Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Zanim zdążył odbić kolejnego tłuczka usłyszał wiwaty kierowane w przeciwną stronę boiska. Nie zdążył nawet zauważyć kiedy szukający zostali wypuszczeni i tym bardziej nie zorientował się, gdy to Panna Seaver złapała złotego znicza. Uśmiechnął się w stronę dziewczyny, szczerze i czule, chciał krzyknąć i pogratulować jej z drugiej strony boiska jednak zanim zdążył to zrobić, nastolatka była już u jego boku. - Moje gratulacje, Cleo - powiedział po czym przejął od niej znicza. - Grałaś dzisiaj fenomenalnie, mam nadzieję, że zobaczę cię na następnym meczu w tak samo dobrej formie albo może nawet i lepszej. - Dopowiedział jeszcze nim wylądował na boisku i zeskoczył z miotły.
Zaraz po czym jak zszedł z miotły - sam ukłonił się przed nią do tego stopnia, że widział już swoje buty. - Dziękuję za dzisiejszą rozgrywkę - odparł od razu po tym jak wyprostował się. Ukłony były dla niego czymś codziennym i normalnym, jednak było to oddanie szacunku i jakby tylko mógł to wyraziłby największą wdzięczność poprzez położenie się na ziemi, ale to raczej nie była najlepsza pora na to. Mimo to nie umiał ukazać słowami swojej wdzięczności względem nastolatki, dlatego też odwzajemnił ukłon najszybciej jak to tylko było możliwe.
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Gwizdek oznajmił koniec meczu i Max łatwo dostrzegł, kto dzierży w dłoniach znicz. Uśmiechnął się czując satysfakcję. O taki początek sezonu dawał dupy na treningach. Co prawda puchoni wyszli na bardzo mocną drużynę, ale wierzył, że nie tylko on to zauważył i wezmą na to poprawkę na następnych zgrupowaniach. Zleciał na ziemię, z niemałym zaskoczeniem obserwując gest @Cleopatra I. Seaver w stronę jej kapitana. Cóż, każdy miał swoje zwyczaje. Zamiast się nad tym zastanawiać, Max podszedł do dziewczyny, przekładając sobie pałkę na ramię. -Dobra robota, Seaver, ale nie popisuj się tak, jak będziesz grać przeciwko nam. - Wyszczerzył się i puścił jej oczko. Oczywiście nie znał oficjalnego składu puchonów i nie wiedział, że kto inny raczej pełni tę funkcję. Miał po prostu dobry humor i z tego korzystał. -Niezła obrona Lockiego. - Przyznał stojącemu obok @Hyung Jin-woo , bo docenić to potrafił. Zaraz jednak dostrzegł @Mulan Huang, więc podszedł do niej i okręcił w dłoni pałkę, uderzając nią o swoją drugą dłoń. -A z Tobą, to się jeszcze policzę. Tak mi zagrania psuć! - Udał wielce oburzonego, wciąż mając w pamięci ich piękną wymianę środkowych palców.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
K6:1 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błysk. doskonała Wykorzystany sprzęt drużyny: reszta Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 4/5
Nie mógł się doczekać meczu, bo w końcu te nie były codziennie. Wyszedł na boisko z miotłą w dłoni i kiedy tylko rozległ się gwizd, ruszył po kafla którego nawet nie złapał, a natychmiast odbił do przodu żeby zmylić przeciwników, a dopiero po tym po nią wystrzelił. Kiedy już był tuż tuż przed pętlą, wyskoczył i rzucił w tę najbardziej od niego oddaloną. Po oddaniu strzału wylądował z powrotem na miotle i obejrzał się za siebie. Miał szczerą nadzieję że gol wpadł, bo kąt z którego strzelał był raczej niełatwy.
K6:6 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Barnabasz czuł się w powietrzu pewniej, niż stąpając po ziemi, toteż jako pierwszy odbił się stopami od murawy, szybując ku górze - aż nie przestał słyszeć okrzyków i wiwatów z trybun. Cel miał tylko jeden: wygrać. Od pierwszego dnia fantazjował, że będzie trzymał w swoich wielkich, niczym dwie patery na ciasta dłoniach puchar Quidditcha. Tak się składało, że po gryfonich trupach do celu, nie zamierzał więc być delikatny w swoich czynach. Podobną taktykę przybrał ścigający Gryffindoru, bo jeszcze gwizdek sędziny nie ucichł, a ten już atakował ślizgońską obręcz. Był szybki, ale Barnabasz był szybszy, zaliczając pierwszą skuteczną obronę tego meczu.
(Saskia)
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
K6:6 Kuferek: 5 GM Własny sprzęt: magiczna koszulka quidditchowa (+1 gry miotlarskie), gogle quidditchowe (+1 gry miotlarskie) Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), rękawice z cielęcej skórki (+1), sportowe ochraniacze (+1), kask quidditchowy (+1), kompas miotlarski (+1) Łączna liczba punktów: 15 Pozostałe przerzuty: 1/1
Ifka była w ogniu walki. Nie czuła się związana z tą szkołą, ale rywalizacja na meczu to zupełnie inna bajka. Spodobały jej się treningi, pasowało jej, że ma towarzyszy. Nawet jeśli niekoniecznie za nimi szalała, to zawsze byli to swoi i razem walczyli o zwycięstwo. Miała również ambicję, żeby popisać się przed Hex, która walczyła po stronie przeciwnej drużyny. Jeszcze większa motywacją było utarcie nosa Morganie, która tak bezczelnie zgarnęła na transmutacji uwagę Hex. Ta zniewaga krwi wymaga. A chociaż Ifka pałką nie władała, uważała, że straty moralne mogą boleć równie mocno. Z tego powodu wygrana w meczu była dla Dearówny kwestią bardzo osobistą i zamierzała dać z siebie wszystko. I udało się! Przejęła kafla i z całych sił miotnęła nim prosto w pętlę.
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
K6:5->5 nieudane do kwadratu Kuferek: 12 GM Własny sprzęt: błyskawica (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: Kask, rękawice, ochraniacze, koszulka, gogle, kompas (+6) Łączna liczba punktów: 24 Pozostałe przerzuty: 1/2
No i stało się, grała w oficjalnym meczu! Pierwszy raz mogła być na boisku w barwach swojego domu w pierwszym składzie drużyny quidditcha! Czuła nieodpartą dumę, a jednocześnie miała wrażenie, że zaraz się zrzyga. Ilość przepuszczonych przez nią rzutów może zaważyć na ostatecznym wyniku... Dopiero zaczęła zdawać sobie sprawę, jak ważną rolę pełniła w tej grze! Czuła mrowienie w rękach i całej twarzy, gdy wzbijała się w powietrze w pełnym osprzęcie, na swojej nowiuśkiej, czarnej jak noc Błyskawicy. Usadowiła się na niej w pełnej gotowości, krążąc przy pętlach i z zacięciem obserwując grę. Zupełnie inaczej patrzyło się na to kotłownie i szybko szybujących graczy. Przyzwyczajona była do szybkiego latania razem z nimi, a nie czuwania, czy któryś z nich nie zbliżał się niebezpiecznie blisko z kaflem w ręce. Dobrze, że miała rękawice, bo jej dłonie w cielęcej skórze pociły się niemiłosiernie. Gdyby nie one, gotowa była ześlizgnąć się z trzonka miotły. I możliwe, że to właśnie trema zjadła ją, gdy kafel z zawrotną prędkością poleciał w jej kierunku. Choć zareagowała odpowiednio szybko, by polecieć do odpowiedniej z trzech pętli, nie była w stanie powstrzymać go od przelecenia przez nią. Slytherin właśnie zdobył pierwsze punkty, kurwakurwakurwa. Oddała kafla drużynie.
Darby Easton
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : Sarnie spojrzenie, opadająca powieka i melodyjny głos. Pachnie olejkiem arganowym.
K6:6 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały zestaw Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 1/1
Ptaszyna, jak nikt inny, powinna odnajdywać się w powietrzu - a jednak, kiedy znalazła się nad ziemią w gryfońskich barwach, analizując jak ogromna przestrzeń dzieliła ją od murawy boiska, nie mogła się powstrzymać przez nerwowym nuceniem piosenki. W końcu show must go on, a Winnie byłby dumny z jej odwagi i tego, że zaryzykowała i zgłosiła się na rezerwową w drużynie quidditcha. I chociaż jej motywacją było to, by podzielać zainteresowania swojego najlepszego przyjaciela, a nie dosłownie brać udział w meczu, to kiedy przyszło co do czego, nie mogła się wycofać. Niczym prawdziwa gwiazda (a przynajmniej tak jej się wydawało w zwolnionym tempie), pochwyciła kafla od Kate, przecinając powietrze, by wrzucić go w obręcz ślizgonów. — Och, czy ktoś to widział? Czy ktoś to widział? — zapiszczała podekscytowana, rozglądając się, jakby potrzebowała potwierdzenia, że naprawdę jej się udało.
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
K6:2 – podanie Kuferek: 35 Własny sprzęt: rękawice sportowe z cielęcej skórki z wytłoczonym R.M w godle Gryffindoru (+1); gryfońska opaska kapitańska Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+4); kask (+1); gogle (+1); ochraniacze (+1); koszulka (+1); kompas (+1) Łączna liczba punktów: 45 Pozostałe przerzuty: 4/4
Przyszedł ten czas, kiedy grali najważniejszy mecz w roku, bo przecież mecz Gryffindor vs Slytherin zawsze budził najwięcej emocji. Wkroczyła do gryfońskiej szatni nastawiona oczywiście na wygraną i przebrała się w kilka sekund, zakładając milion warstw, bo choć wiedziała, że się rozgrzeje w trakcie gry, to jednak pogoda była o k r o p n a. Przed wyjściem na boisko, zgarnęła jeszcze do swoje Gryfony i potarła ręce w rękawiczkach o uda, chcąc się trochę rozgrzać. — Mam nadzieję, że nikt nie skończy z odmrożeniem — zmrużyła nawet groźnie oczy, patrząc na każdego po kolei, czy aby na pewno dobrze się ubrał, bo przecież było minus c z t e r n a ś c i e stopni i to nie były wcale warunki do życia. Kiedy już się upewniła, że nikomu nie odpadną palce, kontynuowała swoją przedmeczową przemowę. — Wiecie jaki mamy plan – gramy sprawnie i skutecznie, pokażmy jakie z nich dupy wołowe! — dokończyła i klasnęła w dłonie, poprawiając jeszcze opaskę kapitańską, którą dostała na święta od Morgan i którą teraz nosiła z największą dumą. Wskoczyła na boisko, rozgrzewając się w powietrzy i zanim się obejrzała mecz już się zaczął, a oni latali niczym prawdziwe sokoły. Z zapartym tchem patrzyła jak Darby leci do pętli i zagwizdała z uznaniem, widząc celny rzut, choć zaraz potem klęła już pod nosem na obrońcę Ślizgonów. Obserwowała dalej mecz, czekając aż nadarzy się okazja do wykorzystania tłuczka, którego cały czas śledziła kątem oka, by na pewno wiedzieć gdzie aktualnie był. Kiedy przyszła odpowiednia chwila, niczym błyskawica poleciała do tłuczka, ale wciąż była za daleko, więc wypatrzyła dużo bliżej ślizgońskiego obrońcy Hex. — HEX — wydarła się, odbijając tłuczka w stronę drugiej pałkarki i świat się na chwilę zatrzymał, kiedy dziewczyna celowała w obrońcę doskonale, ale nagle Solberg się pojawił, który absolutnie wszystko popsuł. Ruby przeklęła więc szpetnie pod nosem i podleciała do swojej współpałki. — Solberg głupia pizda, uderzenie miałaś boskie!
K6:1 -> 4 Kuferek: 4 GM Własny sprzęt: kompas miotlarski (+1 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: Cała reszta (+9) Łączna liczba punktów: 14 Pozostałe przerzuty: 0/1
Cała wieża Gryffindoru aż huczała od podekscytowania uczniów nadciągającym meczem - ich pierwszym w tegorocznych szkolnych rozgrywkach. W związku z tym także nastroje pomiędzy dwoma odwiecznie zwaśnionymi domami zdawały się bardziej napięte niż zazwyczaj... co całkiem cieszyło Hex. Czerpała przyjemność z wybuchających kłótni, nierzadko będąc ich prowokatorką. I to nie miało znaczenia czy aktualnie za wrogów obierała Ślizgonów czy może swoich lwich pobratymców. Nie kierowała się uprzedzeniami, nienawidziła wszystkich w tym samym stopniu. A jednak ciężko było nie lubić dwóch Gryfonek, które nie zważały na buńczuczny charakter młodej Eastwood i obsypały ją w święta prezentami, jakie niestety poruszyły hexowe serce. Gdy przebierała się w szatni na szkarłatnozłote barwy, ściskała w dłoni kompas od Ruby. Myślała również o voucherze na aż 50% zniżki na miotłę od niej i Morgan. Nawet po odjęciu tylu galeonów miotły pozostawały szalenie drogie i daleko wykraczały poza skromny budżet Helen. Chociaż... gdyby znów spróbowała kogoś okraść... może warto spróbować. Z dużą niechęcią zerkała na wyciągniętą ze schowka zapasową miotłę, tym razem inną niż rozlatująca się zmiatarka. Wciąż wyraźnie pamiętała dotyk gładkiego drewna Błyskawicy Davies pod własnymi palcami oraz czuła jej perfekcyjne tempo lotu. Ostatecznie odsunęła większość tych emocji od siebie. Nigdy nie przejmowała się Quidditchem aż do tego stopnia. Teraz liczyło się to, aby komuś przywalić tłuczkiem. Na ostatnim meczu towarzyskim niestety nie zaznała tej przyjemności. Wzbiła się w powietrze, czujnie obserwując przeciwników. Oczywiście najwięcej uwagi poświęciła potomkini Dearów, Ślizgonce, która powinna na Hex pluć z wielu powodów i vice versa, a jednak, gdy wyłapała błękitny wzrok przenikliwych oczu białowłosej, Eastwood nieznacznie skinęła głową. I choć był to gest szacunku to nic nie zmieniało faktu, że Aoife stała się właśnie celem numer jeden. Pozostałych zawodników Węży tylko raz obrzuciła spojrzeniem nim rozległ się głośny gwizdek sędziego. Spięła ramiona, zarzucając sobie pałkę na prawe ramię, gdy udami nacisnęła miotłę. Chwila rozgrywki i to Slytherin zdobył pierwszy punkty. Nie kto inny jak północna księżniczka wiodła teraz prym. Hex zamierzała wyrównać szanse, więc gdy kapitan Gryfonów podała jej tłuczka, zamachnęła się i pewnie wycelowała w chłopaka na obronie pętli. Ale wszystko zniweczył Solberg. Na słowa Maguire ciemnowłosa tylko wzruszyła ramieniem.
Ostatnio zmieniony przez Helen 'Hex' O. Eastwood dnia Pią Sty 12 2024, 19:55, w całości zmieniany 1 raz
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K6: 3 -> 6 Kuferek: 83pkt Własny sprzęt: Piorun VII (+6), koszulka (+1), rękawice (+1), kompas (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów:94pkt Pozostałe przerzuty: 8/9
Pierwszy mecz w roku i to jeszcze przeciwko gryfonom. Max był strasznie najarany, bo po takim czasie miał w końcu wrócić na boisko z godłem węża na plecach. Wyspał się jak dziecko i od rana już go nosiło. Okropnie ciężko zniósł oczekiwanie na mecz i szczerze nie robił sobie większych nadziei na wygraną, ale przecież nie o to tutaj chodziło. W końcu nadszedł ten czas i Solberg jako pierwszy pojawił się w szatni. Wysłuchał czego musiał, ale z niecierpliwością wciąż zerkał w stronę wyjścia na boisko. No i się doczekał. Włożył Pioruna między nogi, wylatując wśród znanego sobie gwaru. Ciężko było opisać to, co w tej chwili czuł, robiąc rundkę wokół, by ostatecznie zająć swoją pozycję. Wybrzmiał gwizdek i całe zamieszanie nabrało tempa. Jak zawsze całe show rozpoczęli ścigający, a Solberg pilnie wypatrywał tłuczka, byle utrudnić tym w czerwonych barwach zdobycie punktu. O dziwo to ślizgoni pierwsi strzelili i Max wydał z siebie krótki okrzyk radości. Ta akcja trochę jeszcze mocniej podkręciła mu wolę walki i gdy zobaczył, jak Eastwood celuje tłuczkiem w obrońcę Slytherinu, pochylił się na trzonkiem miotły i z całej pizdy podleciał, biorąc zamach i spektakularnie broniąc ten bezczelny atak na ich bramki. Był z siebie zadowolony, nie ma co i liczył na to, że ten dobry początek to tylko zapowiedź spektakularnego końca meczu po ich stronie.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
K6: -, - K100 / litery:43 > 60 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Po starcie meczu wyleciała ponad graczy jak strzała, starając się wypatrzeć znicza przed szukającą Gryffindoru. Miała respekt przed byłą panią kapitan czerwonych i wiedziała, że to będzie trudne wyzwanie dostrzec znicza, a co dopiero złapać go przed nią, chciała jednak dać z siebie wszystko, czując presję własnej ambicji i chęć reprezentowania godnie domu węża. Zrobiła pierwsze dwa okrążenia, obserwując z uwagą zarówno przebieg rozgrywki jak i wypatrując gdzieś złotego błysku - na nic jednak. Nie było w zasięgu wzroku niczego, czym mogłaby się podekscytować ani zmartwić. No, może poza pałkarką Gryffindoru, ale o tym fantazjować podczas meczu nie wypada.
- Lockie Swansea
(edytowałam bo zły kodzik)
Ostatnio zmieniony przez Czarodziejowa Dusza dnia Pią Sty 12 2024, 20:39, w całości zmieniany 1 raz
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6: -, - K100 / litery:89 po przerzucie Kuferek: 145 GM Własny sprzęt: full+, 13p. Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 158 Pozostałe przerzuty: 14/15
Choć na zewnątrz panowała diabelnie zimna aura, w okolicach stadionu wydawała się nie być ani trochę odczuwalna. Zapowiadało się emocjonujące, pełne ognia spotkanie i żadna ze stron nie miała zamiaru łatwo dać za wygraną. Już pierwsze akcje meczu niosły duże zagrożenie, czego dowodem był gol dla Ślizgonów. Wracająca trochę przez przymus do roli szukającej Davies nie czuła się na tej pozycji ani trochę obco nawet pomimo długiej przerwy. Trochę pomógł jej w tym powrót do szkolnych treningów, trochę urodzinowe miotłowańsko u Jina. A teraz przyszedł odpowiedni czas, by i w oficjalnym meczu przekonać się o swoich możliwościach.
K6:5 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Chociaż wielokrotnie trenował w mroźnych warunkach, dłonie przymarzały mu do trzonka miotły, nawet pomimo ocieplanej wyściółki rękawiczek z cielęcej skórki. Każdy głębszy oddech powodował, że para z usta dostawała mu się pod gogle, ograniczając wizję. I chociaż starał się mieć wszystko pod kontrolą, to szkła znowu zaczęły parować, akurat w momencie, w którym kafel leciał od lewej strony - zorientował się za późno i chociaż machnął łapę, to piłka omsknęła mu się o palce, wpadając do obręczy. Przeklną pod nosem. Nienawidził przegrywać.
K6:4 podanie do Ify Kuferek: 21 GM Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 31 Pozostałe przerzuty: 3/3
Trzeba było przyznać, że nie był pewien, dlaczego w dalszym ciągu był członkiem drużyny. Może chodziło o to, że nie chciał zostawić jej całkowicie rozbitej, czy może lubił w jakimś stopniu quidditcha. W większym niż tak naprawdę podejrzewał... Niemniej siedział znów na miotle, gwizdek ogłosił początek meczu i po chwili boisko zalało się szarłatem i zielenią. Jedyne, co go interesowało to kafel oraz pozostali ścigający i pętle przeciwników. Obserwował, jak Aoife leci z kaflem w stronę pętli i niewiele później uśmiechał się szeroko, kiedy piłka przeleciała przez pętlę. W końcu coś zaczęło dziać się na ich korzyść. Teraz tylko trzeba było znaleźć właściwy moment i ponownie zaaatakować. Jak się okazało, nie musiał wiele czekać. W końcu kafel trafił w jego ręce, a on z uśmiechem pochylił się nad trzonkiem miotły, przyspieszając przy jednoczesnym obserwowaniu boiska. Był świadom, że sam nie da rady zaatakować pętli, ale przecież nie o to chodziło, żeby w samotności grał, kiedy byli drużyną. Spojrzał w stronę Aoife, a gdy tylko upewnił się, że dziewczyna na niego patrzy, podał jej szybko kafla, wierząc, że zdoła wykonać kolejny dobry rzut.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Aoife Dear-Aasveig
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 165cm
C. szczególne : Farbowane na biało włosy, bardzo jasna cera, trochę piegów na nosie, jasnobłękitne oczy, ubiera się jak gotka.
K6:5 Kuferek: 5 GM Własny sprzęt: magiczna koszulka quidditchowa (+1 gry miotlarskie), gogle quidditchowe (+1 gry miotlarskie) Wykorzystany sprzęt drużyny: Nimbus 2015 (+4), rękawice z cielęcej skórki (+1), sportowe ochraniacze (+1), kask quidditchowy (+1), kompas miotlarski (+1) Łączna liczba punktów: 15 Pozostałe przerzuty: 1/1
Trafiła! Na Morganę, trafiła! To znaczy no oczywiście, że trafiła. Ani przez chwilę nie wątpiła w swój sukces. Spojrzała na Hex i poczuła całkiem przyjemny dreszcz emocji. I wcale nie chodziło o ten mały sukces. Chodziło o tę nić porozumienia i świadomość, że właśnie stała się zwierzyną łowną dla jednego z największych drapieżców na tym boisku. I bardzo dobrze. Łap mnie, Hex, pomyślała z zadziornym błyskiem w oku, a potem poszybowała dalej, śledząc dalsze losy piłki. Na boisku działo się dużo i Ifka z przyjemnością stwierdziła, że to dla niej dużo aktywniejszy mecz, niż poprzednio. Niestety Ślizgoni stracili bramkę, więc zadanie było znów utrudnione. Musieli zdobyć nadwyżkę punktową, a to było trudne przy takich przeciwnikach. Na szczęście w ich drużynie również było kilku asów! Jamie przejął kafla, a Aoife ustawiła się w dobrej pozycji do przejęcia piłki. Nawiązała kontakt wzrokowy i udało się! Przejęła, a potem z całej siły rzuciła w stronę pętli. Celnie. Duch gry zespołowej był w Aoife coraz silniejszy. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że obrońca przeciwników spapra sprawę. Albo że ślizgońscy pałkarze spiszą się jak należy.
Lockie I. Swansea
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 192
C. szczególne : zawsze długi rękaw, nosi bransoletkę z ayahuascą, zapach cytrusowo-drzewny, piżmowy, ziemisty, jest *duży*, mówi z akcentem
K6:3 > 4 podanie do Maxa Kuferek: 20 GM Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 30 Pozostałe przerzuty: 2/3
Entuzjazm w drużynie Slytherina nie był chorobą zaraźliwą ani niebezpieczną. Wszyscy byli odporni i w odróżnieniu od zagrzewającej się wzajemnie drużyny Gryfonów, zieloni z godnością i klasą charakterystyczną samym sobie ruszyła do gry bez zbędnego pierdolenia o wołowych dupach. Lockie obserwował, co dzieje się na boisku, lawirując między ścigającymi w celu namierzenia dobrego kąta do odbicia tłuczka. Wiedział dobrze, że na nowej Błyskawicy zasuwa Kate, którą przecież chwilę temu jeszcze nastawiał na agresywne granie podczas wspólnego treningu. W innych okolicznościach? Może by się zastanowił. Może. Ale widząc nadlatujący tłuczek i atak Aoife na pętlę, wiedział, że jest za daleko by skasować obronę Gryffindoru. Bez zastanowienia, semi-automatycznie, grzmotnął pałą w stronę Solberga, bo podczas meczów wydawało się, że ich gładkie mózgi wchodziły w jakąś syjamską korelację i dzielili się jedną szarą komórką, komunikując bez słów.
Maximilian Felix Solberg
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
K6: 2 -> 4 -> 3 Kuferek: 83pkt Własny sprzęt: Piorun VII (+6), koszulka (+1), rękawice (+1), kompas (+1), gogle (+1), ochraniacze (+1) Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów:94pkt Pozostałe przerzuty:6/9
Walka była zacięta. Kafel latał między zawodnikami, którzy pędzili, byle tylko przerzucić piłkę między obręczami, nim ktoś ich powstrzyma. Było to ważne, wiadomo, ale Maxa bardziej interesowała żelazna kula śmierci, którą można było zrobić faktyczną krzywdę. Quidditch był brutalnym sportem, prawda, ale w końcu legalnym, więc nigdy dwa razy się nie zastanawiał nim wziął zamach, mając na celu jakąś postać na miotle. Pozostawały mu tak naprawdę dwie niewiadome. Pierwsze, związana z tym, kto będzie jego przeciwnikiem przy kolejnej akcji, a druga, czy przypadnie mu znów rola bohaterskiego obrońcy, czy tym razem może zabójczego kata. Szczerze liczył na to drugie. I się chłop doliczył. Ale akcja wyglądała zupełnie inaczej, niż się spodziewał. Widział, jak Lockie podlatuje do tłuczka, po czym złapali swoje spojrzenia i Max doskonale wiedział, co powinien zrobić. Podleciał na odpowiednią pozycję do przejęcia podania, a gdy kumpel przekazał mu żelazną kulę wpierdolu, posłał ją w stronę biednej Kate. Przynajmniej byłaby biedna, gdyby Ruby nie uchronila jej przed srogim tłuczkowym wpierdolem od jej ukochanych ślizgońskich chłopców.
______________________
I thought that I could walk away easily But here I am, falling down on my knees
Ruby Maguire
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
K6:5 → 5 → 1 → 4 Kuferek: 35 Własny sprzęt: rękawice sportowe z cielęcej skórki z wytłoczonym R.M w godle Gryffindoru (+1); gryfońska opaska kapitańska Wykorzystany sprzęt drużyny: nimbus (+4); kask (+1); gogle (+1); ochraniacze (+1); koszulka (+1); kompas (+1) Łączna liczba punktów: 45 Pozostałe przerzuty: 1/4
Wynik mógł być lepszy, ale mógł być też gorszy. Grunt, że nie przegrywali, bo przegranej ze Ślizgonami naprawdę nie przeżyje. Była wściekła na Solberga, że odbił tamtego strzała Hex, choć przecież doskonale wiedziała, że taka była gra. Nie zmieniało to faktu, że w Ruby aktualnie kotłowały się emocje i już nawet szczypiący w policzki mróz jej nie przeszkadzał. I kiedy zobaczyła jak Max przymierza się do trafienia w Kate – Ruby poczuła przypływ adrenaliny, gdy nachylała się nad trzonkiem miotły, wciąż szkolnej, bo święta i wszystko potem ją totalnie przytłoczyło, tu urodziny Romka, tu się pochorowała. Planowała jednak skoczyć do Hogsmeade w najbliższym czasie, może jako nagroda za wygrany mecz? Oby. Dopadła do Kate w ostatnim momencie i z całej siły posłała tłuczka z powrotem w stronę pałkarza Ślizgonów, broniąc Gryfonkę przed złamaną ręką, czy nie daj Merlinie mostkiem jak we wrześniu Fitz skończył po treningu. Miała nadzieję, że teraz Milburn uda się obronić, zachowując tymczasowy remis.
______________________
without fear there cannot be courage
Morgan A. Davies
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
K6: -, - K100 / litery:89, A Kuferek: 145 GM Własny sprzęt: full+, 13p. Wykorzystany sprzęt drużyny: - Łączna liczba punktów: 158 Pozostałe przerzuty: 15/16
Pojedynki ścigających wyglądały na wyrównane, Kate na obronie robiła, co mogła, drużynowo całokształt był obiecujący - zwłaszcza, że związana z rozwojem boiskowej sytuacji Maguire miała nad każdym względną pieczę. Być może właśnie to był klucz do całej rozgrywki. Kapitanowanie Davies, gdy sporadycznie miała w ogóle okazję podlecieć do kogokolwiek, krzyknąć, czy pochwalić zdecydowanie miało swoje słabe strony. I mogły zwyczajnie ją rozkojarzać w wykonywanym zadaniu. A teraz? Chyba właśnie tak miało być. Czerwoni śmigali, aż miło. Szkarłat i złoto mogły się mienić kibicom w oczach. Ale nie jej. Dochodziły do niej pojedyncze sceny, obrazy i dźwięki. Ryk czapki Gwen, jej podniesione kciuki, dyrygująca Ruby, popisy Hex, Drake i Darby rozrywający linię obrony rywali. Jakby mieli coś do udowodnienia. I mieli.
K6: -, - K100 / litery:C Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Krążyła po boisku starając się nadążyć za akcją. Wszystko działo się bardzo szybko, kafel śmigał z rąk do rąk, a pałkarze byli bezlitośni. Starała się skupiać na wypatrywaniu znicza, ale wciągała się szczerze w ten mecz, obie drużyny walczyły z całych sił, niemal, jakby to był mecz sezonu, ale przecież między Gryffindorem a Slytherinem zawsze i od wieków trwała rywalizacja z niepisanymi zasadami, niewyjaśnionymi wymaganiami. Zawisła nad boiskiem podpierając się pod bok i obserwując wszystko z dala. Łatwiej jej było w ten sposób zdystansować się i skupić na swoim zadaniu, bo krążąc między zawodnikami łapała się na tym, że za bardzo wkręca się w śledzenie rozgrywki.
- Lockie Swansea
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
K6:3 -> 6 Kuferek: 12 Własny sprzęt: błyskawica (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: Kask, rękawice, ochraniacze, koszulka, gogle, kompas (+6) Łączna liczba punktów: 24 Pozostałe przerzuty: 0/2
Poczuła, jak na jej policzki wpełzała purpura - zarówno przez zimno smagające ją w twarz, jak i rosnący w środku wstyd. Była w tej mieszance też gorycz, także złość i chęć rewanżu. Nastrajała się do tego meczu zbyt długo, by teraz pozwolić dać się zjeść stresowi i jakiejś głupiej tremie. Musiała wziąć się w garść, bo jeśli dalej będzie tak grała, zdejmą ją z boiska szybciej, niż zdąży powiedzieć "błyskawica". Przez moment zrobiło się strasznie - zamierzało się w nią dwóch pałkarzy Slytherinu - jej dwóch ulubionych chłopców w całym zamku. Wspaniale. Nie miałaby szansy reakcji, gdyby nie błyskawiczna obrona Ruby! Przecież ona ozłoci tę dziewczynę! Najpierw kupon, teraz ratuje od guza (lub wstrząsu mózgu)! Nabrawszy w związku z tym nieco pewności siebie nie przepuściła kolejnego kafla, który leciał w jej stronę. Złapała go bez trudu i czym prędzej rozegrała do jednego ze swoich ścigających.
Drake Lilac
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 218 cm
C. szczególne : Bardzo wysoki i barczysty. Praktycznie cały czas nosi na palcu pierścień tojadowy - tak na wszelki wypadek.
K6:1 Kuferek: 40 GM Własny sprzęt: błysk. doskonała Wykorzystany sprzęt drużyny: reszta Łączna liczba punktów: 52 Pozostałe przerzuty: 3/5
Meczy był wyrównany i chociaż skiepścił ostatni rzut, to nie miał zamiaru odpuszczać. Na szczęście jego współścigacz miała łeb na karku i z powodzeniem trzasnęła kaflem wprost w ich pętlę. Nie zamierzał być gorszy i ponownie po przejęciu kafla, rzucił się do przodu ciskając piłką w pętlę. I tym razem na szczęście się udało. Honor ocalony. Zdobył bramkę. Kapelusz wstydu go nie czeka w pokoju wspólnym. No, na pewno nie jego. Chociaż każde z nich gra tak dobrze, że nikt chyba go dziś nie włoży. I całe szczęście.
K6:3 Kuferek: 0 GM Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały Łączna liczba punktów: 10 Pozostałe przerzuty: 0/1
Wiele można było o nim powiedzieć, ale zdecydowanie nie to, że jest opanowanym typem. Dlatego, gdy wpuścił pierwszego kafla, nerwy zaczynały brać górę: serce mu dudniło, dłonie pociły się w rękawiczkach, rozbiegane spojrzenie krążyło to po członkach ślizgońskiej drużyny, to po przeciwnikach, próbując przewidzieć każdy następny ruch. Cichy głosik zwątpienia w swoje umiejętności rozkręcał się coraz bardziej, aż biedny Barnabasz zaczął oddychać ciężko i nierówno, wyobrażając sobie klęskę własnej drużyny, spowodowaną jego nieumiejętną grą. Stary mu zawsze powtarzał, że nadaje się do Quidditcha, jak widelec do jedzenia zupy, ale dotychczas jakoś mu wychodziło. Kiedy jednak był pewien, że odbije nadlatującego kafla stopą, a ten nawet nie otarł mu się o but, wydał z siebie wkurwiony okrzyk, wymachując ręką, jakby próbował niewerbalnie przekląć ścigającego Gryffindoru.
K6:3 ale przerzucam -> 6 Kuferek: 21 GM Własny sprzęt: brak Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet Łączna liczba punktów: 31 Pozostałe przerzuty: 2/3
Kolejny gol dla Gryfonów, był jak zadra na idealnej powierzchni pucharu, którego jeszcze nie zdobyli, którego z pewnością nie zdobędą, ale i tak było czymś niedopuszczalnym. Nic więc dziwnego, że gdy tylko kafel trafił w ręce Norwooda, ten postanowił wyrównać wynik. Podejrzewał, że gdyby próbował w tej chwili podać do Aoife, jak zrobił to wcześniej, to straciliby piłkę. Nie sądził, aby Gryfoni nie byli gotowi na powtórzenie zagrywki. Z tego powodu nie widział innego rozwiązania, jak spróbować dostać się jak najszybciej pod pętle. Przełożył piłkę pod lewe ramię, nachylił się nad trzonkiem, aby przyspieszyć, na ile tylko było to możliwe na drużynowym Nimbusie. Wszystko po to, aby próbować zmylić przeciwników, na chwilę nurkując, a gdy wyskoczył w górę, rzucił z całej siły w pętlę, licząc na to, że kafel przez nie przeleci zdobywając kolejne punkty.
______________________
Cleanse my soul free me of this anger that I hold and make me whole
Kate Milburn
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 173
C. szczególne : karminowe usta, nosi pierścień uznania, jej spódnice bywają krótkie i jest to eufemizm, kolczyk w pępku
K6:5 Kuferek: 12 Własny sprzęt: błyskawica (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: Kask, rękawice, ochraniacze, koszulka, gogle, kompas (+6) Łączna liczba punktów: 24 Pozostałe przerzuty: 0/2
Dobra passa nie trwała jednak zbyt długo. Quidditch był niezwykle dynamiczny i tak naprawdę zanim zdążyła się wyzbierać z emocji po swojej pierwszej udanej obronie, za chwilę musiała zbierać się do kolejnej. Nie wiedziała, co się z nią działo, że te ruchy nie były tak płynne, jak zazwyczaj. Że tak bardzo stresowała się porażką, że zamiast działać, pozwalała rzeczom dziać się. Nie czuła się najlepiej na boisku, to zdecydowanie nie był jej dzień. Może to kwestia nowej pozycji, w końcu wcześniej strzelała do pętli, zamiast ich bronić? Jakichkolwiek wymówek jednak by nie szukała, nie ulegało wątpliwości, że mvp to ona dzisiaj nie będzie. Pytanie czy będzie miała gdzie iść spać, bo nie zdziwiłaby się, gdyby nie miała wstępu do dormitorium po takiej serii porażek! Zaklęła siarczyście pod nosem, gdy kafel przeleciał na dwa centymetry od opuszków jej palców, gdy rzuciła się, by go obronić. Przeleciał przez pętlę widowiskowo. Naprawdę musiała się zebrać w sobie...