Sala treningów magicznych w ciągu roku szkolnego jest ogólnodostępna, zaś w okresie Owutemów i Sumów wejście do niej jest surowo zabronione.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Magia lecznicza
Wchodzisz do Sali Treningu Magicznego, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Uzdrawianie. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Nora Blanc oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Theravada. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z uzdrawiania można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Opisz chorobę zwaną Brzytwówką. 2 – Opisz chorobę zwaną Spiritu pestilenti. 3 – Opisz na czym polega samoporażenie różdżką. 4 – Opisz zatrucie szczuroszczetem. 5 – Opisz eliksir regenerujący oraz podaj trzy składniki, które trzeba do niego dodać. 6 – Podaj trzy magiczne rośliny o właściwościach leczniczych i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź eliksir regenerujący. 2 – Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. 3 – Spośród kor różnych drzew wybierz tę, która jest lecznicza i podaj nazwę tego drzewa. Z ziół wybierz dwa trujące. 4 – Zaparz wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem. 5 – Sparz odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami. 6 – Zdobądź ropę czyrakobulwy i sporządź maść na trądzik.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Uzdrawianie:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Nix nie sądziła, że ten turniej tak szybko będzie działać jej na nerwy. Spędziła jedną noc w pokoju życzeń, bo po wielogodzinnych poszukiwaniach skrzyni nie mogła znaleźć wyjścia. A następnego dnia, jednocześnie jakby na złość i na szczęście skrzynie znalazła w czwartej alejce w którą skręciła. Nie mogła tak od razu na przykład? Uniknęła by spania na zimnej posadzce i bólu łopatek. Dobrze, że znalezienie skrzyni nie zajęło jej wiecej niż dwa dni, wtedy byłaby nieźle w tyle za przeciwnikami. A tak, chociaż to ją ratowało. Teraz ze skrzynią udała się do sali treningu, by dowiedzieć się co dalej. Położyła skrzynie na podłodze przed sobą i odsunęła się parę kroków by spróbować ją otworzyć. Zastanowiła się, jakim zaklęciem należałoby ją otworzyć i uznała że skorzysta ze znanego i skromnego Alahomora, które łaskawie otworzyło skrzynię. Z którego wyleciał duch dzieczyny, w okrągłych okularach, który już po chwili zaczął przeraźliwie zawodzić. Czy może raczej jęczeć na trudy jej życia jako ducha i jak to nie raz źle ją potraktowano w tej szkole. Gdyu Nix spróbowała złapać ducha po raz pierwszy ten zniknął w spływie, a może po prostu przeniknął przez ścianę. Nix przeklęła za późno rzuciła zaklęciem i duch zdążył jej nawiać. Pół dnia szukała tego prześwitującego cholerstwa, które w końcu(jak się dowiedziała) znalazła w jego naturalnym środowisku, czyli Łazience Jęczącej Marty. Tym razem nie czekała, szybko rzuciła na ducha odpowiednie zaklęcia i już po chwili zamknęła go z powrotem. Musiała jednak z rozczarowaniem przyznać, że zajęło jej to znacznie więcej niż się spodziewała.
Niech skonam. Sądziłam, że raz na zawsze pozbędę się tej skrzyni, a teraz jeszcze przyjdzie mi ją otworzyć. Niech tylko nie będzie tam jakiejś łajnobomby, lub czegoś podobnego, bo zabiję. Zaczynam mieć dość tego turnieju, a jeszcze dobrze się nie zaczął. Kendra była sceptycznie nastawiona do Sfinksa i tych całych zadać, wg niej totalnie idiotycznych. Czym się wykazała w pierwszym zadaniu? Dobrym wzrokiem, o Merlinie! A teraz przyjdzie jej szperać w jakiejś skrzyni. - Alohomora! - tego się nie spodziewała. Jęcząca Wdowa w czystej, przejrzystej, zmaterializowanej odsłonie. Otworzyła szerzej oczy i udała, że zadanie zostało wykonane, po czym odwróciła się na pięcie, z myślą o pozostawieniu jej tu, aby sobie pojęczała. - Nie tak szybko moja droga! - krzyknęła za nią Jęcząca Wdowa. Ślizgonka poczuła mrowienie na plecach, jakby coś do nich przylgnęło. Odwróciła głowę i ujrzała siedzącego jej na barana ducha. - Spadaj mi z pleców głupia babo! - wrzasnęła i rzuciła zaklęcie, które udało się spętać ducha. Nie na długo. Kilka sekund później znowu Wdowa była wolna i gotowa, do trucia jej za uchem. - Jesteś niemiła. W życiu spotkało mnie tyle nieszczęść, a teraz po śmierci.. Po śmierci nic się nie zmieniło. Skończysz tak samo! Umrzesz z rozpaczy, gdy zostaniesz stara Panną, bo nikt Cię nie będzie chciał. Zapatrzona w siebie, lubująca się w Czarnej Magii, aby wydać się zła i groźna. Zagubiona i odtrącona. Będziemy razem włóczyć się po Hogwardzkim zamku i biadolić. Razem z Martą, znasz moją koleżankę? - tu rzuciła jej w twarz gromkim śmiechem, aby kilka razy przez nią przelecieć. Kenda oganiała się jak tylko mogła, różdżką i zaklęciami. Ale jak miała walczyć z duchem? Za każdym razem, gdy już prawie ją miała, ona jej umykała. Zajęło to Kendrze pół dnia. Przez te pół dnia musiała słuchać jej pierdolenia i popadać w coraz to większą rozpacz. Fiksowała, miała jej dosyć.
Katniss udała się ze skrzynią do miejsca, które kojarzyło jej się z rzucaniem zaklęć, wieloma próbami i dochodzeniem do rozwiązania, czyli, jednym słowem, chciała napełnić się dobrą energią przed otworzeniem wieka tajemniczego pudła. Postawiła skrzynię na ziemi, wyciągnęła różdżkę i wycelowała w nią. -Alohomora - mruknęła. Naprawdę tylko tyle wystarczyło, by ją otworzyć? Nie zdążyła zastanowić się nad banalnością tego zamknięcia, kiedy jej oczom ukazał się nie kto inny, jak Krwawy Baron -duch domu Zielonych. Zaczął coś mowić w kierunku Gryfonki, ale ona zastanawiała się, jak sprowadzić go z powrotem do skrzyni albo gdziekolwiek. Nie trzeba przecież wspominać, że duch, korzystając z okazji, od razu poszybował ku sufitowi. Transmutacja, transmutacja, transmutacja. Szybko, jakieś zaklęcie. Może jednak podstęp? Po chwili namysłu zachęciła Barona do powrotu do skrzyni w zamian za obietnicę jakiejś krwawej jatki. Szybko zatrzasnęła wieko, kiedy tylko duch znalazł się we wnętrzu. Odczekała chwilę, zastanawiając się nad dobrym zaklęciem transmutującym. Dobra, jest. Otworzyła wieko i rzuciła na Krwawego Barona zaklęcie, które jednak nie wyszło do końca dobrze, więc dziewczyna jak najszybciej przywołała z rogu sali jakąś butlę i wsadziła do niej ducha. Uff, teraz tylko trzeba to dobrze zabezpieczyć. Zajęło to dziewczynie całą godzinę, ale po upływie tego czasu była zadowolona z efektu, jaki otrzymała. Teraz tylko trzeba napisać, że wykonało się zadanie, Katniss wzięła więc butlę i wyszła z sali.
2, jeden dzień, bez bonusu zt
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Leonardo miał tak ogromnego pecha, że dopiero dzisiaj, w siódmym dniu, udało mu się pokonać jego wspaniałego ducha, Cuthbert'a Binns'a. Przez poprzednie dni wszystko szło tak, jak nie powinno, więc biedny Leo chodził zdenerwowany i zastanawiał się, jak długo jeszcze potrwają te jego męczarnie, bo duch był naprawdę sprytny! Jego duch doprowadzał go do szału każdego dnia. Nie dość, że wyglądał jak żółw, który zaciskał usta, to jeszcze jego piskliwy głos zna chyba każdy w tym zamku. Z tego co opowiedzieli mu o duchu inni uczniowie Hogwartu, dowiedział się, że ten biedny, stary człowiek umarł pewnego razu w fotelu, jednak nawet się nie zorientował! Cały czas prowadził lekcje, które podobno były najnudniejszymi w szkole. Ciekawe. Leo jednak szybko zapomniał, jaki to biedny jest duch i zaczął wyzywać go od najgorszych. Otóż pan Cuthbert Binns pierwszego dnia postanowił połamać mu różdżkę! Nie dość, że musiał wydać majątek na nową, to jeszcze nie skończył zadania tak szybko jak by chciał. Porażka. W drugim dniu wepchnął go do magicznej szafy, w której biedny Leoś spędził pół dnia i dopiero późnym wieczorem znalazł go woźny. Trzeciego dnia cały dzień nie widział swojego ducha, który przewracał tylko każdą rzecz, która leżała obok niego. Na koniec mundurek szkolny Leonardo został pobrudzony jakąś cieknącą, kleistą mazią, co w ogóle nie spodobało się chłopakowi. Czwartego dnia musiał spędzić noc w skrzydle szpitalnym, ponieważ pan Cuthbert Binns postanowił zastawić sobie na niego pułapkę, przy której.. złamał mu nos. Krew była wszędzie. Dobrze, że mają tu w miarę uzdolnioną pomoc medyczną. Piątego dnia powtórzyła się historia z szafą, cóż, znów cały dzień zmarnowany. Szósty dzień wyglądał podobnie jak czwarty, nos złamany po raz kolejny. Dodajmy, że zanim Leo trafił do Hogwartu, nigdy nie miał nic złamanego, ba, nie leżał nawet w żadnym śmiesznym szpitalu. Gdy tylko tu przyjechał, spotykały go same nieszczęścia. Nic więc dziwnego, że miał dość tego strasznego zamku. Siódmego dnia wydarzył się jednak cud! Spędził połowę dnia na bieganiu za duchem, który był cholernie sprytny. Mimo że Leo rzucił na niego zaklęcie, które go spowolniło, ten i tak przenikał przez ściany w takich miejscach, że Leo musiał biec na około. W pewnym momencie udało mu się jednak tak zaskoczyć swojego przeciwnika, że pan Cuthbert Binns wylądował prosto w jego skrzyni. - Mam Cię, stary zgredzie.. - dało się tylko słyszeć radosny okrzyk chłopaka, no i już ich nie było. To chyba najszczęśliwszy dzień w życiu Leonardo.
/zt kolejno: 6, 1, 3, 5, 1, 5, 4 ducha złapano w siódmym dniu, bez bonusu
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
To był jakiś koszmar. Isolde zdążyła stracić różdżkę, przeżyć najgorsze upokorzenia swojego życia, kiedy wredny Irytek wyśpiewywał jakieś paskudne, sprośne piosenki o jej niespełnionym romansie z Dexterem Vanbergiem i ogólnie robił wszystko, by uprzykrzyć jej życie, jednocześnie przez trzy dni wymykając się z jej rąk, klucząc, zwodząc i doprowadzając biedną panią prefekt do szewskiej pasji. Zdołał nawet zamknąć ją w magicznej szafie, która docelowo miała stać się jego więzieniem, ale koniec końców to Isolde spędziła w niej kilka godzin, bębniąc pięściami o jej drzwi i czując, że pod jej powiekami zbierają się łzy bezsilnej złości. Miała serdecznie dosyć tego zadania i zazdrościła tym, którzy uporali się ze swoim duchem w dzień lub dwa. Ona powoli traciła siły, choć jednocześnie stawała się coraz bardziej zacięta - nie należała do osób, które łatwo się poddają, a schwytanie Irytka wzięła sobie za punkt honoru. Jedną z nocy spędziła nawet w Skrzydle Szpitalnym, po tym jak wredny poltergeist uderzył ją drzwiami, łamiąc przy tym nos. Dziewczyna z trudem zapanowała nad łzami, może jedna czy dwie popłynęły po jej zaczerwienionym z gniewu policzku, kiedy z trudem tamowała sobie krwotok chusteczką, jako że przez złamany nos nie była w stanie wymówić poprawnie zaklęcia, więc mogła sobie bardziej zaszkodzić niż pomóc. Piątego dnia miała poczucie, że już nic jej nie zdziwi, nic nie zmiażdży i nic nie zaskoczy. I... faktycznie. Irytek nie zdążył się uchylić przed rzuconym przez nią Immobilus, które znacznie go spowolniło. Niemniej jednak próbował uciekać, przez co Isolde spędziła pół dnia na odnalezienie go i spętanie linami. Merlinie, była naprawdę wykończona, spocona i ledwo żywa, ale w końcu jej się udało. Jakimś cudem upchnęła go do starej butelki po jakiejś Whiskey, która się jej napatoczyła i zakorkowała ją szczelnie. Nawet nie słuchała kolejnych obelg rzucanych pod jej adresem, szczęśliwa, że w końcu jej pościg za poltergeistem dobiegł końca. Pełnia szczęścia.
kostki: 3, 4, 1, 6 i 4 ducha złapano piątego dnia, brak bonusu.
Archibald Blythe
Wiek : 44
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Wchodzisz do Sali Treningu Magicznego, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Uzdrawianie. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Sevi Moonlight oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Theravada. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Kostki: Teoria - pytanie Pierwsza kostka: 1 – Opisz chorobę zwaną Brzytwówką. 2 – Opisz chorobę zwaną Spiritu pestilenti. 3 – Opisz na czym polega samoporażenie różdżką. 4 – Opisz zatrucie szczuroszczetem. 5 – Opisz eliksir regenerujący oraz podaj trzy składniki, które trzeba do niego dodać. 6 – Podaj trzy magiczne rośliny o właściwościach leczniczych i opisz je.
druga kostka: punkty za odpowiedź (1-6)
Praktyka – zadanie 1 – Przyrządź eliksir regenerujący. 2 – Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. 3 – Spośród kor różnych drzew wybierz tę, która jest lecznicza i podaj nazwę tego drzewa. Z ziół wybierz dwa trujące. 4 – Zaparz wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem. 5 – Sparz odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami. 6 – Zdobądź ropę czyrakobulwy i sporządź maść na trądzik.
druga kostka: punkty za zadanie (1-6)
Dodatkowe punkty Możesz sobie dodać punkty: +1 za każde 8 punktów w kuferku z uzdrawiania
Oceny Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2 - Troll 3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny
Na końcu posta dodajemy specjalny kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Uzdrawianie:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Felicie po nie zdaniu egzaminu z OPCM, bardzo smutna była, więc napisała do Sheili co by wyrzucić z siebie cały żal... W każdym razie gdy Puchonka zaproponowała, że pójdzie z Felą na egzamin, a przynajmniej odprowadzi ją po drzwi jakoś raźniej się Fujce zrobiło. Po prostu chyba potrzebowała uczucia, że ktoś przy niej jest... Tak też się zatem stało. Fela czekała zestresowana na Villadsen, a gdy tylko ta się pojawiła, to wspólnie poszły w stronę sali treningu magicznego, gdzie Felicie egzamin zdawać miała. Co prawda gdyby nie Sheila to pewnie milion razy by się zawróciła. Ze wsparciem dobrej koleżanki udało się jej jednak dotrzeć pod drzwi klasy, do której weszła na trzęsących się nogach. I pewnie ten stres zadecydował, że po wylosowaniu pierwszego zadania nie miała pojęcia od czego zacząć. Wszak opisanie samoporażenia różdżką wydawało się jej całkiem kosmicznym zadaniem, a gdy tylko zaczęła mówić jakiś wewnętrzny głos zwrócił jej uwagę, że błądzi. To przestała prosząc o drugą część egzaminu. Sparzyć miała liście bielunia dziędzierzwa, a później należało je powrzucać do kociołków. O ile sparzenie poszło jej całkiem nieźle, to pomyliła kociołki w wyniku czego tylko jeden eliksir się jej udał. Dwa punkty? Trudno. Przecież i tak gorzej od OPCM być nie może. Prawda? Nie myliła się. Tutaj otrzymała aż(!) okropny! Wychodząc z klasy uśmiechnęła się słabo do Sheili i chyba poszły na gorącą czekoladę.
Po transmutacji przyszła kolej na ostatni dzisiaj egzamin. Nastka nie szła na niego z jakimś pozytywnym nastawieniem. Spodziewała się kolejnego Zadowalającego. A jakże. Co niby miało się zmienić na uzdrawianiu? Pierwsze pytaie wydawało jej się tak łatwe, że nie mogła uwierzyć że je słyszy. Wymienić i opisać trzy magiczne lecznicze rośliny. Co oni, pomylili OWUT'emy z egzaminem na koniec pierwszego roku. Odhaczając na palcach wymieniła rośliny o opisała je tak dokładnie, że normalnie na to pytanie mogłaby być chodzącą informacją. A wywar na reumatyzm? Co za pestka! Normalnie Nastka nie mogła się nadziwić swojemu szczęściu. Napar też udało jej się zrobić prawi idealnie. W końcu. W końcu jakiś przedmiot na którym udało jej się wszytko. Wychodziła z sali czując wiszący w powietrzu PO, a skrycie licząc nawet na mały Wybitny.
Kuferek - Uzdrawianie: 11 Wyrzucone kostki - teoria: 6 i 5 Wyrzucone kostki - praktyka: 4 i 5 Suma: 10 +1 = 11 Ocena: Wybitny Strona - losowania: tu i tu
Ze wszystkich egzaminów, do tego była przygotowana najlepiej. Może nie z teorii, ale z praktyki była naprawdę dobra. Jakiś wpływ na to miał fakt, że często ze swoich fantazyjnych zabaw wychodziła nieźle poobijana i musiała się jakoś doprowadzić do stanu używalności. Między innymi to sprawiło, że w ogóle zainteresowała się taką dziedziną magii. Weszła na egzamin pewna siebie i wyluzowana. Wylosowane pytanie nie było aż tak złe, chociaż z teorii orłem nie była i to nie tylko z uzdrawiania. Poradziła sobie jako tako, przydało się to, że zajrzała do podręcznika jakiś czas temu. Czytała akurat o Spiritu pestilenti. Nie udało jej się zapamiętać wystarczającej ilości informacji, żeby wyśpiewać wszystko, trochę się nabiedziła nad przypominaniem sobie, co to było, ale ostatecznie jakoś poszło! Za to zadania do wykonania chyba nie mogła dostać lepszego. Gdyby musiała chociażby rozpoznawać trujące rośliny, poniosłaby sromotną porażkę, ale fantomy to było to, na co liczyła. Szybko i sprawnie rzuciła odpowiednie zaklęcia, otrzymując dokładnie takie skutki, jakie powinna. Skinęła z uśmiechem głową na informację o tym, że jej ocena to powyżej oczekiwań. To było nawet więcej, niż się spodziewała otrzymać.
Weszła do sali, tym razem w ogóle się nie stresując. Po egzaminie z transmutacji poszła do dormitorium i siedziała tam z dziesięć minut, leżąc i uspokajając się. Przeczytała nawet paręnaście stron Krainy Cierpienia, co pozwoliło jej absolutnie się wyluzować. Z pewnym siebie uśmiechem na ustach weszła do sali. Nie ćwiczyła uzdrawiania dłużej niż piętnaście minut, ale z jakiegoś powodu czuła, że pójdzie jej świetnie. Powitała komisję i przedstawiła się, uśmiechając się do nauczycieli. Pewną ręką wybrała pytanie z czary podpisanej "teoria". "Opisz zatrucie szczuroszczetem." Zaśmiała się w duchu, widząc tak proste pytanie. Udzieliła odpowiedzi, dodając także dodatkowe informacje dotyczące bardziej interesujących przypadków zatrucia, np. takich, w których dochodziło do nieznanych wcześniej efektów. Widziała, że komisji spodobała się jej odpowiedź. Jako zadanie praktyczne miała "sparzyć odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami." Wzdrygnęła się lekko, czytając o eliksirach, ale już zaraz odpędziła złe myśli. Sparzyła liście z dziecinną łatwością i bez wahania dodała odpowiednie ilości do kolejnych kociołków. Gdyby tylko każdy OWUTem jej tak poszedł!
Wchodząc do sali na egzamin, nie był już tak pewny siebie, jak wcześniej, kiedy zapewniał wszystkich, że będzie dobrze, że wszystko zda i wcale się tym nie przejmuje, bo przecież nie da się nie zdać tych egzaminów, w jego przypadku. No, a teraz jedyna myśl, która nieubłagalnie świszczała mu w głowie, jak wkurzająca mucha nad uchem to "nie zdam". Uśmiechnął się krzywo do egzaminatorów i wysłuchał ich, czując narastający niepokój. Potem wziął karteczkę z napisem "teoria", również z pewnym lękiem. Czuł, że w praktyce zawsze idzie mu lepiej niż w teorii. Tej części egzaminu stanowczo nie cierpiał. Nigdy nie wiadomo na co się trafi i na którą akurat stronę podręcznika się nie zajrzało. Dostał Spiritu pestilenti. Trochę się zawiódł. Znał choroby, o których mógłby więcej powiedzieć, a na temat tej nie był wstanie się wykazać. I tak też się stało. Wypowiedział się zaledwie na połowę zagadnienia, nic więcej nie przychodziło mu do głowy. W końcu sięgnął po krateczkę z napisem "praktyka". Maść na trądzik. Przyjął to z chłodną obojętnością. Nie ćwiczył za bardzo w tej dziedzinie, bo raczej nie miał ku temu warunków, ale chcąc nie chcąc, musiał to zrobić. Od razu zabrał się do działania i dał z siebie tyle, na ile było go stać. Po skończonym zadaniu, czekał na wynik. Wychodząc z sali nie czuł satysfakcji, ale ulgę.
OSTATNI EGZAMIN! O boże, to naprawdę był już ostatni egzamin! Matt przyszedł na niego cały w skowronkach. Czemu zdawał ten przedmiot? W sumie tak sobie. Nie miał specjalnie wielkiej wiedzy na ten temat ale przedmiot wydawał mu się ciekawy więc postanowił do niego podejść. Kiedy wszedł do sali przywitał się z komisją i od razu zaczął losować, chciał mieć egzaminy jak najszybciej za sobą. "Opisz zatrucie szczuroszczetem". To proste! Występuje w przypadku przedawkowania narośli z grzbietu szczuroszczetów. No i na uszach zaczynają rosnąć fioletowe włosy. Następnie Matt miał zająć się fantomem. Według instrukcji na karteczce rozgrzał pierwszemu organizm do odpowiedniej temperatury, następnemu udrożnił drogi oddechowe, a trzeciemu zatamował krwotok. To była bułka z masłem. Haha no i już koniec OWUTemów. /zt
Kuferek - Uzdrawianie: 0 Wyrzucone kostki - teoria: 4, 3 Wyrzucone kostki - praktyka: 2, 6 Suma: 3 + 6 = 9 Ocena: Powyżej Oczekiwań Strona - losowania: o tutaj
Gdybyście zapytali Nixi, dlaczego wybrała Uzdrawianie, sama nei potrafiłaby pewnie na to pytanie odpowiedzieć. Nie błyszczała w nim jakoś bardzo jasno. Była bardziej przezroczysta ale radziła sobie. Jak za wszystkim. Uznała też, że na papierach ładnie będą wyglądały zaklęcia, opcm, transmutacja i udrawianei. Gdyby jednak wiedziała, że pójdzie jej tak tragiczni zostałaby przy trzech egzaminach. O ile teoria poszła jej nad wyraz dobrze, spodziewała się czegoś bardziej wymagającego niż opisanie choroby. Tak praktyka była jedna wielką porażką. Nic więc dziwnego, Ze Faraas wyszła z skrzywioną miną i Nędznym. Oby tak dalej, normalnie.
Ostatnie OWUTemy i później już dwa miesiące wolnego! Vacheron była tak szczęśliwa, że nawet gdyby otrzymała Trolla z egzaminu z przedmiotu, który tak naprawdę nie był dla niej jakoś super ważny, nie popsułoby jej to humoru. Weszła do pomieszczenia, by przywitać się z obcymi członkami komiski i z Sevi, którą, z powodu ponadprzeciętnej częstotliwości odwiedzin w Skrzydle Szpitalnym ze wszystkimi możliwymi urazami, traktowała już niemalże jak swojego ziomeczka, po czym wylosowała karteczki. Pierwszy wyjec zapytał ją o opis Spiritu pestilenti, a gdy Vacheron opisała tę groźną chorobę wywołaną trującymi rodnikami Horklumpów i postępującą w ciągu zaledwie kilku godzin, okazało się, że pominęła kilka objawów i powiedziała trochę za mało na temat leczenia. W części praktycznej dostała polecenie zdobycia ropy czyrakobulwy i sporządzenia maści na trądzik i pomimo tego, że wolałaby dostać jakieś przyjemniejsze zadanie, jak przygotowywanie jakiegoś ziołowego wywaru lub leczenie pokaleczonego fantomu, wykonała zadanie prawie że idealnie, by pożegnać komisję z przeświadczeniem, że dostanie dobrą ocenę, wyjść z sali i zamknąć raz na zawsze temat tych okropnych egzaminów, które właśnie skończyła. Oficjalnie zakończyła pierwszy, siedmioletni etap nauki i była już poważnym czarodziejem, który własnie planował najbardziej szalone wakacje życia.
Wchodzisz do Sali Treningu Magicznego, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Uzdrawianie. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Nora Blanc oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Theravada. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z uzdrawiania można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Opisz chorobę zwaną Brzytwówką. 2 – Opisz chorobę zwaną Spiritu pestilenti. 3 – Opisz na czym polega samoporażenie różdżką. 4 – Opisz zatrucie szczuroszczetem. 5 – Opisz eliksir regenerujący oraz podaj trzy składniki, które trzeba do niego dodać. 6 – Podaj trzy magiczne rośliny o właściwościach leczniczych i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź eliksir regenerujący. 2 – Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. 3 – Spośród kor różnych drzew wybierz tę, która jest lecznicza i podaj nazwę tego drzewa. Z ziół wybierz dwa trujące. 4 – Zaparz wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem. 5 – Sparz odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami. 6 – Zdobądź ropę czyrakobulwy i sporządź maść na trądzik.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Uzdrawianie:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Kolejny egzamin, a Deven wciąż tak samo spięty. Modlił się, by ten koszmar wreszcie dobiegł końca, przez cały rok zwijał się jak w ukropie, ucząc się i udzielając korków innym. Potrzebował odpoczynku, nawet jeśli po wyjeździe szkolnym będzie musiał pracować przez resztę wakacji w sklepiku zielarskim rodziców, w Kanadzie. Nie liczył, że pójdzie mu jakoś szczególnie dobrze, nie był specem od uzdrawiania, a całą swoją wiedzę czerpał z doświadczeń ze zwierzętami. Niestety, to nie to samo, co leczenie ludzi, ale jednak podobne, poza tym rodzice prowadzili sklepik zielarski, więc to i owo wiedział. Pytanie o eliksir regenerujący było łatwe i przyjemne, chłopak bez trudu odpowiedział na pytanie. Może zapomniał o jakimś drobiazgu, za co potrącili mu punkt, ale ostatecznie, kto by się tym przejmował. Odpowiednie sparzenie liści bielunia dziędzierzawa i dodanie ich do odpowiednich eliksirów też nie stanowiło problemu, Deven pracował jak natchniony i koniec końców niemal wszystko zrobił perfekcyjnie. Był zdumiony, nigdy nie sądził, że egzamin z uzdrawiania pójdzie mu lepiej niż ten z ONMS i zielarstwa. Może to jakiś znak od duchów? Nie bardzo wierzył, gdy komisja poinformowała go, że otrzymuje ocenę Powyżej Oczekiwań. Po prostu nie mieściło mu się to w głowie, ale podziękował grzecznie, przywołując na usta blady uśmiech, bo w końcu to był duży wysiłek, i wyszedł z sali, czując, że jego serce wali jak młotem.
Kuferek - Uzdrawianie: 0 Wyrzucone kostki - teoria: 5 i 5 Wyrzucone kostki - praktyka: 5 i 5 Suma: 10 Ocena: Powyżej Oczekiwań Strona - losowania: http://czarodzieje.forumpolish.com/t8706p480-losowania-na-egzaminy-i-oceny#300240
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Ostatni egzamin związany był z ulubionym przedmiotem Emmeta. Nader wszystko upodobał sobie magię lecznicza i to właśnie w tym kierunku zamierzał się kształcić, jednakże zdawał sobie sprawę, iż tak szeroka dziedzina nigdy nie mogła być opanowana do końca. Zawsze znajdzie się ten moment, kiedy nie wiesz, jak kogoś wyleczyć. Chwila zawodu, zwątpienia. Oczywiście nie zamierzał się poddawać z tego powodu i zdać testy najlepiej, jak tylko potrafił, skoro to już ostatni. Opisanie Brzytwówki zajęło mu dobrą chwilę. Wprawdzie, z powodu stresu, pominął wiele ważnych szczegółów, ale i tak był zadowolony, że nie wyłożył się na tak elementarnym zagadnieniu. Nie chciał wyjść na ignoranta, który zdawał uzdrawianie celem zdobycia łatwej oceny. Podobnie podszedł do drugiego zadania i, choć poruszało zagadnienia ściśle związane z zielarstwem, poradził sobie podobnie. Unikanie najważniejszych informacji najwyraźniej, w ciągu tych kilku dni, weszło mu w krew, jednakże tak czy inaczej podołał ostatniemu egzaminowi i opuścił salę zadowolony.
Hollywood nie była jeszcze w najlepszej swojej formie. Mimo, ze cieszyła się na egzamin z Uzdrawiania, po wejściu do sali Treningu Magicznego, od razu poczuła dużą dawkę stresu. Nastroju nie poprawiała jej komisja egzaminacyjna. Drżała z nerwów, uśmiechając się niepewnie do zebranych ludzi. Przysiadając w ławce, po wylosowaniu swojego pytania, próbowała zabić swoją tremę, udzielając odpowiedzi na kwestię, jaką miała poruszyć według wskazówek karteczki, jaką trzymała w ręku. Część twarzy zasłoniła dłonią, opierając się na niej. Siedziała w pozycji skulonej, oddychając ciężko na kartkę przed sobą. Słowa, jakie spłynęły na pergamin naskrobała bardzo machinalnie. Większym problemem okazało się przystąpienie do kolejnego zadania. Hollywood była już całkiem blada kiedy na wiotkich nogach podeszła do komisji, słuchając swojego zadania. — P-przepraszam? — słowa ugrzęzły jej w gardle. Nie była pewna, jak inaczej powinna poprosić o powtórzenie polecenia. Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Chociaż część komisji okazała się nie taka straszna, jak przy pierwszym wrażeniu i zasiadająca tam kobieta nawet uśmiechała się pokrzepiająco, po piątej prośbie powtórzenia zadania wydawała się coraz mniej przychylna, a bardziej zawiedziona poziomem nauczania w tej szkole. Holly poczuła wstyd. Słowa docierały do niej jak przez ogromny, dźwiękoszczelny mur. W końcu jednak w jakiś sposób udało jej się wywnioskowac samej, co powinna zrobić. Tracenie czasu komisji i miotanie się dziewczęcia nasunęło oceniającym na myśl nieprzygotowanie. Chociaż w Salem niewiele było osób lepszych od niej w magii leczniczej, w Hogwarcie nikt z egzaminatorów nie miał zapamiętać panienki Ainsworth dobrze.
Nie można powiedzieć że Evan był dobrze przygotowany do tego egzaminy. Ba, powiedzieć że był przygotowany to też zbyt duże określenie. Chciał zdać ten egzamin ze względu na szacunek jakim dążył czarodzieja-wybawcę. Niby nic, a jednak coś. Nawet Clarissie nie powiedział że chce zdawać ten egzamin. Trzeba przyznać że dość specyficzny kierunek studiów jak na faceta. Uzdrawianie i sztuki medyczne zwyczajowo kojarzone są raczej z tą kobiecą częścią populacji. Więc Evan jako facet definitywnie wyróżniał się z ludzi starających się o zaliczenie. Na szczęście wszystko poszło mu całkiem okej i mimo że nie udało mu się uzyskać pełni punktów z obu pytań to zdał na Zadowalający. No, może nie ma się czym chełpić ale co zostało zdane już się nie zmieni !
Długo zastanawiała się czy pisać owutemy z tego przedmiotu. Nawet będąc już na sali i siedząc z piórem w dłoni nie była do końca pewna. W końcu po co jej to było? Czy chciała pracować w św. Mungu? Na to wyglądało, jednak prawdą było iż dziewczyna sama do końca jeszcze nie była przekonana czego tak naprawdę chce. Przecież ten przedmiot przysparzał jej samych problemów. Nigdy nie potrafiła sobie z nim poradzić. Nie była to Transmutacja. A szkoda. Z pierwszym pytaniem poradziła sobie nadzwyczaj doskonale. Uzyskała z niego wszystkie możliwe punkty. Mogła być dumna. Jeszcze pozostała jej praktyka. Przy tym zdecydowanie mogło być gorzej. Nie poddała się jednak. Zajęła się fantomem najlepiej jak potrafiła. Choć nie do końca wszystko jej wyszło.
Ostatni egzamin i nadejdzie upragniona wolność! Kalifornijkę opuszczało już skupienie, a po tylu egzaminach, które odbyła, również stres przestał jej towarzyszyć. Nie bardzo ogarniała nawet, kiedy weszła do sali i wylosowała pytanie, bo była coraz bardziej rozkojarzona. Miała opisać chorobę Spiritu pestilenti. Spojrzała na nazwę jeszcze raz - nic jej nie mówiła. Wybełkotała kilka zdań, najwyraźniej źle, bo egzaminatorzy zaczęli dziwnie na nią spoglądać. Rzuciła dalsze próby ratowania własnego tyłka i zabrała się za praktykę. Wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem raczej nie był jej potrzebny do szczęścia, toteż nigdy nie skupiała się specjalnie na tym, jak go należy warzyć. Mimo to wyszedł jej dosyć poprawnie, ona sama zaś otrzymała z całości ocenę nędzną. Cóż, gdyby nie to pytanie, na którym nie mogła się skupić, zapewne poszłoby jej lepiej. Mimo to nie przejmowała się, wszak oficjalnie zakończyła egzaminy i mogła świętować!
Uzdrawianie... Cóż, nigdy nie było moją mocną stroną, mimo tego, że uważałam ten przedmiot za najbardziej przydatny. No bo zapewne niejeden zwykły śmiertelnik marzył o tym, aby za pomocą odpowiedniej formułki i machnięcia różdżką zaleczyć swoje rany lub pomóc komuś innemu. Tym razem nie miałam szczęścia do zadań - o samoporażeniu różdżką nie wiedziałam kompletnie niczego, ale drogą dedukcji mniej więcej opisałam taki przypadek. Z praktyką poszło mi równie beznadziejnie - liście bielunia dziędzierzawa sparzyłam nawet nieźle (przynajmniej tak mi się zdawało), lecz kociołek do którego je wrzuciłam... No, prawie wybuchł. Cóż dobra passa kiedyś musiała zostać zakończona.
Przed salą zastanawiała się po co w ogóle męczy się z Uzdrawianiem. Kolejny kaprys, który chciała spełnić. Od dziecka obserwowała rodziców podczas zaklęć i często interesowała się tymi uzdrawiającymi, jednak w jej przypadku to była czysta teoria. Pewnie właśnie dlatego nie miała z nią większych problemów, czego nie można było powiedzieć o praktyce. Zawaliła ją na całej linii i na dobą sprawę, gorzej być nie mogło. Dostała: Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. Pewnie nie byłoby tak źle, gdyby nie fakt, że zrobiła wszystko na odwrót. Ochłodziła organizm pierwszego, zatkała drogi oddechowe drugiego i wywołała większy krwotok u trzeciego. Sam fakt, że zaliczyła był dla niej świetną wiadomością. To było zdecydowanie zadowalające samo w sobie.
C. szczególne : Kruczoczarne, kręcone, długie włosy (od ostatniego pobytu w szkole jeszcze dłuższe) luźno opadające. Ubrany w wszystko co wygodne i swobodne - brak garniturów. Karnacja skóry znacznie ciemniejsza. Opalił się w tym Meksyku.
Szczerze wątpił w przypadek, że ta komnata była pod wierzą Krukonów. Każdy z domów miał jakąś swoją komnatę. Oni mieli właśnie Salę Treningową, zapewne stworzoną przez założycielkę, a Ślizgoni swoją Komnatę Tajemnic. Gryfoni swoje tajne kluby wzajemnej adoracji, a Puchoni... Błonia. Tak do nich tylko pasowały błonia, gdzie mogli przebywać na świeżym powietrzu, wśród jednorożców i porannej tęczy. Tańcząc i śmiejąc się do woli. Szanował Krukonów i uważał ich za równych Ślizgonom, potrafił docenić siłę umysłu jaką charakteryzowali się podopieczni Roweny. Dlatego lubił przychodzić w to miejsce, było wręcz przesiąknięte magią, czuł jak dostaje gęsiej skórki wchodząc do tej sali. Przyszedł tutaj mając nadzieję, że trafi na jakiegoś ucznia, byłby to idealny powód by trochę sobie potrenować zaklęcia i dla przyjemności zaatakować taką osobę. Wszedł jednak do pustej sali treningowej. Przeszedł się po niej, mając złudną nadzieję, że może za kolumnami ktoś się schował.