Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Nad Jeziorem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 18 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 18  Next
AutorWiadomość


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySob 7 Lis - 1:29;

First topic message reminder :


Nad Jeziorem


W samym centrum błoni rozciąga się ogromne jezioro. Uczniowie często tu przychodzą, szczególnie w gorętsze dni, gdy chłodna woda jest wprost idealnym sposobem by choć odrobinę się ochłodzić. Jest to również idealne miejsce, by przy cichym plusku małych fal obijających się o brzeg, odrobić lekcje, bądź poczytać książkę. Czasem można zaobserwować tu ogromną kałamarnicę, leniwie przebierającą swoimi mackami.


Sama nawet nie zauważyła, jak wiele zmian w jej życiu wprowadziło pojawienie się Dunbara pod tym mostkiem w Hogwarcie. Kompletnie nieświadomie cały czas towarzyszyło jej dziwne przeświadczenie, że za chwilę obudzi się z tego snu i znów będzie tą Larą, która wręcz rozpaczliwie potrzebowała pomocy. Tymczasem dzień mijał za dniem, a ona wciąż miała obok siebie kogoś, kto był w stanie wyciągnąć ją nawet z największego bagna emocjonalnego. Nic więc dziwnego, że nawet teraz, kiedy zwyczajnie miała ochotę kląć na czym świat stoi, siedząc obok Dżemiego, jakoś nie mogła tego zrobić. Bo nagle przestawała widzieć w tym sens. Bo wolała się delikatnie uśmiechać zamiast wprowadzać się w jeszcze większą złość. No i nie ma co ukrywać, jego uśmiech był tak zaraźliwym że nie sposób było przejść obok niego obojętnie. Chyba nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak pozytywny wpływ na nią posiadał. Nadal towarzyszył jej uśmiech na ustach kiedy przedstawiał jej doskonały plan stania się kopią słynnego hrabi. - Raczej nie polecam tych soczewek. Z tego co zauważyłam bardzo łatwo dzięki nim wystraszyć ludzi - na całe szczęście, jego nie wystraszyła, bo dalej dzielnie siedział obok niej. A może to właśnie dlatego że nie mógł obecnie zobaczyć jej oczu? Prychnęła pod nosem na wzmiankę o Irytku. Nienawidziła serdecznie tego gada od momentu, kiedy jej noga pierwszy raz przekroczyła próg zamku. Na samą myśl, że mogła jeść coś, do czego on coś dorzucił, brało ją na mdłości. Już miała rozchylić palce swoich dłoni, aby sprawdzić, o co mu dokładniej chodziło, ale jednak nie było jej to potrzebne. Od razu po słowach przeszedł do czynów, gdzie po chwili z równie wielką gorliwością go całowała, kompletnie nie zwracając uwagi na cały świat wokół nich. Przecież przyzwolenie otrzymali od samego prefekta naczelnego! Grzechem by było nie skorzystać. Jakoś tak instynktownie przesunęła się do niego jeszcze bliżej, całkowicie zatracając w tej cudownej pieszczocie. Co jak co, ale doskonale wiedział, jak poprawić jej nastrój. Odsunął się w końcu, nawet nie wiedząc, dlaczego to robi. Oddech miała mocno przyspieszony, a wzrok wrócił do normalności, co przywitała z nieskrywaną ulga. Złapała dłoń chłopaka i podniosła się z zajmowanego miejsca. - Ruszaj tyłek, miałeś mi pokazać swój autorski taniec - uśmiechnęła się do niego zachęcająco, bo miała dziwne przeczucie, że jeśli, zostaną dłużej w tym miejscu, to skończy się to szlabanem za bardzo nieodpowiednie zachowanie. - A do mnie i sukni się nie przyzwyczajaj - dodała, by pociągnąć go w stronę parkietu.

Bal majowy:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySob 28 Lis - 19:57;

STRÓJ:

Karaoke: 4 king

Zupełnie nieświadoma tego jaką woń wokół siebie roztacza za sprawą cydrowej magii musiała zaczepić Marisol, aby pochwalić jej suknię, gdyż dziewczyna naprawdę wyróżniała się wśród tłumu bawiących. Sama po sobie wiedziała, że dobre słowo, nawet jeśli posłane od bliskich, mogło poprawić humor i podnieć na duchu. Każdy lubił słyszeć miłe rzeczy na swój temat, a jeśli była to prawda to dlaczego Odeya nie miała powiedzieć tego na głos i sprawić, że Ślizgonce przyjemność?
Widząc jak dziewczyna otwiera usta, ale nie wypływają z nich żadne słowa Ode, uniosła pytająco jedną brew. Odwzajemniła, tym razem nieśmiało uśmiech, który posłała w jej kierunku, zastanawiając się czy to może za sprawą magii halloweenowej dziewczyna nie mogła jej odpowiedzieć. Może któraś przystawka była zaczarowana w ten sposób, że powodowała tymczasowy zanik strun głosowych, czy coś... Czekała, zgodnie poleceniem Marisol, aż ta wyciągnie notatnik i coś do pisania, a po kilku chwilach przeczytała słowa, naskrobane na papierze. Uśmiechnęła się ponownie, również przyjmując z wdzięcznością komplement.
- To w takim razie dlaczego stoimy tutaj bez partnerów, skoro mamy takie zachwycające stroje? - spytała jej rozbawiona, bezpośrednio oceniając stan rzeczy i wcale nie przejmując się tym, że do Ślizgonki za chwilę może ktoś dołączyć. Postanowiła zażartować, choć nie znała zbyt dobrze swojej towarzyszki, ale widziała, że może zająć ją miłą pogawędką. - Jak masz na imię? - zapytała śmiało z uśmiechem, zajadając kolejną serową miotełkę i przypominając sobie, że nie wie jak ma się do niej zwracać. Niewielkie nietoperze na jej włosach, co chwilę gdzieś wokół nich krążyły, a teraz zatańczyły tuż przed jej oczyma, po czym oddaliły się, zostawiając ją wreszcie w spokoju. Ale musiała przyznać, że ładnie komponowały się z jej strojem.
Zobaczywszy, że Marisol zapragnęła poczęstować się dobrociami, które przygotowali organizatorzy, Gryfonka także nalała sobie soku dyniowego i sączyła go powoli. Cydr, serwowany przy wejściu, nie pachniał jej zbyt apetycznie, a to dlatego, że nie przepadała za połączeniem jabłek i przypraw. Po prostu nie lubiła. Rozejrzała się po tłumie, który zbierał się przy scenie, gdzie odbywało się karaoke i w jednej chwili podjęła decyzję.
- Idę spróbować swoich sił. Trzymaj kciuki. - zwróciła się do Ślizgonki, szczerząc śnieżnobiałe ząbki, po czym odłożyła szklankę z napojem i ruszyła w kierunku zaczarowanych mumii, które zbierały zapisy na występy. Szybko poszło jej wybranie utworu, który chciała zaśpiewać i nim się obejrzała, stała na scenie z fioletowym mikrofonem w ręku, a muzyka zabrzmiała znikąd.
Upiłam się Tobą, bez planów i gry
Wisiałam w powietrzu, opadłam bez sił
Zabawne jest życie, nie każdy to wie
Kto wie, niech się życiem zabawia jak chce

Cały dzień, całą noc
Myślę czy (myślę czy), to był błąd (to był błąd)
Mniejsza z tym, mamy czas
Zróbmy to jeszcze raz, jeszcze raz
Jeszcze raz, jeszcze raz
Jeszcze raz, jeszcze raz
Spośród ogromnej listy piosenek jej wybór padł na bardzo znany przebój Celestyny Warbeck, który bardzo entuzjastycznie przyjęła cała publiczność, znajdująca się pod sceną. Śpiewali razem z nią, klaskali, gwizdali - jednym słowem widać było, że im się podobało. Schodząc z podestu usłyszała nawet od kogoś, że nie można było oderwać od niej wzroku i że hipnotyzowała swoim śpiewem. Otóż dostał jej się taki mikrofon, dzięki któremu jej głos wydawał się iście syreni; melodyjny, pociągający, niezwykle atrakcyjny. Sama nie zdawała sobie z tego sprawy, jednak kiedy dowiedziała się, że swoim występem zgarnęła główną nagrodę, aż krzyknęła z radości. Z pewnością wszyscy ją słyszeli. Kiedy wracała do Mari, już z daleka widać było jej promienny uśmiech satysfakcji.
- Kurcze, chyba poszło mi całkiem dobrze. Lubię ten kawałek - odezwała się do Mari, kiedy ponownie stanęła obok niej i łapiąc za dyniowego pasztecika nadgryzła kawałek. - Ojej, czemu masz wampirze kły? Wyglądają jak prawdziwe... Zwłaszcza z tą czerwoną barwą. - przyznała, zauważając dopiero teraz efekt zjedzonej przez nią babeczki.
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyNie 29 Lis - 21:06;

  Będąc na jej miejscu prawdopodobnie sam byłby rozbawiony, gdyby usłyszał podobne wytłumaczenie w obecnej sytuacji, ale miał nieszczęście znaleźć się po przeciwnej stronie i chwilowo wcale mu do śmiechu nie było – te wszystkie odczucia wydawały się tak cholernie realne, nawet jeśli w istocie żadnej burzowej chmury ani niczego takiego nad sobą nie miał. Tylko pokiwał głową, gdy starała się go w tym zapewnić, nie zauważając jak usiłuje wstrzymać przy tym cisnący się na usta uśmiech; mimowolnie łypnął kątem oka w stronę dyni, ale ta rzeczywiście dawała jedynie światło i nie mogła być źródłem tego dziwacznego wrażenia, jakie go męczyło.
  Niemal zupełnie wyłączył się na bodźce z zewnątrz, koncentrując się w pełni na dziewczynie. Jej bliskość była kojąca, z każdą mijającą chwilą, gdy ją obejmował, napięcie coraz bardziej z niego schodziło, a niewytłumaczalne uczucie niepokoju zanikało. W momencie, kiedy poczuł dotyk jej dłoni na policzku i podniósł głowę, żeby móc na nią spojrzeć, nie pozostał po nim żaden ślad – zupełnie jakby to był jedynie jakiś zły sen i nic więcej.
  — I czuję się o wiele lepiej — odparł, odwzajemniając przy tym uśmiech, a jego ciemnobrązowe ślepia nabrały z powrotem blasku, zdecydowanie bardziej dlań charakterystycznego. Nie oponował, gdy przyciągnęła go bliżej, oddając bez zawahania pocałunek, a nawet go odrobinę przedłużając. Wcale też nie odsunął się zanadto, kiedy puściła jego wargi, na których momentalnie pojawił się zawadiacki uśmiech. — Szczególnie teraz.
  Przeniósł jedną z dłoni na jej policzek – drugą wciąż ją obejmując – i delikatnie pogładził go palcem, podtrzymując przy tym kontakt wzrokowy.
  — Na całe szczęście do tego nie doszło, więc nie musieliśmy się o tym przekonywać — odparł i uniósł przy tym kącik ust, aczkolwiek jego spojrzenie wyraźnie mówiło, że w razie czego mogłaby w pełni na niego liczyć. — I… przepraszam, nie wiem co to było, ale zdecydowanie cieszę się, że już minęło — dodał nieco przyciszonym głosem, nie przestając patrzeć jej wprost w oczy, by moment później zupełnie zniwelować tą już i tak niewielką odległość między nimi i ponownie złączyć ich wargi w pocałunku, jakby w ten sposób chciał wyrazić swoje podziękowanie za to, że przy nim była.
  Na kilka następnych chwil właściwie zapomniał o tym, że byli na balu, a wokół było mnóstwo innych bawiących się osób; równie dobrze czas mógłby się teraz całkowicie zatrzymać. Niby słyszał, że coś się wokół działo, ale kompletnie się tym nie przejmował, przynajmniej do chwili, gdy się odrobinę odsunął, by móc spojrzeć na jej twarz.
  — Nie wiem jak ty, ale ja chyba chwilowo odpuszczę sobie kosztowanie innych tutejszych specjałów — odezwał się, zerkając kątem oka w stronę suto zastawionych stołów i choć wszystko wyglądało naprawdę wybornie oraz zachęcająco, to po tym cydrze i jego efekcie póki co chyba stracił nieco apetyt. Jeden Merlin wie na co mógłby jeszcze trafić, a nie chciał zaliczyć powtórki z rozrywki. — Może zobaczymy za to o co chodzi z tym łowieniem jabłek? Wygląda na całkiem interesującą zabawę — zaproponował po krótkiej chwili z uśmiechem, delikatnym ruchem głowy wskazując w kierunku jeziora i tratw.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Bird Burroughs
Bird Burroughs

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
Galeony : 70
  Liczba postów : 156
https://www.czarodzieje.org/t19602-bird-burroughs#582706
https://www.czarodzieje.org/t19605-ptaszki-ptaszki#582801
https://www.czarodzieje.org/t19603-bird-burroughs#582707
https://www.czarodzieje.org/t19670-bird-burroughs-dziennik#58845
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 16:51;

Wzięła głęboki oddech, żeby odpowiedzieć na jego pytanie, ale nie zdążyła tego robić – za chwilę niemal udławiła się tym powietrzem, kiedy poczuła na sobie jego dłonie, a sam Gunnar znalazł się bardzo, bardzo blisko – tak, że musiała mocno zadzierać głowę, żeby móc mu się przyglądać. Słowa wyparowały jej z głowy, chociaż usta wciąż miała otwarte w gotowości do odpowiedzi – ich jedynym zajęciem było jednak łapanie płytkich oddechów. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że automatycznie pochyliła się o kilka milimetrów do przodu, jeszcze bardziej skracając odległość między nimi. Jej ciało zadziałało samo, bez jej przyzwolenia czy wiedzy i zdecydowanie wbrew rozsądkowi.
Kolejne pytanie Ragnarssona spowodowało uderzenie gorąca na jej policzkach. Sprostowywanie sprawy chyba nie miało sensu – bo tak, miała chłopaka, który okazał się później gejem, ale Gunnarowi chyba nie chodziło w tym wszystkim o trzymanie się za rękę, do czego tak naprawdę ograniczał się tamten związek, w dużej mierze przypominając po prostu bardzo bliską przyjaźń. Niewiele się mylił w swoim przypuszczeniu, co potwierdziło milczenie ze strony Bird, która na chwilę uciekła wzrokiem, ponownie kierując spojrzenie na ślizgona dopiero, kiedy przemówił ponownie.
Przełknęła głośno ślinę i chociaż bardzo starała się wyglądać, jakby ta propozycja nie robiła na niej żadnego wrażenia, raczej na niewiele się to zdało. Prześledziła spojrzeniem linię jego uśmiechu, na którego widok szybciej zabiło jej serce. Dopiero po kilku sekundach do głosu doszedł rozsądek, dzięki któremu wreszcie przypomniała sobie, jak się mówi.
Najpierw musisz trochę bardziej mnie oswoić – powiedziała. Drżenie w jej głosie kontrastowało z pewną stanowczością, z jaką wypowiedziała te słowa i strąciła z siebie jego dłonie, tak jak i to, że jeszcze przez moment nie spieszyła się z odsunięciem, wypatrując na jego twarzy reakcji na te słowa. Zrobiła to dopiero po chwili, wymijając go, właściwie bezmyślnie idąc w kierunku, w którym ją wcześniej prowadził. Ukradkiem powachlowała dłonią rozgrzaną rumieńcem twarz, zanim odwróciła się przez ramię w stronę Gunnara.
Chciałeś usiąść? – zapytała, bo ślizgon nigdy nie wyjaśnił, dlaczego ściągnął ją tak gwałtownie z parkietu. Niezależnie od tego, co odpowiedział, sama ruszyła w stronę jednego ze stolików. Potrzebowała chwili na oddech. – W zasadzie nie przepadam za takimi dużymi imprezami. Nie lubię tłumów. A ty? – mówiła trochę bezmyślnie, usiłując zmienić temat i dać okazję do zblednięcia rumieńcowi. Nie bardzo zdawała sobie sprawę z tego, co mówi. Wszystko zdawało się odrobinę odrealnione, kiedy serce wciąż galopowało w piersi.
Powrót do góry Go down


Marisol Wright
Marisol Wright

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.79 m
C. szczególne : Pieprzyk nad górną wargą po lewej stronie. Szpecące blizny pokrywające szyje i prawą dłoń.
Galeony : 73
  Liczba postów : 23
https://www.czarodzieje.org/t19635-marisol-wright
https://www.czarodzieje.org/t19637-poczta-wright
https://www.czarodzieje.org/t19634-marisol-wright
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 19:05;

STRÓJ:
Potrawa: Babeczki Carmilli
Efekt: Otóż już po pierwszym gryzie wydłużają one kły osoby, która je spożywa i barwią je na krwistoczerwony kolor.


Dostrzegła coś prawdziwego w @Odeya Worthington. Jej słowa były szczere, a może Marisol chciała tak sądzić. W jej głowie krążyły wielkie i małe paranoje, ale była pewna jednego, mogła się odprężyć. Za nim tu przyszła miała wrażenie, że panika ogarnie jej ciało i umysł. Wszystko to jednak podchodziło pod iluzje, którą sama kreowała. Strach wcale nie był taki straszny, kiedy znalazła się na miejscu. Wręcz przeciwnie, znowu czuła się niczym dawna Marisol, czyli robiła wrażenie na innych. Chociaż tak naprawdę nadal stawiała niepewne kroki, mimo że głowę trzymała dumnie i nie pozwalała sobie na upadek — żaden. Tak naprawdę nie wiedziała, czego chce. Czy naprawdę pragnęła poczuć się jak dawna Wright. Bała się, że ktoś uchwyci jej wahanie. Przejrzy ją, a nie zamierzała sobie na to pozwolić.
Pytanie, które padło z ust młodej gryffonki było niczym ostrze tnące przez mięso i wbijające się w kość. Bolesna prawda. Ślizgonka miała powód, aby nie pokazywać się z żadnym mężczyzną. Trzymała ich na dystans, ale też kto chciałby ją — taką zepsutą? Strój nie zakryje tego, czego nie widać.

Dobre pytanie, ale nie znam odpowiedzi.

Ponownie nakreśliła na kartce odpowiedź. Pięknie, cały bal będzie pisać niczym jakaś kelnerka. Nic jednak nie mogła poradzić. Nie teraz.

Marisol.

Pokazała kartkę dopiero co poznanej dziewczynie, aby po chwili dopisać.

A Ty?

Właśnie kim była stojąca przed nią młodziutka gryffonka? Wright znała niegdyś wiele osób, ale no właśnie to było kiedyś. Teraz nikogo nie znała i nikt jej nie znał — smutna prawda, a może wybawienie?
Przyglądała się podejrzanym nietoperzom, które krążyły wokół Worthington, aż w końcu sobie odleciały, na co Marisol odetchnęła z ulgą, nawet jeśli były to ozdoby. Paskudy.
Powoli i woń amortencji uleciała, ale Odey nie stała się przez to mniej ładniejsza, po prostu Wright już nie patrzyła na nią jak na kogoś, kogo miałaby ochotę przytulić czy nawet pocałować. I tak ta mała miała w sobie to coś, jej uroda nie była przeciętna. Ślizgonka jednak nie mogła za bardzo określić, skąd pochodziła gryffonka, jakie miała korzenie, rodzinne, ale to teraz nie było ważne. Nie przyszła tu, aby robić wywiad.
Pomachała jej na "powodzenia", kiedy pobiegła na scenę. O, będzie śpiewać. Na tym Marisol Wright kiedyś się znała. Udała, że trzyma kciuki, ale tak naprawdę ściskało ją z zazdrości. Otworzyła się jakaś uraza, gdyby ona miała głos... Oh, ta scena byłaby jej, a tak to należała do Odey, dziewczyny, której nawet nie znała. Śpiewała ślicznie, więc ślizgonka zaczęła zajadać się babeczkami, starając się nie poryczeć. W końcu dziewczyna wróciła i to z nagrodą, prawda należała się jej, ciężko było przełknąć gorzką prawdę, że Marisol Wright już nie należała do tego świata.

Zazdroszczę.

Nakreśliła to jedno słowo i uśmiechnęła się najlepiej, jak umiała. Czy jej uśmiech był szczery, to było mało ważne. Uczyła się samą siebie nie ranić. Grać pod publikę lepiej być miłym, kiedy nie ma się władzy, kiedy utraciło się talent, który sugerował, że jest się od kogoś lepszym. Musiała zrównać się z nimi, na nowo stać się zwykłą dziewczyną. Uprzejmość ułatwiała. Ludzie kochali pięknych, uroczych, miłych ludzi.
Nie pisała już nic. Wskazała na babeczki, które przyprawiły ją o wampirze kły. To one są temu winne. Pomyślała, nie sięgając już po kolejną.
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 20:12;

Wpatrywał się w jej tęczówki oczu z góry z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Chociaż uśmiechł już zgasł na jego ustach, cała jego postawa zdawała się w dalszym ciągu emanować tą nutą pozytywności, którą czasem było po nim widać. Radziej bez wpływu magii, ale czasem też miał kaprys na bycie zwyczajnie… milszym. Ubawionym. Teraz splótł ręce na piersi, patrząc na nią z pobłażaniem. Słowa, choć godziły w jego dumę, odbiły się od niego wyjątkowo bez echa. Uśmiechnął się tym razem kątem ust, zauważając słusznie:
Z naszej dwójki to Ty chwaliłaś się oswajaniem ludzi.
Sam nie ukrywal, że dawno wyszedł z wprawy w udobruchaniu sobie innych czarodziei. W znacznie lepszych stosunkach pozostawał ze zwierzyną. O czym świadczył choćby obecny brak przyjaźni w Hogwarcie. Odwrócił się za nią, odprowadzając ją wzrokiem, kiedy ruszyła na siedziska.
Owszem, nie wyjaśnił w jakim celu zerwał się do chodu. Szybkim spojrzeniem omiotając @Marisol Wright, ostatecznie przesunął w czasie konfrontację, zamiast tego poświęcając swoją uwagę Bird. Powoli opuszczając ręce na boki, odwrócił się leniwie za puchonką, z absolutną szczerością udzielając jej pełnej odpowiedzi:
Nie. Chciałem kogoś zaczepić, ale to może poczekać.
Jego głos z początku wypowiedzi doszedł ją z odległości kilku metrów, ale wystarczyło kilka długich kroków, a nie musząc nawet przyśpieszać kroku, zrównał się z nią poziomami.
Lubię DOBRE imprezy i lubię odosobnienie. To się nie wyklucza. Ale ten bal póki co ssie. Chodź to naprawić.
Ragnarsson, znacznie mniej dystansujący się z fizycznym kontaktem, z łatwością łamał jej przestrzeń osobistą, nie doszukując się drugiego dna w swoim geście, kiedy chwycił ją za przegub i pociągnął w przeciwnym kierunku. Najpierw do siebie, przy swoim gwałtownym szarpnięciu amortyzując jej chwiejną sylwetkę, przytrzymując ją przy swoim boku. Dopiero wtedy, kiedy stała prosto, puścił jej dłoń i jej talię, kiwając na nią głową, żeby ruszyła za nim w kierunku tratw. Z pewnością obrał najkrótszą drogę w linii prostej. Przebijając się nawet przez sam środek tańczących par, torując Birdie czystą ścieżkę zaraz za jego plecami.
Kiedy dotarli do tratw, nie pytał, czy chce wziąć udział w łowieniu jabłek. Chwycił ją w pasie, razem z nią przeskakując na tratwę i odstawiając ją zarządził zmianę scenerii. Środek jeziora wydawał się wystarczająco ustronny do rozmów. A jeśli chodziło o jabłka, nieszczególnie mu zależało, żeby je złapać, to też nie zabrał się do tego od razu. Jednakże kucnął, pozwalając by woda przelała mu się przez palce, kiedy przewoźnik tratwy odbił od brzegu.
Nie zapraszałem Cię do łóżka… Tak w ogóle. Skąd w Tobie tyle nieczystych myśli, Złotko? – parsknął w sumie rozbawiony, wracając do porzuconego na parkiecie tematu. Dopiero teraz zastanawiając się, że kobiety czują potrzebę “oswojenia ich” zwykle wtedy, kiedy sprawy przybierają poważniejszy obrót. Jego żart nie sięgał jednak tak daleko. Miał na myśli znacznie bardziej niewinne: “pierwsze razy”.
Aż zaśmiał się pod nosem do swoich myśli, które mimochodem pognały galopem w zupełnie nieoczekiwanym kierunku, dlatego chwilę potem otaksował ją spojrzeniem, który absolutnie przeczył przed chwilą wypowiedzianym słowom. Było w nim zbyt dużo intensywności i wyobrażeń, które zachował do siebie, unosząc leniwie kącik warg ku górze.
Powrót do góry Go down


Bird Burroughs
Bird Burroughs

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
Galeony : 70
  Liczba postów : 156
https://www.czarodzieje.org/t19602-bird-burroughs#582706
https://www.czarodzieje.org/t19605-ptaszki-ptaszki#582801
https://www.czarodzieje.org/t19603-bird-burroughs#582707
https://www.czarodzieje.org/t19670-bird-burroughs-dziennik#58845
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 21:00;

Zagryzła na chwilę dolną wargę, splatając ręce za plecami.
Ale ty pytałeś tylko o ujarzmienie – zauważyła równie słusznie. Już podczas ich pierwszej rozmowy zaznaczyła – zdawało się jej, że wystarczająco dosadnie, żeby zrozumiał – że w jej przypadku można było mówić tylko o tym pierwszym. Za chwilę sięgnęła dłonią do szyi, bezmyślnie gładząc opuszkiem palca swój medalik. – Babcia Gwen zawsze mówiła, że w każdej relacji wkładany wysiłek powinien się wyrównywać, żeby wszyscy byli zadowoleni – powiedziała z uśmiechem. Zaczesała włosy za ucho, odwracając wzrok, którym przejechała po okolicy bez wyraźnego celu. – Zresztą, do tej pory nie szło ci to źle – powiedziała, wciąż nie patrząc w jego stronę. Jakby nie patrzeć, zgodziła się pójść z nim na bal i nie unikała jego towarzystwa, pomimo tego, że nie wszyscy w jej otoczeniu – żeby nie powiedzieć nikt – nie uważali tego za dobry pomysł. Mimo wszystko, Bird widziała w nim coś, czego być może nawet nie starał się pokazywać, ale co skłaniało ją do wpadania na niego i kontynuowania rozmów.
Skinęła niemrawo głową na jego wyjaśnienie, lekko unosząc brwi ku górze. Nic nie powiedziała, chociaż zastanawiała się teraz, czy w ogóle słyszał, co do niego mówiła, pomijając kwestie, które przykuły jego uwagę. Nuta zawodu przeszła jej przez twarz, ale odwróciła głowę, nie dając jej po sobie poznać. Zamiast tego mówiła sobie, że wciąż przebywał w jej towarzystwie, próbując tym argumentem przekonać samą siebie, że… właściwie nie wiedziała, do czego próbowała się przekonać. Niemniej, ta myśl odrobinę ją pokrzepiała.
Musiała oprzeć na nim swój ciężar, gdy znów tak gwałtownie ją pociągnął, a gdy znalazła równowagę, ruszyła w ślad za nim, szybko przebierając nogami, żeby nadążyć za dużo szybszym tempem jego kroków. Jak na siebie, dosyć zwinnie dostała się na tratwę. Przynajmniej jeśli wypadnie za burtę, nie będzie potrzebowała pomocy z poruszaniem się. Spojrzała na niego z uśmiechem, uświadamiając sobie, że to już ich drugi wspólny rejs na jeziorze, ale zanim zdążyła podzielić się tą uwagą, Gunnar podzielił się swoją – na którą odwróciła głowę, chowając twarz we włosach.
Uhm… czy ja coś mówiłam o łóżku? – zapytała dosyć niemrawo – bo, faktycznie, właśnie to przeszło jej wcześniej przez głowę, przez co ciężko jej było zachować obojętny ton. Wszystko przez ten bezprecedensowy – i dosyć jednoznaczny w jej odbierze – gest z jego strony. Miała ochotę schować twarz w dłoniach albo zanurkować w jeziorze, ale powstrzymała się przed zrobieniem którejkolwiek z tych rzeczy. Za chwilę spojrzała na niego kątem oka. – Dokąd to było zaproszenie, w takim razie? – zapytała, nie myśląc zupełnie o tym, że trochę w ten sposób zaprzecza swoim poprzednim słowom. Na chwilę wyłapała jego spojrzenie, jeszcze bardziej bezpośrednie niż jego zachowanie sprzed chwili. Oprócz tego, że zamieszało jej w głowie, wzmogło jej ciekawość. – Powiedziałbyś to samo, gdyby moja odwiedź była inna? – dodała po chwili, zanim zdążyła ją powstrzymać. Nie patrzyła już na niego, gdy wypowiadała te słowa, wypatrując w okolicy odpowiedniego jabłka do wyłowienia. Głównie żeby uniknąć jego spojrzenia, bo znów lekko poczerwieniała. Namierzyła spojrzeniem jabłko, które wyglądało najbardziej interesująco i dosyć szybko uporała się z jego wyłowieniem, z lekkim uśmiechem przyjmując znajdującą się w jego wnętrzu nagrodę. Skrzyżowała nogi, rozsiadając się wygodniej na tratwie, przyglądając się poczynaniom Gunnara, chociaż tym razem unikała parzenia na jego twarz.

jabłka: d i ponad 10 pkt z ziela
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 21:29;

Czy puchonom wolno tak bezczelnie kłamać? — zawtórował jej pytaniu, zerkając na nią z dołu. Jej reakcja mówiła więcej niż chciała mu powiedzieć.
Nie do końca rozumiał zależności między mieszkańcami jednego domu. Dlatego pytanie, które przed chwilą zadał było pełne kpiny. Ponieważ w gruncie rzeczy, wolał traktować każdego jednostkowo, a nie przez pryzmat domu, do którego ktoś należał.
Utrzymując jej spojrzenie, wynurzył dłoń z wody, dalej nie śpiesząc się z wyławianiem jabłek, kiedy jego uwagę skupiała teraz ta rozmowa. Patrząc na nią z dołu znów się uśmiechnął. Ni to enigmatycznie, ni to bezczelnie, zanim udzielił jej kolejnej, bezpruderyjnej odpowiedzi.
Oczywiście, że nie. Jestem facetem.
Wzruszył ramionami, jakby to miało jej wszystko wyjaśnić, ale Bird nie była jak większość dziewcząt jakie poznał, więc mimo wszystko, odczuł, że mógłby jej jakoś przybliżyć swój tok rozumowania. Zadarł więc głowę w górę, przypatrując się nieboskłonowi, kiedy rozważał jak subtelnie ubrać to dla niej w słowa. Bo jeśli chodziło o niego, preferował proste komunikaty.
Skorzystałbym. Spójrz na siebie. Dlaczego miałbym chcieć to naprostować?
Podniósł się, ponownie nad nią górując wzrostem, choć z większej odległości to wrażenie nie było aż tak dominujące. A on w gruncie rzeczy wcale nie planował jej przytłaczać swoją osobą. Dlatego pozostał w swoim miejscu, po prostu szukając jej spojrzenia, mimo wszystko, z bliższego jej twarzy poziomowi patrzenia.
Gdybyś podeszła do dowolnego mężczyzny i spytała go, czy chce się z Tobą przespać, każdy z nich pomyślałby: “tak”. “Nie” odpowiedzieliby tylko ci, którym brak pewności siebie.
Pomijając odmienne orientacje, czy facetów w związku, ale wierzył w jej błyskotliwość i fakt, że podobnie jak on, za wzór w tym przykładzie uzna sprzyjające warunki.
Kiedy już udzielił jej odpowiedzi, porzucił ten wątek na rzecz następnego pytania. W sumie pierwszego w kolejności, które zadała: “Dokąd to było zaproszenie, w takim razie?”.
Powiem ci, jeśli jesteś pewna, że chcesz wiedzieć. Jesteś?
Jego słowa z jakiejś przyczyny brzmiały jak ostrzeżenie. Chciała przyjąć wyzwanie?
Powrót do góry Go down


Bird Burroughs
Bird Burroughs

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
Galeony : 70
  Liczba postów : 156
https://www.czarodzieje.org/t19602-bird-burroughs#582706
https://www.czarodzieje.org/t19605-ptaszki-ptaszki#582801
https://www.czarodzieje.org/t19603-bird-burroughs#582707
https://www.czarodzieje.org/t19670-bird-burroughs-dziennik#58845
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 21:55;

Mruknęła coś niewyraźnie w odpowiedzi na to pytanie. Chciała przez chwilę ciągnąć temat, rozważając, czy da się skłamać, zadając pytanie – ale dobrze wiedziała, że przed chwilą właśnie to zrobiła, a Gunnar, odnosząc się do jej przynależności do domu dumnego z uczciwości swoich członków, skutecznie ją od tego odwiódł.
Zmarszczyła brwi na jego słowa – nie dlatego, że nie rozumiała, co próbuje przez to powiedzieć, ale bardziej dlatego, że zwyczajnie sceptycznie podchodziła do tej teorii. Pokręciła nawet lekko głową, zastanawiając się, czy Gunnar przypadkiem nie chce w ten sposób wymigać się od powiedzenia czegoś innego, co ma na myśli. Nie była pewna – czasami tak robił, chociaż jednocześnie zazwyczaj był bardzo bezpośredni. Spojrzała więc na niego pytająco.
Zgodnie z jego sugestią, spojrzała po sobie – z dezorientacją odmalowaną na twarzy. Nie uważała się za atrakcyjną. Nie sądziła, żeby była brzydka, ale też nie poświęcała dużej uwagi swojemu wyglądowi. Uważała się za przeciętną i jej dotychczasowe doświadczenia z płcią raczej potwierdzały tę teorię – nie opędzała się od mężczyzn, nie dostawała zaproszeń na randki na porządku dziennym. Prychnęła nawet lekko na jego słowa.
Chcesz powiedzieć, że wszystkim facetom jest wszystko jedno, z kim idą do łóżka? – zapytała, wciąż sceptycznie marszcząc brwi. – Jakoś w to nie wierzę – stwierdziła. Może naiwnie. Wiedziała, że często sposób, w jaki widziała świat, właśnie taki się okazywał. Ale może to nie o naiwność tu chodziło, a o fakt, że to ona w stanowiła w tym przypuszczeniu przykład i była oporna przed uwierzeniem, że w jej przypadku by się to sprawdziło – nawet jeśli przed chwilą Gunnar potwierdził, że w jego przypadku byłaby to prawda, co zdawało się zupełnie do niej nie docierać. Wyglądała raczej, jakby opowiedział jej żart.
Spojrzała na niego dopiero, gdy zadał kolejne pytanie. Ciekawość błyszczała w jej oczach. Wyprostowała się w miejscu, kącik jej ust mimowolnie powędrował w górę, układając się w krzywym uśmiechu.
Jestem – powiedziała, odchylając się odrobinę, żeby dobrze widzieć ślizgana.
Powrót do góry Go down


Gunnar Ragnarsson
Gunnar Ragnarsson

Student Slytherin
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : blizna z pazurów wzdłuż kręgosłupa do połowy pleców; na ramionach tatuaże run nordyckich wpisanych w islandzką, mistyczną symbolikę i zarys skalnych grani
Galeony : 2445
  Liczba postów : 928
https://www.czarodzieje.org/t17572-gunnar-e-ragnarsson#492803
https://www.czarodzieje.org/t17578-huugin#493014
https://www.czarodzieje.org/t17571-gunnar#492793
https://www.czarodzieje.org/t18614-gunnar-ragnarsson-dziennik#53
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 30 Lis - 22:39;

Rozmowa przybrała ciekawy kierunek, dlatego Gunnar zanim rozwinęła się głębiej, skierował swoje spojrzenie na przewoźnika tratwy. Mruknął do niego kilka słów, że poradzą sobie sami z prowadzeniem tratwy i może sobie zrobić chwilę przerwy. Wysadzając go przy brzegu niedaleko stolików. Tratwa i tak poruszała się sama, więc nie bardzo rozumiał ideę przyzwoitki na pokładzie... Widocznie tylko niektórzy, losowi nieszczęśliwcy dostawali swoich przewodników.
Kiedy zostali sami, dopiero wtedy Gunnar kontynuował rozmowę.
Tak. Faceci mają swoje potrzeby.
Nie rozwijał tego szczerze, bo MUSIAŁA wiedzieć, co ma przez to na myśli, nawet jeśli nie przyjmowała tego do wiadomości. Był jednak jej kolegą, nie ojcem, dlatego nie poczuwał się, żeby rozwijać to stwierdzenie, które zdawało się dość oczywiste.
Co nie znaczy, że ZAWSZE jest nam wszystko jedno.
Był w wybitnie dobrym humorze, skoro dalej cierpliwie dopowiadał dodatkowe kwestie, żeby go lepiej zrozumiała. Jednak nie byłby sobą, gdyby się przy tym z nią nie drażnił, z każdym takim stwierdzeniem, zbliżając się do niej o odległość jednej stopy, dlatego ostatecznie i tak znów znalazł się zaraz przed nią. Teraz zastanawiając się czy raz nie przekłamał prawdy. Patrząc na nią z góry, w jej błyszczące tęczówki, obserwując jak światło rozświetlającej ich drogę dyni odbija się w jej oczach... zawahał się przykładając dłoń do jej policzka. Chociaż gwarantował jej odpowiedź, milczał. W ciszy wodząc wzrokiem po jej rumianej twarzy. Od wstępujących na policzki rumieńców, po usta, czy oczy.
Czekał, czy się od niego odsunie. Do ostatniego momentu dając jej na to czas. Chociaż powiedział, że jej coś powie, chciał jej pokazać, a później wyjaśnić. Mimo to, zawiesił się w tym postanowieniu, gładząc zamiast tego kciukiem jej policzek, zapamiętując miękkość jej skóry pod opuszką palca.
Chciałem ukraść ci pierwszy pocałunek. Ale wiesz co jest zabawne...?
W końcu się odezwał, zamiast do jej ust, pochylając się do jej ucha.
Dzięki tobie wiem, że mogę chcieć więcej.
A jednak nie sięgnął po nic. Ani po tytuł złodzieja pierwszych pocałunków, ani tym bardziej innych pierwszych razów.
Przez to przemknęło mu przez myśl, że jednak mógłby nie skorzystać, gdyby to ona zaprosiła go do łóżka. Była to jednak tak samo ulotna myśl, jak jego wstrzemięźliwość, bo chwilę potem jej zwykle ledwie dostrzegalnie rozchylone w niezrozumieniu usta, wydały się zbyt dużą pokusą. Chciał wiedzieć, czy smakują tak słodko, jak wyglądają.
I czy dostanie w twarz, jeśli ich skosztuje. Składając wargi na jej ustach odkrył dwie ciekawe rzeczy. Ich rozedrganie rozchodzi się mrowiącym dreszczem wzdłuż kręgosłupa i nie chciał żeby odmówiła mu przyjemności pogłębienia tego wrażenia. Dlatego pochylił się niżej, stanowczym, ale nie agresywnym naparciem na jej wargi, zachęcając ją do rozchylenia jej ust.
A co zrobiła? ...
Powrót do góry Go down


Bird Burroughs
Bird Burroughs

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 155
C. szczególne : kwiatowy zapach, szeroki uśmiech i radosne iskierki w spojrzeniu; piegi; na szyi zawsze nosi medalik ze św. Antonim.
Galeony : 70
  Liczba postów : 156
https://www.czarodzieje.org/t19602-bird-burroughs#582706
https://www.czarodzieje.org/t19605-ptaszki-ptaszki#582801
https://www.czarodzieje.org/t19603-bird-burroughs#582707
https://www.czarodzieje.org/t19670-bird-burroughs-dziennik#58845
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyWto 1 Gru - 13:18;

Skinęła głową. Tyle wiedziała, chociaż ciężko było jej to sobie przyswoić. Może dlatego, że jedyny chłopak, z którym była, odnosił się do kobiet zupełnie inaczej, niż heteroseksualni mężczyźni, a jej ojciec nie był tym typem, który straszy córkę, próbując ją przekonać, żeby wystrzegała się przed adoratorami. Ledwo dostrzegał, że dorosła do wieku, w którym to mogło jej dotyczyć – o ile dostrzegał. Zazwyczaj nie był wystarczająco przytomny, żeby uświadomić sobie takie fakty, a życie córki było dla niego dosyć odległe, nie tylko przez to, że należeli do dwóch zupełnie różnych światów.
To kiedy nie jest? – zapytała. Szczerze próbowała to zrozumieć – zrozumieć jego. Chociaż tak na dobrą sprawę jedyne, co mogła w tej kwestii zdziałać, to przyjąć do wiadomości to, co mówił, bo coś w jej wnętrzu chciało brnąć w polemikę w tej kwestii. Przez chwilę przeszło jej przez myśl, że to zabawne, że tak otwarcie i prawie bez skrępowania rozmawia na te tematy. Ale zaraz dostrzegła, że Gunnar stopniowo zbliża się w jej stronę. Spojrzała na niego pytająco, przechylając lekko głowę i czekając, aż odpowie na jej pytanie, to które zadała wcześniej. Zaskoczyło ją ciepło jego dłoni na twarzy – a może sama delikatność tego gestu, tak bardzo różna od tego, jak obchodził się z nią wcześniej. Znów nieświadomie wychyliła się w jego stronę, wzrokiem automatycznie podążając w stronę jego ust. Miała wrażenie, że wszystko dookoła ucichło, chociaż w istocie po prostu cała jej uwaga była skoncentrowana na nim.
Zadrżała, słysząc go tuż przy uchu, czując jak jej ciało wpada w drżenie, rezonując z tembrem jego głosu. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła się skupić na tyle, żeby ubrać jakąkolwiek myśl w słowa. Tym razem rozsądek nie włączył się do rozmowy, żeby powstrzymać ją przed lekkomyślnym postępowaniem. Cieszyła się z tego w duchu. Chciała postąpić lekkomyślnie. Dlatego nie odsunęła się, nie odepchnęła go, nie powiedziała, żeby przestał. Czy to kradzież, jeśli ta druga strona pozwala złodziejowi wziąć to, czego chce?
Na początku znieruchomiała, kiedy ją pocałował. Dopiero w następnej sekundzie wyciągnęła dłoń, kładąc ją na jego ramieniu. Pustka w głowie sprawiła, że poddała się zupełnie wrażeniom wywołanym dotykiem jego ust – elektryczności osiadającej na skórze, delikatnemu łaskotaniu w żołądku. Rozwarła wargi, a gdy Gunnar skorzystał z tego zaproszenia, wyrwało jej się ciche westchnienie. Zacisnęła mocniej palce na jego ramieniu. W sposobie, w jaki ją całował, było dużo wprawy – której ona zdecydowanie nie miała. To właśnie ten kontrast wyrwał ją z letargu, skłaniając do odsunięcia się od niego na niewielką odległość.
Jej serce biło tak mocno, że zdawało jej się, że słyszy szum pędzącej żyłami krwi.
Jakie „więcej” masz na myśli? – zapytała cicho, wciąż z trudem łapiąc oddech. Chyba znała odpowiedź na to pytanie – ale coś w wyrazie jej spojrzenia mogło podpowiadać, że od odpowiedzi zależało jego powodzenie w tej kwestii. Nie oczekiwała od niego teraz żadnych zobowiązań. Chyba po prostu chciała sprawdzić, czy dotarło do niego to, co powiedziała mu wcześniej – i czy wziął to sobie do serca, czy traktował jako coś, co można obejść i zignorować.
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyWto 1 Gru - 16:49;

Co tu dużo mówić, występ Cassiana zdecydowanie zniwelował skutki magicznej babeczki, przywołując uśmiech na twarz Mościckiego, nawet jeśli co chwilę rzucał niepokojące spojrzenia w stronę swojego prezentu. Niby przypadkiem przygwoździł kwintopeda do ziemi butem, jednocześnie uważnie obserwując chłopaka. Musiał przyznać, że... prezentował się dosyć efektywnie w światłach reflektorów. Jednocześnie nie mógł też nie zauważyć tego, iż jego drobne poprawki względem stroju również podkreślały jego atutu. Wręcz dodawały mu animuszu.
Ignacy odwrócił na moment wzrok od rozpiętej koszuli Cassiana, nieświadomie zwiększając siłę nacisku na swoją nową maszkarę. Kiedy karaoke dobiegło końca, czekał cierpliwie, gdy skończą się brawa i wróci do niego jego partner.
Jak się teraz czuję? – powtórzył niepokojącym głosem, który mu został po występie, jakby nie do końca wiedział, jak odpowiedzieć na to pytanie. Zamilkł na chwilę, a po chwili na jego usta wypłynął delikatny uśmiech. Ignacy zmierzwił lekko Cassianowi włosy. – Jakbym właśnie wyszedł z koncertu lepszej wersji Amortentii. A to sporo mówi o tym i o tamtym.
Puchon spróbował uścisnąć swojego towarzysza, jednocześnie cały czas przygniatając butem do ziemi kwintopeda, który jęczał wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. Cóż, co tak właściwie mógł z nim zrobić? Przecież nie puści go samopas! Sama warstwa wizualna wyglądu tego stworzenia odstraszała i zapewne nikt go dostrzeże, nie będzie tym faktem zachwycony. W najlepszym razie ludzie pokrzywią się trochę i odejdą w inne miejsce, starając się jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu, wlewając w siebie kolejny kieliszek szampana, jednak... Była jeszcze ta druga opcja, prawda? Jeśli ktoś chociaż pomyśli, że ten zwierzak jest niebezpieczny i powiadomi o tym jakiegoś nauczyciela lub – co gorsza – kogoś z Ministerstwa Magii, kto akurat odwiedził bal, mogłoby to się skończyć niezbyt ciekawie.
Mimo wszystko Ignacemu udało się w miarę komfortowo objąć Cassiana, klepiąc go lekko po plecach i mrucząc mu do ucha słowa gratulacji za wspaniały występ. Co tu dużo mówić, trafił dużo lepiej niż on. Przynajmniej nie musiał zdzierać gardła, aby zadowolić publiczność, jakimś przedziwnym utworem. Na samą myśl o czarnym mikrofonie, spojrzenie chłopaka od razu powędrowało do kwintopeda.
Masz jakiś pomysł, co powinienem z tym zrobić? – spytał z wyczuwalnym zwątpieniem, wzdychając cicho.
Naprawdę nie chciał kończyć imprezy tak wcześniej, biorąc pod uwagę, że dopiero co zaczęli się rozkręcać, jednak miał poważne obiekcje co do tego, czy może spuścić tego zwierzaka z oka na dłużej niż kilka sekund. Aura studenta dosłownie emanowała podenerwowaniem. Już chyba wolałby się zadowolić pucharem podobnym do tego, jaki otrzymał w nagrodę gryfon. Co ta mumia sobie w ogóle wyobrażała? Czy ktokolwiek ustalał z nią warunki przyznawania fantów za udział w tym karaoke?
Dobrze, że przynajmniej ty lepiej trafiłeś – mruknął, wyciągając różdżkę i za pomocą odpowiedniego zaklęcia, unosząc kwintopeda kilka centymetrów nad ziemią.
Chwilę później ujął swojego partnera pod rękę i poprowadził ich w nieco bardziej odizolowaną część błoni, przeznaczonych na bal. Musiał się poważnie zastanowić co chciał z tym wszystkim zrobić. Tym bardziej że Beaumont chyba w końcu zaczął się dobrze bawić i naprawdę nie chciał mu zrobić przykrości swoim ulotnieniem się. Nawet jeśli miało to na celu zapewnienie wszystkim uczestnikom imprezy bezpieczeństwa.

@Cassian H. Beaumont
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyWto 1 Gru - 20:11;

STRÓJ:

Trzeba było powiedzieć, że ta bezpośredniość i szczerość, bijąca od Worthington nie wszystkim się podobała. Jedni obrażali się czasami za jej słowa, drudzy twierdzili, że jest delikatnie mówiąc "nie mądra", że wyraża to co myśli na zewnątrz z tają łatwością, bo nie wszystko powinno być powiedziane na głos. A ona twierdziła, że zatajanie prawdy, tego co się myśli rzeczywiście, czy kłamstwa, tylko utrudniają egzystencję i ludzie sami robią sobie przez to pod górkę. Oczywiście nie oznaczało to, że ona nie miała żadnych problemów - wręcz przeciwnie przez ta szczerość miała ich nawet więcej, bo musiała nie raz tłumaczyć się ze swoich słów.
Cóż, dobrze, że dziewczyna (@Marisol Wright) stojąca obok niej nie kazała jej wyjaśniać dlaczego akurat uznała, żeby wyrazić swoje myśli i powiedzieć jej komplement. Merlinie, jak można wymagać aby ktoś tłumaczył się z takich rzeczy. Nie rozumiała tego, ale niektórzy ludzie tego właśnie chcieli. Jednak Ślizgonka, która jej towarzyszyła ewidentnie potrafiła docenić miłe rzeczy, które kierowało się do niej i nie widziała problemu czy podstępu w tym, że ktoś obcy pochwalił jej strój.
Zaśmiała się tylko na odpowiedź, którą uzyskała od dziewczyny, bo w sumie jej słowa wcześniej były wypowiedziane w formie żartu, więc miała nadzieję, że nie przejęła się nimi za bardzo. I tutaj widać było pewien problem, jeśli chodziło o rozmowę z nieznajomą osobą, bo jednak nie można było wyczuć na ile można sobie pozwolić w żartach. Ale w sumie Ode zawsze wtrącała w konwersacji swoje poczucie humoru niezależnie od tego czy rozmawiała z koleżanką czy z profesorem.
- Odeya. - przedstawiła się ponownie z uśmiechem, nie dając po sobie poznać tego, że zdziwiło ją, że musiała powtórzyć drugi raz swoje imię. Może zwyczajnie dziewczyna tego nie wychwyciła, w końcu Ode zaczepiła ją tak nagle. Ślizgonka mogła jej nie znać, bo jeśli nie interesowała się Quidditchem to tak naprawdę brunetka nie wyróżniała się zbytnio na tle innych uczniów w szkole. Czasami zarabiała szlabany, ale kto ich w swojej edukacji nie miał.
Tak samo Odeya nie zdawała sobie kompletnie sprawy z tego, że Marisol może z żalem patrzeć na jej występ na scenie, dlatego, że straciła głos na stałe. Gdyby tylko wiedziała o tym przykrym fakcie, pewnie nie popełniłaby takiego faux pas. Więc jak tylko wróciła, pochwaliła się tym, że jest zadowolona z tego jak wypadła i otrzymała zdawkową odpowiedź, która dała jej do myślenia, rozdziawiła lekko usta i ucichła na moment.
- Ale Ty... to nie efekt jedzenia? Merlinie, przepraszam, nie pomyślałam, że... to dla Ciebie może być... przykre - wydusiła z siebie, jednocześnie było jej tak głupio, że musiała wybrać akurat karaoke, kiedy jej towarzyszka nie mówiła. Wszystko przez to, że Ode myślała, że to tylko efekt halloweenowej zabawy...
Na szczęście potem rozmowa przeszła na babeczki, które to sprawiły właśnie, że Ślizgonka stała się wampirzycą i w połączeniu z tą cudną, białą suknią wyglądała jak femme fatale, która właśnie wyssała krew ze swojego kochanka. Naprawdę ciekawy efekt. A przynajmniej Ode to fascynowało.
- Fajnie to wygląda. Spróbowałabym, ale chyba w byłoby to za dużo w moim przypadku - skazała na swój strój upiora. Co za dużo to nie zdrowo, mawiają. - Nie spodziewałam się, że będzie aż tyle atrakcji. I aż tyle ludzi. Szczerze, to myślałam, że będzie nudno. No i jedzenie jest świetne - dodała po chwili, sięgając po smakołyk w kształcie dyni i nadgryzając go. Skrzywiła się od nadmiaru cukru i kremu.
Powrót do góry Go down


Marisol Wright
Marisol Wright

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1.79 m
C. szczególne : Pieprzyk nad górną wargą po lewej stronie. Szpecące blizny pokrywające szyje i prawą dłoń.
Galeony : 73
  Liczba postów : 23
https://www.czarodzieje.org/t19635-marisol-wright
https://www.czarodzieje.org/t19637-poczta-wright
https://www.czarodzieje.org/t19634-marisol-wright
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySro 2 Gru - 18:31;

STRÓJ:

Nadal odczuwała wampirze kły w buzi, jednak nic się w nich nie zmieniło. Na szczęście zęby nie rosły w miarę jedzenia. Nie pomyślała o tym, zajadając się puszystym ciastem z nadzieniem malinowo-żurawinowym, kiedy zajadała frustracje i cały ból, który zadał jej świat. Postanowiła, że już nie tknie ich, mimo że były naprawdę dobre. Musiała dbać o figurę.
Zapewne dziewczyna przedstawiła się wcześniej, ale umknęło to Marisol, kiedy Odey pochwaliła jej kreacje. Wright spodziewała się raczej jakiegoś upokorzenia i dziwnych spojrzeń niż tego, że wywołała na jakiejś twarzy szok. Lubiła to uczucie i słuchała fałszywych pochwał, nie spodziewała się jednak szczerości w słowach innych. Tą szczerość zafundowała jej ta młoda gryffonka. Może właśnie była jeszcze za młoda, aby to zrozumieć? Zrozumieć fałszywość świata. Marisol postanowiła teraz zanurzyć się w obłudzie i kłamstwie, nieważne jak głęboko wpadłaby w tą otchłań, tylko to jej pozostało, jeśli chciała być kochana.
Marisol nie znała Odey Worthington. Nawet jeśli była ścigającą drużyny Gryffindorów. To nie tak, że ślizgonka nie interesowała się Quidditchem, niegdyś sama grała w reprezentacji swojego domu. Teraz nie chciała wsiadać na miotłę i pokazywać się światu. Ludzie stali się dla niej anonimowi, a kiedyś wiedziała o nich niemal wszystko. Wypadła z tego wszystkiego na jakieś dwa lata i wróciła odmieniona niczym... No właśnie niczym kto? Czy naprawdę była odmieniona? Raczej żałosna.

Meriln nie ma tu nic do rzeczy. Chciałabym, żeby to było przez jedzenie.

Napisała ponownie na kartce i odsłaniając swoje niezdarne pismo przed Worthington. Zaśmiała się niemo, jakby to naprawdę było śmieszne, bo tak było. Kiedy ludzie nie wiedzieli, nie dostrzegali tego, co już inni dawno w niej dostrzegli — przeżywała na nowo ich zaskoczone spojrzenia. Dzisiaj do nich należała młoda gryffonka.

Prawda.

Potwierdziła jej słowa. Nie było nudno, naprawdę wiele się działo. Może trochę za dużo słodkości, emocji i paranoi Marisol Wright, ale nie żałowała, że tu przyszła.

A więc, gdzie podział się Twój partner? Ja z oczywistych pobudek nie mam.

Wystarczy na mnie spojrzeć. Albo wejrzeć w duszę. Na szczęście nikt nie mógł uczynić tego drugiego. Przyszła tu sama. Nikt jej nie zaprosił, a nawet jeśli — odmówiłaby. A teraz stała tu z Odey. Przybyła tu czując, jakby przełamała w sobie jakąś barierę. Wiedziała, że jest silna i żaden mężczyzna jej tego nie odbierze już nigdy.
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySro 2 Gru - 20:46;

Potrawa: przystaweczka
Wylosowana kostka: nieparzysta
Efekt: blade lico 1/2

Liczył na to, że ta dziwna słabość minie, że mroczki przed oczami odpuszczą i że wszystko szybko wróci do normy. Nie pomylił się, choć trzymało go dłużej, niż przypuszczał. A może po prostu wszystko działo się szybciej? Może Krukon w smoczym przebraniu dołączył do niego raptem po chwili? Nie potrafił ocenić i winił za to specyficzną atmosferę na tym upiornym balu. Może wszechobecna mgła była zaczarowana i powodowała coś na zasadzie halucynacji? Nie zdziwiłby się zbytnio. Postanowił więc przestać analizować wszystko dookoła i popracować nad szybszą adaptacją do zmian. Przecież nie był nowicjuszem!
- Czekam na odpowiednią okazję i równie odpowiednią duszyczkę. - poszerzył uśmiech, uwydatniając swoje zmarszczki mimiczne, choć nie było to super widoczne spod obszernego, czarnego kaptura. Podwinął postrzępione rękawy swojej szaty, by mieć łatwiejszy dostęp do stołu pełnego różnych smakowitości. W końcu jedzenie to jeden z najważniejszych elementów bali wszelakich! Nie mógł się jednak zdecydować; wszystko wyglądało podejrzanie. Pysznie, zachęcająco, ale nadal podejrzanie. - Z drugiej strony... jakby było słabo, to zawsze możesz się, no wiesz, ulotnić. - poszedł za ciosem i pokusił się o wyjątkowo suchy żart słowny, którego chwilę później pożałował. Przydałoby się coś do popicia, coś mocnego i... w dużych ilościach.
W pewnym momencie przed twarzą przeleciała mu serowa miotełka. Chwycił ją bez zastanowienia, rzucił okiem i zjadł, tak po prostu. Nie odczuł zupełnie nic, żaden bodziec go nie zaniepokoił i już myślał, że obędzie się bez efektów ubocznych, kiedy to zobaczył swoje przeraźliwie białe dłonie. Przestraszył się, że zaraz znów zrobi mu się słabo i chwiejnie, że zaraz straci przytomność, ale... nic bardziej mylnego. Czuł się dobrze, jedynie pobladł. Takie ekscesy był jeszcze w stanie zaakceptować.
- Bez różnicy. Jak zacznę tańczyć, to i tak uciekniesz. Ty i wszyscy dookoła. - znów się uśmiechnął, trochę żartując, a trochę nie. Nie był dobrym tancerzem. - To co, chcesz się przekonać? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Coś go tchnęło do tego, żeby rozpocząć tę parkietową masakrę. Akurat zagrali jakiś luźniejszy, bardziej dynamiczny kawałek, więc poszedł na całość, realizując najgłupsze choreograficzne pomysły, jakie tylko przyszły mu do głowy. Wygłupiał się, jak zazwyczaj, ale... grunt, to mieć dystans do siebie i swoich ułomności, prawda? Wymachiwał szatą i szczerzył się jak debil. No i nieźle się przy tym bawił.
Jeśli w Azkabanie robiliby potańcówki, to na pewno wyglądałyby w ten sposób!

@Levi O. R. Dare
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyCzw 3 Gru - 20:58;

Magia przychodziła jej z łatwością i stanowiła rozwiązanie większości drobnych problemów. Sięganie po nią było czystym odruchem i nie wyobrażała sobie tego, by miała się gdzieś wybrać bez różdżki przy boku. Czuła się bez niej jak bez ręki. Wolała być zawsze gotową do tego, by rzucić choćby najprostsze zaklęcie.
Miała nadzieję, że uda jej się skutecznie rozgrzać Puchonkę, którą przyciągnęła bliżej siebie. Miała tylko nadzieję, że to coś da i faktycznie uda jej się uzyskać upragniony efekt. Nie odpowiedziała nic na żaden z komentarzy dziewczyny, bo nie bardzo miała jak. Zresztą te chyba nie potrzebowały zbytnio dodatkowego komentarza.
Całe szczęście towarzyszący im podejrzany gość postanowił, że jednak mogą zawrócić i skierować się w stronę brzegu zgodnie z życzeniem Williams, której pomogła zejść z pokładu, gdy tylko dobiły do miejsca swojego przeznaczenia.

@Nancy A. Williams
Powrót do góry Go down


Odeya Worthington
Odeya Worthington

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 163cm
C. szczególne : nietypowa izraelska uroda
Galeony : 960
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t19111-odeya-worthington
https://www.czarodzieje.org/t19118-korespondencja-ode-prosto-ze-szponow-temidy#556410
https://www.czarodzieje.org/t19113-odeya-worthington#556145
https://www.czarodzieje.org/t19857-odeya-worthington-dziennik#60
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySob 5 Gru - 23:26;

STRÓJ:

Nie miała pojęcia jakie myśli kłębią się w głowie Ślizgonki (@Marisol Wright), a jej aparycja wcale nie wskazywała na to, że czuła się źle sama ze sobą. To znaczy nie tyle źle, co chyba nie miała zbytniej wiary w siebie i trochę sobie umniejszała. Odeya jej nie znała i nie wiedziała o tym jaka była wcześniej, dlatego wydawało jej się, że musi ona nie mieć problemów. Jest śliczna, zgrabna, dostała się na studia... Co prawda kilka minut później Gryfonka dowiedziała się, że utraciła ona mowę na stałe, a nie był to efekt jedynie tymczasowy, przez co doszła do wniosku, że to musiało być dla niej trudne. Z pewnością nie było prosto pogodzić się z tym, że nie można komunikować się z innymi tak jak cała reszta i mogło źle to wpływać na jej nastawienie. Ale przecież sposoby na porozumienie się są różne. Przecież to nie oznaczało koniec świata. Pewnie dla Marisol na początku tak, ale myliła się.
Nie odezwała się ani słowem na temat tego, że już wcześniej zdradziła dziewczynie swoje imię, bo było to nie istotne. Najważniejsze, że teraz już obie się znają (przynajmniej po imieniu) i mogą miło sobie pogawędzić. Worthington nie miała pojęcia o przeszłości Ślizgonki, o tym, że kiedyś grała w Quidditcha, że była w tym dobra. Z pewnością, gdyby jasnowłosa jej to zdradziła, to miałyby idealny temat do rozmowy. Jednak ostatecznie okazało się, że Odeya popełniła gafę i dziewczyna miała poważną dysfunkcję, a ona postąpiła niezbyt dyskretnie jeszcze lecąc na scenę i śpiewając.
- Wybacz - powtórzyła jeszcze raz, bo naprawdę było jej głupio z tego powodu. A chwilę później z powrotem rozmawiały o stroju Ślizgonki, aby za moment ta spytała Ode o partnera. Dziewczyna wydęła usta, a następnie cmoknęła nimi delikatnie. - Wystawił mnie. - oznajmiła krótko, wzruszając po chwili ramionami i rozglądając się wokoło. Ale sekundę później wróciła do niej wzrokiem i zmarszczyła brwi. - Czekaj... Jak to "z oczywistych pobudek"? Przecież jesteś piękna, zgrabna i przemiła - dlaczego ktoś miałby Cie nie zaprosić? - spytała, oczywiście nader delikatnie i z wyczuciem (aut.: ironia!), bo nie wpadła na to, że to też może dziewczynę zaboleć, skoro stoi tutaj sama.
Jeszcze przez kilka dobrych minut tak rozmawiały, jednak Odeya uznała, spoglądając na bawiących się świetnie znajomych, że wszystko tutaj przypomina jej o tym, że to nie tak miało wyglądać. Przyszła na ten bal tylko dlatego, że Daemon ją zaprosił. Ta impreza nie interesowała jej wcześniej. A tymczasem, Ślizgon się nie pojawił, a Worthington nachodziły coraz gorsze myśli co do zemsty na chłopaku. Chyba nie chciała już dłużej tu być.
- Przepraszam Cię najmocniej, ale ja muszę już wracać. Skoro mój... towarzysz się nie pojawił do tej pory, to chyba oznacza, że już tego nie zrobi. - zaczęła z lekką nutą goryczy w głosie, po czym nieco się rozpromieniła i posłała dziewczynie delikatny uśmiech. - Naprawdę sympatycznie się rozmawiało i miło było Cię poznać, Sol. Do zobaczenia. - pożegnała się z nią ciepło i nawet przytuliła jasnowłosą, po czym oddaliła się, aby ruszyć w kierunku zamku. Było chłodno i czuła to kiedy przekroczyła magiczną barierę, dlatego opatuliła się szczelnie szalikiem i przyspieszyła kroku. Mimo, że Avrey ją wystawił to przyjemnie spędziła te pare godzin w towarzystwie Marisol i nie żałowała, że pojawiła się na imprezie halloweenowej.

//zt
Powrót do góry Go down


Talia L. Vries
Talia L. Vries

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 172cm
C. szczególne : Wisiorek z wiecznie kwitnącym, pachnącym asfodelusem.
Galeony : 50
  Liczba postów : 408
https://www.czarodzieje.org/t17535-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
https://www.czarodzieje.org/t17559-skrzynka-pocztowa-talii#492366
https://www.czarodzieje.org/t17553-talia-l-vries?highlight=talia+l++vries
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyNie 6 Gru - 22:15;

  Być może ktoś w tle śpiewał. Być może robił to nawet tak niesamowicie, że tłum wpatrywał się w niego zahipnotyzowany. Być może, gdyby była nieco bliżej i ciut bardziej zainteresowana, to i jej spojrzenie błądziłoby sylwetce mężczyzny, który wydobywał z siebie dzikie dźwięki w rytm piosenki, która niosła się echem po tafli jeziora, zapewne budząc nawet mieszkające w głębinach wodne żyjątka. Vries była jednak zbyt daleko, by urok zaklętego syreniego pucharu objął ją swoim działaniem. Właściwie cały czas zastanawiała się co zrobić i w którą stronę pójść – jednocześnie chcąc się nieco rozerwać, jak i z każdą mijającą sekundą czując się coraz bardziej nieswojo. Nie przeszkadzał jej fakt, iż prawie nikogo nie znała, jednak samotne spędzanie balu wprawiało ją w dziwaczne otępienie. O tak, czuła się nieswojo. W końcu ile można stać z boku i zamykać sobie usta papierosem? No cóż, jak na razie ta forma aktywności wychodziła jej niesamowicie.
  Czasem łatwo ulatywał jej z pamięci fakt, że nie ma kilkuset lat, tylko dopiero dobiega do granicy trzydziestki. Zapominała się sama w sobie, odpychając gdzieś wszelakie popędy – ale to Anglia działała na nią tak przygnębiająco. Kraj ten był smutny jak pizda, a do tego pachniał deszczem, który jeśli nie padał, to leżał odłogiem w głębokich kałużach na chodnikach. Tutaj wszyscy wydawali się jakby całun mizerności opadł im na ramiona, snując się szarymi ulicami.

  Popiół opadł samoistnie, wyrywając ją z zamyślenia. Stopy same zaprowadziły ją w stronę ciężko zastawionych stołów, które uginały się od różnych przekąsek. Koszmar tego, który ma problem z byciem decyzyjnym. Sama raczej przyglądała się, nie zamierzając się na nic zdecydować. Tym bardziej, że wzrok utkwiony miała już nieco dalej, w innym miejscu. A raczej - w osobie. Gdzieś na wysokości grdyki, która osłonięta była… koloratką. Znała tą szyję. Znała tę twarz, na którą opadało leniwe światło latarni, pochłoniętą teraz w rozmowie z kimś dla niej obcym. Być może patrzyła na niego o sekundę za długo, by tego spojrzenia móc nie posądzić o dodatkowe, ukryte emocje. Ciekawość rozbijała się jednak o kości jej czaszki, podsuwając pytanie – co do jasnej ciasnej, robił tu @Dean Cassidy? Czy gubił się tak jak ona? Nie, był zbyt pragmatyczny na takie nieuzasadnione ruchy. Jeśli tu jest, to znaczy, że ma konkretny interes. A jeśli Vries nie myliła się w swoich przeczuciach, tym bardziej postanowiła mu nie przeszkadzać.

  Ktoś za to postanowił przeszkodzić jej. Głos skracał „r” w charakterystyczny sposób, który był jej tak znajomy, że odpowiedziała naprędce, zanim odwróciła się do jego źródła.
   — Vous plaisantez, non? Jedyny alkohol jaki masz tu szansę znaleźć to najwyżej sok owocowy, który zaczął fermentować od tego ciepła.
  Odpowiedziała, zerkając za ramię. Mężczyzna wydawał się starszy niż większość zebranych na balu, a mimo to sprawiał wrażenie, jakby należał do najbardziej rozbawionej czołówki. Nie uszło jej uwadze, że niektórzy zerkają na niego, szepcząc coś do siebie, a inni jeszcze biją brawa, jakby ten co najmniej zamienił wodę z jeziora w wino. Czy coś pominęła?
  Patrząc na niego, chyba coś poczuła. Delikatną wibrację, która metaforycznie popchnęła ją w jego stronę – dlatego zrobiła to, co następuje. Miała ochotę tańczyć. Miała ochotę do niego mówić. Właściwie, to miała ochotę też coś zniszczyć.
  Zamiast tego, zaczęła od poruszenia biodrem, o które oparta miała torebkę na cienkim pasku – przedmiot w niej wydał charakterystyczny dźwięk cichego dzwonienia, jak wtedy, kiedy coś obija się o szklaną butelkę. Uśmiechnęła się, przechylając głowę.
   — Na szczęście zawsze jestem przygotowana na wszelakie okoliczności. Zboczenie zawodowe.
  Faktycznie miała przy sobie napoczętą butelkę ginu, którą zgarnęła ze swojej nocnej szafki w ostatnim, machinalnym geście przed teleportacją. Domyślała się, że szkolna impreza raczej będzie odbywała się na grzecznego, ale i tak niemile rozczarowała się, gdy cydr smakował jabłkami i… jabłkami. Żadnej nuty czegoś mocniejszego. Może to i lepiej, biorąc pod uwagę, że znając spust niektórych, pewnie czyjaś kąpiel w jeziorze skończyłaby się jego wiecznym zamieszkaniem?
   Bez żadnych, najmniejszych ograniczeń, wsunęła swoją dłoń w dłoń mężczyzny, wskazując podbródkiem nieco oddalone miejsce, gdzie drzewa porastały brzeg gęściej.
   — Jeśli nie chcesz dostać szlabanu, powinniśmy chociaż udawać, że nie łamiemy zasad na widoku. Chyba, że czyszczenie pucharów Ci nie straszne?
  Dodała, kierując wzrok na ten, który trzymał w wolnej ręce. Fan staroci, czy co?
Powrót do góry Go down


Cassian H. Beaumont
Cassian H. Beaumont

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
Galeony : 445
  Liczba postów : 415
https://www.czarodzieje.org/t19364-cassian-hector-beaumont
https://www.czarodzieje.org/t19441-poczta-cassiana#574233
https://www.czarodzieje.org/t19421-cassian-hector-beaumont
https://www.czarodzieje.org/t19442-cassian-hector-beaumont-dzien
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 7 Gru - 16:38;

Uśmiech, który pojawił się na twarzy Ignacego zdecydowanie pokrzepił chłopaka. Wydawać by się mogło, że po smutku, który wydawał się być dominującym przez ostatnie chwile pozostało już jedynie wspomnienie, a gryfon nie wiedział co sprawiło teraz tak szybką zmianę, tym razem w pozytywnym kierunku. Niemniej jednak liczyło się to, że było lepiej... Cassian schodząc ze sceny przeczesał swoje krótko ostrzyżone włosy jakby odruchowo, będąc przyzwyczajonym, że w sytuacji takiej jak ta, te swobodnie opadają mu na twarz. No cóż... Nie tym razem.
- W porządku... Co jest zadziwiające. - Posłał mu ciepły i serdeczny uśmiech. - Dobrze, że ten mikrofon był zaczarowany... - Klepnął go w klatkę piersiową, w momencie komentarza o lepszym występie niźli oryginał.

Beaumont nie potrafił śpiewać i nie mówił tak z powodu wrodzonej skromności. Jego szanty na łodzi zdecydowanie bardziej przypominały śpiew trytona na powierzchni niźli jakikolwiek inny znany człowiekowi dźwięk. Niemniej jednak był bardzo wdzięczny za to doświadczenie, bo... Zdecydowanie go rozruszało. Wpadł w wyśmienity humor co było widać po zaróżowionych policzkach chłopaka.

Przyjemny uścisk, w który wpadł chwilę po zobaczeniu Ignacego zdawać by się mogło, że trwał zaledwie kilka sekund, ale wywołał w chłopaku nieodparte wrażenie pogrążania się w nim. Czegoś magicznego co w nim kiełkowało i czegoś, czego nie chciał przerywać. Przywarł bokiem swojej głowy do jego piersi ocierając policzek w koszulę. Wszystko, mimo swojej naturalności, sprawiało, że Cassian nie był w stanie w to uwierzyć, że poddawał całość w wątpliwość. Finalnie jak piękny by ten sen nie był to nigdy nie jest miłe uczucie, kiedy budząc się ze snu, niczym pękająca bańka mydlana wracamy do rzeczywistości.
- Będzie idealne, żeby trzymać na tym kufer, nie uważasz? - Odparł rezolutnie starając się znaleźć jakiś pozytyw.

Generalnie nie dziwił się pewnemu zmieszaniu, które towarzyszyło chłopakowi. Sam nie wiedziałby, jak powinien zareagować na nagrodę. Z jednej strony to przedziwny przedmiot do prawdy i na dobrą sprawę nie wyobrażał sobie trzymać czegoś takiego w domu. Z drugiej... Nie wypadało odrzucić nagrody. Chłopak spodziewał się, że prędzej czy później wyląduje to na śmietniku, ale teraz... By nie zasmucić organizatorów powinni to zabrać.
- No ja mam syreni puchar, który... Chyba swoje wycierpiał na dnie jeziora. - Zaśmiał się wskazując na pokrywającą go rdzę i niedoskonałości. Jednocześnie dał się prowadzić chłopakowi nie wiedząc co ten planuje. Czuł jednak, że bal na dobrej zabawie naprawdę szybko im mija i... Powoli przychodzi czas na zakończenie tego wszystkiego. Nie chciał wracać jeszcze do dormitorium, ale bańka... Zdawała się pękać. Chociaż, może..?


@Ignacy Mościcki
Powrót do góry Go down


Dev Levitt
Dev Levitt

Nauczyciel
Wiek : 50
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180
C. szczególne : Heterochromia
Dodatkowo : hipnoza, legilimencja i oklumencja
Galeony : 658
  Liczba postów : 182
http://czarodzieje.org/t10914-dev-levitt#298334
http://czarodzieje.org/t10917-sowka-isa#298419
http://czarodzieje.org/t10915-dev-levitt#298383
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySro 9 Gru - 2:12;

Upiorny sezon. Niestety, jak pokazuje szkolna rzeczywistość, tylko w teorii. Przypomniał sobie, że dawno nie przeżył czegoś, co byłoby w stanie go wystraszyć, nie mówiąc już o innych odstawionych do szafy emocjach. Szukać wrażeń pozostało mu na inne sposoby. Dla przykładu takie zagadywanie do nieznajomych przedstawicieli płci przeciwnej zawsze było dla niego swego rodzaju ruletką. Miało to swój urok. Pierwsze wrażenie. Poznawanie czegoś nowego. Zapisywanie świeżej karty, a później gonitwa za odkryciem wszystkich niewiadomych. Im więcej wiesz, tym większą masz przewagę. Dopóki ktoś nie usłyszy za dużo, nie zobaczy za dużo albo dowie się czegoś, czego tak właściwie nie chciał się dowiedzieć. Ah shit, here we go again.
Nieznajoma w pierwszej kolejności sprawiła mu małą niespodziankę, odpowiadając w ojczystym dla niego języku. Maska skryła brew mężczyzny uniesioną do góry w reakcji na jej słowa, lecz nie mogła skryć błysku w jego oczach.
Je suis sérieux. — odparł z nutą powagi, po chwili gubiąc wątek, kiedy zaczął się jej przyglądać. Bezpardonowo machnął różdżką, która nagle znalazła się w jego dłoni, i zwinnym ruchem rozświetlił jedną z latających na ich głowami dyń, a powłoka jasnego światła spowiła sylwetkę kobiety. Skupiony na niej wzrok mężczyzny przemieszczał się od jej twarzy w dół po skąpo odzianym ciele. Bez pośpiechu wędrował swoim spojrzeniem po jej skórze i elementach prześwitującego ubioru, wyłapując jej rysy i zapisując ten obraz w pamięci. Już wcześniej dostrzegł jej strój, ale dopiero teraz miał okazję ujrzeć nieznajomą w pełnej okazałości.
Dźwięk uderzanego szkła dochodzący z jej torebki spowodował szybki powrót na ziemię. Jej uśmiech potwierdził jego przypuszczenia - miała jakiś trunek w zanadrzu. Czyżby spadła mu z nieba? Kolejny upadły anioł błąkający się po ziemi w bliżej nieokreślonym celu? Nie. Jeszcze za wcześnie na takie wnioski.
Zawsze przygotowana? — tutaj celowo zrobił pauzę, po czym kontynuował — Masz jeszcze jakieś inne zboczenia zawodowe? — zapytał prowokująco z czystej ciekawości jej odpowiedzi. Nawet nie dociekał, czy posiadany przez nią alkohol to coś mocniejszego bliżej 40% objętości, czy jakaś namiastka do popijania. Wziąłby wszystko, co chociażby pachnie procentami. Bez wahania przystał na jej propozycję udania się w nieco oddalone miejsce. Co prawda ani szlaban ani czyszczenie pucharów nie było mu straszne, ale nie powiedział jej tego. W zamian przytaknął.
Masz rację. Lepiej łamać zasady nie będąc na widoku. — stwierdził tajemniczo, po czym chwycił jej dłoń i pewnym krokiem udał się z nią w stronę drzew. Kobieta wydawała mu się wyjątkowo otwarta, pewna siebie i odważna, co było miłą odmianą w porównaniu do ostatnich doświadczeń z płcią przeciwną. Nadal czuł w kościach swój niedawny upadek, lecz alkohol przyćmiewał ten ból. Nawet mu nie doskwierał. Jedynie przypominał mu, że nadal żyje. Oraz że dał się zrobić swoją własną różdżką.
Chyba się nada do picia. Przynajmniej będzie jakiś pożytek z tej nagrody. — ocenił swój podniszczony puchar, przyglądając mu się przez moment, a następnie podstawił go bliżej nieznajomej w oczekiwaniu na uzupełnienio go odpowiednim płynem. Znów zaczął przeszywać ją wzrokiem.
Nie kojarzę tej twarzy. Jesteś tu nowa, czy przysłali Cię z ministerstwa na zwiady do Hogwartu? — zażartował, choć nawet by się nie zdziwił, gdyby tak właśnie było.

Efekt mikrofonu(hipnotyzujący głos) - 1/3 posty
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyNie 20 Gru - 0:09;

Sama również poczuła się o wiele lepiej, kiedy Will wrócił do siebie. Nie potrafiła wyobrazić sobie tego dziwnego uczucia, które mogli mu wcześniej towarzyszyć, ale nawet nie próbowała tego zrobić. Szczerze mówiąc chciała, aby poszło to jak najszybciej w niepamięć i nie przeszkadzało im w dalszej zabawie, bo przecież po to tu właśnie przyszli. Ten niefortunny incydent za nic w świecie nie powinien rzutować na resztę wieczoru. Dość szybko jednak opuściły ją jakiekolwiek wątpliwości z tym związane, na szczęście. A zresztą jak mogło być inaczej, skoro jej myśli zostały zupełnie zdominowane przez chłopaka, w którego objęciach właśnie się znajdowała? Bez żadnego problemu mogła stwierdzić, że nie był już tak spięty jak jeszcze kilka minut temu, a sposób na rozluźnienie, który w wakacje podał im podczas trwania pamiętnego rytuału dziękczynnego stary Ebenezer najwyraźniej działał bez zarzutów.
Zachichotała na jego słowa o chwilowym powstrzymaniu się od spróbowania innych potraw przygotowanych specjalnie na tę okazję, ale przytaknęła kiwnięciem głowy. Sama nie dość że nie była głodna, to wolała po prostu jeszcze przez jakiś czas uniknąć ewentualnych kolejnych 'efektów ubocznych'; tym bardziej rozumiała w tej sprawie stanowisko Willa.
- Pewnie. Mam nadzieję, że na czas balu uśpili kałamarnicę albo jakoś ją przekonali, żeby się nie bawiła gośćmi... z gośćmi chciałam oczywiście powiedzieć - wyszczerzyła się, kiedy ruszyli w stronę tratw. Nie mogła również nie przypomnieć sobie, jak razem z Larą widziały to legendarne stworzenie z bliska, jeszcze w zeszłym roku szkolnym. Może nie całe, ale w każdym razie wystarczającą jego część, aby być pewnym, że jest tak wielkie, jak się mówi. - Myślisz, że te tratwy są stabilne? - spytała, wchodząc niepewnie na jedną z nich. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, że przecież była to impreza szkolna, więc wszystko powinno być tak dopięte na ostatni guzik, aby nikomu nie stała się krzywda. A jednak nie mogła pozbyć się tych obaw, które wciąż siedziały jej gdzieś z tyłu głowy.
- Okej, płyniemy, więc jest chyba dobrze - stwierdziła. Istotnie tak właśnie było - z każdą kolejną sekundą znajdowali się coraz dalej od brzegu, ale jabłka zdawały się jakby od nich uciekać. A w każdym razie od niej, bo w wodzie po jej stronie tratwy nie pływało ani jedno, które znajdowałoby się choćby na wyciągnięcie ręki. Niedbałym ruchem dłoni machnęła nad głową i tym samym przygasiła nieco światło, które rzucała dynia, po czym zmrużyła oczy, uformowała usta w dziubek i z takim zawziętym wyrazem twarzy wpatrywała się w taflę jeziora, jakby w ten sposób miała przywołać nieposłuszne owoce. - Może te jabłka to była tylko iluzja? - rzuciła, prostując się wreszcie z cichym westchnięciem i odwracając w stronę chłopaka.

Jabłka: F
@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Ignacy Mościcki
Ignacy Mościcki

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 25
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : Blizna na prawym policzku sięgająca do podbródka oraz oczy, które wyglądają jakby były lekko podbite
Galeony : 417
  Liczba postów : 692
https://www.czarodzieje.org/t19336-ignacy-moscicki
https://www.czarodzieje.org/t19357-ignacy
https://www.czarodzieje.org/t19338-ignacy-moscicki#571456
https://www.czarodzieje.org/t19360-ignacy-moscicki-dziennik#5719
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptySro 23 Gru - 14:48;

Student uścisnął Cassiana, a następnie poklepał go pokrzepiająco po ramionach. Było im tak zapewne nawet przyjemnie, jednak gdy Gryfon wyrzucił sobie z siebie pewien komentarz, Ignacy parsknął lekko, odsuwając się minimalnie.
Widzę, że żarty się ciebie trzymają – odparł, starając się powstrzymać grymas, wypływający na jego twarz.
Najgorsze było to, że ta sytuacja wcale nie była zabawna, ponieważ w gruncie rzeczy bardzo skomplikowała im cały wieczór. Gdyby Mościcki wiedział, że przystąpienie do karaoke skończy się w taki sposób, to z miejsca zaciągnąłby Cassiana na parkiet lub jakiejś innej atrakcji, które były do wyboru podczas tej imprezy.
Przynajmniej puchar nie wygląda tak, jakby miał zamiar rozszarpać na kawałki najbliższą osobę przechodzącą obok – mruknął, wciąż przyglądając się kwintopedowi z niedowierzaniem.
Widział to w jego oczach. Magiczny potwór wodził wzrokiem od jednej osoby do drugiej, skupiając się jednak przede wszystkim na swoim nowym właścicielu oraz Cassianie. Ignacy skrzywił się i dla pewności powtórzył zaklęcie lewitujące, aby uniknąć jakiegoś przykrego incydentu. W ostatnim czasie Hogwart nawiedziło tyle problemów, że atak stwora wygranego w konkursie karaoke w samym środku balu, raczej nie zostałby zbyt pozytywnie przyjęty przez kadrę pedagogiczną lub gości przebywających na co dzień poza murami tej szkoły. Westchnął cicho.
Naprawdę nie chciał kończyć tej nocy w ten sposób, akurat w momencie, gdy jego towarzysz najwidoczniej zaczynał się lepiej bawić i przyzwyczajał się do atmosfery, jednak... Rozsądek podpowiadał mu, że powinien się stąd ewakuować z uwagi na bezpieczeństwo reszty grupy. Co tu zrobić, co tu zrobić? Nagle jego oczy rozbłysły Przecież większość uczniów i studentów przebywała właśnie tutaj i raczej nie zaczną w środku nocy buszować po całej szkole, zaglądając we wszystkie zakamarki. Może mógłby zamknąć swojego nowego zwierzaka w jakimś schowku lub przechować go w kufrze jakiegoś znajomego w dormitorium Hufflepuffu? Dzięki temu udałoby mu się zyskać te dwie, może nawet trzy godziny, aby jeszcze spędzić trochę czasu ze swoim partnerem tego wieczora.
Co powiesz na mały spacer? – zaproponował dyskretnie, rozglądając się dookoła, jakby ktoś zaraz miał go zganić za ten pomysł.
Zanim Gryfon zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, młody student zaczął wyjaśniać mu szczegóły całego planu, licząc, że ten nie będzie zawiedziony tym, że tak szybko znikają z przyjęcia, aby poszukać sobie miejsca gdzieś indziej. Jakby się tak nad tym zastanowić, to wszystko, czego potrzebowali, mogliby znaleźć w zamku. Jedzenie? W kuchni było go pełno. Muzyka? Też by się dało zorganizować.
Gdy oboje doszli do porozumienia w tej kwestii, Ignacy i Cassian opuścili bal, starając się jak najmniej przyciągać uwagę przypadkowych gości. Nie było to łatwe zadanie, biorąc pod uwagę, że na Gryfonie wciąż ciążyły efekty magiczne efekty spożytego posiłku, a powietrzu lewitował kwintoped, jednak jakimś cudem udało im się przemknąć do wyjścia, unikając interwencji ze strony nauczycieli. Kto by się spodziewał?

z/t x2

@Cassian H. Beaumont
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 28 Gru - 0:49;

Jabłko: I c':

  Uniósł kącik ust w odpowiedzi na jej stwierdzenie odnośnie kałamarnicy, po cichu mając nadzieję, że organizatorzy faktycznie jakoś zadbali o to, żeby naczelny rezydent hogwarckiego akwenu był na tyle udobruchany, żeby odpuścić sobie zabawy z uczestnikami balu.
  — Prezentują się dość solidnie — odparł, przyglądając się badawczo ich pojazdowi nim sam się na nim ulokował. Tratwa moment później odbiła od brzegu i zaczęła się kierować w głąb jeziora, coraz bardziej się od niego oddalając. Kiwnął przytakująco głową, gdy się ponownie odezwała, by następnie dodać z zawadiackim uśmiechem: — A w razie czego będę cię asekurować.
  I tak sobie płynęli, płynęli i jeszcze raz płynęli, a po jabłkach ani śladu. W pewnym momencie odwrócił głowę w jej stronę, z delikatnym rozbawieniem obserwując jej starania, po czym cicho się roześmiał na jej spostrzeżenie jakby owoce miały być jedynie iluzją.
  — Może za słabo się rozglądasz? Bo to mi wygląda na całkiem realne. — Wskazał podbródkiem na jedno z jabłek, które znalazło się całkiem blisko ich tratwy po jego stronie; na tyle, że nie powinien mieć większego problemu ze złapaniem go w zęby, a wyglądało na takie, które może sobie skrywać jakiś cenny fant. I faktycznie chwycenie go nie przysporzyło mu większych trudności – wystarczyło, iż się nieco bardziej nachylił i owoc był jego. — Ficisz? Prafcife — oznajmił z triumfem, choć nieco niewyraźnie, nie wypuszczając swojej zdobyczy z ust i jednocześnie zwracając głowę w stronę Puchonki, wyraźnie ukontentowany.
  Oczywiście kompletnie nie przewidział faktu, że na to konkretne było więcej amatorów, a konkretniej jeden – druzgotek, bardzo niezadowolony z faktu, że ktoś poważył się capnąć upatrzone przez niego jabłko. Nie wiedzieć czemu, może jest na jakiejś diecie owocowej? Bądź co bądź liczyło się jedynie to, że się wkurzył i ledwie Ślizgon wziął owoc do ręki, żeby sprawdzić co właściwie dał radę upolować, gdy ten na niego wyskoczył, z miejsca przypuszczając atak. Chłopak z przekleństwem wypuścił jabłko, które sturlało się z powrotem do wody, usiłując się jednocześnie opędzić od tego zaciekłego furiata. W końcu dał radę i stworzenie z powrotem wylądowało w akwenie, aczkolwiek niestety nie obyło się bez strat.
  — Go hIfreann leat a shlíomadóir lofa! — sarknął jeszcze w irlandzkim zaśpiewie, łypiąc w stronę miejsca, gdzie zniknął druzgotek, ale ten już raczej nie miał zamiaru się z nim więcej bawić. — Kałamarnicy ktoś najwyraźniej powiedział, żeby nie włączała się do zabawy, ale druzgotkom chyba nikt tego nie przekazał — zwrócił się do swojej towarzyski z nutą sarkazmu w głosie, by następnie spojrzeć na swoją lewą rękę, od której pulsowało bólem i wyraźnie się skrzywić; w ferworze walki nie zwrócił na to większej uwagi, ale ta mała cholera pokąsała go dotkliwiej niż przypuszczał. Można wręcz powiedzieć, że rozorała mu zębami przedramię, z którego teraz sączyła się dość obficie krew.
  — Nie wierzę… jesteś w stanie coś na to poradzić? Zakładam, że vulnus alere tu za wiele nie da... — Uśmiechnął się nieznacznie, starając się przy tym zrobić dobrą minę do złej gry, choć bez trudu mogła zauważyć, że go to zwyczajnie boli. — I czy to tylko ja, czy ta tratwa wcale nie kwapi się, żeby wracać do brzegu…? — Zauważył po krótkiej chwili. Oddalili się już od niego dość znacznie, jabłek wokół ani sztuki, a ich pojazd wodny dryfował sobie dalej w najlepsze.
  No fajna ta zabawa w łowienie jabłek, taka niezbyt bezpieczna.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyNie 3 Sty - 21:29;

Naprawdę zaczynała nabierać przekonania, że te jabłka to po prostu jakaś farsa i nic z tym jeziorze nie ma... ale nie miało to najmniejszego sensu, bo po co ktoś miałby coś takiego robić. A może owoce miały jakiś szósty zmysł i podpływały do osób, które sobie upatrzyły? Albo to ona zwyczajnie była beznadziejna w tej zabawie.
- O przepraszam bardzo, czy ty właśnie sugerujesz, że mam problemy ze wzrokiem? - prychnęła i spojrzała na niego z uniesionymi wysoko brwiami, jakby chciała powiedzieć 'jak w ogóle mogłeś tak pomyśleć'. - Ranisz moją dumę - uznała, przyglądając się jego próbie złapania jednego z pływających tuż obok... jabłek. Odwróciła się na chwilę, aby spojrzeć na jezioro roztaczające się za nią, ale ponownie nie dostrzegła ani jednego owocu. Czy to był jakiś marny żart? Przecież to niemożliwe, żeby wszystkie znajdowały się tylko po tamtej stronie! Kiedy się odwróciła, słysząc triumfalne słowa Ślizgona, nie zdążyła nawet mu pogratulować czy w ogóle odezwać się w żaden sposób, bo nagle z wody wyskoczył druzgotek, a ona instynktownie się skuliła, obejmując rękami głowę i oczywiście wydając przy tym pisk. Co jak co, ale tego to się nie spodziewała, zresztą nie była chyba jedyna.
- Nie zrozumiałam z tego ani słowa i chyba nie chcę zrozumieć - stwierdziła, odgarniając z twarzy włosy i nieco oddalając się od brzegu tratwy, bo zauważyła, że - o zgrozo - od jeziora dzieli ją tylko kilka centymetrów. - Nie wierzę, że to się wydarzyło. Dosłownie kilka, kilkanaście minut temu rozmawialiśmy dokładnie o tym- na grób Merlina, przecież ty krwawisz! - krzyknęła, nie kryjąc swojego przerażenia, no bo nie było to nic dobrego. Zszokowana patrzyła na rękę Willa. Nie sądziła, że druzgotek okaże się tak zawzięty na to jabłko, bo z tego co do tej pory sądziła, one jadły inne rzeczy. Cóż, niespodzianka. - Nie, nie da rady. Idealne byłoby Vulnera Sanentur, chociaż Vulnera Arcuatum też mogłoby dać sobie radę... Tyle że nie umiem żadnego z nich - jęknęła, z rezygnacją przymykając oczy. W dodatku tratwa faktycznie stała w miejscu, dość daleko od brzegu. Co jeszcze będzie przeciwko nim? - Myślę, że najlepszym wyjściem będzie po prostu wezwać jakiegoś nauczyciela na pomoc. Nie chcę, żeby coś poszło nie tak - powiedziała zmartwiona i wystrzeliła ze swojej różdżki snop czerwonych iskierek, chyba dość jednoznaczny sygnał. Na szczęście nie musieli długo czekać, aż ktoś z kadry obserwującej brzeg zauważy sygnał i już wkrótce sytuacja nie była tak dramatyczna. Co więcej, zostali przetransportowani na brzeg, aby na pewno nic więcej się im nie stało.
- Nie spotkałam jeszcze kogoś, kto aż tak przyciągałby niebezpieczeństwa - rzuciła, próbując unieść kąciki ust w niemrawym uśmiechu. - Mam nadzieję, że chociaż rana została dobrze uleczona? - spytała, patrząc czujnie na chłopaka. Nie chciała, żeby później okazało się, że jednak tak się nie stało i wynikną z tego jakieś problemy.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyNie 10 Sty - 1:53;

  — Ja? Gdzieżbym śmiał! — odrzekł na jej urażone prychnięcie, obdarzając ją przy tym niewinnym, promiennym uśmiechem z rodzaju „co złego to absolutnie nie ja, nie wiem w ogóle o czym mówisz”.
  Naprawdę nie spodziewał się tego, że przyjdzie mu stoczyć zacięty bój z druzgotkiem o jabłko podczas atrakcji na halloweenowym balu. Wydawać by się mogło, że organizatorzy chociaż raz zadbają o pełne bezpieczeństwo i upewnią się, że w rejonie jabłkowych łowów nie będzie żadnych wodnych stworzeń, które mogłyby się zasadzić na niczego nie podejrzewających uczestników zabawy, ale to chyba za duże oczekiwania. Są w końcu na terenie Hogwartu, a tu raczej mało kto przejmował się przepisami BHP czy czymś takim.
  Generalnie fantu nie miał, nawet jabłka na pocieszenie nie dostał, bo w trakcie szarpaniny z druzgotkiem wylądowało z powrotem w wodzie i całkowicie przepadło (a nawet jeśli nie, to i tak nie miał zamiaru go odzyskiwać, niech ta menda się nim zadławi, skoro tak bardzo je chciała), a jedyne co mu pozostało to rozorana i ociekająca krwią ręka. Dałby temu takie 2/10 i raczej nikomu nie polecił brania udziału w tej konkretnej atrakcji. Dobrze, że nie kazali im płacić za to, bo jak nic po powrocie do brzegi zażądałby zwrotu gotówki.
  — To nic takiego, kazałem tylko temu małemu parszywcowi zjeżdżać tam, gdzie jego miejsce — rzucił z delikatnym wzruszeniem ramion, przytaczając bardzo ogólnie znaczenie irlandzkiej frazy, którą z siebie wyrzucił. Dla kogoś kto nie był zaznajomiony z jego ojczystą mową mogło to w sumie zabrzmieć trochę jak jakaś paskudna klątwa czy coś w tym rodzaju. — Ach, to? Nie ma powodu do paniki, to tylko draśnięcie — stwierdził, starając się wpleść w swój ton żartobliwą nutę dla rozluźnienia atmosfery, kiedy Ola z przerażeniem zareagowała na widok jego zmasakrowanej, okrwawionej ręki. Cóż, to zdecydowanie nie było tylko draśnięcie, ale no… chciał dobrze!
  Westchnął jedynie cicho i kiwnął głową, gdy oznajmiła, że nie ma wystarczających umiejętności, żeby cokolwiek zrobić z jego ręką. Nie ma co, naprawdę nieźle go ten mały skurczybyk załatwił.
  — Masz w sumie rację, to najrozsądniejsze wyjście — zgodził się, gdy zaproponowała, żeby wezwać któregoś z nauczycieli na pomoc. Zaraz potem wystrzeliła czerwone iskry i wcale nie musieli długo czekać, żeby ich nieszczęsna tratwa została przyholowana do brzegu, a jemu udzielona odpowiednia pomoc medyczna.
  — Musisz jednak przyznać jedno – na pewno nie możesz narzekać przy mnie na nudę — odpowiedział jej z rozbawieniem, błyskając przy tym zębami, gdy już było po wszystkim. — Tak, wygląda na to, że wszystko już z nią w porządku — dodał, unosząc przy tym rękę, żeby sama mogła zobaczyć; nie było na niej nawet śladu po furiackim ataku wodnego stworzenia. Zostało mu jedynie naprawić zniszczone ubranie, co też zaraz zrobił przy pomocy niewerbalnego reparo.
  — Wiesz, gdzie nie grożą nam dziwne efekty uboczne napojów ani rozszalałe druzgotki gustujące w jabłkach? Na parkiecie — oznajmił po krótkiej chwili, kątem oka zerkając w stronę specjalnie przygotowanego do tańca miejsca. — Czy zechcesz więc ze mną zatańczyć, moja droga? — zapytał z czarującym uśmiechem na ustach, kłaniając się przy tym lekko i w iście szarmanckim geście wyciągając w jej stronę dłoń. Byli w końcu na balu i grzechem byłoby nie zatańczyć choć raz.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3177
  Liczba postów : 1852
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyWto 12 Sty - 22:44;

- Oj, nuda to ostatnie, co przyszłoby mi do głowy jeśli miałabym opisać nasze spotkania - zgodziła się ze śmiechem. Ale taka była prawda! Praktycznie zawsze coś się działo, chociaż w większości nie były to niestety miłe rzeczy. Krawczyk jednak wyznawała zasadę, że równowaga w przyrodzie musi być zachowana i dlatego była pewna, że w końcu ta 'zła passa' się skończy. Poza tym nic nie może trwać wiecznie, a po każdej burzy wychodzi słońce. Trzy razy na tak, dziękujemy bardzo!
- Oczywiście, z przyjemnością! - odpowiedziała zadowolona i jeszcze nim ujęła jego dłoń, dygnęła delikatnie. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz miała okazję tańczyć, ale chętnie skierowała się razem z chłopakiem na parkiet. - I wiesz, polemizowałabym, czy nic nam tu nie grozi, bo przecież możemy w każdej chwili na kogoś wpaść - zaczęła po krótkiej chwili, wprost nie mogąc się powstrzymać, a w miarę jak mówiła dalej, uśmiech na jej twarzy stawał się coraz szerszy, choć początkowo starała się go ukryć i utrzymać powagę. Żałosne próby. - Albo mogę cię podeptać, przewrócić się... O, albo jedna z dyń lewitujących nad naszymi głowami spadnie prosto na nas - kontynuowała, w duchu nie dowierzając, że potrafiła znaleźć aż tyle złych scenariuszy. A to nie było wszystko! Więcej już jednak postanowiła nie dodawać.
- Żartuję tylko. Ale wiesz co, może kiedyś sprzedasz prawa do napisania książki o tych twoich wszystkich przygodach? Jestem pewna, że na oferty nie mógłbyś narzekać, a kto wie, może nawet byłbyś później sławny? - powiedziała, tym razem całkiem poważnie, chociaż w jej oczach nadal tańczyły figlarne iskierki. Gdyby tak na to spojrzeć, to może rzeczywiście nie był to wcale taki głupi pomysł, jak by się mogło zdawać? - I nie, nie śmieję się z ciebie mówiąc to - zapewniła jeszcze, tak na wszelki wypadek, bo tak to mogło zabrzmieć. Na chwilę położyła sobie także dłoń na sercu, chcąc w ten sposób dodatkowo pokazać, że mówi poważnie. A potem po prostu skupiła się na tańcu, nie chcąc zgubić kroków.
- Gdybym jeszcze tańczyła lepiej niż ty to zaczęłabym się mocno zastanawiać, kto z naszej dwójki faktycznie nosi spodnie - odezwała się rozbawiona po jakimś czasie, kiedy już nie mogła wytrzymać nic nie mówiąc. Żartowała, oczywiście że tak, ale znowuż - to było silniejsze od niej. Na niektóre rzeczy po prostu nie dało się nic poradzić.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 EmptyPon 25 Sty - 13:10;

  Ujął dłoń Puchonki, gdy ta z entuzjazmem przystała na jego propozycję tańca, żeby poprowadzić ją w stronę parkietu. Sam także od dość długiego czasu nie miał okazji do tańczenia, ale nie czuł się tym ani trochę zdeprymowany – nieważne w końcu jak, to nie był żaden konkurs, ważne z kim. Nie dał rady powstrzymać parsknięcia śmiechem, gdy dziewczyna zaczęła wymieniać kolejne czarne scenariusze tego, co mogło pójść nie tak na parkiecie.
  — Skąd u ciebie aż takie pokłady optymizmu, co? — rzucił w końcu wyraźnie rozbawiony, jedną ręką ujmując jej dłoń, a drugą kładąc na jej talii, by następnie zacząć wraz z nią sunąć po parkiecie w rytm rozbrzmiewającej muzyki. Wilcze Głowy były raczej znane z mocniejszych brzmień, ale obecnie grana muzyka była z tych spokojniejszych, choć całkiem żywych, wprost idealna do wspólnego tańca. — A może tym razem, tak dla odmiany, zostaniemy zaskoczeni tym, że nie stanie się nic nieprzewidzianego. Ta opcja brzmi dobrze, nie sądzisz?
  W pewnym momencie obrócił ją, szybko jednak przyciągając do siebie z powrotem, jakby nie chciał, żeby ten drobny dystans trwał zbyt długo. Lawirowanie wraz z nią pomiędzy innymi parami na parkiecie nie sprawiało mu żadnych problemów – bo oczywiście odruchowo przyjął rolę prowadzącego w tańcu – choć kompletnie nie zwracał na resztę uwagi, poświęcając ją całkowicie swojej partnerce.
  Zaśmiał się znów, gdy stwierdziła, że powinien komuś odsprzedać prawa do napisania książki o swoich przygodach.
  — Mówisz? — Raz jeszcze wykonał nią obrót, po czym od razu przyciągnął z powrotem; wyglądał jakby to faktycznie rozważał. — Nie mam wątpliwości, że tak by było, ale chyba wolałbym jednak stać się sławny w inny sposób niż jako gość, który ma notorycznie pecha. Chociażby dzięki Quidditchowi. Mógłbym nawet dać komuś napisać swoją biografię, jak już odniosę sukces. — Błysnął w jej stronę zębami. Nawet nie pomyślał, że to mogłaby być jakaś forma przytyku – wydawał się jedynie całkiem rozbawiony podobną ideą. Jego życie byłoby w sumie świetnym materiałem na jakąś tragikomedię, choć ostatnio nie mógł akurat narzekać – odkąd zdecydował odciąć się od despotycznych rodziców wszystko zdawało się układać w najlepsze.
  Ani na moment nie przerwał tańca, dostosowując się jedynie tempa nadawanego przez muzykę, a nie da się ukryć, że miał całkiem niezłe wyczucie. Jako osoba pochodząca z takiego, a nie innego środowiska wstydem byłoby dlań, gdyby zupełnie nie potrafił tańczyć.
  — No wiesz… chyba powinienem poczuć się w tym miejscu urażony, że we mnie wątpisz — mruknął z udawanym wyrzutem na jej żarcik, ale figlarne iskierki w ciemnobrązowych ślepiach najpewniej z miejsca go zdradziły, zaraz zresztą jego wargi opuścił cichy śmiech. — Zresztą mówiłem ci już chyba kiedyś, mam liczne talenty.
  Melodia spowolniła, więc i on zwolnił tak, że przypominało to teraz bardziej kołysanie niż jakieś brylowanie prawie rodem z jakiegoś tanecznego show (powiedzmy).
  I tak sunęli po tym parkiecie, prowadząc przy tym dalej niezobowiązującą rozmowę przeplataną śmiechem, a on kompletnie stracił rachubę czasu – w całości skupił się na swojej partnerce i na czerpaniu przyjemności z tego wspólnego tańca. Nawet nie byłby w stanie stwierdzić, jaką konkretnie część tej nocy przetańczyli, ale musiała to być dobra chwila, bo nadjeziorne balowe tereny zaczynały coraz bardziej pustoszeć, gdy wreszcie zeszli z desek parkietu…

   | z/t x2

@Aleksandra Krawczyk


Ostatnio zmieniony przez William S. Fitzgerald dnia Pon 29 Mar - 23:33, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Nad Jeziorem - Page 3 QzgSDG8








Nad Jeziorem - Page 3 Empty


PisanieNad Jeziorem - Page 3 Empty Re: Nad Jeziorem  Nad Jeziorem - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Nad Jeziorem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 18Strona 3 z 18 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 18  Next

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Nad Jeziorem - Page 3 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
jezioro
-