By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Cze 20 2010, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Nie spuszczała z dziewczyny swojego wzroku, widziała w jej oczach dziwnego rodzaju szczęście, którego nie była wstanie zrozumieć. Lynn uśmiechała się lekko na każde słowo dziewczyny, kiedy młoda Beth powiedziała o tym że miała prawie zderzenie z ptaszkami to Lynn cicho zachichotała. - Mogę sobie tylko wyobrazić tą adrenalinę, która ci towarzyszyła. Brunetka powiedziała nieco zamyślonym głosem, po chwili w jej głowie pojawił się genialny plan. A gdyby skoczyć na bandżi z wiszącego mostu? Kurde naprawdę szalony pomysł, trzeba pomyśleć o tym w wakacje. Cornelia potrząsnęła delikatnie głową wracając z krainy marzeń niemożliwych i skupiła się na dziewczynie. Na jej ostatnie słowa delikatnie machnęła ręką. - Nie szkodzi bardziej ciekawią mnie twoje szalone eksperymenty. Wyjaśnisz mi dlaczego akurat chciałam wiedzieć czy można zniszczyć ścianę w Lodowej sali ? Brew dziewczyny powędrowała w górę.
-Muszę cię niestety rozczarować nie zniszczyłam ściany w Lodowej sali tylko stworzoną na rzecz eksperymentu magiczną ścianę oraz sztuczny skarb. Ale skoro magiczna ściana padła więc ściana w tej sali też by padła, co do kolejnych eksperymentów to jeszcze nie wiem co ciekawego będę doświadczać, ale jak chcesz to mogę ci powiedzieć o małym bardziej niemagicznym eksperymencie niż magicznym który miał miejsce jakieś 3 lata temu i dlaczego po nim dostałam absolutny zakaz jazdy na rowerze od mamy. -Tak było wiele adrenaliny pomiędzy mną a ptakami, a ty miałaś jakieś wydarzenia co dawały ci dawkę adrenaliny? spytałam się rozmówczyni.
Skrzywiła się i lekko pokręciła głową. - Nie nie miałam, ale wiesz planuje nad jakimś pomysłem, który wywoła we mnie wiele adrenaliny. Powiedziała i kiwnęła głową twierdząco chcąc usłyszeć kolejna ciekawą opowieść dziewczyny. - Jasne, słucham. Prawy kącik jej ust uniósł się delikatnie w górę.
-Rozumiem, w takim razie życzę powodzenia Uśmiechnęłam się lekko po czym opowiedziałam Lyn co stało się 3 lata temu -Przyczepiłam sprężyny do sztucznej górki i rzuciłam zaklęcie wzmacniające wyrzuciło mnie na jakieś 1,5 metra w górę i złamałam nogę haha rower cały roztrzaskany a mama gdzieś go schowała bym nie mogła jeździć Poprawiłam włosy, a następnie sukienkę po czym spytałam się -Masz już jakiś pomysł na to co zrobisz?
Lynn uśmiechnęła się rozbawiona słysząc opowieść dziewczyny, przed oczami brunetki pojawiła się scena w której główną bohaterką była mała Beth. Nie mogą wytrzymać z ust Corneli wydobył się cichy ale melodyjny śmiech. Trochę zajęło jej uspokojenie się oraz swojego śmiechu, po kilku długich chwilach mogła odpowiedzieć na pytanie dziewczyny. - Od zawsze kręciły mnie skoki na bandżi, myślałam nad tym żeby skoczyć z wiszącego mostu. Jej lewa brew delikatnie podniosła się kilka razy w górę. - Ale to oczywiście w wakacje. Dodała szybko. - W zasadzie co robisz tu w szkole skoro jest jeszcze przerwa świąteczna ? Kolejne pytanie.
Nie miałam nic za złe Lynnette że się zaśmiała w końcu było to śmieszne no nie licząc nogi ale co tam -Musze cię rozczarować Lyn ale uczniowie i studenci muszą opuścić hogwart na wakacje jak chcesz skakać na bungee powinnaś to zrobić wcześniej a jak tak bardzo chcesz to zrobić w wakacje to zrób to w dzień zakończenia szkoły. Na pytanie Lyn pomyślałam trochę nad odpowiedzią -Hogwart jest o wiele większy niż mój dom mogę w nim robić wszelakie eksperymenty czyż nie? Wstałam z kanapy po czym podeszłam do okna obserwując faunę i florę wokół hogwartu, odwróciłam się od okna i skierowałam oczy na Lyn -A ty czemu zostałaś szkole na święta? Rodzice nie będą zawiedzeni?
Lynn powoli zaczął drętwieć tyłek tak samo jak nogi. Kiedy jej rozmówczyni wstała z miejsca ona również to uczyniła i zaczęła wyginać się w różne pozy żeby jakoś odrętwienie odeszło. Kiwnęła głową na słowa dziewczyny, przecież wiedziała o tym. - Masz rację, zakładam że szkoła jest o wiele większa od twojego domu i bardziej wygodniejsza. Dobra odrętwienie zniknęło, dziewczyna znów czuje swój tyłek. Podeszła do fotela, który był przy kominku i oparła się o jego oparcie. Kiedy dziewczyna wspomniała o rodzicach ona lekko się skrzywiła, prawie niewidocznie. - Jestem pewna że moi rodzice jakoś zrozumieją moją nieobecność. Powiedziała po chwili swój wzrok zatapiając w płomieniach ognia z kominka. - A twoi nie są zawiedzenia ?
Kiedy Lyn usłyszała moje pytanie o rodzicach lekko i na chwile się skrzywiła, nie zamierzam pytać o co chodzi każdy ma prawo jakieś tajemnice mieć. -Mama rozumie moje zamiłowanie do eksperymentów, choć pewnie nie jest jej łatwo wiedząc że to wcale nie są takie niegroźne eksperymenty. Wystarczyło spojrzeć na nią po tym wypadku z rowerem, ale za to spędza ze mną wiele czasu w wakacje choć mieszkam w innym miejscu to dzięki babci nasze domu są połączone siecią fiuu. Usiadłam na parapecie i oparłam się o okno -co do ojca to dawno tego pijaka nie widziałam, nie zbyt mnie obchodzi co się z nim dzieje. Ostatnim razem widziałam go jak wychodził z sali sądowej po rozwodzie z mamą, bo na to komu sąd ma mnie przydzielić pod opiekę nawet nie przyszedł. Powiedziałam to wszystko bez zbędnych emocji, tak naprawdę po tym co widziałam co robił mamie jakoś nie ma nic co sprawiło by mi myślenie o nim ze smutkiem -Jak myślisz będzie impreza sylwestrowa?
- Spoko. Tylko tyle Lynn odparła na słowa dziewczyny, jakoś za bardzo nie chciała zagłębiać się w życie dziewczyny. Brunetka była mile zaskoczona tym że dziewczyny powiedziała jej aż tak dużo po mimo tego że ona nie powiedziała nic. Kurde co mam poradzić na to że panna Thompson nie lubiła mówić o rodzinie, której praktycznie nie miała? No ale skoro Lynn się nad sobą nie użala to ja również nie będę użalała się nad nią. - Impreza sylwestrowa ? Powtórzyła pytanie dziewczyny, jej twarz od razu się rozpromieniła. - Dam sobie rękę uciąć że będzie na pewno, skoro zrobili ten bal bożonarodzeniowy to na pewno zrobią też sylwestra. Powiedziała pewna swoich słów.
Uśmiechnęłam si -Fajnie by był, oczywiście będę na tej imprezie jak będzie by pożegnać udany rok i powitać z nowy z jeszcze większymi możliwościami. Przydały by się pomyślałam bo aktualnie nie mam żadnych pomysłów na eksperymenty A ty za co podziękujesz staremu roku i czego oczekujesz od nowego? Wprawdzie nie wieże że coś to daje ale to mało męcząca tradycja więc nie widzę powodu by tego nie robić. Ciekawe czy naprawdę będzie ten bal pomyślałam po czym ze zgrozą pomyślałam w co ja się ubiorę czy ma być to wygodna dla mnie kreacja czy coś bardziej odpowiedniego. Mimo iż Eli rozmyślała o imprezie i o tym co założy (właściwie to przed każdą imprezą ma ten problem), to i tak uważnie słuchała swojej rozmówczyni
Za co mogła podziękować temu roku? Za to że po prostu jeszcze żyje i że żyć będzie dalej. Od nowego roku dziewczyna oczekuje tego aby skończyć tą szkołę z jak najlepszymi wynikami i zapomnieć o przykrych wydarzeniach jakie miały miejsce w jej życiu. Czy ja znów użalam się nad tą wredną brunetką, kurde co to to nie. - Za nic konkretnego, ale moje postanowienie na nowy rok będzie takie że postaram się być miła dla wszystkich. Kłamie w żywe oczy! Cóż z niej za kłamczuszka, dobrze że nos jej nie rośnie tak jak u Pinokia. I mniej tu człowieku kontrolę nad taką dziewczyną, której myśli nawet nie kumasz. Ciężko jest mieć taką Lynnette przy sobie, ja jeszcze podziwiam Beth za to że wytrzymuje z nią. - Twoje postanowienie na nowy rok ? O teraz gada z sensem, ja też jestem ciekawa a więc słucham.
-Moje postanowienia? Oczywiście przeżyć własne eksperymenty, no i w tym roku wyjątkowo by dobrze napisać SUMy Podeszłam do kominka bo przy oknie zaczęło robić się chłodno, ogrzewając się nigdy nie stałam plecami do rozmówczyni bo to nie grzeczne, ale zważywszy na to ile osób zastało na święta i ile osób z różnych domów rozmawia ze sobą to zastanawia mnie czy ta irracjonalna nienawiść pomiędzy ślizgonami a gryfonami nadal trwa -Lyn a ty co myślisz o tej długo wiecznej niechęci twojego domu z gryfonami która była czy tam nadal jest obustronna? Nie wydaje mi się by Lyn była osobą która jest miła dla każdego pomyślałam bo bycie miłym jest strasznie męczącym a osoba która jest na tyle leniwa by nie mieć zainteresowań na pewno nie jest miła dla wszystkich. Nieważne nie chce mówić niech nie mówi ja tam wole być szczera lub po prostu czegoś nie mówię pomyślałam to wszystko czekając na odpowiedź Lyn.
- Prawdę mówiąc ja nawiązuje nowe znajomości z każdym lecz bardzo rzadko. Nie obchodzi mnie to że jesteś Gryfonem a ja Ślizgonem, polubiłam cię i nie obchodzą mnie te stereotypy jakie zapoczątkowali inni. Dziewczyna wzruszyła ramionami, jestem pewna że Lynn nie obchodziła czystość krwi danego czarodzieja. Ona również mogła przyjaźnić się ze 'szlamom' jeśli była by godna jej przyjaźni. Brunetka nigdy nie ocenia książki po okładce, najpierw woli pogadać i poznać osobę a dopiero potem zdecydować czy będzie ją lubić czy wręcz przeciwnie. - Nikt nie będzie mi mówił z kim mam sie zadawać, przyjaźnić i broń boże w kim mam się zakochać. Moje życie moja sprawa. Prawda ? Zapytała i podniosła brew w górę, trochę zaskoczyło ją pytanie dziewczyny. Kurde wystarczyło spojrzeć na to logicznie, gdyby popierała tą nienawiść to nawet nie odezwała by się słowem do młodej Gryfonki lub wręcz przeciwnie. Nawrzucała by jej masą obelg aż młoda szalona Beth uciekła by z płaczem. - A ty jakie masz zdanie na ten temat ?
-Oczywiście twoje sprawy to twoje życie odpowiedziałam spokojnie spojrzałam na Lyn spokojnie i odpowiedziałam na kolejne pytanie -Tak na prawdę to mało mnie obchodzą te sprzeczki, dopóki ktoś mi nie pokaże że powinnam coś z nim zrobić to nic nie robię oczywiście jak ktoś zacznie dokuczać mym przyjaciołom to pomogę jak będą chcieli tej pomocy chyba że ktoś będzie naprawdę przesadzał to pomogę im wtedy bez ich wiedzy Odeszłam od kominka i usiadłam na fotelu który stoi naprzeciwko fotela na którym siedzi Lyn. Poprawiłam sukienkę, wyprostowałam nogi, splotłam palce u rąk oraz przechyliłam w lewo lekko głowę i z delikatnym uśmiechem powiedziałam do Lyn -Tak gwoli ścisłości to jestem puchonką nie gryfonką.
Otwartą dłonią Lynn uderzyła się w czoło, po pomieszczeniu rozszedł się głośny plask stłumiony przez rozmowy innych uczniów szkoły. Brawo Lynn brawo, teraz wychodzi na jaw twoja nieuwaga kiedy z kimś rozmawiasz. - Wybacz Beth mój błąd. Dobrze że przynajmniej ta oto kobitka potrafi się do tego przyznać. Ale wstyd, ja bym na jej miejscu zapadła się pod ziemię. Jak widać Ślizgonka nie wstydzi się swojej pomyłki, plusem jest to że grzecznie przeprosiła. - Masz jakieś rodzeństwo młodsze czy starsze w szkole ?
-Nic się nie stało odpowiedziałam -to czy popełniłaś po prostu błąd bo cię poniosło czy po prostu nie słuchałaś tego co sama mówisz nie ma znaczenia, tak naprawdę to że w szkole są domy to tak naprawdę nie ważne bo jesteśmy tu by się uczyć choć osoba która zamiast się uczyć eksperymentuje nie powinna tego mówić. Po chwili namysłu -Co do pytania o tą niechęć po prostu spytałam się z ciekawości leżeli cię to uraziło to przepraszam a co do twojego pytania to nie nie mam żadnego rodzeństwa Obserwowałam spokojnie Lyn -Masz jakieś ulubione danie lub napój?
- Nie no skąd nie uraziłaś mnie. Dziewczyna odpowiedziała radośnie, zjechała z oparcia na same siedzenia fotela. Założyła nogę na nogę i zaczęła bawić się swoimi złotymi bransoletkami. - Kocham sałatki różnego rodzaju a najbardziej ubóstwiam szarlotkę. A z napojów jeśli mogę podać alkohol to uwielbiam burbona z lodem! Uśmiechnęła się na samo wspomnienie danego trunku w ustach, kurde powoli zaczynało brakować jej tego smaku. - A ty ?
-Z dań lubię mintaja, jeśli chodzi o ciasta i słodkości to na pierwszym miejscu jest tarta truskawkowa, jeśli chodzi o napoje hmm może sok jabłkowy w końcu mam tylko piętnaście lat prawda. Eli nie skłamała że sok jabłkowy to jej ulubiony napój, a że czasem po dobrym ale męczącym dniu wypije szklaneczkę czegoś mocniejszego niczego nie zmienia. Kiedy tak rozmawiamy przez dłuższy czas, powoli kończą mi się pytania do zadania, właściwie to już teraz ciężko mi coś wymyślić może to pomyślałam -Gdybyś mogła wybierać jaki repertuar i jakie dania byłyby na imprezie sylwestrowej?
Zagryzła dolną wargę w zamyśleniu. - Z dań coś eleganckiego np. Krewetki i takie inne a z muzyki to nie mam pojęcia. Gdybym miała wybierać muzykę od razu bym zrezygnowałam. Z muzyką było urżnie u każdej innej osoby, Lynn nie chciała zostać zbluzgana czy coś innego za muzykę jaką by puściła. Gdyby mi się nie spodobała piosenka jaka by leciała kopnęła bym ją porządnie w zadek za niszczenie mi słuchu. - O czym porozmawiamy ?
Słuchałam odpowiedzi Lyn na temat imprezy sylwestrowej ale kiedy usłyszałam jej pytanie padłam, ostatnia deska ratunku jaka mi została pyta się o czym porozmawiamy powierciłam się trochę, poprawiłam włosy by mi nie przysłaniały twarzy po czym zaczęłam myśleć o temacie na rozmowę lecz w głowie miałam kompletną pustkę, nic mi nie przychodziło do głowy nawet najgłupsze pomysły nie przychodziły co się ze mną dzieje pomyślałam lekko sfrustrowana po czym odpowiedziałam zrezygnowana -Nie mam pojęcia Lyn.
Lynn westchnęła, rozejrzała się po pomieszczeniu w którym było dość dużo uczniów. Zaraz potem swój brązowy wzrok osadziła na swojej rozmówczyni. - Spotkajmy się za 10 minut na boisku Quidditcha. Powiedziała do dziewczyny z szerokim uśmiechem, wstała z wielkiego fotela i poprawiła swoją koszulkę kierując się do wyjścia. - Tylko ubierz rękawiczki. Rzuciła i wyszła z salonu wspólnego.
Czyżby Lyn chciała zrobić to co myślę, jeżeli tak to zaczęło robić się naprawdę interesująco wstała i poszła do swojego dormitorium by ubrać kurtkę i rękawiczki, po przebraniu powoli skierowała się na boisko zapowiada się naprawdę coś ciekawego pomyślałam zt
Diana nie miała co ze sobą zrobić. Włuczyła się po zamku szukając jakiegoś dogodnego miejsca do porysowania i w końcu trafiłą do Salony Wspólnego. Wchodząc spojrzałą przez okno. Zimno, mokro i pochmurno... To piersze określenia jakie przyszły jej do głowy. Podeszła do gramofonu i puściałą jakąś spokojną muzykę, ale broń Boże klasyczną. Nienawidziaął muzyki klasycznej. Gdy muzyka wypełnila cały pokój usiedła na kanapie i zaczęla się rozglądać. Co by tu narysować... W końcu zdecydowałą sie narysować fotel stojący przy kominku w którym wesoło trzskał ogień. Usadowiła się odpowiednio i zaczęła szkocować...
Dopiero co wróciłem z błoni, nie chcąc dłużej moknąć. Cóż, owszem, mogłem przecież swobodnie ustrzec się właśnie przed kroplami słonej, zimnej wody, ale po co? Wolałem wrócić w bezpieczne miejsce, zasiąść przed kominkiem i obserwować kolejno ludzi. Otrzepałem blond włosy, poprawiając je jeszcze na oku, po czym otarłem ze spodni pozostałości z błota. Z pewnością tego teraz nie zmyje, musiałbym wyprać, ale jakoś teraz nie miałem ochoty, nic mi się nie chciało. Całym ciężarem ciała opadłem na fotel, z którego w górę uniósł się kurz, jaki nastał przez to, iż dawno na nim nikt nie siadał. Toż to skandal! Jak można tak zaniedbywać mienie wspólne? Westchnąłem bezgłośnie, obserwując dziewczynę, znaną mi jedynie z widoku. O ile dobrze kojarzyłem była uczniem piątej klasy. Całe szczęście mam to już za sobą. Uniosłem kącik ust ku górze, czubkiem języka trącając srebrny kolczyk w nim zawarty, przy czym także w policzku pojawił się charakterystyczny dołeczek. Siedziała nad czymś, spoglądając tutaj, w stronę foteli. Po co? W jakim celu. Momentalnie się podniosłem, otrzepując tyłek z szarych drobinek i podszedłem do niej, nachylając się nad pracą, którą robiła. - Popraw kreski... Możesz jeszcze dodać bardziej realistyczne fragmenty. - Wskazywałem palcem miejsca, w których mogła zrobić lepszy efekt. Wiedziałem co mówiłem, cały rysunek i historię sztuki miałem w jednym paluszku. Każdy detal potrafiłem oddać tak, jakim był w rzeczywistości.
Siedziałą sobie spokojnie, pochłonięta pracą. Nagle ktoś usiadł na fotelu, który właśnie szkicowała. Zacisnęła tylko zęby i robiła dalej swoje. W końcu miał prawo tu przebywać, to nie byłą jej własność. Po chwili usłyszała nad soba czyjeś słowa. Podniosła szybko głowę odruchowo chowajac rysunek. -Ja... ja... - nie wiedziaął co powiedzieć, chłopak strasznie ja zaskoczył. - Dzięki...- powiedziała w końcu patząc na niego tymi swoimi wielkiemi, brązowymi oczami.
Uniosłem wyżej kąciki swoich ust, przez co dołeczki w policzkach znacznie się powiększyły. Pokręciłem głową, na rzecz czego kosmyki włosów poleciały mi na twarz pozostawiając po sobie mokre ślady na policzkach. Tak, deszcze zdecydowanie nienawidziłem. Westchnąłem pod nosem, siadając przy dziewczynie tak, aby móc wziąć od niej rysunek i samemu poprawić wszystkie szczegóły, o których wcześniej wspomniałem. Również nadałem ołówkiem efekt trójwymiarowy fotelowi. - Widzisz? Kwestia wprawy. Im dłużej ćwiczysz, tym lepiej Ci to wychodzi... - Poruszyłem swoimi brwiami, wstając z miejsca, aby powrócić na wcześniejsze, przy rozpalonym kominku.