Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
Przyszedł do Skrzydła Szpitalnego i położył krukonkę na jednym łużku a napastniczkę na drugim. Po chwili zwrócił się do pielęgniarki. - Dziewczyny pobiły się w Zakazanym lesie i jedna z nich została poważnie ranna. Wskazał na zemdloną krukonkę. - No to tyle do widzenia. Powiedział i wyszedł.
No i wygrali. Wilkie rzucił się na Angie, Alexis się rzuciła, i ona się rzuciła, oh... i Ver rzuciła się też, powodując tym samym zderzenie czołowe z Brook. Wszyscy byli niesamowicie poobijani, jednak najbardziej oberwali Wilkie i Angie, zlatując z mioteł. Jeszcze zanim sędzia ogłosił ich wygraną, oni ruszyli chwiejnie w stronę Skrzydła Szpitalnego. Brook targała za sobą Angie, która ledwo co przebierała nogami. Na całe szczęście, pomogła jej Bell, odciążając trochę Toxic. Ta z kolei skupiała się na zaklęciu, dzięki któremu transportowała Wilkiego. Nie chciała szkodzić mu jeszcze bardziej upadkiem na ziemię, przez jej dekoncentrację. - Dzięki Ci, dobra kobieto - mruknęła z wdzięcznością do Bell, tym samym rozdmuchując cieknącą jej na usta krew. Bleeh - skwitowała krótko w myślach. - Wiecie co? - zagadnęła. - Musimy jeszcze poćwiczyć zbiorowe skoki - podsumowała z cierpiętniczą miną, gdy stanęli już przed drzwiami Skrzydła Szpitalnego. Brook pchnęła drzwi nogą, po czym wgramolili się do Skrzydła, i na pewno wyglądali bardzo zabawnie. Niby powykrzywiani bólem, ale jednak zadowoleni i uśmiechnięci z powodu wygranej. - Dzień dobryyyyyyyyyyy! - krzyknęła. - Jest tu kto?
Ostatnio zmieniony przez Brooklyn Toxic dnia Sob Wrz 25 2010, 22:44, w całości zmieniany 1 raz
Angie nie do końca wiedziała co się dzieje. Upadek pod koniec meczu i do tego te ciągłe skoki na nią, na pewno nie poprawiły jej kondycji zdrowia. Jakoś doszła do Skrzydła Szpitalnego wraz z Brook. Ale powoli wymiękała. Nie pamiętała połowy drogi do niego! aaa, zmęczenie dawało o sobie znać. Jednak wygrana dodawała jej sił. - Dzięki kochane. - Zwróciła się do obu dziewczyn, gdy doszły. Otrząsnęła się, gdy ta krzyknęła nawołując kogoś. Pielęgniarki nie było widać, a ona musiała gdzieś usiąść. Z pomocą Toxic zajęła jedno z wolnych łóżek. Nie wiedziała co tak naprawdę ją boli, ale musiało tego być dużo, bo co chwilę czuła ból w innym miejscu. - No ale wygraliśmy. - Odezwała się z uśmiechem. Adrenalina zakrywała ból.
- Często tak masz? Albo raczej czy często tak będzie? - Zapytała zmartwiona. Szli korytarzem dosyć szybkim krokiem, na szczęście z Thomsonem było już dużo lepiej, więc i Davis się uspokoiła. Wzięła od niego papierosa, a raczej trzy buchy, a następnie mu go oddała. Doszli do Skrzydła Szpitalnego w zupełnym spokoju. Jakoś nikt nie kręcił się po korytarzach. W środku, przy dobrym świetle trzeba było przyznać, że chłopak nie ciekawie się prezentował. Był bardzo blady, może i doprawił go papieros, którego dosłownie przed chwilą skończył. - Dzień dobry - Davis zawołała na całe Skrzydło, nie przejmując się pacjentami. - Zajmij, któreś miejsce, Dav. - Powiedziała do niego z uśmiechem i rozglądając się za pielęgniarką.
//Przyjmijmy, że wyszłam już po tym "pechowym" meczu xD//
-Nie wiem matka przyśle mi jakieś eliksiry czy inne wywary. Usiadł na pierwsze lepsze łóżko, na szafce nocnej stały jakieś lekarstwa nóż i inne rzeczy. Lekarz nadchodził wolnym krokiem. -Rusz ten tłusty zad i chodź tutaj. Zawołał. Lekarz naburmuszony mówił coś pod nosem. -Potrzebuje szluga, masz coś? Spytał błagalnie przed chwilą spalił ale to mu nie wystarczyło.
Blondynka bardzo się zdziwiła widząc na szafce nóż. Jeszcze jakiś pacjent by sobie coś zrobił, ale nie skomentowała tego. Stawała sobie to na jednej, to na drugiej nodze, by w końcu się uspokoić i stać spokojnie. Zaczęła się śmiać, gdy usłyszała tekst Davida, skierowany do lekarza, który prawdopodobnie miał mu pomóc. Teraz nie byłaby tego taka pewna. - Mam. - Skinęła głową. - Ale może jak on pójdzie do gabinetu, co? Tu raczej nie wolno palić. A z resztą dopiero co go zawołałeś.
-Dobra idziemy stąd i tak mi nikt nie pomoże. Wychodząc czekał na papierosa, najgorsze że jestem puchonem jeden z gorszych jakbym nie mógł trawić gdzie indziej. Huff to najgorszy dom zawsze tak mówiono i to hańba. David i tak miał to głęboko był normalnym chłopakiem który chodził w dresowych szerokich spodniach, koszulkach w własnym stylu, i jedynym minusem był puchonem. Wypluł ślinę na podłogę. Czuł się jak normalny mugol. -Gdzie idziemy? Ja i tak muszę czekać na mikstury.
- Mogliby przynajmniej spróbować. - Popatrzyła na niego spod byka. Ale to był jego wybór. Nie to nie. Podała mu opakowanie z jeszcze połową paczki, tak by wziął sobie jednego a następnie sama się poczęstowała. Musiała odreagować, a tamte trzy buchy dużo jej nie dały. Spojrzała na niego, gdy splunął na ziemię. Nie wiedziała o czym w tym momencie myśli, a nie miała zamiaru go o to pytać. Wiedziała, że jeżeli zechce to jej odpowie, a jak nie... no to nie. - Co byś powiedział na Salę lodową w podziemiach? Można na łyżwach pojeździć. - Zaproponowała bez zapału. Dziwnie się czuła.
-Ja i łyżwy proszę Cię mogę pooglądać bo jeździć nie umiem. Ma się wady nie? Puchacz ponownie przyleciał do Davida. -No nareszcie szybko wyważyła to. Wziął fiolkę i przeczytał do niej liścik: Wlej na oko i nie wycieraj trochę będzie szczypać ale przeżyjesz. Otworzył fiolkę i polał na oko. -Aaaaa Wydarł się na korytarz -Troche? Trochę będzie szczypać? Kurde no niech lepiej opisuję kartkę. Dobra idzemy.
(ten post proszę "zignorować", bo to zupełnie inny czas ;) ) Blondynka wybrała się do skrzydła szpitalnego zaraz po skończonej lekcji zielarstwa, aby upewnić się, że Angie nie oszukała jej, co do swojego bólu głowy. Powiedziała że sprawdzi i właśnie miała zamiar to zrobić. Septienne Tyrris Jillian Blythe nie rzuca słów na wiatr. O nie. Jako osoba mówiąca prawdę wymagała tego od innych. W większości sytuacji stawiała na zaufanie, jednak w tym przypadku działało to na innej zasadzie. Kobieta nie była naiwną osobą, wiedziała, że niektórzy oleją sobie lekcje w ten sposób. A za błędy trzeba płacić. Uchyliła drzwi i zajrzała do pomieszczenia, obserwując każdego ucznia, który się tam znalazł. Uśmiechnęła się delikatnie do Krukonki, która zraniła się na zajęciach, ale Angie nie zauważyła. To źle. Przeprosiła i zamknęła drzwi, po czym odeszła w stronę swojego gabinetu.
- Nie pierd*l! Jak taki frajer może za nic wbijać i kopać Cię po twarzy. Na koniec roku ma przesrane... Mówiłem pełen złości na to co zobaczyłem. Widząc jakieś wolne łóżko zaprowadziłem Tom'a na nie. - Siadaj. Zaraz jakaś pielęgniarka przyjdzie. Wiesz... Z tego co pamiętam to trzeba będzie Ci tą kość wyhodować co nie jest takie przyjemne... Pomagając kumplowi usiąść wziął jakieś krzesło i sam też usiadł. - Nie potowarzyszysz mi w jutrzejszym wyjściu. Chcesz jakieś smakolyczki z Hogsmade? Zapytałem chcąc trochę zmienić temat.
- Hehe. Wiesz, że nawieje... Z resztą... - trzeba przyznać nie popisałem się swoją wiedzą, a byłem przecież znacznie lepszy niż to pokazałem. Gdyby nie ten atak z zaskoczenia by było po nim. Przynajmniej wg. mnie ,czyli Tommy'ego. - Ehh.. Ośmieszyłem się przed wszystkimi. Mogłem użyć lepszych zaklęć, ale wiesz... nie chciałem mu robić krzywdy. Co mu w ogóle odrąbało. Piernicze... - byłem strasznie zły na siebie. Siedziałem na tym łóżku gapiąc się raz to za okno, a raz w podłogę. - Heh... przynajmniej na razie nie boli. Bo właściwie nie ma co.. - no i jak zawsze wszystko obróciłem w żart
Cath wbiegła do skrzydła szpitalnego z hukiem. Nigdy nie była zbyt impulsywną osobą, lecz jeżeli jej przyjaciołom działo się coś złego, w ciągu sekundy zmieniała się diametralnie. Wodziła wzrokiem po skrzydle, kiedy w końcu zobaczyła Simona i Tommy'ego. Czasem zastanawiała się czemu się z nimi przyjaźni, w końcu byli puchonami, jednak znała się z nimi od bardzo dawna i nie potrafiłaby przestać z nimi rozmawiać ot tak. Była strasznie wkurzona na Davida, w tej chwili mogłaby udusić go na miejscu. Co on sobie wyobrażał?! - Boże Tommy! Jak się czujesz? - ujrzała jego zwiotczałą rękę. - Jak go tylko zobaczę, to kopnę go z obcasa w jaja! - powiedziała szczerze. Na jej twarzy ukazały się rumieńce, w życiu nie była tak zdenerwowana.
- Nie przesadzaj. Ten gość to psychol. Słyszałem opinie innych jak wychodziliśmy. Wychodzi na to że jesteś kimś normalnym, a nie innym psycholem jak on. Poklepałem kumpla po ramieniu. - Nie radze nawiewać. W tym momencie wpadła Cathe i zaczęła strasznie szybko rzucać zdaniami. - Spokojnie Cathe... Wszystko dobrze. jak sam przyznał nie czuje bólu. Uśmiechnął się siedząc pochylony na krześle. - Ciekawi mnie czy mamy izolatkę na zwierzęta... Albo podrzućmy go gajowemu? Wypowiadał swoje przemyślenia z lekkim zdenerwowaniem i sarkazmem.
- Ała.. To akurat boli - rzekłem gdy Simon poklepał mnie po ramieniu. Po chwili wbiegła nam znajoma osoba: - Siemka Cathe. Nie unoś się. Złość piękności szkodzi. - zaśmiałem się mówiąc owe słowa. Nie chciałem robić z siebie ofiary. Gdy usłyszałem żart simona, to zaśmiałem się: - Hehe. Dobre będzie swoją drogą jak wszyscy wrócicie do Dormitoriuim. Uderz go za mnie w... nos. - cały czas mówiłem lekko przez śmiech. Zastanawiałem sie ile czasu moze zrastać się ręka.
Dziewczyna uspokoiła się nieco, jednak nadal miała ochotę zrobić coś Davidowi. Jaka szkoda, że wyszła tak wcześnie! No cóż, prawdę mówiąc, miała ku temu powody. - Mnie już nic nie zaszkodzi. - kąciki ust Cath uniosły się nieznacznie, lecz trwało to tylko parę sekund. - Simon, pomysł z gajowym jest niezły, może zgodzi się on przywiązać Davida łańcuchem do budy. Dziewczyna usiadła obok Tommy'ego na łóżku i wzięła parę głębokich wdechów. Zdecydowanie musiała się uspokoić, jednak nienawidziła takich ludzi jak puchon David.
Uchyliła lekko drzwi i wystawiła głowę by sprawdzić czy dobrze trafiła. Zobaczyła kilka osób więc postanowiła wejść. - Cześć. - Mruknęła. - Chciałam sprawdzić czy stało ci się coś poważniejszego. - Powiedziała i uśmiechnęła się niepewnie. Położyła mu na chwilę, delikatnie rękę na ramieniu. - Dupek z niego. - Tylko tyle mogła na razie z siebie wydusić, nadal była w szoku, że mógł zrobić coś takiego.
- Ej no nie róbcie ze mnie takiej ofiary. Kurcz,e mogłem się odszczekać kiedy miałem okazję. - powiedziałęm do dwóch osób i w tym czasie weszła Melanie, która też zaczęła się nade mną rozczulać "Mój boże..." - powiedziałem w myśli przewracajać oczyma, ale uśmiechnąłem sie do dziewczyny, bo miło, że się chociaż martwi. -Siemka Mel. Dupek dupkiem, ale za cholere nie wiem o co mu chodziło. - serio mnie to zastanawiało i wierzyłęm, żę Mel coś wie...
- Aż się zmęczyłam. - powiedziała dziewczyna i położyła się na łóżku, po czym przymknęła oczy. Wiedziała, że mogło to wyglądać bezczelnie, w końcu to Tommy powinien na nim leżeć, jednak Ślizgonka nie przejmowała się tym, widziała, że chłopak był teraz zajęty rozmową z Mel. A no właśnie, Mel. - Cześć. - rzuciła i zaczęła rozmyślać na różne tematy, byle tylko ominąć temat Davida. Nie David, nie David. Już wyobrażała sobie, co zrobi Davidowi, kiedy go spotka. Aaa, miałaś o tym nie myśleć! Sama nie wiedziała skąd wzięło się w niej tyle nienawiści, zazwyczaj pozostawała na wszystko obojętna.
Poprawiła włosy, które trochę rozczochrały się podczas jej szaleńczego biegu i spojrzała na chłopaka, myślała, że już się tego domyślił. - Chodziło o Angie. To chyba oczywiste. On jest w niej strasznie zabujany a ona kręci z innymi. W tym przypadku z tobą. Zrobił się zazdrosny i go poniosło. - Wywróciła oczami. Po Davidzie mogła się spodziewać różnych głupich rzeczy, ale to było coś nienormalnego nawet jak na niego. - Chyba jest z tobą lepiej niż myślałam. - Uśmiechnęła się, znów na niego patrząc.
Również patrzyłęm na dziewczynę. Głęboko w jej oczy konkretnie: - Heh... Po prostu ja i Angie na ten wieczór byliśmy parą. Nie wiedziałem ,że jest zajęta. Gdyby wiedział to bym zwolnił przecież. Zwyczajnie. Zabawa mnie poniosła, że aż nawet nie poprosiłem Ciebie do tańca. A chciałem. - powiedziałęm z lekkim uśmieszkiem na twarzy. następnie spojrzałem na Cathe i powiedziałem zawadiackim tonem: - Nie za dobrze Ci? Kto tu jest poszkodowany, no kto? xD
- Jak tylko będę w Hogsmade zajdę do znajomego, który wyrabia magiczne plakietki. Podoba się wam twarz Davida + ciało psa + napis "Wścieklizna atakuje!". Simon włożył ręce do kieszeni i natrafił na klucze, które miał oddać Tommy'iemy w sali. - Mam twoje klucze. Oddam Ci je jak wyzdrowiejesz. Powiedziałem chowając je znowu do kieszeni. - Cześć Mel. Rzucił odwracając się w stronę dziewczyny.
Ostatnio zmieniony przez Simon Phoenix dnia Nie Paź 10 2010, 21:30, w całości zmieniany 1 raz
Cath roześmiała się cicho, słysząc słowa Tommy'ego. Zawsze lubił rzucać dowcipami i żartami, pamiętała kiedy poznali się w pierwszej klasie, wtedy bardziej uważała go za... żałosnego. Teraz już by tak nie potrafiła. - Ja jestem poszkodowana, złość mi zaszkodziła. - dziewczyna nie przerywała swoich rozmyślań, nie otworzyła nawet oczu. Cath zastanawiała się czy nie wziąć Simona i nie wyjść ze skrzydła tak, aby Mel i Tommy mogli porozmawiać sobie sami, ale po dłuższym myśleniu uznała, że ma to w dupie. Było jej stanowczo za wygodnie na tym łóżku, aby teraz mogła z tego wstać, zresztą zdecydowanie nie należała do osób, które ułatwiały innym życie.
Mimowolnie się zaśmiała. W Tommy'im było coś co poprawiało jej humor. A poza tym umiał dobrać sobie towarzystwo. Chłopak i dziewczyna, którzy siedzą tu razem z nimi, też wydają się ciekawymi osobami. Zastanawiała się teraz czy będą w stanie się dogadać. Przypomniała sobie o Davidzie, czy Angie nadal będzie z nim flirtować? Spojrzała w oczy Tommy'ego, jakoś nie mogła sobie wyobrazić, że Davis mogłaby woleć Thomasa od niego. Przypomniała sobie jak chłopak potraktował ją, w drodze do pokoju życzeń, by wzbudzić zazdrość Angie. Oczywiście udawała, że tego nie pamięta, zwłaszcza przed Davidem.
Patrzyłem się na dziewczyne prawie zapominając o tym co mi sie stało. Usyłszałem odpowiedź Chate, więc i ja rzekłem: - Cathe, ty wiesz co sądzę o złoszczeniu się, nie? Zapomnij o tym - po tych słowach spojrzałem na moją rękę. Właściwie to tylko flak ze skórą. "No ładnie, ładnie...Trzeba mi przyznać, że nieźle się urządziłem... Właściwie... urządził" - po tej myśli powiedziałem jakby do wszystkich: - Hmm... kiedy ta pielegniarka przyjdzie. Sorka, ale nie chce latać z flakiem zamiast ręki - ja jak zwykle żartowałem, choć w gruncie rzeczy byłem strasznie zły na siebie, że dałem się tak pobić.
Scar niechętnie opuściła swój gabinet, słysząc jakieś głosy w SS. Sądziła, że wszyscy powinni być na balu, a tymczasem jakaś zbłąkana dusza, postanowiła odwiedzić pielęgniarkę. Sama Scar nie pojawiła się na balu, gdyż dzisiejszego dnia nie czuła się najlepiej, a nie chciała faszerować się eliksirami. Jedyne czego potrzebowała, to solidny odpoczynek z kubkiem herbaty, w przytulnym gabinecie. Narzuciła na siebie swój biały fartuch pielęgniarski, jak zwykle nie zapinając go. Pchnęła drzwi prowadzące z gabinetu do Sali, po czym weszła do niej dziarskim krokiem i z uśmiechem na twarzy. Ten kolei szybko ustąpił miejsca zaskoczeniu, gdy zobaczyła tylu uczniów. - Dobry wieczór! - przywitała się z gromadką, podchodząc do nich. - Słucham, jaki mamy problem? - spytała podejrzliwie, nie dostrzegając początkowo chłopca bez kości w ręce.