Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next
AutorWiadomość


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPon Kwi 29 2013, 12:24;

First topic message reminder :


   
Mieszkanie Isolde Bloodworth

   

   
   
Salon

   

  Miejsce, gdzie Isolde zwykle koi smutki swoich przyjaciół albo czyta.


   
   
Sypialnia

   

   Mało kto ma wstęp do tego pomieszczenia, bo Isolde ceni sobie swoją prywatność, ale jeśli już ktoś dotrze tak daleko... tu dzieje się magia.



   
Kuchnia

   

   Miejsce, w którym Isolde spędza dużo czasu - jest bardzo szczęśliwa, kiedy może gotować dla innych, nawet jeśli rzadko ma na to czas.



   
Łazienka

   

   To tu Isolde topi smutki, siedząc godzinami w wannie.



   
Pokój gościnny

   

  Przystań dla życiowych rozbitków, których Is przygarnia pod swój dach.


   


Ostatnio zmieniony przez Isolde Bloodworth dnia Pią Lut 16 2024, 10:39, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Gru 27 2013, 00:29;

Niewypowiedziane pragnienie, by nie kończyć tego tak prosto, tak szybko, znalazło swą idealną odpowiedź w następnych czynach Bloodworth. Nie interesował go fakt, czy są z Isolde do siebie podobni, czy dzielą zainteresowania, czy ich światy mogą się pokrywać. Pociągało go to, że teoretycznie nie mogły, praktycznie jednak działy się te drobne rzeczy, jak chociażby obecny pocałunek, jak absurdalne przyciąganie, w przypadku osób tak skrajnie różnych.
Coś niepokojącego było w tej luźnej, domowej atmosferze, którą dziś stworzyła, delikatnie coś szeptało, by zanadto ciepłem jej domowego ogniska się nie rozkoszować. Ale Dexter Vanberg nigdy wiele nie rozważał.
Mocno przyciągnął ją do siebie z pasją zatapiając się w jej ustach, a palce zaciskając na delikatnym materiale bluzki, kiedy to dłonią przesunął po jej plecach. Chwila przed pocałunkiem przyniosła lekkie uczucie mrowienia, charakterystyczną falę ciepła. Jednak jego spojrzenie, które utkwił w jej oczach, miast być pytające, bo możliwe, iż powinien był upewniać się, co robi, było po prostu, bez krzty wątpliwości, nakłaniające, by to uczyniła. Niewiele rzeczy chciałby w tej chwili równie mocno, jednocześnie zdając sobie sprawę, że wcale nie może po to wyciągać ręki. Nie w pełni kontrolował ten moment. To w jakiś sposób też było odmienne.
Było ciepło, było przyjemnie, było dobrze. Nie tylko teraz, cały ten wieczór był rozkosznie dobry. Tym większym było to zaskoczeniem w stosunku do tego co przeszli zaledwie parę chwil wcześniej. Nie myślał jednak ani o godzinach, w których ich spotkanie dziś się zaczęło, o jej nieprzychylnych spojrzeniach w wieży Gryffindoru, czy o tych Londyńskich minutach bogatych w adrenalinę, ani nawet o kojącym pobycie w kuchni. Jedyne jego myśli chaotycznie koncentrowały się na blondynce, a raczej na pragnieniach z nią związanych. Nigdy nie myślał o tym, co było wcześniej, ani co będzie później, a już w szczególności nie w takich chwilach.
Przyparł do niej blisko, gdy oparła się o ścianę, dłoń z jej pleców przenosząc na uda, później, gdzieś na wysokości biodra. Z łatwością oderwał się od otaczającego świata, absolutnie skupiając się na pocałunku, na tym jak bardzo ją chciał. Miała okazję się już przekonać, że Vanberg nie był człowiekiem, który zastanawiał się co mu wolno, a zamiast tego, po prostu robił. Groźba, że oberwie po zbyt frywolnych rękach nigdy nie majaczyła się jego myślach, istniała gdzieś w tle, nie stanowiąc realnego zmartwienia. Nawet nie po tym, jak raz Isolde gwałtownie go już odepchnęła, gdy to śmiało skradł jej pocałunek. Rozchylając nieco dekolt jej bluzki, by w mącącym myśli pragnieniu, dotknąć jej miękkiej skóry, nie analizował, czy pół sekundy później wyrzuci go z domu, bo nigdy tak przytomne myśli nie znajdywały miejsca w jego głowie, gdy zatapiał się w namiętnym pocałunku czując tylko, że chce więcej i bardziej.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Gru 27 2013, 13:01;

To coś, co było między Isolde i Dexterem, ta trudna, a nawet niemożliwa do wyjaśnienia chemia i fakt, że los stykał ich ze sobą w najdziwniejszych momentach i pod najdziwniejszymi pretekstami, dawały do myślenia. Przecież on nawet nie był w typie Is! Wytatuowany, z gładko ogolonymi policzkami, chudy i mimo że dość wysoki, to nie przekraczał magicznej granicy stu dziewięćdziesięciu centymetrów wzorstu. Gdyby ktoś ją zapytał, czy uważa Vanberga za przystojnego faceta, odparłaby dyplomatycznie i enigmatycznie, że niektórych może pociągać ten typ urody. Nic więcej.
A teraz stała we własnym przedpokoju, całując go chciwie, mając dziwne i cudowne poczucie odrealnienia, które rozlewało się po jej ciele, kierując nim i zupełnie wyłączając mózg. Długie smukłe palce Isolde przeczesywały jego włosy, pieściły kark, gładziły policzek, wędrowały wzdłuż linii szczęki, ucząc się ich, poznając podświadomie próbując zapamiętać. Wbrew temu, co powszechnie o niej sądzono, Gryfonka nie była osobą pozbawioną temperamentu, ale potrafiła nad sobą panować, spychać emocje gdzieś na dno, przyznawać pierwszeństwo rozumowi. Tym razem było inaczej, tym razem działała pod wpływem impulsu, nie myśląc o konsekwencjach, o wszystkim, co ich dzieli, o okolicznościach, dzięki którym, a może przez które, Vanberg w ogóle się znalazł w jej mieszkaniu.
Musnęła jego język swoim, mając wrażenie, że w jej ciele wybuchają tysiące fajerwerków, że ogniste igiełki drażnią każdą komórkę jej ciała, tak spragnioną dotyku... Bo dotyk Dextera wcale jej nie przeszkadzał - przeciwnie, przyprawiał o dreszcz. Ciepło dłoni Vanberga wędrującej wzdłuż uda Is, a potem jej mile zaokrąglonego biodra sprawiło, że przez jej podbrzusze przepłynęła znajoma fala gorąca. Wsunęła palce pod jego koszulkę, rozkoszując się ciepłem skóry, zapachem mężczyzny, od którego kręciło się jej w głowie. Czuła wyraźnie każdą kość, wystarczyło trochę mocniej przycisnąć opuszki palców - tam, gdzie u Marcela były sploty mięśni, u Dextera były kości, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało.
Może właśnie to było przyczyną podświadomego pociągu, który czuła do Vanberga? Fakt, że nie zadawał pytań, nie upewniał się kilka razy, że Is nie ma nic przeciwko, tylko działa? Marcel zawsze się bał, że zrobi coś, co nie spotka się z aprobatą Isolde. Tak, szanował ją i jej wolę, ale właśnie przez to utracił samego siebie, a w konsekwencji również ją. Dexter robił dokładnie to, na co miał w danej chwili ochotę - jeśli budziło to jej sprzeciw, nie był natarczywy, ale niezależny. Tak jak sama Isolde.
Gdy dotarł do jej dekoltu, do ciepłych, wrażliwych piersi, Bloodworth poczuła, że zaraz oszaleje, że pragnie go tak bardzo, że z każdą chwilą w jej ciele narasta bolesna tęsknota za dotykiem Vanberga. Chciała więcej. Gdzieś w głębi czaszki jakiś głosik powtarał, że nie wolno jej tego robić, że powinna myśleć racjonalnie, ale w tej samej chwili przywierała do ust Dextera z jeszcze większą pasją, dotykając jego brzucha, klatki piersiowej.
I w chwili, gdy chciała go pociągnąć do swojej sypialni, złamać wszystkie zasady, coś w niej drgnęło. Wysunęła dłonie spod koszulki Vanberga, oderwała się od jego ust i odsunęła jego ręce, próbując uspokoić przyspieszony oddech i rozszalałe serce. Wymagało to ogromnej siły woli, ale przecież Is ją miała, i mimo palącego ją pragnienia, mimo ciepła dłoni Dextera, jego zachłannych pocałunków i działającego na jej zmysły zapachu, nie miała zamiaru ulec mu tak zupełnie. I tak pozwolili sobie na zbyt wiele. Trudno powiedzieć, co czuła Is - była rozpalona, równocześnie zła na siebie, zaskoczona i rozbawiona.
- Myślę... myślę, że powinieneś już iść. Ostatnie spotkanie, więc... dobranoc. Żegnaj - powiedziała ochrypłym głosem, wciąż przywierając plecami do ściany i patrząc na niego błyszczącymi pożądaniem i determinacją oczami. Koniec. To już koniec tego szaleństwa. Uśmiechnęła się niewyraźnie, zakłopotana, i oparła dłoń na piersi Vanberga, odsuwając go od siebie na bezpieczną odległość.
Powrót do góry Go down


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1897
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySob Gru 28 2013, 13:14;

To działało jednak w obie strony, bo Dexter Vanberg zastanawiając się nad typem idealnej kobiety rzekłby, iż ta byłaby drobną latynoską z hiszpańskim akcentem, niewiarygodnie roześmianą, pełną energii i takiego luzu, który przywodził na myśl tropikalne wakacje, skąpane w gorącym słońcu i czystym zapomnieniu. Isolde, nawet w swej garderobie, odbiegała od tych fantazji. Tylko, że mimo, iż wcale nie trafiała w ten jego, teoretycznie idealny typ, to jednak silnie pociągała go właśnie poprzez to, jaka była. Ale czy Dex nie lubił wszystkich kobiet?
Galopujące sekundy z każdą chwilą bogatsze były w przyjemne doznania, kiedy kolejne fale ciepła rozlewały się po jego ciele. Kiedy jego dłonie, wkradły się pod jej dekolt, który jeszcze tego samego dnia musiała prezentować przed Martinem, a który teraz to on, tylko on, mógł dotykać. Z chwilą tylko nasilała się chęć, by pozbawić ją tych przeklętych warstw materiału, by w pełni móc dotykać jej kształtnego ciała. Jednocześnie jej wędrujące, smukłe dłonie, pod materiałem jego koszulki, przyprawiały go o przyjemne dreszcze, nasilając pragnienie, by wszystkich tych doznań było więcej. Zupełnie obojętne mu było, czy dotrą do sypialni, czy zostaną w tym małym przedpokoju, byle tylko nie tracić jej teraz z zasięgu swych dłoni, ust.
A jednak, stracił.
Przywołując jakieś, niemożliwe dla niego w takich chwilach resztki logiki, odsunęła się od niego, zakręcając mu jednocześnie kurek na przyjemności. Serce łomotało mu w klatce piersiowej, gdy unosił powieki, by spojrzeć na Isolde. Gdzieś, lekko pod nosem się uśmiechnął, z drobnym niedowierzaniem kręcąc głową. Ileż to wydarzyć się musiało, by dziewczyna po prostu spróbowała dać się porwać chwili. Zrobić coś, co on robił łatwo, niczym strzelenie z palców. A teraz znów, jej dłoń odgrodziła go od siebie, dodatkowo mówiąc słowa, iż pora by już sobie poszedł. Swymi zielonymi oczami dokładnie spojrzał na blondynkę, od góry do dołu. To nie takie złe, ostatni raz zapamiętać ją z lekko rozchylonym dekoltem, z błyszczącymi oczami i ze smakiem jej ust, na swoich.
Jednak gdzieś w gruncie rzeczy, czuł bardzo drobne podirytowanie spowodowane jej nieustanną pamięcią o moralnych pobudkach. O niemal niemożliwości po prostu wskoczenia w ten wir, nie tylko częściowo, tak zupełnie, tak jak on chciał.
Powoli skinął głową na jej słowa, jednak sam nie dodając nic od siebie. Zaraz po tym po prostu się obrócił, otwierając przed sobą drzwi i wychodząc z jej mieszkania.
Dziś bez wątpienia, czuł się żywy.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySob Gru 28 2013, 16:22;

To wszystko było takie dziwne, takie ekscytujące i trudne do pohamowania. Dotyk jego dłoni, miękkość i wilgoć warg, ciepło bijące od jego ciała, doprowadzały Isolde na skraj. Czuła tylko palącą tęsknotę, dudnienie krwi w skroniach i pragnienie, pragnienie bliskości, intensywności, Dextera. Chyba nigdy się tak nie czuła, takie chwile z Marcelem wyglądały zupełnie inaczej, były pełne znaków zapytania, wątpliwości i delikatnego badania, które mile rozgrzewało, ale nie spalało w ten sposób, nie dostarczało tak gwałtownych i porywających doznań.
Tak, tym razem nie mogła zaprzeczyć, że tego chciała. Chciała bardziej, niż można sobie wyobrazić, miała wrażenie, że się rozpada, że Vanberg przyciąga ją jak magnes, że ich ciała są po prostu dla siebie stworzone. Tutaj. Teraz. To było niepojęte, ale w tej chwili czuła się najpiękniejszą i najbardziej godną pożądania kobietą na świecie, nie zadawała sobie miliona pytań, czy jej piersi nie są za małe, brzuch niedostatecznie płaski, a biodra zbyt okrągłe. Każde muśnięcie dłoni Dextera dawało jej przyjemność i jakby napełniało ciało rozkoszą i pewnością siebie, której często Isolde brakowało.
A potem odezwał się rozsądek.
Nie mogła wytrzymać jego spojrzenia, zwłaszcza że jej własne zdradzało tak wiele. Spuściła wzrok, wciąż czując pod palcami ciepło jego klatki piersiowej, mając ochotę po raz kolejny przywrzeć do jego warg, raz w życiu zrobić coś tak bardzo niewłaściwego i tak bardzo kuszącego, ale nie. Była silna, prawda? Wiedziała, czego się trzymać, znała swoje zasady, swoje priorytety i chociaż każda komórka ciała wyrywała się do objęć Dextera, Isolde nie pozwoliła sobie na kolejną chwilę słabości. To bolało. Bolało tak bardzo, że nie mogła unieść wzroku, zobaczyć tego samego pragnienia, które trawiło ją samą, w oczach Vanberga.
Wyszedł. Na miękkich nogach podeszła do drzwi, zamknęła je na zasuwę i oparła się o nie plecami, przyciskając dłoń do piersi, jeszcze przed chwilą pieszczonej przez Dextera. Miała mętlik w głowie, w ustach pustynię, a w żyłach chyba lawę, która paliła każdy centymetr jej ciała. Po policzkach znów pociekły łzy. Nie mogła dać sobie rady sama ze sobą, ze swoim pragnieniem, z tym wszystkim. Resztką sił dowlekła się do łazienki, zrzuciła ubrania i weszła pod prysznic. Woda była tak zimna, że chciało jej się płakać, ale pomogło. Lodowate krople ściekały po jej plecach, chłodziły rozpalone czoło, szyję, uda i dekolt. Szczękała zębami, zaciskając dłonie w pięści i katując się tym prysznicem, który miał jej przywrócić trzeźwość myślenia.
A potem siedziała długo w noc, czytając i pijąc wino, dopóki nie usnęła na kanapie, otulona kocem i tak nieszczęśliwa, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.

zt x 2
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Lut 21 2014, 21:23;

Isolde siedziała w swoim mieszkaniu samotnie, wpatrując się tępo w przestrzeń i delikatnie gładząc łepek Kapitana Haka, pogrążona w niewesołych myślach i tak rozpaczliwie samotna, jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Z Kanady wróciła przed końcem ferii, zaalarmowana listem od matki, z którego przebijał niepokój. Między wierszami wyczytała, że tata zajmował się jakąś naprawdę niebezpieczną i poważną sprawą, jedną z tych, do której wprzęgali tylko najlepszych i najbardziej doświadczonych aurorów.
Niestety, Cedric Bloodworth był jednym z nich.
Isolde całe życie była z niego dumna, nawet w momencie, kiedy dorosła i zaczęła widzieć jego wady, kiedy przestał się jawić jako bohater bez skazy, ale wtedy może pokochała go nawet bardziej, bo był wspaniałym człowiekiem, wspaniałym mężem, ojcem, przyjacielem i aurorem. Bywał zbyt romantyczny, czasem nie stąpał po ziemi tak twardo, jak powinien, a jego nieuleczalny idealizm był źródłem wielu rozczarowań i przykrości. Co gorsza był chyba dziedziczny, bo Isolde znała to aż do bólu. Nienawidziła tego, że każdego dnia podejmował ryzyko, nienawidziła tego, że jego szeroki tors był poznaczony bliznami... a jednocześnie nie wyobrażała sobie, by jej ojciec mógł być kimś innym, robić coś innego i czuć się spełnionym. Chyba że opłynąłby świat dookoła albo zajął się poszukiwaniem zaginionych skarbów. Tak, to był cały on. A teraz obie z mamą bały się o niego, bo mimo że zawsze wychodził z opresji obronną ręką, to strach nigdy się nie zmniejszał. Dlatego Isolde postanowiła wrócić z Kanady i spędzić trochę czasu w rodzinnym domu - Ailla wzięła kilka dni urlopu, choć Isolde miała wrażenie, że bez jej spokoju, zmysłu organizacyjnego i medycznej intuicji cały Szpital Św. Munga pogrąży się w chaosie. Jak się okazało, nie miała racji, szpital nadal funkcjonował, a one spędziły razem trochę czasu, rozmawiając o różnych sprawach, mniej i bardziej ważnych. Isolde przyznała się, dlaczego zerwała z Marcelem, a matka w pełni ją rozumiała. Było dobrze.
A teraz wróciła do swojego mieszkania w Hogsmeade, próbując pozbierać myśli, odzyskać wewnętrzny spokój, którego tak bardzo jej ostatnio brakowało. Chciała jakoś pomóc Coco, ale miała wrażenie, że ta wcale jej nie chce, a jeśli nawet chce, to nie przyzna się do tego, zresztą Is z niewiadomych przyczyn czuła się zbyt słaba, by dźwignąć kogokolwiek. Była smutna. Samotne walentynki, spędzone w bibliotece nie podniosły jej na duchu, przyjaciele milczeli, zbyt pochłonięci własnymi sprawami, nawet wrogowie nie wchodzili jej w drogę... samotność była nieznośna. Ostatnio dużo śpiewała i gotowała, próbując zagłuszyć własne smutne myśli i tęsknotę za ojcem, za przyjaciółmi, za sensem w życiu... Ale nikt nie słyszał jej czystego, świetlistego głosu, nikt nie próbował jej wypieków, zup ani dań głównych, a to było bardzo przygnębiające... nie mieć z kim jeść, kogo karmić. Przymknęła oczy, wyciągając się na kanapie z książką, ubrana w błękitną krótką piżamkę i gruby błękitny szlafrok. Mały gryf spał spokojnie na jej kolanach. Ostatnio bardzo urósł i Isolde coraz bardziej zaczęła się bać momentu, kiedy będzie musiała go oddać. Straci kolejną bliską jej istotę. Widać takie było życie.
Powrót do góry Go down


Caleb Loudshoot
Caleb Loudshoot

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 117
  Liczba postów : 155
http://czarodzieje.org/t6491-caleb-loudshoot
http://czarodzieje.org/t6987-smieszka#199468
http://czarodzieje.org/t8852-caleb-loudshoot#248512
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Lut 21 2014, 21:55;

W jednej kwestii Isolde nie miała racji: Caleb nie zapomniał o niej ani na moment, w końcu była jego oczkiem w głowie, kochaną makrelką. Martwił się, nie lubił, kiedy była smutna. Martwił się ostatnio tym bardziej, nie dostając od niej znaków życia, a potem wtedy, gdy ktoś powiedział mu, gdy wypytywał, że Isolde wcześniej wróciła do domu z ferii. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że nie zrobiła tego bez powodu, a sam nie miał w Kanadzie nic szczególnego do roboty. Nie minęła doba, a sam znalazł się w domu w Yorku, korzystając z sieci Fiuu. Przelotnie przywitał się z kamerdynerem, zaśmiał się z jak zwykle do starającej się porozmawiać o jego ostatnich postępach w nauce matki, zostawił rzeczy w swoim pokoju i teleportował się do Hogsmeade. Nie było czasu na leżenie brzuchem do góry, gdy jedna bardzo ważna, smutna duszyczka potrzebowała pocieszenia.
Sam zresztą potrzebował towarzystwa Bloodworth i jej rozsądku wypływającego porami, który czasami nawet mu się udzielał. Obecnie zawalał wszystko jak leci i gdyby ukończył drugi semestr w takim samym stylu jak miniony, zawaliłby rok jak się patrzy. Robienie na złość rodzicom jedną sprawą, ale gdzieś pod warstwą beztroski Loudshoot czuł, że takie podejście może skończyć się dla niego czymś gorszym od wydziedziczenia. A jeśli był ktokolwiek, kto potrafiłby przekonać go do spędzenia czasu nad podręcznikami i zajęciu się swoją przyszłością, była to tylko i wyłącznie Issie.
Zapukał do drzwi, szczerząc zęby z uciechy i wyobrażając sobie reakcję Isi-Misi na niespodziankę w postaci automatu z przytulasami pod samymi drzwiami jej mieszkania.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Lut 21 2014, 22:45;

Nie spodziewała się żadnych gości. Nie spodziewała się nikogo, więc w pierwszej chwili w ogóle nie dotarło do niej, że ktoś puka do JEJ drzwi. Może to ktoś do sąsiadów? Jednak stukanie powtórzyło się, a Isolde pełna najgorszych przeczuć zwlokła się z kanapy i ruszyła do przedpokoju, starając się nie ulegać podszeptom swojej wyobraźni, która podsuwała coraz to nowe obrazy - jeden gorszy od drugiego. We wszystkich główną rolę grał jej ojciec, zakrwawiony albo uciekający, albo ktoś, kto przynosił złe wieści... Otuliła się szczelniej szlafrokiem, czując strach zaciskający jej gardło. Dotknęła klamki, tłumacząc sobie, że jest zdenerwowana i że to jakaś paranoja, w którą zaczyna popadać z braku towarzystwa, ze zmartwienia i poczucia bezsensu.
Nacisnęła.
Otworzyła drzwi.
Początkowo nie rozumiała, co się dzieje. Caleb? Ale co on tutaj robił? Dlaczego nie był w Kanadzie, tylko stał pod jej drzwiami, uśmiechając się w ten uroczy, łobuzerski i beztroski sposób, który tak bardzo kochała i który potrafił zmiękczyć jej serce, ilekroć robił coś głupiego?
- Cal? Co ty tu robisz? Skąd wiedziałeś, że tak bardzo cię potrzebuję? Cal! - rzuciła się mu na szyję, wyciskając na jego policzkach serdeczne pocałunki i uśmiechając się radośnie. Odetchnęła znajomym zapachem, wtuliła się w niego mocno, szukając oparcia i pocieszenia, po czym wciągnęła go do środka, cofając się dosyć pokracznie tyłem, bo tak bardzo nie chciała przerywać tego uścisku. Nie wyglądała zbyt pięknie, nie miała makijażu, a włosy układały się w złocistą chmurę, okalającą jej bladą twarz, ale przecież to był Caleb! Caleb, którego znała od dzieciństwa, jej prawie brat, który wiedział o niej wszystko, z którym budowali zamki z piasku i śniegowe fortece, jeździli jak szaleńcy konno, uciekając przed rodzicami Cala i świetnie się przy tym bawiąc.
- Nie jesteś w Kanadzie? Dlaczego wróciłeś? Chcesz coś do jedzenia? Zrobiłam tartę cytrynową! Jak ja za tobą tęskniłam - westchnęła radośnie, zaglądając mu w oczy i uśmiechając się do niego ciepło. Był jedną z osób, na których mogła wyładowywać całą swoją czułość i serdeczność, nie czując przy tym skrępowania. Mogła godzinami siedzieć wtulona w niego albo drzemać z głową na jego kolanach, gadać jakieś miłe głupstewka albo milczeć i delektować się obecnością przyjaciela.
Powrót do góry Go down


Caleb Loudshoot
Caleb Loudshoot

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 117
  Liczba postów : 155
http://czarodzieje.org/t6491-caleb-loudshoot
http://czarodzieje.org/t6987-smieszka#199468
http://czarodzieje.org/t8852-caleb-loudshoot#248512
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySob Lut 22 2014, 20:46;

Na widok miny Isolde Caleb zachichotał dźwięcznie, mrużąc radośnie oczy. Rozpostarł ramiona, żeby Issie mogła swobodnie w nie wpaść i zaśmiewał się radośnie dalej, ucieszony jej emocjonalną reakcją, dokładnie taką, jakiej się zresztą spodziewał!
- Wyczułem, Makrelko! - powiedział, przytulając ją mocno, bo przecież tak bardzo długo się nie widzieli!, i dał się zaciągnąć do środka. - Dowiedziałem się, że wyjechałaś wcześniej z Kanady i wyczułem, że coś się za tym musi kryć - tu rzucił jej w założeniu prześwietlające spojrzenie, wciąż się jednak przy tym uśmiechając - więc przyjechałem za tobą, żeby służyć ci swoimi ramionami i przenikliwym umysłem - skończył, wyciągając rękę, by zmierzwić chmurę na głowie Isolde jeszcze bardziej, jak to miał zresztą w zwyczaju.
- Tartę cytrynową? Czytasz mi w myślach! - O, tak, zdecydowanie tarta cytrynowa śniła mu się ostatnio po nocach. - Ale ja się wszystkim zajmę, Rozgwiazdko!
Wciąż przytulając Bloodworth, poprowadził ją do kanapy, by usadzić nią na niej i zakazać wstawania, bo raz jeden on chciał obsłużyć ją, a nie na odwrót. Wrócił, by zamknąć drzwi do mieszkania, a potem pomaszerował do kuchni, po drodze obdarzając Issie czujnym spojrzeniem, dając jej znać, że ma siedzieć i nie wczuwać się w rolę perfekcyjnej gospodyni, jak to zwykle bywało. Narobił co prawda dużo niepokojącego hałasu, ale jakoś sobie poradził i za kilka minut wszedł do salonu z wyciągniętą różdżkę i lewitującymi przed nim dwoma talerzami ze wspomnianą tartą (każdemu w udziale przypadał wielki i krzywy kawałek) i dwoma kubkami z herbatą (którą mimo wszystko zrobić potrafił nie wyrządzając szkód sobie i innym!).
- To teraz opowiadaj, co takiego się dzieje, że siedzisz samotnie w swoim mieszkaniu w taki piękny dzień - rozkzał, podając Isi-Misi jej talerz i kubek i sadowiąc się blisko niej, żeby móc wyciągnąć rękę i objąć ją opiekuńczo ramieniem.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySob Lut 22 2014, 21:34;

Isolde miała wrażenia, że jej serce roztapia się jak kawałek czekolady, kiedy tak słuchała głosu Caleba, tych wszystkich ciepłych serdecznych słów, czuła ciepło jego ramion... Prychnęła z udawaną irytacją, kiedy zmierzwił jej włosy, które zresztą dopiero co umyła, ale tak naprawdę ten gest sprawił jej przyjemność, był dowodem tej wieloletniej zażyłości, która ich łączyła. Naprawdę nie mogła uwierzyć, że Caleb przyjechał z powrotem do Anglii tylko po to, żeby ją zobaczyć, zaniepokojony jej zniknięciem. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu poczuła się naprawdę ważna, naprawdę kochana i to uczucie wprawiło ją w tak radosne zdumienie, że nie bardzo wiedziała, co powiedzieć, co zrobić, więc nawet nie protestowała, kiedy usadził ją na kanapie, nie pozwalając na zwykłe krzątanie się wokół gościa. Zresztą, hej, Caleb nie był gościem, Caleb był domownikiem, jej prawie-bratem, ukochanym przyjacielem, na którego zawsze mogła liczyć. Otuliła się szczelniej swoim szlafrokiem, czochrając po brzuchu małego gryfa, który spał dotąd zawinięty w koc i nie zwrócił uwagi na niespodziewanego gościa. Odgłosy dobiegające z kuchni trochę ją zaniepokoiły, ale uznała, że Loudshoot nie powinien narobić tam większych szkód, a jeśli nawet, to była to niewielka cena za tak miłe towarzystwo w chwili, kiedy zwątpiła we wszystko i wszystkich.
Przyjęła swój talerz i kubek, zastanawiając się, kiedy ostatnio ktoś tak o nią dbał. Takie rozważania nie były najlepszym pomysłem, bo przypomniał się jej Marcel, który zawsze starał się dać jej poczucie, że jest ważna, kochana... nie, nie kochana - ubóstwiana, i rozpieszczana. Ta myśl momentalnie zepsuła jej humor, ale nie dała tego po sobie poznać, tylko wtuliła się mocniej w bok Caleba, ciesząc się, że ma go tak blisko. Milczała przez chwilę, próbując zebrać myśli.
- Wiesz... bo mój tata znów wyruszył na jakąś tajną misję... oczywiście ani ja, ani mama nic nie wiemy, ściśle tajne, nawet nie domyślamy się, w jakiej części świata teraz przebywa. Wiesz, że moja mama nie należy do słabych kobiet - uśmiechnęła się na samą myśl o takiej charakterystyce Ailli Bloodworth - ale obie się martwimy. Wzięła kilka dni wolnego i spędziłam ostatni tydzień w domu. A teraz wróciłam tutaj, bo mam dosyć Kanady i bycia jedynym odpowiedzialnych prefektem, kiedy inni świetnie się bawią, piją i romansują - powiedziała z rozżaleniem, upijając łyk herbaty, po czym odstawiła kubek i talerz na talerz i wgramoliła się Calebowi na kolana, nie przejmując się faktem, że jest dużą dziewczynką, że to bardzo, ale to bardzo nie w jej stylu... po prostu potrzebowała tego, a od Cala nie wstydziła się wziąć.
- Mam dosyć wszystkiego... pisałam ci o... o Vanbergu. Nie wzięłam pod uwagę, że zostając prefektem, będę skazana na patrole w jego towarzystwie i w ogóle... staram się go jakoś unikać, ale to jest trudne, jestem zła na siebie - westchnęła cicho, przymykając oczy i wydając się w tym tak bezsilna i słaba, że było to aż dziwne. Objęła go za szyję i uśmiechnęła się ze smutkiem. - A co u ciebie, Morświnku? Jak życie? Sprawy męsko-damskie? Kanada?
Powrót do góry Go down


Caleb Loudshoot
Caleb Loudshoot

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 117
  Liczba postów : 155
http://czarodzieje.org/t6491-caleb-loudshoot
http://czarodzieje.org/t6987-smieszka#199468
http://czarodzieje.org/t8852-caleb-loudshoot#248512
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySob Lut 22 2014, 22:16;

Caleb wgryzł się porządnie, po męsku w swoją ulubioną tartę, słuchając Isolde. Wpatrywał się przy tym przed siebie, co u niego cale nie było oznaką nieuwagi, wręcz przeciwnie. Odłożył ciasto na talerz, zawzięcie przeżuwając ledwo mieszczący się w ustach gryz.
- Wiesz - powiedział powoli, z pełnymi ustami, bo zdążył przełknąć tylko połowę, a gdy uporał się z resztą, kontynuował: - to faktycznie nieciekawa sytuacja i nie będę cię zadręczał żadnym głupim "wszystko będzie dobrze". Ale znam twojego tatę na tyle dobrze, żeby cię zapewnić, że jesteście obie dla niego priorytetem i nie da się nikomu ani niczemu dorwać, bo nie mógłby przecież zostawić was samych, prawda? - Uśmiechnął się krzepiąco, pocierając przy tym ramię przyjaciółki, a potem ucałował czubek jej głowy, przypadkiem pozostawiając na jej świeżo umytych włosach okruchy, które oblepiały mu usta (ale na razie zachował ten fakt dla siebie, żeby się nie rozpraszać!).
Gdy Bloodworth wgramoliła mu się na kolana, odstawił swój talerz (bo przyjaciółka była ważniejsza od tarty cytrynowej - w hierarchii Loudshoota wyżej już się być nie dało), żeby móc objąć ją w talii. Usadowił się wygodniej i oparł brodę na jej ramieniu.
- A co na to Vanberg? - spytał, mrużąc oczy, już gotów zaoferować swoje pięści, gdyby tylko okazało się, że ktoś nie jest dostatecznie grzeczny względem jego Rozgwiazdki. To był trochę niefortunny odruch, którego Caleb nie mógł się wyzbyć - czy też raczej: którego nikt nie potrafił wybić mu z głowy - że reagował agresją za każdym razem, gdy ktoś w jakikolwiek sposób zasmucał czy krzywdził jego najbliższych. Nie raz przez to, że obił twarz komuś, kto miał czelność nadużyć zaufania tej lub innej jego przyjaciółki, słyszał szyderstwa wypowiadane pod jego adresem, ale ani trochę się tym nie przejmował; nie raz też i jemu ktoś obił mordę przez to, że zbyt pochopnie używał pięści w obronie swoich przyjaciół.
- Zawalam szkołę - poinformował z uśmiechem typu tak-zdaję-sobie-sprawę-z-tego-że-jestem-kretynem. - Kanada była raczej nudna. A sprawy męsko-damskie... aaaa, tam! Jesteś jedną kobietą mojego życia, co sobie będę głowę tym zawracał! - rzucił beztrosko, odrzucając głowę do tyłu, żeby oprzeć ją na zagłówku. - A tak naprawdę, to po prostu jestem straszną ciotą - podsumował i ten sam uśmiech, co przed chwilą, znów zagościł na jego ustach.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyNie Lut 23 2014, 15:01;

Uśmiechnęła się delikatnie, bo jeśli ktoś potrafił ją w tym momencie pocieszyć, to tylko Loudshoot, który był wobec niej szczery, a jednocześnie patrzył na sprawę mieszając w idealnych proporcjach rozsądek z optymizmem. Fakt, że tak dobrze znał ojca Isolde dodawał jego słowom wiarygodności, a ona poczuła, że z jej serca spada przynajmniej część ciężaru, z którym dotąd nie potrafiła dać sobie rady.
- Wiem... masz rację, ale tak bardzo bym chciała, żeby wiedział, że o nim myślę... kiedyś, kiedy czasy były bezpieczniejsze, nosił ze sobą lusterko dwukierunkowe, ja miałam drugie i czasem gadaliśmy, oczywiście kiedy siedział w biurze, a nie pracował w terenie... ale teraz nigdy nic nie wiadomo - westchnęła cicho, ale widać było, że jest podniesiona na duchu.
Gdyby Isolde chociaż przez moment zastanowiła się nad tym, jak niecnie przerwała Calebowi jego tête-à-tête z tartą cytrynową, byłoby jej z pewnością wstyd, ale była zbyt uradowana faktem, że ma go przy sobie, że nareszcie może wylać wszystkie swoje żale i wtulić się w niego z całych sił, żeby o tym pomyśleć. Pewnie nie było mu zbyt wygodnie, bo do przesadnie wyrośniętych nie należał, a Issie była od niego zaledwie o jakiś centymetr niższa, ale skoro z własnej nieprzymuszonej woli znalazł się w tym mieszkaniu, to musiał się liczyć z pewnymi konsekwencjami.
Skrzywiła się na samą myśl o Dexterze, a jej policzki zabarwił ciemny rumieniec.
- Vanberg... nie wiem. Jego pewnie to nie obchodzi, ma całe stada rozchichotanych fanek, które marzą, żeby mu wskoczyć do łóżka, więc co mu po jednej niedotykalskiej panience, która się rozmyśliła i zamiast wpuścić do go sypialni, wyrzuciła za drzwi? - w jej głosie zabrzmiała pełna niesmaku ironia, sam fakt, że dopuściła do takiej sytuacji, był dla niej żenujący, poza tym ucierpiała na tym jej duma - nie miała zamiaru być po prostu kolejną dziewczyną na jego liście, choć nie podejrzewała go o posiadanie takowej. Nie znosiła obojętności. Po chwili rozpogodziła się, bo przyszło jej do głowy coś równie głupiego, co zabawnego. - Wiesz co? Marcel wyjechał do Red Rock, więc jesteś jedynym facetem w tym zamku, który widział mnie nago. Mniejsza o to, że mieliśmy wtedy po pięć lat - zachichotała, jakby musząc rozładować narastające w niej napięcie. Sama wzmianka o Dexterze wprawiała ją w jakąś dziwną nerwowość, nie potrafiła sobie dać z tym rady i gdyby mogła, najchętniej rozmówiłaby się z panem prefektem, każąc wynosić się ze swoich myśli raz na zawsze. Szkoda że nawet on nie miał na to najmniejszego nawet wpływu.
- Martwisz mnie... nie chcę być nieznośną moralizatorką, ale... drażnienie rodziców to jedno, a marnowanie własnego czasu, zawalanie szkoły i zamykanie sobie rozmaitych życiowych okazji... nie jest już takie zabawne - powiedziała cicho, patrząc na niego z troską i odgarniając mu z czoła niesforny kosmyk. Przecież był mądry! Bystry! Nie powinien tak bardzo komplikować sobie życia tylko po to, żeby zrobić na złość rodzinie. To nie miało sensu. - A co zmalowałeś? Że ja mam kłopoty uczuciowe, to nic nowego, ale co z tym u ciebie...? Przyznaj się i nie zbywaj mnie półsłówkami! - spojrzała na niego groźnie, po czym cmoknęła w czoło.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyNie Mar 23 2014, 18:03;

Była wściekła. Miała ochotę zabić na swojej drodze każdego. Każdego kto spojrzałby na nią nie tak jak powinien. Uwierzcie mi, że małe, rozszalałe sto pięćdziesiąt dziewięć centymetrów zasuwało teraz po uliczkach niczym piorun, który zaraz ugodzi w Twoje nic nie warte ciało, przyczyniając się do rozpadu tkanek. Tego chciała. Tego potrzebowała, by dać upuść całej złości, która gromadziła się w niej od dawna. Nie rozumiała troski o coś co nigdy nie istniało. Wmawianie jej, że jest matką było absurdalne, skoro była matką, to niby dlaczego nigdy nie widziała Summer? Nie czuła się matką. Nie czuła się kimkolwiek dla Villiersa. Tabletki piorą jej mózg? W porządku. To tylko widzimisię Isoldy. Ona zwariowała. To nie Coco. Coco była normalna. Coco nie była matką. Coco była nastolatką. Nie mogła stać się w tak młodym wieku osobą odpowiedzialną. A co jeśli te leki naprawdę szyły jej mózg, pozbawiając wszelkich wspomnień?
Czasem odczuwała ból. Pustkę. Nicość. Żal. Gniew, ale z drugiej strony odczuwała też fenomenalne szczęście, dzięki któremu mogła funkcjonować tak jak tylko chciała. Mogła iść na imprezę. Mogła poznać kolejnego chłopaka, który nie zobowiązywał jej do niczego. Mogła naćpać się amfą. Mogła zjarać trawkę. Mogła nawrzucać Rasheedowi. Mogła żyć wśród ludzi, wśród krzywych wspomnień. Jednak może gdyby otworzyła wizzbooka… Gdyby przeczytała te informacje na swój temat, może naprawdę wróciłaby jej świadomość rozprawy sądowej, testów genetycznych… Wszystkiego, co było dla niej przez ostatnie miesiące tak bardzo wyniszczające.
Mogę opowiedzieć Ci wszystko co czuje. Mogę zrobić z tego książkę, bo już nie mogę oddychać. Nie potrafię złapać się jakiejkolwiek gałęzi by uratować życie. Moje własne życie. Nie potrafię zdać sobie sprawy z tego jak bardzo ludzie wyniszczyli we mnie wszystko, co przecież jest tak kurewsko ważne. Mogę odejść, ale znów mnie zatrzymasz. Chwycisz za rękę i rzucisz, że nie ma ucieczki, że musze tu tkwić i czerpać z tego wszystkiego pełnymi garściami. Zaraz potem jednak znów mi karzesz wypierdalać, bo boisz się podjąć odpowiedzialności. Gdybym miała świadomość, że leki od doktora Collinsa są narkotyczne… Gdyby wiedziała, że czyszczą mi pamięć – nie łykałabym ich, a pogłębiałabym się jedynie w swoim bólu, który paraliżuje, gdy nie czuje różowego proszku, przepływającego w moim organizmie. Jednak gdy ich nie biorę, mam wrażenie, że wszystko co mnie otacza to senne majaki, dzięki którym tracę siebie. Czuje małe rączki, obejmujące mnie. Czuję męskie perfumy, i słyszę głos. To podchodzi pod lekką paranoję i opętanie. Czuje się niezręcznie, bo nie potrafię poskładać faktów, które są dla wszystkich oczywiste, jednak nie dla mnie. Potrzebuję ratunku, ale oni o  tym nie wiedzą. Karmię ich obrazem, o którym oni nie mają pojęcia. Nie chcą widzieć, ani mieć świadomość, że to oni są malarzami, czegoś co w tym momencie umiera. Są autorami sztuki, nie dla nich stworzonej. Tak niewiele brakuje. Tak niewiele. Podaj mi rękę. Po raz ostatni. Powiedz, że jest dla mnie ratunek.
Stała pod mieszkaniem, chcąc przemyśleć to czy powinna tu wejść i dopiero po około pięciu minutach zapukała do drzwi, chcąc wykrzyczeć Is, że jest idiotką, która próbuje zniszczyć jej życie i zanim ta jej otworzyła, zdążyła łyknąć jeszcze tabletkę, dzięki której złość odeszła, a zastąpił ją błogi spokój.
-Cześć Bloodworth. Możesz mi wyjaśnić te chore jazdy, z tym, że córka Villiersa jest niby moja?! – Na wstępie powiedziała to nieco donośniej niż planowała, i po jakiej chwili się uspokoiła? Po raptem pięciu sekundach.
-A tak po za tym to… Tęskniłam za Tobą.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyNie Mar 23 2014, 22:18;

Bała się. Czuła jakiś obezwładniający lęk, początkowo nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, dlaczego Coco opowiada jakieś bzdury na temat Summer, Caspra... Jak to nie jest jej matką? Jak to...? Stała przed lustrem, nerwowymi, krótkimi ruchami szczotkując świeżo umyte włosy, wpatrując się w swoją pobladłą twarz i mając wrażenie, że wszystko się jej miesza. Że może to Coco ma rację, a nie ona... Ale nie, to przecież było niemożliwe, zbyt wiele się zdarzyło, by mogło być to przywidzenie, wymysł. Zresztą, na Merlina, Coco ćpała. Coco piła. Była mniej wiarygodna niż ona, Isolde, która nawet nigdy w życiu się nie upiła. Prawda? Prawda, że tak było? Teraz przeczesywała pasmo po paśmie, rozkoszując się jedwabistą gładkością swoich włosów i ich złocistym połyskiem. Tak, to zawsze ją uspakajało, pozwalało odzyskać względną równowagę, choć tym razem było to trudniejsze niż zazwyczaj. Jaki uzdrowiciel - idiota mógł dać Coco antydepresanty, które zaczęły kasować jej pamięć? Do tego stopnia, że nie wiedziała, że miała dziecko. Że sądziła, że Summer urodziła Casprowi jakaś inna dziewczyna, że oni są tylko przyjaciółmi, że nie mają córki. Że to wszystko nigdy się nie zdarzyło. Było jej niedobrze z przerażenia na myśl o tym, jakiego spustoszenia w mózgu przyjaciółki mogły dokonać te leki. Spokojnie, Is. Spokojnie.
A potem Coco znalazła się na jej progu. Otuliła się szczelniej ciepłym, błękitnym szlafrokiem i spojrzała na przyjaciółkę z wyraźnym niepokojem. Chciała wyciągnąć do niej ramiona, objąć ją z całych sił i udowodnić, że żyje w jakimś świecie iluzji, stworzonej przez tabletki. Może ten świat był bezpieczniejszy, może bardziej przyjazny, ale nieprawdziwy. Bo w rzeczywistości była mamą maleńkiej dziewczynki o imieniu Summer, która była owocem namiętności Coco Watson i Caspra Villiersa. I powinna mieć tego świadomość.
- Cześć, Watson. Tak, myślę, że mogę ci to wszystko wyjaśnić. Pytanie tylko, czy zechcesz mi uwierzyć - powiedziała cicho, odstępując na krok i przepuszczając Coco w drzwiach. Nagle jej twarz zmieniła się gwałtownie, Isolde nie potrafiła powiedzieć, na czym polegała ta zmiana, ale wyglądało to trochę jakby rysy młodszej gryfonki nagle złagodniały, zmiękły. - Ja też za tobą tęskniłam... - powiedziała ciepło, czując bolesny skurcz serca, które podpowiadało jej, że ta nagła zmiana nie wynikała z przemyśleń Coco, ale z działania leków, które musiała chwilę wcześniej zażyć. Była zbyt niespodziewana, by Isolde mogła ją przyjąć bez pewnej dozy podejrzliwości. Objęła ramiona przyjaciółki i łagodnie poprowadziła ją do salonu, zamykając za nią drzwi. Usadziła ją na kanapie, jednak sama nie usiadła, tylko zaczęła nerwowo krążyć po pokoju, wyłamując długie palce i próbując zebrać myśli.
- Napijesz się herbaty? Czy czegoś ciepłego? - spytała, trochę grając na zwłokę, a trochę dając upust swoim przyzwyczajeniom - Isolde wzorowa pani domu. - Coco... kochanie... posłuchaj... nie okłamuję cię, naprawdę. Po co miałabym to robić? Myślę... myślę, że to te leki, które bierzesz. Boję się, że mają na ciebie zły wpływ... że mieszają ci w pamięci. Bo... miesiąc temu sama mnie pytałaś, czy nadal chcę być chrzestną Summer. Twojej Summer. Twojej córeczki. Twojej, i jak rozumiem, Caspra - powiedziała cicho, stając przed przyjaciółką i patrząc na nią prosząco, marząc o tym, żeby jej zaufała, uwierzyła, żeby dała się wyprowadzić z tego labiryntu iluzji i kłamstw. - Jakie to leki? Przepisał ci je lekarz? Na co? Miałaś depresję...? - spytała miękko, siadając obok niej na kanapie i czując, że serce podjeżdża jej do gardła, bojąc się, że Coco zaraz wybuchnie, czując się okłamywana i osaczona. Nie chciała tego. Tak bardzo nie chciała.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPon Mar 24 2014, 21:51;

Kolejny dzień, a ja mam wrażenie, że ludzie mnie nienawidzą. Nie wynika to z faktu, że robię coś źle. To po prostu metka, która została przyklejona do mnie dawno temu. Jestem niczym anioł w bieliźnie, bo z tego nie jest w stanie mnie rozebrać nikt. Musiałbyś się doprawdy natrudzić, by ściągnąć mój żelazny pas cnoty, wszak nóżki rozsuwam tylko przed jednym chłopakiem. Czasem przed jego kumplami. Jednak czy to nie zabawne? Nikt nie miał pełnej świadomości jak doszło do rzekomej „zdrady”. Przecież nie byliśmy wtedy w związku. Na boga! Jednak dobrze. W porządku. Trzymajmy się wersji, że ja i Kai, wychujaliśmy Caspra. Wet za wet. Ruchał moją przyjaciółkę. Bardzo niegrzeczny z niego chłopiec. Tak samo zachował się w mieszkaniu u Howett. Kiedy bezpardonowo wpadł do ósemki, a zaraz potem bezceremonialne oświadczył, że należę do niego. To tajemnica. Nie zdradzę jej nikomu, ale możesz mi zaufać… Możesz mi uwierzyć. Był dobry. Nie tylko w łóżku.
To ja spierdoliłam.
Na Merlina! Jestem grzeczną dziewczynką, skończcie mi wmawiać, że jedyne co robię to ćpam, albo się rucham. Mam doprawdy też ciekawsze zajęcia, chociażby jak wertowanie kolejnych mugolskich książek z literatury pięknej, albo tworzenie muzyki, komponowanie kolejnego tekstu. Dlaczego uważacie, że jestem bez wartościowa? Ach, wiem! Moim nieodłącznym przyjacielem jest obserwator, a co za tym idzie… Możecie mnie upokarzać, słuchając tych jakże żałosny plotek, które wyssał z fiuta, któregoś ze szkolnych pedałów. Wszak większość może pomarzyć o tym, że zobaczy mój zgrabny tyłek. Był tylko jeden, który miał do tego prawo. I możesz być pewny, że nie chodzi o Ciebie.

-Wiesz, próbować zawsze można, bo dlaczego niby nie uczynić tego… Nie dam Ci gwarancji, że uwierzę w kapitalną fabułę, która została zawarta w jednej z Twoich książek, które aktualnie czytasz. – Uśmiechnęła się pod nosem, nie biorąc kompletnie na poważnie Bloodworth, bo jednak mimo wszystko nie było w tym najmniejszego sensu, prawda?
Jeden krok do przodu i dwa do tyłu. Jesteś moja. Moja. Mogę się Tobą bawić. Zrobię z Tobą co zechcę. Nie wmówisz mi tych wszystkich kłamstw. Rozpędzone po autostradzie marzeń przyczynimy się do wypadku. Złamiemy emocje. Nie Twoje emocje.
-Nie, nie chcę pić… - Rzuciła chłodno, a po chwili wbiła wzrok w dziewczynę szukając logicznej odpowiedzi na całą tą sytuację, która wydawała się bardziej patowa niż jakakolwiek wcześniej. Dlaczego Bloodworth tak uparcie twierdziła, że Rosie jest matką? Do tego matką dziecka, które jest Caspra…
-Is… Posłuchaj… Rozumiem… Ja to wszystko rozumiem, ale ja nie mam córki. Ja Ci wierzę, może od nadmiaru nauki uroiłaś sobie, że ja… I Casper… Nie… Ja i on to dwa różne światy, wiesz o tym co nie? To tylko znajomy. Nie poszłabym z nim do łóżka. Zresztą przez jego sypialnie obracają się niezłe laski, a ja to tylko nisza środowiskowa. Nie spojrzałby na mnie w ten sposób, więc skończ wygadywać głupoty, ok? – Tworzyła idealną iluzję. Labirynt iluzji, z którego nie mogłaby się wyrwać, z prostej przyczyny… To była bajka, w której chciała żyć. Mogła łykać kolejne tabletki, dzięki którym nie musiała martwić się tym co ludzie mówili. Próbowała to zrozumieć, ale nie umiała poskładać faktów w całość. Nic do siebie nie pasowało. Kompletnie nic.
-Powinnaś odpocząć od nauki, wiesz?
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyWto Mar 25 2014, 21:19;

Milczała, nie wiedząc, co powiedzieć. Jak ugryźć całą tę sytuację. Pożałowała, że nie pali, bo w takich krępujących chwilach papieros wydaje się być cudownym rekwizytem, rekwizytem, który pozwala grać na zwłokę, daje chwilę do namysłu. Wcisnęła się w kąt kanapy, starając się jakoś posortować i uspokoić emocje, które tłukły się w jej głowie.
Ton Coco doprowadzał ją do białej gorączki, chociaż starała się ją uspokoić. Po prostu broniła się przed tym, co uważała za nieprawdę. Zawsze łatwiej jest uważać, że to ta druga osoba oszalała, że mówi głupoty, prawda? Zwłaszcza, że to nie były głupie rozmowy o niczym, dyskusje o błahostkach, kiedy wyobraźnia i pamięć mogą płatać figle, bo po prostu sprawa nie jest warta pamiętania, zaprzątania sobie nią głowy. Wtedy łatwo zaakceptować, że coś może się nam wydawać. Ale nie gdy ktoś próbuje nam wmówić, że gdzieś stosunkowo niedaleko jest mała istotka, która za kilka miesięcy nauczy się mówić do nas "mamo".
Isolde nigdy nie uważała Coco za kogoś bezwartościowego, za szmatę, za... nieważne, jakich obelg używali w odniesieniu do Watson inni, którzy wcale nie byli lepsi, tylko po prostu mieli więcej szczęścia. Nie, to nawet nie tak - lepsi, gorsi... Niektórzy dokonywali wyborów, niektórzy nie mieli takich możliwości, bo życie wrzucało ich na dzień dobry, w momencie, kiedy wydawali z siebie pierwszy krzyk, w sam środek bagna, w które albo się stopniowo zapadali, albo z różnym skutkiem próbowali się wydostać. Coco była z natury dobra, Is była głęboko o tym przekonana, nie, wiedziała to z całą pewnością, tylko zdecydowanie za rzadko wyciągano do niej pomocną dłoń, a za często odpychano, raniono i upokarzano. A jedna Isolde to stanowczo za mało, żeby ją wydźwignąć i nie pozwolić znów w coś wpaść, zanurzyć się po czubek głowy.
- Coco... nie uczę się ostatnio dużo, zresztą to nie o to chodzi. Od nauki nie miesza się w głowie, zresztą zawsze byłam przy zdrowych zmysłach... Nic sobie nie uroiłam. Spytaj kogo chcesz, nie wmówisz mi, że to zbiorowy spisek, mający na celu mieszanie ci w głowie - powiedziała nieco bardziej nerwowo niż zamierzała, ale chyba nie miała już siły do tego wszystkiego. - Poszłaś z nim do łóżka. I z tego, co mi mówiłaś... dobrze to wspominałaś. Coco... - chciała coś dodać, ale nagle w jej głowie pojawiła się jakaś myśl. Zamilkła, po czym wykonała dłonią nieokreślony gest i pobiegła do swojej sypialni, z której wróciła po chwili, ściskając w dłoni kilka listów i dwa zdjęcia, które podała Watson z miną zdradzającą determinację. - Nie powiesz mi, że to nie Twoje pismo. A te zdjęcia... skąd miałabym je mieć? Co mnie obchodzi dziecko TYLKO Villiersa? Obchodzi mnie dziecko twoje I Villiersa. Z naciskiem na twoje - splotła ramiona na piersi, próbując ukryć drżenie rąk. Miała ochotę na drinka, Boże, nigdy nie rozwiązywała problemów w ten sposób, nigdy nie próbowała się znieczulać alkoholem, ale to chyba ją przerastało. Patrzyła z napięciem na Coco, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Tak bardzo brakowało jej faceta. Faceta, w którego objęciach mogłaby znaleźć ukojenie, spokój, bezpieczeństwo. Na którym mogłaby polegać. Bo jak na razie, to tylko ona mogła udzielać wsparcia, sama na nie nie licząc. Tak bardzo chciała, żeby historia Watson była jedną z tych, które dają nadzieję, że w prawdziwym świecie również zdarzają się happy endy.
Powrót do góry Go down


Coco R. Watson
avatar

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 0%
Galeony : 5
  Liczba postów : 834
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6883-coco-r-watson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6886-wiem-ze-chcesz-do-mnie-napisac
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Mar 28 2014, 21:41;

Płacz sama głupia dziwko. Nie rób tego przy kimś, bo jest to zajebiście żałosne. Nie wiem po co udajesz, że rusza Cię jakieś dziecko, skoro przecież żyjesz w przeświadczeniu, że nie jest Twoja. Nie ma więcej bólu. Nie ma więcej żalu. Odchodzisz samotnie, bo tak jest lepiej. Tak jest łatwiej. Tak jest prościej. Nie chcesz ich widzieć. Nie chcesz mieć świadomości, że istnieją. Wszystko co się kręci dookoła Ciebie jest nazbyt oczywiste. Przegrałaś .Ciebie już nie ma. To najmroczniejsze miejsce w całym Twoim życiu, a Ty nie umiesz znaleźć drogi, którą powinnaś kroczyć wśród mgły, jaka opanowała Twoje serce. Smutek tonie w głębi Ciebie. Tonie w krwi, która rozcieńczona jest kolejnymi kieliszkami wódki. Umarłaś dla nich. Dlaczego próbujesz się podnieść, skoro tak naprawdę nie masz po co… Nie rób tego. Zniknij. Będzie Ci lepiej. To śmieszne. To zabawne. Kurewsko zabawne.
Chcieli się uwolnić i właśnie to zrobili. Siedź teraz w swojej próżni i wylewaj kolejne łzy. Uciekaj od życia, które Ciebie nie dotyczy. Zważ na to, że nie będą tęsknić. Nie dadzą Ci tego co potrzebujesz, bo jesteś nie warta. Wina leży tylko po Twojej stronie. Gdybyś umarła, nawet nie zwróciliby uwagi. Dlaczego boisz się umrzeć? Za bardzo kochasz życie?
Coco… Jaką Ty jesteś pierdoloną idiotką.
To samotna droga, którą podążałaś przez bardzo długi okres czasu. Jest to niczym stanowa autostrada, która prawie nigdy się nie kończy, ewentualnie możesz mieć takie wrażenie, kiedy jedziesz drogą 66, czerwonym cadillakiem, a wiatr rozwiewa Twoje włosy. Dam Ci gwarancję, że myślałam iż ucieczka będzie najlepszym wyjściem. Wtedy była. Dla niej też będzie, przecież nie ma obowiązku tkwić gdzieś w abstrakcyjności. Powiedz, że jest głupia. Mów, że jest żałosna. Wszyscy to wiemy. Nie ma co jej wybielać.
Jednak drogi Boże, proszę Cię kurwa… Proszę Cię kurwa, to jedyna rzecz, na której mi zależy. Nie patrz na to jaka jestem, ale zważ że nigdy nie wchodziłam w ingerencje, i nigdy nie prosiłam by jakoś to się poukładało. Chciałam poukładać to sama, dlatego w tej chwili jedyne o co się do Ciebie zwracam, to przytul go… Gdy ja będę daleko. Obejmij ramieniem i chroń moją córkę. Mnie już nie będzie. Po prostu zrób tak, by miał świadomość, że nawet zza oceanu będę przy nim. Bez względu na to jak bardzo mnie teraz nienawidzi. Jedyne o co proszę to, to byś trwał… Mimo, że oni w Ciebie nie wierzą. Dla nich nie istniejesz, ale czy nie pochodzę w końcu z katolickiej rodziny, by zwracać się w chwilach słabości do Ciebie, mój kochany Boże?
Teraz… Teraz kiedy cała przeszłość przed oczami, już swój błąd rozumiesz. Jednak cofnąć się nie masz już szans. Nie chcesz się cofać. Nie potrafisz nic zmienić. Podejmij decyzje. Żyj albo umieraj.
W Twoim przypadku… Śmierć będzie najlepszym rozwiązaniem.
I nagle przebłyski w głowie, które pozwoliły jej na pewną analizę sytuacji, która była dość mocno abstrakcyjna, zwłaszcza, że Coco nigdy nie byłaby dobrą matką. Pamiętała jak wszyscy jej wmawiali, że byłaby w stanie zabić własne dziecko. Że pomyli fetę z mlekiem w proszku, albo tak się napierdoli, że jedyne jaki pokarm będzie w stanie dawać dziecko to czysta wódka. Śmieszne, nie? On uratował ich córkę. Ona by ją zabiła. Z pewnością.
-Mogę to zdjęcie? – Spytała jakby znała odpowiedź. Nie czekała jednak na jakąkolwiek reakcję Is, bo jedyne co miała w głowie to, to że powinna wyjść i po prostu iść. Gdzieś przed siebie. Chciała ją zobaczyć. Przytulić. Mieć świadomość, że to jej dziecko.
Niech świat choć raz… Zamigota tysiącem barw.

/zt. x2
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 17:17;

Mathilde była w trakcie przecinania zaklęciem materiału na wiosenną spódnicę podłożoną tiulem, gdy w szybę zapukała sowa. Perłowłosa wpierw podskoczyła przez moment śmiejąc się z tego, że jeszcze nie przyzwyczaiła się do tego, iż te ptaki odwiedzają ją ostatnio częściej od żywych istot potocznie zwanych przyjaciółmi. Zatem gdy tylko była w stanie wszystko odłożyć na biurko, by niczego nie zniszczyć to zrobiła niepewny krok w stronę okna podnosząc je do góry i wyciągnęła szybko dłoń po kopertę zaadresowaną do niej ładnym, pochyłym pismem... Acz treść. Treść jej wcale nie ucieszyła. Prefekci, spotkanie, integracja? Mathilde podrosła gula do gardła. Wszak dużo słyszała o szkolnej władzy i nie widziało się jej to, aby ich wszystkich tam spotkać. Podobno oni wszyscy na śniadanie jadali płatki z ognistą whiskey, obiad stanowiła paczka papierosów, a kolacja zakrapiana była eliksirem otwartych zmysłów. Zatem była pewna, że jej nie polubią. Głównie dlatego, że u niej jadłospis rozpoczynał się i kończył zupełnie inaczej. Poza tym wciąż nie usłyszała czym powinna się zajmować jako prefekt i to ją w końcu przekonało, by tam się wybrała. W innym przypadku udałaby chorą. Co innego gdyby mogła wziąć ze sobą osobę towarzyszącą. Kto wie, może Meadow, albo Echo znalazłyby dla niej czas? Rozpatrywała też opcje, aby któraś z dziewcząt odprowadziła ją do kamienicy, albo i pod same mieszkanie Isolde Bloodworth, jednak wstydziła się. Wszak miała dziewiętnaście lat, lubiła uchodzić za dorosłą, a przynajmniej się starała! A teraz miałaby prosić o wsparcie? Zatem zamaszyście otworzyła szafę, z której wyciągnęła wiosenną kreację w postaci jakiejś sukieneczki i zaraz rozpatrzyła opcję zabrania ze sobą ciastek własnej roboty, jednak stwierdziła, że odpowiedniejszy byłby jakiś alkohol. Niestety całkowicie nie znała się na ulicznych trunkach, więc i tego musiała sobie odmówić, przy czym zostało jej pogodzenie się z losem, że nikt jej nie zaakceptuje w tej drużynie. Jednak przechytrzyła los i zabrała ze sobą butelkę czerwonego wina dla gospodyni, w nadziei że nie wyrzucą jej stamtąd po minucie trwania "przyjęcia". Pełna obaw maszerowała przez Hogsmeade co raz poprawiając błękitny szal, którym owinęła szyję. Wszak wszystko misternie musiała przemyśleć!
Ale gdy tylko stanęła pod drzwiami Isolde i zapukała w nie trzykrotnie, to zdążyła zwątpić w ludzkość i próbować odnaleźć opcję drogi ewakuacyjnej.
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 19:02;

Za to Merlin był w trakcie kolejnego łyka jakieś zwykłej Ognistej Whisky, którą otwartą trzymał obok łóżka. Leżał sobie spokojnie cały dzień, rozkoszując się alkoholem, który nareszcie mógł spokojnie pić. Wszelkie inne narkotyki odstawił, wytrzymał swój mały odwyk, więc mógł ponownie być starym dobrym Merlem alkoholikiem! Widząc list Faleroy momentalnie wstał z łózka. No dobra raczej się sturlał na ziemię, a potem z trudem wstał. Bo niestety już sporo alkoholu udało mu się wypić. Pamiętając jednak o schludnym wyglądzie na takiej podniosłej uroczystości, bo Is na pewno wyprawi przednie przyjęcie i bardzo eleganckie, poszedł zygzakiem do łazienki. Ogarnął się trochę, poprawił nienaganną fryzurę i wskoczył w jeden ze swoich garniturów, tym razem śliczny, ciemnozielony. Otworzył swoją alkoholową skrytkę w poszukiwaniu jakiegoś zacnego trunku i jedynym z jego kolekcji, który uznał za w miarę odpowiedni to Kłębolot. Przecież będzie szedł bardzo ostrożnie, więc z pewnością nie ma szans, żeby alkohol wybuchnął tak jak miał to w swoim zwyczaju! Podreptał do Effie uparcie zapraszając ją do Isoldy i powtarzając, że to będzie z ich strony bardzo nieuprzejme jeśli się nie zjawią. W końcu kuzynostwo wyruszyło do mieszkania swojej gryfońskiej koleżanki. Faleroy obijał się od ściany do ściany. Gdyby była ściana. Tak po prostu chodził niemalże wokół Effie, co chwila szturchając ją niechcący ramieniem. Kiedy trafili na Aleję Amortencji, Merlin bez problemów odpalił sobie Błękitnego Gryfa (no dobra o mało się nie zabił wchodząc po schodach i zapalając papierosa).A żeby oszczędzić wam czytania jakie to papierosy. Albo co gorsza pozostawić was w niewiedzy, bo nie będzie wam się chciało sprawdzać, lenie, to gryfy pachniały bardzo ładnie intensywną miętą, a nie jakoś śmierdziały, były oczywiście błękitne, ale smakowały jak chili, więc Merlin nieustannie krztusił się tymi na pozór uroczymi fajkami. W każdym razie z butelką alkoholu w jednej ręce, z papierosem w drugiej pojawił się przed drzwiami Isolde. I pierwsze kogo zobaczył była dziewczyna której… zupełnie nie kojarzył.
- Dzień dobry – przywitał się uprzejmie opierając się o ścianę i mierząc ją lekko zamglonym spojrzeniem. Uśmiechnął się jednak uroczo, posyłając jej willowy uśmiech. Prawdopodobnie Merl był właśnie całym złem prefowym, jakie wyobrażała sobie biedna Mathilde. – Nie mam pojęcia kim jesteś. Jesteś nowa, bardzo młoda, z Hufflepuffu? – zgadywał Faleroy wymieniając wszystkie dziedziny, w których nie miał pojęcia.  – Ja jestem Faleroy, a to Effie, Syltherin. Może wejdźmy i nie stójmy tu jak idioci, bo zmęczyłem się tym chodzeniem – dokończył pukając głośno raz w drzwi, po czym szarpnął drzwi, wchodząc sobie do środka.
- Isolde, jesteśmy! – krzyknął wesoło potykając się o stolik w zdecydowanie zbyt jasnym salonie. Jakimś cudem jednak pozostał na nogach i ani Kłębolot nie upadł na podłogę, ani papieros nie wypadł mu z ust. Mistrz balansu.
Powrót do góry Go down


Effie Fontaine
Effie Fontaine

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół wila
Galeony : 4381
  Liczba postów : 2482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t24-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t253-effie-fontaine
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7168-effie-fontaine#204310
http://czarodzieje.forumpolish.com/forum
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Administrator




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 19:34;

Spotkanie integracyjne.
Fontaine ostentacyjnie prychnęła pod nosem czytając treść listu, jaki tego dnia otrzymała. Była prefektem od pięciu lat i nigdy dotąd nikt nie organizował tego typu imprez, zwłaszcza w czyimś mieszkaniu. W głowie się jej nie mieściło, że mają siedzieć u jakiejś Gryfońskiej prefekt w domu, zamiast normalnie spotkać się w Hogwarcie, gdzie każdy czułby się jak na własnym gruncie. Nie rozumiała też celu tego spotkania. Mięli się wymieniać opowieściami o pasjonujących patrolach przy popołudniowej herbatce? No i ostateczna sprawa, zaproszenie to było tak bardzo niekonkretne, iż Fontaine pojęcia nie miała jaki to wszystko ma mieć charakter, a co z tym się wiąże, co ma na siebie włożyć. Podsumowując, list ten zamiast ją ucieszyć, że załapie się na jakieś spotkanie tylko rozjuszył wilę. Zapewne wcale by się nie pojawiła, gdyby nie jej marudzący kuzyn. Ostatecznie uznała, że gospodyni jeszcze pomyśli, iż Ślizgonka się bała do niej przyjść, a przecież jak wiadomo, Fontaine niczego się nie boi, co najwyżej inni powinni się jej bać. Tak, to też musiała zademonstrować. Zdecydowała się na bardziej stonowany strój, z tą różnicą, iż ona dobrała do niego wysokie szpilki. Ubiór ten jednocześnie pasował, jeśli byłoby to bardzo oficjalne spotkanie, także gdyby zrobiło się luźniej, bądź (na co największą miała nadzieję), jeśli wymknie się stamtąd z kimś po parunastu minutach i skoczy do jednego z barów. Fontaine w ostatnim czasie gwałtownie podcięła swoje włosy, nad czym później rozpaczała cztery godziny, aż uspokoiły ją czyjeś słowa zapewniające, że wilom i tak włosy rosną piekielnie szybko. Jednakże idąc z Merlinem w stronę mieszkania Is, mimo wszystko co chwila pytała, czy oby na pewno nie wygląda idiotycznie, oraz jak myśli w jakim tempie jej włosy znów sięgać będą do pasa. Najgorsze jednak było to, że Faleroy totalnie nie nadawał się do rozmowy i co gorsza, co chwila się o nią obijał. Eff dodatkowo więc oburzona szła paląc jednego za drugim papierosa z marki Pocałunek Dementora (smak Pieprzny Aniołek!).
Będąc pod drzwiami do mieszkania Isolde, Fontaine przypomniała sobie, że spotkanie prefektów będzie dotyczyć tych z różnych domów, więc, o zgrozo, będą tu też puchoni. Przechyliła lekko głowę przyglądając się nowej koleżance, która wyglądała jakby dopiero co jej ktoś groził, że zamknie ją w klatce z akromantulami. Właściwie, jeśli to nie było równe z prawdą, Eff zawsze mogła jej zafundować taką klatkę! Kiedyś, dawno temu planowała z takim jednym, żeby wszystkich z Huffu zamknąć w jakiejś klatce, czy tam zostawić ich na bezludnej wyspie. W imię starej znajomości mogłaby odkurzyć dawny plan.
- To ostatnia chwila, żeby zawrócić - zasugerowała, poprawiając wstążkę na smakołykach z herbaciarni, w której ostatnio dorabiała. Nie była pewna czy gryfonka piła alkohol, niektórzy z tego domu byli przecież strasznie święci. Postanowiła więc kupić różne ciasteczka, herbaty, kawy, od taki mały miks.
Kiedy Faleroy otworzył drzwi, weszła do środka rozglądając się po wnętrzu i wypatrując wzrokiem gospodyni. Właściwie bardzo przy tym się zastanawiała, czy w ogóle będzie tu ktoś znajomy. No, może poza jej pijanym kuzynem.
Powrót do góry Go down


Sapphire Sparks
Sapphire Sparks

Nauczyciel
Wiek : 34
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : Legilimencja i Oklumencja,
Galeony : 1224
  Liczba postów : 450
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7286-sapphire-t-sparks
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7290-pisz-mi-dobrze
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7598-sapphire-sparks#212191
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 22:20;

Tak, Szafir tak bardzo się cieszyła na to spotkanie. Weeee. Nie, no tak poważnie, to zawsze jakieś urozmaicenie, bo przecież z prefektów znała tylko i wyłącznie Philla i… Math, chociaż tą drugą poznała w dziwnych okolicznościach. I lepiej może do tego nie wracać, jednak wezmę poprawkę na to, że kupiła Villadsenowej superkowe ciasteczka w kształcie serduszek, to tak na przeprosiny co by się dziewczę zbyt długo nie gniewało. To by było bardzo, ale to bardzo nieprzyjemne, zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach, które spotkały nowy nabytek Hamspona. W każdym razie „związane” ręce i „zakneblowane” usta Sparks nie pozwalały jej na zwierzanie się komukolwiek. Jednak mimo wszystko krukonka szła z duszą na ramieniu i serduszkami w dłoniach, byleby pozostali nie wzięli ją za jakiegoś buca, bo mimo wszystko różne opinie o niej chodziły i o Jacku, który no cóż… Był takim samym psycho jak ona. Dobrze, że nigdy nie zostali zamknięci w czterech ścianach bez klamek, bo byłoby to nadzwyczajnie dziwne i zapewne żadne nie wyszłoby ze wszystkimi kończynami. Ewentualnie ktoś musiałby zorganizować ich pogrzeb, a tak? Tak przynajmniej przez kilka godzin będzie mieć rozrywkę w postaci towarzystwa uroczych prefektów czterech domów. Cudowna sprawa!
Jednak w tej chwili pomimo całej niechęci z przebywania z nieznajomymi zdała sobie sprawę z tego, że przecież na spokojnie mogłaby siąść  z boku i przeanalizować te dziwne, rozwrzeszczane – o ile, faktycznie – persony, a zaraz potem napisać o nich książkę, używając filozoficznych metafor. Zdarzało jej się być niczym myśliciel, dzięki któremu świat staje się piękniejszy, lub ludzie popełniają samobójstwa. Na szczęście druga kwestia była tylko marnym żartem, a ona nie była potencjalnym zjadaczem kotów. Nie mogła zrozumieć skąd ludzie widzieli w niej tyle zła, ona przecież była nadzwyczaj urocza, o ile Reyesa nie było na horyzoncie, bo ten doprowadzał ją do szewskiej pasji, pomimo tego, że ostatnim razem w szpitalu był bardzo doprawdy kochany. Martwił się i przyszedł do niej! Niczym rycerz na białym koniu! Dla Sapph to naprawdę sporo znaczyło. Zwłaszcza, że ostatnio jej w kulturalny sposób dał do zrozumienia, że może spadać – gdzieś – daleko stąd, byle nie być blisko. Może znalazł inną? Ale jeśli tak, to Sparks powyrywa jej nóżki. Tak dla rozrywki i kondycji. Kochana, prawda?
No i w końcu dotarła na aleje Amortencji, na której to fakt faktem sama mieszkała, i żeby  było śmieszniej, mieszkała na poddaszu tego samego budynku, więc wystarczyło zejść pięterko czy dwa niżej i tadam – była gotowa. Znalazła się pod drzwiami Isoldy i zorientowała się, że ktoś właśnie wszedł do mieszkania gryffonki. Spóźnienia były jej mocno stroną, nie dało się tego podważyć, ewentualnie to tamci przyszli zbyt szybko. Spójrzmy jednak na refleks Sparksówny, która to lekko wsadziła stopę między drzwi, a próg co by zatrzymać wrota prowadzące do dzisiejszej integracji. W każdym razie udało jej się wejść i od wejścia zrobiła minę w stylu: zabijcie mnie – nie wiem co tu robię!
-No cześć wszystkim, z tego co się orientuje, to jestem Waszym nowym nabytkiem. Sapphire Sparks. Krukonka, prawie trzecia klasa. – Powiedziała dumnie, bo doprawdy liczyła na przejście bez większego szwanku na kolejny rocznik. Merlinie miej ją w opiece!
-I przyszłam Wam dać tylko ciasteczka, a teraz wracam, bo mam dodatkowe zajęcia, więc życzę wam super spędzonego czasu! - Uśmiechnęła się szeroko, i tyle ją było widać i słychać.

/zt.
Powrót do góry Go down


Scarlett Maya Saunders
Scarlett Maya Saunders

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : rezerwowy pałkarz, wężoustość
Galeony : 627
  Liczba postów : 1439
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4683-scarlett-maya-saunders
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4687-sms
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7174-scarlett-maya-saunders
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 22:25;

Nie trudziła się, aby odpisać na list Isolde, czy jak jej tam było. Nie zwracała na to uwagi. Chyba miała podobne nastawienie co Effie, bowiem większość gryfonów była po prostu nie do zniesienia, a gospodyni właśnie należała do tego domu. Scarlett wywróciła oczami na myśl o tym, że teraz będą udawać jakże miłych, zgranych prefektów. Tak naprawdę to każdy jeden najchętniej pewnie skoczyłby drugiemu do gardła, gdyby tylko mógł. Widocznie brakowało jej wiary w ludzi. Fontaine znała w zasadzie tylko z wizbooka, Bloodworth była dla niej obca, Faleroy jej nie lubił, Villadsen nie znała, Richelieu też nie, Rodwick i Lorraina także. Z kolei Sparks ostatnio spętała w siedzibie Lunarnych i choć krukonka o tym nie wiedziała, tak ona miała tego świadomość i czuła się z tym co najmniej dziwnie. W zasadzie chyba przyszła tu jedynie dla Vanberga, który zapewne w ostatecznym rachunku okaże się jedyną, przyjazną dla niej duszą, o ile w ogóle raczy się zjawić, bo na pewno był bardzo zajętym człowiekiem. I całe szczęście, że ta durna Hepburn wyleciała z tej szkoły, bo jej by już nie zdzierżyła i z pewnością nie zjawiłaby się tu. Będzie jej chyba jedynie brakować Bennetta, bo z niego można było się miło ponabijać. Ech.
W końcu postanowiła się przygotować na to dziwne spotkanie, spędzając milion godzin w łazience i ostatecznie ubierając się w coś zwyczajnego, bo chyba nie chciało się jej już spędzać kolejnych godzin stercząc przy szafie i rozważać wszelkie za i przeciw odnośnie stroju. Szczególnie, iż właśnie, nie miała pojęcia, czy będą coś pić, czy będą siedzieć przy stole z książkami na głowie i dostawać linijką po łapach za nieprzestrzeganie etykiety. Olała więc temat, o dziwo, by w końcu wybrać się do tej szalonej Alei Amortencji, na której niedawno odwiedzała Raphaela. Szczerze to obawiała się najgorszego po tym towarzystwie, które miało być na miejscu. W dodatku zapewne będą się dobrze bawić, a ona będzie się modlić o rychły koniec. Albo sama wyjdzie po paru minutach, by pójść do jakiegoś baru. TYLKO NIE BĘDZIE MOGŁA Z NIKIM PIĆ, BO JEJ GŁUPIA SOWA ZDECHŁA i tym samym nie będzie miała jak wezwać posiłków. Świetnie.
Szła sobie po schodkach, akurat wtedy, kiedy czwórka prefektów siłą szturmowała mieszkanie Isolde, więc i ona skorzystała z okazji, by przejść przez drzwi i stanąć w progu, jednak już w środku. Była tak miła, iż w torebce kitrała rum, tak w razie czego. W najgorszym przypadku powie, że to do herbatki. Wolałaby jednak, aby nieco się rozluźnili i napili po kieliszku. Ewentualnie dwóch. Ewentualnie dziesięciu.
- Cześć - przywitała się lakonicznie z tymi, których już zastała i w zasadzie wraz z nimi zaczęła czekać na nie wiadomo co właściwie. W międzyczasie poszła śladami Effie, rozglądając się wszystkiemu dookoła, włącznie z Mathilde, którą niby już wcześniej widziała na jakichś zebrankach czy coś, ale wciąż nawet nie pamiętała jak się nazywa. Smutek. W każdym razie to było ciekawszym zajęciem niż obserwowanie Sapphire, jak gdyby bała się, iż tamta się pokapuje, że to ona była przyczyną jej ostatnich problemów. Nie powiem, ślizgonka zaczęła się trochę denerwować, więc nie zareagowała w żaden sposób na tą dziwną zmiankę dziewczyny. O rany, szybciej.
Powrót do góry Go down


Isolde Bloodworth
Isolde Bloodworth

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Galeony : 5979
  Liczba postów : 2103
http://czarodzieje.org/t5500-isolde-bloodworth#159733
http://czarodzieje.org/t5520-isolde-bloodworth
http://czarodzieje.org/t7230-isolde-bloodworth#204739
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 22:37;

Było nieźle. Isolde spojrzała po raz ostatni w lustro, dochodząc do wniosku, że ze wszystkich ról, w których zdarza się jej występować, ta jest chyba najprzyjemniejsza - jako idealna gospodyni czuła się dobrze, czuła się właściwie, wiedziała, co robić, co mówić. W sumie ten cały pomysł ze spotkaniem integracyjnym nie był może najszczęśliwszy - w końcu spraszała do swojego azylu ludzi, których nie znała zbyt dobrze, no może z wyjątkiem Merlina i, niestety, Vanberga. Ale ten może się wcale nie zjawi, w końcu ostatnio był na nią obrażony. Poprawiła usta pomadką i przyjrzała się swojemu odbiciu - baleriny (i tak była za wysoka, poza tym krzątając się to tu, to tam, pełniąc rolę pani domu, nie wytrzymałaby długo na obcasach), czarna bluzka z dekoltem obszytym błękitną nitką i niebieska spódnica, która ładnie podkreślała jej kształtne biodra i łydki. Oczywiście, mogłoby być lepiej, ale cóż... biorąc pod uwagę, że wśród zaproszonych znajdowały się dwie osoby z domieszką krwi wili, mogła sobie z miejsca odpuścić wszelkie próby błyśnięcia urodą, do której i tak miewała spore zastrzeżenia.
Nie, serio, co jej strzeliło do głowy...? W sumie to nie był jej pomysł, tylko ktoś zasugerował coś takiego... może Caleb? A ona, chyba w przypływie szaleństwa, uznała, że to całkiem niegłupie. A teraz krzątała się po salonie, poprawiając ustawienie babeczek, które zmieniały kolory zależnie od upodobań jedzącego, maleńkich, zgrabnych kanapek, koreczków, ciasteczek i innych przekąsek, które były w równym stopniu ładne, co smaczne. Pobiegła do kuchni po wino i akurat szukała swojej różdżki, którą gdzieś posiała, prawdopodobnie podczas układania babeczek, kiedy usłyszała stukanie do drzwi. Rozejrzała się w popłochu po kuchni, potem salonie, chwyciła różdżkę, która leżała sobie spokojnie pod stolikiem, po czym pobiegła w kierunku przedpokoju, co okazało się całkowicie zbędne, bo Merlin właśnie wprowadził wesołą (względnie wesołą, humor tak naprawdę dopisywał tylko jemu, co stwierdziła rzuciwszy okiem na pozostałe dwie panie prefekt, z czego jedna wydawała się poirytowana i zniesmaczona, a druga przerażona i onieśmielona) gromadkę do jej salonu, przy okazji potykając się o stoliczek, na którym szczęśliwie nie postawiła niczego, co mogło się wylać albo wysypać. Na wszelki wypadek złapała go za ramię, pocałowała lekko w policzek, konstatując, że jest tak wcięty, że nie wiadomo jakim sposobem w ogóle tu dotarł, i usadziła na kanapie z uroczym uśmiechem, mając nadzieję, że nie będzie rozrabiał.
- Cześć, proszę siadajcie, gdzie chcecie, częstujcie się i tak dalej... kawa, herbata? Wino i soki są tutaj - wskazała na mniejszy stolik, stojący po prawej stronie Merlina. Podała dłoń Effie, czując się dziwnie skrępowana i poirytowana tym faktem, bo przecież była u siebie. No cóż, wile zawsze tak na nią działały, w każdym razie te płci żeńskiej. Uśmiechnęła się ciepło do Mathilde, która najwyraźniej nie wiedziała, co ze sobą zrobić. - Mathilde, prawda? Cieszę się, że przyszłaś - powiedziała szczerze, czując, że z nową panią prefekt chyba znajdą wspólny język. W tej chwili do mieszkania wszedł ktoś jeszcze. Isolde zajrzała do przedpokoju i z zaskoczeniem skonstatowała, że to Krukonka, Sapphire, która mówiła, że nie przyjdzie, ale widać zmieniła zdanie, i Scarlett, która nie miała zbyt przyjaznej miny. Merlinie, Isolde będzie musiała stanąć na głowie, żeby to spotkanie przebiegało w miarę przyjemnej atmosferze. Westchnęła w duchu, po czym przywitała się sympatycznie, choć powściągliwie z dziewczynami, po czym z pewnym rozczarowaniem przyjęła fakt, że Sapphire już ucieka. Podziękowała ładnie za ciasteczka i odprowadziła Sparks do drzwi, po czym wróciła do reszty gości, mając nadzieję, że jakoś się sobą zajęli i nie siedzieli w krępującej ciszy.
Powrót do góry Go down


Philippe Lorrain
Philippe Lorrain

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 696
  Liczba postów : 953
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6249-philippe-dominique-lorrain
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6251-zrobie-sobie-poczte-stac-mnie
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7181-philippe-dominique-lorrain#204379
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptySro Kwi 02 2014, 23:30;

Człowiek przez Sokratesa jest postrzegany jako problem. Sokrates uważał, że że słowo pisane jest złym narzędziem do wypowiedzenia prawdy. Głównego jej źródła można doszukiwać się w dialogu. Wiedza w tym sposobie pojmowania świata jest spostrzeżeniem, które odnajdujemy poprzez przemyślenie i przedyskutowanie własnych przeżyć. Ku takim też wnioskom próbował się skłonić Philipppe, powtarzając sobie, ze pójście na prefekciarskie spotkanie wcale nie będzie zmarnowaniem czasu, który równie dobrze mógłby poświęcić rozmyśleniom o idealności stołu czy pisaniu do Penelopki, która ostatnio była bardziej zamknięta niż puszka Pandory.
Abstrahując od wszystkich doczesnych problemów krukona, które wcale nie były takie wielkie, na jakie mogłyby wyglądać, trzeba było jakoś zebrać cztery litery i jak człowiek udać się na spotkanie ze 'znajomymi'. W swoim malutkim mieszkaniu odszukał jedne z niewielu wyprasowanych jeansów, do tego włożył białą polówkę, zegarek i w sumie już był gotowy do wyjścia. Nie miał zamiaru stroić się jak stróż W Boże Ciało. Ani to odpowiednie, ani potrzebne, ani wygodne. Ogólnie rzecz ujmujący, po prostu chyba był zbyt leniwy, by rozmyślać o takich rzeczach.
Tak samo oczywiście wychodząc z domu nie myślał o tym, by zabierać jakieś ciasteczka czy alkohol. Fajnie, że wszyscy inni pamiętali, bo do jego głowy zajętej miliardem myśli rodem z głów starożytnych filozofów nie docierają bierzące przemyślenia na tematy typu: Co prefekci mogą robić na spotkaniu?. Dla niego w ogóle dziwną była ta inicjatywa, ale skoro wszyscy to wszyscy. Może nie będzie aż tak źle, a będący tam ludzie urzeką go swoją osobowością? Możliwe, nie miał w zwyczaju skreślać nikogo od wstępu. Ludzie najczęściej sami siebie skreślają. Jak ten blondyn, który już od progu wyglądał na ciężkiego balangowicza bez krzty rozumu. Nawet ten willowaty urok nie za bardzo pomagał. Lorrain i wychowanie wśród pięknych pozdrawia.
- Witaj, Ty jesteś Isolda? - Zwrócił się do jasnowłosej dziewczyny, którą kojarzył z domu lwa. Z resztą dało się do tego, ze to ona dojść drogą eliminacji. Effie i Sapphire znał, blondyn nie mógł nazywać się Isolda, więc któraś z uroczych blondynek musiała nią być. A, ze ta wpadła na niego pierwsza to trzeba było zaryzykować. Wasze może okazać się inaczej niż chciał. I co mu wtedy zrobią? Nic, najwyżej wyjdzie na ignoranta, którym swoją drogą jest.
Kolejno po wszystkich uprzejmościach podszedł do Effie. Sapphire już chyba zdążyła wyjść... Szkoda
- Witaj aniele. Sporo czasu minęło odkąd cię ostatnio widziałem. Jak leci? - Powiedział swoim dość melancholijnym tonem. Czego się jednak można spodziewać po człowieku, który całe popołudnia spędza w dziupli pomiędzy książkami? Sama nie wiem.
Powrót do góry Go down


Madison Richelieu
Madison Richelieu

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : metamorfomagia, rezerwowy pałkarz
Galeony : 1827
  Liczba postów : 706
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5525-madison-chloe-richelieu#160262
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5528-madisonowa-sowa#160270
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7198-madison-richelieu
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyCzw Kwi 03 2014, 23:24;

Spóźnienia podobno dalej w modzie! Cóż, miejmy nadzieję, że tak właśnie było, inaczej samo pojawienie się Richelieu na miejscu po wyznaczonej godzinie byłoby już faux pas, a to był dopiero początek spotkania prefektów. Kanadyjka nie kryła zdziwienia, gdy otrzymała list od Isolde, z którą tak naprawdę niewiele wcześniej miała wspólnego, zresztą jak i z pozostałymi prefektami, jednak uznała to za wyjątkowo miły gest i nie zastanawiając się dłużej nad tym, co się kryje pod hasłem integracji, postanowiła zaszczycić zacne grono swoją obecnością. Hehs a to już chyba powinno być wyróżnienie samo w sobie, skoro opuściła nawet najważniejsze wydarzenie tego roku, finały rozgrywek juniorów, ale co tam, miała swoje powody! Najprawdopodobniej powinna spędzić wolne chwile po swoim powrocie z kanadyjską mafią, która pewnie w szalony sposób świętowała swój triumf albo przynajmniej z Riverem, który chyba dalej był jej chłopakiem, CHOCIAŻ ZDRADZA JĄ PSYCHICZNIE Z JAKĄŚ ARTYSTKĄ CYRKOWĄ, ale ostatecznie stwierdziła, że może dobrym pomysłem jest się pojawić, poznać choć trochę resztę prefektów i pokazać, że w miarę serio podchodzi do pełnionej funkcji, jakkolwiek przesadzone by było takie określenie. Nie rozwodząc się już dłużej przy jakże dramatycznym wstępie, powiem jeszcze, że nie miała zielonego pojęcia jak powinna się ubrać i stojąc przed swoją szafą wypaliła aż trzy Wizz-Wizzy Quantum, zanim zdecydowała się na zupełnie zwyczajną koszulkę i szorty, rajstopki i wyciągnięty, luźny sweter. Nie ma to jak elegancja!
- Hej, dzięki za zaproszenie. – uśmiechnęła się do Is pogodnie, bo całe szczęście wiedziała przynajmniej tyle, które z prefektów jak się nazywa! Gdy już weszła do mieszkania, grzecznie przywitała się z pozostałymi i pewnie nawet się przedstawiła, chociaż nie wiem jaki był poziom reakcji zebranych. – Mam nadzieję, że się nie pomyliłam w odczytywaniu słowa „integracja”, nie jestem typem ciastkowym. – oświadczyła poważnie, jakby spodziewała się, że w następnym pokoju na każdym kroku czają się kawałki kolorowego ciasta i porcelanowa zastawa do herbaty w kotki czy inne przepiękne wzory, po czym wyciągnęła z torby butelkę Łzy Morgany le Fay i postawiła ją na stole, gdzieś tam wśród przekąsek i trunków, mając nadzieję, że zaraz znajdą się chętni na krzepkie wznoszenie toastów, bo przecież nie wypadało jej tak od razu chwycić za butelkę. Chociaż jak dało się zauważyć, niektórzy już zaczęli melanż wcześniej hihihi.
Powrót do góry Go down


Merlin Faleroy
Merlin Faleroy

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Ćwierć-wil, rezerwowy obrońca
Galeony : 236
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3560-merlin-faleroy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5349-glupia-sowa-merlina
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7199-merlin-faleroy#204423
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Kwi 04 2014, 17:01;

Na sugestię Effie dotyczącą ucieczki z mieszkania Isoldy Merlin jedynie pogroził ją przyjacielsko palcem, by potem wparadować do swojej koleżanki z Gryffindoru. Zdumiony chwilę popatrzył na Krukonkę, która szybko wyszła po swoim krótkim oświadczeniu i pomachał jej plecom, kiedy ta wychodziła. Za nią przydreptała znajoma twarz, więc Merlin od razu się rozchmurzył (czyli uśmiechnął jeszcze szerzej nie przedtem) i podbiegł do wchodzącej blondynki.
- Mandy! – przywitał się wesoło, ale po chwili zmarszczył brwi orientując się, że to nie może być jego Saunders, bo nie jest panią prefekt, w przeciwieństwie do jej siostry bliźniaczki. Pacnął się w czoło i przepraszająco poklepał dziewczynę po ramieniu. – Scarlett! Przepraszam, nie wiem czy słyszałaś, ale jesteś podobno do swojej siostry – powiedział i zaśmiał się ze swojego kiepskiego żarciku. – W każdym razie wyglądasz ślicznie, jesteś zdecydowanie w moim guście – dodał i znowu się zaśmiał, bo to chyba było całkiem zrozumiałe, skoro podobała mu się Mandy. W każdym razie pochylił się i na przywitanie pocałował ją szybko w usta, bo logika pijanego Merla podpowiadała mu, że to to samo jakby całował MMS. I jak SMS może twierdzić, że on jej nie lubi!
Teraz dołączyła do nich Isolde i Merlin po raz drugi wykrzyknął wesoło jej imię i pocałował w policzek, pozwalając posadzić się na kanapie. Jeśli Lorrain był kiedykolwiek z Effie, to Merlinowi musiało to całkowicie umknąć, bo nie miał pojęcia kim jest ten chłopak. W każdym razem parsknął śmiechem na jego przywitanie do Effie. A ponieważ cały czas machał Kłębolotem, alkohol wybuchł nagle oblewając trochę dywan i trochę nowego kompana Effie.
- Och, przepraszam aniele! – wykrzyknął Faleroy szybko odstawiając alkohol na stolik i wycierając mokrą ręką o garnitur. Wyjął różdżkę z zamiarem wyczyszczenia dwójki prefektów, ale szybko uznał, że to nie jest zbyt dobry pomysł. – Eff, może ty jednak go wyczyścisz – zaproponował, bo pewnie prędzej by go spalił ze swoim umiejętnościami. Podbiegł za to do Is przepraszając ją szybko. – Is, przepraszam, zapomniałem, że to przeklęte wino musujące tak wybucha. Masz napij się trochę. Chyba, że wolisz co innego? – mówił pośpiesznie sięgając po kieliszek i tak nalewając trochę Gryfonce. – Plus, masz jakąś popielniczkę? Chyba, że nie mogę palić, ale nie sądzę, że ci to przeszkadza, chyba, że nie lubisz zapachu mięty- paplał dalej chuchając obok niej, żeby udowodnić jak pięknie pachną jego papierosy. Wtedy do mieszkania weszła kolejna dziewczyna, której również nie znał. Obserwował jej poczynania i uśmiechnął się do butelki, którą postawiła na stole.
- Skąd wiedziałaś, że będę palił Gryfy, które są idealne ponoć do Morgany? – zapytał stając obok dziewczyny i uśmiechając się uprzejmie. – Faleroy. Dlaczego ciebie też w ogóle nie kojarzę? – zapytał marszcząc brwi i rozejrzał się po pokoju pełnym prefektów. Ach Gareth byłby z nich dumny! – Nie sądzicie, że Gareth wybiera prefektów drogą swoich niezdrowych pociągów seksualnych do blondynów? – zainteresował się nonszalancko obejmując stojącą obok Madison. A co!


Ostatnio zmieniony przez Merlin Faleroy dnia Sob Kwi 05 2014, 06:27, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8




Gracz




Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 EmptyPią Kwi 04 2014, 18:07;

Wielka przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że Math była przerażona. Może nieco onieśmielona, aczkolwiek porcelanowy odcień cery towarzyszył już jej od urodzenia, więc nie można było pokusić się o mówienie o tym, iż zbladła na widok tych wszystkich piękności zebranych w jednym pomieszczeniu... No może nie powinniśmy tak daleko się w tych naszych wnioskach posuwać! Wszakże przeurocza z niej istotka i gdy tylko Merl razem z Eff pojawili się przed isoldowymi drzwiami, to uśmiechnęła się do nich najładniej jak umiała nie piskając nawet ani jednego słówka. Wszak trochę zawstydzili ją tą swoją wilowatością, co obniżyło jej samoocenę o milion punktów, a i kusiło żeby im zaproponować, ze chciałaby im zrobić zdjęcia. Jednak obawiała się, że nie umie zrobić tak ładnych portretów jak Gilbert, więc mając w pamięci imiona prefektów, przy kolejnej okazji, która mogłaby się nadarzyć... Może wtedy byłaby w stanie im to zaproponować i zrobić coś, co odda ich piękno tak jak trzeba? A może mogłaby zaproponować Effie, że uszyje jej jakąś ładną kreację na bal? Wydawała się taką odważną postacią, a Math bardzo chciała poeksperymentować z najnowszymi trendami, jeśli chodzi o dekolty i rozpory w spódnicach czy co ciekawsze koronkowe wykończenia na plecach. Ale i na to zabrało jej odwagi, gdy wila zgasiła ją spojrzeniem i w końcu rzuciła tylko, że chyba trzeba uciekać. Może gdyby nie to, że byli tacy z Merlem piękni, to rzeczywiście by uciekła, a tak... Tak, to tylko przekroczyła próg bez większego zastanowienia, jednak było jej trochę smutno, że tak szablonowo podchodzono do jej osoby. I nawet obejrzała się czy na sukience gdzieś nie ma broszki: "głupia Puchonka", ale gdy z niczym takim się nie spotkała to położyła butelkę wina gdzieś na stoliczku i zajęła miejsce gdzieś tam, po chwili witając się z Isoldą.
- Och, drobiazg! - Odrzekła na zaczepkę Bloodoworth. Wszak Olivia uwielbiała sprawiać radość wszystkim istotkom na ziemi nawet jeśli byli jej to wrogowie! Choć tych miała bardzo mało! Zatem tylko milczała przypatrując się kolejno zbierającym się w pomieszczeniu osobom. Niektórych kojarzyła z widzenia i bardzo żałowała, że nie ma jeszcze jednego puchońskiego prefekta, bo zawsze byłoby to jakieś wsparcie. A tak, to musiała tu siedzieć jak wyrzutek, gdy wszyscy byli tu parami... Parami. Właśnie parami. Jej oczy pomknęły bardzo szybko gdy usłyszała zbyt znajomy głos i zamarła na moment, gdy nie miała pojęcia co zrobić z dłońmi, które z lęku spięły się w piąstki. Co prawda Kai ją kiedyś uczył, że przy takich sytuacjach należy użyć "lewego sierpowego", ale Tills nigdy nie akceptowała przemocy, zatem... Zatem spuściła wzrok na rąbek swojej sukieneczki, a zaraz potem usłyszała, że przybyłe dziewczę wychodzi. Math nie żałowała, Math odetchnęła... Patrząc na Sparks przypominała sobie tylko gorzki upadek w śniegu, gdy ta wertowała jej umysł... Zgrozo, ktokolwiek wybrał ją na prefekta powinien przemyśleć swoje zachowanie... I myślała o tym cały czas, nawet gdy Madison weszła do środka, nawet gdy ta sama Madison się jej przedstawiła, a ona zamyślona odmruczała jej swoje imię. Ale niestety bez błysku w szmaragdowych oczach.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 QzgSDG8








Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty


PisanieMieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty Re: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth  Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 4 z 9Strona 4 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Mieszkanie 2 - Isolde Bloodworth - Page 4 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
 :: 
Aleja Amortencji
 :: 
Kamienica nr 23
-