Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
Zdecydowanie się zdziwiła, gdy zobaczyła Davida w całkowicie innym stylu niż zazwyczaj. To było trochę straszne. A teraz jeszcze gadał z jej kuzynem, oboje szerokie bluzy. Ech, no... lubiła dresów! Uwielbiała, ale ten odcień skóry. Skąd on go wziął. Jakieś zaklęcie? - Ja pier... - Nie skończyła. - Nie no, muszę się napić. Podeszła ku skrzynkom i wzięła jedną z flaszek z Ognistą Whisky. Po chwili wróciła pod ścianę, gdzie ktoś już siedział. - Co u ciebie, Roger? - Zapytała i usiadła na krześle, które tam było.
Ostatnio zmieniony przez Angie Davis dnia Sob Paź 02 2010, 14:48, w całości zmieniany 1 raz
Kręcił w dłoniach szklanką podaną przez Cherry. Znów rozejrzał się po sali, nie było specjalnie dużo osób. Zamieszanie powoli się zmniejszało a on mógł spokojnie przyjrzeć się osobom. Większości wcześniej nawet nie widział. Oparł się o ścianę i upił parę łyków napoju ze szklanki. Popukał palcami w paczkę papierosów, schowanych w spodniach. Kusiło go by zapalić ale postanowił, że jeszcze chwile poczeka. Wtedy podeszła do niego Angie, uśmiechnął się do niej. - Nic, oprócz tego, że poznałem Cherry. - Znów wypił trochę zawartości trzymanej przez niego szklanki. - Lepiej powiedz co u ciebie.
Ostatnio zmieniony przez Roger Darken dnia Sob Paź 02 2010, 14:50, w całości zmieniany 1 raz
- Ta. - Wyciągnął skręta i podał Davidowi. - Ej, Ty chodziłeś z Angie? - Zapytał ciekawy. Dym zaczął rozchodzić się po korytarzu. - Krążą takie ploty. - Dokończył po chwili.
Wziął skręta i odpalił od swojej zapalniczki. -Nawet nawet nie za szybko skręcasz? Bo za mało ususzone. Nie chodziłem, kto Ci to mówił? -Znowu jakiś młody z drugiej klasy biega i rozpowiada. Małe szmatki ciekawe ile im płacą , pewnie fasolkami albo kartami czarodziejów. -A właśnie zbierasz je? Takie małe gówno a tyle ludzi to zbiera, w tym ja, zbieram bo daje kuzynowi.
- Ja znam wszystkich z tej imprezy. Jednych z dobrej strony, innych ze złej. - Przy okazji rozejrzała się łapiąc wzrokiem to jednych, to drugich. Wyciągnęła z kieszeni paczkę papierosów, wyciągnęła jednego i zapaliła. Musiała bardziej się wyluzować, a fajka do alkoholu była świetnym doborem. - Chcesz? - Wystawiła w jego kierunku paczkę. - Przynajmniej nie będę sama palić. Wzięła większy łyk z butelki, by po chwili znów zaciągnąć się dymem. Oznajmiła Davidowi, że Cherry to bardzo ciekawa osoba i do tego ma wiele pomysłów.
Wpadł na imprezę, poinformowany o niej przez jakichś dwóch, małych trzecioklasistów, którzy rozprawiali o niej z podnieceniem w pokoju wspólnym. Był szczerze zły na Cherry, że nie łaska go poinformować. Nie chciał jednak tracić dłużej czasu w pokoju wspólnym, a pobiegł na mówiony Szczyt Wieży. Zastał już parę pierwszych osób, ale nie miał zamiaru od razu upić się do nieprzytomności, ale wpierw powitać się z Cherry i nagadać jej co do braku ów zaproszenia. Z przyklejonym uśmiechem na ustach udał się w stronę czarnej czupryny, której intensywność absolutnie wyróżniała ją spod tłumu prozaicznych uczniów. W tle słychać było ostre nuty zespołu "Pióro Bazyliszka", ale ten nigdy nie gustował w takiej muzyce. Wolał proste dźwięki, przy których można jakoś porozmawiać. - Witam szanowną Cherry, która to nie łaska powiadomić kumpla o imprezie tego roku! - Warknął z udawaną złością, po czym przymknął powieki i z rozbawieniem oczekiwał jej niewątpliwie ciętej riposty. Nigdy nie miał z nią szans pod tym względem. Cherry zawsze potrafiła go zjechać, ale on z reguły śmiał się wówczas, z dumą obserwując jej najróżniejsze poczynania.
- Nie, nie zbieram tego. - Odpowiedział pewnie. - Mogłoby się wydawać, że nie ususzone, ale to taki gatunek. - Uśmiechnął się. Wziął jointa od kolegi i zaciągnął się. - Nie ma to jak weed na imprezie. Zgadzasz się? - Zapytał, zaciągając się drugi raz. - Mało tu jest osób, które to palą, mam rację, ziomek? - Zaśmiał się.
- Może kiedyś też ich poznam. - Dokończył to co miał w szklance i sięgnął po papierosa z pudełka dziewczyny. - Dzięki, następnym razem ja częstuje. - Mrugnął i poklepał kieszeń z paczką. Podpalił fajkę i już po chwili z jego ust wylatywał kłąb dymu. - Często urządzacie tu imprezy? - Zapytał rozglądając się po sali. W Durmstrangu nigdy nie mieli jak zrobić choć jednego przyjęcia z alkoholem.
-Ja tam nie jaram nałogowo. Od czasu do czasu. Od jakiego szczyla to usłyszałeś? Wiesz tą plotkę. Dym szedł za plecy ciągle ktoś przychodził na imprezę, jeżeli tak to można nazwać muza słaba mało co się dzieje mało lasek. Wypluł ślinę, pakujesz? Czy koks też bierzesz by być kozak? Siooom jak tam twoje siedem punktów? Ledwo co odpowiedziałeś, chociaż ja też się nie uczę i odpowiadam to co pamiętam. Uśmiechnął się biorąc bucha.
- Nie ma sprawy. - Poprawiła ręką włosy i schowała papierosy. - No nawet dosyć często. Ja korzystam ze wszelkich okazji, chociażby ostatnio, gdy nie było zapowiedzianej lekcji to zrobiliśmy imprezę. Tylko straciłam trochę punktów za podłożenie łajnobomby z nie swojej ręki. - Zaciągnęła się konkretnie, aż zakręciło się jej w głowie. Nagle nachyliła się nad Rogerem, wyglądało to trochę tak jakby go pocałowała, ale po prostu chciała mu coś powiedzieć do ucha. Przez muzykę nie słyszała samej siebie, a co dopiero, żeby ktoś ją słyszał. - Zresztą ta jest jakaś drętwa trochę, nie wydaje ci się? Ale pod wieczór się rozkręci. Nawet nie wiem czemu tak szybko przyszłam. - Wzruszyła ramionami i znów się rozglądnęła. Zauważyła, że Wilkie przyszedł. Ciekawe czy wie, że straciliśmy punkty za rozróbę w klasie wróżbiarskiej. Zamyśliła się.
- No tak. - Zaczął się śmiać. - Nieźle nam się udało z tymi punktami nie? A wracając do plotki to ją tak jakoś przypadkowo usłyszałem. - Sam nie pamiętał skąd. - Nie biorę koksu, pakuję. - Mrugnął Davidowi. Przyjrzał się Thomsonowi. - Ty też w nie najgorszej formie, widzę. Wypalimy i wracamy na imprezę. Trzeba się jakoś rozkręcić bo jakoś drętwo jest. - Powiedział słuchając muzyki.
-Udało się dobre było to ,,Ładnie pani wygląda'' Forma może być, impre trzeba rozgrzać to prawda, -Patrz jakiś frajer siedzi z twoja kuzynką. Robimy porządek? Nie da rady mi albo tobie chyba co? -Przylazł tu i szuka przyjaciół. -Przypadkowo niczego się nie słyszy. Zaśmiał się. Poszedł w stronę chłopaka który siedział obok Angie.
- Proste. - Przytaknął na pytanie kumpla. Obaj podeszli do chłopaka siedzącego koło jego kuzynki. - Ej Ty! Mamy do Ciebie sprawę, może wyjdziesz z nami na korytarz? - Czuł jak adrenalina pulsuje w jego żyłach. - Sam go chcesz załatwić? - Zapytał szepcząc Davida.
Hmm... -Nie wiem, po ilu strzałach padnie? To jednak siódma klasa, forme też ma wiesz dwa na jeden to też nie najlepiej nie lubie takiej walki. On wygląda jak jakiś emos, cały ubrany na czarno i skórzana kurtka, słabo będzie kopać ma jeansy obcisłe jezu jak ludzie mogą tak się ubierać. -Dobra wynosimy go. Podeszli do chłopaka wzieli go za ręce i poszli na korytarz.
Ingrith Fayre wyłoniła się zza ściany. Ciągnęło ją nieco do miejsca, w którym tętniło życiem, zbiorowiska istot o ciepłej krwi pulsującej jeszcze w żyłach. Poza tym, urodziny świętowała Cherry Fowley! Dziewczyna lubiła ją ze względu na iskrę, jaką w sobie miała, pewien ogień. Była niewątpliwie bardzo żywotna. Rozejrzała się czekoladowymi niegdyś oczami, teraz wpadającymi w pustą czerń. Umarła jako osiemnastolatka, nie różniła się zatem wiele od osób się tu znajdujących. Pomijając fakt, że była duchem ubranym w piękną sukienkę z lat czterdziestych. Zapach palonych liści był bardzo silny. Uniosła nieznacznie brwi. Czuła go, przenikał ją. I w niewyjaśniony sposób, zaczął na nią działać. Zamrugała, na ustach pojawił się uroczy, nieco bezmyślny uśmiech.
Nie doczekał się jednak żadnej reakcji ze strony dziewczyny, bowiem właśnie, jakieś dwa małe murzynki, zaczęły wynosić jego kumpla z pomieszczenia. Uniósł z zaciekawieniem brwi. Ciekawe o co może chodzić, sądził bowiem, że Roger nie będzie raczej przepadał za ich towarzystwem. Wrażliwy artysta i bezmyślne dresy? Westchnął ciężko, po czym z pewną obawą ruszył w ich stronę. Nie było to znowuż jakieś bezceremonialnie, bowiem gdy odchodził, posłał również Cherry pełen wyrzutu uśmiech. - Czy mnie oczy nie mylą i dwa małe murzyniątka, wynoszą mojego kumpla za drzwi? Co mu chcecie zrobić? Wymienić się karteczkami? - Spytał piskliwym głosikiem, po czym pchnął delikatnie Shakura, uwalniając tym samym Rogera. - Nie radzę Wam podpaść wielkiemu Twycross'owi. Macie zioła, a ja stały kontakt z dyrektorem. - Posłał wesołe oczko Davidowi i ruszył z Rogerem w stronę Angie.
Podbiegł do Wilkie. -Widzisz Wilku to nie moja trawa mam do pogadania z nowym więc daj mi go. -Powymieniać karteczkami to ty możesz, z dyrektorem. Nie ze mną. Podpaśc. Hmm... -Dobry tekst. Ponownie wziął Rogera za ręce i prowadził go do Shakura. -Niech sam zadecyduje z kim się kumpluje. Mamy sprawę wiec zrozum to Wilczuniu. A właśnie białasku, napluł w twarz obrońcy Rogerka. -Co Roger nie pójdziesz z nami?
Ostatnio zmieniony przez David Thomson dnia Sob Paź 02 2010, 16:40, w całości zmieniany 1 raz
- Nie dotykaj mnie! - Krzyknął Shakur odpychając Wilkiego. - To nie twoja sprawa białasku. Ty lepiej dopnij sobie krawacik. Niech David sam to z nim załatwi. - Powiedział robiąc groźną minę. I tak nie miał zamiaru atakować go we dwóch z Thomsonem, gdyż był honorowy. - Zwykłe solo, ot co, geniuszu... - Czekał na potoczenie się dalszych spraw.
Po tej "podwózce" był trochę zdezorientowany. Dwóch na jaranych piątoklasistów w za dużych ciuchach ponosiło go sobie na rękach. Co to w ogóle miało być? - Dzięki. - Powiedział nadal w szoku do Wilkiego. - Często się takie rzeczy u was zdarzają? - Odwrócił się do (jak to powiedział Wilkie) małych Murzyniątek, a na jego twarzy zagościł sarkastyczny uśmiech. - Oczywiście, "gadanie" z takimi facetami jak wy to moje niespełnione marzenie.
Ostatnio zmieniony przez Roger Darken dnia Sob Paź 02 2010, 16:50, w całości zmieniany 1 raz
-A nie często ale jak trzeba jakiegoś frajerka przekopać to z chęcią poczuj się jak ogródek. Ja to łopata i Cię przekopuje. -Szkoda że Wilk nie odróżnia opalenizny od czarnoskórego człowieka ale to trzeba uważać na lekcjach. - Wiem że masz piękne marzenia napisz do świętego Mikołaja może on spełni te większe rzeczy . Uśmiechnął się do Rogera. -A Roger jest z mojego domu, to widać czemu taki emos. Szkoda że w Huffie są takie dziewczynki.
Ostatnio zmieniony przez David Thomson dnia Sob Paź 02 2010, 17:58, w całości zmieniany 2 razy
Davis dopiero po chwili spostrzegła, że Rogera nie ma. Butelka była jej towarzyszem, a ona siedziała jakby nigdy nic. Rozejrzała się, ale niczego nie zauważyła. Widocznie sobie poszedł. Miała pecha, że nie widziała akcji z "małymi murzyniątkami". Wzięła się za drugą butelkę Whisky. Humor miała średniawy. - Do dna. - Mruknęła z zamiarem obrócenia flaszki, ale udało jej się tylko z połową. Podniosła się. Kręciło jej się w głowie, więc wróciła na krzesło. Czuła, że jeżeli zrobi więcej kroków to upadnie na ziemię.
Emma weszła, po ciężkiej tułaczce na szczyt wieży. Zauważyła, ze jakaś dziewczyna spada na ziemię, a potem z wysiłkiem się podnosi, było ciemno, więc nie widziała jej szat, ani nawet twarzy. Z czystej ciekawości spytała: - Hej, nic ci nie jest?
Monolog Davida puścił mimo uszu, ale gdy ten napluł mu w twarz, nie miał już zamiaru zgrywać ulubieńca dyrektora, jak i nie miał zamiaru tak po prostu się wytrzeć i zostawić tego niecnotę. David wytrze mu twarz, David grzecznie przeprosi i ładnie zadośćuczyni - postanowione. Resztkami sił powstrzymywał się, by nie wybuchnąć. - On nie pójdzie z Wami, ale Wy pójdziecie ze mną! - Warknął, po czym usłuchał grzecznie żałosnych prób nakłonienia go do pojedynku. W przeciwieństwie do niegrzecznego Gryfona, ten nie był honorowy - ani trochę. Bo i po kie licho? Wyciągnął różdżkę z kieszeni. - Locomotor Mortis - powiedział niby od niechcenia i wycelował różdżką w Shakurę. Zaklęcie ugodziło go prosto w pierś i ten już po chwili leżał bez ruchu na podłodze. Powtórzył zaklęcie, celując w Davida i uśmiechnął się triumfalnie. To było bajecznie proste! - Poczekam do końca Twojego przyjęcia i zaniosę ich do Harriet albo Profesor de Pare, one powinny zrozumieć! - Krzyknął do Cherry, po czym puścił oczko.
Uniknął czaru i szybko wyjął swoją różdżkę. Bubbleforce Powiedział David. Bańka się utworzyła. -Go trafiłeś mnie nie. -Nie ty decydujesz z kim gada. Uśmiechnął się będąc w bańce. -No no szkoda mi Shakura.
Melanie stanęła, osłupiała, na najwyższym stopniu schodów prowadzących na szczyt wieży astronomicznej. Melanż? Bez niej? Nie wiedziała, czy być wściekłą, bo nic o tym nie wiedziała - a w końcu każdy powinien być przekonany, że impreza bez Melanie Thomason, to żadna impreza - czy szczęśliwą, że w końcu będzie coś do roboty. Zrobiła kilka kroków do przodu, wyjmując ręce z kieszeni bluzy i popatrzyła po wszystkich obecnych. Może i było o kilku Gryfonów i Puchonów za dużo, ale zobaczyła też kilka znajomych twarzy ze Slytherinu. - Cześć Wilkie - powiedziała, podchodząc do chłopaka od tyłu. Spojrzała na dwóch przed nim - jeden leżał na ziemi, drugi w bańce. - O matko - mruknęła. - Widzę, że impreza na całego?
Emma nie wiedziała co się dzieję, w jednej chwili wydawało się, ze dziewczyna jest sama, w drugiej spostrzegła wiele osób krążących po wieży, nie było chyba nikogo z jej domu. Zmierzając więc do wyjścia dziewczyna popychała kolejnych uczniów, na oko starszych od niej. Nie lubiła imprez, chciała jednego - jak najprędzej stąd wyjść. Już pędziła po schodach, już cichły wszelkie odgłosy dochodzące ze szczytu wieży.