Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob 6 Wrz 2014 - 17:37, w całości zmieniany 2 razy
- Ale spójrz na pozytywy! Już sobie nie złamiesz tej rączki. Schował w końcu te klucze to spodni. Rozejrzał się po ludziach. - Lepiej jakbym stąd wyszedł i Cathe też, chodź nie jest raczej osobom, która ułatwia innym życie. - Ehh... Odetchnął głęboko. Cieszył się że kumplowi nic nie jest i jest w dobrym humorze.
Gdy weszła pani pielegniarka to odetchnąłem w duchu mówiąc w myśli "No nareszcie" - odpowiedziałem rzecz jasna grzecznie na przywitanie owej dorosłej kobiety: - Dobry wieczór. - po tych słowach usłyszałem pytanie, które normalnie by mnie zażenowało i własnie teraz też mnie zażenowało, wszak nie wiedziałem, zę pani nie widzi mojej ręki. Spojrzałem się na nią spojrzeniem "Are you fucking kidding me?" - po czym powstrzymując śmiech podniosłem mojego flaka pokazując jej co się stało. - Impreza... - dodałem.
Scar należy wybaczać wszelkie roztargnienia, wszak to kobieta młoda i roztrzepana. Zignorowała dziwne spojrzenie Puchona, jakby wcale nie odnosiło się do niej. Cudem powstrzymała wybuch śmiechu, widząc jak chłopak wyciąga przed siebie sflaczałą kończynę, która jeszcze niedawno była normalną ręką. - Domyśliłam się, chłopcze - powiedziała Scar, kręcąc głową z uśmiechem. Już chciała zaczynać wykład w stylu : ,, Za moich czasów... " , jednak po chwili rozmyśliła się, gdyż dopiero co dwa lata temu sama skończyła Hogwart, a wiele od tamtego czasu się nie zmieniło. Zawsze na imprezach zdarzała się jakaś niespodzianka. Podeszła do szklanej szafeczki na eliksiry, otwierając ją kluczykiem. Wyciągnęła dobrze znany wszystkim uczniom odstraszacz o nazwie ,,szkiele-wzro" , i nalała go do mniejszego kubeczka. Eliksir zamknęła z powrotem w szafce, po czym skierowała się do pacjenta, podając mu kubek. - To do dna! - mruknęła z uśmiechem. - Ktoś oprócz niego ma jakieś problemy? - zwróciła się do reszty uczniów. Zawsze mogła coś przegapić.
Dziewczyna otworzyła jedno oko, potem drugie i ujrzała pielęgniarkę wchodzącą do skrzydła szpitalnego. Miała ochotę zaśmiać się na jej pytanie "Co się stało?". Nie widać? Mój przyjaciel ma sflaczałą rękę, przez jakiegoś idiotę - to się stało. Przekręciła się na jeden bok, aby móc widzieć co się dzieje. - No nie wiem czy taki dobry. - powiedziała i kąciki jej ust uniosły się nieznacznie. Dziewczyna była szczerze wkurzona całą tą sytuacją, ciekawa była, czy Tommy'ego coś zaboli, gdy wypije eliksir, w końcu musi coś czuć, kiedy będzie mu odrastać kość. - Ma pani jakiś eliksir na wieczne znudzenie lub zbytnie przejmowanie się rożnymi sytuacjami? - spytała dziewczyna i uśmiechnęła się figlarnie.
- No to chlup w dziób. Eee... dobra, mam nadzieje, że smakuje jako tako chociaż. - powiedziałem patrząc na flaszkę, którą miałem za chwilę wypić. Potrząsnąłem ją by zobaczyć substancję po czym nie przejumjąc się ani smakiem ani zapachem łyknąłem dość łapczywie. Następnie lekki szok. Położyłem szybko kubek na komodzie, po czym zaczęło mnie coś boleć. Na początku nie weidziałęm co. Poczułem szybko kolejny przeszywający ból, po czym syknąłem z bólu, lekko otwierając twarz. Bardzo, ale to bardzo mnie bolało. : - Ta kurna! Boli, ale to jeszcze jak! Cholera! - nie weidziałęm co mówić tak mnie bolało.
Simon przyglądał się pielęgniarce i prawie zaśmiał się na pytanie co się stało skierowane do Tom'a. Po nalaniu eliksiru lekko skrzywił się. Raz w życiu wąchnał to coś i już nie chciał. Czekał tylko na chwilę wypicia eliksiru. - Popieram koleżankę. Albo jak ma pani eliksir na lenia, bądź zwiększający zdolność przyswajania materiału szkolnego to bym nie pogardził. Uśmiechnął się po czym przyszykował się na odgłos wydany przez kumpla. - Nie martw sie. Poboli przez... Godzine? Ale przestanie. Patrz optymistycznie. Rzucił lekko wrednie.
- No przecież wiem, że boli! - zirytowana, wywróciła oczami. W końcu gorzki lek, najlepiej leczy, czyż nie? Niczym nie przejęta klapnęła sobie na łóżko pacjenta, zakładając nogę na nogę. - Jasne. W marzeniach - mruknęła do Caterine i Simona. - Gdybym miała taki eliksir, to nie wykręcałabym się z połowy lekcji w Hogwarcie, kiedy jeszcze byłam w waszym wieku - powiedziała z uśmiechem. Nie ma co, Ślizgonka z byłą Ślizgonką powinna dogadać się zawsze. - Dzieciaki, jakbyście czegoś potrzebowali, to ja będę w gabinecie! - oznajmiła, kiedy Puchon przestał jęczeć choć na chwilę. No jakby Scar nie wiedziała, że odrastanie kości to bolesny proces! Nie raz sama miała złamaną rękę, co było już wystarczająco bolesne. A odrastanie kości... cóż, trzeba trochę pocierpieć. Jak wcześniej wspomniane było, Scar nie czuła się najlepiej, więc wolała posiedzieć w gabinecie. Wstała z łóżka, poprawiając fartuch, po czym skierowała się w stronę gabinetu.
- Pomarzyć zawsze można. Powiedział do siadającej pielęgniarki. Odchylił się do tyłu na krześle. Na to, gdy powiedziała, że idzie i że możemy ją znaleźć w gabinecie przytaknąłem głowę i obserwowałem Tommy'iego. - Jak tak se myślę... To chyba długo będę w tym roku siedział skoro jestem w drużynie. Zacząłem rozmyślać ile to kości będę miał połamanych i w jakich miejscach.
Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała się na Tommy'ego. Hmmm, chyba powinnam ustąpić mu miejsca na łóżku. Pomyślała, po czym uznała, że jednak jest jej na nim za wygodnie, a Tommy ma jeszcze wiele łóżek, poza tym przecież to tylko ręka. Mimo tego, iż chłopak był jej przyjacielem, dziewczyna i tak często była dla niego wredna, ale przecież przyjaźń polega też na tym. Przynajmniej tak się jej zdawało. Cath nigdy nie była dobra w te klocki. - No to już wiadomo, czemu masz rdzeń różdżki z łuski syreny, jęczysz jak baba! - powiedziała, bo czym zaśmiała się cicho.
- Tak kurna, obchodzi mnie to jak nie wiem - powiedziałem trzymajac się za flaka i zwijając się przy okazji z bólu. Przez cały czas bolało mnie jak diabli, ale udawałem twardego teraz, gdyż jak wspominałem, nie chciałem robić z siebie idioty. Lekko przez ból rzekłem do Simona pół śmiechem: - Zabije... No dosłownie zabije. - rzecz jasna to był żart i miałęm na myśli Davida :P. Zaś na to co co powiedziała Cathe, odpowiedziałem: - Ty do cholery wiesz jak to boli? No, teraz już mniej, ale to pierwsze uczucie to szok... Tak jakby.. jakby... rosły Ci kości - zaśmiałem się przy tym ostatnim.
Wszedł szerokim krokiem do skrzydła. Zobaczył Tommiego wisiał mu hmm... przeprosiny więc był tu tylko po to. Od czego tu zacząć już wiem, żeby tylko nie gadali mogę zawsze pójść. Zobaczył Mel i wiele innych osób. Podszedł do łóżka Tommiego. Wysunął rękę do Toma. -Przepraszam wiesz za co nie? Nie dostałeś mocno nie bój się bywało gorzej. Jak ręka?? Boli cholerstwo nie? blee te leki na kości, niedobre. -Trochę mi odbiło bić kumpla z własnego domu. Poklepał Toma po ramieniu. -Masz to dla ciebie. Wyciągnął fasolki wszystkich smaków. -Chyba że boisz się że coś Ci się stanie? Ale to tak na przeprosiny. Miałem nadzieję że zrozumie całą sytuacje. Przypomniał sobie słowa Tommiego ,,Debil'' Za to też powinien go ubić.
- Za to ty swoim szponem hipogryfa chętnie byś go dobiła co? Powiedział wrednie napotykając na temat rdzeni w różdżkach. - Cathe ja Cię nie rozumiem. Wbiegasz wręcz tutaj całą czerwona ze złości i martwiąca się o przyjaciela, żeby teraz gadać że krzyczy jak baba, gdy hodują mu kości? Nie pojmę dziewczyn. Śmiał się mówiąc to wszystko. Nagle do sali wszedł ten, przez którego siedzieli w tej sali. - Ehh... Westchnął poważniejąc nagle. Pomacał kieszeń, czy na wszelki wypadek jakby mu znowu odwaliło ma różdżkę i będzie mógł to jakoś powstrzymać. Wolał milczeć ponieważ chciał wykrzyczeć temu gościowi wszystko w twarz co o nim sądzi.
Dziewczyna automatycznie otworzyła oczy i jednym susem zeskoczyła z łóżka. Jak on w ogóle śmiał tu przebywać? - Człowieku ogarnij się! Najpierw bijesz go za byle gówno, a teraz udajesz skruszonego?! Mózgu nie masz czy co? Brawo, zyskałeś sobie kilku nowych wrogów. - dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie, założyła ręce na krzyż i wpatrywała się ze złością w oczach w Davida. Co on sobie wyobrażał? - A tak przy okazji, myślisz, że fasolki załatwią sprawę? Odrastanie kości to długi proces, a twoje głupie fasolki nic tu nie pomogą. Cath była tak zła, że miała ochotę zrobić coś chłopakowi. Miał on tupet, musiała to przyznać. Najlepsze było to, że dalej nie wyjaśnił Tommy'emu za co właściwie go pobił. - Masz niską samoocenę, czy to była zwykła zazdrość? - spytała złośliwie dziewczyna.
Wszedł David i jakby coś się we mnie zagotowało, choć tego na zewnątrz nie było widać. Patrzyłem na niego wzrokiem typu "Zabije..." - jednak po chwili by to wszystko rozeszło się po... Kościach, moich kościach. to powiedziałem przyjmując fasolki: - Pewnie wszystkie o smaku rzygów nie? Dobra, nie zapomnimy o sprawie, ale teraz byśmy nie mieli kłopotu, nie wchodźmy sobie w głowę, bo następnym razem mogę mieć szasne się bronić - mówiłem to z lekkim uśmieszkiem na twarzy dając wyraźnie znać Davidowi by wyszedł. Zwyczajnie nie chciałem go widzieć.
Po przywitaniu z pielęgniarką zupełnie odpłynęła, miała tyle do przemyślenia. Do żywych wróciła przez Davida. Zdezorientowało ją to, że w ogóle tu przeszedł. Nagle zrobił się miły, zdarzały się takie momenty, ale nie spodziewała się, że jego duma pozwoli przyjść tutaj i przeprosić. Przenosiła wzrok z jednej osoby na drugą, omijając tylko Thomasa. Już i tak miała zły humor, nie chciała jeszcze tego pogarszać. Tommy miał dobrych przyjaciół, wstawiali się za nim i pomagali. Ciekawiło ją czy ona też kiedyś takich znajdzie i czy Angie też by tak zareagowała jeśli chodziłoby o Mel.
-Fasolki nic nie dają jak nie chcesz to wezmę mnie to nie obchodzi czy mam wrogów czy też nie, możesz się bronić pozwalam ale no nie wiem. -Wiem co to zrastanie się kości i zamilcz dobrze? -Nie nie nie wyjmuj różdżki nie uda ci się. David miał instynkt widział czasami co się może stać. -I smak jest normalny nie musisz wierzyć, przylazłem tu by Cię przeprosić nie chce lizać dupy taki frajer nie jestem. Myślcie co chcecie i tak mnie to nie obchodzi. Wyjął papierosa i tym razem nikogo nie częstował sam odpalił i zaciągnął się. -I pamiętaj masz szanse a szansa chyba marna chyba że z kimś przyjdziesz i nie walczy się na czary to podstawa. Drugie słuchaj się przyjaciół oni pomogą. Trzecie wrogów nie rób często. Nie jedna osoba to mówiła ale nikt z tych osób nie chodził do Hogwartu a szkoda. David chyba miał pójść ale nie wyszedł tak łatwo nie da się spławić.
Po agresywnej wypowiedz Cathe spojrzał na nią wzrokiem "Spokojnie...". Nie odzywał się ponieważ jedyne co byłby teraz w stanie powiedzieć do Davida to klasyczne "Spie*alaj stąd!". Nie chciał pogarszać nawet dobrej atmosfery jaka panowała na skrzydle ponieważ mogło być gorzej. Odchylił głowę, gdy w jego stronę leciała chmura papierosowego dymu. Nienawidził tego świństwa...
Dziewczyna spojrzała się na niego z żalem. Co ten chłopak sobie myślał? A tak poza tym, mógłby chociaż raz powiedzieć coś poprawnego stylistycznie, bo kiedy się go słuchało, od razu odechciewało się mówienia czegokolwiek. - Lizać dupy? Nie masz już lepszych określeń? - dziewczyna była zażenowana, rzadko kiedy spotykała większych idiotów. On jest opóźniony w rozwoju, czy co? Myślała dziewczyna. - I lepiej zgaś tą fajkę, niezbyt dobre miejsce na palenie sobie wybrałeś. - powiedziała szczerze i spojrzała krytycznie na Davida. Pewnie myślał, że jak zapali fajkę, to będzie wyglądał bardziej "cool" jak to mówią mugole, niestety mylił się i to w stu procentach.
-Nie nie mam to tylko życie , byś znała smak ulicy byś wiedziała o co chodzi. -Pale bo muszę to nałóg myślisz że tak łatwo z niego wyjść? -Dobra przylazłem tu w dobrej wierze ale jak tak traktujecie ludzi to pech. Zastanowił się Tom wyglądał jeszcze poobijany, chyba tak szybko się nie zagoi. -Twoja krewka ciągle jest w wielkiej sali. Uśmiechnął się mówiąc pół żartem. -Przynajmniej zębów Ci nie powybijałem. Dudniła mu piosenka w głowie, to chyba hip hop ale nie mógł sobie przypomnieć jaki tytuł i jakie słowa. -Czy mnie lubicie czy nie. Zastanowił się. -E nie ważne, sprawa wyglądała głupio i nie było potrzeby używać przemocy. Nareszcie powiedział coś jak normalny człowiek bez słów ,,frajer'' i takich. Mógł mu powiedzieć no ale nadużył przemocy.
- David, daruj sobie co? Najpierw mnie bijesz, potem przepraszasz i oczekujesz, że będzie wszystko git. Nie tędy droga - po tych słowach troszkę oparłem się o nogi Cath. - Poza tym... By było jasne. Z Angie hmm... jeszcze? Mnie nic nie łączy więc... - po tych słowach wziąłem głęboki wdech i dokończyłem: - Jak pozwolisz to chcę odpocząć, bo trochę głowa mnie boli, ciekawe dlaczego, nie? - heh, ciągle jakby traktowałem go tak jak on mnie. Nie będę mu wybaczał, przynajmniej nie teraz. Poza tym... Fajnie jest mieć wrogów, nie? xD
-Nie wszystko ma być git nie? -A co ty mi z Angie wyjeżdżasz ? Troche i miała ona do tego wpływ ale ja bym Ci powiedział, że nie masz z nią gadać czy coś. Uśmiechnął się i spojrzał na Mel. Wiedział że to ona powiedziała Tomowi o co chodziło ale kłamała wcale nie chodziło o Angie. -Tom robisz ze mnie idiotę? Chcesz odpocząć i tylko ja mam wyjść. Chyba za dużo dostałeś bo główka coś kręci zdania. -Nie wiem czy tak fajnie, nie lubię gnębić kogoś z tego powodu że mnie nie lubi. Lub jest moim wrogiem. Odszedł od łóżka Toma i skierował się do gabinetu lekarki.
Dziewczyna patrzyła na odchodzącego chłopaka. Nie mogła się powstrzymać, więc wyjęła różdżkę i wycelowała nią, w papierosa, którego chłopak trzymał w ręku. - Glacius. - wyszeptała i uśmiechnęła się złośliwie, patrząc jak fajka zamraża się i ciesząc się z tego, że chłopak już się nie zaciągnie. Prychnęła. Smak ulicy? Co to w ogóle miało być? David nie wyglądał na dzieciaka z ulicy, szczerze? Bardziej wyglądał jej na stuprocentową ciotę. Wzruszyła ramionami.
Siedział jakby tylko w roli świadka tych zdarzeń. - Niech on już stąd spi*rdala. Pomyślałem spinając się lekko, lecz nie dając okazując tego po sobie. W ciągu jednej nocy gość, którego nawet nie do końca poznał stał się jego cholernym wrogiem. Spojrzał na Mel chcąc zobaczyć jej reakcję, potem na Cathe i obserwował jej dalsze wyczyny z różdżką.
Gdy papieros został zamrożony, zaśmiałem się lekko: - Heh, to teraz sobie nie zapalisz. - gdy chłopak skończył mówić i sobie poszedł, to ja rzekłem normalnym głosem: - Właściwie to w y też możecie już iść jak chcecie. A i nie wyganiam was, bo miło się przebywa z wami, ale lekcje i te sprawy - "Ehh... chciałbym się walnąć do łóżka." - w szczególności, że doskwierało mi jeszcze zmęczenie z wczorajszej nocy, która była nieprzespana.
- Dobra, to my się zwijamy. - powiedziała szybko dziewczyna. Nie chodziło jej tylko o Tommy'ego. Najzwyczajniej w świecie nie chciało jej się już siedzieć w skrzydle szpitalnym. Odwiedzi przyjaciela jutro. Spojrzała na Simona. - Idziesz? Zapomniała, że dalej trzyma różdżkę w ręku, więc schowała ją szybko, nie chciała w końcu, aby któryś z nauczycieli zobaczył, że używała zaklęć.
Simon wstał lekko się przeciągając. Tyle siedział że wszystkie kości oraz mięśnie w jego organizmie musiały zostać ponownie wzmożone do pracy. - Jasne. Odpowiedział spokojnym tonem. Nie przejmował się obecnością David'a i nie zwracał na niego uwagi. - Tom może przenocujesz w tym cudownym miejscu dzisiaj co? Zapytał, gdyż jakoś nie szlo mu w parze przesypiać dzisiejszą noc i słuchać okrzyków bólu przyjaciela. - Idziesz Mel? Rzucił jeszcze do Mel upewniając się czy może chcą pobyć razem. Nie czekając wyszedł ze skrzydła udając się do dormitorium wraz z Cathe.