By uczniowie z innych domów mogli się bardziej z integrować, równocześnie odpoczywając po ciężkim dniu nauki powstał Salon Wspólny. Jego wnętrze jest wypełnione barwami wszystkich czterech domów. W wielkim kominku naprzeciwko kanapy zawsze miga wesoło ogień. Wokół niego rozstawione są żółto- czerwone sofy. Oprócz tego można tu znaleźć niewielkie stoliki razem z pufami, by móc przy nich na odrobić lekcje. Są one rozstawione przy ścianie, naokoło kominka. Na co dzień z ogromnych okien padają promienie słoneczne, rażące w oczy siedzących blisko nich uczniów. Zaś sufit Salonu Wspólnego posiada malunki zwierząt czterech domów razem z przynależnymi do nich kolorami.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Nie 20 Cze 2010 - 23:56, w całości zmieniany 1 raz
Autor
Wiadomość
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Lorelei miała dziś wyjątkowo dobry humor, nie wiedząc nawet, czym było to spowodowane. Z bardzo małym, prawie niewidocznym uśmieszkiem, dostała się AŻ na piąte piętro, nie marudząc przy tym. Cóż za wielkie osiągnięcie, panno Coleridge! Powinni cię uczcić w Izbie Pamięci! Przeszła do pokoju wspólnego, gdzie zrobiła zgrabny piruecik i opadła miękko na fotel, wydając przy tym tylko cichy szmerek. Zauważyła Krukonkę, siedzącą w tym samym pomieszczeniu. Nie znały się za bardzo, nie kojarzyła nawet jej imienia, jednak kultura wymagała przywitania. A imię sobie przypomni, w odpowiedniej chwili. - Cześć - rzuciła melodyjnie. - Czyż nie piękny dzień? - zapytała z charakterystycznym uśmieszkiem. Zimne dni były piękne tylko dla niej. Kochała chłód.
Jacqueline powoli odwróciła głowę. Miała jeden z melancholijnych dni. Nie radosna, jak po balu, nie złośliwa, jak podczas kłótni z Sverre, po prostu nieobecna i cicha. Jakby spała. - Niekoniecznie. Powiedziałabym, że okropny - odparła uprzejmie, bo co będzie kłamać dla świętego spokoju? W ogóle kto to jest?
Adrian wszedł do Pokoju Wspólnego i spostrzegł grupę Ślizgonów. -Na pewno tutaj też nikt się ze mną nie zaprzyjaźni i nikt nie zwróci na mnie uwagi - pomyślał ze smutkiem po czym podszedł do bardzo ładnej dziewczyny i powiedział: -Cześć. Widzę, że jesteś ze Slytherinu. Może przeszlibyśmy się gdzieś razem? - zapytał niepewnie, modląc się w duchu, że dziewczyna okaże mi dobroć i zaczną się kumplować.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Przewróciła wymownie oczami. Dziewczyna miała takie nastawienie do życia, czy trafiła na dzień do rozmyślania? Oczywiście sprawdzenie tego nie stanowiło dla Lorelei problemu, jednak zaniechała tego. Bo po co? - Naprawdę? - zdziwiła się. - Jest co prawda nudno, ale za to... pogoda dopisuje! - powiedziała, spoglądając w okno. Lało jak z cebra. - No dobra, nie zgadłam. A tak w ogóle, Lorelei Lacey Elise. Mogę wiedzieć, z kim mam przyjemność? - przedstawiła się. Mijały się tylko na korytarzach. Naturalnym więc było, że się nie znają. Spojrzała na Puchona, który pojawił się w Pokoju Wspólnym. Jej prośby nie zostały wysłuchane. Gorzej, chłopak coś do niej mówił. Skrzywiła się lekko. - Wybacz, mam już rozmówcę na dzisiaj - wskazała Krukonkę zgrabnym ruchem dłoni. - I raczej nie marzę o towarzystwie puchonów - prychnęła ledwo słyszalnie. Nawet najgłupszych Gryfonów dałaby radę znieść.
- Mhm. Najchętniej bym się zjadła i zwymiotowała - rzuciła beznamiętnie. Ach, jakaż urocza metafora jej życia! Tak trzymaj, tak trzymaj. - Chociaż fakt, pogoda jest cudowna. Taka jak lubię. Upały to jej zmora. Brr. - Jacqueline Claire Susanne Beatrice Moreau - przedstawiła się śmiertelnie poważnie. Jej rodzice lubili długie imiona. Hmm... chyba zacznie się tak przedstawiać każdemu. Ciekawe, ile osób by zapamiętało! Obrzuciła Puchona nieuważnym spojrzeniem. Co to za palant?
Adrian odwrócił się i ze smutkiem pomknął w kierunku innych sal. -To było do przewidzenia - pomyślał i westchnął głęboko. No cóż będę musiał znaleźć sobie kogoś innego ale pewnie mi się to nie uda.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Zmarszczyła lekko brwi, uśmiechając się w charakterystyczny sposób. Niesamowicie pozytywne podejście do życia. - Lubisz? O proszę, trafił swój na swego - skomentowała. Nie przepadała co prawda za deszczem, miała na myśli chłód. - Będę ci mówiła... Beatrice - powiedziała, po chwili zastanowienia. - To bardzo ładne imię. Mnie nazywaj jak chcesz, używam wszystkich imion, choć najczęściej słyszę po prostu, Lei. Spojrzała na chłopaka, który (na szczęście) sobie poszedł. Nie marzyła o jego towarzystwie. Ależ wręcz przeciwnie! - Zróbmy coś ciekawego - zaproponowała. - Możemy na przykład... hmm... rzucanie worków z wodą jest strasznie nudne. Masz jakiś pomysł? - zapytała. Ostatecznie mogłaby pomyśleć nad tym głębiej, tak z marszu nic jej do głowy nie przyszło.
Chłód, deszcz, mgła, śnieg, grad, burza - wszystko, byle nie słoneczny, upalny dzień z bezchmurnym niebem. Nudy. Słysząc słowa Ślizgonki, zdziwiła się, a na jej twarz wpłynął blady uśmiech. - Jesteś chyba jedyną osobą, której przedstawiłam wszystkie imiona, więc będziesz jedyną, która mówi do mnie inaczej niż "Jacqueline" - stwierdziła chyba niepotrzebnie, ale co tam. Lorelei Lacey Elise... - W moim towarzystwie będziesz Lacey - stwierdziła, uznając, że to imię najbardziej jej się podoba. Lacey i Beatrice na podbój świata! Tak, Beatrice zawsze miała jakiś szatański plan. Złapmy Williama i podpalmy mu włosy! Nie. Nie. - Hmm, zrobiłabym dowcip komuś wrednemu. Albo nauczycielowi. Co ty na to?
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Od razu lepiej! Czyżby udało jej się trochę ożywić Beatrice? - Jestem za nauczycielem - zmieniła ułożenie ust na cwaniacki uśmieszek. "Ktoś wredny" też był dobrą opcją, ale wolała nie ryzykować. Dla niej wredna była Connie, Hayley, czy Emma, a dla Krukonki mógł to być ktoś inny. Tylko kłótni im brakowało. - Tylko zaplanujmy wszystko, bo jeśli coś ominiemy, to możemy się nieźle wkopać. Na początek, któremu? - zapytała. Nie przejmowała się zbytnio lekcjami, dlatego też nie miała pojęcia, który nauczyciel jest "ciapą", a który łatwo może je złapać. A złapać mogła się dać, aczkolwiek wolała tego uniknąć. Nie uśmiechało jej się czyszczenie kibli. Albo pucharów w Izbie Pamięci.
O tak! Wredny dowcip pozwolił jej zapomnieć o Williamie. Mwahahaha. - Ja też! Zastanowiła się chwilę. - Cholera, nie wiem, szczerze mówiąc kiepsko się w nich orientuję. Ale słyszałam, że baba od starożytnych run, jak jej tam, Nathalie Wright, zasłużyła na małą niespodziankę - zachichotała. - Wymyślimy coś oryginalnego czy poprzestaniemy na podrzuceniu jej łajnobomb? Osobiście nic nie miała do nauczycielki. Tak jakoś wyszło, że usłyszała coś o niej od Cherrie i jej się przypomniało. Rozkosznie!
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
- Łajnobomby są pospolite, zostawmy je na ewentualny brak pomysłów - powiedziała, zakładając nogę na nogę i opierając łokieć na oparciu fotela. Objęła brodę kciukiem i palcem wskazującym, w typowym dla siebie geście. Robiła tak często, kiedy myślała, zupełnie nieświadomie. - Możemy zamrozić jej gabinet Glaciusem. I możemy użyć Glacius Opis, zmrożą ją, jak wejdzie do środka, a my się gdzieś schowamy, żeby to obserwować - powiedziała. Chłód, lód, zimno. Mogła siedzieć w lodówce. A do tego, jeśli wszystko zacznie się topić, większość jej rzeczy przemoknie. - O, przy okazji możemy zrobić sobie mały pokaz fajerwerków, również u niej! - dodała, zadowolona z możliwości, jakie dawały zaklęcia. Perrciculum akurat bardzo lubiła. Odwracało uwagę i wywoływało huk, a jej czasem się to przydawało. Jak każdemu.
Jacqueline aż zatkało z wrażenia. - Lacey, jaka ty kreatywna jesteś! - powiedziała z podziwem. Ona myślałaby nad tym godzinami. Zamrożą nauczycielkę, cudownie. Wspaniale. Czuła, że oglądając to, udusi się ze śmiechu. - Rozkosznie - wymruczała swoje ulubione słowo - Wręcz rozkosznie.
Lorelei L. E. Coleridge
Rok Nauki : I
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Kreatywna? Przecież był to pierwszy lepszy pomysł, z wykorzystaniem przypadkowych zaklęć! Ach, może nie doceniała sama siebie? - Dziękuję - powiedziała z lekkim uśmiechem. Już czuła ekscytację, która powoli wdzierała się pod skórę. Zamrożenie nauczycielki, szaleństwo, czyż nie? W jej stylu, zdecydowanie. Lubiła pozostawiać po sobie ślady, po których nie dało się rozpoznać, że to ona była sprawcą, choć dla niej samej były oczywiste. Pewnie dlatego, że znała siebie. - Zgadza się, Beatrice - przytaknęła, kiwając głową. - Rozkosznie - dodała przenikliwym szeptem i wstała, poprawiając włosy jedną ręką. - Gdzie ma gabinet? - zapytała. Nie znała się za bardzo na rozkładzie poszczególnych stanowisk nauczycieli. Klasy jeszcze kojarzyła.
Jacqueline też czuła ten przyjemny dreszczyk, związany z ich nikczemnym planem. Jak ona mogła tak późno trafić na Lacey? Dawno nie robiła czegoś takiego, dawno nie wychylała się poza regulamin. Ach, musi to robić częściej! Zdecydowanie częściej. Również wstała, zacierając ręce. - Drugie piętro - rzuciła z przekonaniem - Idziemy? Teraz albo nigdy. Ruszyły w stronę gabinetu.
(napisz tam pierwsza=D ja niby ide, ale bede zagladac)
Niewątpliwą zaletą owej aury, był fakt, iż temperatura w ostatnich dniach gwałtownie malała, dodatkowo robiło się pochmurniej, a szybciej się ściemniało. Co podsumowując idealnie pasowało do nastroju Valentina. Jego obecne samopoczucie, było wyjątkowo pochmurne, a ewentualne przejawy lepszego humoru, można by rzec, iż szybko się ściemniały. I tak, owy Francuz niezmiennie powtarzał, iż jesień jest choćby tysiąckroć lepsza od dusznego i zbyt słonecznego lata. Tego wieczoru, będąc w dość zgryźliwym podejściu do otaczającego świata, ruszył do Salonu Wspólnego. Choć początkowo podszedł do swojego pomysłu z pewnym politowaniem, szybko przekonał się, iż nie był on aż tak nietrafiony. Ku jego zadowoleniu, pokój ten zwykle jakże przepełniony, był obecnie stosunkowo pusty. Nieśpiesznie zajął więc jakieś wolne miejsce na fotelu, przy oknie, gdzie był idealny widok na te ponure, obfitujące w drzewa pozbawione liści, błonia. Taka też aura zdecydowanie bardziej mu odpowiadała. Otworzył swój szkicownik, który to miał ze sobą i zabrał się za tworzenie kilku szkiców, za które winien był się zabrać już dawno temu.
Usiadła na podłodze na jednej z puf. Jak zawsze przyszła ze swoją ukochaną Franią, aby zabić czas. Wzięła gitarę na kolana i zaczęła grać jakąś melancholijną melodię. Całkowicie odpłynęła z muzyką. Znalazła się w świecie nut i melodii, który kochała bardziej od tego realnego. Spokojnie czekała na Ślizgonkę.
Nie do wiary, że w stosunkowo tak małej szkole musiano pisać do siebie listy i przesyłać za pomocą sów. Dlaczego czarodzieje jeszcze nie postanowili wziąć przykładu z mugoli i nie zaczęli używać telefonów komórkowych? To przecież tak ułatwiłoby im wszystkim życie! Tak więc Alexis, chwilę po otrzymaniu wiadomości od Effie przebrała się, poprawiła makijaż i ruszyła do umówionego miejsca. Schody po drodze oczywiście sprawiły jej trochę trudności z dotarciem do Salonu Wspólnego ale nawet one nie zniechęciły Alexis, która maszerowała energicznie, tupiąc lekko wysokimi obcasami. Weszła do Salonu, w którym, ku jej niezadowoleniu, znajdowało się jednak kilka osób i usiadła na kanapie z nadzieją, iż nie będzie musiała długo czekać na przyjaciółkę.
Zaraz po tym niezwykłym spotkaniu na dziedzińcu, Eff pierw skierowała się do dormitorium, aby zostawić tam rysunek. Przebrała się jeszcze w coś lżejszego, bowiem nie zamierzała już zwiedzać tego dnia dziedzińców, czy też wychodzić na zewnątrz. W końcu ubrana w krótką spódnicę, a na nogach mając czarne rajstopy, skierowała się do Salonu Wspólnego. Jeszcze zdążyła pomylić piętra, ostatecznie jednak trafiła do pomieszczenia, które obrała za dzisiejszy cel. Oczywiście wszystko przez to, że Salon Wspólny nie był często odwiedzanym przez Eff miejscem. Kiedy przekroczyła próg, od razu dostrzegła swoją przyjaciółkę. Nie zwracając na pozostałe osoby w pomieszczeniu, zaraz ku niej podeszła z uśmiechem na ustach. Przytuliła ją na przywitanie, po czym zajęła wolne miejsce na jednej z kanap. - Myślisz, że tutaj byłoby dobrze zrobić tą imprezę? - Zapytała rozglądając się po wnętrzu dookoła. Zaraz jednak spojrzeniem ponownie wróciła do blondynki. - Właściwe w który dzień chcesz je zrobić? - Zaraz jeszcze zapytała. Jej własne urodziny zbiegły się z balem z okazji rocznicy szkoły, tym samym ani ich nie obchodziła jakoś specjalnie. Aczkolwiek na sali dostała zaśpiewane przez Williama, "sto lat".
Odwzajemniła uścisk i usiadła na kanapie zaraz obok Effie. - Myślę, że salon wspólny jest bardzo dobrym miejscem. Brałam bod uwagę także Wielką Salę, w końcu okazja jest niecodzienna jednak wciąż się waham. - powiedziała i rozejrzała się po Salonie Wspólnym. Miejsca było pod dostatkiem. Bardzo dobrze! Nie wiedziała co prawda kogo zaprosić. Tylko najbliższych znajomych? A może całą szkołę? Było na prawdę wiele dylematów. W pewnym momencie do głowy wpadł jej niesamowity pomysł. -Eff, jak dobrze sobie przypominam ty nie miałaś prawdziwego przyjęcia. Właściwie myślałam o sobocie i... myślę, że mogłybyśmy zrobić je razem. - rzekła z uśmiechem na twarzy. Pomysł urodzin urządzanych razem z przyjaciółką bardzo przypadł jej do gustu. Zapowiadała się genialna impreza.
Rozejrzała się szybko po pomieszczeniu, zastanawiając przy tym także nad wielką salą. - Wiesz co, ostatnio było tyle imprez w Wielkiej Sali, że wydaje mi się, iż ten salon, będzie lekką odmianą, raczej dość dobrą - powiedziała chwilkę się nad tym jeszcze wahając. Jednak miała wrażenie, że tym razem Salon Wspólny może się okazać lepszy. Kiedy usłyszała kolejny pomysł przyjaciółki na chwilę się zawahała i zaraz uśmiechnęła. - Kurcze, to byłby świetny pomysł! Jeszcze nie robiłyśmy żadnej imprezy razem. - powiedziała zaraz to sobie uświadamiając. - To nawet mogłaby być impreza w jakiś sposób tematyczna, albo narzucić kolory ubrań, czy coś w tym stylu - dodała zaraz się jeszcze nad tym zastanawiając. - Myślałaś już nad czymś takim? - Zapytała jeszcze przenosząc wzrok ponownie na blondynkę. Była ciekawa, czy Alexis miała już jakieś plany adekwatnie przyjęcia. Wszak to były jej urodziny i też była ciekawa, co takiego chciałaby na nich zrobić.
Pokiwała entuzjastycznie głową. - Jesteś g e n i a l n a - powiedziała, podkreślając każdą literę z osobna. - Musimy wymyślić motyw przewodni i ogólnie temat. - klasnęła w dłonie - Jej! Będzie cudownie! Alexis od początku wiedziała, że impreza musi być wykonana profesjonalnie. Zawsze chciała urządzić coś w rodzaju balu. By impreza była bardziej wyrafinowana niż pozostałe. Jeansy i T-shirty w tym wypadku nie wchodziły w grę. - Masz jakiś pomysł na temat? - zapytała - Ja zastanawiałam się nad czymś w rodzaju masek, nie wiem jednak czy ten pomysł byłby dobry. Coś takiego kiedyś już było... - zastanawiała się głośno, patrząc na Effie z nadzieją, że jest pełna dobrych pomysłów.
Uśmiechnęła się wesoło widząc reakcję przyjaciółki. Maski bardziej kojarzyły się jej z balem sylwestrowym, dlatego zaczęła myśleć o innych tematach. Aczkolwiek ostatecznie mogłyby być i maski. - A gdyby tak zrobić na przykład w stylu któryś lat? Mogłyby to być przykładowo lata sześćdziesiąte, albo starsze, takie wyrafinowane lata dwudzieste. Muzyka z tamtego okresu i od razu byłoby to zupełnie wyjątkowe przyjęcie. Jeśli nie lata, zawsze można przykładowo zrobić przyjęcie w stylu barokowym, choć to mi się bardziej z balem bożonarodzeniowym kojarzy - powiedziała mając przed oczami od razu tego typu, poważną imprezę. Nie była pewna, czy to pasuje do urodzin i luźnej imprezy w Salonie Wspólnym, chyba tak średnio właściwie. - Można też zrobić w stylu jakiegoś kraju, choć teraz tylu tych przyjezdnych, że zajęli nam najciekawsze kraje, albo raczej najbardziej charakterystyczne - nie była pewna, czy w owym okresie dobrym pomysłem byłoby robienie imprezy, dajmy na to, Francuskiej.
- Co myślisz o latach sześćdziesiątych? Osobiście uważam, że fryzury w tamtym okresie były przepiękne. - tak, tak, Alexis była wielką fanką wszelkich fryzur stylizowanych na lata sześćdziesiąte - Stroje, swoją drogą, też są dość ciekawe. Prostota i subtelność, a jednocześnie elegancja. Maski zostawimy na karnawał, to nie jest najlepszy pomysł. - powiedziała. Rzeczywiście, maski i różnego rodzaju przebrania powinny zostawić w spokoju, by czekały sylwestrowego czasu. - Nie wiem czy lata dwudzieste nie byłyby zbyt drętwe. Taki styl zdecydowanie bardziej nadaje się na herbatki z królową, niż na urodziny. Myślę, że w latach sześćdziesiątych będzie swobodniej i co za tym idzie, fajniej. - dodała. Nie miała pojęcia w jakich stylach gustuje Effie. Ale miała cichą nadzieję, iż nie zdążą się do czasu imprezy pokłócić o dekoracje, muzykę, stroje temat i inne tego typu sprawy. - A tytuł może brzmieć "Powrót do przeszłości", czy coś w tym stylu. Tak, by nawiązywał do motywu przewodniego.
Zaraz przed oczami stanęły jej lata sześćdziesiąte i cała wiążąca się z nimi moda i kultura, uśmiechnęła się aż do siebie. - Będzie też całkiem kolorowo, będę musiała pogrzebać za jakąś sukienką w tamtym stylu - powiedziała już zastanawiając się nad wyborem ubrania. Co do lat dwudziestych, miała racje, mogło to wyjść zbyt sztywno. Dodatkowo w latach sześćdziesiątych była całkiem wesoła muzyka, więc idealnie składało się na urodziny. - Musimy się tylko zastanowić, jak to wszystko tutaj urządzimy - powiedziała przenosząc wzrok na pomieszczenie i przez chwilę je analizując. - Tutaj - pokazała na ścianę przeciwległą do wejścia - mógłby zawisnąć właśnie ten napis Powrót do Przeszłości - zastanowiła się przez chwilę, jak mogłyby zagospodarować resztę pomieszczenia.
- Tak, miejsce na napis jest wprost idealne, przechodząc korytarzem nie będzie się można oprzeć. - powiedziała, wstając z kanapy i rozglądając się po pomieszczeniu. - I pod tym napisem koniecznie powinna stanąć scena. - co prawda na razie nie miała pojęcia, czy w ogóle pojawi się jakaś kapela, jednak musiała przemyśleć wszystkie alternatywy. - Koniecznie musimy zając się zaproszeniami. Kogo chciałabyś zaprosić? Robimy imprezę tylko dla znajomych czy zapraszamy wszystkich? W szkole pojawiło się wielu nowych uczniów. Niektórych Alexis widziała raz w życiu, innych w ogóle. Nie chciała czuć się przytłoczona wieloma nieznajomymi. Dlatego lista gości była bardzo trudna i zapewne także bardzo długa, jeśli brać pod uwagę wszystkich znajomych Alexis i Effie. Podeszła do ściany obok. - A tutaj muszą zawisnąć nasze zdjęcia. Obkleimy zdjęciami caaały salon! - rzekła, uśmiechając się pod nosem. - Także te z dzieciństwa, co swoją drogą, także nawiązywało by do nazwy.
Wciąż z uśmiechem na ustach poprowadziła Tawna do Salonu Wspólnego, miejsca w którym spokojnie mogą pobyć. Muszka. Co on z tą muszką? - Co masz z tą Muszka?- spytała się go przekraczając próg Salonu Wspólnego. Rozejrzała się po pomieszczeniu i usiadła na jednym z pufów