Klasa ta nie różni się niczym szczególnym od innych poza nietypowym wyposażeniem - na tyłach są regały ze starymi książkami mugolskich autorów, przy bocznej ścianie są stoły z niedziałającym laptopem, ekspresem do kawy, małym modelem autobusu, żarówką czy kalkulatorem.
Kostki teoria:30 Wynik egzaminu teoretycznego: 30 Kostki praktyka:56 Wynik egzaminu praktycznego: 56+13 (kuferek)=69/2=34 Suma punktów:64 Ocena:Zadowalający
Adela nie była wybitną mugoloznawczynią, czego najlepszym dowodem było to, że prawie zeszła na zawał, gdy Carter zabrał ją do kina, niemniej zdać trzeba było. Podczas podejścia do teorii, chyba pierwszy raz poczuła okruch sympatii wobec wspomnianego wcześniej debila - dzięki niemu świetnie poradziła sobie z pytaniem o to czym jest film. Pozostałe pytania były w większości dość banalne. Nawet takie totalne czarodziejskie dzieciaki słyszały o telefonach, komputerach i piłce nożnej, choćby od mugolskich znajomych. Najgorzej poszło jej z mugolskimi świętami, bo w gruncie rzeczy nigdy nikogo o to nie pytała, a na lekcjach nie uważała szczególnie. Później przyszedł czas na praktykę, która wydała jej się tak głupia, że aż fajna. Nie zamierzała narzekać, bo choć z samymi klockami "leko" (czy jakoś tak), poszło jej średnio, to finalnie zdała na Z, co było sporym zaskoczeniem.
Pierwszy raz z takim przejęciem traktowała zakończenie roku w Hogwarcie. Kiedy była tu studentką traktowała to raczej dzień jak każdy inny, ale dzisiaj, kończąc swój pierwszy rok jako asystentka była całkiem podekscytowana. Wiedziała, że od przyszłego roku będzie miała okazję poprowadzić własne lekcje, a za rok - zostanie pełnoprawną nauczycielką. Pierwszy raz czuła, że naprawdę jest we właściwym miejscu, chociaż była tak przykonana, że będzie to czuła tylko otoczona mugolami. Teraz była idealnym środku, chociaż unikała używania magii jak tylko mogła, to jednak większość czasu miała różdżkę przy sobie i nie musiała tego ukrywać. Uczniowie i studenci opuścili już mury Hogwartu, ale część kadry dalej kręciła się po zamku, a Emily była jedną z tych osób. Na szczęście miała towarzystwo, razem z Bridget początkowo miały pójść do pokoju nauczycielskiego, ale w ostatniej chwili uznała, że lepiej będzie posiedzieć we dwie w bardziej ustronnym miejscu, chciała odsapnąć od tłumu i rozkoszować się cichym, spokojnym zamkiem. - Przyniosłam wino - uśmiechnęła się do dziewczyny i oczywiście wyjęła też mugolski otwieracz i dwa plastikowe kubeczki. Trzeba było uczcić pierwszy rok pracy, nie? - No to zaczynamy wakację. Przynajmniej na jakiś czas, bo zaraz znowu będę pilnować tej gromady. Ty też wybierasz się jako opiekunka na Hogwarcki wyjazd? - zapytała dziewczyny, bo sama nie miała żadnych innych planów, zresztą zawsze lubiła szkolne wyjazdy. Co prawda wakacyjne kierunki na ogół były dla niej trochę zbyt słoneczne, ale z kreatywnością organizatorów nigdy nie było wiadomo na co się trafi. Siłowała się chwilę z korkiem, bo zawsze gubiła się jak dokładnie trzeba to przekręcić, ale w końcu odniosła sukces i wyciągnęła w kierunku Bridget kubeczek i zajęła miejsce na jednej z szkolnych ławek.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Spotkanie Emily w gronie pedagogicznym było jedną z milszych niespodzianek tego roku. Bridget co prawda dołączyła później, zaledwie w połowie marca, więc nawet nie z początkiem drugiego semestru nauczania, a mimo tego dość szybko złapały wspólny język. Kojarzenie się ze szkoły było na pewno czynnikiem grającym w tej materii jedną z głównych ról, bo mogła swobodnie przeskoczyć z kimś na poziom dobrej znajomości, nie musząc zaczynać wszystkiego od zera. Poza tym w jakimś mniej zrozumiałym stopniu pocieszało ją, że nie była w tej kadrze najmłodsza, poza stażem oczywiście. Choć Atlas, Issy, Sid, czy nawet Walshowie nie byli dinozaurami, ta kilkuletnia różnica wieku zdawała się być mimo wszystko odczuwalna. Poza tym inaczej dogadywała się z mężczyznami, bądź co bądź trzymając z nimi większy dystans, a inaczej z dziewczętami, szczególnie takimi, z którymi mogła wrócić nawet do plotkowania o starych kolegach z ławki szkolnej. - Em! - przywitała się z nią radośnie, gdy w umówionym miejscu zastała nie tylko asystentkę, ale także butelkę wina. - Wspa-nia-le! - przyklasnęła jej, ale szybko zorientowały się, że będą musiały zaznać trunku w nieco bardziej ustronnym miejscu. Nie to, że nie chciały się z nikim innym podzielić... W klasie mugoloznawstwa, obecnym królestwie byłeś Ślizgonki, panowała cisza, spokój i przynajmniej mogły odetchnąć. - Och, wiesz co... Chyba niespecjalnie się na niego wybieram - przyznała się, bo choć dotychczas nie określiła się jeszcze stuprocentowo w kwestii wyjazdu, jej sytuacja życiowa zmieniła się na tyle diametralnie w przeciągu ostatnich dwóch tygodni, że nie miała już wątpliwości, co zamierzała robić w wakacje. Sama myśl na ten temat sprawiła, że jej policzki pokryły się delikatnym rumieńcem. - Na pewno nie chcesz... - zaczęła proponować jej pomoc w odkorkowaniu, sięgając po różdżkę, ale akurat w tej chwili Emily z sukcesem odpieczętowała wino. - Widzę, że mocno wkręciłaś się w ten niemagiczny świat - skomentowała jej mugolski korkociąg, który wyglądał dla niej prędzej jak wyszukane narzędzie tortur, niż użyteczny element kuchennej szuflady na rupietoły.
Bycie młodym nauczycielem z pewnością miało swoje minusy - dużo trudniej było sprawić, żeby uczniowie traktowali cię poważniej. Nie była pewna, w jakim stopniu Bridget się z tym zmaga, ale w kontaktach z nią zawsze była taka miła i Emily trudno było przypasować do niej jakąkolwiek surowość. Sama cieszyła się, że jej przedmiot jest dosyć luźny i nikt nie wymaga od uczniów niesamowitych wyników z mugoloznastwa, więc wiedziała że jej lekcje w przyszłości będą mogły być dosyć swobodne i oparte na zwykłej rozmowie. - O, czemu? Inne plany? - podpytała i uśmiechnęła się na komentarz Bridget o jej zamiłowaniu do mugoli. - Zdecydowanie. Nie chce całkiem pozbywać się tych nawyków, może jeszcze kiedyś tam zamieszkam, zobaczymy. Poza tym nie wiem, jest w tym coś klimatycznego - uważała, że chociaż czasami mugole musieli wykonać trzy czy cztery kroki, ale w jakiś sposób drobne gesty były dużo bardziej celebrowane. - Szkoda, że nie jedziesz. Ja w sumie nie bardzo mam co ze sobą zrobić, prawdę mówiąc. Ale przydałoby mi się towarzystwo, boje się że wakację, pełno nowych ludzi. Moje postanowienie o trzymaniu się z dala od facetów może zostać wystawione na próbe - pokręciła głową, mając nadzieje, że chociaż do pokoju trafi z kimś, z kim dobrze się dogada i przede wszystkim, drugą nauczycielką. - Ale skupie się na pracy. Może uda się przeprowadzić jaką lekcje mugoloznastwa, to byłby dobry sposób na pierwsze zajęcia, bez takiej presji jak w Hogwarcie - teraz przyszło jej to do głowy i żałowała tylko, że jeszcze nie znała kierunku, żeby zacząć coś planować. Upiła łyka z kubeczka i poczuła jak z jej ciała ucieka cały tegoroczny stres. Nie była pewna, czy to zdrowa reakcja, ale była pewna, że wcale nie chodziło o alkohol, a raczej o to jak skomplikowany emocjonalnie był cały ten rok szkolny. A jednocześnie, kończyła go całkiem zadowolona.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget jeszcze nie miała okazji zaznać złego traktowania ze strony uczniów lub studentów, ale ostatecznie wiedziała, że wypracowanie autorytetu nie przychodziło w dzień czy dwa, a zajmowało jednak nieco więcej czasu. Nie zdążyła też popracować zbyt długo, więc przez połowę tego czasu zaznajamiała się w ogóle z trybem pracy, a przez drugą połowę została wrzucona w wir przygotowywania i oceniania egzaminów, nadzorowania ich przebiegu, a także sprawdzania dodatkowych prac od tych nieco ambitniejszych uczniaków, którzy chcieli podniesienia oceny końcoworocznej. Atlas nie był szczególnie starszy od niej, ale staż pracy i posiadane doświadczenie zdecydowanie działały na jego korzyść - nie wspominając o oczywistych walorach, dla których część dziewcząt wybierała przedmiot opieki nad magicznymi stworzeniami, nawet jeśli widok gumochłona wywoływał u nich odruch wymiotny. - Tak jakby - przyznała na początku, jeszcze z tym zdradliwym rumieńcem oblewającym twarz, przez co wiedziała, że bardzo długo nie uda jej się milczeć na temat realnego powodu, dla którego odpuszczała szkolny wyjazd. - Jeszcze nie wiem, jak to wyjdzie... Okaże się pewnie w praniu. Kto wie, może dołączę do was gdzieś w trakcie, ale na pewno w lipcu musze odpuścić. Poznałam kogoś - dodała, wraz z ostatnimi słowami nie kryjąc rozlewającej się po twarzy radości i bijącej z szerokiego uśmiechu satysfakcji. Nie opowiadała jeszcze za bardzo o swoim nowym związku, na razie delektując się nim w ciszy i tajemnicy (tak jej się przynajmniej wydawało, aczkolwiek wielu dostrzegało ich więź jeszcze zanim formalnie postanowili się sobie jakkolwiek zobowiązać). - Życie wśród mugoli na pewno musi być ciekawe - skomentowała, upijając co nieco z kubeczka, początkowo krzywiąc się nieco, zaskoczona mocnym smakiem wina. Dopiero drugi łyk pozwolił jej się nieco oswoić z jego bukietem. Parsknęła głośno śmiechem. - Uwierz mi, jakiekolwiek moje postanowienia o trzymaniu się z dala od mężczyzn spaliły na panewce - zaśmiała się, bo tak jak parę miesięcy temu poprzysięgła sobie nie rzucać się w wir romansów, jak robiła to do tej pory z niezwykłą regularnością, kilka ostatnich tygodni zupełnie zaprzeczyło jakimkolwiek jej planom. - Myślę, że lekcją mugoloznawstwa w obcym terenie, jeszcze z wzięciem pod uwagę tamtejszej kultury, zyskasz sporo punktów - powiedziała, mając oczywiście na myśli punkty uznania wśród braci uczniowskiej.
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Świat mugoli potrafił być czymś naprawdę fascynującym dla czarodziejów, którzy kompletnie nie znali się na ich technologii i mogli jedynie domyślać się w jaki sposób ci nie potrafiący magii radzą sobie z pewnymi problemami oraz jakie rozwiązania stosują w życiu codziennym. Mulan była jedną z tych osób, które może i nie były hardkorowymi mugololubami, ale z pewnością widziały jakiś urok w ich kulturze. Dlatego właśnie podeszła do tego egzaminu. Część teoretyczna nie wydawała jej się być szczególnie trudna, ale mogła to być także kwestia tego, że część zadanych pytań była niezwykle banalna i nie przedstawiała większego wyzwania. Dlatego też dalej po prostu płynęła z prądem, udzielając kolejnych odpowiedzi dopóki ta część egzaminu się nie zakończyła i nie nadszedł czas na praktykę. Lego było czymś czego zdecydowanie się nie spodziewała. Zgłupiała. Nie wiedziała, co powinna zrobić w pierwszym momencie, ale później zaczęła coś tam z tego układać. Tylko, że nie szło jej to szczególnie dobrze. Tworzyła jakieś dziwne konstrukcje, obracała niepewnie klocki w palcach i finalnie z tego wszystkiego wyszedł jej jakiś dziwny potworek. No, ale przynajmniej miała za sobą całą tę farsę, a profesor mógł jej wystawić ocenę na podstawie jej występu w klasie oraz wyprosić w końcu za drzwi.
Przedmiot Bridget wydawał się Emily bardzo ciekawy, ale sama w szkole nie była mistrzynią ONMS. Generalnie dobrze się uczyła i niewiele przedmiotów poza eliksirami szło jej naprawdę kiepsko, w dodatku sama kochała zwierzęta i naprawdę dobrze czuła się w ich otoczeniu, ale prawdę mówiąc, kiedy przychodziło do trochę bardziej niebezpiecznych czy większych stworzeń, wolała trzymać dystans. Zdecydowanie lepiej się bawiła na "nudniejszych" lekcjach, gdzie nie musiała się niczego obawiać. Teoretyczne przygotowanie nigdy nie było problemem, ale wzbudzenie zaufania - to była zupełnie inna historia. Emily mogła tego wypierać się przed samą sobą tak długo jak tylko chciała, ale koniec końców była z natury osobą niesłychanie wścibską. Uwielbiała plotkować i rozmawiać o innych i pewnie stąd było jej zamiłowanie do dziennikarstwa, ale z drugiej strony w swoich studenckich latach miała tak niewiele znajomych, a już zwłaszcza koleżanek i dopiero teraz widziała, jak wiele na tym traciła. Jakby nie pozwalała części swojej osobowości w pełni dojrzeć. Właśnie dlatego teraz to te relacje chciała stawiać na pierwszym miejscu. - O! - podekscytowała się więc natychmiast, gotowa usłyszeć wszystkie potencjalne szczegóły, bo to że sama unikała randkowania, nie oznaczało że nie miała ochoty trochę o tym posłuchać. To był idealny sposób żeby w bezpieczny sposób podzielić trochę tego szczególnego uczucia. - Kto? Co? Jak? Oczywiście jeśli masz ochotę o tym pomówić - uśmiechnęła się, popijając z plastikowego kubeczka kupionego swoją drogą w mugolskim sklepie w którym równie dobrze mogłaby zamieszkać, bo znajdowała tam wszelkiego rodzaju interesujące drobiazgi. - Zdecydowanie. To całkiem inny świat, to znaczy... niby wszystko jest bardzo podobne, ale kompletnie inne. Dziwne uczucie, ale niesamowite - potwierdziła, bo żadnego tego typu komentarza nie mogła po prostu zignorować, ale i tak szybko przewróciła zainteresowanie w kierunki znacznie ciekawszych nowinek Bridget. - Ty pewnie nie musisz być dla siebie taka surowa. Ja już po prostu wyczerpałam pulę fatalnych decyzji. Twoja decyzja wygląda obiecująco? - podpytała jeszcze i uśmiechnęła się na komentarz o lekcji mugoloznawstwa. Prawdę mówiąc trochę stresowała ją potencjalna relacja z uczniami i chciała zaskrabić sobie ich sympatie, szacunek, ale i szczerą chęć uczestniczenia w zajęciach.
Bridget Hudson
Wiek : 25
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 167cm
C. szczególne : nieodparty urok osobisty, łabędzia szyja
Bridget od czasów szkolnych niezwykle ciągnęło w kierunku magicznych stworzeń i prawdopodobnie fakt, że jej matka prowadziła hodowlę pufków mógł mieć na to całkiem duży wpływ. Od dziecka była otoczona magicznymi żyjątkami, przyklejała nos do szyb menażerii przy Pokątnej, wyłapywała małe kotki na ulicy oraz wyjątkowo dobrze dogadywała się z rodzinnym puchaczem, sędziwym ptaszyskiem, które nad wyraz uwielbiało chrupać suszone świerszcze. To oraz wszystko, co działo się później, nakierowało ją w tę stronę, choć nie od początku uderzała w edukację samą w sobie. Musiała przeczołgać się przez żmudną naukę uzdrawiania magicznych stworzeń, papierologię oraz terenowe wyzwania stawiane przez Ministerstwo, by faktycznie osiąść w miejscu, w którym widziała dla siebie perspektywy. I przyznać musiała przed samą sobą (bo przed innymi jeszcze nie śmiała tego robić z uwagi na krótki staż pracy), w roli nauczycielki nie widziała się tak wyraźnie jak w roli badaczki. Teraz dodatkowo miała w swoim życiu partnera, który na tym polu miał znacznie większe doświadczenie i mógł jej służyć zarówno dobrą radą, jak i fizyczną pomocą. Wciąż nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, że to akurat Walterowi Shercliffe'owi zaświeciły się oczy na jej widok. Spojrzała na nią pobłażliwie, gdy Emily chciała wycofać się ze swoich pytań jakimś bezpiecznym "jeśli chcesz o tym mówić" - Bridget paliła się, by opowiedzieć jej tę historię! - Daj spokój, oczywiście, że wszystko Ci powiem! - zapewniła ją, upijając łyk wina z kubeczka, by zwilżyć gardło nim przeszła do faktycznego początku. - Nie poznałam go teraz, a jeszcze w marcu, chyba, jeśli mnie pamięć nie myli. Ten czas leci tak szybko... W każdym razie nie wiem, jak bardzo jesteś zaznajomiona z tym tematem, bo jest to nieco niszowa dziedzina, ale jest taki jeden całkiem znany badacz magicznej fauny wodnej, który opisuje swoje odkrycia i obserwacje w książkach, Walter Shercliffe. Poznałam go zupełnym przypadkiem w Dolinie, a potem tak jakoś wyszło, że widzieliśmy się jeszcze kilka razy, później zaprosiłam go na imprezę u Atlasa, na której Cię niestety nie było, więc nie mogłaś go poznać - mówiła dalej, bardzo skrótowo dotykając całej burzliwej historii ich kwitnącego romansu, nie wgłębiając się w te mało istotne szczegóły, jakoby w międzyczasie spotykała się jeszcze z jednym mężczyzną. - Ostatecznie chyba, tak jakby, jesteśmy razem? - podsumowała, rozkładając ręce w geście "ta-da", jakby właśnie zaprezentowała coś niezwykłego.