Trzecia z cieplarni mieści w sobie najniebezpieczniejsze rośliny. Można tu spotkać mandragory, wnykopieńki, a także jadowitą tentakulę, która skrada się za pomocą macek. Należy na nią uważać. Jest to cieplarnia, do której uczęszcza się najchętniej, gdyż rośliny z tego miejsca otaczane są zainteresowaniem.
Septienne opuściła gabinet, aby o czasie pojawić się w cieplarni. Minęła błonia i otworzyła drzwi, po czym omiotła spojrzeniem całe pomieszczenie. Na długim stole położyła nauszniki, które były potrzebne na dzisiejszą lekcję zielarstwa. W rzeczy samej, miała zamiar przerobić mandragory. Wyłożyła też kilka par zapasowych rękawic ze smoczej skóry, na wszelki wypadek. Zawsze zdarzało się zapomnieć, toteż wolała być przygotowana.
Emma weszła do cieplarni. Było tu dużo podejrzanie wyglądających roślin, których jeszcze nie znała, bądź zapomniała, co byłoby dziwne, ponieważ powinna zapamiętać chociaż niektóre z nich. - Dzień dobry - przywitała nauczycielkę.
Audrey jak zwykle o tej porze roku, wyjątkowo zimnej, opatuliła się płaszczem i niechętnie opuściła pokój wspólny Gryfonów. Ciepły kominek był przyjemniejszy od cieplarni, ale nie narzekała i wybrała się na lekcję. Weszła do odpowiedniego numeru, gdzie dostrzegła Emmę i nauczycielkę. - Dzień dobry - przywitała się. - Hej, Emm! - powiedziała do Krukonki i stanęła obok niej.
Connie wparowała zmachana do cieplarni. Rozejrzał się, ale nie zauważyła tłumu. Jak to? Jeszcze się nie zaczęło? Spojrzała na zegarek i dopiero teraz zrozumiała, że on nie działa w Hogwarcie i zatrzymał się na godzinie 20:30. Jedyne co się wydobyło z jej ust to "YYY". Stanęła przy jednym ze stanowisk. Dzisiaj najwyraźniej mieli zająć się jakimiś bardziej niebezpiecznymi roślinkami.Bedze ciekawie. Może ktoś zginie? To by było ciekawe. Byle nie ona.
- Hej, Audrey! - odpowiedziała Gryfonce Emma. Była z siebie dumna, bo nie tylko nie zabłądziła gdzieś w szkole, ale także znalazła osobę, która chętnie do niej podeszła, co nie zdarzało się często. Z niecierpliwością czekała na tą lekcję.
- Witam wszystkich na trzeciej lekcji zielarstwa - przywitała uczennice. Znów nielicznie, cóż poradzić? - Czy ktoś wie, po co przywlekłam tutaj te nauszniki? - zapytała, licząc, że któraś z dziewcząt zorientuje się, że chodzi o mandragory. Było to bardzo proste, logiczne. Spojrzała wyczekująco na zgromadzonych.
- Przyniosła je pani dlatego, że dzisiaj przerobimy mandragory? - spytała wskazując na dość niewinnie wyglądającą roślinkę, która oczywiście nie była niewinna. Nauszniki powszechnie symbolizowały Emmie mandragorę.
- Zgadza się, panno... właściwie to jeszcze mi się nie przedstawiłaś! - powiedziała z uprzejmym uśmiechem, czekając na nazwisko dziewczyny. - Zdobyłaś swojemu domowi pięć punktów. - Proszę o streszczenie właściwości mandragory oraz krótki opis. Powiedzcie co wiecie - poprosiła zaciekawiona, kto dziś wykaże się wiedzą.
- Emma Emerald. Mandragory to niebezpieczne rośliny, zabiją swym krzykiem każdego kto je usłysz, młode mandragory tylko ogłuszają - skleiła zdanie, nawet logicznie chyba zabrzmiało. Emma była mistrzynią robienia z siebie pośmiewiska.
- Amm, mandragora - zaczęła niezbyt pewnie. W zasadzie to nie pamiętała o niej za dużo. Ale coś powiedzieć musiała! - Jej krzyk jest zgubny dla człowieka, jednak jeśli odpowiednio zabezpieczy się uszy, to nic nie powinno się stać. Młode jedynie osłabiają. Przypomina chyba... noworodka. Ma działanie lecznicze, ożywia się dzięki niej spetryfikowanych.
- Bardzo dobrze - pokiwała głową. - Emmo, zdobyłaś kolejne pięć punktów, Audrey dziesięć - uśmiechnęła się do nich. - A może ktoś wie, co dziś z nimi zrobimy? - zapytała. - Są to oczywiście sadzonki, ale mimo to, proszę o założenie nauszników dokładnie, aby nie odsłaniać uszu. Są wrażliwe na ich krzyk, a sądzę, że raczej nie macie ochoty poleżeć w skrzydle szpitalnym - powiedziała, w międzyczasie stukając różdżką w tablicę, na której pojawił się temat lekcji.
- Będziemy je rozsadzać? - spytała niepewnie, z usmiechem, bo własnie zarobiła dla Ravenclawu punkty i to na swojej pierwszej lekcji zielarstwa! Cierpliwie czekała na odpowiedź mając nadzieję, że jej jest poprawna.
Dotarł do cieplarni niezwykle zadowolony, że w końcu mu się to udało. Co prawda spóźnił się prawie pół godziny... ale ważne, że w ogóle był, tak? - Przepraszam, pani profesor! - wykrzyknął, z hukiem otwierając drzwi cieplarni. Jeszcze trochę, a by je rozwalił. Całe szczęście w porę je zatrzymał, nim szkło uderzyło o jakąś zdrewniałą roślinę. Starając się omijać groźnie wyglądające rośliny, doszedł do grupy stojących uczniów. Próbował zorientować się co robią.
- Zgadza się. Kolejne pięć - puściła dziewczynie oczko. - Witam, Twan - zwróciła się do chłopaka, po czym kontynuowała. - Zanim jednak zabierzemy się do rozsadzania tych niebezpiecznych i fascynujących roślin, opowiem o nich nieco więcej. A więc, mandragora jest silnym środkiem pobudzającym. Jest używana, aby przywrócić pierwotną postać ludziom, którzy ulegli transmutacji lub zostali poddani złemu urokowi, jak też do ożywiania spetryfikowanych, o czym wspomniała panna Primrose. Jest podstawowym składnikiem wielu antidotów. Jest też niebezpieczna przez swój krzyk, o czym też już mówiliśmy - opowiedziała postawowe rzeczy i przysunęła do siebie jedną donicę z mandragorą. - Nauszniki na uszy! Proszę zakryć je DOKŁADNIE!
Emma wzięła do ręki nauszniki i powoli założyła je sobie na uszy. Dziwnie czuła się całkiem odizolowana od dźwięków wydawanych przez niektóre rośliny, jakby nagle pochłonęła ją nicość. No, ale lepsze to, niż całodzienny pobyt w skrzydle szpitalnym. Z uszami dokładnie zasłoniętymi, spojrzała na nauczycielkę i czekała na dalsze instrukcje.
Wszedł do cieplarni. -Dzień dobry, a może dobry wieczór. -Przepraszam za spóźnienie ale mój podręcznik został w bibliotece i go szukałem. Skłamał ale nauczyciel chyba mu uwierzył. Zamknął drzwi i zobaczył że jakiś młodszy chłopak też się spóźnił. Podszedł do grupy uczniów myśląc dlaczego tak późnio przyszedł.
-Czyli mandragory potrafią zabić krzykiem jak są dojrzałe, tak?- Spytała sprawdzając, czy zapisała dokładnie wszystko to, co uznała za ważne. Następnie złapała różowe, puchowe nauszniki, gdyż te leżały najbliżej niej i prychnęł pod nosem. Jak jej będzie w nich uroczo. Ubrała je na uszy i dokładnie przyklepała. Nagle całe zamieszanie w cieplarni ucichło. Przymknęła na chwilę oczy, żeby móc wczuć się w ten spokój. Ale po chwili je otworzyła i przeniosła na nauczycielkę.
Audrey zanotowała wszystko, uznając, że przyda się w przyszłości. Na teście, na przykład. Nałożyła nauszniki na uszy, upewniając się, że zakrywają je dokładnie. Tak jak mówiła Septienne - nie miała ochoty na spędzenie wolnego czasu w łożku skrzydła szpitalnego. Pomachała z uśmiechem Twanowi, który spóźnił się na lekcję. Przywitała też Davida, mówiąc mu, żeby założył nauszniki.
Okropnie się ucieszył, że pani profesor nie odjęła Gryffindorowi ani jednego punktu za spóźnienie. Na pewno rozumiała, że to wszystko przez to, że zgubił drogę! W końcu cieplarni było taaak dużo. - Cześć, Aud - posłał jej szeroki uśmiech, miał nadzieję, że już nie gniewała się za to, co zrobił na lekcji ONMS. Natychmiast posłuchał polecenia pani Blythe i wziął nauszniki. Powinny być białe, pomyślał, gdyż bardzo lubił ten kolor. Chciał założyć je na uszy, ale coś nie pasowały. Chyba były za duże, bo ciągle spadały. Spojrzał na nie bezradnie.
Założył nauszniki pokazując palec Audrey, pokazał dlatego że dziewczyna miała założone nauszniki więc nic by nie usłyszała. Palec oznaczał dzięki. Pokazał rękę do Connie pamiętał ją z innych lekcji, niby jej nie lubił bo jej nie znał ale nie chciał być jej wrogiem, więc małe cześć od czasu do czasu może być. David poprawił nogawkę od prawej nogi. Patrząc na mandragory.
Uniosła zdziwiona brew, widząc gest Davida w jej stronę. Zdecydowanie nie był jedną z osobą, które podchodziły pod jej tolerancję to też nie odwzajemniła powitania. Jak chce się z nią "zakumplować", a nie "wrogować" to musiałby się naprawdę postarać. Pierwsze wrażenie było dla niej dosyć ważne. To własnie dlatego miała wielu wrogów. Odwróciła głowę z cichy "phi".
Uśmiechnęła się delikatnie do Nguyena, po czym podeszła do niego. Nie było co ryzykować z za dużymi nausznikami. Pogrzebała chwilę w ich stosie i podała mu drugie. Te były na pewno dobre. Upewniając się, że wszyscy osłonili uszy, chwyciła roślinę za czerwonawe liście i pociągnęła ją mocno. Zaraz zaczęła wydzierać się w niebogłosy, jednak profesor Blythe zignorowała to, przysuwając pustą donicę. Usadziła tam mandragorę i przysypała ziemią z kompostem. Zdjęła nauszniki. - A wiec, do dzieła - powiedziała, otrzepując rękawice, które wcześniej założyła. - Dobierzcie się w pary - poprosiła. - Pamiętać o nausznikach!
Jej parą okazała się być Audrey, więc podeszła do niej bliżej.Emma nieco drżącą ręką chwyciła mandragorę za liście. Zdecydowanym ruchem wyszarpnęła ją, a roślina, bardzo brzydka, przypominająca zdeformowanego noworodka, zaczęła wydzierać się tak, że nawet przez nauszniki było dosyć głośno słychać. Szarpała się na wszystkie strony, ale Emma zdołała włożyć ją do donicy i przysypała ziemią, tak jak to uczyniła profesor Blythe.
Ostatnio zmieniony przez Emma Emerald dnia Nie Paź 03 2010, 21:01, w całości zmieniany 1 raz
Zsunęła nauszyniki, kiedy to nauczycielka wykonała swoją robotę. Rozejrzała się za parą. Czyli osobą o mocnych nerwach, który wytrzyma jej potępianie i wytykanie każdego błędu, który mógłby odbić się na jej ocenie. Chyba nikt nie był na tyle nienormalny, żeby przyłączyć się akurat do niej. Chociaż woli być sama niż z kimś, kto się kompletnie na tym nie zna. Zaczęła bawić się sztucznym futerkiem na nauszniku.
Audrey zdjęła nauszniki, aby usłyszeć co mówi profesorka. Zaraz jednak znów je nałożyła. Rozglądając się, czy wszyscy mają je na uszach, pociągnęła mandragorę za liście. Cholera nie chciała wyjść! Zrobiła to jeszcze raz, znów bez skutku. Dopiero za trzecim razem, kiedy szarpnęła porządnie, roślina wydostała się z ziemi. Gryfonka skrzywiła się nieco i drgnęła, kiedy ujrzała okropną mandragorę. Włożyła ją szybko do donicy i przysypała ziemią z kompostem, tak jak należało to zrobić. Uśmiechnęła się zadowolona i zabrała do kolejnej donicy. // Emma, ja mogę ;p