Każdy kto chce tu przyjść, musi pokonać około pięciuset schodków. Jest to z pewnością wysiłek warty zachodu, bowiem rozciąga się tu wspaniały widok na błonia oraz większą część zamku. Warto zostać tu do nocy, szczególnie gdy nie ma lekcji i poobserwować nocne niebo, które widać stąd wspaniale.
- Ugh, no tak! - jęknął, po czym puścił się biegiem i złapał kurczowo książkę w lewej ręce. Nie musiał się nawet skupić, bowiem jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ta otworzyła się na stronie o którą błagał niebiosa. - Więc.. ekhem. - Odchrząknął uroczyście, po czym wziął się za czytanie, pochylając się nad podręcznikiem. - Mgławice to obłoki gazu i pyłu międzygwiazdowego lub bardzo rozległe otoczki gwiazd. - Odpowiedział i podniósł wzrok na nauczyciela, oczekując aplauzu od klasy, ale niestety, ku jego absolutnej zgryzocie, zawiódł się. Czy nikt nie docenił jego szybkości? Wymamrotał zniesmaczony parę słów, po czym czytał dalej - W przestrzeni kosmicznej liczne są niewidoczne obłoki gazu możliwe do wykrycia tylko dzięki analizie ich widma w niewidzialnych dla oka zakresach... Tyle wystarczy?
Było już koło dwudziestej, więc co się dziwić, że zimno? Dodatkowo okna były otwarte, a zaraz miała się zacząć astronomia. - Zaraz stąd pójdziemy. I tak nie mamy wyboru, bo nas jeszcze na lekcje zaciągną siłą. Nie lubiła astronomii. Raz przyszła z ciekawości, ale kiedy usłyszała o pracy domowej zmyła się i nie wróciła już nigdy. Przecież ona by to robiła miesiąc, a nie tydzień! - Nie warto się skarżyć. Ty przynajmniej byłaś w jakiejś innej szkole, a ja nadal siedzę tu. Wiesz, teraz nawet nie mam, co robić, bo każde miejsce jest takie znane i w ogóle. Żadnego elementu zaskoczenia. Uśmiechnęła się perfidnie. Kiedyś? Ona ma teraz czas! Znowu pociągnęła dziewczynę za rękę, zbiegając po schodach. Cóż, Roś lubiła biega, a że Brook założyła szpilki, to jej problem. Następnym razem założy trampki bądź adidasy, a jak nie, to znowu będzie narzekać. - Ja tylko ostrzegam – krzyknęła w biegu. – Chyba nie chcesz przypadkiem spóźnić się na obronę? Tamten nauczyciel nie da się nabrać na żadną wymówkę. Da szlaban, bo swoim, Ślizgonom, punktów nie odejmie – wyjaśniła. – Dodatkowo on jest jakiś dziwny. - No, ma. Znalazł gdzieś za granicą chyba. W ogóle to rzadko go widzę. Na święta ostatnio. Wakacje to na Malediwach spędziłam albo sama z siostrą w domu. I nie, on nie jest gejem – pokazała znajomej język. Mike gejem? Dobry żart! Roześmiała się. Rośka znała brata na wylot, więc była pewna, co do jego orientacji. – Nie, Matt nie zerwał kontaktów. Po prostu chyba ma inne zajęcia na głowie, niż odpisywanie. Chyba ze to wina jego sowy… - zamyśliła się. – Ciebie to w ogóle bardzo lubił! Wiesz, jak mi jęczał nad uchem, że chodzisz do innej szkoły niż ja? - Nie dziwię się – roześmiała się. – Byłyśmy tylko dwa lata młodsze, a zresztą moi bracia zawsze na wszystko narzekali. Raz się pokłócili o to, który pierwszy przejdzie przez barierkę – pokręciła głową. – Rozumiem, jakbyśmy byli spóźnieni, ale nie byliśmy! Mieliśmy jeszcze cały kwadrans! - To on się tak wiercił! – oskarżyła go. – I jeszcze udawał hipogryfa! – westchnęła na wspomnienia wspólnych chwil. Od zawsze byli zgraną, czteroosobową paczką. - Nie przypominaj! – poprosiła, parskając śmiechem. Wtedy nie dość, że je zrzuciły, to jeszcze ganiały po całym domu, a potem i na zewnątrz. – Trochę się zdenerwowali.
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
- Lekcja?! - zawołała przerażona. - Gdzie? Kiedy?Jak? - rozglądnęła się nerwowo. O nie, tak to nie będzie. Jest stanowczo za zimno, ona ma słaby układ odpornościowy, i jej ubrania - choć gustowne - są nazbyt cienkie. Na szczęście Brook nie zdążyła zacząć marudzić, gdyż Rose pociągnęła ją za rękę w stronę wyjścia z wieży. - O nieee.. - stęknęła cicho. - Znów bieg po schodach? - Dobra, ale jak mi się coś stanie, to będzie Twoja wina - syknęła, gdy Rose nie zwróciła uwagi na jej wcześniejsze słowa. - Oh, Rose, to że każde miejsce znasz na wylot, nie znaczy, że musi być tu nudno. Z wyjątkową osobą, i chyba wiesz kogo mam na myśli, i z dobrymi pomysłami, każde miejsce może być ciekawe - mówiła w biegu, prawie gubiąc buty po drodze. Szczerze, zastanawiała się, kiedy znajomej znudzą się jej snobistyczne komentarze, dotyczące własnej osoby. W sumie, jakby się nad tym zastanowić, to Rose wytrzymała już mnóstwo czasu z Brook, więc może się uodporniła. - Przystojny chociaż? Wiesz, wtedy zawsze przyjemniej się chodzi na lekcje! - wytłumaczyła, a na jej ustach zagościł nikły uśmieszek. - Eh, tak to jest z tymi Twoimi braćmi, a przynajmniej z jednym. Rozkocha i zostawi - dodała w myślach, prawie wybuchając śmiechem. No cóż, Rose na pewno wiedziała, że Brook miała swego czasu słabość do Matta, ale nie musiała wiedzieć, że wprost szalała za blondynem. - Też byłam kilka dni na Malediwach, świetnie było, prawda? - spytała, mając nadzieję, że Rose bawiła się tak samo dobrze, jak i ona. - A przecież tylko się droczę. Wiadomo, że Mike to stuprocentowy samiec - powiedziała, z uśmiechem. - Jakie on może mieć zajęcia? Może podrywanie innych? - zamyśliła się nieco. - Wiesz, z tego co pamiętam do do pracy nigdy się nie palił. - Serio? - spytała z błyskiem w oku. - Znaczy... to miłe. Ja też go lubiłam - sprostowała, przytomniejąc. Zawsze wątpiła, w to, że chłopak potrafiłby widzieć w niej kogoś innego, niż tylko koleżankę. I sama nie wiedziała, czy on był dla niej kimś więcej niż tylko młodzieńczym zauroczeniem. - No, koniec o chłopakach. Podsumowując, to były dobre czasy - zaśmiała się, z tych wszystkich rzeczy, które kiedyś razem przeżyli. Jednak takich wspomnień się nie zapomina. - Przecież nie mówię, że to coś złego. Ta mina Mike`a, który zrzucił Cię z barków była niezapomnianaaaaaaaaaaa! - krzyknęła, gdyż kiedy Rose, na ostatnich schodkach pociągnęła ją mocniej za rękę, kostka Brook wykręciła się nie w tą stronę co powinna, a w rezultacie dziewczyna spadła z ostatnich schodków, na prawy bok. Spadając, nabawiła się co najmniej kilku porządnych sińców, a i ręka wykręcona pod dziwnym kątem nie wróżyła nic dobrego. - O ch... cholera - wydukała, próbując podnieść się z zimnej posadzki. - Pomóż mi, sama nie wstanę - mruknęła zniecierpliwiona, wyciągając ku znajomej zdrową rękę.
Ostatnio zmieniony przez Brooklyn Toxic dnia Wto Wrz 14 2010, 09:24, w całości zmieniany 1 raz
Spojrzała z oburzeniem na Luke. Tylko pięć punktów? Powinna dostać co najmniej piętnaście, w końcu wysiliła się tak bardzo, że aż przeczytała pierwsze coś na co się natknęła, a potem własnymi słowami o tym opowiedziała. Słysząc, że Viv za dwa cosie dostała dziesięć, postanowiła, że następnym razem otworzy spis treści i wymieni wszystko co tam znajdzie. Tak, wtedy pięć pomnoży cię kilkakrotnie, a może i kilkadziesiąt razy? Kto wie... W końcu jednak usiadła sobie i z wielkim zainteresowaniem przyglądała się panującej w klasie sytuacji. Właściwie, to i Wilk i Viv zachowywali się jaky po raz pierwszy dotykali teleskopy, co rudowłosą okropnie śmieszyło. Dużo wysiłku kosztowało ją, żeby nie zacząć chichotać na cały głos.
** Kiedy lekcja się skończyła, wyszła razem z innymi.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 18 2010, 19:59, w całości zmieniany 1 raz
Kiedy jego odpowiedz na pytanie okazała się być poprawną, niezaprzeczalnie przyjął to z zadowoleniem. Jeśli chodziło o przedmioty szkolne Astronomia była jedną z niewielu lekcji, które lubił. Był dość wybredny nawet jeśli chodziło o wykładane lekcje w szkole. Skoro więc podał już co było widać przez jego teleskop usiadł na wolnym krześle. Poprawił dokładnie mankiety w swej koszuli, owego dnia będącej w ciemno niebieskie paski na białym tle. Następnie spojrzał w stronę reszty uczniów, zastanawiając się ile jeszcze ta lekcja może trwać.
- Brawo Wilkie. Za szybkość 5 punktów. Więcej nie dam, bo to lekcja dodatkowa, po za tym oberwałbym gdybym dał wam więcej punktów niż można za określone rzeczy. - odparł usprawiedliwiająco. - Hym... - mruknął, podwijając rękaw koszuli i spoglądając na zegarek. - Dobra, trza się zbierać. Koniec lekcji dodatkowej. Do zobaczenia w sobotę. - uśmiechnął się szeroko i po złożeniu zaklęciem wszystkim teleskopów oraz przywołaniu książek, przemieścił to wszystko (również zaklęciem) do kufra, który umieścił niedaleko schodów. Pożegnał jeszcze wszystkich uśmiechem i zszedł w dół schodami.
Na wieży była wyjątkowo wcześnie, co u Mii było wręcz nienormalne. Od zawsze lubiła to miejsce. Ma w sobie coś... Zastanawiała się kim jest nauczyciel bądź nauczycielka astronomii. Być może dziś się tego dowie. Oparła się o ściane i obserwowała niebo. Tak, jest już dość ciemno o tej porze i coraz zimniej. Powoli zaczęła się niecierpliwić, więc zaczęła przechadzać się dookoła.
Wszedł spokojnym krokiem na wieżę i rozejrzał się uważnie. Zanim jeszcze wybrał się na lekcję, był na błoniach i obserwował niebo. Zakładała się niezła lekcja Astronomii, czyste niebo, zero chmurek, no po prostu miód cud! Podniósł klapę nieopodal schodów i wyciągnął zaklęciem wszystkie teleskopy wraz z podręcznikami. Wszystko to ułożył przy barierkach i spostrzegł spacerującą uczennicę. Najwyraźniej nie zauważyła go. Musiała być tu od dosyć dawna. - Dobry wieczór. - powitał ją głośno, aby zwrócić na siebie uwagę.
Pochłonięta w swych myślach wciąż obserwowała niebo. Raz tylko zadała sobie pytanie: która godzina. Jednak zgarka w pobliżu nie widziała, a na swoich przegubach miała tylko różnego rodzaju branzoletki. Nagłe kogoś usłyszała. - Dobry wieczór - odpowiedziała, odwróciła się i doznała szoku. Luke Scott?!, zagotowała się. Natychmiast odrzuciła od siebie myśl, iż to on jest nauczycielem astronomii, ale przecież robił jakieś sztuczki z podręcznikami, więc... to chyba on. - A niech to... - mruknęła pod nosem i skrzywiła się.
Zdyszana po pokonywaniu schodków, dotarła na sam szczyt. Uf, jednak przydałaby się tu winda, tym bardziej jeśli miała tu przychodzić co tydzień... Jakby jeszcze tego było mało, na lekcje przyszła również, jakże uwielbiana przez nią, Mia. - Dobry wieczór, Luke - przywitała się, postanawiając nie zwracać uwagi na Śłizgonkę. - Dzisiaj również będziemy obserwować niebo? Położyła torbę na stoliku i wyjrzała przez okno, spoglądając do góry. Raczej nie zobaczyłaby dużo, bo większą część gwiazd zakrywały ciemne, zapewne deszczowe chmury. Jedynie nikłe prześwity ukazywały świecące punkciki. Ciekaw czy istniało zaklęcie na oczyszczenie nieba?
Na wieży zjawiła się również Bell. Taaa... Mało jeszcze tego było... Dzisiaj również będziemy obserwować niebo?, powtórzyła w myślach po Rodwick, Tak idiotko, bo to lekcja astronomii! Ci Krukoni niby mądrzy są. Oto zaprzeczenie, skrzywiła się i naśladowała Bell, Jedyne co potrafią, to tylko wyuczyć się regułek na pamięć, ale inteligencji to im chyba brakuje, zakpiła. Ciekawie się to wszystko zapowiada. Mia pokręciła głową. Po jakiego gumochłona zapisywała się na astronomię?!
W momencie, kiedy usłyszał głos dziewczyny, zamurowało. Niee, to nie mogła być przecież Mia. Chociaż, czemu nie miałaby chodzić na Astronomię... On to ma zawsze pecha. Ale nareszcie, ślizgonka nie może sobie z niego drwić, o tak, chyba jednak cieszy go taka perspektywa. Uśmiechnął się sztucznie i mrugnął zadowolony do Mii, po czym zajął się rozkładaniem teleskopów. Po krótkiej chwili usłyszał głos Bell, który w sumie, był dla niego czymś w rodzaju "zbawienia". Poczuł wyraźną ulgę i odpowiedział jej podobnie: - Dobry wieczór. Myślę, że tak. Jest dostatecznie czyste niebo - miał na myśli dosyć duży obszar wokół chmur - więc nie trzeba będzie robić teorii, a będziemy mogli zająć się praktyką. - Fakt, że od czasu do czasu, chmury będą zakrywały gwiazdy, ale wątpił, żeby dziewczyny chciały przerabiać teorię. Spojrzał na zegarek i wyjrzał za drzwi czy nie przychodzi ktoś jeszcze. - Myślicie, że przyjdzie ktoś jeszcze? - zapytał trochę tak jakby z nadzieją.
To po prostu cios poniżej pasa! Do tej pory na astronomię chodziła raczej na luzie, a teraz? Perspektywa tego, iż to Scott teraz naucza przyprawia ją o dreszcze! Jest w labiryncie, z którego jak na razie nie widzi wyjścia. Luke na pewno będzie się czepiać o wszystko... Nie może sobie pozwolić na odjęcie punktów Slytherinowi przez tego plugawca! Albo szlaban... Mia wzdrygnęła się. Do tej pory to raczej ona się nad nim znęcała, tak się jej przynajmniej wydawało, a teraz role się odwróciły... Rudowłosa zaczęła poważnie myśleć o zmianie szkoły, za dużo już jest nauczycieli, z którymi ma na pieńku. Beauxbatons... Może to jest rozwiązanie? Co prawda musiałaby tam znosić Dianę, a ona jest jak stado wściekłych krów. Z drugiej strony to moja siostra, pomyślała, w dodatku młoda smarkula! Tym razem uczeń nie przerósłby mistrza. Rozmyślała jeszcze nad tym przez chwilę, z transu ponownie wybudził ją Scott. Na pytanie o ewentualnych czyimś przyjściu chciała skomentować "na twoją lekcje nie ma sensu przychodzić", ale ugryzła się w język. Niedobrze...
Zaraz zginę. No padne jak nic. Takie o to myśli kłębiły się w głowie Connie, kiedy przemierzała ostatnie schodki. Wysiłek jakim było wchodzenie w górę, zdecydowanie nie był jej mocną stroną. To też nie dziwne, że weszła na wieże astronomiczną całkiem wykończona. -Dlaczego tu nie ma windy?- Spytała na głos samą siebie. Widok, jaki się stąd rozciagał odrazy poprawił jej humor. Gwiazdy, to było najpiękiejsze co bóg mógł stworzyć. Nie za bardzo interesowało ją, jak się nazywają, jakie z nich tworzą kształty. Lubiła w nie po prostu patrzeć. Mama jej kiedyś opowiadała, że zmarli ludzie właśnie z gwiazd patrzą na osoby żyjące. To też Connie zawsze wyborażała sobie, że mama własnie na nią patrzy i to było tak, jakby sama znowu mogła spojrzeć w jej niebieskie oczy. Jakby mogła zaczać płakać, że brat Cris znów jej zabrał zabawkę. Jakby mogła po prostu cofnąć czas.
Wszedł do klasy i rozejrzał się na boki. Nikogo jeszcze prócz niego nie było. Usiadł na parapecie okna, oparł komfortowo i wymachiwał beztrosko nogami, przytrzymując się dla bezpieczeństwa kantu. Dużo czytał na temat Astronomii i miał szczerą nadzieję, że teoria wystarczy mu by opanować praktykę. Bał się tylko tego czy uda mu się rozłożyć teleskop. Umiał już tyle definicji, że z jego rocznika nikt nie powinien mu dorównać. Uśmiechnął się szeroko, uświadamiając sobie, że dzięki swojej pracowitości, jakoś uzupełnia braki w prowadzeniu miotły.
Westchnął zrezygnowany, z obserwowania nieba, trzeba było zrezygnować. Pogoda tragiczna, zerknął niechętnie na podręczniki i tablicę wewnątrz wieży. Zwinął sprzęt, przeniósł podręczniki z balkonu do sali wewnątrz wieży, po czym usiadł na brzeżku stołu ze stwierdzeniem. - Chyba trzeba będzie dziś zająć się teorią. - westchnął ponownie. - Dobra, to wyciągajcie pergaminy i pióra i zapiszcie taki temat. - podszedł do tablicy i zapisał: Galaktyki - Omówienie.
[Jak się dobrze orientujecie pogoda jaka jest ustalona na forum, nie sprzyja oglądaniu gwiazd]
Niezadowolona biegiem wydarzen usiadła i wyjęłą swoje rzeczy. Prychnęła pod nosem. No tak. Specjalnie się wdrapywała się tutaj po to, żeby spędzić czas z cholernym, małym Gryffonkiem i na dodatek na pisaniu. Zdecydowanie odwidziały jej się w tym momencie te zajęcia. -Super- Powiedziała na głos- Jak fajnie- Dodała klaskając z ironicznym uśmiechem i nikłym entuzjazmem. W końcu jednak zapisała temat.
- Hej, Connie - przywitała się z dziewczyną, która weszła na wieżę, ale chyba w ogóle jej nie zauważyła. Może nawet nie wiedziała, że trwa lekcja? Nie żeby jakoś bardzo żałowała, że zajmą się teorią, ale wolała patrzeć na gwiazdy niż siedzieć przed książką. Wzięła swoją torbę i przeniosła się do ławki. Zapisała temat na pergaminie. Otworzyła podręcznik na odpowiednim dziale.
Zerknął z zainteresowaniem w stronę, skąd usłyszał jakiś nieznany mu głos. Hm... Nie znam tej dziewczyny. Pewno ślizgonka. - stwierdził w myślach. Posłał jej rozbawiony uśmieszek i ponownie usiadł na brzegu stołu. - No to... kto mi powie, co to Galaktyka? - zapytał się przenosząc wzrok po kolei, po każdej z twarz zebranych. Zatrzymał się na Mii, zaraz jednak odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Sam widok jego odwiecznego wroga co jakiś czas nim wstrząsał. Tym razem jednak, Mia nie może sobie na nic pozwolić. Oł jeah.
Zapisał temat, po czym podniósł rękę, jednocześnie odpowiadając na pytanie. - Galaktyka, to taki duży grawitacyjnie związany układ... no gwiazd, no pyłu i gazu międzygwiazdowego również i jakiejś ciemnej materii. - Odpowiedział pewnie, po czym wyszczerzył się do nauczyciela. To pytanie było absurdalnie proste! Westchnął ciężko, po czym wziął się za robienie jego najukochańszych kleksów.
Nim zdążyła skończyć pisać, mały Gryfon odpowiedział na pytanie. Cóż, było zdecydowanie na jego poziomie, więc nic dziwnego, że tak rwał się do odpowiedzi. - Prościej mówiąc, to zbiorowisko gwiazd. Taka nasza Droga Mleczna jest tego świetnym przykładem - wtrąciła, zapisując już definicje. Odłożyła pióro i spojrzała na Luke'a, czekając do też dalej ciekawego wymyśli.
- Dobrze. - uśmiechnął się lekko i napisał na tablicy słowo "Galaktyka". - Teraz jakie są typy galaktyk, co je charakteryzuje? - ponownie zadał pytanie i z kredą przy tablicy spojrzał wyczekująco po klasie. Zamierzał zrobić wykres. Nawet jeśli nie będzie przychodziło dużo osób, to i tak zamierza przerobić cały materiał i tak dalej. W myślach postanowił, że na następnej lekcji zapyta tego gryfona, jak mu tam... zerknął do dziennika, i zapyta Nathaniela z większości dzisiejszej lekcji. Wygląda na bystrego, trochę punktów dla Gryffindoru. O, Mię też zapyta.
Mia uszczypnęła się mocno w rękę. Nic się nie zmieniło, wciąż była na wieży astronomicznej i Scott naprawdę jest nauczycielem. Odegra się na tym dupku, nawet nie się nie zorientuje, że to ona maczała w tym palce! Zobaczyła, że na lekcje zawitała Connie - chociaż jedna miarę normalna. Zbliżyła się więc do niej, zapewniając sobie po części bezpieczeństwo.
- Hmm, pamiętam trzy rodzaje. Na pewno były spiralne, eliptyczne i nieregularne - powiedziała. W końcu w zeszłym roku pisała właśnie o tych trzech. Wiedziała, że musi istnieć więcej, więc zajrzała do podręcznika. - No i jeszcze są soczewkowate i podwójne. Ogólnie, charakteryzują się kształtem. Mam każdą po kolei opisać? - spytała. Może taka odpowiedź wystarczy? W kocu każdy wiedział, co to znaczy jak coś jest spiralne czy eliptyczne.
Tutaj również zerwał się do odpowiedzi, chociaż nieco mniej gwałtownie. Taka prościzna to dla niego bułka z masłem, ale typy, to już nieco bardziej zaawansowany aspekt. Jednakże interesował się tym przedmiotem, więc odpowiedział bez zająknięcia. - Jest spiralna z pewnością i pod poprzeczką, bez poprzeczki z poprzeczką i za poprzeczką... Nie... Egh, ale jakaś na pewno. Soczewkowa, eukaliptusowa i nieregularna. - Dodał, po czym gwałtownie się zarumienił. Wszystko pokręcił! Zmarszczył brwi z przekąsem, po czym uśmiechnął się smutno. Skoro ledwo jakieś wymienił, to scharakteryzowanie ich graniczyłoby z cudem.
- Nie trzeba. - odpowiedział Krukonce. Postanowił jak na razie nie dawać zbyt dużo punktów, dopiero, jak ktoś da długą, porządną i wyczerpującą odpowiedź. Pominął odpowiedź Nathaniela. Chłopak, jak pisało w dzienniku, był z drugiej klasy, a jeśli dobrze pamiętał, w drugiej klasie nie było zbyt dużo Astronomii. Jeśli go oczywiście pamięć nie zawodziła. Jednak nie umknęło uwadze Luke'a, starania Gryfona. Uzupełnij wykres na tablicy i odwrócił się z powrotem z pytaniem: - Mia. Co to Galaktyczne halo? I jakie mogą być jeszcze hala? - nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Bycie nauczycielem ślizgonki, napełniało go satysfakcją.