Dobrze, przetrwałeś wycieczkę po kaplicy? Z pewnością, skoro teraz jesteś tu, w piwnicach, uważanych przez tubylców za lochy. Czemu się dziwić, skoro wejście do nich jest zakratowane? W kaplicy czasami można spotkać mężczyznę, który uważa się za prawnuka syna kobiety, której wujek od strony ojca opiekował się tym miejscem tajnych schadzek ludzi i zna wnętrze kaplicy jak własną kieszeń. Historia nie musi być prawdziwa, ale ten tajemniczy osobnik naprawdę potrafi poruszać się po budynku. Jeśli interesują cię tajne przejścia – lepiej go poszukaj. Ale pewnie zastanawia cię, co znajduję za metalowymi prętami? Już mówię, to stara winnica z wytrawnymi winami przywiezionymi z innych krajów. Nie znajdziesz tu jednak stolika i kielichów, aby spróbować tego przysmaku. Wszystko nadal jest w ogromnych beczkach, przymocowanych do ściany.
Ależ Andrzej doskonale zdaje sobie z tego sprawę! Ale raczej z tych realnych gości. Tych w tym wymiarze, widzialnych i całkowicie oddanych osóbce, która stoi przed nim, czyli Heroince. A że ona ich nie widzi, to już nie jego sprawa i nie jego problem. Przecież z pewnością widziała chociaż jednego z nich. Dobrze ukrywającego się, ale jednak. Był z niego naprawdę dobry skryty adorator. I nie, nie powiem, kim on jest. Hmm… w takim razie Andrzej jest jeszcze bardziej chętny i Hera może oczekiwać sowy z taką prośbą. Z chęcią zagra jej coś na grzebieniu czy widelcu. To będzie naprawdę cudowne przeżycie. Andrzej sądził inaczej. Kobiety były albo piękne, albo brzydkie. Nie było pięknych inaczej. Oczywiście to jest tylko jego pogląd. Jako kompletny idiota z IQ poniżej 50 zdawał się nie widzieć innych objawów piękna, jak tylko te widoczne gołym okiem. Wszak bliższe przyjrzenie się komuś wymagało skupienia i odkurzenia mózgu, a to przecież było zbyt ciężką pracą. Nie jest jednak tak, że zakochał się w Ogrodniku tylko i wyłącznie ze względu na wygląd. Dziewczyna miała w sobie multum uroku osobistego i piękna wewnętrznego, ale jeśli te cechy nie szłyby w parze z cudowną aparycją, kto wie, czy tak potoczyłaby się ich znajomość. - Po… potańcz w spódniczce z trawy. – Uff… zgrabnie się z tego wymigał, prawda? No i do tego zrealizował swoje marzenie, by ją zobaczyć w takim stroju. Ha! I niech mu ktoś teraz powie, że jest idiotą w 100%!
To po prostu trzeba zrozumieć - Hera nie ma adoratorów, jeśli jakiś facet się nią interesuje, to tylko po to, by się pobawić. W końcu każdy wie, że Herę łatwo w sobie rozkochać, bo to bardzo wrażliwa i kochliwa osóbka, która sobie wmawia, że jest inaczej. Po prostu większość facetów traktuje ją jak taką zabawkę do darmowego seksu, nawet jeśli będę przez to musieli poświęcić jej trochę czasu. Smutne, ale prawdziwe. Tak moim mili. Lajf ist brutal, chłopie. Trzeba być twardym, o! A że Hera nie jest, to już jej problem. Co do piękna, to jest też coś takiego jak piękno wewnętrzne! Czemu Bóg stworzył facetów tak, że łatwiej im się patrzy, niż myśli? Wtedy kobiety z pięknym wnętrzem [w sensie, że mają piękną osobowość, nikogo nie obchodzą ich wnętrzności[ tez miałyby szanse. Każda kobieta piękna jest brzydką w stosunku do piękniejszej od siebie, każda brzydka - piękną w stosunku do brzydszej - każda, czy piękna, czy brzydka, piękna - w stosunku do mężczyzny , któremu się podoba. Proste nie? Też rozpisałabym się o partnerze Hery, tak jak ty to zrobiłeś o Kasi Ogrodnik, tylko, że Hera oczywiście tego partnera nie ma, a gdybym zaczęła się rozpisywać o osobach, które okrutnie wyrwały jej serce, to by nie starczyło miejsca. - No oczywiście, nie mam żadnych zastrzeżeń! Ale najpierw butelka. - Uśmiechnęła się jakże niewinnie i wyciągnęła rączkę. Ojej, Andrzej poprosił ją o coś tak łatwego do spełnienia! Tylko... trzeba znaleźć spódniczkę!
Oj, no nie przesadzajmy. Przecież była piękną dziewczyną. Musiała kogoś oczarować swoim urokiem osobistym oraz zestawem patelni. Hmm… pewnie dlatego Andrzej nie mówił Herze tak dosłownie, że do niczego między nimi zajść nie może. Bał się, że ją zrani i nie będzie już tą Heroinką, którą tak strasznie lubił czy nawet, można powiedzieć, kochał. Po bratersku, rzecz jasna. A Puchonka nie powinna tak dawać się wykorzystywać fizycznie i psychicznie, ot co. Andrzej chętnie ją nauczy, jak łagodnie powiedzieć „nie”, bo on w tym ma niezłe doświadczenie. Trzeba sobie jakoś radzić z natrętnymi fankami (których nie ma, ale myśli inaczej). Oczywiście nie o niej tu mowa. Ey, nie leć mi tu połówkami cytatów! Lajf is brutal, kopas w dupas and full of zasadzkas, hyhy. Miętcy ludzie są źli, więc niech się przed tym wystrzega. Bo Bóg też jest facetem, noo… a brzydkie kobiety to po prostu wypadki przy pracy, które przecież każdemu się zdarzają, więc nie bądźmy tacy krytyczni. Poza tym… można spotkać mężczyzn, których interesuje też piękno wewnętrzne. To gatunek na wyginięciu, ale jednak! Yyyy… jesteś zbyt logiczna, moje, a tym bardziej Andrzejowe, możliwości są dość ograniczone, bo w końcu my nie myślimy. A więc jeśli gdzieś znajdzie się zdanie ze słowem „myśleć” to jest to kłamstwo, nieświadome, ale jednak. Czyli wychodzi na to, że nie jest proste. Hyhy, kiedyś znajdzie kogoś, kto ją pokocha i co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Ojej, a któż jest takim nikczemnikiem, że wyrwał jej serce z piersi? Andrzej go złapie, potraktuje jak ten ohydny czarny charakter potraktował Bonda w „Casinie…” i będzie tego! - Nieeee… - Pokręcił główką z uśmieszkiem. – Nie mam gwarancji, że to zrobisz. Dlaczego miałbym ci ją dawać już teraz?
Dobrze, dobrze... Proszę się o psychikę Heroinki nie martwić, bo ona doskonale wie, że u Andrzeja nie ma szans. A to, że mimo wszystko on nadal jej się podoba to przecież szczegół, od tak nie przestanie, ale czy to źle? Przecież Andrzej ma Kasie Ogrodnik, a Hera pomimo tego, że coś do niego czuje wcale nie chce rozbić ich związku. [a poza tym sama niedługo będzie w związku z pewną genialną osóbką, ale cichajcie, bo Hera tego jeszcze nie wie...hehe <3] Ojej gdyby tak wyliczyć wszystkich, którzy wyrwali jej serduszko z piersi... Właściwie czemu ona ciągle załatwia sobie nowe, skoro wie, że te też zostanie wyrwane? Smutne to takie jakieś wyszło... - Jak to „nie”? - Przez chwilę zrobiła zaskoczoną minę, a nawet lekko zmarszczyła brwi w geście niezadowolenia, ale szybko powróciła do uśmiechu. - Naprawdę mi nie wierzysz? - W sumie słusznie, ale przecież tego nie powie. Nie będzie samej siebie pogrążać, nie tym razem! - Daj spokój, jest impreza, a ja nie dostałam nawet łyczka. - Teatralnie zrobiła smutną minkę, chociaż... Dobrze! Powinna się, kurde, odzwyczaić od tego. Jest taka młoda, a zachowuje się jakby nic jej nie obchodziło. Narkotyki i alkohol ją wyniszczają, ale przecież nikt jej nie zabroni. Rodzice wiedzą, ale machnęli na to rękę. To przecież TYLKO Haerowen. Mają oprócz niej inne dzieci, w dodatku takie, które do czegoś się nadają i mają przyszłość. Czy ją to boli? Nie. Właściwie ich rozumie... Przyjaciele też nie pomogą. Jedni myślą, że bez tego już nie będzie tą Herą co kiedyś, a inni albo sami biorą, albo niewiedzą, że ona bierze. - Przecież nie mam tu spódniczki z trawy. - Wskazała na swoje krótkie, jeansowe spodenki jednocześnie wywracając oczami.
Ależ… on lubił się martwić o tak słodkie osóbki! To czysta przyjemność, porównywalna w swojej mierze do wypicia najczystszej i najdroższej whisky! Aż za samo wspomnienie o niej zrobiło mu się jakoś błogo… chodzi oczywiście o alkohol. Nie, skąd. Wcale nie źle. Ależ Andrzej z Kasią Ogrodnik nie rozstaną się niiiiigdy! Takie never ending story z happy endem! Kumasz? Nawet jeśli Hera by próbowała coś na to zaradzić, to i tak nie zniszczy ich miłości! A przynajmniej tak mu się wydawało. Nie wiem, co na to sama KO (mordercze inicjały!), ale hmm… ONA NIE MA NIC DO GADANIA W TEJ SPRAWIE. I tyle. Huhu, a z kimże to? Bo serduszka są potrzebne! Bez niego nie dość, że się nic nie czuje, to do tego nie żyje! Więc Andrzej w przyszłości zostanie ich sprzedawcą, o! I Hera będzie miała zniżkę, bo to dzięki niej odkrył swoje powołanie. Jej wysokość oczywiście mogą negocjować! Nie ma z tym żadnego problemu, o nie! Byle tylko nie przesadziła, no bo jakoś musi zarabiać na utrzymanie swoje, wybranki swego serca Katarzyny Ogrodnik i ich kaktusów oraz żelek. - Tak to. – Uniósł do góry brwi, przyglądając jej się ze złośliwym uśmieszkiem. Hyhy, nikczemny jest, co nie? Ale nadrabia urokiem osobistym oraz maślanymi (fu!) oczkami. Chociaż z drugiej strony w tym jego malutkim, słodziutkim jak malinowa mamba serduchu zrobiło się jakoś tak żal biednej i przede wszystkim trzeźwej Heroinki.- A dlaczego miałbym? No właśnie! Dlaczego miałby jej wierzyć. Może i wyglądała niewinnie, ale z doświadczenia wiedział, że jest diabłem! Oczywiście takim pozytywnym i fajnym, ale zawsze. Poza tym… oj tam, oj tam. Gdyby odpowiedział inaczej, to ktoś mógłby pomyśleć, że jest naiwny, a przecież nie był. A po drugie… zgrywał prawdziwego mena, więc to by zaszkodziło jego crejzi imidżowi. Mimo wszystko… trochę się nabrał na tą jej smutną minkę i nawet chciał już się ulitować, ale w ostatniej chwili przemówił sobie do rozsądku, którego nie miał, ale ci. - Tak już bywa, złotko. – Uśmiechnął się szelmowsko, zmieniając ton na podobny do tego, którym śpiewał Dundersztyc, jak miał ten bajerancki kapelusik i udała króla jole jole ole kowboja, czy jakoś tak. Ha! Czyli wyszło na to, że Andrzej dba o jej zdrowie! DOOOBRZE! Oczywiście chodziło mu o to, żeby miał więcej alkoholu dla siebie, ale oj tam oj tam, nikt nie musi o tym wiedzieć i nikt się nie dowie. Wszyscy będą żyli w przekonaniu, że jako przykładny przyszywany starszy brat, którym sam się uczynił, troszczy się o swoją ukochaną, malutką i zagubioną siostrzyczkę. Huhu, i tu właśnie ujawnia się jego niespotykany geniusz! Wplątuje się w takie cudowne położenie, nawet tego wcześniej nie planując! HAHA! MASŁOWSKA SIĘ MOŻE PRZY TYM SCHOWAĆ! - Dobrze, już dobrze! Dam ci tą butelkę, nooo. Ale dopiero w pokoju, nikt nie może widzieć, jak upijam dzieci. – No i zaprowadził ją do drzwi jej pokoju, umawiając się z nią, że kiedy już wrócą do Hogwartu, to się z nim spotka i zatańczy dla niego w spódniczce z trawy, co nawet wspólnie spisali, po czym Andrzej wręczył jej obiecaną butelkę i wywędrował z jej pokoju do siebie. A butelka była… pusta, moi mili! Ale taniec się należy! Ma to na piśmie. Ha! Biedna Hera.