Radykalnie nie zgadzała się z podejściem Bridget. Facetom domniemanie niewinności się nie należało. To naprawdę nie było nic osobistego. Nie jej wina, że wszystkich mężczyzn, których znała mogła podzielić na trzy kategorię: podstępnych wykorzystywaczy, tych, którzy byli zbyt durni, żeby być podstęnym i jej tatę. Wally na durnego nie wyglądał, ani nie był jej ojcem (ilu żartów by na temat tego nie zrobiła). Może gdyby miała czas zebrać myśli, byłaby w stanie przekonać siostrę, że życzyła jej jak najlepiej i miała szczerą nadzieję, że trafił jej się ten rzadki nietoksyczny okaz, ale szalejące emocje nie pomagały w zbieraniu myśli. Zresztą biorąc pod uwagę, jak źle szło jej ich wyrażanie, im mniej zdążyła powiedzieć, tym chyba lepiej.
Milczenie było właściwie jedną z lepszych form wyciągnięcia czegoś z Clary. Cisza budziła w niej niepokój, więc gdy tylko zapadała, Puchonka zaczynała gadać. Jedyny minus był taki, że nie zawsze na temat.
O ile lepiej by było, gdyby i tym razem jej myśli pogalopowały w jakimś zwariowanym kierunku. Nawet nie zauważyła, że Bri - w przeciwieństwie do niej - nie uznała tematu za zamnięty, nic więc nie stało jej na przeszkodzie, by zacząć rozmowę o quidditchu, albo tym, dlaczego na włosach pod pachami nie rozdwajają się końcówki. Ale nie! Musiało odezwać się akurat sumienie.
Odwróciła wzrok, zbierając się do tego, by przyznać się siostrze do wiadomości z Walliem, ale nim zdecydowała się, z której storny ugryźć temat, usłyszała jej pytanie. Pytanie, które słyszała stosunkowo często i była do niego przyzwyczajona. W przeciwieństwie do tonu, którym mówiła Bridget.
Spojrzała na nią i aż cofnęła się pół kroku, widząc złość w jej oczach. Też omiotła wzrokiem okolicę, choć w przeciwnym celu - szukając pomocy.
Od urodzenia nadwyrężała pokłady cierpliwości członków rodziny, które mimo to zdawały się niewyczerpane. Przywykła do pobłażliwości, ewentualnie rozczarowania, a już w najgorszym wypadku gwałtownego wybuchu gniewu, który kończył się szybciej niż zaczynał. Złość w oczach Bridget była jakaś inna. Nie sądziła oczywiści, że siostra faktycznie ją zabije. Właściwie nie wiedziała, czego się spodziewać i to było najgorsze.
-
Nic. - skłamała bezsensownie. Odruchowo przycisnęła do siebie trzymany w ręku wizbuk. Nie mogło być mowy, że powie teraz Bridget, co napisała do Walliego. Najchętniej obróciłaby się na pięcie i uciekła. W miejscu trzymała ją jednak świadomość, że jeśli nie od niej, to dowie się od niego. Przynajmniej, kiedy tu stały, mogła mieć pewność, że jeszcze się z nim nie skontaktowała.
@Bridget Hudson