Skrzydło Szpitalne jest sporym pomieszczeniem, utrzymanym w kolorze oślepiającej bieli, przez co ma się jeszcze większe wrażenie wszechogarniającej czystości. Na całej długości poustawiane są łóżka dla pacjentów, z małą szafeczką obok, zazwyczaj zastawioną przez lekarstwa i słodycze, oraz czasem zasłonięte parawanem, by powstrzymać ciekawskie spojrzenia uczniów w przypadku cięższych chorób.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:37, w całości zmieniany 2 razy
Bo mnie kochasz! - to było pierwsze, co przyszło mu do głowy, i pewnie nawet by to powiedział, w żartach oczywiście, gdyby nie Audrey... - Bo... kto Cię będzie przytulał, jak Cię wywalą ze szkoły? Z kim będziesz udawała parę numer jeden, jak nie ze mną, hm?
-Pyszczek mnie będzie przytulał!- Powiedziała nadzwyczaj pewnie i zasmiała się. No, może raczej w żołądku. Jak urośnie cięzko go bedzie tak po prostu zamknąc w klatce. -A co do udawania pary numer jeden... Hmm tu mam większy problem- Mruknęła udając, że usilnie się zastaniawia i nie może podjąć właściwiej decyzji. -Szkoda, że tylko udawania- Szepnęła puszczając mu oczko, po czym głośniej powiedziała. -Niech ci będzie. Pójdę, albo jak mi kosci nie odrosną począłgam się do Hanny i ją przeprosze.
Obserwowała oniemiała ich sprzeczkę, nie wiedząc co powiedzieć. Zerkali na nią co jakiś czas. Czuła się strasznie niepotrzebna, jak intruz. Ha, nawet nim była! Cóż za okropne uczucie! Chciała się wtrącić i wygłosić swoje zdanie na ten temat, ale zrezygnowała. To była ich sprawa. Ona nie miała tu nic do rzeczy. Uśmiechnęła się delikatnie, widząc, że byli w stanie pogodzić się samodzielnie. Nawet się obejmowali. Na chwilę opanowało ją dziwne uczucie, jakby coś ściskało od środka. Dobrze wiedziała co chce się wkraść do jej myśli, kiedy na nich patrzyła. Potrząsnęła lekko głową. - Dobrze, że się pogodziliście - skomentowała cicho. - Pójdę po pielęgniarkę - dodała, wstając. Podeszła do drzwi gabinetu Scar Lightwood.
- Noo, Grzeczna Dziewczynka. - zaśmial się i przytulił ją jeszcze raz do siebie. - Będzie dobrze, zobaczysz. Hanna nie jest taka zła na jaką może się wydawać... Domyślam się, że z Veronique i z innymi nie będziesz chciała sie godzić, więc na to nie naciskam... Kiedy Audrey w końcu wyszła, uśmiechnął się nieco szerzej do Connie. - Ciesze się... - przyznał cicho, sam nie wiedząc za bardzo, dlaczego...
-Masz na mnie zły... albo dobry wpływ. W każdym bądzi razie niszczysz mi złą opinię!- Powiedziała wtulająć się ponownie w niego i przymykająć powieki. To ostatnio stało się jednym z jej ulubionych zajęć. No, a ostatnio nawet ktoś próbował jej wmówić, że się zakochała. Ludzie czesto za dużo widzą, niż jest naprawdę, ale widziała w tym coraz więcej racji. -Cóż. Twoi przyjaciele to moi najwięksi wrogowie i z żadnym nie mam zamiaru się nigdy pogodzić. Za duże poświęcenie. Spojrzała na wychodzącą Aud. -Chciałeś coś więcej powiedzieć prawda?- Spytała odrazu, bez jakich kolwiek ceregieli. Chyba ostatnio częśc jej obojętności przerodziło się we wścibskość.
Weszła żwawo do SS, z zadowoloną miną. W końcu lubiła swoich pacjentów, nawet jeśli nie pozwalali jej dokończyć lektury. Zauważyła młodą dziewczynę, wtulającą się do jakiegoś Japończyka. - Ekhem, ekhem - chrząknęła znacząco. - Dobry wieczór - powiedziała z uśmiechem. -To, słucham, kto jest tu poszkodowany? - spytała, zakładając swój biały pielęgniarski fartuch, nie zapinając go jednak. Odpięty prezentował się dużo, dużo lepiej.
Odsunęła się lekko od Namidy, spoglądajac na pielegniarke. Spdziewałą się raczej Daisy Buterfly-Makharone, ale najwyrazniej pozytywnie się przeliczyła. Odetchnęła też z wielka ulgą. Najwyraźniej pomyliła ja z pielegniarką. Podwinęła szatę pokazując swoją bezkościstą nogę. Za ciekawe to nie wyglądało. Aż odwróciła od tego wzrok. -Ver powinna oberwać za to. Niech ja tylko znajdę pożądne zaklęcie bliskie niewybaczalnemu.
Oh, znowu. Jak Scar tego nie cierpiała! A gdzie tu kultura? Dobre wychowanie? - Na Salazara, dziecko! Kultura nakazuje przywitania się, szczególnie z osobą starszą - zganiła ją, teatralnie wywracając oczami. - To po pierwsze. Po drugie: ktokolwiek Ci to zrobił, musiał mieć ku temu powód - powiedziała, biorąc pod uwagę charakterek dziewczyny. -Ale wróćmy do rzeczy. Nie ja tu jestem od wychowywania. Audrey wyjaśniła już, że nie masz kości w nodze, a na to jest jedyny lek. Sacr podeszła do szafki z eliksirami wyciągając z niej butelkę, opatrzoną nalepką z napisem: ,,Szkiele-Wzro" . Nalała go do szklanki, podając dziewczynie. Potem zakręciła butelkę, odstawiając ją na jej wcześniejsze miejsce. Scar lubiła porządek, więc i tu starała się go zachowywać. - Teraz to do dna. No i czeka Cię cała, bolesna noc w Skrzydle Szpitalnym - dodała, wcale nie pokrzepiająco. - Słyszałam jeszcze, że ktoś ma tu bóle głowy, ale nie wiem kto, więc słucham? - spytała, rozglądając się po obecnych w sali uczniach.
-Dzien dobry, tak lepiej?- Mruknęła niezadowolona, że pielegniarka zwraca jej uwagę. Fuknęła pod nosem i bez odpowiedzi wzięła do ręki szklankę. Napiła się zaledwie łyka, a zrobiło jej się odrazu niedobrze. Zakaszlała kilka razy. -Fuj- Powiedziała po czym zaczęła pić duszkiem, aż do samego dnia. Nie daruje jej tego, choćby rzeczywiście miała wylecieć. Chociaż... Spojrzała na ślizgona obok. No tak jak się spodziewała. Całonocne cierpienie. Zaklnęła pod nosem. Życie jest niesprawiedliwe. Najwyraźniej im bardziej stara się uprzykrzać je innym, tym los dla niej jest bardziej łaskawy. -A co do bólu głowy to Audrey właściwie. Zleciała na głowę po zaklęciu Levicorpus- Sama też miała małe bóle, ale nie przejmowała się tym zbytnio. Nie miała zamiaru pić jakiegoś kolejnego świnstwa.
- Właściwie to Dobry Wieczór, i gdybyś powiedziała to grzeczniej, nic by Ci się nie stało - powiedziała.- Jak to mówią, gorzki lek najlepiej leczy - uśmiechnęła się. Doskonale wiedziała, jak niedobry jest ten specyfik, jednak doskonale działał. - Audrey, Tobie powinien wystarczyć jakiś eliksir, jeśli to tylko ból. Chyba, że głowa jest rozcięta, czy coś. Sprawdzę na wszelki wypadek, a Ty usiądź - zwróciła się do gryfonki, wskazując ręką sąsiednie łóżko. Sama podeszła do szafki z eliksirami, wyjmując niezawodny Eliksir Wiggenowy, wróciła do Audrey, a butelkę postawiła na stoliku obok łóżka. Ten eliksir z kolei, miał dość przyjemny smak, więc chociaż gryfonka nie będzie się krzywić. - A Tobie coś jest, chłopcze? - spytała Namidę, uważnie mu się przyglądając. Na oko wyglądał na zdrowego, ale nigdy nic nie wiadomo, więc Scar wolała się upewnić.
- No, wlaściwie, to trochę tak... - zaczął, jednak nagle do sali wtargnęła Scar... Odsunął się od razu od Connie, stając obok i w milczeniu obserwował co się dzieje. Kiedy kobieta go zagadnęła, od razu spojrzał na nią - Nie, nie, ze mną wszystko w porządku, dziękuję. Ja tylko... w odwiedziny...
-Co za różnica- Odburknęła niezadowolona. Miała ochote zaczać pluć. Nadal czuła niepszyjemny posmak w ustach. Położyła się niezaodowolona. Spojrzała na chłopaka. -Później mi powiesz- Usmiechnęła się lekko, chociaż cholernie była ciekawa co. No trudno. Nawidoczniej niektóre osoby z Hogwartu są jak reklamy. Najmniej odpowiedni moment. Skrzywiła się czując, jak coś pulsuje jej w nodze. -Nami, możesz mnie nauczyc jednego z bardziej zaawansowanych zaklęć?
Namida tylko się zaśmiał cicho pod nosem... No tak, będą mieli trochę czasu... W końcu to cała noc! - To zależy, o jakim zaklęciu mówisz. - stwierdził cicho, podsuwając sobie krzesło obok jej łóżka i siadając na nim. Nie było zbyt wygodnie, ale to przecież nie o to chodziło. - Jakieś super groźne, czy zwykłe psikusy?
Przesunęła się trochę w bok i poklepała miejsce obok siebie. -Kładz się, bo poczułam się samotna- Uśmiechnęła się ciekawa, czy chłopak się skusi. Nie mialaby nic przeciwko poleżenia z nim trochę. Chciaż jak zasną, to nie do końca normalnie to będzie wyglądać. -Super groźny psikus. Chce coś rzucić na Ver, żeby popamietała- W jej oczach zapaliły się małe iskierki podekscytowania. "Muahah zemsta". Chociaż w jakimś stopniu była jej wdzięczna. Gdyby nie to głupoe zaklęcie, nie siedziałaby teraz całą noc z Namidą. Syknęła czująć ból przeszywający nogę od kostki aż po kolano.
Ostatnio zmieniony przez Connie Tenebres dnia Sro Wrz 15 2010, 21:50, w całości zmieniany 1 raz
Nami zerknął trochę niepewnie na panią Lighwood, po czym z lekkim uśmiechem zwrócił się do Connie - Może później... narazie sobie tu posiedzę... A co do zaklęcia... Skoro ma być ono z zemsty, to niczego Ci nie pokażę, o!
Zaśmiała się. Najwyraźniej obecnosć kogoś poza nimi bardzo mu przeszkadzała. -No nie wierzę. Macać się publicznie zludzmi może, ale położyć się obok nie łaska. -Dlaczego!?- Prawie krzyknęła. Najwyraźniej nici z jej planu. Chyba, że poprosi kogoś innego. No, ale kto inny nauczy ją zaklęcia, który zrobi krzywdę Ver?! Skoro jak to zgrabnie ujął wczesniej nie lubi jej większość domu. No właściwie większość szkoły. Raz po raz zerkała niepewnie w stronę okna. Szczególnie zaniepokojona, kiedy zaczynało grzmić. Krople deszczu coraz obficiej udeżały w szybę. Przełknęła ślinę. -Myślisz, że będzie piorunami walić?- Zatrzęsła się trochę na samą myśl. Jeśli ona sie czegoś bała, to dwóch rzeczy. Burzy i pająków. Dziwne, ale prawdziwe, chociaż właściwie nikt o tym nie wiedział.
Przytaknął skinieniem głowy, śmiejąc się cicho. - Poczekasz. - stwierdził tylkko. On sam wolał poczekać, aż kobieta zostawi ich samych. Namida od razu spojrzał w okno, i sam zadrżał... Wcześniej jakoś specjalnie nie zwracał na to uwagi... - Mam nadzieje, że nie... - przyznał cicho... nienawidził burzy, przeraźliwie się wręcz jej bał... No, ale przecież nie może tego okazać przy Connie!
Przekrzywiła lekko głową patrząc na jego, no dośc podobnom do jej reakcje. Zaśmiała się. -Najwyżej będziemy sie przytulać i trząść jak osiki, nie?- Puściła mu oczko. Spojrzała na zegarek. Skro mają całą noc, to koniecznie trzeba wymyslic jakieś zajęcie. -Grasz w pytania?- Spytała nagle. Usiadła podkulając zdrową nogę pod siebie i obejmując ją rękami.
Westchnął znowu, krzywiąc się lekko... Miał jednak nadzieje, że wypogodzi się... - Noo, dobrze... - przystał na propozycje. Wiedział, że może tego żałować, bo możliwe, że będzie trzeba powiedzieć coś, czego nie bardzo chce... ale był gotów zaryzykować - Zacznij,
Uśmiechnęła się z wdzięcznością do Scar i wypiła duszkiem podany eliksir. Tak jak myślała - nie smakował źle, na szczęście. Chociaż raczej nie marudziłaby z tego powodu, eliksir jak eliksir, raczej nie każdy był wyśmienity w smaku. Poczekała chwilę, aby ból głowy minął, po czym wstała. - Dziękuję - powiedziała cicho do Scar, nie chcąc przeszkadzać Ślizgonom. - Dobranoc - dodała głośniej, kierując się w stronę wyjścia. Chciała dodać coś tylko dla Connie, życzyć jej powodzenia w znoszeniu bólu związanego z odrastaniem kości, ale przeszkodził jej w tym grzmot, który walnął gdzieś daleko, kiedy otwierała usta. Uśmiechnęła się tylko i wyszła ze skrzydła szpitalnego. Skierowała się w stronę sali, gdzie zostawiła torbę.
Machnęła wychodzącej Audrey i uśmiechnęła się lekko. Następnie odwróciła wzrok na Namidę. Pomyślała chwilę nad pierwszym pytaniem. Własciwie miała ich trochę, ale nie powinna zaczynać od jakiegoś ważnego, póki jest tu Scar. -Z czym śpisz?- spytała. Trochę dziwnie to zabrzmiało więc odrazu dodała. -I nie chodzi mi o kobiete. Z jakimś miśkiem czy coś?- Była ciekawa co odpowie. W końcu trzeba grać twardego do końca, a spanie z maskotką to pewnie wśród męzczyzn obciach. Puściła mu oczko. -Tylko szczerze Czując poraz trzeci ból w nodze jękneła cicho.
Namida aż zerknął na nią niepewnie... Co to w ogóle za pytanie? - Nie... Do 10 roku życia spałem z misiem od babci, ale kiedy przeniosłem się do Hogwartu, ojciec powiedział, że tak nie może być... no, i wziąłem sobie jego słowa do serca, i tak już zostało... Moja kolej! - niemalże się ucieszył - Twój pierwszy pocałunek? Ile miałaś lat i z kim?
-No, to się poczułam dziecinna. Ja się z niedzwiadkiem Fushion nie rozstaję- Zaśmiała się lekko czekając na jego pytanie. Kiedy je zadał zamyśliła się na chwilę. Nie pamiętała zbytnio. Zapewne nie chodziło mu o przedszkolne buziaki. -Chyba... Z Wilkiem. Miałam jakieś trzynaście lat- Nie była tego pewna, ale to wydawało się najbardziej prawdopodobne- A ty? -Od jak dawna - Przyciszyła głos- Kreci cie też ta sama płeć?
- Wielkie? ... No proszę... - zaśmiał się cicho... kto by pomyślał... - Pierwszy pocałunek z dziewczyną, jak miałem 8 lat... ale to wiesz, takie dziecinne raczej... a tak na poważnie, to 12, w jakąś Ślizgonką, niestety nie pamiętam jej imienia... a chłopacy... od zawsze mi się podobali... Bardziej nasiliło się w sumie chyba w trzeciej klasie... wiesz, dojrzewanie i te sprawy, dużo się chciało robić, a niewiele można było... - przyznał cicho... Pytanie, pytanie... co by chciał wiedzieć o Connie... - Ulubiony smak lodów?
Zauważyła, że niebo zamieniło się w kłębowisko ciemnych chmur, i przy akompaniamencie grzmotów zwiastowały rychłą burzę. Na Scar burza nie robiła raczej większego wrażenia. A nawet uważała, że czytanie horrorów przy takiej scenerii za oknem było przyjemniejsze. - Ależ proszę - powiedziała z uśmiechem do Audrey. - Dobranoc, dobranoc - krzyknęła jeszcze, gdy ta wychodziła. Zawsze lubiła tą gryfonkę. Zresztą Scar lubiła uczniów, pod warunkiem, że byli kulturalni. Jak powszechnie było wiadomo, brak dobrego wychowania bardzo ja raził, toteż nie miała ochoty nawet odpowiadać na jej burczenie pod nosem. Zresztą widziała, że ślizgoni nawet nazbyt się sobą zajmowali. Szkoda tylko, że musiała wkrótce przerwać tą sielankę. - Obawiam się, że długo już sobie nie pogracie - odpowiedziała, z trudem powstrzymując złośliwy uśmieszek, który cisnął się jej na usta. - Jest już bardzo późno, a odwiedziny w nocy nie są dozwolone. - Uśmiechnęła się, sprzątając eliksiry na miejsce. - Macie piętnaście minut na pożegnanie, a potem musisz opuścić Salę - zwróciła się do Namidy. - Pacjentka natomiast powinna niedługo spać. - Tym razem swoje słowa skierowała do Connie. Szczerze wątpiła, że ta zaśnie szczególnie przy takim bólu. Zresztą zawsze może poprosić o Eliksir Słodkiego Snu czy coś uśmierzającego ból. - Idę teraz na chwilę do swojego gabinetu, wracam punktualnie za piętnaście minut, i oczekuję, że Ciebie tu nie będzie - powiedziała po raz kolejny do Namidy, kierując swe kroki ku drzwiom. Po chwili wyszła do swojego gabinetu, by dopić kawę.
-No co. To był pierwszy "ten jedyny"- Powiedziała pokazując rękami cudzysłów przy ostatnich dwóch słowach. Słuchała go. No zdecydowanie szybciej działał. No, ale on był chociaż bez blizny po czarnomagicznym zaklęciu, to nie ma co się dziwić. W Końcu dzieci szczególnie się nabijają. -Waniliowe. Musisz mnie kiedyś zabrać do lodziarni. Ale to możemy jako para numer jeden na profesjonalną randkę- Wytknęła lekko język. O co to ona miała jeszcze zapytać. -Masz kogoś, kogo nienawidzisz najbardziej na świecie? Kiedy usłyszała słowa Scar, na jej czole pojawiła się mała żyłka. Westchnęłą smutno patrząc na Namidę. Zdecydowanie nie chciała siedzieć tu teraz sama. Nie będzie spała, więc co to za problem, żeby on z nią został. Niesprawiedliwe.