Ten przestronny pokój znajdujący się na trzecim piętrze jest miejscem gdzie każdy nauczyciel może odpocząć od uczniów, bowiem wstęp mają tu jednie pracownicy szkoły. Wnętrze jest utrzymane w jasnych i przyjemnych kolorach. W pokoju znajduje się kilka wygodnych kanap oraz duży stolik z krzesłami dookoła na środku. Po prawej stronie natomiast widnieje gablota z różnym książkami i dziennikami.
Autor
Wiadomość
Clara Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : tatuaż przy prawym cycku (podgląd w kp - bez cycka, zboczuszki)
Radykalnie nie zgadzała się z podejściem Bridget. Facetom domniemanie niewinności się nie należało. To naprawdę nie było nic osobistego. Nie jej wina, że wszystkich mężczyzn, których znała mogła podzielić na trzy kategorię: podstępnych wykorzystywaczy, tych, którzy byli zbyt durni, żeby być podstęnym i jej tatę. Wally na durnego nie wyglądał, ani nie był jej ojcem (ilu żartów by na temat tego nie zrobiła). Może gdyby miała czas zebrać myśli, byłaby w stanie przekonać siostrę, że życzyła jej jak najlepiej i miała szczerą nadzieję, że trafił jej się ten rzadki nietoksyczny okaz, ale szalejące emocje nie pomagały w zbieraniu myśli. Zresztą biorąc pod uwagę, jak źle szło jej ich wyrażanie, im mniej zdążyła powiedzieć, tym chyba lepiej. Milczenie było właściwie jedną z lepszych form wyciągnięcia czegoś z Clary. Cisza budziła w niej niepokój, więc gdy tylko zapadała, Puchonka zaczynała gadać. Jedyny minus był taki, że nie zawsze na temat. O ile lepiej by było, gdyby i tym razem jej myśli pogalopowały w jakimś zwariowanym kierunku. Nawet nie zauważyła, że Bri - w przeciwieństwie do niej - nie uznała tematu za zamnięty, nic więc nie stało jej na przeszkodzie, by zacząć rozmowę o quidditchu, albo tym, dlaczego na włosach pod pachami nie rozdwajają się końcówki. Ale nie! Musiało odezwać się akurat sumienie. Odwróciła wzrok, zbierając się do tego, by przyznać się siostrze do wiadomości z Walliem, ale nim zdecydowała się, z której storny ugryźć temat, usłyszała jej pytanie. Pytanie, które słyszała stosunkowo często i była do niego przyzwyczajona. W przeciwieństwie do tonu, którym mówiła Bridget. Spojrzała na nią i aż cofnęła się pół kroku, widząc złość w jej oczach. Też omiotła wzrokiem okolicę, choć w przeciwnym celu - szukając pomocy. Od urodzenia nadwyrężała pokłady cierpliwości członków rodziny, które mimo to zdawały się niewyczerpane. Przywykła do pobłażliwości, ewentualnie rozczarowania, a już w najgorszym wypadku gwałtownego wybuchu gniewu, który kończył się szybciej niż zaczynał. Złość w oczach Bridget była jakaś inna. Nie sądziła oczywiści, że siostra faktycznie ją zabije. Właściwie nie wiedziała, czego się spodziewać i to było najgorsze. - Nic. - skłamała bezsensownie. Odruchowo przycisnęła do siebie trzymany w ręku wizbuk. Nie mogło być mowy, że powie teraz Bridget, co napisała do Walliego. Najchętniej obróciłaby się na pięcie i uciekła. W miejscu trzymała ją jednak świadomość, że jeśli nie od niej, to dowie się od niego. Przynajmniej, kiedy tu stały, mogła mieć pewność, że jeszcze się z nim nie skontaktowała.
Bridget kochała Clarę, całym swoim sercem. Odnajdowała w sobie naprawdę ogromne pokłady cierpliwości i wyrozumiałości do młodszej siostry, która była jej oczkiem w głowie i wrzodem na tyłku, szczególnie im szybciej dojrzewała i im więcej broiła. Znały się jak dwa łyse konie, bo w rodzinie Hudsonów nie było miejsca na głębokie i długotrwałe antypatie. Wszystko rozwiązywały na bieżąco i utrzymywały relacje tak bliskie, jak tylko były w stanie, dwojąc się i trojąc, by ich życiowe ścieżki, niezależnie od skrajnie różnych podejmowanych podczas drogi wyborów, nigdy się nie rozeszły. I trzeba było jej uwierzyć na słowo, że bardzo cieszyła się z decyzji Clary o powrocie do zamku i było dla niej przyjemnością gościć ją w Hogsmeade w mieszkaniu, w którym w sumie była bardziej u siebie, niż jakimkolwiek gościem. Ale zdawała sobie świadomość z jej przywar i dobrze wiedziała, kiedy jej siostra odwaliła jakąś manianę. To był ten dzień. Wbiła w nią spojrzenie ciemnych jak mahoń oczu, zawierając w nim całą masę pytań bez odpowiedzi. Jedyna, którą jej udzieliła, nie wnosiła nic do sprawy i była ewidentnym kłamstwem, bo sposób, w jaki łypała na boki oraz przyciskała do piersi wizbooka świadczył, że miała coś na sumieniu. Coś, co potencjalnie nie spodobałoby się Bridget. Jakaś idea zaświtała już w głowie brunetki, jednak nie wyciągała pochopnych wniosków, dając Clarze jeszcze jeden kredyt zaufania, że nie zrobiła niczego aż tak głupiego. Skrzyżowała ramiona na piersi i wpatrywała się w nią wyczekująco, wiedząc, że w końcu puści farbę.
Bri ewidentnie wiedziała, co robi. A Clara wiedziała, że Bridget wie i cholernie ją to denerwowało. Czuła się, jakby siostra celowo uderzyła ją w szczepionkę. Postanowiła wytrzymać jej milczenie i zaparła się, by tym razem wygrać cichą potyczkę. Udało jej się na trzy sekundy. - Nic ci, kurde, nie powiem! - wyrzuciła z siebie pełym wyrzutu tonem. W końcu sama chciała się spowiadać i nie jej wina, że Bridget ją od tego odwiodła. - Boję się ciebie teraz! - krzyknęła obrażona. Nie miała problemu, by się do tego przyznać. Ogólnie była szczerą osobą, bynajmniej nie ze szlachetnych pobudek, a zwykłego lenistwa. Udawanie wymagało zbyt dużo pracy. Przy rodzinie natomiast, szczególnie Bridget, która w szkole praktycznie zastępowała jej matkę, w ogóle nie czuła potrzeby kontrolowania, czy maskowania emocji. Zresztą, jeżeli ktoś tu miał się wstydzić jej lęku, to Bridget, że go wywołała. Pewnie, że jej się należało. Na chłodno nawet sama by to przyznała. Sęk w tym, że atmosfera zrobiła się tak rozgrzana, że gdyby ktoś rozsypał między siostrami kukurydzę, korytarz zapełniłby się popcornem.
Głupia nie była i swoje już wiedziała, o Clarze szczególnie, więc taktyka, którą objęła, powinna być skuteczna - i szybko zbierała jej owoce w postaci pojawiającej się w oczach dziewczyny paniki. Przyzwyczajona była do matkowania jej lepiej niż ich własna matka, bo Kimbrze też należało czasem pomatkować, więc nie zmieniała swojej postawy, wciąż zaciskając usta w wąską linię, nie spuszczając pełnego wyczekiwania spojrzenia z jej twarzy, ramiona nieco ciaśniej moszcząc na klatce piersiowej. Zwinęła dłonie w piąstki, ale nie dlatego, że szykowała się do pobicia Clary, a po prostu było jej tak wygodniej zachować niewzruszoną postawę. W środku jej się gotowało ze zniecierpliwienia, bo była przekonana, że najmłodsza Hudsonówna zrobiła coś, czego robić nie powinna, a Bridget wyrozumiale dawała jej po prostu szansę na wyjaśnienia. Mogła wykorzystać ten czas na usprawiedliwienie się, na przeprosiny, na cokolwiek, co mogło się wiązać z tajemniczą czynnością, której się podjęła, a do której nie chciała się przyznać. Na moment jej wzrok zjechał na kurczowo ściskany przez nią wizbook i pewna idea zaświtała jej w głowie, lecz nie zrobiła nic, po prostu gapiąc się na siostrę, w myślach odliczając, aż wybuchnie.
Bridget uparcie milczała, czym doprowadzała ją do szału. Clara również zacisnęła pięści, z tym, że ona naprawdę miała ochotę zrobić z nich użytek. Powstrzymywała ją tylko bliskość pokoju nauczycielskiego i niepewność, czy ewentualne przylanie Bri uznane byłoby za siostrzany wpierdol, czy atak na ciało pedagogiczne. - AAAAAGH! - wrzasnęła, niemogąc już dłużej się hamować. - Wal się, wiesz?! Człowiek przychodzi z troską i... - W oczach stanęły jej łzy wściekłości. Odwróciła się szybko, by siostra ich nie zobaczyła i nie zinterpretowała jako żalu. Niczego nie żałowała. Była wkurwiona. - Jebie mnie to - rzuciła jeszcze i zaczęła się oddalać, bez żadnego planu, dokąd zmierza, ani co dalej zrobi.
Fakt, że tak łatwo dawała się sprowokować ku agresji świadczył jeszcze bardziej o tym, że miała coś na sumieniu i teraz to Bridget zaczęła się bardziej martwić, a strach oblał ją całą, bo Clara w całej swojej nieobliczalności mogła zrobić wszystko. Łącznie z puszczeniem tej plotki do psidwaczka. Oczywiście daleka była do snucia podobnych osądów, ale coś w tej jej "trosce" śmierdziało i nawet jeśli miał ją za to czekać siostrzany wpierdol, musiała dowiedzieć się w czym rzecz. Puchonka obróciła się na pięcie, lecz nie zdążyła specjalnie oddalić się, bo Bridget w panice sięgnęła ręką, by złapać ją za fraki - nadgarstek, łokieć, ubranie, cokolwiek wpadło pod jej szybkie, chude palce. - Clara, błagam Cię, powiedz, co zrobiłaś - wyrzuciła z siebie półgłosem, zawierając zarówno w nim, jak i w rzuconym jej spojrzeniu prośbę, podszytą paniką i niepewnością. Bardzo długo zajęła jej dedukcja tego, co mogło się wydarzyć. Wzrok wędrujący między jej prawym i lewym okiem, zaciskanymi wargami, zmarszczonymi brwiami i tym cholernym, ściskanym do piersi wizbookiem, w końcu połączył kropki. Jej własne oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły się na moment w wyrazie niedowierzania. - Napisałaś do Waltera - bardziej stwierdziła, niż spytała, dając popis absolutnie godnego podziwu siostrzanego czytania w myślach, niczym prawdziwa legilimentka.
Dlaczego nikt jej nigdy nie wierzył, kiey chciała zrobić coś dobrego? Wszyscy zawsze doszukiwali siedrugiego dnia, jakiejś zakmuflowanej prośby albo próby zadośćuczynienia. Może i często faktycznie tak było, ale przecież nie zawsze. Zresztą Clara była prostym człowiekiem i nawet jeżeli miałą jakieś ukryte motywy, to nie potrafiła długo trzymać ich w tajemnicy. Wyszarpała się z uścisku siostry i pewnie strzeliłaby ją jeszcze w łeb, gdyby nie to, że Bridget trochę spuściła z tonu. W Clarze zdążyły zbudzić się nawet jakieś wyrzuty sumienia, gdy dostrzegła, że siostra faktycznie się niepokoi, ale przeszło jej tak szybko, jak Bri ją przejrzała. - Ta, no i co?! - krzyknęła, czerwieniąc się, bo faktycznie było jej głupio. Nie zamierzała się jednak do tego przyznawać. Kilka minut temu była na to gotowa, ale ta chwila już minęła i przepadła bezpowrotnie. - Chce się wżeniać, to niech się chłop przywyczaja do kontaktu z całą rodziną! - Nikt co prawda - przynajmniej jej - nie mówił nic o tak poważnych planach, ale było w ich relacji coś tak swobodnego, czego Clara do tej pory nigdy nie widziała u Bridget i jej poprzednich facetów, że resztę sobie, nie do końca świadomie zresztą, dopowiedziała. Zaraz też uznała, że może jednak trochę się zagalopowała, więc dodała: - Wiesz, o co mi chodzi. - Sama nie wiedziała, ale mniejsza o to. Prawa była taka, że nawet trochę zdażyła polubić Walliego jako potencjalnego szwagra (to przez te cholerne bejbi szpiczaki!) i gdyby okazał się krzywy, sama byłaby zraniona.
Po cichu liczyła, że szczypiące ją od środka przeczucie było wyłącznie urojeniem i tak naprawdę Clara nie zrobiła niczego głupiego, a już na pewno nie odezwała się bezpośrednio do Waltera, nim nie porozmawiała z nią samą. Jednak gdy tylko siostra przyznała się, że było to dokładnie tym, czego dokonała w tym krótkim czasie od wypłynięcia artykułu do szaleńczego pukania w drzwi pokoju nauczycielskiego, Bridget poczuła, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody. Piekący chłód rozlał się po całym jej ciele, mrowiąc ją w twarzy i rękach, spinając zarówno jej mięśnie mimiczne, jak i palce, bezwiednie zaciskające się na nadgarstku dziewczyny. - Co... Co dokładnie mu... Napisałaś? - wycedziła przez zęby, bardzo, ale to bardzo walcząc sama ze sobą, by nie podnieść głosu i nie wyrazić wszem i wobec, jak szybko pełznący po jej ciele zimno zmieniało się w gorejący wściekle płomień złości. Nie było na świecie drugiej osoby, która równie celnie potrafiła trafić w czułe punkty dziewczyny, a wynikało to z faktu, że znały się na wszystkich płaszczyznach, nie pozostawiając sobie miejsca na niewiadome. - Clara... Może ja się nie wyraziłam wcześniej jasno, ale to jest facet mojego życia i zależy mi na nim bardziej, niż na kimkolwiek i czymkolwiek wcześniej w całym moim życiu - dodała spokojniej, choć wyważenie to było wypadkową kalkulacji pomiędzy płaczem, a totalnym wybuchem wściekłości. - Cokolwiek mu napisałaś... Odkręć to. Błagam. Nie zepsuj mi tego - dodała, tym razem kiepsko ukrywając oskarżycielski ton przebijający się przez jej słowa.
Choćby i chciała wytłumaczyć Bridget, że przecież nic się nie stało, a jej pierdolenie na pewno w żaden sposób nie wpłynęło na uczucia Walliego względem starszej Hudson, to zaciskające się na jej przegubie palce siostry zupełnie to uniemożliwiały. Nie było mowy o żadnej deeskalacji. Clara chciała się bić. - Gówno - odpsyknęła tylko. A mogła zabić. - Ty mnie w ogóle słuchasz?! - wybuchnęła na kolejne słowa siostry, choć uczciwie należało przyznać, że sama nie pamiętała, co powiedziała, a co tylko pomyślała. - Myślisz, że by mnie obchodziło, jakby był tylko twoim fuck buddy? Wkurzało ją zarzucanie jej głupoty, kiedy faktycznie postępowała nierozsądnie - na przykład dając wiarę Psidwaczkowi - a kiedy ktoś oskarżał ją o nierozumienie kwestii, które były dla niej oczywiste, szlag ją jasny trafiał i kurwica zalewała. Nim jednak zdążyła wydrapać siostrze oczy, ta zmieniła ton. Chociaż Clara akurat bardziej zwróciła uwagę na same słowa niż ton. - Co do chuja, Bridget? - Wybałuszyła na nią oczy, po czym parsknęła protekcjonalnym śmiechem. - Ty weź się zastanów, czy serio chciałabyś być z facetem, który będzie ci robił dramy z powodu twojej młodszej siostry? - Jej samej w ogóle nie przyszło do głowy, że mogłaby coś między Bridget a Walliem zburzyć. Ona, w przeciwieństwie do Bridget, wiedziała jak ta rozmowa przebiegła, ale ten drobny szczegół jej umknął. Martwiła się wyłącznie tym, że położyła swoją własną relację ze szwagrem-to-be, która zaczęła się chyba nienajgorzej. To znaczy minutę temu się martwiła. Teraz miała w dupie kontakty z partnerem siostry, jak i z resztą z samą siostrą. - Sami se odkręcajcie - warknęła, stanowczo wyrywając rękę z uścisku starszej dziewczyny. - Jeżeli o mnie chodzi, to już się wam nie będę mieszać - wysyczała kąśliwie, jakby groziła, a nie obiecywała. Clara miała tendencję do przedramatyzowywania wszystkiego, co działo się wokół - rodzinna przypadłość, tak na marginesie - więc wnioski do jakich doszła po romowach z Walliem i z Bridget, były takie, że w życiu siostry było za ciasno na i Shercliffe's i Clarę, a Bri właśnie wybrała jego. Jak ona to sobie wykalkulowała, tego najstarsze gobliny nie wiedzą, ale była tego tak pewna, że powzięła już solenną decyzję, że nawet jak ją na ślub zaproszą, to się nie pojawi i wtedy dopiero Bridget pożałuje. - Z resztą na pewno, sam ci opowie - dodała zgryźliwie, już się tym nie martwiąc. Nich sobie opowiadają i wspólnie potrząsają głowami nad nieroztropnością głupiutkiej Clary. Bo była głupia, tylko nie wtedy, gdy przejęła się nowinami Psidwaczka, a wtedy, gdy myślała, że jej troska o siostrę mogłaby cokolwiek dla niej znaczyć. - Miłego dnia - rzuciła ironicznie, oddalając się.
Myśli Clary nieraz przebiegały niekoniecznie racjonalnymi ścieżkami, a sposób, w jaki widziała świat, był znany i wiadomy wyłącznie dla niej samej, bo z perspektywy Bridget sytuacja, z którą miała teraz do czynienia, malowała się zgoła inaczej. Przede wszystkim widziała w siostrze chęć znalezienia sensacji, co z jej strony było oczywiście przesadzonym wnioskiem (ale jak już zostało trafnie zauważone, miały to w genach po wiadomo kim), ale to w niego wierzyła, słuchając jej pokrętnych wyjaśnień. Zasłaniała się chęcią ochrony jej dobra, oszczędzeniem jej przykrych zawodów i innych nieprzyjemnych uczuć, pod którymi mogłaby zostać przygnieciona, gdyby rzekome plotki o romansie Waltera okazały się być prawdziwe. Wykręcała się jak spadający z wysokości kot, desperacko próbując upaść na cztery łapy i wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Istniały też kwestie znane tylko Bridget, o których młodsza Hudson nie miała prawa wiedzieć, jak chociażby kwestia tego, że to ona na początkach relacji z Shercliffem nie była z nim do końca szczera i rozwijała w tym samym czasie relację z innym mężczyzną, potrafiąc być jednego dnia u boku pisarza, by następnego pić szampana w jaccuzi ze starszym aktorem. Wciąż było jej wstyd za swoją głupotę z przeszłości, a każdego kolejnego dnia, odkąd powiedziała Walterowi, że chce być tylko z nim, walczyła i robiła co mogła, by on również to czuł i nigdy tego poczucia bycia wybranym nie utracił. Mieszająca się we wszystko Clara, mącąca w garze, jak to miała w zwyczaju, nie pomagała jej w tym zadaniu. - Ty się z tym psidwaczkiem na mózgi zamieniłaś - stwierdziła, wywracając oczami, bo początkowo defensywna postawa Clary bardzo szybko zmieniła się w ofensywę, która szarpnęła nieodpowiednią struną i teraz to Bridget kipiała gniewem. - I bardzo dobrze! - skomentowała fakt, że nie zamierzała się więcej mieszać w ich sprawy, lecz słowa te w zaognieniu ich konwersacji wybrzmiały zdecydowanie silniej niż miały. Po czasie miała ich żałować, gdy Clara wyniosła część rzeczy z mieszkania i przestała do niego wracać niemal przez dwa tygodnie, znikając jej całkowicie z oczu i radarów. Ale wtedy tego nie wiedziała i po prostu była zła. Bardzo zła. - Och, proszę - znów wywróciła oczami na życzenia miłego dnia, bo doskonale wiedziała, że miły już nie będzie. Jak rasowe siostry darły koty wyjątkowo dobrze celując w swoje słabe punkty, więc jedyne, co jej pozostało, to wrócić do pracy i postarać się nie wyżywać zbytnio na pergaminach oddanych jej przez uczniów. I tak wydrapala piórem paskudną dziurę w jednej z prac.