Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Autor
Wiadomość
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka była w swoim żywiole. Po dniu moździerza, a już w szczególności po podróży w medyczną przeszłość, czuła się stworzona do niesienia pomocy innym również na tle medycznym. Kiedy weszła do sali, od razu przekazała zadanie domowe nauczycielowi, a następnie poprawila gustowny, taliowany kitel i maseczkę, która z początku nie przylegała do twarzy tak jak trzeba. Sprawdziła jeszcze, czy rękawiczki lateksowe na pewno są prawidłowo nałożone, a potem zabrała się do badania poszczególnych pacjentów. Prezentowała się doskonale, niczym młoda, elegancka pani doktor. Zanim jednak przystąpiła na dobre do lekcji, podeszła do nauczyciela z bardzo ważnym pytaniem. - Panie Profesorze, czy mogę zrobić zdjęcie sali i manekinów? - zapytała grzecznie nauczyciela. - Przygotowuję notatki dla Harmony Seaver, żeby jej nauka nie ucierpiała z powodu zawieszenia. Pomoce dydaktyczne będą w przypadku tej lekcji szalenie wskazane! A poza tym tyle pracy pan w to włożył. Warto ją uwiecznić, prawda? Panienka Brandon była pogodna i patrzyła na nauczyciela z takim wdziękiem, że chyba tylko człowiek całkowicie pozbawiony serca mógłby jej odmówić. A ten profesor, w przeciwieństwie do Pattona, do takowych się nie zaliczał.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Tak na dobrą sprawę nie musiałam uczęszczać na zajęcia mugoloznastwa, bo pochodziłam z typowo mugolskiej rodziny. Pomimo tego dzielnie na nie uczęszczałam, ciekawa spojrzenia na swój świat oczami czarodzieja. Wiele było śmiesznych i niepoważnych spraw, prób odwzorowania sprzętu czy opisania działania czegoś, co bez energii elektrycznej nie miało prawa działać. Innymi razy natrafiałam na naprawdę świetne rozwiązania, na które bym nie wpadła. Zjawiłam się pod salą trzymając kurczowo swoją pracę domową. Nie byłam do końca pewna czy właśnie o to chodziło profesorowi, jednak nie było innej opcji jak się przekonać po poprawieniu pracy. Starałam się powstrzymać przed wylaniem na papier ogromu informacji jaki wpadł w moje ręce. Mało brakowało, a odeszłabym od tematu i zaczęła opisywać inne epidemie, choroby, porównywać je i filozoficznie rozmyślać z jakiego powodu każda z nich się pojawiła. Czy było to jedynie zrządzenie losu, nasz zwykły ludzki pech, a może...przestroga? Kara? Po wymieniu uprzejmości z profesorem, otrzymaniu karty pacjenta i zmienieniu siebie samej jak i wystroju pomieszczenia w szpitalne odzienie, które tak szczerze mówiąc było strasznie sztywne, z nieskrywaną fascynacją zabrałam się za oględziny. Jakimś wielkim orłem z zajęć medycznych nie byłam, jednak przygotowując materiał do pracy domowej zdołałam przeszukać wiele opisów chorób, ich przebiegu, objawów i obrazu klinicznego. Pomogło mi to na zapisanie czegoś przy każdej z pozycji, chociaż nie wszystkich byłam w pełni pewna.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Po co on właściwie zapisał się na mugoloznawstwo? Przecież pochodził z niemagicznej rodziny, na technologii znał się jak każdy w jego wieku, a o popkulturze wiedział więcej, niż twórcy tych śmiesznych quizów w internecie. Niemniej wybierając na trzecim roku przedmioty dodatkowe, kierując się Merlin jeden wie czym, postanowił zaznaczyć właśnie mugoloznawstwo. Być może liczył na łatwe zaliczenie, skoro technicznie rzecz biorąc całą wiedzę powininien już posiadać, a może zasugerował się wyborami innych, w każdym razie musiał teraz pokutować za swoje decyzje życiowe. Nic nie mogło go jednak przygotować na dzisiejsze wymysły profesora Scrivenshafta. Co mu w ogóle przyszło do głowy, wpuszczać ich do sali opanowanej przez choroby zakaźne. Odzież ochronna czy nie, Terry nie miał najmniejszego zamiaru zbliżać się do zarażonych, pomijając już fakt, że diagnozowanie chorób to materiał przerabiany na STUDIACH medycznych, a on miał ledwo piętnaście lat. Nie mógł jednak odmówić udziału w zajęciach - narażałoby go to nie tylko na szlaban, którym może i by się nawet nie przejął, ale także wystawiło chłopaka na pośmiewisko przed całą grupą. Terry już wyobrażał sobie te komentarze: "Niby mugolak, a boi się zwykłej mugolskiej choroby." Chcąc nie chcąc, przeszedł więc po sali, uzupełniając wedle uznania karty pacjentów, starając się unikać jakiegokolwiek kontaktu z manekinami. Zdecydowanie nie nadawał się na lekarza, ani magicznego ani mugolskiego.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Val kompletnie się tego nie spodziewała. Zazwyczaj gdy była na mugoloznawstwie niewiele było w stanie ją zaskoczyć, wszak ta dziedzina była całym jej światem do 11 roku życia. A jednak, jak zwykle nie miała racji bowiem gdy weszła do klasy była zupełnie zszokowana. 10 manekinów, 10 chorób i oni wszyscy… w kitlach? Na Boga, oby to tylko nie zarażało naprawdę! Val nasłuchała się już wystarczająco plotek o tym, co działo się w Venetii. Nie wiedzieć czemu to miasto wręcz kasłało i charczało na turystów na każdym nieomal kroku. Otrząsnęła się z wakacyjnych wspomnień i wzięła do ręki pergamin z pustym wykresem. Opisem życia. Kartą pacjenta, czy jak to się nazywało. Na Merlina, Val przecież w życiu nie miała biologii! Skąd ma znać wszystkie te choroby? Wpisała co wiedziała, czyli niewiele i po skończeniu pierwszej części zajęć podeszła do Aneczki. Oczywiście po drodze przywitała się też z Terrym oraz Maxem, pomachała Anabell i kiwnęła głową Allison. Wacław, bo już byłaby chyba idiotką gdyby ciągle nie kumała, że tak ma na imię przystojny student, wciąż ją onieśmielał. Nie poświęciła mu pozornie większej uwagi, choć raz po raz zerkała w jego stronę. - Remy by się tu spodobało - mruknęła do świeżo upieczonej pani prefekt, przytulając swoją pokracznie wypełnioną kartę pacjenta. Westchnęła, mając bardzo mieszane uczucia względem swojej najlepszej przyjaciółki. Boże, co był z niej za człowiek. Oczywiście nie cieszyła się, że Harmony została zawieszona. Ale to, że jej tak często nie spotykała niestety przyjmowała z ulgą. Naprawdę nie wiedziała jak zachować się w obliczu tego, co wyznała jej w Venetii.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Nie była jakaś szczególną fanką mugoloznawstwa. Może dlatego, że po prostu kultura mugoli nie interesowała jej jakoś szczególnie. Zawsze obracała się w magicznym świecie i jakoś nie bardzo chciała to zmieniać więc podobna wiedza nie była jej nawet potrzebna. W zasadzie pojawiła się na tej lekcji głównie dlatego, że pomyliła się w rozczytywaniu planu zajęć i myślała, że idzie na historię magii, ale skoro już trafiła do klasy to głupio było wyjść i przyznać się do pomyłki. Zamiast tego po prostu trwała na miejscu i miała w planach podążanie za każdą z uwag nauczyciela. Niby nie radziła sobie jakoś szczególnie źle z uzdrawianiem, z którym związany był temat lekcji, ale choroby mugolskie były jej nieco mniej znane. Musiała zatem po prostu coś pokombinować i zobaczyć czy na pewno odpowiedź, której udzieliła była tą poprawną.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Zaskoczona, tak jest zaskoczona tym, że nie można wejść do klasy — interesujące. Już ma przysiąść na korytarzu, wyjąć książkę i zagłębić się w lekturę, ale to nie trwa wiecznie. Wybija godzina rozpoczęcia zajęć, a może profesora nie ma? Nic bardziej mylnego, wyskakuje za drzwi z wielkim "dzień dobry". Wygląda, jakby wakacje służyły każdemu nauczycielowi, bo zaczynają z werwą godną podziwu. - Ja mam. - Nie trzeba czekać za długo na urokliwy głosik Marcelli, która dumnie wyrywa się do oddania swojej pracy na temat choroby mugolskiej, jej przebiegu, a także wyleczenia. - Oh. - Wzdycha, oczarowana klasą zajęć, którą profesor przed chwilą zamienił w ostry dyżur. Wyczuwa się klimat szpitala. Odzież ochrona, maski, a także lekarski fartuch, pojawiają się tak szybko na jej drobnym ciele, chowając szkolny mundurek — ta cała magia. Profesor Scrivenshaft jest takim kreatywnym nauczycielem, pełnym pasji; od razu go polubiła, kiedy tylko rozpoczął swoją pracę w Hogwarcie. Zachwycona niemal biegnie, do pierwszego pacjenta to znaczy manekina w łóżku, które wcześniej było ławką. Ogląda staranie każdego z nich niczym prawdziwa magimedyczka, aby następnie zapisać wszystkie swoje spostrzeżenia i oddać je nauczycielowi, obdarzając go przy tym ślicznym uśmiechem.
Profesor uśmiechnął się z zadowoleniem do @Marcella Hudson. - Oh! Fantastycznie panno Hudson! I to jest entuzjazm, na który aż chce się wstawać rano! - mówiąc to uśmiechnął się do Krukoni, a zaraz, na krótką chwilę, przeniósł znacznie mniej zadowolone spojrzenie na równie mało entuzjastycznego @Maximilian Felix Solberg. - Oby pani humor udzielił się innym! Zapraszam, zapraszam! Przyjrzał się uważniej @Anna Brandon, spojrzał na jej plakietkę prefekcką i pokiwał z uznaniem głową. - No, no, no. Bardzo dobrze spełnia pani swoje obowiązki! Oczywiście nie widzę przeciwwskazań, prosze tylko, żeby to nie wpłynęło na pani pracę na lekcji - o zawieszenie wolał nie pytać, wyznając zasadę, że im mniej się wie, tym krócej będzie się przesłuchiwanym. Obserwował uważnie pracujących uczniów, nieco zaskoczony, gdy wcale nie po tak długim czasie podeszła do niego @Mina Hawthorne. - Pani Hawthorne, jest pani pewna, że już pani skończyła? - uniósł na nią brwi, bo dostał tylko jedną diagnozę na wszystkie dziesięć. - Niech pani jeszcze spróbuje zgadnąć! Jestem pewien, że jak poradziłaś sobie tak dobrze z tym jednym, to reszta nie będzie dla ciebie problemem! - dał jej zachęcające kciuki w górę i posłał do diagnozy reszty manekinów. A zaraz podobną sytuację miał także z @Allison Grey i @Anabell Goldbird. - Drogie panie, drogie panie, mają panie jeszcze czas! Proszę, spróbujcie zdiagnozować wszystkie manekiny, jestem pewien, że się wam uda! Za to gdy @Maximilian Felix Solberg podszedł do niego ze swoimi wynikami, uśmiechnął się szeroko. - No i widzi pan! - poklepał ucznia po ramieniu. - Po co ta kwaśna mina panu była?! Wszystko ma pan dobrze! - oznajmił wesoło, zapisując sobie by odpowiednio nagrodzić Slytherin. Kiedy wszystkie pracy zostały oddane, profesor wyciagnął różdżkę i zaczarował po kolei każdego z manekinów, które teraz wyglądały… Cóż, mniej źle niż na początku. - Moi drodzy, moi drodzy! - zawołał o uwagę. - Jak widzicie manekiny czują się trochę lepiej, ALE to nie znaczy, że nie poczują się gorzej! - zrobił smutną minkę jak z taniego teatru roli czwartoplanowej. Jego to bawiło, innych uczniów? Cóż, profesorskie suchary, czyż nie? - Macie do dyspozycji cały sprzęt lekarski jak i same lekarstwa, a także książki. Znajdźcie sposób na wyleczenie, zastopowanie choroby lub po prostu na to, jak leczy się objawy, żeby manekinowi zrobiło się lżej!
W poprzednim etapie wylosowaliście manekina, z którym będzie pracować. Może się okazać, że nad jednym dobieracie się w grupę z innymi uczniami, którym też ten manekin się trafił - uwzględnijcie to w odpisach i wynikach waszych kostek! Teraz jest czas na leczenie! Podzielcie się ze sobą tym, jak zdiagnozowaliście wylosowanego pacjenta, JEŻELI macie kilka różnych werdyktów choroby, cóż, musicie to jakoś ugadać przy podawaniu leków i sposobie leczenia! Jak sam profesor powiedział - stan manekinów został zmieniony na początki choroby, by można było łatwiej i lżej leczyć objawy, a w niektórych przypadkach by w ogóle taka możliwość istniała.
Rzut litery na leczenie:
A. Szafki z lekami, kto w ogóle podpisywał te szafki z lekami?! Nie jesteś w stanie nic w nich znaleźć. Możesz poprosić kogoś o pomoc w znalezieniu właściwych leków - dorzuć k6, wynik parzysty oznacza powodzenie, lub szukać samodzielnie - dorzuć literę, samogłoska oznacza powodzenie. B. Leczenie przebiega bez zakłóceń. C. Leczenie przebiega bez zakłóceń. D. Leki trzeba podać w zastrzyku, ale… Jak wbija się igłę? Szczególnie jak pacjent nie współpracuje?! Dorzuć k6, wynik parzysty oznacza, że wkuwasz się źle, zdecydowanie za głęboko i nie tam, gdzie powinieneś, a pacjent jest nie tylko wściekły ale i obolały. Wynik nieparzysty oznacza, że radzisz sobie z pacjentem i zadaniem. E. Leczenie przebiega bez zakłóceń. F. Mugoloznastwo to i diagnozowanie musi przebiegać niemagiczne! Mierzenie ciśnienia, temperatury itd. jakiegokolwiek sprzętu aktualnie potrzebujesz, cóż, zdecydowanie odmawia ci posłuszeństwa. Może wziąłeś wadliwy egzemplarz? A może ty i twoja grupa przy manekinie macie pecha? Musicie wymyśleć inny plan działania. Jeżeli zamiast mugolskiego sprzętu zdecydujecie się na użycie magii leczniczej dorzućcie literkę, spółgłoska oznacza, że Scrivenshaft was przyłapuje, konsekwencji wyciągać nie będzie, ale jest zawiedziony, że nie bawicie się według zasad. Samogłoska oznacza, że niczego nie zauważył. G. Leczenie przebiega bez zakłóceń. H. Książki, książki i jeszcze raz książki! Nie chcesz niczego zrobić, bez sprawdzenia tego w książce! To tyczy się nie tylko ciebie, ale i grupy, z którą jak działasz, nie pozwalasz im zrobić niczego, co nie zostałoby zapisane w podręczniku. Dorzuć k100, wynik powyżej 60 oznacza, że udaje się znaleźć informacje i możecie wykonać krok leczenia. Wynik poniżej 60 oznacza, że nie możecie tego nigdzie wyczytać, a co za tym idzie - nie wolno tak narażać pacjenta! I. Leczenie przebiega bez zakłóceń. J. Wyjmując leki z szafki ręka ci się omsknęła, a szklane fiolki upadły i rozbiły się. Niby mówi się, że nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, ale jak to się tyczy leków? Trzeba będzie coś wymyślić! Dorzuć k6, wynik parzysty oznacza, że udaje ci się znaleźć zastępstwo dla leków w innej szafce. Wynik nieparzysty oznacza, że niestety nie widzisz niczego, co mogłoby je zamienić. Musisz kombinować co zrobić dalej!
Każde 10pkt z uzdrawiania w kuferku upoważnia was do przerzutu dowolnej kostki scenariusza! Pamiętajcie, że każde niepowodzenie w wylosowanym scenariuszu to -10 do wyniku finalnego leczenia, a każde powodzenie w scenariuszu +10. Kostki “leczenie przebiega bez zakłóceń” nie dają żadnych bonusów.
Na sam koniec rzućcie kością k100 na to, jak finalnie idzie wam leczenie i czy manekin poczuł się lepiej! Jeżeli jest was kilku w grupie nad jednym manekinem, każdy rzuca k100 - wyniki do siebie dodajecie i dzielicie przez liczbę osób w grupie. Pamiętajcie, że 1 oznacza absolutne niepowodzenie, a 100 absolutne powodzenie. Od 60 punktów wzwyż terapia zaczyna przynosić widoczne skutki!
Czas na napisanie drugiego etapu macie do 15.09.2023r. godziny 22:30. Po tym czasie wchodzi zakończenie!
Miłej zabawy i powodzenia!
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
-Sorry, już oddałem. - Odpowiedział @Wacław Wodzirej, bo jego pergamin już znajdował się w rękach profesora. Sam Max zdziwił się, gdy usłyszał od czarodzieja pochwałę. Może faktycznie nie był takim debilem w kwestii magicznej i niemagicznej medycyny. -Starałem się. - Odpowiedział tylko krótko nauczycielowi, siląc się na dość słaby i zdecydowanie mało szczery uśmiech. Gdyby to od niego zależało, już by zniknął z tej jebiącej szpitalem sali. Ale nie mógł się tak łatwo wycofać z wyzwania, które sam przed sobą postawił. Nie zdziwił się, że w następnej części mieli popracować nad chorymi i nieco ułatwić im ten ciężki byt. Solberg podszedł do swojej ofiary, znaczy pacjenta, przyglądając się temu, co może mu być. Chuja wiedział, tak szczerze, jak się za terapię zabrać, więc po prostu zgarnął stetoskop, ciśnieniomierz, jakieś strzykawki i leki i rozstawił się z nimi obok manekina. Nie musiał długo czekać, aż okazało się, że coś jest mocno nie tak. Przyłożył stetoskop do klatki piersiowej pacjenta i wyczuł.... Nic. -Eeeee... Ten delikwent to na pewno żyje? - Rzucił z pewnymi wątpliwościami. Postanowił jeszcze założyć mu pulsoksymetr i ciśnieniomierz, ale te też niezbyt chciały funkcjonować. -Mamy inny sprzęt? Albo nowe baterie? - Zapytał, rozglądając się po sali. Trochę mu to zajęło, ale w końcu powymieniał wszystko, co wadliwe i mógł wrócić do leczenia pacjenta. Niestety stracił bardzo dużo czasu na pierdolenie się z narzędziami. Zaaplikował podstawowe leki i chwycił strzykawkę, którą z widoczną wprawą napełnił i przyłożył do żyły manekina, uprzednio zaciskając na jego ramieniu opaskę. W tym momencie Max zamarł na chwilę. Czuł, jak jego własne żyły pulsują, a nerwy wysyłają do mózgu fantomowe odczucie wbijanej pod skórę igły. Całe ciało chłopaka aż krzyczało o to, żeby wbić w nie metalowy szpikulec i wprowadzić nieco substancji do krwioobiegu. Ręka Maxa zadrżała, a wolna dłoń powędrowała do zgięcia w łokciu, ściskając je mocno. Potrzebował kilku sekund, by się opanować, a gdy mu się to udało, szybko i profesjonalnie wykonał zastrzyk. W tym momencie jego czas na leczenie niestety się skończył. Terapia widocznie coś zaczynała działać, ale Solberg wiedział, że gdyby nie poddał się własnym słabością i miał od razu profesjonalne i działające narzędzia, byłby w stanie zrobić o wiele więcej.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Stała nad pacjent trochę zestresowana, nie miała wcześniej do czynienia z pacjentem tego typu zwłaszcza że miała dowiedzieć się, na co choruje, co jej zajęło zdecydowanie więcej czasu, niż zakładała na samym początku. W pierwszej chwili pomyliła magiczną chorobą z mugolską jakby dostała jakiegoś laga mózgu i to dosłownie. Dopiero po chwili zorientowała się, że przecież tu chodzi o atak astmy, który powoduje duszności i utratę przytomności, dopiero gdy ta informacja do niej dotarła, mogła wziąć się za dobranie odpowiednich leków dla pacjenta, a przygotowała wszystko to, co uważała, iż pomoże udrożnić gardło i krtań wraz z lepszym dostępem do powietrza dla samego pacjenta i z ostrożnością zaczęła mu podawać specyfiki, obserwując jego stan czy mu się polepsza, czy też nie koniecznie. Zestresowana nie wiedziała, czy dobrze jej idzie, czy wręcz przeciwnie.
Ostatnio zmieniony przez Anabell Goldbird dnia Pią Wrz 08 2023, 15:29, w całości zmieniany 1 raz
Nie pamiętałaby wcześniej kogoś leczyła z mugolskiej choroby, było to dla niej coś nowego i faktycznie potrzebowała dłuższą chwilę, aby zorientować się, co dolega manekinowi. Po chwili faktycznie wpadła na to, że to przecież mogolska choroba zwana odrą. Dopiero po tej informacji wpadła na to, aby zabrać się do roboty i przyrządzić odpowiednie specyfiki do podania dla pacjenta. Trzeba było na pewno podać coś, co obniża temperaturę ciała, jakiś lód albo coś podobnego położyła na czole pacjenta, a potem zajęła się podaniem specyfiku, które od środka obniży temperaturę, działanie na dwa fronty w tej chwili powinno przynieść rezultat. Z czasem widziała, że jej działa przynoszą efekt, a pacjent już aż tak bardzo nie meczy się z gorączką, na plamki za bardzo wiedziała, co począć, jednak po chwili zdecydowała się na użycie maści, która powinna nieco pomóc. I zaczęła smarować plamki z nadzieją, że pomogą i być może zmniejszą uczucie wędzenia.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Manekin: B (razem z @Allison Grey i @Anna Brandon) Kostka literka: C (Alisson losowała) - wszystko przebiega bez zakłóceń k100: 88
Po oddaniu uzupełnionej (przynajmniej w teorii) karty pacjenta, zajął miejsce przy wylosowanym przez siebie manekinie. Miał szczęście - trafiła mu się choroba, którą sam przechodził w dzeciństwie, więc nie dość, że udało mu się ją prawidłowo rozpoznać, to jeszcze miał nabytą odporność, nie musiał się więc przejmować ryzykiem zarażenia. Odetchnął z ulgą i widocznie się rozluźnił - nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak spięty był przez całą pierwszą część zajęć. Teraz przynajmniej mógł spokojnie myśleć, bez obawy, że kolejne dwa tygodnie spędzi na oddziale zakaźnym. Zaskakujące, ile jasności umysłu człowiek zyskuje, gdy opadnie stres. Dobry humor został jedynie spotęgowany przez fakt, że przypadło mu pracować w grupie - co trzy głowy to nie jedna! -Wydaje mi się, że to odra. - zaczął nieśmiało - Przechodziłem ją w dzieciństwie i rozpoznaję te plamki, o tutaj. - nachylił się i wskazał na białe punkciki otoczone czerowną obwódką. - Jak myślicie? Po uzgodnieniu taktyki, zabrali się za leczenie. Allison skutecznie zbiła gorączkę i poczęła smarować wysypkę jakimś nieznanym chłopakowi specyfikiem. Nie oponował, w końcu sam nie do końca wiedział co robi. Próbował przypomnieć sobie, co jemu sameu pomogło w walce z chorobą. -Może spróbujmy go jakoś zasłonić przed światłem? - zasugerował, mając w pamięci jak drażniące potrafiły być promienie słoneczne. Wytargał z kąta pomieszczenia ekrany szpitalne i rozstawił je dookoła przydzielonego im stanowiska. Zaciągnął materiałowe zasłony, odgradzając ich trójkę od reszty klasy i tym samym zaciemniając nieco łóżko z manekinem. -Szczerze mówiąc, nie wiem co jeszcze moglibyśmy zrobić. Dzieciakom zazwyczaj zaleca się odpoczynek w domu i tyle.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Podszedł do manekina z pewną ciężko ukrywaną niechęcią wymalowaną na twarzy, po czym spojrzał na Marcelę i Wacka. - Któreś z was jest uzdrowicielem? - wolał się upewnić - Ja tu przyszedłem uczyć się o tosterach, w uzdrawianie nie umiem nic. - przyznał całkiem szczerze. Obejrzał manekina i pokiwał głową, jako, że potrafił rozpoznać objawy wskazujące na zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, ale jak się to chujstwo leczy - nie wiedział już wcale. - Mugole chyba jak chorują, to po prostu dzwonią na pogotowie, nie? - przypomniał sobie- Wacek, Ty na pewno wiesz. Może to lekcja z trikiem, nie trzeba leczyć, tylko być sprytnym mugolem. - bardzo chciał wierzyć w to, że sprytem zdziała więcej, niż rzucając jakieś przypadkowe zaklęcia uzdrawiające, ale zaczął je rzucać mimo wszystko. A nuż któreś zadziała.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Manekin: J, jestem w parze z @Valerie Lloyd Litera:G - leczenie przebiega bez zakłóceń Kostka:37
Diagnozowanie manekinów było całkiem przyjemną czynnością, dopóki moja ewentualna błędna decyzja nie mogła komuś zaszkodzić. Dlatego też moja mina zrzedła, gdy w następnym etapie lekcji przyszło nam zająć się poszkodowanymi i ich leczyć. Przydzielono mi manekin wraz z inną puchonką z mojego rocznika. Posłałam jej nieśmiały uśmiech, bardziej za pośrednictwem oczu, bo moja twarz wciąż była przykryta pod maską. Zerknęłam na swoją kartę pacjenta i postanowiłam na samym początku porównać nasze wersje, czy się ze sobą pokrywają. - Cześć. Jak dla mnie jest to gorączka krwotoczna. Zgadzasz się, czy masz inną teorię? - zapytałam, podsuwając się bliżej dziewczyny i przystawiając swoje małe wypociny do trzymanej przez nią karty pacjenta.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Uśmiech nauczyciela jest dla Marcelli powodem do wielkiej dumny, zawsze lubi poprawiać humor kadrze nauczycielskiej, zwłaszcza swoim zaangażowaniem. Od razu pracuje się lepiej, kiedy sensem życia profesora Scrivenshaft jest, chociażby uśmiech i oddanie pracy przez krukonke; tak dobrze jest wiedzieć, że kolejny człowiek jest uratowany od popełnienia samobójstwa, w gronie pedagogicznym Hogwartu. Zdecydowanie Hudson ratowała przyszłe pokolenia. Leczenie manekina z symptomami gorączki, sztywnością karku, a także sinoczerwoną plamą, spada nie tylko na nią, a dwóch chłopców o ciekawym wyglądzie i charakterze — intrygujący duet. Marcella od razu to stwierdza, kiedy Lockie zabiera głos, doprawdy nietuzinkowa postać. - Dzisiaj tak. - Odpowiada mu, prezentując się w fartuchu lekarskim. - O tosterach mogę ci więcej powiedzieć po lekcjach. - Krukonka obdarowuje go przesłodkim uśmiechem. - Zabawny jesteś. Jak niby mugolskie pogotowie tu przyjedzie? - Zaczyna rozważać teorie Swansea, dotyczącą bycia sprytnym mugolem, ale jednak podchodzi bliżej pacjenta i przygląda się mu; objawy takie jak gorączka, czy sztywność karku można przypisać do wielu chorób, ale sinoczerwoną plamę. Stawia na Meningokoki, chociaż ta plama jest bardzo myląca. Trochę zaklęć, jakiś eliksir i chyba powinno być dobrze? Ciekawe co od siebie doda Wacław, bo Lockie jak na nie-lekarza, coś tam potrafi.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Oczywiście odpalenie się zajęło Wacławowi mniej niż trzy sekundy, kiedy w powietrzu obok się wybrzmiały słowa uczyć i tostery. Jego twarz jakoby od razu zapomniała o rozkładających się manekinach, przybierając słoneczny uśmiech, który idzie piechotą do lata za piosenką BAJMu. - Kocham tostery - w gruncie rzeczy Puchon lubił się z naprawdę wieloma rzeczami. - Ale zapiekane czy wyskakujące masz na myśli? - Zapytał @Lockie I. Swansea, prędko zapominając o tym, iż padło pytanie o uzdrawianie. Cóż, gdyby Wacek miał się na tym znać to zapewne nie potrzebowałby ściągnąć odpowiedzi na wejściówce. - To znaczy, wiecie, ogólnie to dzwoni się po pogotowie, ale pogotowie ma cie zawieść do szpitala. Więc nie możesz zadzwonić po pogotowie, będąc w szpitalu? - Aż zmarszczył brwi, słysząc swoje słowa. Kochał być mugolem po godzinach i w ogóle, ale ten trik na lekcji trochę go jakby przerósł. - W teorii, jeśli chcemy rozwiązać problem po mugolsku to powinniśmy to zgooglować w apce dla lekarzy albo zadać pytanie na facebooku - wzruszył ramionami, gdyż frywolna rozmowa szła mu o wiele, o wiele lepiej niżeli skupianie się na manekinie. - Ogólnie myślę, ze typ jest chory i jako znawca lekarzy mugolskich, przepisałbym go na chirurgię, abyśmy my jako interniści nie mieli z nim problemu. - Zaproponował swoje rozwiązanie. Takie mało empatyczne, ale jeśli chodzi o zdrowie to Wacław nie ufał sobie najbardziej na świecie - Powiedź, proszę, że wiesz coś o tej chorobie - rzucił do @Marcella Hudson konspiracyjnym szeptem, ale tak, aby ich towarzyski Ślizgon też mógł słyszeć i żeby owa konspiracja dotyczyła ino ich trójki.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Manekin: B (razem z @Allison Grey i @Terry Anderson ) Kostka literka: C (Alisson losowała) - wszystko przebiega bez zakłóceń k100: 13 Wynik całej grupy dla manekina: (13+88+96)/3=197/3=65,(6) - terapia skuteczna
Aneczka podziękowała serdecznie nauczycielowi i zaczęła robić zdjęcia dla Harmony, szczęśliwa, że chociaż tutaj może się wykazać i spełnić życzenie przyjaciółki. Niestety przez to wszystko trochę wypadła z rytmu samych zajęć i gdyby nie to, że miała szczęście i trafiła do manekina z dwójką dużo bardziej ogarniętych od niej osób, byloby naprawdę bardzo krucho. - Odra? - spytała Terrego, średnio kontaktując. - A tak, też tak sądzę. Ale szczerze mówiąc nie wiem jak to się leczy. Może eliksir wiggenowy? A, mugole chyba go nie używają? Doprawdy nie wiem, chyba musiny zdać się na was. Przy okazji przywitała się z Allison, bo nie miała wcześniej przyjemności jej poznać, a jej umiejętności były delikatnie mówiąc imponujące. Naprawdę dobrze jej szło na zajęciach i Aneczka westchnęła w duchu myśląc o tym jaka to szkoda, że dziewczyna nie jest w Hufflepuffie.
- Mhm zgadza się to odra - odburknęła w zamyśleniu Terry’emu, bo sama była zajęta czym innym, a mianowicie pomaganie pacjentowi i wpychanie nosa w książkę, aby upewnić się, że wszystko robi, jak należy. A że mugolskim uzdrowicielem była raczej kiepskim, to w tym przypadku wolała trzymać się jakichś instrukcji, które zostały podane w książkę i poniekąd oceniała stan manekina względem własnych doświadczeń dotyczących roślin, a to już dawało całkiem dobrą kombinację, z której mogłaby być zadowolona. - Można go zasłonić, zbić temperaturę, co właśnie zrobiłam i nasmarowałam te plamki, gdzieś w książce wyczytałam, że mogą swędzieć, a nie wyleczone zostają ludziom na całe życie - potarła czoło swoim przed ramieniem, chyba szło im całkiem gładko. - Mugole nie używają eliksirów - spojrzała na Anne spod byka i trochę zirytowana, ale po chwili wzięła głębszy oddech na uspokojenie. - Ja zrobiłam co mogłam więc jedyne co nam pozostaje to dać mu odpocząć - odrzekła na sam koniec i postarała się, aby zasłonić manekina kotarą bądź czymkolwiek innym czym miała pod ręką, aby mocne światło na niego nie padało.
Valerie Lloyd
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : blizna na łuku brwiowym; nosi kolorowe soczewki, najczęściej brązowe
Mankekin: J z @Elaine Morieu Kostki: 37 Elaine + moje 60 (70-10 za nieudany scenariusz D) podzielone na 2 to w zaokrągleniu 49
Chrząknęła, gdy Ania koncertowo ją olała. No cóż, pewnie była zbyt zaaferowana lekcją i swoimi obowiązkami, bo od razu podeszła do swojej grupy. Val wzięła z niej przykład i również zbliżyła się do wylosowanego manekinu. Przy którym stała dobrze jej znana Puchonka. - Cześć, Elaine. Będę szczera, ja w przypadku tego manekina totalnie strzelałam. Pewnie napisałam jakieś głupoty, ale co zrobisz. Zdam się więc na ciebie - odparła Valerie, bowiem przy takich objawach gorączka krwotoczna brzmiała na wielce prawdopodobna. Założyła ręce na biodrach i przez chwilę się zastanowiła. No cóż, skoro jest gorączka to trzeba ją chyba jakoś zbić? Podzieliła się tą rewelacyjną myślą z panią doktor Moreiu i również posłała jej słaby uśmiech jedynie oczętami. Nie zdejmowała maski, rękawiczek i całego tego sprzętu bo po pierwsze czuła się w tym super fajnie (trochę jak Meredith Grey z tego amerykańskiego serialu, który ogląda u mamy w wakacje). A po drugie zwyczajnie miała cykora, nie chciała się czymś zarazić. - Yyy, wydaje mi się, że może pomoże zastrzyk. To ja się tym zajmę, a ty może spróbuj zbić gorączkę okładami, okej? - zaproponowała śmiało, bo była już przecież na 4 sezonie i podeszła dziarskim krokiem do półki z lekami. Ręce jej drżały, gdy wlewała odpowiedni lek do strzykawki. Co więcej, nie umiała znaleźć żyły na magicznym manekinie i chyba wbiła się zbyt głęboko. - Ups - skomentowała rezolutnie, patrząc przepraszająco na Elaine.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
Manekin: J, jestem w parze z @Valerie Lloyd Litera:G - leczenie przebiega bez zakłóceń Kostka:37 + 60 Valerie = 49
Pokręciłam przecząco głową, słysząc zrezygnowany ton wypowiedzi koleżanki z dormitorium. Byłam pewna, że nie jest tak źle, jak to przedstawia. - Raczej nie napisałaś, że jest to "Hakuna matata", więc nie są to jakieś głupoty. - puściłam jej oko, chcąc podnieść dziewczynę na duchu. Co jak co, to Valerie miała większe doświadczenie z uzdrawiania. Jeśli ja potrafiłam coś odgadnąć, to ona tym bardziej! Jako, że nasza wersja się pokrywała, mogłyśmy przejść do działania. Dwie panie doktor, no, no, manekin miał świetną obstawę. Jedna próbuje wykonać zastrzyk, a druga przykłada zimne okłady na czoło - co może pójść nie tak? - Ups. - powtórzyłam po niej, widząc, jak igła strzykawki wbija się zdecydowanie głębiej, niż powinna. Krew, a raczej manekinowe coś, zaczęło się wylewać na zewnątrz, a sam poszkodowany pewno by się wiercił z bólu, gdyby był przytomny. Miałyśmy mu pomóc, a nie jeszcze bardziej zaszkodzić. - Czekaj, trzeba mu założyć opaskę uciskową powyżej rany, by nie doszło do krwotoku wewnętrznego. - podzieliłam się wiedzą medyczną, którą w porównaniu do Valerie zdobyłam z bardziej sprawdzonego źródła - ośmiu sezonów doktora House'a! Na Merlina, przynajmniej te okłady na czoło krzywdy nie zrobią.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Manekin C Kostki:J, 13 i nieparzysty Wynik: 3. Operacja się udała. Pacjent nie przeżył.
Z pewnością na temat Miny trzeba było wiedzieć, że jeśli tylko mogła to zdecydowanie half-assowała zajęcia. Tym bardziej nie miała oporów z robieniem tego na lekcji mugoloznawstwa, na którą w ogóle nie chciał przyjść w pierwszej kolejności, a skończyła na niej jedynie dlatego, że pomyliła się przy sprawdzaniu planu zajęć. Westchnęła ciężko, gdy tylko nauczyciel delikatnie podpytał ją o to czy jest pewna i nie chce na pewno wrócić do rozpoznawania chorób nękających manekiny porozstawiane w sali. - Tak. Jestem pewna, że skończyłam - potwierdziła, zdecydowanym tonem, nie chcąc już dalej bawić się w zgadywanie jaka to też mugolska choroba dręczyła fantomowych Zbyszków. Zachęcające uniesienie kciuków przez mężczyznę nie wywołało u niej żadnej szczególnej reakcji. Bez dalszego komentarza odeszła w odległy kąt sali i czekała na to jakie będą kolejne polecenia, które im wyda. Mogła zdecydowanie spodziewać się tego, co miało nastąpić. W końcu czemu mieliby obcować z chorymi jeśli na koniec nie chodziłoby o jakieś sposoby leczenia? Hawthorne już w tym momencie wiedziała, że na pewno jest w dupie, bo nie znała się na tych wszystkich cudach, ani dokładnie na mugolskich chorobach. Zamiast tego mogła przykładowo poszukać jakiś ziołowych specyfików, które działałyby w sposób leczący objawy wskazanej choroby. Jeszcze jakby tego było mało to musiała pracować całkowicie sama. Powiedzieć, że jej nie szło byłoby niedopowiedzeniem. Kompletnie nie wiedziała za co właściwie mogłaby się zabrać i co takiego zdziałać. Kręciła się wokół, próbowała znaleźć jakieś specyfiki, które mogłyby się okazać przydatne. Niestety jak zwykle ktoś musiał się na nią uwziąć. Jakiś los, fatum czy ktokolwiek inny. W końcu myślała, że udało jej się znaleźć odpowiedni i działający lek to musiała oczywiście upuścić fiolkę i roztrzaskać ja na ziemi. Zaklęła szpetnie po walijsku, a dźwięk ten przerodził się w przeciągły syk. Starała się odnaleźć, coś innego, co mogłoby zastąpić z powodzeniem zniszczone przez nią remedia, ale wyglądało na to, że nie miała już nic, co przyniosłoby jakikolwiek skutek. Czy było to w ogóle możliwe, aby ten manekin wyglądał jeszcze gorzej niż pierwotnie? Bo właśnie takie wrażenie odnosiła w tym momencie. Poniosła całkowitą porażkę i mogła jedynie stać obok niej, czekając na finalną ocenę profesora.
Liczył na to, że jego drobne podpowiedzi popchną trzy uczennice do właściwych wniosków. Cóż, @Mina Hawthorne postanowiła oddać pracę z jedną odgadniętą chorobą na dziesięć i chyba @Anabell Goldbird i @Allison Grey poszły w jej ślady, bo także nie oddały pełnej pracy. - I co ja mam z wami zrobić, co? - zapytał się ze skrzyżowanymi rękami, ale nie chciał odejmować nikomu punktów na dzień dobry. - Po prostu postarajcie się przy leczeniu objawów, dobrze? - posłał im uśmiech, licząc na to, że to pomoże im w zaangażowaniu się. Chodził po klasie i obserwował pracę uczniów, w tym właśnie @Anabell Goldbird, która nie zmieniła swojej odpowiedzi. - Widzi pani, panno Goldbird - podszedł do uczennicy z serdecznym uśmiechem. - Część pani metod była dobra, jednak wie pani czemu nie wyszło? Gdyż nie była to astma, a krztusiec i zabrakło kilka właściwych działań - wytłumaczył kulturalnie. Następnie przyjrzał się pracy @Maximilian Felix Solberg . - Panie Solberg! No ma pan prawdziwy talent! - pochwalił go głośno, widząc jak manekin dochodzi powoli do siebie. - Proszę tak trzymać, proszę tak trzymać, może tutaj otwiera się droga kariery, hmmm? - próbował go wesoło zaczepić i nawet zrobił pistolety z palców, kierując je na niego. Zaraz złapał pewne zamieszanie w leczeniu w grupie @Allison Grey, @Terry Anderson i @Anna Brandon, ale ich praca zespołowa szła bardzo dobrze a i komunikacja była na wysokim poziomie i bez jego pomocy dali radę opanować sytuację. - Bardzo dobrze! Spójrzcie wszyscy! Teamwork makes a dreamwork! - pochwalił ich, by zaraz oglądać zmagania uczniów dalej. Jak widać zmaganiem mogło być podanie leku, szczególnie dla @Mina Hawthorne, która upuściła właściwe lekarstwo. - Oh rety, rety! Mam nadzieję, że to nie będzie… Śmiertelna pomyłka! - rzucił sucharkiem w stronę Ślizgonki, ale niestety manekinowi do śmiechu chyba nie było, bo wyglądał naprawdę kiepsko. Musiał przyznać, że grupa @Marcella Hudson@Wacław Wodzirej i @Lockie I. Swansea bardzo dobrze radziła sobie z zadaniem i naprawdę zabrakło im bardziej czasu, niż samej wiedzy co robić dalej. - Jestem pewien, że gdyby lekcja trwała trzydzieści minut dłużej, wyciągnelibyście go na prostą - przyznał, z zadowoleniem kiwając głową. Na koniec została para @Valerie Lloyd i @Elaine Morieu, którym poszło nieco gorzej, choć były na właściwym tropie. - Bardzo dobrze zaczęłyście dziewczynki - pochwalił je. - Zabrakło wam tylko trochę precyzji, dobrze określiłyście gorączkę krwotoczną, jednak była to dokładniej mówiąc żółta gorączka, myślę, że gdyby ten szczegół przy diagnozie nie umknął, poradziłybyście sobie jak zawodowe uzdrowicielki! - zakończył z uśmiechem. Na sam koniec zajęć podsumował wszystko przypisaniem punktów do domów i oczywiście życzeniem miłego dnia, a także słowami, że nie mógł doczekać się, żeby zobaczyć ich wszystkich na następnej lekcji!
Nikt nie spodziewa się tłumów na tym egzaminie, a mimo to profesor Scrivenshaft dołożył wszelkich starań, by przygotować go w odpowiedniej, ciekawej formule. Oczywiście, można by było poprzestać na samym teście, ale co gdyby ktoś go nie zdał?
Przed Wami część testowa i praktyczna.
Część teoretyczna
Profesor naprawdę stara się Was nie uwalić, ale jeśli przez ostatni rok spałeś na mugoloznawstwie, to nic z tego nie będzie. Skup się i wyprodukuj...
Pytania egzaminacyjne 1. Kim jest mugol? 2. Opisz 3 sposoby komunikacji mugoli na odległość. 3. Jakie święta obchodzą mugole? Podaj przykłady i opisz krótko jedno z nich. 4. Jakie są popularne sporty w świecie mugoli? Podaj 3. 5. Czym jest film? 6. Wymień trzy zawody typowe dla mugoli, które nie istnieją w świecie czarodziejów. 7. Wymień trzy ważne wydarzenia historyczne w świecie mugoli.
Mechanika: Rzuć 7 razy k6. Każda kostka odpowiada jednemu pytaniu. Twój wynik może zostać zmodyfikowany przez modyfikatory i przerzuty opisane poniżej. W każdym przypadku masz prawo wybrać lepszy wynik. Nie ma obowiązku rozpisywania odpowiedzi, choć może być to pomoce. Maksymalna liczba punktów, biorąc pod uwagę modyfikatory, to 50 punktów - jeśli wyjdzie więcej, to zapisz 50.
Modyfikatory:
1. Przerzutza każde 10 punktów z historii magii (max.5) 2. +1 punktza każdą odpowiedź rozpisaną w poście (max. 7) 3. +3 punktyza udział w lekcji mugoloznawstwa 4. +1/+3 punkty jeśli twoja postać powstała mniej niż 3 miesiące temu/1 miesiąc temu 5.+20/+15/+10/+5 punktów jeśli twoja postać ma 0%/10%/25%/50% krwi. Jeśli Twoja postać ma wyższe pochodzenie, ale była wychowana przez mugoli lub miała z nimi dużo kontaktu, możesz założyć +10. 6.+1 punkt za każdy wątek grany w środowisku mugolskim w tym roku szkolnym.
Część praktyczna
Teoria i po teorii. Nawet jeśli poszło Ci tragicznie, to nie warto się zrażać, bo profesor przygotował coś naprawdę miłego i przyjemnego, czyli złożenie modelu Lego w 15 minut.
Mechanika: Rzuć kostką k100, a następnie dodaj do wyniku swoje punkty z Działalności Artystycznej (max. 10). Możesz wykorzystać także modyfikatory pochodzenia, zbieżne z tymi z poprzedniego zadania. Sumę podziel przez 2. Maksymalna liczba punktów, biorąc pod uwagę modyfikatory, to 50 punktów - jeśli wyjdzie więcej, to zapisz 50.
Wyniki egzaminu
Zsumuj finalne wyniki z obu części, by poznać swoją ocenę:
• Wybitny: 90-100 punktów • Powyżej oczekiwań: 80-95 punkty • Zadowalający: 60 - 79 punktów • Nędzny: 31 - 59 punktów • Okropny: 11 - 30 punktów • Troll: do 10 punktów
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Kostki teoria: 4,6,4,2,5,1,1 -> przerzuty za kuferek: 1 na 1 na 6, 1 na 3, 2 na 1 na 4 Wynik egzaminu teoretycznego: 32 + 10 za krew + 3 (lekcja) = 45 Kostki praktyka: 90 Wynik egzaminu praktycznego: (90 + 45 za krew + 5 za kuferek z DA)/2 = 50 Suma punktów: 95 Ocena:Wybitny
Poprzednie dwa dni były dla Maxa wymagające, więc ucieszył się, gdy trzeci dzień egzaminów rozpoczynał testem z mugoloznastwa. Nie żeby mu zależało na tym przedmiocie, ale uważał to za dobry sposób na zrelaksowanie się i podwyższenie swojej średniej, jednocześnie nie wychodząc z trybu egzaminowego. Wychowany wśród mugoli przechodził przez tematy narzucone przez Mikela bez najmniejszego problemu i nawet nie zaglądał do książek, bo ujmowałoby to jego korzeniom. Choć głowa mu pękała od eliksirowych ekscesów, to wchodził do sali wyluzowany i pozytywnie nastawiony, jak nie był przez ostatnie kilka dni. Przywitał się z profesorkiem i zasiadł do testu, który w jego oczach był po prostu banalny. Co prawda miał przewagę, bo po prostu dorastał w tym świecie, ale i tak była to dla niego raczej formalność i przyjemność niż jakikolwiek wysiłek umysłowy. Ciekawiło go za to, co Scrivenshaft przygotował dla nich na części praktycznej i gdy ślizgon ujrzał zestaw Lego, ucieszył się jak małe dziecko. Na prawdę czuł się tutaj jak w lunaparku i w końcu miał okazję pobawić się w tych murach. Od razu przystąpił do składania modelu. Przypomniały mu się czasy, jak za dzieciaka siedział z Nickiem i składali modele samochodów. Nostalgia jeszcze poprawiła chłopakowi i tak już dobry humor i ani się obejrzał miał przed sobą gotową konstrukcję, nim upłynął wyznaczony na to kwadrans. Oddał więc model profesorowi, w myślach już dzwoniąc do przybranego ojca, by umówić się z nim na jakiś weekend. Tak, zdecydowanie chętnie spędziłby teraz czas u boku Nicka.
Swansea przychodził na mugoloznawstwo mniej więcej z tego samego powodu, co chodził na historię magii. Z jednej strony można było podrzemać, z drugiej Scrivenshaft był sympatycznym jegomościem i czasem było śmiesznie. Nie miał szczególnej ambicji być wybitnym z tego przedmiotu, ale wychowywał się w dużej mierze w mugolskiej części Holandii, wiec takie zajęcia zawsze stanowiły dla niego pewną atrakcję i miłe wspomnienia. Podczas odpowiedzi ustnej zaczął tęgą rozkminię na temat rzeczy, które były związane z niemagicznym światem. Może nie poszło mu jakoś szczególnie wybitnie, ale też nie na tyle tragicznie, by profesor wyprosił go nim miałby szansę podejść do części praktycznej. Wyrozumiały, dobry pan. Kiedy zobaczył lego, w jego oku zakręciła się łezka na wspomnienie dawno minionych czasów młodości. Model, który mu się wylosował wprawdzie nie był smokiem ani nawet dinozaurem tylko pirackim statkiem, ale i tak z wielką zaciętością, nawet nie zerkając tak często do instrukcji, przyłożył się do stworzenia wielkiego dzieła. Ostatecznie Scrivenshaft nie wyglądał jakby go Lockie swoimi odpowiedziami czy pracą praktyczną obraził, co było plusem i wystawił mu zadowalającą ocenę, zwalniając z sali egzaminacyjnej.
Kostki teoria: 4, 6, 2, 2, 1, 5, 6 Wynik egzaminu teoretycznego: 26 Kostki praktyka: 83 Wynik egzaminu praktycznego: 41 + 7 (DA) = 48 Suma punktów: 74 Ocena: Z
Tego egzaminu akurat się bała. Nie sposób powiedzieć, to tak właściwie ją skusiło – pewnie czułaby się trochę głupio przed Marcellą, gdyby nie zdecydowała się do niego przystąpić. Pochodziła z znamienitego czarodziejskiego rodu – tak mówili ludzie, ale ona nie dała sobie mydlić oczu. Prawda była taka, że jeśli nie spróbuje poszerzyć horyzontów poznania, będzie po prostu jak ten debil. Usiadła w ławce i przyjęła arkusz od profesora Scrivenshafta. Jedne pytania były przyjemne łatwe, nie miała z nimi problemu, ale inne zaś… skąd mogła wiedzieć jakie sporty są popularne w świecie mugoli, skoro średnio obchodziło ją to również w świecie magicznym? Nie miała też pojęcia, jak porozumiewają się na odległość, zgadywała jedynie, że mają swój odpowiednik wizzengera ale jak się nazywał – kto to wie. Również pytanie o zawodach niemagicznych ją pokonało, ale inne odpowiedziała jako tako i przeszła do części praktycznej. Gdy podeszła do stanowiska, ze zdziwieniem spojrzała na te śmieszne, kolorowe kwadraciki. To się chyba jakoś nazywa i trzeba do poskładać do kupy, na jej nieszczęście – bez użycia magii. Całe szczęście, że ręce miała całkiem sprawne, bo bez tego i kapki wyobraźni nic by tu sama nie ugrała. Koniec końców otrzymała ocenę zadowalający – nieźle, jak na przedmiot, na którym kompletnie się nie zna. Musi jej to wystarczyć, bo nie zamierzała w tym roku starać się o więcej – była zbyt zmęczona ciągłymi zmianami nastroju dopadającymi ją raz po raz jakby w odpowiedzi na Inverness.
#nacechowany: drzemie we mnie zwierzę (zachowanie)
Zt
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Z mugoloznawstwa czuła się prawdziwą znawczynią, bo kto jak kto, ale Kate Milburn ogarniała zarówno niemagiczne miejsca, walutę angielską, a także dobra współczesności jak smartfony i Internet. Okej, może trochę zardzewiała, a wraz z większym wsiąkaniem w magiczny świat Hogwartu przerzuciła się w większość na wizbooka, jeśli o rozrywki chodziło - koncept nie był jej obcy. Podobnie w kwestii świąt i obyczajów, chodząc do mugolskiej szkoły nauczyła się to i owo, i choć część z obrzędów wydawała jej się śmieszna lub bezsensowna, potrafiła się na ich temat wypowiedzieć. Dlatego też część teoretyczna egzaminu z mugoloznawstwa nie była dla niej żadnym wyzwaniem. Trudności zaczęły się przy praktyce, ale cóż praktycznego mogli robić na takim przedmiocie? Technologia nie działała, więc nawet rundki w węża na komórze nie mogli zagrać. Zamiast tego dostali... Klocki. Z których należało coś ułożyć. Kate zastanawiała się tylko - co? Siadła do zadania nie do końca wiedząc, co tak naprawdę miała zrobić i czego od niej oczekiwano. Połapanie się wśród różnych rodzajów klocków, ich kolorów i w ogóle całego konceptu zabawy zajęło jej strasznie dużo czasu, późniejsze segregowanie klocków też odjęło jej sporo minut od puli przeznaczonej na faktyczne budowanie. No i tu też kwestia jej inwencji i zdolności technicznych - najwyraźniej musiała się nieco podciągnąć. Jej budowla nie została dokończona, a ona sama tylko cudem powstrzymywała się od siarczystych przekleństw pod nosem, gdy jeden klocek nie chciał się trzymać drugiego. Raz miała ochotę walnąć w układankę pięścią, ale też się powstrzymała. Chyba tylko przed wzgląd na jej rozległą teoretyczną wiedzę zdała na pozytywną ocenę, bo spojrzenie, jakim Skrivenshaft obrzucił jej klocki było niezwykle wymowne...