Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Szemrane uliczki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 1 z 2 1, 2  Next
AutorWiadomość


Darren Shaw
Darren Shaw

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Galeony : 3011
  Liczba postów : 3049
https://www.czarodzieje.org/t18607-darren-shaw
https://www.czarodzieje.org/t18609-skrzynka-darrena#532211
https://www.czarodzieje.org/t18608-darren-shaw#532138
https://www.czarodzieje.org/t18612-dziennik-darren-shaw#532281
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 15 Mar - 12:12;


Szemrane uliczki


Bardziej oddalone od głównej ulicy, a bliższe Gospody pod Świńskim Łbem czy obrzeży Hogsmeade zaułki nie cieszą się zbyt dobrą sławą. Często mieszkają tu czarownicy czy wiedźmy chcące ukryć swoje poczynania przed wścibskimi oczami sąsiadów, częściej jednak zauważyć można opuszczone czy zrujnowane budynki, przyklejone czy to jeden do drugiego, czy do ściany puszczy i dróżek prowadzących na cmentarze i w leśne ostępy.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 15 Mar - 12:31;

Biorąc udział w tym wątku, niezależnie od zgód kuferkowych, zgadzasz się na możliwość nabycia lekkich, ciężkich i przewlekłych ran oraz śmierć postaci.

28 marca, 2021. Godzina 17.54.

  Niebo nad Hogsmeade zaciągnięte było dywanem ciemnych, kłębiastych chmur. Czerwone smugi zachodzącego słońca duszone były w zarodku nad horyzontem, pogrążając magiczną wioskę w przedwczesnej nocy. W brudnych zaułkach bocznych dzielnic osady słychać było jedynie piski szczurów – walczących o jedzenie, uciekających przed butami mknących w swoją stronę czarodziejów czy ginących pod kłami i pazurami drapieżników, które po udanych łowach niknęły w gęstwinach niedalekiego lasu otaczającego wioskę. Wznosząca się mgła niosła ze sobą fetor śmieci oraz pleśni, biorącej we władanie kupy odpadków, które wyrzucone zostały przez czarowników zbyt nieumiejętnych – lub okrutnych dla bliźniego – by zaszczycić je nawet machnięciem różdżki i krótkim mruknięciem inkantacji czaru znikającego.
  Bruk wąskiej ulicy był w wielu miejscach wyłupany przez siły, które teraz ciężko było nazwać. Czy przed laty dwójka czarnoksiężników stoczyła tu pojedynek, niszcząc nie tylko drogę, ale też okoliczne domostwa, kosztami odbudowy wpędzając je w nędzę i zaniedbanie? A może to dzikie stworzenia – trolle czy ponuraki – brutalną i bezmyślną siłą demolowały otoczenie w ślepej furii? W całości nie ostała się też praktycznie żadna płyta chodnikowa. Wszystkie były co najmniej popękane, większość – odarta z komfortu posiadania wszystkich rogów, część rozłupana zębem czasu czy zimowym ciśnieniem zamarzającej wody.  
  Droga otoczona była z obu stron ciągiem domostw. Po lewej jej stronie – patrząc w stronę centrum Hogsmeade – ostatkiem sił trzymały się rzędy domków z rudej cegły, wybudowanych nie więcej niż siedemdziesiąt lat temu, a już w większości zrujnowanych, choć nie tylko przez tanie materiały. Co drugi numer miał drzwi wejściowe zabite deskami, co trzeci – zawalony dach, każdy – wybite co najmniej jedne okno. Budulec w wielu miejscach był pokruszony, a świst wiatru hulającego w środku słychać było nawet na ulicy. Od frontu zaniedbane podwórza zarośnięte chwastem oraz na wpół zżółkłą trawą oddzielone były krzywymi płotkami, które zamiast farbą pokryte były grzybem oraz zgnilizną. Unosił się nad nimi stęchły, ciężki i słodki zapach, wydzielany przez zeszłoroczne warstwy kompostu, które ułożone były pod skruszałymi fundamentami dla ocieplenia wnętrza oraz przyśpieszenia wzrostu wijących się roślin, których drobne owoce czy pozwijane liście służyły mieszkańcom do warzenia plugawych mikstur.
  Po drugiej stronie ulicy obraz był na wskroś inny. Stamtąd wyzierały ślepe okiennice wiktoriańskich willi i elżbietańskich rezydencji, imponujących swoimi rozmiarami i, przy odrobinie wyobraźni, wspomnieniem przepychu, którego kiedyś mogły być domem. Rzeźbione ramy okien, podwójne skrzydła zdobionych zaśniedziałbymi miedziorytami drzwi czy balkony wsparte na wąskich kolumienkach przysłonięte były często dywanami trującego bluszczu czy diabelskich sideł, które o tej porze wysuwały się z zacienionych za dnia miejsc, prostując w mroku zwinięte pnącza i czekając tylko na nieostrożną zwierzynę – lub przechodnia. Jeszcze częściej jednak przed nieruchomościami skrzypiały wieloletnie już znaki oznajmiające, iż domostwa były na sprzedaż – acz smutne okna z zaledwie resztą przeszłej, zamierzchłej dumy skutecznie odstraszały do tej pory wszystkich potencjalnych nabywców, którzy prędzej niż później swoje zainteresowanie przenosili na mieszkania położone w miejscach niosących ze sobą nieco mniejsze dawki gęsiej skórki.
  Co Zephaniah van Wieren robił o tej porze w tej nieprzyjaznej i odludnej części Hogsmeade? Tego dowiedzieć się możemy tylko od samego zainteresowanego. Faktem było jednak, iż kroczył jednym z chodników, mijając co chwilę porywany przez nieprzyjemny wiatr egzemplarz Proroka Codziennego. Kontemplację otoczenia – lub bezmyślny spacer – Gryfonowi przerwała jednak seria tępych huków, dochodząca z jednego z domostw stojącego po prawej stronie ulicy. Wyglądał on na nieco bardziej zadbany niż reszta, a przede wszystkim wyróżniał się blaskiem świec wydobywającym się z wnętrza.
  Do uszu Zephaniaha po krótkiej chwili dotarły także jęki i ciche zawodzenie pomieszane ze szlochem. Dźwięki niosły są mocno w gęstej, wieczornej i jakby zastałej atmosferze, drążąc w bębenkach nieprzyjemne dziury, w których osiadała zawarta w płaczu rozpacz.
Brama z poskręcanego, czarnego metalu prowadząca na posesję była lekko uchylona – a raczej, jedno z jej skrzydeł wisiało po prostu smutno, ledwo trzymając się na zawiasie. Nawet z ulicy łatwo było też zauważyć kołatkę, wiszącą na odrapanych drzwiach frontowych. Miała ona kształt mosiężnej głowy dzika z imponującymi, acz nieco wytartymi już szablami. Chroniła ona jednak wejścia albo tak nieszczelnego, lub też w ogóle otwartego, że przesycone bólem dźwięki bez przeszkód docierały na zewnątrz, szukając uszu jakiegoś dobrego Samarytanina, gdyby ktoś taki w ogóle znaleźć się mógł w tej nieprzyjemnej okolicy.


Jeśli decydujesz się wejść na posesję, rzuć kością k6. Wynik – im wyższy, tym lepszy – zadecyduje o ilości szczegółów, które uda ci się dostrzec.

@Zephaniah van Wieren

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 15 Mar - 13:20;

Kostka: 5

 Zephaniah van Wieren. Jeśli ktoś zamierzał pytać go co sprowokowało go do tego, aby podjąć decyzję o przedostaniu się z powrotem do Hogwartu z treningu jednego z drugoklasistów to chyba to, że często używał tej ścieżki. Ot albo ją przelatywał na miotle, albo po prostu przechodził nią, kiedy jeszcze było widno. Tym razem jednak złapała go gryfońska czerwień nieba, która zaczynała wraz z kolejnymi minutami oznajmiać, że nadchodziła noc. Noc, gdzie wszelkie mary i dziwactwa wychodziły na powierzchnie i chcąc nie chcąc - trzeba było uciekać. Był jednak tak zmęczony przez trening - wymagający przypadek - że wolał się po prostu przejść. Upadek z miotły skończyłby się gorzej niż gdyby przewrócił się o własne nogi. Tym samym uważał, że jest to jak... najbardziej wygodny wybór.
 Sama okolica była nieprzyjemna, ale już w nie takich tarapatach znajdował się młody, ex-zawodnik drakenberskiej drużyny Quidditcha. Nie spodziewał się niczego, nie czuł, aby dzisiaj miało zaistnieć jakieś zagrożenie. Ale... Czuł coś w kościach. Jakby rozłażące się po ciele uczucie dreszczu. Wszystko było jakieś inne. Wszystko jakby ciche. I wszystko jakby zdradzało, że gdzieś miało dziać się źle. Ilekroć stawiał po prostu krok na przód, gdzieś tkwiło w nim przeczucie. Intuicja? Być może. Czy więc miał się czego obawiać? Tylko głupi nie miałby obaw. Zefka jednak odznaczało co innego - trzymanie nerwów na wodzy. Potrafił się uspokoić tylko wtedy, kiedy właśnie coś mogło go popchnąć na przód. Przełknął głęboko ślinę i ruszył się dalej, nie zamierzał czekać aż złapie go noc. Jeszcze Hampson się wkurzy, albo jego opiekun. Nie powinien robić problemów, nie po tym jakie zasady ostatnio zostały wprowadzone.
 I wtedy usłyszał huk. Jakby coś spadało jedno za drugim z półek, albo ktoś ubijał świnię na obiad. Może znajdował się gdzieś tu rzeźnik, który chciał przygotować mięso na kolejne potrawki dla kucharzy w karczmach. Coś jednak wydawało mu się nie tak. Chłopak czuł, że coś było nie tak. I ten wygląd domostwa. Zdecydowanie wybijał się od reszty. Głowa sama mimowolnie skręciła w tamtą stronę. Decyzja była zdecydowana, zwłaszcza po tym jak usłyszał jęki i szloch. Ręka ruszyła sama do dłoni, a miotła spoczęła przy bramie. Trzymał ją w dłoni. Coś było nie tak. Popapranie nie tak.
 — Halo... — Powiedział normalnie, zaczynając kierować kroki bliżej drzwi. Jednak w połowie trasy usłyszał kolejny szloch, potem jęk i płacz. Wydawało mu się to naprawdę dziwne. Nie powinien się mieszać w cudze sprawy, ale odgłosy cierpienia i bólu... Dodatkowo w takim miejscu, gdzie większość domostw wydawała się pusta lub... pozbawiona tchnienia życia... Na Merlina, co tu się działo. Adrenalina w ciele Zephaniaha zaczynała mieszać się z krwią, tętno przyśpieszać. Enigma. Dosłownie sprawa tak tajemnicza, że aż prowokująca do pomocy. Pociągnął za klamkę, ale nie wchodził do środka. Otworzył je na oścież, aby widzieć wszystko. Różdżka będąca w dłoni stuknęła lekko w drewno futryny. Czekał na jakąkolwiek odpowiedź zanim wejdzie. I rozglądanie czy dowie się coś o tym, co tutaj się działo lub dzieje.
 — Halo... Potrzebuje pani pomocy? — Duh, oczywiście, Zephaniah. Świetne pytanie. Jak ze szmirowatego kina horroru.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 15 Mar - 14:51;

Godzina 17.56.

  Otwierana niepewną dłonią brama postawiła pewien opór, który Gryfonowi udało się prędko przezwyciężyć w akompaniamencie zgrzytu miażdżonych płatków rdzy. Nienaoliwiony zawias zaskrzypiał, raniąc uszy przyzwyczajone tylko do rytmicznego werbla podeszw butów, obijających się o chodnik.
W reakcji na ten dźwięk, pochlipywania dochodzące z wnętrza domostwa nieco przycichły. Być może osoba - a może istota? - je wydająca postanowiła poczekać w spokoju na swego wybawcę, a może po prostu nie chciała go wystraszyć czy spłoszyć? W końcu wielu czarodziejów idących tymi ulicami bardziej z konieczności niż ochoty, szło nimi z sercem na ramieniu, przyśpieszając kroku na nawet najcichsze kocie miauknięcie czy łopot czarnych skrzydeł wrony, która zdecydowała że lepiej być wszędzie, byle nie tu.
  Stąpając po żwirowej ścieżynie prowadzającej na dwa, bazaltowe stopnie na których ulokowane były drzwi, van Wieren miał parę chwil na przyjrzenie się domostwu. W jednym z pomieszczeń na parterze świeciło się parę świec - szczegóły wystroju zasłaniane były jednak przez ciężkie firany, przywodzące na myśl pogrzebowe kobierce. Tynk zewnętrznych ścian był w wielu miejscach, szczególnie na wysokości parteru, obdarty i odrapany, odsłaniając nagie cegły. W jednej z części podwórza rosły pozostałości czegoś, co kiedyś zapewne było uroczym, sięgającym kolan żywopłotowym labiryntem, teraz jednak wyrastało ponad głowę Gryfona, odstraszając pazurami gałęzi i szponami kolców na pozbawionych liści roślinach. Cała formacja ciągnęła się aż przy bocznej ścianie hen, na tyły budynku. Przy wąskim, niezarośniętym wciąż wejściu w kolczaste korytarze stała też spora psia buda - niezamieszkana jednak przez żadnego, zwierzęcego lokatora. Parę desek było brutalnie wyłamanych, grożąc nieproszonym gościom ostrymi drzazgami, zaś przyczepiony do kupy drewna gruby łańcuch smętnie snuł się po zachwaszczonej ziemi. Zakończony był rozerwanym brutalnie ogniwem oraz odrzuconą, przerwaną, skórzaną obrożą bez właściciela, który być może uciekł w poszukiwaniu lepszego losu - a przynajmniej Gryfon mógł mieć taką nadzieję.
  W brązowo-burych ostępach oraz przy samych schodach, Zephaniah zauważyć mógł rząd sadzonek oraz bardziej wyrośniętych roślinek, zwanych mordownikiem lub też akonitem. Praktyczne zaraz nad nimi zaś na marmurowych, porysowanych przez coś kolumnach, wyryte magią były fosforyzujące delikatnym światełkiem glify i runy ochronnych zaklęć - jednak już zbyt słabe by jakkolwiek działać lub po prostu nieaktywne. Z tego co Gryfon widział, otoczony nimi był cały dom na mniej więcej wysokości podłogi pomiędzy parterem oraz wyższym piętrem.
  Po zajrzeniu do środka, oczom Gryfona ukazała się dość żałosna scena. U podstawy prowadzących w górę schodów leżał stary, drobny mężczyzna, trzymający się za nogę wykręconą w nienaturalną stronę. Miał na sobie luźną, burą marynarkę i wytarte, materiałowe spodnie, które pamiętały zapewne życie i czasy Albusa Dumbledore'a. Obok jego drżącego z bólu i jęków ciała leżała złamana w pół laska oraz rozbity monokl, który wcześniej spoczywał pewnie w oczodole na bladej twarzy, mogącej pochwalić się wyjątkowo bujnymi, siwymi bokobrodami oraz dziobami po smoczej ospie.
Staruszek uniósł głowę, w bezgłośnej prośbie zmęczonych płaczem ust prosząc Zephaniaha o pomoc i wskazując ruchem głowy na ogromny fotel w znajdującym się obok oświetlonym świecami pomieszczeniu.


Jeśli decydujesz się wejść do środka i pomóc osobie w potrzebie, rzuć kością k6. Wynik – im wyższy, tym lepszy – zadecyduje o ilości szczegółów, które uda ci się dostrzec.

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 15 Mar - 16:27;

Kostka: 3

 Cała otoczka mistyfikacji wydawała mu się wręcz wyjęta z romantycznego umiłowania do tajemnicy. Jakby właśnie brał w części jakiegoś spektaklu grozy, gdzie turpizm sytuacji był tutaj główną esencją. Nigdy nie był zamiłowany w sztuce, ale pewne elementy rozpoznałby, gdyby tylko adrenalina pompowana w jego żyłach sprawiała, że myślał o czymś kompletnie innym. Samym skupieniu na tym jak mógł pomóc mężczyźnie. Widać, że żył sam. Większe skupienie jego wzroku padło jednak na znajdujące się glify i runy.
 Wydawało mu się to naprawdę podejrzane, jakby nie wiedział po co mężczyzna w ogóle je tutaj pozostawił. Rozpoznawał ich podstawowe znaczenie, w końcu zarówno w Drakensbergu jak i Hogwarcie udało mu się w jakiś sposób uczyć o nich, ale tutaj chodziło coś naprawdę innego. Widział jak dotykając ich różdżką te mieniły się tym swoim delikatnym, ponurym światełkiem przemijania. Świetność ich działania już dawno minęła, więc przed czym tak naprawdę mężczyna starał się ochronić. Może kryła się w tym tajemnica, której do końca nie potrafił odkryć. Czy warto było zatem to drążyć. Bił się z własnymi myślami. Zostawić osobę w potrzebie, a może... pójść sobie? Nie, nie przystoi odrzucać chęci pomocy komuś, kto wyjątkowo cierpi. On nie był taki. Na szczęście miał przy bramie jeszcze miotłę, którą mógłby użyć do szybkiego transportu. Ale gdzie? Do Hogwartu? Do św. Munga? Gdzie powinien wziąć mężczyznę. Cóż... Jeśli nie może tego zrobić sam to... Może wezwie kogoś do pomocy.
 Niestety, ale Zephaniah był bardzo słaby z zaklęć tak "ogółem". Prawdziwym pojedynkowiczem nie był, potrafił się bić i korzystać z własnych możliwości ciała. Ale tutaj raczej nie to będzie potrzebne. Tu trzeba było bardziej kogoś z okolicy, kto mógłby im pomóc przenieść starca. Ale nie mógł go zostawić. Nie mógł. Przypominał mu trochę sytuację z Herbertem, kiedy też musiał pójść po pomoc, gdy skręcił nogę. Teraz... Wspomnienie się odezwało. Kombinuj, Zeph, kombinuj. Szkiele-Wzro nie masz, kości w nodze też nie skruszysz, aby naprawić ją. Hmm...
 — Proszę... Proszę poczekać. Zaraz wezwę pomoc. Proszę mówić do mnie, niech mi powie pan co się stało. Niech pan ciągle mówi. Chce pan usiąść na fotelu? Zaraz pomogę. — Kiwnął do niego głową w niepewności. Omdlenie sprawi, że będzie jeszcze większym balastem. Wyszedł z budynku, aby zaraz wyciągnąć w górę różdżkę i rzucić zaklęcie Perriculum, aby przyszedł do nich ktoś, kto może z daleka zauważy racę. Oby. Oby ktoś zauważył.
 — No, już... Proszę podać mi rękę, zaraz pana tam zaprowadzę... — Zeph wyciągnął do niego dłoń, aby ją chwycić.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyWto 16 Mar - 21:23;

Godzina 17.59.

  Kiedy Zephaniah przekroczył próg willi, owiał go słodki, acz ciężki aromat. Przeterminowane, ale wciąż silne zaklęcie Essentia Mirabile zadziałało na jego nozdrza, przywołując ulotne wspomnienia amortencji, którym ledwo udawało się jednak pokryć zimny smród, czający się tuż pod nimi. Smród starego człowieka, smród brudu zalegającego w budynku, smród bliżej niezidentyfikowanej zgnilizny... te wszystkie zapachy krążyły na granicy węchu Gryfona, nie dając uchwycić się całkowicie do końca. Maskujący aromat był jednak zbyt słodki i zbyt mocno próbował zamaskować wszelkie podejrzenia, by nie wydać się złowieszczym.
  Mężczyzna jęknął żałośnie, kiedy van Wieren wyszedł na chwilę na zewnątrz by wystrzelić w powietrze ratunkową racę. Czy ktoś ją zauważy - tego pewny być nie mógł. Byli w końcu w oddalonej od centralnej części Hogsmeade dzielnicy, a nawet jeśli ktoś postanowi zainterweniować lub wezwać odpowiednie władze - może to potrwać.
Tak czy siak, Gryfon nie zwlekał i, wślizgując się pod ramię starca, zaczął prowadzić go w stronę wielkiego fotela, który zauważyć mógł w pokoju wyglądającym na połączenie salonu i pracowni. Policzek Zephaniaha owinął wilgotny oddech mężczyzny, którego fetoru zamaskować nie mogło nawet zaklęcie. Śmierdział on próchnicą, popsutymi zębami i przegniłymi dziąsłami, które w posiadanie wzięły bakterie, ryjąc w jamie ustnej starca przedśmiertne, gnilne korytarze.
  Po ułożeniu mężczyzny na fotelu, van Wieren mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Połączone ono było - oprócz korytarza, gdzie znajdowały się feralne schody - także z kolejnym pokojem, w którym na ścianach Gryfon zauważył urżnięte łby dzikich zwierząt oraz magicznych bestii - buchorożca czy mantykory, na paru drewnianych wystawkach zaś spoczywały czaszki innych stworzeń, przy czym Zephaniah mógł przysiąc że na najświeższej, należącej do jakiegoś trolla, widać było jeszcze resztki mięsa.
Salon zaś wypełniony był porozrzucanymi tu i ówdzie tomiszczami oraz przyrządami do warzenia eliksirów. Były one jednak do suche - nieużywane od dwóch czy nawet trzech miesięcy. Oprócz tego, pokój prezentował się podobnie jak korytarz. Deski podłogi były odrapane, tapeta odchodziła ze ścian zwijającymi się w rurki wstęgami, tynk na suficie był tak popękany, że prezentował się podobnie do pomarszczonej twarzy starego właściciela...
  - Dziękuję... - wychrypiał pierwsze słowa mężczyzna, układając się za pomocą drżących coraz bardziej rąk wygodniej na fotelu, wyciągając złamaną nogę na podłodze. Mimo spodni, Zephaniah mógł zauważyć kąt oraz powagę urazu - w tym wieku było bardzo możliwe, że starzec już nigdy nie będzie w stanie normalnie chodzić - Okno... - dodał, marszcząc nos i sięgając po własną różdżkę, umieszczoną w tylnej kieszeni spodni, do której wcześniej dostępu nie miał z powodu nienaturalnej pozycji po upadku. Po chwili do uszu Gryfona dotarły wzbudzające dreszcze, trzaskające odgłosy staromodnych uroków nastawiających kości.



______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptySro 17 Mar - 18:13;

 Działanie “otępiających” zmysł węchu zaklęć było tutaj dość dużym, przyjemnym plusem, jeśli tylko myślało się o tym jak przeżyć ten smród, który nadejdzie zaraz po jego opadnięciu. Merlin był mu łaskaw, że zaklęcie nadal utrzymywało się w powietrzu. Jednak im bardziej rozmyślał o tym jak musiał unosić się taki smród to ile tego musiało być jeszcze w dalszej części. Jego ślinianki zaczęły pracować, zaczynając wytwarzać większą ilość śliny z powodu wymieszania obu aromatów. Nie przypuszczał, że pomagając staremu człowiekowi będzie także i świadkiem przeprowadzanej na nim aromaterapii. Po co jednak było to potrzebne starcowi. I to jeszcze w takim miejscu.
 Jedyne co potrafiło to wszystko przebić to odór samego starca. Wraz z jękiem można było wyczuć całą gamę zapachów, które były kompletnym przeciwieństwem tego, co starzec starał się wytwarzać w tle istnienia jego budynku. Bo takim owym miejscem to się wydawało. Wyglądało na dość podejrzane i złowieszcze. Jakby wszystko dało mu do zrozumienia, że powinien trzymać swoją różdżkę w pogotowiu i nie pozwolić sobie na myśli o tym, aby ją odpuścić. Instynkt? Przeczucie? Może głupota i lekka paranoja związana z umiejscowieniem posiadłości? Jeśli paranoja miałaby tutaj swą słuszność… to tym bardziej miała sens po tym, gdy van Wieren zaczął zastanawiać się o stanie zdrowotnym mężczyzny. Czy nagle nie wykituje mu na tym fotelu, a on będzie częścią jakiegoś głębszego śledztwa. Oczami miał już wizję tego wszystkiego.
 Tego całego… miejsca. Jeszcze czego tylko brakowało tu słodkawego zapachu zgniłego mięsa, który sprowokuje do wymiocin. Niestety, ale póki co za piękny okaz upadku ludzkiego organizmu uchodził tutaj starzec. Żeby tylko się nie przekręcił na fotelu do zaświatów. Żeby tylko.
Samo pomieszczenie, dom… Przypominał mu teren jakiegoś łowcy lub kolekcjonera okazów magicznych stworzeń i nie tylko. Który za każdym razem wracał ze swojego “safari” łupieżczego z jakąś wyjątkową nagrodą. Znalazł się bardzo dobrze znany van Wierenowi okaz głowy buchorożca. Zwierzęcia, któremu raz pomagali wraz z Herbertem. Będący prawdziwym pacyfistą przeciwko wyżynaniu bez potrzeby magicznych stworzeń. Człowieka, który zapewne pokiwał by głową na fakt co właśnie jego syn wyczyniał. Pomagał komuś, kto zabijał. Albo je zdobywał od kogoś. W końcu starzec mógł być też fałszywym łowcą. Na pokaz. By czasem powiedzieć kolegom kim to on nie był za czasów młodości. No, teraz był wrakiem. Najświeższy z okazów… troll… Hmm… Interesujące. Coś mu tu śmierdziało. Oprócz samego domu w całej okazałości. Jeszcze te wszystkie machineria do eliksirów. Co on tutaj wyczyniał…
 Zepheniah cofnął się w bezpieczną odległość od starca, jakby chcąc mu pozwolić robić swoje. Wtedy też jego myśli krążyły wokół tego, że dom był dość dobrze wyglądający, ale brakowało tu kobiecej ręki, która dbałaby o to wszystko. Lub poświęcenia trochę czasu, aby dokonać tutaj ogólnej renowacji. Nie nader dużo. Ot na tyle, coby wszystko to zostało przywrócone do względnego porządku. I ów porządek był utrzymywany. Jeszcze chwilę tak dumał i, nadal zerkając na starca, zaczął coś mówić. Jednak - został przez niego uprzedzony ze swoim jednym, jedynym słowem. Okno. Otworzyć mu okno.
 To był bardzo dobry pomysł, biorąc pod uwagę jak powoli ambrozja zapachowa tegoż miejsca zaczęłaby dawać się we znaki. Van Wieren wyciągnął przed siebie różdżkę i jedną parą ruchów nadgarstków sprawił, że okno otworzyło się na oścież, do góry lub na boki, chociaż to kultura angielska więc możliwe, że i do góry najprecyzyjniej. Świeży powiew powietrza był tutaj wręcz bardzo przydatny. Kiwnął wtedy głową na starca.
 — Jak noga? — I chcąc nie chcąc, starzec musiał uznać to za odpowiedź retoryczną, bo Gryfon wskazał wzrokiem na aparaturę. — A to? Jest pan eliksirowarem czy łowcą? A może obie rzeczy równocześnie. I co tu się do cholery stało? — Zapytał się lekko zniecierpliwiony chłopak. Co innego, gdyby mężczyzna upadł tak po prostu. No i dodatkowo całe te wszystkie akcesoria i to wszystko. Jakby wpływało na niego inaczej. Zazgrzytał zębami, lekko zniecierpliwiony.
 Mimo to jego palce nadal trzymały się stanowczo różdżki, gotowy do jakiejkolwiek pomocy. Ile mu poświęci czasu, nie wiadomo. Za uczynny ten chłopak był pomimo warunków w jakich się znajdował. A co jeśli dowie się jakiejś przykrej, nieciekawej dla niego historii. Mięśnie zaczęły mu drżeć. Czuł się nieswojo. Może powinien już wracać do Hogwartu? Trochę jednak godzina nie ta. Która to mogłaby być.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyCzw 18 Mar - 22:21;

Godzina 18.00.

  Mężczyzna zachrypiał jak nienaoliwiona klapa do piwnicy, wydając z siebie odgłosy śmiechu przemieszanego z bólem, kiedy kość goleniowa wskoczyła na odpowiednie miejsce i zaczęła chrzęścić jak zęby jeżdżące po tablicy, kiedy szpik oraz tkanka zaczynały łączyć się z powrotem w jedną całość pod wpływem leczniczych właściwości zaklęcia.
- Obie - wysapał, robiąc przerwę w swojej przymusowej terapii i wychylając się nieco ze swojego siedziska. Jego wzrok powędrował do pokoju z trofeami, a na ustach zagościł uśmiech, ukazujący w całej okazałości przegniłe pnie dziąseł i sczerniałe zęby, których było mimo wszystko zadziwiająco dużo jak na osobę w takim stanie - i tak podeszłym wieku - A co się miało stać? - zapytał, nie rozumiejąc jakby do końca o co chodzi Zephaniahowi - Wpuść do swojego dormitorium parę błotoryjów, to zobaczymy jak wtedy będzie wyglądać - zaśmiał się czarodziej, przekręcając się do pierwotnej pozycji na swoim fotelu. Parę stawów w jego plecach nieprzyjemnie strzeliło, a niewidoczny do tej pory garb urósł jakby, wypychając głowę starca do przodu.
  Przez otwarte okno do środka budynku wdarł się podmuch silnego, marcowego wiatru. Nawet stąd van Wieren mógł zauważyć chmury pędzące pod jego wpływem na daleką północ. Promienie księżyca w pełni przebijały się coraz bardziej ochoczo przez gęste obłoki, padając w końcu przez otwarte okno na stopy starca, który zadrżał jak w malignie. Glify otaczające dom - oraz parę znajdujących się w środku - rozbłysły srebrnawym światłem, a wszystkie drzwi i okiennice zatrzasnęły się z hukiem, więżąc w środku rezydencji Gryfona oraz starca, którego wydłużona twarz z nastroszonymi bokobrodami zwróciła się w stronę chłopca, wydając z siebie dochodzące z piersi wprost zwierzęce warknięcie.*

@Alexander D. Voralberg
  Co profesor zaklęć ze Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie robił o tej nie tak późnej przecież porze w Hogsmeade? To - jeśli zechce - wyjawi nam sam. Jednakże faktem było to, że podczas spaceru po głównej ulicy magicznej wioski, walcząc ze wzmagającym się wiatrem, jego wzrok przyciągnął dość nietypowy widok. Mianowicie kilka przecznic dalej, na obrzeżach całkiem niewielkiej przecież osady, w niebo wystrzeliła czerwona raca stworzona przez jedno z podstawowych zaklęć. I choć samo to było już niepokojące - to jeszcze dziwniejszy był czarny, prawie niewidoczny na tle ciemnego nieba kształt macki, która wydobyła się gdzieś z powierzchni ziemi i "połknęła" światło alarmowego sygnału, pogrążając po krótkim momencie niebo nad Hogsmeade w ciemności przerywanej jedynie snopami księżycowego blasku.


*zasady rzucania zaklęć (jeśli w ogóle zechcesz jakieś rzucić). Obowiązują też profesora Voralberga.

Spoiler:

Kod:

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyCzw 18 Mar - 23:40;

KOSTKA k100: 23

W sumie ma pan rację, będzie wyglądał tak samo... Ale może ja już zamknę to okno, bo zaczyna wi... — Zephaniah nagle przerwał widząc jak kark mężczyzny zaczynał nieprzyjemnie trzeszczeć. W następnej chwili już zauważył te wszystkie nieprzyjemne, niefajne wręcz... elementy przeobrażenia? To było naprawdę dziwaczne, zwłaszcza patrząc na fakt, że chłopak ani trochę nie widział na starcu jakichkolwiek oznak obrażeń... Oprócz samej nogi. To było naprawdę nieprzyjemne wspomnienie, ale to... To go zaczynało powoli przerażać. Nie jednak na tyle, aby pozostawić to wszystko bez żadnego efektu. Cóż, jeśli zamierzał się jakoś z tego uratować to... Użył po prostu zaklęcia ofensywnego, które zaczynało wiotczeć nogi i spowodować upadek. Najchętniej tak by to zrobił. — Locomotor Wibbly — Cholera, słaby był z niego zaklęciowiec, więc może przynajmniej to mu jakoś pomoże, otworzyć drzwi, albo przywołać miotłę... Tak, miotła! Tylko teraz znaleźć jakieś rozwiązanie.. Gdzie tu było jakieś inne okno oprócz salonu. Chciał tam biec, o ile zauważył. Ewentualnie móc rzucić zaraz accio... Cholera.

@Alexander D. Voralberg
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptySob 20 Mar - 20:31;

Punkty z zaklęć: 110
Przerzuty: 5/5
Bonus do k100: -
Kostki: -

  Dym z papierosa unosił się lekką mgiełką ponad linię jego głowy i ulatywał gdzieś w tył mierzwiąc zapachem jego włosy. Dawno w ten sposób nie palił… zwykle kopeć zanikał kontrolowany bezróżdżkową magią tak, aby jego ciało i ubranie nie nasiąkało wonią spalanych fajek. Tym razem o tym zapomniał… zdawało się, że przez chwilę był w innym świecie, kiedy dość sennie przemierzał uliczki Hogsmeade wczesnym wieczorem i zamglonym wzrokiem lustrował otoczenie, absolutnie się w żadnym stopniu nie skupiając na szczegółach. Zdecydowanie zbyt wiele miał ostatnio na głowie, a ten… spacer miał pomóc oczyścić mu głowę ze zbędnych myśli. Być może dlatego nie używał teraz żadnych zaklęć, nawet tak prozaicznych jak to, które chroniło go przed smrodem palonych co rusz papierosów.
  I w tym momencie, nawet jeżeli bardzo by zechciał to nie mógł uniknąć zobaczenia czerwonej racy. Nawet jeśli byłaby z tyłu, to był to na tyle charakterystyczny świst i tak dobrze mu znany, że odwróciłby się wręcz machinalnie. Teraz nie musiał. Iskry pomknęły w powietrze tuż przed nim… no, może niedosłownie, ale nie mógł ich przeoczyć. Zatrzymał się i zmrużył oczy, wciąż w spokoju dopalając fajkę i włożył jedną z dłoni do kieszeni, stojąc tak i obserwując całe zajście. Nie miał absolutnego pojęcia co się tam działo i nawet nie przeszło mu przez myśl, aby iść to sprawdzać. No dobrze, może wywołało to w nim lekkie poczucie niepokoju, ale równie dobrze dzieciaki mogły właśnie się wygłupiać lub używać któregoś z szalonych produktów Weasleyów. To, że zauważa racę nie za każdym razem musi oznaczać, że coś się stało. Przecież pokładał olbrzymią wiarę w uczniów i doskonale wiedział, że nie pakują się w żadne kło- szczerze mówiąc nie potrafił się okłamywać.
  Dopalił papierosa i rzucił go na ziemię, spalając peta aby nie został po nim ślad czy śmieć i powoli ruszył w kierunku miejsca z którego wg niego wydobyły się owe ostrzegawcze iskry. Szybko jednak zweryfikował swoje plany i przyspieszył kroku w momencie gdy na niebie pokazało się coś, czego z pewnością nie chciał tam dziś zobaczyć… czy też raczej czego w zasadzie w ogóle nie dostrzegał, ale skutecznie pożarło światło. Przeszedł do truchtu, aby wpaść prawdopodobnie na właściwą uliczkę. Na zewnątrz jednak absolutnie nic się nie działo. Nie było tu żadnego śladu życia. Czy faktycznie dzieciaki robiły sobie żarty? Przygotował różdżkę i ostrożnie przemierzał kolejne metry doszukując się jakichkolwiek śladów zamieszania.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 22 Mar - 21:33;

@Zephaniah van Wieren

  Eufemizmem byłoby stwierdzenie, że w porównaniu z lwią częścią studentów Hogwartu, Zephaniahowi nie po drodze było z zaklęciami. Jego jedynym atutem w tej chwili było wybranie uroku działającego na dolne kończyny przeciwnika - czyli te, które jeszcze przed chwilą osłabione były przez złamaną kość.
  Po starcu nie było już jednak śladu. Znoszona marynarka napięła się na powiększonych żebrach wilkołaka i, wciąż jednak zapadłej, piersi. Twarz przestała być twarzą, a zaczęła być pyskiem, z którego strumieniem poczęła ciec śmierdząca odorem próchnicy - który niech jednak nikogo nie zwiedzie, gdyż kły likantropa wyglądały na nadal mocne - ślina i piana. Van Wieren jedynie mógł się domyślać, co urok zapachowy przekazywał nozdrzom zwierzołaka, jednak prawdopodobnie to na jego ciało i mięso miał on teraz zapewne największą chrapkę.
Kolana wilkołaka strzeliły w stawach kiedy ten zerwał się z fotela i wbił jeszcze człowiecze zęby w lewy bark Gryfona, który czuł już też igły ostrzejszych, dzikszych i bardziej zwierzęcych kłów penetrujące jego skórę. Inkantacja zaklęcia przemieszała się z krzykiem bólu, a ramię - ciężarem cielska likantropa pochylone w dół - trzymające różdżkę strzeliło fioletowym snopem prosto w ranne jeszcze niedawno udo napastnika. I choć zaklęcie było przerażająco słabe
- na dobrą sprawę nie było niczym więcej niż paroma iskierkami muskającymi rozerwane pod wpływem skoku spodnie mężczyzny i wyrastającą pod nimi w zastraszającym tempie sierść - to trafiło w ostatni moment "słabości" wilkołaka zlokalizowanej na jego nodze. Ugryzienie zelżało na tyle by Zeph mógł się z niego wyplątać i... co dalej?
  Na dobrą sprawę Gryfon ma parę dróg "ucieczki" - a przynajmniej oddalenia się od księżycowego łowcy. Mógł próbować przebić się przez okno albo drzwi - pamiętał jednak, że te zamknęły się pod wpływem jakiegoś zaklęcia gdy przemiana starca się rozpoczęła. Może też biec na górę - w nieznane - lub do pokoju z trofeami i próbować przejść przezeń do prawdopodobnego tylnego wyjścia i ogrodu.

@Alexander D. Voralberg

  Idąc ostrożnym krokiem przez jedną z bocznych uliczek Hogsmeade, mimo wytężania zmysłów nie jesteś w stanie zauważyć nic szczególnie niepokojącego. Zrujnowany ciąg ceglanych domków po jednej stronie, opuszczone - w większości - wille po drugiej... wszystko wyglądało tak, jak wyglądać powinno w miejscu o takiej sławie.
A przynajmniej do czasu, kiedy wzrok hogwarckiego profesora zaklęć nie spoczął na miotle opartej o jedną z bram. I choć mężczyźnie było tak nie po drodze z quidditchem, jak van Wierenowi z machaniem różdżką, to rozpoznał on w nim egzemplarz Zmiatacza Szóstki, a więc bardzo popularny model, szczególnie jako miotła treningowa - także wśród uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa.
  Co ciekawsze, brama o którą oparty był Zmiatacz była lekko uchylona - wijąca się zaś za nią ścieżka prowadziła do wiktoriańskiej rezydencji, na której drzwiach, okiennicach oraz ścianach błyszczały lekko glify i runy ochronne - z których co najmniej kilka z nich wyglądało jak lekko zmodyfikowane znaki powstające po użyciu zaklęcia Tonitrus Esnaro.

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyWto 23 Mar - 1:15;

Kostka k100: 29, crap

Jeśli trzeba powiedzieć coś o van Wierenie to to, że potrafił naprawdę szybko kalkulować pod wpływem stresu. Tak jakby jego wszystkie komórki mózgowe i neurony zaczęły pracować pełną parą. Ale nie w celu zmylenia go, ale po prostu zrobienia czegoś. Sprawienia, że ten facet z wcześniej, który teraz się zamieniał będzie otumaniony. Pozbawiony na chwilę zmysłu widoku i tego, gdzie Zephaniah pobiegnie. Myśl, Zeph, myśl.
I właśnie w dosłownie jednej sekundzie wszystko przyszło mu nagle do głowy. Tak. Miał to w głowie. Użycie zaklęcia Fumos, tylko po to, aby pozbawić zwierzołaka na chwilę braku możliwości ujrzenia tam, gdzie pobiegnie. Ryzykować pójście na górę? Nie wiadomo co tam znajdzie. Z drugiej strony sala z trofeami? Może znalazłby tam coś... Cokolwiek co by mu pomogło w walce z bestią. Może znajdzie jakieś... coś na niego odporne. Póki co jednak postanowił zdecydować się w jakiś pewniejszy teren. Nie wiadomo co znajdzie na górze. Chociaż może faktycznie to było tym problemem. Zawsze może na górze przywołać miotłę i sprawić, że ta... przyleci do niego. Ale co wtedy zrobi jak będzie na nią czekał. Dobra, nic. Biegiem na górę. Dosłownie biegiem na górę. Szybka orientacja w terenie gdzie jest jakieś okno... Może znajdzie miejsce do skrycia się, albo wrzucenia wilkołaka tam i... Nie, najpierw biegiem na górę. Na Merlina, jak ta rana bolała. Nawet nie dawała pomyśleć rozsądniej.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyWto 23 Mar - 23:18;

Punkty z zaklęć: 110
Przerzuty: 4/5
Bonus do k100: -
Kostki: 91, 17 -> 22

  Szedł… powoli. Raczej do niego niepodobne, ale naprawdę nie miał ochoty wejść w sam środek jakiegoś konfliktu, a już na pewno nie takiego, który w żadnym stopniu go nie dotyczył. Drobinki rozwalonych ulic chrupały pod jego butami, kiedy krok za krokiem zbliżał się do coraz bardziej zaniedbanych zakątków Hogsmeade, ale absolutnie nic nie wskazywało na to, aby działo się tu cokolwiek. Brak dwóch zmysłów raczej wynagradzał mu pozostałe, natomiast w tym momencie zdawały się być całkowicie bezużyteczne. Zatrzymał się na chwilę i rozejrzał po raz ostatni, wkrótce wzruszając ramionami samemu do siebie i w duchu stwierdzając, że jakieś dzieciaki zdecydowanie robiły sobie żarty na opuszczonych terenach.  Albo miał halucynacje.
  Odwrócił się na pięcie, choć już wkrótce jego umysł – z dość sporym opóźnieniem – dał mu bodziec ku temu co chwilę wcześniej widział, choć nie dostrzegał powiązania. Zerknął w tamto miejsce jeszcze raz, dostrzegając leżącą kawałek dalej miotłę do Quidditcha. Przechylił głowę jak zaciekawiony pies i podszedł bliżej, wkrótce dochodząc do wniosku, że prawdopodobnie była szkolna. Wyglądała jak jedna z tych, którymi Joshua Walsh katował uczniów na swoich lekcjach. A przynajmniej tych, którzy swojego sprzętu nie posiadali. Zmiatacz? Czy coś takiego. Miał jeszcze jakąś cyfrę, ale w tej chwili w jego głowie pasowała do tej nazwy każda. No może poza Zmiatacz Jeden. To brzmiało głupio.
  Zatrzymał się na moment przy miotle, przyglądając się jej, choć nie zauważając na niej żadnych śladów czy nieprawidłowości. Ot, zwykła miotła. Miał jednak pewność co do tego, że nie była porzucona. Mimo wskazówek ku temu, że zdecydowanie miała swoje lata, to nie wyglądała na taką, która zalegała tu od dłuższego czasu bądź służyła do zamiatania chodników. Ot, zwykły kij do latania jakich wiele. Zmarszczył brwi patrząc na bramę i wyciągając różdżkę, ostrożnie pchnął nią skrzydło metalowego wejścia, aby zmieścić się w uchyleniu i wszedł do środka. Rzucił na siebie inaudio, choć nie sądził, aby miało coś zdziałać, skoro już wcześniej kompletnie nic nie słyszał.
  Okręcając powoli między długimi palcami jeszcze dłuższą różdżkę, szedł żwirową ścieżką i coraz czujniej się rozglądał. Miał to dziwne uczucie w żołądku, jakby zaraz miało coś na niego wyskoczyć, a ostatnimi czasy dziwne wypadki zdarzały mu się nad wyraz często, aby nie być przezornym. Spojrzał na rozpościerającą się przed nim, wiktoriańską rezydencję, która mogłaby wywoływać gęsią skórkę, gdyby nie fakt, że jak dla niego w ogóle nie była straszna. Hoho, znalazł się, pan odważny, niszczyciel uśmiechów lokatorów strasznych domów. Kto w ogóle by chciał mieszkać w takim kolosie? Zmruzył oczy przyglądając się jarzącym się runom, choć te nie bardzo przypominały klasyczne Tonitrus Esnaro. Zaciekawiło go to prawdopodobnie bardziej, niż sam fakt, dla którego tu przyszedł. Od zawsze interesowały go modyfikacje zaklęć. Wkrótce się jednak ogarnął.
  Zatrzymał się, nasłuchując. A jeżeli coś usłyszał, to pierwsze co zrobił to rzucił finite na psychodeliczne runy, aby móc w ogóle sprawdzić co się działo.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptySob 27 Mar - 23:40;

@Zephaniah van Wieren

  Starania młodego Gryfona by rzucić poprawne choć zaklęcie ponownie spełzły na niczym. Za uciekającym van Wierenem wzniósł się kłąb dymu, który nawet jeśli przesłonił jego sylwetkę na ułamek sekundy, to na pewno nie zatkał uszu likantropa - a kto wie, czy dla wilkołaka nie był to ważniejszy zmysł niż wzrok. Szczególnie biorąc pod uwagę kolejne kroki Gryfona, który wbiegł na drewniane schody w starym domostwie, gdzie każdy ruch nogą skrzypiał głośniej niż poprzedni.
  Starzec - wilkołak, teraz już przemieniony do końca, był żylastym i chudym osobnikiem, którego napięta skóra opinała jednak węzły muskułów i ścięgna przystosowane nie do używania brutalnej siły, ale do bycia szybkim jak wiatr i zwinnym jak czarna pantera. Po niedołężności spowodowanej podeszłym wiekiem nie było już śladu - jedna z nielicznych zalet comiesięcznej zmiany w dziką bestię.
  Po wbiegnięciu na piętro Zephaniah miał zaledwie parę chwil na zorientowanie się w terenie - na wpół przymknięte drzwi na balkon wychodzącym na ogród na tyłach rezydencji naprzeciw niego, sporej wielkości pokój z czymś wyglądającym jak teleskop po lewej stronie oraz dwójka zamkniętych drzwi po prawej, prowadzących do zapewne mniejszych pomieszczeń. Dalsze obserwacje przerwał mu jednak cios w plecy - wspinający się po schodach wilkołak wykonał sus i tylko odrobinę źle obliczył tor lotu, lądując zaraz za chłopakiem, nie na nim. Nie omieszkał jednak pazurami rozorać jego szaty oraz zostawić trzech, głębokich ran w skórze pleców, ciągnących się od lewej łopatki aż do prawego biodra, które ucierpiało najbardziej. Gryfon praktycznie czuł na karku oddech wydobywający się z paszczy likantropa, gotowego do kolejnego ugryzienia.

Stan:

@Alexander D. Voralberg

  Rzucone Inaudio - bardzo potężne zresztą - pozwoliłoby Voralbergowi nawet na usłyszenie przelatującej nad śmieciami w zaułkach muchy. Było też na tyle silne, że mężczyzna mógł nawet dosłyszeć co dzieje się w środku domu, przezwyciężając jeden z aktywowanych glifów z zaklęciem Silencio. Jednakże jedynym odgłosem jaki docierał do jego bardzo delikatnych teraz uszu było przytłumione nieco przez wyciszający czar gwałtowne skrzypienie schodów.
  Zanim jednak mężczyzna skupić się mógł nieco bardziej na dochodzących ze środka dźwiękach, kolejny krok postawiony na ścieżce musiał aktywować jakąś niewidzialną dla oka ochronną barierę połączoną ze zmodyfikowanymi, elektrycznymi glifami. Różdżka uniesiona w momencie rzucania Finite anulowała - choć ledwo - jeden z nich. Tymczasem z dwóch kolejnych wyskoczyły srebrne błyskawice, mknąc w kierunku hogwarckiego profesora zaklęć. Pozostałe, okalające dom runy także zaczęły coraz głośniej buczeć, najwyraźniej przechodząc w tryb aktywny.

Z racji na mały czas reakcji, do zablokowania obu błyskawic możesz użyć jedynie jednego zaklęcia. Łączny wynik mniejszy niż 120 powoduje dostanie obiema z nich, niż 150 zaś - jedną.
Po rozegraniu tej części, masz oczywiście dostępne swoje dwa pozostałe czary.

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyNie 28 Mar - 0:18;

Punkty z zaklęć: 0 (na czas sesji)
Przerzuty: 0/0
Bonus do k100: możecie zostawić puste dopóki będzie się równał po prostu punktom kuferkowym (czyli przed przerzutami)
Kostki: 98, jupi

Won, spierdalaj... Odejdź do mnie. — Zdawał się roznieść z samego domostwa donośny, "zdzierający" gardło krzyk, który mógł zdradzać, że faktycznie działo się coś złego w tej opuszczonej willi. Gryfońskie wartości na nic się tu miały, a bardziej działała na to wszystko zwykła, ludzka adrenalina dająca znak, że zagrożenie właśnie trwało i trzeba było się ratować. Każda ze zdobytych ran bolała, ale te po których zaczął krzyczeć sprawiły tylko, że musiał działać szybko. Prężnie. Nawet jeśli... Musiał zaryzykować już w tym samym momencie, kiedy biegł do balkonu. Jego bieg pod wpływem adrenaliny miał być dość szybki, ale i ostatnim rzutem oka na wilkołaka rzucił też zaklęcie Immobilus. Tylko po to, aby dać sobie więcej czasu na decyzję. Kiedy tylko znalazłby się na balkonie, szukałby czegoś czego mógłby się chwycić. Przy okazji jeszcze raz krzyknąć. — Nisaidie! Wilkołak! — Wydarł się.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyNie 28 Mar - 1:05;

Punkty z zaklęć:110
Przerzuty: 4/5
Bonus do k100: -
Kostki: 69 (159), 85 (175), 77 (118)

  Sam nie wiedział, czy go to irytowało, czy to dobrze, czy to źle że nic nie słyszał. Co prawda dało się wychwycić jakieś skrzypienie, ale co to dla niego miało znaczyć? Równie dobrze przecież miotła mogła w ogóle nie być powiązana z czymkolwiek, a w tej chwili gania za szaro-burym kotem, który za dom obrał sobie wiktoriańską rezydencję. Nowobogacki sierściuch. Miał poczucie, że niepotrzebnie tu przyszedł i tylko się wtrąca w coś, co nie było jego sprawą. Choć musiał przyznać, że świecące wokół glify był naprawdę ciekawym zjawiskiem, szczególnie że nie były czystą formą zaklęcia, a hybrydy zawsze go ciekawiły. Uwielbiał modyfikacje inkantacji i chętnie się ich uczył.
  Ale może nie na własnej skórze.
  Jakoś tak... wiedział, że coś jest nie tak. Może i nie było jakiegoś charakterystycznego klik w podłodze, niczym w mugolskich filmach akcji, ale wciąż miał wrażenie, że coś tu kurwa było niekoniecznie w porządku. Nie spodziewał się, że runy zaatakują go, mimo że w istocie ich nie dotknął. Na szczęście miał refleks i dziękujmy Merlinowi, że go miał, bo w innym wypadku pewnie jego włosy skończyłyby spalone jak suchary niektórych nauczycieli. Machnął różdżką i postawił przed sobą barierę ochronną, która odbiła błyskawice gdzieś w cholerę, a te uderzyły w inne części podwórka. Upewnił się tylko, że się od czegoś nie odbiły i jeśli nie to znów zerknął na dom, szykując się na kolejne ataki ze strony psychodelicznych znaczków grozy i wtem.
  Usłyszał krzyk na tyłach domu.
  Niewiele myśląc teleportował się w tamto miejsce, lądując oczywiście na podwórku - nie wiedział, że jest tam balkon. Nie musiał mieć sokolego wzroku, aby dostrzec na balkonie zakrwawionego... czy to był hogwardzki uczeń? Mówiąc szczerze nie znał wszystkich po nazwiskach, ale typa kojarzył. Skąd się tu wziął? Po cholerę się tu wybierał o tej porze? Nie sądził, że nagle zachciało mu się bawić w Nasz Nowy Dom i odpicować sobie chatę po ciemku.
  Wilkołak.
  Nawet się nie zastanawiał, kiedy teleportował się po raz drugi, tym razem na balkon, a od razu po wylądowaniu, zanim w ogóle pomyślał o zrobieniu czegoś z chłopakiem, wycelował różdżkę w wejście i kiedy tylko namierzył choć cząstkę wilkołaczego cielska nadającego się na środek ciężkości to rzucił w niego expulso. Nienawidził magicznych stworzeń, czy już o tym wspominał? Zerknął pobieżnie na Gryfona i szybko ocenił jego stan, po czym złapał go za przedramię i teleportował na dół, acz co najmniej kilka metrów od balkonu na wypadek jakby wilk chciał z niego wyskoczyć. Nie mógł teleportować go do zamku, bo groziło to rozszczepieniem. I tak miał szczerą nadzieję, że tą krótką ewakuacją nie zrobił mu jakiejś krzywdy. Zerknął na balkon czy aby nie czaił się na niej ten cholerny pies i o ile nie pojawił się w zasięgu jego wzroku to rzucił na plecy chłopaka Vulnerę Sanentur, coby się mu nie wykrwawił na miejscu . Wiedział, że zajmie to trochę więcej czasu niż zwyczajne zaklęcie leczące, ale nie bardzo miał wyjście jeśli mieli uciec. Pozostawał jednak bardzo czujny.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyNie 28 Mar - 13:40;

Szybka reakcja Voralberga uchroniła go przed oberwaniem błyskawicami, z których jedna pomknęła w kierunku bramy, wyrywając ją razem z zardzewiałym zawiasem i wyrzucając na poobijany już i tak bruk, druga zaś wstrzeliła się w zachwaszczone podwórko, ryjąc w glebie spory krater.
  Tymczasem Zephaniahowi udało się wyskoczyć na balkon i, oprócz wykrzyczenia ku niebiosom informacji o tym, że atakuje go wilkołak, spowolnić bestię na tyle, by ta w lekko zwolnionym tempie - a raczej tempie poruszania się człowieka, nie przystosowanej i wyćwiczonej w sprincie bestii - wpadła na balkon, wracając po chwili z powrotem do rezydencji po dostaniu Expulso prosto w twarz. Zaklęcie działające jednak z równą siłą we wszystkie strony - szczególnie tak mocne - zadziałało jednak także na teleportującego się z podopiecznym profesora zaklęć, przez co po aportacji w ogrodzie nie tylko upadli parę metrów od siebie, ale gruchnęli wręcz o ziemię.

Rzut k6:

  Niezależnie od swojego szczęścia, van Wieren poczuł jak w jego rany wdzierają się kępki trawy, gorzkich ziół czy inne ciała obce. Ogród usiany był bowiem nie tylko zardzewiałymi sprzętami ogrodniczymi, ale też kośćmi jakichś magicznych stworzeń, pochowanych w krzakach i większych kępkach trawy. Większość z nich objedzona była do samego szpiku - zaledwie na paru widniały otoczone muchami resztki dawno zgniłego mięsa.
  Kiedy Alexandrowi udało się dopaść do Gryfona i rozpocząć inkantację zaawansowanego, leczącego zaklęcia - które i tak musiało zająć się najpierw oczyszczeniem ran - dwójka mężczyzn poczuła nagle dreszcz, a wszystkie runy wyryte na ścianach domu zgasły, jakby odpłynęła z nich energia. Jeśli w ich umysłach zakiełkowała jednak nadzieja, że jedynie Expulso wystarczyło by ubić likantropa, to okazała się ona płonna bardzo prędko.
  Nie dość, że z wnętrza budynku doszło ich uszu wycie wilkołaka, który ogłaszał księżycowi w pełni ruszenie na łowy, to też okna pokoju z trofeami rozbłysły białym, zimnym, chirurgicznym wręcz światłem, zamieniając na krótką chwilę noc w dzień. Czarodzieje w ogrodzie nie mieli jednak czasu na podziwianie roślin, gdyż mur tylnej ściany najpierw zadygotał, a potem wręcz eksplodował pod potężnymi, dwoma uderzeniami jakichś otoczonych brudnoszarymi poświatami istot.
  Kiedy pył zaczął opadać, z domu wychynęły się trzy postacie. Na przedzie szła figura górskiego trolla, stworzona całkowicie z magicznej energii spętanej w prawdziwej czaszce stworzenia (którego reszta kości zapewne walała się gdzieś w okolicy), sterczącej z ramion widma - dzierżącego poza tym bardzo realną, drewnianą maczugę - jak groteskowa pacynka.
Koło nóg trolla wił się ciemnozielony wąż - wciąż kaszlący trzema głowami i pozbywającymi się bawełny, którą jeszcze parę chwil temu był wypchany. Widłowąż był całkowicie prawdziwy - jego oczy błyszczały jednak tą samą, plugawą magią, która tworzyła też ciało trolla... oraz ostatniej bestii.
Na końcu pochodu dumnym krokiem maszerowała mantykora, końcówką skorpiowatego ogona zdzierając jeszcze nieco materiału ze zrujnowanej ściany. Nieruchoma, wisząca wcześniej na ekspozycji głowa zastygła w wyrazie wściekłości - na drugim końcu widmowego ciała napięty i gotowy do ataku był jednak równie prawdziwy kolec jadowy, z którego końca ciekł jakiś gęsty, ciemny płyn, widoczny w brudnej, delikatnej poświacie wydobywającej się z ciał strażników domostwa.
  Na ogród padł podłużny, wykrzywiony przez kąt cień, a do uszu znajdujących się w ogrodzie przyszłych ofiar dotarło przeraźliwe wycie stojącego na dachu, na tle księżyca w pełni, wilkołaka.

Stan:

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 29 Mar - 23:36;

Obrażenie: 6 - przebita prawa, niemagiczna ręka
Zaklęcie: 24 - Protego - O ile na takie coś trzeba rzucać też.

Wszystko to przerodziło się w jakiś niewątpliwy do ujęcia scenariusz. Zwłaszcza, kiedy myślało się, że nikt Ci nie pomoże. Żaden hałas nie dojdzie do uszu innych ludzi, a ty ostatecznie zginiesz na tym balkonie rozorany przez wilkołaka. I wtedy zdajesz sobie sprawę, że faktycznie ktoś cię usłyszał i chciał ciebie uratować. Tak właśnie czuł się van Wieren w momencie, gdy zauważył naprędce pojawienie się profesora. Z tym, że nie powiedział do niego profesorze, a… — Voralberg, czemu pa… — I nagle poczuł szarpnięcie, tak jakby coś się zebrało w jego żołądku, a on pojawił się w kompletnie innym miejscu. Niestety, ale najgorsze co się stało, było właśnie przed nim.
Nagły ryk, kolejny zaraz przed wilkołaczym i pojawieniem się bestii zwiastował, że coś się działo nie tak z Gryfonem. Jeśli w ogóle miał w tym czasie profesor moment na zerknięcie, zauważył jak przez prawą, nie magiczną rękę chłopaka wbił się róg czy kolec, jedno i to samo, ważne iż był on kościsty. Wbity przebił go na wylot, pozostawiając na samej długości trochę jego własnej krwi. — Arrrrgh! — Niewygodna pozycja, nieprzyjemny ból. Wyleczone pewne części ciała. Ale adrenalina nadal działała. Z tym, że panika w nim rosła.
Musimy stąd uciekać, załatwią nas. — Mówił to tak, jakby ten zaklęciarz nie znał jakiejś odpowiedzi na to jak sobie z tym poradzić. Może powinni JUŻ biec. Uciekać gdzieś dalej. Znaleźć jakąś pomoc. Nadal dzierżył w dłoni różdżkę. Co miałby zrobić. Jego dłoń wycelowała przed siebie tylko po to, aby rzucić zaklęcie Protego. Wytworzyć możliwą barierę przed tym, aby ochronić się przed tymi… wszystkimi bestiami.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyCzw 1 Kwi - 22:38;

Kostka na obrażenia: 1
Kostki na zaklęcia: 51 (141), 67 (157), 80 (170)

  Syczał coś pod nosem między kolejnymi inkantacjami wymawianego zaklęcia leczącego. Miał wrażenie, że obił sobie parę miejsc i choć nie było aż tak bolesne jak można było sobie wyobrażać, to momentami tu i ówdzie irytowało. Kilka siniaków w tę czy we w tę nie robiło mu zbytniej różnicy, pomarudzi sobie w myślach i mu przejdzie. Albo później sobie ojoja. Bo jak wszyscy wiedzieli ojojane bolało mniej. Teraz w gruncie rzeczy skupiał się na wyleczeniu dzieciaka z najgorszych ran zadanych mu przez pchlarza, co by ten nie wykrwawił mu się na miejscu albo chociaż przetrwał teleportację. Teleportację mającą przenieść ich chociaż na sąsiednią przecznicę, a później się zobaczy.
  Uniósł głowę i zmarszczył brwi czując, że coś jest nie tak. Mówiąc szczerze to był przekonany, że wilkołak choć na trochę straci przytomność i da im święty spokój, a teraz czuł powiew dziwnego, opiewającego go niepokoju. Podniósł się z ziemi i otrzepał spodnie z piachu, odwracając się i przyglądając wygaszonymi z run domowi. Zacisnął mocniej palce na różdżce i zmrużył oczy, doszukując się miejsca z którego wyskoczy na niego pies. Nie doczekał się go jednak od razu, bowiem dom, a raczej jego jedna ze ścian eksplodowała. Zaraz zaraz, to wilkołaki miały moce? Był kretynem z ONMSu, ale chyba nie ominęła go informacja na zajęciach, że księżycoentuzjaści potrafią czarować. Wszystko wyjaśniło się chwilę później, kiedy dostrzegł wyłaniające się ze środka posągi. Westchnął głęboko.
  Kurwa.
  Nawet nie przeszło mu przez myśl zdanie ‘czy może być gorzej’, bo zwykle powodowało to następstwa dużo bardziej tragiczne od aktualnych i w zasadzie nie musiał tego robić, kiedy do dwójki dziwnej jakości bestii dołączyła trzecia, na której widok przeszedł go realny dreszcz przerażenia. Przez chwilę przyglądał się z uwagą dumnie kroczącej mantykorze i zacisnął zęby, próbując opanować swoje emocje. To tylko posąg Voralberg. To tylko, jebany, posąg. Ale to jej pozbędzie się pierwszej.
  Musiał reagować szybko, trzech przeciwników na pierwszej linii, a kolejny na drugiej – choć z ogromną prędkością mógł pojawić się tuż przed głównymi zainteresowanymi jatką. Należało jednak wybrać, nie był w stanie zająć się wszystkimi, a potworki były bliżej. Mężczyzna cofnął się o krok, może dwa bliżej Gryfona i rzucił werbalne, różdżkowe Accenure, które jako jedno z niewielu mogło zabezpieczyć ich przed atakiem fizycznym. Było to proste zaklęcie, ale ogromnie niedoceniane. Machnął po raz drugi celując – wbrew pozorom wcześniejszych myśli – w górskiego trolla i wypalając w niego Finite Potior. Jeżeli troll był wyczarowany przez wilkołaka, - nawet wcześniej, jeszcze w ludzkiej postaci - to powinien przestać go atakować. W zasadzie powinien zaprzestać robić wszystko, co było zaplanowane, ot, dość uniwersalna inkantacja.
  Jasne oczy Voralberga zwróciły się naprędce – bez względu na wynik starcia poprzedniego zaklęcia – na zbliżające się kotowate stworzenie i choć czuł lekkie roztrzęsienie, to pamiętał o tym, aby zaprzeć się nogą w ziemi, wręcz robiąc to już machinalnie. Siła odrzutu inkantacji, jakiej miał zamiar użyć była na tyle duża, że bez zrobienia tego prawdopodobnie wpadły na dzieciaka. Nie zastanawiając się wykonał ruch różdżką i choć było to zaklęcie wielkopowierzchniowe (być może trafiające również w resztę upiornego trio) to celowane było głównie w kamienny posąg. Bombarda Maxima.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 5 Kwi - 22:02;

  Ugryziony bark, przeorane plecy, przebita ręka - van Wieren tego wieczoru zdobył zapewne więcej ran niż przez cały ostatni rok trenowania (samodzielnego oraz innych) quidditcha. Tego ostatniego profesor Voralberg, skupiony na wypatroszonym grzbiecie Gryfona, wyleczyć czasu nie miał. Odłamany i pozbawiony już w środku szpiku róg jakiegoś stworzenia tkwił w ramieniu młodego mężczyzny, krusząc się powoli pod naciskiem bolesnych skurczy jego ciała - Merlin jeden wie, jakie licho tkwiło nie tylko w starej kości, ale też na plugawej glebie ogrodu, która też pozostawiła na i w plecach parę prezentów.
Oczywiście, Protego rzucane przez Gryfona było zbyt słabe by ochronić go przed czymkolwiek - poskutkowało jedynie sykiem bólu po machnięciu ręką i nadwyrężeniu pleców.

Stan oraz k6:

  Alexander tymczasem postanowił przejść do ofensywy, wcześniej stawiając mur zaklęciem Accenure. Po przerwaniu więzi trolla z wilkołakiem - a raczej sterującymi nim runami, których gęsta sieć spowita przez starca i doprawiona szczyptą egzotycznych klątw minimalne jeśli nie wrażenie, to może choć uznanie wywołać mogła w nawet wytrwanych zaklęciarzach.
  Figura trolla ryknęła - a kiedy zaczęła rozpadać się w pył poczynając od swojego lewego ramienia, ostatnim wysiłkiem cisnęła w dwójkę czarodziejów swoją maczugą, nie sprawiając im tym jednak żadnych szkód, jeśli nie liczyć popękanej i prawie zniszczonej tym samym bariery.
  Bombarda Maxima zamiast w mantykorę trafiła w zrujnowaną już ścianę domu - tym samym powodując zawalenie jednego ze skrzydeł rezydencji i zmuszając wilkołaka do opuszczenia dachu i zniknięcia gdzieś w chaszczach.
Stworzenie z głową lwa tymczasem - najwidoczniej zdając sobie sprawę z potężnego arsenału zaklęć spoczywającego w rękach Voralberga - postanowiło gwałtownie zmniejszyć dystans, potężnym susem rozbijając szczątki bariery i napinające gotowe do dźgnięcia żądło.
  Tymczasem widłowąż, na którego nikt nie zwracał większej uwagi, prześlizgnął się pomiędzy kępami trawy, zachwaszczonymi klombami i popękaną barierą, by dwoma głowami oraz tułowiem owinąć się boleśnie dookoła lewej nogi Alexandra, trzecim łbem zaś wgryzając się w jego łydkę - i choć paszcza jego pozbawiona była jadu, to i tak wspomagane mrocznymi zaklęciami szczęki wypchanego gada zabolały prawie tak, jakby ktoś zamknął nogę mężczyzny w imadle.

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyCzw 8 Kwi - 18:16;

Powikłania: 2 - Przejechałeś nogą po kępie Brzytwotrawy. Nabawiasz się Brzytwówki.
Zaklęcie: 88 - Immobilus (-20)

Jeśli trzeba było podsumować ten rok ze zdobywaniem ran - to z pewnością liczba zdobytych prawie, a nawet już równo zdobyła, ilość zgubionych przez niego różdżek. Jeszcze trochę, a istniałaby szansa na to, że Gryfon jeszcze prześcignie się w tym. Dlatego... Najpewniej trzeba było uważać. Jednakże odniesione obecnie obrażenia, choć bolały, nie mogły zadawać zbyt wielkiego bólu z powodu ciągle płynącej w żyłach młodzieńca adrenaliny, a ta pozwalała właściwie na dużo niemożliwych rzeczy. Tym samym van Wieren chciał też w jakiś sposób pomóc nauczycielowi, chociaż faktycznie wyglądało iż ten radził sobie bardzo dobrze. Pomijając fakt, że musiał ratować mu skórę.
Jeden ruch różdżką, a wszystko po to, aby sprawić, że mantykora oberwie zaklęciem Immobilus i dać nauczycielowi więcej czasu do namysłu. Chociaż tak naprawdę nie wiedział czy nagle rzuci zaklęciem, bo nie widział nawet jak ten został ugryziony przez widłowęża. Trzymał się z bólu, nawet próbował wstać na równe nogi tylko po to, aby poczuć kolejną falę bólu związaną z wbiciem się na róg jakiegoś stwora.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 12 Kwi - 20:37;

Kostki: 41 (131), 24 (114), 64 (154);

  Westchnął. Przynajmniej trolla mieli z głowy i choć co prawda zniszczył po części barierę, to jednak nie był już dla nich niebezpieczny. Co innego wkurzona mantykora, która w tym wszystkim postanowiła wrzucić kolejny bieg i sprintować na niego jak rozwścieczony, mugolski chart wyścigowy. Już miał rzucić zaklęcie, kiedy poczuł dotyk na swojej nodze, ale zanim zorientował się co się działo widłowąż już oplatał się wokół jego łydki i wbił swoje zęby w jego ciało. Voralberg syknął – sam nie wiedział czy z bólu, czy z wściekłości – i niewiele myśląc, wręcz machinalnie, wbił w zaciśnięty pysk gada swoją różdżkę od razu wypalając z niej Zaklęcie Niebieskich Płomieni. Nie poparzy się, a gad przynajmniej spłonie…a on sam straci nogawkę od spodni. Wyjął patyk i z grymasem bólu nie czekał aż gadzina wypali się i puści jego nogę – miał na głowie większy problem niż pozbawiona jadu, wypchana liana z zębami. Biegła na niego dość wkurzona replika jego największego, życiowego koszmaru. Machnął ze dwa razy nogą, próbując zrzucić z siebie - być może już resztki - węża, ale nie zrobił tego celowo. Był to bardziej odruch.
  Wycelował w posąg swoją różdżkę słysząc Gryfona, który próbował rzucić w nią jakieś zaklęcie. Nie zastanawiał się czy dzieciak trafi, samemu chwilę później rzucając w jej stronę Icaliusa, próbując za wszelką cenę ją zatrzymać. Jeżeli któremuś z nich udało się trafić to nie patyczkował się, puszczając na unieruchomioną bestię kolejną Bombardę Maximę – był to najskuteczniejszy sposób na pozbawienie jej jakichkolwiek funkcji życiowych, chyba, że postanowi wciąż atakować go jako betonowy pył. Był gotowy do złapania uczniaka w każdej chwili – choć wolał tego w tym jego stanie nie robić – i teleportować się stąd w cholerę. Z dwojga złego wolał się pozbyć niebezpieczeństwa i na spokojnie ewakuować się do zamku, ale nie miał pojęcia czy będzie mu to dane.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptySro 14 Kwi - 15:06;

@Zephaniah van Wieren

  Oprócz bólu, bólu, bólu i niewyczuwalnego jeszcze działania bakterii brzytwówki, Gryfon nie mógł powstrzymać odczucia, że ktoś - a może już jednak coś? - obserwuje. I z pewnością nie były to skupione na niszczycielskich zapędach profesora zaklęć magiczne figury, ale coś o wiele bardziej groźnego - coś, co po ześlizgnięciu się z dachu swojej zrujnowanej rezydencji zaszyło się w krzakach żywopłotu i teraz, korzystając z tego że ta groźniejsza ofiara (na którą zresztą też przyjdzie czas) była związana walką z jego tworami, a przystawka postanowiła jej pomóc - ruszyła na właściwy łów.
Ze śliną cieknącą z pyska, wilkołak w mgnieniu oka dopadł bardzo już poturbowanego ciała Zephaniaha, wbijając zęby w drugie ramię - tym razem jednak o wiele mocniej niż na początku, łamiąc obojczyk chłopaka jak wykałaczkę. Być może to było jednak błędem ze strony likantropa, gdyż podczas ciągnięcia ofiary brakowało mu twardego oparcia na kości, musiał więc być nieco ostrożniejszy, jeśli w zarośla zaciągnąć chciał całą ofiarą, a nie tylko wyrwany gwałtownie kawał mięsa.

Stan oraz informacje:

@Alexander D. Voralberg

  Widłowęże - nawet po śmierci - nie należały do najgłupszych stworzeń. I choć pomysł z podpaleniem bawełny był z pewnością dobry, to skóra aż tak łatwo podpalić się nie dała - w przeciwieństwie do nogawki profesora zaklęć. W efekcie widłowąż poświęcił swoją płonącą od środka na niebiesko głowę numer trzy odgryzając ją i odrzucając w bok za pomocą głowy numer dwa, podczas gdy korpus i pierwszy pysk zacisnęły się jeszcze mocniej wokół lewej nogi Voralberga - głośne chrupnięcie dało mu jasny znak, że gad właśnie złamał mu kostkę, próbując się jednocześnie dostać pyskiem do udowej arterii, rozrywając niejadowitymi kłami spodnie.
  Na szczęście mantykora, zbombardowana trzema zaklęciami, miała się o wiele gorzej. Nieco spowolniona Immobilusem oraz pnączami oberwała Bombardą w przednią część korpusu. Przednie kończyny bestii zazgrzytały i pękły na drobne kawałki, rozpadające się w kurz i szarą mgłę. Tylko lekkie spowolnienie rozpędu mantykory za pomocą poprzednich dwóch zaklęć nie sprawiło, że nie wleciała po utracie równowagi w Voralberga na pełnej prędkości - nie zmieniało to jednak faktu, że Immobilus przestanie działać o wiele prędzej niż później, a żądło mantykory, nabierając z powrotem rozpędu, było już praktycznie w zasięgu do zaatakowania Alexandra.

Stan:

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Zephaniah van Wieren
Zephaniah van Wieren

Dorosły czarodziej
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : Tatuaż z łapą nundu na przedramieniu, Blizny i uszczerbki na zdrowiu: Dziennik
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 591
  Liczba postów : 590
https://www.czarodzieje.org/t19733-zephaniah-van-wieren
https://www.czarodzieje.org/t20064-sowa-zefka
https://www.czarodzieje.org/t19732-zephaniah-van-wiener
https://www.czarodzieje.org/t20207-zephaniah-van-wieren-dziennik
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptySob 17 Kwi - 0:09;

Kostka: 39+(40-20) = 59

Rarrrghhhh! Voralbeerg! — Wydarło się z ust Gryfona, który poczuł na swoim ciele jak kolejny raz zębiska zacisnęły się na mięsie jego obojczyka. Czuł jak ostre niczym brzytwy kły niszczyły jego kość, zaczynając powoli robić z niego bardziej przystawkę niż coś możliwego do odpuszczenia. Czuł smród z jego pyska, jego chęć zaciągnięcia go i zabicia w krzakach. Czy chciał właśnie tak skończyć? Jako pokarm dla bestii żerującej na ludziach? Zeph nie chciał, chciał przetrwać. Kolejne bodźce, wilkołacza ofiara miała jedynie w sobie tę przewagę, że wilk nie mógł złapać swoimi łapami stabilnego gruntu. Czy zamierzał jakkolwiek spróbować zareagować? No, raczej starał się faktycznie zadziałać tak, na tyle mógł i na ile jego trzeźwy rozum mógł pozwolić. Co zamierzał zrobić? Zamknąć na moment oczy i użyć różdżki jako oślepiającego błysku na będącym na jego obojczyku wilka. Dlaczego w sumie to zrobił? Jakaś pierwsza myśl, obojętna wskazała mu, że psy są bardziej czułe na światło i może faktycznie zadziała to na kogoś, kto jest humanoidalnym wilkiem. Jeśli tylko się uda, będzie to możliwe, cokolwiek się stanie takiego, że będzie miał chwilę/moment wolności od wilczych zębów - czym prędzej ruszyć do Voralberga. Jakby chciał się przy nim schronić. Jak przy jakimś ojcu, którego już od dawna nie miał, a opiekun prawny dawno zmarł. Jedyne co teraz chciał to zachować bliskość wokół nauczyciela i być może powiedzieć nawet coś. — Bariera, teleport… — Cokolwiek, byleby się stąd wydostać. Pomyślał, gdyby tylko mógł zrobić coś, coby dało im większą chwilę spokoju, bezpieczeństwa. Albo coś, co ich wszystkich odgrodzi od bestii.
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Szemrane uliczki QzgSDG8




Gracz




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyNie 18 Kwi - 22:40;

Kostki: 60 (150), 87 (177), 83 (173)

  Powoli zaczynała go ta sytuacja irytować. To miał być spokojny i miły wieczór. Dlaczego zwykle takie momenty okazują się krotochwilami i wszystko psuje się niczym domek z kart w ułamku sekundy? Odkąd był w Hogwarcie to na palcach obu rąk nie mógł już policzyć niebezpiecznych sytuacji w jakie się wplątał, stop! W jakie wplątywali go uczniowie. A przecież nie mógł zostawiać ich na pastwę losu, kiedy groziło im niebezpieczeństwo i to bynajmniej nie z powodu konsekwencji olania sprawy, a raczej własnych wyrzutów sumienia. Syndrom rycerza zdecydowanie nie dawałby mu spać, ba! nie dałaby mu spać kwestia zwyczajnej, ludzkiej przyzwoitości.
  Syknął wściekle, kiedy poczuł jak wąż jeszcze mocniej zaciska szczęki na jego nodze. Nie dość, że zaczynała mu drętwieć, to dodatkowo usłyszał charakterystyczne chrupnięcie z dołu zwiastujące, że zdecydowanie coś było nie tak. To na pewno nie był wąż. Wypchane zwierzę nie mogło pęknąć, chyba że miało wewnątrz jakiś stelaż. Patrząc na giętkość tego gada nie sądził, aby cokolwiek znajdowało się w jego wnętrzu poza pluszem czy inną bawełną. Na dodatek nie chciał spłonąć. Cholerny dziad. Tego powoli było za wiele. Nie czuł bólu – sam nie wiedział czy z powodu odrętwienia czy ilości adrenaliny, jaka właśnie podnosiła się wściekle w jego organizmie. Wkurzony – teraz kiedy już były tylko dwie głowy, złapał gada jedną ręką – a łapy miał spore – za obie u nasady i wręcz oderwał go od swojego ciała na tyle szybko na ile potrafił – nawet jeśli miało zakończyć się to rozoraniem jego skóry. Rzucił gada gdzieś obok ze zirytowanymwypierdalaj na ustach i posłał w jego kierunku relashio, tym razem nie bawiąc się już w żadne niepalące, zimne płomienie. Był naprawdę podenerwowany, marzył wręcz, aby wypchany wąż zjarał się do ostatniej kapki popiołu jaka miałaby opaść w przyrezydencyjny trawnik.
  Nie czekał na to, czy w ogóle udało się trafić w gada. Nie miał na to czasu. Wiedział jak bardzo kruche były kolejne sekundy stania w tym samym miejscu, tak więc od razu teleportował się z miejsca gdzie stał aktualnie i które miało być wkrótce okupowane przez kolejną bestię. Nie odleciał daleko, a w zasadzie parę metrów tuż za kocim tyłkiem, zakończonym ostrym jak brzytwa i przede wszystkim jadowitym kolcem. Przyjrzał się zwierzęciu, które sam nie wiedział jak szybko orientowało się w sytuacji. Wycelował w nasadę jej ogona, choć jeśli chodziło o jego ukochaną niszczycielska bombardę to nie miało to aż takiego znaczenia. Przy działaniu ich poprzednich zaklęć liczył się czas. Wypuścił w kierunku bestii kolejną maximę, wciąż walcząc różdżkowo. Może i był monotematyczny, ale w takich momentach doprawdy nie miało to zbyt wielkiego znaczenia, kiedy walczyło się przeciwko potężnemu, zapewne kilkusetkilogramowemu agresywnemu posągowi. Miał nadzieję rozbić ją w pył, a przynajmniej sprawić, aby już nie mogła się poruszać.
  Jego jasne oczy zwróciły się w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu kojarzył, że leżał gryfon. Jak to wszystko się skończy, to jak Merlina kochał zabije tego kretyna. Oczywiście zauważył co działo się z chłopakiem, bo tylko ślepemu umknąłby dwumetrowy pies wgryzający się chłopakowi w ramię. Zerknął ostatni raz na posąg bestii, który miał nadzieję da mu już spokój i z wyciągniętą przed siebie, gotową do akcji różdżką zaczął zmierzać w kierunku wilkołaka.
  - Azor, Burek, czy jak Ty się tam kurwa nazywasz. Chodź, do nogi. – mruknął i wypalił w jego kierunku drętwotę zakładając, że puścił zębami chłopaka i zwrócił na niego w ogóle uwagę.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32735
  Liczba postów : 108772
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Szemrane uliczki QzgSDG8




Specjalny




Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki EmptyPon 19 Kwi - 0:09;

@Zephaniah van Wieren

  Pomijając nieuchronne otwarcie ran podczas ciągnięcia prawie że bezwładnego ciała Gryfona - chyba nie trzeba wspominać, że jego ubranie na plecach było w kompletnych strzępach, wbite w rozorane pazurami i przedmiotami rany oraz sklejone tryskającą nową oraz świeżą jeszcze, ale tą nieco starszą, posoką.
  Są chwile, kiedy nie zrobienie niczego jest lepszą opcją niż zrobienie czegokolwiek - szczególnie, jeśli przeceniamy własne umiejętności, do tego o tak duży margines. W końcu adrenalina nie podnosiła poziomu znajomości czarów - a ten pozwalał chłopakowi na rzucenie zwykłego Lumos, przydatnego do czytania książki pod kołdrą, nie na coś imitującego granat błyskowy - do tego albowiem bardziej nadawałoby się Lumos Solar czy chociaż od biedy - i przy włożeniu nieco większego wysiłku - Maxima.
  Zdenerwowany więc z powodu błyskającego światełka wilkołak puścił obojczyk chłopaka i otworzył paszczę, potężnym kłapnięciem szczęki krusząc nie tylko różdżkę van Wierena, ale także...

Zeph, rzuć literką, która powie ci, że czujesz...
Spoiler:

Podsumowanie stanu na końcu posta.

@Alexander D. Voralberg

  Niepoparta żadnymi logicznymi przesłankami, ślepa wręcz wiara profesora zaklęć w Immobilusa jednego z jego wychowanków - bo innej alternatywy nie widzę - skłoniła go najwidoczniej do zajęcia się uciążliwym, ale summa summarum mniej groźnym widłowężem. W końcu czymże jest złamana kostka w porównaniu z pędzącym nań mantykorzym żądłem?
  Tak czy siak, Alexander Voralberg miał podwójną dawkę szczęścia. Pierwsza objawiła się jakiś czas temu, kiedy okazało się że animująca widłowęża czarna magia nie była w stanie przywrócić mu pierwotnych rozmiarów wyrośniętego boa dusiciela utraconych w procesie suszenia skóry, ale zaledwie sprawić że był długości żmii czy kobry, i tak sięgając postawnemu nauczycielowi do ud. Do drugiej dawki fortuny wrócimy za moment.
  Gdy mężczyzna zerwał zdechłego lata temu gada i posłał go rzutem - razem z Relashio zaraz za nim - gdzieś hen, nastąpił moment w którym Immobilus przestał działać, a mantykora - z żądłem wysuniętym do przodu - wbiła się z impetem w profesora, nie tylko pozbawiając go tchu uderzając wypchanym, zastygłym w jednym grymasie łbem, ale też orając żebra - i łamiąc to ostatnie - mężczyzny kipiącym od ciemnego smaru podobnym do skorpioniego ogonem. Od poważniejszych obrażeń uratowała Voralberga nieco chwiejna, ale skuteczna teleportacja, podczas której pociągnął także ze sobą figurę, ale pęd ponownie sprawił że wylądowali parę metrów od siebie - a wierzgająca w miejscu, pozbawiona przednich łap mantykora była wprost doskonałym celem dla Bombardy, która rozbiła ją w drobny mak.
  Niewielu jest też czarodziejów, którzy pochwalić się mogli stanięciem naprzeciw wilkołaka nie tylko bez strachu w sercu, ale przede wszystkim z 'Burkiem' na ustach i przedziwnym, lodowatym uczuciem rozlewającym się po wnętrznościach. Czy były to zimne jak stal nerwy? A może ta przysłowiowa 'zimna krew'? Cóż, doświadczony eliksirowar postawiłby raczej na skoncentrowany wyciąg z krylicy zerwanej w fazie umierania... tu zaś do głosu dojdzie drugi łut szczęścia profesora Voralberga, który sprawił że podczas przygotowywania tej plugawej mieszanki dłonie mieszkającego tu staruszka - pana Selaginelli - drżały niesamowicie, psując nieco przepis i nie zapewniając swojej ofierze prawie natychmiastowego zgonu z powodu zamarznięcia wewnętrznych organów.
  Wilkołakowi odrzuconemu od Zephaniaha Drętwotą nie trzeba było dwa razy powtarzać kto jest teraz jego głównym przeciwnikiem. Stanął na czworaka przy Gryfonie, słuchając stosu obelg i przejeżdżając jeszcze po jego policzku pazurem, by następnie zerwać się do pełnego, przykulonego biegu, w mgnieniu oka zataczając ćwierć koła i w miarę kontynuowania pogoni, zbliżając się coraz bardziej i bardziej do centralnego punktu rysowanego jego łapami okręgu - czyli miejsca, gdzie stał profesor Voralberg.

Stan: ALEXANDER VORALBERG:

Stan: ZEPHANIAH VAN WIEREN:

______________________

Szemrane uliczki Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Szemrane uliczki QzgSDG8








Szemrane uliczki Empty


PisanieSzemrane uliczki Empty Re: Szemrane uliczki  Szemrane uliczki Empty;

Powrót do góry Go down
 

Szemrane uliczki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 2Strona 1 z 2 1, 2  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Szemrane uliczki JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-