Kości / Litery / Przerzuty:4 Kuferek:72 Własny sprzęt: Varápidos (+6) Wykorzystany sprzęt drużyny: kask (+1), ochraniacze (+1), koszulka (+1), kompas (+1) Łączna liczba punktów: 82 Pozostałe przerzuty: 7/8
Chociaż starała się bardzo, nie była w stanie niczym zastąpić tej adrenaliny, która towarzyszyła jej podczas rozgrywek. I właśnie dlatego tak bardzo kochała Quidditcha. Rywalizacja i zabawa, które świetnie ze sobą współgrały - uwielbiała to. Dodatkowo wrzawa widzów na trybunach w tle, dodatkowo zagrzewała ją do walki i nie wyobrażała sobie ich zawieść. Po przejęciu piłki, wiedziała, że nie ma wyjścia i musiała zdecydować się na podanie do Gryfona, który po chwili również został otoczony i wrócił kafla ponownie w jej dłonie. Sprawnie go przyjęła i wystrzeliła ku obręczom, aby szybko rozeznać się która z nich jest jednocześnie najbardziej dostępna dla niej, ale też najmniej w zasięgu O'Connora. Celując w jedną z bocznych poderwała się z miotły, aby wyskoczyć ku górze i stosując Łomot Finbourgha wykonać szarżę na pętle.
Zasady obowiązujące podczas meczu znajdują się tutaj!
Pomocniczy kodzik do posta:
Kod:
<zg>K6:</zg> [url=link]#[/url] <zg>K100 i litery:</zg> (tylko dla szukających) <zg>Kuferek:</zg> GM <zg>Własny sprzęt:</zg> wpisz <zg>Wykorzystany sprzęt drużyny:</zg> <zg>Łączna liczba punktów:</zg> X <zg>Pozostałe przerzuty:</zg> Y/Z
Kto nie czekał na inauguracyjny mecz szkolnego pucharu quidditcha? Zdecydowanie najbardziej zachwycony, obok kibiców, był sędzia, który wolał spędzić ten wieczór przy czarodziejskiej konsoli i grać w Mugol Legacy, ale życie jest nowelą i niektórych rzeczy nie przeskoczymy! Tak więc z wymuszonym uśmiechem na twarzy wyleciał na boisko, uścisnął prawice kapitanów i podrzucił kafel do góry.Mecz rozpoczynają Puchoni.
Wielki, ogromny wręcz dzień. Nie dość, że to mój pierwszy mecz w Hogwarcie to jeszcze pierwszy mecz na innej pozycji niż szukająca. Pojęcia nie miałam czy dobrze mi pójdzie w roli ścigającej, ale skoro za towarzyszkę miałam Elaine to chyba zdołamy się jakoś porozumieć. Na naszym wspólnym treningu wyszło to dobrze. Swoją drogą, dalej nie byłam w ogóle zapisana do drużyny, ale tak się losy potoczyły, że otworzyła mi się wyraźnie furtka. Niestety kosztem Terry'ego, który musiał pozostać na trybunach. Bogowie, nie wyobrażałam sobie, jakie to musiało być bolesne upokorzenie. Wsiadłam na moją cudowną miotłę, założyłam wszystkie potrzebne mi ochraniacze i gadżety, część z nich wygrzebałam z drużynowej szatni. Ubrana w puchoński strój do gry, niestety bez mojego własnego numeru, stawiłam się na boisku. Rozpierała mnie energia, ale przy kapitanie skinęłam mu poważnie oraz kulturalnie głową, lekko się przy tym skłaniając. Ja nie mogłam nas słownie zagrzewać, ale on już tak. Wskoczyłam na Nimbusa, po czym ruszyliśmy na środek boiska, aby czekać na wystrzelenie kafla w górę. Nie spuszczałam piłki ze wzroku i gdy tylko wystartowałam, dosłownie w mgnieniu oka ją przejęłam, ściskając mocno pod prawą pachą. Ha! No i teraz prosto do pętli, unikając tłuczków oraz wrogich zawodników. Gdzieś mignęła mi Hudson, co wzbudziło we mnie lęk. Wolałam nie narażać się na atak Krukonki, dlatego wystraszona odwróciłam się do Elaine, aby podać jej kafla i tym samym odetchnąć, bo przestałam być celem. Zimny wiatr targał moją szatą, ale mnie rozpierało ciepło wywołane adrenaliną.
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
K6:1 Kuferek: 25 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały zestaw Łączna liczba punktów: 35 Pozostałe przerzuty: 3/3
Mecz inaugurujący szkolne rozgrywki był zarówno moim pierwszym w barwach drużyny puchonów. Nieco ponad miesiąc temu zaliczyłam dość dużą wtopę na meczu charytatywnym, gdzie byłam mniej niż cieniem pozostałych zawodników. Dzisiaj rozpoczęłam tak samo, jak wtedy: utratą kafla. Piłka podana do mnie przez Cleo przeleciała mi przez ręce, trafiając do ścigającej drużyny przeciwnej. Niby byłam mądrzejsza doświadczeniem, a popełniłam ten sam błąd. Pokręciłam głową sama do siebie, zaraz też zawracając i lecąc w kierunku swoich bramek.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
K6 + przerzuty:1 -> 4 (miałam dobry ale się jebłam i kij w oko! Czokoloko!) Kuferek: 11 GM Wykorzystany sprzęt drużyny: (ekwipunek szkolnych drużyn) Łączna liczba punktów: 21 Pozostałe przerzuty: 1/2 Oberwania tłuczkiem: -
To jest jej pierwszy mecz jako ścigającej krukonów. Zadeklarowała się, że będzie grać, a teraz właśnie to się działo na oczach wszystkich. Pamiętała dobrze przerażenie swojego taty, tłumacząc się z wielkiego lima pod okiem w pewien wrześniowy weekend, nie mógł uwierzyć, że to nie przemoc rówieśnicza, a w półświatku Hogwartu nazywany Quidditch. No a teraz była jedną z nich. Dreszczyk emocji przechodzi po marcellinowych plecach. Oczy błyszczą jak pod wpływem przedawkowania czekoladowych żab. Tylko ta miotła szkolna za Sasi pieniądze, sprzedającej obrazy w galerii Swanseów. Nawet dobra, ale Marcella obiecała, że kupi sobie bardzo fajną, a poszła do Miodowego Królestwa na dawkę cukrowych dopalaczy z Terrym. Oczywiście nie dało się całych tych galeonów z loterii przejeść. Tak więc na dziś musiała jej wystarczyć miotła ze składzika Ravenclawu. Mecz się rozpoczyna, kafel leci w górę. Puchoni grają pierwsze skrzypce. Hudson jednak obserwuje wzrokiem dzikiego jastrzębia piłeczkę. Z rąk Cleopatry, kafel ląduje do Elaine, ale ta go traci, a Marce łapie go w swoje śliczne rączki i podaje do Kiktora. W nim cała nadzieja.
Do drużyny trafił w tym wszystkim przez dość duży zbieg okoliczności, bo jego wieczorne plany jeszcze przed południem były zupełnie odmienne i raczej obejmowały kremowe piwo po obejrzeniu meczu niż bezpośredni w nim udział. Ale przecież w ostatnich miesiącach całkiem nieźle się spisywał podczas treningów, więc kiedy tylko okazało się, że jedno z miejsc w pierwszej drużynie pozostawało do zajęcia, natychmiast zaproponował, że spróbuje pomóc Krukom tym razem nie z poziomu trybun, a od pierwszej minuty na boisku. Kiktor, bo tak brzmiało jego dumne imię, otrzymawszy kafel od partnerki z zespołu nie mógł zrobić nic innego, jak wziąć duży rozpęd i z całej siły posłać piłkę w jedną z puchońskich pętli. Jeżeli obrońca miał sobie dać radę z rzutem potężnego Vrrruma to chyba wyłącznie siłą woli.
K6:Kostki 2 K100 i litery: - Kuferek:Emily Evans 12 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: szkolny ekwipunek drużyny Łączna liczba punktów: 22 Pozostałe przerzuty: 3 z 2
Ustawiła się na swoją pozycję bojowo ustawiona na ten mecz i zdecydowanie chciała go wygrać, bez względu na wszystko, dlatego też miała zamiar dać z siebie dziś wszystko. Dlatego też widząc atak, jej ciało ruszył automatycznie do ataku i złapała, parząc się dokoła siebie osoby, do której może rzucić i pierwszą osobą widziała była Cleopatra więc i do niej i rzuciła piłkę. Co jak co, ale obrona powinna iść jej nieźle przynajmniej na samym początku, no, taką miała nadzieję, stres w jej ciele zapewne też zrobi swoje i tego była pewna aż zanadto.
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Moje podanie było bardzo dobre i pomknęło ku Elaine, ale Puchonka nie zdołała złapać piłki. Kurde. I właśnie Marcella od razu ją zgarnęła. Trochę sparaliżował mnie strach, a pewnie powinnam natychmiast ku Krukonce polecieć, aby próbować ją zahamować lub w ogóle wyrwać jej tego kafla. Znałam kilka sprytnych ruchów na miotle, aby wybić ją z równowagi czy zmusić do trudnych zwrotów. Mimo to przykleiłam się twardo do swojego Nimbusa, pomykając tylko za nią, jak pruła już na nasze pętle. A w pewnym momencie zaskoczyła mnie podaniem do kolegi obok. O nie! Wszystko było w rękach nieznanej mi obrończyni, ale na szczęście to były zwinne ręce. Pokazałam @Emily Evans uniesiony kciuk w górę w uznaniu dla jej działań, a ona postanowiła obdarzyć mnie kaflem. No to teraz już nie bawiłam się w podania, aby ponownie nie zepsuć spraw tylko od razu zawróciłam witki i w stronę niebieskich. Wyminęłam kilku zawodników, opadając nieco niżej na boisku, po czym od lewej strony podleciałam ku właśnie lewej pętli, aby wrzucić tam piłkę. Czułam, że pałkarze mają mnie na muszce, ale przecież obok mnie, całkiem blisko, pojawiła się sylwetka mojego najdroższego kapitana Hyunga, a przy nim poczułam się... bezpiecznie. Dlatego wyciągnęłam dłoń i rzuciłam kaflem.
K6: [url=link]#[/url] K100 i litery: (37 Kuferek: 76 Własny sprzęt:pełen (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: n/d Łączna liczba punktów: 88 Pozostałe przerzuty: 8/8
To miał być ciekawy mecz. W końcu miała zagrać przeciwko własnej siostrze, ciekawa, jak ta sobie tym razem poradzi. Wierzyła w to, że Lizzie nie tylko trenowała, ale również miała w sobie sporo uporu, który był właściwy Brandonom. Nic zatem dziwnego, że bez słowa skinęła jej głową przed rozpoczęciem meczu, dając jej tym samym znać, że nie powinna się ograniczać, że nie powinna się za łatwo poddawać, a później westchnęła cicho i na moment zamknęła oczy. To był jej ostatni rok w Hogwarcie, ostatni rok gry i zastanawiała się przez chwilę, co w związku z tym czuła. To było trudne do określenia i tak naprawdę nie była to chwila na to, żeby to roztrząsać, tak jak wiele innych rzeczy, jakie stanowczo odsunęła na bok, uznając, że nie mają najmniejszego sensu. A później, cóż, wybiła się na dany znak i ruszyła pomiędzy pętlami, rozglądając się uważnie w poszukiwaniu znicza.
K6: [url=link]#[/url] K100 i litery:38 Kuferek: 6 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 1/1
Mecz inauguracyjny... Dzieliło ją zaledwie kilka minut od momentu, w którym miała zawisnąć w powietrzu, aby pierwszy raz reprezentować barwy Hufflepuffu. Oczywiście, że się stresowała, ale jednocześnie starała się nie dopuścić do sytuacji, w której negatywne emocje odebrałyby jej zdolność do gry. Czuła się niedoświadczona i to nawet bardzo, zwłaszcza jeśli po drugiej stronie miała mieć za rywalkę swoją siostrę, która stoczyła już niejeden bój. Dosłownie słyszała każdą upływającą sekundę, jakby tuż przy jej uchu wisiał jakiś wyczarowany zegar i odliczał, tykając o wiele zbyt głośno niż normalnie. I ten czas wreszcie upłynął... Rozległ się dźwięk gwizdka, trybuny się rozszalały, kafel poszedł w ruch, a ona... a ona przez pierwszą chwilę nie ruszyła się za bardzo z miejsca, jakby starała się ogarnąć, co właściwie powinna zrobić. W końcu jednak ocknęła się i wzbiła jeszcze wyżej w powietrze, aby zacząć wypatrywać tej małej, złotej piłeczki, która tak bardzo ją interesowała.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
K6:4 Kuferek: 13 Własny sprzęt: Miotła sportowa Starsweeper (+6 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: całe ubranko (+6 GM) Łączna liczba punktów: 25 Pozostałe przerzuty: 2/2
Odetchnęła głęboko. W końcu nie bez powodu mówi się, że tylko spokój może nas uratować. I chociaż cała męska połowa drużyny się pochorowała, to dziewczęta i kobiety unoszą się na swoich miotłach, gotowe walczyć o kruczy honor. Próbowała nie skupiać się na zwycięstwie, bardziej na przyjemności ze współzawodnictwa, ale kogo próbowała oszukiwać - dla niej ważne było, by wygrali. Tym bardziej, że jako nowa pani kapitan niosła na swoich ramionach ciężar wybitnego kapitaństwa swoich poprzedników. Brooks z jakiegoś, niezrozumiałego dla niej powodu, w nią wierzyła. Nawet wykosztowała się na tę miotłę. Nie, nie miotłę. Czyżyka. W końcu wpadła na to imię, całkowicie przypadkowe, przyjemnie brzmiące i, gdy tylko o nim pomyślała, to każda inna propozycja przestała jej się podobać. Tak, dzisiaj przeczyżykuje wszystkich puchonów. Woła do swojego zespołu, że czas pokazać co potrafią i nagle mecz się zaczyna - a wszyscy przechodzą na swoje pozycje. Obserwuje ruch tłuczków, kątem oka widzi jak Vicka rusza w pościg za zniczem, jak Marcella podaje Vrumowi, a ten atakuje, jednocześnie kontroluje zagrywki po stronie przeciwników. Powiedzieć, że dzieje się dużo, to nie powiedzieć nic. A jednak przewiduje kolejne zagranie i gdy tłuczek pojawia się w zasięgu jej pałki, odbija go z hukiem, kierując w stronę @Cleopatra I. Seaver.
K6:6 Kuferek: 21pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: cały (10pkt) Łączna liczba punktów: 31pkt Pozostałe przerzuty: 2/3
Jego pierwszy mecz Quidditcha jako kapitan drużyny był zdecydowanie niesamowicie stresujący, zwłaszcza, że to na niego zrzucaliby pewnie później wszystkie źle wykonane akcje. No bo przecież "mógłby ich nauczyć"... Cóż, tak czy siak by tego nie słuchał. Jak zwykle zajął pozycję pałkarza, już teraz oficjalnie puchońskiego w pięknej żółtej koszulce z numerem 24. Miał z tym numerem pozytywne ale i negatywne wspomnienia, mimo to nie miał zamiaru teraz zamartwiać się brakiem swojego teraz byłego chłopaka. W kieszeni wciąż jednak nosił sygnet od rudzielca, jedynie ze względu na szczęście jakie mu przynosił.
Widząc lekki ukłon Cleopatry uśmiechnął się delikatnie w jej stronę i również skinął głową. Ukłony kojarzyły mu się bardzo z Koreą w której było to ukazywanie szacunku i nawet jeśli nie o to chodziło Pannie Seaver, to brunet i tak skojarzył to sobie właśnie w ten sposób.
Jak się okazało, ten mecz był szczególnie stresujący. Już po chwili widział tłuczka lecącego prosto w Cleo, czym prędzej podleciał bliżej nastolatki i zamachnął pałką aby ją wybronić ii.. Udało mu się! Po udanej obronie jego wzrok od razu pokierował się w stronę Seaverówny do której zresztą posłał ciepły uśmiech
Jenna Hastings
Rok Nauki : III
Wiek : 14
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 155
C. szczególne : Piegi; jasne, przenikliwe oczy; spojrzenie zbyt poważne jak na jej wiek.
K6:5->4 Kuferek: 5 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: komplet (+10) Łączna liczba punktów: 15 Pozostałe przerzuty: 0/1
Gdyby na pierwszej lekcji miotlarstwa ktoś powiedział Jennie, że pewnego pięknego dnia wyląduje w drużynie, żart ten nawet by jej nie rozbawił. Przygoda miotlarska zaczęła się u niej złamanym nosem i to jeszcze zanim w ogóle dotknęła miotły. A jednak teraz z pięknym numerem 22 na drużynowej koszulce reprezentowała Ravenclaw na pierwszym meczu w tym roku szkolnym. Jenn pomyślała, że kapitan Brooks, która pozwoliła niegdyś jej i Christianowi brać udział w treningu, byłaby z niej dumna. A może nie? No, to się miało okazać w trakcie meczu. Ale póki co szło jej dobrze. Kiedy Cleo rzuciła kafla w lewą obręcz, trzecioklasistka była na miejscu, gotowa by obronić. Potem podała piłkę do Marceli i uniosła sie nad pętle, by wygodniej było jej obserwować mecz.
Marcella Hudson
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.67 m
C. szczególne : piegi na całej twarzy, gęste brwi, rumiane policzki i pomalowane usta
Pokładać nadzieje w potężnym Vrrrumie no cóż, opłaca się, zwłaszcza że chłopak ślepy nie jest i ma celne oko. Jego rzut miło się patrzy, mimo że wieje w oczy, a szata łopocze na wietrze jak dziadka kalesony wywieszone na sznurku po praniu, ale... No cóż, obronione. To dopiero początek, nie ma co się martwić na zapas. Evans podaje do Cleopatry, a ta przejmuje piłkę i leci do krukońskiej pętli, jakby ją gonił sam Merlin w slipkach. Niemowa ma powera! Hudson trochę zdezorientowana, ale nadal na posterunku, czujnie leci za dziewczyną. Ta jednak rzuca na pętle! Ale młoda Hastings broni! Dzięki bogu i czarodziejskim gwiazdą tygodnika Czarownica. Hudson z wielkim uśmiechem odbiera kafla od Jenny, śmiga jak prawdziwy zawodowiec. Puchoni się nawet nie obejrzeli, a Hudson rzuca celnie na pętle. Niestety ich młoda obrończyni jest równie dobra, jak krukońska latorośl.
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
K6:Kostki 2 K100 i litery: - Kuferek:Emily Evans 12 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: szkolny ekwipunek drużyny Łączna liczba punktów: 22 Pozostałe przerzuty: 1/2
Ledwo co jedną bramkę obroniła, a zaraz jej tu leciała kolejna do obronienie i co faktycznie zrobiła idealnie, aż sama była pod wrażeniem swoich umiejętności broniącej. Także mogłaby być z siebie zadowolona w aktualnej sytuacji, rozejrzała się po chwili dookoła i rzuciła do najbliższej jej osoby, którą była @Elaine Morieu i w pośpiechu jedynie skinęła do niej głową z nadzieją, że jednak uda im się to ugrać jak należy. Co jak co, ale akurat dzisiaj była przygotowana na mecz, najlepiej jak tylko potrafiła, więc teraz pozostało jej, tylko zaufać swoim umiejętnościom obrońcy.
Ostatnio zmieniony przez Emily Evans dnia Pią Lis 17 2023, 21:00, w całości zmieniany 4 razy
K6:4 - podanie do @Elaine Morieu Wykorzystany sprzęt drużyny: wsio Pozostałe przerzuty: 1
Nie spodziewała się, że zagra w tym meczu – niby była w drużynie od dawna, ale jak dotąd rozgrywki spędzała zawsze na ławce rezerwowych. Brakowało jej odwagi i determinacji, by zawalczyć o miejsce w głównym składzie, i choć zawodnicy przychodzili i odchodzili, to ona wciąż pozostawała w cieniu często młodszych kolegów. Niewidoczna. Zapasowa. W tym roku los postanowił się jednak do niej uśmiechnąć, czego zdecydowanie nie można powiedzieć o innych graczach Puchońskiej drużyny. Scarlett za bardzo eksperymentowała w kuchni, Valerie… właściwie nie wiedziała co się z nią stało, a Terry (ten skończony idiota!) bezmyślnie pobił się z innym uczniem, za co zaliczył szlaban na najbliższy mecz. W ten sposób powstał w drużynie wakat nie na jedną, a aż na trzy pozycje, umożliwiając grę jej i jakiejś nowej dziewczynie, z którą nigdy nie miała okazji porozmawiać. Strasznie to niepodobne do Puchonki, by siedzieć cicho w koncie i nawet się nie przywitać ze współdomownikami. Ale to wszystko nie było teraz istotne, przed nią jej pierwszy w historii mecz. I to nie byle jaki mecz, a MECZ OTWARCIA SEZONU. Cieszyła się ogromnie, szalenie podekscytowana na myśl, że wreszcie doczekała się swojej wielkiej szansy. Z dumą weszła na boisku w stroju żółciutkim jak musztarda, gotowa stoczyć bój na śmierć i życie w obronie honoru graczy niegrających (może poza Terry’m, on sam sobie tego piwa nawarzył). Zajęła pozycję, obserwując jak Cleo rozpoczyna grę, by następnie podać do Elaine, która… a niech to, utraciła piłkę. Teraz Krukoni mieli piłkę, szarżowali na pętle… rany, ale to wszystko się szybko dzieje. Śledziła piłkę, latała tam i z powrotem, osłaniając koleżanki i czekając - a w tym była przecież bardzo dobra - na okazję by zabłysnąć. Gdy wreszcie nadszedł jej moment, JEJ MOMENT, przechwyciła podaną przez bramkarkę piłkę, przeleciała pół boiska, a następnie rzuciła do Elaine, trzymając mocno kciuki, by dziewczyna zdobyła dla nich gola.
K6: [url=link]#[/url] K100 i litery:G Kuferek: 6 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 1/1
Nie za bardzo orientowała się w tym, co działo się na boisku. Miała swój świat, w którym była skupiona na wypatrywaniu złotego znicza i nic poza tym jej nie interesowało. No, może oprócz unikania tłuczków, które pewnie od czasu do czasu mogły zabłądzić w jej kierunku, ale miała nadzieję, że Merlin ma ją w swojej opiece, a pałkarze nie dopuszczą do takiej sytuacji. W ich ręce składała swoje zdrowie i życie, czy byli tego świadomi, czy nie. Liczyła jednak, że byli. Musiała przyznać, że takie krążenie wokół boiska w poszukiwaniu tej małej piłeczki było dość... nudne, jakkolwiek źle by to nie brzmiało. Owszem, nadal czuła się nieco zestresowana i podekscytowana możliwością gry jako szukający, ale jednocześnie miała wrażenie, że krąży jak ten ciołek, nawet do końca nie wiedząc, gdzie się skierować. Czy zawsze tak to wyglądało?
K6: [url=link]#[/url] K100 i litery:A Kuferek: 76 Własny sprzęt:pełen (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: n/d Łączna liczba punktów: 88 Pozostałe przerzuty: 9/9
Czas płynął jej powoli, naprawdę powoli i nie wiedziała, z czego dokładnie to wynikało. Nie była przekonana, co właściwie powinna zrobić, po prostu zastanawiając się nad tym, gdzie tym razem mógł podziać się znicz. Opcji było, cóż, zdecydowanie zbyt wiele, by można było je wszystkie od razu wskazać i się na nich skupić, a przynajmniej tak uważała po tych wszystkich rozegranych meczach. Dlatego też oddaliła się po prostu od pętli, by przekonać się, czy w okolicach trybun nie dostrzeże złotego, zachęcającego błysku, takiego, który mógłby ją do siebie pociągnąć, który mógłby pokazać, że powinna udać się w tamtym konkretnym kierunku. Śledziła wszystko, jak zawsze nie interesując się za mocno pozostałą grą, poza, rzecz jasna, tłuczkami, bo miała z nimi długą i niezbyt przyjemną historię.
______________________
they can see the flame that's in her eyes
Nobody knows that she's a lonely girl
Elaine Morieu
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 165 cm
C. szczególne : fioletowe paznokcie, charakterystyczny zapach perfumy(mieszanka cytryny, mandarynki, konwalii, jaśminu i drzewa sandałowego)
K6:5 -> 3 -> 5 Kuferek: 25 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: cały zestaw Łączna liczba punktów: 35 Pozostałe przerzuty: 1/3
Ponownie latałam w kółko niezbyt wiedząc, co się dzieje. Inni zawodnicy śmigali obok mnie jak wyścigówki, tłuczki przecinały powietrze z ostrym świstem, a ja kręciłam głową na wszystkie strony, jakby mi to miało w czymś pomóc. Byłam na tyle nieogarnięta, że kafel, który pomknął w moją stronę, odbił się od mojej głowy. Skrzywiłam się od siły uderzenia i złapałam za głowę, za nic sobie mając łapanie piłki. Ta znowu została przejęta przez przeciwną drużynę. Czyżbym się nie nadawała się do grania w Quidditcha?
No i co i nie pykło za pierwszym razem, choć rzut Vrrruma przecież nie miał sobie równych i przeznaczeniem jego było zdobyć dla drużyny 10 tłustych punktów. A jednak coś po drodze poszło nie tak, napatoczyła się pani obrońca, powiedziała 'sprawdzam' i kafel opuszczając ramiona Kiktora nagle dostał kryzysu tożsamości, zmieniając się w rozgotowanego kartofla. Czy możliwym było, że Vrrrum został zjedzony przez tremę? Niemożliwe!
Skorzystał więc z pierwszej nadarzającej się okazji, by przejąć kafel i powtórzył swój wysiłek z jeszcze większą pasją i zaangażowaniem w meczowe wydarzenia. Miał coś do udowodnienia, w związku z czym Puchonów z całą stanowczością czekało nieprzyjemne wodowanie po porażce. Kto jak nie Kiktor?!
K6:4 Kuferek: 21pkt Wykorzystany sprzęt drużyny: cały (10pkt) Łączna liczba punktów: 31pkt Pozostałe przerzuty: 2/3
Po udanej obronie był z siebie dumny, jednak wciąż żył w przekonaniu, że stać go na więcej. Cały czas uważnie przypatrywał się każdej akcji jaka działa się na boisku i mocno kibicował swojej szukajce, która niedawno wystartowała. Oprócz skupienia na piłkach, co jakiś czas zerkał na trybuny w poszukiwaniu Terry'ego, który to został zawieszony na ten jeden mecz. Jin miał wielką nadzieję, że w ramach rekompensaty ten będzie wspierać ich z trybun.
Kiedy tylko nadarzyła się do tego okazja - posłał atak z tłuczka w stronę Kiktora, który chciał rzucić do pętli.
Saskia Larson
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161cm
C. szczególne : Duże, piwne oczy oraz charakterystyczny pierścionek z lisem na lewej dłoni.
K6:4 Kuferek: 13 Własny sprzęt: Miotła sportowa Starsweeper (+6 GM) Wykorzystany sprzęt drużyny: całe ubranko (+6 GM) Łączna liczba punktów: 25 Pozostałe przerzuty: 0/2
Obserwując grę dziewczyn (i Vruma) przez stwierdziła, że mogłaby prowadzić typowo kobiecą drużynę. Tyle, co już się nasłyszała, że przecież miały mniej siły, ich refleks był wolniejszy, mięśnie słabsze, kondycja nie ta - bzdury! Szczególnie dumna była z młodziutkiej Jenny, która, jak na razie, broniła ich pętli jak lwica. Chociaż, może powiedzieć, jak samica kruka broni swojego gniazda. Liczyła jednak na to, że tłuczek posłany saskową siłą ramion dosięgnie puchonki - nie dlatego, że miała jakikolwiek cel ją skrzywdzić, a zwyczajnie by dać drużynie jakąś przewagę, tym bardziej, że na razie gra po dwóch stronach wydawała się być wyrównana. Jednak Jin-woo, tak samo jak ona, był tam, gdzie być powinien, odbijając tłuczka. Krukonka skrzywiła się, ale właściwie obronę uznała za całkiem ładnie przeprowadzoną. Ale to tylko akcja, przed nimi wiele kolejnych - o ile któraś z panien Brandon nie pochwyci znicza. Jednak dopóki piłka w grze, to Saskia szuka kolejnych okazji na posyłanie tłuczków. I ta nadarzyła się, gdy Kiktor zajęty atakiem na puchońską pętle, nie był świadom zagrożenia. To zagrożenie odbiło się o saskową pałę, wracając tam, skąd przyleciało.
Emily Evans
Rok Nauki : V
Wiek : 16
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 150
C. szczególne : pełne usta, oczy zielone, włosy niemal czarne
K6:Kostki 6 K100 i litery: - Kuferek:Emily Evans 12 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: szkolny ekwipunek drużyny Łączna liczba punktów: 22 Pozostałe przerzuty: 1/2
Kolejna dobra obrona, normalnie czuła się dzisiaj w swoim żywiole, także była z siebie ewidentnie bardzo mocno zadowolona, nic tak nie podbija morali jak odpowiednie dobrze obroniona bramka w trakcie meczu. Rozejrzała się również pospiesznie po tym kogo ma najbliżej i rzuciła w stronę @Cleopatra I. Seaver i równie pospiesznie jedynie skinęła głową z nadzieją, że uda im się coś ugrać. A naprawdę by chciała, pragnęła to całym swoim sercem, przecież nie po to teraz trenowałaby teraz to tak po prostu przegrać.
Ostatnio zmieniony przez Emily Evans dnia Pią Lis 17 2023, 21:26, w całości zmieniany 1 raz
Cleopatra I. Seaver
Rok Nauki : VII
Wiek : 18
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Egipska uroda | tatuaże | krótkie włosy | złote oczy | biżuteria - naszyjnik ze złotym zniczem
Najpierw popatrzyłam w ślad za piłką. Na obronie pętli postawiono bardzo młodą dziewczynę, na oko trzynastolatkę. Wow, w jej wieku w sumie też już grywałam w meczach. Obserwowałam, jak łapie kafla bez problemu. Chyba włożyłam w to za mało siły, ale i tak dość celnie go wysłałam, jak na fakt, że w ogóle nie miałam doświadczenia w ściganiu. Usłyszałam trzask zderzenia pałki z tłuczkiem tuż obok siebie i zobaczyłam Kapitana Hyunga. Uśmiechnęłam się do chłopaka delikatnie w odpowiedzi, podlatując też bliżej, aby bardzo szybko zbić z nim piątkę. Czułam wdzięczność za to, że był tak niesamowicie opiekuńczym, troskliwym kapitanem. Bardzo się nadawał na tak zaszczytną rolę! Nieznajoma podała piłkę Marcelli, przez co trochę zaczęły mi się pocić ręce. Krukonka okazywała się mocnym zawodnikiem i chyba prędzej czy później wejdziemy sobie wprost w drogę na boisku. Znowu zwolniłam, za bardzo niezdecydowana, aby faktycznie próbować jej zaszkodzić, a dziewczyna leciała prosto do pętli. I znowu nasza obrończyni odniosła sukces! Wyciągnęłam wysoko obie ręce, ukazując tym gestem własną radość. Kafla otrzymała nieznajoma mi zawodniczka najbliżej pętli, a potem podała do równie bliskiej Elaine W myślach życzyłam jej szczęścia, ale nic z tego. Dodatkowo dostała po prostu kaflem prosto w czoło, a piłkę przejął osiłek z Ravenclaw. No niech to Merlin kopnie. Trochę za dużo zadziało się w jednym momencie, musiałam wyczekać na odpowiedni moment. Podleciałam blisko pętli, gdy nasza obrończyni po raz trzeci z rzędu pokazała, co potrafi. O ludzie, ale byłam pod wrażeniem. Z piłką przy boku pomknęłam na drugą stronę boiska, celując do pętli. Ale... poniosły się wiwaty oraz okrzyki. I to definitywnie nie Puchoni szaleli teraz z radości na trybunach, jak zerknęłam kątem oka. Szukająca Krukonów załatwiła sprawę natychmiast. Momentalnie zwolniłam na miotle i machinalnie przerzuciłam kafel przez główną pętlę, ale to nie miało żadnego znaczenia. No cóż... trochę przykro, że przegraliśmy. Westchnęłam, po czym podleciałam niżej, aby stanąć stopami na ziemi. Podeszłam do kapitana i tylko uśmiechnęłam się do niego pocieszająco, ciut ze smutkiem.
K6:6, 1, przerzut 1 na 1 K100 i litery:G Kuferek: 6 Własny sprzęt: - Wykorzystany sprzęt drużyny: wszystko Łączna liczba punktów: 16 Pozostałe przerzuty: 0/1
No i krązyła sobie cały czas po tym boisku, wypatrując nie wiadomo czego. A raczej wiadomo czego, ale nie wiadomo gdzie, bo ta mała skrzydlata piłeczka była zdecydowanie zbyt szybka i za dobra w zabawie w chowanego, żeby tak łatwo dać się złapać. Z drugiej strony przecież dokładnie o to chodziło, bo inaczej byłoby za łatwo i w ogóle gra nie miałaby sensu z takimi zasadami. I wtedy to dostrzegła - błysk złota gdzieś za jedną z obręczy. Niewykluczone, że jej się przywidziało, że to może po prostu światło odbiło się od jednej z pętli albo od biżuterii noszonej przez któregoś z graczy, ale co miała do stracenia? Patrząc na to, że Victoria również nagle zerwała się w tamtą stronę, zupełnie nic. Doświadczenie jednak zrobiło swoje i nie trzeba było długo czekać, aby to właśnie jej siostra z zadowoleniem trzymała w dłoni znicz. Czuła gorzki smak porażki, ale jednocześnie nie mogła być zagniewana, nie towarzyszyły jej jakoś bardzo negatywne uczucia, bo przecież rywalizowała z osobą tak sobie bliską, a w dodatku sama ostatecznie była o włos od zakończenia tego spotkania, co chyba dobrze wróżyło na przyszłość. Na razie jednak musiała obejść się smakiem, choć i tak debiut zaliczyła do tych udanych. Pogratulowała z całego serca Victorii, a następnie odwróciła się do swojej drużyny.
K6:2, 3 - 2 przerzucone na 3 K100 i litery: Kuferek: 76 Własny sprzęt:pełen (+12) Wykorzystany sprzęt drużyny: n/d Łączna liczba punktów: 88 Pozostałe przerzuty: 8/9
Był tam. Tego akurat Victoria naprawdę się nie spodziewała, nie liczyła na to, że tak szybko zobaczy złoty błysk, ale miała dostatecznie wiele doświadczenia na boisku, żeby wiedzieć, że to właśnie była niewielka piłka, której poszukiwała. Uśmiechnęła się pod nosem, kierując się w jej stronę, powoli, widząc, że i znicz nie mknął przed siebie jak szalony, a kiedy miała pewność, że go dogoni - nomen omen przed trybuną Krukonów - niemalże położyła się na miotle, przyspieszając i wyciągając przed siebie rękę. Tak prosto, tak zwyczajnie, tak jakby wiedziała, jak to zrobić, z zamkniętymi niemalże oczami. I oto znicz faktycznie był w jej ręce, a ona po prostu uniosła ją w górę, w ten sposób oznajmiając zwycięstwo, jakiego z pewnością się nie spodziewała. Ale nadeszło, pierwsze w tym roku.