Tuż przy wiszącym moście znajduje się to niezwykłe miejsce. Nikt nie wie kto, kiedy i po co ustawił tutaj te kamienie. Możliwie, że były jeszcze nim zbudowano Hogwart. Każdy kto usiądzie w środku, zamknie oczy i w zupełne ciszy wsłuchiwać się będzie w otaczające odgłosy ma szanse usłyszeć ciche szepty zamieszkujących to miejsce duchów.
Szczerze powiedziawszy, wcale by się aż tak bardzo nie zdziwiła, gdyby w plotkach o meblach w sali transmutacyjnej było jakieś ziarenko prawdy. Po Pattonie spodziewać się można było wszystkiego, a przemiana niereformowalnych uczniów w ławkę czy coś podobnego była dosyć wygodna, biorąc pod uwagę możliwość 'wkopania' kałamarnicy w nagłe zniknięcie biedaka. Oczywiście był to najbardziej czarny scenariusz jaki mogła sobie wyobrazić i chyba nie do końca prawdopodobny (bo przecież dyrko by do niczego takiego nie dopuścił), ale co tam. Niektóre rzeczy trzeba sobie tłumaczyć nawet w tak pokrętny i absurdalny sposób. - Uwielbiam. Wiesz, teraz to jeszcze pikuś, bo wszyscy jesteśmy tak naprawdę dorośli, ale te kilkanaście lat temu to nie mam zielonego pojęcia, jak rodzice dawali radę to wszystko ogarnąć. W sensie nas - całą gromadkę dzieciaków i jeszcze przygotowania. Przecież to musiał być istny armagedon - zaśmiała się na samą myśl. Myślała już o tym kiedyś i nawet zapytała mamę o to, jak sobie wtedy radzili, ale ta tylko wybuchnęła śmiechem i odparła, że 'ma się swoje sposoby'. Słysząc kolejne słowa Maxa prychnęła niby urażona i posłała mu najbardziej piorunujące spojrzenie, na jakie było ją stać. - Uważaj, Solberg, bo jak sobie nagrabisz to nie będę już więcej taka milutka - powiedziała, grożąc mu przy tym palcem, tak dla podkreślenia, że mówi całkowicie na serio. Tak tak, a krowy umieją latać. - To chyba... dobrze? - Bardziej spytała, niż rzeczywiście odpowiedziała i przekrzywiła przy tym głowę w bok. Nie potrafiła stwierdzić, czy to dobrze, czy nie, biorąc pod uwagę to, co się wydarzyło. Na plus zdecydowanie było to, że wrócił do domu i zapewne miał tam jakieś zajęcie, więc może choć na chwilę udało mu się oderwać myślami. - Weź, aż mam ciarki - rzuciła jedynie, kiedy wspomniał o selekcji naturalnej. Chociaż faktycznie w tej szkole działy się takie rzeczy, że taka opcja mogła nie jednej osobie przebiec przez myśl. Ale i tak mroziła krew w żyłach, bo to mocno kłóciło się z ogólnymi założeniami na temat szkół. - O, czyli klasyka - samo się stało - parsknęła, ale do śmiechu to jej akurat było daleko. Mogło to zabrzmieć mocno średnio, ale nie chciała być złośliwa ani nic takiego. - Dobra, zostawmy to już może, też nie chcę cię męczyć, bo to musi być okropne. Nie będę ci matkować, jesteś zbyt duży na takie rzeczy - dodała po krótkiej chwili, chcąc przejść na nieco inne tematy, już nie tak bezpośrednio związane z tamtą sytuacją, bo zdawała sobie sprawę, że naprawdę nie było to dla niego nic przyjemnego. Poza tym kim była, żeby jeszcze bardziej to rozgrzebywać? - Hm, no skoro sam proponujesz, to żal nie skorzystać - odparła, aby następnie spojrzeć mu w oczy i nareszcie można było dostrzec u niej nikły ślad rozbawienia. - I mam ci uwierzyć? No nie wiem, nie wiem... Czasem kłopoty same nas znajdują, więc wiesz. A co do tego drugiego, to nawet nie śmiem się łudzić, że nic więcej, jak to ująłeś, wokół ciebie nie jebnie. Marzenie ściętej głowy - rzuciła. To było po prostu niemożliwe, nie ma się co okłamywać. - Co powiesz na kubek gorącej czekolady jak już wrócimy do zamku? Chyba że masz jakieś inne plany, to wtedy kiedy indziej, wiesz, gdzie mnie szukać - zaproponowała, nie ruszając się jednak jeszcze z miejsca. Nie spieszyło jej się do wychodzenia z igloo.
+
Autor
Wiadomość
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nie było absolutnie opcji, żeby miał sobie odmówić możliwości wskoczenia na miotłę, skoro takowa się pojawiła w postaci kolejnego otwartego treningu organizowanego przez kruczą panią kapitan – nie bez powodu przecież nosił dumnie miano miotłozjeba. Quidditch i latanie samo w sobie stanowiły bardzo elementarną część jego jestestwa; nie byłby już chyba w stanie wyobrazić sobie swojego życia bez nich. Odebranie mu tego byłoby prawdopodobnie największym ciosem, bo w ten sposób straciłby sporą część siebie, po prostu. Nie martwił się jednak o takie rzeczy na zapas, to zresztą nawet nie była pora na podobne czarne rozmyślania, kiedy pełen radości okres świąteczny mieli tuż za pasem i wyglądało na to, że wokół tej tematyki miało oscylować spotkanie Krukonów. Ze swoją nieodzowną Błyskawicą przerzuconą chwilowo przez ramię stawił się przy kamiennym okręgu, salutując na powitanie wszystkim zgromadzonym, by następnie wysłuchać wstępu w wykonaniu Brooks. Ubieranie ogromnej choinki brzmiało jak świetna zabawa i zarazem miła odmiana od bardziej typowych treningów. Odczekał kilka chwil aż rozluźni się nieco przy pudłach z ozdobami nim sam do nich podszedł, żeby czegoś ciekawego poszukać. Ostatecznie dorwał się zaledwie do dwóch, które jednak nadrabiały swoją nietuzinkowością, więc i tak był nawet zadowolony z tych „łowów”. Z ozdobami w dłoniach wskoczył na miotłę i wzniósł się w powietrze, żeby je powiesić na drzewku. Po kilku chwilach latania wokół wężyk zawisł dumnie na honorowym miejscu całkiem blisko szczytu, gdzie będzie miał szansę cieszyć oko każdego patrzącego na choinkę. Banan natomiast już takiego szczęścia nie miał – ktoś go o włos ubiegł i rudzielec musiał ku własnemu niezadowoleniu zawiesić go dość nisko, w zasadzie z samego tyłu drzewa, gdzie była niemal zerowa szansa, żeby ktoś to cudo dojrzał o ile nie zdecyduje się specjalnie tam spojrzeć.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Julka z delikatnym uśmiechem na zmarzniętej twarzy przyglądała się pracy miotlarzy. Wysoka choinka z minuty na minutę zaczynała przypominać świąteczne drzewko. I co tu dużo mówić, wyglądała epicko, szczególnie biorąc pod uwagę dobór ozdób, choćby tych wybraych przez Violkę. Gdy zawartość pudła z ozdobami zaświeciły dnem, pałkarka powiesiła na szczycie drzewka gwiazdę. A konkretniej rzecz biorąc, zdjęcie profesora Pattona, bo jak wiadomo, to on był prawdziwą placówką tej magicznej szkoły dla wymagającej młodzieży.
- Dobra, to teraz kolejny etap! – zarządziła, gwiżdżąc uprzednio w palce, żeby skupić na sobie uwagę. - Zanim przejdziemy do naszej miotlarskiej kolacji, trzeba zadbać o to, żeby nie zabrakło na niej niczego. Otóż niestety, ZUPEŁNYM PRZYPADKIEM, uciekły nam czekoladowe znicze oraz magiczne pierniczki. Waszym zadaniem jest schwytanie ich wszystkich. Powodzenia!
MECHANIKA:
Rzucacie 2xk6. Wynik to liczba zniczy i pierniczków, które możecie złapać. Następnie na każdego uciekiniera dorzucacie k6. Parzysta – udaje wam się złapać, nieparzysta – nie udaje. Przykład: na 2xk6 wykulaliście 4 i 3, czyli możecie się podjąć próby schwytania 7 pierniczków i zniczy. Następnie rzucacie 7xk6 na parzysta/nieparzysta.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Nie mógł nie parsknąć śmiechem, gdy krucza pani kapitan własnoręcznie ‘przyozdobiła’ sam szczyt choinki gębą Patola. Jakoś nie był przekonany czy ten stary cap to doceni, oczywiście jeśli kiedykolwiek się o tym dowie, ale nie musiał się tym w najmniejszym stopniu przejmować – jego przygoda z transmutacją zakończyła się wraz z OWuTeMami i od tamtej pory ani razu nie przekroczył progu klasy od tego przedmiotu. Śmieszki jednak na bok, bo się okazało, że – oczywiście zupełnym przypadkiem – nawiała część przygotowanego poczęstunku w postaci czekoladowych zniczy oraz jakichś zaczarowanych pierniczków i to na ich barkach miało spocząć wyłapanie tych łakoci. Nie zszedł ani na moment z miotły, unosząc się nieco ponad metr nad ziemią, kiedy Brooks przedstawiała im kolejne zadanie, więc kiedy tylko dostali zielone światło to jedynie uniósł wyżej trzonek Błyskawicy i bez zwłoki wyruszył na łowy. Te niestety nie okazały się zbyt owocne – natrafił wprawdzie na aż siedem spośród uciekinierów podczas swoich poszukiwań, ale łakocie zdawały się z niego całkowicie kpić. Znicze szybko niknęły mu z pola widzenia, a pierniczki spieprzały w miejsca, gdzie nie był ich w stanie za nic dosięgnąć. Niestety nie było czasu, żeby się z nimi bawić w kotka i myszkę, więc chcąc nie chcąc musiał w takich przypadkach odpuszczać. Ostatecznie udało mu się złowić całe dwa słodkie przysmaki, co było wynikiem nadzwyczaj mizernym. Nie okazywał tego po sobie, ale w głębi czuł się wręcz zażenowany, że dał się tak porobić słodyczom. Profesjonalny, światowej klasy gracz Quidditcha jak się patrzy.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Twarz Patusa Craine'a na czubku świątecznego drzewka? To dopiero ironia. Nie żeby coś, ale gdyby miał wskazać osobę którą nawiedzą trzy duchy świąt, to wskazałby właśnie tego starego psychopatę. Potem duchy pewnie dostały by czegoś w rodzaju depresji i udałyby się na kozetkę do psychoterapełty. Na szczeście tego ze zaczarowane słodycze postanowią im uciec jako tako się spodziewał. Wypatrzył około dziewięć i ruszył za nimi w pościg. Nigdy nie myślał o zostaniu szukającym ze względu na to że zazwyczaj musiała to być osoba szybka i zwinna. A on był raczej nie dość że dosyć spory i w barach i we wzroście, to jego zwinność czasami pozostawiała wiele, ale to wiele do życzenia. Zwłaszcza jeśli na jego drodze stawały słupki albo poprzeczki. Dosłownie czasem się w nie wjebywał jak wtyczka w gniazdko. Wypatrzył dziewięć spierdalających smakołyków i udało mu się złapać połowę z nich. No około połowę. To całkiem nieźle, nie?
Violetta Strauss
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Dobra ozdabianie choinki mieli za sobą i pora na kolejne zadanie, którym okazało się być... łapanie pierników i zniczy, które latały w powietrzu jak pojebane. I być może, gdyby nie ogromna chęć tego, by część z nich zjeść od razu to udałoby się zgarnąć ich więcej. Ograniczyła się jednak tylko do trójki z tych, które udało jej się wypatrzyć. Dwa po prostu gdzieś jej uciekły, gdy ganiała za nimi na swojej miotle, starając się wchodzić w odpowiednio ostre zakręty bez wytracania prędkości. Cóż szukającą nigdy nie była wybitną, ale miała nadzieję, że przynajmniej taki wynik wystarczy, by zadowolić Brooks.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Z uśmiechem na twarzy przyglądała się poczynaniom zawodników i zawodniczek, którzy pojawili się na dzisiejszym treningu. I ponownie łapała się na tym, że obserwując to wszystko z boku, czas płynie znacznie dłużej, niż gdy siedzi się na miotle i ćwiczy razem z resztą. No i nic dziwnego, bo czas płynie szybciej, gdy robi się to, co się lubi. Nie mogąc usiedzieć na tyłku, postanowiła ostatecznie dołączyć do zabawy i również udała się w pościg za niesfornymi słodyczami. Szło jej mocno średnio. Spośród całej tej słodkiej gromadki, udało jej się wypatrzeć zaledwie 5 frykasów, a i tak nie pochwyciła ich wszystkich, bo dwa z nich najnormalniej w świecie jej uciekły. Nie miało to jednak znaczenia. Tak dla odmiany dziś najbardziej liczyło się dla niej to, że po prostu dobrze się bawiła. Może to ten świąteczny klimat nieco załagodził jej miotlarski temperament? Zapewne, choć mogła to być również wizja barszczyku, który na nią czekał.
- Ok, kończymy! – Pałkarka zagwizdała przeciągle w palce, gdy wszystkie słodycze zostały w końcu pochwycone. – Dziękuję za udział w zajęciach! Wszystkim wam życzę wszystkiego dobrego w nowym roku, a tymczasem zapraszam do namiotu na ciepłą szamkę, no i prezenty!
/zt dla wszystkich chętnych
Ashley S. A. Phoenix
Rok Nauki : VII
Wiek : 20
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 173cm
C. szczególne : często nosi żeński mundurek, rzadko pokazuje się bez makijażu; piegi; atencjusz
Strój: żeński gryfoński mundurek, czarne zakolanówki, przy spódnicy skórzany pasek na różdżkę, naszyjnik, pierścionki, kolczyki, czerwone trampki, prawdziwy tygrysi ogon wystający spod spódniczki Ekwipunek: Mały plecak z brudnopisem, kilkoma pogryzionymi ołówkami, pusty termos i kilka czerwonych cukierków. Prima Aprilis:k6 = 3; k100 = 83; 18; 73; 97; 79; Litery = C i A
Nie był pewien czy faktycznie oddał Vin-Eurico pergamin z połową swojej pracy domowej czy zwyczajnie zgubił gdzieś owoce swojej niezbyt ciężkiej pracy, ale niezaprzeczalny efekt był taki, że on sam owej pracy nie posiadał i zdecydowanie nie zamierzał siadać do niej od nowa. By nieco załagodzić potencjalny gniew nauczyciela postanowił nie spóźniać się na zaplanowane przez niego zajęcia, a jednak jeszcze w czasie trasy do wyznaczonego miejsca zdał sobie sprawę, że musiał przyjść zdecydowanie zbyt wcześnie, skoro na miejscu nikogo jeszcze nie ma. Przemknęło mu przez głowę, że strasznie to frajerskie, ale szybko zawalczył ze swoimi demonami i postanowił nie uciekać z kamiennego kręgu, skoro już włożył wysiłek, by przebyć niezwykle nudną w samotności drogę. Odsunął od siebie myśl, że mógł to być jakiś prima aprilisowy żart i zwyczajnie przysiadł na jednym z większych kamieni, pozwalając tygrysiemu ogonowi na swobodny zwis i beztrosko zaczął grawerować symbol feniksa na zabytkowym materiale.
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Strój: Trochę pognieciona koszula od mundurka, spodnie z paskiem i rozdarciem na kolanach, gryfoński krawat, kolorowe skarpety w poruszające się lwy, Talaria w formie sandałów, kolczyki w uszach (jeden drobny, drugi dłuższy w formie krzyżyka), pomalowane na ciemno paznokcie. Ekwipunek to tylko różdżka, bo nic więcej nie mam. Prima Aprilis:4; 91,86,56,18,19; BI
Na lekcje nie chodzę bez dobrego towarzystwa, każdy wie przecież, że jest to najlepszy czas na nadrobienie wszelkich plotek - nawet całe moje uwielbienie dla onmsu nie jest wystarczającym zabezpieczeniem. Myślę, że zyskam w oczach Vin-Eurico, jak ze sobą przyprowadzę mądrą Gryfonkę, która ewentualnie przyćmi moją ciemnotę, więc mój wybór oczywiście pada na @Marla O'Donnell. Do przegadania mamy zresztą całkiem palący temat, o którym namiętnie rozpisują się teraz wszystkie gazety; i ja wpadam bardzo łatwo w spiskową retorykę, podejrzewając że nasze wspaniałe Ministerstwo wie o tej sprawie znacznie więcej niż na razie mówi. Tylko z tego powodu wyciągam moją drogą przyjaciółkę znacznie wcześniej z dormitorium, choć przecież to spóźnienia są moim znakiem firmowym. - Przejebane z tym księżycem. Ale gdybym dostawał galeona za każde "jakich czasów doczekaliśmy" padające z ust starych profesorów, to już żaden ładny chłopak nie musiałby nigdy za mnie płacić. Już nie mówię o tym, że Holly do mnie trzy listy napisała, żebym siedział na dupie w urodziny i nie wymyślał nic, dopóki sprawa się nie wyjaśni - śmieję się, kręcąc głową na dramatyzowanie mojej matki; z pewnością nie biorę tego wszystkiego tak poważnie. Nie jest to pierwsza anomalia, której doświadczamy i z pewnością też nie ostatnia - a jakimś cudem udało mi się każdą przetrwać i nie musiałem przy tym rezygnować z opijania moich urodzin. - Najgorsze są gazety, bo tylko straszą, że zaraz cię napadnie dementor czy inny ponurak. Rozumiem jakieś dzikie obrzeża, ale Hogsmeade? Nie ma szans. - W moim głosie jest bardzo dużo przekonania, więc nawet jeśli pieprzę jakieś głupoty, to pewność siebie dobrze to maskuje. - Albo jak będziesz miała gorszą noc i wory pod oczami, to zaraz zaczną cię wytykać, że na pewno parasz się czarną magią, wiesz jak ludzie się nakręcają... Ej, bo mogę na ciebie liczyć, nie? Przyjdziesz, jak zorganizujemy z Coco imprezę? - upewniam się, przyglądając się przyjaciółce bacznie, ale zaraz się rozpraszam, gdy docieramy na miejsce zajęć.- O tak wcześnie to byłem chyba pierwszego dnia w pierwszej klasie - komentuję jeszcze, gdy rozglądam się po niemal opustoszałym wciąż kręgu, uśmiechając się z dumą do Marli - bo być może ten dzień odmieni mnie w pilnego studenta. - Hej, Princess Ashleia. Fajny ogon - zagajam zaczepnie do kontrowersyjnego @Ashley S. A. Phoenix, uważając, że niegrzecznie byłoby go zupełnie zignorować, nawet jeśli był w swoim świecie. Nie wiem zresztą, dlaczego nigdy nie zawiesiłem na kędzierzawym chłopaku swojego spojrzenia. Jest to jednak do nadrobienia - i zaczynam od razu, posyłając mu szeroki uśmiech. - Gdybyś szukał ofiary... - urywam, dając się unieść skrzydłom na moich butach i z gracją lądując na szczycie wyższego z kamieni. Z tej perspektywy puszczam chłopakowi oczko, zanim przeskakuję na kolejną skałę.- To może dam ci się złapać.
Strój: spódniczka i marynarka od mundurka, koszula strategiczna rozpięta, bo wpada w nią biżuteria, wraz z kolczykami wygląda to tak, duży złoty pierścionek, czerwone zakolanówki, czarne botki za kostkę na lekkim obcasie, torba z książkami; Prima Aprilis:6, 76 48 49 39 51, FE :D
- Jeszcze tylko ONMS i idziemy na obiad, prawie nie jadłam śniadania i myślę o nim cały dzień - oznajmiam bardzo interesującą kwestię @Drake Lilac do którego dołączyłam wychodząc z ostatniej lekcji i tak już zostałam przy jego ramieniu, byśmy razem podążyli na na kolejną. - Mam nadzieję, że jest ciepło? - mówię pytająco do przyjaciela i zadzieram bardzo wysoko głowę, by spojrzeć na niego. Jednak nie mogę za długo na niego zerkać, bo inaczej wpadałabym na uczniów przede mną i zostałabym już dawno staranowana. Chociaż z Drejkiem obok na pewno mi to nie groziło. - James! - krzyczę nagle i łapię rękaw Lilaca obok mnie, by wspomóc się na jego ramieniu i podskoczyć kilka razy i pomachać do @James Farris. - ONMS, chodź! - krzyczę i macham do przyjaciela, by do nas dołączył. Kiedy to robi wychodzimy razem na smętne błonia. - Mam dla Ciebie kawę - mówię do Ślizgona i zerkam na niego, by sprawdzić jak się trzyma. Odwracam się w kierunku Drejka, by wyjaśnić sytuację. - Od czasu tego księżyca James fatalnie się czuję z jakiegoś powodu, gorzej niż wszyscy znaczy. A ty... odczułeś jakieś zmiany? Bo jeśli tak, James na pewno się podzieli kawką - pytam ostrożnie i przyglądam się wielkiemu Gryfonowi czy nie wygląda aby gorzej. - Ależ teraz mogę czuć się bezpiecznie - dodaję jeszcze i wskazuję na odznaki na piersiach obydwu chłopców. - Co prawda może Drake jest znacznie większy i silniejszy, ale ty James masz w sobie coś z podejrzanego typ z Nokturna, na dodatek przyćpanego przez tą całą pełnię, więc sprawiasz że można się Ciebie bać... Oczywiście ja uważam, że to bardzo charakterne i męskie! - paplam wesoło do chłopców, dopóki nie docieramy do kręgu kamiennego, gdzie już stoi grupka ludzi. Macham wesoło zebranym Gryfonom i przysiadam się na pierwszym lepszym kamieniu. A ponieważ jest on niedaleko @Ashley S. A. Phoenix do niego rzucam nawet Hej Ash, kiedy pochylam się grzebiąc w torbie. Podaję Jamesowi mój różowy termos w puszki i podaję mu uprzejmie.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Strój: koszula z lekko podwiniętymi rękawami, odznaka prefekta, gryfoński krawat, czarne skarpety, spodnie z paskiem, czarne trampki, spodnie od mundurka, torba. Prima Aprilis:4, 24,4,75,54,17 C A
Opieka nad magicznymi stworzeniami to jeden z najbardziej relaksujących go przedmiotów zaraz obok zaklęć. -Jak chcesz to mam kanapki. Mogę Ci oddać. - Rzucił do Mer kiedy już dochodzili do kamiennego kręgu gdzie lekcja miała się odbyć. On sam śniadanie zjadł obfite, więc nie był aż tak głodny. Ogólnie to jadł całkiem sporo... Wysłuchał wyjaśnień gryfonki kiedy ta zaczęła opowiadać czemu James potrzebuje kawy. Uśmiechnął się delikatnie. - Szczerze to jestem tylko delikatnie osłabiony i nic poza tym. - Chociaż kawką może by nie pogardził. Dobra kawka nie jest zła. Przywitał się oczywiście też z Jamesem poprzez uścisk dłoni. Rzucił jeszcze okiem na Mererid. - Nie jestem pewien czy powinnaś brać biżuterię na ONMS. Jeśli trafią się niuchacze to może być nieprzyjemnie. - On sam miał tylko odznakę którą przylepił zaklęciem żeby żaden skurkowaniec mu jej nie zwinął.
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Strój: Ciepły golf, puchońska plakietka przypięta do piersi, na wierzchu niedopięta pod szyją puchowa kurtka. Spodnie z paskiem ze złotą klamrą, kolczyk w lewym uchu, rzemyk z kamieniem uśpionego wspomnienia na szyi. Na nogach glany. W ręku samonagrzewający się kubek z malinowym chruśniakiem. Prima Aprilis:2 93, 86, 26, 92, 11 E, E
Zmieniam mundurek na coś znacznie cieplejszego i wygodniejszego, i czym prędzej zmierzam na lekcję opieki nad magicznymi stworzeniami, której za nic nie chciałbym opuścić. Nie przepadam za zimowymi zajęciami na świeżym powietrzu, ale przedmiot jest dla mnie na tyle interesujący (zaliczam go do grona swoich ulubionych!), że jestem gotów na tego typu poświęcenia. Po drodze udaje mi się nawet zajrzeć do kuchni i wyprosić od skrzatów porcję malinowego chruśniaka, którą zamierzam w swoim niezawodnym kubku zabrać ze sobą na lekcje i ratować się tym płynnym ciepłem, jeśli będzie naprawdę źle. Kiedy docieram na miejsce, zdecydowanie nie jestem jednym z pierwszych. Uśmiecham się na widok akrobacji Gryfona i macham wesoło do Ashleya, do którego zresztą podchodzę, nie przejmując się tym, że ze sobą rozmawiali. — Herbatki? — oferuję, patrząc to na jednego, to na drugiego i zachęcająco potrząsając kubkiem w lśniące śnieżynki, które wirowały po jego powierzchni. — Dlaczego akurat tygrys? — zagaduję, rzeczywiście się nad tym zastanawiając. Tak, moje pytania budzi wybór zwierzęcia, a nie sam fakt, że mój nowy kolega wyhodował sobie ogon. To drugie kompletnie mnie nie interesuje.
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Strój:czarny dres bluza z kapturem kieszeń kangurek na plecach motyw trampki. Na ramieniu model smoka na szyi amulet co daje i +2 do onms Prima Aprilis: 1xk6, 1 5xk100,27,84,51,97,8 2xLiterką,F B
Dzisiejsze po południe było naprawdę jednym ze spokojniejszym dniem ale to się okaże wszystko na kolejnych zajęciach. Ubrany w czarny dres zauważył że koło kamiennego kręgu zbierają się uczniowie szybko do nich dołączył zsunął z głowy kaptur. - Cześć długo czekacie? Ciekawe co tym razem będzie -zapytał bez większego namysłu wyciągając dłonie z kieszeni bluzy. Rudzielec zjawił się tylko kilka minut przed rozpoczęciem. Idealnie aby się nie spóźnić, ale też nie za wcześnie żeby nie tracić czasu na czekanie. Stanął pomiędzy znajomym ze swojego domu i czekał, aż nauczyciel przyjdzie i rozpocznie zajęcia. Frekwencja jest jeszcze mała, jednak zaraz pewnie nieco się zwiększy.
Strój: Gruby czarny sweter i czerwona kamizelka puchowa, założone na mundurek tj. koszula, spódniczka, rajstopy czarne, krawat jest w torbie jakby ktoś jej zwrócił uwagę, na nogach glany za kostki i kolorowe skarpetki w krowy, wystające z butów. Włosy ma związane w rozwalającego się koka, na nadgarstku ma zegarek i dodatkową gumkę do włosów. Prima Aprilis:k6 – 6; k100 – 91, 96, 11, 89, 83; litery – F, J
Biegła przez błonia, będąc przekonana, że jest już spóźniona. Dochodziła do wniosku, że po pierwsze – ruchome schody jej nienawidziły i po drugie – w szkole powinno być chyba więcej toalet bo stała całą wieczność w kolejce. Przypomniała też sobie dlaczego na co dzień nie biega i jak bardzo biegać nienawidzi. Nie do końca pojmowała jak ktokolwiek mógł to lubić i w ogóle robić to dla przyjemności i z własnej woli. Ona właśnie czuła się tak, jakby zaraz miała wypluć swoje płuca. Przyciskając torbę do klatki piersiowej, bo za bardzo ją denerwowało jak obijała jej się o nogę podczas tego szaleńczego biegu, wbiegła do kamiennego kręgu i dopadła do @Mererid Tew, ciężko oddychając. — Cześć — powiedziała, albo raczej dosłownie wydyszała, bo nie mogła załapać oddechu. Zrzuciła torbę na ziemię i oparła ręce o uda, próbując uspokoić swoje tętno i serce, które próbowało wyskoczyć jej z piersi. — Nie spóźniłam się? — zapytała, ostatecznie uznając, że musi sobie usiąść, więc niczym się nie przejmując klapnęła na trawę, przykładając dłoń do piersi, bo powoli zaczynała normalnie oddychać. Obiecała sobie, że już nigdy w życiu nie będzie biegać. — Merlinie, macie wodę? — rzuciła, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego, desperacko potrzebowała się czegoś napić, czegokolwiek, byleby pozbyć się tej pobiegowej suchości w gardle.
______________________
without fear there cannot be courage
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Strój: czerwone dopasowane dresy, sportowe buty, dwie różne kolorowe skarpetki, koszula od mundurka, niezawiązany krawat, puchowa beżowa kurtka, brązowa chustka na głowie, parę pierścionków Prima Aprilis:5 | 77, 43, 60, 67, 22 | HEhe
– A ty co dzisiaj tak wcześnie? – spytała na granicy zdziwienia i oburzenia, bo do tej pory @Eugene 'Jinx' Queen przyzwyczaił ją, że na jakiekolwiek spotkanie powinna przychodzić o wiele później niż się umawiali. I to właśnie dlatego nie była jeszcze gotowa; wyszła z dormitorium kompletnie nieogarnięta, psiocząc pod nosem, że nagle zachciało mu się być punktualnym. – Nic mi nie mów, odkąd zniknął to czuję się tak zmęczona, że ostatnio zasnęłam na zapleczu w pracy. Dobrze, że Murph był wtedy na zmianie to mnie wybronił przed szefem, ale no naprawdę, to jakiś żart. Chwila, o jakim ładnym chłopcu mówisz? Czuję, że kryje się za tym jakaś historia – zerknęła na niego podejrzliwie, a potem zaśmiała się na wzmiankę o Holly. – O to tak jak Fiadh, zakazała mi szwendania się nocą po mieście i powiedziała, że jak nie będę nocowała teraz w Hogwarcie tylko w Hogs to osobiście przyjedzie i anuluje umowę wynajmu. Oczywiście to olałam, nie po to w tym mieszkaniu pozbyłam się jakichś szkodników, żeby ot tak wrócić do szkoły i jak jakiś frajer siedzieć o dwudziestej drugiej w łóżku – podjęła temat nadgorliwych matek, z wielkim zaangażowaniem żaląc się na swoją. – Wiesz, sąsiadka ostatnio mi mówiła, że niby jakiegoś ponuraka widziała koło spożywczaka. A to bardzo blisko nas, więc stwierdziłam, że to sprawdzę i jak się domyślasz, nic nie znalazłam oprócz kilku pustych butelek po piwie. I to jeszcze innym niż Guinness, więc to znacznie większa draka, że ktoś truje się tym angielskim gównem – oburzyła się, popierając przyjaciela w jego dywagacjach. I już miała dać mu piękny pokaz udawanego rzucania klątwy, bo przecież sama czuła się bardziej wyczerpana niż zwykle, kiedy padło słowo klucz. – IMPREZA? OMG, Jinx, taktaktak!!! Gdzie ją robicie? I kogo zapraszacie? Na mnie i moje śliczne bff zawsze możesz liczyć. Będzie tematyczna czy strój dowolny? Mam jakoś załatwić alko… - urwała swoją paplaninę, bo dotarli na miejsce, a Gryfon rozśmieszył ją swoim przednim komentarzem dotyczącym obecności. – Pierwszego dnia schody wywiodły cię na drugi koniec zamku i wpadłeś dopiero na sam koniec lekcji – przypomniała mu z uśmiechem, po czym spojrzała na @Ashley S. A. Phoenix, który zachwycał zjawiskowym strojem. – Cześć, Ash! – przywitała się uprzejmie, nie przestając się szczerzyć. – Co tam skrobiesz? – podeszła bliżej, aby przyjrzeć się tym hieroglifom, których prawdopodobnie nie powinien rzeźbić w skale. Przewróciła oczami na popis Jinxa i westchnęła. – To naczelny klaun Gryffindoru – przedstawiła przyjaciela w jak najlepszym świetle, po czym klapnęła tuż obok chłopaka. – Eugeniusz, nie udawaj takiego niedostępnego – posłała mu spojrzenie pt. „chodź tu pajacu”, po czym przeniosła wzrok na @Vinícius Marlow, który dołączył do ich porywającej konwersacji. – A bardzo chętnie – przystała na propozycję herbaty i wyciągnęła dłoń po kubek. – Tobie mogę dorobić baranie rogi, będą się świetnie komponować z tymi idealnymi loczkami – zachichotała do Puchona, bardzo zgrabnie przemycając komplement odnoszący się do jego fryzury.
______________________
James Farris
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : mała blizna na czole, heterochromia centralna, zarysowane kości policzkowe, dziwne stroje i jeszcze dziwniejsza biżuteria
Strój: ciemne spodnie, eleganckie buty w pięknym kanarkowym odcieniu, regulaminowa koszula, sweter w barwach slytherinu, odznaka prefekta, białe futro (sztuczne ofc), wiszący kolczyk w kształcie kobry w lewym uchu, multum kolorowych pierścionków, różowa czapka z daszkiem Prima Aprilis:6 | 20, 71, 30, 7, 85 | BA
Miałem zamiar odpuścić sobie kolejną lekcję, dlatego owijam się w swoje milusie futerko, naciągam czapkę na głowę i czmycham ukradkiem w stronę drogi zmierzającej do bramy Hogwartu. Wiem, że zobligowałem się do dawania przykładu innym, ale naprawdę jestem wykończony i marzę tylko o tym, żeby się walnąć na łóżku w swoim babcinym mieszkaniu. Nie jest mi to dane, bo słyszę anielski głos @Mererid Tew, na który się od razu odwracam i aż wzdycham ciężko – jestem pewny, ze mi nie odpuści zajęć z ONMS. Staram się wykrzesać z siebie resztki energii, wyginam usta w szerokim uśmiechu i witam ją pocałunkiem w czubek głowy. Zapach wypieków sprawia, że chce mi się trochę bardziej zapierdalać na lekcję z Leo. – Hej, Mer – mówię z typową dla siebie czułością, przeznaczoną jedynie dla najbliższych i podaję rękę do @Drake Lilac. – Daj mi tę torbę – proszę, bo jestem przecież dżentelmenem, dlatego zgarniam jej majdan pełen bezużytecznych podręczników. – Jesteś najlepsza – tyle jestem w stanie z siebie wykrzesać i posyłam jej pełne wdzięczności spojrzenie. – Zazdro, ja prawie w ogóle nie śpię, to naprawdę jakiś dramat, nie wiem czemu tak źle to znoszę – dzielę się z Gryfonami swoimi przemyśleniami, a potem strategicznie olewam @Ashley S. A. Phoenix, bo szczerze to nie wiem co myśleć o jego relacji z moją przyjaciółką. Mierzę go tylko oceniająco, przewracam oczami na widok tygrysiego ogona (co za atencjusz) i biorę stylowy termos od Mer. Wypijam kilka zbawiennych łyków kawy, po czym podaję go do Lilaca. – Też ci się przyda – stwierdzam na podstawie jego reakcji na brak księżyca. Zaraz potem spoglądam na swoje barwne pierścionki, zdobiące moje dłonie pełne blizn po ogniu i marszczę krzaczaste brwi. – To chyba wtedy Vin-Eurico powinien dać znać, że będziemy zajmować się niuchaczami – zastanawiam się i już mam się oburzać, że to totalnie bez sensu organizować lekcję, ale nie zdradzać z jakimi stworzeniami będziemy mieli do czynienia, kiedy pojawia się obok nas @Ruby Maguire. Obserwuję ją zaciekawiony i gdy pyta o wodę, leniwie wskazuję głową na prefekta naczelnego i wyciągam różdżkę. – Drake ma kawę – oznajmiam i zarzucam Mer rękę na ramię, wtulając się w jej miękki policzek. – Albo mój drugi pomysł to… Aquamenti – celuję patykiem pod nogi Maguire i tworzę delikatny strumień wody; może i jestem w kiepskiej formie od dłuższego czasu, ale ochota na niewinne żarty nigdy mnie nie opuszcza. Zrywam się i na oślep polewam wodą Drake’a, Mer i Rubs, bo taki ze mnie wybitny dowcipniś i prankster. W końcu dzień zobowiązuje.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Strój: zielono-srebrna rozpinana bluza drużyny Slytherinu z nazwiskiem na plecach, biała mundurkowa koszula, wymięta i częściowo wystająca ze spodni, krzywo zawiązany ślizgoński krawat, czarne spodnie jeansowe z paskiem ze srebrną klamrą, miętowe skarpety z ruchomym motywem złotych zniczy, zielono-białe trampki, amulet z jemioły na szyi (częściowo widoczny pod koszulą) Prima Aprilis:2 | 67, 80, 75, 78, 43 | I, G
Do pory obiadowej był jeszcze czas i jakby nie to, że po niej miał w planie jakieś zajęcia, to wróciłby do Londynu i zjadł coś na mieście (zwłaszcza, że robił się już głodny). Nie chciało mu się jednak tak skakać w tę i z powrotem, nawet jeśli sama „podróż” zajmowała raptem sekundę czy dwie, więc okienko musiał jakoś zagospodarować, bo nie znosił bezczynnego siedzenia. Opieka wydawała się być nienajgorszym wyborem na zabicie czasu, w końcu był to jeden z tych przedmiotów, na których raczej nie dało się narzekać na nudę. Nigdy nie określiłby się mianem pasjonata magicznych stworzeń i na same lekcje uczęszczał trochę wybiórczo przez wzgląd na multum innych zajęć, zarówno szkolnych, jak i pozaszkolnych, niemniej zawsze uważał, że jest w porządku. Z kapturem bluzy zarzuconym na głowę znalazł się przy kamiennym kręgu tak bardziej na styk i to nawet dość mocno, choć nieobecność nauczyciela wskazywała, że spóźnienia jeszcze nie zaliczył. Chyba. Na miejscu nikogo nie zaczepiał, salutem jedynie pozdrowił te bardziej znajome mu gęby, by następnie oprzeć się o jeden z menhirów z rękoma skrzyżowanymi na wysokości klatki piersiowej, żeby poczekać na rozpoczęcie zajęć, starając się przy tym ignorować coraz bardziej natarczywe ssanie w żołądku.
Leonardo O. Vin-Eurico
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Bardzo długo zastanawiał się, czy ta lekcja to na pewno dobry pomysł, ale ogólnie wierzył w uczniów i studentów, więc jedyną niepewną kwestią było to, czy będą mieli wystarczająco dobre nastroje na zaplanowane przez Leo zadania - wydawało mu się, że Prima Aprilis to doskonały moment na trochę żartów, ale brak Księżyca wydawał się dla niektórych aż podejrzanie nieprzyjemny i męczący, więc jakieś ryzyko zawsze było. Specjalnie nie mówił czym będą się zajmować na lekcji, nie było to też szczególnie nadzwyczajne, bo nauczyciele często decydowali się na takie niespodzianki; Leo przede wszystkim zależało na sprawdzeniu w jaki sposób jego podopieczni przygotowują się na zajęcia, nad czym się zastanawiają i jak sobie będą w stanie poradzić, jeśli jednak okaże się, że jakaś zmiana jest konieczna. Szedł do kamiennego kręgu całkiem dumny, chociaż pewnie nie było tego za bardzo widać, bo mocno koncentrował się na lewitującym za nim koślawym sznurku pozakrywanych klatek. - Dzień dobry wszystkim! - Przywitał się wesoło. - O, pan @James Farris widzę w doskonałym nastroju, bardzo dobrze - ucieszył się jeszcze, widząc to całe polewanie wodą, ale nie widząc w tym niczego złego - po pierwsze, prefektom trzeba ufać, a po drugie, Leo za swoich szkolnych czasów robił dużo gorsze żarty. - I widzicie, to jest najważniejsze, żeby mieć takiego prefekta, co nie tylko was przemoczy, ale potem też wysuszy… a, ale to chyba będzie jedyne oblewanie na tych zajęciach - zaznaczył, unosząc już brew z zaciekawieniem na widok tygrysiego ogona @Ashley S. A. Phoenix. - Panie Phoenix, proszę uważać na tę wodę, bo nie chcę żeby panu przemokła zaległa praca domowa dla mnie… a nie, przepraszam, to już chyba dwie? - Mrugnął do niego wesoło, odstawiając klatki i zacierając ręce. - No dobra, więc- eee, panno Maguire, jeszcze chwilka potrzebna? - Dopytał, nie wiedząc, czy @Ruby Maguire brakuje tchu przez pośpiech, oblewanie wodą czy cokolwiek innego. - To ja tak powolutku zacznę, bo i tak musicie się najpierw przygotować - zadecydował. - Każdy musi znaleźć sobie swój kamień, stanąć przy nim, dostać ode mnie klatkę… i uważać, żeby zasłonki nie pospadały z tych klatek - ostrzegł, gestem już zachęcając uczniów do zabrania się za wykonywanie jego poleceń. - Będziemy dzisiaj pracować z niuchaczami! Więc uważajcie z tymi klatkami, bo jak zobaczą, że jesteście obwieszeni biżuterią, to potem będą bardziej pobudzone. Teraz możecie na spokojnie pozbyć się wszystkiego cennego i błyszczącego, pochować to do swoich toreb, a potem do tamtej mojej skrzyni, żeby wszystko było bezpiecznie zamknięte na czas zajęć - wyjaśniał dalej, pokazując co i jak. - I teraz zanim ktoś zawoła “ale najkochańszy profesorze Vin-Eurico, dlaczego nie zostaliśmy ostrzeżeni o niuchaczach?!”, to już wyjaśniam, że chciałem was sprawdzić - wzruszył ramionami, rozstawiając klatki. - Chodzi o to, że ogólnie na ONMS raczej lepiej nie obwieszać się biżuterią, bo dużo zwierząt za tym nie przepada, nie musi wcale chodzić o niuchacze - chociażby ptaki często nie przepadają za dużą ilością błyskotek czy na przykład długimi paznokciami, a jakbyśmy mieli kuguchary to najchętniej tylko bawiłyby się wiszącymi kolczykami i naszyjnikami. No, chowajcie wszystkie błyskotki, jak czegoś nie można zdjąć czy odczepić, to chociaż pozakrywajcie kurtką czy czymś. Pieniądze też do toreb, każdego knuta wam zabiorą - polecił, przysiadając na swoim kamieniu, bo sam był bardziej niż gotowy - musiał być. - Wiecie, że niektórzy uważają niuchacze za szkodniki? Bardzo mnie cieszy, że nikt z was nie wpadł na pomysł opisania ich w pracy domowej, ale ja spotkałem się z tym zdaniem wielokrotnie - panna Tew miała doskonałą pracę o klejnotnikach, których mamy niby nie lubić za zabieranie nam rubinów, a z niuchaczami jest przecież podobnie… polecam w ogóle podpytać pannę Tew o petycję w tej sprawie - dodał jeszcze, uśmiechając się do @Mererid Tew. - Z niuchaczami różnica jest taka, że chociaż interesuje ich dużo więcej błyskotek, to też jesteśmy do nich bardziej przyzwyczajeni i trochę lepiej sobie z nimi radzimy. W tych klatkach macie młode niuchacze, które są w trakcie szkolenia, żeby pomagać w kopalniach albo poszukiwaniach skarbów - są już przyzwyczajone do ludzi i radzą sobie z chodzeniem na szelkach, ale to nie zmienia faktu, że czasem ciężko nad nimi zapanować. Będziecie faktycznie musieli ich pilnować na szelkach i smyczkach, bo jak nam jakiś maluch ucieknie do Hogwartu, to będzie problem… Dobra, jak wszyscy będą już gotowi, to otwieracie klatki i ubieracie niuchacze!
W skrócie: musicie pochować wszystkie swoje błyskotki do toreb i do skrzyni. Potem musicie otworzyć klatkę i zapanować nad swoim małym niuchaczem na tyle, żeby dać radę go ubrać w szelki - później może sobie ganiać na magicznej smyczy, która odpowiednio się skraca bądź wydłuża, zgodnie z waszym życzeniem.
Zasady:
• Kostki Prima Aprilis były, jak sama nazwa wskazuje, prima aprilisowe - nic nie oznaczają, ale miło mi, że posądzaliście mnie o tak skomplikowaną mechanikę! SPÓŹNIALSCY nie rzucają kostek prima aprilisowych, bo nie ma po co. • Rzucacie jedną Literką (charakter niuchacza) i jedną k6 (przypisane do charakterów). • Jest was aktualnie dziesiątka, więc dokładnie tyle ile literek z charakterami niuchaczy - dlatego jeśli ktoś trafi A, kolejna osoba już nie może i wykonuje przerzut, by trafić na wolną literkę. Żeby nie było problemów, proponuję pisać na discordzie jaką literkę się wylosowało, a także rzucanie tuż przed napisaniem posta. Będę starała się wykreślać literki na bieżąco. SPÓŹNIALSCY rzucają dwiema literkami i nie przejmują się czy coś już ktoś wylosował czy nie - uznają miks swoich dwóch wylosowanych charakterów, ale odnoszą się do k6 tylko swojej pierwszej literki; jest też obowiązkowy modyfikator dla spóźnialskich! • Modyfikatory dotyczą tylko kostki k6.
Modyfikatory:
• +1 do k6 za cechę eventową “Powab wili (zwierzęta)” • +1 do k6 za posiadanie licencji zwierzakowej • +1 do k6 za posiadanie minimum 10pkt z ONMS • -1 do k6 za cechę eventową “Drzemie we mnie zwierzę (zwierzęta)” • -1 do k6 za przyjście w biżuterii, bo niuchacz mógł to wyczuć/podejrzeć • -2 do k6 jeśli nie zdejmiecie jakiegoś elementu biżuterii • -2 do k6 za spóźnienie
Kod:
Kod:
<zgss>Modyfikatory:</zgss> wypisz wszystkie <zgss>Charakter niuchacza:</zgss> [url=LINK]Literka[/url] <zgss>K6:</zgss> [url=LINK]k6[/url]
NIUCHACZE:
A jak Ancymon - mały potworek, który absolutnie nie jest zainteresowany współpracą. Chce rozrabiać dla samego rozrabiania… i za każdym razem pozerkuje, czy na pewno widzisz, że się ciebie nie słucha!
”Ancymonowe k6”:
1, 2 - Cóż, próbowałeś, ale jednak potrzebujesz pomocy! Oznacz dowolną osobę, żeby ci pomogła w zabawianiu niuchacza, kiedy ty go ubierzesz w szelki. Jeśli nie chcesz przeszkadzać kolegom - uznaj, że pomógł ci Leo! 3, 4 - Założyłeś szelki, brawo! Szkoda tylko, że niuchacz pozwolił ci na to tylko po to, żeby móc potem zakręcić cię w smycz. Teraz zarówno on, jak i ty, jesteście pozbawieni wolności. 5, 6 - Udaje ci się wypracować jakiś system zabawy i współpracy, dzięki czemu dajesz radę założyć Ancymonowi szelki i nie masz też z tym jakiegoś dużego problemu. Tylko nie przestawaj go zabawiać, bo znowu zacznie rozrabiać!
B jak Bójka - albo raczej Brawurka? Wiedziałeś, że niuchacze mogą gryźć? Ten gryzie, może nie jakoś dotkliwie, ale jednak. Wyrywa się też z pazurkami i ogólnie robi co może, żeby zaznaczyć swoją niezależność.
”Bójkowe k6”:
1, 2 - Gryzie, wszystko gryzie, wszędzie gryzie. Cały jesteś w śladach małych niuchaczowych ząbków, pewnie masz też podniszczone ubrania. Może jednak poproś o kogoś o pomoc? I pomyśl odwiedziny w Skrzydle szpitalnym, żeby zaleczyć te małe ranki, bo inaczej będziesz wyglądać śmiesznie! 3, 4 - A gdyby tak się odgryźć? Albo chociaż udawać, że cię to nie rusza? Niuchacz wreszcie dochodzi do wniosku, że gryzienie ciebie nic mu nie daje i po prostu daje się ubrać. Masz trochę ranek, które raczej pieką niż bolą, a poza tym - masz też ubranego i obrażonego niuchacza. 5, 6 - Udało ci się znaleźć gryzaka, który zajmuje twojego niuchacza na tyle, że ty dajesz radę go ubrać. Musiałeś poświęcić jakiś guzik albo inny element ubrania/biżuterii/czegokolwiek, ale takie jest życie!
C jak Całuśny niuchacz - trafiła ci się pluszanka? Nie, to na pewno prawdziwy niuchacz! Jest jednak bardzo łasy na pieszczoty i nie chce mu się rozrabiać - woli mizianie i przytulanie, którego też się bardzo domaga.
”Całuśne k6”:
1, 2 - Maluch tak się tuli, że te szelki to prawie zakładasz na siebie. Masz serce, żeby odkleić tulaśnego niuchacza na tak długo, żeby go ubrać? Niestety straci wtedy tę przychylność i nie będzie chciał się już dawać dotknąć… 3, 4 - Założyłeś szelki niuchaczowi, ale coś jest nie tak - jakim cudem twoja ręka tam utknęła? Wiesz, że to magiczne szelki i dopasowują się do zwierzakowego ciała? Musisz teraz się jakoś z tego wyplątać, albo będziesz biegać z niuchaczem po ziemi. 5, 6 - Udaje ci się ubrać malucha, a ten chyba kocha cię za to jeszcze mocniej. Wydaje z siebie słodkie dźwięki i ciągle się w ciebie wczepia, a w pewnym momencie nawet wyjmuje ze swojej brzuszkowej kieszonki jakąś potajemnie przemyconą błyskotkę - dostajesz bardzo ładny złoty kamyk, który może nie jest wart żadnych galeonów, ale stanowi dowód niuchaczowej miłości.
D jak Diabełek - zło wcielone w puchatej postaci. Zdecydowanie czuje klimat Prima Aprilis i chce płatać psikusy! Interesuje go wszystko, co błyszczy, nawet jeśli to tylko twoje czyste buty albo jakiś guzik od koszuli. Jeśli masz sznurówki, to pewnie ci je plącze…
”Diabelskie k6”:
1, 2 - Co tu dużo mówić, ten niuchacz cię po prostu wykiwał. W szelki zaplątany jesteś ty, a on sobie skacze na wolności - potrzebujesz pomocy od jakiegoś ucznia/studenta albo Leo! 3, 4 - Potknąłeś się jedynie ze dwa razy - jakim cudem ten maluch dalej plącze ci sznurówki, wywija nogawki czy podrzuca kamyki pod nogi? Ciężko stwierdzić, ale jak już swoje przecierpisz, to Diabełek pozwoli się ubrać. 5, 6 - Niuchacz ubrany, ale obrażony. Nie zwraca na ciebie uwagi i choćbyś go błagał na kolanach, to nawet na ciebie teraz nie spojrzy.
E jak Elegancik - ten niuchacz raczej nie jest szczególnie skory do ucieczki i ogólnie niezbyt podoba mu się bieganie po trawie, może jest zbyt wilgotna? Najchętniej siedziałby na klatce i wyglądał ładnie.
”Eleganckie k6”:
1, 2 - Elegancik rozpina szelki z większą łatwością, niż ty je na nim zapinasz. Ostentacyjnie pokazuje ci, że to on sobie lepiej radzi. Uparcie też te szelki odrzuca jak najdalej i dopiero jeśli poprosisz Leo o radę, to dowiesz się, że… może musisz je trochę dla niego upiększyć jakimś zaklęciem? 3, 4 - Udaje ci się założyć mu szelki, ale miałeś przez to bliskie spotkanie z niuchaczowymi pazurkami - skoro on ma nosić coś, co mu się nie podoba, to ty również, dlatego masz podarte ubrania. 5, 6 - Szelki założone! Niuchacz dalej nie ma ochoty zwiedzać okolicy, więc po prostu przysiada ci na ramieniu i tyle. Nie zrzuć go przypadkiem, bo na pewno się obrazi.
F jak Fikołek - najbardziej ruchliwe stworzenie, jakie można sobie wyobrazić. Robi fikołki, biega, skacze, pewnie już ci uciekł i zrobił ze trzy kółka po kamiennym kręgu. A co mu się najbardziej podoba? Jak go ganiasz!
”Fikuśne k6”:
1, 2 - Na pewno doskonale się bawicie, ale nie udało ci się jeszcze tego niuchacza dotknąć. Potrzebujesz pomocy, albo jakiegoś lepszego treningu, bo jesteś cały zziajany i, cóż, przydałaby ci się przerwa. 3, 4 - Niuchacz ci się zmęczył! Jak zorganizujesz mu miseczkę z wodą, to przyjdzie do ciebie odsapnąć i wtedy będziesz mógł go ubrać. 5, 6 - No dobrze, czasem trzeba przestać się bawić. Niuchacz pozwala się ubrać, ale chyba potem uważa, że to on trzyma ciebie na smyczy, bo zaraz zaczyna prowadzić cię na spacer… dookoła jednego z kamieni, w kółko i w kółko…
G jak Gapcio - nie do końca wie co się dzieje i chyba jest po prostu zaspany, więc… może to wykorzystaj i jak najszybciej załóż mu szelki?
”Gapowate k6”:
1, 2 - Ta senność jakoś tak... przechodzi też na ciebie. Niuchacze nie mają takiej mocy, ale Gapcio jest tak uroczym śpiochem, że masz ochotę leżeć obok i chrapać razem. Dopiero po jakimś czasie dostajesz przypomnienie, że nie takie było zadanie i musisz malucha ubrać! 3, 4 - Największy problem był z wyjęciem Gapcia z klatki, bo tam wygodnie mu się spało. Musisz jakoś pokazać mu, że twoje kolana albo ziemia obok ciebie są równie wygodne - położysz się, wyczarujesz poduszeczkę? Dopiero wtedy niuchacz faktycznie wyjdzie i dasz radę go podstępnie ubrać. 5, 6 - Szelki są, a niuchacz wtula się w ciebie przez sen. Może jeszcze go nie budź, żeby nie zaczął grymasić?
H jak Histeryk - trochę przestraszony maluch, który tak właściwie wcale nie chce wyjść z klatki. Twoim pierwszym wyzwaniem jest zachęcenie go do jakiejkolwiek współpracy!
”Histeryczne k6”:
1, 2 - Nie wychodzi, a ty go chyba wystraszyłeś jeszcze bardziej. Tracisz dużo czasu na próbę zachęcenia go do wyjścia, ostatecznie po prostu musisz wziąć ze skrzyni jakąś swoją błyskotkę, dzięki której maluch wreszcie się wyczołga. Możesz go ubrać, ale błyskotki już nie odzyskasz! 3, 4 - Wychodzi na to, że niuchacz boi się innych niuchaczy - musisz zabrać go kawałek dalej, gdzie poczuje się bezpieczniejszy. Pozwala ci na założenie szelek, a później nie odstępuje cię na krok i przy każdym gwałtownym ruchu lub niepokojącym dźwięku wczepia się w twoją nogę - wszystkimi swoimi pazurkami, rzecz jasna. 5, 6 - Maluch ubrany, ale szelki go nie kuszą - samodzielne pałętanie się jest dość przerażające! Niuchacz wciska ci się pod kurtkę/bluzę/koszulę/cokolwiek i stamtąd wystawia ciekawski ryjek, żeby się rozglądać po okolicy, ale tak z bezpiecznej odległości.
I jak Iniemamocny - to miały być młode niuchacze, tak? Cóż, tobie trafiło się “małe” bydlę, które miało magicznie powiększone wnętrze klatki, żeby się dobrze tam zmieścić. Niuchacz jest nie tylko wielki, ale też silny…
”Iniemamocne k6”:
1, 2 - Najlepsza zabawa - siłowanie się! Niuchacz uznaje, że szelki to taka zabawka, którą możecie przeciągać z jednej strony na drugą. Niestety kończy się to albo twoim upadkiem, albo rozerwaniem materiału - musisz poprosić Leo o nowe szelki, z których założeniem od razu ci pomoże. 3, 4 - Na takiego siłacza nie ma siły - a przynajmniej ty jej nie masz. Niuchacz ledwo na ciebie zwraca uwagę, a tobie ciężko go wziąć na ręce i jeszcze trudniej założyć szelki. Jak wreszcie ci się to udaje, to jesteś padnięty jak po solidnym treningu! 5, 6 - Iniemamocny współpracuje z tobą bez żadnego problemu - jest kochany i wyraźnie stara się podnieść cię na duchu i cię rozbawić. Próbuje też wcisnąć sobie do brzuszkowej kieszonki twojego buta, którego dalej masz na stopie, ale to już szczegóły, prawda?
J jak Jaskółka - nie, chwila, sroka! Pragnie błyskotek i szybko dowiadujesz się, że żadna zasłonka nie mogła przyćmić jego niesamowitych zmysłów - niuchacz pierwsze co robi, to szuka twoich błyskotek tam, gdzie je miałeś - przy pasku, na szyi, w uszach, po kieszeniach?
”Jaskółkowe k6”:
1, 2 - I, tak jak jaskółka/sroka, chyba próbuje latać. Twój niuchacz skacze ci uparcie w okolicach głowy, może miałeś kolczyki albo naszyjnik? A może twoje zęby błyszczą tak zachęcająco, że maluch nie może się oprzeć? W każdym razie z szelkami jest problem, a z zadrapaniami na twoim policzku - również, chociaż mniejszy. Musisz kogoś poprosić, żeby pomógł ci przytrzymać niuchacza. 3, 4 - Wszystko może być błyskotką, jeśli tylko odpowiednio mocno w to uwierzysz! Maluch wyrywa ci sznurówki i wszystkie możliwe guziki, rozpina zamki i ogólnie bawi się doskonale, podczas gdy z ciebie ubrania zaczynają coraz bardziej spadać. Ostatecznie niuchacz ma tyle zabawek, że bez problemu zakładasz mu szelki. 5, 6 - Udało ci się wymyślić odpowiednie rozproszenie dla małego niuchacza i dzięki temu go ubierasz w szelki. Później jednak okazuje się, że malucha rozprasza nawet ich zapięcie - nie ma jak go otworzyć, ale koncentruje się tylko na tarzaniu w trawie, przez co zaraz jest cały umorusany.
Termin pisania: 8.04 włącznie (opcja przedłużenia do 9.04, na priv!)
Modyfikatory: • +1 do k6 za cechę eventową “Powab wili (zwierzęta)” • +1 do k6 za posiadanie minimum 10pkt z ONMS • -1 do k6 za przyjście w biżuterii, bo niuchacz mógł to wyczuć/podejrzeć Charakter niuchacza:A K6:1
Daję swoją torbę umęczonemu Farrisowi, którego wyrwałam na ONMS, nawet jeśli niekoniecznie mu się to uśmiechało. Idę razem z chłopcami na kręgu, dywagując jeszcze chwilę jak to jest, że pada tylko na niektórych. Oczywiście wytaczam swój stały żart stwierdzając że James jest po prostu zabójczo przystojny i na tej podstawie wybiera ta dziwna "choroba". Ustawiamy się na polanie i uśmiecham się do Rubsona, która nagle pojawia się obok nas, sapiąc jak stara lokomotywa. - Co w takiej kiepskiej formie jesteś? Dobrze że Moe Cię nie widzi - mówię do przyjaciółki żartobliwie. Już chcę jej podać kawę, opleciona przez Jamesa, który pokładał się na mnie co raz, ale w tym momencie finezyjnie ubrany przyjaciel zrywa się z miejsca i zaczyna oblewać nas wodą. Co oczywiście powoduje moje piski, okrzyki James i chichotanie. Chylam się, by dość nieudolnie obroni się przed wodą, ale idzie mi oczywiście beznadziejnie, bo co mogę zrobić samym machaniem drobnymi rączkami. W końcu tą zabawę ukróca Leonardo, który pojawił się na lekcji. Ponieważ nauczyciel jest bardzo spoko, nie nakrzyczał na nas, a jedynie skomentował jakoś po swojemu. - Słyszysz, osusz mnie - mówię cicho do Farrisa i pokazuję moją przemokniętą bluzkę. Kiedy przyjaciel robi o co proszę, skupiam się na lekcji i okazuje się, że jest faktycznie będziemy mieć do czynienia z niuchaczami. - Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to będą niuchacze skoro wiedziałeś - mówię z wyrzutem do Drake'a i zanim nauczyciel zdążył nas upomnieć już ściągam z siebie moje naszyjniki. Wyciągam też dłonie by wyjąć kolczyk z ucha Farrisa. Powiedzmy sobie szczerze - bardzo lubiłam ONMS, ale jestem w wieku w którym moja próżność jest znacznie ważniejsza niż bycie praktycznym na lekcji. Nie ma co wymagać ode mnie aż tak dużo. Mimo to słucham bardzo uważnie co ma do powiedzenia profesor i kiedy ten chwali na głos moją pracę, uśmiecham się skromnie, zerkam dumna z siebie na Jamesa, aż poprawiam złote loki. Po chwili każdy z nas skupiać się musi na swoim niuchaczu. Mój okazuje się być bardzo niepokorny i aż kilka razy sprawdzam czy nie została mi żadna biżuteria, że taki jest niegrzeczny. Chciałam zrobić wszystko, żeby tylko dobrze wypaść na lekcji (moim planem na ten rok było zostanie pupilką Leonardo O. Vin-Eurico), ale niestety mały ancymon kompletnie ze mną nie współpracuje. - James, potrzymaj go - co za żenada, że muszę prosić o pomoc przyjaciela który stał obok. Kompletny brak kompetencji z mojej strony, mam nadzieję że Vin-Eurico tego nie widział, bo wykreśli mnie z listy ulubionych uczennic, mimo doskonałej pracy domowej i mojej mądrej petycji.
Strój: zwykły mundurek uczniowski Prima Aprilis: spóźnienie Modyfikatory: +1 za punkty -2 za spóźnienie Charakter niuchacza:C i A K6:6+1-2=5
Wpadłam na zajęcia spóźniona i zdenerwowana po oblanym 1 etapie teoretycznego egzaminu na tresera magicznych zwierząt. Szybko przeprosiłam za spóźnienie nauczyciela a widząc klatki z niuchaczami ucieszyłam się. Nie były to groźne zwierzęta - mało tego potrafiły być urocze na swój sposób (o ile właśnie nie zajmowały się szabrowaniem naszych kieszeni). Kiedy podeszłam do klatki i wyciągnęłam jednego niuchacza okazał się on zaskakująco chętny to współpracy. Kiedy tylko wzięłam go na ręce od razu przyjął pozycję pozwalającą na założenie mu szelek, przytulając się jednocześnie do mojego kciuka. Kiedy tylko założyłam mu owe szelki odwrócił się i spojrzał na mnie z uwielbieniem, po czym wyjął w torebki na brzuchu ładny błyszczący kamyk i wyciągnął go w moją stronę. -Dziękuję - powiedziałam i wzięłam od zwierzaka przedmiot. Kamień bez wątpienia był ładny ale nie wart złamanego knuta. Niemniej jednak wiedząc jak ważne są dla tych zwierząt wszelakie błyszczące przedmioty wzruszona niemal do łez schowałam kamyk do kieszeni i przytulając do siebie niuchacza czekałam na dalsze polecenia nauczyciela.
William S. Fitzgerald
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Modyfikatory: +1 za licencję | +1 za min. 10 pkt z onms | -1 za biżuterię Charakter niuchacza:J K6:3 + 1 + 1 - 1 = 4
Bezwiednie zerknął w kierunku jednej z grupek, kiedy rozbrzmiały czyjeś piski, by następnie unieść lekko kącik ust w akompaniamencie bezgłośnego śmiechu i nieznacznego pokręcenia głową, gdy ślizgoński prefekt ni stąd, ni zowąd potraktował trio Gryfonów strumieniem wody. Niby nic wyszukanego, ale w sumie nawet bawiło. Cała zabawa długo jednak nie potrwała, gdyż moment później na polance przy kamiennym kręgu zjawił Vin-Eurico wraz ze szpalerem lewitujących, pozasłanianych klatek i po żartobliwym skomentowaniu całego zajścia przeszedł do przedstawienia tematu zajęć, którym okazały się być niuchacze. Nie wzbudziło to w nim jakichś konkretnych odczuć – ot, po prostu puchate zwierzaki z tendencją do kleptomanii, zwłaszcza wszystkiego, co się błyszczało i świeciło. Rudzielec miał na sobie jedynie dwie rzeczy, które najpewniej mogłyby stworzenie jakoś bardziej zainteresować – amulet z jemioły, którego część stanowił metalowy łańcuszek oraz pasek ze srebrną klamrą. Ten pierwszy zdjął bez zawahania, bo miał on dla niego zbyt dużą wartość sentymentalną, żeby w ogóle ryzykować i liczyć na to, że zwierzakowi to umknie (zapewne tak by się nie stało). Paska też po krótkim namyśle zdecydował się pozbyć; bardziej i tak pełnił funkcję ozdobną niźli faktycznie trzymał spodnie na czterech literach, bo te nie były aż tak luźne, żeby miały mu spaść bez paska. Zgodnie z instrukcją obie rzeczy wrzucił do swojej torby, a ją samą zdeponował we wskazanej skrzyni, by następnie odebrać od nauczyciela klatkę z niuchaczem i wraz z nim wrócić do menhiru, o który wcześniej się opierał. Ledwie otwarł drzwiczki, a zwierzak już śmignął mu po ręce prosto na kark i zaczął skrupulatnie sprawdzać czy na pewno nie ma tam już nic błyszczącego. Ślizgon mimowolnie parsknął śmiechem, czując jak łapki malucha łaskoczą go po szyi. Spróbował go chwycić, ale stworzonko zręcznie się wyślizgnęło, żeby sprawdzić drugi strategiczny punkt, czyli… okolice jego krocza. Dobrze, że tego paska też się zdecydował na czas zajęć pozbyć. — Ej, kolego, tam też już nic nie ma, serio — rzucił przez śmiech, ale niuchacz wcale nie miał zamiaru się poddać w swoich poszukiwaniach, a skoro nie udało mu się dopaść żadnych realnych błyskotek, to zaczaił się na inne fanty. Na dobry początek chociażby zawłaszczył sobie… guzik od jego spodni, próbował też zamek, ale bezskutecznie. Następne w oko wpadły mu guziki od koszuli, których kilka zdołał zszabrować nim rudzielec mu przerwał i zmusił do odwrotu przy kolejnej próbie złapania. Kolejnymi ofiarami zostały sznurówki trampek, które zaabsorbowały niuchacza na tyle, że wreszcie udało mu się nałożyć te nieszczęsne szelki. Bardziej był jednak rozbawiony całą tą sytuacją niż rozzłoszczony na zwierzaka, który miał chyba jakieś wybitne kolekcjonerskie zapędy. Rozpięta przez brak guzików niemal do połowy koszula to tam żaden problem, sznurówki też da się jeszcze przeżyć, trochę gorzej już jednak ze spodniami, bo pozbawione zapięcia zaczynały odrobinę spadać mu z tyłka.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Modyfikatory: +1 do k6 za posiadanie minimum 10pkt z ONMS -1 do k6 za przyjście w biżuterii, bo niuchacz mógł to wyczuć/podejrzeć (nie wiem czy odznakę prefekta do tego liczymy, ale na wszelki wypadek uznaję ze tak)
Dzięki- Rzucił do @James Farris od razu i napił się kilka łyków kawy. Ten napój okazywał się być ostatnimi czasy dla niego naprawdę zbawienny. Chwilę później dołączyła do nich @Ruby Maguire, która wyglądała jakby przebiegła cały maraton. --Nie, jesteś na czas. - I miał już jej podać kawę kiedy... James ich zlał. Wodą tak dokładnie. Westchnął lekko oddając w końcu termos. W naturze był spokojny, ale za tę wodę się odegra. Niebyt lubił mieć przemoczone ubrania. Zwłaszcza że nie miał swetra i koszula zaczęła mu przylegać. Odegra się potem. A mając na myśli potem chodziło mu o moment w którym wbija Leo i wszyscy się na nim skupiają, dzięki czemu ma okazję wypalić Jamesowi niewerbalnym Anteoculatia kiedy nikt nie patrzy, po czym schował magiczny patyk z powrotem. No... Prima Aprylis. No i dobrze że się pośpieszył, bo chwilę potem @Mererid Tew chyba serio pomyślała że wiedział o planach Leo. To nie tak że wiedział ze czekają ich niuchacze. Po prostu zawsze był na nie gotowe od kiedy w trzeciej klasie obrabowały go z oszczędności. Jedyna zaleta tamtego wydarzenia to widok ich rozczulających wesołych mordeczek. - Nie wiedziałem, ale zazwyczaj trzymam się myśli że jak idziemy na opiekę nad magicznymi stworzeniami, to możemy na nie trafić. - Powiedział, po czym rzucił Finite na swoją odznakę odklejając ją i zaniósł do skrzyni. Raczej nikt nie podpierdoli... Z drugiej strony to Prima Aprylis więc spodziewał się wszystkiego. Ledwie zdążył odebrać szelki i otworzyć klatkę, a ten mały skurkowaniec zaczął zasuwać jak profesor Bennett po ósmej filiżance kawy. Wilkołak więc... Zaczął go gonić. Zanim się zmęczył to trochę się za nim naganiał, a kiedy do tego doszło... Zorganizował mu miseczkę wody i założył szelki kiedy ten pił.
Wiktor Krawczyk
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Mańkut, Rude włosy, centymetrowa blizna na udzie w kształcie smoka. Na policzkach i nosie ma piegi, które według rodzeństwa dodają mu uroku. Amulet Uroborosa zawsze na szyji +1 ONMS
Modyfikatory: • +1 do k6 za cechę eventową “Powab wili (zwierzęta)” • +1 do k6 za posiadanie minimum 10pkt z ONMS • -1 do k6 za przyjście w biżuterii, bo niuchacz mógł to wyczuć/podejrzeć Charakter niuchacza:Literka f 3 K6: [url=LINK]3[/url]link wyżej Z LITERKĄ BYŁEM PIERWSZY TYLKO NIE MIALEM CZSU WCZORAJ PISAĆ PRACA było na pw u LEO
Wiktor wysłuchał krótkiego monologu nauczyciela w skupieniu, a potem spojrzał po twarzach swoich kolegów i koleżanek. Nie miał ani pytań, ani nic do powiedzenia. Gdy nauczyciel tylko skończył Puchon od razu wziął się za niuchacza który był chyba najbardziej ruchliwe stworzenie, jakie można sobie wyobrazić. -Ej ja taki nie jestem ruchliwy jak ty? Złapał za koniec jednego ze sznurków smyczy. - No tak tak...zabawa to najlepsze fikołki, bieganie skakanie i co jeszcze Oj uciekł i zrobił kilka kółek po kamiennym kręgu. Po czym, niuchacz rudzielca zmęczył. Trzeba z organizować do picia wodę. Macie może termos kubek i troche wody? Muszę go jakoś ubrac i zrobić przerwe, to przyjdzie do ciebie odsapnąć i wtedy będziesz mógł go ubrać.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Nie sądziła, że ktokolwiek wpadnie na pomysł, żeby oblać ją wodą. Wydała więc z siebie głośny okrzyk oburzenia i zmrużyła oczy na Jamesa, który był winowajcą tego całego zajścia. Wnet jednak się ożywiła i nawet – prawie – przestała dyszeć jak pies. Machnęła ręką na komentarz Mer, że ma słabą kondycję, bo przecież latanie na miotle wcale nie wymagało biegania, a to był bardzo duży plus quidditcha, Ruby naprawdę nie lubiła biegać, kto w ogóle biegał dla przyjemności? Zaraz potem przyszedł profesor, więc uspokajając swój przyspieszony oddech, skupiła swoją uwagę na Leonardo. Pokręciła głową, kiedy zapytał ją czy potrzebuje jeszcze chwili, bo już było prawie dobrze, no i niespecjalnie chciała, żeby wszyscy czekali, bo Maguire wypluwa płuca po krótkim biegu. Podeszła jednak do @Drake Lilac i stanęła przy nim jakby nigdy nic, choć miała oczywiście do niego interes. — Drake, wysusz mnie, proszę — mruknęła do niego, bo nie czuła się najlepiej w rzucaniu zaklęć na samą siebie, dziewięć na dziesięć przypadków wychodziło jej to raczej średnio. Tak więc kiedy Gryfon jej pomógł, uśmiechnęła się wdzięcznie i zaczęła słuchać profesora Vin-Eurico. Uniosła nieco brew, kiedy wspomniał o niuchaczach i spojrzała na siebie, żeby ogarnąć co koniecznie powinna zdjąć. Zajęła się więc zdejmowaniem zegarka i gumek do włosów, bo chyba nic innego nie miała, co mogłoby przykuć uwagę stworzenia. Wrzuciła swoje rzeczy do skrzyni i podeszła do wybranej klatki, żeby ją przenieść w odpowiednie miejsce. Była skupiona i ostrożna, bo nie chcieli mieć niewyszkolonego niuchacza na wolności, była pewna, że cały Hogwart by na tym ucierpiał, choć stworzonka były nader urocze. Zdjęła prześcieradło, czy tam pokrowiec i uśmiechnęła się do swojego nowego najlepszego przyjaciela. Przewiesiła sobie smycz z szelkami przez szyję i otworzyła, powoli, klatkę. — Cześć kolego! — rzuciła do niuchacza i wyciągnęła rękę, nie spiesząc się, tak by stworzenie mogło zapoznać się z jej zapachem. Zachowywała się też jak przy psie, trzymając dłoń otwarta do góry, sugerując, że nie ma nic do ukrycia. Stworzenie ją chyba zaakceptowało, bo nagle zaczęło się do niej przymilać. — O jaki jesteś fajny, nazwę cię Andrew! — założyła mu szelki, a ten zaczął się na nią wspinać, co wywołało śmiech na ustach Ruby — Chyba się lubimy, co? — chwilę potem wyjął ze swojej kieszonki coś, a kiedy zobaczyła co dokładnie – wyszczerzyła się, bo dał jej cudny kamień, a Ruby kolekcjonowała ciekawe kamienie — Ukradnę cię chyba — mruknęła i posadziła sobie niuchacza-przytulankę na ramieniu, asekurując go jedną ręką i zwracając się do @Leonardo O. Vin-Eurico — Mogę go sobie zatrzymać? Wybrał mnie!
Modyfikatory: +1 cecha, +1 licencja, +1 punkty Charakter niuchacza:C K6:5
______________________
without fear there cannot be courage
Vinícius Marlow
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170,5 cm
C. szczególne : krzywy zgryz, dużo pieprzyków, w tym nad górną wargą. Tatuaż na karku, kolczyk w lewym uchu, spora blizna w prawej pachwinie. Na jego ramieniu zwykle siedzi elficzka
Modyfikatory: - 1 za błyskotki Charakter niuchacza:D jak diabełek K6:6 - 1 → 5
— I z charakterem też by się komponowały — śmieję się do @Marla O'Donnell, całkiem zadowolony z wizji byczych rogów. Ostatecznie jednak nie korzystam z propozycji, bo trochę boję się, że po pierwsze będą za ciężkie, a po drugie mogą nie być najlepszym pomysłem na lekcji opieki nad magicznymi stworzeniami. Niektóre zwierzaki mogłyby się zestresować, widząc takiego stwora. Zaraz zresztą przyszedł nauczyciel, jak zwykle robiąc na mnie niemałe wrażenie nie tylko pokaźnym wzrostem, ale i wyjątkowo sympatycznym usposobieniem. Uśmiecham się odruchowo i słucham go z uwagą, wędrując palcami ku piersi, na której, ukryty pod kurtką, wisiał kamień zawierający wyjątkowe wspomnienie. Pozbywam się go niechętnie, ale bez marudzenia, zastanawiam się też nad kolczykiem w uchu i ostatecznie z jeszcze mniejszym zapałem wyciągam i jego. Szybko przekonuję się, że to niebywale mądre posunięcie z mojej strony, a to dlatego, że mój niuchacz już po zdjęciu materiału wydaje się jakiś bardziej nadpobudliwy niż pozostałe. Pełen złych przeczuć ostrożnie otwieram klatkę i staram się od razu go złapać. Nie jest to jednak takie łatwe, maluch wymyka mi się i robi wszystko, żeby utrudnić mi życie. — Diavolo — przezywam go, trochę zniecierpliwiony, ale jednak przede wszystkim rozbawiony. Niuchacz szarpie za suwak przy kurtce, siłą wyrywa puchońskie godło ze swetra i nawet plącze sznurówki, jakby celowo działał na moją niekorzyść. W końcu jednak udaje mi się go przyszpilić – łapię go mocno, choć staram się być delikatny i nie daję szansy na ponowną ucieczkę. Wciskam na niego szelki, a kiedy już mi się to udaje, malec nie tylko wygląda na niezadowolonego, ale w ogóle nie chce patrzeć w moją stronę. — Profesorze Vin-Eurico, mój niuchacz się obraził — żalę się nauczycielowi, rzucając zwierzęciu niepewne spojrzenie.
Eugene 'Jinx' Queen
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 173
C. szczególne : Przekłute uszy; czasem noszony kolczyk w nosie; drobne i mniej drobne tatuaże; pomalowane paznokcie; bardzo ekspresyjny sposób bycia; krwawy znak
Modyfikatory: +1 do k6 za cechę eventową “Powab wili (zwierzęta)” -1 do k6 za biżuterię Charakter niuchacza:B jak Bójka K6:5
- Jak to mówią, nowy miesiąc, nowy ja - deklaruję prawie poważnie, orientując się, że moje punktualne pojawienie się poniekąd było świetnym prima aprillisowym żartem. Oboje wiemy, że ustanowienie tego normą byłoby niemożliwe. Zaraz jednak daję się zmartwić, słysząc że nawet moja przyjaciółka odczuwa efekty księżyca. Raz w życiu przydaje mi się bycie miernym czarodziejem. - O nie, biedna... totalnie teraz pracodawcy powinni być bardziej wyrozumiali, ale kto myśli o pracowniku - twierdzę, jakbym miał o tym jakieś pojęcie, choć przecież nigdy w życiu tak naprawdę nie pracowałem. Przewracam nawet oczami na tych wyimaginowanych szefów, surowo patrzących na każde możliwe potknięcie, aby tylko mieć okazję do krytycznych uwag. Na wspomnienie o moim towarzyszu z koncertu tylko się uśmiecham, obiecując gorliwie, że natychmiast go jej pokażę, jeżeli pojawi się na lekcji. - Dzięki - śmieję się, musząc jeszcze do końca roku być właśnie tym frajerem. Matki jednak pozostawały matkami - dlatego Holly nie wiedziała o większości rzeczy, które sobie postanowiłem. O organizowanej imprezie też zamierzałem ją poinformować najszybciej za kilka tygodni. - Nie chcę zdradzić za dużo, ale udało nam się wynająć dom puchonów i będzie tematycznie, obowiązują eleganckie stroje... I mamy w planach konkurs z nagrodami. Wszystko ci wypiszę - obiecuję, bo teraz nie ma już czasu, by dyskutować o szczegółach, skoro pojawiają się wokół nas inne osoby. - Wolę określenie komik - poprawiam Marlę, przewracając oczami wyraźnie, ale zaraz faktycznie zeskakując na ziemię, skuszony zaproponowaną herbatą, której łyk biorę na tyle impulsywnie, by zdradziecko poparzyła mój język. - Czuję się teraz nago - informuję przyjaciółkę, gdy zostaję zmuszony do ściągnięcia z uszu kolczyków, nawet jeśli rozumiem, czemu ma to służyć. Chowam je do jakiejś kieszonki w torbie, już wiedząc że z moim szczęściem to zaraz je zgubię. Cieszę się jednak bardzo na zajęcia z niuchaczami, przecież każdy kocha niuchacze. Urocze, puchate maluchy, w których nie ma nawet odrobiny agresji... Tak myślę, dopóki nie odsłaniam klatki ze stworzeniem, które przypadło mi. Ledwie przykładam ręce do klatki, a już odskakuję zaskoczony metr w górę - dosłownie - gdy niuchacz rzuca się na mnie z pazurkami. - Profesorze, proszę złożyć zażalenie do tego, kto szkolił tego malucha, bo chyba robił to do nielegalnych walk a nie szukania skarbów - informuję nauczyciela, już dużo ostrożniej podchodząc do tego demona. Mogę normalnie zgrywać klauna, ale trochę doświadczenia ze zwierzętami udało mi się nabyć, gdy jeszcze mieszkałem w RPA. - Dobra agresorze, nie jesteś tak straszny, jak ci się wydaje. Widzisz, mam nad tobą przewagę, bo oboje wiemy, że poddasz się instynktowi, który masz we krwi... Ej, Marlena, weźże pożycz galeona albo dwa - proszę, nim uświadamiam sobie, że przecież Vin-Eurico kazał nam pochować wszystkie wartościowe przedmioty, czyli dokładnie to, co mogłoby mi się teraz przydać. Jedyne, co tak naprawdę mam, to moją różdżkę i przez chwilę naprawdę się waham, czy nie oddać jej niuchaczowi, uznając że przecież mi aż tak często się nie przydaje. Ostatecznie przypominam sobie jednak, że przecież jestem czarodziejem na ostatnim roku podstawowej nauki i zdarza mi się czasem chodzić na transmutację. Odrywam więc jeden z guzików mojej koszuli i powiększam go engorgio, w obawie że w przeciwnym wypadku niuchacz weźmie go do pyszczka i się udławi. Na szczęście mój podarunek jest wystarczająco wartościowy, by zajął stworzenie na czas, gdy zakładam mu szelki; mam wrażenie, że i tak łypie na mnie ostrzegawczo co jakiś czas, ale przynajmniej nie próbuje mnie zjeść. - Taki ze mnie poskramiacz dzikich bestii - chwalę się ze śmiechem, pozerkując, jak idzie mojej przyjaciółce.
Marla O'Donnell
Wiek : 21
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Modyfikatory: -1 za biżuterię Charakter niuchacza:e K6:6 -1 = 5
– Co nie? Też tak uważam, że to mocno nie na miejscu kazać mi teraz pracować, ale chyba ten argument nie zadziałał, bo dzięki niemu muszę po godzinach sprzątać jakiś magazyn, żeby się nauczyć szacunku czy coś... Dramat – stwierdziła, kiwając głową z niedowierzaniem, że została tak paskudnie potraktowana. – Nie zasłużyłam na to. Z entuzjazmem wsłuchiwała się w informacje dotyczące nadchodzącej imprezy, już teraz gotowa stwierdzić, że będzie ona najlepszą na jakiej była w przeciągu ostatnich miesięcy. – U Puchonów? W sumie szkoda, że Gryfoni nie mają takiej miejscówki, przydałaby się, zwłaszcza, że większość z was od września pójdzie na studia i podejrzewam, że wtedy to już będziemy pobijać rekordy w nieobecnościach i spóźnieniach – rzuciła luźną propozycją, żeby @Eugene 'Jinx' Queen poważnie przemyślał stworzenie gryfońskiej meliny. – Ale trafiłeś z tymi eleganckimi strojami, dostałam TAKĄ sukienkę, że przysięgam, że wszystkim szczęka opadnie. Będę wyglądała jeszcze lepiej niż zazwyczaj – dygnęła nieskromnie, szczerząc się radośnie, ale przytaknęła, że faktycznie omówią to później. – Jakby co to oferta zawsze będzie aktualna – puściła oczko do @Vinícius Marlow, po czym skupiła się na nauczycielu i tym, co ma im do powiedzenia. A miał całkiem sporo, począwszy od pouczenia o biżuterii, kończąc na instrukcji co do dzisiejszych zajęć. Bez problemu pozbyła się pierścionków i schowała je zgodnie z poleceniem do skrzynki, czując się trochę głupio, że nie pomyślała o biednych stworzonkach i bardzo egoistycznie obwiesiła się złotem (sztucznym oczywiście). Zerknęła na przyjaciela, który dramatyzował o kilka błyskotek. – Brzmisz jakby ci to kiedykolwiek przeszkadzało – zachichotała cicho, a potem stanęła przy klatce gotowa na starcie ze swoim ancymonem. Ostrożnie odchyliła zasłony i otworzyła drzwi, zaglądając z ciekawością do środka. – Hej, maluchu – przywitała się z niuchaczem, powoli podstawiając mu rękę, żeby mógł się z nią oswoić i wyczuć, że nie ma złych intencji. Istotka, z którą przyszło jej współpracować nie była typem uciekiniera i spokojnie siedziała, a na widok pięknych szelek aż zaświeciły jej się oczka. – Podoba ci się? Mogę ci to ozdobić, chcesz? – zagaiła i już miała dorobić mu jakieś finezyjne wzorki i fałszywe diamenty, kiedy zorientowała się, że taka samowolka może skończyć się jakąś tragedią. – Panie psorze!! Mój niuchacz chyba lubi być modny, mogę mu jakoś te szelki upiększyć za pomocą transmutacji? Jak dla mnie są bardzo stylowe, ale on wolałby chyba coś bardziej szałowego – zapytała uprzejmie @Leonardo O. Vin-Eurico, a jeśli się zgodził, sprawnymi zaklęciami podrasowała ubiór stworzonka, zadowolona, że nawiązują jakąś nić porozumienia. W przeciwieństwie do Jinxa, który podejmował się właśnie bardzo desperackiej próby wyłudzenia od niej pieniędzy. – Skąd ci je teraz wytrzasnę? Już abstrahując od tego, że ich po prostu nie mam. Improwizuj – dała mu fantastyczną radę i wróciła do swojego puchatego towarzysza, zachęcając go do spaceru po trawie i mamiąc różnymi obietnicami. Ten jednak zdecydowanie bardziej upodobał sobie marlowe ramię, wczepiając się uroczymi łapkami w jej szyję. – OMG, Jinx, patrz!! – zwróciła jego uwagę. – Jestem prawdziwą damą z niuchaczem – stwierdziła, nie zważając na to, że określenie dama dosyć średnio łączy się z jej eleganckim dresem i wyświechtaną koszulą. – O, ty też widzę sobie poradziłeś, z tymi drobnymi zadrapaniami wyglądasz jak prawdziwy badass – poruszyła sugestywnie brwiami, śmiejąc się pod nosem.