By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie 20 Cze 2010 - 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Och, ona na prawdę nie chciała go upokorzyć, czy coś takiego! Może wyszło jej niezręcznie. Bardzo niezręcznie. Wszystko przez to, że Naomi przejechała się ostatnio na niejednym chłopaku, więc postanowiła być bardziej czujna. Te wszystkie plotki o Edwardzie i tym jakimś tam Maxie, potem te niespodziewane przytulanki. Naomi zareagowała w sposób obronny, całkowicie uzasadniony. Co prawda, nie powinna tak wyskakiwać z wątpliwościami, bo mówiąc delikatnie, zrobiła to w sposób nietaktowny. Ale że teraz przyznawać się do błędu? Sekundę po tym, gdy sobie to uświadomiła? W życiu! Miała cichą nadzieję, że Edward po prostu parsknie śmiechem i uzna pytanie za zadane w żartach. Wygląda na to, że jest na tym punkcie przeczulony, bo chyba się obraził! No cóż podobnego! Krukonkę najpierw zaskoczyła reakcja chłopaka, potem trochę przestraszyła. Przystojny, interesujący się dziewczynami, do tego chyba zauroczony Naomi, a ona miała to popsuć? O nie, trzeba coś zrobić. Działając trochę wbrew sobie, trochę jakby pod wpływem impulsu (zestawienie tych skrajnych zachowań idealnie opisuje intencje Krukonki) wstała gwałtownie z kanapy i chwyciła nadgarstek Edwarda. - No dobra, nie obrażaj się. Przecież wiedziałam to wcześniej. - powiedziała żartobliwo-błagalno lekkodusznym tonem, o ile taki istnieje. Następnie stanęła przed nim, spoglądając mu w uczy i pchnęła lekko go w kierunku kanapy, w wyniku czego znowu się na niej znalazł w pozycji siedzącej. Ona też spoczęła sobie przy nim, usadawiając się boczkiem i łypiąc na niego swymi oczętami. - No, to co mi jeszcze powiesz? - spytała lekko.
Nikt nikogo nie upokorzył, czy coś takiego! Ona go tylko troszkę zraniła, jego malutkie serduszko, które kocha i chłopaczków, i dziewczynki! To nie jest niczyja wina, przecież to całkiem normalne, że ludzie są biseksualistami, więc to nie dziwne. Ale tak dobrane słówka trochę są infatylne. Znaczy się, Edek tak nie myśli, tylko trochę go to bolało, ciupeńkę, w środeczku. Wiedziała wcześniej, a jednak się pyta? Co za kobieta! Ale jest taka ładna... Eddie nie mógłby się na nią gniewać, w ogóle nie ma w zwyczaju gniewać się na innych ludków, takich miłych i troszeczkę naburmuszonych, jak on i Naomka! - Taaa... - odpowiedział, uśmiechając się do dziewczyny. Kiedy go popchnęła na kanapę, poczuł się jakoś dziwnie, jakby mu coś proponowała, czy coś. Ale to tylko jego głupie i dziwne skojarzenia, prawda? A szkoda, no! Co on może powiedzieć Krukonce? Zastanówmy się... Dwa plus dwa to cztery, dwa razy dwa plus dwa to osiem. Nie, napewno o to nie chodziło! A poza tym, to Young jest mądra i to z pewnością wie, lepiej od Eddiego. - Ale ty mas ocyska - odpowiedział, patrząc w cudowne ślepka Smerfetki, serio były "ale". Podniósł rękę i przygładził nią te włosy Naomi, które przed chwilą opadły jej na twarz.
Nie, żeby coś, ale Naomka na prawdę nie była zdesperowana. No, może troszeczkę. To, że za wszelką siłę chce być uwielbiana, nie znaczy, że tego uwielbienia w ogóle nie dostępuje. Choćby Morgan. Naomi nie lubi monotonii, chociaż ceni sobie szczerość i wierność. Przecież flirtując sobie z kilkoma na raz, nikogo nie zdradza? Stara się być fair wobec wszystkich adoratorów i dąży do wzrostu ich liczby. Takie tam zasady sfery miłości panny Young. A Edward? Miły, całkiem uroczy chłopak, z którym można spędzić fajne chwile. Więc dlaczego nie próbować? Tylko, że, nie daj Merlinie, ktoś ją odrzuci, z powabnej, pewnej siebie dziewczyny, zmienia się zakompleksioną płaksę na jakieś trzy tygodnie. Tak, bardzo boi się zranienia. Nie wspominam tego w konsekwencji zachowania, czy słów Edwarda, skądże. To tylko tak, dla rozjaśnienia sytuacji, absolutnie nie po to, aby lać wodę. Dalsze zachowanie Krukona było wprost urocze. Naomi uśmiechnęła się słodko w odpowiedzi na komplement. - Ty też niczego sobie. - odwzajemniła się z pół-usmiechem na twarzy.
Taka pochwała z ust takiej dziewczyny? Ładna, zgrabna, zadbana i w ogóle! Ale, co tam, przecież to nie ważne, bo się prawie w ogóle nie znają. Uniósł rękę, którą zaczął zbliżać w kierunku stoliczka, gdzie stała butelka. Zwyczajna butelka, zrobiona z ciemnego szkła, o. A co w niej było? A alkohol był. Wypatrzył gdzieś kieliszek, wstał i przyniósł go sobie, aby nalać czcigodnej swojej osobie i Naomce, winka. Przecież się nie upiją, prawda? - Pijesz? - zapytał. W ogóle, skąd w takim miejscu takie coś? E tam, ważne, że dzieci nie było. Sami, tylko on i Naomi Young, chyba najseksowniejsza Krukonka, jeszcze starsza. Przechylił szyję do tyłu, upijając kolejne łyki napoju. No, przedtem był już szczerze mówiąc, lekko wstawiony, ale nie tak, żeby działać bez świadomości. Zbliżył się do siedzącej obok niego błękitnookiej i delikatnie przejechał dłonią po jej puszystych włosach. Później jego ręka szła niżej i niżej, aż w końcu dotarła do piersi. Wsunął jedną z nich pod koszulkę dziewczyny. Czy ona go nie ochrzani? On nie jest podrywaczem, a skąd! Po prostu, tak go jakoś naszło... Były takie... duże. I wyglądały na naprawdę miłe w dotyku!
Zignoruję to biadolenie o zaletach Naomi. To po prostu jest zupełnie oczywiste. Po co rozwodzić się nad oczywistościami? Naomi właśnie sobie pomyślała, że miło jej się tu tak siedzi na kanapie z Edwardem. Mogliby pogadać o czymś fajnym, zrobić coś ciekawego. Miała ochotę na naprawdę miłe popołudnie. Tymczasem chłopak, sięgnął za siebie, jak się okazało po butelkę. Skąd ją miał? Musiał ją wcześniej przyszykować, przecież alkohol od tak nie stoi sobie w Salonie Wspólnym. Jak przyszykował, to po co? Żeby ją upić? Naomka, choć to narwane dziewczę, czasami ma przebłyski rozsądku. Zapaliła jej się taka malutka, maluteńka ostrzegawcza lampka w stylu 'ej, chyba coś tu nie halo'. Czy pije? Oczywiście, cośtam na imprezach wypije, czasami za dużo, ale tak w powszechni dzień w pomieszczeniu dostępnym nauczycielom? No ej. W sumie ok, czemu nie, przecież Naomi nie trzyma się sztywno zasad, jednaaaaak. Chyba ktoś tu dorasta. Jednak co, Naomi Young? Przyjęła kieliszek z winem, jednak zamiast uchylić kieliszka, patrzyła się na chłopaka. Jej wątpliwości zaczęły narastać, momentami tłamsząc pociąg do Krukona, który odczuwała cały czas. Chwilowo zapanowała nad narastającą niechęcią, skutecznie spychając ją w bok za pomocą swej wybuchowej natury. Zbliżenie się Edwarda, jego czuły gest gładzenia po włosach był nawet przyjemny, czego nie można było powiedzieć o jego oddechu. Ale no cóż, nie można mieć wszystkiego. Już, już, miała odrzucić pierwszy strach i niepewność, puścić wszystkie hamulce, i no nie wiem, pocałować go delikatnie? To, co następnie zrobił Edward wprawiło ją w chwilowe osłupienie. Poczuła dreszcz, ale nie z serii tych przyjemnych. Coś, jak ktoś przychodzący z mroźnego podwórka dotyka cię w plecy. Po dokładnie pięciu sekundach, Naomi wytrzeszcz przeszedł, a mózg i reszta ciała odzyskały sprawność, którą pokazały w siarczystym policzku wymierzonym w mięciutki krukoński policzek. Naomi momentalnie się poderwała, stając w pozycji zaczepno-obronnej. - Co ty do cholery robisz? - oburzyła się nie na żarty. Wzrok roziskrzony, potargane włosy, ręce ujete pod boki. O tak, bójcie się. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Chciałeś mnie przelecieć na tej kanapie?! - juz nie jsteśmy Romantycznym Motylem?
Czy chciał ją przelecieć na kanapie? Nie, z pewnością. Czuł tam do niej jakiś pociąg, ale... Żeby tak bardzo? Coś go naszło, po prostu, tak czasem faceci mają. Trudno, widać, że dziewczyna ma kompleksy, a taka fajna się wydawała. Nadal się wydaje, ale skoro Edek ma się prosić? Przecież widać, że już go nie lubi! Ale z drugiej strony, to dobry znak. Nie jest dziwką, przynajmniej. Dobra, odłóżmy tą butelkę, Edku. Poniosło cię, tak... To było dziwne, zupełnie inne niż te urywki rozmów bez alkoholu... To wszystko przez to! Nigdy więcej nic nie wypijsz, Edłordzie, prawda? Mam nadzieję, Naomka się ciebie boi! I co tutaj teraz na to poradzić? Wkurzona dziewczyna, która się mu podoba, siedzą na kanapie... A właściwie tylko on już siedzi. Tak w ogóle, to nadal nie mam pojęcia co to było. Lepiej się już nie odzywaj i wyjdź, jeszcze się ktoś dowie... I co? Wstał z kanapy, nawet ni chciał się odzywać do biednej dziewczyny, do której zaczął się dobierać. On zły, be! Nieładnie tak dziewczyny gwałcić! Co na to jego mądra połowa? Eh, lepiej nic nie mówić. Nie patrzył już na Naomi i rzucił ciche "Przepraszam", nadal stojąc tyłem do niej. Szedł w stronę drzwi, z butelką i kieliszkiem w ręku. Po drodze spotkał kosz na śmieci, gdzie wrzucił oba przedmioty. Co winko z ludźmi robi? Już więcej się jej na oczy nie pokaże to pewne! W ogóle zaczęło mu być przykro... Nawet nie dlatego, że Naomka się wkurzyła, ale chyba przez to, że się zachował, jak ostatni dupek. A może nim jest?
Buzowała w niej wściekłość pomieszana z żalem i oburzeniem. Wściekła była na Edwarda, że wypił za dużo i próbował się do niej dobrać po tak krótkim czasie znajomości, wściekała była też dlatego, że chyba myślał, że on mu się tak da. Wściekła była na siebie, bo może stwarzała pozory, które utwierdziły Edwarda w przekonaniu do słuszności swych niecnych poczynań. Żal jej było tego, że jej narwana reakcja może zniszczyć dopiero co powstałą znajomość. Oburzona była przez wszystkie powyższe argumenty. W sumie nie pomyślała tego wszystkiego. Raczej zadziałała instynktownie, a powyższe rozważania dopiero zaczęły się formować. Była po prostu wstrząśnięta i nie wiedziała za bardzo co o tym wszystkim myśleć. Spodziewała się skruchy, oburzenia, czy w ogóle jakiegoś dialogu po tym niefortunnym zdarzeniu, lecz ku jej zdziwieniu Edward tak ot po prostu podniósł się poszedł do wyjścia. O, nie, tak łatwo nie ma! - Ej, no gdzie ty idziesz? - powiedziała z irytacją, po czym podbiegła do niego. Do czego to doszło, żeby musiała za nim biegać! - No, nie wychodź. - powiedziała pojednawczo chwyciwszy go za nadgarstek. - Cofam swój wybuch. Chodź. - powiedziała dość spokojnie, po czym przyciągnęła go znów na kanapę. - Ja wiem, że trudno się oprzeć, ale zwolnij trochę koleś, ok? - powiedziała żartobliwie puszczając do niego oko i siadając obok niego. Trochę już się uspokoiła, ale trudno wrócić będzie jej do poprzedniego humoru.
Co się dziwić biednej poszkodowanej, skoro chłopak, który wydawał się być miły, okazał się... głupim podrywaczem, któremu ylko zależy na grzeszeniu? Dobrze zrobiła, a i jeszcze powinna uderzyć kapciem Edka, żeby sobie z głowy wybił takie pomysły. Żałował, oj, żałował! Taka szansa, a on ją zmarnował przez lekkie wstawienie.. Ej, to co by było, gdyby się faktycznie upił?! Dobra, nie myślmy o tym... Spokojnie. Rozumiał teraz wszystko. Mogłby mu wmówić cokolwiek, bo czuł, że musi się skrószyć i siedzieć cicho, żeby się bardziej nie obraziła, no. Przecież Smith dobrze wie, jakie są kobiety! Po tych ostatnich słowach Naomki, uspokoił się, ale i zarumianił. Uśmiech mu się wyszczerzył tak, że widać było i jego dołeczki, i ząbki. Usiadł obok dziewczyny, znowu na kanapie i zastanawiał się co powiedzieć. Przecież on nie ma do takich rzeczy głowy, prawda? Objąć ją ramieniem, czy nie? Jeszcze serio się obrazi! Odsunął się od niej trochę, ale nie dlatego, że się jej brzydził, tylko po to, żeby się znowu... nie uniosła. To jest straszne! No, fakt, on jest facetem, ale teraz woli pomilczeć sobie w spokoju. - Czemu siedzisz tutaj tak sama? No... ze mną, ale... sama? - ja pierdzielę, jaki tekst! Taki... dziwny? No, można tak powiedzieć. Ale jakiśtam sens chciał przekazać, a liczą się chęci, prawda?
Lynn weszła do wspólnego salonu, z każdym jej krokiem po pomieszczeniu rozchodził się stukot jej czarnych szpilek, które współgrały z czerwonymi ciasnymi rurkami. Dziewczyna poprawiła swoją białą bokserkę na ramiączkach, po mimo ze na dworze było grubo na minusie jej było ciepło w budynku szkoły. Objęła swoim czekoladowym wzrokiem pomieszczenie, skierowała się w stronę kanapy stojącej pod oknem, po drodze ze stolika wzięła książkę. Usiadła wygodnie na czarnym obiciu kanapy i oparła się plecami o jej oparcie. Założyła nogę na nogę i otworzyła książkę na pierwszej lepszej stronie. W myślach zaczęła czytać napisany przez autora tekst.
Jak zwykle po skończeniu swoich „badań” zwłaszcza zakończonych sukcesem idę się odprężyć, tym razem padło na pokój spólny. W pokoju wspólnym można się zrelaksować i rozpocząć nowe znajomości. Mam na sobie prostą białą białą sukienkę która kontrastuje się z moimi czarnymi włosami oraz brązowe kozaczki. Patrzywszy na to jaka jest pogoda powinnam się ubrać jakoś cieplej ale mi ta temperatura nie przeszkadzała moje ciało nadal jest rozpalone przez emocje jakie uzyskałam na szczycie wieży astronomicznej. Kiedy weszłam do pokoju nie było zbyt wiele osób, normalnie usiadłabym gdzieś w koncie relaksując się ciszą i spokojem ale przykuła mą uwagę pewna uczennica która tak jak i ja miała gdzieś że na dworze było zimno. Postanowiłam do niej zagadać może jesteśmy podobne albo chociaż mamy coś wspólnego... Ech nie ważne może po prostu poznam kogoś nowego, powoli podchodzę do kanapy i wygodnie usiadłam oraz pytam się dziewczyny która zajmuje część kanapy -Czytasz coś interesującego?
Nie zwróciła uwagi na to że ktoś wszedł do pomieszczenia za bardzo ją to nie interesowała. Kończyła czytać pierwszy rozdział książki, której nawet nie znała tytułu czy autora. Jasne mogła spojrzeć na okładkę ale była zbyt leniwa żeby to zrobić, zdania jakie czytała z każdym kolejnym słowem robiły się coraz nudniejsze. Kiedy obok niej zasiadła ciemnowłosa dziewczyna, spojrzała na nią kątem oka. Kiedy z jej ust padło pytanie Lynn wzruszyła ramionami i zamknęła książkę odkładając ją na stolik obok. - Właściwie to nie wiem co to było jedyne czego się z niej dowiedziałam to ze jest nudna. Mruknęłam obojętnie i spojrzałam na dziewczynę, zmierzyłam jej strój od góry do dołu i kącik moich ust powędrował ku górze widząc że pogoda na dworze jej nie przeszkadza. - Hufflepuff ? Podniosła brew wyczekując odpowiedzi dziewczyny, z domem w jakim znajduje się nieznajoma po prostu strzelała.
-w trafiony zatopiony Zaśmiałam się przyglądając się po czym spojrzałam na książkę, taak ta osobą rzeczywiście jest interesująca pomyślałam, zapewne się nudziła choć wzięcie do ręki byle jakiej książki to straszne ryzyko chyba.. nie znam zbyt literatury czarodziejskiej nie licząc podręczników czy historycznych ksiąg, po tym jak mama kupiła mi mugolskie romansidło stwierdziłam że więcej nie czytam nic poza książkami historycznymi i naukowymi ale dość zatapiania się w myśli to nie grzeczne w stosunku do rozmówcy - A ty jesteś... Hm na pewno nie z Hufflepufu bo cię nie kojarzże a na gryfonkę nie wyglądasz, z całym szacunkiem dla krukonów ale na kujonkę też nie co nie oznacza że nie jesteś inteligentna więc pozostaje Slytherin, ciekawy wybór na pogrążenie się w nudzie ale miałaś szczęście że tu nie ma żadnych mugolskich romansideł haha cóż cię sprowadziło do świata nudy co?
Słuchała jej słów w skupieniu, była rozbawiona słowami dziewczyny o tym w jakim domu się znajduje. Kiedy zadała ostatnie pytanie Lynn wzruszyła niedbale ramionami. Pytanie dziewczyny było trochę dziwne, co mnie może sprowadzać do świata nudy? Nic innego niż nuda, nuda i jeszcze raz okropna nuda. Rozejrzała się po salonie, swoim wzrokiem obserwowała każdy przedmiot w tym pomieszczeniu starając się go zapamiętać jak najlepiej. Zaciągnęła się lekko zakurzonym powietrzem i przeniosła wzrok na swoją rozmówczynię. - Masz rację jestem ze Slytherin. Przytaknęła jej głową, jej głos był lekko zachrypnięty. Odkaszlnęła głośno. - Co mnie sprowadza? Okropna nuda, która powoli zabija. Powiedziała już normalnym głosem lecz lekko rozbawionym.
-Oczywiście że nuda pomyślała Elizabeth patrząc uważnie na swoją rozmówczynie, najwyraźniej rozbawiła ją, no cóż w końcu było to pytanie całkiem zabawne ale ile mówi o człowieku. O tak odpowiedź należy uznać za udaną. -Skoro w naszej rozmowie nie widać jeszcze końca może się poznamy? Jestem Elizabeth a ty? Zanim ślizgonka odpowiedziała zadałam kolejne pytanie -Wolisz się ograniczać w sferze miłości? każdy by zapewne pomyślał że jest za szybko na takie pytanie albo to że Eli coś czuje do nowo poznanej znajomej =, ale nie ona jest po prostu ciekawa. Czekając na odpowiedź obserwowałam tańczące w kominku płomienie, ale kiedy odpowiedziała z powrotem spojrzałam na rozmówczynie.
Słysząc pytanie dziewczyny Lynn zastanowiła się trochę, prawdę powiedziawszy zaskoczyło ją to pytanie ze strony piętnastolatki. Z drugiej strony pytanie było nie na miejscu, nie znały się dobrze a ona nagle wypada z takim pytaniem. Po długich namyśleniach wzruszyła ramionami. - Muszę odpowiadać na to pytanie ? Odpowiedziała jej pytaniem na pytanie, jej brązowa lewa brew podniosła się w górę. - Jestem Lynnete lub Cornelia jak wolisz. Machnęła dłonią z geście przywitania.
-Oczywiście że nie musisz. Pytałam z ciekawości. odparła Eli, tak na prawdę nie ma nikomu nigdy za złe że nie chce ktoś o tym mówić, zwłaszcza z piętnastolatką. -Ale wiesz... ucichła na chwile konwersacja to wymiana zdań i poglądów na różne tematy więc zamiast dawać wrażenie żebym to ja ciebie pytała jest trochę nie fer wobec ciebie, a ja wole być uczciwa wobec innych choć czasem przesadzam ze szczerością co może komuś przeszkadzać. Masz jakieś obiekcje bym była wobec ciebie szczera?
Słysząc kolejne pytanie młodej dziewczyny kolejny raz Lynn roześmiała się wesoło. Kurde co miała na to poradzić że czasem słowa innych ją rozśmieszają? teraz musiała przyznać że ciemnowłosa zadała bardzo głupie pytania, ślizgonka od zawsze i od każdego oczekiwała szczerości nie tylko na swój temat ale na każdy inny. Zagryzła dolną wargę i udając że się zastanawia nad banalnym pytaniem dziewczyny powoli przeniosła swój czekoladowy wzrok na jej osobę. - Wybacz że się śmieje ale twoje pytanie było bardzo banalne. Wymamrotała chichocząc, zaraz potem przybrała twarz poważnej studentki. No co trzeba dawać przykład młodszym pokoleniom, nieprawdaż? - No tak oczekuję szczerości.
-Ciesze się bo nie wszyscy rozumieją szczerość, ale to nie ważne. Rozejrzałam się po pomieszczeniu było mniej osób niż zwykle w pokoju wspólnym, ogień przygasał więc jakiś gryfon dorzucił drewna do ognia i po chwili znowu ogień tańczył w kominku, a na dworze wciąż było mroźno choć na niebie nie było ani jednej chmury. Powróciłam wzrokiem do Lyn po czym powiedziałam -Ech... wygląda na to że o tym co powiedziałam o konwersacji nic nie zrobiłaś no dobrze. Interesujesz się czymś?
Panna Thompson usiadła wygodniej na kanapie, poprawiła kosmyk włosów za ucho lecz ten ponownie opadł jej na lewy policzek tym samym wchodząc jej do lewego oka. Czarną gumką jaką dziewczyna zawsze nosiła na ręce związała figlujące włosy i zadowolona ze swojego postanowienia spojrzała na młodszą uczennice. Zaczęła się bawić złotymi bransoletkami, które były na jej prawej dłoni i odpowiedziała na jej pytanie. - Prawdę mówiąc nie interesuję się niczym szczególnym. No chyba że wielkie lenistwo też się liczy. Powiedziała z szerokim i zabawnym uśmiechem na swoich ustach.
-Rozumiem Ta rozmowa bardziej przypomina przesłuchanie niż rozmowę, czy Lyn naprawdę chce tylko odpowiadać czy po prostu nie chce rozmawiać. -Skoro jesteś już studentką to pewnie wiesz już co chcesz robić w życiu prawda? Czy może twoja nuda jest tak wielka że nawet nie myślałaś o przyszłości. Powiedziawszy to usiadłam wygodniej i wyczekiwałam z nadzieją na jakiś początek podręcznikowej korespondencji.
Teraz to zadała pytanie, kurde z pozoru było one łatwe ale dla niej to był orzech do zgryzienia. Dziewczyna jest na pierwszym roku studiów magicznych, pragnie zdać tą szkołę z jak najlepszymi wynikami co jest mało prawdopodobne. Ale wracając do odpowiedzi. - Na sam początek to chcę zdać szkołę a potem co będę robić w życiu ? Prawdę mówiąc sama nie wiem, chciała bym zacząć od jakiegoś sensownego początku. Zawsze chciałam pomagać innym nie tylko dzieciom z czarodziejskiego rodu ale również mugolom, którzy nie mają łatwo. Pierwszy raz od dłuższego czasu z ust Lynn wyleciał potok słów składających się w zrozumiałe i rozbudowane zdania. Jakiś postęp. - A ty po skończeniu tej szkoły zamierzasz robić coś ? Spełnić swoje marzenia czy plany ? Usiadła bokiem na kanapie lecz przodem do swojej rozmówczyni, Elizabeth stawała się coraz bardziej interesującą osobą dla Lynnette, brunetka jakoś pragnęła bardziej poznać swoją młodszą koleżankę. Jak na dziewczynę z V klasy jest ciekawa.
Nareszcie pomyślałam już myślałam że jest osobą która daje wszystkim całą siebie i nic nie chce od innych. -Rozumiem, w sumie to jesteś dopiero w pierwszej klasie studiów, dobrze myślisz by najpierw skupić się na ocenach a po pewnym czasie odpowiedź sama do ciebie przyjdzie Wyciągnęłam się i po chwili odpowiedziałam na zadane przez Lyn pytanie -Co chce w życiu robić? to oczywiste to co mnie interesuje czyli będę przeprowadzała różne szalone i te mniej szalone eksperymenty, a co do pieniędzy może zostanę mistrzem eliksirów jestem w nich całkiem niezła, w końcu skądś muszę mieć pieniądze na te moje "badania" prawda? -Jak ci idzie w szkole?
Zaskoczyła mnie odpowiedź dziewczyny, rzadko co można spotkać młodą dziewczynę, która interesuje się eliksirami. Najczęściej osoby w jej wieku pragnęły by jak najszybciej stać się dorosłe i zapomnieć o szkole, ja taka byłam. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem. - Możesz mi wyjaśnić o co ci chodzi z 'szalonymi' eksperymentami ? Wypowiadając przedostatnie słowo w powietrzu zrobiłam nawias i podniosłem brew w górę czekając na odpowiedź dziewczyny, która bardzo mnie interesowała. - W szkole idzie mi nie źle i nie dobrze. Całkiem przeciętnie. A tobie ? Kolejne pytanie padło z moich ust, a jednak ludzie w tej szkole są 'normalni'
-Zważywszy na to że większość czasu zajmują mi eksperymenty i przyjaciele to nie idzie mi wybitnie dobrze czy źle jestem raczej na środku że tak powiem, wyjątkiem są właśnie eliksiry w których mam całkiem niezłe oceny. Spojrzałam na Lyn uważnie powinnam jej powiedzieć czy nie? pomyślałam cóż te które przeprowadziłam są skończone więc nie muszę się o nic martwić. Po skończeniu rozmyślań spojrzałam na Lyn z błyskiem w oczach -Różne najczęściej mają coś wspólnego z czarodziejami i ludźmi niemagicznymi, Dwa eksperymenty nawet całkiem niedawno przeprowadziłam. -Skoro nie masz żadnych zainteresowań to co robisz w czasie wolnym?
Lynn kiwnęła głową, kurde dziewczyna nawet nie skończyła 18 roku życia a już wiedziała co chce robić w życiu. Nie jedna nastolatka czy nastolatek może jej pozazdrościć tego. Jak widać jej rozmówczyni nie dba tylko o siebie ale i o innych, ślizgonka dawno nie spotkała takich osób. Cóż czemu brunetka zawsze każdego człowieka paluje do jednego wora? Może dlatego że los nigdy nie był fer wobec niej. - Jak zobaczyłaś czasem lubię poczytać coś co mnie nigdy nie interesuje. Z końcem swoich słów dziewczyna roześmiała się melodyjnie. - W wolnym czasie praktycznie poznaję tą szkołę na nowo, błądzę po korytarzach i zakamarkach starając się myśleć o czymś pożytecznym. Dodała po chwili, nie wiedziała co ma powiedzieć młodej Elizabeth. Lynn nie miała przyjaciół czy tam znajomych, był ona typem samotnika i tak zostało do dziś. - Bardzo ciekawią mnie twoje eksperymenty, możesz zdradzić mi więcej ? W oczach dziewczyny pojawiła się wielka ciekawość, naprawdę chciała wiedzieć coś więcej o tych sprawach.
-Mogę ci powiedzieć o dwóch których przeprowadziłam całkiem nie dawno. Pierwszy był w Lodowej sali w podziemiach chciałam się dowiedzieć czy magiczna ściana może zostać zniszczona i co się stanie z rzeczami które ukrywa, ale przesadziłam z dynamitami i rogami buchoroszca nie dość że ściany nie było, zostało po niej kilka kamieni to z wyczarowanych mebli które grały role skarbu za ściany zostały same szczątki do tego z sufitu się posypało na szczęście szkoła wytrzymała. Im więcej mówiłam o swojej pasji tym bardziej się zatracałam -Później wpadłam na pomysł z lataniem, chciałam latać nie w samolocie czy na miotle bardziej jak ptak, wtedy przypomniałam sobie że Leonardo da Vinci stworzył projekt maszyny latającej, przerobiłam ją w myślach tak że skrzydła były przyczepione do kamizelki, plany stworzył dla mnie kolego z dzieciństwa nie jest magiczny ale ma smykałkę do robienia planów kiedy dostałam odpowiedź zbudowałam przerobioną przez siebie maszynę latająca Leonarda i za dobrą radą przyjaciela zrobiłam rozbieg, a rozpoczęłam eksperyment na szczycie wieży astronomicznej. Poleciałam a kiedy przelatywałam nad jeziorem leciałam na zderzenie z grupą ptaków na szczęście udało mi się je wyminąć i bezpiecznie wrócić na wieże, Naprawdę niesamowite przeżycie latać czymś takim. Wzięłam kilka głębokich oddechów -Wybacz tak się zatraciłam w wspomnieniach że nie mam do ciebie żadnego pytania.