chichotu po swoich wyczynach również się uśmiechnął i żartobliwie uderzył kumpla w ramie. - Normalnie wszystkich powaliło na kolana panie Prefekcie. Trzymaj kciuki żeby nie musieli mnie zbierać, wiesz przecież, że ja zbyt często nie latam. I naprawdę liczył na to, że mu się uda i nie wypadnie dużo gorzej od ślizgona. Na pozycji obrońcy poszło mu świetnie, jak na niego, tylko jeden kafel się przedarł przez jego obronę. Jako ścigający też nie był zły, a nawet można powiedzieć, że całkiem dobrze mu poszło, trochę potrenuje i będzie cud, miód i maliny. Zadowolony wylądował koło Sharkera i sparodiował pokłon – Jaśnie pan Prefekt jest zadowolony, że jego znajomy jest całkiem zdolny? - powiedział z szelmowskim uśmiechem. - Trzeba uczcić jakoś zmianę wystroju w mieszkaniu. Jakąś imprezą, albo coś. - powiedział prostując się.
KOSTKA OBROŃCA: 2 KOSTKA ŚCIGAJĄCY:3 PUNKTY W KUFERKU 0 STRONA Z LOSOWANIEMklik KOSTKI ZA SZYBKOŚĆ, KOORDYNACJE, ZWROTNOŚĆ: 4, 5, 4