Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.
Wraz z Cass weszły do ciepłej herbaciarni. W całym pomieszczeniu roznosił się przyjemny zapach i ciepło. - Ależ tu przyjemnie. - Mruknęła rozkoszując się zapachem i usiadła przy stoliku.
Strasznie roześmiał ją fakt wpadnięcia Hanny i dorwania się od razu do stolika. Powoli zdjęła płaszcz, a następnie ściągnęła szalik. Schowała niesforny blond kosmyk, podchodząc do stolika. - Bardzo ładnie tu pachnie, wiesz... chyba tutaj nigdy nie byłam - rozejrzała się po wnętrzu, a potem spojrzała Hannie w oczy. - O wiele cieplej, nieprawdaż?
- Serio. Ja bywam tu bardzo często, co prawda nie ma tutaj tylu uczniów, co w Trzech miotłach, ale z czarownicami w podeszłym wieku też bardzo miło się rozmawia. - Uśmiechnęła się radośnie. Podeszła do nich młoda kobieta z notatnikiem w ręce. - Herbatę malinową, a dla Ciebie Cass ? - Spojrzała na blondynkę.
- Możliwe, chociaż wolę młodsze osoby - pokazała jej język i spojrzała na kelnerkę. Młoda kobieta wyglądała na bardzo zmęczoną, choć uśmiech nie znikał z jej twarzy. Przez chwilę wpatrywała się w nią. - Och, w takim razie zaufam Twojemu gustowi i poproszę o to samo.
- Uwierz jest pyszna. - Uśmiechnęła się radośnie i odrzuciła rude włosy na plecy. - Też wolę młodsze, ale rzadko tu takich można spotkać. - Westchnęła cichutko, choć uśmiech nie schodził z jej twarzy.
Widziała ruch jej włosów jakby na filmie. Specjalny spowolniony efekt, by dostrzec piękno szczegółu. Nawet w zimowym świetle miała idealny kolor włosów. Rude kosmyki szczególnie do niej przemawiały. Nie potrafiła wytłumaczyć tego w racjonalny sposób. Efekt spowolnionego filmu powoli zaczął się kończyć. Kosmyki opadły na delikatne ramiona dziewczyny. Cass otrząsnęła się z zamyślenia. - Przepraszam, mówiłaś coś? - rzekła lekko zachrypniętym głosem.
Spojrzała zdziwiona i jednocześnie rozbawiona na dziewczynę. - Nie nic nie mówiłam. - Uśmiechnęła się radośnie i popiła herbatę. - Dobrze się czujesz ? Zapytała marszcząc brwi. Pytanie choć idiotyczne, nurtowało Hannę. Możliwe, że blondynka siedząca na przeciw niej po prostu się zamyśliła. Co jednak jeśli coś ją dręczy. Spojrzała na dziewczynę podejrzliwym wzrokiem.
Zastanowiło ją jej pytanie. Przecież się tylko zamyśliła... Czy Hanna więc chciała ją od razu brać do Munga? Nie, na pewno się nie da. - Och, nic mi nie jest, Hanno. - dodała rozbawionym głosem - Po prostu się zamyśliłam... Na czym skończyłyśmy?
- Na towarzystwie starszych pań. - Zaśmiała się cicho. - Nie możesz tak dużo myśleć w moim towarzystwie bo jestem strasznie przewrażliwiona. Stwierdziła rozbawiona. Upiła łyk gorącej herbaty, która poparzyła jej język. Syknęła cicho i odsunęła od warg filiżankę.
Zaśmiała się również z nią. Ona wcale nie żałowała, że jej czas na chwile zwolnił i mogła podziwiać jej włosy. Och, na pewno by tego nie cofnęła. - Oj, aż tak się o mnie troszczysz? - poszła w jej ślady i napiła się gorącej herbaty. Gdy Hanna syknęła, spojrzała na nią - Hanno, uważaj, malinowa herbata chce pożreć Twój język.
Zaśmiała się z jej komentarza. - Zdecydowanie, następnym razem wezmę tę z owoców leśnych. - Uśmiechnęła się radośnie. - Oczywiście, że się martwię ! - Przyznała robiąc przy tym zabawną minę, choć wcale nie zdawała sobie z tego sprawy. - Z kim pakowałabym się w kłopoty ?
Zaśmiała się radośnie. Cóż, obecność Hanny sprawiała, że czuła się naprawdę szczęśliwa. Nie wiedziała, dlaczego właściwie się tak dzieje. - Z owoców leśnych? - pokręciła lekko nosem - Zupełnie do Ciebie nie pasuje, a ta malinowa ma pewien czar. - gdy pomyślała, jak to musiało irracjonalnie zabrzmieć, zaśmiała się - Dobra, wiem, że to głupio brzmi, ale na naszym stadium wiadomości, powinnaś wiedzieć, iż mam nierówno pod sufitem. Kłopoty? Och! Nazwałabym to przygodami! Nigdy nie zostałyśmy ukarane. Jednak mogę się założyć, że masz wiele przyjaciół. - odchyliła lekko głowę, spoglądając na czyjś płaszcz, który raptownie zawisł na oparciu krzesła. Młody mężczyzna nachylił się do kobiety, musnął jej usta, a następnie usiadł, namiętnie wpatrując się w jej oczy. - Widziałaś, Hanno? - spytała głową pokazując "gołąbeczki" - Wierzysz w miłość?
Zaśmiała się. Lubiła kiedy Cass opowiadała, miała taki barwny i rozwinięty język. - Mam kilku znajomych, ale nikt nie jest takim poszukiwaczem przygód jak ty. - Cassandra była w tym zdecydowanie niezastąpiona. Spojrzała na dwójkę zakochanych osób, które wskazała jej blondynka. - Sama nie wiem. Pewnie istnieje takie coś. - Zaśmiała się z tego określenia. - Jednak nie wszystkim jest pisane.
Zarumieniła się lekko. Doprawdy tak uważała? Może nic nie jest stracone? Zmarszczyła delikatnie nosek i przechyliła główkę w bok. - Czy mam rozumieć, że uważasz, iż nie jesteś godna miłości? - spytała prawie szeptem i upiła herbaty. Spojrzała na parę. Aż tryskało od nich szczęściem, zaufaniem, choć była pewna, że kobieta dość często unosi się zazdrością. Co chwila zanosiła się śmiechem, jednak nerwowo zerkała na pierścionek, który znajdował się na jej palcu.
- Wcale tak nie uważam. - Powiedziała wydymając dolną wargę. - Po prostu myślę, że jedni ją znajdują, a jedni nie. Zależy to od tego czy człowiek chce szukać. - Spojrzała przelotnie na wychodzącą parę i upiła łyk herbaty, która już nieco ostygła.
Spojrzała w jej intensywnie zielone oczy jakby chcąc znaleźć w nich emocje, które targają postacią Hanny. Wolno podniosła filiżankę i zatopiła w niej usta. Tak, dobry gust co do herbat... - A Ty szukasz? - spytała niskim głosem, lecz wcale nie przerysowanym.
- Na razie nie, choć nie narzekałabym gdyby się zjawiła. - Przyznała, aż zdziwiona, że mówienie o tym przychodzi jej z taką łatwością. - Ty szukasz prawda ? - Zapytała, była prawie pewna, że zna odpowiedź. Widziała to w jej oczach, ruchach. Zresztą zaczynając ten temat Hanna domyśliła się o co jej chodzi.
Spojrzała na nią w dziwny sposób, aż jej ciarki przeszły po plecach. - Pytasz w taki sposób, jakbyś znała odpowiedź... - rzekła cicho - Czy coś mnie na tyle zdradza, aby podsunąć Ci rozwiązanie zagadki? - spytała, nie odpowiadając na poprzednie pytanie. Wkrótce Hanna dostanie odpowiedź, ale na pewno nie teraz. Ponownie upiła herbaty, czując w brzuchu coraz mniej miejsca. Na szczęście i ta powoli się kończyła.
- Kochana widziałam jak zareagowałaś na tę parę i to nagłe pytanie o miłość. Od razu widać, że jak nikt jej pragniesz. - Uśmiechnęła się do niej radośnie i opróżniła swoją filiżankę do końca.
Nie takiej miłości pragnę, pomyślała rozgoryczona. Również dopiła swoją herbatę do końca. Wyjęła z kieszeni płaszcza galeony, a następnie przywołała kelnerkę do siebie. - Zapłacę za dwie herbaty, ile to mnie wyniesie? - spytała uprzejmym tonem. Kelnerka przekazała jej rachunek. Dała jej pieniądze i uśmiechnęła się do Hanny. - Na pewno nie szukam miłości, ona sama znajduję swoją ofiarę. - rzekła poważnym tonem. - to co zbieramy się?
- Nie musiałaś za mnie płacić. - Powiedziała z wyrzutem i wytknęła na nią język. - Tak zbieramy się. - Powiedziała i założyła na siebie płaszcz. - Szczęściu trzeba czasami pomóc Cass. Puściła jej oczko i skierowała się w stronę wyjścia.
- Och, zaprosiłam Cię na herbatę, więc zapłaciłam. - również pokazała jej język, a następnie zaśmiała się cicho. Otworzyła usta jakby w geście zdziwienia, lecz tak naprawdę nie wiedziała, co ma powiedzieć. Dorównała do niej, zakładając płaszcz. - Pomóc szczęściu? Mogłabyś to rozwinąć?
- Samo Cię nie znajdzie, trzeba szukać. Zrobić coś w tym kierunku, obojętnie coś. - Zaśmiała się, tak trudno było to zdefiniować. Zapięła do końca guziki w płaszczu i otworzyła drzwi. Natychmiast uderzyła w nią fala zimnego powietrza.
Od razu zarumieniły się jej policzki. Nastroszyła kołnierz płaszcza i wyciągnęła włosy na wierzch. - Pomóc szczęściu, dość ciekawie to brzmi, Hanno. - zaśmiała się. - Och, muszę wynaleźć Ci jakoś ksywkę, przecież nie będę ciągle mówiła na Ciebie pełnym imieniem. - pokręciła głową z niedowierzaniem.
Ukłuły go lekkie wyrzuty sumienia ,po czym zamrugał gwałtownie i stwierdził donośnie. - Nie dość ,że Rudzielec ,to jeszcze hipokrytka. - Mruknął zirytowany. Nie było to jednak realne zirytowanie ,po prostu wręcz go rozbawiła. Nie dość ,że trafił do tego magicznego miejsca ,to jeszcze ma koło siebie kogoś z kim jeszcze siedem lat temu latał w majtkach po podwórku. Nie może już tego pamiętać ,ale nie raz przeglądał rodzinne filmy. Po prostu była to dla niego tak podnosząca na duchu podpora ,że nie mógł przestać się szeroko uśmiechać ,co mogło być trochę dziwne - ale nie jego wina ,że mięśnie szczęki cieszą się razem z nim i co za tym idzie; odmówiły mu posłuszeństwa. Poczuł miłe ciepło z powodu tego jakże błahego gestu. Wzięła go pod rękę ,a on się zarumienił. Wzięła go pod rękę na widoku całej szkoły. Starał się tym jednak nie przejmować i iść takim beztroskim krokiem ,jak i ona. Zawsze była dla niego autorytetem. Od razu poczuł ,że dziewczyna skłamała. Ale jak to ... U tak pogodnej dziewczyny jak ona ,miałoby nie być wszystko w porządku? Zawsze zdawało mu się ,że nie zna nikogo bardziej neutralnego ,od niej. - Gadaj. Warknął tylko ,wściekły nagle na tego ,kto mógł jej zepsuć dzień.