Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
Słyszała czyjś głos, chociaż nie kojarzyła wszystkiego trzeźwo. Wydawało się jej, że go skądś zna, ale może to była tylko iluzja? Była zła. Na Davida i w ogóle na to, że tu przyszła. Gdyby dała radę jakoś dojść chociaż do schodów to pewnie by sobie stąd poszła. - Jest ok. - Mruknęła. - Możesz iść się bawić z resztą. - Dodała. Było ciemno, a zarazem nie mogła osoby rozpoznać po głosie, to co się jej jeszcze będzie tłumaczyć? Była ciekawa co robi Mel, dawno jej nie widziała. Przyciągnęła kolana do siebie i wyciągnęła z paczki papierosa. Musiała zapalić.
Weszła po schodach, w rękach trzymając parę butelek różnorodnych trunków. Nie mogła znaleźć solenizantki więc odstawiła prezenty na stole. Spojrzała na rozgrywającą się scenę, zainteresowałaby się tym ale zauważyła Angie, szybko do niej podbiegła i uśmiechnęła się. - Już się upiłaś? - Chwyciła butelkę whisky i otworzyła ją. - Jak ty, to ja też. W końcu jeszcze nie byłam w tej szkole kompletnie pijana. - Upiła sporą część zawartości butelki.
A więc jednak było widać, że jest pijana. Zdecydowanie, skoro Mel od razu to zauważyła. Ale co się dziwić, miała powód. To co ten Dav robił! Była wściekła, gdy tylko o tym myślała. - Fajnie, że jesteś. - Kogo jak kogo, ale jej głos rozpoznałaby wszędzie. Doszły już do niej nowiny o wyskoku Shakura i Davida. "Dwa murzynki i bójka". Świetny temat do gazetki szkolnej, gdyby owa gazeta w ogóle była. Teraz kończyła papierosa. - Dawno cię nie widziałam. Gdzie byłaś cały dzień, że dopiero teraz przyszłaś? - Zapytała trochę bełkocząc, ale nie zdając sobie z tego sprawy.
Nie doczekała się jednak odpowiedzi Gryfonki, ale dostrzegła, że na jej imprezie zaczęło się robić trochę niebezpiecznie. Jakiś chłopak, o czekoladowym odcieniu skóry i jakiś puchon, który wyglądał, jakoby zatrzasnął się na solarce, porywali właśnie Puchona, do którego zapajała sympatią już na początku znajomości. Chociaż ten jego wewnętrzny spokój zapowiadał przeciwieństwo Cherry, ta nie miała zamiaru się poddawać. Nie ma rzeczy nie do zdobycia, a nawet mówią, że przeciwieństwa się przyciągają. Nie mogła jednak wykazać się swoją odwagą przed chłopakiem, bowiem obronił go Wilkuś, który dopiero co wpadł na imprezę. Ciekawiło ją, co takiego spowodowało, że zamiast atakować, broni. Jednakże po głębszym zastanowieniu zorientowała się, że jest on osobą na tyle skomplikowaną, że podobne refleksje są absolutnie bezsensowne. Po chwili błysnęły zaklęcia i agresor numer jeden wyłożył się jak długi na ziemi, a drugi paradował z bańką na głowie. Nie chciała mieszać się w ich niewątpliwie ciekawe wymiany zdań, ale nie potrafiła siedzieć z boku. To po prostu istne zaprzeczenie jej charakteru. - Rozumiem Davidzie, że znów zasnąłeś na solarce, ale nie winieneś wyładowywać się teraz na towarzystwie. - Zacmokała z udawaną złością. Dziewczyna nie jest bezpośrednia, więc swoją intencję, co do jego odejścia z imprezy, wyjawiła bardzo subtelnie i spokojnie. Jeżeli chłopak myśli chociaż trochę, powinien się zorientować o co jej chodzi.
-No widzisz chyba nie na solarce wiesz co to słońce? To takie coś co świeci i które opala. Ja nie ty nie muszę opalać się w solarium ta sztuczna opalenizna. Bleeee.... Okropne, -Jestem tu i na nikim się nie wyżywam, może popadłem w złe towarzystwo? A skądże to tylko papierosy i alkohol. Powiedział z nutą śmiechu. David pobladł -Oooł znowu to niech to. Po chwili twarz nabrała normalnych kolorów
Chłopak wybuchnął śmiechem, mimo tego, iż nie mógł się ruszać. - Typowy Ślizgon. Potraficie wygrywać tylko przez zaskoczenie... - Powiedział to z pogardą. Nie przepadał za takimi akcjami ze strony wężowatych. - Cherry możesz mnie odczarować? Ja nie mogę ruszyć różdżką. - Spytał leżąc w bezruchu i patrząc w podłogę. Zauważył też to, że nie posiada przy sobie ani trochę trawki, więc przy nauczycielach może iść w zaparte, iż w ogóle jej nie miał. Bo niby kto mu to udowodni? Zakpił sobie w myślach z Wilkiego. Było mu trochę głupio, że zepsuł urodziny solenizantce, dlatego po odczarowaniu miał zamiar udać się do dormitorium.
- Nudziłam się, jakoś tak wyszło, że przyszłam dopiero teraz. - Znów upiła parę łyków z butelki. - A co u ciebie? - Spytała dziewczynę, po czym spojrzała na zaczarowanego chłopaka, zdawało jej się, że skądś go zna. Wstała i podeszłą do niego. - Immobilus - Mruknęła by znów mógł się poruszać, po czym, jakby nigdy nic, znów usiadła przy Angie. Nie pomagałby mu z powodu, że Wilkie go zaczarował, ale nie przepadał na Rogerem, tak samo jak ona.
- Co u mnie? Widziałaś opaleniznę Davida? - Wybuchła śmiechem, którym był trochę żałosny. Pokręciła głową, na samą myśl robiło jej się słabo i miała większą ochotę pić. Melanie poszła odczarować Shakura. Świetnie. - Zawołaj go, może będzie pił z nami, co? - Spodziewała się, że nagła zmiana Thomsona, to sprawka jej kuzyna. Czemu on tak działał na ludzi?
- Dzięki, to ja będę już spadał. Nic tu po mnie. Złóżcie przeprosiny ode mnie dla Cherry jak ją spotkacie. - Powiedział i kierował się w stronę wyjścia. A no tak... Został jeszcze David. Podszedł do kolegi i wypowiedział zaklęcie - Finite! - Bańka prysła i Thomson był wolny. - Jak chcesz to zostań, ja spadam. Trzymcie się wszyscy, oprócz Wielkiego Białasa Wilkiego - Mrugnął do Twycrossa.
Westchnęła, po czym zaśmiała się. - Hmm...Trochę inaczej wygląda. - Dopiła to co była w butelce, whisky zaskakująco szybko się skończyła. Sięgnęła po drugą butelkę. - Jak chcesz by do nas dołączył to sama go zawołaj. - Wystawiła jej język. Najwidoczniej alkohol zaczyna działać.
Wszedł powolnym krokiem na wieżę i z kartką w ręką podszedł do drzwi klasy Astronomicznej. Przyczepił do nich w widocznym miejscu ową kartkę, na której wyraźnym druczkiem pisało:
Lekcja Astronomii odbędzie się w Pustej Klasie, na Drugim Piętrze.
Luke Scott
Wyciągnął cały sprzęt i udał się z powrotem w dół, w kierunku Drugiego Piętra.
-Dzięki Powiedział do Shakura który uwolnił go z bańki. -Mogę się dosiąść zamiast Shakura nie? Wziął butelke whiski i napił się. Aaah -Słabe to coś co nazywają whyski. Kupiła to chyba od jakiegoś dzieciaka.
Davis powoli trzeźwiała. David i Shakur dołączyli do niej i Melanie, ale ona nawet za bardzo nie kontaktowała, więc było jej to wtedy obojętne. Nagle jakby urwany film znów zaczął działać. - Jakie słabe? - Zdziwiła się. Tylko tyle zapamiętała z jego ostatnich słów. - Jak się pije mało i powoli to się zgodzę, ale tak, to jest bardzo dobre. Co nie? - Popatrzyła na resztę. Chyba się z nią zgodzą? Mogłaby powiedzieć coś o murzynkach, słyszeli dziś o nich cały wieczór, ale nie miała nawet ochoty. Po co znów się kłócić? Kiedy było tak fajnie... Uśmiechnęła się do siebie. Humor drastycznie się jej poprawił po alkoholowej fazie.
Ostatnio zmieniony przez Angie Davis dnia Sob 2 Paź 2010 - 23:33, w całości zmieniany 1 raz
Zaśmiała się, Angie najwidoczniej wracała do żywych. Może jeszcze trochę głos miała niewyraźny ale to kwestia czasu. - Whisky nie jest do delektowania. - Poparła Davis, po czym upiła parę łyków z kolejnej butelki. Angie już trzeźwiała, a ona nawet nie była na prawdę pijana. Trzeba to zmienić. Tylko, żeby niechcący jej się nie przysnęło.
Wziął dużego łyka whiskey, za dużego... - Gdzie jest przepita?! - Krzyknął, czując jak pali go gardło. W dodatku miał bardzo słabą głowę do alkoholu. Wydawało mu się, że znalazł coś co ochłodzi jego przełyk. Odkręcił, wziął łyka z zamkniętymi oczami... O nie! To też whiskey... Przewrócił się i znalazł jakieś wiadro z wodą, nie zastanawiając się długo, wypił trochę i na szczęście mu to pomogło. Kiedy zobaczył jak dziewczyny na niego patrzą zaczął się śmiać i usiadł na jakimś krześle.
Kiedy usłyszała co krzyczy Smith nie wiedziała czy się śmiać, czy wywrócić oczami, okazując swoją bezradność na jego głupotę. Ale przecież whisky było dobre i bez przepity... ale może to ona za dużo piła i dlatego? Zanim zdążyła mu wyczarować wodę, albo pokazać colę, która stała obok, ten już pił wodę z wiadra. - A jakby tam był dolany jakiś środek na przeczyszczenie? - Zaśmiała się. Nagle zrozumiała co to była za woda. - Tu się czyści teleskopy. - Oznajmiła patrząc na kuzyna z szeroko otwartymi oczami.
Zaśmiała się. No bo jak tu się nie śmiać w takiej sytuacji. Poza tym wypiła już za dużo, ktoś powinien jej to uświadomić, ale niby po co? W końcu to impreza. Znów upiła sporo swojej whisky. Jeśli skończy tą butelkę nie będzie w stanie ruszyć się z miejsca. Z braku pomysłów na zajęcie dokończyła pośpiesznie swój napój i sięgnęła po następny, chyba nieco odmienny, ponieważ nie było w nim czuć tej goryczki alkoholu.
- No tak. Picie różnych pomyj... Normalka. - Powiedział z widocznym niesmakiem. Kręciło się mu w głowie, a na stole stało jeszcze kilka butelek. - No to co, wszyscy po jednej na głowę? - Powiedział, a raczej wydukał o mało nie spadając z krzesła. Czuł się cały czas jakby był na lekcji, sam nie wiedział czemu.
Czekała na reakcję kuzyna, ale chyba był trochę opóźniony. Melanie też dużo piła, jeżeli zaraz nie przestanie, to czeka ją słodki sen. Zresztą sama Davis mimo, że już nie czuła się tak źle, to dalej była na lekkim haju. David się nie odzywał. Czyżby wypił coś jak ona spała? Blondynka miała się o to zapytać reszty, ale zrezygnowała. - Co? Po jednej? Nie, nie. Ja mam dość, a zresztą ktoś was musi pilnować. David chyba też jest pijany. - Wskazała na niego głową. Od dłuższego czasu się nie odzywał, co było do niego zupełnie niepodobne. - Ale wy pijcie. Ja wolę colę. Accio Cola. - Butelka, która leżała obok podleciała ku niej.
Zaśmiała się. Jakoś jej to nie pasowało do Angie. Cola zamiast whisky? Przymknęła oczy i delikatnie położyła głowę na stole, ówcześnie biorąc parę łyków tego czegoś co miała w butelce. Chociaż już powoli usypiała, starała się słyszeć rozmowę reszty. Włosy zakryły jej twarz, nie miała, chęci ani siły by je poprawić, więc tak zostały.
Davis postanowiła obudzić towarzystwo, z myślą, że już powinni być w lepszej kondycji niż parę godzin temu. Sama zdrzemnęła się na chwilę, więc i lepiej się czuła. - Mel. - Potrząsnęła nią, a następnie chłopakami. - Budźcie się, impreza chyba ulega końcowi. - Stwierdziła a na jej twarzy pokazał się grymas, którego nie mogli zobaczyć, przez to, że jeszcze nie zdążyli otworzyć oczu. - No wstawać, nie denerwować mnie! Bo was uraczę wodą z wiadra, w którym się czyści teleskopy! - Zagroziła.
Zimna woda... Mel szybko się ocknęła. Wiedziała, że z Angie nie ma żartów. A przynajmniej nie w takich sprawach. Usiadła prosto, tak jej się wydawało. Niby gdzie teraz miała iść? Do pokoju wspólnego Hufflepuffu? O nie, na pewno nie będzie się wlec sama przez całą szkołę. Przecież to było na samym dole, a teraz są na wieży. - Angie, zlituj się. - Wymamrotała. Kręciło jej się w głowię, jak niby miała zejść po schodach bez większych urazów?
- Chłopaki, a wy się podniesiecie? - Zapytała, gdy Mel już się ocknęła. Nie wyglądało na to, by ich kumple mieli ochotę na pobudkę. Davis było to nawet na rękę. Dobra zabawa przy oblaniu ich wodą, na pewno będzie. Poczekała kilka minut, jednak już nimi nie potrząsała. Widocznie marzyli o porannej kąpieli w niezbyt czystej wodzie. - Proszę bardzo. - Machnęła różdżką i za pomocą czaru "Wingardium Leviosa", podniosłą wiadro z wodą i wylała je na Shakura i Davida. - Hahaha. Chyba wam mokro! - Śmiała się głośno. Mel miała szczęście. - Mel, możemy iść do Pokoju Życzeń. Nie chce mi się lecieć do lochów. Tylko weźmy picie, bo sobie nie zażyczymy go. I chipsy też weźmiemy.
Zaśmiała się, ciekawie wyglądali gdy byli cali mokrzy, a David napracował się na kąpiel. Pokój życzeń, jeszcze tam nie była. Zresztą w wielu miejsc jeszcze nie znała. Zaczęła leniwie szukać niezaczętych słodyczy. Miała nadzieję, że Angie pamięta jakieś zaklęcia, bo ona na razie nie mogła myśleć normalnie. Wtedy dopiero coś zaczęło jej się przypominać. "Accio", jak ona mogła być taka kiepska by zapomnieć o tak prostym zaklęciu. Szybko przywołała wszystkie potrzebne rzeczy i czekała na reakcje chłopaków i Angie.
Davida troche nie było w tym czasie ściął się na łyso dziewczyny były tak narąbane że i tak nie zauważyły że poszedł sobie na jakieś dziesięć minut. Wrócił usiadł i Angie użyła czaru i David z Shakurem byli cali mokrzy. Silverto David był już suchy. Silverto Powtórzył kierując różdżką na Shakura. -Prosze. Nie wiedział czy lepiej wyglądał z włosami czy też bez. Hmm... Chyba jednak bez ale ludzie muszą się przyzwyczaić. Wziął butelkę z whyski i wypił ją duszkiem. -Nadal słabe. David miał jednak głowę do alkoholi,wyjął papierosa i zapalił go. Słyszał też o sali życzeń. -Ja też idę nie dziewczyny? Spytał choć słychać tam nutkę oznajmienia. Tym razem sięgnął po butelkę z piwem. Było ciepłe lecz słabe, -Jest tu alkohol dla człowieka?Przynajmniej dla mnie bo ja nie czuje w tym ani nuty procenta alkoholu wy to joo. Upijcie się jak świnie. Uśmiechnął się do Melanie. Zaciągnął się, papieros to nie to samo co joint ale też ujdzie Shakur jednak ma czym częstować. David poprawił kaptur by znowu go założyć łysina ukryła się pod kapturem, opalenizna naprawde podchodziła pod murzyna. -Eee w głębokości to mam. -Wam to przeszkadza mi nie liczy się wartość człowieka nieee? Wziął łyka z butelki i zaciągnął się, po czym wyrzucił papierosa.
Spojrzała na Davida. Nie kontaktowała jeszcze dobrze więc wolała nic nie mówić i czekać na decyzje Angie. Po chwili zszokowana znów spojrzała na chłopaka. Niby kiedy on zgolił włosy? Ostatnio strasznie się zmienił. Otwierała i zamykała usta jakby coś mówiła ale nie wydawała żadnych dźwięków. Musiało to wyglądać idiotycznie ale przecież była pijana, i tak nie będzie tego pamiętać. Znów strasznie zachciało jej się spać więc usiadła na krześle i oparłszy się o ścianę znów przymknęła oczy.