Wejście do Pokoju Wspólnego Hufflepuffu znajduje się w prawym rozwidleniu korytarza prowadzącego do kuchni. Rytuał umożliwjajacy wkroczenie do ich dormitoriów znają tylko sami puchoni.
Miejsce to za obrazem rozwidla się na kilka stron - lewy korytarz prowadzi do dormitoriów damskich i męskich uczniów, na wprost znajduje się korytarz do Pokoju Wspólnego, a na prawo dormitoria studentów.
***
Connie nie miała pojęcia co podkusiło ją, żeby ruszyć w stronę miejsca, gdzie mieszkali puchoni. I tak nie była w stanie się tam dostać, przecież nie znała hasła. Po prostu chciała postać. Tak dla swojej dziwnej ambicji. Oglądała obraz, rozmyślając nad tym, jak tu pognębić pierwszego puchona, który wyjdzie, poza podstawieniem mu nogi.
Akurat wychodziłem z domu puchonów. Z impetem rozciągałem ręce, a nogą otworzyłem wrota. Po otwarciu owych wrót zauważyłem stojącą tuż przed obrazem Connie "O, Connie, a myślałem, że to będzie kolejny szary dzień, a tu proszę" - tako pomyślałem, po czym powiedziałem z uśmiechem na ustach: - Hej Francuzeczko. - uwielbiałem tak nazywać ową niewiaste. Znaliśmy się już dość długo, i powiedziała mi skąd pochodzi np.
Jakaż zła istota, przerwała jej jakże inteligentne rozmyślania. Czy ludzie wstydu nie mają? Spokoju biednej, milusiej Connie nie dać. Haha, jasne. Spojrzała spod byka na osobę, która to ją właśnie zirytowała. Zamrugała szybko. Tommy. No akurat jego się nie do końca tu spodziewała. -Hey- Mruknęła krótko i rzeczowo. Tom był jedną z osób i chyba jedynym puchonem, którego w jakiś tam sposób tolerowała, chociaż nikle. Co teraz powinna zrobić? Zapytać "Co go tu sprowadza?" na pewno nie zamierzała uczynić, wyszłaby na ogromną idiotkę. -Co cię wywiało z dormitorium w tak szary i brzydki i deszczowy - Skarciła się w myślach, starczy przymiotników- dzień.
"No cóż... Mnie wywiało z dormitorium? Chyba bardziej co stało się z Connie, że chciało jej się tu iść." - zaśmiałem się cicho, po czym... kontynuowałem rozmowę: - Co mnie wywiało? Raczej co Ciebie. Wiesz, rzadko cię widuje ostatnio no i ten... - tutaj nie wiedziałem jak dokończyć rozmowę, dlatego zaimprowizowałem: - ... I nie mam tak ładnych widoków w moim dormitorium - tutaj aluzja zdecydowanie poszła na Connie. Następnie rzekłem pozytywnym głosem: - A jak u Ciebie? Co tu robisz?
-Ostatnio rzadko się szwendam po zamku. Za zimno wszędzie- Jak na potwierdzenie ręce wepchnęła głębiej do swojej zielonej bluzy, ze ślizgońskim wężem. Kiedy powiedział coś, co ona uznała za komplement, miała wielką ochotę po prostu przewrócić oczami. Dziwnie się czuła słysząc, że jest piękna, kiedy jej policzek zdobiła blizna po czarno magicznym zaklęciu. Ale jednocześnie miło jej było, ze ktoś tak jeszcze uważa. -Musiałam się przejść trochę, porozmyślać. A co u mnie... Jak zwykle ojciec chce mnie wykląć z domu, w moim kochanym braciszku zabujało się trzy czwarte moich wrogów. Nic ciekawego. A u ciebie?- Spytała, unosząc lekko kącik ust. Zrobiło jej się zimno w uszy, to też przyodziała głowę w kaptur bluzy.
Również zrobiło mi się zimno. Też założyłem kaptur w mej bluzie. Patrzyłem się na dziewczyne tak, jakby nie ruszyło mnie praktycznie to co ona do mnie mówiła. Lepiej nie pamiętać tych smutnych rzeczy i zająć się tymi hmm... normalnymi. Choć mnie życie też nie rozpieszczało to wiedziałem co ona czuje. - Ehh.. - po tych słowach chwilkę zatrzymałem się, po czym opierając się o poręcz mówiłem: - Wiesz Connie, chciałbym powiedzieć, ze nie jest aż tak źle, no ale... faktycznie nie jest. Hmmm... no ja nie mam takich problemów, bo zacznijmy od tego, zę nie mam rodziny. Znaczy chyba, bo śmierci brata nikt nie potwierdził nie? - na moej jtwarzy widniał lekko sztuczny uśmieszek. Gdy skonczyłem przybliżyłem się do dziewczyny mówiąc: - Wiesz co? Faktycznie jest Ci bardzo zimno. Może pójdziemy gdzieś indziej?
Wysłuchała w ciszy jego średnio składnych zdań. Kolejna osoba, która się potrafi rozgadać. Szczerze mówiąc akurat nic do tego nie miała, a Tommiego nawet dobrze się słuchało, kiedy wiedziała, że oboje mają nie do końca miłą przeszłość i teraźniejszość. - Los jak widzę nas nie rozpieszcza - Powiedziała cicho. Kiedy się przysunął, naszła ją nagła ochota, żeby zrobić krok w tył i się odsunąć, ale powstrzymała to. Jakoś nie do końca chciała go zranić. - A jest tu jakieś cieplejsze miejsce? - Spytała, przystępując przez chwilę z nogi na nogę.
Uśmiechnąłem się cicho do dziewczyny. Patrzyłem prosto w jej oczy swymi niebieskimi oczyma. Zauważyłem, że miałem wyjątkowo ciepłe ręce jak na tą porę roku i na tą temperaturę ciepła. Chwyciłem ręcę dziewczyny, zrobiłęm tak, by się złączyły i nałozyłem swoje ręce na jej ręce. Zacząłem owe dłonie mymi ogrzewać, powodując, że dziewczynie zrobi się lekko cieplej . - Cieplej troszeczke?
Nie do końca takiej reakcji u chłopaka się spodziewała, ale o dziwo nie zabrała od razu rąk, jak to planowała przez pierwsze kilka sekund. Dlaczego? Bo rzeczywiście zrobiło jej się cieplej, mimo, iż czuła się niekomfortowo. Do teraz za ręce trzymała się tylko i wyłącznie z Namidą. Na jej policzkach wystąpiła jaśniutka czerwień. - T-troszkę...- No nie, ona się zająknęła? Naszła ją nagła ochota schowania się pod ziemie. Oparła się jednak tym myślą i westchnęła po prostu. - Ty chyba też marzniesz prawda?- Spytała, by zaraz potem powiedzieć. - Zawsze możemy pójść się napić gorącej czekolady.
- Nie... - poweidziałem lekko trzęsąc żuchwą z zimna. Fakt, było mi zimno, ale nie lubiłem się przyznawać do słabości. Na pytanie o gorącą czekoladę powiedziałem: - Eee... No... ok. Prowadź, Connie - po tych słwoach uśmiechnąłem się ponownie do dziewczyny lekko puszcając jej ręce. Byłem delikatny, wszak tak trzeba obchodzic się z dziewczyną.
Zaśmiała się cicho. Ciekawie wyglądało to wypieranie się, nawet jeśli chodziło o zwykle marznięcie. Tym razem to jej palce, zacisnęła się na jego dłoni. Żeby pociągnąć go w stronę kuchni. Lubiła mieć poczucie, że towarzysz za nią idzie, to też zawsze kończyło się to jakiegoś rodzaju kontaktem fizycznym. Albo ciągnęła za bluzkę, albo dłoń. Ruszyła powoli w stronę kuchni, w lochach.
Szła ciemnymi lochami, ubrana w kolorową zwiewną sukienkę od sławnego projektanta, na stopach miała jakieś balerinki. Długie włosy dziewczyny opadały swobodnie na plecy. Pomimo panującej jesieni w zamku było ciepło. Clau zatrzymała się przed obrazem aby odpocząć, ostatnio cały czas musiała jeździć na rodzinne bankiety. To było straszenie męczące!
Jonathan zamyślony swymi sprawami spacerował korytarzami Hogwartu. Jako, iż nie planował żadnych do Hogsmeade, czy innych miejscowości dalej położonych, chodził w zwykłym uniformie pomijając parę dodatków. Jak zwykle przemierzał swą drogę nieśpiesznym krokiem nie bardzo zwracając uwagę na to gdzie konkretnie się kieruje. Zapewne gdyby, w którymś momencie nie wybudził się se swych rozmyślań, to zapewne w końcu by na kogoś wpadł. Rozejrzawszy się nieco po okolicy szybko domyślił, do której części szkoły trafił, niestety nie tej, w której miał mieć niedługo zajęcia, jednakże nie było to istotne. Dostrzegł też swoją dobrą znajomą. Mając jeszcze trochę czasu postanowił podejść i zagadać do dziewczyny. - Witaj Clau. Co tam u ciebie?? - Odparł spokojnym tonem, uśmiechając się uprzejmie. Jakoś nie mieli okazji porozmawiać przez jakiś czas, więc liczył na w miarę przyjemną pogawędkę.
Usłyszała kroki i dostrzegła Jonathana, dobrego znajomego. Zmierzyła chłopaka wzrokiem i uśmiechnęła się delikatnie. Ucieszyło ją to, że spotkała kogoś kogo lubi. - Witaj, jak my dawno nie rozmawialiśmy. Co u mnie? Nic nowego...dużo nauki i imprez biznesowych - Powiedziała i zmarszczyła delikatnie brwi, wyglądało to uroczo. - A co słychać w Twoim świecie? - Zapytała spokojnie i oparła się plecami o zimną ścianę w lochach, chwilę później zaczęła żałować, że tak zrobiła, bo obeszła ją gęsia skórka.
Ze słów Clau łatwo wywnioskował, iż dziewczyna również ostatnio ma uciążliwe życie, chociaż z pewnością ciekawsze niż on. Co do wyrazu twarzy jaki przedstawiła podczas swej wypowiedzi to nawet wydał się uroczy Jonathanowi, jednakowoż nie wypowiedział ani słowa w tej sprawie. Gdy usłyszał pytanie na temat tego co u niego westchnął nieznacznie, w końcu nawet nie miał praktycznie o czym opowiadać. - Ech, co u mnie?? - jakby powtórzył - Sama nuda, egzaminy przeplatane zajęciami. Nie miałem nawet okazji wyjść ostatnio poza mury szkoły. Będzie trzeba zrobić jakiś wypad do Hogsmeade w najbliższym czasie. - odparł spokojnym nieco znudzonym tonem, końcówka wypowiedzi nieco zabrzmiała jakby głośno myślał. Mimo iż raczej nie mówił o ciekawych rzeczach, a raczej uciążliwych delikatny uśmiech i tak nie z chodził mu z twarzy.
- Ach, przecież ty niedługo kończysz szkołę, prawda? - Zapytała, bo wydawało jej się, że chłopak jest straszy od niej. Chciała zapytać Puchona o to co będzie robił w przyszłości ale uznała, ze na razie daruje sobie to pytanie. Clau zapewne będzie miała posadę w Ministerstwie Magii, załatwioną przez ojca. Miała swoje plany i marzenia ale rodzinna tradycja była inna , niestety. Dziewczyna wyprostowała się i spojrzała na Jonathana. Uznała, że ma ładny uśmiech i...nie! Clau nie myśl o takich rzeczach, to tylko znajomy. Pokręciła głową oby odpędzić te myśli.
Tak, Jonathan kończył szkołę, co nie znaczy jednak, iż był z tego powodu jakoś szczęśliwy. Najchętniej to spędził by jeszcze parę lat w Hogwarcie, ale kiedyś przecież trzeba dorosnąć i samemu zająć się życiem, dlatego też zamierzał jeszcze zrobić tylko te trzy lata studiów, a później wziąć tą posadę, którą los postanowi mu przeznaczyć, a raczej rodzina prawdopodobnie załatwić swymi wpływami. - Tak, chociaż tak szybko to jeszcze nie zniknę z Hogwartu. - odparł już weselszym jednak dalej spokojnym tonem. Z zaciekawieniem patrzył na poczynania dziewczyny odpędzała nachalne myśli?? coś ją martwiło?? nie wiedział i domyślał się, iż zapewne się nie dowie, cóż już takie było życie.
- To dobrze, że nie znikniesz - Powiedziała zanim ugryzła się w język. Miała nadzieje, że chłopak nie zwróci zbytnio uwagi na te słowa. - Co chcesz robić w życiu? - Zapytała z nutką ciekawości w głosie. Nagle przed dziewczyną przeleciał jakiś zamkowy duch, który po chwili zniknął w ścianie. Dobrze, że nie był to Irytek! On uwielbiał uprzykrzać uczniom wolny czas. Clau czasami miała ochotę złapać go do torby i zamknąć w schowku na miotle, szkoda że to było niemożliwe. Dziewczyna powróciła wzrokiem do Puchona.
Cóż mimo wszystko takie słowa nie mogły umknąć Jonathan, jednakże z początku nie chciał na tą wypowiedź odpowiadać. Znał dziewczynę parę dobrych lat i tekst tego typu nie bardzo pasował do wizerunku, który zwykła przedstawiać. Mogło się jej to zwyczajnie wymsknąć, jednakże wtedy mogła by się poczuć zakłopotana gdyby odpowiedział. Lecz mimo wszystko nie podziękowanie za miłe słowa nie było w stylu Jonathana, więc nie mógł milczeć w tej kwestii. - Ech, miło, że jednak ktoś by o mnie nie zapomniał i tęsknił. - odrzekł nieco żartobliwym tonem. Kolejne pytanie nieco zaciekawiło chłopaka, właściwie on nawet nie znał konkretnej odpowiedzi na nie, ale coś przecież trzeba było powiedzieć. - Hmm, a bo ja wiem może załatwię sobie jakąś posadkę w Ministerstwie Magii, chociaż stanowisko rektora, bądź dyrektora na jakiejś uczelni też mogłoby okazać się ciekawe. Cóż tak dokładnie to chyba jeszcze nie wiem. - utrzymał odpowiedź w raczej żartobliwym tonie. Podobnie jak Clau spojrzał w stronę w ducha gdy takowy się pojawił, lecz szybko wrócił wzrokiem w kierunku dziewczyny.
- Ach, te duchy! Nigdy nie chciałabym pałętać się po świecie jako zjawa, wolałabym wybrać tą inną drogę...o której nikt nie wie. - Westchnęła cicho. Pewnie zanudza Jonathana. Uśmiechnęła się nieco szerzej słysząc wypowiedź chłopaka. - Ministerstwo Magii? To może będziemy razem pracować - Powiedziała z nutką rozbawienia w głosie, to jej odpowiadało.
- Czy ja wiem, nie mają żadnych obowiązków, a o ile nie są związani z żadnym miejscem mogą się udać niemal wszędzie. Moim zdaniem to wcale nie taki zły układ. - odparł żartobliwym tonem. Cóż właściwie Jonathan ciężko było znudzić jakimkolwiek tematem o ile nie dotyczył powinności, do których był zobowiązany. - Naprawdę?? Z pewnością byłoby byłoby ciekawie. - odrzekł nieco rozbawiony.
- Na początku byłoby fajnie ale widzę miny tych zjaw...mają tyle lat i nie są specjalnie zadowoleni z takiego "życia", są oczywiście wyjątki - Powiedziała, tu na myśli miała Irytka. Najbardziej znienawidzonego ducha przez uczniów i nauczycieli. - Oj tak...zamiast wypełniania obowiązków to pewnie cały czas rozmawiałabym z Tobą o różnych głupotach - Stwierdziła i zaśmiała się cicho ukazując przy tym równe, białe ząbki...jak w reklamie pasty do zębów.
- Ech, może i masz rację, chociaż zależy to od nastawienia i znalezienia sobie jakiegoś zajęcia, w końcu życie przez wieki w nudzie okazało by się naprawdę uciążliwe. - odparł spokojnym tonem. Być może ująłby to w nieco inny sposób gdyby nie to, iż wyobraził sobie tę sytuację ze swojej perspektywy, co ze względu na jego podejście do życia wyglądało mało przyjemnie. - Tak z pewnością, chociaż obawiam się, że przez takie nastawienie nawet dzięki znajomością długo byśmy tam nie utrzymali posadek. - odparł żartobliwym tonem ponownie się uśmiechając. Cóż trzeba przyznać, iż był pełen podziwu dla bieli jej zębów, niby takie też miał ale, czy barwą jej dorównywały, tego nie był pewien.
- Jesteśmy młodzi, nie przejmujmy się życiem pozagrobowym - Wzruszyła ramionami patrząc na chłopaka. Znała już Jonathana kilka lat ale dopiero teraz dostrzegła jaki jest przystojny. O nie...znowu te myśli. Miała nadzieje, że Puchon nie uczył się legilimencji. - Gdyby nas wyrzucili z pracy to...zawsze możemy przejąć obowiązki po szkolnym woźnym i być obiektem dowcipów Irytka - Powiedziała śmiejąc się cicho. Rozmowa z chłopakiem poprawiła jej humor.
- Cóż, w sumie masz rację, Na rozmyślanie o tym znajdzie się jeszcze czas. - odparł spokojnym tonem. Siebie raczej uważał za średnio przystojnego, jednakże to raczej nie jemu oceniać. Co do dziewczyny, trzeba przyznać, iż uważał ją za całkiem urodziwą i uroczą, jednakże nie widział zainteresowania z jej strony, zresztą byli już dobrymi znajomymi. Legilimencji niestety nie opanował, choć z pewnością nadużywałby ją nagminnie, nie przepadał za sekretami, a lubił wiedzieć wszystko i to na każdy temat. Kolejna wypowiedz Clau nieźle rozbawiła Jonathana, Z pracy w Ministerstwie magi do szkolnego woźnego, genialne. - przemknęło mu po myśli. - Tak, zapewne nie byłoby nawet czasu na nudą, lecz chyba skończenie jako atrakcja dla ducha nie jest moim największym marzeniem. - odrzekł żartobliwym tonem. Ech, rozmowy z Clau zawsze były zabawne, dobrze mu robiły, a ostatnio niestety nie miał z kim pogadać na wesoło.
W zielonych oczach dziewczyny można było dostrzec wesołe iskierki. Tak ten chłopak na nią działał. - Hmm...no to woźnymi nie zostaniemy ale zawsze możemy być pomocnikami Gajowego - Powiedziała śmiejąc się cicho. Jak dobrze, że spotkała akurat Jonathana! - Jak ja Cię lubię...-Powiedziała z uśmiechem do Puchona, dopiero po kilku sekundach zorientowała się, że chłopak może to źle odebrać...oby nie. Odgarnęła długie włosy za siebie i czekała na reakcje.