By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie Cze 20 2010, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Jej oczy były takie wielkie.. A jeszcze je szerzej otworzyła ze zdziwienia. - Elliott nie wiedziałam, że jesteś farbowana - Zrobiła z ust takie "o". Zaczęła wyobrażać sobie taki bunt na nazwę szkoły...Zamiana ścian na jakieś miękkie poduchy.. To byłoby piękne! - Dobra! Organizujemy bunt - Wybuchła śmeichem. Zaczęła dosłownie turlać się ze śmiechu na podłodze. To się nazywa radocha. Uznała, że moożna już otworzyć picie. Tak i to zrobiła. Nic nie wybuchło. Napiła się kilka łyków nie mogąc się powstrzymać od śmiechu, aż w końcu odłożyła picie. Podeszła do przyjaciółki. - Mam ochotę go zagadać, ale nie chce się wcinać... - Powiedziała na ucho Elliott. //Masz te inspiracje //
Nie no! To już był szczyt wszystkiego. Czyżby jakiś nieznajomy typek tak do niej powiedział? Spojrzała na niego. Jej twarz mówiła, że zaraz tego zgreda wyrzuciłaby do kominka. Mimo iż panna Naughton ma czasem żelazne nerwy odpowiedziała krukonowi: -Słuchaj panie...jak tam się nazywasz i szczerze mnie to nie obchodzi.... nie pozwolę sobie, żeby ,,pan" tak do mnie nie mówił. Po drugie...wcale nie musisz prosić mnie o rękę, a nawet gdybyś mnie prosił to za Chiny ludowe nie zgodziłabym się.- oznajmiła Alessa mini podniosłym głosem. Nie mogła po prostu uwierzyć, że ktoś tak do niej powiedział. Większość ludzi boi się jej bądź jest przykładem dla innych, ale taki ciućmok ma się jej stawiać. O nie! Od razu przypomniała jej się sytuacja o której chciała zapomnieć. Po chwili spojrzała się na Namidę. On się niej śmiał?! Grrrr...! Alessa straciła cierpliwość, ale kiedy usłyszała propozycję Namidy ona mu na to: -Wiesz...nie interesuję się tym o czym gadacie, więc po prostu odejdę- rzekła dziewczyna cały czas patrząc na krukona z gniewnym spojrzeniem. Nagle zauważyła dwie osóbki. Była to nieznana dziewczyna oraz Elliott. Alessa spojrzała na nie. -O! Witaj Elliott i...- z oddali przywitała się Alessa mówiąc donośnym głosem. Po chwili znów spojrzała na krukona i Namidę. -To ja idę...- rzekła i odeszła. Ale za nim odeszła podeszła do stoliczka i wzięła kawałek kartki oraz długopis. Napisała coś i podała kartkę krukonowi. Pierwszy raz to robiła i szczerze mówiąc było to rzenujące, ale jak nie chciała z nim gadać to po prostu wystarczyła kartka i długopis. A było napisane tak ,,Ostrzegam Cię!". Dziwne to było, ale.... Podeszła do krukona i rzuciła mu karteczkę przesyłając mu chytry uśmiech. Usiadła na fotelu biorąc jakąś książkę i zaczęła ja kartkować.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Popatrzyła na Simona. Nawet ruszyła tyłek w jego kierunku.(Przeczyłeś, że Morgane podeszła do twojej postaci Simon..) Wiedziała co ta żenująca postać zrobiła. Jak zobaczyła co czyta chłopak nie mogła powstrzymać się od śmiechu. - Nie przejmuj się nią. No cóż.. Te panienki które myślą, że są kimś, a tak na prawdę nikim.. Mają jakieś kompleksy i leczą się taki awanturami - Zerknęla na pismo. Było chaotyczne.. Tak pewnie wygląda mózg i psychika tamtej laleczki. Jeszcze bardziej zdziwiła się, że Elliott zna tą Śluzgonkę. - Elliott.. Skąd ją znasz? - Spytała przyjaciółki na ucho. Usiadła bliżej Simona i jego towarzysza, ale nie zostawiając Elliott samej.. W ten sposób Alessa została sama. Ciekawe ile wytrzyma jej książka tak kartkowana.. - Jakby nasza ta wymyślona szkoła mogłaby kogoś zamykać w tych klasach to ona byłaby pierwsza - Powiedziała do przyjaciółki i wybuchła śmiechem. - Pomimo pecha mam taki dobry humorek.. - Podsumowała dzisiejszy dzień. Napiła się jeszcze raz swojego napoju. Ach! Jak bardzo kochała te bombelki. Oraz ten smak jakby karmelowy.. Popatrzyła porozumiewawczo na Elliott. Czyżby zapomniały o dzisiejszych urodzinach Carmen?! - Elliott.. Dzisiaj są urodziny Carmen - Zbladła.
Ostatnio zmieniony przez Morgane Charpentier dnia Czw Lut 03 2011, 20:24, w całości zmieniany 1 raz
Simonowie oczy zaświeciły się gdy usłyszał o zespole!!!! -Kurcze to by było coś...-rozmarzył się opierając wygodnie o kanapę.-Zespół...Natalii była by dumna,rodzice z reszta też-Simon już kompletnie się rozmarzył. Jako dziewiąte dziecko,trudno było zaskoczyć i zadowolić jakże wymagając rodzinne,a chłopakowi nigdy się to nie udało. nigdy,łamane przez kolejne dwa nigdy. No ale cóż nie można mieć wszystkiego co nie? Simon zobaczył rozbawienie Namidy. Nie znosił gdy ktoś się panoszył,a owa blondynka robiła to świetnie. Gdy usłyszał propozycje aby się do nich dołączyła, modlił się aby nie skorzystał z uprzejmej propozycji jego towarzysza. (Odprawiają swoje modły) Chłopak spojrzał na dziewczynę,delektują się jej gniewam,oczywiście nie szukał kłopotów ale takich jak ta tu mógłby wkurzać 48 godzin na dobę! Simon szczerze rozbawiony wzburzeniem dziewczyny zakaszlał aby zatamować che śmiechu. Te jej oburzenie,normalnie nim kipiała. Oczywiście wszystkie jej wypowiedzi najnormalniej w świecie olał. Gdy usłyszał O! Witaj Elliott i obejrzał się i szybko zatopił w kapnie. nie chciał aby Elii teraz zaprzątał mu mózg gdy on mógł snuć plany o zespole. No i jeszcze rozmawiać z jakże ciekawym osobnikiem którym był Namida. Nagle dostał kartką papieru,najwidoczniej od "pani obrażalskiej" .Gdy zobaczył to jej "ostrzegam cie" nie mógł się powstrzymać i wybuchną głośnym śmiechem. Gdy jego głupawka ustała wziął kartkę i udał że wyciera sobie na tyłek i rzucił w stronę blondi,krzycząc: -Kiss my ass,baby!-gdy wykonał całą operacje jak gdyby nigdy nic spojrzał na Namide wesołymi oczami i zapytał -Jaki jest twój ulubiony zespól? Nagle Simon coś poczuł,znajomy,kojący zapach,ale zaraz,zaraz!!! To MORGAN! nagle usłyszał jej głos Nie przejmuj się nią. No cóż.. Te panienki które myślą, że są kimś, a tak na prawdę nikim.. Mają jakieś kompleksy i leczą się taki awanturami -Cześć Morgan-uśmiechnął się do niej-ja wcale się nie przejmuje. Serio.-puścił oko do dziewczyny.
Ostatnio zmieniony przez Simon Lewis dnia Czw Lut 03 2011, 20:34, w całości zmieniany 1 raz
- A jednak. Z natury jestem szatynką. - Uśmiechnęła się szeroko do Morgane i zamknęła jej dłonią buzię. - Dobra! Buntujemy się! Niby jakim prawem ignorują nasze dziwactwo i pozbawiają nas poduszek na ścianach! - Zrobiła oburzoną minę. - Gdybym miała sztućce, mogłabym nimi uderzać w stół. Zawtórowała Morgane. Tak bardzo "zatraciła się" w owym śmiechu, że spadła z pufy. W pokoju rozległo się stłumione dywanem "bum!". Elliott, jak to Elliott, nic sobie z tego nie zrobiła i dalej chichrała się w najlepsze. W końcu podniosła się na łokcie i z wyrzutem spojrzała na podłogę. - Tu też powinny być poduszki. Dywany owszem, są puchate, ale po dłuższym czasie przestają być takie wygodne. - Zagadaj! Zagadaj! Zagadaj! - Dopingowała po cichu Krukonkę. Usłyszała oburzony głos Alessy, która coś tam gadała do Simona. Potem dziewczyna odwróciła się w ich stronę i Elliott usłyszała coś w stylu "cześć", a raczej "witaj". - Cześć Alesso. - Odkrzyknęła z uśmiechem. Spojrzała na Morgane i ruchem głowy pokazała, że ma iść do Krukona. - Em... nie pamiętam dokładnie. Kiedyś tam się spotkałyśmy. - Przekrzywiła głowę. Nawet nie zauważyła kiedy i ona znalazła się bliżej chłopaków. - No wiesz... nie jestem pewna. Ja mimo wszystko jestem bardziej szurnięta i głośno protestuję, przed odbieraniem mi pierwszeństwa. Wyszczerzyła się do Morg. - O chłolera... zapomniałam... Musze jeszcze wysłać jej sowę. Ale gafa. Zrobiła wielkie oczy.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
- To dobrze, że się nie przejmujesz.. Nie ma czym - Zapewniała dalej. Uśmiechnęla się w kierunku Elliott. Chciała, by podeszła do nich. Popatrzyła na towarzysza Simona. - Hej. Jestem Morgane, a tam dalej to Elliott. - Przedstawiła się. Nie wymieniła domów czy wieku. Potraktowała to za zbędne informacje. Odwróciła się do Elliott. - Już myślałam, że trzymasz z tą sztywną - Uśmiała się. Przypomniała sobie o Carmen. - Miło, by było jej gdybyśmy zrobiły jej imprezę urodzinową, co? - Zaproponowała. Podobał jej się ten pomysł.
Cała ta sytuacja z Alessą naprawdę go rozbawiła, jednak ciężko mu było się śmiać... Czasami zastanawiał się, czy Tiara Przydziału aby na pewno dobrze wybrała... Ale z drugiej strony nie był ani odważny, żeby być Gryfonem, ani przesadnie mądry na Krukona, ani nie był ciapciakiem, jak każdy normalny Puchon, więc... chyba jednak był Ślizgonem z krwi i kości- niemalże wszystkie cechy się zgadzały... Tak więc, chociaż był niejako dżentelmenem, ciężko mu było się powstrzymać od wyśmiania Alessy, nawet, jeśli też była Ślizgonką... No, ale cóż, takie jest życie. Zauważył przybycie jeszcze jakiś dziewczyn... Znał je tylko z widzenia, ale jakoś nie zwrócił na nie większej uwagi, póki do nich nie podeszły, odgradzając się wyraźnie od Alessy. Chyba próbowały wciągnąć w rozmowę Simona, jednak jako osobnik niesamowicie zaborczy, Namida z pewnością by im na to nie pozwolił. W tym momencie poznanie bliżej tego Kurkona było jego głównym celem. Cieszył się z entuzjazmu chłopaka - w końcu ktoś, kto podziela jego zainteresowania równie mocno, co on sam. - Głównie to My Chemical Romance, Three Days Grace... ale sam lubie na gitarce pograć coś lżejszego, jak Nickelback, czy 3Doors Dawn.... No, już nie wspominając o japońskich muzykach, bo ich pewnie nie znasz. - zaśmiał się cicho, trochę skrępowany. Sam zawsze był bardzo dumny ze swojej narodowości, jednak bywali tacy, którzy go za bardzo nie rozumieli przez to. - No i wiesz, jakbyś chciał, to moglibysmy kiedyś coś razem pobrzdąkać... A jeśli chciałbyś zająć się tym bardziej, to wiesz... - zawiesił się na krótką chwilę, jakby zastanawiając się, czy to mówić, bo nie chciał, żeby wyszło, że się chwali, czy coś, ale w koncu zdecydował - ... mój ojciec jest producentem muzycznym... Z pewnością mógłbym coś dla Ciebie zrobić w tym kierunki i z nim wtedy pogadać. Kiedy dziewczyna mu się przedstawiła, jego usta wykrzywił lekki uśmiech. Przez głowa przeszla mu myśl, że chcą się wtrącić do rozmowy, ale postanowił odpowiedzieć grzecznie - Namida Kirei. Miło mi. - powiedział tylko. Wolał skupić się na Simonie.
Uśmiechnęła się do... Namidy, jak się przed momentem dowiedziała. - Mi również miło. - Czy jej się wydawało czy chłopak chciał się skupić na Simonie? Zmarszczyła brewki. No tak, w końcu trochę pokrzyżowały im plany. - Z Alessą? Cóż różnie to z nami bywa. Raz nawet nieźle nam się gada, innym razem trochę ciężej. - Wyszczerzyła się do Morgane. - Byłoby świetnie, ale... czy jej by się to spodobało. Wiesz... w sumie nie wiem czy lubi takie rzeczy. Ty znasz ją trochę dłużej, więc zdam się na ciebie. Ważnie, żeby czuła się komfortowo. Pociągnęła Krukonkę za rękaw. Delikatnie, żeby zwrócić jej uwagę na siebie. - Nie chciałabym cię martwić, ale chyba przerwałyśmy chłopakom miłą pogawędkę. - Szepnęła jej na ucho.
Morgane Charpentier
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Niestety Elliott miała rację.. Przerwały im rozmowę.. - To może wyniesiemy się stąd w zasłonie dymnej? - Wyszeptała na jej ucho. Wpadło jej do głowy, by powiedzieć, że zapomniała nakarmić kota, ale czy to przypadkiem nie jest zbyt oklepane? Przecież to nie kot, a kuguchar! Zerknęła kątem oka na chłopaków. - Dobra.. To my nie przeszkadzamy! Pójdziemy już sobie stąd.. - Powiedziała w kierunku chłopaków. Powoli wychodziła.. Pociągnęła za sobą Elliott. - To gdzie teraz? - Spytała - Może do kuchni? - Była głodna po tych wszystkich ich przygodach. Była juz prawie przy drzwiach.. Oczywiście co nasza kochana Morgane zrobiła? Wywaliła się z wielkim hukiem o zamrożoną butelkę. Wywaliła się prosto na ścianę co musiało komicznie wyglądać. Tak jak zawsze wyglądają jej wywalenia. Dotknęła się w nos czy nic nie złamała i zaczęła się śmiać. Wybuchła troszkę płaczliwym śmiechem, bo odrobinkę nos ją bolał, ale po kilku sekundach przestał ją boleć.. i chichotała sie dotąd aż zabrakło jej powietrza.
- To chyba najlepszy pomysł. - Zaczęła się powoli wycofywać. Kiedy usłyszała wymówkę Morg, zachichotała. No tak... zasłona dymna była gęsta jak najczystsze powietrze. To jej się udało. - Do następnego razu. - Spojrzała na chłopaków z uśmiechem i pomachała jeszcze Alessie. W końcu jako tako się znały. Wypadało się chociaż jakoś pożegnać. - Tak... kuchnia to idealne miejsce. - Jakby na potwierdzenie w brzuchu Elliott zaburczało. Podniosła wzrok akurat, kiedy Morg zaliczyła bliski kontakt ze ścianą. Wybuchnęła śmiechem, choć w sumie nie powinna. Ale proszę was... Krukonka wyglądała jak rozpłaszczona żaba, bez obrazy dla niej samej. Jak tu się nie roześmiać? - Nie ma to jak efektywne wyjście, prawda kochana? - Wydukała w śmiechowych przerwach. Postanowiła, że do kuchni Morg dotrze już bez wywalania się i przywalania we wszystko. Chwyciła ją więc pod ramię i wyprowadziła ostrożnie z pokoju.
- Oh, nie musicie iść, serio. Możemy pogadać wszyscy razem. - powiedział od razu, kiedy dziewczyny zaproponowały, że się zmyją... Oczywiście nie był do końca szczery, bo dałby wiele za odrobinę prywatności z nowo poznanym osobnikiem, a jakże. No, ale skoro same o tym postanowiły to nie miał zamiaru aż tak gorąco zachęcać ich do pozostania. Kiedy w końcu wyszły, a Namida został z Simonem sam na sam... no, właściwie, to prawie, bo Alessa cały czas siedziała całkiem blisko, skupił się calkiem na nim, czekając na odpowiedź.
Simone ochłoną ,znów był spokojny,mówił neutralnie raczej nie okazując emocji. Gdy Morgan i Elii chciały wciągnąć go w rozmowę,odpowiadał krótko acz na temat i grzecznie. Nie miał zamiaru "tracić" Namidy. Pierwszy raz (od dłuższego czasu) spotkał chłopak który interesował się muzyką i to tak na poważnie,a nie tylko i wyłącznie blondynkami z solarium i...seksem. Simon nie miał nic do seksu,ale rozmawianie i myślenie o nim 48 godzin na dobę było głupie. Zdecydowanie bardziej wolał rozmawiać o muzyce. -My Chemical Romance raz czy dwa słuchałem,a o tym drugim w ogóle nie słyszałem-chłopak zanotował sobie w pamięci obie nazwy.-Natomiast Nickelback mógłbym słuchać cały czas,tka samo jak Linkin Park czy AC/DC. Zdziwiłbyś się moja siostra,chyba ma cały pokój w plakatach japońskich wykonawców,a w domu mama rzuciła zaklęcie,które zatrzymuje dźwięk aby nie musieć słuchać ich prze 24 h na dobę!-Simon nie rozumiał skrepowania chłopaka,no ale cóż nie można rozumieć wszystkiego czyż nie? Nasz bohater słuchał uważnie każdego słowa Namidy,i znów porwała go fala marzeń; -Było by super,na pewno obaj nauczylibyśmy się czegoś nowego,i byłbym bardzo happy móc pograć z tobą-gdy doszło do wzmianki o jego ojcu Simon zakrztusił się śliną,gdy wreszcie udało mu się dojść do siebie powiedział: -Jak już miałbym coś z tym robić to na pewno z tobą-uśmiechnął się do chłopaka. Tu nie chodziło tylko o umiejętności Namidy nie ,nie ,nie! Chodziło o samego Namidę,wydawał się naprawdę przyjaźnie nastawiony,co u ślizgonów częste nie było (idealny przykład Alessa) Simonowi naprawdę zależało aby poznać go bliżej. Simon tak pochłonięty rozmową z Namidę nie zauważył gdy dziewczyny zaczęły się zbierać.Gdy usłyszał Dobra.. To my nie przeszkadzamy! Pójdziemy już sobie stąd. podniósł głowę i odkrzykną do Morgan -Do zobacznia,jak najszybciej-i puscił jej oko Głośny rumor wyrwał go z zmyślenia i postawił na równe nogi. Rozejrzał się po salonie wspólnym,i zobaczył ze mała ruda osóbka,wpadł na ścianę i teraz śmieje się histerycznym śmiechem. zmartwił się a jakże,nawet miał spyta czy nic jej nie jest,ale Elii już wyprowadził ja z salonu. Chłopak wzruszył ramionami i rozsiadł się wygodnie na kapnie.
- Jak będziesz miał kiedykolwiek okazje, to musisz posłuchać... większość piosenek ma dosyć mroczne teksty, często związane ze śmiercią ale... są naprawdę klimatyczne. - polecił, samemu bardzo lubiąc taką muzykę. Może nie koniecznie o tematyce śmierci, ale z takim świetnym brzmieniem. Zdziwił się trochę, słysząc o siostrze... On sam miał młodszą siostrę, ale nie mieli zbyt wiele do gadania... Nawet muzyka ich nie łączyła... - Kiedy tylko zechcesz. Zawsze możemy razem poćwiczyć. - powiedział poważnym głosem, chociaż jego usta śmiały się szczerze. Nie miał pojęcia, kiedy ostatni raz tak na luzie rozmawiał z jakimś chłopakiem... Na dodatek takim przystojnym! - Możemy nawet teraz. - powiedział całkiem poważnie. W końcu wystarczyło łatwe zaklęcie przyzywające, i już mają tu gitary z pokoju muzycznego.
-Z największa przyjemnością-uśmiechnął się szczerze. Simon chowając książkę do plecaka,wypuścił zdjęcie które wylądowało wprost na kolanach Namidy,kolorem do góry. Chłopak westchną i pokazał na dziewczynę palcem: -To moja siostra Natalii,jedna z ośmiu. A tak na marginesie,masz rodzeństwo-zapytał z czystej ciekawości. Generalnie dosyć ciekawski z niego gościu. -Teraz! Proszę...-poprawił się szybko ,gdyż nie chciał się koledze narzucać.-Z największą przyjemnością.-uśmiechną się szerooooko.
- Ładna... - skomentował krótko dziewczynę na zdjęciu. Nie chciał, żeby Simon myślał, ze się nią interesuje. Dopiero po chwili dotarła do niego liczba wypowiedziana przez niego - Osiem... O jaa... Ja mam tylko jedną, młodszą siostrę, i ciężko mi z nią wytrzymać, a co dopiero mowa o ośmiu... Po prostu, szacunek dla Ciebie. - zaśmiał się, oddając Simonowi zdjęcie. Widząc entuzjazm, jakim pała Krukon, nie mógł się powstrzymać, żeby się szeroko nie uśmiechnąć. To było naprawdę coś, widzieć go takiego... Namida czuł wewnętrznie, ze coraz bardziej jest zainteresowany Simonem. - W takim razie nie ma na co czekać. - powiedział, wyciągając z ukrytej kieszeni w rękawie swoją różdżkę, po czym użył szybkiego Accio, a po chwili w jego ramiona wpadły dwie gitary elektroakustyczne, z czego jedną podał chłopakowi - Mam nadzieje, że taka może być?
-Jedyna z która utrzymuje kontakt-uśmiechnął się- A taki bonusik-wszystkie starsze.-odebrał zdjęcie od Namidy i schował je go plecaka. Chłopak zaczął wystukiwać rytm na kolanach nie mogąc się doczekać. Czasem (ale tylko czasem!) zachowywał się jak 15-latek,no ale cóż. Zapewne wszystkich obecnych,czemu Simon tak bardzo się podniecał ze pogra na gitarze-powód prosty pierwszy raz zagra w duecie! Gdy zobaczył gitary które trafiły do rąk Namidy (jak się ładnie zrymowało) banan na jego ustach stał się większy: -Na tej grywam najczęściej-uśmiechnął się do chłopak i zarazem do gitary. Z przyzwyczajenia zaczął brzdękać Nickelback "How you remind me".
Mieć osiem starszych sióstr i wyrosnąć na stu procentowego heretyka... To, zdaniem Namidy, było nie lada osiągnięcie... A skąd wiedział o orientacji Simona...? Cóż, jego gaydar milczał jak zaklęty, odzywając się tylko kilka razy, przy niektórych uśmiechach kierowanych w jego stronę, lub po spojrzeniu... ale nic poza tym. Szkoda, że taki przystojniak się marnuje, pomyślał od razu. Kiedy usłyszał bardzo dobrze znaną melodię, od razu się podłączył, w nieco innej tonacji, aby nie zlać się z dźwiękami granymi przez Simona. Przy tym cały czas wpatrywał się dokładnie w wyraz twarzy chłopaka, w ruchy jego palców na gryfie, w jego oczy... Wydawał mu się taki niesamowicie pasjonujący, i dziękował wszystkim bogom za podzielność uwagi, bo gdyby nie to, to pewnie już dawno pogubiłby się w graniu...
Chłopak tak uwielbiał ta piosenkę że zaczął śpiewać:
Never made it as a wise man I couldn't cut it as a poor man stealin' Tired of livin' like a blind man I'm sick of sight without a sense of feelin And this is how you remind me This is how you remind me Of what I really am This is how you remind me Of what I really am It's not like you to say sorry I was waiting on a different story This time I'm mistaken For handing you a heart worth breakin' I've been wrong, I've been down Been to the bottom of every bottle Despite words in my head Scream "Are we having fun yet?" Yet?, Yet?, Yet?, no no...
Oczywiście jego wersja nie umywła się do oryginału ale nie bardzo się tym przejmował. Popatrzył znacząco na Namidę mając nadzieje że ten się przyłączy. Teraz Simon zmienił się nie do poznania,w jego oczach można było zobaczyć dzikie błyski,a ręka chodziła tak pewnie jak nigdy. Simone bł w swoim żywiole.
Cóż, musiał przyznać, że Simon miał obłędny głos... On sam ze swojego był dumny i zawsze, tak jak mówił mu ojciec, nie zazdrościł nikomu talentu, by był pewny swojego. Ale to akurat było najszczerszą prawdą. Mógł nawet powiedzieć, ze głos chłopaka urzekł go w pewien sposób. Widząc jego wzrok, przyłączył się, niejako chcąc się trochę pochwalić. - " It's not like you didn't know that / I said I love you and I swear I still do / It must have been so bad / Cause livin' with me must have damn near killed you / This is how you remind me / Of what I really am / This is how you remind me / Of what I really am / It's not like you to say sorry / I was waiting on a different story / This time I'm mistaken / For handing you a heart worth breakin' / I've been wrong, I've been down / Been to the bottom of every bottle / Despite words in my head / Scream "Are we having fun yet?" / Yet?, Yet?, Yet?, no no / Never made is as a wise man / I couldn't cut it as a poor man stealing / And this is how you remind me / This is how you remind me / This is how you remind me / Of what I really am / This is how you remind me / Of what I really am / It's not like you to say sorry / I was waiting on a different story / This time I'm mistaken / For handing you a heart worth breakin' / I've been wrong, I've been down / Been to the bottom of every bottle / Despite words in my head / Scream "Are we having fun yet?" / Yet?, Yet?, Yet?, no no " Nawet nie wiedział, kiedy piosenka się skończyła... Zwykł śpiewać i grać w duecie, ale zwykle robił to z dziewczynami, rzadko kiedy trafiał się chłopak mający podobne gusta muzyczne do niego... Zerknął niepewnie na chłopaka, ciekaw także jego opinii... Simon wydawał się być wniebowzięty tym, że razem grają i Nami nie chciał, żeby źle o nim myślał... Szczególnie, że miał ochotę przeciągnąć go na dobrą stronę mocy...
Szwendając się na korytarzu, postanowiła wpaść na chwilę od Salonu Wspólnego. Miała nadzieję, że coś sobie przemyśli i ukarze rozwiązanie na jej naganne zachowanie z ostatnich tygodni. Trzymała za klamkę drzwi, zastanawiając się czy wejść, czy jednak wybrać inne miejsce. W końcu ją nacisnęła i weszła do salonu. Stała chwilkę, oparta o zamknięte drzwi, przez które dopiero co przeszła. Rozglądając się po pokoju, jej wzrok na potkał Namidę, rozmawiającego z jakimś nieznanym jej Krukonem. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i ruszyła w przeciwną stronę od siedzących chłopaków. Usiadła na jednym z foteli, jedną ręką podpierając głowę, a drugą wyjmując z kieszeni spodni walkmana i zakładając słuchawki na uszy. Siedziała przodem do miejsca, gdzie siedział Ślizgon ze swoim towarzyszem, więc słuchając muzyki obserwowała ich niemą rozmowę (W końcu nie słyszała co mówią). Dziwne to było, że czarodziejka czystej krwi była całkowicie uzależniona od mugolskich wynalazków, chociaż nienawidziła mugoli. Olewała, co inni ludzie myśleli na ten temat. W jej głowie huczała tylko jedna z jej ulubionych piosenek Mettalicy. (sorki, że się wpycham, ale miałam fajny pomysł na post tutaj, no ale tak się złożyło że akurat przebywał tu Namida i Simon, więc całkowicie zmieniłam treść posta, jeśli będę przeszkadzać, to zawsze możecie mnie stąd wywalić xd )
Chłopak przeciągną trochę ostatnią nutę aby ta magia trwała dłużej. Uwielbiał grać a gra w ducie była czymś wspaniałym! Zdecydowanie trzeba było to kiedyś powtórzyć. Simon był pod wielkim wrażeniem głosu Namidy! Ale jak. Gdy skończyli grac chłopak spojrzał na usta towarzysza głowiąc się jak on to robi. Simone nie znosi swojego głosu! Grr! śpiewa jak żaba,albo gorzej. Oddychając głęboko Simon powiedział: -Stary,masz głos...Pozazdrościć talent-uśmiechnął się serdecznie. Nasz bohater dopiero teraz zauważył dziewczyną która weszła do pokoju wspólnego. Popatrzył jej w oczy,po czym jego wzrok znów spoczął na Namidzie,nie za bardzo wiedział o co ma go zapytać porostu badał kolor jego oczu. //Kath, nie wiem czy pamiętasz ale walkmany nie działają w Hogwarcie//
Namida aż spuścił zawstydzony wzrok, chociaż nigdy nie był zbyt skromną osobą. Ale taki słowa z ust Simona naprawdę mu pochlebiały. - Ćwiczę odkąd nauczyłem się mówić. - przyznał, śmiejąc się, nadal lekko zakłopotany. Szybko jednak zreflektował, podnosząc wzrok na chłopaka - Twój też jest świetny. Serio, dawno nie słyszałem czegoś tak dobrego. - zapewnił, i to całkiem szczerze. Kiedy w pokoju pojawiła się Katherine, na krótki moment zawiesił na niej wzrok. Z jego ust wydobyło się westchnienie, jakby tęsknoty, jednak szybko się ogarnął. Szybki zwrot wzroku na Simona, i te śmieszne motylki w brzuchu, kiedy Namida spostrzegł, że chłopak patrzy mu prosto w oczy... Może jednak była szansa...? Uśmiechnął się szeroko na ten gest, chociaż nadal gdzieś z tyłu jego głowy siedziała myśl, że jego dawna miłość siedzi całkiem niedaleko i zapewne ich teraz obserwuje...
Patrzyła na chłopaków z zaciekawieniem i po chwili uznała, że jest to na pewno ciekawsze od jakiejś głupiej muzyki. Wyciągnęła słuchawki z uszu i schowała je do kieszeni spodni. Zmieniła pozycję, siadając "po turecku" i przez chwilę po prostu miętosiła swoją koszulkę w czarne paski. Patrząc na Namidę, znów obudziła się w niej tęsknota. Miała wielką ochotę podejść do chłopaka i zapytać go, jak się miewa i czy jeszcze czasem o niej myśli. Ale nie. Z trudem się powstrzymała, mocno zaciskając zęby i ściskając dłonie na swojej bluzce, która już i tak była cała pomięta. Po kilku minutach jednak się złamała i wstała z fotela, chcąc ruszyć w stronę Ślizgona i jego towarzysza. Jednak coś ją powstrzymywało, nie chciała im przecież przeszkadzać. W żadnym wypadku. Żeby nie wyjść na idiotkę stojącą jak kołek na środku pokoju, podeszła do nich i oparła się rękoma o fotel Namidy. - Przeszkadzam? - Zapytała, przygryzając dolną wargę, ze świadomością, że właśnie tak jest. Miała zamiar spytać o kilka rzeczy, a potem wyjść i pozwolić im spokojnie dokończyć rozmowę. Wpatrywała się w siedzącego naprzeciwko Krukona, obserwując jego zmianę wyrazu twarzy. Przez chwilę poczuła się dość mocno skrępowana, bo w końcu wcisnęła się niegrzecznie w czyjąś rozmowę.
(Kurdeeeee, zapomniałam o.O Uznajmy, że tej wzmianki z walkmen'em nie było xD)
Kątem oka zauważył, że Katherine wstała, jednak pomyślał, że może chce wyjść, czy coś w tym guście... A ona zrobiła coś zupełnie niespodziewanego. Podeszła do nich,... na dodatek zachowując się tak niesamowicie przyjaźnie... Namida miał strasznie mieszane uczucia, jeśli chodziło o tą dziewczynę... Z jednej strony cały czas go kręciła, podobała mu sie pod względem urody, ale też zainteresowań i charakteru... Niestety, i tu przychodzi czas na druga stronę, jej poglądy zniszczyły wszystko, co między nimi było. Bo chociaż Namida był osobą raczej rozwiązłą, to dla takiej dziewczyny jak Katherine mógłby to poświęcić. Cwana, z charakterkiem, zabawna, pewna siebie, ładna... Dziewczyna, którą nawet mógłby przedstawić oficjalnie rodzinie, a ojciec po raz kolejny by go nie wyklął... No, ale pogarda, jaką żywiła do nie magicznych ludzi nie zniosła tego, że krew Namidy jest w połowie mugolska... Mimo to, ilekroć ją widział, sam nie wiedział, co ze sobą zrobić... Czy potraktować ją zwyczajnie, zacząć gadać i żartować, czy zignorować, czy może powiedzieć, co myśli o jej rasistowskich poglądach... Za każdym razem tak ze soba walczył, na końcu zwyczajnie kapitulując... - Hej, Kath... - odezwał się w jej stronę, dosyć neutralnie. Podobała mu się rozmowa, jaką prowadził z Simonem, i nie chciał jej przerywać za nic. Spojrzał na chłopaka wyczekująco, zastanawiając się, co on powie na takie towarzystwo...
-Ja ćwiczę odkąd moja siostra chciała wyrzucić gitarę,czyli odkąd skończyłem 4 lata-uśmiechnął się. Kurcze Simon naprawdę często się uśmiechał,ale tylko dla tego że jego drugie motto mówi "Uśmiech zawsze ukryje zakłopotanie",a teraz gdy usłyszał komplementy Namidy,nawet się lekko zarumienił. Simon nigdy nie słyszał komplementów NiGDY!. Rodzice nie pochwalali tego że tak kocha muzykę...Ale nie robili mu też z tego powodu wyrzutów. Matka chciał aby był lekarzem,ojciec prawnikiem. -Dzięki,nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy-i znów uśmiech i wypieki na policzkach.Nasz hero zauważył westchnienie Namidy..takie jakby tęskne,ale trwało to tak krótko że pomyśleć by można ze to tylko złudzenie. Gdy dziewczyna do nich podeszła, popatrzył na nią,zmarszczył brwi i postawił gitarę na podłodze trzymając za gryf. Mimowolnie zaczął szarpać poszczególne struny -Zależy czy będziesz chciała być w centrum uwagi-powiedział na tyle głośno aby Alessa słyszała-I czy zagadasz mi Namdię. Miałem ochotę jeszcze trochę pograć-powiedział beznamiętnie. Co do kobiet był bardzo dziwny. Siostry nauczyły go aby nie okazywać ze czy na czymś zależy,bo ci to zabiorą! Jego wzrok wędrował to na Namidy, to na nieznajomą.
- Drobiazg... - uśmiech, jaki mu posłał, można by nazwać "czarującym"... Zapominał trochę, że ma do czynienia z facetem, i powinien postępować nieco inaczej... Nie mógł się jednak powstrzymać, kiedy widział te rumiane policzki i to zawstydzenie... Mógłby nawet użyć słowa "uroczy", jednak to by nie bardzo pasowała... Chłopak był raczej... pasjonujący, i zdecydowanie pociągający... - Nie wiem, czy się znacie... Ekem, Simon, to jest Katherine... Kath, to jest Simon... - przedstawił ich sobie, chcąc zwyczajnie być uprzejmym. Chociaż bardzo zachwycał go fakt, że Simon cały czas chce z nim rozmawiać. Jego myśli szalały w jego głowie, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Namida chciałby z tym chłopakiem spędzać jak najwięcej czasu, najlepiej mieć go na własność, o! Ekhm... chyba się jednak trochę zagalopował... - ... a grać możemy cały czas. - zapewnił go od razu, niemalże się szczerząc, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście... Chociaż było to trochę krępujące, kiedy Katherine była obok... - Powiedz tylko co, a jeśli znam, to na pewno się przyłączę.