Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
Prawie podbiegł do gabinetu pielęgniarki. Królik gryzł go niemiłosierni. Kobieta wyszła i przez chwilę stała przerażona. Jednak szybko pozbierała się. Pomogła Rox położyć się dając jej mnóstwo eliksirów, podobnie jak Jayowi, leżącemu już w łóżku. Zamieniała Bell z powrotem w człowieka. Jednak póki co wciąż miała królicze oczy, uczy i w niektórych miejscach sierść. Wygoniła Hayley ze skrzydła, zanim Jay zdążył jej podziękować. Będzie musiał ją jakoś przeprosić za tą całą akcję...
Weszła do skrzydła szpitalnego, alby poprosić o coś na sen. Znowu miała problemy, więc postanowiła z tym nie zwlekać. W momencie kiedy weszła zamurowało ją: Bell, Jaydon i jedna puchonka leżeli w łóżkach. Otworzyła jak najszerzej oczy nie zwracając nawet uwagi na pielęgniarkę. - Co się tu u diabła dzieje ? - zapytała ze złością. Podejrzewała już co się stało. Widząc Bell i Jaydona obrzuciła ich wściekłym spojrzeniem. - Cześć Hayley - powiedziała uśmiechając się lekko do dziewczyny. Podeszła do łóżka Jaya i czekała na wyjaśnienia.
Widząc wchodzącą Christiane, chłopak momentalnie zakrył się kołdrą. Widać było tylko jego oczy i czoło, na którym widniały krosty, które dopiero się goiły. Spojrzał na zarośnięte dziewczyny, zatrzymując się dłużej na Bell, bawiącą się swoim nowym uchem. - Mieliśmy małą sprzeczkę- powiedział zza kołdry.
Dała dłonie na biodra i spojrzała na Bell. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że ma królicze uszy. Czuła, że nie może w tej chwili się śmiać, więc zagryzła zęby, żeby mieć dalej poważną minę. Furnunculus- pomyślała patrząc na Jaydona. - Małą ? Wiedziałam, że tak się to kiedyś skończy - warknęła do siebie - o co poszło ? Odgarnęła rude włosy do tyłu myśląc intensywnie i patrząc na pielęgniarkę.
Jeszcze bardziej naciągnął na siebie kołdrę, widząc, że Christiane jest niedaleko. - Niechcący spotkaliśmy się w Salonie Wspólnym. Bell mi trochę docinała, jak to ona- mówił stłumionym, przez pościel głosem- A ja obraziłem żyrafy. Wtedy mnie zaatakowała.
- Żyrafy ?! - zakrztusiła się. Westchnęła patrząc na trochę zarośniętą puchonkę. - W takim razie czemu i ona oberwała zaklęciem ? -zapytała pokazując na nią palcem i siadając na jednym z krzeseł. Zerknęła na Hayley, która najwyraźniej była tak samo wściekła jak ona, tyle, że Christine nie wiedziała, czy krzyczeć, czy się śmiać. - W takim razie będziecie mieli nauczkę, gdyby zauważył to nauczyciel już dawno by był szlaban. Poza tym wiedziałam, że to się kiedyś tak skończy.
Kiwnął głową słysząc słowo "żyrafy". O zgrozo, cóż to za straszne stworzenia. - Bo Bell zrobiła unik i niechcący trafiłem zaklęciem, które owłasiało w biedną Roxane. Ale trudno, Bell i tak miała większe futro- powiedział zgryźliwie, przypominając sobie małe, włochatego królika, którym się stała.
- Czemu oboje macie coś do żyraf? - Od jakiegoś czasu przysłuchiwała się rozmowie, ale ile można było? Już zaczęła szukać różdżki, ale na szczęście Jayowi musiała zostać w Pokoju Wspólnym. - Zobaczysz, znajdę zaklęcie zmieniające w żyrafę i postaram się byś choć przez chwile ina pobył! - Bycie królikiem było całkiem ciekawym doświadczeniem... tak musi czuć się animag - zerknęła na Rox. Ciekawe co by się stało, gdyby to ją trafiło tamto zaklęcie?
Rox: Rox ocknęła się nagle. Nie pamiętała co się ostatnio działo. Teraz była... W skrzydle szpitalnym?! Gwałtownie podniosła się z łóżka do pozycji siedzącej i zdezorientowanym wzrokiem rozejrzała się po pozostałych. - Czuję się dosyć nieswojo, szczególnie, że nie wiem dlaczego tu jestem - oświadczyła krótko.
- Bell ! Spokojnie ! Po prostu uważam kłótnię o żyrafy za idiotyczny pomysł... Zachowaliście się jak jakieś dzieci - powiedziała z grymasem. Martwiła się o całą trójkę, chociaż narazie była na nich za bardzo zła, żeby to okazać. Kiedy tylko puchonka ocuciła się bezradnie schowała się w dłoniach. Wolała siedzieć i się już nie odzywać. Westchnęła cicho i patrzyła na całą sytuację nadal nieco oburzona.
- Em.. trafiło cię zaklęcie owłasiające jak możesz się domyślić.. po swoim nietypowym wyglądzie - uśmiechnęła się lekko. - Zaklęcie Jaya - dodała. Idiotyczny? Żyrafy przecież były... wspaniałe, no! Następna się znalazła. Nie powiedziała już nic, tylko zamknęła oczy i leżała tak, w ogóle się nie odzywając.
Rox: Rox spojrzała na siebie. - No to przez Jaya wyglądam teraz jak goryl - powiedziała i spojrzała na ślizgona - potrafisz może to odwrócić? Bo nie chcę wyglądać jak małpa - powiedziała spokojnie. Nie chciała jeszcze pogorszyć sytuacji, w jakiej była.
- Przepraszam Christiane- spojrzał na Roxane, która się ocknęła- I Ciebie też. To nie moja wina, że Bell jest psychiczna. Chciał dotknąć ręki Christiane, ale przypomniał sobie o swoich bąblach na ręce, więc zmienił zdanie. - Myślę, że pielęgniarka użyła takich leków, że stracisz sierść równie szybko co ja moje krosty.
- Nie mnie tu powinieneś przepraszać Jay - odparła. Kiedy znowu słyszała, że zanosi się na kolejną kłótnie spojrzała to na Jaydona, to na Bell. - Jaydon, znowu zaczynasz... Dacie sobie kiedyś spokój ? - pokręciła głową. Wolałą się już nie odzywać, więc oparła głowę o murek wiedząc, że i tak nie przestaną się kłócić. Podeszła i przywitała się z puchonką. - Christine Davis - rzekła podając jej dłoń.
Rox: - Roxane Soul - Rox podała Christine dłoń z niewielką jeszcze ilością futra. Na szczęście Jay miał rację i prawie całe wypadło. - Aha - zwróciła się do Bell i Jaya - Jak zechcecie się znów kłócić, to mnie ostrzeżcie, żebym mogła się wystarczająco oddalić.
Hayley uchyliła drzwi i weszła do środka. Rozejrzała się, ale nigdzie nie zobaczyła pielęgniarki, kurtki też. Za to od razu dostrzegła Jaya, Christine, Bell i Roxane. - Cześć - powiedziała.
- Postaram się- powiedział Roxane i spojrzał nieprzyjemnie na Bell. Chciał powiedzieć coś uszczypliwego, ale do Skrzydła weszła Hayley, która zapobiegła kolejnej kłótni. - Hayley!- powiedział zza kołdry, wciąż próbując się nią zakryć jeszcze bardziej.- Nie bądź na mnie zła.
Hayley zatrzymała obojętność na twarzy. Wyszło jej to bardzo dobrze. Obrzuciła Jaya obojętnym spojrzeniem i usiadła na krześle obok jego łóżka. - Pamiętaj, że jestem tu dla kurtki - powiedziała sucho, walcząc z uśmiechem. Walkę wygrała i jej twarz pozostała kamienna.
- Jakbyś była to tylko dla kurtki, to od razu poszłabyś do gabinetu, a nie siadała obok mnie- powiedział triumfalnym tonem, nie wychylając się spod kołdry, chociaż po krostach zostały już tylko zaczerwienienia, podobnie jak znikało futro Rox. - Zobacz jaki jestem biedny- dodał dramatycznym tonem.
- Nie lubię tak włazić bezceremonialnie komuś do gabinetu - powiedziała, wciąż z obojętnym wyrazem twarzy, kiwając przy tym głową z przekonaniem. Wciąż starała się, by zatrzymać uśmiech usilnie starający się przedostać na jej twarz.
Spojrzał na nią zbolałym wzrokiem i westchnął głośno. - A wymyśliłaś już coś, co mogę dla Ciebie zrobić?- zagadnął blondynkę, zwracając oczy w kierunku Christiane rozmawiającej z Rox.
Ledwo powstrzymała się przed uśmiechem. - Nie - powiedziała. - Nie wiem, czy jest coś, co ktoś taki jak ty, mógłby zrobić dla kogoś takiego jak ja - powiedziała z wyższością.
Hayley nie wytrzymała i uśmiechnęła się szeroko. - Aż tak długo nie zamierzam - powiedziała ze śmiechem. - Nabrałeś się, bałwanie! Oparła się wygodnie i włożyła ręce do kieszeni.
- Jesteś okrutna! - powiedział z wyrzutem, patrząc na Halys. - Co dziś robiłaś cały dzień beze mnie? Wpadłaś w błoto? Zachłysnęłaś się wodą? Spadałaś ze schodów- zapytał uśmiechając się niewinnie, czego nie było widać pod kołdrą.
- Jestem - przytaknęła z uśmiechem chochlika. - Zgubiłam kurtkę, zaspałam, wylałam na siebie sok, rozwaliłam torbę i umazałam się atramentem, czyli prawie zgadłeś - powiedziała, wyliczając na palcach.