Rząd foteli i stolików, przy których można poczytać w ciszy i spokoju. Nie brakuje tu również ogromnych okien, przy których można się trochę zrelaksować po wielogodzinnym czytaniu.
Szarooka dziewczyna weszła do czytelni. Szła z otwartą książką i coś czytała. Tylko na chwile podniosła wzrok i rozejrzała się wokół. Zauwazyła Ślizgonkę, mocno pogrążona w lekturze i Gryfonkę szukającą czegoś zawzięcie. Wzruszyła ramionami tylko, bo zbytnio nie ochodzilo ją co robia inni i ruszyła w kierunku fotela. Usiadła w nim i znów zaczęła czytać.
Kiedy usłyszała krótkie "cześć" uniosła wzrok znad książki. W końcu była jedyną osobą do której mogło to być skierowane. Uśmiechnęła się nieznacznie. - Hej - odparła równie krótko i obróciła głowę do nowo przybyłej Krukonki, nie odzywając się jednak do niej ani słowem. Nie przepadała za mieszkańcami tego domu - uważała, że są zbyt zarozumiali. Wróciła do lektury, zastanawiając się jakiej książki może szukać Gryfonka, o nieznanym jej imieniu.
-Jestem July - przedstawiła się - Wiesz, może gdzie mogę znaleźć książkę do wróżbiarstwa ? - zapytała z nadzieją, że ślizgonka orientuje się w tych półkach trochę bardziej. Jeśli chodzi o July, trudno znaleźć drugą osobę o tak słabej orientacji w terenie...
Westchnęła ciężko, ponieważ już drugi raz jej przerwano. Na szczęście książka nie była aż tak ciekawa, więc niemożność czytania jej nie sprawiała dziewczynie aż takiego zawodu. - Natalie. - wstała, odkładając na moment lekturę. Przeszła parę kroków, podchodząc do jednego z regałów. Przesunęła palcem po paru grzbietach i wyjęła jedną z książek. - "Demaskowanie przyszłości" - przeczytała - O tą ci chodziło?
-Tak, o tą, dzięki, sama bym sobie nie poradziła - powiedziała i nie chcąc dłużej przeszkadzać ślizgonce w czytaniu usiadła na krześle obok i zaczęła czytać tą nudną książkę o wróżbiarstwie. CO chwile robiła jakieś notatki i rysowała schematy.
Wolnym krokiem przeszła między regałami, zmierzając w stronę interesującego ją działu. Stanęła przed załadowaną książkami półką i obejrzała dokładnie tytuły. Zielone oczy usiłowały odnaleźć igłę w stogu siana - nie mogła dostrzec szukanego grzbietu. Podniosła rękę i przejechała palcami po zakurzonych opowiadaniach, zatrzymując się na jednym z nich. Zaintrygowana tytułem zabrała z regału księgę i otwierając ją na pierwszej stronie usiadła przy ostatnim wolnym stoliku. Zaczytana nie usłyszała kroków, które ucichły tuż obok niej. Obecność przybyłej osoby odczuła dopiero, kiedy zauważyła jej dłoń na swoim ramieniu.
Po posiłku, postanowił udać się jeszcze do Biblioteki. Tam, poszuka sobie jakichś ciekawych lektur lub też (być może) znajdzie coś ciekawego. Tak więc ruszył powoli do Ruchomych Schodów, a po jakichś 20 minutach stanął w progach biblioteki. Zauważył gryfonkę, bardzo dobrze znaną mu z widzenia, więc podszedł do niej i położył jej dłoń na ramieniu, aby tym samym zwrócić na siebie jej uwagę. - Mogę się dosiąść? Czy zajęte? - zapytał z zawadiackim uśmiechem. Potrzebował przed końcem roku szkolnego, odrobiny pogawędki. Po za tym była to Gryfonka, której imienia nie znał, a można to było uznać za hańbę, skoro sam jest Gryfonem. - Jestem Luke. A ty? - Przedstawił się i podał jej dłoń.
- Audrey - uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Siadaj - dodała. Spojrzała na chłopaka. Ciemnowłosy wyróżniał się wzrostem, dzięki któremu rozpoznała w nim Gryfona z pokoju wspólnego. Przyglądając się Luke'owi przypomniała sobie, że jedna z dziewczyn z dormitorium coś o nim mówiła. Jednak u niej te "coś" trwało bez końca. Zdziwiona, że nie skojarzyła go od razu, gdyż znała większość osób ze swojego domu, zapytała: - Jak to możliwie, że jeszcze się nie znamy? - uśmiechnęła się.
Audrey Audrey Audrey powtarzał w myślach jak mantra Kojarzę to imię, ale musiałbym nieźle się skupić, żeby przywołać jakiekolwiek wspomnienia w związku z tym imieniem... pomyślał. Zaśmiał się. Tyle osób już mi zadaje to pytanie. Widocznie wzrasta popularność tak normalnego zdania. A jednak większość osób inaczej zadawała to pytanie. Raz było to coś w rodzaju flirtu, raz żartobliwie, raz ironicznie i cynicznie, tym razem normalnie. Czy może raczej zwyczajnie. I ... przyjaźnie?! Pff. Idiota ze mnie. Plotę głupoty i myślę o głupotach. - Wiesz... różnie bywa. Co prawda znam praktycznie wszystkich z Gryffindoru. - zerknął na jej plakietkę z herbem domu. - Pewnie jesteśmy z innych klas i ja przebywam z inną grupą wiekową ludzi i ty z inną. - nawijał, aż w końcu zakończył i odetchnął. Rzadko zdarzało mu się tak paplać. Zwykle był cichy i zamknięty w sobie. - Tak więc, Audrey... - podrapał się po głowie. - Który rok już kończysz? Uśmiechnął się zakłopotany. No to się nagadał.
- Piąty - odrzekła spoglądając na stronę i zamykając książkę. - Zgaduję, że jesteś z siódmej klasy. Grasz na czymś? - zapytała zanim zdołała ugryźć się w język. Znowu jestem wszystkiego ciekawa, muszę popracować na wścibskością. Ale Ellie chyba mówiła coś o grze... a może mówiła o quidditchu? Ta plątanina była taka wymieszana, że nie sposób nic zapamiętać. Uśmiechnęła się w myślach. Może znajdę wreszcie kogoś, kto gra na pianinie, od dwóch lat nie mogę zagrać w duecie. Skrzypce tylko stoją i kurzą się w dormitorium.
Początkowo szukał swoją nową ofiarę jak tylko zakończyła się lekcja, na której go zobaczył. W końcu jednak go to znużyło - chłopak zdawał się unikać Narcissa. Lub też po prostu jak zwykle sprzyjał mu pech. Zaszył się w czytelni w najdalszym kącie, przeglądając mugolski album o kinetografii. W dormitorium był zbyt duży ruch, a dobrze wiedział, jak ślizgoni reagują na jakikolwiek przejaw zainteresowania życiem mugoli.
Kiedy Selivian zadał prace domową, Namida wolał zrobić ja od razu. Chociaż wiedział, że "pan profesor" Ślizgonów nie skrzywdzi, to nie chciał podzielić losu Connie. Może gdyby miałby być z nim sam na sam, ale tak w grupie... średnio fajnie. Chwycił pierwszą lepszą książkę o stworach magicznych i ruszył do czytelni. Od razu go jednak wmurowało, kiedy zobaczył tam tego samego chłopaka co na lekcji OPCM... Aż się na chwilę zatrzymał, jednak postanowił sobie, że niczego nie będzie sobie odmawiał. Nie wiele myśląc, przysiadł się do niego, odkładając książkę nieco dalej stwierdzając, że chyba i tak z niej nie będzie korzystał...
Zauważył go dopiero, gdy usłyszał jak ktoś odkłada książkę na stół. Szybko zatrzasnął album, kładąc go na kolanach i tym samym ukrywając pod meblem. Po chwili jednak uśmiechnął się, widząc, któż taki jest jego gościem. - Ach, twój widok rozświetla ten smutny dzień - odezwał się od razem, ociekającym lukrem głosem. - Żałuję, że nie widziałem cię wcześniej.
Nami zerknął na chłopaka z politowaniem... On sam używał podobnych tekstów żeby podrywać, głównie dziewczyny... faceci na coś takiego raczej nie lecieli... Jemu to schlebiało, ale na razie trzymał dystans. Nie chcąc być niekulturalnym, a przecież od razu było widać, że jego towarzysz jest arystokratą, wyciągnął w jego stronę dłoń i przedstawił się - Namida Kirei. Miło mi.
- Narciss Aleksiejewicz Aładin - przedstawił się gładko, ściskajac jego dłoń. Musiał się powstrzymać od swojego zwyczajowego, teatralnego gestu podania dłoni do pocałunku, miał wrażenie, że chłopakowi by się to nie spodobało. Ukradkiem odłożył album na pobliski regał, po czym oparł się lekko o blat stołu. Z każdym słowem starał się ukryć swój akcent, choć chwilami było to trudne. - Jak spodobał ci się profesor Selivian? - mruknął z lekkim uśmieszkiem, na wspomnienie o nauczycielu przygryzając lekko wargę.
Rosjanin, coo? ... Ciekawe, czy jest tak samo zimny jak jego kraj... przemknęło Namidzie przez myśl. Trzeba się będzie przekonać. - Cóż, trzeba przyznać, że lekcja była ciekawa... a i profesor jest interesującą osobą. Ma w sobie to coś, co przyciąga zainteresowanie. - przyznał szczerze, chociaż nadal pamiętał jak Narciss patrzył na nauczyciela. Nie sądził, aby łączyło ich coś więcej, chyba, że naprawdę dobrze się z tym kryli. - A ty, co o nim myślisz?
Sprawnie ukrył drobną irytację, słysząc słowa chłopaka. Zamiast tego uśmiechnął się jeszcze bardziej słodko. Nikt nie mówił, że Salvatore jest interesujący ani tym bardziej, że ma coś w sobie. Było to podejrzane i sprawiało, że Narciss czuł się, jakby ktoś naruszał jego prywatny teren. - Jest bardzo surowy - mruknął cicho, pochylając się nieznacznie w stronę Namidy, z dość niepokojącym uśmieszkiem zamruczał po chwili. - Sadystyczny...
Namida aż poczuł ciarki na plecach... Była widać, że jest surowy po tym, jak prowadził lekcje, ale... - Sadystyczny, powiadasz? A skąd to wiesz? - spytał zupełnie nie przejmując się tym, że to może być prywatna sprawa. Był stanowczo zbyt ciekawy. Sam również nieco się pochylił, jeszcze bardziej zbliżając się do Narcissa... aż zrobiło mu się gorąco...
- Och, cóż - mruknął niewinnie, po chwili wbijając dość wyzywające spojrzenie w Namidę. - Przynajmniej taki jest w moich skrytych fantazjach... Westchnął dramatycznie i nieszczęśliwie, przypominając sobie odrzucenie Salvatora, gdy zaproponował mu bliższe poznanie. - Bywa też bardzo bezduszny i brutalny, jakby jego serce skute było lodem... Nie martw się jednak - zerknął na niego, nagle muskając palcami jego dłoń. - Jest profesjonalistą.
Nami wsłuchiwał się w słowa chłopaka, nie kryjąc entuzjazmu. Uśmiechał się z każdą kolejna cechą... chociaż w tym momencie to bardziej Narciss go interesował, niż ich nauczyciel. - Niewątpliwie... - przyznał, zerkając na jego dłoń. Ewidentnie coś się szykowało, a on już nie mógł się doczekać. - A ty? - spytał nagle - Jesteś profesjonalistą?
Uśmiechnął się szerzej, choć siłą powstrzymał się, by nie było widać ani krzty satysfakcji. - Zdecydowanie tak - mruknął, zabierając powoli dłoń. Był profesjonalistą. Wręcz doskonałym aktorem, który mógł grać kogo chciał w każdej sytuacji. Każda taka chwila jeszcze bardziej utwierdzała go w tym przekonaniu. - Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo...
- Cóż... może się przekonamy? - rzucił, niczym wyzwanie. Nie miał pojęcia, skąd w nim tyle pewności siebie... ale to chyba była już kwestia przyzwyczajenia, jeśli już zaczyna, to kończy w taki sposób, żeby być zadowolonym z efektów końcowych. - Nie to, że się chwalę... ale też jestem całkiem niezły... we wszystkim. - dodał, nie chcąc mówić nic zbyt sugestywnego. Narciss pewnie tylko się zabawiał, a i Nami miał na to ochotę.
Zagryzł nieświadomie wargę, czując jak drobny rumieniec oblewa jego blade policzki. Przypuszczał, że na całe szczęście półmrok czytelni sprawnie ukryje tę drobną niewygodę. Szybko uśmiechnął się kącikiem ust, na prędce wymyślając odpowiedź, choć jednak minęła krótka chwila. - Czy to znaczy, że mi nie ufasz? Absolutnie przykro mi to słyszeć... Słysząc jego następne słowa zaśmiał się cicho, z lekką dezaprobatą się mu przyglądając. Od razu odzyskał swój stoicki spokój. - Nie jesteś zbyt młody na tak wszechstronną wiedzę?
- Mooże... - aż się zamyślił... fakt, chociaż był młody, zdobył całkiem spore doświadczenie... - Robiło się to i owo.. Od zawsze wolałem sprawdzić wszystko na własnej skórze niż opierać się na pogłoskach czy opinii innych. - dodał, odnoście poprzednich słów chłopaka. Nie to, że nie ufał... ale chciał sam się przekonać.
- Och, to dość smutne... - mruknął nieco złośliwie, choć wciąż się uśmiechał. - Czasem lepiej nie próbować wszystkiego samemu, można się mocno sparzyć. Nie do końca był pewien, czy Namida faktycznie byłby gotów do "sprawdzania", jeśli jednak tak, wolał delikatnie zmienić temat. Przecież jego celem nie było - phi! - łóżko, tylko rozkochanie!
- Tak? ... a więc co proponujesz? - spytał ciekaw. Skoro Ślizgon nie chciał przejść do konkretów, to nie. Chciał cały cza brzmieć pewnie, ale nie dało się ukryć, że Narciss i jego podejście go przytłaczają. - Mamy przecież sporo czasu... Chyba, że masz jeszcze kogoś na swojej liście "do zaliczenia" ?