Tutaj uczniowie i studenci zajmują się roślinami o średnim stopniu zagrożenia. Nie są one tak niebezpieczne, jak mandragory czy wnykopieńki, jednak również trzeba poświęcić im sporo uwagi.
Opis zadan z OWuTeMów:
OWuTeMy - Zielarstwo
Wchodzisz do Pokoju Czterech Pór Roku, być może się denerwując, a być może nie. W każdym razie w tym momencie ważą się Twoje losy jeżeli chodzi o ten egzamin. Zielarstwo. Dobrze. Stajesz więc pośrodku Sali, gdzie panuje wiosna, a dookoła rosną przeróżne rośliny. Przed Tobą znajduje się stolik, przy którym siedzi znana Ci Estella Vicario oraz dwoje nauczycieli ze Szkoły Magii Uchawi. Jeżeli jesteś z tej szkoły i ucieszyłeś się, że będziesz mieć fory, to niestety, ale muszę Cię zawieść, bowiem oboje wyglądają na takich, których nie wzruszyła Twoja obecność. To Twoja komisja, która skrzętnie wszystko notuje za pomocą samopiszących piór, więc mają mnóstwo okazji do przypatrywania się Tobie i słuchania tego, o czym mówisz. Także dobrze się zastanów nad odpowiedziami i czynami! Nie zapomnij się także przedstawić na początku. Na skraju stołu, przy którym wykonujesz egzamin, leży sporej długości kawałek pergaminu, na którym postać odznacza poprawne odpowiedzi. Pierwsze zadanie, to rozpoznanie jakie rośliny zostały posiane w poszczególnych donicach. Drugie zadanie to zapisanie reakcji odżywiania się różnych, wyjątkowych roślin, które wbrew pozorom nie biorą pożywienia z światła! Są to na przykład rośliny podwodne, do których nie dociera tyle promieni słonecznych, by zachowała fotosynteza, rosiczki i inne czarodziejskie cuda.
Zasady: Rzucasz dwoma kostkami w specjalnym temacie do rzutów na egzaminy zgodnie z zasadami owutemów oraz rzutów. W tym temacie powinien pojawić się post z przeżyciami oraz działaniami postaci oraz specjalny kod, podany na dole posta.
Oceny: Ocena z egzaminu to suma punktów za pierwsze i drugie zadanie (plus dodatkowe punkty) według następującej rozpiski: 2-3 - Okropny 4-5 - Nędzny 6-7-8 - Zadowalający 9-10 - Powyżej Oczekiwań 11-12 - Wybitny Dodatkowo, za każde 8 punktów w kuferku z zielarstwa można dodać +1 do punktów.
Opis zadan:
zadanie nr 1:
Wynik kostki nr 1:
1 – Fatalnie ci poszło, bulwy w trzeciej doniczce przeszły twoje najśmielsze oczekiwania. Starasz się jednak zachować spokój, by komicja nie wyczuła wszechobecnego napięcia. Zaznaczasz losowo rośliny, mając nadzieje, że tak będzie dobrze. 2 – Pierwsze nasionka były wręcz zbyt banalne. W połowie drogi zaczęła się dopiero tragedia. Siadasz przed pergaminem, nie poddajesz się, wpisujesz najbardziej prawdopodobne według ciebie nazwy. Nie jest to spełnienie twoich marzeń, jednak lepsze to niż nic. 3 – Twoja wiedza w końcu na coś się zdała! Rośliny śmigają ci między przekleństwami w twojej głowie. Kojarzysz je, jednak czy wszystko dobrze napiszesz? Dożyjemy, zobaczymy, teraz jednak uzupełniasz pergamin swoimi propozycjami. 4 – Nie jest źle, tylko dwie roślinki sprawiają ci jakoś problem. Resztę wpisujesz z rozmachu, a czas, który ci pozostał wykorzystujesz na główkowanie na tymi dwoma „kwiatkami”. Będzie dobrze, musi być! 5 – Rozpoznajesz wszystkie rośliny, umieszczasz odpowiednie nazwy na pergaminie i z głowy. Mogli dać coś trudniejszego, masz wrażenie, że to dopiero przedsmak trudności tego egzaminu 6 – Nasiona? Od zawsze uwielbiasz je rozróżniać! Wpisujesz odpowiedzi z zapartym tchem, po czym z szybkością światła dopisujesz ciekawostki lub tworzysz rysunki rozwiniętych już roślin. Niech komisja wie, że rozumiesz temat nieprzeciętnie!
zadanie nr 2:
Wynik kostki nr 2:
1 – Co masz zapisać? Nie orientujesz się całkowicie, fotosyntezę jeszcze dałby się znieść, ale to? Nie, zdecydowanie nie jest to twoją najmocniejszą stroną. Postanawiasz więc napisać tam cokolwiek i modlisz się, by komicja nie zauważyła podpuchy. Może będą mieć gorszy dzień i pominą to w twojej pracy? 2 – Znasz cały jeden schemat, brawo! Co tam, że pozostałe pięć jest dla ciebie czarną magią. Najważniejsze, że nie zawalasz całego zadania. Choć masz wyrzuty do siebie, że nie przeczytałeś do końca podręcznika, to jednak mogło być gorzej. 3 – Piszesz połowę schematów z miejsca, nawet nie zastanawiasz się, czy nie popełniasz właśnie największego błędu w swoim życiu. Nad resztą główkujesz, piszesz jakieś równania skrócone, jednak dochodzisz do wniosku, że to nie ma sensu. Skreślasz je, po czym trzymasz za siebie kciuki. 4 – Napisałeś wszystkie równania, jednak gdzieś w tyłu głowy świta ci, że popełniłeś parę błędów. Za późno już, gdyż zbyt szybko oddałeś prace. To zawsze lepiej, że napisałeś z błędem niż byś nie napisał. 5 – Piszesz równania bezbłędnie, choć zajmuje ci to sporo czasu. Są to jednak na pewno dobre odpowiedzi. Uśmiechnij się, można było trafić na rozmnażanie paprotników! 6 – Piszesz z szybkością błyskawicy dobre odpowiedzi, po czym dopisujesz środowiska, w jakich zachodzą te zjawiska. Nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu, jednak w świecie czarodziei to drugie raczej ci nie grozi.
Na końcu posta należy dodać następujący kod:
Kod:
<retroinfo>Kuferek - zielarstwo:</retroinfo> wpisz ilość punktów w kuferku z tej dziedziny <retroinfo>Kostka - zad. 1:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Kostka - zad. 2:</retroinfo> wpisz kostkę <retroinfo>Suma:</retroinfo> wpisz sumę kostek za zadania oraz ewentualnych punktów bonusowych za punkty z kuferka <retroinfo>Ocena:</retroinfo> wpisz ocenę <retroinfo>Strona - losowania:</retroinfo> Wpisz stronę z odpowiedniego tematu, na której były losowane kostki
Vittoria weszła na Zielarstwo z lekkim niezadowoleniem wymalowanym na twarzy. Zdecydowanie nie była fanką tej lekcji. Jedyne, co ją przekonało do tego, by się tu pojawić to nauczycielka. Chodziły o niej słuchy, że jest na prawdę świetną osobą. Więc ciekawość i chęć poznania kogoś, kto możliwe, że będzie musiał jej niedługo pomóc przed OWUTemami spowodowały, że mimo wszelkiej niechęci się tu pojawiła. Zresztą opiekun Salem by ją chyba zamordował słysząc, że jedna z uczennic jego szkoły mogłaby chodzić do Hogwartu i tu nie zaliczyć roku. I tak ostatnio miał na nią większe baczenie. No trudno. Rozejrzała się na miejscu. Sporo ludzi. Zaskakujące, że aż tyle. Spodziewała się raczej kilku osób, a nie niemal pełnej cieplarni. Przechadzała się więc między kolejnymi ludźmi szukając kogoś, z kim miała by okazję porozmawiać. O! Dostrzegła Silasa, ale gdy chciała się do niego dostać potknęła się o kogoś siedzącego praktycznie na ziemi. @James Waters! To był zamach na jej życie, czy co? Ledwo złapała równowagę. - Przepraszam, nie zauważyłam Cię - Powiedziała do niego uśmiechając się delikatnie i robiąc krok, by się od niego oddalić. No brawo Vittoria. Chodzisz, taranujesz ludzi. Może jednak nie powinnaś tu wpadać?
O matko o matko o matko o matko o matko zielarstwo zielarstwo zielarstwo zielarstwo zielarstwo! Dokładnie tak wyglądały myśli Leili, gdy niemal biegła w stronę Cieplarni. Uwielbiała ONMS i Zielarstwo. Tego typu lekcje zmuszały ją do tego, by na chwilę zwolniła i skupiła się na jednej rzeczy. Szczególnie przy obcowaniu ze zwierzętami. Nie można było przy nich być roztrzepanym, bo mogły by się spłoszyć i zrobić krzywdę. Przy roślinach? Jeden nieostrożny ruch i na przykład Mandragora dziabnie Cię w palec! W każdym razie z gwiazdeczkami w oczach rozejrzała się za nauczycielką. Jeszcze jej nie było. Więc musiała się ze wszystkimi przywitać! Znaczy z wszystkimi, których zna. Zrobiła małą rundkę po sali z głośnym "CZEŚĆ" witając @Silas Clark, @Lilith Nox, @Vittoria Brockway i ostatecznie stanęła gdzieś w pobliżu @Rasheed Sharker żeby mu zadać zabójcze pytanie. - Panie moderatorze - Nie zapominajmy, że dla Leili świat to jedne wielkie forum, więc prefektów traktowała jak moderatorów jakiejś strony internetowej. Dodatkowo w rękach trzymała swojego duszka, Devila i głaskała go po główce, co dla ogółu wyglądało jak głaskanie powietrza - Nie widział pan gdzieś @Mikkel Carlsson? Albo @Oriane L. Carstairs? Musimy ją ratować!
Nie lubiła zielarstwa. Wstawanie i szykowanie się do wyjścia na nie było dla dziewczyny niezbyt przyjemne. Jednak obiecała coś sobie i miała zamiar dotrzymać obietnicy. Wzięła długi, relaksujący prysznic i zakładając mundurek wyszła ze swojego mieszkania. Lucasa w nim już nie było. Nie miała pojęcia gdzie poszedł tak wcześnie rano. Może po resztę rzeczy do miejsca w którym jeszcze kilka dni temu mieszkał? No nic, nie miała zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. Od razu po wyjściu na korytarz i zamknięciu drzwi teleportowała się przed zamek. Dobrze, że chociaż pogoda była sprzyjająca. Może jakoś przeżyje te zajęcia. Jeśli nie to... Trudno. Raczej nikt nie będzie za nią tęsknił. Chyba... A nawet jeśli to bardzo współczułaby im z tego powodu. Bo kto by chciał tęsknić za taką... No mniejsza. Właśnie dotarła do cieplarni numer cztery. Spojrzała na zebrane osoby. Widziała parę znajomych twarzy w tym tłumie, jednak byli zajęci rozmową z kimś innym. Nie chciała im przeszkadzać. Stanę sobie przy ostatnim stanowisku jedynie uśmiechając się do znajomych twarzy. To będzie zdecydowanie długi i męczący dzień.
Lucas od samego rana był na nogach, był akurat u Panny Sao gdzie zabierał ostatnie rzeczy które tam zostawił. Nie było tego dużo, ale zawsze coś jak to się mówi. Zaraz po tym znalazł się w domu gdzie je odłożył i odział na siebie swoją szatę. Jeden ruch różdżką i ponownie był w Hogwarcie, a teraz musiał udać się na zajęcia z zielarstwa. Kolejny przedmiot który mu się nie przyda, ale przynajmnoej może być ciekawie. Odkaszlnął cicho i wszedł do szklarni z rękoma w kieszeniach, rozejrzał się po towarzystwie. Chyba nikt się nim nie przejął, a nawet jeśli to po prostu przywitał się z tą osobą skinieniem głowy. Wśród wszystkich ujrzał swoją ukochaną. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do niej od tyłu, ułożył ręce na jej biodrach dodając szeptem. - Wybacz że tak szybko ulotniłem się z łóżka, musiałem pójść po swoje rzeczy.. chyba Ci wspominałem. - Ucałował ją w policzek i stał tak w oczekiwaniu na nauczyciela. Po głowie chodziło mu sporo myśli w ostatnim czasie, posinien przestać się jednak zamartwiać. Co wyjdzie w praniu, przekona się za kilka dni, albo tygodni. Po co zawalać sobie głowę tym teraz.
Saga nie czuła się dziś najlepiej. Wiosna w Anglii nie może równać się z islandzką. Czyżby Saga tęskniła za domem? Nie, nie mogłaby sobie na to pozwolić. Po prostu dziś miało być zielarstwo. Na samą myśl o tych zajęciach wypływała z niej cała energia. Te wszystkie chwasty wyglądają dla niej tak samo. Nic dziwnego, kiedy się mieszka na lodowcu i nie ma zbytniej styczności z roślinnością. Tak więc zielarstwo jest bodajże jedynym przedmiotem którego obawia się panna Demantur. Pomimo tego zjawiła się na nim. Nie z własnej woli oczywiście. Mała Nana ją zmusiła. Jej radość była rozbrajająca, a może wkurzająca? Wyglądały razem jak lód i ogień. Saga starała się iść najwolniej jak mogła, ale nieuchronnie zbliżały się do cieplarni numer dwa. W środku było już całkiem sporo ludzi. Że też chciało im się przychodzić. Czyżby zielarstwo miało aż tylu fanów? Kiedy Nana usiadła obok pnącza, Saga z niesmakiem spojrzała na miejsce obok. - Chłoszczyć! - Nawet jeśli siedzenie było czyste, teraz już jest co do tego pewna. Usiadła chowając różdżkę w kieszeni marynarki. Zauważyła @Caroline Carrier, ale zdaje się, że z kimś już rozmawiała więc pomachała jej tylko. - Powiesz mi czemu się tak cieszysz? - zagadała do Nany, próbując nie zwracać uwagi na roślinę rosnącą niedaleko. Saga mogłaby przysiądź, że ta się poruszyła. A może jej się wydawało?
Kobieta weszła do cieplarni z ciepłym uśmiechem wymalowanym na twarzy. Rozejrzała się po twarzach uczniów, którzy najwyraźniej na nią czekali. Wielu z nich kojarzyła, niektóre twarze jednak były dla niej całkiem nowe. Dlatego postanowiła, że powinna się przedstawić, żeby w razie czego uczniowie wiedzieli do kogo się zgłaszać we wszelkich sprawach związanych z czarodziejską florą. - Witam stałych bywalców i nowych. Jak większość z was wie, nazywam się Estella i prowadzę zajęcia z Zielarstwa, czasem z Magii Leczniczej w zastępstwie – Mówiła to stojąc na wejściu. Dopiero po tych kilku zdaniach obeszła uczniów i stanęła na froncie cieplarni, by móc dobrze wszystkich widzieć. - Mam nadzieję, że każdy z was miał okazję zapoznać się z podręcznikiem „Tysiąc magicznych ziół i grzybów ”. Dzisiaj będziemy zajmować się jedną z roślin, które są tam opisane. Kłaposkrzeczki. Czy ktoś może mi powiedzieć do jakiego eliksiru wykorzystujemy jej sok? - Zagaiła mając nadzieję, że uczniowie doczytali się tego w podręczniku, albo wiedzą z innych źródeł.
Pytanie:
Pierwsza osoba, która napisze odpowiedź w swoim poście i odpowiednio ją podkreśli dostanie dodatkowe punkty dla domu.
- Dobrze. Ponieważ kadra pedagogiczna zajmująca się eliksirami prosiła mnie o dostarczenie im tego składnika. Dlatego zajmiemy się dzisiaj dwoma rzeczami. Najpierw będziemy obrywać ich liście starając się stracić jak najmniej soku, a potem zajmiemy się ich pielęgnacją. Dam wam 15 minut. Uważajcie na uszy, bo te rośliny uwielbiają skrzeczeć.
Zadanie:
Pierwsza cześć lekcji będzie polegała na zbieraniu liści. W ramach tego proszę byście rzucili dwoma kostkami i dostosowali się do zdarzenia losowego.
Pierwsza Kostka:
Odpowiada za ilość zebranych liści. Odpowiednio 1 – jeden liść, 2 – dwa liśćie itd. Kostki 1-3 to 5 pkt dla domu, Kostki 4-6 to 10 pkt dla domu.
Druga Kostka:
Odpowiada za to, co wydarzyło się podczas zbierania liści.
Jeśli zebrałeś 1-3 liści:
1,5 – Jesteś naprawdę świetnym Zielarzem. Nie ważne, że zebrałeś mało liści, ale nie uciekło z nich ani trochę soku! Ilość nie zawsze znaczy tyle, co jakość. Dostajesz dodatkowe 5 punktów dla domu. 2,4 – Nie dość, że zebrałeś mało liści to jeszcze prawie cały sok z nich uciekł. Przyznaj, że to nie są twoje ulubione zajęcia, co? A jeśli są, to zastanowiłabym się nad tym na twoim miejscu. 3,6 – Wszystko szło dobrze, ale w trakcie zbierania liści oblałeś się nimi po rękach. Twoje dłonie odbarwiły się na zielono-pomarańczowy kolor. Prawdopodobnie nie zejdzie to przez jakiś czas. Efekt ten będzie trwał jeszcze przez następny wątek, który zaczniesz.
Jeśli zebrałeś 4-6 liści:
1,5 – Jesteś naprawdę świetnym Zielarzem. Nie dość, że zebrałeś całkiem dużo liści, to jeszcze nie uciekło z nich ani trochę soku! Dostajesz prawo przerzutu w następnym zadaniu i wybrania drugiej kostki. 7 2,4 –To super, że zebrałeś tyle liści, ale zrobiłeś to niedbale, że uciekł z nich cały sok. Nauczycielka irytuje się tym, że zmarnowałeś tyle niezbędnych składników i odejmuje 5 punktów twojemu domowi. 3,6 – Wszystko szło dobrze, ale w trakcie zbierania liści oblałeś się nimi po rękach. Twoje dłonie odbarwiły się na zielono-pomarańczowy kolor. Prawdopodobnie nie zejdzie to przez jakiś czas. Efekt ten będzie trwał jeszcze przez następny wątek, który zaczniesz.
/Spóźnień nie ma, także możecie przychodzić bez problemu :)/
Odpowiedź na pytanie nauczycielki (którą swoją drogą lubił, nawet jeśli czasem czuł się w jej towarzystwie bardzo niepewnie) była tak oczywista, że nie zastanawiając się, co robi, podniósł rękę i zabrał głos. - Jej sok wykorzystujemy do eliksiru powodującego halucynacje - odezwał się spokojnym, rzeczowym tonem, trochę niezadowolony, że siłą rzeczy ściąga na siebie uwagę innych uczniów. Trudno, czas zawalczyć z nieśmiałością. Bez trudu udało mu się zerwać aż sześć liści. W końcu miał wprawę w obchodzeniu się z roślinami i nie stanowiło to dla niego wyzwania. Pracował szybko i sprawnie, nie zwracając uwagi na swoich kolegów, nie interesując się nikim i niczym - wyłącznie kłaposkrzeczkami. Z żadnego liścia nie uronił ani odrobiny soku, wiedząc, jak się do tego zabrać, gdzie ścisnąć, gdzie podtrzymać liść. Wyglądało to bardzo profesjonalnie i nikt nie mógł mieć wątpliwości, że Indianin naprawdę wie, co robi.
6 i 1
Naeris Sourwolf
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 167 cm
C. szczególne : Tatuaż anielskich skrzydeł na plecach
Naeris wywróciła oczami, gdy Saga musiała najpierw wyczyścić sobie miejsce pod tyłkiem. Sama się zbytnio nie przejmowała brudem, w końcu to było zielarstwo... Mianowicie, ziemia, robaki, pyłki i tak dalej. Ogółem styczności z przyrodą nie dało się w tym przypadku uniknąć. Naeris dostrzegła Jamesa i już miała ochotę do niego zawołać, by się przywitać, gdy dostrzegła jak Vittoria na niego wpada. No cóż, nie chciała nagle się między nich wplątywać. - Hmm? To chyba oczywiste. - odparła z uśmiechem. Może i Saga nie doceniała jej, po ich pierwszym spotkaniu, gdy nie umiała poradzić sobie z zaklęciami, ale Naeris wierzyła w to, że jednak ma jakieś zdolności. - W tajemnicy ci powiem, że okropny ze mnie kujon. Osoba, która uwielbia się uczyć. - dodała tonem wyjaśnienia. Znowu wkradały się w jej słownictwo mugolskie określenia, a przecież tak bardzo starała się tego unikać. Poprawiła swój krawat w barwach Ravenclawu. W tej chwili zjawiła się nauczycielka. Gdy zadała pytanie, Sourwolf już otworzyła usta, by odpowiedzieć, gdy uprzedził ją jakiś Gryfon. Zamknęła je ze skonsternowaną miną. - Od kiedy ci Gryfoni są tacy wyedukowani? - mruknęła do Sagi. Zabrała się do zrywania liści, ale udało jej się tylko z jednym. No cóż, zawsze coś. Nie była w końcu z Zielarstwem tak obcykana jak z ONMS. Z drugim zadaniem też nie poszło jej najlepiej. Nie wiedziała, że tak trudno jest zebrać ten ich sok. Efekt jej nie zadowolił, więc westchnęła cicho.
To był jej zły dzień. Nie czuła chęci ani potrzeby, żeby iść na zajęcia, ale przecież to zielarstwo. Nie mogła z powodu złego samopoczucia uciekać z przedmiotu, z którego była całkiem dobra. W starej szkole uważali ją za nieco dziwną, bo zamiast fascynować się zaklęciami, eliksirami albo transmutacją, ona lubiła spędzać czas wśród roślin i zwierząt, a także słuchać o historii magii, sięgać jej początków, czasów powstania Hogwartu i wojen, które ją ominęły. Czasami dobrze być mugolem, bo wtedy nie wiesz o tragediach, które dotyczą tylko nielicznych. Ale gdyby nie magia, która w niej siedzi, nie poznałaby tak wielu ludzi. Jednak szkoła potrafiła być ostoją. Przywlokła się do sali, jednak zachowała bardzo neutralny, właściwie całkiem miły wyraz twarzy. Chyba nie potrafiła inaczej. Całe życie udawała, że jest szczęśliwa, więc dzisiaj to nawet nie było wyzwanie. Dostrzegła w tłumie ludzi – czy na zielarstwie powinno być ich aż tylu? – Sagę, ale że rozmawiała z jakąś dziewczyną, postanowiła im nie przeszkadzać. Chyba nie nadawała się dzisiaj do rozmów na błahe tematy, a jeszcze bardziej nie chciała się wtrącać. Wydawały się czymś zaabsorbowane. Gdy rozejrzała się uważniej, dostrzegła, że spora część grupy siedzi samotnie – widocznie nie uświadamiała sobie, jak ludzie potrafią być niezależni i dumni, żeby nie podchodzić do kogoś pierwszym. Wtedy zdecydowała, że może aż tak się izolować, więc podeszła do Sagi i jakiejś dziewczyny. – Cześć – przywitała się, chociaż nie zależało jej na odpowiedzi. Zrobiła to bardziej z obowiązku – wszakże ceniła sobie kulturę – niż szczerych chęci, ale też nie będzie miała za złe, jeżeli żadna z uczennic nie odpowie i dopiero potem zorientują się, że nie są same. Prędzej one mogą być złe, jeżeli Candy czegoś podsłucha. Krukonka miała tendencję do przychodzenia na zajęcia tuż przed ich rozpoczęciem, więc mimo że uczniowie zapewne jeszcze będą się schodzić (jak jej się wydawało – pozostało jeszcze trochę czasu), profesor zdążyła się pojawić i zlecić im zadanie. Wcześniej zadała proste pytanie, ale zanim Candida zastanowiła się, czy powinna wyrwać się przed szereg, ktoś inny zdążył ją ubiec, więc zajęła się zadaniem. Nie miała problemów z odnalezieniem rośliny, chociaż nie uważała, żeby eliksir wywołujący halucynacje mógłby być przydatny. Właściwie po co kadrze liście akurat kłaposkrzeczki? Nie paliła się jakoś szczególnie roboty, szczególnie że potem zapewne będzie bolała ją głowa. Skorzystała z tego, że komuś najwyraźniej zawieruszyły się nauszniki po walce z mandragorami, i założyła je na uszy – tym samym wyciszyła dźwięki dobiegające z sali. Zajęła się jedną z roślinek, ale wyszło na to, że nie mogła zapanować nad rękoma i udało jej się zebrać zaledwie dwa liście, a do tego… rozlała prawie cały sok! Co prawda udało jej się odrobinę przelać do naczynia, ale nie był to wynik zadawalający. A na więcej nie starczyło czasu. Czemu zdała tę cholerną astronomię, a nie potrafiła zrobić czegoś pożytecznego?
Ivy nie miała zielonego pojęcia kim jest Katherine Russeau, także taką ignorancję chyba można było jej wybaczyć. Odcinająca się od ludzi Ślizgonka mniej rzucała się w oczy od czytającej coś Kady, a przynajmniej w oczach blondynki, skoro ta przecież jedynie wpadła do cieplarni nie rozglądając się jakoś bardzo uważnie. Starała się rozpoznawać uczniów po kolorach obszycia ich mundurków, ale i tak przyłapywała się na tym, że bajecznie łatwo było jej ich rozszyfrować po ich zachowaniu. @Kady Headey zupełnie wyłamała się dla niej ze stereotypu pustej zielonej. Ivy czytanie i ogólnie szeroko pojęte myślenie przypisywała raczej uczniom z niebieskimi mundurkami, takim jak na przykład @James Waters, którego przy okazji zmierzyła oceniającym spojrzeniem. Uśmiechnęła się nieznacznie, dochodząc najpewniej do całkiem miłych wniosków, nim ponownie zerknęła na bardzo rozmowną koleżankę. Splotła ze sobą dłonie za plecami, lekko zakołysawszy się na piętach. - Och i co wyprawiał? Ludzie po cruciatusie są cudownie nieprzewidywalni. - zapytała, oczywiście nie mając zielonego pojęcia na czym jeszcze opiera się fabuła „L-Rew”. - I dlaczego go torturowali? Podpadł nieodpowiednim ludziom? Była zaintrygowana, a jej przymrużone, jasnoniebieskie oczy spoglądały na starszą koleżankę z uprzejmym zainteresowaniem. Nawet tym razem nie wyglądała na rozrabiakę, co już było pewnym wyczynem. Ivy zdecydowanie potrafiła stwarzać mylne pozory, a co do jej zachowania… wydaje mi się, że była po prostu zbyt spontaniczna czy nawet butna, aby przejmować się tym czy Kady postanowi postawić ją do pionu czy nie. Była ciekawa to zapytała, ot co. Po chwili do cieplarni weszła też @Saga Demantur, ale Ivy nie miała już okazji do tego, aby zrobić coś więcej niż posłanie jej przelotnego spojrzenia, gdyż w klasie pojawiła się nauczycielka. Jej entuzjazm zdecydowanie przypadł Yventhis do gustu. Nie przepadała za zielarstwem, więc możliwość obserwowania jak prowadzi je ktoś uśmiechnięty, od razu sprawiał, że lekcja była jakby trochę mniejszą torturą, co nie zmieniało faktu, iż opieka nad kłaposkrzeczkami może być bardzo karkołomnym przeżyciem. - Ale super! - westchnęła, kiedy @Deven Quayle odpowiedział na pytanie o eliksir. Czy to oznaczało, że niedługo na eliksirach będą wdrażane legalne halucynacje? Paradoksalnie, Ivy poszło naprawdę świetnie. Metodycznie i powoli zebrała aż sześć liści, nie roniąc ani kropli cennego soku, ale to z pewnością była zasługa jej uwagi, a nie umiejętności. Nie potrafiła zajmować się skrzeczącymi roślinami, więc wyjątkowo się skupiła i wyciszyła, nie chcąc zrobić sobie krzywdy. Kiedy skończyła, podpatrzyła jak idzie Kady. Może starsza Ślizgonka poradzi sobie z zadaniem równie dobrze?
Jolene siedziała zamyślona i na pewno nie podzielała entuzjazmu pani profesor, który kobieta wyrażała ciepłym uśmiechem. Z czego ona w ogóle się cieszy? Życie jest do bani. Lancaster westchnęła i oparła głowę na prawej dłoni. No cóż, zaraz rozpoczynamy. Podążała wzrokiem za kobietą, mijającą niektórych uczniów. Jeśli chodzi o zapoznanie się z książką pod tytułem: „Tysiąc magicznych ziół i grzybów ” - tak, tak ślizgonka ją znała, ale żeby się zapoznać tak bliżej to nie. Nie lubiła nawiązywać głębszych relacji, zwłaszcza z Zielarstwem. Kłaposkrzeczki. Eeemmm..., że co? Szczerze to nie kojarzyła tego składniku, dopóki nie usłyszała, że służy on do eliksiru wywołującego halucynacje. Coś jej to mówiło. Chociaż halucynacje, czemu by nie spróbować. Tak, Jolene zamiast myśleć o roślinkach zajęła się eliksirami... Uśmiechnęła się do siebie, kiedy usłyszała o potrzebie tego składniku przez kadrę pedagogiczną. Zabawne, czyżby nauczycieli chcieli sobie nieco dostarczyć rozrywki? Jolene zaczęła zbierać te liście. Uzbierała ich dość sporo, ale dostała ochrzan od Estell, bo cały sok z nich uleciał. Nienawidziła nauczycieli. Kolejny trafia na czarną listę, a raczej kolejna.
Kostki 4, 2
James Waters
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : prefekt fabularny, legilimencja i oklumencja
- Nie ma sprawy. - powiedział James do jakieś dziewczyny, która się o niego potknęła. Nie kojarzył jej ze szkoły, zresztą on miał słabą pamięć do twarzy. Rozpoczęła się lekcja. Sympatyczna nauczycielka wstąpiła do cieplarni, przedstawiła się i zadała zadanie do wykonania. Gdy zaś zadała pytanie, do odpowiedzi zgłosił się chłopak z logiem Gryffindoru na szacie. Uczniowie musieli zebrać liście z Kłaposkrzeczki, tracąc przy tym jak najmniej soku. Jamesowi udało się zebrać pięć liści, ale niestety przy wyrywaniu ich stracił mnóstwo soku. Nauczycielka, zirytowana tym, że James stracił tyle wartościowych składników odjęła przez to pięć punktów Ravenclawowi. Gdy James skończył zrywać listki i zdążył usłyszeć niezadowolone słowa od nauczycielki, na drugim końcu sali dostrzegł @Naeris Sourwolf. Obserwował ją wzrokiem, a gdy ta wreszcie się na niego spojrzała, uśmiechnął się serdecznie, jakby na przywitanie.
Deven najwidoczniej nie czuł się za dobrze w towarzystwie obcych osób. Szczególnie kiedy wpatrywały się w niego jak to zrobiła Rose. Przeniosła więc swój wzrok gdzie indziej, aby nie peszyć go już bardziej. Uczniowie schodzili się coraz liczniej, aż zrobiła się tu trochę ciasno. Aż dziwne, bo wydawało jej się, że większość nie lubi tego przedmiotu. No ale w sumie chodzić trzeba, nic na to nie poradzą. Pani profesor w końcu weszła do cieplarni. Na jej pytanie odpowiedział siedzący obok @Deven Quayle, Rose uśmiechnęła się do niego szeroko i udawała, że bije mu brawo. On to się musi znać na rzeczy, w dodatku przecież opowiadał o jakichś swoich rosnących roślinach. Była jakby trochę nim zafascynowana. W zasadzie bez powodu, bo znali się od kilku minut, ale jednak. Znów patrzyła na nauczycielkę i słuchała uważnie, co mają zrobić. Od razu zabrała się do roboty. Udało jej się zerwać aż pięć liści, tylko co z tego, skoro cały sok, który w nich był po prostu się wylał. Rose mogła postarać się trochę bardziej, ale niestety sprowadziła na siebie niezadowolenie Pani Profesor. Cóż, może z następnym zadaniem pójdzie jej lepiej.
Znów! Thomas chyba miał na pieńku z cnotą zwaną punktualnością. Ostatnio wszędzie się spóźnia lub jest w nie odpowiednim momencie. Tym razem na szczęście trafił się wariant numer pierwszy. Gdy wszedł do cieplarni Pani Profesor akurat objaśniała pierwsze zadanie. Tyle wygrać. Dzisiejszym zagadnieniem były Kłapkoskrzeczki. Chłopak czytał o nich wcześniej więc nie miał problemów z przypomnieniem sobie informacji na temat tych osobliwych roślin. Niestety został ubiegnięty jeśli chodzi o odpowiedź której oczekiwała pani Profesor. Eliksir halucynogenny ! To przecież było oczywiste. Szkoda tylko ze wiedza praktyczna tego giganta ni jak się miała do wiedzy teoretycznej. Gdyby tak było to nie ubabrał by się liśćmi jak dzieciak. Pomarańczowo-zielone dłonie. Przecież to będzie komicznie wyglądać przy jego kolorze skóry. Ale co tam, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Na szczęście zebrał 4 liście więc uzyskał dla swojego domu około. Jeśli w ogólnym rozrachunku dom jest do przodu, Thomas może być zadowolony. Kątem oka chłopak zauważył @Oriane L. Carstairs. Przykuła jego uwagę, jednak na razie nic z tym jeszcze nie zrobi.
Kostki 4 i 6
Rasheed Sharker
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Przeszkadzanie w nic nie robieniu może być bardzo przykre i niegrzeczne. Szkoda, że nie wiedziała o tym @Leila Cameron, która najwyraźniej postanowiła dać przykład tego, że mugolacy mają nierówno pod sufitem. Co prawda Rekin nie wiedział, że dziewczyna jest szlamą, wszak na czole tego wypisanego nie miała, ale pewnie niedługo miał nadrobić braki w wiedzy, gdy już zacznie się interesować kto jest na tyle pokręcony, żeby zwracać się do niego „per moderatorze”. Popatrzył na Leile jak na ostatnią wariatkę, zwłaszcza, że ta akurat wzięła się za głaskanie powietrza. Mruknął coś w stylu „kto to do cholery jest moderator?” i zbliżył dłoń do twarzy, ściskając przelotnie grzbiet nosa. W takich chwilach czuł się naprawdę zmęczony wszelkim towarzystwem. - Odwróć się. - polecił jej po prostu, starając się zachować znużony ton głosu, gdy @Oriane L. Carstairs weszła do cieplarni. - Czemu niby trzeba ją ratować? Zapytał jeszcze, chociaż wiedział, że pewnie będzie tego żałował. Na szczęście (lub nie), w tym momencie do klasy weszła Estella, rozpoczynając kolejną porcję tortur. Zielarstwo było do bani, ale tym razem chociaż nie poranił się o kolce, nawet jeśli zebrał śmieszną ilość liści, w dodatku farbując sobie ręce na jakiś dziwny kolor. Raczej mu to nie przeszkadzało, wszak zawsze mógł nosić do tego czasu rękawiczki.
Rozejrzała się po cieplarni z małym zainteresowaniem. Sądząc po minach niektórych osób również nie mieli ochoty tutaj przebywać. Na dworze było cieplej niż być powinno przez co duchota ogarnęła pomieszczenie. Jeszcze trochę i nie wytrzyma. Wyjdzie jak nic. Czując jak ktoś ją obejmuje od tyłu i kładzie ręce na jej biodrach podskoczyła. Dopiero głos osoby za nią ją uspokoił i wywołał uśmiech. Już myślała, że nie dotrze na zajęcia. A proszę, taka niespodzianka. - Nie przepraszaj. Mówiłeś mi o tym dzień wcześniej. - oparła się o niego kładąc swoje dłonie na jego. Uwielbiała czuć jego ciepło. Czuła się wtedy bezpieczniej. Uśmiechnęła się sama do siebie i na chwilę przymknęła oczy. Może dzięki niemu przetrwa te zajęcia i nie będzie aż tak bardzo żałowała pojawienia się na nich. W sumie, zielarstwo nie było jej do niczego potrzebne. Co innego zaklęcia, eliksiry jak i astronomia. Chciała uczyć. W szczególności tego ostatniego. Jej rozmyślania przerwało pojawienie się nauczycielki. Spojrzała na nią obojętnie jednak wysłuchała w całości tego co miała im do powiedzenia. Nie chciała w końcu zrobić jakiegoś błędu. Skoro już tutaj była to mogła się przyłożyć do pracy. Na słowa nauczycielki odnośnie czytania podręcznika prychnęła jedynie. Nawet ani razu nie wzięła go do ręki. Leżał sobie spokojnie, jak inne niepotrzebne jej rzeczy, w jednej z szaf na samym jej dnie. Może w końcu powinna go wyciągnąć i trochę poczytać... Nie, na pewno nie będzie to konieczne. Kolejne pytanie jednak ją zaciekawiło. Znała odpowiedź na nie, gdyż uważała jak i czytała wszystko co związane z eliksirami. Już miała na nie odpowiedzieć, jednak jakiś gryfon ją wyprzedził. Spojrzała na niego mrużąc oczy. Czyli jednak nie wszyscy gryfoni byli tacy głupi jak podejrzewała. - Jeszcze trochę, a prześcigną nas w rankingu. - zaśmiała się cicho kierując swoje słowa do narzeczonego. Niby nie obchodziły ją punkty. W końcu ostatnim razem jej dom stracił ich sporo przez nią i Lucasa, jednak nie chciała aby to gryfoni zajęli ich miejsce w rankingu. Czas jednak zabrać się do pracy. Obdarowała swojego ukochanego całusem w policzek i od razu zabrała się, choć z niechęcią wymalowaną na twarzy, za obrywanie liści. Musiała przyznać, że szło jej to nawet sprawnie, jednak sok z nich zabarwił jej ręce na jakiś dziwny kolor. Coś pomiędzy zielonym, a... pomarańczowym? Chyba tak. No pięknie, i jak ona teraz to domyje? Miała jedynie nadzieję, że efekt zabarwienia nie potrawa za długo i będzie mogła pokazać się na mieście. - Nienawidzę zielarstwa. - naburmuszona spojrzała na Kray'a - Mam przez to teraz zielone ręce. Choć lubię ten kolor to na moich dłoniach wygląda on koszmarnie. - pożaliła się, chociaż nigdy tego nie robiła. Wygląd zewnętrzny miał dla niej małe znaczenie. Czyżby coś się zmieniło w ostatnim czasie?
- Był pewny, że pochodzi z innej planety. Ktokolwiek mu to zrobił, autor jednak nie przedstawił tej osoby, musiał się znać na rzeczy, bo kompletnie oszalał.- ślizgonka odpowiedziała z entuzjazjem. Uwielbiała rozmawiać o książkach. Jednak mówiąc o szaleństwie Kady nie mogła powstrzymać się przed spojrzeniem w stronę @Leila Cameron, która aktualnie głaskała powietrze. Po chwili znowu obróciła się w stronę @Ivy E. Heikkonen i kontynuowała swój wywód. - W związku z tym, że przysporzył wiele problemów swoim zachowaniem uczepił się go jeden ze słynniejszych hipnotyzerów. Za zadanie postawił sobie udowodnienie mu, że to niemożliwe aby był jakimś obcym z innej planety.- Kady zamyśliła się przez chwilę po czym dodała.- Oczywiście nie mogę zdradzić Ci więcej.- ślizgonka mimowolnie uśmiechnęła się do dziewczyny- Zawsze istnieje szansa, że jeszcze to przeczytasz.- po chwili jednak jej mimika wróciła do normalności okazując typową dla niej obojętność. Mimo to, że jej postawa okazywała co okazywała, gryfonce udało się ponownie ją zaskoczyć. W końcu w życiu nie widziała żadnej lwicy tak zaintrygowanej w opowieść o książce.
Już chciała to skomentować, gdy w sali pojawiła się nauczycielka. Na miejscu przed Kady błyskawicznie pojawił się notatnik oraz jej długopis. Gdy usłyszała pytanie od razu odpowiedziała sobie na nie w myślach, nie miała jednak zamiaru zbytnio się wychylać. Oczekiwała, że odpowiedź poda zawsze gotowa krukonka- Naeris, jednak zamiast niej usłyszała swoicki głos chłopaka, którego nie znała. Kątem oka spojrzała się w jego stronę i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, że jest gryfonem. W tych czasach najwidoczniej już naprawdę nie można mówić o stereotypach, widząc takie osoby. Mimo wszystko zaimponowało to Kady (pomijając fakt, że odpowiedź dotyczyła rośliny halucynogennej). Ona nie miała ochoty skupiać na sobie wzrok innych uczniów, nawet jeśli miało oznaczać to lepszą opinię ze strony nauczycielki.
Ślizgonkę na duchu podniosło zadanie wyznaczone przez kobietę. Jedną z książek, którą studiowała poprzedniej nocy z pewnością zawierała wszystkie potrzebne jej informacje do poprawnego oberwania liści bez zbędnej utraty tak ważnych soków. Oberwała aż dwa liście, całkiem zadowolona z siebie, ponieważ nie uroniła ani kropli soku. Gdy już skończyła podziwiać swoje dzieło, stwierdziła, że zobaczy jak poszło Ivy. Widząc jej plony mruknęła pod nosem ciche "Nieźle", które nie do końca chciała wypowiedzieć na głos. Lekko zmieszana zwróciła swój wzrok na swoje liście, licząc na dobrą ocenę jej pracy ze strony nauczycielki.
KOSTKI 2 i 1
Silas Clark
Rok Nauki : I
Wiek : 24
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 189
C. szczególne : Długie dredy często wiązane na czubku głowy
Silas omal nie parsknął śmiechem, gdy dostrzegł jak Vittoria toruje sobie drogę w jego kierunku, po drodze niestety jednak tratując niewinne ofiary. Wiedział jak powinna brzmieć odpowiedź na zadane przez panią profesor pytanie, ale nie wyrywał się do odpowiedzi, bo nie leżało to w jego naturze spokojnego człowieka. -Tori, wiem że mnie uwielbiasz, ale nie tratuj po drodze ludzi, błagam- powiedział do niej odrobinę żartobliwie. Kochał Vittorię jak siostrę i szanował jej ciało, ale strasznie nie podobało mu się to co z nim robiła. Nie lubił tego faktu, że je wyniszczała. Nie podobały mu się też jej intrygi mimo tego, że je szanował. Gdy już zabrali się za przebieg zajęć przestał się całkowicie odzywać. Odizolował się od wszystkiego i wszystkich i skupił się na zbieraniu liści, aż nawet na jego czarnoskórym czole pojawiło się kilka kropel potu. Niestety w tej cieplarni było wyjątkowo ciepło. Mimo wszystko udało mu się jednak zebrać aż 6 liści, co sprawiło, że był z siebie niesamowicie dumny, ale mina mu zrzędła w chwili gdy dostrzegł swoje dłonie. Były koloru pomarańczowo zielone, czy jak tam zwał, były po prostu nieciekawe. Uśmiechnął się jednak po chwili szeroko. -Nowy styl studencki- powiedział siląc się na uśmiech no i starając jakoś wybrnąć z tej całej sytuacji. Niestety za mocno ściskał te biedne listki i to dlatego tylko puściły tyle soku na jego dłonie.
- K-kujon? - No tak, Nana jest przecież mugolaczką. To dziwne, że Saga interesuje się nimi tak bardzo. Tak nie powinno być, a jednak tak jest. I dziewczyna nie chce nic z tym robić. - Sądząc po tym tutaj kolorze, nie jest to żadna tajemnica - przyłożyła palec do krawatu Nany. Sama nie miała na sobie krawatu Slytherinu. Pozwoliła sobie na "luźniejszy" strój ze względu na pogodę. Może to i lepiej, w cieplarni zaczynało robić się duszno. Kątem oka zauważyła @Cándida Feliciana Miramon. Ciekawe czy podejdzie. Chyba nie znają się z Naną. Nie ruszyła się z miejsca, a już po chwili usłyszała suche "Cześć". - Caramelo! - Krukonka wydawała się trochę przygnębiona. To dziwne, czyżby nie lubiła zielarstwa? A może coś się stało? Nim zdążyła się jej przyjrzeć profesor zawitała w cieplarni. Pytanie. Saga przymknęła na chwilę oczy. Super. Zielarstwo w połączeniu z eliksirami. Po prostu świetnie. Otworzyła oczy dopiero kiedy Naeris do niej zagadała. Może Tiara zrobiła się ostatnio bardziej ulgowa? Albo zielarstwo nie jest wystarczająco naukowe? Albo, raczej na pewno, chłopak to lubi i się tym interesuje. Jednak Saga nie przepada za Gryfonami. - Odważnie chciał przytrzeć innym nosa - mruknęła próbując skupić się na tym co mówi profesor - Albo jest Krukonem w przebraniu... jak to powiedziałaś? Kujonem... Zabrała się do roboty. Po co kadrze eliksir halucynogenny? Czy to ważne? Może wcale nie jest. Może to tylko wymówka, by robić tę bezsensowną rzecz. Udało jej się wyrwać jeden liść. Prawie zupełnie bez soku. Lepsze to niż nic. Saga jest beznadziejna i dobrze o tym wie. Głośno wypuściła powietrze, próbując wyprzeć porażkę ze świadomości.
Ostatnio w pracy solidnie odczuła swoje braki wiedzy związane z zielarstwem. Apteka ostatecznie była apteką, a w takiej sprzedawano zioła i eliksiry. Dlaczego ją zatrudnili? Tego nie wiedział nikt, ale Carma naprawdę starała się pracować najsumienniej jak tylko potrafiła. I chyba tylko z tego powodu postanowiła pojawić się na zielarstwie, chociaż mogła w tym czasie zająć się czymś... nieco bardziej pasjonującym. Spóźniła się, co nie było niczym dziwnym czy nowym - wyjątkowo nie miała żadnej wymówki, po prostu niezbyt się jej śpieszyło. Szybko wybadała nastroje nauczycielki, a że ta nie wydawała się być wyjątkowo groźnie nastawiona do świata, swobodnie rozejrzała się po sali, odnajdując w grupie @Rasheed Sharker. Nie chcąc robić zbędnego zamieszania, szybkim krokiem przemieściła się tuż obok niego, delikatnie zaczepiając go dłonią, którą przejechała po plecach chłopaka w trakcie wymijania jego osoby. - Hej, coś się stało? - zagaiła, autentycznie zaintrygowana rozmową Sharkera z @Leila Cameron, którą z pewnością musiała kojarzyć. Były z jednego domu i jednocześnie blondynka kręciła się chyba dość często obok Mikkela. I o ile Carma ją kojarzyła, to nie wiedziała o niej niczego więcej. Nawet tego, że jest nieco szalona. I jakoś zupełnie nie zwróciła uwagi na głaskanie powietrza przez dziewczynę. Zabrała się za wykonanie ćwiczenia i chociaż nie poszło jej za dobrze, pocieszała się tym, że nie była w swojej niedoli sama. Przygryzła wargę i z lekką irytacją spojrzała na zabrudzone ręce, na których sok wchłaniający się właśnie w jej skórę raczej nie miał zamiaru zejść przy użyciu samego mydła. - Świetnie... - mruknęła niezbyt zadowolona, czując lekkie swędzenie w okolicach policzka. Ledwo powstrzymała się od podrapania po nim zabrudzoną dłonią, marszcząc przy okazji nosek. Podświadomość zawsze wybierała najlepszy moment.
Dziewczyna miała problem w zauważaniu zmian na twarzach ludzi - konkretnie chodzi o zmiany w emocjach. Czasem widziała, że ktoś się gniewa. Często jednak nie widziała różnicy między złością a smutkiem, lub radością a zażenowaniem. Dlatego kompletnie nie zwróciła uwagi na to, że Rekin jest widocznie zmęczony jej towarzystwem mimo, że dopiero podeszła. Posłuchała go i odwróciła się, a tam? Oriana! Z Lucasem. I tyle z jej ratowania. Westchnęła niezadowolona. Może nie wyglądała, ale ta dziewczyna była inteligentna. I dlatego nie pakowała się tam tak długo, aż Lucas sobie nie pójdzie. - Już nic - Odpowiedziała. Chcąc odejść kawałek dalej dostrzegła jeszcze obserwującą ich Carmę, do której pomachała z wielkim uśmiechem na twarzy. Potem już zajęła się lekcją. Nie była jednak zbyt skupiona. Dlatego cud, że udało jej się urwać jeden liść. Niestety trochę soku z niego pociekło jej na ręce. Zaśmiała się widząc, że są zielonkawe. Ciekawe jak szybko uda jej się to zmyć.
Dziewczyna miała nadzieję, że nikt nie zauważył jej potykania się o ludzi, ale musiał to zrobić Silas i do tego skomentować. Z uśmiechem pomachała do niego i podeszłą trochę bliżej. Nie zdążyli jednak porozmawiać, bo akurat weszła nauczycielka i poinformowała ich o tym, jak będzie wyglądać lekcja. Zajęła się więc zrywaniem liści. Jednak szczerze mówiąc, to jakoś nie udawało jej się to za dobrze. Albo urywała go w częściach, albo wcale nie chciał odczepić od łodyżki. Ostatecznie udało jej się urwać jeden liść w całości, ale przez rozlewający się wszędzie sok całe palce miała w soku. Zrobiły się dziwnego koloru. Świetnie...
Edzio jak to Edzio spóźnił się na zajęcia. Zbyt zajęty bawieniem się ze swoim modelem rogogona nie zauważył upływu czasu. Całe szczęście postanowił popatrzeć się na zegarek i spóźnić tylko 10 minut. Wpadł do cieplarni dysząc ciężko. Walcząc o tlen obserwował co też tym razem robią. Ominął go wstęp, ale na szczęście wykonywali dalej pierwsze zadanie. Przynajmniej tak się mu zdawało. -Przepraszam za spóźnienie, pani profesor. Rzucił pomiędzy sapaniem co by wyjść na niewychowanego gbura. Tutaj już nie mógł wejść niepostrzeżenie jak na wróżbiarstwie. STanął przy wolnym stanowisku, po drodze uśmiechając się do znajomych. Nie miał czasu na rozmowy, trzeba było zabrać się do roboty. Edmund zwykle mający rękę do roślin tym razem zawiódł na całej linii. Udało się mu zerwać 4 liście, ale stracił przy tym bardzo dużo soku. Dodatkowo nauczycielka odjęła mu punkty, świetnie. Roztargnięcie Cormaca wynikało z tarmoszenia się smoka w jego kieszeni. Zamiast go zostawić w klatce to zabierając potrzebne rzeczy przy okazji złapał też rogogona. Teraz smok próbował wyjść, nawet wystawił swój łepek i buchnął dymem z pyska. Jak coś podpali to będzie się musiał gryfon srogo tłumaczyć.
Siedział właśnie na dziedzińcu, przeglądając książkę do opieki nad magicznymi stworzeniami, kiedy nagle przypomniał sobie o zajęciach z zielarstwa. Stanął na równe nogi niemalże w prędkości światła i zaczął biec do cieplarni, mając nadzieję, że się nie spóźni. Jeszcze tego brakowało, żeby zyskał jakieś ujemne punkty dla swojego domu... Hufflepuff i tak nie za dobrze radził sobie tego roku w Pucharze Domów. Na szczęście udało mu się wemknąć do cieplarni niezauważonym. Zajął swoje stanowisko i udawał, że był tutaj od samego początku. Nauczycielka dopiero tłumaczyła zadanie, które mają dzisiaj do wykonania, więc nie był wcale stratny. Oczywiście uciekał jedynie wzrokiem, kiedy kobieta zapytała o to czy każdy zapoznał się z podręcznikiem. Cole niestety przejrzał go jedynie wybiórczo, chociaż o Kłaposkrzeczkach akurat czytał, dlatego cieszył się, że właśnie dzisiaj będą się nimi zajmować. Kiedy Estella Vicario wytłumaczyła wszystkim na czym będą polegały zajęcia, puchoński student zabrał się do roboty. Mimo że skrzek tej rośliny był niezwykle irytujący, Nate dzielnie obrywał liście, co jakiś czas, zasłaniając tylko dłońmi uszy. Udało mu się zebrać aż pięć liści! To naprawdę sporo - wiedział o tym, bo obserwował poczynania innych uczniów. W dodatku Cole był tak mocno skoncentrowany na swojej pracy i uważny, że nie stracił nawet kropelki soku. Dlatego zadowolony ze swojego sukcesu, z uśmiechem na ustach, czekał aż inni uczniowie i studenci skończą, a nauczycielka obdarzy ich kolejnymi instrukcjami.
Kostki: 5, 5 Zdobyte: możliwość przerzutu i wyboru drugiej kostki w następnym zadaniu
- Dobrze. Gratuluje tym, którym udało się wspomóc szkołę i zebrać trochę soku. Teraz musimy zająć się tymi roślinami zanim zaczną skrzeczeć. Potrzebują nawozu, a jak pewnie wszyscy wiecie najlepszym tego typu specyfikiem jest smocze łajno – To mówiąc podeszła do szczelnej, metalowej skrzyni i otworzyła ją. Momentalnie po klasie rozszedł się specyficzny zapach, który na pewno nie był przyjemny. Jednak właśnie na tym polegają zajęcia Zielarstwa i trzeba być gotowym na wszelkie poświęcenia. - Każdy z was niech weźmie sobie parę rękawiczek lezącą tam – To mówiąc wskazała na skrzynię w drugim końcu cieplarni – Następnie proszę byście wzięli trochę nawozu - To mówiąc dokładnie pokazała odpowiednią ilość - i obłożyli roślinę z każdej strony. Musicie wziąć go dość dużo, bo w razie niedoboru spotkacie się z niezadowoleniem roślin, ale też nie przesadźcie...
Zadanie:
Rzucacie dwoma kostkami i uwzględniacie w poście zdarzenia losowe.
Kostka pierwsza:
1 – Wziąłeś rękawiczki, ale kiedy je założyłeś okazało się, że coś Cię dziwnie łaskocze po rękach. Kiedy zdjąłeś je, żeby zobaczyć co to jest okazało się, że po ręce chodzi Ci wielki, paskudny robak. Blee!
2, 3 – Wziąłeś rękawiczki i... Rękawiczki jak rękawiczki. Nic nadzwyczajnego.
4 – Wziąłeś rękawiczki i zabrałeś się do roboty. Jednak były zbyt duże i w trakcie nabierania na ręce smoczego łajna wpadło Ci trochę za rękawiczkę! Fuj! Zdecydowanie powinieneś lecieć umyć ręce. Na szczęście udało Ci się wytrząsnąć to paskudztwo z rękawiczki.
5 – Wziąłeś rękawiczki, jednak zanim je ubrałeś wypadło z nich 5 galeonów. Masz dzisiaj szczęśliwy dzień! Rozliczenia dokonaj w odpowiednim temacie.
6 – Wziąłeś rękawiczki, ale przed tobą nosił je ktoś, kto niesamowicie się pocił. Są od środka mokre i wydają z siebie paskudny zapach. Niestety nie możesz ich wymienić, bo zabrakło już dla ciebie par. Musisz to jakoś przemęczyć.
Kostka druga:
1,3 – Co za dużo, to nie zdrowo. Napakowałeś tego tyle, że roślina najpierw zaczęła krzyczeć, a zaraz potem zwiędła. Ups! Musisz szybko ją ukryć zanim nauczycielka zauważy. Jeśli nie uwzględnisz w poście miejsca, w którym ją schowałeś będziesz musiał zapłacić 30G zadośćuczynienia. Uwaga! Na koniec lekcji wylosuje 2 osoby, których rośliny zostaną znalezione i które dostaną za karę szlaban!
2,5 - Dałeś idealną ilość nawozu. Choć wydawało się, że roślina zacznie skrzeczeć, to jednak nawet się nie zająknęła. Widocznie wybaczyła Ci wyrwanie jej liści i jest bardzo zadowolona.
4,6 – Aż tak się tego brzydzisz, że wziąłeś zdecydowanie za mało nawozu. Roślina zaczyna głośno skrzeczeć. Słuchać ją na całą cieplarnię, a ty stoisz najbliżej. Wylosuj jeszcze jedną kostkę.
Parzysta – Lecisz szybko po nawóz i dokładasz odpowiednią ilość. Na szczęście udało Ci się opanować sytuację. Nauczycielka gratuluje Ci i ostrzega, żebyś następnym razem uważniej odmierzał ilość nawozu. Nieparzysta – Nawet nie zdążyłeś się ruszyć w stronę nawozu, a skrzek rośliny był tak głośny, że mdlejesz. Obudzisz się dopiero w Skrzydle Szpitalnym, do którego zaniosła Cię nauczycielka (we wtorek napiszę tam zbiorowego posta dla wszystkich, którzy wylosują tę kombinację kostek)
/Nadal można wykonać pierwsze zadanie, ale nie można już dołączyć do lekcji. To zadanie będzie ostatnie, więc po wykonaniu możecie opuścić cieplarnie/
Ostatnio zmieniony przez Estella Vicario dnia Nie 15 Maj 2016 - 18:01, w całości zmieniany 2 razy
CO?! Że przepraszam może Pani jeszcze raz powtórzyć? Mają się cholera jasna babrać w jakimś smoczym gównie?! O nie nie nie nie nie nie nie! Chyba sobie jaja robi ta babka. Jednak ostatecznie przestała lubić te lekcje. Jednak widząc, że wszyscy (choć równie niechętnie) idą po rękawice sama ruszyła. Przecież nie będzie jedyną osobą, która się będzie tu buntować. Dlatego sięgnęła po rękawice i ubrała je. Na szczęście nie wydarzyło się nic dziwnego, więc nie zrażona poszła po nawóz. Dokładnie przyjrzała się ile pokazywała nauczycielka, więc mniej więcej tyle wzięła i obłożyła roślinę. Nie skrzeczała, wiec Vittoria odetchnęła z ulgą. Okazało się to być zdecydowanie łatwiejsze i mnie obrzydliwe, niż się wydawało. Co nie zmienia faktu, że musi się koniecznie wykąpać.