Sala treningów magicznych w ciągu roku szkolnego jest ogólnodostępna, zaś w okresie Owutemów i Sumów wejście do niej jest surowo zabronione.
Opis zadań z OWuTeMów:
OWuTeMy - Magia lecznicza
Wchodzisz do Sali Treningu Magicznego, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Wybrałeś Uzdrawianie. Dobrze. Stajesz więc pośrodku sali, przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Nora Blanc oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Theravada. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na biurku oprócz pergaminów i kałamarzy stoją dwie czary, z których unosi się czerwony dym. Na jednej z nich świeci się napis „teoria”, na drugiej zaś „praktyka”. Komisja wyjaśnia Ci, że musisz wylosować jedno pytanie z tej pierwszej i jedno zadanie z drugiej. Możesz zacząć od którejkolwiek chcesz. Gdy sięgasz po kartkę i ściskasz ją w dłoniach, ta zamienia się w coś na kształt wyjca, który jednak nie krzyczy, tylko spokojnie zadaje Ci pytanie bądź wyznacza zadanie. Jak Ci poszło?
Zasady: Rzucasz czterema kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z uzdrawiania można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
teoria:
Pierwsza kostka:
1 – Opisz chorobę zwaną Brzytwówką. 2 – Opisz chorobę zwaną Spiritu pestilenti. 3 – Opisz na czym polega samoporażenie różdżką. 4 – Opisz zatrucie szczuroszczetem. 5 – Opisz eliksir regenerujący oraz podaj trzy składniki, które trzeba do niego dodać. 6 – Podaj trzy magiczne rośliny o właściwościach leczniczych i opisz je.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za odpowiedź. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
praktyka:
Pierwsza kostka:
1 – Przyrządź eliksir regenerujący. 2 – Użyj odpowiednich zaklęć na magicznych fantomach. Pierwszemu rozgrzej organizm, drugiemu udrożnij drogi oddechowe, a trzeciemu zatamuj krwotok. 3 – Spośród kor różnych drzew wybierz tę, która jest lecznicza i podaj nazwę tego drzewa. Z ziół wybierz dwa trujące. 4 – Zaparz wywar łagodzący ból związany z podeszłym wiekiem i reumatyzmem. 5 – Sparz odpowiednio liście bielunia dziędzierzawa i dodaj do odpowiednich kociołków z eliksirami. 6 – Zdobądź ropę czyrakobulwy i sporządź maść na trądzik.
Druga kostka:
Oznacza ilość punktów, otrzymanych za wykonane zadanie. 1 to odpowiednio 1 punkt, 2 - 2, itd.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - Uzdrawianie:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Wyrzucone kostki - teoria:</retroinfo> wpisz kostki za teorię <retroinfo>Wyrzucone kostki - praktyka:</retroinfo> wpisz kostki za praktykę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek opisujących punkty za praktykę i teorię oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Autor
Wiadomość
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde zastanawiała się przez chwilę, nad słowami nauczyciela, poprawiając rękawice, które okazały się trochę za duże jak na jej szczupłe dłonie. Ona lubiła wiedzieć, zachwycało ją uczucie, kiedy rozumiała to, co dzieje się wokół- nie tylko w świecie magii, ale i świecie mugoli. Robiło się naprawdę ciekawie, zwłaszcza że Ślizgonka poruszyła tę dosyć istotną kwestię. Is nie mogła się z nią zgodzić, przychylała się do opinii nauczyciela, poza tym napychanie mózgu wiadomościami sprawiało jej niekłamaną przyjemność. - Czy na mugolską broń działają zaklęcia typu... no, powiedzmy "protego"? Czy jest ono w stanie odbić wyłącznie wiązkę czystej mocy magicznej, czy też mogłoby uniemożliwić dosięgnięcie nas przez kulę z... rewolweru?- nie była pewna, czy dobrze wymówiła to słowo, znała je z literatury, ale nie była pewna, jak taka broń wygląda. Wiedziała tylko, że się z niej strzela, a jeśli kula trafi w głowę albo serce, człowiek jest podziurawiony jak durszlak i umiera. W sumie to i tak zwiększało szanse na przeżycie, bo "Avada Kedavra" nie wymagała aż takiej precyzji.
- Zależy to od wielu czynników, protego nie jest pomyślane jako obrona przed bronią palną. Do tego wytworzenia tak gęstej tarczy magicznej która jest w stanie powstrzymać ciało stałe wymaga dużej dozy mocy doświadczenia, oraz koncentracji, a to przychodzi z wiekiem i to nie zawsze. Większość Czarodziejów nie da rady przywołać tarczy o wystarczającej mocy więc póki co proponuje zapomnieć o tej metodzie.-zamyślił się. - Przyjmijmy również do równania inne aspekty, Broń palna nie strzela raz rewolwery po 6 strzałów, nawet jeśli tarcza wytrzyma pierwszy strzał bardzo wątpliwe jest by wytrzymała kolejne, a jeśli wprowadzimy w to żę pociski mogą zostać wzmocnione zaklęciami, to zdecydowanie nie protego cie przed tym nie uchroni, Protego maxima lub Horiblis może przed pierwszym ale oba wymagają więcej umiejętności niż podstawowe zaklęcie które już samo w sobie jest niełatwe.Najlepszą ochroną w tym wypadku jest schronienie się za jakąś zasłoną stworzoną czy znajdującą się opodal.-Spojrzał na uczennice
Gdyby tylko miał większą motywację do tego, aby tu teraz siedzieć... Na pewno już by się pochwalił swoją wiedzą o mugolskim świecie. Chociażby dlatego, że kiedyś jeden miesiąc swoich wakacji spędził u mugolskiej rodziny, która ogólnie chciała go zapoznać z tradycjami kraju. Bodajże to była... Irlandia? Oh, zdecydowanie. Uśmiechnął się lekko na samo wspomnienie spacerów do późna i przymusowym nawet nie myśleniu o magii w obawie wywołania jakiegoś zaklęcia. To było ekscytujące. Wtedy jeszcze nie panował nad sobą, a i dar wydawał mu się niepewną sprawą. Pewnie i jego matka zwątpiła skoro wysłała go do zapoznania się z mugolskim światem. Pomimo to Christian pokazał, co potrafi i tadaaam. Mówimy tu o cudownej sytuacji, kiedy okazał się być Krukonem! Taka karma, takie życie. Na zajęciach z psychologii (również mugolskich) nauczył się jednej, jedynej rzeczy. Jeśli chcesz kogoś wyprzeć z pamięci, to musisz pamiętać o tym, żeby zająć myśli czymś innym. Dlatego Christian wyrwany z zamyślenia nie odgryzł się nauczycielowi. Dahlia od niego się odsunęła, ale on już dawno uciął tę dyskusję, więc o co chodzi? Energicznym krokiem skierował się po rzeczy, które nauczyciel kazał im wziąć... Potem wywiązała się jakaś dyskusja o broni czy coś takiego. Fajnie, fajnie. Fanów dużo. Ale rzeczywiście. Tu różdżka tu coś tam jeszcze. Czy ta Fontain nie zdawała sobie sprawy, że inteligentny człowiek powinien chcieć poznać wszystko? Wszystko bez względu na podział mugole i czarodzieje. Szczerze mówiąc podziwiał ludzi o tak płytkim spojrzeniu na świat. Wreszcie mógł odchrząknąć i usunąć się do boku, by posłuchać wymiany zdań, która stawała się coraz ciekawsza.
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
- Czyli magię magią, a mugolskie środki mugolskimi środkami zwyciężaj, tak?- twarz Is na chwilę rozjaśnił uśmiech. To musiało być przerażające uczucie, nie móc się bronić, a jedynie uciekać i starać się uniknąć kul. W końcu każdy czarodziej miał różdżkę i w taki czy inny sposób mógł się nią bronić, niezależnie od swoich umiejętności, prawda? A zdaje się, że wśród mugoli broń nie była tak popularna...- Czyli żadne zaklęcia nie mogą pomóc przeciwko prawom... fizyki? To znaczy tej wykorzystanej przez mugoli, jeśli pan rozumie, co mam na myśli- słowo "fizyka" też kiedyś obiło jej się o uszy, tym mugole tłumaczyli to, co zachodziło w ich świecie, który przecież był rozpaczliwie niemagiczny i przez to znacznie bardziej skomplikowany. W każdym razie według Isolde. Zrozumienie świata mugoli wymagało naprawdę ogromnej wyobraźni i było jak odkrywanie nieznanego lądu. A Is lubiła i miała odwagę pytać, wolała zaprzątać sobie głowę różnicami między ofensywą i defensywą magiczną a mugolską, niż myśleć o Czarku i o tej parszywej sytuacji, w której się znalazła.
- Szczerze zawsze trzeba mieć nadzieje że może kiedyś znajdą i na to sposób, choć bardziej to sfera fantastyki niż realnych możliwości, plus raczej nie chciałbym poświęcić się na polu badania fizyki z wszystkimi jej skutkami ubocznymi. Tej strony Manhattanu wolałbym unikać jak najdalej. - poprowadził przygotowanych uczniów do pierwszego stanowiska. Otworzył skrzynie na której siedziała Dhalia i wyciągnął z niej miotacz ognia stosowany w czasie II wojny światowej oraz Trzy różne pojemniki. Otworzył pierwszy i wlał z niego paliwo do miotacza. - To pierwsza z broni którą dziś poznacie, jest w sumie najbardziej brutalna i niebezpieczna, ale z pomocą magi łatwa to opanowania. Miotacz ognia broń zakazana wszelkimi obowiązującymi współcześnie konwencjami międzynarodowymi wśród mugoli, jednak dalej rozwijana technologicznie. W tej prezentacji użyjemy trzech różnych paliw zwykłej benzyny, napalmu oraz czegoś co udało się dokonać przy połączeniu środków mugolskich i magicznych. Kto chce użyć tego jako pierwszy. Może Panna Fontain? zwrócił się do niej
Fontaine po prostu w pewnym momencie uznała, że nauczyciel opcm nie może mieć tak naprawdę zbyt dobrego pojęcia o tym, nad czym pracują obecnie w ministerstwie, skoro tak się upiera przy tym, że czarodzieje są niczym bezbronne baranki w stosunku do silnych mugolaków. Może i niemagicznych jest więcej, a jednak, nie każdy z nich potrafi posługiwać się bronią, kiedy czarować i unieruchamiać przeciwnika potrafią nawet czarodziejskie dzieci. Dodatkowo pozostawała kwestia obrony. Czarodzieje mogli rzucić ogólną tarczę i tak zablokować wszelakie uderzenia mugolskiej broni, bo wprost niemożliwym było by pozostawali bezbronni w stosunku do ich amunicji. A z niej już mogli rzucać zaklęcia na poszczególnych przeciwników. Więc tak, Eff wciąż upierałaby się, że ma rację w swoich teoriach. Niemniej jednak miała wrażenie, że nikogo to zdanie nie interesuje, bo wpadała na jakąś promugolską lekcję, gdzie upieranie się przy tym, że czarodzieje są w stanie poradzić sobie z mugolakami uchodziło niemal za zbrodnię. Aż straszne jej się wydało, że nikt więc tutaj się nie sprzeciwiał. Pfff, też mi wielcy czarodzieje. I poczuła nieodpartą chęć by poważnie przemyśleć swoją ścieżkę kariery i jednak rozważyć kiedyś pracę w ministerstwie, by udowodnić, że czarodzieje są w stanie poradzić sobie ze wszystkim i że zaklęcia nad jakimi tam pracują na pewno są bardzo potężne. Naprawdę nie rozumiała skąd takie sianie wątpliwości u czarodziei, w głowie się jej nie mieściło by obawiać się mugolaków, kiedy oni mieli czary i za ich sprawą mogli dokonać niemal wszystkiego. - Oczywiście, z przyjemnością spróbuję - odparła jedynie, zupełnie zatrzymując dla siebie wszystkie te negatywne myśli, które wciąż kumulowały się w jej głowie. Podeszła do miotacza, który przydzielił jej nauczyciel, by wedle wskazówek odpowiednio go użyć.
- Dziękuje- podszedł i założył jej na plecy zbiornik i pomógł z uprzężą. Podał jej dyszę miotacza.- Obsługa tej broni jest prosta jak budowa cepa, celujesz naciskasz spust a z dyszy w kierunku celu- wskazał na manekiny- Wystrzeliwuje strumień łatwopalnej substancji która zapala się w zetknięciu z ogniem którego źródłem jest zapalarka. Proste skuteczne i bezmyślnie brutalne, oraz poniekąd niebezpieczne dla tego nałożone na ten egzemplarz jest kilka zaklęć zabezpieczających przed wypadkami. Moja droga racz posłać naszego vlodka manekina w objęcia płomieni, co do reszty odsunąć się na bezpieczną odległość 10 m od panny Eff- Zwrócił się do pozostałych uczniów sam pozostając w odległości metra od miotacza.
Prawdę powiedziawszy, kiedy ubrała na plecy cały ten miotacz ognia myślała, że zaraz ugną się jej kolana, bo cholerstwo trochę ważyło! Ale nie dała się, twardo dalej stała, słuchając wskazówek o tym jak ma użyć ów skomplikowanej machiny. - Okropny manekin, chętnie go spalę! - Przyznała nie nawiązując do tego, że ten przedstawiał Voldemorta, a do tego, że nie był zbyt ładnie wykonany. Podeszła nieco bliżej niego. I spojrzała przez celownik, by strumień ognia padł wprost na manekina. Po chwili pociągnęła za spust iiiii wystrzeliło! Płomień wystrzelił idealnie trafiając w pseudo Voldemorta, który momentalnie stanął w ogniu. Prawdę powiedziawszy wystrzał był na tyle mocny, że w starciu z takim płomieniem, lekko nabawiła się stracha! I cóż, pojawił się w jej myślach pewien piroman, z którym to kiedyś kłóciła się na temat żywiołu ognia, który to był i wciąż jest, jego wielkim wielbicielem. Patrząc na spalony manekin przeszło jej przez myśl, by igrać z tym żywiołem potrzeba sporo odwagi. W końcu odrzuciła nawiedzające wspomnienia i po prostu podeszła ponownie do profesora, by ostrożnie pozbyć się broni, którą miała na plecach. - Nasze incendio nie jest znacznie lżejsze - uznała nawiązując do wagi ów broni, ale i do samego sposobu rzucania ogniem, bez dodatkowych substancji. - Niemniej jednak, brawa dla zaradnych mugoli - dodała, uznając, że pewnie to ta chwila w której powinna pochwalić pomysłowość mugoli.
- Następnym razem radziłbym zrobić to z pewnej odległości troszkę osmaliłaś sobie włosy i twarz- powiedział jej - Fakt nasz incendio lub inne zaklęcia ogniowe są niekiedy skuteczniejsze jednak- Wyciągnął z kieszeni długopis- Jeśli myśl tego urządzenia w połączeniu z odrobiną wiedzy na temat alchemii i zaklinania, potrafi zrobić wiele. ale to za moment- Podszedł do pojemników zdemontował paliwo z niego, montując nań pojemnik z napalmem- Wystarczy zmienić paliwo i proszę teraz gdy użyjesz spustu nie będzie to przypominało Incendio a bardziej piekielną pożogę. Proszę tym razem stań nieco dalej i nie pochlap się- Wskazał jej drugiego manekina wykonanego z kamienia.
Kiedy tylko usłyszała, że osmoliła sobie włosy i twarz, szybko przetarła się brzegiem rękawa. Prawdę powiedziawszy myślała, że na tym koniec jej roli na lekcji, jednakże profesor chciał by jeszcze raz spaliła manekin, tym razem za sprawą innego paliwa. Słysząc, że ma być jeszcze niebezpiecznej, szybko związała swoje cenne, długie włosy, robiąc na głowie gruby kok i przewiązując go jednym z rzemyków, które miała na nadgarstkach. - Nie pochlap? To te zaklęcia zabezpieczające nie są aż tak bezpieczne? - Powtórzyła słysząc tylko, że jeśli się pochlapie, no to marny jej los. Och na Slytherina! Oddaliła się na wskazaną przez profesora odległość, by stamtąd wycelować w kamiennego manekina. Wzięła głęboki wdech i wystrzeliła w niego ognistym strumieniem. Kiedy zobaczyła jak kamień zaczyna się palić pomyślała tylko o tym, że chciałaby się już pożegnać z tym piekielnym mugolskim sprzętem, który cały czas ze sobą nosiła. Jeszcze by brakowało tego, że przypadkiem gdzieś tu by się potknęła, czy coś w tym stylu!
Spokojnie oparł się o skrzynie patrząc jak Panna Eff pposyła strumień płonącego napalmu wprost na pomnik, który zaczynał pękać pod wpływem ciepła, powoli się rozsypując. Ruchem różdżki ukrytej w lasce odciął dopływ paliwa powodując że miotacz przestał pluć ogniem w jednej chwili. - Dziękuje Moja droga, coś czuje że wystarczy ci już prezentacji. Nic ci nie groziło jeśli zachowałaś odstęp i nie pochlapał cię napalm którym oblałaś ten pomnik, tylko odprysk był niebezpieczny.- Zwrócił się do niej- Chyba nie uwierzyłaś że dałbym Ci coś co mogło by Ci zaszkodzić.- Podszedł do niej i zdjął z niej miotacz. - A teraz moi drodzy, pora na prezentacje trzeciego paliwa, te akurat powstało z dozą wiedzy czarodzieja alchemika, jest całkowicie niegroźne, kiedy nie znajdzie się w specyficznej sytuacji. Zanim jednak przejdziemy do zaprezentowania, niech każdy z was spróbuje ugasić ten biedny pomnik naszego ukochanego byłego profesora Carrowa Uśmiechnął się do uczniów
Isolde Bloodworth
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : zjawiskowo długie nogi, blizna na prawym boku, arystokratyczny akcent, tytanowy pierścień (pierścień działania)
Isolde nagle poczuła, że nie da już rady. Prawdę mówiąc, ostatnio miała poważne problemy z panowaniem nad sobą. Zrobiła się blada jak ściana, przed oczami zaczęły latać jej mroczki, a płuca ścisnął spazm bólu. Kolejny atak histerii, czy jak tego nie określić. W każdym razie wiedziała, że musi stąd wyjść. Natychmiast, już, w tej chwili. Zazwyczaj zrównoważona i opanowana, tym razem nie mogła zapanować nad drżeniem rąk i dusznościami, narastającymi w piersi. - Przepraszam, nie czuję się najlepiej. Pójdę do skrzydła szpitalnego...- powiedziała cicho, nie patrząc nawet na nauczyciela i kierując się w stronę drzwi. Było to kłamstwo, nie miała zamiaru nawet zbliżyć się do tego miejsca. Po prostu potrzebowała lodowatego prysznica i kilku samotnych godzin, które pozwolą jej otrzeźwieć. Chyba było z nią coraz gorzej.
Wszedł do komnaty, chcąc przetestować swój ostatni projekt, a gdzieżby miał to zrobić jeśli nie w najbardziej wytrzymałej komnacie w Hogwarcie. Podszedł do stanowiska strzeleckiego które pozostało po ostatniej lekcji. Położył mała walizeczkę na stoliku. Podszedł do manekinów i ustawił je na miejscu wybrał 3 spośród nich. Pierwszy najbardziej przypominający ciało człowieka, drugi wykonany z wzmacnianego granitu i trzeci który był wypełnioną żelem balistycznym zbroją. Ustawił je w odpowiedniej odległości. Wrócił do stanowiska i otworzył walizeczkę wyciągając z niej rewolwer oraz kilkanaście nabojów do niego. Pogładził metal na którym wygrawerował poświęcając długie godziny w bezksiężycowe noce, formuły zaklęć przy pomocy ogamów przeplatających się z cyrylicą starocerkiewną, czuć z nich było moc gdy palce gładziły lufę i rękojeść. odłożył go na blat, po kolei sprawdzając każdy pocisk na których stworzenie poświęcił godziny jeśli nie noce starannej pracy grawerskiej lub też preparowaniu specjalnych pocisków zawierających różnej maści substancje czy też eliksiry. Każdy z nich był małym dziełem sztuki niezależnie czy były wykonane z srebra, brązu, ołowiu żelaza, kryształu szkła czy też kompozytowych zawierających jarzębinowe, dębowe czy osikowe drzazgi.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Huan otwierając drzwi bez huku (co było dla niego rzadkością) wszedł w miarę ludzkim krokiem do klasy. Powędrował wzrokiem po klasie i stwierdził, że jest pusta. No, siedział tam jedynie nauczyciel. Przetarł oczy, do których najwyraźniej mu coś wpadło, bo widział tylko jakieś smugi światła. Zaraz powędrował już bardziej pewnym krokiem do jakiegoś manekina przygladajac sie mu uważnie. - Cześć - powiedział spokojnie i zwieńczył to w miarę ludzkim uśmiechem.
Spojrzał przelotnie na ucznia. Skinąwszy mu głową w odpowiedzi na powitanie, powoli ładując cztery pociski do rewolweru. - Z racji funkcji wypadało by rzec dzień dobry mój drogi niźli mówić cześć, nie przypominam sobie abyśmy byli na stopie koleżeńskiej Panie Badau- mówił zamykając bębenek i delikatnie obracając go sprawdzając czy się nie zacina.- I w ramach uprzejmego ostrzeżenia, radziłbym zachować bezpieczny odstęp od celów, nie jestem pewny swoich obliczeń numerologicznych jeśli chodzi o siłe rażenia pocisków, nie zawsze mi dobrze wychodziły te obliczenia- rzekł dalej skupiając się na broni teraz ważąc ją w dłoni pomału przymierzając się do celów oburącz celując do manekinów. - A w ramach swych obowiązków w czymże mógłbym Panu pomóc, gdyż wątpię że znalazłby się Pan tu bez wyraźnej przyczyny czy też w wyniku kaprysu- Powiedział odkłada wszy rewolwer na blat sięgając po okulary strzeleckie i stopwry do uszu.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Właściwie nie miałem ustalonego miejsca. Nigdy jakoś specjalnie nie przywiązywał uwagi gdzie ma isc. Tym razem było to miejsce gdzies w podziemiach a konkretnie sala magicznego treningu. - Przepraszam, panie profesorze czy mogłbym popatrzec i sprobowac - zapytał spojrzał w kierunku nauczyciela. Zadziwiające! Od kiedy zaczął się interesować ludźmi oni zaczęli interesować się nim! Kto by pomyślał?... Teraz należałoby znaleźć jakąś wymówkę, pretekst, by oddalić pytanie, niestety nie przyszło mu do głowy. Żeby to przedłużyć postanowił schować różdżkę, sam nie wiedział co to ma z tym wspólnego, ale przy okazji uchroni się przed nauczycielem. No... i co teraz?... Bez sensu! Nie ma przecież żadnego powodu, by się nie przedstawić. Dementorzy jeszcze go nie szukają, jeszcze... - Huan Bedau - powiedział w końcu.
Spojrzał na niego: -Wielce elokwentny to Szanowny Pan nie jest Skoro zwróciłem się do Pana Nazwiskiem, logicznie jest przypuszczać jest że pańskie personalia są mi najwidoczniej znane, jak również wszystkie inne wiadomości dotyczące Pana osoby i bytności tutaj- zwrócił się do niego przechodząc w połowie na francuski- Z pana odpowiedzi wnioskować mi wypada również że trafił Pan tu przypadkiem i nie celowo A co do Pańskiej prośby o spróbowanie strzelenia z owego rewolweru jestem zmuszony najuprzejmiej odmówić Panu owej dyskusyjnej przyjemności, gdyż Broń owa jest jeszcze nie sprawdzona przez co niebezpieczna. Jednakowoż jeśli jest Pan chętny nie widzę jakichkolwiek przeszkód by nie mógł Pan z bezpiecznej odległości obserwować moje działanie i test na celach.- Czekał na odpowiedź ze strony ucznia.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Nie ruszając się zaczął przypominać sobie pojedyncze sceny z ostatnich dni (bezsenność boli), ale do snu raczej spieszno mu nie było. Wychodzi na to, że z jednej strony jest zmęczony, ale z drugiej nie - dziwaczne. - N-No dobra... - wyjąkał wbijając wzrok w swoją różdżkę, którą trzymał w dłoni. Przełknął głośno ślinę.Zaczął obracać różdżkę i wyraźnie się nad czymś zastanawiać. W końcu spytał: - Oczywiście, z przyjemnością spróbuję - odparł jedynie uniósł zawadiacko brwi. Broń jeszcze nie sprawdzona przez co niebezpieczna.-to ja moge byc pierwszym ktory sprawdzi i przetestuje Obsługa broni jest chyba prosta jak budowa no yyy.. cepa czy innej broni palnej, celujesz naciskasz spust w kierunku celu- wskazał na manekin
Spojrzał na młodzieńca, zastanawiając się czy pod jego czerepem działa choć jedna szara komórka. Wymownie zwrócił oczami uwagę młodzieńca na trzymaną w jego dłoni różdżkę. -radziłbym schować ją z powrotem do miejsca z którego ją Pan wyjął. - odwrócił się od ucznia i wziął rewolwer do ręki, założył okulary ochronne i poprawił stopery -A teraz zaleciłbym zatkać sobie uszy.- wymierzył z rewolweru i nacisnął spust. Z lufy wystrzelił pocisk śledzony sporym płomieniem i hukiem, na powierzchni metalu wzdłuż grawerunków przemknęła iskra światła, gdy kolejne formuły magiczne aktywowały swoje właściwości, minimalizując odrzut oraz jego siła, powodując że przypominał on małokalibrowy pistolecik w jego mocy. Głowa granitowego manekina rozprysła się w pył największy jej odłamek był wielkości drobnego śrutu - hmm muszę poprawić szczerbinkę oraz inkantacje ściszające ale to kwestia drugorzędna.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Nieco zdziwiony reakcją meżczyzny obdarzył krótkim spojrzeniem.Ale po co zatykac wogole czy jest to potrzebne.Stanął w odpowiedniej odleglosc i przygladał sie nauczycielowi jak rozwalał posagi. Może czuł się winny, gdzieś tam głęboko i właśnie ta głęboka część każe mu to robić, a może jest masochistą? Raczej stawiałby na to pierwsze. Z drugiej strony niezależnie od tego, którą z tych opcji by wybrał wygląda to tak samo - To chyba oczywiste - mruknął. Po tych jakże głębokich słowach wyciągną różdżkę. Jakoś była mu tak nagle potrzebna... W rzeczywistości bardzo potrzebował czegoś w co mógłby wbić wzrok, wyglądającego w miarę... normalnie? Wyrwał się ze "wspomnień" i zaczął ponownie bawić się różdżką. - A gdybym tak przez przypadek zaczął krwawić? - wyszeptał robiąc zadowoloną minę. Najwyraźniej uważał to za bardzo błyskotliwy pomysł.
Zignorował zachowanie ucznia, w końcu to tylko młody człowiek który pragnie się buntować wszak cóż można na to poradzić. Przeładował i po raz kolejny wymierzył. Wystrzelił powoli pomnik został strzaskany, okruchy kamienia znów wbiły się w powietrze. Skupił swój wzrok na nich. Zachowywały się całkowicie naturalnie przecież nie są w jakikolwiek sposób kontrolowane, tor ich lotu i zachowanie są całkowicie przypadkowe. Mimo wszystkich jednak zabezpieczeń los postanowił że jeden spośród nich niewiele większy od grochu lecz z ostrymi krawędziami, poleciał i uderzył w dłoń Huana tą w której trzymał różdżkę.
Huan Bedau
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 175
C. szczególne : brunet,oliwkowo-szare oczy,na ramieniu i łokciu ślady kłów po wilkołaku.
Przełknął głośno ślinę, nie tylko ze względu na ból jaki za chwilę będzie musiał znosić,okruch kamienia wbiły się w całkowicie z ostrymi krawędziami, poleciał i uderzył w dłoń Huana ,ale też na to czy uda mu się później wypowiedzieć przeciwzaklęcie. W jednej chwili splunął krwią trafiając na swój rękaw.Obudziło się w nim coś w rodzaju aktorstwa, gdyż z wielką precyzją udało mu się opaść na ziemię upuszczając różdżke i nie wrzeszcząc z bólu. Tak... Teraz trzeba było zajść za drzwi... Mrugnął prawie niezauważalnie. Wyszedł. Nie wiedział czemu, lecz wiedział gdzie.Nie do skrzydła szpitalnego lecz do pokoju wspólnego pospiesznie i wyszedł z sali. Miał tyle do zrobienia, że bał się, że tradycyjnie braknie mu czasu. Z/T
Spojrzał na wychodzącego ucznia. Rzucił na niego niewerbalnie zaklęcie Episkey, trafiając w jego dłoń lecząc ranę ale w taki sposób że nie uśmierzył bólu z niej pochodzącego, przez co uczeń nie zauważy że nie posiada już obrażeń zaś kamień przywołał Accio nim trafiło go Episkey powodując niewątpliwe większą dawkę bólu, jednakże nie uniemożliwił mu opuszczenia i sali i zachowania w sposób tak dramatyczny. Podnióśł jego różdżkę wezwał skrzata Hogwarckiego dał mu ją i kazał zanieść do komnaty Pana Huanaoraz powiadomić opiekuna jego domu o stanie w jakim znalazł się ó uczeń. Sprzątnąwszy krew i resztę okruchów powrócił do testowania broni. Z/T
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
W ostatnim czasie Gabriel zaskoczył chyba wszystkich swą obecną postawą. Ktoś, by powiedział, iż jest to zmiana diametralna na lesze, lecz jak było w istocie? Każdy, kto, chociaż trochę poznał Gabriela wiedział, iż ten chłopak w każdym swym działaniu ma swój własny plan do zrealizowania, więc pytanie samo się nasuwa, co teraz ma do ugrania takowym zachowaniem? Chłopak przestał notorycznie łamać regulamin, co więcej można go było częściej zobaczyć jak go przestrzega! W ostatnim okresie, odkąd powrócił do Hogwartu ze swego zawieszenia opuścił już dwie imprezy, chociaż nikt nigdy, by nie powiedział, że Gabriel nie wstawi się na jakieś imprezie. A co więcej bywał na wszystkich lekcjach, czym zaskakiwał nie tylko innych uczniów, lecz i samych profesorów. Może owa zmiana była spowodowana wydarzeniem, przez, który chłopak został zawieszony, a może nie dawną rekrutacją, jaka miała miejsca w ukrytym Pubie. Może to było jeszcze coś innego, ale co, by to nie było liczyły się efekty prawda? Gabriel wszedł do Sali i rozejrzał się dookoła. To było idealne miejsce na ćwiczenia, jakie zamierzał dzisiaj przeprowadzić tak wiec nie tracąc zbędnego czasu szybko rozebrał się pozostając tylko w samych spodniach od dresu zaś podkoszulkę, ręcznik oraz butelkę z wodą pozostawił w bezpiecznym miejscu sam zaś udał się z różdżką na sam środek Sali. Jeszcze tylko kilka głębokich wdechów i rozluźnienia mięśni, nim rzucił zaklęcia wprawiając tą salę w ruch. W Sali było dosyć ciemno, chociaż rzucające w jego stronę kulę ognia, przeróżne szklane obiekty oraz odłamki skał zdawały się rozświetlać to pomieszczenie. Gabriel najlepiej jak umiał starał się unikać tego wszystkiego lub odbijać to przeróżnymi zaklęciami, chociaż nie obyło się bez oberwania. W jego lewym udzie znajdował się odłamek jakiegoś szklanego obiektu a jeszcze przed momentem oberwał kawałkiem skały prosto w prawą skroń, co spowodowało zajęcia się jego prawej strony i klatki piersiowej krwią. Chłopak oddychał szybciej niż zazwyczaj starając się uniknąć nowych przedmiotów lecących w jego stronę ze świadomością, iż niektóre przedmioty powinien z łatwością uniknąć. Zapomniał o podstawowej nauce swego wuja. Nieużywane ostrze podlega stępieniu a on sam za długo pozwalałby jego umiejętności, które mogły uratować jego życie zostały poddane stępieniu i zostały uśpione. Na całe szczęście nie było jeszcze nazbyt późno, by naprawić ten błąd. W końcu nie bez powodu znalazł się w tej Sali.
Oj, Tiffy. Co cię naszło? Nie, żeby Tiffany nie lubiła trenować Zaklęć. Po prostu nie za bardzo interesowała się lekcjami po za szybkim odrobieniem prac domowych. Wyjątkiem była tylko i wyłącznie Astronomia. No, ale jakoś tak dziwnie zdarzyło się ,że wylądowała przed Salą Treningu Magicznego. A powinna teraz siedzieć i wyszywać swoją nową poduszkę w kolorowe ptaszki albo zbierać kamyki. Interesujące. Nie śpieszyło jej się za bardzo. Przecież ma tyle wolnego czasu. A ten czas najlepiej wykorzystać rozmyślając o wszystkim. Tak, pewnie wygląda jak idiotka gapiąc się na drzwi od Sali. Ale szczerze Tiffany miała w nosie co inni o niej myślą. Nie mogła znieść tylko jednej rzeczy, a mianowicie przegranej. Dobra koniec rozmyślań. Dziewczyna w końcu postanowiła wejść do sali. A myślałam ,że gorzej być nie może. W sali znajdowała się jeszcze jedna osoba. Był to półnagi Gabriel Lacroix. "Kolega" z klasy Tiff. Nie lubili się. Nie, oni się nienawidzili Perfekcyjnie! A prawdą było to , że Gabriel był skurwysynem. Tak po prostu. Już nawet omijając ten cholerny zakład, który uraził dumę szatynki. - Nie zimno ci? - Nie zamierzała tego powiedzieć aż tak szydersko. No dobra, zamierzała. Spojrzała na chłopaka. Kompletnie nie wiedziała co ta idiotka Alexandre w nim widziała. Taa, są gusta i guściki. Aj! Przecież nie miała wracać do tematu pociągu i samej Alex. Wszystko co tam się wydarzyło było przerażające i obrzydliwe. Na 100% określenie "obrzydliwe" jest powiązane z zachowaniem Gabriela. Kiedyś dziewczyna na prawdę chciała zmienić do niego nastawienie. Nie kłam samej sobie, nie próbowałaś. Położyła torbę jak najdalej od rzeczy chłopaka. Zrezygnowała z trenowania tu zaklęć. Usiadła na parapecie, wyjęła książkę i zaczęła czytać. Zostawiła Gabriela samego sobie. Było pewne ,że coś nastąpi. Ale Tiffany wolała, żeby potoczyło się to zupełnie spontanicznie. Okazji do spoliczkowania Gabriela przecież jest naprawdę mało.
Gabriel Lacroix
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legimilencja & oklumencja, teleportacja
Gabriel ćwiczył w najlepsze i nawet nie spostrzegł, kiedy się okazało, iż nie jest sam. Tak to już jest, że, kiedy zajmiemy się czymś i poświęcimy się temu bez reszty to nie zważamy na otaczający nas świat. W takich momentach nasz świat jak, gdyby się kurczył i widzimy, słyszymy tylko to , co nas teraz najbardziej interesuję a jak tu się nie skupić na tym, co się robi, skoro w chłopaka wciąż leciały przeróżne przedmioty? Gabriel w końcu musiał przyznać sam przed sobą, iż nie pociągnie jeszcze zbyt długo i szybkim wprawnym ruchem ręki rzucił zaklęcie, które zatrzymało tą całą machinę wojenną. W, tedy dopiero spostrzegł oraz usłyszał dziewczynę. Coś mu mówiło, iż powinien ją znać i pamiętać i, że to bardzo ważne, ale jakoś nie mógł sobie tego przypomnieć. W jego życiu, odkąd trafił do szkoły wiele się pozmieniało i było tyle wydarzeń, iż nie w sposób wszystkiego i wszystkich spamiętać a on nie miał czasu na zastanawianie się z skąd i dlaczego powinien akurat ją pamiętać. Jednego był pewien, mianowicie, iż ona go nie znosi może nawet nienawidzi tylko, dlaczego? Ach, żeby on to wiedział… - Wręcz przeciwnie. – Powiedział wciąż ciężko oddychając i opierając się o studzienkę, która znajdowała się pośrodku Sali. W końcu po chwilowym odpoczynku podszedł do swoich rzeczy zdając sobie sprawę, że jest zakrwawiony oraz, że w jego lewym udzie znajduje się szklany odłamek cholera wie, czego. Gabriel westchnął ciężko wyjmując ów szklany obiekt ze swej nogi, co spowodowało jego głośne syknięcie bólu i falę ciepła. W końcu Gabriel spojrzał się na dziewczynę i ręką machnął na salę. - Jest twoja mnie tu zaraz nie będzie. – Powiedział bez zbędnego uśmiechu i nie siląc się na jakiś przyjemny ton, który był po prostu zmęczony i obojętny. On musiał tylko chwilę odczekać i się uleczyć, bo w końcu nie mógł się pokazać w takim stanie prawda? Na dzisiaj zaplanował sobie jeszcze przypomnienia jak się waży dwa eliksiry, mianowicie eliksir wzmacniający oraz eliksir leczący większe rany, a także zamierzał deportować się do Francji do swego „przyjaciela”, Którego swoją drogą o mało nie zabił, chociaż to już jest inna historia, przez którą, gdyby nie jego wuj zapewne Gabriel odsiadywał, by obecnie wyrok w Azkabanie. No cóż potrzebował od tego człowieka kilka łez Feniksa, które miał zamiar wykorzystać do uleczenia ran swego ojca, o ile ten biedak jeszcze żyje a resztę, które mu zostaną zachować, bo przecież nigdy nic nie wiadomo prawda? Gabriel powinien się sprężyć, bo jeszcze dzisiaj czekał go dodatkowy patrol na korytarzach, na, który miał raczej średnią ochotę, lecz cóż poradzić jak mus to mus. Chłopak usiadł i zamknął oczy zbierając siły i myśląc nad zaklęciem, które w miarę szybko doprowadzą jego wygląd do normalnego. W głowię się mu huczało a tętno chciało rozerwać mu skroń na domiar złego jego ciało wręcz krzyczało z bólu i zmęczenia. Czuł się, jak, by cały od środka płonął. Chyba przesadził z tym treningiem jednak, z drugiej strony już przechodził przez gorsze rzeczy, a jeśli nie będzie odpowiednio przygotowany to, jak do cholery ma przetrwać w pojedynku z wilkołakiem dłużej niż kilkanaście sekund?