Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Profesor Harrington wzywa Was do sali pojedynczo, prowadząc ustny egzamin przez cały piątek, 26.06 od 8:00 do popołudnia, kiedy to pożegna ostatnią zdającą osobę. Przygotował dla Was cztery odrębne zestawy pytań, spośród których losujecie po jednym zagadnieniu i macie za zadanie opowiadać kolejno o każdym z nich. Kartki z pytaniami losujecie ze szklanych wazonów w kształcie kuli, które znajdują się na stoliku przy drzwiach tuż po przekroczeniu progu sali. Przekonajcie się, z czym będziecie musieli się zmierzyć i... Powodzenia!
Zasady
1. Rzucacie 4 kostki i 4 litery. Te pierwsze określają, które pytanie z danej kategorii otrzymaliście, te drugie - jak Wam poszło. Każda z liter symbolizuje Wasze procentowe wyniki z każdego z pytań, gdzie A = 10%, a J = 100%. 2. Kategorie pytań przedstawiają się następująco: Tajność, Sztuka, Sport, Wynalazki. Dokładnie w tej kolejności. 3. Do otrzymanych wyników procentowych możecie dodawać wartości kuferkowe adekwatnych do kategorii przedmiotów: - Tajność: Historia Magii, - Sztuka: Działalność Artystyczna, - Sport: Gry Miotlarskie, - Wynalazki: tutaj główną rolę gra Wasze pochodzenie, zaznajomienie z dorobkiem mugoli, zainteresowanie przedmiotem. W tej kategorii Wasz bonus określacie samodzielnie. 4. Każdy punkt kuferkowy z dziedziny związanej z pytaniem to 1% do wyniku z danej kategorii, jednak dodanych punktów za kuferek nie może być dla pojedynczej kategorii więcej niż 50 (czyli dodajemy łącznie max. 200 punktów, o ile upoważniają nas do tego wartości w kuferkach). To samo tyczy się kategorii wynalazków - nie możecie sobie dodać w niej więcej niż 50 punktów, choćby Wasza postać była najprawdziwszym dzieckiem niemagów z dziada pradziada. 5. Maksymalny wynik, jaki możecie osiągnąć z każdej z kategorii to 120%, co oznacza, że poszło Wam w niej co najmniej wybitnie. 6. Na ostateczną ocenę składają się zsumowane procentowe wyniki wszystkich czterech kategorii, zatem maksymalny wynik, jaki możecie osiągnąć to 480%. 7. Postacie stworzone w marcu 2020 lub później, które łącznie w kuferkach mają poniżej 100 punktów otrzymują możliwość jednorazowego dodania sobie max. 50 punktów do wyniku dowolnej kategorii. 8.Wszelkie odpowiedzi dotyczące zadanych pytań możecie umieszczać w swoich postach. Odpowiedzi nie są liczone do oceny.
Pytania
Tajność:
1. Wymień jeden ze znanych przypadków pogwałcenia klauzuli 73 Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarów oraz kraj, w którym do niego doszło. 2. Wymień obowiązki Ministra Magii określone w Międzynarodowym Kodeksie Tajności. 3. Wymień co najmniej dwie niemagiczne waluty różnych krajów oraz podaj ich przybliżony kurs w stosunku do 1 galeona. 4. Podaj najczęściej stosowane wobec mugoli wytłumaczenia dla wydarzeń, których skutki mogłyby ujawnić świat czarodziejów. 5. Czym zajmuje się amnezjator? 6. Czym zajmuje się Urząd Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli?
Sztuka:
1. Wymień dwa przykłady popularnych w XXI wieku w mugolskim świecie brytyjskich muzyków lub zespołów muzycznych, podając przy tym po jednym utworze autorstwa każdego z nich. 2. Czym różnią się fotografie mugolskie od czarodziejskich? 3. Wymień dwóch mugolskich malarzy, podając przy tym epokę/wiek, kiedy tworzyli oraz styl/tematykę, z którymi byli utożsamiani. 4. Wymień dwóch znanych, mugolskich pisarzy oraz podaj po jednym tytule utworu autorstwa każdego z nich. 5. W jaki sposób wykonuje się mugolskie tatuaże permanentne? 6. Wymień dwóch popularnych w Wielkiej Brytanii mugolskich aktorów oraz przytocz po jednym tytule filmu, w którym wystąpili.
Sport:
1. Wyjaśnij, co kryje się pod nazwą 'NASCAR'. 2. Wymień wyposażenie niezbędne do gry w tenisa stołowego. 3. Wymień pięć głównych pozycji koszykarskich i opisz boiskowe zadania jednej z nich. 4. Opisz, na czym polega siatkarski as serwisowy. 5. Wyjaśnij, na czym polega sport żużlowy. 6. Wymień, za co w piłce nożnej można otrzymać czerwoną kartkę.
T - <50 O - 51-100 N - 101-200 Z - 201-300 P - 301-360 W - 361+
Kod:
<zg>Kostki:</zg> link <zg>Litery:</zg> link <zg>Kuferek:</zg> x HMiSR, y DA, z GM (małe litery zmieniacie na wartości w swoich kuferkach) <zg>Bonusy:</zg> x / y / z / m (wpisujcie, z jakich przysługujących Wam bonusów skorzystaliście; 'm' - Wasze zaznajomienie ze światem mugoli) <zg>Wyniki:</zg> Tajność: X / Sztuka: Y, Sport: Z, Wynalazki: M (wpisujcie wyniki procentowe już po dodaniu bonusów) <zg>Ostateczna ocena:</zg> S% = ?(literę 'S' zmieniacie na sumę wszystkich czterech wyników i przekładacie to na ostatecznie otrzymaną ocenę zgodnie z podaną wyżej punktacją)
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Mugoloznawstwo. Mimo, iż nie potrzebował tego na własnym dyplomie, o tyle jednak postanowił do niego przystąpić; jego wiedza na temat świata mugolskiego była co najmniej dobra. Wcześniej żył z matką w typowo pozbawionym magii domu, a dopiero potem został zabrany do szkoły, gdzie nauczył się władać tym, co sprawiało mu najwięcej kłopotów - magią przepływającą przez jego ciało. Mógł się zastanawiać, jak również mógł narzekać, ale ostatecznie wyszedł z tego cało. No, prawie cało. Kto wie, czy matka postanowiłaby wejść w relację z alkoholikiem, gdyby jednak bywał w domu częściej i z nią rozmawiał, w szczególności podczas roku szkolnego. Ostatnie wakacje i parę miesięcy spędził natomiast na pomocy w gospodarstwie, a teraz... Teraz musiał spiąć tyłek i zaoszczędzić jeszcze parę galeonów w celu kupienia mieszkania bądź jakiegoś domu wolnostojącego; byleby oddać w jej ręce warunki, w jakich chciałaby kiedyś zakończyć swój żywot. Czekał przed salą, zanim został do niej zawołany. Wylosowanie kartek odbyło się bezboleśnie, wszak musiał tylko i wyłącznie włożyć dłoń do specjalnie przygotowanych wazonów, a dopiero potem, wedle kolejności, odpowiadać ustnie. Ubrany był w miarę elegancko, ale też również na tyle swobodnie, by nie czuł skrępowania własnym strojem i opinającą go, białą koszulą. — Najczęściej stosowanymi wytłumaczeniami dla mugoli wobec rzeczy, które mogłyby ujawnić świat czarodziejski, są... Awaria prądu, wybuch gazu i pożaru. Najprostsze, w które są w stanie ogółem uwierzyć. Im więcej urząd Komitetu Łagodzenia Mugoli wymyśli, tym bardziej poddadzą we wątpliwość własne wytłumaczenia. — oznajmił, ale nie czuł, by ta odpowiedź była jakoś wybitnie zadowalająca. Niemniej jednak wiedział, że coś takiego istnieje i miał nadzieje największe, że to po prostu wystarczy. Drugie pytanie dotyczyło dwóch znanych aktorów z Wielkiej Brytanii. Musiał się nad tym zastanowić troszeczkę, bo o ile znał z innych państw, o tyle jednak nie zagłębiał się dokładniej w szczegóły dotyczące pochodzenia osób odgrywających poszczególne role w filmach. Musiał myśleć. Odpowiednio zaszufladkować informacje z Internetu. — Hugh Dancy, grający w serialu "Hannibal" oraz James McAvoy, grający w filmie "X-Men: Pierwsza klasa". Pierwszy dotyczy popularnej książki "Milczenie owiec" Thomasa Harrisa. W adaptacji śledzimy losy konsultanta FBI, Willa Grahama, na tropie śledztwa osoby, która popełnia morderstwa, wraz z Hannibalem Lecterem. Drugi film stanowi natomiast część z cyklu Marvela, w którym to niektóre postaci, rozsiane po całym świecie, mają niezwykłe zdolności. Głównym celem jest zapobiegnięcie rozpoczęcia III wojny światowej. James McAvoy gra w nim Profesora X. — odpowiedział, ale nie wiedział, czy w ogóle Harrington zna ten film... równie dobrze mógł powiedzieć o jakimś wysoce mało popularnym, powymyślać jakieś rzeczy na własną korzyść i być może zyskać nową ocenę. Trzecie pytanie dotyczyło gry w tenisa stołowego. I mimo że sam Felinus w niego nie grywał, to znał zasady i wiedział, jakie przyrządy są potrzebne, by rozegrać mecz. Poza tym, brał udział na lekcji u Harringtona i jednocześnie grał z Morgan właśnie w tę grę. Mógł zatem uznać to za sukces, jeżeli chodzi o wylosowane pytanie. — Tenis stołowy wymaga w sumie stołu do ping-ponga, rakietki, piłeczki i partnera do gry. Stoły do ping-ponga zazwyczaj są używane w przestrzeni publicznej i można z nich korzystać za darmo. Pozostałe wyposażenie trzeba sobie samemu załatwić, w tym znaleźć osobę chętną do gry. — czuł się już znacznie pewniej, zapominając o wcześniejszych błędach, jakie popełniał na egzaminach i rozwijając w pełni swoje skrzydła na temat tego przedmiotu. Miał powód. Lubił mugoli i jednocześnie czarodziejów, ale to z tego pierwszego świata się wywodził; nie pozwalając, by korzenie niemagicznej części jego osobowości zostały zapomniane, ciągle stykał się z mugolskimi rzeczami. — Zmywarka jest prostym sprzętem służącym do mycia naczyń. Składa się ze specjalnych przegródek, w których to można umieszczać poszczególne kubki, szklanki, talerze i sztućce. Do prawidłowego działania wymaga soli, nabłyszczacza i odpowiedniej tabletki. Wykorzystuje znacznie mniej wody niż mycie ręczne i oszczędza czas domowników. — odpowiedział prosto i przejrzyście w jego stronę, by po tym otrzymać prawidłową ocenę. W sumie, nie zdziwił się, ale był z siebie zadowolony. Poniekąd dumny, w świetle poprzednich porażek, spotkania z Boginem i wszystkich innych dupereli. Wyszedł ze spotkania zadowolony.
| zt
Maximilian Brewer
Wiek : 22
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Blizny na całym ciele, które wychynęły po usunięciu wszystkich mugolskich tatuaży, runa agliz na lewym ramieniu, krwawa obrączka na palcu serdecznym prawej dłoni, blizna w kształcie błazeńskiej czapki na prawej piersi, trzy blizny przez całe plecy, blizna w kształcie kluczy tuż nad sercem, runa jera na brzuchu
Pytanie z tajności:5 Ocena:I 100% Pytanie ze sztuki:4 Ocena:C 41% Pytanie ze sportu:1 Ocena:C 32% Pytanie z wynalazków:5 Ocena:E 100% Ocena całościowa: 273%, czyli Zadowalający
W sumie to był dobry żart, że postanowił to zdawać, ale naprawdę nie chciał podchodzić do takiego gówna, jak transmutacja, czy opieka nad magicznymi stworzeniami i widać, jak to się skończyło. W gruncie rzeczy to nie było aż tak złe, aż tak trudne i sądził, że jakimś cudem sobie z tym poradzi, aczkolwiek nie bardzo wiedział, czego się spodziewać. Okazało się, że mają grupy pytań, z których otrzymują po jednym i trzeba się do niego odnieść najlepiej, jak to możliwe, więc nie brzmiało to aż tragicznie. Nie miał bladego pojęcia, co kryje się pod zagadnieniem tajności, ale kiedy dostał pytanie o to, kim jest amnezjator, doskonale już wiedział, z czym przyjdzie mu się zmierzyć. Dość pewnie odpowiedział zatem, że osoba taka jest pracownikiem Ministerstwa Magii, która zajmuje się modyfikowaniem pamięci mugoli, którzy byli świadkami użycia magii albo widzieli jakieś magiczne stworzenie. Siłą rzeczy używają najczęściej: obliviate, działając po to, by ukryć istnienie świata magii przed osobami niemagicznymi. Max doskonale wiedział, o co w tym gównie chodzi, bo w końcu wszystko wskazywało na to, że sam o takiego amnezjatora musi wnieść... Czy coś. Dobra, potem przyszła por na mugolskich pisarzy i z tym było gównianie, bo nie czytał za wiele książek i nie bardzo wiedział, co ma z tym zrobić, przypomniał sobie jedynie, że jego macocha czytała książki Jane Austen, więc wspomniał o niej, ale na tym się właściwie kończyło, bo tytuły to mu się już pojebały i zrobił z tego jakąś Rozważną Dumę, ale dobra, chuj z tym. Nie musiał znać się na literaturze, nie? Liczył na to, że sport trafi mu się lepszy, ale na widok NASCAR o mało nie parsknął, bo jedyne co wiedział, to to, że są jakieś wyścigi tego typu, że dotyczy to Stanów Zjednoczonych i samochodów, ale jakoś to nie składało się na nazbyt piękną odpowiedź. Coś tam wiedział, ale zdecydowanie za mało, żeby coś z tym gównem zrobić. Tak to już bywało, czy coś? Przynajmniej pytanie o mikrofalówkę ani trochę go nie zaskoczyło i bardzo płynnie opisał to urządzenie, które było w niemalże każdym mugolskim domu, służąc do podgrzewania jedzenia z odpowiednią mocą. Wspomniał o tym, że istnieją różne modele, niektóre zdecydowanie bardziej zaawansowane, które są nawet w stanie odmrażać mięso, co wcale takie wygodne nie było, ale to już było jego zdanie. Opisał jak najlepiej to, jak taka mikrofala wygląda, jak się ją montuje - w końcu niektóre były do zabudowy, inne wolnostojące, istniały nawet modele z drzwiami otwieranymi w dwie strony, czy podwieszane. Miały różną moc grzania, możliwość ustawiania czasu i inne gówna, o których oczywiście wspomniał. Najzabawniejsze w tym wszystkim było to, że miał wrażenie, iż ten przedmiot poszedł mu najgorzej ze wszystkich i to niesamowicie go, kurwa, bawiło.
Pytania:1, 6, 5, 6 Ocena z tajności:D 40% + 10% = 50% Ocena ze sztuki:G 70% + 27% = 97% Ocena ze sportu:I 90% + 28% = 118% Ocena z wynalazku:F 60% Ocena końcowa: 325% Powyżej Oczekiwań
Właściwie to sama nie wiedziała, dlaczego tak bardzo chciała zdawać egzamin z mugoloznawstwa. Być może z uwagi na to, że jednak ten świat niesamowicie ją fascynował? Takie przynajmniej miała wrażenie, bo zaraz kiedy tylko okazało się, że to już pora na przygotowywanie się do sprawdzianów, zaczęła uczyć się wszystkiego, co tylko było dla niej ważne - jak prędko się okazało, wertowała również wszystko, co dotyczyło mugoloznawstwa, nie wpadła jednak niestety na to, żeby przejrzeć dokładniej Kodeks Tajności Czarów, czy może raczej, nie pochylała się nad nim jakoś za mocno i tak oto wyszło na to, że masz babo placek. Pozostałe pytania, jakie dostała, były naprawdę dobre, wydawało jej się, że będzie w stanie napisać na ich temat naprawdę dużo, w końcu była z siebie niesamowicie dumna, bo kiedy tylko przeczytała pytanie z zakresu sportu, niemalże eksplodowała z zachwytu - o sportach żużlowych czytała dosłownie dzień wcześniej! To oznaczało, że będzie w stanie napisać na ten temat prawdziwy elaborat. Najpierw jednak musiała sobie poradzić z tym pogwałceniem klauzuli 73, a dość sporo czasu zajęło jej przypomnienie sobie, czego dokładnie ona dotyczy. W końcu zaświtało jej w głowie, że to coś związane z magicznymi stworzeniami, ich ujawnieniem, czy czymś podobnym i natychmiast skojarzyła to ze Szkocją, bo przecież tam było sporo kelpii i krążyły podobno jakieś legendy na ich temat - tutaj trzeba było zatem bardzo uważać, żeby ich nie wydać. Więcej nie wiedziała, uznała zatem, że tyle musi wystarczyć. Z aktorami było o wiele łatwiej, bo tak naprawdę mogła wymienić ich więcej, niż tylko dwóch. Ostatecznie jednak wskazała na Alana Rickmana, wymieniając przy nim To właśnie miłość, a później dopisała Gary'ego Oldmana i wskazała na popularny ostatnimi czasy Czas mroku, by zaraz przejść do sportów żużlowych, na których temat rozpisała się tak szeroko i obszernie, że nawet nie wiedziała, czy komukolwiek będzie chciało się to czytać. Wyszła od tego, iż są to sporty motocyklowe na torach zbliżonym kształtem do owalu, przeszła przez Mistrzostwa, znanych sportowców, a na sam koniec dodała, że sport ten jest na tyle popularny, iż doczekał się również różnego rodzaju gier - co prawda nie bardzo rozumiała, jak te działają, ale to nie miało właściwie w ogóle żadnego znaczenia. Miała już niezbyt wiele czasu na to, żeby opisać czym jest telewizor, a ponieważ mimo wszystko zagadnienie to sprawiało jej pewien problem, nie napisała na pewno wszystkiego, co było potrzebne, ale wyjaśniła na spokojnie, iż jest to urządzenie, które znajduje się w domu niemalże każdego mugola, dawniej były duże i ciężkie, obecnie zaś niemalże płaskie, służyły do oglądania filmów oraz seriali, jak również filmów animowanych i kreskówek, rozpisała się na temat różnego rodzaju programów, ale nie była w stanie wyjaśnić, jak dokładnie to działa, co nie było dla niej zbyt miłe, ale mimo wszystko - uważała, że faktycznie poszło jej całkiem nieźle i powinna być z siebie dumna, bo czemu nie?
z.t
Elijah J. Swansea
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu rozległa blizna ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Na mugoloznawstwo chodził odkąd tylko miał taką możliwość i zawsze chętnie uczył się o świecie, który był mu zupełnie obcy, a jednak dopiero od jakiegoś czasu zaczęło mu naprawdę zależeć na tym, żeby wsiąknąć w życie mugoli choć trochę mocniej. Fascynowali go od zawsze, ale chyba nie postrzegał ich tak jak należało; interesował się, ale ilość magii otaczającej go na co dzień chyba ograniczała go w pełnym poznaniu. Wiedział i nie wiedział jednocześnie – łudził się, że na lekcjach Harringtona udało mu się cokolwiek osiągnąć, ale kontakt z Moe otworzył mu oczy, pokazując, że tak naprawdę niczego jeszcze nie rozumie. Chciał rozumieć; tak dla niej, jak i dla samego siebie, a pierwszym krokiem było utonięcie w książkach i notatkach, by zaspokoić ten niedosyt możliwie dobrą oceną. Pytanie z zakresu tajności powinno mu, jako czarodziejowi, sprawić najmniejszą trudność, a jednak wcale nie było najlepszym możliwym startem. Jako jedną z głównych wymówek przedstawił awarię prądu, bo ten psuł się w pierwszej kolejności kiedy ktoś używał magii w mugolskim środowisku. W drugiej kolejności wybrał postęp technologiczny, bo przy wielu wypadkach można było udawać, że to działanie najnowszego gadżetu, o którym nikt jeszcze nie słyszał. Aktorami, o których postanowił opowiedzieć byli Ewan McGregor, przy którym wymienił Gwiezdne Wojny, których za cholerę nie znał oraz Moulin Rouge, którego z kolej był fanem (razem z Éléonore, oczywiście), a także Bill Nighy, przy którym wymienił Czas na miłość. Prawdę powiedziawszy wolałby opowiadać o pisarzach, ale na szczęście z aktorami również poszło mu dobrze. Pytanie z dziedziny sportu było czystą formalnością, natomiast w kwestii wynalazków nieco poległ – niby wyjaśnił co robi zmywarka, ale za nic nie potrafił wyjaśnić, w jaki sposób tego dokonuje. Nie widział nigdy żadnej na żywo i w swojej głowie zawsze tłumaczył to jakimś nałożonym na tę skrzynkę zapętlonym zaklęciem, nawet jeśli wiedział, że to niemożliwe. Harringtonowi to jednak wystarczyło, wyglądał na zadowolonego i po chwili potwierdził swoją minę słowami – Swansea uzyskał Wybitny i mógł z czystym sumieniem opuścić salę.
| z/t
Yuuko Kanoe
Wiek : 23
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 166cm
C. szczególne : azjatycka uroda, zawsze na nadgarstku ma bransoletkę z wiecznych fiołków i drugą czarno-żółtą z zawieszką borsuka
Kostki:6, 3, 6, 6 Litery: E, C, D, C Kuferek: 10 HMiSR, 58 DA, 2 GM Bonusy: 10 / 50 / 2 / 20 Wyniki: Tajność: 60% / Sztuka: 80%, Sport: 42%, Wynalazki: 50% Ostateczna ocena: 232% = Z
Przystąpienie do egzaminu z mugoloznastwa z jakiegoś powodu wydawało jej się być naprawdę dobrym pomysłem. W końcu poruszane w czasie zajęć zagadnienia ją interesowały, a i Harrington potrafił zainteresować i zachęcić do brania udziału w jego zajęciach. Kiedy nadszedł dzień testu stanęła pod salą i czekała na to, aż zostanie wywołana do środka, by móc odpowiedzieć na zadane przez nauczyciela pytania. Oczywiście denerwowała się nieco, ale to chyba było naturalne. Tym bardziej, że pochodziła z głównie czystkrwistej rodziny i właściwie wszystko co mogła wiedzieć o mugolach mogła wyciągnąć czy to z lekcji prowadzonych w Hogwarcie czy dzięki rozmowom z osobami, które pochodziło z mniej magicznych rodzin. A takich rozmów raczej nie odbywało się codziennie. Po wejściu do sali przywitała się z przeprowadzającym egzamin Harringtonem i po wyłonieniu pytań, które jej przypadły zaczęła na nie odpowiadać tak sprawnie i składnie jak tylko była w stanie. Oczywiście jak można było się spodziewać najwięcej miała do powiedzenia na temat malarzy mugolskich. Może i nie była to główna dziedzina artystyczna, w której się obracała czy też była utalentowana, ale zdecydowanie wiedziała co nieco na ten temat. Najgorzej chyba wypadła w dziedzinie sportu, ale jakoś nieszczególnie ją to zaskoczyło biorąc pod uwagę fakt, że raczej nie była typem sportowca i nie poświęcała mu większej uwagi poza rzadkimi meczami Quidditcha, w których udział brali Puchoni. W końcu musiała im kibicować. Po kilkunastu minutach odpowiedzi na tematy mugolskie w końcu zamilkła, dając szansę Harringtonowi na to, by mógł wystawić jej ocenę i skomentować jej występ. Dopiero wtedy podziękowawszy mu, wyszła z sali.
z|t
Bruno O. Tarly
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Nie wiedział, co go podkusiło, by zdawać Mugoloznawstwo. Może pochodzenie? Może uznał, że skoro podczas całego roku akademickiego radził sobie na tymże przedmiocie dobrze, to egzamin zda bez większego wysiłku? Cóż, faktycznie niewiele natrudził się na lekcjach, ale czy faktycznie był taki obeznany? Miało się okazać w pewien piątek podczas ustnych odpytywanek. Pierwsze pytanie okazało się jednak trudniejsze, niźliby przypuszczał. Nie zważał na to zbytnio w codziennym życiu. Sam starał się używać magii tylko w obecności czarodziejów. No dobra, wyjątkiem był jego ojciec, ale on żył od dawna w pół-magicznym domu i jemu nie trzeba było tłumaczyć dziwnych zjawisk. Zbity z tropu Bruno wydukał coś przed nauczycielem o anomaliach pogodowych, awariach i przewidzeniach. Gadał coś o tym, że wszystko da się wytłumaczyć w naukowy sposób, zwalić na kruchą ludzką psychikę i upierał się przy tym, że mugolom da się wcisnąć każdy kit. Nie była to jednak satysfakcjonująca odpowiedź, ale przed nim były jeszcze trzy pytania i liczył, że pójdą mu lepiej. Mugolscy Malarze na początku przerazili go jeszcze bardziej niż utajnianie magii. Lubił sztukę, szczególnie tę niemagiczną, ale liczył na filmy, muzykę i książki, a nie na coś tak trudnego. Zastanawiał się przez bardzo długi czas, ale w końcu przypomniało mu się o kilku ważniejszych artystach. Wymienił Pabla Picasso, którego przypisał do Surrealizmu, Kubizmu i Abstrakcji, a także Claude'a Moneta, opowiadając przy tym o Impresjonizmie i Realizmie w malarstwie. Koniec końców - trochę się rozgadał, co chyba zaimponowało profesorowi. Sport nie był jego mocną stroną, zarówno ten mugolski, jak i magiczny. Pytanie o as serwisowy w siatkówce nie było jednak trudne, więc udało mu się zwięźle opowiedzieć, że jest to idealnie zagrany serwis, którego przeciwnik nie jest w stanie dosięgnąć. Wspomniał także o sytuacjach, kiedy może on mieć miejsce. Pytanie z wynalazków okazało się najbanalniejsze, ale cóż się dziwić, skoro mieszkał w domu z ojcem-mugolem. Kuchenkę mikrofalową posiadał, choć mama-czarownica nie lubiła z niej korzystać i często zabraniała tego też pozostałym domownikom. Bruno wspomniał też o tym podczas udzielania odpowiedzi, która była długa i wyczerpująca. Ostatecznie egzamin ustny poszedł mu całkiem nieźle, zadowalająco, choć może gdyby bardziej się przyłożył, to zdobyłby wyższą ocenę. Ale biorąc pod uwagę jego całkowity brak przygotowania - powinien być zadowolony.
|zt
Jessica Smith
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : Biały znak Zorzy łączący wewnętrzne kąciki oczu | Złote okulary (tłumaczki) | Krwawa 'obrączka' na lewej dłoni | Rude włosy | Brisingamen, Ijda Sufiaan i druidzki amulet na szyi | Delikatny zapach frezji
Kostki i wyniki: 4-A(10%)+11%(za 11pkt HMiR) 1-E(50%)+1%(1pkt DA) 6-J(100%)+1%(1pkt GM) 2-E(50%)+50%(za 0% krwi) Ocena: 273% → Z
To było dość ironiczne... zdawać mugoloznawstwo, kiedy samemu praktycznie było się mugolem. Jessica w końcu nie mogła się pochwalić żadnymi magicznymi krewnymi - właściwie to do tej pory uważała za dziwny zbieg okoliczności to, że sama okazała się czarownicą. Tak o, znikąd. Oczywiście, czerpała przy tym pełnymi garściami ze świata, który się przed nią otworzył - a przynajmniej na tyle, na ile była śmiała czerpać. Póki co ograniczała się bardziej do lektur... Choć jej znajomi ostatnio obrali sobie za cel oswojenie jej z niektórymi rzeczami. Na przykład z takimi miotłami... Sama za to zaczęła interesować się magicznymi stworzeniami. Aż poczuła się rozluźniona, kiedy pomyślała o różeczniku, którego miała ostatnio okazję karmić na spotkaniu Kółka Miłośników Przyrody. I właśnie chyba przez to myślenie o niebieskich migdałach na samym początku egzaminu okazała się kompletnie rozproszona. Odpowiadała nieskładnie i właściwie... kompletnie nie na temat. Biuro Dezinformacji? Na Merlina, kompletnie nie mogła sobie teraz przypomnieć jakiegokolwiek przykładu. Myśli krążyły wokół uroczego kwiato-żółwia i jeszcze zataczały koła wokół widłowęży - a tu jeszcze otrzymała pytanie o mugolskie zespoły muzyczne. Cóż, udało jej się wydukać same nazwy zespołów, ale z piosenkami poszło jej już gorzej, nigdy nie miała do nich pamięci. Za to na pytanie o piłkę nożną i Internet odpowiedziała już płynnie: przy sieci nawiązując jednak do wizzbooka, który ewidentnie powstał inspirowany mugolskimi mediami. Już chyba po prostu tak miała, że wszystko co mugolskie od razu przyrównywała do magicznych odpowiedników - które uważała za o wiele ciekawsze i bardziej fascynujące. Co odzwierciedlała jej ocena. Zaledwie Z - dość kiepsko jak na mugolaczkę. Mimo wszystko... nie poczuła się z tą oceną źle. Bardziej zaczęła się zastanawiać, czy w końcu nie wrosła bardziej w magiczny świat, niż w ten w którym się urodziła i wychowywała.
Z tematu
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Chciałby zignorować dźwięki jakie doszły go z mugolskiej sali. Przejść obojętnie, udać, że nic nie słyszał. Zatrzymała go jednak nauczycielska powinność. Odetchnął ciężko, choć wcale nie miał dzisiaj ochoty na żadne konfrontacje. Ani z niesfornymi uczniami, ani... kiedy otworzył drzwi do pomieszczenia, tym bardziej nie z magicznymi stworzeniami. Choć uchylił te drzwi zaklęciem, chwilę później zatrzasnął je, opierając się biodrem z rezygnacją o zagłębienie w ścianie, w którym znajdowała się wnęka na gotyckie okno. Splótł ręce na piersi, jedną z rąk unosząc do twarzy. Przykładając ją do brody, przeczesał gęstą szczecinę, jak zawsze idealnie podciętą i spróbował nie dać wyrazu swojej frustracji. Uderzenie czyichś butów niosło się po przeciwległej stronie korytarza i powoli zbliżało w jego kierunku. Postanowił więc zaczekać, korzystając z pomocy pierwszej napotkanej osoby. Keyira... Szła korytarzem przed siebie. Zawiesił na niej wzrok, z wewnętrznym westchnieniem odpychając się w końcu od chłodnego muru. Odezwał się pierwszy. — Keyira — jego ton był zaskakująco neutralny. Ani chłodny, ani nieczuły, ani obojętny. Zwykły. Poważny, ale poniekąd interesowny, więc w jakiś sposób łagodniejszy — Potrzebuję Twojej pomocy. – powiedział wprost. Chociaż przyznanie tego, nie należało do najlepszych rozrywek Caine, którego duma często nie pozwalała mu na tego rodzaju słowa.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
KOSTKI:4 LITERA:I - chochliki chwyciły wielki kufer profesor Sanford za rączki i próbują go rozhuśtać, aby po chwili rzucić nim w ścianę/drzwo. Kufer o dziwo pęka na kilka części, a ślad uderzenia o obiekt robi wrazenie. Zajęty unikaniem latającego kufra kątem oka zauważasz, że dwa niuchacze uciekają z wypchanymi po brzegi torbami! Zwiewają z imponującą prędkością. Rzuć kością 1k6 by dowiedzieć się czy zdołasz złapać choć jednego… DORZUT:3 - nieparzysta Nieparzysta - niestety oba Ci uciekły. W tym wątku zdobyłeś 1k6 -2 niuchacze (od rzutu kością na ilość niuchaczy odejmij dwa). UWAGI: Mam wystarczająco punktów z ONMS w kuferku, więc łapię te dwa niuchacze.
"Keyira." To właśnie wydźwięk jej imienia, wypowiedzianego znajomym głosem, wyrwał ją z zamyślenia. Drgnęła nieznacznie i zwolniła kroku, odruchowo wyciągając ręce z kieszeni i błądząc wzrokiem po korytarzu, w poszukiwaniu źródła tego nagłego poruszenia w pustej przestrzeni. Zamrugała, gdy natrafiła spojrzeniem na twarz swojego ojca. Nie widziała się z nim od tak dawna, że teraz, natknąwszy się na niego zupełnym przypadkiem, zamiast zwykłego zaskoczenia odczuła coś na wzór niewyjaśnionego niepokoju. Miała ochotę zniknąć, zlać się z najbliższą ścianą - cokolwiek, byle uniknąć nieprzyjemnej dyskusji. Jakby to jednak wyglądało, gdyby teraz tak po prostu odwróciła się i odeszła? Dlatego też nie zaprzestała marszu, który urwał się gwałtownie, kiedy dotarły do niej kolejne słowa Caine'a. Dziewczyna zatrzymała się, instynktownie analizując ich ton, wydźwięk i motyw w poszukiwaniu ukrytego znaczenia. "Potrzebuję twojej pomocy". Niby zwykłe stwierdzenie, choć w jego ustach nabierało w jej mniemaniu niemal pompatycznego wymiaru. — Potrzebujesz mojej pomocy... — powtórzyła, cedząc powoli kolejne sylaby. Zmarszczyła brwi, a zaraz potem uniosła je wysoko, tknięta nagłą myślą: — Ktoś umarł? Zrobiła krok ku starszemu Shercliffe'owi i zlustrowała uważnie wyraz jego twarzy. Nieee... Nawet on nie mógłby być tak spokojny i zrelaksowany w obliczu czyjejś śmierci. Chociaż, co Ślizgonka wychwyciła właściwie w ostatniej chwili, w jego ruchach kryło się pewne napięcie. Przekrzywiła głowę, próbując rozgryźć to niecodzienne zachowanie, ale w tej samej chwili usłyszała jakiś niepokojący dźwięk, dobiegając zza drzwi obok których opierał się nauczyciel. Poderwała kark i wytężyła słuch, a na jej twarz wkradł się wyraz zrozumienia. I ulgi. Poniekąd. Kąciki jej ust drgnęły, gdy zbliżyła się do murów i oparła się bokiem o chłodny kamień. Uniosła dłoń i energicznie zapukała w drzwi, nie spuszczając wzroku z mężczyzny. — Czy to z tym potrzebujesz mojej pomocy? — zapytała, kiedy odpowiedziało jej głośne trzaśnięcie, jakby jakiś duży, niesprecyzowany do końca przedmiot uderzył w ścianę. Zaraz po nim dało się słyszeć charakterystyczny, irytkowy chichot.
Nie zauważyła go od razu. Obserwował zmiany na jej twarzy i lekkie drgnięcie jej ciała. Nawet kiedy zidentyfikowała już jego osobę, nie planowała się zatrzymać. Mimo to kontynuował własną wypowiedź. O dziwo, tym razem przystanęła w miejscu choć nie wiedział, co ją tchnęło do nagłej zmiany zdania. Jednak jej pytanie było o tyle zaskakujace, że między jego brwiami wstąpiła niewielka bruzda świadcząca o jego zastanowieniu. Nie potrafił nawet zgadnąć jaką kierowała się logika, kiedy zadawała pytanie o czyjąś śmierć. Myślał, że może rozwój sytuacji mu to wyjaśni, ale jego córka szybciej zorientowała się w jego słowach niż on w jej. Zerknął za jej ręką, odsuwając się od ściany i zamiast wcześniejszych zamiarów, teraz on na chwilę zmienił zdanie. – Poczekaj – słowa rzucił na chwilę przed tym, jak przyłożył wierzch dłoni do jej policzka. Teraz, w tym właśnie momencie przydałaby się Perpetua, bo za nic nie potrafił stwierdzić, czy jego córka miała gorączkę, czy może nie. Jaka powinna być naturalna temperatura ciala? Dlatego, ostatecznie mimo wszystko niezniechęcony swoim brakiem kompetencji w zakresie medycyny, po prostu postanowił spytać: – Dobrze się czujesz? A wolna dłoń automatycznie błyskawicznym ruchem wylądowała na kieszeni marynarki, w której znajdowała się różdżka, kiedy zza drzwi dobiegł ich wyraźny łomot. Przeklął wszelkie chochliki w głowie, bo gdyby o niego chodziło, można je było stłamsić nawet pożogą... Gdyby tylko dało się przy tym nie spalić szkoły. Niepotrzebnie Hogwart zapisałby się w historii jako drugi Salem. – już nie. Zrobię to sam. Stracił pewność skąd dokładnie ta początkowa nieobecność Keyiry, a niemożność stwierdzenia czy było to spowodowane złym zdrowiem sprawiła, że pomiędzy dwoma możliwymi scenariuszami wybrał indywidualne zmaganie się że szkodnikami, ponad możliwym wymęczaniem Slizgonki. Tyle o ile wiedział, sama radziła sobie z tym dobrze... Biorąc pod uwagę ostatnie aresztowanie i przesłuchanie.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Cóż... Jej pytanie nie było w gruncie rzeczy całkiem poważne. Bardziej karykaturalne nawet niż zasadnicze, gdyż wyglądało na to, że jedynym powodem, dla którego Caine mógłby potrzebować jej pomocy w czymkolwiek była sytuacja, która go przerastała. W jej mniemaniu natomiast przerastać mogła go na przykład czyjaś śmierć. I, jak się okazało, zgraja rozhulanych chochlików do kompletu z Irytkiem. Tym, czego się z kolei zupełnie nie spodziewała, była dłoń ojca na jej twarzy. Widziała jak się zbliża, ale nawet w najśmielszych wizjach nie potrafiła sobie wyobrazić, że ostatecznie dociera do jej policzka, a potem - co chyba jeszcze bardziej zaskakujące - bada go gestem łudząco przypominającym ten matczyny, który pamiętała jeszcze z czasów dzieciństwa. Postępowanie mogące świadczyć o szczerej, ojcowskiej trosce... Wyraz niejakiego zmartwienia jej stanem zdrowia, który poniekąd odbił się na jego twarzy był tak dziwny i absurdalny, niepasujący do jego zwyczajowej sztywności, że Keyira mimowolnie parsknęła krótkim, szczerym śmiechem. — Nic mi nie jest. Odtrąciła rękę Caine'a tak, jakby odganiała muchę, chociaż brakowało tej zwyczajowej szorstkości czy brutalności nawet, jaką zastosowałaby wobec niego w innej sytuacji. Przyjrzała się mężczyźnie z rozbawieniem, ale też z pewną podejrzliwością, której dała wyraz poprzez zmarszczone wyraźnie czoło, kiedy nachylała się ku niemu, by nieco uważniej zlustrować samą jego twarz. — A ty? Wszystko w porządku? — Odbiła pytanie, zachodząc w głowę co dokładnie w jej zachowaniu mogło go tak zaniepokoić. Wyprostowała się jednak natychmiast, gdy tylko usłyszała tak nagłą zmianę decyzji. Na usta cisnęła jej się już pewna odpowiedź, ale zamiast pozwolić jej wybrzmieć, Keyira jedynie zasznurowała usta i skinęła z wolna głową. — Dobrze — mruknęła, ale nie ruszyła się z miejsca ani o krok. Zamiast tego pochyliła się i z uchwytu przy łydce wyciągnęła własną różdżkę. Prostym, niewerbalnym Accio przywołała klatkę na chochliki i utkwiła wyczekujące spojrzenie w ojcu. Być może on już nie potrzebował jej pomocy, ale magiczne stworzenia, urządzając właśnie pobojowisko w sali obok już owszem. Jakkolwiek Caine był dobry z Historii Magii, jego umiejętności w ONMS pozostawiały wiele do życzenia i podejrzewała, że gotów był nawet unieszkodliwić chochliki permanentnie w celu jak najszybszego zapewnienia sobie świętego spokoju niż obejść się z nimi łagodnie tylko ze względu na ich przydatność w kontekście badań naukowych, które wciąż się na ich temat prowadziło. Tym bardziej, że zabijanie chochlików nie zostało nigdzie oficjalnie zakazane.
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Sugestywne odtrącenie jego ręki zadziałało już przy pierwszym otarciu się ich skór. Cofnął ją w moment zamiast skupiając się na drugiej ręce, którą wyciągnął teraz różdżkę z kieszonki, a chwilę później przełożył ją do dominującej ręki, stając córce na drodze do drzwi, czyli tak naprawdę postępując tylko jedden krok w jej stronę. Patrzył na nią z góry, w granatowe tęczówki, które najwyraźniej wyrażały jednak chęć ingerowania w sytuację, jaka miała miejsce za drzwiami. Przez myśl przemknęło mu, że Keyira, niezależnie od jego decyzji i tak będzie chciała tam wejść, więc ostatecznie odetchnął w duchu. Uznając, że będzie to przynajmniej dobra okazja do sprawdzenia jej umiejętności. Bo, że bardzo często pakowała się w kłopoty niezależnie od jego woli, to wiedział, choćby po ostatnich wydarzeniach. — Mhmmm – mruknął w zamyśleniu, mimochodem jeszcze raz lustrując oceniająco jej sylwetkę. Jej początkowe rozkojarzenie wydawało się alarmujące, ale teraz wydawała się aż nadto skoncentrowana. — Na trzy. Ja osłaniam, ty… unieszkodliwiasz. Trzy. Nie pchnął drzwi. Zamek w nich strzęknął i uchyliły się same pod wpływem niewerbalnego zaklęcia. Jeszcze w tym samym momencie Caine rzucił najzwyczajniejsze protego na wejście, bo kiedy tylko chochliki dostrzegły ruch od korytarza, w jednym momencie naście złotych par ślepi utkwiło na shercliffe’owych twarzach, a chwilę później cale ich stado ruszyło na barierę, obijając się o nią nastką ciał. Caine poczuł mrowienie w palcach różdżki, będące wyraźnym dowodem na to, że być może nie docenił siły chochlików, używając zwykłego Protego, zamiast Maximy. — Ha… — próbował podtrzymać atmosferę rozbawienia, ale wcale nie było mu do śmiechu. — Jak dobrze podniosłaś się z magii ofensywnej, Keyira? Nie pytał, czy w ogóle. Był pewien, że postąpiła w tej dziedzinie postępy. Teraz był najlepszy moment, żeby się nimi pochwalić.
B - chochliki poderwały z ziemi wszystko, co się dało. Krzesła, ławka, plecaki wrzucają na szczyt drzewa, na tablicy zapisane sprośne żarciki i akompaniament nieopodal dryfującego roześmianego i szczęśliwego Irytka… chaos w pełnym tego słowa znaczeniu. Jeśli zaś chodzi o niuchacze… zostałeś przez nie dotkliwie podziobany i podrapany. Trafiły Ci się bardzo wojownicze egzemplarze. Twoje dłonie i ręce pozostawiają wiele do życzenia. Wszystkie zadrapania i siniaki są równoważne ranie średniej - porcja eliksiru wiggenowego z pewnością nie zaszkodzi.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Nie wiedzieć dlaczego fakt, że ojciec zatrzymał się zaledwie o krok, górując nad nią i łypiąc na nią w sposób łudząco podobny do tego, w jaki czasem przyglądał się okazom w rezerwacie, tego dnia nie drażnił jej tak, jak zwykle. Pomogła w tym zapewne jego szybka zmiana decyzji i zezwolenie na towarzyszenie mu podczas starcia z chochlikami i resztą szkodników, które siały zniszczenie za drzwiami, ale powód jej zachowania i pozytywnego odbioru krył się zapewne w czymś zupełnie innym. Lub w kimś, skoro już szła tym tropem. Być może chodziło o dobry humor, który utrzymywał się u niej od kilku dni za sprawą korespondencji z Aro, a być może zmianę tę należało przypisać Perpetule - któż to mógł wiedzieć... Niemniej Keyira znosiła obecność starszego Shercliffe'a o wiele lepiej niż jeszcze kilka tygodni temu. — Ty osłaniasz, ja unieszkodliwiam — powtórzyła za nim, ze zniecierpliwieniem obracając w palcach własną różdżkę. Przesunęła się na bok i pozwoliła ojcu wysunąć się na przód, a następnie utorować im drogę do wnętrza pomieszczenia. W czasie, gdy Caine ustawiał magiczną barierę, ona na szybko oceniła sytuację. Sala była, krótko mówiąc, w opłakanym stanie. Obraz ten wywołał na jej twarzy grymas niezadowolenia, który szybko ukryła za skupieniem, kiedy tuz pod jej stopami przebiegł zagubiony, osamotniony niuchacz. Dziewczyna od razu użyła na nim zaklęcia petryfikującego i kolejnym, już niewerbalnym przeniosła go do pobliskiego pudełka, z którego chochliki powyciągały jakieś naukowe rekwizyty. Zaraz potem Ślizgonka zerknęła kontrolnie na ojca. Zaledwie kilka kolejnych sekund poświęciła na zastanowienie się nad odpowiedzią na jego pytanie. — Bez znaczenia, zaklęcia które ostatnio opanowałam nie będą tutaj potrzebne — oznajmiła, bo nie zamierzała bez potrzeby ranić któregokolwiek ze stworzeń obecnych w klasie. Tyczyło się to także Caine'a... — Nie tak dobrze, jak chciałam — dodała, w ramach lekkiego sprostowania, po czym wzruszyła ramionami i posłała trzy szybkie, niewerbalne immobilusy na najbliższą grupę niebieskich wróżek. Kolejną powstrzymała przed rozerwaniem na strzępy jakichś mugolskich czasopism, na koniec wszystkich niebieskiech oprawców zamykając w klatce przy drzwiach. — Ile słyszałeś? — pytanie to skierowane było do ojca, chociaż nie spojrzała w jego kierunku, zbyt zajęta obserwowaniem kolejnego niuchacza. Nie doprecyzowała go też jakoś szczególnie, pozwalając mu wybrać kierunek, w którym miała potoczyć się ta rozmowa.
Pierwsze chochliki, które uderzyły o barierę, zatrzymały się na niej niebieska chmarą. Napierały na nią z siłą buchorozca dlatego bariera w końcu pękła. Chociaż Caine był nawet w nastroju do wymiany uprzejmych zdań z córką, teraz zmuszony był na chwilę zamilknąć, uchylając się przed pierwsza falą magicznych stworzeń. Wyczarowana, magiczna klatka schwycila tylko część z nich, pozostałe trzy rzuciły się na Caine'owy garnitur. Mógłby przysiąc, że wiedziały ile był warty... Stracił jednego z chochlików różdżka z ramienia, odpychając je agresywnym expulso. - Keyira... Co z Twoim unieszkodliwianiem? - dopytal pozostałe dwa chochliki odrzucając zaklęciem o sile odśrodkowej, rzuconym pod własne stopy, dzięki czemu sam był w stanie utrzymać się w pionie i rzucić kolejne Protego, tym razem Horibilis. Odsapnal patrząc na rozdarty szew marynarki. Zmrużył oczy niezadowolony z tego, jak potoczyły się sprawy. – Wszystko – odpowiedział w końcu na dawno poruszona kwestie, na która odpowiedź na chwilę był zmuszony odwlec w czasie. – ... I czytałem transkrypt rozprawy – dodał. O dziwo, załatwienie transkryptu z Ministerstwa dla Caine Shercliffe'a było rzeczą dużo prostsza niż prozaiczne, codzienne czynności, jakie powinien umieć załatwiać przeciętny ojciec. — Więc... Pobilas go? Z jakiejś przyczyny jednocześnie potrafił w to uwierzyć i jednocześnie miał nadzieję, że miała ku temu powód. Dlaczego ze wszystkich sędziów musiała trafić na Ariela? Znaczna część rozprawy możliwe, że Ariel toczył we własnej głowie... Nigdzie niezapisana.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Wszystko. Miała ochotę zaśmiać się na to stwierdzenie i chociaż zdołała zapanować nad tym odruchem, jej ramiona zadrżały lekko nim skierowała na ojca roziskrzone spojrzenie. Nie zdradziła się ze swoimi wątpliwościami odnośnie tego, czy transkrypt zawierał choćby połowę z tego, co pokazała sędziemu za pomocą tak chętnie otwartego kanału myślowego. Nie zmartwił jej nawet fakt, że dokument trafił w ręce Caine'a; nie wydawała się ani trochę skruszona. Przez moment taksowała jeszcze jego twarz, ale pytanie, które ostatecznie padło, zmusiło ją do ruchu. Chociaż wolała przypisać to kolejnemu atakowi chochlików. Zacisnęła palce na różdżce, zaczerpnęła głęboki wdech i przystąpiła do prawdziwej ofensywy. Miotała kolejnymi zaklęciami z prędkością, której wcześniej nie miała okazji nikomu zademonstrować. Przemykała zwinnie po klasie, unikając latających przedmiotów czy zastawionych przez szkodniki pułapek z wprawą godną uznania. Czary spowalniające, odrzucające, petryfikujące. Werbalne i niewerbalne... Cały arsenał uderzał w małe, niebieskie istotki do momentu, w którym żadna z nich nie stanowiła już zagrożenia. Tyle, jeśli chodziło o unieszkodliwianie. Keyira zatrzymała się, dysząc i w końcu pozwoliła sobie na długie, ciężkie westchnienie. Wolną dłonią potarła obolałe ramię, a potem sięgnęła nią do wzburzonych pasm włosów i część z nich zagarnęła za ucho. Dopiero wtedy powróciła spojrzeniem do ojca i posłała mu zdawkowy, nieco krzywy uśmiech. — Nie tak, jak miałam na to ochotę — przyznała zgodnie z prawdą i wsparłszy rękę, wciąż dzierżącą różdżkę o biodro, odchyliła głowę do tyłu. — Pośpieszyłeś się. Zamiast transkryptu, powinieneś przeczytać zeznania.
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Miał stawić czoła chochlikom, jak prawdziwy Gryfon, ale Caine nigdy nie był przykładem tego odważnego, porywczego, nadgorliwego lwa, jakim często byli jego rówieśnicy. Mieszał w sobie cechy różnych domów. W życiu kierował się honorem, w pewnych aspektach gwałtownością, ale bardzo często unikał nadmiernych aktywności wtedy, kiedy nie było to konieczne. Teraz, dawno zaprzestałby już rzucania zaklęć, gdyby nie troska o dobro swojej córki. Zbliżając się jednak do niej, zatrzymując się w pewnym dystansie od niej, żeby znaleźć się poza zasięgiem jej ramienia, zdał sobie sprawę, że jego Keyira, jaką znał, dawno nie była już tą małą, niewinną dziewczynkę, którą należało chronić. Przystanął, obserwując, jak córka wprawnie poskramia większość szkodników w pomieszczeniu. Opuścił nawet różdżkę, zapatrzony w ten obrazek. Trzymał drewno w dłoni tylko awaryjnie, aby móc zareagować, jeśli byłoby to potrzebne, ale... szybko wysunął wniosek, że nie było to konieczne. Uśmiechnął się kątem ust, chociaż uśmiech ten szybko zdarł mu z twarzy atak pazurów jednego z chochlików, który wbił się w jego ramię, rozrywając koszulę szytą na miarę. Przeklął po goblińsku. W tym języku znając tylko kilka kurw i nic więcej. Prawie pewien, że Keyira, pomimo swoich talentów, nie zaliczała do nich znajomości goblińskiego... Chwilę potem, ściągając chochlika z Drętwotą, poprawił kamizelkę na piersi, ignorując ból w rozciętym ramieniu, zakrwawiającym materiał aksamitnej koszuli. — Imponujące — skupił się zamiast tego na córce. Chociaż ton był tak samo chłodny i konkretny, jak zawsze. Za tym jednym słowem kryło się trochę uznania. Chociaż razem z nim też wewnętrzna, stłumiona obawa ojca... gdzie młoda dama mogła się takiej walki nauczyć? — Planowałem wznowić Klub Pojedynków. Jeśli nie mianowałbym cię przewodniczącą, wiń za to łatwość w oskarżaniu o nepotyzm. Sam rozluźnił palce na trzonku różdżki. Chociaż nie namęczył się nawet w połowie tak, jak Keyira, mięśnie miał napięte, a kark obolały, bo dawno odwykł już od takich rozrywek. Pamiętna bitka z akromantulami była dawno i nieprawda, a te nocne rozrywki, w jakie wdawał się z Perpetuą, dalekie były charakterem do aktywności pojedynkowej. Dlatego potrzebował unieść wolną rękę do karku, kiedy sytuacja została opanowana. Rozmasował go palcami, przymykając na chwilę oczy, ale nie tracąc skupienia. — Zeznania z Whitelightem? — zagadnął, a chociaż nie skończył myśli, Keyira, jeśli zdążyła poznać Arariela, zapewne mogła się domyslić, co ojciec miał na myśli. Jako, że jednak słynęli z umiejętności niezrozumienia siebie nawzajem - ojciec i córka - Caine wymusił na sobie wyjaśnienie: — Z pewnością musiały być długie... Dowcip. Rzucony poważnym tonem. Czy Shercliffe znała Aro na tyle, żeby mogła docenić ten żart?
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Zapach krwi zwrócił jej uwagę. Keyira zmarszczyła nos i zerknęła krytycznie na ranę, która tak oszpeciła nie tyle samego jej ojca, co jego drogi, szyty na miarę garnitur. Kilkoma ruchami różdżki zagoniła pozostałe na wolności szkodniki do klatek, a potem podeszła do mężczyzny, by dokonać dokładniejszych oględzin jego ręki. Na szczęście rozcięcie na skórze było niegroźne, chociaż materiał nadawał się do kosztownej poprawki... Dzięki niech będą Merlinowi, że na biednego nie trafiło. — Jestem zbyt leniwa i, przede wszystkim, zbyt zajęta, by opiekować się drugim stowarzyszeniem — mruknęła, ostrożnie dociskając opuszkami palców krawędź rany. — Ale doceniam — dodała z lekkim uśmiechem, który w następnej sekundzie przybrał już o wiele wyraźniejsze znamiona rozbawienia. — Mogłabym to zaleczyć, ale wydaje mi się, że lepiej na tym wyjdziesz, jeśli Perpetua zerknie na to osobiście — oznajmiła, po czym opuściła dłoń i wsunęła różdżkę do pokrowca. Otwarte nawiązanie do Arariela wzmogło jej czujność, choć nie zgorszyło. Musiała mieć na uwadze, że sędzia był także znajomym jej ojca. Właściwie, jej znajomość z Whitelight'em nie umywała się do tego, co łączyło go z Caine'm, chociaż obie relacje oscylowały wokół zupełnie różnej płaszczyzny. — Cóż — zaśmiała się krótko wbrew sobie, po czym odwróciła wymownie wzrok. — Tamten wieczór zaliczam do jednych z przyjemniejszych — dodała, pozwalając sobie na drobną dwuznaczność nim rozejrzała się po sali, rozważając uprzątnięcie całego tego bałaganu. — Nie ma nic bardziej urzekającego dla kobiety, niż przesłuchanie przez przystojnego legilimentę w zimnej, wilgotnej celi — sprostowała, w jednej chwili zmieniając wydźwięk całej wypowiedzi.
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Drgnął ledwie wyczuwalnie, cofając się o krok, ale uderzył biodrami o jedną z ławek i ostatecznie przysiadł na niej swobodnie, splatając ręce na piersi, kiedy Keyira dokonywała oględzin jego rany. On sam w tym czasie wpatrywał się w jej tęczówki oczu. Nie była chyba nawet świadoma tego, jak bardzo podobna była do niego za młodu. Nie tylko ze spojrzenia. Z zachowania. Też migał się od obowiązków. Piastował te, które najbardziej go interesowały, pozostałe były mu zupełnie obojętne. Chociaż mieli różne zainteresowania, poziom zaangażowania w to, co chcieli robić i co obrali sobie za swój kierunek, mieli podobny. Spuścił głowę na ziemię, po prostu wsłuchując się w proste stwierdzenia swojej córki i przytaknął głową. — Yhmmmm, taaak — przytaknął, dobrze wiedząc, że jakiekolwiek oględziny Perpeuty mogły się skończyć zupełnie innym scenariuszem, niż spodziewała się tego Keyira. Takim, którego nie chciałby omawiać ze swoją córką. Dlatego zbył tą sugestię zgodą i późniejszym milczeniem. W ten sam sposób nie mógł zareagować na następne słowa córki. Ważąc je w głowie, zastanawiał się nad stosunkiem prawdy do nieprawdy w jej słowach, ale jeśli przejęła chociaż odrobinę jego wychowania, a choć nie chciała - pewne cechy mieli wspólne, to... znaczyłoby, że powiedziała mu stuprocentową prawdę. Dlatego odchrząknął zanim cokolwiek odpowiedział. Arariel, tak? Spytał sam siebie w myślach. Podejrzewał, że kobiety mogły go uznać za przystojnego. Zgadywał. Jemu ciężko było oceniać. Jednakże był szanowanym sędzią Wizengamotu. Kiedyś aurorem. Intelekt i odwaga. To chyba cechy, które w parze budują silny charakter człowieka. Jednak po swojej córce spodziewał się większego oporu. Mniejszej podatności na męskie uroki. Tymczasem w dziewczęcym sarkazmie wyczuł zwyczajną, kobiecą słabość. Dlatego wpatrywał się w milczeniu w jej twarz. Mógł się mylić. Chciał się mylić. Ale Keyira, mimo nieugiętego charakteru, była młodym dziewczęciem, a Arariel, cóż, ciekawym młodym człowiekiem. Mógł ją za to winić? Podrapał się po brodzie. — Cóż... będę mu musiał złożyć wyrazy uznania. Nie każdy potrafiłby utrzymać rezon po zgłębieniu tego, co Shercliffe z krwi ma w głowie. Ostatecznie postawił na możliwie najbardziej neutralną odpowiedź, zanim spytał pozornie bez zainteresowania. — I to jest to, co o nim naprawdę myślisz? Czy masz inne spostrzeżenia?
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
To właśnie ta chwilowa zwłoka w odpowiedzi utwierdziła ją w pochopności dobranych słów. Bardzo łatwo było jej zapomnieć, że ma do czynienia z własnym ojcem, a nie przypadkowo napotkanym mężczyzną, który patrzył na nią przez pryzmat rodzicielskiego postrzegania. Dlatego też powściągnęła pierwszą, instynktowną reakcję i przetrzymała jego spojrzenie. Ostatecznie, stalowe tęczówki Aro były o wiele bardziej wymagające, a z burzą ścierała się na co dzień, patrząc w lustro i dawno przestałą robić na niej jakiekolwiek wrażenie. W związku z tym Keyira postanowiła zmienić taktykę. Jej własne rysy nieco złagodniały, a wzrok ze skoncentrowanego przeszedł w rozweselony. Przez chwilę jeszcze przeciągała zalegającą w sali ciszę, by w końcu parsknąć śmiechem. Pokręciła głową z wyraźną dezaprobatą i wzorem starszego Shercliffe'a oparła się tyłkiem o krawędź szafki, którą chwyciła dłońmi. — Spokojnie — powiedziała, próbując zapanować nad głosem. — Byłam tak zdenerwowana, że po prostu pokazałam mu to, co się stało, zamiast opisywać wszystko słowami. To szybki i mniej męczący sposób — podsumowała, wspominając sytuację, jaka miała miejsce w Ministerstwie. Wiedząc jednak, w którą stronę podążają myśli Caine'a, czuła się w obowiązku naprostować sprawę. Morgana tylko raczyła wiedzieć, do czego mogła ich doprowadzić podobna dyskusja. — Jest przystojny, to zwykły fakt. Nie spisałam przecież eposów na cześć jego urody, Merlinie — prychnęła, zaraz potem przygryzając wnętrze policzka, by powstrzymać się od dodatkowego komentarza. Ostatecznie odchrząknęła i nabrała powagi. — Wydaje mi się, że dobrze sobie radzi. Ma autorytet wśród pracowników Wizengamotu, to na pewno. Nie rozmawialiśmy o sprawach prywatnych, więc nie jestem w stanie nic na ten temat powiedzieć. Dobrze wykonuje swoje obowiązki, rzuca prawniczymi cytatami w łacinie na prawo i lewo, więc twoje nauki nie poszły na marne — oznajmiła, po czym uniosła wzrok i posłała ojcu znaczące spojrzenie. — To był parszywy dzień, znajoma twarz po prostu dodała mi otuchy — wyznała, dając starszemu Shercliffe'owi to, czego chciał. Nie zamierzam zaciągać go przed ołtarz, jeśli o to pytasz. — Gdybyście postarali się z mamą trochę bardziej, może nie musiałabym mu zazdrościć tak pięknych włosów — dorzuciła jeszcze w ramach żartu, choć zgodnie z prawdą.
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Pocierając dłonią gęsty zarost, analizował słowa Keyiry. Jakkolwiek nie brzmiały sensownie, ojcowskim instynktem doszukiwał się w tych słowach drugiego dna. Wyprostował się w miejscu, a rana na ramieniu nagle zaczęła mu bardziej ciążyć, kiedy się spiął. Dlatego poprawił rękawy koszuli, podwijając mankiety, odchrząknął kolejny raz. — Jest dość przystojny żeby rozważać pisanie na jego temat liryków? Istotnie, nabiera klasy, kiedy spisuje zeznania. Nie znam nikogo, kto lepiej opisuje fakty… — zastanowił się głośno i w końcu schował różdżkę w zastanowieniu w tylną kieszeń spodni, zapominając jak nieelegancko to wygląda, bo i gestem, całkowicie mechanicznym, sięgnął do twarzy, przeczesując włosy w tył, tak jak miał to w zwyczaju robić w szkole, kiedy sięgały mu jeszcze brody. — Jesteś piękną dziewczyną, dlaczego miałabyś mu zazdrościć włosów? — rzucił kontrargument. Stwierdzenie faktu, choć jako, że mógł się wydać nieobiektywny, dodał po momencie — Mówię to nie jako ojciec, tylko obiektywny obserwator. Odepchnął się rękoma od krawędzi biurka i zamiast tego stanął przed córką, dłonie wspierając po obu stronach jej ramion. — Jeżeli chodzi o matkę… — zaczął, chociaż jako, że nie był przygotowany do tego rodzaju rozmowy, zawiesił ton i zerknął za ramię Keyiry, szukając w głowie argumentacji do myśli, którą chciał się podzielić — … pewnie zauważyłaś, że od jakiegoś czasu, hmmmm. Zawiesił temat, podejmując się go jednak od innej strony. Razem ze zmianą perspektywy, zmieniając również pozycję. Wyprostował się, opierając ręce na biodrach, spoglądając na córkę zdecydowanie z góry. — Rzeczy się zmieniają czasem niespodziewanie.
Keyira Shercliffe
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
— Przeinaczasz moje słowa — zauważyła, choć bez zwyczajowej pretensji czy faktycznych wyrzutów. Zdawała się być o wiele bardziej rozbawiona uporem, z jakim Caine brnie w ten temat, niż obruszona jego próbami wyciągnięcia z niej większej ilości informacji, które potwierdziłyby jego ewentualne obawy lub też, na co zapewne miał większą nadzieję, im zaprzeczyły. — Nihil probat, qui nimium probat — podsumowała po chwili, postanowiwszy porzucić ten temat, póki miała jeszcze ku temu realną okazję. Szykując się do kolejnej odpowiedzi wzruszyła ramionami, zaraz krzyżując je na piersi i zerknęła z zaciekawieniem na poczynania ojca. Różdżka w tylnej kieszeni? Zakasane rękawy? Może w ranę wdało się jednak jakieś zakażenie...? Jak tylko ta myśl zaświtała jej w głowie, zignorowała ją na rzecz innego, bardziej realnego, choć nie mniej niepokojącego wytłumaczenia - Caine Shercliffe w końcu się rozluźnił. Niech Merlin ma w opiece tych, którzy byli dotąd tego świadkiem. — Ponieważ tak to już bywa u nas, pięknych kobiet — odparła, ledwie powstrzymując się od sarkastycznego prychnięcia. Nigdy nie sądziła, że usłyszy coś takiego wprost z ust własnego ojca. Niestety, nawet jeśli zapewniał ją o swoim obiektywizmie, z przyczyn dość oczywistych nie wpływało to na jej samoocenę. Została jednak szybko odciągnięta od podobnych rozważań. — O matkę? — powtórzyła, marszcząc nieelegancko brwi. Co z nią? Nie udało jej się jednak zadać pytania, nim Caine wykrztusił z siebie dalszą część, która rzuciła nieco więcej światła na całokształt jego wypowiedzi. Ta nieporadność, w połączeniu z wyraźnym zagubieniem i nagłą utratą języka w gębie doprowadziły ją niemal na skraj wytrzymałości. Parsknęła mimowolnie, ale krótko, zaraz nakrywając usta wierzchem dłoni, by zachować przynajmniej pozory wyrozumiałości dla pokracznych, ojcowskich starań. — Nie wiem z jakiej trzeba by było patrzeć perspektywy, żeby lata postrzegać jako niespodziewanie, tato — zauważyła, wciąż z wyraźnym rozbawieniem, zaraz przygryzając wargi, by nie dodać czegoś głupiego. Ostatecznie udało jej się odchrząknąć i nieco spoważnieć. Dla dobra swojego i Caine'a. — Zakochałeś się, podobno zdarza się i najlepszym... — mruknęła, wywracając oczami. — Lepiej będzie, jeśli nie będziemy brnąć w ten temat. Na odchodne jeszcze klepnęła go w ramię, po czym odsunęła się i skierowała do drzwi. — Miło się rozmawiało, ale mam inne obowiązki. Pozdrów pannę Whitehorn.
/zt
Caine Shercliffe
Wiek : 47
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : drogie garnitury, burzowe spojrzenie
Zmierzał do jakichś wniosków, ale Keyira mu ich w żaden sposób nie ułatwiła. Poprawił splot ramion na piersi, patrząc na nią z boku, kiedy ta najpierw parskała rozbawiona, a później całkowicie przekręciła, tym razem ona, znaczenie jego słów. Wydawał się spokojny, chociaż nie był. Nie zły, a raczej wewnętrznie poruszony tematyką, którą chciał omówić. Zbierał się, żeby już wyrzucić z siebie najcięższe słowa, kiedy córka go uprzedziła, niespodziewanie kończąc rozmowę. — Jakie obowiązki może mieć... — nie skończył, gryząc się w język, bo i rozmowa dzisiaj była w zupełnie innym tonie. Dlatego odprowadził Shercliffe spojrzeniem, kiedy wyszła, przejeżdżając z zawodem dłonią po twarz, konkretnie masując okolice oczu. Nie pozostało mu nic innego, jak wygrzebać z aktówki dwukierunkowe lusterko i pozdrowienia Perpetuy...
zt +
Felinus Faolán Lowell
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Początek Seansu:4 Przeszkadzajka:6 + 6 Zakończeni:6
Lowell, jako że mugoloznawstwo nie stanowi dla niego żadnego problemu, wszak wychował się w rodzinie po mugolsku, nie miał nic przeciwko, by poświęcić parę godzin w celu obejrzenia filmu. Profesor Harrington coś wspominał, że ma być to film o wartości historycznej, nagrany w dwudziestym wieku, niemniej jednak Felinus sam nie wiedział, co o tym sądzić. Owszem, niezła zabawa, wszak dawno nie był na jakimkolwiek seansie filmowym, ale sam nie wiedział, jak to będzie z jego podzielnością uwagi, kiedy to jeszcze powracał do pełni własnych sił. Nie zdołał się zregenerować całkowicie, no ba, nadal chodził na wiggenowych, które to nieustannie zamawiał, byleby czuć się chociaż trochę ciut lepiej. I to rzeczywiście pomagało, aczkolwiek wymagało dość sporych nakładów pieniężnych, w związku z czym nie bez powodu student czuł się tak, jakby mu kasy rzeczywiście brakowało. Co prawda wysłał Schuesterowi składniki, by za symboliczną opłatą ten zajął się uwarzeniem lekarstw, niemniej jednak nadal, najlepiej by było, gdyby sam się za to zabrał, aniżeli bawił w ciągłe omijanie magii. Nadal pamiętał, jak poprzez własną złość i niestabilność wyczerpanej sygnatury zdołał tym samym specjalnie zepsuć aparat asystentowi nauczyciela. Ups. Tak zatem rozgościł się przyjemnie w sali, gdzie znajdowali się pozostali uczniowie. Sam nikogo nie załatwił sobie obok, wszak jedyna osoba, na której mu zależało, nie mogła tym samym brać udziału w zajęciach, w związku z czym chłopak wygodnie zajął pierwsze lepsze miejsce. By móc tym samym rozkoszować się pięknem seansu, jaki to został przygotowany przez Edwina. I, nawet jeżeli ten jest śmiesznie mały, skurczybyka lubił - wszak czuł się na jego lekcjach wyjątkowo swobodnie, a i praca domowa nie zdawała się mieć w sobie ani krzty wysiłku. No, oprócz konieczności uzupełniania karteczek, na których to coś musi się znaleźć, by tym samym profesor uznał, iż Lowell jakoś się przy tym postarał. No cóż, nikt nie powiedział, że będzie prosto, a droga zostanie usłana różami. Czasami, by coś zyskać, trzeba się wysilić - dlatego, gdy seans się rozpoczął, Lowell rozpoczął notowanie. I, jak się okazało, mimo starości filmu, mimo kuszących przekąsek, na wstępie udało mu się całkiem nieźle wybrnąć od łakomstwa. Ostatnio czuł cholerną potrzebę jedzenia jeszcze więcej i więcej, w związku z czym nie bez powodu starał się ograniczać słodkie rzeczy. Uniknąwszy słodkiego picia, jak również zagryzania ciekawości ludzkiej, Lowell począł notować tym samym historię głównego bohatera filmu z okresu drugiej wojny światowej o wdzięcznej nazwie Casablanca. Ot, Rick Blaine, prowadzący klub w mieście Casablanca. Noted. Byleby czekać dalej na rozwój tego wszystkiego, wszak brak barw zdawał się być jedną z wad, które może dodawały uroku całej scenerii, ale, koniec końców, Faolán chyba wolałby wersję w kolorze. I tak oto oglądał - wpatrywał się w romans, poniekąd zakochaną wcześniej parę, jakoby starając się wyciągnąć z tego dosłownie wszystko. Intrygowało go to, wszak aktorzy doskonale odgrywali swoje role, a i on miał o czym pisać podczas trwającego seansu. Niemniej jednak, zapatrzenie się w obraz wyświetlany przez projektor z filmem przyczynił się do tego, iż Lowell przestał kompletnie dbać o siebie. No, a przynajmniej poczuł dziwną suchość w gardle, którą musiał załagodzić, gdy nagle, bez przyczyny, zrobił ładny keks na kartce papieru. No zajebiście. Niemniej jednak, kiedy to zakończył charakterystyczny ruch nadgarstkiem, zamiast natrafić, o zgrozo, na słodki napój, w jego dłoni pojawiły się galeony. W ilości pięciu sztuk. Najprawdziwsze... No, nie ma to jak drobne dofinansowanie do lekarstw; nie bez powodu chłopak uśmiechnął się pod nosem, aczkolwiek ostrożnie i praktycznie niezauważalnie, by tym samym powrócić do oglądania filmu. Wszak rozpoczynał się nowy temat, hejże! Listy tranzytowe, dodatkowo więcej informacji na temat Laszlo, który zajmuje się przewodnictwem ruchu oporu czechosłowackiego. Zanotowane. I, jak się okazało, oddanie kartki wcale nie byłoby takim problemem. No ba, nawet Lowell, po takim czasie spędzonym na krześle (twardym, zresztą), musiał się rozruszać, choć nie do końca, wszak profesor, na odchodne, postanowił uraczyć ich dodatkowym, dowolnym filmem, czy to spod rąk mugoli, czy jednak czarodziejów. Felinus, z czystej uprzejmości, pozostał, choć zżerała go ciekawość, nawet jeżeli nie zamierzał rzucić żadną z propozycji - zresztą, nie zawiódł się. Incepcja, z Leonardo DiCaprio, stała się wyjątkowo przyjemna względem weekendu, który nadchodził. Rozgościwszy jeszcze raz własne, szanowne cztery litery na krześle, oddał się we wciągającą historię, z której to zamierzał wyciągnąć coś więcej, niż tylko odmóżdżenie.
[ zt ]
Ostatnio zmieniony przez Felinus Faolán Lowell dnia Czw Sty 28 2021, 22:46, w całości zmieniany 1 raz
Irvette de Guise
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Burza rudych włosów, piegi, lawendowy tatuaż za lewym uchem, krwawa obrączka na palcu
Początek Seansu:6 Przeszkadzajka:5 Zakończeni:1 Dodatkowo: +5 pkt dla Slythu
Lekcje mugoloznastwa były dla Irv jednymi z naprawdę najciekawszych zajęć. Jako, że całe życie osoby nie posiadające magii były przedstawiane jej raczej w negatywnym świetle, z zainteresowaniem dowiadywała się jak bardzo ich życie różniło się od tego, które sama znała. Od momentu przeprowadzki do Londynu zaczęła zauważać, że jednak nie wszystko co jej mówiono miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Słysząc, że profesor Harrington ma zapoznać ich z mugolskim kinem, bez wahania uznała, że musi pojawić się na tej lekcji. Godzina zajęć co prawda wydawała jej się być nienaturalna i zdecydowanie bardziej wolałaby ten czas spędzić na odpoczynku w swoim dormitorium, ale wiedziała, że czasem trzeba zrezygnować z podobnych przyjemności na rzecz czegoś innego. Była ciekawa, czy Hunter z jego miłością do łóżka da radę pojawić się tutaj. Jakoś niezbyt w to wierzyła, jeżeli miała być sama ze sobą szczera. Weszła do klasy jako jedna z pierwszych i rozsiadła się na krześle. Z zapartym tchem przyjęła wiadomość, że tematem filmu będzie klasyczny romans. Uwielbiała filmy o podobnej tematyce i była gotowa oddać całą swoją uwagę temu, co działo się na ekranie. Wszystko, od kostiumów, przez scenografię i muzykę bezsprzecznie sprawiło, że mała ochotę śledzić kolejne losy bohaterów. Tylko na moment oderwała wzrok od ekranu, gdy usłyszała, jak ktoś obok niej pochrapuje cicho i chciała coś na to zaradzić, ale w tym momencie lekki uśmiech wystąpił na jej wargi, gdy zauważyła profesora Harringtona, który postanowił domalować delikwentowi wąsy. Gdy skończył dawać uczniowi zabawną nauczkę, Ruda poprosiła go na chwilę, by szeptem zapytać o kilka szczegółów związanych z kostiumami w filmie. Nie mogła się nadziwić, jak coś tak prostego, mogło jednocześnie dać tak piękny i zapierający dech w piersiach efekt. Po uzyskaniu odpowiedzi podziękowała grzecznie i wróciła do oglądania seansu. Mimo późnej godziny nie odczuwała zmęczenia i była gotowa siedzieć tu nawet do białego rana. Nie przeszkadzało jej, że film był starszym dziełem, utrzymanym w czarno bieli. Miała wrażenie, że to wręcz pogłębia urok historii, którą przedstawiał. Pstrokatość i przesadzone efekty przynajmniej nie odciągały uwagi od tego, co było w niej najważniejsze. Od historii i uczucia, które aktorzy zadziwiająco dobrze potrafili przekazać słowem i gestem. Może i Irvette wolała teatr, ale taka sztuka filmowa zdecydowanie też trafiała w jej dość wyszukane gusta, wykształtowane przez zamożne środowisko w jakim dorastała. W końcu niestety, jak każdy inny i ten film musiał dobiec końca. Irvette spojrzała na swoje notatki i nieco je uzupełniła o szczegóły, które po krótkim przemyśleniu najbardziej wpłynęły na jej odbiór dzieła. Skończyła dopiero wtedy, gdy pergamin cały był już zapisany i nie było szans, by wmieściła tam choćby jedno słowo więcej. Miała wrażenie, że zapamiętała każdą, nawet najmniejszą scenę z tego, co dzisiejszej nocy zobaczyła. Z lżejszym sercem podziękowała profesorowi za przyjemne zajęcia i powoli opuściła klasę wraz z resztą uczniów powoli odczuwając napływające na jej organizm zmęczenie.
//zt
______________________
A star becomes a sun, under the pressure of darkness.
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Początek Seansu:6 Przeszkadzajka: 2 Zakończenie: 1
Oglądanie mugolskiego filmu, który należał podobno do klasyków i pochodził z pierwszej połowy dwudziestego wieku brzmiało jak naprawdę dobra zabawa. Przynajmniej mogło być ciekawie i z pewnością mogłaby podziwiać jak właściwie prezentowała się niemagiczna rzeczywistość w tych latach. Przygotowała już sobie zawczasu przekąski, które musiała ze sobą zabrać do klasy, by odpowiednio się w niej rozgościć i przygotować do tego, by zatracić się w świecie mugolskiej filmografii. Naprawdę nie spodziewała się tego, że aż tak uda jej się wciągnąć w tę całą Casablancę. Tym bardziej, że doszły ją słuchy, że podobno był to jakiś film romantyczny. To mogło już być wystarczającym powodem do tego, by straciła chociaż część zainteresowania tematem. W końcu takie tematy miłosne to nie dla niej. Wolała trzymać się z daleka od produkcji, które po prostu mogły ją zemdlić swoim przesadnym dramatyzmem i cukierkowatością. Tym razem jednak było zupełnie inaczej. Jakimś cudem film miał w sobie coś, co przykuwało jej wzrok i sprawiało, że była na dobre pochłonięta tym, co działo się w jego ujęciach. Była niczym zahipnotyzowana i nie potrafiła odwrócić wzroku. W zasadzie zrobiła to jedynie na krótką chwilę, gdy tylko dostrzegła, że przechadzający się po pomieszczeniu Harrington podchodzi, do któregoś z uczniów, który akurat fatalnie zasnął w środku filmu. Czy on miał w dłoni flamaster? Czy właśnie zaczynał śpiochom dorysowywać okulary w stylu tego przygłupa Pottera i domalowywać wąsy? Przyrzekłaby, że jedna z dziewczyn dostała też w pakiecie bliznę w kształcie błyskawicy na czole. No po prostu śmiech na sali. Zignorowawszy po chwili dzikie zabawy Edwina w krainie studentów, skupiła się ponownie na filmie, aby nie przegapić żadnej sceny, która miała w nim miejsce. Niestety jednak Casablanca trwała nieco krócej niż się tego spodziewała. Myślała, że to wszystko będzie trwało dłużej. Chociaż może lepiej, że to był już koniec, bo nie miała już więcej przekąsek, które zdecydowanie kończyły się zbyt szybko niż powinny. Zostało jej teraz jedynie jedno… Spojrzała na spoczywającą przed nią kartkę, która zdecydowanie była swego rodzaju kartkówką mającą sprawdzić to jak dobrze pamiętali to, co działo się na filmie i o co w ogóle w tym wszystkim chodziło. Tyle dobrego, że Violetta była czujna jak ważka, a i pamięć miała dobrą także bez większego problemu pamiętała wszystko, co się działo w puszczonej chwilę wcześniej Casablance. Tym bardziej, że była właśnie na świeżo po filmie także tym bardziej pamiętała, co się w nim działo. Pióro poszło w ruch, a z każdym jego ruchem na pergaminie pozostawało kolejne słowo odpowiedzi na kartce pergaminu w wyznaczonych do tego miejscach. Całe szczęście nie było tego jakoś szczególnie dużo i już po krótkim czasie mogła opuścić salę po tym jak udzieliła wszystkich odpowiedzi. Być może był to idealny czas na to, by zaopatrzyć się na nowo w przekąski, które pochłonęła w czasie filmu. Wypadałoby mieć w końcu jakieś zapasy w domu. Tak. To brzmiało jak plan, który należało zrealizować.