/przepraszam, że sie wpycham z samonauką, ale nie mam innego miejsca
w innym czasie
Samonauka pierwsza, wrzesień 2023
Popołudniowe rozluźnienie i magiczny nastrój wypełniały kuchnię, kiedy Gwen zabrała się za szlifowanie swoich umiejętności. Stała przy blacie, otoczona książkami z przepisami i magicznymi składnikami, w głębokim skupieniu. To był czas, który poświęcała swojej pasji - magicznemu gotowaniu. Wiedziała, że chce po eksplorować dania zagranicznych kuchni magicznych. Tym razem postanowiła eksperymentować z daniami kuchni chińskiej, łącząc ją z magią, jak to miała w zwyczaju. Miała przed sobą szereg starannie wyselekcjonowanych składników: świeże warzywa, soczyste langustniki i wyjątkowe przyprawy, których nie sposób było znaleźć w zwykłych sklepach. To były skarby magicznych rynków, które Gwen odwiedzała, by znaleźć unikalne smaki dla swoich kulinarnych kompozycji. Planowała sprawdzić się w odtwarzaniu smaków takimi, jakie pamiętała z domowych zawodów między Honeycottami. Pierwszym etapem była magia przypraw. Rzuciła zaklęcie, a małe płomienie zaczęły tańczyć pod garnkami. Delikatnie, wykorzystując proste zaklęcia, zaczęła dyrygować sprzętem kuchennym, przyprawy zaczęły unosić się w powietrzu i mieszać w odpowiednich proporcjach. Miała już wyjątkowy sos sojowy, który sam w sobie był dziełem sztuki. Kolejnym krokiem było przygotowanie składników. Wykorzystując dominującą rękę do utrzymywania czarów różdżką, ćwiczyła oburęczność w lewą chwytając nóż i kroiła warzywa, starając się zachować ich odpowiednią formę. Ruszyła po chwili z magicznymi składnikami nad garnek, starannie mieszając i dobierając ich kolejność. Jej kuchnia wypełniła się zapachem podpalonych w powietrzu lekkim incendio przypraw i smażonych warzyw. Magia i umiejętności kulinarne splatały się ze sobą, tworząc unikalne danie, które nie tylko zachwyciłoby podniebienia, ale i według jej intencji i rozumienia azjatyckich procesów kulinarnych, miało dodać wigoru i poprawiać nastrój. W końcu, kiedy potrawa była gotowa, Gwen wydobyła ją na talerz i z uśmiechem podziwiała efekt swojej pracy. Jeszcze tylko machnięcie różdżką tu, machnięcie tam i kompozycja nabrała prezencji. Miała szczerą nadzieję, że smak był równie zniewalający, co wygląd. Wyciągnęła swój notes, by oszacować walory smakowe dania, owoce morza potrafiły bowiem być niezwykle kapryśne. Z każdym kęsem, poczuła, że jej umiejętności z magicznego gotowania nadal ewoluują i Wciąż czeka ją wiele pracy, by osiągnąć poziom podobny prawdziwym Mistrzom. Ten wieczór był kolejnym krokiem na magicznej ścieżce, którą sobie wybrała. Nie była to tylko nauka, to była jej pasja, sposób na wyrażenie siebie i dzielenie się magią z innymi. Popołudniowe chwile spędzone w kuchni były dla niej niezwykle cenne, bo to tam magia spotykała się z jedzeniem, tworząc coś wyjątkowego. W końcu usiadła przy stole i delektowała się swoim dziełem, nie mogła odsunąć od siebie jednak myśli, że jeszcze wiele można było poprawić. Przeglądając swoje zapiski, a także przyniesione książki, podczas delektowania się daniem, znalazła przepis na chiński deser, który od dawna chciała wypróbować, a którego składniki mogły być względnie proste do zdobycia. Zadecydowała, że to będzie jej kolejne wyzwanie. Właśnie takie chwile spełniały jej życie i dawały sens jej magicznemu talentowi. zt
+
Autor
Wiadomość
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy, skromna biżuteria; zapach fiołków;
Danie: ryż zapiekany z mięsem i przyprawami, pokryty starym serem grana padano (@Scarlett Norwood nie wiem czy aktualne przehandlować przyprawy?) Wynik k100:97 -> 20 za wynik k6 = max Wynik k6:4 (za postać młodszą niż 2 miesiące przerzuciłam k6 i wylosowałam 4) Drugi punkt: eliksiry
Podziękowała ślicznie Lockiemu za pomoc, zapamiętując, że potrafi być nie tylko profesjonalny ale też i szarmancki. Nie chcąc przeszkadzać na lekcji szepnęła, że mogą porozmawiać o zegarku czy o czymkolwiek zechce ale po zajęciach. Nie chciała wyjść na kujonkę jednak wolała wzmacniać pozycję Hufflepuffu w Punktach Domu. Im więcej zrobi, tym więcej punktów zyska. Przemknęła z kociołkiem i dwoma garnkami do swojego stanowiska - handlując ze Scarlett, jeśli wciąż miała problem z wymianą produktów mącznych na przyprawy. Zniknęła w chmurze parującej wody lecz uważnie obserwowała nauczycielkę kiedy ta przedstawiała wzór. Przećwiczyła to na sucho, zapamiętała, powtórzyła w myślach a potem zajęła się sprawnym gotowaniem i zapiekaniem. Przemykała między uczniami i studentami po rękawice kuchenne czy dodatkowe ściereczki. Usilnie starała się na bieżąco zachować porządek na swoim stanowisku pracy co w pewnym momencie zakrawało na pedantyzm. Szło jej całkiem nieźle, nie miała większych problemów poza zbyt silną parą wsiąkającą w końcówki jej włosów przez co kręciły się w nieprzyjemny dla oka sposób. Otarła czoło od tej wilgoci i wyciągnęła różdżkę. Starannie uniosła flakonik z eliksirem w powietrze i korzystając ze wzoru, który pamiętała, miała przećwiczony i też rozpisany - dodała kilka kropel do dania. Na końcu, gdy już wycierała ręce o fartuszek znalazła na kuchennej półce kosteczkę sera grana padano. Z pomocą zaklęcia - bo tarka znajdowała się zbyt wysoko - starła go trochę na wiór i posypała danie. Wyglądało całkiem... w porządku. Nie nadawało się do serwowania w restauracji z powodu swojej prostoty jednak nie znalazła w trakcie lekcji nic, co mogłoby negatywnie wpłynąć na ten smak. Czekając na ocenę nauczycielki, posprzątała wokół siebie i przemknęła w kierunku części stołu za którym stał @Lockie I. Swansea. Uśmiechnęła się niepewnie. - Hej, Lockie, chcesz mnie poratować w późniejszej konsumpcji mojego dania? Mój żołądek sobie z tym nie poradzi... - nie kłamała! To była prawda. Poza tym nie oszukujmy się, Lockie trochę wpadł jej w oko swoją roztaczaną aurą. Nie miałaby nic przeciwko aby utrwalić się w jego pamięci jako ta, co podarowała smaczne jedzenie. Z tego co się orientowała, mężczyźni odczuwali szczęście jedząc coś nie tylko dobrego ale i sprezentowanego.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Lockie nie zdążył nawet podnieść na nią wzroku, by dostrzec idealnie okrągłe, maślane, pięknie wypieczone ciastko, które kusiło nie tylko wyglądem, ale i zapachem, a na dodatek podkręcone było eliksirem euforii. Nim chłopak zorientował się, skąd dobiegał dziewczęcy głos, inny, może trochę bardziej piskliwy, może cichszy, wybrzmiał w okolicy, paradoksalnie skupiając na sobie całą uwagę. Gryfonka spojrzała na Iris z wymalowanym na twarzy niedowierzaniem, gdy po raz drugi w ciągu jednej lekcji tak otwarcie i jawnie, a w dodatku na jej gust nieudolnie, próbowała podrywać Ślizgona w jej obecności. Trzymane w jej dłoni ciastko skruszyło się w drobny mak, gdy zacisnęła na nim kłykcie równie silnie, jak zaciskała teraz szczęki. Fałszywy uśmiech rozciągnął jej wargi, lecz nim zdążyły rozchylić się i powiedzieć o dwa słowa za dużo, wepchnęła doń resztkę zgniecionego ciastka, mamrocząc pod nosem coś pomiędzy "ojej", a "ja pierdole". W ułamku sekundy odwróciła się na pięcie, by trzema długimi susami znaleźć się z powrotem przy swoim stoliku, wściekle żując zajebiście dobre ciastko. Liczyła, że eliksir szybko poprawi jej humor, bo aktualnie kipiała.
Danie: burrito Wynik k100:60 + 20 (kostka k6) - 10 (nie lubi jeść) = 70 (parzysta) Wynik k6:4 Drugi punkt: eliksiry
Nie idzie mi bardzo dobrze, bardzo źle też nie. Widać w gotowaniu, tak jak i w większości innych przedmiotów i zajęć, jestem i będę średniakiem i naprawdę mi to nie przeszkadza. Ze spiżarni mam fasolę, od Lockiego pomidory, a w dodatku na blacie tuż przy mnie materializuje się por, do którego nie poczuwa się nikt obok mnie. Postanawiam go użyć i wychodzi mi mieszanka, którą obficie doprawiam. Teraz tylko trzeba to wszystko zawinąć w tortillę i powinno wyjść nieźle. Przez chwilę przyglądam się flakonikowi, potem skupiam się na tym, co objaśnia profesor Honeycott. Kiedy w końcu zabieram się do pracy, panikuję tylko odrobinę, no prawie tyle, co nic. Panując nad drżeniem ręki, dodaję cenny eliksir do ryżu i chwilę jeszcze mieszam go na patelni, pilnując, by ogień nie był zbyt duży i przypadkiem nie odparował. Nie wiem, czy mi się udaje, ale nie słyszę też protestów nauczycielki, więc chyba jest nieźle. W końcu rozkładam na blacie tortillę, dokładnie wygarniam na niego farsz i nawet udaje mi się ukraść z blatu kilka listków kolendry, które dopełniają całości wizualnie, choć pewnie smakują jak mydło. Najtrudniejszą częścią jest zawinięcie buritto w taki sposób, żeby placek się nie rozwalał, ale w końcu mi się udaje i muszę przyznać, że wygląda to naprawdę dobrze.
Wprawiwszy w ruch swoje narzędzia pracy, ruszyła między stanowiskami, by służyć jako pomoc i móc podzielić się radą ze swoimi uczniami. Spojrzała na @Anna Brandon, która szeptała tak cicho, że się Honeycott aż musiała do niej nachylić, by dobrze usłyszeć pytanie, na które odpowiedziała wesołym śmiechem. - Och! - spróbowała złapać lecącą @Maximilian Felix Solberg solniczkę, ale nie udało jej się- Panno Brandon. - zaczęła spokojnie, obserwując jak ślizgon gmera w swojej miksturze z mieszanką rozbawienia, rozczulenia i szczerego żalu - Bez obaw! To nie jest eliksir euforii, tylko kilka kropel w wersji rozrzedzonej, substytut rozwodniony odpowiednimi do dań wytrawnych i słodkich produktami. - spojrzała na nią - To, co pomyślą sobie uczniowie, to niestety jest poza moją mocą - choćbym bardzo chciała, nie mam takiego wpływu na to, co się dzieje w nastoletnich głowach. - uśmiechnęła się szerzej i puściła jej oko. Widząc zawziętą minę Brandonówny powstrzymała się przed dodaniem, że wszystko było dla ludzi i że wolała pozwalać uczniom poznawać rzeczy na swoich lekcjach niż po ciemnych zaułkach nocą, ale niestety, zdawała sobie sprawę, że z niektórymi służbistami nie da się znaleźć nici porozumienia. - Doceniam jednak Pani troskę i dziękuję za pytanie. Pięć punktów dla Hufflepuffu. - znała takich obowiązkowych prefektów jeszcze za czasów kiedy sama była studentką. Uśmiechnęła się następnie do Solberga pocieszająco, widząc jak ciężko szło mu z opanowaniem swojego... dania i skierowała kroki dalej, by zajrzeć na stanowisko @Lily Blackwood i @Aiyana Mitchelson. - Bardzo ciekawe rozwiązanie! - pochwaliła pomysł połączenia ich dań - Nie mogę się doczekać, żeby spróbować. - przyznała szczerze, nim nie skierowała się dalej. Uniosła brwi, na widok jajecznicy Swansea, ale był z niej taki dumny, że postanowiła się jedynie uśmiechnąć i spojrzeć dalej, co porabiała @Fern A. Young. Deser, który zmajstrowała, wyglądał naprawdę apetycznie, co ją zaskoczyło, bo była pewna, że przydzieliła ją do grupy tworzącej dania wytrawne - niemniej cieszyła się, że dziewczyna się odnajduje w kuchni, w której praca wymagała uwagi, a nie szczególnie uważnego słuchania. Pokiwała brwiami w odpowiedzi na mrugnięcie @Scarlett Norwood, bo po części zainspirowana jej planami dyplomowymi pomyślała o przygotowaniu zajęć szacujących pracę z eliksirami w kuchni i zwróciła swoje kroki do stanowiska @Trevor Collins. - Niestety, panie Collins, każdy miał przewidziany swój mały flakonik. - zajrzała do tego co upichcił - Niemniej wydaje mi się, że wszystko tu wygląda, tak czy siak, apetycznie? - dodała z uśmiechem. Upewniwszy się, że wszystkim idzie sprawnie, wróciła na swoje stanowisko na czele klasy i odchrząknęła lekko: - Moi drodzy, przerwę wam jedynie na chwilę. Panna Brandon zagadnęła mnie w szczególnej sprawie, w związku z czym chcę zająć waszą uwagę na momencik w razie, gdyby kogoś jeszcze to niepokoiło. Produkt, który otrzymaliście we flakonach nie jest narkotykiem. Zgodnie ze statutem szkoły, żaden nauczyciel w tej placówce nie poda wam na lekcji żadnego środka, który mógłby was uzależnić, zrobić wam krzywdę bądź w jakikolwiek sposób wam zagrozić i jeśli tak się dzieje, nie wahajcie się zgłaszać tego swoim opiekunom, czy też bezpośrednio listem do dyrekcji. - uśmiechnęła się - Jednocześnie przypominam przedstawiony wam wzór, który zaznacza, jakie składniki spożywcze mogą mieć jaki wpływ na różne roztwory. Dla tych, którym może być smutno, że nie dostali do pracy pełnowartościowego eliksiru euforii... - tu spojrzała wymownie na Solberga, którego wzdychanie słyszała przynajmniej kilkukrotnie podczas trwania lekcji - Czy ktoś ma pomysł, co poza kawą może działać na nas pobudzająco? - rzuciła luźnym pytaniem - Zielona herbata, yerba mate... - zaczęła podsuwać propozycje, chcąc zachęcić uczniów do udziału w dyskusji.
Bawiła się bardzo dobrze, gotując u boku Lily. Nie miała dziewczynie za złe, że została wzięta za jej siostrę. Uśmiechnęła się do niej promiennie zapewniając, iż wszystko jest w porządku. Tak po prawdziwe, tą małą pomyłkę odebrała bardzo ciepło, bo skoro do niej doszło, starsza Puchonka musiała mieć tyle samo frajdy podczas wspólnego pracowania nad daniem, co ona sama. Rozmawiała ze starszą dziewczyną bardzo swobodnie, już dawno zatracając nieprzyjemne uczucia, które towarzyszyły pierwszoroczniaczce na początku ich znajomości. Dopiero słowa @Gwen Honeycott sprawiły, że przerwała rozmowę. Spojrzała na nauczycielkę z zaciekawieniem, uważnie wysłuchując tego, co chciała im przekazać. Gdy padło słowo "narkotyki", wyraz twarzy dziewczynki stał się bardzo poważny. Chciała zadać kobiecie pytanie, jednak to właśnie pani profesor stała się tą, która pyta. Na szczęście nie na ocenę, a przynajmniej taką miała nadzieję. - Coś z dużą zawartością cukru? Albo... Hmm... Imbir? - powiedziała. Nastawienie Gwen wydało się dziewczynce na tyle luźne, że odezwała się bez podnoszenia ręki. Jedenastolatka czuła się na jej zajęciach bardzo swobodnie. Miała też trochę pytań, między innymi o eliksir, który użyli do dania, ale też o coś znacznie bardziej przyjemnego do prowadzenia dyskusji. Zaczęła od bezpieczniejszej opcji. - Czym jest yerba mate, proszę pani? - zapytała. Nie miała jeszcze styczności z tym naparem, ale brzmiało to dla niej na tyle orientalnie, że już teraz pragnęła podzielić się zdobytą wiedzą, ze swoją lubującą się w podróżach, ciotką. Kto wie, może zainspiruje ją to do odwiedzenia kolejnego kraju.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Gdyby Aneczka wiedziała, że jej zaniepokojenie zostało odebrane jako zawziętość, byłaby w ciężkim szoku, jednak dzięki błogiej nieświadomości odzyskała zachwiany spokój. Tak jak mówiła nauczycielce, wiedziała, że profesor Honeycott ma na lekcji wszystko pod kontrolą, ale ten komentarz o substytucie uważała za bardzo potrzebny. Podziękowała Gwen i zabrała się za swoją pracę, może nie robiąc jej idealnie, ale wystarczająco dobrze, by uzyskać zamierzony efekt. Połączenie gotowania z wiedzą o eliksirach bardzo przypadło jej do gustu, a choć wzór zdawał się skomplikowany, Ania z puchońską cierpliwością rozpracowała wszystko jak należy. Kiedy skończyła, nie zostało jeszcze zbyt wiele czasu do końca lekcji, ale wystarczająco, by rozejrzeć się po klasie, podziwiając cudze dzieła. - Guarana ma wiecej kofeiny niż kawa - odpowiedziała na pytanie nauczycielki. - Ale pobudzające właściwości ma również czarna herbata, chociaż działa wolniej niż kawa. Miała ochotę wdać się w naukowe detale, ale to raczej nie był czas na to, ani miejsce. Była ciekawa co podsuną inni uczniowie i studenci, bo przecież odpowiedzi na pytanie pani profesor mogło być bardzo dużo.
Danie: ryż na mleku zapiekany z jabłkami i cynamonem Wynik k100:23 + 20 (za kuferek MG i eliksiry) + 10 (za zainteresowanie gotowaniem = 53, Wynik k6:2, ale byłam w spiżarni, więc 3 Drugi punkt: Eliksiry
- Ryż zapieczony z jabłkami i cynamonem - odparła na pytanie Gwen, ze świadomością, że tu w Wielkiej Brytanii nie jest to szczególnie popularna potrawa, ale z tymi składnikami trudno było uradzić coś ciekawszego. Wolała ugotować coś w miarę prostego, by chociaż tego nie spieprzyć, skoro miała obawy w kwestii dodawania eliksiru. - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się @Kate Milburn, próbując wymyślić jakiś dowcip na temat cukru. Szło jej jednak niespecjalnie - Ja weszłam dwa razy, ale o mały włos. Kto by się spodziewał, że potrafią takie być? Adela wróciła do gotowania, co było jej mocną stroną - zdecydowanie bardziej obawiała się mieszania dania z eliksirem, bo w materii wywarów nie była tak biegła jak w kuchni, szczególnie że co chwila coś ją wytrącało ze stanu skupienia. Lubiła zamieszanie, jednak nie przepadała za nadgorliwością, więc wywróciła oczami na słowa @Anna Brandon. Mimo licznych wytrąceń, w finalnym rozrachunku Adela poradziłą sobie z zadaniem. Danie było dobre, eliksir dobrze wsiąknął, a jej udało się to bez problemu podać na talerzu. Oczywiście, nie wszystko poszło idealnie, ale Adela nie była typem osoby, który jakoś bardzo przejmował się drobnymi niedogodnościami.
Terry Anderson
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, niedawno przeszedł mutacje
Danie: fish n chips, ale bez chips Wynik k100:43 + 10 za k6 Wynik k6:5
- E tam, głodni studenci zjedzą wszystko. – uśmiechnął się pocieszająco do Iana, bo choć nie miał pojęcia dokąd chłopak zmierzał ze swoim daniem, to był przekonany, że nie może być AŻ tak źle. Jego podejrzenia potwierdził jedynie komentarz nauczycielki, która w gruncie rzeczy narobiła mu ochoty na pieczeń ze śliwkami. Jak to dobrze, że zbliżała się jesień… Samo gotowanie nie wyszło mu najgorzej, kiedy jednak przeszli do części związanej z eliksirem euforii jego szczęście się skończyło. Terry nie miał ręki do warzenia mikstur, a przede wszystkim brakowało mu dokładności i dyscypliny, której ta dziedzina magii wymagała. Nic więc dziwnego, że pomimo uważnego wysłuchania instrukcji, jak dodawać eliksir do przygotowywanego przez siebie dania, szesnastolatek coś sknocił, przez co nie uzyskał zamierzonego efektu. Jego ryba była po prostu całkiem smacznym daniem, brakowało jej jednak tego kopa, którego spodziewał się po dodaniu do niej eliksiru euforii. - No i chuj z tego wyszedł, jak zwykle. – westchnął i nachylił się, spoglądając przez ramię przyjacielowi – A jak tam Twoje owocowe mięsko, uczyni mnie szczęśliwym?
W życiu nie wpadłby na to, że Gwen zabierze go ze spiżarni. Nie spodziewał się, że w ogóle tam będzie, czy raczej, że za nim tam pójdzie. To było absurdalne w swoim istnieniu i założeniu, więc kiedy tak śmiało poprowadziła go do stanowiska w kuchni tuż obok swojego, Shercliffe uniósł brwi, jakby chciał jej zapytać, czy został przyłapany i właśnie odbywał swoją pierwszą karę w studenckim życiu. Wszystko na to wskazywało, więc westchnąwszy ciężko, spojrzał na składniki, jakie tutaj można było znaleźć, podczas gdy pozostali zebrani wyraźnie próbowali uratować to, co gotowali, a kiedy padło na to, że ma zrobić coś na słodko, wybrał ryż i śliwki, jakie jego miarą pasowały do różnych przypraw, jakie wcześniej wylądowały przy jego stanowisku pracy. Wolałby, co raczej oczywiste, zrobić coś zdecydowanie bardziej mięsnego, jak dla hipogryfa, ale skoro Gwen doskonale bawiła się karząc go za istnienie, musiał w tym swoim stoickim spokoju przygotować coś, co by się nadawało. - Och, wybacz, że nie podskoczę z radości, ale bolą mnie stare kości - mruknął w stronę @Gwen Honeycott, kiedy znalazła się na tyle blisko, żeby go słyszeć, w momencie, w którym rozdawała eliksir, licząc na to, że ich wszystkich rozbawi i ucieszy. On, niczym najbardziej radosne słońce tego świata, zwyczajnie tkwił w miejscu, nad swoim mało foremnym daniem, mając wrażenie, że gumochłon poradziłby sobie z nim lepiej, ale zwykł karmić zwierzęta, a nie wymagające damy.
Uśmiechnęła się do @Aiyana Mitchelson: - To taki egzotyczny napar z ostrokrzewu, działa jak kawa, ale jest trochę zdrowsze! - wyjaśniła pokrótce - Bardzo dobre odpowiedzi, dziewczyny, po pięć punktów dla Hufflepuffu! - wtedy na chwilę wyszła ze swojego stanowiska, dostrzegając przemykającego lisa, który chciał najwyraźniej uniknąć obecności na lekcji, by po chwili wrócić w towarzystwie Shercliffe'a, którego ustawiła na miejscu tuż obok swojego własnego. - Mmm... ryż i śliwki. - uśmiechnęła się do niego zaczepnie, myśląc, czy może zastanawiał się jak zmajstrować coś na zaparcia, bo przy takim doborze składników wywar z pędzistolca może nie być potrzebny- kreatywnie! - postawiła flakon na blacie jego miejsca pracy - Z bólem pleców proszę, udaj się do pani Finch, na pewno ma na to jakiś dobry eliksir. Cierpiący uczniowie to nie to, czego potrzebujemy na lekcjach! - mówiąc to, uśmiechała się, bo wiedziała, że chyba nie da się uczynić Freda bardziej cierpiącym, niż zmusić go do gotowania, kiedy on ewidentnie nie planował być mistrzem kuchni. - Kochani, zaraz kończymy, proszę, powoli ogarniajcie swoje stanowiska pracy i swoje dania. - powiedziała do reszty zebranych w kuchni uczniów, bowiem ocena za pracę na lekcji to nie tylko powodzenie w tworzeniu zleconej przekąski, ale także utrzymanie porządku w miejscu pracy i sprzątanie po swoich kulinarnych wyczynach.
Danie: wieprzowinę z owocami Wynik k100:6 + 20 z k6 = 26 Wynik k6:4
- Nie jestem taki pewien, czy takie wszystko, ja bym tam nie zjadł niektórych rzeczy, nawet jakby mi za to zapłacili. Ktoś kiedyś gadał o jajecznicy z móżdżkami, nie tknąłbym tego nawet przez grubą szmatę - oznajmił @Terry Anderson, bo to brzmiało tak paskudnie, że nie było szans, żeby w ogóle po coś podobnego sięgnął, a później westchnął, spoglądając na to, co przygotowywał, łypnął na @Gwen Honeycott, kiedy wspomniała coś na temat tego, że podobne dania były popularne i zaraz spłonił się po czubki uszu, bo takiego stwierdzenia raczej się nie spodziewał i zaraz skoncentrował się na swoim daniu, by jęknąć cicho, gdy okazało się, że miał w nie wpakować eliksir. Jak, to jeden Bóg raczył wiedzieć. Bo akurat z tego był totalną nogą i tłumaczenie mu czegokolwiek było skazane na porażkę, a przynajmniej tak sądził. Więc, zamiast jakoś mocno koncentrować się na eliksirze, skoncentrował się na tym, żeby odpowiednio ładnie podać swoje danie, znalazł gdzieś nawet bazylię i chociaż ona nie pasowała tutaj smakiem, całkiem ładnie prezentowała się na czubku jego koszmarnie brzydko przyrządzonego mięsa. Starał się, a to chyba było najważniejsze, a przynajmniej to sobie powtarzał, wiedząc, że nie wszystko jest i może być idealne, żeby nie powiedzieć, że wiele rzeczy w jego wykonaniu było raczej, cóż, koszmarnych. - Bo ja wiem? Chyba nie tak źle, przynajmniej nie przeżarło go na wylot, ale bałbym się to tknąć - stwierdził w stronę Terry'ego, bo był prawie pewien, że widział, jak nad daniem uniosła się chmurka z trupią czaszką.
Słysząc słowa nauczycielki, Aiyana spojrzała na swoje stanowisko pracy. Nie znała się na zaklęciach czyszczących, ani magicznych urządzeniach. Do sprzątania zamierzała wziąć się zatem w iście mugolski sposób. Ale aby tego dokonać, musiała zasypać @Gwen Honeycott swoimi pytaniami. - Proszę pani, skąd mogę wziąć ścierkę do przetarcia blatu? A te miseczki to umyć ręcznie czy może czarodzieje mają jakąś zmywarkę? Kiedy już została poinformowana, jak należy obchodzić się z brudnymi naczyniami w tym magicznym świecie, wzięła się za sprzątanie razem ze swoją kuchenną wspólniczką. Nawet przy takich czynnościach, tryskała tą swoją dziecięcą energią. Zdecydowanie się nie nudziła, postrzegając sprzątanie jako kolejną formę rozrywki. Wpływ na to miało kilka czynników, między innymi bardzo dobre towarzystwo oraz duże zainteresowanie tym wciąż obcym dla niej, światem. Kiedy już wszystko było gotowe, a ich stanowisko należycie uprzątnięte, stanęła przy nim, wyraźnie zadowolona. Lekcję gotowania oceniała bardzo pozytywnie. Atmosfera panująca w kuchni była wspaniała, nauczycielka cudowna, a szabrowanie spiżarni, ekscytujące. Choć pewien skrzat miał co do tego zapewne mocno odmienne zdanie. Najważniejsze w tym wszystkim było jednak to, że udało jej się nawiązać kolejną znajomość. I to jedną z puchonek.
Danie: wpisz, jakie danie przygotowałeś/łaś Wynik k100:64 + 20 z k6 = 84 Wynik k6:4 Drugi punkt: eliksiry
Frederick spojrzał na Gwen kątem oka, doskonale wiedząc, że stroiła sobie z niego żarty, czy, być może, mówiąc dosadniej, kpiła z niego. To, co robił, nie było ani trochę kreatywne, właściwie było czymś całkiem zwyczajnym i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, toteż jej uwaga miała zapewne go zaboleć albo sprowokować do dalszego działania. Nie było to jednak coś, czym jakoś szczególnie by się przejmował, bo podobne sprawy nigdy na niego nie działały. Chociaż, oczywiście, lubił się z innymi spierać, kiedy tylko wiedzieli, po co to robili i na czym im tak naprawdę zależało. Gwen z kolei nie dawała sobie w kaszę dmuchać, ale wyraźnie umiała się podłożyć. Świadomie, czy nie, taka była prawda. - Wielka szkoda, bo to niewątpliwie dyskwalifikuje mnie z uczestnictwa w kolejnych zajęciach - stwierdził prosto na jej uwagę, jakby w ten sposób dawał jej do zrozumienia, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy dawał wciągać się w coś podobnego, nie mając ochoty babrać się w jedzeniu. Eliksir potraktował zaś, jako coś zabawnego, dochodząc do wniosku, że najwyraźniej niektórzy lubili w Hogwarcie zachowywać się, jakby żyli na krawędzi. Nie przywiązywał jednak do tego zbyt wielkiej wagi, zerknąwszy na to, co kazała im zrobić, by zaraz dodać do potrawy eliksir, a potem wydobył ją z formy i udekorował liśćmi mięty, rzucając je na ryż, jakby były kupą gnoju. I, o dziwo, ta kupa gnoju prezentowała się idealnie.
Zatrzymała się przy stoliku @Aiyana Mitchelson na chwilę dłużej, zaskoczona, że dziewczynka, która przecież miała z magią styczność w swoim życiu w odróżnieniu od dzieci mugolskiego pochodzenia, nie znała tak prostych zagadnień jak najzwyklejsze chłoszczyść. Nic to jednak, bo po to właśnie chodzi się na lekcje, by takie rzeczy poznawać i ćwiczyć. Uśmiechnęła się do dziewczynki i spokojnie pokazała jej zaklęcia sprzątające, używane praktycznie każdego dnia w każdym magicznym domu, by później zwrócić się ponownie do swojego wielce spóźnionego, przyszłego prymusa kuchennego. - Absolutnie Fredericku. - dotknęła pocieszająco jego ramienia z ciepłym uśmiechem - Na następne zajęcia dostawie Ci taborecik. O tu. - wskazała dłonią miejsce koło swojego biurka - Żebyś mógł usiąść i odpocząć, jeśli się bardzo zmęczysz. - skoro @Frederick Shercliffe czuł się takim dziadoszkiem, należało uczniowi pomóc czuć się komfortowo na lekcjach, no tak czy nie. Pochwaliła jego ryż, bo wyszedł naprawdę na tyle dobrze, że jej mina wymownie sugerowała, że nie ma wymówki, że nie umie gotować, skoro od niechcenia wyszło mu to doskonale. - Pięknie dziękuje wam za udział. Jeśli jest jedna chętna osoba by pomóc mi ogarnąć salkę i spiżarnię za kilka dodatkowych punktów, będę wdzięczna! Pozostali mogą iść. - uśmiechnęła się do uczniów i studentów i z każdym pożegnała przy ich opuszczaniu klasy.
Zakończenie
Ostatnia szansa na zdobycie bonusowych 10 pkt. dla pierwszej osoby, która na min. 200 słów napisze posta o tym, jak pomaga Gwen w ogarnięciu do końca stanowisk po lekcji oraz porząduje z Gwen spiżarnię!
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Został po lekcji żeby posprzątać. Nie z dobroci serca, ale chciał trochę popodjadać po tym, co tu pichcili. Wiedział, że eliksiru euforii tam było tyle, że nawet by nie poczuł, co go trochę smuciło, ale co przekąska na później, to na później. Wciąż nie mógł uwierzyć, że zjebał coś tak prostego jak kogel-mogel. Chciało mu się z tego śmiać, więc trochę głupio wyglądał, latając na szmacie i rzucając odpowiednie zaklęcia czyszczące. Wykorzystał jednak ten czas, żeby podpytać Honeycott o pewne szczegóły. Wiedział, że mógł porozmawiać o tym z samozwańczym mistrzem hiszpańskiej kuchni, ale chodziło właśnie o to, żeby Paco nie wiedział, a ile można było wpierdalać pierniczki. Poza tym, dzięki Carly też się nieco zainteresował eliksirami w jedzeniu, więc okazja była idealna. Uprzątając spiżarnię, przyjrzał się nieco lepiej składnikom, które się tam znajdowały. Mop latał po podłodze, a Max patrzył na różne opakowania, ale jakkolwiek bardzo by się nie starał, nie mógł jakoś przełożyć sobie tego na gotowy produkt tak, jak robił to w wypadku magicznych mikstur. Na końcu przetarł blaty i podziękował Gwen za wszystkie jej odpowiedzi, obiecując, że następnym razem nie spierdoli kanapki z szynką, po czym prędko zabrał swoje rzeczy i poszedł spisać wszystko to, czego się dowiedział, a co miało mu pomóc poukładać sobie pewne sprawy.
zt
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Spotkanie kółka realizacji twórczych - Magiczne Gotowanie
Adela rzadko aspirowała do jakichś stanowisk, ale w sumie zostanie wiceprzewodniczącą szkolnego kółka, otwierało niektóre drzwi, dlatego zdecydowała się podjąć rękawice i zorganizować kilka spotkań jedynego kółka, na którym choć trochę jej zależało. Tym razem przyświecał im zresztą bardzo ważny cel, czyli przygotowanie słodkości na kiermasz, z którego zyski miały zostać przeznaczone na fundację "Ratujmy psidwaki". W oczekiwaniu na swoich kolegów, Adela przygotowała wszystko co było potrzebne. Witała każdą osobę, która się pojawiła, a gdy w końcu wszyscy przyszli, zaczęła: - Dzięki za waszą obecność. Zabierajmy się do pracy. Jak pewnie pamiętacie, dzisiaj pieczemy ciasta i inne słodkości na kiermasz charytatywny. Będę bardzo zobowiązana, jeśli się do tego przyłożycie. Ktoś kto nie znał Adeli, w tych okolicznościach mógł wziąć ją za bardzo ogarniętą i zdyscyplinowaną osobę. To wrażenie było rzecz jasna mylne, ale Honeycott starała się choć raz nie spalić swoich działań w przedbiegach.
------------------ Etap 1 - zasady
Każdy z Was ma za zadanie upiec ciasto lub przygotować deser, który będzie sprzedawany podczas kiermaszu na rzecz fundacji. Czy wszystko pójdzie po Waszej myśli?
Pierwszy etap to przygotowanie stanowiska pracy. Wasze wyniki będą miały wpływ na drugi etap spotkania.
Rzucacie 2k6: a) Pierwsza kostka odpowiada temu, czy w szkolnych księgach z przepisami znaleźliście przepis na słodkość, którą chcecie wykonać. Parzysta - tak, nieparzysta - nie.
b) Druga kostka odpowiada temu, czy udało Wam się znaleźć wszystkie potrzebne składniki. 1 - brakuje Ci aż trzech składników. Czy znajdziesz wsparcie wśród kolegów, by podołać zadaniu? 2- brakuje Ci jednego składnika, ale spokojnie - możesz poprosić o pomoc kogoś ze swoich kolegów. 3 - masz wszystkie składniki, ale wyliczone na styk. Nie jesteś w stanie się z nikim podzielić, ani nawet popełnić jakiegoś błędu, bo nie masz ani jednego składnika w zapasie. 4, 5 - masz odpowiednią ilość składników, nawet w lekkim nadmiarze. Możesz pomóc jednej osobie w skompletowaniu składników. 6 - obawiam się, że tak wyeksplatowałeś kuchnię, że Twoimi składnikami obddzielonoby kilka osób. Możesz podzielić się z trzema innymi uczniami.
Macie możliwość 1 przerzutu za obecność na jednym z poprzednich spotkań kółka lub za nową postać (poniżej 2 miesięcy na forum). Każdy post musi być uzupełniony o kod.
Kod:
<og>Słodkość:</og> Wpisz wybrane ciasto lub deser <og>Przepis:</og>[url=URL]tak/nie[/url] <og>Składniki:</og>[url=URL]1-6[/url] <og>Wsparcie:</og>Zapisz czy dzielisz się z kimś składnikami lub czy otrzymujesz składniki od kogoś innego
II etap: 5.10, godz. 19, wszelkie pytania do mnie na pw lub na dc @lotkakotka
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Kiedy Swansea było powiedziane, że gdzieś szykują się ciastka, to wstawał z kanapy szybciej i przebierał nogami sprawniej, niż w innych okolicznościach. Do kuchni nie miał daleko, trudno więc się dziwić, że był na miejscu chyba jako jeden z pierwszych. Nie było też żadnym zaskoczeniem, że zaraz po nim do środka wlazł @Maximilian Felix Solberg, którego po drodze złapał za rękaw, tłumacząc, że chodzi o ciastka, jakby chodziło o złotego graala. Wyszczerzył zęby do @Adela Honeycott z takim entuzjazmem, jakby liczył, że podzieli wykonane przez nich ciasta na dwa i połowa skapnie jemu - ale przecież nie powiedział tego na głos. - A jak wyjdą niedobre. - zapytał, bo przecież znał swoje możliwości - Albo co gorsza, brzydkie? - przechylił głowę. Wiadomo przecież, że na kiermaszu to muszą być same najśliczniejsze rzeczy, bo inaczej ludzie nie chcą wydawać hajsu. - Ja bym nie kupił brzydkich. - mruknął do Solberga. Podkreślił jednak, że chodzi o kupno, bo konsumpcja była już zupełnie inną sprawą... Zaczął rozmyślać co przygotować, bo oczywiście to, co mu wychodziło (jajecznica a'la Swansea) nie mieściło się w wytycznych, a nic w książce nie wyglądało jak coś, co mógłby zrobić nawet, gdyby wiedział co to i miał wystarczającą ilość składników, a ani jedno, ani drugie nie było zgodne z rzeczywistością.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Słodkość: kociołkowy piegusek Przepis:nie Składniki:6 Wsparcie:Dzielę się z @Lockie I. Swansea , bo ten to....
Wiele rozumiał, wiele chciał, ale kurwa kolejne gotowanie? Nie był fanem, ani nie szło mu to specjalnie dobrze, a ten czas wolałby poświęcić na co innego. Nawet, jeśli w grę wchodziły ciastka. -Nie lepiej zajebać skrzatom i mieć wolną chociaż godzinę? - Jęknął, bo zdecydowanie wolałby robić coś innego, ale już został wciągnięty w to bagno to polazł. Niezadowolony, ale polazł. -Musiałaś wciągać w to dzieci? - Westchnął, gdy usłyszał, że to wszystko charytatywne ma być. Teraz już głupio było odwrócić się na pięcie i odejść, więc chcąc, nie chcąc został. Uznał, że spróbuje może kociołkowych piegusków, skoro sam je tyle wpierdalał. Niestety, książka, którą Adela mu dała, nie posiadała takowego przepisu. -To i tak zjedzą. Zamkną oczy, czy coś. - Wzruszył ramionami, idąc po składniki. Nie znał przepisu, więc brał jak leciało i ostatecznie to chyba zabrał połowę wszystkiego, co tu mieli. Trudno, nie jego przecież wina, że nie znał się na ciastkach. A przynajmniej nie na robieniu ich.
Słodkość: czekoladowe babeczki z wiśnią Przepis:tak Składniki:5 Wsparcie: Na razie nie, ale mogę coś dać jednej osobie
Wiedziała, że Adela z natury nie aspirowała do zajmowania stanowisk w szkole, a jednak kwestia przewodniczenia kołu zainteresowań związanemu z gotowaniem wydawało się bardzo pasujące. Wspierała ją w podjęciu tej inicjatywy, więc nie mogła zrobić nic innego niż przyjść na organizowane przez Honeycott spotkanie, na którym mieli piec słodkości na kiermasz charytatywny. Podobało jej się, że połączyła te dwie kwestie w jedno, było to z jej strony bardzo szlachetne posunięcie. Weszła do kuchni w dobrym humorze, na miejscu zastając zarówno @Adela Honeycott, jak i Ślizgonów (@Lockie I. Swansea, @Maximilian Felix Solberg), których jednocześnie nie spodziewała się tu spotkać, ale też nie była zdziwiona, że byli we dwoje. - Cześć - przywitała się, zajmując miejsce przy stanowisku gdzieś obok, przygotowując wszystko, czego potrzebowała. Mycie rączek i tak dalej. Udało jej się znaleźć w książce kucharskiej bardzo miły i przyjemny przepis na wiśniowe babeczki, które postanowiła przygotować. Znalazła wszystkie potrzebne składniki, każdego z nich zabierając w niewielkim nadmiarze. - Co robicie? - rzuciła pytaniem w tłum, wodząc spojrzeniem po twarzach każdego z osobna. Na zielonych oczach zatrzymała się sekundę dłużej.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Szturchnął Maxa, bo ten mu psuł cały podjazd w stylu na żebraka. Chodziło bowiem o to, by Adela powiedziała, że jak któreś będą brzydkie, to będą je mogli sami opędzlować, a ten mu sabotował działania. Pokręcił z dezaprobatą głową na taki obrót spraw i przeniósł spojrzenie na pojawiającą się w drzwiach @Kate Milburn. - Cześć. - odpowiedział. Popatrzył na książkę, którą przeglądał przed chwilą Solberg, zanim poszedł na szaber po składniki i porównał, wymownie, obie okładki, oceniając, czy to ta sama i czy w niej może nie znajdzie jakiegoś przepisu. Westchnął ciężko. No nie było ratunku dla niego, nie było pocieszenia, podpowiedzi. Słysząc pytanie gryfonki, odpowiedział szczerze - Nie wiem. - była to taka absolutna prawda, obejmująca wszystkie sfery jego życia. Nigdy nie wiedział, co robi, a to nie było problemem, dopóki myślał, że umiera. Teraz, jak okazało się, że przed nim wielkie, piękne życie, bezradność jedynie pączkowała. Sam oczywiście leniwa buła nie ruszył dupy ze stanowiska, ale widząc, że Solberg taszczy pół spiżarni, uśmiechnął się szeroko. - No dzięki, dzięki. - pokiwał z uznaniem głową, już zezując na to co tam miał i cóż mógłby z tych podarowanych składników uczynić. Zostało ustalone, że jajecznica nie przejdzie. Może ciasto? Izzy zawsze lubiła red velvet, ale czy on podoła zrobić red velvet w szkole? Bez swojej szczęśliwej szpatułki..?
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Cóż, nie wyczaił tego podjazdu. Ogólnie nie był szczególnie w nastroju, więc tylko wzruszył ramionami na to szturchnięcie, nie robiąc sobie z niego zbyt wiele. Jeśli czegoś w tym momencie potrzebował, to na pewno nie babrania się w garach. Ale cóż, nie takie rzeczy już robił wbrew swojej woli. -Chciałbym kurwa wiedzieć. - Mruknął, spoglądając na Kate. Nawet ta jej krótka spódniczka nie poprawiła mu zbytnio nastroju, choć próbował, naprawdę. Omiótł ją wzrokiem, wzdychając tylko ciężko do siebie. -Pewnie, częstuj się. - Nie spodziewał się niczego innego, niż tego, że Lockie podpierdoli mu przynajmniej połowę tego, co przyniósł. A niech bierze, on przynajmniej wiedział, co z tym wszystkim zrobić, w przeciwieństwie do Maxa, który posłał mu dość zirytowane spojrzenie myśląc, czy ktoś się zorientuje, jak wymknie się do składzika na szybkiego szluga.
Przyjęła do wiadomości, że chłopaki nie wiedzieli jeszcze, co chcieli przygotować i zamilkła na moment, próbując wyczuć sytuację i atmosferę w pomieszczeniu. Lockie nie wydawał się być inny, niż zazwyczaj, Max z kolei ewidentnie wyglądał, jakby nie miał humoru. Powiodła spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych przez nich składnikach (bo wyglądało, jakby naprawdę obrabowali spiżarnię), uśmiechając się pod nosem. - Faktycznie musisz mieć układy ze skrzatami - stwierdziła do @Maximilian Felix Solberg, nawiązując poniekąd do ich ostatniej rozmowy w szatni. - Ja ostatnim razem dostałam przez łeb i jeszcze mnie zwymyślano - dodała, wspominając lekcję gotowania i nieudany szaber w spiżarce, z której wygonił ją jeden ze skrzatów. Dobrze, że dziś nie było go w pobliżu, bo pewnie nie byłaby w stanie wyciągnąć stamtąd wszystkiego, czego potrzebowała do swoich babeczek. Dodatkowo nie zaszkodziło wskazać kolejnego przykładu świadczącego o tym, że pechowe sytuacji trzymały się jej jak rzep psiego ogona. Spojrzała na leżące na ich stanowisku książki kucharskie, po czym porównała ich okładkę do tej, którą sama miała w ręce. - Może tu coś znajdziecie?* - zasugerowała, wyciągając zbiór przepisów do @Lockie I. Swansea.
* po szybkiej konsultacji z Adelką niestety nie da wam nic w kwestii znalezienia przepisu, ale chcę być miła :)
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Miała rację, nie miał humoru. Nawet nie zauważył, że ciastka nie były dla dzieci, tylko chodziło o psidwaki. Nieważne. Liczyło się to, że się chłop musiał męczyć, a nie miał na to najmniejszej ochoty. -Nie powiem, że nie, ale nawet skrzaty nie mogą mi dać wszystkiego. - Prychnął pół rozbawiony, pół wkurwiony. Kate podsunęła mu jednak do głowy pewien pomysł, który mógł być głupi tylko troszkę. -Od dostania w mordę się zaczyna. Potem już z górki. - Stwierdził tylko, już nieco mniej wkurwiony. -Byłaś u nich po ten szajs na farby? - Zapytał, bo nie wiedział, jak często Kate ze skrzatami rozmawia i czym był ten ostatni raz, o jakim wspomniała. Zainteresowanie przepisami postanowił zostawić jej i Lockiemu. Sam usiadł półdupkiem na blacie i zaczął miętolić paczkę szlugów w kieszeni.
Kate brałaby udział w tej inicjatywie nawet jeśli chodziłoby o gumochłony, bo powzięła sobie za postanowienie wspomóc Adelę w inicjatywie, a skoro jeszcze miała poprzez swoje działania działać na korzyść psidwaków, czemu nie? Dla dzieci też upiekłaby babeczki, choć bezapelacyjnie dogadałaby się lepiej z magicznymi stworzeniami niż małymi ludźmi. Max wyglądał jednak, jakby znajdował się w tej kuchni za karę i może nawet tak było - pytanie tylko czym i komu zawinił? Przegrał jakiś zakład? Miała ochotę spytać, ale widząc wyraz jego twarzy i ciężkie spojrzenie, zrezygnowała. Don't poke the bear. - Nie byłam - odparła, marszcząc lekko brwi w pytającym geście, zupełnie jakby chciała go tym spojrzeniem zapytać, dlaczego powracał do tego tematu tutaj. - Nie miałam okazji - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami, również opierając się biodrem o blat, na razie nieskora do zabierania się do pieczenia. Jakkolwiek lubiła gotowanie, wiązało się ono niestety z byciem brudną, a nie znosiła brudzić rąk. Niestety nieopacznie oparła się w miejscu, w którym leżały pozostałości po białej mące pszennej. Niefortunnie, biorąc pod uwagę jej czarną spódniczkę.
Słodkość: Nie zdecydowałam jeszcze, bo za dużo smacznych rzeczy jest (nadrobię) Przepis:tak Składniki:5 Wsparcie: Podzielę się jak będzie potrzeba
Robiła to tylko dla Adeli i tylko dla psidwaków. Nie była wszak urodzoną cukierniczką, a wszelkie słodkości na niedzielną herbatę w towarzystwie cioci Cornelii przygotowywały skrzaty. Dzisiaj jednak postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i przekonać się, czy jest w stanie stworzyć cokolwiek zjadliwego - w przeciwnym razie potencjalny kupujący mógł zmierzyć się z silnym zatruciem pokarmowym. Szła więc w stronę kuchni, byle tylko nie zgubić się po raz kolejnych w wielkich murach Hogwartu i cały czas analizując, co było proste i przyjemne w pieczeniu, a jednocześnie na tyle skomplikowane, by zachwyciło każdego. Oczywistym pomysłem mógł być więc czarodziejski sernik bez rodzynek czy jabłecznik, ale to nie klasyfikowało się jako odpowiednie. Przeczesała smukłymi palcami ciemne włosy, które gęstą kaskadą opadały na plecy, następnie poprawiając ażurowy sweter w różowym odcieniu i sukienkę przed kolano przypominającą nieco minione lato. Wydawała się być wyjęta z okładki czarodziejskiego żurnala, choć sama nie zwracała większej uwagi na takie aspekty, bo... We Francji było niemal normalnym, że dziewczęta sięgały po klasykę, aniżeli nowoczesne fasony. Tuż po przekroczeniu progu kuchni, uśmiechnęła się szeroko na widok @Adela Honeycott, dopiero po chwili przenosząc wzrok na @Kate Milburn i towarzyszących jej studentów. Obecności @Lockie I. Swansea kompletnie się nie spodziewała, zaś drugi pozostawał na ten moment zagadką (@Maximilian Felix Solberg. Zrobiła kilka kroków w przód, od razu znajdując się blisko gryfonki i całując ją w policzek na powitanie. - Widzę, że nie tylko ja jestem zwolenniczką pieczenia - stwierdziła, puszczając oczko Milburn i wreszcie rozkładając się przy wolnym stoliku, gdzieś nieopodal. - A ty chyba zaskoczysz mnie jeszcze kilka razy... - stwierdziła bez namysłu, patrząc na pałkarza, po czym wzrok skierowała na Maxa. - Jestem Clementine.
Pierwszoroczniaczka tryskała typową dla siebie, pozytywną energią. Jak na Puchona z krwi i kości przystało, zamierzała pomóc przy wypiekach. Zwłaszcza, że całość była przygotowywana w naprawdę szczodrym celu! I jak to z tą jedenastolatką bywa, nie mogła przyjść całkiem sama. Złapała po drodze @Fern A. Young, którą zaczęła wręcz zachęcać do wzięcia udziału w spotkaniu. "Tym razem będziemy piec w szczytnym celu. A ty znasz się bardzo dobrze na słodyczach, więc twoja pomoc byłaby cenna. Możesz zrobić to samo, co podczas zajęć. Jestem pewna, że twoje słodycze rozejdą się błyskawicznie!" Była naprawdę dobrej myśli. Nie tylko jeśli chodziło o umiejętności kulinarne Fern, ale o całokształt zdarzenia. Sama chciała dać od siebie jak najwięcej. Szczególnie, że w grę wchodziły pieniądze na cele charytatywne. Dzięki temu miała dodatkową motywację do działania. Po słowach Adeli, porwała jedną z książek kucharskich, aby wyszukać w niej prosty przepis. Padło na Dyniowe Paszteciki, którymi miała okazję się już zajadać. Uznała to za bardzo dobrą przekąskę, zwłaszcza na jesienną porę. Tym razem nie szalała ze składnikami. Wiedząc już, za co się zabrać, po prostu wzięła wszystko to, co niezbędne. "Upiekę dyniowe paszteciki. A ty co przygotujesz?"