-
Należę do grona tych osób, które doceniają ciężką pracę i spoglądają na nazwiska autorów wypisane pod zdjęciem maleńkim druczkiem... – Przerwał, zaciągając się zapomnianą w międzyczasie merlinową strzałą. Powrócił do tematu dopiero po uwolnieniu z ust sporawej chmury siwego, podrażniającego nozdrza dymu. –
…niestety z pamięcią bywa już różnie, zwłaszcza kiedy to nie moja branża. – Przyznał, zastanawiając się zarazem czy przeglądając kolorowe magazyny nie natrafił przypadkiem również i na jego personalia. Nie był jednak w stanie stwierdzić, zwłaszcza że o rodzie Swansea w świecie czarodziejów mało kto nie słyszał, a większość jego reprezentantów w mniejszym lub większym stopniu powiązała swą karierę właśnie z szeroko rozumianą sztuką.
–
Krzywdzący stereotyp, hm? – Zagadnął a propos wieku, zaraz po tym zatapiając usta w orzeźwiającym smaku cytrusowego, palmowego wina. Ludzie bardzo często oceniali innych, kierując się zupełnie nieuzasadnionymi kryteriami, jak gdyby młodzi nie mieli żadnych praw do sukcesu. –
Nie powiedziałbym, że nie wyglądasz, ale nie będę ukrywał, że skupiłem się raczej na innych twoich atutach, tych widocznych już na pierwszy rzut oka. – Pozwolił sobie na dość zawoalowany komplement, a kącik jego ust mimowolnie uniósł się wyżej w subtelnym, acz zaczepnym półuśmiechu. –
Szczęście sprzyja lepszym. – Skwitował chwilę później, zgodnie z własnymi przekonaniami. Fortunny zbieg okoliczności mógł dopomóc, ale przede wszystkim trzeba było umieć go wykorzystać.
Gdyby oczekiwał od swych rozmówców fałszywej skromności, poszedłby nie na basen, nie na malediwską plażę, a do zakonu. Nie przeszkadzała mu pewność siebie, wręcz przeciwnie, uważał tę cechę za niebywale atrakcyjną, o ile tylko przechwałki nie miały na celu bezpodstawnego zakłamywania rzeczywistości, a służyły podkreśleniu własnych zalet i zaintrygowaniu towarzysza swą osobowością. –
Na temat fotografii czy prowadzenia hotelarskiego biznesu? – Zapytał, z zaciekawieniem przechylając głowę. –
Jeżeli mowa o tym pierwszym, to potrafię wykadrować zdjęcie tak, by nie uciąć nikomu stóp, a to już stawia mnie wysoko w rankingu. – Zażartował, ale w każdym żarcie skrywało się ziarenko prawdy, a nie oszukujmy się, lwia część społeczeństwa za obiektywem przestawała myśleć logicznie… albo po prostu ludziom brakowało jakiegokolwiek poczucia estetyki. –
Domyślam się jednak, że chodziło o hotel, a i miło słyszeć, że dość młodo wyglądam… Wiesz, początki łatwe nie były, ale wiele nauczyłem się na błędach przodków. – Wolał nie rozwijać tematu ani nie wdawać się w szczegóły, zdając sobie sprawę z tego, że historia jego rodziny nie należy do najwdzięczniejszych, a zbudowane przez niego pod dumną nazwą El Paraiso imperium poza raczeniem gości luksusowymi wnętrzami pełniło także rolę pralni brudnych galeonów, które zresztą skutecznie dopomogły mu w rozwoju prowadzonej działalności. –
Mam trzydzieści sześć lat, jeżeli o to chciałeś zapytać. – Dodał również z uśmiechem, dopijając ostatniego łyka wina pozostałego jeszcze na dnie kieliszka. Opróżnione szkło odłożył na bok, na drewnianą, barową ladę. Zagasił również niedopałek papierosa w stojącej nieopodal popielniczce.
-
Przydatna umiejętność. –
zazdroszczę. Ostatniego słowa nie wypowiedział na głos, jednak czuł że w swoim fachu znalazłby wiele zastosowań dla zdolności, które de facto umożliwiały swobodną zmianę tożsamości. Nic dziwnego, że teraz z jeszcze większym zaintrygowaniem przypatrywał się nie tylko chłopięcej urodzie, ale i wydłużającym się włosom, które nagle przyozdobił złocisty kolor. –
Ten pasuje ci jeszcze lepiej. – Mruknął wesoło, ukradkiem zerkając jednak na przewieszony przez nadgarstek zegarek. Nadal nie miał planów na wieczór, ale akurat popołudniem obiecał swemu aurorskiemu współlokatorowi odwiedziny na sąsiedniej wyspie. Nawet otworzył usta, żeby z bólem serca pożegnać się z wypatrzonym w tłumie młodzieńcem, ale wtedy w uszach wybrzmiała mu niespodziewana propozycja. –
Emm… – Zawahał się. –
Nigdy nie myślałem o reklamowaniu hotelu swoją twarzą… – Rysy twarzy ściągnęły się w głębokim zastanowieniu. Wystarczyło spojrzeć na jego garderobę, by wiedzieć że lubi przyciągać uwagę czy znaleźć się w centrum zainteresowania. Łasy był także na komplementy i uznanie publiki. Mimo to nie zwykł udzielać wywiadów ani wyrażać zgód na uwiecznianie swego wizerunku. Po prostu nie miał za grosz zaufania do mediów, a przez wzgląd na szemrane interesy jakie prowadził na boku, tego rodzaju rozgłos mógł mu przynieść więcej szkód niż korzyści… a jednak gdzieś z tyłu głowy tliła się ta iskierka pokusy, zwłaszcza kiedy wiedział już że nie ma do czynienia z amatorem. –
…ale muszę przyznać, że jesteś całkiem przekonujący. Pozwól, że przemyślę tę ofertę. – Nie chciał podejmować decyzji w pośpiechu, oczarowany urokiem blondwłosego kompana. –
Pogawędziłbym jeszcze, ale obiecałem współlokatorowi wycieczkę po tutejszym rezerwacie. – Westchnął głośno, bo z całą sympatią i szacunkiem do Cassidy’ego, mężczyzna przegrywał na każdym polu z atrakcyjnym kąskiem stojącym właśnie obok niego. –
Chętnie obejrzę twoje portfolio. Kiedy i gdzie powinienem przyjść? – Poprosił go jeszcze o wskazanie numeru domku i terminu, a potem ukłonił się kulturalnie na odchodne, aby oddać się również innym rozrywkom, którymi kusiły malediwskie krajobrazy.
zt.
+