Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Autor
Wiadomość
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
K6:6 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały zestaw Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Zdecydowanie nie przykładała tak dużej uwagi do wygranej, jak chyba powinna. Przez większość czasu obserwowała podania ze względnie bezpiecznej odległości, niemal zapominając, że mecz odbywa się tu i teraz, a nie jest to trening czy nieznaczące rozgrywki. Od razu przywołała się do porządku, w końcu to, że wynik był jej obojętny, nie znaczyło od razu, że chciała zawieść Ruby, jak i resztę drużyny (girls' and werewolf power!). Zniżyła swój lot, akurat w porę, by zareagować po tym, jak nieznany jej ślizgon rzucił kafla do ich obręczy - nie umknęła jej też mina Kate, dlatego przechwytując kafla, rzuciła ponad ramieniem: — Wdech i wydech, nic się nie stało! — Miała tylko nadzieję, że koleżanka z drużyny usłyszała jej słowa, bo Darby trzymając kurczowo kafel pomknęła przez boisko, omijając latające tłuczki i rozmazujące się w pędzie powietrza postacie, by rzucić kaflem w obręcz przeciwników, niemal w pełnym zdziwieniu, że jakimś cudem jej się udaje.
K6:4 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: kompas miotlarski (+1 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: Cała reszta (+9) Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 0/1
Hex trochę się gubiła wśród meczowego chaosu. Nie przeszkadzało jej to. Spokojnie latała to tu, to tam, wypatrując tłuczków i odbijając je z całą siłą skrytą w umięśnionych ramionach, które napinały sportowy strój. Niekiedy tłuczki o mały włos mijały zawodników, innym razem umykały na boki. Nigdy nie uważała się za dobrą graczkę, po prostu miała determinację do uczestnictwa w przemocy, na którą szkoła pozwalała. Ścigający mieli pełne ręce roboty, a w końcu gola wbili także Gryfoni, co Hex skwitowała lekkim uniesieniem pałki w górę. W pewnym momencie jedna dziewczyna stanęła przed zagrożeniem, ale Eastwood była za daleko, aby jej pomóc. Na szczęście kapitan była o wiele szybsza i nic dziwnego, nie bez powodu piastowała to stanowisko. Skutecznie ocaliła Kate, dzięki czemu mieliśmy szansę na obronę pętli. Ślizgoni walczyli bardzo zażarcie, a Hex miała wrażenie, że to Aoife wręcz królowała na boisku, pokazując, że jest równie sprytna, co szybka. Idealnie lawirowała między przeciwnikami, atakowała bez wytchnienia gryfońskiego obrońcę, a Eastwood mimowolnie powracała do białowłosej spojrzeniem. Jak przyjemnie byłoby ją w końcu trafić, a może nawet i zrzucić z miotły. Posłałaby pewnie Hex wtedy tak gorące, nienawistne spojrzenie za tak bezczelne zagranie... Na samą myśl piętnastolatka się do siebie delikatnie uśmiechnęła. Chciałaby to widzieć, ten płomień w jej jasnych oczach, skierowany tylko i wyłącznie na nią. Chociaż tłuczki uparcie odmawiały ustawienia się tak, aby Eastwood mogła zagrozić ślizgońskiej ścigającej to nieprzerwanie wokół niej krążyła, wykonując coraz ciaśniejsze okręgi. Niczym prawdziwy drapieżca. W pewnym momencie leciała już równolegle blisko Aoife, a wtedy podjęła ryzyko, bo kim by była, gdyby grała całkowicie bezpiecznie? Zwinnym skrętem miotły niemalże wpadła na dziewczynę, ostatecznie przelatując tuż obok niej - wyciągniętą pałką musnęła bok Dear, całkowicie nieszkodliwie, bo w ogóle nie planowała tego jako ataku, a jako subtelną zaczepkę. Niczego nie powiedziała, ale wyraz twarzy mógł sugerować wiele. Nie potrafiła w ogóle przejąć się tym, że sędzia mógł uznać to za podstawę do dania jej żółtej kartki. Rozproszyła się, ale zaraz potem ze skupieniem ogarnęła sytuację. Zamierzała posłać tłuczek jako podanie do Ruby, żeby zaatakowała obrońcę Slytherinu. Ale bardzo ciężko było kogokolwiek trafić.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
K6:3 – udany Kuferek: 35 Własny sprzęt: rękawice sportowe z cielęcej skórki z wytłoczonym R.M w godle Gryffindoru (+1); gryfońska opaska kapitańska Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+4); kask (+1); gogle (+1); ochraniacze (+1); koszulka (+1); kompas (+1) Łączna liczba punktów: 45 Pozostałe przerzuty: 1/4
Krzyknęła z radości, kiedy zdobyli kolejnego gola i mamrotała przekleństwa pod nosem, kiedy Kate nie udało się obronić. Machnęła jednak w jej kierunku ręką i pokazała palcami uśmiech, coby nie traciła przypadkiem głowy, bo piłek było wiele, a pętle trzy, więc gra nadal się toczyła i nie wyglądało na to, by w najbliższym czasie miała się skończyć. Leciała nad boiskiem, śledząc jednego z tłuczków, by mieć go w pogotowiu w razie czego. A Ruby była zawsze gotowa. Także wtedy, kiedy Helen podawała jej piłkę, a Maguire już brała zamach, celując w Barnabasza. Zawsze twierdziła, że pozycja obrońcy była przejebana, bo przecież głównie celowali w niego. Miała to jednak głęboko w dupie, kiedy jej tłuczek leciał perfekcyjnie w kierunku obrońcy przeciwnika. — SOLBERG TY ZŁAMASIE — krzyknęła jednak, kiedy pałkarz obronił jej piękne odbicie i pokazała mu środkowy palec.
______________________
without fear there cannot be courage
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K6: 5 -> 2 Kuferek: 83pkt Własny sprzęt: Piorun VII (+6), koszulka (+1), rękawice (+1), kompas (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów:94pkt Pozostałe przerzuty: 5/9
Udało mu się uniknąć tłuczka, którego Ruby do nich posłała. Nie takie numery z ślizgońskimi pałkerami. Widać, że chłopacy byli zgrani, przede wszystkim w powietrzu. Rozdzielili się jednak znów, by patrolować boisko. Gole coraz częściej padały, niestety dając gryfonom przewagę, choć nadzieja wciąż pozostawała. Max był pewien, że niezależnie od wyniku i tak będzie zadowolony z tego spotkania. Dawali z siebie wszystko i nie pamiętał już, kiedy widział drużynę w takiej formie. Na pewno nie na treningach. Kolejny gol wyrównał wyniki i dał pole do odwetu za to, co Maguire odstawiła Maxowi i jego funflowi. Widząc, że dziewczyna bierze zamach w celu połamania im obrońcy, ślizgon nie mógł sobie odpuścić. Wyczekał na moment, by dać gryfonce cień nadziei i w ostatniej chwili po prostu obronił ten atak, uśmiechając się do niej z daleka. Troszkę adrenaliny sam sobie dodał i nie żałował ani sekundy. Nawet przez chwilę nie wątpił, że ten manewr mu wyjdzie. Poza tym lubił się popisywać i skoro była okazja to skorzystał z niej bez zawahania. Jak widać był to po prostu jego dzień. Poza tym lubił się popisywać i skoro była okazja to skorzystał z niej bez zawahania.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6:5,2 K100 / litery:89, A Kuferek: 145 GM Własny sprzęt: full+, 13p. Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 158 Pozostałe przerzuty: 15/16
W powietrzu świstały tłuczki i kafle, bez przerwy wpadały gole, ale żadna stron w tym wszystkim nie potrafiła odnaleźć sposobu, na zyskanie przewagi. Pałkarze wyczyniali dziś cuda po obu stronach, ścigający popisywali się w bezpośrednich atakach i błyskawicznych kontrach... Nic dziwnego, że nie potrafiła doradzić Kate co do wyboru pozycji - sama była przecież w podobnej sytuacji. Gdzie mogłaby się lepiej sprawdzać? Czy pozostawiać wszystko losowi i wypełniać drużynowe braki mimo braku wprawy na innych pozycjach? Na co się nastawiać na resztę sezonu? Debiut Milburn na obronie zdecydowanie był trudny, ale miała jednocześnie okazję poczuć pełne wsparcie pozostałych, zwłaszcza błyskotliwie i spektakularnie grających dziś pałkarek. A złoty znicz? Gdzie jesteś, łobuzie?
K6:3,5 K100 / litery: - Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Bezskutecznie próbowała wypatrzeć znicza, gdzie nie skupiała wzroku to jak pod jakimś zaklęciem przemieszczała się tam akurat akcja boiska, skutecznie odciągając jej uwagę i zasłaniając wszystko co mogłaby dostrzec. Trochę zaczynała zazdrościć reszcie drużyny możliwości rozgrzania się, bo samotnie krążąc po zimnym powietrzu czuła tylko, jak odmarzają jej kłykcie. Może gdyby założyła cieplejsze kalesony? Z tego zamyślenia jednak wyrwało ją skandowanie ślizgońskiej widowni, więc zerwała się do lotu i zaczęła uważniej krążyć po boisku, by nie wypadać gorzej od aktywnie grających, pozostałych członków drużyny. Dobra mina do złej gry!
K6:4 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Nie no, chłopie, do dzieła. Zagrzewał się do walki, bo co mu pozostało - poddać się? Co to, to nie, chociaż jego złość sięgała zenitu, to próbował się opanować, bo w innym wypadku równie dobrze może zejść z miotły. Głównie pocieszał go jednak fakt, że obrończyni Gryffindoru wcale nie miała lepszej passy, co czyniło ich przynajmniej na równi najbardziej pechowymi graczami tego meczu. Do trzech razy sztuka, pomyślał, ustawiając się pośrodku obręczy. Udami mocniej ścisnął miotłę, by móc uwolnić ręce i rozstawić je po swoich bokach, gotowy do złapania nadlatującego kafla. Drobna ścigająca mknęła przez boisko i chociaż teoretycznie celności jej nie brakowało, to siła jej uderzenia nie wstrząsnęła nawet Barnabaszem, kiedy przyjął na siebie cios. Od razu zlokalizował Aoife i zawołał, podając, nie szczędząc przy tym ruchu brwiami, który w nałożonych goglach musiał wyglądać jak tik nerwowy: — Zmieć ich z planszy, mała — kwestia zdobycia punktów spoczywała teraz w jej rękach.
(Saskia)
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
K6:3 przerzucone na 1 Kuferek: 5 GM Własny sprzęt: magiczna koszulka quidditchowa (+1 gry miotlarskie), gogle quidditchowe (+1 gry miotlarskie) Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), rękawice z cielęcej skórki (+1), sportowe ochraniacze (+1), kask quidditchowy (+1), kompas miotlarski (+1) Łączna liczba punktów: 15 Pozostałe przerzuty: 0/1
Aoife czuła na sobie spojrzenie dzikiej, czujnej Hex i nie potrafiła przestać się tym delektować. Dawało jej to taką siłę na tym meczu! Prowokowało do popisów, zachęcało do ryzyka, sprawiało, że płomień ambicji rozbuchał się tak, że chyba cudem tylko nie podpalił witek drużynowego Nimbusa. Miała wrażenie, że lawirując między przeciwnikami i fruwającymi tłuczkami wręcz tańczy przed gryfonką. A może właśnie dla niej? Czuła się jak ptak, który leciał tuż poza zasięgiem drapieżcy, jak kot, który prowokuje wilka balansując na gałęzi, której ten nie może sięgnąć. Chciała ściągnąć na siebie całą jej uwagę, być centrum jej quidditchowej areny. I udało się! I cały czas miała poczucie bezkarności, cały czas pląsała po boisku z kaflem, co rusz rzucając nim w pętle przeciwników. Ale skończyło się bezkarne umykanie. Wilczyca zataczała coraz ciaśniejsze kręgi, skutecznie dając odczuć Ifie, że mimo wszystko panowała choć częściowo nad sytuacją. To było jak ściganie lisa, zapędzanie go w kozi róg, aż wreszcie... Ach! Gdyby to nie był mecz, gdyby nie musiały przestrzegać reguł, może cała ta subtelna gonitwa zamieniłaby się w rozkosznie krwawą rzeź? Która z nich wyszłaby z tego starcia zwycięsko? A może powinny się zmierzyć w jakiejś ciekawszej grze? Bludger wydawał się Ifce bardziej adekwatną rozrywką dla nieokiełznanej gryfonki. Kiedy Hex zaczepiła ją w locie, symbolicznie udowadniając, że gdyby chciała, mogłaby pochwycić umykającą lisicę, ich spojrzenia się spotkały. Przez te ułamki sekund wzrokiem płonących z emocji oczu przekazały sobie więcej, niż tysiącem słów, a gdy Hex zmieniła trajektorię lotu, Aoife przez dłuższą chwilę patrzyła za nią, tracąc koncentrację, choć nie na tyle długo, by wpłynęło to negatywnie na jej grę. Znów przejęła kafla i po paru zwinnych zmyłkach dotarła z nim pod pętle, w które cisnęła natychmiast z dużą siłą. Swoje zadanie po raz kolejny wykonała. A czy inni zrobią to samo? Na to nie miała już wpływu.
Ostatnio zmieniony przez Aoife Dear-Aasveig dnia 12.01.24 23:34, w całości zmieniany 1 raz
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
K6:5 > 3 > 6 Kuferek: 20 GM Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 0/3
Obserwował co się dzieje na boisku ze szczególną uwagą. Wprawdzie trochę pozwalał sobie na bujanie się w te i wewte na miotle, w powietrzu czuł się znacznie swobodniej, jakby perspektywa tego, że może zaraz stracić przytomność i spierdolić sie z wysokości, a potem złamać kark była jakaś relaksująca. Był zadziwiony, że nie dostał na tym meczu żadnej niewydolności. Nawet nie rozbolały go jeszcze nerki, co działo się zazwyczaj, kiedy w takiej pozycji na miotle przesiadywał dłużej niż chwilę. W momencie, w którym dostrzegł szarżującą Aoife na gryfońskie pętle, uśmiechnął się kącikiem ust i jak cień za ścigającą popędził, obserwując łuk, po którym poruszał się najbliższy tłuczek. WWyliczcył dobrze, wyhamował gwałtownie, zamachnął się pałką patrząc prosto w oczy @Kate Milburn, której posłał zaczepnego całusa, nim nie miotnął kaflem, celując prosto w jej głowę. Buźki w czółko.
K6:4 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: kompas miotlarski (+1 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: Cała reszta (+9) Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 0/1
Widziała, że emocje sięgają zenitu. Wystarczył jeden rzut oka na Ruby, która wyglądała, jakby miała rozerwać Ślizgonów na strzępy. Helen mimo to zachowywała dziwny spokój, z opanowaniem poruszając się po boisku. Musiała dać nieco odetchnąć Aoife, nie mogła jej zaczepiać w nieskończoność. Dlatego zwróciła się w inną stronę, podlatując przy Kate, aby ją obronić, kiedy wrogi tłuczek prawie ją trafił. Cóż, Eastwood nie przepadała za tą rolą pałkarza, ale skoro już grała w drużynie to chyba powinna nie zachowywać się egoistycznie.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
K6:4 Kuferek: 12 Własny sprzęt: błyskawica (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: Kask, rękawice, ochraniacze, koszulka, gogle, kompas (+6) Łączna liczba punktów: 24 Pozostałe przerzuty: 0/2
Miała nieodparte wrażenie, że wpadła jak śliwka w kompot z tą zmianą pozycji. Mogła to nieco lepiej przemyśleć, gdy podejmowała się tej funkcji, bo nagle zdała sobie sprawę, że nie dość, że była znacznie bardziej odsłonięta niż reszta graczy (którzy kotłowali się ze sobą w powietrzu na środku boiska), to jeszcze stanowiła zarówno łatwiejszy, jak i bardziej pożądany cel dla pałkarzy. I to nie do końca było takie pożądanie, na jakim by jej akurat w tym przypadku zależało... Nie spodziewała się taryfy ulgowej, ani odrobiny. Ale nie spodziewała się też takiej zapalczywości w próbie zrzucenia jej z miotły. Gdy jej spojrzenia skrzyżowały się z @Lockie I. Swansea już wiedziała, co się święci - i się nie pomyliła. Ten zaczepny całus, posłany razem z wściekle sunącym w powietrzu tłuczkiem, był kwintesencją wszystkich ich dotychczasowych stosunków. Na szczęście pałkarka z jej drużyny obroniła ją przed tłuczkiem. Ale o tego buziaka to się przecież musi teraz upomnieć, halo! Tylko najpierw mieli jeszcze mecz do wygrania z resztą Gryfonów. Kate wychwyciła lecącego do pętli kafla, po czym oddała go swoim ścigającym.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:1 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błysk. doskonała Wykorzystany sprzęt drużyny: reszta Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 3/5
No łatwo to nie było tłuczki latały wszędzie. Z resztą tak samo jak kafel, który przelatywał z rąk do rąk. Chętnie przyjął kafla od Katie, która dawała z siebie wszystko na bramce i wystrzelił w kierunku bramek mając nadzieję na jeszcze jednego gola, zanim złapią znicza. I na szczęście bycie niczym latający pociąg wyszło mu na dobre, bo nikt mu nie odebrał piłki. Sam za to cisnął nią wprost w pętlę, już nawet nie patrząc czy wleciała, bo rozległo się coś ważniejszego. Moe złapała złotą muchę. Wygrali. No to jednak dzisiejszej nocy czeka ich impreza.
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6:6, 6 K100 / litery:89, A Kuferek: 145 GM Własny sprzęt: full+, 13p. Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 158 Pozostałe przerzuty: 15/16
W pewnej chwili zwyczajnie się wyłączyła z tego, co działo się wokół niej. Wrócił ten stan sprzed szkolnej absencji, gdy potrafiła nie tyle na coś skupienie skierować, co wyłączyć potrzebę myślenia o jakimkolwiek kierowaniu swoim ciałem, miotłą, świadomością. Przecież doskonale wiedziała, co miała robić, wystarczyło tylko odpowiednio się do tego nastawić. Wkrótce zresztą było po wszystkim, gdy sędzia zagwizdał głośno oznajmiając koniec meczu, a niektóre zdezorientowane spojrzenia skierowały się w stronę pary szukających. Tym razem ani Slytherin, ani mróz nie zatrzymały Davies w jej działaniach. Udało się. Ona jako zawodniczka i Gryffindor jako drużyna wykonali pierwszy krok. Dokąd miała zaprowadzić ich ta podróż?
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Przez chwilę nie wiedziała co się dzieje byłą tak zaaferowana rzutami nap pętle i obroną Kate przez Hex, że nawet nie zauważyła jak Morgan nachyliła się nisko nad trzonkiem i pomknęła za zniczem z prędkością wiatru, który targał jej drużynową szatą na każdą stronę. Dopiero poruszenie na trybunach i przebijający się gdzieś głos ich opiekunki domu sprawiło, że dotarło do niej co się stało. Zawisnęła więc w powietrzu, od razu odnajdując wzrokiem Morgan i gdzieś po drodze na dół boiska odbiła tłuczka, który niebezpiecznie zbliżył się w jej stronę. Wylądowała na boisku razem z resztą swojej drużyny i wymachując miotłą nad głową w jednej ręce i pałką w drugiej krzyczała ze szczęścia. Dopadła do szukającej i zamknęła ją w niedźwiedzim uścisku, porzucając gdzieś pod nogami szkolny sprzęt. Nic jej już nie obchodziło, WYGRALI. Nie wątpiła w to ani przez chwilę, ale w pewnym momencie aż gorąco jej się zrobiło. Krzyczała wesoło, dziękując każdemu po kolei za wspólny mecz i nawet mróz zalewający jej płuca przed niczym jej nie powtrzymał. — Stawiam wszystkim piwo kremowe! — zawołała do swojej drużyny, szczerząc się jak głupia do sera, bo W Y G R A L I. Była najszczęśliwsza, nawet jeśli miała po tym meczu tydzień leżeć w łóżku z zapaleniem płuc. Ślizgoni do wora, wór do jeziora!
Gdy tylko odrzuciła kafla Drake'owi, wzrokiem powędrowała znów po reszcie graczy na boisku, starając się jak najdokładniej śledzić grę, by móc przewidywać kolejne ruchy ślizgonów i to, czy przypadkiem znów nie będzie celem ich ataku. Musiała mieć teraz oczy dookoła głowy, rozglądając się zarówno na tłuczki, jak i na kafle. Krążyła przed pętlami, by nie wisieć w powietrzu bezczynnie w oczekiwaniu. Poza tym było strasznie zimno... Na pewno będzie musiała użyć jakiegoś eliksiru na odmrożenia, bo czuła intensywne pieczenie skóry w miejscach najbardziej narażonych na działanie mrozu. Nie dojrzała błysku znicza, nie widziała całego tego nurkowania, ale jakiś ruch na peryferiach jej wzroku sprawił, że spojrzała w kierunku @Morgan A. Davies dokładnie w chwili, w której uniosła dłoń z podrygującą złotą, skrzydlatą kulką. Na gacie Merlina, wygrali! Wygrali cały mecz! I Kate grała w tym meczu! - Holy shit! - ekspresyjnie wyraziła swoje zadowolenie, wraz z dźwiękiem gwizdka sunąc na swojej błyskawicy ku murawie, na której stłoczyła się razem z resztą zespołu, by złożyć szukającej gratulacje. A gdy tak się nawzajem przytulali i klepali po ramionach i tyłkach, Kate rozejrzała się jeszcze, by poszukać wzrokiem Lockiego. Już poszedł?
//sorry już napisałam ten post zanim było wrzucone podsumowanie XD
Victoria na pewno nie tego się spodziewała, kiedy sprawdzała, czy w dormitoriach Raveclaw panuje spokój. Nie wpadła na to, że może już kilkanaście minut później kierować się na boisko wraz z zapłakaną dziewczynką, która będzie opowiadała jej o tym, jak kiepsko radziła sobie na zajęciach profesora Walsha. Sprawdzian, jaki dla nich ułożył, okazał się dla niej za trudny, a przynajmniej wszystko na to wskazywało i teraz wypłakiwała sobie oczy, mając poczucie, że całe jej życie było nie takie, jak być powinno. Ponieważ zaś Victoria nie była zbyt dobra w pocieszaniu i uważała, że kiedy coś było problematyczne, to zwyczajnie należało działać, szukając rozwiązania, zabrała ją ze sobą na boisko, by pomóc jej w znalezieniu złotego środka. Czy może, żeby zwyczajnie była w stanie zdać następny sprawdzian z gier miotlarskich, choć jednocześnie Brandon miała pewność, że nie wszyscy mieli predyspozycje do sportu. Być może zaś jej towarzyszka należała właśnie do takich osób i to było głównym problemem, z jakim przyjdzie się im zmierzyć. I, jak już wkrótce Victoria się zorientowała, miała w tym twierdzeniu absolutną i pełną rację. Dokładnie taką, jakiej mieć w tym wypadku nie chciała, ale skoro przyszło jej już zmierzyć się z czymś podobnym, nie mogła narzekać. Była prefektem, była sporo starsza od swojej towarzyszki, i powinna być dla niej wzorem i zapewne również jakąś opoką, co nie było takie proste, kiedy było się surowym dla każdego, głównie zaś dla samego siebie. Victoria miała świadomość, że nie była najlepszym nauczycielem, bo wymagała wiele, ale starała się tym razem nie przesadzać, starała się nie robić niczego, co mogłoby dziewczynkę jedynie pogrążyć albo dodać jej zmartwień. Zamiast tego cierpliwie wszystko wyjaśniała, pokazując jej, co powinna była zrobić, pilnując jednocześnie, żeby nie zrobiła sobie żadnej, najmniejszej nawet krzywdy. Brandon widziała, że ma do czynienia z całkowitym beztalenciem i doszła do wniosku, że może powinna porozmawiać o tym z profesorem Walshem, choć jednocześnie domyślała się, że ten widział, co się działo. Nie mógł jednak, tak zwyczajnie, przymykać na to oka. Ona również nie mogła, więc chociaż bardzo się starała, żeby nie powiedzieć czegoś za dużo, żeby nie zrobić przykrości dziewczynce, nie mogła pominąć pewnych kwestii. Miała jednocześnie wrażenie, że było to o wiele bardziej męczące, niż gonienie Irytka, zamykanie go w piecu albo próby złapania szkolnego chuligana, który za nic miał regulamin. To było coś, co niemalże mąciło jej w głowie, powodując, że stopniowo wszystko coraz bardziej i bardziej ją bolało. Nie podobało jej się to, a jednocześnie niewiele mogła na to poradzić, poza przyznaniem w końcu, że dziewczynce szło o wiele lepiej, niż wcześniej, co było zdecydowanym i niekwestionowanym plusem, czy to zaistniałej sytuacji, czy po prostu kwestii związanej ze sprawdzianem. Zasugerowała jej jednak całkiem spokojnie, kiedy już wracały do zamku, by pomówiła z profesorem Walshem, żeby spróbowała rozwiązać tę sytuację i nie bała się szukać pomocy, kiedy znowu będzie jej potrzebowała. Bo to nie chodziło o to, żeby wiecznie płakać w kącie.
UWAGA! W trakcie meczu obowiązuje dodatkowy rzut literą w każdym poście! Wylosowanie litery J oznacza pojawienie się u postaci halucynacji od wróżkowego pyłu i utratę kolejki.
Pomocniczy kodzik
Kod:
<zg>Widziadła:</zg> (J) tak/nie <zg>K6:</zg> [url=link]#[/url] <zg>K100 / litery:</zg> (tylko dla szukających) <zg>Kuferek:</zg> x GM <zg>Własny sprzęt:</zg> wpisz <zg>Wykorzystany sprzęt drużyny:</zg> <zg>Łączna liczba punktów:</zg> X <zg>Pozostałe przerzuty:</zg> Y/Z
Widziadła: H, nie K6 + przerzuty:2 Kuferek: 19 Wykorzystany sprzęt drużyny: (ekwipunek szkolnych drużyn) Łączna liczba punktów: 29 Pozostałe przerzuty: 2/2 Oberwania tłuczkiem: -
Nigdy nie spodziewała się, że będzie grać w drużynie krukonów, a tu jeden mecz, drugi mecz i wygrali z puchonami! Na samą myśl marcellinowe serce szybko bije to miłe uczucie być zwycięzcą, a jakie jest, kiedy jest się przegranym? Tego urocza Hudson nie chce wiedzieć. Dlatego dzisiaj u boku pani kapitan Sasi, dziewczyny, w którą nikt nie wierzył na samym początku, że ta o to kobietka, artystka może tak daleko zaprowadzić drużynę! Dzisiaj ten sukces mieli powtórzyć. Marcella wsiada na miotłę, wzbija się w powietrze i na znak wszyscy ruszają, dzikie lwy kontra szybkie krucze jastrzębie. Nic nie mówi, koncentracja jest najważniejsza, bo chce się wykazać lepiej niż wcześniej, w końcu trenowała, już nie jest taką słabą Hudson jak kiedyś, a przypakowaną Hudson, szybką Hudson, zwinną Hudson, dziką Hudson, nieokrzesaną Hudson — twardą zawodniczką! Otrzymuje kafla i podaje do ślicznej Penelopy, kolejnej cudownej ścigającej ze składu Roweny Ravenclaw.
Widziadła: (A) nie K6:4 Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Penelopa nie należała do pierwszego składu. I bardzo dobrze, w końcu z przynależności do drużyny zamieżała czerpać wyłącznie prestiż. A latanie? Przy takich rzeczach można się ubrudzić. Albo, co gorsza, złamać paznokieć. A na to szykowna Penny nie mogła pozwolić. Ale skoro już niektórzy postanowili lecieć sobie w kulki, musiała stanąć na wysokości zadania. Przywdziała strój, z ciężkim sercem zakładając na swoje piękne loki kask i wystartowała. Marcela elegancko zdobyła kafla i podała ją do Penelopy, która z gracją pomknęła ku pętlom drużyny przeciwników. Rzuciła, celując perfekcyjnie. A halucynacje? Penny nie zawracała sobie głowy takimi bzdurami. Była istotą twardo stąpającą po ziemi. No chyba że trzeba było wznieść się na skrzydłach inteligencji. Ale to już była zupełnie inna sprawa.
/Nicholas Seaver jako Penelopa Mudwater
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
Widziadła: (J) nie (I) K6:4 bronię Kuferek: 25 GM Własny sprzęt: błyskawica, kompas, kask (+8 ) Wykorzystany sprzęt drużyny: ochraniacze, rękawice, gogle, koszulka (+4) Łączna liczba punktów: 37 Pozostałe przerzuty: 3/3
Nadszedł dzień, którego jednocześnie bardzo wyczekiwała i którego niesamowicie się bała. Po ostatnim meczu reprezentacji domowej zeszła z boiska z dziwnym poczuciem zawodu. Liczyła się z tym, że jej pozycja była ciężka i że dopiero zaczynała swoją przygodę z lataniem na miotle na poważnie, ale mimo to przejmowała się tym, co reszta sądziła o niej i o stylu jej gry. Parę dni po meczu miała wrażenie, że ludzie kiwali na nią głowami na korytarzu niekoniecznie z uznaniem... Chciała jednak odwrócić trochę tę kiepską passę, przykładała się do trenowania, zarówno z drużyną jak i z osobami spoza drużyny. Miała też nowe osoby w życiu, którym chciała w jakiś sposób zaimponować. Paradoksalnie nałożyła na siebie większą presję niż ostatnio, ale była spokojniejsza. Oby się nie zawiodła... Ciężko oddychało się powietrzem tak silnie naszprycowanym wróżkowym pyłem, wzbijając się ku pętlom przez moment myślała, że zakręci jej się w głowie. Ustawiła się jednak i już w krótkim czasie musiała aktywnie bronić pętli. Natarła na nią ścigająca Krukonów, ale Kate nie dała się zwieść. Skutecznie wychyliła się, by złapać kafla, a następnie poszukała wzrokiem Drake'a, by podać mu piłkę do kontrataku.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
Widziadła:nie K6:55 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: Błyskawica doskonałą Wykorzystany sprzęt drużyny: cała reszta Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 5/5
Mecz się zaczął i chociaż nie czuł się pewien ze względu na wróżkowy pył który mógł wywołać nieciekawe haluny. A oberwanie tłuczkiem w tym stanie mógł skończyć się naprawdę, ale to naprawdę nieprzyjemnie. Po tym jak nie udał się krukom rzut na pętlę, przejął kafla i zaczął szturm na bramki kruków. Na szczęście nie mieli już Bruxy, więc nie obawiał się aż tak tłuczków. Rzucił do pętli wcelowując się w lewą pętlę z nadzieją w serduchu, że August nie obroni morderczej piłki w nią rzuconej.
Augustine Edgcumbe
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 188
C. szczególne : zmieniający się kolor brwi | dresiki i bluzy z kapturem | okrągłe kolczyki w uszach | szkocki akcent | pachnie super kosmetykami czarodidasa
Widziadła: (J) tak K6:6 Kuferek: 10 GM Własny sprzęt: +7 za miotle Boyden Wykorzystany sprzęt drużyny: ta reszta co jest oporocz miotły Łączna liczba punktów: 20 Pozostałe przerzuty: 2/2
Ostatnie dni wcale nie miałem głowy do qudditcha szczerze mówiąc nie byłem pewny czy pójdę, skoro Marla zaniemogła i dziś nie grała czy nie powinienem jej przynosić ciepłą herbatę albo podawać eliksiry na przeziębienie? W końcu jednak dostaję burę za taki pomysł i grzecznie idę pomóc drużynie w rozwaleniu Gryfonów. Ostatni trening poszedł mi niesamowicie, więc wcale się nie boję meczyku i jestem pewny siebie oraz podbudowany jak nigdy! Jednak kiedy tylko leci do mnie piłka, nagle czuję się jakoś dziwnie. Mam wrażenie, że leci na mnie co najmniej czterdziestu Marlen - pałkarzy, które zaczynają we mnie napieprzać tłuczkami. Może i nie jest to możliwe, ale w tej chwili jestem przekonany, że tak właśnie się dzieje. Osłaniam się przed nieistniejącymi tłuczkami w panice i nawet nie widzę, że ktoś strzela bramkę. Otumaniony podlatuję do pętli i łapię się za nią, by chwilę polewitować przy pętli i złapać oddech. W końcu ktoś mi daje kafla, a ja rozglądam się wokół i orientuję się, że już jest normalna ilość zawodników na boisku, a nie same Marleny. - Straciliśmy gola? - pytam Marceli do której podaję piłkę, kompletnie nie ogarniając co właśnie się wydarzyło.
______________________
I'm almost never serious, and I'm always too serious.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Widziadła: F, nie K6 + przerzuty:3 -> 2 Kuferek: 19 Wykorzystany sprzęt drużyny: (ekwipunek szkolnych drużyn) Łączna liczba punktów: 29 Pozostałe przerzuty: 1/2 Oberwania tłuczkiem: -
Wszystko dzieje się tak szybko. Ładne podanie do Penelopy, która śmiga na pętle przeciwników. Panienka Mudwater i cela ma świetnego to pewnie zasługa dłubania godzinami przy cudownych paznokciach, które Marcella mogłaby pozazdrościć, gdyby wiedziała co to zazdrość. Wróżkowy pył nie zawraca głowy Marcelli, ale już świetna obrona Kasi, tak. To dopiero początek nie ma przecież co świrować. Tutaj Drake śmiga, a tam... Łysy Alecto, znaczy Agust, zachowuje się dziwnie, pewnie wariatkuje przez ten proszek, albo może walnął się w głowę przed meczem, ale nie jego głowa jest okrąglutka i śliczniutka. - August, tak! Zatkaj nos, wstrzymaj powietrze, nie wdychaj wróżek! - Jedną ręką pokazuje mu, co ma zrobić, bo drugą chwyta od niego piłkę, rzucając znowu do Penelopy, gdzieś kątem oka jeszcze zerkając na Edgcumbe, którego imienia nauczyła się na pamięć!
Widziadła: (C) nie K6:4 Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Jej cudowne podanie zostało obronione. Rozczarowujące. Nie wiedziała, że Kate tak dobrze broni. Niby coś słyszała o poprzednim meczu, ale zupełnie nie przykładała do tego wagi. Miała ważniejsze rzeczy, takie jak snucie rozmyślań czy w ombre będzie jej do twarzy. Ale cóż, ona wykonała swoje zadanie jak należy. Nie jej wina, że Kate również robiła co trzeba. A teraz snów przejęła piłkę od Hudson, po tym jak ich obrońca chyba zapomniał, po co jest na boisku. Penny była urażona jego postawą, tak samo jak tym, że zawracano jej głowę takim nonsensem jak gra. Ona chciała siedzieć na ławce rezerwowej i zbierać pochwały. A teraz pomknęła i znów wykonała rzut. I oby pałkarze zadbali, by tym razem kafel bezpiecznie dotarł do celu.
/Nicholas Seaver jako Penelopa Mudwater
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Widziadła: tak K6:- K100 / litery: (tylko dla szukających) Kuferek: 152 GM Własny sprzęt: full +13 Łączna liczba punktów: 165 Pozostałe przerzuty: 16/16
Dla niej mecz z Ravenclaw oznaczał nieco więcej, niż zwyczajową sportową rywalizację. Po drugiej stronie obecnie i w przeszłości miała zbyt istotne lub wpływowe w jej życiu osoby, aby potraktować to spotkanie bez większych emocji. Próbowała jednak nad sobą panować, pilnie wystrzegać się tłuczków, nie skupiać się na obecnym rezultacie na tablicy i, przede wszystkim przecież, wyglądać znicza. Przed meczem na powitanie jedynie uśmiechnęła się do Vicks, która dzisiejszego wieczora stanowiła jej bezpośrednią rywalkę. Rywalkę, dzięki której Davies stawała się lepszą zawodniczką, choć poza wzrastającymi z czasem umiejętnościami, Brandon zapewniała jej przecież bezlitosne lekcje pokory. Jak miało skończyć się tym razem? Póki co skończyło się jakąś łączoną halucynacją, bo Morgana ujrzawszy jakiś niespotykany gatunek skrzydlatych baranków (?) rozdziawiła gębę i zaczęła tajemniczo gaworzyć, a wyglądało na to, że Victoria nawdychała się pyłu z bardzo zbliżonego źródła. Czy to tylko początek meczowych utrapień?