Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
Carmen była pod wrażeniem zachowania Matiasa. To była pierwsza osoba która była dla niej tak uprzejma.Gdy weszli do Herbaciarni w Carmen uderzyły jasne kolory tego miejsca. Od razu skojarzyły się jej z pokojem w sierocińcu który dzieliła z Kate Dones. Dziewczyna była bardzo nie uprzejma i dużo przeklinała czasem zdzieliła Carmen po głowie a czasem uderzyła ja tak mocno ze musiał robić sobie okłady. Zadrżał ale zaraz odgonił od siebie myśli o nieprzyjemnej współlokatorce. Jest na herbacie i nie ma prawa myśleć o takich rzeczach pomyślała. doszedł do jej umysłu głos Matiasa,zwrot panno i pytanie które dobrze kojarzyła...teraz musiał powiedzieć coś o sobie; -Tak jestem na V roku.-powiedziała na tyle głośno aby tylko Matias usłyszał.Nie chciał aby ktokolwiek cokolwiek o niej wiedział. Lubiła być tą niespostrzeżoną. Wzrok dziewczyny spoczął na odznace chłopaka. Rozpoznała znak SOMM. Uśmiechnęła się delikatnie. Już wiem czemu mnie zapytał o mugoli pomyśła.
Jeśli ktoś mówił coś o mugolach lub mugolakach, to Matias zawsze przyjmował wyraz twarzy typu: ,,Bronię mugoli i jestem z tego dumny!". Posiadał tę denerwującą wrażliwość na punkcie maltretowanych ludzików, które nie mogły sobie dać rady z nieuprzejmością otoczenia. Matias nie był bogaty, jednak ktoś mógłby stwierdzić, że szasta galeonami na prawo i lewo. Tak się składało, że miał w sobie tą dumę - dumę z tego kim jest - że nie pozwalał sobie zbyt często na ,,luzackie" zachowanie. Nigdy w życiu nie uderzyłby kobiety, ale jednak zareagowałby na dogryzanie skierowane w Carmen Gaiman. W jego przypadku zazwyczaj wystarczało parę ostrych słów, jednak czasami... czasami samo jego milczenie było jednym wielkim ostrzeżeniem. Podziękował, kiedy herbatki w końcu do nich dotarły. Nie słodził, zawsze pił gorzką. Zawsze najważniejszy był aromat, a później temperatura. Smak zawsze stał na niższym miejscu. - Być może nie widziałem pani często. - odpowiedział jej, mieszając jednocześnie srebrną łyżeczką w białej filiżance. - Zazwyczaj przebywałem w bibliotece, pomiędzy regałem zawierającym dzieła autorów z nazwiskiem rozpoczynającym się literą M - odstawił łyżeczkę i oparł ją o spodek. - ...a regałem z autorami na literę N.
Carmen zobaczyła wyraz twarzy Matiasa. Zrozumiała ze to ze należy do tego stowarzyszenia nie jest bez powodu w jego oczach zobaczyła błysk który mówił coś na kształt "tych ludzi trzeba bronić." Gdy kelnerka przyniosła herbatę Carmen nie odważyła się do niej odezwać więc tylko skinęła głową. Ta jej chorobliwa nieśmiałość czasem doprowadzał ja do pasji szwedzkiej! wsypał do herbaty odrobinę cukru i zamieszała trzy razy w lewo i 4 razy w prawo. Upił łyk,i poczuła cudny zapach goździków i pomarańczy. -Tu mogę cie zaskoczyć. Często widywałem cię w bibliotece jak wchodziłeś bądź jak z niej wychodziłeś. Ja zazwyczaj przebywam w dziel od P do R. i czasem siadam w czytelni czytając lub odrabiając lekcje.-powiedziała swym cichym głosem. cieszyła się ze poszła z Matiasem i ze może wreście z kimś porozmawiać.
- To dlatego cię nie widziałem, panienko. - odparł przypatrując się jej. - Trzeba było podejść do mnie, zawsze robiłem wszystkie zadania. Miałabyś już gotowe, wystarczyłoby wprowadzić ewentualne poprawki. Tak, oszustw w Hogwarcie też było pełno. Nauczyciele nie zwracali uwagi na to, że prace się powtarzają, ściąganie też jakoś nie było specjalnie karane. - Po skończeniu szkoły chciałbym być profesorem mugoloznawstwa. - uśmiechnął się sam do siebie. Mówił tak dużo, ponieważ najwyraźniej na niego spadł obowiązek ciągnięcia rozmowy. Temat sprawy szkolne miał już obstukany, więc bez jakichś większych problemów wymawiał opinie i tym podobne.
-To byłoby oszustwo Matiasie -powiedziała dziewczyna wpatrzona w jego niebiesko-szare oczy-A tak się nie robi. Ktoś cie kiedyś okłamał? Czułeś się koszmarnie. Ta osoba zawiodła twoje zaufanie tym niewinnym kłamstwem zniszczyła wszystko prawda? Ja nie kłamię nigdy nawet jeśli prawda ma zaboleć... Ale n i g d y-nacisnęła na ostatnie słowo-nie kłamię.-Carmen pierwszy raz odkąd pamiętała powiedziała coś tak zdecydowanie i bez zająknięcia. W tej sprawie wierzyła w każde swe słowo Bo wiedziała ze ma słuszność. Kłamstwem wyrządza się największą krzywdę. Po chwili dodał swym cichym głosem -A poza tym bała by się podejść i zagadnąć...-zacisnęła rękę w pieść pod stolikiem "Po co ty to mówisz??" złajała się w myślach. -Profesorem mugoloznawstwa? Bardzo ciekawy przedmiot. Ja jak skończę szkołę myślę o nauczaniu astronomii.-jak najszybciej chciała odciągnąć uwagę chłopaka od swej gafy.
- Nie ma osób, które mnie okłamały - powiedział, po czym przytknął wargi do filiżanki, aby upić łyk herbaty. - Łącząc kłamstwo ze strachem, można mieć pewność, że się same nigdy nie rozwiążą. Poza tym wątpię czy nauczycieli boli odpisanie pracy domowej. Nie miał mu kto kłamać, ponieważ Matias nie spędzał czasu z rówieśnikami. Zawsze siedział lub stał gdzieś sam, ale... odpowiadało mu to. Ludzie... Ile ich było na świecie, tyle myśli mieli, większość zupełnie niezrozumiała. Żeby się wybić należy rozmawiać tylko z mądrzejszymi od siebie. Nie ma w tym krzty dobroci dla społeczeństwa - szczęście i dobry byt zależało od tego z kim się zadajemy. Zerknął na nią kątem oka. Czy on wygląda na takiego, który pożera w całości? Bez przesady, Matias kąsa po kawałeczku, tak ładniej wygląda przy stole. - Tak, lubię sprawy mugoli, chciałbym wpoić uczniom tej szkoły szacunek do wszystkich ludzi. - oparł się wygodniej na krześle. - Ach tak. Pasjonuje mnie też astronomia i wróżbiarstwo, lubię wróżyć z kart tarota. Ostatnio szukałem na niebie gwiazdozbioru byka, ale dach mi zasłaniał... - poskarżył się.
-To masz wyjątkowe szczęście. Ale jestem pewna że gdyby ktoś cię okłamał na pewno...-tu urwała czerwieniąc się lekko lecz na tyle mocno że było to nie możliwe do ukrycia. "za kogo ty się masz??? po co mu prawisz kazania z serii Kłamstwo nie popłaca??? Najpierw pomyśl potem zrób!" pomyślała. -Tak Czarodziej rzadko maja szacunek dla mugoli i na odwrót. Czasem mam ochotę usunąć ten dach jest zaiste denerwujący. Ja nie koniecznie interesuje się wróżbiarstwem ale chętnie zobaczę jak takie wróżenie wygląda.-założyła ręce na piersi i popatrzyła na niego- A powiesz mi-rzuciła niby to od niechcenia- co pasjonuje cie po za szkołą, SOMM,książkami,astronomią i wróżbiarstwem?
Uniósł lekko brwi, czekając aż skończy, no jednak nie skończyła. Szkoda, chciałby raz za czas podyskutować. Skoro jednak nie chciała ciągnąć tematu, to wypadałoby go zgrabnie ominąć. Już by jej wyciągnął talię kart tarota (w tym jego ulubioną - czyli rycerza pucharów), kiedy w porę przypomniał sobie, że ostatnimi czasy jedna z jego kart uciekła. As pucharów. Chociaż wszystkie karty zawsze trzymał razem, zawsze związywał gumką recepturką, to i tak zdołał się wywinąć spod jego władzy. Ta karta symbolizuje miłość. Trzeba też przyznać, że w tym ostatnio Matias nie miał szczęścia. Wszystko przez tą parszywą ucieczkę. - Kiedyś szkicowałem i pisałem wiersze. - powiedział jej. - Od kiedy moje szkice oraz wiersze spłonęły, jedynym zainteresowaniem darzyłem grę na fortepianie. Ach, kochane mugole, które zbudowały fortepiany! Matias mógłby dniami i nocami zajmować się pieszczeniem klawiatury. Jednak w nocy musiał przestać, cisza nocna się rozpoczynała. A to bardzo nieuprzejme komuś zakłócać sen.
Popatrzyła na Matiasa swymi butelkowozielonymi oczyma. Znów nasunęły się wątpliwości "A jeżeli rozmawia ze mną tylko przez grzeczność? Porozmawia, uśmiechnie się czasem a potem będzie się zachowywać jakby mnie w ogóle nie znał" Tak...Carmen bardzo bała sie że znów ktoś zrani...już polubiła niezwykłego Krukona i nic na to nie mogła poradzić. -Wiersze coś cudownego-powiedział jak zwykle cicho- Uwielbiam czytać i słuchać poezje.Fortepian? Też potrafię grać nauczyłam się w sierocińcu... Wspaniały instrument naprawdę cudowny.-rozmarzyła się przypominając sobie fakturę i zapach starego fortepianu...
To nie żart! Margaret się nie spóźniła. Była przed czasem. Już nie mogła się doczekać, aż zobaczyć radosną twarz swojej małej przyjaciółki. Strasznie lubiła towarzystwo Ingid. Była podobna do niej: żywiołowa, lubiła dużo mówić śmiać się i bawić. Wręcz się za nią stęskniła. Usiadła przy stoliku, ściągnęła kurtkę, wieszając ją na oparciu krzesła. Margaret nie ubierała się grubo przez co prawie całą zimę była przeziębiona. Na nic się zdawały prośby wszystkich wkoło. Ona nie lubiła o siebie dbać. Postanowiła poczekać na Krukonkę nie zamawiając nic. Nie chciała pić herbaty sama.
KiedyIngrid otworzyła drzwi zewnątrz wleciał zimny powiew. Szybko zamknęła i stanęła na wycieraczce by obtupać buty. Po chwili zdjęła swoją kiczowatą czapkę z wielkim bąblem, szalik, rękawiczki, a na koniec rozpięła kurtkę. Rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła...Margaret. O Boże jaka ona była szczęśliwa jak ujrzała Marg. Była tak rozradowana jak w dzień dziecka. Aż przypomniały jej się lata dzieciństwa kiedy tata krukonki zabierał ją do zoo. Wtedy dziewczyna miała 10 lat. Na myśl tego dziewczynie poleciała łezka po policzku. Po chwili ocknęła się. -Margaret- odpowiedziała głośno dziewczyna idąc w stronę gdzie gryfonka siedziała. Zawiesiła kurtkę i inne gadżety na krześle i usiadła. -Boże jak ja ciebie dawno nie widziała- odpowiedziała dziewczyna szczerząc swoje zęby do Margaret. Po chwili zakryła szybko usta. To przez jej nowy aparat na zęby. Strasznie go nie lubiła. Po niecałej minucie rozejrzała się po sali i zauważyła jedną z znajomych Ingrid. Była to Carmen. Siedziała z jakimś chłopakiem. Nie będzie im przeszkadzać, gdyż mam na głowie jedną ważną sprawę. Margaret. Nagle dziewczyna odezwała się do gryfonki. -więc co tam u ciebie Marg?- zapytała wesołym głosem wyjmując przy tym serwetkę. Próbowała z serwetek robić origami. Dziwne nie?
Margaret zauważyła Ingrid wchodzącą do środka. Starannie otrzepała buty, rozebrała się i dopiero po chwili zaczęła szukać wzrokiem Margaret. Pomachała Krukonce, żeby od razu zobaczyła gdzie siedzi i uśmiechnęła się szeroko. Była bardzo szczęśliwa, że Ingrid do niej dotarła. - Witaj Ingrid, jak ja się za tobą stęskniłam. - Uśmiechnęła się przyjaźnie. - Co u mnie? Prawie wszystko po staremu. Widzisz... - Nie umiała się powstrzymać. - Mam chłopaka! - Wyszczerzyła się z podniecenia i radości. - Nie chcę cię zanudzaż opowiadaniem o nim, bo mogłabym godzinami, także od razu lepiej zmieńmy temat. - Roześmiała się. - Ty weź lepiej opowiadaj jak tam u ciebie! - Margaret przypatrywała się towarzyszce z uwagą. Słuchała.
Dziewczyna skończyła bawić się papierkiem, gdyż chciała zamówić herbatę. -Poproszę czarną herbatę- poprosiła kelnerkę aby przyniosła to co Ingrid zamówiła. Po chwili usłyszała z ust gryfonki słowa ,,mam chłopaka". Dziewczynę zamurowało. Była tak podekscytowana, że musiała co wiedzieć. -Jak ma na imię, ile ma lat, co lub jeść?- zasypała dziewczynę wieloma pytaniami, aż znów usłyszała pytanie skierowane do krukonki. -A u mnie jest nawet dobrze- odpowiedziała dziewczyna przyciszając ton swojego głosu. -Lepiej opowiedz o twoim nowym chłopaku- zaproponowała dziewczyna. Po chwili Ingrid zapytała się gryfonki. -To jaką herbatę zamawiasz?- uśmiechnęła się do niej i patrzyła w jej niebieskie oczy.
Margaret nie spodziewała się takiego podniecenia i entuzjazmu ze strony Ingid. Chociaż nie, spodziewała się. W końcu były podobne, a Margaret zrobiłaby dokładnie to samo. - Ja poproszę waniliowo - cynamonową. - Uśmiechnęła się do pani oczekującej jej zamówienia. - Cóż, skoro jesteś tak bardzo ciekawa to ci powiem. - Chytrze się uśmiechnęła. - Odpowiem najpierw na te trzy pytania, które zadałaś. Steve, ma 16 lat i szczerze mówiąc jeszcze nie wiem co lubi jeść, chociaż chyba mi o tym opowiadał, ale znasz moje cudowne roztrzepanie. - Zaśmiała się. Uwielbiała opowiadać o Stevie. Ostatnio myślała tylko i wyłącznie o niem. To musiało być jakieś silniejsze uczucie, skoro nie znudził jej się po kilku dniach, tak jak każdy inny chłopak, który wpadł Marg w oko.
Ingrid usłyszała, że Margaret zamawia herbatę o smaku waniliowo-cytrynowym. -Dobry wybór- uśmiechnęła się dziewczyna do niej. Słuchała z zaciekawieniem gryfonki. Czyżby jej się zdawało. Usłyszała Steve? Skądś go kojarzyła. -A jak ma na nazwisko? Wiesz ja z nim chyba kiedyś rozmawiałam- odpowiedziała krukonka trzymając się za podbródek patrząc w ścianę podejrzliwe. Szczerze to przy takiej pozie przypominała prawdziwego Sherlocka Holmesa. Po chwili dziewczyna ocknęła się i wzięła łyk gorącej herbaty.
Margaret roześmiała się, kiedy zobaczyła jak Ingrid się w nią wpatruje z miną detektywa. - Vai, w sumie to właśnie coś mi o tobie wspominał kiedyś tam. Wy się chyba znacie! - Krzyknęła po chwili cała rozjaśniona. Steve w ogóle zadawał się z ludźmi, których Margaret nie znała, a ona zadawała się z ludźmi, których nie znał Steve. W tym momencie postanowiła to zmienić. Raz na zawsze. Uśmiechnęła się delikatnie do swoich myśli i wpatrzona w ścianie upiła mały łyczek swojej herbaty.
Kiedy dziewczyna usłyszała nazwisko Vai od razu się uśmiechnęła do Margaret. -Spoko gość- uznała dziewczyna sącząc swoją herbatkę. -Dobra. Musisz mi powiedzieć co u ciebie się działo jak się nie widziałyśmy- oznajmiła dziewczyna odstawiając herbatę. Wzięła z maleńkiego talerzyka herbatnika. wzięła gryz i od razu podsunęła do niej talerzyk z ciastkami. Ingrid w kościach była tak czymś podekscytowana, że nie mogła w miejscu usiedzieć. Tylko kręciła głową jakby coś sprawdzała.
Wiedziała, że jej przyjaciółce ciężko jest opanować emocje. Chociaż bardzo stara się ukryć swoje dziwne podniecenie średnio jej to wychodziło, ale raczej nie zdawała sobie z tego sprawy. - Oprócz tego, że nie jestem już singlem, to chyba nic takiego ważnego się nie działo. Wręcz się nudziłam,m dlatego chciałam znów się z tobą zobaczyć. - Uśmiechnęła się słodko. Kiedy Ingrid podsunęła jej talerzyk z herbatnikami chętnie wzięła jednego i od razu zjadła całego.
Ingrid już nie mogła się powstrzymać. Była taka szczęśliwa. Oczywiście też była szczęśliwa z powodu Margaret. -No nie wytrzymam muszę Ci coś powiedzieć- dziewczyna cała rozradowana oznajmiła gryfonce. -Mój tata jest po operacji i ta operacja się powiodła.- i od razu wzięła łyk herbaty, gdyż powiedziała to jednym tchem. -Oczywiście w mugolskim szpitalu- oznajmiła dziewczynie, gdyż nie mogła wiedzieć co to jest operacja.
Margaret była teraz podwójnie szczęśliwa. - No to bardzo się cieszę! - Powiedziała z uśmiechem. - Spokojnie, wiem dużo o mugolach. Mieszkam między nimi. - Popatrzyła znacząco na Ingrid. - Nigdy mi o nim nie opowiadałaś. Co się stało, że wymagał operacji?
Usłyszała z ust gryfonki pozytywny komentarz. Była bardzo szczęśliwa, kiedy ktoś się z nią cieszy. Znów wzięła łyk herbaty i kawałek herbatnika. -To jest bardzo długa historia ale ja Ci ją opowiem- zaproponowała dziewczyna Margaret. -Mój ojciec jest chory na białaczkę z czego ja musiałam się nim opiekować oraz moim młodszym bratem. dlatego późno dostałam list z Hogwatu. Już miałam odesłać ten list, ale Matthew czyli mój tata oraz brat Evan nalegali żebym przyjęła list.- opowiedziała Ingrid drapiąc się po głowie.
Nie przesadzajmy. Matias nie był aż taką maszyną, która potrafi tylko zabijać i wymieniać uprzejmości. Na czym polegała niezwykłość zwykłego Krukona? Zapewne na tym, że w ogóle jej nie posiadał. Nie wyróżniał się specjalnymi zdolnościami czy też jakąś świetną pamięcią do zaklęć - być może ta przeciętność go wyróżniała... - Fascynujący pod względem estetycznym, trzeba umieć na nim grać. - uśmiechnął się pod nosem. Palce zadrżały, kiedy znowu próbował zanurzyć na moment wargi w herbacie. Czasami trzęsły mu się ręce, ale to nie ze strachu czy zdenerwowania. Po prostu... było mu zimno. Chociaż jak zwykle wszystkim było ciepło. - Mozart i Schubert. - mruknął cicho. - Mugolska sztuka czasami zapiera dech. Odstawił filiżankę zdając sobie sprawę, że w tym różowym pomieszczeniu rozmawiają o sztuce. Kątem oka dostrzegł dwie całujące się pary. - ...to doprawdy nieprzyzwoite... - powiedział cicho, pewnie do siebie.
- Ja bym tak nie mogła - przejęła się. - Umierałabym, martwiąc się co u nich, czy sobie radzą. Podziwiam cię dziewczyno! - Powiedziała pełnym uznania głosem, ale po chwili uśmiechnęła się przyjaźnie, ze zrozumieniem. - Mam nadzieję, że teraz już wszystko będzie w jak najlepszym porządku i nie będziesz musiała się martwić, wierzę w to.
Dla Ingrid to wielki zaszczyt, kiedy osoba prawi jej takie komplementy. Lekko się zarumieniła po czym dodała: -Dziękuję za takie piękne słowa uznania- uśmiechnęła się szeroko do Margaret i zaczęła konsumować następnego herbatnika. Po niecałej minucie dziewczyna znów rzekła do gryfonki. -A ja Ciebie podziwiam za to, że masz chłopaka- rzekła Ingrid po czym podała jej dłoń na znak tego, że jej gratuluje. Troszkę zazdrościła jej tego chłopaka, ale szczęście Margaret to także szczęście Ingrid i niech tak zostanie. Nie chciałaby pokłócić się z osobą która jest jej tak bliska choć tak daleka. Dziwnie to zabrzmiało. Tak poetycko. Krukonka znów wzięła łyk herbaty patrząc w jakiś nieznany obraz.
Kiedy Ingrid podziękowała Gryfonce ta tylko uśmiechnęła się przyjaźnie. Obie siedziały w milczeniu jedząc herbatniki i popijając je herbatą. Dziś herbata smakowała Margaret szczególnie. Była jakaś szczególnie dobra. Nie wiedziała czy to przez jej humor, czy może zmienili proporcje kompozycji. Tak czy siak postanowiła, że sprawdzi to w najbliższym czasie przychodząc tu z Lauren i Stevem. Bardzo chciała, żeby się poznali. - Nie ma czego tutaj podziwiać. Powinnaś podziwiać jego, że jest ze mną. Ja bym ze sobą nie wytrzymała. - Roześmiała się.
Ingrid gryzła te herbatniki jak mała mysz ser. Śmiesznie to wyglądało. Po konsumpcji ciastka dziewczyna dopiła swoją herbatę. Wystawiła swoje duże brązowe oczy w dno kubka i oznajmiła. -Kurcze tak szybko wypiłam herbatę? Zamówię sobie drugą- orzekła dziewczyna wstając z krzesła. -Zaraz przyjdę. Idę sobie drugą zamówić. Chcesz drugą filiżankę?- zapytała dziewczyna stojąc z założonymi rękoma. Poczekała grzecznie kiedy Margaret zastanowi się nad swoim wyborem. Ingrid zaczęła patrzeć się w sufit. Ciekawe. Zaciekawił ją ten obiekt.