/przepraszam, że sie wpycham z samonauką, ale nie mam innego miejsca
w innym czasie
Samonauka pierwsza, wrzesień 2023
Popołudniowe rozluźnienie i magiczny nastrój wypełniały kuchnię, kiedy Gwen zabrała się za szlifowanie swoich umiejętności. Stała przy blacie, otoczona książkami z przepisami i magicznymi składnikami, w głębokim skupieniu. To był czas, który poświęcała swojej pasji - magicznemu gotowaniu. Wiedziała, że chce po eksplorować dania zagranicznych kuchni magicznych. Tym razem postanowiła eksperymentować z daniami kuchni chińskiej, łącząc ją z magią, jak to miała w zwyczaju. Miała przed sobą szereg starannie wyselekcjonowanych składników: świeże warzywa, soczyste langustniki i wyjątkowe przyprawy, których nie sposób było znaleźć w zwykłych sklepach. To były skarby magicznych rynków, które Gwen odwiedzała, by znaleźć unikalne smaki dla swoich kulinarnych kompozycji. Planowała sprawdzić się w odtwarzaniu smaków takimi, jakie pamiętała z domowych zawodów między Honeycottami. Pierwszym etapem była magia przypraw. Rzuciła zaklęcie, a małe płomienie zaczęły tańczyć pod garnkami. Delikatnie, wykorzystując proste zaklęcia, zaczęła dyrygować sprzętem kuchennym, przyprawy zaczęły unosić się w powietrzu i mieszać w odpowiednich proporcjach. Miała już wyjątkowy sos sojowy, który sam w sobie był dziełem sztuki. Kolejnym krokiem było przygotowanie składników. Wykorzystując dominującą rękę do utrzymywania czarów różdżką, ćwiczyła oburęczność w lewą chwytając nóż i kroiła warzywa, starając się zachować ich odpowiednią formę. Ruszyła po chwili z magicznymi składnikami nad garnek, starannie mieszając i dobierając ich kolejność. Jej kuchnia wypełniła się zapachem podpalonych w powietrzu lekkim incendio przypraw i smażonych warzyw. Magia i umiejętności kulinarne splatały się ze sobą, tworząc unikalne danie, które nie tylko zachwyciłoby podniebienia, ale i według jej intencji i rozumienia azjatyckich procesów kulinarnych, miało dodać wigoru i poprawiać nastrój. W końcu, kiedy potrawa była gotowa, Gwen wydobyła ją na talerz i z uśmiechem podziwiała efekt swojej pracy. Jeszcze tylko machnięcie różdżką tu, machnięcie tam i kompozycja nabrała prezencji. Miała szczerą nadzieję, że smak był równie zniewalający, co wygląd. Wyciągnęła swój notes, by oszacować walory smakowe dania, owoce morza potrafiły bowiem być niezwykle kapryśne. Z każdym kęsem, poczuła, że jej umiejętności z magicznego gotowania nadal ewoluują i Wciąż czeka ją wiele pracy, by osiągnąć poziom podobny prawdziwym Mistrzom. Ten wieczór był kolejnym krokiem na magicznej ścieżce, którą sobie wybrała. Nie była to tylko nauka, to była jej pasja, sposób na wyrażenie siebie i dzielenie się magią z innymi. Popołudniowe chwile spędzone w kuchni były dla niej niezwykle cenne, bo to tam magia spotykała się z jedzeniem, tworząc coś wyjątkowego. W końcu usiadła przy stole i delektowała się swoim dziełem, nie mogła odsunąć od siebie jednak myśli, że jeszcze wiele można było poprawić. Przeglądając swoje zapiski, a także przyniesione książki, podczas delektowania się daniem, znalazła przepis na chiński deser, który od dawna chciała wypróbować, a którego składniki mogły być względnie proste do zdobycia. Zadecydowała, że to będzie jej kolejne wyzwanie. Właśnie takie chwile spełniały jej życie i dawały sens jej magicznemu talentowi. zt
Hex uśmiechnęła się kpiąco na jego odpowiedź. Nie mogła jednoznacznie stwierdzić, że kłamał, chociaż przecież logika była po jej stronie. Łamali zasady nauczyciela! A mimo to przez magię taśmy obłudy nie mogła wprost pomyśleć o tym, że to nieprawda. Ciekawe działanie na umysł. Czy gdyby każdemu powiedziała teraz, że jest kotem to musieliby w to wierzyć? Albo gdyby to komuś powiedzieć, że jest kotem? Jak by się zachowywał? - Gówno, nie obeznany. - odparła z niezadowoleniem, bo przecież ona narzekała na to, że profesor chwalił się swoją znajomością światowej kuchni, a Rex się tym zachwycił. Miała ochotę spiorunować go wzrokiem. W milczeniu kontynuowała wybieranie alkoholi na ślepo. Hex też zdążyła pogubić się w poleceniach, ale udawała, że wcale nie. W końcu jednak musiała odłożyć wybraną butelkę z winem, bo mieli to robić samodzielnie. Teraz pluła sobie w brodę, że pierwsza nie pomyślała o miodzie pitnym, przecież to był fenomenalny pomysł. Albo taki bimber, na jaki zdecydował się drugi ze ślizgońskich wilkołaków, albo whisky... Hex zaczęła patrzeć na wino z pogardą. Nudne i jeszcze kojarzyło się z wyniosłymi damami. Na podejście Honeycotta praktycznie nie zareagowała, z wewnętrzną złością wybierając winogrona, no bo skoro zdecydowała się na to, to nie będzie nagle zmieniać zdania, pf. Zwróciła spojrzenie niebieskich oczu na profesora dopiero, gdy usłyszała coś nagle o Niemcach. - Nie. - odpowiedziała z uniesioną w konsternacji brwią. - Dosłownie cała nasza trójka mówi z brytyjskim akcentem. - zwróciła uwagę, zapominając o tym, że może... może nie powinno się wytykać głupiego pytania nauczycielowi, i to jeszcze wtedy kiedy próbuje się nie zwracać na siebie przesadnej uwagi, bo jest się na lekcji nielegalnie? Z odrobiną większej pokory wzięła się za gotowanie wody z cukrem, którą następnie zalała nieumyte winogrona. Wyglądało na to, że pomimo braku doświadczenia Hex idzie całkiem dobrze. Musiała przyznać, że cała zabawa sprawiła jej dużo przyjemności i nawet wykrzesała z siebie lekki uśmiech raz albo dwa, gdy zagadywała Teddy'ego o to, jak mu idzie. Zajęła się tym szybko, pod koniec zerkając na stanowisko jednego z Gryfonów. - Jezus Maria, Gaughan, wiesz, że jesteś w kuchni, a nie w chlewie? - parsknęła cierpkim śmiechem, obserwując katastrofę za katastrofą, porozlewane wino, zbite butelki, rozszalały płomień pod garnkiem. Eastwood rzuciła mu kilka ścierek. Dokończyła przygotowywanie swojego grzańca, dodając do niego sporo cynamonu i faktycznie prosząc o zabutelkowanie trunku. Wewnętrznie rozsadzała ją świadomość, że profesor właśnie da butelkę alkoholu piętnastoletniej uczennicy. Miała ochotę zrobić głupią minę, ale się opanowała. Podobnie jak nie skomentowała zakładania białych rękawiczek. Coraz bardziej uważała, że Honeycott to snob, który na widok krzywo położonej łyżeczki przy stole dostaje zaparcia. - Po co wąchać korek? - wyrwało jej się pełne niezrozumienia pytanie, gdy już usiadła przy stole. Ludzie byli cholernie dziwni, a już zwłaszcza ci z wyższych sfer. I korek dostaje oddzielny talerz?! Taka dziewczyna prosto z lasu nie mogła tego pojąć. Skrzaty poprosiła o bimber, który następnie rozlała do swojego kieliszka byle jak. Miała trochę nadziei, że będzie smakował jak ten ojca. Ale kiedy już umoczyła wargi w alkoholu, zorientowała się, że mocno się pomyliła. Bimber bimbrowi nierówny. Pociągnęła kilka łyków, zmarszczyła brwi, jakby właśnie intensywnie myślała. - No smakuje... jak alkohol no. - bąknęła. Właściwie to nie wiedziała, co jeszcze mogłaby powiedzieć. - Dobre.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Był zadowolony ze swojej pracy i pewien, że to tyle na dzisiaj. Duma go rozpierała, jako że z wychowania był przecież Szkotem. Właśnie miał zamiar się pakować, gdy okazało się, że to nie koniec lekcji i przyszedł czas na degustację. Maxa wryło. Stał przez chwilę, patrząc tępo przed siebie i bijąc z myślami. Sumienie podpowiadało mu jedno, serce drugie, a głowa trzecie. Nie miał bladego pojęcia, jak powinien się zachować. Zajęło mu to dłuższą chwilę, gdy inni już degustowali, ale ostatecznie uznał, że przecież co może mu się stać. Wytrzymał pół roku trzeźwości kompletnej, a do tego jest pod opieką nauczyciela, nie będzie mógł rzucić się na beczkę wina i jej wyzerować, prawda? Tak sobie mówił, gdy podchodził do @Teddy Rex i jego miodu. -Pokaż, co tam masz. - Odpowiedział dość sucho, co wychodziło z czystego strachu, jaki obecnie czuł w sercu. Jego dłonie całe się trzęsły, gdy podnosił naczynie z alkoholem do ust, a gdy tylko trunek wlał się do jego gardła Max już wiedział, że był to wręcz tragiczny pomysł. Duszkiem wyjebał resztę, przymykając powieki i delektując się tym smakiem. Zapomniał momentalnie gdzie jest i jakie miał zadanie. Dopiero, gdy otworzył oczy i zobaczył wyczekujący wzrok, zreflektował się, choć przemyśleń w tym nie było za grosz, gdy jego głowa krążyła wokół pragnienia, by znów udać się do baru i przechlać całą noc. -Dobre. Wziąłbym buteleczkę. - Powiedział tylko, posyłając Teddyemu słaby uśmiech, po czym prędko odszedł od tego kuszącego trunku. Niestety nigdzie w tej chwili nie było już dla niego bezpiecznie, więc z bólem serca, po kolejnej minucie, podniósł rękę, zwracając się prosto do nauczyciela. -Przepraszam, nie czuję się najlepiej, mogę wyjść? - Widać było faktycznie, że coś z nim jest nie tak. Dłonie trzęsły mu się niesamowicie, a cały kolor odpłynął z jego twarzy.
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Mulan Huang
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 176cm
C. szczególne : niewielki tatuaż z przodu lewego barku, zmieniający kolor poruszający się tatuaż chińskiego smoka na niemal całe plecy, runa jera na lewym boku na wysokości żeber, ślad po zaklęciu Agere na prawym przedramieniu, często zmienia kolor włosów oraz korzysta z magicznych i barwiących soczewek
Zdawała sobie sprawę z tego, że wyszło jej coś, co z pewnością było... napojem, ale nic więcej nie można było na ten temat powiedzieć. Długa droga była przed nią nim w końcu mogłaby stworzyć coś, co nadawałoby się do jakiejkolwiek konsumpcji. - Nie dziwię się, bo nie pachnie... mocno - przyznała, gdy tylko nauczyciel skomentował w dosyć wymowny sposób jej próby uzyskania alkoholu. - Godzi, nie godzi... Myślę, że szkoda, aby miało to się kompletnie zmarnować. Dla niej nie miało znaczenia czy wyjdzie jej tutaj jakieś Mszato Mordeoux czy inne Savigniony lub polska Amarena. Nie chciała zostawiać swojej abominacji w takim stanie, bo tak czy siak zamierzała ją później skonsumować i musiała dążyć do tego, aby przy okazji się nie zabić. - Nie trzeba. Myślę, że jakoś przeżyję - odpowiedziała na propozycję nauczyciela, rozczarowana tym, że nie udało jej się chwilowo nic zdziałać. Czy jednak zamierzała się poddawać? Nie do końca, bo gdy tylko profesor zainteresował się innymi uczniami ona zwróciła się do znajdującej się niedaleko niej @Scarlett Norwood, która wcześniej wspomniała coś o jednym magicznym składniku. - Ej, a masz pożyczyć nieco spirytusu? - zapytała, bo skoro fermentacja u niej się skiepściła to załatwi to innymi metodami. Spiryt i cukier na pewno jakoś odżywią jej cudowną mieszankę. Wkrótce jednak jej eksperymenty zostały przerwane przez kolejny monolog Viega, który uprzedzał najlepszą część lekcji, a mianowicie degustację. Trochę bolał fakt, że porcja testowa, którą mieli do dyspozycji była tak mała, ale z pewnością nie było to miejsce, aby mogli tak po prostu po swojsku pociągnąć sobie z gwinta i wtedy kontemplować nad całym tym aromatem i wyczuwalnymi nutami. Z Huang nie był żaden sommelier, ale starała się sprawiać wrażenie jakby naprawdę była obeznana w temacie. Chociaż chyba trafiła jej się również całkiem prosta do oceniania próbka. Zdawało jej się, że dokładnie wiedziała, co się w niej kryło, ale całkiem możliwe, że swoim zwyczajem po prostu ubarwiała swoją wypowiedź i dodała do niej kilka całkowicie zmyślonych szczegółów. - Hmm... Och tak, idealnie można wyczuć tutaj nutę dębowego drewna, w której leżakowało wino. Ponadto mam wrażenie, że to jedna z tych bardziej kwaskowych odmian winorośli. Czyżby wywodziła się z Francji? - zaczęła, nabierając w usta jeszcze jeden łyk tej cudownej substancji, nad którą miała debatować. - Ach tak, oprócz tego wyraźna nuta ziołowa, niosąca orzeźwienie. Całkiem dobry rocznik... Obstawiam, że 2013. Swoje już odleżało. Ponadto myślę, że idealnie odnalazłoby się przy daniach z ryby. Także jako składnik sosów. Nie miała pojęcia jak brzmiało to dla kogoś kto faktycznie był obeznany w temacie i zdawał sobie sprawę z tego czy faktycznie smakowało to wino i jaka była jego historia. Starała się po prostu brzmieć przekonująco i mówić coś, co jej wydawało się być w miarę prawdopodobne. W końcu wiele win pochodziło z Francji, przechowywano je najczęściej w drewnianych beczkach, a wyczuwalne na jej języku smaki kojarzyły się jej w ten, a nie w inny sposób. Chociaż na pewno sięgnęłaby jeszcze po jedną lampkę, tak dla pewności.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Dla Kate cały koncept produkowania własnych trunków wydawał się szalony, ale może właśnie dlatego słuchała całego wykładu i dokładnie stosowała się do udzielanych przez nauczyciela rad w kwestii wytworzenia wina. Nie czuła się głupio, że zmałpowała od Carly pomysł, bo po czasie okazało się, że bardzo duża część zgromadzonych studentów zamierzała zostać winiaczami. Wśród zebranych zobaczyła @Helen 'Hex' O. Eastwood, ale nie odezwała się ani słowem, ukradkiem posyłając jej spojrzenie w stylu "you go girl!". Każdy radził sobie jak mógł i Kate doceniała pomysłowość. Degustacja zapowiadała się ciekawie - Kate musiała się chwilę zastanowić, czy po tych zajęciach musiała być jeszcze gdzieś indziej, lecz chyba miała wolne popołudnie. Nie zamierzała się oczywiście upić, zamierzała zostać na poziomie zwykłego smakowania, choć głowę miała na tyle słabą, że tylko czas miał pokazać, co się wydarzy. Zachęcona słowami Carly, nalała wina z tej samej butelki - na pewno mniej wprawnie, trochę za dużo niż powinna, by była to zwykła degustacja, ale liczyła, że umknie to reszcie zgromadzonych. Zresztą na pewno nikt nie zwracał na nią uwagi. - No nie wiem, girl - powiedziała, kosztując trunku. - Ja tam nie czuję żadnej wanilii - dodała, gdy się upewniła, że jej kubki smakowe nie notowały niczego poza lekką nutą wspomnianych wcześniej owoców leśnych. Nie była na tyle wykwalifikowana, by stwierdzić, czy to faktycznie borówka, czy coś innego...
Zajęcia z magicznego gotowania były jak podróż przez labirynt smaków i zapachów, prowadząca do magicznych nalewek i świątecznych trunków. Profesor Viego poprowadził lekcję pełną tajemniczych mikstur i aromatycznych eliksirów, które wypełniły pracownię zapachami rozgrzewających przypraw i słodkich esencji. Studenci zebrani w magicznej kuchni Hogwartu byli zachwyceni, gdy Viego demonstrując swoje umiejętności bezróżdżkowe, przygotowywał niezwykłe napoje. W powietrzu unosiły się mgliste opary, które tworzyły misterny taniec nad kotłami pełnymi świątecznych składników. Przygotowanie magicznych nalewek nie było prostym zadaniem, ale każdy krok był jak rytuał, który prowadził do stworzenia trunków, których smaki i aromaty przenosiły do magicznego świata. Wszyscy uczestnicy starali się zgłębić sekrety przygotowania grzanego wina, egzotycznych likierów i esencji owocowych, aby stworzyć napoje, które budziły zachwyt i ciepło w sercach. Pod okiem Viego studenci odkrywali, jak różnorodność składników wpływa na magiczną esencję trunków. Od truskawek oświetlonych blaskiem gwiazd po cynamon i goździki, które dodawały głębi smaku, aż po soczyste owoce, które dawały trunkom niezwykłą świeżość. Po zakończeniu zajęć każdy student opuszczał pracownię z nie tylko z wiedzą na temat przygotowania magicznych nalewek, ale także z sercem pełnym świątecznego ciepła i radości, które te trunki potrafiły przywołać. Zajęcia z magicznego gotowania były nie tylko lekcją sztuki, ale także podróżą przez magiczny świat aromatów i smaków, które mogły ożywić każdą świąteczną uczty.
Gwen była w doskonałym nastroju, chyba jakieś noworoczne postanowienia okazały się być bardzo udane, albo prezenty pod choinkę wybitnie sympatyczne. W kuchni panowała atmosfera lekkiego rozprężenia, ale jak to z Honeycottówną zazwyczaj - ordnung musiał być. Wszystkie garnki, miski i przyrządy kucharskie stały równo pod linijkę, składniki do pracy piętrzyły się w idealnych proporcjach, a fartuch kucharski jaki miała na sobie był wykrochmalony, choć tym razem ozdobiony dumnie małym herbem domu Gryffindora na krawędzi kołnierzyka. Czekała na uczniów z uśmiechem na twarzy, wspierając się o swój roboczy blat, a każdego pojawiającego się na zajęciach ciepło witała miłymi życzeniami najlepszości w nowym roku i przypominała o bezwzględnym obowiązku dokładnego mycia rąk przed lekcją, po czym zachęcała do odziania się w fartuchy, cobyście nie uświnili mundurków.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
W poprzednich latach musiała przyznać, że z niewielką ochotą przychodziła na zajęcia z magicznego gotowania. Nie dlatego, że nie lubiła Honeycottów czy coś, po prostu znajdowała sobie często "lepsze" zajęcia, na tamten moment bardziej "przydatne". Teraz jednak pomału doganiało ją dorosłe życie, więc wszystkie zajęcia, które praktycznie pozwalały jej dowiedzieć się, jak skutecznie wyżywić organizm okazywały się być pożądane. Z kuchnią pomału się zaprzyjaźniała, bo tak jak wcześniej nie bywała w niej wcale, tak teraz mogła starać się o kartę stałej bywalczyni. Zjawiła się przed czasem, od razu po wejściu i dziarskim przywitaniu się z nową Mamą Lwicą skierowała się ku zlewom, by dokładnie wyszorować dłonie. - Dobrze się pani bawiła? - zagaiła @Gwen Honeycott, z którą miała okazję spotkać się nieco wcześniej, niż dopiero po nowym roku. Bardzo zagrzewała ją do śpiewania w karaoke!
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenna nie interesowała się za bardzo akurat magicznym gotowaniem, ale miała swój powód, żeby przyjść dzisiaj na lekcję. Święta spędziła z mamą i to było kolejnym ciosem dla jej spragnionego miłości, samotnego serduszka odrzuconej córki. Z kolei Gwen roztaczała wokół siebie jakieś kojące ciepło, a przynajmniej coś, co dawało krukonce namiastkę tego miłego, nawet jeśli stereotypowego ciepła, które mogła roztaczać tylko kobieta krzątająca się po kuchni. - Dzień dobry, pani profesor - powiedziała cicho Jenna, ale że była jedną z pierwszych osób, miała nadzieję, że opiekunka gryfonów ją dostrzeże. Umyła posłusznie ręce i założyła fartuszek, zawiązując go sobie na kokardkę. Zerknęła na kuzyna, który jako chłopak mógł mieć z tym problem. - Pomóc ci z tym, Chris?
Magiczne gotowanie nie było jego najulubieńszym przedmiotem, ale pani profesor był bardzo fajna, więc był pełen zapału. Nie chodziło o to, że nie lubił gotować, bo czasami lubił, zwłaszcza z mamą przed świętami, kiedy zawsze było dużo śmiechu i chaosu. Tutaj o chaosie, oczywiście nie mogło być mowy, dlatego też poszedł umyć ręce, zaraz po tym, jak grzecznie podziękował za życzenia. - Chyba sobie poradzę - Powiedział śmiejąc się cicho do Jenn. I faktycznie poradził sobie sobie całkiem nieźle, jak na chłopaka. Głownie dlatego, że niedawno miał okazje sporo trenować. Miał nadzieje, że będą coś piec, pierniczki najlepiej, uwielbiał zapach piekących się pierniczków.
Skoro już pracował jako barman, gdzie nabierał doświadczenia w gotowaniu, postanowił tę wiedzę poszerzyć, to, że Aneczka też miała być, a nauczycielką jest opiekunka gryfonów, nie miały żadnego znaczenia. No dobrze, trochę miały, ale nadal zdobycie nowej umiejętności w gotowaniu wydawało mu się całkiem dobrym pomysłem, A nuż uda mu się zaimponować Ani. Chociaż, akurat w to ostatnie wątpił, bo niewiele umiał ugotować poza paellą. - I nawzajem pani profersor. Proszę podziękować papie świąt, za świetny prezent. - odpowiedział na powitanie i życzenia, po czym grzecznie poszedł umyć rączki. Z fartuchem nie miał żądnego problemu, bo akurat tę czynność kuchenną powtarzał w pracy tyle razy, że mógłby to robić z zamkniętymi oczami.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka przyszła na zajęcia z gotowania w bardzo pozytywnym nastroju. Czuła się podbudowana klimatem świątecznym i miała motywację do pogłębienia swojej wiedzy kucharskiej, głównie przez wzgląd na zbliżające się coraz większymi krokami życie małżeńskie. A to, jak powszechnie wiadomo, wiązało się również z zarządzaniem kuchnią. A nie można zarządzać kuchnią, nie mając o niej pojęcia, prawda? - Szalenie miło znów panią widzieć, pani profesor! - odezwała się Ania z promiennym uśmiechem. - Święta są tak kulinarnie inspirujące, nieprawdaż? Dla pani również wszystkiego dobrego w nowym roku! Aneczka podwinęła rękawy, związała włosy i umyła bardzo dokładnie ręce, a następnie przyodziała fartuszek. Zdecydowanie była dobrze przygotowana do tych zajęć i pełna energii twórczej.
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Może i magiczne gotowanie nie było czymś z czym Hawthorne wiązała swoją przyszłość, a do tego nie był to jakoś jej preferowany przedmiot, ale chyba po prostu łażenie przez długi czas w towarzystwie Carly robiło swoje, bo jednak była już nie jeden raz w tej kuchni i próbowała z nią robić różnego rodzaju pyszności. Zresztą gotowanie nie różniło się jakoś szczególnie od warzenia eliksirów, a akurat tym była dużo bardziej zainteresowana i miała ku temu większe skłonności. Zjawiła się w klasie jakoś bez większego entuzjazmu. Być może dlatego, że godzina wydawała jej się być zdecydowanie zbyt wczesna, a może po prostu wynikało to ze swoistego braku energii. Tego jednak na pewno nie można było odmówić Faust, która wesoło wodziła językiem po pomieszczeniu, starając się chłonąć wszelkiego rodzaju zapachy rozchodzące się w powietrzu. Nie mogła w żaden sposób nie usłyszeć zadowolonych syknięć, które w jej głowie układały się od razu w dźwięki doskonale rozumianej mowy.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Czy oto miał być dzień przebudzenia się w rudowłosej pasji do Magicznego Gotowania? Jeżeli tak, obecnie absolutnie nic tego nie zwiastowało. Jasne, ze względu na osobę nauczającą obecnie tego przedmiotu już i tak starała się bardziej, niż kiedykolwiek, ale wciąż zdecydowanie nie należała do prymusów, czy nawet osób mocno zaangażowanych w Koło. Choć wyraźne przełamanie zapowiadało się już niby wielkimi krokami, świąteczny stan letargu zdecydowanie Gryfonce nie odpuszczał. Gdyby zresztą senność potrafiła przybierać namacalne formy, mogłaby się obecnie nazywać Morgan Davies. Ah, wraz z kolejnymi ziewnięciami, które próbowała choć odrobinę kamuflować w kołnierzu swetra coraz bardziej marzyła się jej kawa. Nawet jej przywitanie z nauczycielką miało przez to lwie cechy, gdy w pół słowa niekontrolowany ziew rozdarł jej gębę. A niech cię wieczne potępienie, zimo.
- Nawet bardzo. - zapewniła @Kate Milburn z uśmiechem - Może niektórych rzeczy nie pamiętam, ale pamiętam Twój bardzo ładny wykon Happy. - pochwaliła, jednak z wesołym błyskiem w oku. - Cieszę się, że przypasował! - uśmiechnęła się do @Thomas Seaver, zaraz jednak zwróciła jej uwagę @Anna Brandon do której uśmiechnęła się promiennie - Nawet bardzo! Choć w mojej głowie kulinarne inspiracje są cały rok. - przyznała z rozbawieniem, stukając się palcem w skroń. Zadowolona z obecności machnęła różdżką, po czym odchrząknęła: - Moi najmilsi, dziś będziemy próbować odkrywać swoją kreatywność w kuchni. Chciałabym, żebyście zapoznali się ze składnikami, jakie dla was przygotowałam - tu wskazała na długi stół suto zastawiony produktami - i w miare swoich możliwości spróbowali podjąć się przygotowania jakiegoś dania. - kolejnym machnięciem różdżki przywołała każdemu na stanowisko pracy pergamin z przepisami na ciastka i na zupę rybną- Tu są mniej więcej wytyczne jak się tego podjąć. Ponieważ jednak zbliża się to fantastyczne święto, w które wszyscy zapaleni kucharze lubią popisywać się swoimi możliwościami, chciałabym, byście spróbowali dodać do nich trochę swojej osobowości. - klasnęła w dłonie - Zacznijcie od wyboru składników, zachęcam was do wymiany spostrzeżeń. Jestem cały czas do waszej dyspozycji, więc pozwólcie sobie zaszaleć.
Etap I przyGOTOWANIE
Gwen przygotowała długi stół pod ścianą, na którym ustawione są wszelkie potrzebne wam do wykonania swoich dań składniki, ale też kilka dodatkowych, byście mogli kreatywnie zaszaleć (albo popełnić tragiczne w skutkach błędy).
Składniki: Na podstawie wyniku swojej dzisiejszej inspiracji, rzuć odpowiednią ilością k6, by zebrać składniki, z którymi przyjdzie Ci dziś pracować.
1: Zioła/przyprawy/produkty sypkie 2: Warzywa 3: Owoce 4: Mięso lub substytut wegetariański 5: Produkty mleczne lub roślinne 6: Dodatki (np. czekolada, miód)
Opcje macie dwie, dla tych którzy preferują słodkości, ale też i dla tych, którzy noworocznym postanowieniem uznali, że odstawiają cukier. Zwróć uwagę na to, jakie wypadły Ci składniki! Pamiętajcie, że możecie się dzielić składnikami i wymieniać nimi w dowolny sposób, byle było to zawarte w poście fabularnym. Zawsze bowiem możecie się wzajemnie zainspirować do czegoś specjalnego!
Opcja 1 - na słodko! Ciastka walentynkowe (po wykonaniu otrzymasz je do kuferka, by móc podarować swojej walentynce!) Rzuć k6 na to, jak idzie Ci robienie ciasteczek. Za każdą wymianę lub dzielenie się składnikami z innym uczniem możesz przerzucić swoją kostkę.
Spoiler:
1 - 2 dobry merliński panie, co tu sie: mimo dobrych chęci, albo chociaż dobrego udawania, że masz chęci, przesadzasz z cukrem. Albo solą? Albo mąką?! Fiasko! Poproś kogoś o wsparcie albo rzucaj na składniki raz jeszcze i zaczynaj od nowa… 3 - 5 jesteś skupiony/a, bardzo skupiony/a: na tyle skupiony/a, że w tym całym skupieniu bierzesz dodatkowy składnik, argumentując się tym, że wena Ci kazała. 6 jesteś jak natchniony/a!: Ciastka wychodzą idealnie jak z fabryki!
Opcja 2 - wytrawnie! Zupa Bouillabaisse z walentynkowym twistem (po wykonaniu otrzymasz je do kuferka, by móc skosztować jej ze swoją walentynką!) Rzuć k6 na to, jak idzie Ci gotowanie zupy! Jeśli opiszesz proces jej pichcenia na co najmniej 350 znaków, możesz przerzucić swoją k6 i wybrać lepszy wynik
Spoiler:
1 - 2 zupa to nie był dobry wybór, już na start strącasz do niej solniczkę i jest do wylania… Rzuć jeszcze raz na składniki i zabierz się za pracę od początku. 3 - 5 eksplozja kociołka to prawie jak eksplozja smaków, dramat przy stole kucharskim to lepiej niż dramat przy stole rodzinnym. Idzie średnio, ale znajdujesz sobie rózne usprawiedliwienia i wymówki, które pozwalają Ci osiągnąć zupny sukces. 6 - delicja, już podczas gotowania czujesz, że ten aromat, ten smak powali wszystkich na kolana. W tym Ciebie. Wstawaj, nie ma co klęczeć przy stole!
Modyfikacje: Jeśli wziąłeś ze sobą jakieś przedmioty punktowane do pracy na lekcji - możesz dodać te punkty do dowolnej k6 pierwszego etapu. Za cechę gibki jak lunaballa (zręczność) - masz możliwość przerzucić k6 na wybór składnika Za cechę świetne zewnętrzne oko (spostrzegawczość) - możesz przerzucić k6 na to jak Ci idzie. Za wadę połamany gumochłon (zręczność) - musisz odjąć 1 od k6 na to jak Ci idzie. Za odrobioną pracę domową można przerzucić k100 na inspirację (początkowe k100 na lekcji) i wybrać lepszy wynik.
- A dziękuję! Starałam się, Lockie też! - odparła, kłaniając się lekko z uśmiechem, nie zapominając oczywiście swoim ulubionym Ślizgonie, który wtedy ochoczo jej wtórował, robiąc za chórki. Na samo wspomnienie tej imprezy zakłuło ją lekko serduszko, bo skończyła się dla nich szybciej, niż się zaczęła i niedosyt wciąż wiercił jej wielką dziurę w brzuchu. Szybko jednak kuchnia zapełniła się kolejnymi osobami. Przywitała się radośnie z @Thomas Seaver oraz @Morgan A. Davies, bo Gryfonów zawsze należało witać z odpowiednią pompą, po czym skupiła się na tym, co profesor Honeycott miała im do powiedzenia. Rzuciła okiem na stolik pełny przeróżnych składników, w głowie mając niestety wyłącznie pustkę. Próżno było tam szukać inspiracji... W dodatku brakowało jej głównego guru kulinarnego, @Scarlett Norwood, która najczęściej pomagała jej przejść przez zajęcia z magicznego gotowania bez szwanku. Teraz została sama sobie... Jak przyszło co do czego, podeszła do stolika i zaczęła przebierać w przyprawach. Złapała kilka podstawowych, takich jak pieprz, liście laurowe, chilli, sproszkowany czosnek, ale złapała również główkę anyżu oraz kilka płatków szafranu! Jakiś pomysł zaczął już kiełkować w jej głowie - mogła z tego zrobić zupę Bouillabaisse z prawdziwego zdarzenia! Pozostało jej więc wybrać jakąś rybkę, typowo dodawaną do tego francuskiego specjału w towarzystwie innych owoców morza - które, jak powszechnie wiadomo, stanowiły dla wielu afrodyzjak. Czy dało się być bardziej dosłownym w kontekście potrawy walentynkowej? Gdy już wybrała całą resztę, przeniosła rzeczy do wolnego stanowiska, by zwolnić ręce i móc polować dalej. Z przykrością jednak zorientowała się, że inni chyba rozdzielili między siebie składniki, których potrzebowała. - Czy ktoś podzieliłby się pomidorem? - zapytała z błagalną nutą w głosie, bo bez pomidora zupa nie mogła być sobą.
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
Jenny zabrała się do swojego zadania po cichutku. Nie robiąc wokół siebie dużo szumu zrobiła najprostsze ciasteczka na świecie, złożone z zaledwie dwóch składników - miodu i płatków owsianych. Bo przecież nie trzeba było tworzyć skomplikowanych, wyszukanych dań, by było smacznie, prawda? Dziewczynka zabrała się za rozdrabnianie płatków, a potem uformowała z nich kulki, które rozgniotła na w miarę płaskie, bardzo lepkie ciasteczka, które na papierze do pieczenia ułożyła na blaszce. - Chyba takie mogą być, prawda? - spytała Christiana, jak zwykle niepewna siebie. Może gdyby jej życie potoczyłoby się inaczej mogłaby być śmiałą, odważną panienką. A tak wiecznie jej się wydawalo, że musi udowadniać sobie i innym, że jest wystarczająco dobra.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Walentynki były ciekawym świętem w życiu Maxa. Obchodził je od zawsze, ale bardzo rzadko szczerze i z miłości. Ostatnie dwa czy trzy razy dopiero na prawdę poczuł, o co w tym wszystkim chodzi i choć nie uważał, by było to potrzebne, zawsze miło było coś przygotować. W tym roku postanowił zaskoczyć Paco jakąś kolacją, to było poświęcenie, na które mógł się zdobyć tylko w Walentynki, a skoro Profesor Gwen widocznie zamierzała mu w tym pomóc, nie zamierzał odrzucać takiej lekcji. Opcje do wyboru miał dwie, ale skoro w głowie siedziała mu kolacja, postanowił zmierzyć się z zupą. Ciastka jako tako ogarniał, więc wiedział, że więcej praktyki przyda mu się w kwestii zupy. Ucieszył się, gdy składniki podpadły mu pod plan. Wziął się więc do gotowania i bardzo szybko okazało się, że nie ma pojęcia, co kurwa robi. Jakimś cudem gar się spalił wraz z zawartością i Max zaczadził pół klasy. Wzruszył ramionami, bo co miał zrobić niby? Zwalił to na słaby sprzęt i tyle. Czekał, czy ma zacząć od nowa, czy co. W tym czasie zdążył jednak podzielić się pomidorkiem z @Kate Milburn , która tego potrzebowała. -Na zdrowie. - Rzucił, bo jemu to już chyba to warzywo nie miało się zbytnio przydać.
Patrzyła na wszystkich po kolei sarnimi, proszącymi oczami, bo od tego pomidora ewidentnie zależała cała przyszłość jej zupy. Na szczęście miłosierny @Maximilian Felix Solberg postanowił rzucić jej jednego ze swoich, za co bardzo wylewnie mu podziękowała (oczywiście werbalnie, przy ludziach byli, trochę przypał inaczej...) i powędrowała do swojej stacji, niosąc czerwone pomidory jak swój największy skarb. Powiodła wzrokiem po wszystkim, co zgromadziła i doszła do wniosku, że powinna dać sobie z tą zupą radę! Zaczęła oczywiście od ponownego dokładnego umycia rąk, później zabrała się za podgrzanie oliwy z dodatkiem szafranu. Zaklęciem poszatkowała cebulę, którą dorzuciła do oliwy, dodając zaraz po tym czosnek. Przemieszała i zabrała się za krojenie podarowanych pomidorów. Przygotowała także rybę, z której następnie miał powstać wywar, doprawiony pieprzem, solą i cukrem. Inne owoce morza sprawiły jej nieco więcej problemów w przygotowaniu, ale też sobie poradziła. Zmieszała wszystko w jednym garnku i zostawiła do zagotowania. W całej kuchni unosił się aromatyczny zapach pichconego przez nią jedzenia! Czuła się w związku z tym bardzo dumna - mogło skończyć się gorzej, np. jak u Maxa, którego gar spalił się paskudnie. Ostatecznie przygotowała tak pyszną zupę, że aż samej jej się nogi ugięły.
Hex ostatni tydzień lekko się pochorowała. Pomimo że szczyciła się naprawdę wysoką odpornością przez mocne zahartowanie życiem w lesie to i ona czasami padała ofiarą jakiejś magicznej choroby. Teraz jednak zamierzała powrócić na zajęcia, chociaż niemożliwym stało się uniknięcie spóźnienia na lekcję. I to magicznego gotowania. Nie żeby jakoś się tym przejmowała, ale po tym, jak Honeycott robiła fantastyczne wrażenie jako nowy opiekun to i Eastwood czuła potrzebę odwdzięczenia się nieco lepszym niż zazwyczaj sprawowaniem. Niosła nawet ze sobą w torbie prezent od nauczycielki - magiczną klepsydrę ze zwierzętami! Ucieszyła się z niej aż za mocno. Kobieta po prostu idealnie trafiła z tym doborem i Hex zamierzała przynosić ją na każde zajęcia. Do kuchni weszła cichaczem tak, żeby w miarę możliwości nauczycielka w ogóle się nie zorientowała, że ktoś właśnie wszedł spóźniony. W razie czego miała na ręce pod szatą założoną taśmę obłudy, którą wyłudziła uzyskała dzięki uczciwej umowie od Teddy'ego. Ostatnio bardzo często ją zakładała nawet bez konkretnych powodów. Zawsze mogła się przydać w nieoczekiwanym momencie. Hex umyła ręce zanim zajęła stanowisko i zastanowiła się czy iść zgodnie ze swoimi preferencjami czy z tym, co miało więcej sensu. Bo chciała oczywiście przygotować zupę rybną, uwielbiała je gotować oraz jeść, ale sama nazwa tego czegoś, co wymówiła Honeycott brzmiała okropnie. Zupa bulbulbul. W życiu o niej nie słyszała, nie miała najmniejszego pojęcia jak to przygotować, a dodatkowo wszystkie ryby zostały zabrane zanim dobrała się do stolika ze składnikami, a jak przygotować zupę rybną bez ryby? Ale Eastwood tak niechętnie myślała o ciastkach, wydawały jej się nudne oraz nijakie. Dlatego wybrała to, co lubiła, nieważne czy wyjdzie czy nie. Grunt to dobra zabawa, a naprawdę świetnie się czuła mogąc postać przy patelni i garnku. Musiała wypytać dokładnie nauczycielkę o przepis, który i tak ostatecznie wyrzuciła do kosza, robiąc pełną improwizację. Hex zależało na tym, aby nie wyszło to po prostu bez smaku, więc wybrała kilkanaście różnorodnych przypraw ze wszystkich zakątków świata, dopełniając tego zmielonymi i suszonymi ziołami. Dowaliła jakiejś kwaśnej śmietany, aby wydobyć ładniejszy kolor i smak. Szło czasami jak krew z nosa i wiedziała, że to na pewno nie będzie czymś super smacznym, ale zjadliwe już raczej tak. Na koniec machnęła płatki z bekonu, którymi posypała zupę, pocierając dłonią czoło.
Christian nie rozumiał, czemu Jenn była taka niepewna swoich umiejętności. To znaczy miał swoje podejrzenia, ale nie mógł mieć pewności. Mógł za to zachwycać się tym, co robiła. Całkiem szczerze, z resztą, bo podziwiał niemal wszystko co robiła, głównie dlatego, że byłą jedna z najważniejszych osób w jego życiu, ale też dlatego, że była pracowita i ambitna, a do tego strasznie inteligentna. Jej ciasteczka owsiane były był tego przykładem. W zasadzie tylko dwa składniki, ale już przewidywał, że będą bardzo dobre. - Są super. Jakoś nie wpadłem na to, że z dwóch rzeczy można zrobić coś dobrego. Ja robię muffinki, bo są proste, ale nie aż tak. Owszem muffinki były proste, kiedy robił je z mamą, teraz był zdany tylko na siebie. Dobrze, że znalazł przepis. Starał się jak umiał, z dwóch powodów, po pierwsze, muffinki miały być dla Jenn, a po drugie nauczycielka była super fajna i chciał zrobić dobre wrażenie. Może nie wyszło idealnie, ale kawałki czekolady w cieście i maliny na wierzchu powinny dać bardzo smaczny efekt. - Teraz musimy trzymać kciuki, żeby nam się ciastka dobrze upiekły Włożył swoje wyroby do pieca, sprawdził w przepisie czas pieczenia i spojrzał na zegarek. Teraz ta trudniejsza część, czyli czekanie.
Jeśli chciał poczęstować Aneczkę, to o ciastkach musiał zapomnieć. Nie mogła jeść słodyczy, nad czym Tim ubolewał. Zostawała więc zupa, ale przepis był dość długi jeśli idzie o składniki. Postanowił więc trochę poimprowizować, upraszczając nieco przepis. Lepiej zrobić coś prostszego, bo to daje mniejszą ilość potencjalnych błędów niż szaleć ze składnikami i źle je połączyć, co mogło, a nawet musiało doprowadzić do kulinarnej katastrofy. Poza tym wolał nie sprawdzać, co jeszcze mogłoby zaszkodzić wybrance jego serca. Zamiast ryby postawił na krewetki, jakoś bardziej mu pasowały, może dlatego, że kojarzyły mu się z Hiszpanią, a to właśnie tam uczył się gotować samemu, z konieczności. Do tego oczywiście warzywa, bo nadawały smak i treść. Pozostawała kwestia przypraw, a tu już się robiło nieco ślisko. Łatwo było z nimi przesadzić, albo pomylić, co mogło zniszczyć najlepsze, z założenia danie. Na szczęście przypomniał sobie radę znajomego kucharza z Polski, który powiedział mu kiedyś, że jak nie wiesz, co dodać, dodaj maggi. Co było o w tym przypadku o tyle dobrym pomysłem, że ten sos zawierał lubczyk, a czy była bardziej walentynkowa przyprawa niż właśnie lubczyk, który niektórzy nazywają ziołem miłości?
Mina Hawthorne
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : rozsiane po ciele tatuaże, kolczyk w nosie, na środkowym palcu prawej ręki zawsze nosi pierścień Atlantów, który przykrywa krwawy znak, praktycznie zawsze towarzyszy jej blady pyton królewski imieniem Faust
Walentynkowe rzeczy to na pewno było coś, co komuś takiemu jak Hawthorne było niezwykle obce. Nie była kimś kto interesował się podobnymi rzeczami i obchodził podobne święto. Nie żeby żałowała. Miała po prostu wtedy święty spokój, a inni też często zajmowali się sobą i o ile ktoś nie zakłócał jej przestrzeni przesadnym mizianiem się to nie miała nic przeciwko temu. Jej kreatywność w kuchni zdecydowanie leżała. To Carly była osobą, która znała się na wypiekach i potrafiłą coś cudownego zmajstrować. Ona po prostu kierowała się w miarę prostymi przepisami i robiła to, co jej ktoś kazał. O wiele bardziej mogła pozwolić sobie na takie szaleństwa w dziedzinie eliksirów. Sięgnęła ręką po jakieś owoce, które znajdowały się w kuchni. Deser to było pierwsze, co przyszło jej na myśl. Może dlatego, że oferował jej więcej opcji niż zupa. Czekoladę każdy lubił także to był drugi wybór. Szkoda tylko, że wymyślenie własnego deseru wcale nie było takie proste, co zdecydowanie widać było po tym, co wyczyniała. Starała się odtworzyć w pamięci sytuacje, gdy widziała jak Norwood robiła własne słodkości i postępować zgodnie z tym, ale... Nie miała pojęcia jakie powinna dawać proporcje poszczególnych składników ani czy na pewno czegoś nie przekombinowała. Mogła tylko mieć nadzieję, że nikogo nie otruje... Wyglądało to kiepsko, ale jakoś nie bardzo mogła się zmusić do ponownego próbowania swoich sił w tym trudnym zadaniu.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka zabrała się za przygotowania, zaczynając od doboru składników. Siłą rzeczy zdecydowała się na zupę, bo ciastka jej nie służyły. Niestety zabrakło jej kluczowego skladnika, czyli rybnej bazy, na której mogła nagotować wywar. Rozejrzała się i dostrzegła młodego krukona, który miał to, czego potrzebowała, a przygotowywał muffinki. - Hej, jestem Ania Brandon. Widzę, że masz odrobinę niepasujący do muffinek skladnik. Nie chcesz się zamienić na świeże truskawki? Mógłbyś nimi ozdobić babeczki! - zagadnęła @Christian Hastings , a kiedy uczciwa wymiana dobiegła końca, zabrała się za przygotowania. Dobrała pasujące warzywa, z którymi zupa doskonale się komponowała, a także doprawiła odpowiednimi przyprawami, na koniec dodając sosu sojowego w stosownej ilości. Wyszło jej bajecznie i mogła być z siebie naprawdę dumna. Ale cóż, nie było to zaskakujące. Była Brandonem o bardzo rodzinnym usposobieniu i wiedziała, że gotowanie stanowiło ważny element szczęśliwej codzienności.
Zawsze była aktywnym członkiem swoich lekcji, właściwie po to, by móc w razie czego służyć za podpowiedź albo jakąś inspirację w wypadku, gdyby kogoś ogarnęła twórcza niemoc w kuchni. Dla niej samej składniki stanowiły wystarczającą bazę pomysłów, ale od dziecka była wystawiana na próby i zachęcania do eksperymentów, uczona łączenia smaków, kombinacji, prób i popełniania błędów. Uśmiechnęła się, widząc, jak @Maximilian Felix Solberg dzieli się składnikami z @Kate Milburn: - Pięc punktów dla Slytherinu, za koleżeńską postawę, panie Solberg! - zawołała w jego kierunku. Wsunęła blaszke przygotowanych przez siebie ciastek, rzucając zaklęcie na chochelkę, by zamieszała jej zupę. - Zostało nam już tylko najprzyjemniejsze. - poinformowała, nim nie zwróciła uwagi uczniów na kwestię wykończenia dań. No i oczywiście… możliwa degustacja!
Etap II wykończenie i degustacja
Ciastka: Udało wam się zakląć wspaniałe ciastka, ale czy na pewno wszystko poszło zgodnie z planem? Rzuć kość litery, by dowiedzieć się “co chciałeś, a co dostałeś”. Efekty tych ciasteczek wywietrzeją chwilę po walentynkach (tj. Nie trzymać ich w kufrze następne pół roku, “bo może sie przydać na jakiś event”, ich działanie nie będzie uwzględniane w sesjach innych niż fabuły).
Kość Litery:
A - Miłosna euforia: Osoba, która zje Twoje ciastko, natychmiast poczuje ogromną miłość i szczęście, zakochując się w pierwszej osobie, którą zobaczy (choć tylko na chwilę) B - Zawiedzione serce: Ciastko sprawia, że osoba, która je zje, poczuje smutek i rozpacz, przechodząc przez chwilową traumę rozstania. C - Telepatyczna komunikacja: Para ludzi, która podzieli się jednym ciastkiem, będzie mogła telepatycznie komunikować się przez pewien czas, dzieląc swoje myśli i uczucia. (na jedną sesję) D - Miłosna scysja: Para osób, która podzieli się jednym ciastkiem, będzie miała krótką, ale słodką kłótnię, po czym szybko się pogodzi, co zacieśni ich więź. E - Niewidzialny romans: Osoba, która zje ciastko, staje się niewidzialna na jedną sesję dla wszystkich, poza jej ukochanym/ną. F - Zaklęty flirt: Osoba, która zje to ciastko, stanie się niezwykle atrakcyjna i przyciągnie uwagę innych, co ułatwi nawiązywanie romantycznych kontaktów. G - Romantyczne sny: Osoba, która zje to ciastko, będzie miała romantyczne sny o swojej walentynce przez kilka nocy. H - Miłosne wizje: Ciastko może dostarczyć wizje przeszłości i przyszłości miłości osoby obdarowywanej. I - Miłosny kompas: Po zjedzeniu ciastka, osoba widzi dziwny, różowy ślad w powietrzu, prowadzący prosto do swojej wymarzonej walentynki. J - Miłość w powietrzu: Ciastko może sprawić, że powietrze wokół walentynki staje się magicznie nasycone miłością, co sprawia, że wszyscy w pobliżu odczuwają ciepło i radość.
Modyfikator: Jeśli w pierwszym etapie wymienił*ś się lub podzielił*ś jakimś składnikiem, możesz przerzucić kostkę efektu.
Danie: Wariacja na temat Bouillabaisse. Walentynkowy twist polega na tym, że zupa sprawia, iż jedzący czuje aromat bezpiecznego miejsca, które w jego pamięci zapisało się jako specjalna lokalizacja i nabiera romantycznego nastroju. Jedzona we dwoje sprawia, że delektujące się tym daniem osoby czują względem siebie głębokie przywiązanie i zaufanie.
Dorzuć k100 na to czy udało Ci się osiągnąć doskonałość przepisu. 1 - 35 - klapa, zwykła zupa 36 - 60 - efekt odwrotny od zamierzonego! Zupa sprawi, że osoba, którą nią poczęstujesz, serdecznie Cię znienawidzi na co najmniej dwa wątki! 61 - 90 - czysta perfekcja, już sam jej zapach sprawia, że nastroje się uspokajają, a ludzie są względem siebie milsi 91 - 100 - klapa, przedobrzyłeś, zupa jest tak doprawiona, że nie da się jej przełknąć bez kaszlu
Modyfikator: Można dodać/odjąć swoje punkty z Magicznego Gotowania!
Kod:
<zg>Danie:</zg> ciastka/zupa <zg>Efekt:</zg> wynik rzutu + modyfikacja
Czuła dziś jakąś niezwykłą inspirację - chociaż nie, to trochę przesadzone. Weszła do sali nie mają absolutnie żadnego pomysłu na to, co mogłaby dzisiaj upichcić, szczerze mówiąc liczyła na to, że dostanie przepis lub instrukcje w jakiejś przyjaznej formie i będzie robić pod dyktando. Albo że w kuchni zastanie Scarlett, która palcem pokaże jej co do czego ma dodać, żeby było smacznie. Tymczasem sama sobie poradziła! I to jak! Jej zupa wyglądała pięknie i do tego pachniała znakomicie. Kate wąchając ją, czuła się wyjątkowo spokojnie. Była ukontentowana, szczęśliwa! Koniecznie musiała zabrać przynajmniej porcję tej zupy, by uraczyć nią kogoś wyjątkowego! Ona już wiedziała, kogo chciałaby nią nakarmić.
Coś Hex nie dopisywało za duże szczęście na tej lekcji. Mogłaby stawać na rzęsach, a zupa i tak nie chciała się dobrze ugotować. No i lipa, pozostawało tylko zazdrościć Milburn, bo jej danie pachniało apetycznie od samego początku, a Eastwood gmerała i gmerała przy garnku, rzucała nawet jakieś zaklęcia, ale efekt końcowy był iście przerażający. To w ogóle nie nadawało się na Walentynki, a prędzej na poczęstowanie najgorszego wroga. I takim właśnie stawała się osoba, która tylko spróbowała rybnej zupy Heleny. No cóż, to chyba może ją sobie sama zjeść, bo większą nienawiścią do siebie nie może zapałać, haha... ha. - No i chuj... - mruknęła cichutko pod nosem, mając ochotę wylać gar do kosza. Trudno, każdemu zdarza się kiepski dzień, a że w ogóle nie znała tej zupy o trudnej wymowie to czuła się usprawiedliwiona. I tak nie lubiła fancy jedzenia.