Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
Skrzyżowała ręce na piersiach i uniosła jedną brew. Chcesz się bawić durniu? - zakpiła. Chciała już niegrzecznie odpowiedzieć, jednak zrezygnowała. - To sferyczny obszar otaczający dysk galaktyki - mruknęła bez entuzjazmu. - Są trzy hala: gazowe zbudowane z wysoko zjonizowanego gazu, gwiazdowe składające się głównie ze starych gwiazd, skupionych w gromady kuliste i ostatnia, ciemnej materii, o nieznanej budowie, zawierające większość masy galaktyki - dodała. Właściwie to nie miała pojęcia czy odpowiedziała poprawnie, ale jeśli tak, to Luke nie może się do niczego przyczepić.
- Doskonale. 5 punktów dla Slytherinu. - Może nawet nie to, że chciał ją zaskoczyć, ale też to, że odpowiedziała poprawnie i temat Hal dawno nie był poruszany. On o czymś takim dowiedział się z własnej woli, czytając jeden z podręczników, nauczycielka Astronomii nie mówiła o niczym takim jak Halo Galaktyczne. Zerknął po klasie i napisał na tablicy stronę, na której opisane było Halo Galaktyczne. Co prawda, poradziliby sobie sami, w razie pisania sprawdzianu, kartkówki czy samego odpowiadania przy tablicy, no ale, coś tam muszą pisać w zeszytach, co nie? - W takim razie, czy ktoś wie jak powstają Galaktyki? - Postanowił, że będzie to lekcja o szczegółowym omówieniu Galaktyk. Zgodnie z tematem.
Mia przymknęła powieki, delektując się słowami Scotta. Co prawda mogłaby się posprzeczać o to, iż powinna dostać za to więcej punktów, ale nawet te marne 5 sprawiło jej wielką satysfakcję. Pewnie ten kretyn nie sądził, że odpowiem! - krzyczała w duchu rudowłosa. Wciąż powtarzała sobie w głowie kwestię Scotta, co sprawiło, iż wyłączyła się na chwilę. Chce się bawić, to ma, o tak!
Powstawanie galaktyk... Była pewna, że już to miała, a nawet czytała coś w książce. Tylko musi nieco wysilić pamięć. - Hmm, galaktyki ogólnie powstały z pyłu wypełniającego wszechświat. Główną rolę miała grawitacja, bo bez niej to właściwie nic by nie było. No i ten gaz się zgęszczał, aż z gęstego obłoku zaczęły powstawać gwiazdy. Potem gaz pomiędzy nimi nieco się rozproszył, przez co gwiazdy mogły się poruszać, jednak wciąż trzymała je w kupie grawitacja, przez co nie rozlatywały się po całym wszechświecie. A galaktyki spiralne mają po środku jądro i właśnie przez nie mają taki kształt jaki mają. Uf, miała wrażenie, że jej wytłumaczenie zupełnie nie trzyma się kupy.
- Świetnie. 10 punktów dla Ravenclavu. - uśmiechnął się do Bell. Miał ochotę pokazać język Mii, ale na szczęście, tego nie zrobił. Krukonka odpowiedziała swoimi słowami, a w wypowiedzi Ślizgonki wyczuł fragmenty książek. Co oznacza, że Bell rozumie i pamięta to i owo, a Mia się po prostu tego wyuczyła (niekoniecznie tego wszystkiego co Bell) i zapewne nie do końca to rozumie. Tak sobie to wytłumaczył Luke. - Hm... Wyciągnijcie osobny, niewielki fragment pergaminu, podpiszcie się i napiszcie na niej odpowiedź na pytanie: Czym jest Zderzenie Galaktyk? - co prawda, wpadł na ten pomysł tuż przed tym jak to powiedział, ale nikt nie może się czepiać, prawda? - Nie jest to na ocenę, jednak barwne, pełne i długie odpowiedzi, w szczególności z ciekawostkami zostaną nagrodzone punktami. Najlepsza odpowiedź 20 punktami.
A czemu on nie dostał punktów? - Pomyślał buntowniczo, jednakże nie miał zamiaru okazywać swojego niezadowolenia. Może po prostu Luke uznał, że jego odpowiedź na nie, nie zasługuje? Może tylko on myśli, że jest taki mądry? Westchnął, po czym zaczął bazgrolić na pergaminie odpowiedź na jego pytanie.
Nathaniel Flynn
Nie mam najmniejszego pojęcia.
Bo i co mógł na ten temat napisać? Potrafił to i owo, ale teraz totalnie stracił wiarę w siebie. Czytał o zderzeniu Andromedy z Drogą Mleczną, wie bardzo dużo na ten temat, ale nie potrafiłby tego opisać. Nie potrafiłby odpowiedzieć na to pytanie.
I jeszcze zderzenie galaktyk. Co prawda Bell cisnęło się mnóstwo słów związanych z tym zjawiskiem, ale czy będzie potrafiła je złożyć w całość. Jeśli z powstawaniem miała trudności... No, ale Lukowi chyba się podobało, przynajmniej gdyby było inaczej, nie dałby jej w ogóle punktów. Pocieszona nieco swoimi myślami, zaczęła pisać. Zderzenie galaktyk zachodzi w wyników wzajemnego przyciągania się. Na początku kształt pozostaje taki sam, dopiero kiedy zaczynają się przenikać, bardzo się zmienia. W końcu tak się łączą, że już nie można odróżnić która jest która, tworzą bowiem tak idealna całość. Bell przerwała pisanie i spojrzała za okno. Jakoś nagle wszystko wyleciało jej z głowy, a i to co napisała wydawało się banalne. Uch, skup się, musisz przecież w jakiś sposób odrobić stracone punkty! Pochyliła się znowu nad kartą, starając się coś wymyślić. Podczas tego zjawiska, nie dochodzi do wielu kolizji gwiazd, za to tworzą się nowe a układy planetarne przemieszczają się, tworząc zupełnie nowe. Właściwie, to można powiedzieć, że galaktyka przechodzi taki remont podczas którego powiększa się i przemeblowuje. Gorszego porównania nie można było wymyślić. Dodała jeszcze na koniec, że za jakieś trzy miliardy ma nastąpić zderzenie Drogi Mlecznej z galaktyką Andromedy (jak dobrze, że wtedy już jej nie będzie!). Odetchnęła z ulgą i oddała Lukowie kartkę.
- Czas minął. - odparł w pięć minut po tym, jak Bell oddała swój pergamin - Brawo Bell. 15 punktów. Świetna odpowiedź. - Miał szczerą ochotę dać jej więcej punktów, ale niestety, nie mógł. - Na tym zakończymy dzisiejszą lekcję. Przygotujcie się proszę na następną, że będę pytał. Niekoniecznie wszystkiego, ale na pewno trzeba umieć rozróżniać typy galaktyk. Dziękuję i do zobaczenia. - uśmiechnął się i zebrał podręczniki. Po czym nawet nie spojrzał na obydwie Ślizgonki, jedynie spoglądając przyjaźnie na Gryfona. Tak, Gryfoni z pewnością nie będą mieli u niego ciężko. Zmył jeszcze tablicę i ruszył w dół schodów.
Nie była zdziwiona, iż dla tej Bell przyznał więcek punktów. Nie zabrała się też do pracy, była ospała. Właściwie wszystko byłby normalne, gdby nie fat, że to Luke jest pieprzonym nauczycielem! Tylko to ją szokowało. Na następną lekcje raczej nie przyjdzie, chyba że ktoś ją przyprowadzi ją na siłę.
To może jednak nie wierzyła w siebie, skoro Luke i tak dał piętnaście punktów? Co prawda mówił o dwudziestu, ale Bell wcale się nie spodziewała, że aż tyle dostanie. Ważne, że w ogóle. Spojrzała na Mię, która od początku lekcji wydawała się taka jakaś nijaka. Jakby nic jej nie obchodziło. To po co przychodziła i truła powietrze? Spakowała pióro i wszystkie swoje notatki, po czym opuściła klasę, żegnając się z Connie i Nathanielem. Zaczęła wolno schodzić po schodkach. Postanowiła pójść prosto do dormitorium i pójść spać. W końcu było już późno, ale teoria mogla wykończyć bardziej niż samo obserwowanie gwiazd.
Connie przez całą lekcję milczała. Nie bawiła ją ta cała głupia teoria. Chciała po prostu posłuchac, może czegoś się dowie o gwiazdach. Raz czy dwa odezwała się, żeby przywitać i pożegnać Bell. Nauczycielowi nie udzieliła tego przywileju. Zapisała kilka rzeczy, po czym pod koniec lekcji wstała i ruszyła w kierunku zejścia z wierzy astronomicznej. -Schody? Nieeee- Mruknęła pod nosem przemierzając w doł stopien za stopień.
Ta nieznośna, typowo angielska, deszczowa pogoda dobijała ją z każdym dniem coraz bardziej. W takich chwilach przeważała francuska część jej osobowości, niezwyczajna do deszczu i chłodu. Gabrielle nudziła się. Przez ten ciągły deszcz nie mogła wyjść na błonia, czytanie książek też mogło się nudzić. Poza tym nie będzie przesiadywać cały czas w bibliotece lub w wieży Krukonów. Wdrapała się wiec na wieżę, często pełną ludzi, dzisiaj jednak pustą. Oparła się o barierkę, wpatrując się w przestrzeń przed sobą.
Tak, tak, tak! Dziś ten dzień - czas zacząć imprezę. Oczywiście po Hogwarcie od dawna krążyła plotka, że nijaka panna Fowley dziś kończy szesnaste urodziny i właśnie na szczycie wieży ma zamiar się bawić. Impreza bez wejściówek, zaproszeń. Jest tylko jeden warunek - tańczysz, pijesz, śpiewasz i nie marudzisz! Wraz z Gryffonami, którzy byli w Pokoju Wspólnym przytaszczyła kilka kartonów ognistej whisky i piwa kremowego. Już zaczęła rozbrzmiewać muzyka Pióra Bazyliszka.
Na szczycie wieży zobaczył mało osób jeszcze impreza się nie zaczęła. -Najlepszego! Szczęścia, kasy, i wszystkiego co dobre! Trzymając prezent wręczył go dziewczynie. W środku pudełka znajdowała się przypominajka. -Mi samemu przypomniała że masz urodziny. Powiedział. -Kupiłem ją z miesiąc temu. Wziął whisky i napił się. Wyjął paczkę z papierosamy pytając się czy ktoś chce. Odpalił swojego i zaciągnął się.
Podobno na wieży miały być urodzinki, a jak są urodzinki, to też wtedy Veruś zawsze jest! Ubrana w czarne rurki, białą bokserkę i ciemnofioletowe trampki przybyła na miejsce ów imprezy, która dopiero się zaczynała. Co prawda, solenizantki nie znała, więc i prezentu nie miała, ale zawsze mogła dać paczkę swoich papierosów, czyż nie? Kilka osób już było, w tym nasz cudowny Davidek! Vera wyjęła z paczki papierosa i zapaliła go, obserwując poczynania tego niezbyt mądrego puchona.
Blondynka maszerowała po schodach klnąc po drodze na ilość schodów. Każdy kolejny krok sprawiał, że na jej twarzy pojawiał się grymas.W małej torebce przewieszonej na jej ramieniu znajdowało się kilka butelek ognistej whisky, opakowanie fasolek, oraz jedno kremowe piwo, które właściwie spakowała nawet nie wiedząc, czy ktoś będzie chciał je wypić. Wszystko mieściło się w owej paskowanej torbie tylko dlatego, że została wcześniej powiększona przez Erin zaklęciem. Kiedy tylko dotarła na szczyt wieży odetchnęła głęboko i rzuciła się Cherry w ramiona. - Najlepszego, kochana ! - Krzyknęła całując jej policzek i uśmiechając się figlarnie. - Przyniosłam trochę alkoholi i niestety tylko jedno opakowanie fasolek, więc mam nadzieję, że nie ma tu wielu ich wielbicieli żebyśmy mogły zjeść je same. Ściągnęła torbę z ramienia i odetchnęła głęboko. Marsz był wykańczający. - Kto by pomyślał, że droga na wieżę, jest aż tak długa.
Słysząc różne okrzyki i śmiechy na wieży poszedł sprawdzić co się tam dzieje. No tak, przecież dziś ma urodziny Cherry. Nic jej nie kupiłem... O, mam pomysł! Zobaczył ile ma trawki przy sobie i zapakował połowę do małego opakowania. Powinna być zadowolona. - Uśmiechnął się w duchu. - Siemka wszystkim! - Krzyknął podchodząc do Fowley. - Hey Cherry. Proszę to dla Ciebie. - Wyciągnął w jej stronę brązową torebkę z zawartością. - Nie miałem jakiegoś ładniejszego opakowania bo przypomniałem sobie o twoich urodzinach po drodze... Ale za to jest to towar najwyższej jakości, bo mój. - Uśmiechnął się do niej. - Wszystkie najlepszego!
Wdrapał się jakoś po schodach, aż tutaj. Słyszał, że ktoś ma urodziny i urządza je na wieży. Rozejrzał się i doszedł do wniosku, że solenizantką jest Cherry. Nie znał jej, ale z drugiej strony nie znał tu nikogo. Podszedł do niej i uśmiechnął się. -Cherry, zgadza się? Wszystkiego najlepszego, mam nadzieje, że mnie stąd nie wygonisz. A co do prezentu... Może sama go sobie wybierzesz? Za późno dowiedziałem się o przyjęciu. - Odruchowo poprawił sobie włosy, była pierwszą osobą do której zagadał w nowej szkole. Wolał jak inni pierwsi się do niego odzywali. Przez chwilę pomyślał by namalować jakiś obraz dla dziewczyny i dać jako prezent ale nie lubił się przyznawać do tego, że zajmuje się malarstwem.
Ostatnio zmieniony przez Roger Darken dnia Sob 02 Paź 2010, 1:50 pm, w całości zmieniany 1 raz
Davis, o dziwo, pojawiła się na szczycie wieży jako jedna z pierwszych osób. Szykowała się na tą imprezę urodzinową Sherry dosyć długi czas. Układała fryzurę i wybierała strój. W końcu pojawiła się na niej ubrana w czarne kabaretki, jensową mini i białą bluzkę z dekoltem. Kompletu dopełniały oczywiście szpilki, a na wierzch zarzuciła sobie fioletową bluzę. Gdyby czasami zrobiło się jej później zimno, co było dosyć wątpliwe gdy się pije, to sobie ją założy. - Cherry! - Ślizgonka uściskała koleżankę, składając jej życzenia urodzinowe. - To dla ciebie. - Wręczyła jej torebkę, w której był Szwedzki Bimber i łańcuch. Pogadała z nią jeszcze chwilę, ludzie się schodzili. - O, Dav, jesteś. - Uśmiechnęła się w jego kierunku. Już pił i oczywiście palił. - Co jej dałeś?
Ostatnio zmieniony przez Angie Davis dnia Sob 02 Paź 2010, 1:49 pm, w całości zmieniany 1 raz
Zaśmiał się widząc chłopaka dającego narkotyki. -Ty narkomanie. Zaśmiał się -A dopalacze masz? To takie narkotyki mugoli, prawie narkotyki. -Zaciągnął się i wyrzucił papierosa. Kucnął by zawiązać buta, wstał poprawił swoje szerokie spodnie. Dopił whisky zastanawiając dlaczego tak szybko wypił. Pamiętał chłopaka z wczorajszego dnia był z nim na lekcji i zarobił 7 punktów tyle samo co Dav. Impreza zaczęła się rozkręcać muzyka nie odpowiadała Davidowi bo woli on hip-hop. -Dałem jej przypominajkę bo innego pomysłu nie miałem.
Och! Ile ludzi! Ledwo zdążyła zacząć tańczyć w rytm Pióra Bazyliszka, a już schodzili się ludzie! - Och, Davidzie - odwzajemniła uścisk, mając nadzieję, że prawidłowo zapamiętała jego imię. Ucałowała go w polik, dziękując za prezent. Potrząsnęła nim, zastanawiając się co jest w środku - Co kupiłeś? - spytała, rozrywając brutalnie opakowanie. Zaraz potem ujrzała jak ślizgonka wdrapuje się na szczyt. Och, a wiec plotka jest lepsza od zaproszenie! - Chodźcie, chodźcie kochani! Na lewo whisky, na prawo piwo, po środku tańczymy - rzekła niczym zawodowy oprowadzacz. Ujrzawszy Erin, przytuliła się do niej bardzo mocno. - Aa, dziękuję. - rzekła przy jej uchu - Również za bransoletkę. Bardzo mi się podoba. - uśmiechnęła się, odbierając od niej alkohol. Taki zamęt, że zaraz będzie musiała się rozdwoić - Nie martw się, zawsze możemy powiedzieć, że coś z nimi jest nie tak! - puściła jej oczko, a słysząc kolejne "wszystkiego najlepszego" posłała jej przepraszające spojrzenie. - Smith! - zawołała wesoło, przytulając chłopaka. - Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawił. - uśmiechnęła się, obserwując brązową torebkę. Cóż to, cóż to? "Towar" był jednoznaczny. Uniosła nią do nosa. - I coś czuję, że niezła jakoś. Wypróbujemy dziś. - ucałowała go w polik, tym samym dziękując za prezent. Chwilę potem znów musiała spojrzeć przepraszająco na Smitha, aby przywitać się z kolejnym gościem - Zgadza się, Cherry Fowley. - rzekła, uśmiechając się szeroko. Czyż można mieć jeszcze lepszy nastrój? - A Ty jesteś...? - spytała, nie pamiętając zupełnie tej osoby. Od razu zauważyła, że jest przystojny i ten ach artystyczny nieład! Wszystko to spowodowało, że jej oczy błyszczały zalotnie. - Oczywiście, że Cię nie wygonie, lecz musisz obiecać, że będziesz się dobrze bawić! Nie martw się prezentem, on nie jest ważny - puściła mu oczko. Zaraz poczuła, jak Angie ją ściska - jej perfumy były bardzo charakterystyczne i wręcza kolejny prezent. Cherry złapała szybko kontakt wzrokowy z Erin, aby ta jej pomogła. Coś nie dawała rady trzymać wszystko w dłoniach.
Ostatnio zmieniony przez Cherry Fowley dnia Sob 02 Paź 2010, 2:05 pm, w całości zmieniany 1 raz
- Dopalacze ryją beret. Nie opłaca się tego kupować. - Wypalił. - Idę coś zapalić. Idzie ktoś? - Powiedział grzebiąc po kieszeniach. Wziął łyka whiskey i czekał na odpowiedź. Zauważył, że David ma podobny styl do niego co go bardzo zdziwiło bo był z Hufflepuffu.
Gdy tylko Erin spostrzegła, że Cherry posyła jej błagalne spojrzenie chwyciła kilka z prezentów, które trzymała w dłoni i odłożyła je na bok by gryfonka mogła mieć wolne dłonie. - Nie ma za co. - Odparła śmiejąc się delikatnie i chwytając w dłoń butelkę whisky, by napełnić napojem jedną ze szklanek. Upiła dość spory łyk i wzrokiem szukała kogokolwiek kto mógłby z nią wypić lub po prostu porozmawiać.
- Roger Darken. Jestem nowy. - Uśmiechnął się. - Na pewno będę się dobrze bawił w takim towarzystwie. - Zamyślił się i jego ręka znów skierował się w stronę włosów. A co to? Jakieś tiki? Trzeba się tego oduczyć. - Prezent musi być! Może jak się lepiej poznamy to będę wiedział co to powinno być. - Uśmiechnął się i mrugnął do Cherry. - Widzę, że jest małe zamieszanie. Nie będę ci przeszkadzał. A przynajmniej na razie. - Odwrócił się i skierował w stronę ściany. Taaaa, idealne miejsce na imprezie.
Prędko oddała Erin prezenty, wciąż czując szampański nastrój. Pióra Bazyliszka grały coraz to głośniej, przeszkadzając w normalniej rozmowie. Spojrzała na Rogera, dziwiło ją to, że był taki speszony, nieśmiały. - Mam nadzieję. Warunek musi być spełniony - zaśmiała się i odebrała od jakiegoś Gryffona dwie szklanki z trunkiem. Jedną z nich podała Rogerowi - Hm, dobrze. Zgodzę się na taki układ, jeśli dasz mi się poznać. - uśmiechnęła się. Może i miał racje, było zamieszanie, lecz czy aż takie wielkie, aby nie mogli chwilę porozmawiać? Pokiwała głową na znak, że rozumie. Odprowadziła jego postać wzrokiem, a następnie próbowała w tłumie odnaleźć Erin. Podobało jej się to, że wszyscy częstowali się alkoholem i równie szybko zaczęli tańczyć. - Och w końcu - powiedziała, stojąc tuż przy Gryffonce - Idziemy zapalić z Shakur czy podbijamy parkiet?
-Ja ide. Ruszył za Gryfonem. -A co masz? Tylko trawę? Wiem że dopalacze to nic ale wiesz wszystko możesz mieć. Widział że coraz więcej osób chodzi i tańczy. Wszyscy rzucili się na alkohol, w tym sam David chociaż był pierwszy na imprezie i jako pierwszy pił.