Znajduje się w lochach. To za nią kryje się wejście do Pokoju Wspólnego i dormitoriów Slytherinu. Po podaniu hasła, ściana rozsuwa się, ukazując tajemne przejście.
- Eliksiry to jest to, co mnie interesuję. Oprócz tego to Czarna Magia, a OPCM również. Zapisałam się także na Numerologie. Rodzice tak chcieli, bo powiedzieli, że mi się to przyda. Szli razem chwile czasu. Czyżby Randen’owi było zimno? Jej to nie przeszkadzało. - Zachęcam Cię, abyś zapisał się na eliksiry. Są naprawdę ciekawe i mówię Ci, że warto. Zatrzymali się przed kamienną ścianą. - Jak na razie, numerologia to dla mnie czarna magia – zaśmiała się od porównania. Lubi się uczyć Czarnej Magii, zna jej każdy sekret, a tu porównuje do niej coś, czego nie potrafi. Śmieszne.
Autor
Wiadomość
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Mało kto tak naprawdę wiedział ile Max jest w stanie poświęcić podczas pracy. To, że stał tu jeszcze cały, zdrowy i bez większego uszczerbku na ciele, zakrawało o jakiś cholerny cud. Co prawda jego ciało zdobiły liczne blizny, mnożące się z każdym nowym miesiącem, ale w większości przypadków był wynikiem zupełnie innych rzeczy. - To też by nie był głupi pomysł, ale dopóki nie dowiem się jak tego osiągnąć, godzina musi mnie zadowolić. - Wyobrażał sobie badaczy trytonów, którzy skorzystaliby z podobnego urlopu pod wodą w celu lepszego przyjrzenia się tej społeczności. Sam zapewne użyłby podobnej możliwości, gdyby kolejny raz przyszło mu spierdalać. Pod wodą raczej nikt by go nie szukał. Lizanie skrzeloziela miał już za sobą i faktycznie, skutki były marne i niezbyt smaczne. Dlatego uznał, że Dear będzie dużo lepszym źródłem informacji, bo z tego co słyszał, to jakąś wiedzę posiadał. Zaśmiał się, gdy Hunter jednak przyznał mu trochę racji, po czym twarz Maxa nieco przygasła. Przypomniał sobie leżącego nieprzytomnie Lucasa, a jego serce strasznie przyspieszyło. Powinien testować ten przepis sam zamiast narażać kolejną osobę z powodu swoich debilnych pomysłów. - No testowaliśmy. W sumie to nie do końca bo... - Mimowolnie lekko się uśmiechnął. Psychopata Solberg, który w eksperymentach odnajdywał ogrom zabawy wciąż gdzieś tam się znajdował i miał się względnie dobrze. - Tak jakby zauważyliśmy, żeby nie wkładać łba do kociołka z tą mieszanką bo potem się mdleje i trzeba wysadzać ściany. - Streścił zwięźle ich dość słabe doświadczenie z owym przepisem. I choć nie miał zamiaru mówić na głos, że ostatnio w lochach o mało co sam nie podzieliłby losu Lucjana, to nęciło go w takim wypadku inne pytanie. - Skoro w takim razie to połączenie nie działa, to jak myślisz jest jakaś inna roślina, która mogłaby tutaj zdziałać podobny zamysł i przy okazji nikogo, no wiesz, nie zajebać? - Nie miał zamiaru delikatniej podchodzić do tematu. Skoro chcieli dawać eliksir ludziom, to musieli mieć pewność, że będzie w stu procentach bezpieczny. - Byłbym cholernie wdzięczny. Siedzę nad tym od października i wciąż trafiam na jakąś ścianę, a jak tylko znajdę sposób, by to obejść pojawia się coś nowego. Zwariować można tyle Ci powiem. - Wyznał dość lekko, by nie pokazać jak cała ta sprawa skrzeloziela faktycznie dręczyła jego umysł. Naprawdę trzeba było być Solbergiem, by nie spać przez jakieś obślizgłe wodne chwasty.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
On wyznawał, że nie ten kto najwięcej ryzykuje, ten naprawdę robi wielkie rzeczy, a ten kto to ryzyko jak najskuteczniej omija. Człowiek nie jest niezniszczalny i aby być jak najbardziej wydajnym potrzebuje sprawnego ciała i zdrowego umysłu, aby w przyszłości osiągnąć wielkie rzeczy. Dlatego, choćby i wiedział o bliznach Solberga, nie zrobiłyby na nim wrażenia. Jego interesowałoby bardziej to, że w tak młodym wieku, chłopakowi udało się asystować jego kuzynce, która niedawno obwieściła stworzenie bardzo ważnego antidotum. Jednak o tym, że przyczynił się do tego też Max, Hunter na razie nie wiedział. - Ale wiesz, równie dobrze, można pić ten eliksir dawkami. Po godzinie, kiedy jego działanie słabnie, wypijasz kolejną porcję i śmigasz dalej, nie? - powiedział idąc najłatwiejszą drogą, bo przecież to też było wyjście i to mniej ryzykowne niż kombinowanie jak przedłużyć działanie rośliny, która i tak działa długo biorąc pod uwagę nadawanie człowiekowi funkcji stworzeń wodnych. Usłyszawszy o utracie przytomności nad kociołkiem, o której Solberg mówił, wytrzeszczył lekko oczy. Czyli jednak wiedzieli już o tej toksycznej mieszance z autopsji. - No to macie nauczkę na przyszłość - rzucił po chwili, a mimo wszystko na jego usta także wkradł się delikatny uśmiech, bo skoro chłopak tutaj stał, to oznaczało, ze wszystko dobrze się skończyło. - Ślaz zawsze można zastąpić pędami wnykopieńków. One nie reagują praktycznie z żadnym odzwierzęcym składnikiem, także spokojnie możecie zrobić taką podmiankę - oznajmił w odpowiedzi na pytanie Ślizgona. Dużo ciekawych rzeczy dowiedział się ostatnio na kursie zielarskim, dlatego często teraz z nich korzystał, żeby nie wypaść z obiegu. Takie szkolenia są naprawdę przydatne. Zwłaszcza jeśli myśli się na poważnie o pracy w szklarniach, tak jak on w tej chwili. - Spoko. Dam Ci znać na wizzie co znalazłem. Albo wyśle sową wycinki, jeśli prędzej Cię gdzieś nie złapie. - zaczął - Tak to już jest, że jeśli tworzy się coś nowego to jest mega presja, żeby dopracować to w każdym cali. A też w drugiej strony potrzebny jest spokój i cierpliwość, bo inaczej człowiek popełnia najprostsze błędy - dorzucił po chwili, w żadnym wypadku nie wypominając chłopakom tego ich incydentu z oparami. Tak naprawdę, każdemu mogło się to zdarzyć.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Punkt widzenia zależał od punktu siedzenia i mimo, że Max nie zwracał uwagi na ubytki cielesne o tyle zapewne nie byłby pocieszony, gdyby nagle odebrało mu zdolność myślenia i kombinowania ze składnikami. Faktycznie to, że miał okazję pracować z Beatrice nie nad jednym, a co najmniej nad dwoma projektami było dla Solberga największym zaszczytem i sukcesem w jego krótkim życiu, ale liczne wizyty w skrzydle szpitalnym na pewno pomogły mu na ten moment zapracować, wyrobić sobie odpowiednią metodę pracy i przetestować wiele metod, które do dzisiaj ułatwiały mu życie. Pomimo takiego kroku w przód nikomu nie chwalił się tak naprawdę tym, co działo się za drzwiami gabinetu Dear. Nie czuł jeszcze, że jest gotowy na jakiekolwiek zasługi i nawet gdy sama Beatrice komplementowała jego pracę, on znajdował wiele dróg, w których kierunku musiał się jeszcze udoskonalić, by móc być z siebie zadowolonym. Choć nie zmieniało to faktu, że eliksiry były po prostu jego pasją i czerpał z tego ogromną przyjemność. - Teoretycznie tak, chociaż obawiam się że takie długotrwałe spożywanie będzie się wiązało z efektami ubocznymi. No i pod wodą raczej przyjęcie eliksiru będzie trudne. Chyba, że prosto w żyłę, ale to raczej nie jest dobry pomysł. - Dzielił się na bieżąco swoimi myślami, bo nie widział czemu by nie. Nie odniósł zbytniego wrażenie, że Hunter ma zamiar go za to zlinczować. Ewentualnie weźmie go za lekkomyślnego debila, co nie byłoby niczym nowym w tych murach. Zaśmiał się widząc reakcję Huntera na jego wyznanie o tym, co zdarzyło się jak z Lucasem próbowali ostatnio coś zakombinować. - Nie patrz tak, opanowaliśmy sytuację, a trzeba się liczyć z podobnymi skutkami podczas pracy. - Radośnie wzruszył ramionami, jakby to nie był pierwszy i najgorszy raz, gdy coś takiego się zdarza (bo nie był).Miał nadzieję, że teraz Lucas przynajmniej nie będzie pchał głowy tam gdzie nie powinien. A przynajmniej nie bez odpowiednich środków ostrożności. -Pędy wnykopieńków? - Zamilkł na chwilę próbując przypomnieć sobie o nich cokolwiek, co Wespucci mógł im mówić. - A w jakiej postaci być je wrzucił? - Zapytał jeszcze bo nie pracował z rośliną zbyt często, a jeżeli Hunter się znał w temacie to wolał liczyć na jego wiedzę i doświadczenie niż tracić kolejne trzy miesiące na rozpracowywanie jednego składnika. Kursy zdecydowanie pomagały nie tylko zdobyć wiedzę, ale też i sprawdzić to, co powinno się już wiedzieć jeżeli na poważnie myślało się o wykonywaniu jakiegoś zawodu i o ile Max wciąż nie był pewien swojej przyszłości o tyle już się na jeden czy dwa podobne kursiwa czaił. Dla własnej satysfakcji i udowodnienia sobie, że te lata spędzone w Hogu nie poszły na marne. - Generalnie raczej kręcę się po lochach, więc znaleźć mnie nie jest ciężko, ale naprawdę dzięki. Jak mogę się jakkolwiek odwdzięczyć to śmiało wal. - Powiedział zadowolony z tego, jak cała ta rozmowa przebiegła. - Masz jakieś prenumeraty, które być może polecił? Póki mam trochę wolnego mógłby zagłębić kilka tematów. - Rzucił jeszcze bo o ile "Buszujący w zbożu" niezwykle go wciągnął, to przyjąłby czasem też nieco krótszą i mniej fabularną lekturę i w dodatku taką, która nie była machnięta jego własnym zawijastym pismem.
+
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Wiadomo, nic nie dzieje się bez przyczyny, więc niektóre wypadki pozwalają wyciągnąć cenne wnioski na przyszłość czy też mogą skłonić do refleksji na zupełnie inny temat. Jednak zdaniem Huntera lepiej mieć się na baczności i rzeczywiście unikać ryzykownych poczynań i być ostrożnym. A praca z Trice zapewne wpoiła Solbergowi dogłębnie zasady bhp, zwłaszcza jeśli współpracowali przy dwóch eliksirach, a nie przy jednym. -Masz racje, skutki uboczne mogą rzeczywiście wystąpić po ciągłym stosowaniu... Ale w sumie, zakładam, że ma to być eliksir dla celów rozrywkowych, więc max dwie godziny i taka zabawa się znudzi. - uznał, wzruszając ramionami, bo sam długo nie cieszyłby się z ogona i możliwości pływania pod wodą, bez konieczności oddychania. Pokręcił tylko głową z rozbawieniem na słowa młodszego Ślizgona, bo naprawdę w tej chwili podziwiał zapał i odwagę Maxa i jego kolegi, że rzucają się na tak głęboką wodę z tym eliksirem. Nie wiedział czy sam podjąłby się takiej pracy. - Tak, wnykopieńki. Najczęściej stosuje się strączki, bo mają szerszy wachlarz właściwości ale zalewa z pędów w wywarach działa podobnie jak ślaz. - wytłumaczył, zerkając w stronę swoich notatek, z których wygrzebał chwilę później jedną rycynę, ręcznie narysowaną - Posiadają kolce i bardzo ważne, żeby przy przygotowaniu ich nie odcinać. Siekasz, wrzucasz do gara, zalewasz alkoholem, zostawiasz na pół godziny i masz mocną esencję. - podał mu konkretne instrukcje, najczęstszy sposób przygotowania pędów wnykopieńków, jeśli chodziło o eliksiry. Sam co prawda nie miał okazji tego wypróbować, jednak czytał o takim zamienniku ślazu. - Tak jak widzisz najczęściej sięgam po Zielnik Niedzielny, ale dużo pożytecznych rad znajdziesz też w Tajemnicach Dyptamu, Buszujący w zbożu też ma wiele ciekawych rzeczy, a nawet w (Nie)wybuchającym kociołku zrobili ostatnio sekcje typowo dla zielarzy. - akurat jeśli chodziło o prasę naukową był dość na bieżąco, więc mógł podzielić się z Solbergiem tym co on czyta najczęściej. Oczywiście nie każdy musi szukać informacji akurat w tych gazetach, ale skoro chłopak pytał... - Okej, to jakoś się z Tobą skontaktuje, a teraz musze lecieć, bo transmutacja. Na razie, trzymaj się - rzucił na koniec, zbierając wszystkie swoje rzeczy, oprócz tych, które obiecał Maxowi zostawić do poczytania. Posłał mu jeszcze lekki uśmiech na pożegnanie i zniknął w przejściu do Pokoju Wspólnego, aby zabrać potrzebne na lekcje rzeczy.
Kiedy pojawiam się w końcu w lochach jestem wycieńczona. Zarówno pod względem fizycznym jak i psychicznym. Może to wszystko wydawałoby się jakąś głupotą komuś innemu. Dla mnie jednak była to tragedia na miarę międzynarodowej. Biorę najpierw wizbooka chcąc napisać jak najszybciej do spice gryfs, ale kiedy patrzę na niewielką książeczkę, stwierdzam że nie jestem jeszcze na to gotowa. Siadam na niewielkiej ławeczce i podkulam nogi. Na początku nie jestem pewna co tutaj robię, ale kiedy zwracam uwagę na tłum Ślizgonów, którzy mnie mijali dość obojętnie, orientuję się, że przywiódł mnie tu James. To do niego chciałam się zwrócić jako pierwszego w tym okropnym dniu. Na początku planuję jedynie czekać aż wróci Farris. Albo wyjdzie z Pokoju Wspólnego. Przynajmniej może już przestanę siąpić nosem. Niestety po kilkunastu minutach uzmysławiam sobie, że mogę tu czekać do śmierci, kto wie czy James nie poszedł do swojego mieszkania, albo coś w tym stylu. Wobec tego decyduję się na zaczepienie jakiegoś Ślizgona, by poprosić go o zawołanie starszego prefekta. Z pewnością pomyślał, że coś się strasznego wydarzyło, bo jak tylko spróbowałam otworzyć buzię, znowu czułam że zaczynam płakać. I kiedy w końcu Farris wyszedł ze ślizgońskich lochów, rzuciłam mu się w ramiona, by schować czerwoną od łez buzię. - James schowajmy się - mówię i biorę przyjaciela, żeby zaszyć się z nim w jakimś lochowym zaułku. - Boże, jestem takim głuptasem - zaczynam i w końcu odrobinę oddalam się od przyjaciela by opowiedzieć mu o wszystkim co się wydarzyło. Scenie w gabinecie, jak wyszłam na idiotkę, jak zaczęłam ich wygrażać bez żadnych podstaw. Czułam się jak ostatnia debilka i bolało mnie że muszę się przyznać do mojej reakcji, tego jaka byłam naiwnie i w ogóle faktem że tak się tym przejęłam. Żenada. Ale kto jak kto, James na pewno będzie po mojej stronie.
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Wyjątkowo dzisiaj nie poszedłem do siebie do mieszkania po maksymalnie nudnych zajęciach, tylko obładowany książkami wylądowałem w pokoju wspólnym Slytherinu. Tam wygodnie usadowiłem się na kanapie i zaczytywałem się w starych księgach, uzupełniając jednocześnie swoje notatki do czasu aż podbił do mnie jakiś gówniarz informujący, że przed kamienną ścianą czeka na mnie zapłakana dziewczyna. W pierwszej chwili wcale się tym nie przejąłem i dalej leniwie przesuwałem wzrokiem po tekście, jednak kiedy przypomniałem sobie, że dumnie dzierżę na piersi odznakę prefekta, westchnąłem cicho i ociężale podniosłem się, uprzednio prosząc chłopaka, aby odniósł moje rzeczy na łóżko, które zwykle zajmowałem. Powolnym krokiem udałem się do wyjścia i im dłużej nad tym rozmyślałem, tym większy niepokój czułem. Czy to któraś z moich sióstr? Ale przecież gdyby to była MJ albo Laura to bez problemu weszłyby do środka. A może faktycznie jakiś pierwszoroczny potrzebuje akurat mojego wsparcia? Z duszą na ramieniu rozglądam się po korytarzu i wtedy wszystkie elementy układanki wskakują na swoje miejsce. Widząc nędzną minę @Mererid Tew bez słowa obejmuję ją mocno i pozwalam, żeby zasmarkała mi całą koszulę. Cokolwiek się wydarzyło, z marszu postanawiam, że wkrótce się za to zemszczę. Bo moja przyjaciółka może jest mała i drobna, ale nie roni łez bez powodu. Czekam aż się uspokoi, gładzę ją po plecach i po jakimś czasie siadamy na pobliskiej ławce. - Co się stało? - pytam zafrasowany i zerkam na nią wystraszony, bo oczekuję najgorszych możliwych wiadomości. A potem słucham. Słucham i sam nie wierzę w to, co do mnie dociera. Mimowolnie zaciskam dłonie w pięści, marszczę brwi i spinam wszystkie mięśnie, jakbym się szykował do ataku. Tylko to, że Gryfonka wciąż jest obok, powstrzymuje mnie od wymierzenia sprawiedliwości tu i teraz. Zanim to jednak nastąpi, muszę być prawdziwym przyjacielem i wsparciem. - Wiesz, że to nie była twoja wina? Nie zrobiłaś nic złego, zareagowałaś tak jak każdy inny zrobiłby to na twoim miejscu, a w zasadzie to powiedziałbym, że wykazałaś się merlińskim spokojem - wyrzucam z siebie z trudem trzymając emocje na wodzy. To trwało jednak tylko chwilę. Wstaję wkurwiony i robię kilka nerwowych kółek dookoła niej. Uświadamiam sobie, że tu nie chodzi o mnie, więc znów przytulam dziewczynę i całuję czubek jej głowy. - Przykro mi, że cię to spotkało. Że ten... - szukam w głowie odpowiedniego słowa - drań tak cię potraktował - sięgam do kieszeni po różdżkę, przypominając sobie wszystkie klątwy o jakich w życiu czytałem. Chcę, aby cierpieli tak jak ona.