Rząd foteli i stolików, przy których można poczytać w ciszy i spokoju. Nie brakuje tu również ogromnych okien, przy których można się trochę zrelaksować po wielogodzinnym czytaniu.
Przeczytała całą książkę. Była bardzo interesująca, a wciągała tak, że aż strach było pomyśleć, co działo by się, gdyby była dłuższa. Gabrielle wstała i rozciągnęła sie. Zobaczyła, że Vivien i Valentin nadal ze sobą rozmawiają. Panna Papillon nie miała już tu czego szukać, dlatego wzięła książkę i skierowała się ku pani bibliotekarce.
Zaśmiał się lekko słysząc jej słowa. - Na podstawie tego z kim rozmawia mi się wystarczająco dobrze - odparł, właściwie nie było prosto mu znaleźć kogoś takiego, aczkolwiek czasem się udawało. - Może trochę na podstawie tego jak interesująca wydaje mi się dana osoba - dodał jeszcze, bowiem Valentin nie znosił ludzi nudnych. - A ty? Na jakiej podstawie wybierasz towarzystwo? - Zadał jej to samo pytanie.
Heather: Minęła się w drzwiach ze Ślizgonką, którą wcześniej już gdzieś widziała. Wolnym, aczkolwiek zdecydowanym krokiem weszła do pomieszczenia. Było tam o wiele więcej osób niż zazwyczaj, co nieco ją zdziwiło. Podeszła do jednej z półek i sięgnęła po jakąkolwiek książkę, która miała być sposobem na nudę. Podeszła do jednego ze stolików nie zważając na ty, czy ktoś przy nim siedzi, czy też nie. Gdy już zagłębiła się w lekturze z transu wyrwały ją głosy. Podniosła głowę z nad książki i zmierzyła dokładnie wzrokiem znajomą Krukonkę i Ślizgona. Krukonka była na ostatnich zajęciach wróżbiarstwa, a ona potrzebowała notatek, których Javier nie miał ochoty jej podarować. Uśmiechnęła się lekko, lecz nie chciała przerywać im w rozmowie. Przyglądała się tylko tępo rozmawiającej dwójce.
- Juliette jest dla Ciebie szczególnie interesująca?- zapytała z ironicznym uśmiechem. - Nie wiem na jakiej podstawie. To zależy od mojego humoru. Jak ktoś wytrzymuje moje zachcianki, potrafi zgrabnie odpowiedzieć na moje kpiny, lub po prostu są osoby, które na tyle toleruję, że nie potrafię ich nie lubić. Tak po prostu, po pierwszych zamienionych słowach.
- Owszem, wydaje mi się, że Juliette jest interesująca - odparł spoglądając na blondynkę. Przecież w przeciwnym razie nie byłby nią wcale zainteresowany. - No tak, zazwyczaj dość szybko można rozeznać się czy czyjeś towarzystwo jest tym które mogłoby nas interesować - stwierdził spoglądając na swoją książkę. - Aczkolwiek pierwsze wrażenie bywa niekiedy mylne.
Viv uśmiechnęła się lekko. - Nawet po dziesięciu latach znajomości może się okazać, że ktoś jest inny niż zawsze sądziłeś. Dopiero teraz zauważyła rudowłosą dziewczynę, która im się przyglądała. Odwzajemniła jej spojrzenie. - A jeszcze inni przyciągają Cię, mimo że widzisz ich wady- powiedziała odwracając wzrok z powrotem ku Valentinowi.
Westchnął cicho spoglądając na Vivien. To pytanie absolutnie nie należało do łatwych, a i nieco zaskoczyła go nim. Chwilę więc zwlekał z odpowiedzią. - Tak - odparł w końcu krótko, może i trochę niechętnie, nic jednak więcej nie miał do powiedzenia w tej sprawie. - Owszem, twoja teoria na ten temat brzmi dość sensownie. - Przyznał rację Vivien.
Jul: Skierowała swoje kroki w stronę Valentina i Vivien. W rękach trzymała jakąś opasłą książkę, co raczej nie było do niej podobne. - Witam. - powiedziała krótko po czym skinęła do nich głową. - Przeszkadzam?
Valentin: Swój wzrok przeniósł z Vivien na Ślizgonkę, która wróciła do nich. Właściwie się tego nie spodziewał. - Cześć Juliette. Nie, w niczym nie przeszkadzasz - odparł przyglądając się brunetce, która trzymała w rękach ciężką książkę.
- A kiedy spotkają się dwie osoby, które w pełni akceptują swoje wady i zalety, zakochują się w sobie. Przynajmniej taka jest moja wizja miłości, jeśli takowa faktycznie istnieje. Wierzysz w miłość, Valentin?- Viv uśmiechała się wciąż lekko, nie miała się czym bawić, więc wykręcała lekko swoje długo palce.
Dziewczyny wróciły do czytania, a jego książka zdecydowanie nudziła. Nawet nie miał ochoty do niej wracać. Porzucił w końcu pomysł bezsensownego siedzenia tu, szczególnie, że one były zajęte czym innym. Leniwie wstał ze swojego miejsca. - Idę się przejść, na razie - rzekł do nich i z tą wyjątkowo nudną książką w ręku udał się w stronę bibliotekarki.
Jul: Spojrzała na Valentina. - Nie, w takim razie to ja się zbieram. Nie będę przerywała Waszej rozmowy. - powiedziała spokojnie. Czasem okazywała okruchy człowieczeństwa i rozumiała, że nie zawsze warto wchodzić butami w czyjeś sprawy. - Do zobaczenia. - skinęła do nich głową i już jej nie było.
Valentin: Ta sytuacja zaczynała się coraz bardziej komplikować. Nim doszedł do bibliotekarki, Juliette oświadczyła, że wychodzi. Być może jego działania nie zawsze były jasne, ale nie to miał na myśli tym razem. Oddał bibliotekarce swoją książkę i zastanowił się dokąd wybierze się na spacer.
Viv kiwnęła głową na słowa Valentina. Nie musiała przecież powtarzać tego samego. Założyła nogę na nogę i wyjęła z torby książkę, którą uprzednio czytała. Zaczęła ją powoli kartkować, w poszukiwaniu ciekawych rzeczy. Co chwilę zerkając na dwójkę ślizgonów.
Odwrócił się w stronę Vivien słysząc jej słowa. - Ależ ja nic nie zrobiłem - odparł rozkładając ręce. - To wy nagle zamilkłyście. - Stwierdził tłumacząc też, czemu wymyślił, że pójdzie na spacer. Przecież i tak nie miał co czytać. Przesunął ręką po głowie, ta sytuacja była co najmniej pokręcona.
- Juliette nie wygłu...- Vivien nie zdążyła dokończyć, bo dziewczyna wstała i prawie wybiegła z biblioteki. Viv zamknęła książkę i trzasnęła się nią w głowę. Po czym odłożyła książkę na stolik i oparła się o nią czołem. Wszyscy są tacy skomplikowani. - Brawo Valentin- dodała lekko przyduszonym głosem, ale na tyle, aby ją usłyszał chłopak, zgarniając przy tym ostrzegawcze spojrzenie bibliotekarki.
Uśmiechnął się lekko słysząc jej słowa. Tak czy owak, miał już ochotę opuścić wreszcie ową, fatalną bibliotekę. - Tak, nadal wybieram się na spacer, rozważam jedynie, czy od chodzenia po zimnych błoniach nie mam większej ochoty na kawę - odparł nie wiedząc gdzie się w końcu wybrać. Mimo to ruszył powoli w stronę drzwi prowadzących na korytarz, aby opuścić to miejsce.
Hayley weszła do czytelni z naręczem książek. Położyła je na najbliższym stole i odsunęła krzesło. Wsunęła się na nie niezdarnie i opadła z cichym westchnieniem. Sięgnęła po książkę na wierzchu i otworzyła ją na pierwszej stronie.
Megan otworzyła drzwi do czytelni i wysuneła lekko głowe do środka.Rozglądnęła sie i zauważyła że przy stoliku siedzi drobna blondynka.Dziewczyna zamknęła za sobą dzrzwi i nieśmiało podeszła do stolika.Megan uśmiechnęła sie sympatycznie i spojrzała swoimi miodowymi oczami na dziewczyne. -Cześć.Jestem Megan.Megan Hewson-dziewczyna uśmiechnęła sie do blondynki jeszcze szerzej i łagodnym głosem spytała-Mogłabym sie dosiąść??
Weszła do czytelni. Miała tyle zaległości w nauce... Nawet nie pamięta, kiedy ostatnio była na lekcjach. Westchnęła, zabierając z regałów mnóstwo książek, które potrzebne były jej do nauki. Rozejrzała się w poszukiwaniu wolnego stolika. Nie było żadnego, więc musiała się do kogoś dosiąść. Już myślała, że musiała iść do pierwszaków, ale na szczęście nie! Przy jednym stoliku siedziała Hay. Podeszła do niej, kładąc ciężko książki na ławce. - Cześć - przywitała się, siadając na przeciw gryfonki.
- Jasne, siadaj. Jestem Hayley. - Dziewczyna uśmiechnęła się do Megan. Chwilę później dołączyła się druga dziewczyna. - Rose! Dawno cię nie widziałam, cześć. - Przyjrzała się dziewczynie, jakby chciała zobaczyć, czy nie zmieniła się od ich ostatniego spotkania. Dostrzegła odznakę połyskującą w fałdach szaty. Wskazała na nią. - Gratuluję zostania prefektem! - powiedziała.
Chciała coś powiedzieć, ale zamilkła speszona. Spojrzała na dziewczynę, która podeszła do stolika Hay. - Cześć - przywitała się z nią. - Tak, też Cię dawno nie widziałam. Chyba siedziałaś zamknięta w dormitorium i wcale z niego nie wychodziłaś. - Dzięki - mruknęła, kiedy Hay składała jej gratulacje.
- Tak, dopiero ostatnio zaczęłam się z niego wyrywać. - Powiedziała z lekkim uśmiechem. - Pewnie zdążyłyście z Gabi wprowadzić w życie wasz plan? Opowiadaj, jak wam poszło? - zaciekawiła się. Sama czuła złość na samą myśl o Oliverze i gdyby nie to, że nie chciała mieć na pieńku z dyrekcją, pomogłaby dziewczynom w ich zemście.
- Tak myślałam. - Wiesz, ta zemsta nie wyszła... Jakoże zostałam prefektem, nie wypada mi łamać aż tak bardzo regulaminu. Co najwyżej naginać - puściła jej oczko, a za chwilę dodała: - Wiesz, że Oliver zmienił obiekt westchnień? Spojrzała na puchonkę, która stała niedaleko. Nie odzywała się, co było dziwne.
Hayley zerknęła w tym samym kierunku co Rose. Czyżby Megan była nieśmiałą? Pewnie po prostu nie miała pojęcia, o czym rozmawiają. Afera z różdżkami została już dawno zapomniana przez uczniów Hogwartu. - Szkoda, chętnie zobaczyłabym, jak cierpi. - Na usta dziewczyny wstąpił uśmieszek chochlika. - Nie wierzę - powiedziała, kręcąc głową. - Narciss poszedł w odstawkę?
- Taaa - przeciągnęła. - Nawet mi się go żal zrobiło. Ale wiesz, zacznę od początku, więcej zrozumiesz. Przy okazji posłucha tez Megan, która dowie się czegoś o Oliverze, dodała w myślach. - Spotkałam w go w Trzech Miotłach. Nie zgadniesz z kim! Z Valentinem! Tym rudym [?] ślizgonem z szóstej klasy. Najnormalniej w świecie całowali sie przy wszystkich ludziach w pubie. Jeszcze chwila, a doszłoby do czegoś więcej. Więc ja wkroczyłam do akcji. Odjęłam im trochę punktów... Najgorsze było to, ze potem Oliver doniósł na mnie dyrektorowi. Och, uraziłam jest dumę, jakie to rozczulające - powiedziała w pośpiechu, ale cicho, aby nikt, oprócz Hay i Meg nie usłyszał.
Hayley o mało nie wybuchnęła śmiechem. - No co ty! Żartujesz, prawda? Uwierzę jeszcze w to, że obściskiwał się na oczach wszystkich, w końcu z Narcissem też nie chował się po kątach, ale doniósł dyrektorowi na ciebie za to, że odjęłaś mu kilka punktów? - Hayley otworzyła szerzej oczy. - Co za chłopak...
- Tak... To było nierozsądne. I tak dyrektor dał mi spokój. Ciekawe jak długo ich 'związek' wytrzyma. Będzie tak jak z Narcissem? Pewnie Valentin mu się znudzi i znajdzie siebie kogoś innego. - Co czytasz? - zmieniła temat.
- Nie dziwię mu się, prefekt jest raczej bardziej wiarygodny, niż jakiś rozpieszczony chłoptaś ze Slytherinu. - Dziewczyna wywróciła oczami. Hayley spojrzała na swoją książkę, gdy Rose ją o to zapytała. Pokazała jej okładkę. - Leksykon smoków.
Cześć -powiedziała z uśmiechem do puchonki gdy ta podeszła do ich stolika.
Megan otrząśneła lekko głową,która bładziła w zamyśleniu.Na policzkach Meg ukazały się jasne rumieńce.Pewno dziwnie wyglądała gdy bładziła w obłokach.To nie było zbyt grzeczne,ignorować kogoś obok siebie.Megan uśmiechnęła sie do dziewczyn i przysłuchała sie ich rozmowie.Lubiała słuchać opowieści o uczniach z Hogwartu.
- Interesujesz się smokami? Nigdy o tym nie wspominałaś. Popatrzyła na puchonkę, która raczyła się odezwać. - Rose Stuner - przedstawiła się. - Ja mam do nadrobienia kilka lekcji. Ostatnio zaniedbałam szkołe.