Wspaniałe miejsce do odpoczynku zarówno aktywnego jak i leniwego. Całość jest otoczona kamienną posadzką. W pewnej odległości od basenu ustawione są leżaki wraz z parasolami. Nieopodal stoi także mały barek, zapewniający całodobową obsługę. Basen jest podzielony na część dla dzieci i dorosłych. Łatwo je rozróżnić - w tej pierwszej 1/4 powierzchni zajmuje ogromna ślizgawka w kształcie słonia. Dzieli się ona na trzy wyjścia, co sprawia najmłodszym uczestnikom wycieczek dużą frajdę. U brzegu basenu ułożonych jest parę kółek, służących do nurkowania za nimi. Część dla dorosłych zaopatrzona jest jedynie w mini wydzielone jacuzzi. Reszta jest tylko czystą, przejrzystą wodą.
Patrzył na Michelle która dawała mu jakieś dziwne znaki, tylko o co jej mogło chodzić? Kiedyś widział jak porozumiewają się głuchoniemi, nie umiał jednak ich języka. Wpadł na pomysł, że na pewno chce się bawić w podwodnego berka. Klepnął więc ją w ramie i szybko odpłynął. Bo przecież o to jej chodziło, nie? Przepłynął obok dwóch dziewczyn, aby chwilę później zakręcić. Michelle zniknęła mu z oczu i nie miał pojęcia gdzie ona może być. Wynurzył się, tak zdecydowanie łatwiej będzie mu ją znaleźć.
Paulina uśmiechnęła się do Juliet. Lecz nie wiedziała co planuje zamiast tego. Zaskoczona chlapnięciem, lecz się tym nie przejęła. Wiedziała, że powinna była ostrożniej skoczyć do wody, lecz nad tym nie zapanowała. Chwilę spojrzał da Gryfona, lecz odwróciła się z powrotem do Juliet. - Jak tobie mijają wakacje? - spytała się jej.
-A dość spokojnie, ale zdążyłam już poprzytykać się z jedną ślizgoną.- Westchnęła ciężko -Na, ale co można poradzić-uśmiechnęła się do Pauliny. -A z tobą jak się te wakacyjne plany maja.-zachichotała
Ledwie weszła na basen, a już robiła szybki rozbieg. -Jupiii!-krzyknęła i wskoczyła do wody "na bombę". He, he dobrze wyszło-pochwaliła się w duchu. Parę razy przepłynęła kraulem po basenie i zorientowała się, że strasznie przeszkadzają jej włosy. Durne kudły! Trzeba z nimi coś zrobić-pomyślała. Odpłynęła więc na chwilę na bok aby okiełznać niesforne włosy.
Ostatnio zmieniony przez Mia Jolie de Pourbaix dnia Czw Sie 05 2010, 23:11, w całości zmieniany 1 raz
-U mnie też wszystko w porządku. Nawet zrobiłam zdjęcia, lecz mam je w pokoju. - powiedziała. Nie chciała pokazywać je nikomu, bo nie ma jeszcze wszystkich. Mówi się trudno odparła do siebie w duchu. - Chcesz je zobaczyć? - spytała się jej.
-Pewnie-uśmiechnęła się lekko Szczeże mówiąc była bardzo ciekawa jakie są te zdjęcia. Już nie mogła się doczekać kiedy je zobaczy i nagle zapytała: -A jaki nr ma twój domek?
-To fajnie. -odpowiedziała. Może nie będzie nudno zamyśliła się. -Mój domek ma numer 20. - odparła z zamyśleniu. Praktycznie nie miała nic do roboty. Poszła z Juliet do swego domku.
Zdezorientowała poczuła, jak chłopak odpływa. Właściwie to zobaczyła tylko jak macha nogami – nic więcej. Wynurzyła się i poczuła klepnięcie. Co u licha…?Dopiero po dłuższej chwili zrozumiała, o co chodzi. Berek! Do tego podwodny. Rozejrzała się. Zatrzymała wzrok za Gryfonie. Nie był daleko, więc, nie czekając, Michelle zanurkowała, płynąc cicho pod wodą w jego stronę. Jak dobrze, że umiała pływać. Podpłynęła, a gdy chłopak zatrzymał się i wynurzył, również przystanęła. Kiedy Drazic się odwrócił się, zrobiła kilka ruchów rękoma, złapała chłopaka za rękę, po czym pospiesznie się oddaliła. Zatrzymała się dopiero po drugiej stronie basenu.
Stał tak dłuższą chwilę nie mogąc dojrzeć nigdzie Michelle. Przecież nie mogła się rozpuścić. Już miał usiąść na brzegu basenu i poczekać na nią, jak złapała go za rękę. - Tutaj jesteś! - odwrócił się, a ona już była na drugim końcu basenu. Nie myśląc długo rzucił się w pogoń za nią, zatrzymał się po kilku krokach. - Zoooooooooobacz! - krzyknął ucieszony pokazując palcem na miejsce przeznaczone dla dzieci. - Jaki wielki słoń - zapomniał zupełnie o ich zabawie w berka i już biegł do ślizgawki. - No chodź - przywołał ją szybko będąc prawie u celu.
Już miała się ewakuować gdzieś dalej, aby uciec chłopakowi, ale ten, zamiast ją gonić, staną w miejscu i z dziecięcą ciekawością wpatrywał się w dmuchanego, wielkiego słonia. Z również dziecięcym zapałem zaczął tam płynąć. Nie mając wyboru, Michelle również tam ruszyła. Wpłynęli miedzy dzieci. Trochę się wyróżniali, nie ma co. Michelle była dość wysoka, więc od razu było ją widać. - Masz zamiar po tym zjechać? – spytała. Z tego, co zauważyła, jeśli zjadą, obiją się o dno basenu. Przecież tu było tak płytko!
Słoń mu się nie tyle co spodobał, on był wspaniały. Im bliżej podchodził tym bardziej utwierdzał się w tym przekonaniu. - A Ty nie? - spojrzał na nią jakby powiedziała właśnie coś bardzo głupiego. Oczywiście, że będzie na nim zjeżdżał i to nie byle jak. Tylko głową w dół. - Skoro nie chcesz zostań tam gdzie jesteś - powiedział od niechcenia. Skoro lubi kiedy zabawa ją omija to niech stoi tam jak słup. Po chwili już zjeżdżał, oczywiście jego pomysł okazał się okropny. Uderzył się głową o dno basenu a jakby tego było mało, jeszcze jakiś dzieciak zanim zjechał więc ból odczuwał teraz podwójnie. Leżał teraz na zjeżdżalni z głową pokrwawioną od twardego dna. Wcale by się nie zdziwił gdyby spadł na jakąś zabawkę, przez którą teraz miał rozciętą głowę. - To Twoja wina - jęknął patrząc zmrużonymi oczami na Michelle. Nie miał siły się podnieść. Głowa bolała go bardzo mocno i ogólnie było mu źle. Niech mu teraz pomaga, jak wcześniej go nie ostrzegła.
Popatrzyła z politowaniem na chłopaka, ale i jej oczy się zaświeciły. Siła powstrzymywała się, aby nie wyprzedzić Gryfona. Była dość szaloną dziewczyną, chociaż czasami próbowała to zmienić. Jednak nic z tego nie wychodziło, więc Michelle uznała, że nie ma po co się hamować. No, może czasami. Uśmiechnęła się szeroko, trochę zaczepnie. - Jasne, że ja też! – krzyknęła. – Idź pierwszy – mruknęła. Skoro chłopak się tak napalił na tego słonia, niech sobie idzie pierwszy Przeraziła się lekko, widząc jak Drazic kładzie się na brzuchu. Zwariował, nie? Wybałuszyła oczy. Nie zdążyła go zatrzymać, a Gryfon wylądował w wodzie, uderzając o dno. Tępy! Po prostu tępy i bezmózgi chłopak! Logiczne było, że tu jest płytko! Podbiegła do niego natychmiast, pomagając wstać jakiemuś dziecku. Nie mogło poczekać, aż on się odsunie?! Podniosła głowę chłopaka. Tak, rozcięta. Nie wiedziała nawet jak mu pomóc. Dodatkowo woda w miejscu, w którym stali, przybrała czerwoną barwę. - Było zjeżdżać normalnie, a nie teraz na mnie zwalasz – powiedziała ze złością. – Nawet idiota by wiedział, że tu wcale nie jest głęboko, więc trzeba uważać. Pociągnęła Gryfona ze rękę, wychodząc z basenu. Założyła sukienkę na mokre ciało, po czym ruszyła dalej. Żałowała, że nie wzięła różdżki. Ale nie miała jej gdzie wsadzić. To chyba usprawiedliwienie, prawda? - Rusz się, bo w życiu nie dojdziemy do pielęgniarki, a ja ci nie pomogę. Za dużo tu mugoli, a poza tym nie mam przy sobie różdżki.
Chciał jęczeć jak go to nie boli, ale twardziele tak nie robią. Zacisnął zęby i dotknął delikatnie swojej głowy w miejscu rozbicia. Nie było dobrze... dodatkowo czerwona woda w miejscu gdzie przed chwilą leżał utwierdziła go w tym przekonaniu. - Normalnie znaczy nudno, niefajnie i beznadziejnie - wytłumaczył jej spokojnie, patrząc jak ubiera sukienkę. No ładnie. On się tutaj wykrwawia, a ona musi dobrze wyglądać. W między czasie sięgnął po swoją koszulkę i przycisnął ją zgniecioną do głowy. Przynajmniej teraz krew nie kapała na ziemię. - I nie pozwalaj sobie, nie jestem idiotą. - powiedział ostro, mogła sobie myśleć co chciała, ale nie musiała mówić tego na głos. - Jak niby miałabyś mi pom... Aaaaa różdżka - nigdy o niej nie pamiętał w szkole, nie wspominając już o wakacjach. Wciąż był za młody, aby używać magii poza zamkiem, dlatego nawet do głowy mu to nie przyszło, nie miał też nawyku jak inni nosić ją wszędzie ze sobą. - No chyba, że tak. I chodźmy. - Nie chciał robić za sobą krwawych śladów, a jeszcze chwila i właśnie do tego by doszło.
Poszła na spacer. Nie chciało jej sie już siedziec w domku. Ubrana w czarne bikini i w pasie przewiązaną zieloną chustę chciała iśc na plażę. Jednak przez te spacerowanie trafila nad basen. Hmm...Nie byłam tu jeszcze. Czemu? Przeszło przez jej myśl, gdy zobaczyła jak wygląda owe miejsce. Niosąc torbę na ramieniu, oczywiście plażową, ruszyła w kierunku leżaków.
Ryu, na początku postanowił wybrać się na basen, i popływać. Był to jeden z jego ulubionych sportów, wymyślonych przez Mugoli. Ubrany w czarne spodenki plażowe, nie sięgające mu do kolan, bez koszuli, w japonkach wybrał się na poszukiwanie basenu. Większość, dziewczyn, czasami chłopaków, oglądali się za nim. To były jedyne wady jego chodzenia bez koszulki. Wszyscy z podziwem oglądali jego klatkę piersiową. Może i był wysportowany, i umięśniony, ale bez przesady, jak to można patrzeć, i pokazywać palcem na człowieka, nie wstydząc się. Ten próbował ich jednak ignorować. Jednak czuł się pewny, gdy dziewczyny za nim podążały, i szeptały na jego widok. Wreszcie znalazł basen. Sciągnął spodenki plażowe i japonki, zostając tylko w czarnych kąpielówkach. Już miał wskakiwać do wody na główkę, gdy to nagle jego uwagę przykuła pewna dziewczyna z Ravenclawu. Gdy zalożył spowrotem spodenki i japonki, podszedł do niej, w celu przywitania. -Cześć. - Powiedział lekko się uśmiechając.
Usiadła na leżaku i odlożyła torbę obok siebie. Nie zauważyła nawet, że ktoś jeszcze pojawił się nad basenem. Wyciągnęła z torby okulary i już miała je zakładać, gdy zauważyła zbliżającego sie chłopaka. Zmierzyła go wzrokiem. Znała go? Możliwe, ale tylko z widzenia. Obserwowała każdy jego ruch dopoki nie zatrzymał się przed nią. - Cześć. - usmiechnęła sie delikatnie wciąż obserwując chłopaka. Wiedziała, ze nie powinna tak się gapić, ale Syd to Syd i już tak ma. To chyba dziedziczne w jej rodzinie.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Postanowiła wybrać się na basen. W swoim nowym, czarnym, dwuczęściowym stroju kąpielowym doszła na miejsce, orientując się ilu ludzi tu przebywa. Na szczęście nie było zbyt tłoczno. Odetchnęła w duchu, że nie widać żadnej Puchonki. Tylko tego brakowało, żeby zaczęły ją wkurzać, kiedy chciała pomoczyć się w wodzie. Zdjęła niebieskie pareo i położyła razem z ręcznikiem na leżaku, po czym wskoczyła zgrabnie do wody, nie rozchlapując jej zanadto. Wynurzyła się i odgarnęła czarne włosy, które przykleiły się jej do twarzy. Poruszała się chwilę w wodzie, za chwilę jednak stwierdzając, że ma dużo czasu, a teraz może poleżeć. Wyszła więc i wycisnęła wodę z włosów, aby nie przeszkadzały jej zbytnio, kładąc się na leżaku.
Znienacka rozległ się okropny pisk. To była pewna dziewczyna, która nosiła paskudne, koszmarne okulary. Dziewczyna na depnęła na kraba dlatego tak krzyknęła. Ludzie tylko litościwie potakiwali głową w jej stronę. Dziewczyna ubrała się w dość dziwny kostium kąpielowy; czarny, a na prawej piersi miała ogromną truskawkę, która się prze okropnie uśmiechała się. Okularnica podeszła do leżaka. Akurat położyła się na leżaku obok dość dziwnej, na wygląd nieprzyjemnej dziewczyny. Okularnica odetchnęła z ulgą. Poczuła się nieco lepiej, ale serce nadal biło dość głośno. Wiedziała, że to z strachu. Może minie - miała nadzieję.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Otworzyła oczy i skrzywiła się słysząc jakiś przeraźliwy pisk. Co to miało być?! Wystraszyć się, okej, ale żeby od razu tak wiszczeć? Poderwała z miejsc połowę ludzi zgromadzonych nad basenem. Ślizgonka obdarzyła ją pogardliwym spojrzeniem. W jej stronę szła też jakaś dziewczyna w okularach. Rozpoznała ją, gdy podeszła bliżej. Czy to nie ta Puchonka, która niedowidzi? Tak, to na pewno ta z piątej klasy. Dlaczego musiała zaszczycać swoją obecnością właśnie Elise? Przecież wokół było tyle wolnych miejsc! Postanowiła jednak nie przesadzać, odezwała się pierwsza. - Lorelei Lacey Elise Coleridge - przedstawiła się, choć jej ton nie był zbyt przyjazny. Nie miała w zwyczaju traktować miło nieznanych sobie ludzi. - Używam wszystkich imion, wybierz te, które ci się podoba - wywinęła ręką zgrabnego młynka, spoglądając na zielonooką lekko wyniosłym wzrokiem.
Okularnica na nią spojrzała. Dziewczyna wydawała się być nieprzyjemna, ale postanowiła zaryzykować. W końcu kultura musi być. - Wszystkie Twoje imiona są ładne, ale wybiorę te pierwsze - powiedziała dziewczyna nieco smutnym tonem głosu. Czyżby ją coś męczyło? Możliwe. Dziewczyna westchnęła. - Jesteś z Slytherinu? Tak jakoś... mi się z Tobą skojarzyło. Nie miej mi tego za złe - powiedziała i spojrzała na nią, po czym uśmiechnęła się szczerze.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Legilimencja i wszystko wyłazi na wierzch. Czasami naprawdę była wdzięczna dziadkowi za naukę tej sztuki. A więc uważała ją za nieprzyjemną? Masz rację, masz rację. Mimowolnie uśmiechnęła się do siebie w złośliwym wyrazie. Odpowiedziała jej tylko dlatego, że jest kulturalna? Nieładnie. - Możesz je skrócić do Lei, jeśli wolisz - powiedziała obojętnie, prostując palce i przyglądając się zadbanym paznokciom. Ten manicure był naprawdę świetny! - Dokładnie. Wiem, że jestem złośliwa - dopowiedziała nie zmieniając tonu. Zapewne wzbudziła w niej uczucie, że czyta w myślach. Poniekąd była to prawda, ale ona i tak się nie dowie, więc co to za różnica? - Nie mam, jestem złośliwa - przyznała szczerze, zdając sobie z tego sprawę.
- I czemu się tak tym chwalisz? Myślisz, że to ci pomoże w życiu? Jesteś w błędzie - powiedziała ostro Elianna, wstając z leżaka i prostując się. Na plecach można zauważyć wielkie, ostre, brzydkie blizny. Jakby po walce. Dziewczyna jakby syknęła z bólu i spojrzała na dziewczynę. Czekała na odpowiedź.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Uniosła do góry brew dając upust swojemu poirytowaniu. Chwalę się? Jesteś daleka od najmniejszej prawdy. Lei nie wstała, chcąc zrobić to później. Na razie nie było czego się obawiać. - Złośliwości nigdy za dość - powiedziała spokojnie, przekręcając powiedzenie. - Poza tym potrafię być miła. Zbyt mało mnie znasz, żeby mnie oceniać - dodała przenikliwym głosem, zwężając oczy. Nie zauważyła blizn, więc początkowo nie wiedziała o co chodzi, kiedy Puchonka syknęła z bólu. Używając legilimencji dowiedziała się, że chodzi o blizny. Jeśli chodzi o plecy - zdążyła się domyślić, że są tam. Wszystko na to wskazywało.
Uśmiechnął się lekko, gdy odwzajemniła przywitanie. Nie mógł stwierdzić, czy ta dziewczyna należała do takich, które wciąż go śledzą. Miejmy nadzieje że nie... - Pomyślał w duchu. -Mogę się dosiąść? - Zapytał życzliwie. - A poza tym jestem Ryu Gensai. Rozejrzał się dookoła, i przyuważył grupkę dziewcząt. Spojrzał na nie z irytacją, po czym westchnął.
Eli troszkę się już uspokoiła i znowu usiadła na leżaku, wciąż przyglądając się nowo poznanej dziewczynie. No, no. - Miła? - Eli zaśmiała się z niej - Jakoś tego nie widzę - zauważyła okularnica.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Zrobiła słodką minkę, udając milutką i potulną. W rzeczy samej, potrafiła być miła, ale tylko dla ludzi, których dobrze znała. Darzyła ich wręcz bardzo ciepłym uczuciem. - Och, tak, miła - rzekła tonem równie słodkim co mina. - Nie widzisz, bo cię nie znam. Staję się znośna po lepszym poznaniu - szepnęła puszczając jej oczko, jakby zdradzała jakąś tajemnicę.