Dobrze, przetrwałeś wycieczkę po kaplicy? Z pewnością, skoro teraz jesteś tu, w piwnicach, uważanych przez tubylców za lochy. Czemu się dziwić, skoro wejście do nich jest zakratowane? W kaplicy czasami można spotkać mężczyznę, który uważa się za prawnuka syna kobiety, której wujek od strony ojca opiekował się tym miejscem tajnych schadzek ludzi i zna wnętrze kaplicy jak własną kieszeń. Historia nie musi być prawdziwa, ale ten tajemniczy osobnik naprawdę potrafi poruszać się po budynku. Jeśli interesują cię tajne przejścia – lepiej go poszukaj. Ale pewnie zastanawia cię, co znajduję za metalowymi prętami? Już mówię, to stara winnica z wytrawnymi winami przywiezionymi z innych krajów. Nie znajdziesz tu jednak stolika i kielichów, aby spróbować tego przysmaku. Wszystko nadal jest w ogromnych beczkach, przymocowanych do ściany.
Ach, ach, nasz Irek, gdy dowiedział się, że mieszka z Krukowiczem czym prędzej zabrał swoje bagaże, Irkę i poszedł do lasu zbudować szałas, aby tam zamieszkiwać przez okres wakacji. Cóż, zdarza się. To, że trafił tak beznadziejnie to nie jego wina, nie? Trzeba przyznać, że było mu tam całkiem wygodnie - wódeczka, ogóreczki, gołe skrzatki, ale nie ma tak dobrze, czas się wziąć do roboty i zorganizować imprezę! Pozwiedzał, pochodził i natrafił na idealne miejsce, które w dodatku tak bardzo przypominało mu zacny bar u Irka w Hogwarcie. PIWNICA! Oczywiście, znalazł i zdołał pogadać z owym mężczyzną, który swoją drogą, był bardzo miły dla naszego skrzata i nie ma co się dziwić - nieco przestraszył go wygląd Irka, ale oj tam oj tam. NA SZCZĘŚCIE TO TEŻ BYŁ CZARODZIEJ, WIĘC IRENEUSZOWI SIĘ UPIEKŁO JAK KARTOFELKOM Z BIEDRONKI. Pomieszczenie to wydawało mu się niemal idealne. Lochy, czyli mroczne klimaty, a w takich najlepiej się imprezuje. Ach, no i beczułki z winem, które UWAGA, UWAGA, otworzył za pozwoleniem prawnuka syna kobiety, której wujek od strony ojca opiekował się tym miejscem tajnych schadzek ludzi i znał wnętrze kaplicy jak własną kieszeń. Szczerze mówiąc, a raczej pisząc, Irek był mega zadowolony z faktu, iż Bolek, bo tak przedstawił mu się facet, postanowił stać przy wejściu i kierować uczniów w odpowiednie miejsce. Chociaż... Znając ich, z pewnością trafiliby tutaj bez pomocy Bolesława, ot co! Nie wiem skąd je wziął, ale w każdym bądź razie, Irek poustawiał po bokach stoliki z krzesłami, w zaciemnionym kącie stały kartony z wódką (nie zdążył rozpakować), a i nawet postarał się o muzykę! Stanowiska DJ'a objął Ziomek. Cóż, jemu też trzeba dać drugą piątą już szansę poprawy. Na środku zostało miejsce dla fanatyków tańca. W końcu sałata dens jest potrzebna! Gdy wszystko opanował, od razu powysyłał listy do członków Elity, aby schodzili się wraz ze swoimi znajomymi na bibkę! Teraz pozostało mu tylko czekać i w między czasie nucić sobie ulubioną piosenkę pt. "Kiś ogórka"!
Słyszała, że gdzieś w okolicy jest jakaś impreza. Dowiedziała się o tym, kiedy podczas jej spaceru przechodziła obok grupki ślicznych dziewcząt, które właśnie siętak wybierały. Zdecydowanie była osobą, która lubiła się dobrze pobawić przy muzyce, z innymi ludźmi. Mimo niepełnoletności czasem i zdarzało się, że napiła się trochę alkoholu, a wtedy to już w ogóle było wesoło. Miała nadzieję, że nie tylko ona usłyszała o tym, że coś jej organizowane. Przede wszystkim błagała los o to, żeby był ktoś, kogo dobrze znała. Chociaż potrafiła się dogadywać z nowymi ludźmi, o jednak nie znaczyło, że podczas takiej imprezy nie będzie stała samotnie. Przez jakiś czas trochę się gubiła spacerując poza domkiem - to miejsce nie było jej jeszcze dobrze znane. Najgorzej było kiedy wybierała się w góry - wtedy to już cudem odnajdywała drogę powrotną. Jeszcze kilka niepewnych metrów, ale w końcu znalazła ową piwnicę. Niepewnie weszła rozglądając się na wszystkie strony. Jak na razie nie zauważyła nikogo znajomego, to też trochę speszona oparła się o ścianę i rozglądała się za gospodarzem. Skinieniem głowy przywitała się z owym Irkiem, którego kojarzyła z Hogwartu. Nim wyszła na imprezę nie szykowała się zbyt długo. Szybki prysznic i lekki makijaż. Ubrała na siebie niskie szpilki, czarne. Dodatkowo miała jeszcze krótką, dżinsowa spódniczkę sięgającą jej kawałek za tyłek oraz białą bluzkę z napisem " I love...", którą zsuniętą miała na ramionach. Można powiedzieć, że wyglądała w miarę ładnie, a i starała się by wydać się seksowna. Kto wie, może będzie to jedna z imprez, gdzie będzie się na prawdę dobrze bawić?
Zamknął drzwi kluczem który wychodząc z domu wrzucił przez okno. Mógł użyć czaru. Jego lokatorka niestety ale nie mogła bo była niepełnoletnia a szkoda. David wbił na imprezę na którą zaprosił go pan Irek. Nie za bardzo go znał, miał nadzieje że będzie dużo osób na imprezie. Ubrany był w czarną czapkę z białym logo firmy. Logiem był pistolet. Koszulka fioletowa. Krótkie dżinsy, niebieskie buty z białymi sznurówkami. Skarpetki czarne. Chociaż nie brałem tego za ubiór. Wszedł do piwnicy gdzie wszystko miało się odbyć zauważył tylko Corin. I Irka czekającego na gości. -Witam wszystkich Podał rękę Irkowi i dał mu prezent w postaci butelki szampana.
Connie jakoś tak nie chciała iść na bibkę. Nie była lubiana wśród ludzi w szkole, więc podejrzewała, że wystarczy, że tam wejdzie, a już wniknie w jakąś kłótnie z Veronique czy inną przybłędą. Mimo wszystko jednak się wybrała. Dlaczego? Bo usłyszała, że kilka osób, które lubiła się tam wybierała, a szczerze mówiąc trochę się nudziła siedząc samotnie w górach. Wróciła do pokoju i przebrała się. Teraz miała na sobie krótkie, czarne spodenki. Do tego dobrała błękitną bluzkę, której ramiączka miała zawiązane na szyi. Dodatkowo na nogach miała błękitne, wysokie trampki. Włosy rozpuściła, a ze względu na to, że było w miarę ciepło grzywkę spięła wsuwką z boku, a więc jej blizna była widoczna. Najwyżej będzie straszyć wszystkie dzieci. Bez problemu trafiła do tego miejsca. Z uśmiechem zobaczyła, że jest w miarę pusto, więc w razie czego może jeszcze uciec. Widząc swoja dobrą znajomą Cornelie, pomachała jej po czym bez słowa oparła się obok niej. Jakoś nie była skora do rozmowy, chociaż chętnie by potańczyła z... Z jakimś miłym, przystojnym chłopakiem i.... Boże, zaczyna myśleć jak nastolatka. Czy ona się zaraziła jakąś dziwna chorobą? Widząc Davida, którego nie widziała kope lat uśmiechnęła się lekko, ale również nie podeszła. Jak ktoś będzie z nią chciał rozmawiać, to będzie o to zabiegał prawda? Albo chociaż podejdzie. Rozejrzała się za alkoholem. Może po prostu się upije i da się komuś odnieść do pokoju?
Nuda. Dziwne. Można by pomyśleć, że podczas wakacji w NOWEJ ZELANDII nudzić się nie da. A jednak się da. Bo Verosława nudziła się. W ostatnim czasie bezcelowo łaziła po domu i okolicach, nie mogąc znaleźć dosłownie nikogo, z kim dałoby się porobić coś ciekawego. Zdana była na siebie, dopóki nie otrzymała informacji. Informacji o IMPREZIE u szefa! WYBAWIENIE, Dziewczyna z walizki wyciągnęła więc gustowną koszulkę z logiem Iron Maiden (i Eddie'm, oczywiście!) i mhocznie czarne legginsy, zrobiła uroczy mejkap, włożyła dwudziestodziurkowe glany i ruszyła w drogę. Nie musiała nawet o tym powiadamiać swego współlokatora, bo Ryju gdzieś zniknął. Nie, żeby tego żałowała! Imprezka miała odbyć się w jakiejś starej kaplicy. Brr. W okolicy było tylko jedno takie miejsce, więc Veronique większych problemów z dotarciem na miejsce nie miała. Tam spotkała jakiegoś kolesia, który zaprowadził ją do piwnicy. Wszędzie panował mrok, ale spoko, Vera to dzielna kobieta i nie bała się! - SIEMA SZEFIE - rzekła, podchodząc do Irka - Mam nadzieję, że Sobieski jest, hehe!
Aksel szybko usłyszał o imprezce w piwnicy. Dawno już na żadnej nie był, więc postanowił trochę się pobawić. Liczył też na to, że spotka tu kilku znanych już ludzi. Z drugiej strony pragnął też nowych znajomości. Generalnie z taką myślą zszedł do piwnicy. Klimacik był przedni, podobał mu się. Uśmiechnął się, gdy w jego oczy rzuciła się Cornelia. W pierwszej kolejności podszedł do niej. Wyciągnął w jej kierunku prawą dłoń i szeroko się uśmiechnął. - Cześć, Mała. - Powiedział rozbawiony. Przypomniało mu się, że przyniósł ze sobą trochę spirytusu. Odsłonił kawałek swojej marynarki, za która była butelka z przezroczystym płynem. - Chcesz spróbować? - Uniósł brwi dwa razy do góry.
Po chwili David wyszedł skręcił coś w kartkę. I odpalił nawet sam nie wiedział co pali miało być mocne i takie pewnie też będzie przecież to towar od Shakura. Pierwszy mach zakrztuszenie ale później spokojnie. Wrócił znów do piwnicy. Poszedł do Connie. -Siema, jak zespół. Spytał dawno nie był w Hogwarcie może już zrobiła renowacje i znów są ludzie. Oparł się o ścianę. Ciągle paląc towarek zawinięty w kartkę.
Cornelia najpierw zauważyła, że wszedł tu David. Spoglądała na niego zastanawiając się, czy podejdzie do niej czy też zajmie się piciem - w swoim zdemoralizowaniu pewnie to będzie tutaj robił. Kiedy zobaczyła, że zaczyna palić zdecydowanie nie miała ochoty nadal stać tam, gdzie stała. Uśmiechnęła się do Connie przepraszająco, bo to właśnie z nią bez słowa wstała i przesunęła się do jakiegoś kąta. Przez chwilę stała z zamkniętymi oczami. Kiedy je uchyliła zauważyła kolejną osobę, która wchodziła do piwnicy. Na widok nauczyciela ucieszyła się. Najwyraźniej ktoś będzie to wszystko pilnować. No i przynajmniej jest ktoś, z kim mogła pogadać. - Wiesz, że dłoń kobiety się całuje, a nie uściska prawda? - Spytała, a raczej "upomniała go" podając mu rękę i delikatnie zaciskając smukłe palce. Można powiedzieć, że miała delikatne ręce, które nigdy nie poznały pracy. No i coś w tym było. - Oh, czy odpowiedzialny nauczyciel powinien proponować uczennicy alkohol? - Powiedziała sarkastycznym, a jednocześnie wesołym tonem. Po chwili jednak kiwnęła głową w odpowiedzi na jego pytanie. Nie miała zamiaru zbyt dużo pić - lepiej, żeby samodzielnie doszła do domu, a szczerze mówiąc miała słabą głowę. Ale wszystko jest dla ludzi, a ona była już prawie dorosła.
- Siema, kope lat. Przywitałabym cię przytuleniem, ale to by było dziwne, więc cie nie przytulę - Powiedziała, kiedy już David do niej podszedł. Wystawiła mu lekko język. Przetarła trochę noc czując nieprzyjemny zapach dochodzący z tego, co palił Thomson. Nie podobało jej się to, że musi palić w tym średnio dużym pomieszczeniu, gdzie wszystko się roznosi, ale nic nie powiedziała poza lekkim grymasem, który wypłynął na jej usta. - Zespół upadł dawno temu i raczej go nie będę reaktywować. Jak pewnie zauważyłeś, nie jestem zbyt lubiana w Hogwarcie - Szepnęła przez co było to małe dosłyszalne na tle muzyki, ale jednak dało się ją usłyszeć. Ruchem głowy powitała Aksela - jeden z nauczycieli, których pamiętała. Ciekawe, czy jemu też się naraziła na którejś lekcji. Zdziwiła się, że ten podszedł prosto do uczennicy zamiast do gospodarza... Ale lepiej się nie wtrącać. - A co u ciebie? Słyszałam, że nadal chodzisz z Angie - Zagadnęła. Ostatnio nawet widziała jak gdzieś razem szli, więc chyba ktoś w końcu usidlił tę zdemoralizowaną osobę.
-Co by było w tym dziwnego? Z resztą. Nie obchodziło go to za bardzo wyrzucił bibułkę której nie spalił do końca. Przełknął ślinę rozejrzał się po piwnicy. -Wiem że nikt Ciebie nie lubi. Sam on jej nienawidził była głupia i dziwna. Zawsze jak z nią gadał mówiła coś o Angie. O co jej chodziło? -Co ty chcesz z tą Angie. Kurwa zawsze gadasz o niej. O co Ci chodzi? Eh?
Ach, ostatnie dni płynęły mu doprawdy rozkosznie, aż sam był zdumiony, że takie szczęście mu dopisuje! Cudowne miejsce, cudowni ludzie, cudowne imprezki... tak, odkąd przyjechał, Boris nie opuścił ani jednej! Stąd też zjawił się u tej u Irka, chociaż dowiedział się o niej od kolegi kolegi kolegi kolegi koleżanki należącej do sławnej hogwarckiej elity, ale co tam! Lubił się wpraszać na chama, huehue. Oczywiście cóż to miałaby być za noc! Już się nastawił na ostre libacje, tańce i w ogóle co najlepsze. Jednak chwilowo miał inny "problem". Nazywał się Tamara Markowa. W dodatku ta jej niesubordynacja, objawiająca się gniciem w pokoju i użalaniem się nad sobą zaczęła go mierzić przeokrutnie. Nie pomogły prośby czy groźby. Dlatego musiał uciec się do radykalnych wyczynów! I tak oto Boris Lavrov, zabłądziwszy kilka razy po drodze, dotarł w końcu do miejsca docelowego, tachając ze sobą... nikogo innego, jak właśnie Tamś. Przewiesił ją sobie przez ramię, a ta ciągle coś do niego krzyczała i biła w plecy. On jednak zupełnie zdawał się tym nie przejmować. Ba, nawet uśmiechał się tryumfalnie, rzucając ludziom po drodze rozbawione i niewinne jednocześnie spojrzenia. Ostatecznie pocisnął do środka i podszedł do zacnego Mistrza Kiszenia Ogórków Irka (ale przydługi tytuł!) i postawił Rosjankę w końcu na ziemi, przytrzymując jednakowoż w pasie, w razie gdyby miała rzucić się do ucieczki, hyhy. - Siema Irek! Słuchaj, potrzebujemy alkoholu i ogórków dla Tamarki, bowiem coś jest nie w sosie ostatnio i musimy ją trochę rozruszać! - zakrzyknął entuzjastycznie i poruszył znacząco brwiami, dając mu tym samym do zrozumienia, że jego pomoc w tym przedsięwzięciu jest niezbędna! Ale on jej krzywdę robił. Cóż, musi wyjść w końcu do ludzi i zacząć się bawić, no! Może drastyczne środku okażą się skuteczniejsze?
- Bo ja nie przytulam - Mruknęła cicho. - Zresztą, ty na to nie zasługujesz. Przykro mi bardzo - Stęskniła się za nim szczerze mówiąc. Mimo iż był głupim, nienormalnym, zdemoralizowanym idiotą, to i tak jej go brakowało, kiedy wyjechała z Hogwartu na jakiś czas. Wiele osób jej wtedy tak bardzo brakowało - najbardziej Namidy. Ale przecież jeszcze są wrogowie! Kwintesencja jej życia. Ah! - No cóż, nikt nie dosięga mi do pięt ze swoją żałosną zajebistością, to jak ktoś może mnie lubić? Chociaż, ku zapewne twojemu niezadowoleniu mam przyjaciół - To mówiąc pomyślała o Eveline, a i zerknęła kątem oka na Cornelie, którą darzyła od jakiegoś czasu sympatią. - Um... Nie pomyliłeś mnie z kimś? Nigdy o niej nie mówiłam debilu... I nie przeklinaj - Upomniała go unosząc brew w akcie zażenowania. Wkurzający chłopak i to bardzo. Chyba jednak już się aż tak nie cieszyła z tego, że go widzisz. Prychnęła pod nosem i odwróciła twarz w bok, więc mógł patrzeć wyłącznie na jej policzek.
Charlotte dzisiaj dopisywał dobry humor, tak więc dowiedziawszy się o imprezie w piwnicy i nie zastanawiając się dwa razy ruszyła w stronę opuszczonej kaplicy. Dobrze wiedziała, gdzie takowa się znajduje, bo właśnie tam ostatnimi czasy spędzała sporo czasu. Raz siedziała z NNN na cmentarzu, a innym razem zaszyła się gdzieś w katakumbach, samotnie ćpając i obserwując przerażające, wijące się korytarze. W katakumbach zawsze siedziała gdzieś z przodu tunelu, przy wejściu, gdyż nie chciała zaszywać się dalej na wszelki wypadek. Kto później uratowałby ją, gdyby nie potrafiła wrócić? W sumie nie był to taki zły pomysł; Umieranie samotnie w tunelu bez wyjścia (tak tak, wiem, że z wyjściem - ale którego znaleźć się nie da, o) nie wydawało się takie złe. Będzie musiała później pomyśleć nad tą opcją. W każdym razie, gdy znalazła się już w kaplicy, szybko skręciła w stronę schodów prowadzących do piwnicy. Wchodząc do środka od razu poczuła zapach stęchlizny i kurzu, ale to jej wcale nie odstraszało od imprezy, a wręcz przeciwnie. W końcu nie miała zamiaru tańczyć i udzielać się towarzysko, czego zawsze nie robiła. Znając ją, pewnie znowu zaszyję się gdzieś w kącie, pijąc, paląc i obserwując przybyłych. Obiecała sobie, że nie będzie dzisiaj brać. Wcale nie przerażała ją to wizja, bo zaćpała przed imprezą, a poza tym nie odczuwała głodu. I może właśnie to było skutkiem jej dobrego humoru. Zobaczyła sporo ludu, który przekrzykiwał siebie wzajemnie w konwersacjach. Zręcznie ich wszystkich minęła i podeszła do kartonów z wódką, po czym wyciągnęła z nich butelkę. O dziwo, była ona otwarta. Pociągnęła z niej spory łyk i, opierając się o ścianę, zaczęła się bezczynnie wgapiać w resztę pudeł. Ależ fascynujące zajęcie.
Gdy Adrian usłyszał o imprezie był wniebowzięty.Przez cały dzień łaził po lesie.Nareście będzie mógł się zabawić.To jego pierwsza wycieczka w stronę kapliczki,więc oczywiście po drodze kilka razy się zgubił.Gdy dotarł na miejsce,pomyślał że trafi go szlag z powodu tych wszystkich korytarzy.Po kilkakrotnym błądzeniu dotarł na miejsce.Zaczął wypatrywać znajomych mu twarzy.Oczywiście nikogo nie wypatrzył,więc najpierw obejrzał sobie piwniczke.Wtedy kątem oka zobaczył Corin.Podkradł się do niej od tyłu i wyskoczył z tekstem: -Cześć Cornelia.Kopę dni.
-Przecież często o niej gadasz. Uderzył zaciśniętą pięścią obok jej twarzy. Uderzył w ścianę. Palce trochę mu pękły i krew się polała. Ale po chwili już zatamowało się. Musiał się napić. Ktoś przyniósł wódkę. Otworzył napił się. Wlał to oczywiście do jakiegoś plastikowego kubeczka których było mnóstwo. -Um doprawdy nie zasługuję. Nadstawił jej policzek wskazując na niego palcem. -Tyle w tym temacie mam do powiedzenia. Odstawił policzek od dziewczyny. Zobaczył jakiegoś mało lata, wyglądał na 13 lat. To nie impreza dla niego ale ee tam niech przychodzi kto chce. Ale piccolo tutaj nie mamy. Pomyślał... -Ale heca. A gdzie twój wybranek? Hm? Czyżby pan Namida? A może Wilku? Któż to wie. Latało mu to poprawił czapkę. -Widzisz chyba nigdy za sobą nie przepadaliśmy. Ciągnął dalej te gadkę. Chociaż nie miało to sensu. -Ale czemu? Hmm.. dobre pytanie. No ale wróćmy do rzeczywistości...
Ostatnio zmieniony przez David Thomson dnia Pią Lip 01 2011, 18:23, w całości zmieniany 1 raz
Corin rozmawiając z nauczycielem była zaabsorbowana tylko tym - Tak się jakoś złożyło, że miała mało podzielną uwagę mimo tego, że lubiła przebywać w dużej grupie ludzi. To też często późno docierało do niej to, co się dzieje wokoło. W pewnym momencie usłyszała za sobą znajomy głos, ale trochę zbyt gwałtownie. Podskoczyła, jakby ja oparzono w tyłek tym, czym się znakowało kiedyś konie. Odwróciła się z zamiarem ochrzanienia tego, kto ją straszy. Widząc jednak, że to Adrian uśmiechnęła się szeroko. - Hey! Jeju jak ja się za tobą stęskniłam! - Krzyknęła przytulając do siebie chłopaka i przez chwilę nie chciała go puszczać. Kiedy wreszcie się odsunęła spojrzała na niego karcącym wzrokiem. - Co to jest za straszenie starszej siostry! - Fuknęła niczym obrażona kotka i uniosła jedną brew spoglądając na niego. Nie za bardzo umiała udać obrażenie, zbyt bardzo cieszyła się, że go widzi. Jej ukochany "braciszek", w pewnym sensie radość jej życia i obecnie najbliższa jej osoba. Ah! Po chwili przypomniała sobie o tym, że obok niej stoi też Aksel. Odwróciła się patrząc przepraszająco na mężczyznę. - Adrian, to jest Aksel. Uczy w Hogwarcie Starożytnych Run. Kojarzysz go? - Zagadnęła. Wiedziała, że chłopak spędził tylko rok w szkole dla czarodziejów i może nie do końca znać wszystkich. Ona też miała jeszcze z tym wszystkim spore problemy - trudno ogarnąć tyle ludzi.
Adrian był zadowolony.Czekał na właśnie taką reakcję.Potem dopiero zauważył nauczyciela.Jak to zwykle młodzi uczniowie mają strasznie się skrępował i zaczerwienił.Po chwili jednak opanował się i odpowiedział spokojnym głosem: -Dzieńdobry panie profesorze,znam pana z widzenia,ale za rok będe się u pana uczyć-potem zwrócił się do Corin-Mam sprawę.Wiesz gdzie można byłoby dostać jakiś śpiwór albo przynajmniej karimatę.-Miał nadzieję na pozytywną odpowiedź.
Problemem? Ona była problemem? Problemy to ona miała, a nie nim była. Przynajmniej tak myślała. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że ona naprawdę mogła być ciężarem dla tych wszystkich, którzy postanowili przy niej trwać. Tak, przejawiała niesubordynację, ale ona po prostu nie chciała być z wieloma ludźmi, tylko nielicznych dopuszczała do siebie. A już nie użalała się tak nad sobą, no! Przynajmniej nie mówiła tak o tym, tylko myślała. Prośby, czy też groźby nie działały już na nią od dawna. Ją trzeba było postawić przed faktem dokonanym, robić coś z nią wbrew jej woli, sama nie dawała się. Ale nie musiał jej targać siłą, no. To nie było tak dobre, jak ucieczka ze Skrzydła Szpitalnego, nie, teraz to Boris zachowywał się jak tamten gość, no cóż za ironia losu! Gdy już tak ją sobie wziął na plecy NA CHAMA, JAK JAKIŚ WOREK KARTOFLI, próbowała zmusić go wszelkimi sposobami, jakie znała, by ten ją zostawił i dał sobie spokój. On sobie mógł iść na tą całą imprezę, ale ona nie musiała. Ale nie, ten był gorzej uparty od niej. No jak się oni dobrali, nieprawdaż? W każdym razie odetchnęła z ulgą, gdy już się znalazła na ziemi (jakaż ulga dla jej błędnika!) i niechybnie rzucilaby się do ucieczki, jednak Boris skutecznie to jej uniemożliwił. ach, zbyt dobrze ją znał! Spojrzała na chłopaka wzrokiem, który, gdyby mógł zabijać, sprawiłby, że ten leżałby już dawno na ziemi martwy. Ona nic nie potrzebowała, na Najwyższego, jak tylko tego, by stąd wyjść. Robił jej wielką krzywdę.
Zanim dotarł do kapliczki, musiał zakupić mapę tutejszego regionu w pobliskim sklepie. W piwnicy było gorąco od natłoku ludzi. Kamienne ściany i sterty beczek wina, dawały temu miejscu szczególnego uroku. Biło od niego takie przyjazne ciepło. Spoglądał na ludzi. Kilka osób kojarzył z Hogwartu, ale większość widział pierwszy raz na oczy. Krótko mówiąc - nie miał do kogo otworzyć gęby. Idąc, spoglądał na ziemi. Był nieśmiały, nie cierpiał czuć wzroku obcych ludzi. Bardzo go to krępowało. Tym bardziej, że w pomieszczeniu dominowała płeć piękna. W oddali zauważył Aksela. - Aksel! Aksel! - Zaczął wrzeszczeć i biec do przyjaciela. Kątem oka widział, jak ludzie się na niego gapią. Jego najlepszy przyjaciel stał z jakąś młodą damą. - Aksel, dobrze, że tu jesteś, bo zostałbym sam jak palec. Ooo widzę, że chyba przeszkadzam. Już się ulatniam. - Gadał jak najęty z szerokim uśmiechem. Puścił do Gimle'a oczko, które miało oznaczać "gratuluję".
W sumie, to... nie był pewien, dlaczego tu przyszedł. Nienawidził alkoholu i ludzi pijących, a właściwie każda Hogwarcka impreza kończyła się tym, że wszyscy byli wypici. Nawet, jeśli teraz byli tu nauczyciele. Poza tym, nikogo tu właściwie nie znał, nie licząc kilku studentów. Niby szukał towarzystwa, ale... chyba źle trafił. Sięgnął do kieszeni spodni po flakonik, wlewając pół jego zawartości do gardła. Było to jego lekarstwo, jednak na swój sposób podrasowane. Zawierało idealnie połączone ze sobą dawki eliksiru pobudzającego i uspokajającego, przez co wydawał się rześki, wypoczęty i... pobudzony, a jednocześnie nie wywoływało to u niego ataków choroby. Był z siebie dumny, że w końcu udało mu się go dopracować. Zrezygnował co prawda z walorów smakowych, ale co tam, warto było. Jak zwykle, na tego typu imprezach, stał pod ścianą, nie zwracając na siebie zbyt wielkiej uwagi. Jedynie jego jasne włosy mogły rzucać się w oczy, tak to wyglądał jak każdy inny student na wakacjach. Rozglądał się uważnie, zastanawiając się, czy może spotka kogoś znajomego.
Aksel uśmiechnął się, słysząc uwagę dziewczyny i momentalnie schylił się i cmoknął jej piękna, drobną dłoń. - Czy teraz dobrze, Panno Brockway? - Spytał, będąc jeszcze pochylony przed nią, ale wzrok miał skierowany wprost w jej oczy. Wyprostował się. - Jestes już prawie pełnoletnia, a jesteśmy tu, żeby pić. - Szepnął do jej ucha. Jedna z dziewczyn kiwnęła do niego, więc grzecznie odpowiedział. Kojarzył ją z zajęć, ale w tym momencie nie potrafił przypomnieć sobie nawet jak miała na imię. Pamiętał tylko, że była Ślizgonką. Nagle zza Corin wyskoczył jakiś mały pajac. Aksel przewrócił oczami, czego nikt dojrzeć raczej nie mógł. Na szczęście dosyć szybko zostali sobie przedstawieni. Inaczej pewnie po prostu by odszedł. - Cześć Adrian. Cieszę się, że będziemy się widywać częściej. Jak zasłużysz, to będziemy rozmawiać ze soba jak kumple. - Wiele uczniów Aksela mówiło do niego na Ty. Tak czuł się młodziej. Nagle usłyszał, że ktoś wrzeszczy jego imię. Od razu wiedział, że to Charlie. Odwrócił się i uśmiechnął od ucha do ucha. jak zwykle był zakręcony i myślał, że przeszkadza. - Charlie, brachu. - Powiedział i bratersko go uściskał. - Nie przeszkadzasz w żadnym wypadku. Zauważył to mrugnięcie. Już on sobie z nim o tym pogada. Pociągnął przyjaciela w stronę uczniów, z którymi stał. - To jest Cornelia, to jest Adrian, a to Charlie, zaraz wracam. - Usmiechnął się do trójki. Szybko podszedł do Irka, grzecznie się przywitał i przeprosił za to, że nie podeszdł od razu i zostawił kilka butelek mocnego spirytusu. Szybko wrócił do poprzedniego towarzystwa.
Charlie sam nie wiedział, czy chce być w ich towarzystwie. Na pierwszy rzut oka zauważył, że młoda puchonka mu się spodobała. Grzecznie przywitał się z nimi. Dziewczynie lekko uścisnął rękę, myślał o pocałunku w dłoń, ale stwierdził, że może sobie tego nie życzyć, a młodemu gryfonowi zmierzwił zadziorsko włosy. - Beckett, bardzo mi miło. - Przedstawił się. Chłopakowi zrobiło się głupio, że nie przywitał się z gospodarzem imprezy. Wyszukał wzrokiem Irka w tłumie i pomachał mu na powitanie. Gdy zobaczył Aksela niosącego spirytus, uśmiech zniknął. Miał dość alkoholu jak na tak krótki okres czasu. Przeczesał dłonią grzywkę, która opadała mu na czoło, westchnął i rzucił do przyjaciela. - Ty masz zamiar to wszystko wypić? Oszalałeś? - Po chwili pomyślał, że znajoma Gimle'a też ma ochotę się napić. Ani Charlie, ani Aksel, nie zabraniali pić uczniom. Pamiętali własne libacje za czasów nauki w Hogwarcie, z których nie zawsze wychodzili cało. Beckett wiedział, że to będzie ciężki orzech do zgryzienia.
- Może jesteś tak ślepo zakochany, że myślisz, że wszystko jej dotyczy? To żałosne - Mruknęła pod nosem. Kiedy nagle pieść uderzyła obok niej szybko odwróciła wzrok jednocześnie podskakując na kilka centymetrów. Spoglądała na niego zdziwiona i można powiedzieć, że odrobinę przestraszona. Ale to było tylko chwilowe. Po tym przybrała na nowo kamienny wyraz twarzy. -...- Milczała, kiedy usłyszała o swoim wybranku. Zacisnęła tylko pieść tak, jakby miała mu zaraz przywalić. Jakby jej nerwy nie były już tak ze stali jak kiedyś. Najwyraźniej ból po miłosnym zawodzie sprawił, że się zmieniła. I nie tylko ból. - To już moja sprawa, nie uważasz? I nie dotykaj mnie - Powiedziała nie ukazując żadnych emocji poza tym, że wbijała w wewnętrzną część dłoni paznokcie. - Nie wiesz czemu? Zapewne dla tego, że jesteś obrzydliwy, chamski i nikt właściwie nie lubi z tobą rozmawiać - Uświadomiła go w tej jakże przykrej prawdzie. W końcu nawet jeśli trzeba by był wybierać, na pewno ludzie woleli by snobkę jaką jest ona od palącego alkoholika z ADHD.
- Kochany, po co ci śpiwór, jak zapewne gdzieś czeka na ciebie ciepły pokój i miła współlokatorka? - Spytała Adriana lekko tym zaskoczona. Jej zdaniem pokoje były wręcz bajeczne, prześliczne! Biele i beże idealnie ze sobą kontrastowały. Dodatkowo były przytulne i łózka przysunięte blisko siebie dały okazję do całonocnych rozmów. -Gdyby nie to, że u mnie jest pająk na parapecie, to spędziłabym tam cały dzień. Niestety, cóż poradzić. Przecież tego insekta nie unicestwię - Mruknęła niezadowolona pod nosem jednocześnie wyobrażając sobie jak w najgorszych torturach mogłaby zgładzić owe ohydne i tak ją przerażające istnienie. Arachnofobia jest chyba jednym z najgorszych lęków. Przecież podobno od każdej osoby na świecie pająk jest o jakiś metr... Może zamieszka w powietrzu? Tak wysoko, wysoko w chmurach. Tam to już chyba tych zwierzaków nie ma. W ostateczności znajdzie sobie męża, który będzie jej tępił robale i nie piszczał przy tym jak dziewczyna. Nie, żeby już jeden taki mugol do niej się przystawiał... No cóż. Życie. - Idealnie panie Gimle. Widać i uczennica może czegoś nauczyć nauczyciela - Powiedziała z uśmiechem i delikatnym zaróżowieniem policzków. Myślała raczej, że Aksel będzie się śmiał, czy coś. A tutaj taki objaw dżentelmena. No, no. - Może po to, żeby się bawić. Ale masz rację, dwa miesiące różnicy to prawie nic - Wyszeptała tak, jakby to była jakaś bardzo ważna tajemnica. W końcu kobiety o wiek się nie pyta, a ona się przyznaje do takiej starości. Niedługo dostanie zmarszczek, a potem to już tylko do emerytury jeden krok. Nie, żeby miała jakieś kompleksy odnośnie swojego wieku - W końcu teraz stawała się kobietą, kwitła można powiedzieć, że w oczach. Ale pożartować zawsze można. Nad tłumem ludzi usłyszała, ze ktoś woła nauczyciela. To też z własnej ciekawości odwróciła się by zerknąć. Zobaczyła kolejnego nauczyciela od... e... Czego to on uczył? Kilka lat w Hogwarcie i poważnie nadal nie rozpoznawała twarzy. To jej problem, czy wszyscy tak mają?! Skleroza, starzeje się i tyle. - Hej - Przywitała się z Charliem uciskając mu dłoń. Chyba będzie musiała założyć szkółkę średniowiecznej kultury w Hogwarcie. Ale tym razem jakoś nie za wiele powiedziała. Żartobliwe zwracanie uwagi po raz drugi byłoby już czepianiem się, a za taką osobę uchodzić nie miała zamiaru. - Akselu, w razie czego nie licz na to, że pomogę cię odnosić do pokoju - Uprzedziła ze śmiechem reagując na uwagę drugiego nauczyciela. Ciekawe, czy człowiek w ogóle jest w stanie wypić aż tyle butelek. Ona pewnie nie poradzi sobie nawet z jednym plastikowym kubeczkiem. - Chociaż skończy się na tym, że to ja będę śpiewała szanty i mnie wyprowadzicie - Dodała chwilę później. Właściwie tak się jeszcze nie zdarzyło, ale jej koleżanka tak skończyła. Na drugi dzień miała takiego kaca i tyle naopowiadała Corin, że te przez prawie pól roku alkoholu do ust nie wzięła. Libacje to nie dla niej, ale napić się dla humorku nie ma potrzeby. - A żeby mi któryś nie wykorzystał tego, że zamierzam być pijana! - A kto wie, może obudzi się albo w jeziorze, albo w łóżku z jakimś obcym facetem? Tak, to też było prawdopodobne... Może ona jednak nie będzie pić. Zaśmiała się pod nosem ze swoich myśli. Przezorny zawsze ubezpieczony, ale bez przesady. - Adrian, żeby nie było, ty nie możesz. Demoralizacja, demoralizacją ale strujesz się młody mężczyzno - Upomniała go. Miała nadzieję, że w sile buntownika nie będzie jej tutaj pił jak smok, albo jak jej współlokator, który z tego co widziała już się zabierał za to, przy okazji kłócąc się ze ślizgonką. Była ciekawa, czego dotyczy owy spór, skoro ten przez chwilę się zdawało, że zamierzał ją uderzyć. Na szczęście ucierpiała tylko ściana. - A im co? - Spytała szeptem właściwie sama siebie, ale i tak jej głos rozniósł się odrobinę na boki. Miała nadzieje, że nie zepsują dobrej imprezy i nie będzie trzeba interweniować nim się pozabijają Avadami.
Weszłam ubrana dość nie typowo jak na imprezę ale to jej codzienny styl. Ubrana była w koszulke , spodnie i takie buty To jej styl chociaż czasem ubierała się jak przeciętna nastolatka. Ale był to rzadko spotykany widok. Wejście na imprezę było bardzo prosto odnaleźć tak jej się wydawało jak prowadził ją jakiś facet. Chyba przewodnik. Była nowa do pokoju tylko zajrzała by odłożyć walizki i się przebrać. Nikogo nie znała.Ktoś podpierał ścianę ktoś pił alkohol. A jakiś gnom nucił coś i witał gości.