Czasem można tu spotkać jakiegoś zabłąkanego ucznia, łazienka jednak nie cieszy się zbytnią popularnością, z prostego powodu - zamieszkuje ją wyjątkowo płaczliwy duch - Jęcząca Marta. Na jednej z umywalek dostrzec można mały rysunek węża, dzięki któremu, jak głosi legenda, można otworzyć przejście do Komnaty Tajemnic.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:53, w całości zmieniany 1 raz
- Istnieją. Ale oczywiście nie są takie, jak w głupich, mugolskich zmierzchach - Westchnęła. Często irytowało ją to całe mówienie, że wampiry żyją jak ludzie. Że są piękne, boskie i niezniszczalne. - Tylko, że nie widuje się ich na co dzień - Dziwne, że chłopak w nie nie wierzy. W końcu, był czarodziejem i chyba nie mugolskiego pochodzenia. No, ale nie wnikała w to bardziej. Każdy ma swoje zdanie, prawda? I nie powinno się go podważać.
- To... ten wampir Ci to zrobił? Ale jak, co się stało? - szczerze, byłem w lekkim szoku. Nigdy nie gadałem z wampirem i nie miałęm doczynienia w ogóle z tym klimatem wampirowskim. Właściwie nie wiem dlaczego się o to pytałem. To nie była czysta ciekawość, ale teraz także troska. Troszczyłem się o ową dziewczynę i chciałem jej pomóc na wszelkie możliwe sposoby "Ciekawe co jej się stało..." - myślałem.
- W skrócie sprzeczka, łupnęło czarno magicznym zaklęciem i tak zostało. Nic wielkiego - Naprawdę od dawna się już tym nie przejmowała. Zdążyła zapomnieć o wszystkich złych wspomnieniach z tego jednego dnia, kiedy to straciła i przyjaciela i jednocześnie swoja urodę. Nigdy tego nie wspominała, aż to teraz, kiedy było to konieczne. To też posmutniała, ale zaledwie na minutę, bo dała radę odwiać te myśli. - To naprawdę nic takiego - Dodała, odrzucając włosy, a po chwili i głowę do tyłu, by móc spojrzeć w sufit. Kątem oka jednak zerkała na Tommy'ego.
Gdy widziałem, że dziewczyna, lekko posmutniała to objąłem ją jedną ręką i zacząłem lekko pocierać moją dłonią jej ramie, by zrobiło się nie wiem... Cieplej? Następnie spojrzałem na nią z uśmiechem, po czym powiedziałałem do ucha: - Będzie dobrze. Mam pytanie. Znasz może imię, nazwisko, jakieś dane tego kto to zrobił? - co mi przyszło do głowy? Może i to tajemnica. Jedno jest pewne. Lubie się mścić i znam zakazane zaklęcia.
Zdziwiła się lekko aż tak bliską reakcją chłopaka. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona, do tego rodzaju... czułości. Zadrżała lekko pod jego dotykiem, właśnie z powodu tego braku przyzwyczajenia. Większość chłopaków by teraz po prostu zarobiła siarczysty policzek, ale szczerze mówiąc jakoś nie do końca akurat jemu chciała taką karę wymierzyć. Szczególnie, że wie o niej coś więcej, a Connie nie chciała rozgłosu. To też przyglądała się tylko jego oczom. - Znam no ale... Po co ci mam je podawać? - Zagadnęła z początku, jednak po chwili zrozumiałą o co mu tak właściwie chodzi. - Nie opłaca się mścić...
- Zawsze jest o co się mścić. Skoro ty nie możesz, to ja zawsze, pamiętaj - czyżbym robił z siebie wielkiego mściciela? No cóż.. można powiedzieć, że miałem to we krwi, ale to już zuuupełnie inna Historia. Rozejrzałem się po całej łazience jęczącej marty. Następnie klasnąłem w dłonie mówiąc: - Dobra, Chyba już wszystko sprzątnęliśmy. Znowu muszę cię opuścić. Jeszcze muszę zajść do Profesor Wright. Takzę jak pozwolisz, to ja się ulatniam, cya - po tych słowach dość szybkiem tempem wyszedłem z łazienki. z/t
Westchnęła. Sama zdecydowanie nie chciała się mścić. Przecież to bez sensu. Śmierć... Nicka pociągnęła by kolejne osoby i tak w kółko i w kółko. Przecież to po prostu nienormalne. Zresztą, ona przecież żyje i ma się dobrze. Nic takiego się nie stało. Nie odpowiedziała na głos. Kiwnęła głową i pomachała mu, wycierając ostatnią plamkę w rogu lustra. Rzeczywiście lśniło. Chwilę później, opuściła to miejsce tak jak puchoniasty.
Przyszła tutaj w "potrzebie". Kończąc czynność podeszła do umywalki i zaczęła myć ręce rozglądając się wokoło. Nikogo tu nie było. Była sama. Ciągle myślała, gdzie podziewa się Negra. Jakby zwołała ją myślami. Kotka weszła powolnym krokiem do łazienki. - Tu jesteś. - powiedziała z uśmiechem. Wytarła ręce w papier, wrzucając go do kosza na śmieci. Wzięła kotkę na ręce.
Żaden wieczór, nawet ten spędzany samotnie, nie może być nudny. Melanie włóczyła się po zamku, szukając czegoś ciekawego. Ale co można było znaleźć? Kiedy działo się już coś mniej monotonnego, to z daleka od niej. Co to, cholera, ma być? Mel nawet nie zdawała sobie sprawy, że właściwie podąża za włóczącym się przed nią kotem. Nie zarejestrowała jego obecności, ale szła za nim, jakby ją prowadził. Gdy wślizgnął się przez szparę w drzwiach do łazienki Jęczącej Marty, dziewczyna pchnęła je i weszła do środka. - O - powiedziała, widząc swoją kuzynkę, Kaylę. - Heej - mruknęła. Cóż, już nawet jej towarzystwo jest lepsze, niż samotność, mimo, że Mel nie przepadała za nią, stereotypową Gryfoneczką. Postanowiła być miła. - Co tam?
Patrząc na Kotkę zauważyła, że do łazienki wchodzi ktoś jeszcze. Była to jej kuzynka - Melanie. Kiedyś w dzieciństwie się ze sobą bawiły, ale ich stosunki są raczej złe. Zdziwiła się, kiedy usłyszała miły ton głosu dziewczyny. - Hej. - powiedziała również się uśmiechając. - W sumie nic. Ostatnio kupiłam sobie właśnie tą kotkę. Wabi się Negra. - pogłaskała ją. - A co słychać u Ciebie? - zapytała podnosząc na nią wzrok.
- Negra - powtórzyła dziewczyna jak echo, patrząc na kotkę, która zwróciła ku niej łepek, patrząc głęboko i przenikliwie w oczy. - Pasuje do niej - dodała i przeniosła wzrok z powrotem na kuzynkę. - U mnie nuda. - Cholerna, durna, wredna nuda. - Zupełnie nie ma co robić w zamku, jakby wszyscy poumierali. - Skrzywiła się. - Głupki - dodała cicho. - Twoje życie towarzyskie natomiast pewnie tętni życiem, prawda? - starała się, by zabrzmiało to bez przekąsu i udało się na tyle, że Kayla nie powinna zorientować się, jak bardzo nie odpowiada Melaśce to, że stoi tutaj i rozmawia z nią, zamiast rozwalać Hogwart z kimś fajnym.
- Też tak sądzę. - powiedziała po czym nastała chwila ciszy. Negra zmarszczyła lekko pyszczek. Kayla wiedziała, że kocica nie polubiła kuzynki. - Moje życie towarzyskie... Tak jakby trochę się rozrasta... Poznaję nowe osoby i w ogóle, ale przeważnie to tak samo jak u Ciebie - nudy. - była to prawda. Ostatnio bardzo jej się nudziło. Chciała coś zrobić, coś szalonego, ale nie miała do tego żadnej odpowiedniej osoby przy boku. Aż do teraz. - Ostatnio zastanawiałam się nad małym "psikusem"... Czy może chciałabyś...? - nie dokończyła. Nie wiedziała jak złożyć taką propozycję.
Tak jak Melanie sądziła, życie towarzyskie kuzynki nie było szczególnie interesującym tematem, więc ślizgonka jednym uchem wpuszczała, a drugim wypuszczała słowa Kayli. Kiedy dziewczyna nieporadnie spytała ją, a raczej próbowała spytać, czy chciałaby towarzyszyć jej w robieniu, hm, "psikusa", spojrzała na nią ze zdziwieniem, machinalnie unosząc jedną brew do góry. Szybko się zreflektowała i przywołała na usta łobuzerski uśmiech. Co takiego chciała zrobić Kayla? Dorysowywać wąsy portretom? Chować uczniom torby albo zabierać pióra? Raczej nic ekscytującego, bo czego można było spodziewać się po prawej obywatelce domu Godryka? Znacznie ciekawsze byłoby sprowadzenie Kayli na złą drogę. - A jaki masz pomysł? - zapytała Mel. Trzeba zacząć szkolenie od wyperswadowania dziecinnych "psikusów".
Wiedziała, że jej pomysł mógł się wydawać Kuzynce dziwny albo głupi, ale postanowiła powiedzieć jej jaki ma plan. - No... W pewnym sensie chciałabym coś podpalić. - powiedziała wpatrując się w oczy Melanie. Nie była pewna jej reakcji. Kayla obawiała się też, że schodzi na "złą drogę", ale czy to było dla niej ważne? Raczej nie...
Melanie uniosła brwi i spojrzała na dziewczynę z uznaniem. No, no. Tego się nie spodziewała, została pozytywnie zaskoczona. Nigdy nie pomyślałaby, że jej grzeczniuteńka kuzyneczka wymyśli coś takiego. - Dobre - pochwaliła ją, jednocześnie zastanawiając się nad celem podpalenia. Ich wyczyn nie może pozostać niezauważony, a Melaśka dawno nie miała żadnego szlabanu. Właściwie ostatnio dostała jakiś za przebywanie w Zakazanym Lesie. Brwi zbiegły się dziewczynie nad oczami, gdy przypomniała sobie o okolicznościach. Na szczęście wykręciła się ze szlabanu, bo po tamtym nie zniosłaby kilku godzin bezsensownej pracy fizycznej w towarzystwie Constantine'a. Otrząsnęła się z myśli i wróciła na ziemię. - Masz już pomysł, co?
Zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziała, że to będzie dla kuzynki "coś". - Dzięki. - powiedziała cicho. Była z siebie dumna, ale nie okazywała tego. - Mam. - powiedziała lekko się czerwieniąc. - Chciałabym podpalić cieplarnię. - spojrzała prosto w oczy kuzynki. Była bardzo ciekawa jak zareaguje. Sądziła, że jej pomysł spodoba się Melani. W pewnym momencie Negra zaczęła cichutko chrapać. Kayla spojrzała na nią. Przez cały czas ją głaskała, a kocica zasnęła. Z powrotem przeniosła wzrok na kuzynkę.
No, no. Melanie nie spodziewała się, że plany Kayli są aż tak ryzykowne. Uniosła jeden kącik ust w asymetrycznym uśmieszku. - Fiu, fiu - mruknęła. - Mi się podoba. Jestem gotowa wcielić plan w życie choćby natychmiast. O tak, w końcu coś do roboty! Może nawet kuzynka nie jest aż taką nudziarą, za jaką Melanie ją uważała - w każdym razie przynajmniej dało się zrobić coś fajnego w jej towarzystwie.
Nerwy, nerwy i jeszcze raz nerwy towarzyszyły Ślizgonce w tym okropnie chłodnym dniu. Gdyby mogła rozgniotła by każdego na swojej drodze, przydeptała obcasem, przypiekła na stosie, posoliła, doprawiła i dała do zjedzenia pierwszej lepszej istocie napotkanej. Jak zwykle z pełną gracją wkroczyła do Łazienki Marty. Czuła jakąś wewnętrzną potrzebę pogadania z tą beksą, nikt inny jak ona tak jej nie rozśmieszał. Poprawiła włosy przed lustrem, rozejrzała się po Łaznience i krzyknęła. - Hej ho beksa! Przyłaź szybko, bo czasu nie mam!
Auri weszła do łazienki szczerze mówiąc sama nie wiedziała czemu. Miała taki kaprys i tyle. Nagle usłyszała jakiś krzyk. To chyba jakaś ślizgonka, a przynajmniej tak jej się zdawało. Dokładnie dziewczyny nie znała, w sumie tak jak i większości osób w Hogwarcie. Rozejrzała. - No właśnie.. Gdzie Marta? - powiedziała bardziej do siebie niż do kogoś.
Emocje tak nią szargały, że aż zaczęła płakać! Krzyczęć, tupać, płakać jak małe dziecko. - Będziesz chciała Marta, żebym ci zdjęcia ślizgonów z przebierali po meczu quidda przyniosła! - Szlochnęła, zmrurzyła chytrze oczy. Gdy się odwróciła na pięcie zobaczy ła jąkąś dziewczynę. Gwałtownie się odwróciła. Na piękną Izydkę, jak ja wyglądam! Z nerwów zaczęła obgryzać paznokcie. Widziała mój atak? Pewnie tak, pewnie myśli, znaczy nie ważne co myśli. Pewnie wyglądam jak clown! Delikatnie, odwróciła głowę zrobiła dziwną minę, chcą zobaczyć co robi dziewczyna. Wyglądało to dość śmiesznie, te całe jej zachowanie... W końcu odwróciła się na dobre, uśmiechnęła się, pokazując szereg perłowych ząbków. Podeszła do dziewczyny. - Witaj nie znana mi niewiasto. Nowa? - Starała się udawać normalną, ale i tak już wyszło na dobre, że jest porypana. Zresztą dziwiła się, że ona panna Ponet, nie zna dziewczyny.
- Niewiasto? - spytała zdziwiona i zmarszczyła brwi. - Nowa nie jestem. Uczę się tutaj już sześć lat. - powiedziała starając się ukryć rozbawienie. Co ta dziewczyna robiła z Martą i zdjęciami ślizgonek po meczu nie chciała wiedzieć. - Tak w ogóle to jestem Auri. - powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy wreszcie udało jej się opanować. Dziewczyna co prawda nie wyglądała najlepiej, ale to pewnie przez nerwy. Jak nie wrzeszczy na całe gardło, to płacze i tupie nóżką jak małe dziecko co nie dostało truskawkowego lizaka... O co tutaj chodzi?! - A wać panna stara jak mniemam?
// Nie ślizgonek, tylko ślizgonów, facetów xDD No cóż nie da się ukryć, że Marta zawsze miała pociąg do zakazanych owoców. Susane niby uporządkowana, dbająca o reputacje nie raz ryzykowała własnym tyłkiem. Właśnie dla tych jej dziwnych uchyleń? Zrobiło jej się nieco głupio, powinna ją znać chociaż z widzenia. - A no to przepraszam, nie zapamiętałam cię jakoś, bo musiałyśmy się gdzieś na pewno mijać - Nie no dziś to panna Ponet na pewno ma zły dzień, albo ta dziewczyna na nią jakoś dziwnie działa. Przeszło jej przez gardło słowo "przepraszam" nie prawdopodobne. - Jestem Susane - Uśmiechnęła się do niej. - Staram się staram, tylko jakoś nie wychodzi. - Odparła zmartwiona zaraz jednak przywróciła się do pionu - Wiesz ten moje dziwne zachowanie i Marta, Marta po prostu lubi chłopaków z drużyny quidda slytherinu. - Odparła nieco się czerwieniąc. Obróciła się na pięcie i zbliżyła do wyjścia - Czas już na mnie, do kiedyś tam - Puściła oczko
//sorry ale nie chce mi się już dłużej na odpowiedź czekać.
Łazienka była ogromna, jak inne części zamku i podobnie jak on nocą, była pusta. Rzuciła torebkę o ciekawej, karmelowej barwie obok starych, nieużytecznych już umywalek ignorując głośny stukot który wydobył się z niej podczas upadku, będący najprawdopodobniej dźwiękiem obijanych się od siebie butelek ognistych. Póki była tu sama skupiła się wyłącznie na blasku księżyca, który wlewając się przez zakurzone okna docierał aż do jej różowych, puchowych kapci na których czubkach śmiały się dwa króliczki, podobne do tego, którego trzymała w dłoniach, choć ten w przeciwieństwie do sztucznych towarzyszy oddychał miarowo z przymkniętymi powiekami, wtulając się w jasnoróżowy sweterek Hani. Grobowa cisza momentami ją przerażała, lecz mimo to była zbyt podekscytowana czekaniem na swoje towarzyszki by przejmować się czymś tak błahym i nieważnym jak niekomfortowy ucisk żołądka.
Dostała list od Hanki, trzeba więc było skombinować jakieś śpiwory. I to dla wszystkich, więc aż cztery. Dwa własne miała, więc ukradła jakimś krukonom jeszcze dwa, wynalazła błękitną piżamkę, nieco ciemniejsze kapcie i zielony szlafrok, no i poszła na drugie piętro. Szła po cichu, z kapturem na głowie, żeby jeszcze ktoś jej nie rozpoznał. Nie wiadomo co by sobie pomyślał, widząc ją z taką ilością bagażu. - Czeeść, Han - przywitała się z nią, kiedy weszła. Łał, nie było jeszcze ani, Bruk, ani Ver, a jej się wydawało, że okropnie się grzebała... - Gdzie reszta? - Łap! - Rzuciła w nią, bądź też w jej stronę (jak kto woli) śpiwór. Nie pomyślała właściwie o zwierzaku, którego trzymała na rękach. No, trudno i tak mogła złapać, hyhy.
Słysząc za sobą głos, mało subtelny, nerwowo podskoczyła w miejscu, piszcząc ze strachu i omal nie wytrącając puchowej kulki z dłoni. Kefir zbudzony gwałtownością jej ruchów, mimowolnie uchylił powieki i swoje niezadowolenie ujawnił poprzez wbicie dwóch, śnieżnobiałych kłów w nadgarstek rudowłosej. - Cholera, Bell ! - Zaklęła, witając się jednocześnie z pierwszą towarzyszką, która do niej dołączyła. Rodwick jako prefekt i to naczelny powinna być bardziej dyskretna. Teraz nie tylko ktoś mógłby odkryć ich tajną wyprawę, wchodząc ty zachęcony krzykami studentki i krukonki, ale i miejsce na palcu, w którym królik zanurzył swoje zęby, zaczęło krwawić. - No, Bell. - Powtórzyła uparcie jej imię robiąc unik przed mknącym w jej stronę śpiworem. Oczywiście bez wykrywalnej w jej głosie pretensji się nie obyło. - Jeszcze nie przyszły. Dobrze, że jesteś, sama umierałam tu ze strachu. Potargała ogromne uszy pupilka z nadzieją, że to go odrobinę uspokoi i sprawi, że już więcej nie będzie próbował pożywić się jej palcami bo to było na prawdę bolesne doświadczenie. Z tego wszystkiego zapomniała się cieszyć, że jej Kefir już umie się bronić.