/przepraszam, że sie wpycham z samonauką, ale nie mam innego miejsca
w innym czasie
Samonauka pierwsza, wrzesień 2023
Popołudniowe rozluźnienie i magiczny nastrój wypełniały kuchnię, kiedy Gwen zabrała się za szlifowanie swoich umiejętności. Stała przy blacie, otoczona książkami z przepisami i magicznymi składnikami, w głębokim skupieniu. To był czas, który poświęcała swojej pasji - magicznemu gotowaniu. Wiedziała, że chce po eksplorować dania zagranicznych kuchni magicznych. Tym razem postanowiła eksperymentować z daniami kuchni chińskiej, łącząc ją z magią, jak to miała w zwyczaju. Miała przed sobą szereg starannie wyselekcjonowanych składników: świeże warzywa, soczyste langustniki i wyjątkowe przyprawy, których nie sposób było znaleźć w zwykłych sklepach. To były skarby magicznych rynków, które Gwen odwiedzała, by znaleźć unikalne smaki dla swoich kulinarnych kompozycji. Planowała sprawdzić się w odtwarzaniu smaków takimi, jakie pamiętała z domowych zawodów między Honeycottami. Pierwszym etapem była magia przypraw. Rzuciła zaklęcie, a małe płomienie zaczęły tańczyć pod garnkami. Delikatnie, wykorzystując proste zaklęcia, zaczęła dyrygować sprzętem kuchennym, przyprawy zaczęły unosić się w powietrzu i mieszać w odpowiednich proporcjach. Miała już wyjątkowy sos sojowy, który sam w sobie był dziełem sztuki. Kolejnym krokiem było przygotowanie składników. Wykorzystując dominującą rękę do utrzymywania czarów różdżką, ćwiczyła oburęczność w lewą chwytając nóż i kroiła warzywa, starając się zachować ich odpowiednią formę. Ruszyła po chwili z magicznymi składnikami nad garnek, starannie mieszając i dobierając ich kolejność. Jej kuchnia wypełniła się zapachem podpalonych w powietrzu lekkim incendio przypraw i smażonych warzyw. Magia i umiejętności kulinarne splatały się ze sobą, tworząc unikalne danie, które nie tylko zachwyciłoby podniebienia, ale i według jej intencji i rozumienia azjatyckich procesów kulinarnych, miało dodać wigoru i poprawiać nastrój. W końcu, kiedy potrawa była gotowa, Gwen wydobyła ją na talerz i z uśmiechem podziwiała efekt swojej pracy. Jeszcze tylko machnięcie różdżką tu, machnięcie tam i kompozycja nabrała prezencji. Miała szczerą nadzieję, że smak był równie zniewalający, co wygląd. Wyciągnęła swój notes, by oszacować walory smakowe dania, owoce morza potrafiły bowiem być niezwykle kapryśne. Z każdym kęsem, poczuła, że jej umiejętności z magicznego gotowania nadal ewoluują i Wciąż czeka ją wiele pracy, by osiągnąć poziom podobny prawdziwym Mistrzom. Ten wieczór był kolejnym krokiem na magicznej ścieżce, którą sobie wybrała. Nie była to tylko nauka, to była jej pasja, sposób na wyrażenie siebie i dzielenie się magią z innymi. Popołudniowe chwile spędzone w kuchni były dla niej niezwykle cenne, bo to tam magia spotykała się z jedzeniem, tworząc coś wyjątkowego. W końcu usiadła przy stole i delektowała się swoim dziełem, nie mogła odsunąć od siebie jednak myśli, że jeszcze wiele można było poprawić. Przeglądając swoje zapiski, a także przyniesione książki, podczas delektowania się daniem, znalazła przepis na chiński deser, który od dawna chciała wypróbować, a którego składniki mogły być względnie proste do zdobycia. Zadecydowała, że to będzie jej kolejne wyzwanie. Właśnie takie chwile spełniały jej życie i dawały sens jej magicznemu talentowi. zt
+
Autor
Wiadomość
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Lekcje z magicznego gotowania były dla Kate całkiem niezłą odskocznią, bo choć pracę w gastronomii porzuciła z lekkim sercem, lubiła od czasu do czasu samej sobie postawić wyzwanie kulinarne. Zjawiła się więc w kuchni, w której w zeszłym roku spędziła przynajmniej trzy razy tyle czasu ile pierwotnie zamierzała, od wejścia kierując się prosto do zlewu, by wyszorować ręce. Nauki profesor Honeycott trafiły tam, gdzie miały i oto był owoc tychże plonów - czyste jak łza łapki chętne do pracy! Usłyszawszy, że będą dodawać do swoich dań kapkę eliksiru euforii, nieco niezdrowo się podekscytowała, już widząc oczyma wyobraźni swoje poprawiające humor ciastka. Coś czuła, że przepis na stałe wejdzie w jej repertuar. Pozbierała tyle składników, ile zdołała, orientując się, że chyba trochę przesadziła z mąką, bo o ile jej ciastka miały z niej korzystać, nie zamierzała wypiekać cegieł w piecu. Rozejrzała się po innych pracujących w pobliżu. - Hej, nie potrzebujesz mąki? - zapytała @Iris Skylight, absolutnie nie wiedząc, co dziewczyna miała w planach przygotować, ale stała blisko, to przecież nie zaszkodziło zapytać?
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Wracając ze spiżarni zatrzymał się jeszcze, oczywiście, przy skrzatach, żeby podpytać, co będzie na obiad, a co może potem na kolację i czy mógłby przyjść między obiadem a kolacją na jakiś podwieczorek, a jakby mógł, to co na podwieczorek, ale zaraz dostrzegł spojrzenie profesor Honeycott, czujnej jak jastrząb i choć się uśmiechała, to wzrok miała taki, że jak zaraz nie wróci na swoje stanowisko, to nie dożyje podwieczorku. Wyrósł za @Kate Milburn jak Kilimandżaro, niosąc w wielkich łapach cały komplet pomidorów. - Mąki nie, ale jak mi dasz tej bułeczki, to sie podzielę pomidorem. - powiedział, nachylając się w stronę jej ucha, po czym wyciągnął łapsko z pomidorami, jak jakaś straszna czarownica jabłuszko do niewinnej Śnieżki. - Cześć. - puścił oko @Iris Skylight zaraz zaglądając co miała fajnego na swoim stanowisku, i czy by nie chciała pohandlować za pomidora. Pomidor dobry, jak elf z cebulą.
Iris Skylight
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163,5 cm
C. szczególne : filigranowa postura, pieprzyki rozsiane po ciele, kilka piegów na twarzy, skromna biżuteria; zapach fiołków;
Danie: wytrawne Składniki Ilość:4 składniki Jakie? 1) mięso 2) dowolny rodzaj: wybieram ryż 3) dwie porcje przypraw -> jeszcze handluję za przyprawy
- Chyba zrobię pieczony ryż z mięsem i z pastą bazyliową. - pochwaliła się swoim pomysłem jeszcze gdy stała obok @Lily Blackwood. - Nie jest to oryginalne ale mam za mało składników aby dać się ponieść fantazji. - dodała i gdy nauczycielka pozwoliła na wyciąganie kociołków ruszyła w kierunku szafek. Powstał jeden dosyć solidny problem - była niziutka, szafka była wysoka a interesujący ją kociołek - ten z cynkowym dnem - znajdował się zdecydowanie poza jej zasięgiem rąk. Westchnęła pod nosem i rozejrzała się po sali w poszukiwaniu kogoś wysokiego... - Hej, Lockie... byłbyś tak miły i ściągnął mi ten cynkowy kociołek z miedzianymi uchwytami? - zapytała Ślizgona, nieco onieśmielona bijącą z niego pewnością siebie. (@Lockie I. Swansea) Zanim jednak miała dostać w ręce (z pomocą Swansea bądź bez niej) kociołek, usłyszała swoje imię od strony @Kate Milburn. Posłała jej uśmiech. - Wiesz, myślałam, że będę potrzebować trochę mąki ale chyba jednak bardziej przydadzą się mi pomidory. Zależy mi aby w daniu znalazło się jakiekolwiek warzywo. - wyjaśniła, zapominając powtórzyć co właściwie próbowała upichcić. Przeniosła swój wzrok z powrotem na Holenderczyka licząc, że znajdzie w jego spojrzeniu przytaknięcie. Skoro jest już tak okropnie wysoki, a ona tak okropnie niska, to niechże podzieli się wzrostem.
Opuściła spiżarnie z dość nietęgą miną, jak gdyby sam Gwizdek udzielił jej reprymendy. Nic takiego jednak się nie stało, a powód nieco gorszego samopoczucia jedenastolatki był zgoła inny. Zawiniła w tym wszystkim wyobraźnia dziewczynki, która podsuwała młodej Puchonce niezbyt pozytywne scenariusze, tak dalekie od stanu faktycznego. Znalazła w sobie jednak wystarczająco dużo sił, by @Trevor Collins mógł ujrzeć jej uśmiech. Nawet jeśli tylko na chwilę. - Był tam taki jeden, co bardzo brzydko mówił, ale skupił się na innym uczniu - wyjaśniła. To właśnie dzięki temu niefortunnemu zdarzeniu, mogła wynieść ze spiżarni aż tyle dobroci. I poniekąd ów incydent przyczynił się do pogorszenia samopoczucia u tej dość entuzjastycznej dziewczynki. Ułożyła wszystkie potrzebne składniki na swoim stanowisku pracy, jednak nie potrafiła wziąć się do działania. Wzrokiem szukała innej Puchonki i kiedy już ją znalazła, potrzebowała dłuższej chwili, aby zebrać w sobie wystarczająco dużo odwagi i móc do niej podejść. Czuła narastający stres z każdym stawianym krokiem. Zupełnie jakby szła właśnie na ścięcie. I choć dziewczyna nie wyglądała na złą z powodu małego wypadku, Aiyana czuła silną potrzebę ponownego jej przeproszenia. Podeszła do @Lily Blackwood ze spuszczoną głową, wpatrując się w trzymane przez siebie pomidory. Nie miała odwagi spojrzeć dziewczynie w oczy. - Przepraszam. Za to, co stało się w spiżarni. Gdyby nie ja, nie musiałabyś słuchać tych wszystkich okropieństw. I nie zostałabyś wtedy wyrzucona. Umm... Dlatego chcę cię jeszcze raz przeprosić i... No... Chcę abyś je wzięła - powiedziała, podając jej pomidory i w końcu odwracając wzrok od tych czerwonych owoców. - Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Dla kogoś takiego jak ona, było to dość stresujące przeżycie. Zwłaszcza, iż winę za cały wypadek, wzięła właśnie na siebie. A ilość składników, jaką zdołała zgromadzić starsza dziewczyna, nie pomagała w poprawie samopoczucia pierwszoroczniaczki. - Chyba że... pójdę o coś zapytać... - wymamrotała, wciąż niepewnie, zostawiając dziewczynie pomidory. Skierowała się za to do @Gwen Honeycott, nieco śmielej niż w przypadku Lili, jednak nadal niepewnie. Stanęła przy nauczycielce, aby zadać dość istotne, przynajmniej dla niej, pytanie. - Czy... czy można ugotować coś razem z innym uczniem? No bo... Ja niechcący na nią wpadłam... - wskazała właśnie na Lily. - I przeze mnie upuściła słoik... I przyszedł skrzat i ją wyrzucił... Nie pozwolił jej już zabrać składników... I przeze mnie ma ich teraz za mało... Musiała wyjaśnić całą, zaistniałą w spiżarni sytuację. Czuła się wręcz potwornie z myślą, że przyczyniła się do takiego nieszczęścia tej bogu ducha winnej osoby. Gdyby bardziej uważała na to, co robi, starsza Puchonka najprawdopodobniej byłaby teraz w znacznie lepszej pozycji.
Ian i gotowanie to nie było najlepsze połączenie. Przynajmniej na razie. Uważał, że mu to nie wychodziło, a skoro mu to nie wychodziło, musiał jakoś nad tym pracować, bo nie chciał znowu usłyszeć w domu, że coś było nie tak. Oczywiście, jego ojciec nie był wcale taki pewien, czy mężczyźni powinni spędzać czas w kuchni, bo został wychowany dość tradycyjnie, ale jednocześnie przypominał mu nieustannie, że ten wkrótce będzie dorosły i będzie mógł mieszkać sam, a to wymagało od niego, jak łatwo się domyślić, wszystkich umiejętności, jakie pozwoliłyby mu przetrwać. I właśnie z tego powodu znalazł się w kuchni, słuchając profesor, jednocześnie mając ochotę uciec. I pewnie dlatego właśnie jakoś trzymał się w odległości od innych, zastanawiając się, co ma zrobić, nim ostatecznie przysunął się do @Terry Anderson, kiedy już wybrał składniki potrzebne mu do tego, żeby stworzyć jakieś mięso na słodko z przyprawami i eliksirem. - To będzie obrzydliwe - zakomunikował cicho przyjacielowi, patrząc na kawałek polędwiczki wieprzowej i morele, jakie w jego głowie wcale się ze sobą nie łączyły, ale nie pozostawało mu nic innego, jak jakoś nad tym podziałać, nacierając mięso solą, pieprzem, gorczycą i odrobiną oregano, by połączyć to jakoś z nieszczęsnymi owocami, jakie próbował wepchnąć w dziury, jakie wygrzebał w posiłku.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Oczywiście, że musiała zjawić się na zajęciach z gotowania, to było coś, czego nie mogła sobie odpuścić, ani teraz, ani nigdy i zdaje się, że wszyscy o tym wiedzieli. Nawet jeśli nastrój miała jakiś dziwny, to przecież nie wszyscy musieli zdawać sobie z tego sprawę, aczkolwiek kiedy w jej ręce wpadło wszystko i nic, aż pokręciła głową i zaśmiała się cicho, bo prawda była taka, że niewiele mogła zrobić z tego, co właśnie otrzymała. Najwyraźniej nie było to z jej strony jakoś szczególnie mocno przemyślane, a może faktycznie jeszcze spała, trudno powiedzieć. Chciałaby to jakoś ocenić, ale wszystko wskazywało na to, że nie było na to w ogóle opcji. - Czy ktoś potrzebuje makaronu albo mąki? - rzuciła w przestrzeń, na tyle głośno, żeby inni mogli ją usłyszeć, bo musiała się tego zdecydowanie pozbyć, żeby móc jakoś sobie z tym poradzić. Mogła oczywiście zakraść się do spiżarni, ale miała jakieś dziwne poczucie, że tym razem skrzaty nie byłyby dla niej miłe i wolała jednak tego uniknąć, skoro sama czuła się tego dnia wyjątkowo... nie tak, jak ona. Jakoś. Nie pasowała nagle do tego miejsca i to ją drażniło. Nawet bardzo, chociaż nie można było tego po niej zobaczyć.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Pojawienie się Ślizgona było nagłe i niespodziewane, więc w pierwszym momencie Kate wzdrygnęła się lekko z zaskoczenia. Ponownie, szokowała go nie tylko jego obecność w szkole, ale także na tych zajęciach, bo o ile ją pamięć nie myliła, niezwykle rzadko zjawiał się na gotowaniu. I pomyśleć, że nagle był wszędzie tam, gdzie ona sama, na jej ulubionych przedmiotach, co do których dotychczas nie podzielał pasji. Zaskoczenie podkręcał również fakt, że wypowiedział te słowa praktycznie wprost do jej ucha. - Bułeczkę powiadasz? - powtórzyła po nim z lekko uniesioną brwią, początkowo nieskora do tego, by dzielić się zapasami, bo przecież oferowała swoje dobroci Iris. Ta jednak kompletnie zmieniła swoje zachowanie w chwili, gdy tylko Swansea pojawił się w zasięgu jej wzroku, który nagle stał się jakiś dziwnie maślany. Słysząc jej komentarz o pomidorach wywróciła oczami tak mocno, że aż ją zabolało z tyłu głowy. - Weź bułkę. Ja nie chcę pomidorów - dodała do Lockiego, przesuwając po blacie odpowiedni produkt, nagle jakby z obrzydzeniem spoglądając na soczyste, czerwone pomidory. A żeby jej w poprzek w gardle stanęły te warzywa...
Obserwował z bliska @Kate Milburn z lisim błyskiem w oku: - Mmm... bułeczkę, tak. - powtórzył, z kocim uśmiechem. Zamrugał, jak to debil, na jej nagłą zmianę tonu, ale przecież nie będzie kręcił nosem za bułkę, której przecież chciał. Podrzucił bułeczkę na swoje stanowisko i zwrócił się do @Iris Skylight, bo cóż, momenty, w których ego Swansea mogło sobie dowolnie spuchnąć, kiedy miał być rycerzem, to momenty, w których się nadymał niemal jak paw. - Kochanie, oczywiście, że bym był tak miły. - powiedział szarmancko, wyciągając rękę po cynowy kociołek i zdejmując go bez problemu swojej niedawnej, zegarkowej klientce - Jak się tacie podobał zegarek? - dopytał jeszcze. Zza pleców doszło go piękne nawoływanie syreny @Scarlett Norwood której niczym kukułka jajo podrzucił dwa pomidorki i czmychnął do swojego dania. W końcu handel-handlem, ale jajówa sama się nie zrobi. Zabrał się za przygotowywanie składników, podsmażanie pomidorków i kiełbaski, oczywiście dzielnie "próbując" po kolei wszystkiego, przez co było tych składników mniej, niż zaplanował na początku. Przy okazji podglądał różne stanowiska pracy różnych osób, trochę szukając inspiracji, trochę interesując się, czy może ktoś by nie chciał wymienić się odrobiną jedzenia za, no, na przykład za darmo - to uczciwa cena.
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Wcale jej się to nie podobało, gdy Gwen mignęła do niej w tym języku dla głuchych. To nie tak, że nie rozumiała tych podstawowych gestów, wręcz przeciwnie, dlatego sprzedała nauczycielce wymuszony uśmiech, ale całkiem ładny, który sugerował, że nie należy się czepiać, że nie ma w nim nic szczerego. Język migowy nie był łatwym językiem, zwłaszcza dla kogoś, kto niedawno stracił słuch, a Fern nie chciała się go uczyć. Nie chciała, żeby inni zwracali się do niej jak do kogoś gorszej kategorii, dlatego gdy udała się do spiżarni, lekko spuściła z pary, a gdy wróciła, skupiła się na swoim stanowisku, które sobie zajęła i składnikach. Nie zamierzała z nikim się niczym dzielić, chyba że z małą Mitchelson, ale z tego co widziała, dziewczynka świetnie sobie poradziła. Wszyscy gadali, paplali, a ona cieszyła się swoją ciszą, na którą była skazana. Miała też nadzieje, że nikt nie będzie jej zaczepiał, dlatego wybrała sobie miejsce jak najdalej od tych wszystkich oszołomów.
Lekcje gotowania w szkole były dla mnie sporym szokiem kulturowym, no ale miałem rok na to, żeby się z niego otrząsnąć i nawet mi się to udało. Zresztą był i dalej jest to szok pozytywny, bo przychodząc do kuchni na zajęcia, czuję, że wynoszę z tego jakąś praktyczną wiedzę i łatam ubytki, za które mi wstyd. Mówiąc prościej – gotowanie w Hogwarcie trochę uczy mnie dorosłości i dodaje pewności siebie, bo mam poczucie, że z każdymi kolejnymi zajęciami moje szanse na przetrwanie w życiu gwałtownie wzrastają. W tamtym roku nie umiałem zrobić nic. Teraz umiem tylko trochę więcej, ale nadrabiam zapałem i chęcią nauki. Nie sądzę, żebym miał kiedykolwiek zostać zawodowym kucharzem, czy choćby przyzwoicie gotującą osobą, ale hej, nie ma powodu, żeby się zrażać. Biorę składniki i orientuję się, że nie poradzę sobie tylko z tym, co mam. Zamierzam zmieszać ryż, warzywa i przyprawy, a potem zawinąć to wszystko w elegancką tortillę i zrobić burito, brakuje mi jednak warzyw. W panującym w kuchni delikatnym harmidrze wychwytuję, że @Lockie I. Swansea próbuje handlować pomidorami i choć nie znam go za dobrze, to jednak postanawiam zapytać: — Lockie, ja dobrze słyszał, że masz za dużo pomidorów? — mówię do starszego chłopaka, niedaleko którego zresztą się rozstawiłem, chyba w podświadomą myśl ślizgońskiej solidarności czy coś w tym stylu. — Ja mogę w zamian przynieść coś ze spiżarni, i tak tam pójdu — dodaję, żeby nie wyjść na roszczeniowego, po czym wycieram ręce w ścierkę kuchenną i na moment znikam w spiżarni.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Danie: wytrawne Składniki Ilość: 5 Jakie? mąka, makaron, ryż, pomidory (od Lockiego) i ukradziony ze spiżarni czosnek
Wróciła ze spiżarni na jednej nodze, bez żadnego problemu i zatarła ręce, patrząc na to, co miała. Teraz wystarczyło posiekać odpowiednio pomidory i czosnek, dodać oliwy, przesmażyć to wszystko i utopić w tym makaron, pozwalając, by wypił odpowiednią ilość sosu. To wszystko należało, rzecz jasna, zrobić bardzo ostrożnie, ale miała w tym wprawę, więc bez większych problemów rozgniotła odpowiednią ilość ząbków czosnku, dobierając te największe i soczyste, by rzucić je na głęboką patelnię, poczekać aż się pięknie zrumienią, pilnując, by w tym czasie pomidory zostały posiekane na niewielkie kawałki, jakie zaraz dołączyły do pierwszego warzywa. Woda na makaron gotowała się, a gdy uzyskała temperaturę wrzenia, została wypełniona bucatini, który następnie dołączył do prostego, warzywnego sosu, jaki nabierał kształtów na patelni. I chociaż brakowało jej tutaj bazylii, była pewna, że i tak uzyska odpowiedni smak, dzięki wyrazistości warzyw, jakie nigdy jej nie zawiodły. A może, a może jeszcze spróbuje wykraść coś od kogoś albo ze spiżarni? - Czy ktoś może podzielić się przyprawami? O, @Iris Skylight, zostało ci ich jeszcze trochę? - rzuciła, rozglądając się po okolicy, pilnując swojego dania.
Szaber w spiżarni Składnik: Cukier Gwizdek:Nieprzyłapana
Jeśli można było powiedzieć, że Adela nie mogła się doczekać jakiejś lekcji, to było nią właśnie magiczne gotowanie i bynajmniej nie dlatego, że prowadziła je najwspanialsza na świecie Gwen. Poza wspaniałą nauczycielką, same zajęcia był dla niej wyjątkowo przyjemne. Zadanie okazało się pozornie całkiem łatwe, szczególnie dla kogoś tak doświadczonego jak Adela. Niemniej po chwili mina jej zrzedła, bo wylosowane składniki okazały się zaskakująco niesprzyjające jak na słodkie danie - wprawdzie z jabłek mogło coś jeszcze być, ale ryż wydawał jej się całkowitą porażką. Dopiero, gdy trafiła na cynamon, w jej głowie otworzyły się nowe, dotąd zamknięte wrota, czyli przygotowanie ryżu na mleku zapiekanego z jabłkami. Nie przepadała za tą potrawą, jednak była ona prosta i spełniała kryterium słodkości. Korzystając z nieuwagi skrzata, który pilnował spiżarni, zakradła się tam i zgarnęła mleko i cukier. Tym samym jej zadanie stało się o wiele prostsze. Gdy ryż gotował się na mleku, ona mogła zająć się odpowiednim przygotowaniem jabłek. Cały proces trwał naprawdę niedługo i bez problemu udało jej się uwinąć w wyznaczonym czasie.
Przechadzała się po kuchni, zaglądając w kociołki i nawet podbierając odrobinę jedzenia to tu to tam, oczywiście w ramach posmakowania postępów. Każdemu z uczniów zostawiała na blacie też flakon z roztworem zawierającym określoną odrobinę eliksiru euforii, by w następnym etapie zajęć, dobrze wkomponować go do swoich dań i przekąsek. Może to nie było w pełni pedagogiczne, ale wewnętrzny gryfoński duch gdzieś cieszył się z tego, jak zaradnie i sprawnie podbierają produkty ze spiżarni. Czy było to podszyte jej ostatnią wojenną ścieżką z co poniektórymi skrzatami pracującymi w kuchni? Być może trochę. Ale głównie dumą z ich umiejętności tajnych agentów kuchnio-wywiadu. - Panie MacTavish - zwróciła się do @Ian D. MacTavish - Proszę się nie załamywać, pieczeń nadziewana brzoskwiniami lub śliwkami jest w niektórych miejscach postrzegana jako rarytas. - puściła mu oko, widząc, że jest dość niepocieszony swoimi poczynaniami. Przeszła między stolikami, do swojej trudno ukrywanej pupilki i podrzuciła jej na stół jedną, dorodną cebulkę, chichocząc wesoło. - Swansea, ostrożnie z tymi garami! - pouczyła barczystego ślizgona, wymijając go i zatrzymując się przy @Fern A. Young. Wiedziała, że dziewczyna boryka się z zupełnie nowym problemem ostatnimi czasy, choć z informacji, jakie dostała kadra, istniała szansa, że to jedynie przejściowe. Uśmiechnęła się do niej, puszczając oko, bo wydawało się, że miała całkiem solidny zestaw produktów i bardzo ją ciekawiło, co dobrego z tego ukręci. Zwróciła uwagę na drobną uczennicę @Aiyana Mitchelson, wysłuchując z uwagą jej słów: - Hmmm... to bardzo koleżeńskie z Twojej strony, Aiyana. - przyznała z uśmiechem i spojrzała na @Lily Blackwood - Chciałabyś gotować razem? - zainteresowała się też opinią drugiej puchonki - Jeśli wam obu to nie przeszkadza, to i mi to nie przeszkadza. Działajcie razem, kto wie, co dobrego może z tego wyjść. - uśmiechnęła się do nich. Mijając @Daniil Egorov zupełnie przypadkiem zostawiła mu na blacie solidnego pora i podeszła do @Adela Honeycott: - Co robisz? - zainteresowała się, zaglądając jej przez ramię - Mmm... cynamon. Risotto z jabłkami?
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Posłał pełne zazdrości spojrzenie @Aiyana Mitchelson noszącej z uśmiechem górę składników. - Jesteś po prostu drobna, więcej podwędzisz zanim ktoś cię zauważy. Następnym razem siadam obok ciebie przy magicznym gotowaniu, okej? - zaproponował, gotów wejść we współpracę nawet z jedenastolatką, jeśli dzięki temu uda się przygotować więcej jedzenia. Dla posiłków gotów był uczynić bardzo wiele. Wyszczerzył się od ucha do ucha do profesor @Gwen Honeycott. Uwielbiał tę kobietę. Po prostu uwielbiał i oczywiście to wszystko miało związek z jej miłością do jedzenia, którą całym sercem podzielał. Położył dłoń na swojej klatce piersiowej i rzekł do nauczycielki z powagą: - Z szacunku do pani zawodu, tego przedmiotu, jak i w imię niemarnowania jedzenia, gotów jestem poświęcić się i zjeść nawet te wybrakowane cosie nieposiadające w składzie mięsa. - oznajmił zgodnie z prawdą wszak apetyt miał niczym trzech dorosłych mężczyzn. Dzięki szybkiemu metabolizmowi dosyć szybko głodniał, a skoro przyszedł na lekcję bez obiadu... zmieści sporo. Wyraził chęć na przyjęcie przepiśnika, gotów czcić imię profesorki jeśli tylko sobie tego zażyczy. Chcąc nie chcąc musiał wziąć się za gotowanie. Zagotował wodę w kociołku, wrzucił tam makaron i zajął się przyrządzaniem mięsa. Biadolił pod nosem, że jest tego za mało ale zrekompensował sobie deficyt mięsa przyprawiając je solidnie. Zapachy jakie dochodziły teraz z kuchni potęgowały burczenie w brzuchu i był przekonany, że słychać to na drugim końcu kuchni. - Lily, mogę być waszym testerem jakości? - zapytał @Lily Blackwood siedzącej wśród Puchonek. Nie ma co ukrywać, przyciągała wzrok, a że siedział po drugiej stronie stołu, naprzeciwko niej to gotów był udzielić przyjacielskiej pomocy i zostać testerem tego, co tam sobie wesoło we trzy pichcą. Nie przerywał jednak podsmażania mięsa. Raz na jakiś czas, gdy wydawało mu się, że nauczycielka nie patrzy, podjadał to, co przygotowywał.
Anna Brandon
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 156
C. szczególne : Odznaka prefekta naczelnego na piersi i bransoleta Urqharta na ręce
Aneczka przyszła na zajęcia z gotowania wyłącznie po to, żeby odpocząć. Miła, bezstresowa aura kuchni była jej potrzebna, bo nie zamierzała gotować dla wyników. Chciała skupić się na czymś tak mechanicznym i niewymagającym szczególnego myślenia, jak krojenie. Umyła dokładnie ręce i stanowisko pracy, a następnie zgarnęła kawałek surowego łososia, upewniając się wcześniej od nauczycielki i skrzatów, czy jego jakość i świeżość pozwalają go spożywać na surowo. Przygotowała sobie odpowiednie noże, sprawdziła ich ostrość zgodnie z naukami Tima, który na wszelkich ostrzach znał się jak nikt inny, a następnie dodatkowo zdezynfekowaną różdżką zamroziła filet. W późniejszym procesie całkowicie skupiła się na krojeniu, głucha na to, co się działo w pozostałych częściach pomieszczenia. Wycinała odpowiadające jej plasterki, a następnie układała je na kształt dziewczynki wśród płomieni. Może i nie miało to zbyt wiele wspólnego z gotowaniem jako takim, a bardziej ze sztukami plastycznymi, ale nie bez powodu gotowanie i działalność artystyczna działała wspólnie pod sztandarem koła realizacji twórczych. Dopiero kiedy się ocknęła z uspokajającego, choć wymagającego perfekcji w działaniu zajęcia, wsłuchała się w to, co mówi nauczycielka. Pomysł rzucił ktoś inny, ale Aneczka natychmiast go podchwyciła. - O tak, pani profesor! - ucieszyła się Ania, a oczy zaświeciły się u niej jak u dziecka. - Przygotujmy ser od zera! Ser i inne przetwory, byłoby cudownie nauczyć się je zupełnie samodzielnie. Jedzenie od podstaw. To brzmi tak sielsko i zdrowo!
- Ależ ja nie mam do ciebie najmniejszej pretensji, kochanie - Lily spojrzała na Aiyanę z największą czułością, na jaką mogłaby się zdobyć starsza siostra, gdyby właśnie nią była dla dziewczynki. Jej podobieństwo wizualne do Primrose było uderzające i rozmiękczało lilkowe serce. - Poradzę sobie, naprawdę się nie przejmuj. Ale pierwszoklasistka się przejmowała w prawdziwie puchoński sposób. Blackwood słuchała jej pytania do Gwen, czując jak aura Hufflepuffu otacza ją milutką, miękką aurą. Nauczycielka spytała ją o zdanie i Lilka bez wahania się zgodziła, nie ze względu na składniki, tylko przez wzgląd na Aiyanę, z którą dzięki temu mogła więcej porozmawiać i po prostu spędzić wspólnie czas. - Hmmm zobaczmy co tutaj masz - spojrzała na zgromadzone przez nią półprodukty, z których dało się naprawdę wiele wyczarować. - Ja już mam gniazdka makaronowe z pesto, ale chętnie przygotuję z tobą coś jeszcze. Tamto robiłam w kilka minut, tutaj czeka nas sporo pracy. Łatwiej będzie na cztery ręce.
Pokręciła głową i puściła @Trevor Collins zaczepne oko, grożąc mu jednak lekko palcem: - Tylko nie zjedz wszystkiego, zanim nie zdążę ocenić. - obawiała się, że żołądek bez dna, jaki posiadał krukon, byłby w stanie wchłonąć dania, zanim dotarłaby do sprawdzenia, jak się udały, a to byłaby ogromna szkoda. - To jest jak najbardziej do zrobienia. - pokiwała głową w stronę @Anna Brandon. Dała uczniom jeszcze kilka chwil na opanowanie swoich składników i miejsc pracy, widząc, że niektórzy skupili się na podsmażaniu czy miksowaniu, by w odpowiednim momencie zwrócić ich uwagę na siebie. - Drodzy! - zaczęła dziarsko - Dzisiaj opowiem wam o szczególnej sztuce, z której korzysta wielu kucharzy, mianowicie podkręcanie swoich potraw odrobiną odpowiednio dobranego eliksiru. Oczywiście wszystko zależy od rodzaju eliksiru, bo nie każdy da się połączyć z dowolnym daniem, dlatego dziś przygotowałam dla was bardzo delikatny roztwór eliksiru euforii, jako że ten właśnie pasuje do wszystkiego. Proszę, spójrzcie w tym kierunku. - zachęciła, wyczarowując schemat w powietrzu wraz z bardzo łopatologicznymi piktogramami, tłumacząc chwilę o tym, jak pilnować odpowiedniej temperatury względem różnych eliksirów i jaki wpływ na tę temperaturę mają poszczególne eliksiru składniki.
Etap II
Macie już uzbierane składniki i zapewne przygotowane elementy swoich popisów. W trakcie lekcji Gwen każdemu podrzuciła na stanowisko pracy flakon z roztworem eliksiru euforii, w zależności od tego, czy danie, które wam się trafiło jest wytrawne (roztwór może być pikantny lub lekko sojowy) czy słodkie (roztwór może być o lekkim aromacie owocowym lub waniliowym).
W drugim etapie zajęć musicie połączyć skłądniki waszego dania wraz z zawartością otrzymanego flakonu, według wzoru, który Gwen tłumaczy wam przez chwilę, wyczarowując wizualizacje w powietrzu (albowiem tablice szkolne kojarzą jej się z traumą zajęć transmutacji).
Okazuje się, że wiele z tego, jak łączyć danie z roztworami eliksirowymi, wynika z zasad warzelniczych i procesu warzenia samych eliksirów, więc jeśli masz smykałkę do takowych - łapiesz dużo sprawniej!
Rzuć k100:
Pierwszy rzut determinuje to, jak dobrze udaje Ci się połączyć składniki swojego dania z eliksirem. Wymaga to dobrego dobrania temperatury, odpowiedniego zamieszania i pilnowania, by się nie zważył ani nie zbrylował.
Wyniki:
I: 1-20 - Niestety, mimo dobrych chęci, nie idzie najlepiej. Może to nie jest Twój dzień, może nie udało Ci się wyczuć odpowiedniej temperatury, może jakiś składnik był zbyt kwaśny i nie udało Ci się tej kwasowości zneutralizować dodatkową szczyptą cukru. Eliksir warzy się, a danie nabiera kwaśnego posmaku w ten niedobry sposób. II: 21-50 - Starasz się, a przynajmniej chcesz wierzyć, że się starasz, mocno sobie to wmawiając. Próbujesz zrozumieć podany przez nauczycielkę wzór, jednakże dodajesz roztwór za późno, przez co większość jego esencji wyparowuje w trakcie ostatnich minut przygotowywania/tężenia. Danie wychodzi smaczne, ale efekt eliksiru jest znikomy. III: 51-75 - To, co się liczy, to ciężka praca. Ciężka praca i bycie uważnym. Może to przypadek, że dziś akurat się skupiasz na tym, co tłumaczy Gwen, a może zaskoczyło Cię używanie wzorów w gotowaniu tak bardzo, że aż mózg włączył się do pracy - danie wychodzi dobrze, ale musisz rzucić dodatkowe k6 na to, czy eliksir dobrze wsiąkł, czy odparował: parzysta - udało Ci się dobrze wmieszać roztwór do składników, efekt jest wyczuwalny! nieparzysta - niestety, coś poszło nietak, aromat euforii szybko wietrzeje... IV: 76-100 - Wyczuwasz idealny moment, może kiedyś już to robiłeś/łaś, może po prostu masz do tego smykałkę, a może to zwyczajny fart, bo trafiło Ci się proste danie. Nie jest to ważne, bo Gwen śmieje się do Ciebie promieniście, pokazując kciuka w górę z całą dumą, jaką w sobie posiada. Nawet jak coś dzieje się przypadkiem, to wspaniale, że się dzieje! Danie wychodzi pysznie, a efekt eliksiru euforii można odczuć bardzo wyraźnie!
Rzuć k6:
Drugi rzut może mieć wpływ na to, jak poszło Ci z całością. Jest to doprecyzowanie tego, czy zachowałeś odpowiednią czystość w miejscu pracy, pilnowałeś dania na każdym etapie, a także czy znalazłeś wszystkie potrzebne składniki. Jeśli byłeś w spiżarni chociaż raz, nie może wypaść Ci mniej niż 3. Jeśli wypadnie mniej, rozpatruj kość 3
Wynik:
1 - Łaaa, tragedia! W ostatniej chwili przewracasz do dania solniczkę! Próbujesz odratować je odpowiednim zaklęciem, ale już nie jest to takie samo danie, a zabrakło Ci składników na szybkie dorobienie nowego... (-10 do k100) 2 - Może ktoś wykręcił Ci psikusa, a może sam nie domyłeś swoich warzyw, albo użyłeś jakiegoś starego, łuszczącego się garnka..? Ale po zakończeniu gotowania, kiedy je się Twoje danie, coś chrzęści w zębach, jakieś grudki, ble. Gwen załamuje ręce! (-20 do k100) 3 - Podajesz swoje danie tak, jak wyszło. (0) 4 - Danie nie dość, że udaje się jakoś wydobyć z brytfanki czy garnuszka, to jeszcze, jakie by nie było, udaje Ci się je przystroić czymś, listkiem czy wisienką, by dodać mu uroku. Nawet jeśli nie jest to artystyczna wirtuozeria, robi wrażenie! (+20 do k100) 5, 6 - W ostatniej chwili przychodzi Ci do głowy, by capnąć od kogoś jakiegoś dodatku czy przyprawy, którą dodajesz na koniec, niczym turek posypujący steki solą i okazuje się, że był to dobry pomysł! (+10 do k100)
Modyfikatory:
x Za min 10 pkt w kuferku z eliksirów możesz dodać 10 do swojego k100. x Za min 10 pkt w kuferku z magicznzego gotowania możesz dodać 10 do swojego k100. x Za udział w LabMedzie dotyczącym łączenia eliksirów leczniczych ze słodyczami możesz dodać 10 do swojego k100. x Za zainteresowania sztukami kulinarnymi (tak, bycie smakoszem-obżartuchem też się liczy!) możesz dodać 10 do k100. x Jeśli Twoja postać wyraźnie nie ma ręki do gotowania albo nie jest fanem jedzenia, odejmij 10 od swojej k100. x Postacie młodsze niż dwa miesiące mogą przerzucić k100 z wyborem lepszego wyniku LUB przerzucić k6 z wyborem lepszego wyniku.
Ważne!
Osoby, które stworzą danie z przedziału III z wynikiem parzystym oraz z przedziału IV otrzymają jego porcję do kuferka. Mogą również wybrać, czy drugi punkt z lekcji chcą do gotowania, czy do eliksirów.
@Aiyana Mitchelson i @Lily Blackwood: z racji tego, że pracujecie nad jednym daniem, możecie wybrać jedną z dwóch opcji: 1. Obie rzucacie wszystkimi kośćmi, ale wynik dzielicie na 2. 2. Tylko jedna z was rzuca kostkami, decydując o tym, jaki będzie wynik dla was obu.
Kod:
<zg>Danie:</zg> wpisz, jakie danie przygotowałeś/łaś <zgss>Wynik k100:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu[/url] + modyfikatory (wypisz jakie!) <zgss>Wynik k6:</zgss> [url=LINK]wynik rzutu[/url] <kf>Drugi punkt:</kf> jeśli dotyczy, wybierz gotowanie/eliksiry, jeśli nie dotyczy - usuń
Danie: Artystyczne sashimi Wynik k100:22 + 10 (za min 10 punktów z eliksirów) + 10 (efekt k6) + 10 (udział w labmedzie z faszerowaniem ciastek) = 52 Wynik k6:5, dorzut na próg 4 Drugi punkt: eliksiry
Trudno było wmieszać eliksir w artystycznie ułożoną, pokrojoną rybę. Aneczka musiała na poczekaniu wymyślić coś jeszcze, dodatek, który pozwoli eliksirowi działać. I wymyśliła! Zgarnęła sos sojowy, do którego ciekłe dodatki dało się bezproblemowo wmieszać, a potem zaczekała, aż Gwen podejdzie do jej stanowiska z flakonem eliksiru. - Pani profesor - zatrzymała ją, zanim kobieta poszła dalej i dyskretnie przyciszonym głosem, by jej słowa dotarły wyłącznie do uszu nauczycielki, zadała nurtujące ją pytanie. - Wiem, że to lekcja i że ma pani wszystko pod kontrolą, ale czy któryś z uczniów nie pomyśli, że to dozwolony w Hogwarcie eliksir? Jako prefekt naczelny Ania miała doskonale opanowaną listę substancji zakazanych, w tym narkotyków, które były jednoznacznie potępiane przez szkolny regulamin. Nie zamierzała jednak robić zamieszania, tym bardziej, że z pewnością istniało sensowne wytłumaczenie. Po prostu nie mogła przejść obok tego tak całkiem obojętnie.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Danie: kogel-mogel Wynik k100:11 + 20 (kuferek z eliksirów i gotowania) + 20 (labmed ze słodyczami, nie linkuję bo organizowałam xD) - 10 (k6) - 10 (Max nie umie gotować) = 31 Wynik k6:1
Nie porywał się na nic ambitnego, bo z całej tej lekcji pewien był tylko eliksiru euforii, a raczej jego roztworu, który był rozczarowujący jak brak kawusi na zajęciach. -Czuję się oszukany... - Mruknął, merdając jajka z cukrem, bo w sumie nic innego nie mógł zrobić z tych składników, które miał, a aż tak mu nie zależało, żeby po spiżarniach ganiać w poszukiwaniu dodatkowych. Zaraz jednak rozproszyła go @Anna Brandon , która coś tam szeptała sobie z nauczycielką. Solberg, ciekawskie stworzenie, obserwował minę jednej i drugiej, próbując coś z tego wywnioskować, ale na niewiele się to mu zdało, gdy wokół panowały odgłosy gotowania, czy czego tam jeszcze. Tak się tym zajął, że strącił sól do swojego kogla-mogla, nie mówiąc już o tym, że jego jajka to się nie chciały odpowiednio pomieszać, a eliksir nie pomógł całej sytuacji i w sumie to miał jajeczne błotko, a nie potrawę. W tej chwili była to jednak dla niego nawet nie drugorzędna sprawa.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Sro 11 Wrz - 0:26, w całości zmieniany 1 raz
Danie: Faszerowane łódeczki na morzu makaronowym Wynik k100:81 +10 (Kość k6) +10 (Nastawienie!) Wynik k6:6 Drugi punkt: Eliksiry
Uśmiechnęła się promiennie do Lily, kiedy ta zgodziła się na wspólne gotowanie. Czuła, że jest jej to winna, nawet jeśli dziewczyna nie chowała urazy. Pośpiesznie wróciła na swoje miejsce, jednak to właśnie @Trevor Collins skupił na sobie uwagę dziewczynki. Przynajmniej w pierwszej kolejności. Przez chwilę nie wiedziała, jak powinna mu odpowiedzieć. Po chwili kiwnęła jednak głową na znak, że się zgadza. - Pewnie, nie ma problemu - powiedziała, posyłając mu ciepły uśmiech. Nie wiedziała, dlaczego chciał usiąść obok niej, ale nie zamierzała mu tego zabraniać. Ponadto, z chęcią nawiąże jeszcze jedną, szkolną znajomość. Miała bardzo proste nastawienie - przyjaciół nigdy za wiele, a chłopak wydawał jej się bardzo sympatyczną osobą. - Ja pomyślałam o faszerowanych łódeczkach, aby nawiązać nieco do szkoły i tej tradycji płynięcia łódką - wyjaśniła. Zamyśliła się przez chwilę, spoglądając na pracę starszej koleżanki. Nie chciała, aby jej wysiłek poszedł na marne. Nie miałaby sumienia tego zrobić. Nawet, jeśli poświęciła na to niewiele czasu, wciąż go poświęciła i zapewne włożyła w pracę swoje puchońskie serduszko. - Wiem! Połączmy to! Stworzymy faszerowane łódeczki, a makaron będzie ich morzem! Spójrz jakie fajne byłyby z niego fale! Można byłoby udekorować to także pomidorami! Ooo! I zrobić koreczki jako żagle! Tylko, że zamiast kroić ser w kosteczki, można byłoby pokroić go w plasterki i tak fajnie nadziać! To znaczy, najpierw nadziewasz kawałek sera, wkładasz w środek składniki do koreczków, a następnie zamykasz drugą stroną platerka. I mamy smakowity żagiel! No a pomidorki mogłyby robić za takie groźne skały! Zaczęła opowiadać Lily, jak ona widzi ich mały, wspólny projekt. Była jednak bardzo podekscytowana, a nastawienie Puchonki sprawiało, że buzia dziewczynki nie potrafiła się zamknąć. Niezależnie od tego, czy wynikało to z charakteru jedenastolatki czy wiszącej w powietrzu aury Hufflepuffu, nastawiona pozytywnie pierwszoroczniaczka, wręcz rwała się do gotowania. - Nie znam się na eliksirach, więc tą kwestię zostawiam tobie. Dodamy go do sosu, makaronu czy może łódeczkowego farszu? Kiedy już podzieliły się swoimi obowiązkami, wzięła się do intensywnej pracy, pozwalając sobie na małe plotkowanie z dziewczyną w bardzo przyjaznej atmosferze. Bawiła się wyśmienicie, czego nawet nie ukrywała. Panująca wokół, puchońska atmosfera, bez wątpienia wpłynęła na ich danie. - Och! Jeszcze możemy przyozdobić je tym! - zawołała, pożyczając trochę szczypiorku od innych uczniów. - Co o tym sądzisz? Nie tylko gotowała, ale miała też jakąś artystyczną wizję, stworzoną przez kreatywną, dziecięcą wyobraźnię. A nic nie pobudzało kreatywnego umysłu tak bardzo, jak uczęszczanie na zajęcia do najprawdziwszej szkoły dla czarodziei. - Gotowe, mamy to! - zawołała wesoło, wyciągając w kierunku starszej puchonki ręce, aby przybić podwójne piątki. Efekt ich wspólnego wysiłku, ich puchońskiego ducha i tworzących się więzi, ujrzał w końcu światło dzienne.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
Danie: Pyszna jajecznica a'la Swansea, z podsmażaną kiełbaską, cebulką i pomidorami! (kradzionymi) Wynik k100:47 +10 za k6, +20 za kuferek, +10 za labmed, razem: 87 Wynik k6:6 Drugi punkt: gotowanie
Wysłuchał nauczycielki, zerkając na swoją podsmażającą się kiełbaskę i wybałuszył oczy, kiedy zaczęła prezentować im jakieś równanie, bo mu się we łbie nie mieściło, że gotowanie może mieć jakieś matematyczne opcje. Wpatrywał się we flakonik jak w konia trojańskiego, podejrzliwie, bo jeśli sprawiał, że element gotowania trzeba było obliczać, to już mu się ta bajka podobała trochę mniej! Wrzucił do kiełbaski cebulkę, a potem pomidorka, by go trochę odparować. Przyszło mu do głowy, by wtedy dodać ten roztwór, bo tak pasował do brejowatej konsystencji. Odczekał chwilę, pozwalając, by pomidorki zgęstniały i dopiero na koniec zbił kilka jajek, mieszając powoli, by ścięło się białka dużo, zanim porozbija żółtka. Ostatecznie danie wyszło mu wcale nieźle i kiedy przekładał je na talerz, był dumny, czekając na ocenę nauczycielki. Kiedy się zbliżała, wpadło mu do głowy, że miał przecież jeszcze przyprawy! Szybko sypnął trochę świeżo mielonego pieprzu i soli ziołowej, uśmiechając się zaraz, jakby wcale na ostatnią chwilę nie doprawiał swojego dania. Nigdy nie był jakimś kulinarnym wirtuozem, ale lubił gotować i czuł się w kuchni bardzo dobrze. Lubił też jeść, więc drogą dedukcji musiał umieć gotować. Zresztą, jego matka nie była najlepszą matką jeśli chodziło o takie sprawy i od wczesnych lat młodzieńczych to on przecież był odpowiedzialny i za zakupy i za gotowanie, sprzątanie, płacenie rachunków...
Fern A. Young
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.71 m
C. szczególne : długie kręcone włosy, pieprzyki po lewej stronie twarzy
Danie: Deser ryżowy z owocami Wynik k100:35 przerzucam za postać młodszą niż dwa miesiące 85 + 10 (za k6) = 95 Wynik k6:6 (+10 do k100) Drugi punkt: eliksiry
Uśmiechnęła się tylko do nauczycielki, gdy ta puściła do niej oko, bo gniewać się długo na nią nie umiała. Jeśli profesor Honeycott zastanawiała się co z tego Fern ukręci, to ona sama nie wiedziała. To znaczy, wiedziała, ale to na pewno nie będzie danie wytrawne, bardziej słodkie. Pewnie Gwen nie miała nic przeciwko, gdy w kuchni zbaczało się z obranej drogi i improwizowało. Young przyjrzała się piktogramom, jakie wyczarowała Gwen bardziej niż pozostali, polegając na swoim wzroku, chociaż profesor z pewnością i jej poświęciła uwagę na wytłumaczenie tego wszystkiego w odpowiedni sposób, potem trzeba było zabrać się za część praktyczną. Fern wybrała sobie prosty przepis, tak sądziła. Najpierw musiała do wrzącej wody 0,5 l wsypać galaretkę i zamieszać, aby ta dokładnie się rozpuściła. Jedną szklankę ryżu również zalała tą samą temperaturą wody, a następnie sprawiła, że przez dziesięć minut musiał się gotować, gdy czas minął, dolała mleka w podobnej temperaturze, które w tym samym czasie gotowała. Ryż musiał się gotować, aż nie wchłonął całego płynu, dlatego w tym momencie postanowiła dodać eliksiru z nutą pikanterii, miała nadzieje, że gotowanie zabije jego smak, a nie właściwości, po czym wrzuciła rodzynki, za pomocą niewerbalnych zaklęć szło jej to wszystko o wiele szybciej niż gdyby miała wykonać to danie w mugolski sposób. Kiedy wszystko się studziło, postanowiła pokroić w kostkę brzoskwinie z puszki, dokładnie cztery połówki. Za pomocą czaru odrobinę przyspieszyła cały proces schłodzenia dania, ale uważając, żeby nie zrobić tego za szybko. Nie chciała zepsuć to co właśnie powoli się na jej oczach tworzyło. Ryż połączyła z galaretką i brzoskwiniami. Wyłożyła masę ryżową do formy z kominkiem. Na koniec capnęła od @Aiyana Mitchelson jakąś przyprawę i posypała truskawki, chyba był to dobry pomysł. Wydawało jej się, że bardziej miała szczęście, a może jej zdolności kucharskie masterchefa właśnie ujawniały się na oczach profesor Honeycott.
Danie: Faszerowane łódeczki na morzu makaronowym Wynik k100:81 +10 (Kość k6) +10 (Nastawienie!) Wynik k6:6 Drugi punkt: Eliksiry
- To cudowny pomysł, Prim! - ucieszyła się Blackwood, i natychmiast się zmieszała. - To znaczy, co ja mówię. Jesteś wprost uderzająco podobna do mojej młodszej siostry, kiedy miała jedenaście lat. Ma na imię Primrose. A ja jestem Lily. Wyciągnęła rękę do Aiyany, żeby się przywitać jak należy. Czyżby ta dziewczynka była odpowiedzią na pustkę, która powstała w jej sercu, kiedy z rodzoną siostrą przestało jej się układać? Zabrała się za realizowanie pomysłu, który pierwszoklasistka zaproponowała, otwarcie go chwaląc. Faszerowanie, gotowanie i układanie wszystkiego zajęło im mnóstwo czasu, ale za to farsz idealnie nadawał się do mieszania z eliksirami. Tę część zadania Lilka wzięła na siebie, świadoma że zakres materiału dość mocno przekraczał możliwości dziecka, które magią zajmowało się pierwszy tydzień, przynajmniej w wydaniu szkolnym. Na szczęście ona przećwiczyła już łączenie składników na wiosennym labmedzie, miała więc to jako tako opanowane. Kiedy skończyły, pokazała ich kulinarne dzieło sztuki nauczycielce, w cichej wymianie zdań gratulując Aiyanie doskonałego pomysłu.
Scarlett Norwood
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : Rytualny krwawy znak na wskazującym palcu lewej dłoni
Danie: wpisz, jakie danie przygotowałeś/łaś Wynik k100:56 + 10 za eliksiry + 10 za magiczne gotowanie +10 za bycie smakoszem + 10 za labmed ze słodyczami = 96 Wynik k6:3 Drugi punkt: eliksiry
Nie ulegało wątpliwości, że Carly była w swoim żywiole i jedynie czekała na możliwość połączenia dania, nad jakim pracowała, z eliksirem. To nie było dla niej coś, co robiłaby pierwszy raz w życiu, właściwie było to coś, co momentami traktowała, jak swoją codzienność, bawiąc się niektórymi rzeczami i w ogóle nie przejmując się tym, jak pozostałe osoby do tego podchodziły. Dlatego też z przyjemnością wysłuchała Gwen, wiedząc już więcej, niż kiedy ostatnio rozmawiały na temat jej pracy dyplomowej i nie czuła, żeby tutaj istniały jakieś tajemnice, jakimi powinna byłaby się przejmować. Dlatego też śmigała przy daniu, nucąc jak zawsze, sprawiając wrażenie, jakby nic nie było w stanie jej zatrzymać, a później dodała do potrawy eliksir, w odpowiedni sposób i odpowiedniej dawce, z przyjemnością wyczuwając lekko ostry posmak, jaki dodawał jej prostemu daniu tego czegoś, czego mogło w nim brakować. Stało się prostą przekąską, o głębi, jakiej nie dało się pominąć, a ona aż mrugnęła do @Gwen Honeycott, jakby chciała jej powiedzieć, żeby zachowała w tajemnicy to, co tutaj widziała, bo jeszcze inni dowiedzą się, nad czym Carly pracowała i że wcale nie była taka pozbawiona chęci do nauki, jak inni sądzili.
______________________
I come from where the wild
wild flowers grow
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Danie: maślane ciastka z konfiturą Wynik k100:98 +10 (k6=5) = 108 Wynik k6:5 Drugi punkt: eliksiry
Po powrocie ze spiżarni jej humor wciąż był co najwyżej średni, ale przynajmniej mogła się już zabrać za coś, co nawet całkiem polubiła. Gotowanie wcześniej nie było jej pasją, ale w zeszłym roku odkryła nie lada smykałkę do całego tego pichcenia. Prawdopodobnie wpływ miało podpatrywanie przez lata zakręconej na gotowaniu Scarlett, a także przebywanie niemal 24/7 z Adelą z samych Honeycottów, ale wierzyła, że po prostu miała do tego wrodzony talent, który po prostu przypadkiem się ujawnił w wielu udanych daniach. - Pożyczę cukier, okej? - rzuciła do przyjaciółki (@Adela Honeycott). - Skrzat wywalił mnie ze spiżarni, dasz wiarę? Mogłam iść wcześniej z Tobą, a tak to przegapiłam okazję. Połapały się pewnie, że coś bierzemy i już nie miałam lekko - pożaliła się jeszcze na odchodnym, wracając zaraz do swojego stanowiska, które nie było specjalnie oddalone od tego gryfonki, ale niestety na tyle odległe, że ich konwersacja nie mogłaby się odbywać w swobodnym tonie. Maślane ciastka były pierwszym, co przyszło jej do głowy, głównie dlatego, że były szybkie i proste, a do tego jakoś tak pasowały jej pod dodatek eliksiru euforii. Wyobrażała sobie, że uczucie spływającej na człowieka radości mogło równać się rozpuszczaniu tłustego ciastka na języku i wizja ta wyjątkowo ją ucieszyła. Zmieszała wszystkie potrzebne składniki, włącznie z kapką eliksiru, później wykroiła zacne okręgi. Upiekły się szybko i sprawnie, wyszły z pieca rumiane i pięknie pachnące, a ją samą na koniec natchnęło, że na wierzchu może położyć po pół łyżeczki owocowej konfitury, którą zapomniała, że zgarnęła z blatu. - Chcesz jedno? - zapytała @Lockie I. Swansea, nie mogąc nie pochwalić się perfekcyjnie okrągłym ciasteczkiem.
Trevor Collins
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178
C. szczególne : czuć od niego zapach akonitu i mięty;
Danie: mocno przyprawione mięsne pulpety w ostrym sosie pomidorowym na makaronie spaghetti Wynik k100:11 -> przerzuciłam na 1... ale zostaję przy grzecznym 11 + modyfikatory 10 za bycie fanem gotowania oraz +10 za wynik k6 więc wychodzi = 31 @Maximilian Felix Solberg żółwik, mamy ten sam wynik Wynik k6: 6, link wyżej
Głód dyktował mu jak należy gotować. Co nieco pamiętał z lekcji nauczycielki więc przygotowanie standardowego dania nie sprawiało mu większych trudności. Lubił przyprawy zatem był hojny w ich dorzucaniu. Tu lepił mięsne kulki i wrzucał do gotującej się wody, tu zapomniał o makaronie, a potem dzięki nauczycielce zorientował się, że dodał go zdecydowanie zbyt dużo jak na możliwości kociołka. Tu coś mu się rozlało, tam spadło i nie nadążał za eliminowaniem przeszkód bo miałby na sumieniu ludzi, gdyby wdepnęli w jego kulinarne twory. Bawił się całkiem nieźle choć z każdą kolejną minutą był coraz bardziej głodny. Zapachy dochodzące ze stanowiska Lily i Ayiany wzbudzały jego zainteresowanie- raz czy dwa zapuszczał żurawia do ich garnków. Nawalił dopiero przy dodawaniu eliksiru euforii - żałując, że nie będzie mógł teraz posiłku zanieść Benjaminowi. Coś mu się popieprzyło we wzorze a przecież nie od dziś wiadomo, że jedyne co wychodziło mu przy eliksirach to ich wypijanie, a nie dodawanie. Biadolił pod nosem gdy eliksir wyparował ale przynajmniej znalazł opuszczony przez wszystkich sos pomidorowy, który sprawił, że danie było jeszcze ciekawsze. - No nie... pani profesor, mogę dostać jeszcze trochę eliksiru euforii? Nie wiem jak to się stało ale wyparował. - wołał na pomoc profesjonalistkę wierząc, że da się jeszcze coś zrobić.