Pod drugiej stronie mostu rośnie sobie grusza. Idzie się do niej kawałek, więc raczej nie ma tam takich tłumów jak nad jeziorem czy pod wielkim dębem. Dzięki temu jest to naprawdę spokojne miejsce, szczególnie jeśli chce się odpocząć do wszelkiego gwaru nieustających rozmów. W cieniu gęstych liści (kiedy one na gałęziach są, oczywiście, bo w zimę tak powiedzieć raczej nie można...) wisi sobie niepozorna huśtawka. Ot, dwa sznurki i deseczka i już można się fajnie pobujać. Jako, że to wszystko znajduje się na niewielkim wzgórzu, to rozciąga się stąd naprawdę niesamowity widok na znaczną część błoni.
Ostatnio zmieniony przez Twan Nguyen dnia Sob 16 Cze - 1:32, w całości zmieniany 1 raz
Pewnego leniwego popołudnia, kiedy połowa uczniów siedziała na wykładach bądź w bibliotece, a druga szwędała się bez celu po zamku, Abigail doszła do wniosku, że zaraz zwariuje, jeśli jeszcze jedna osoba podniesie głos. Spakowała więc książki do torby, chwyciła gruby sweter przewieszony przez oparcie krzesła i udała się w stronę wyjścia z zamku. Pierwotnie miała ochotę przespacerować się gdzieś w pobliżu i po kilku minutach wrócić do nauki, bowiem na dworze nie było aż tak ciepło, a nawet gruby sweter nie chronił od przenikającego wiatru. Zamyślona, nie zauważyła kiedy znalazła się przy jeziorze, a stamtąd już tylko kilka kroków do huśtawki, na której właśnie siedziała. Co z tego, że powoli zapadał zmierzch? Wsadziła zmarznięte nieco dłonie w kieszenie spodni i zaczęła odpychać się jedną nogą. W końcu cisza i spokój. Przychodzą takie rozwrzeszczane bachory do biblioteki i za nic w świecie nie pozwalają się skupić, bo to cudowne miejsce żeby pogadać i pośmiać się, bynajmniej nie po cichu! Miała nadzieję, że nikt się nie przyczłapie, bo chyba by zamordowała. Przynajmniej chwilę wcześniej, bo irracjonalna złość w jaką wpadła zaczęła mijać. Mogłabym napisać o złożoności jej myśli, które przepływały teraz przez jej głowę, ale wyjątkowo nie myślała o niczym, było zbyt zimno, za cicho. Siedziała więc na tej huśtawce, wspominając ferie. Fajnie było, poznała ciekawych ludzi, nauczyła się jeździć na snowboardzie. Jako tako, ale nauczyła. Przymknęła oczy, skupiona na cichych szmerach dobiegających od strony lasu, szumie jeziora, świstu wiatru hulającego po błoniach. Cudownie błoga cisza. krótki i do dupy, ale zasypiałam już :c potem się rozkręcę
Popołudnie naprawdę było bardzo leniwe. Szczególnie na tego chłopaka, który... Uwaga uwaga pytanie za dwieście punktów, co robił? No moi drodzy oczywiście, że biegał cały ranek, potem poszedł na siłownie i zjadł sałatkę pełną warzyw!... Wyobrażacie sobie go w taki sposób żyjącego? Czułby się jak jakiś królik czy chomik. Cały dzień z sałatą i w kołowrotku. Zdecydowanie nie pasował mu taki repertuar. Więc co takiego robił nasze mega ciasteczko, jak to uważał sam o sobie? Ano spał. Słodko sobie chrapał. Ale nie sam! Co to, to nie. Miał obok siebie starą, różową maskotkę z dzieciństwa w kształcie króliczka imieniem Tutuś. Jednak przecież nie można całymi dniami leżeć w łoż.... A nie, można. Dobrze, inaczej. Nie chciał... A nie, chciał. Nie dane mu było przespać dwadzieścia cztery godziny, ponieważ jakaś tajemnicza moc! Tak! Ta siła pochodziła od Boga! To było.. To było!... Zapach tego, że kolega z pokoju przemycił do pokoju smakołyki z miodowego królestwa. Dlatego gdy tylko wyszedł do łazienki Dracon ubrał się jak się dało najszybciej i zwędził mu fasoli wszystkich smaków. Następnie wyszedł z pokoju. I tak oto mężczyzna w czarnych, sztruksowych spodniach oraz czarnej kurtce, której kaptur miał nałożony na głowę i w traperach wydostał się z zamku dojadając ów słodycze zanim ktoś zauważy. Papierek poleciał gdzieś na ziemię – Uuu, niegrzeczny i bezczelny chłopczyk. Toż dopiero zbrodnia. I niczym nie zmącony spokój postanowił przenieść na inne miejsce. Mianowicie na huśtawkę. Rzadko się zdarzało, że dobrze wiedział, gdzie w tym momencie idzie. Ale ot miał po prostu taką ochotę i nie mogę wytłumaczyć dlaczego. Czy Abigail miała coś z tym wspólnego? Kto wie? W każdym bądź razie zauważenie ów dziewczyny na huśtawce było przełomem w jego dotychczasowych myślach. Jak mógłby jej nie zapamiętać? Skoro to było jego superhero ratujące przed gorącą czekoladą? I co z tego, że nie wiedział jak ma na imię. Ważne, że mimowolnie jej twarz rozpoznawał z jakiś dwudziestu metrów. Bardzo szybko postanowił, co zrobi. To było spontaniczne. Możliwe najbardziej wyciszył kroki, a kiedy już doszedł do dziewczyny nagle została mocno zepchnięta z huśtawki, a gdy otworzyła oczy pierwsze, co mogła zauważyć to granatowe ślepia wiszącego nad nią ślizgona. Bowiem obie dłonie miał po bokach jej głowy. - Hey księ- żni – czko – Przywitał się sylabizując jedno ze słów i wkładając w nie żywy seks i urok. Uśmiechnął się delikatnie, cynicznie.
Zacznijmy od tego, że była strasznie niewyspana. Nigdy nie miała problemu ze snem, zawsze zasypia w przeciągu kilku minut. Wczoraj nie dość, że przeleżała prawie dwie godziny, przewracając się z boku na bok. Potem zasnęła, ale na chwile, bo jakiś pijany kretyn, albo zakochany, a raczej to drugie, zważając na treść okrzyków, zaczął się wydzierać w pokoju wspólnym. Nawet nie chciało jej się wstawać, żeby go zabić, tudzież potraktować cruciatusem. Poza tym, chyba była pełnia albo niedługo miała być, bo księżyc świecił prosto w okno i nie romantycznie, jak na tych wszystkich mugolskich filmach, czy też książkach, ale po prostu oślepiał. Nie był tajemniczy, a nachalny! W końcu udało jej się zasnąć, wprawdzie nie na długo, ale zawsze. Tak jak pół nocy wyzywała w myślach na księżyc, tak cały poranek, kiedy to obudziło ją słońce, tak słońce! Pierwszy raz w życiu chyba. Mogła wyzywać na nie. Zresztą robiła to. Rozpakowując walizkę, szukając czegoś przyzwoitego, co mogłaby ubrać, a także wtedy, kiedy próbowała skupić się nad lekcjami w niezwykle zatłoczonej bibliotece. Nawet nie zeszła na śniadanie, bo chyba by kogoś zamordowała. No i nie wspomniałam oczywiście, że mało nie zaczęła krzyczeć, kiedy zobaczyła siebie w lustrze, z rozczochranymi włosami i wielkimi sińcami pod oczyma i zaspanym wyrazem twarzy. Jednak nie byłaby sobą, gdyby po wyjściu z łazienki nie wyglądała, cóż…idealnie. Gorąca kąpiel działa cuda! Nie planowała wyjścia poza mury zamku. Mimo, iż świeciło jako takie słońce, to było zimno. Przenikliwie wręcz. Chyba, że było się ubranym adekwatnie do pogody, a nie w zwiewną bluzeczkę na ramiączkach i sweter. I bez czapki! Kto to widział? Gdyby jej mama to zobaczyła, zakładając, że przejmowałaby się swoją córką, a nie jak zwykle, miała ją w nosie, pewnie dostałaby zawału. Błonia były zupełnie puste, a to rzecz bardzo rzadko spotykana. I w sumie, bardzo dobrze. Nie miała ochoty na spotkania, sztuczny uśmiech na twarzy i zgrywanie miłej, żeby zapobiec pytaniom typu: Puchonka, a taka nie miła. Co się stało? Stereotypy były beznadziejne i szczególnie ją wkurzały. Zwłaszcza dzisiaj. Siedziała więc z zamkniętymi oczyma, rozkoszując się momentem ciszy, szczęśliwa, że przyszła w to miejsce. Nawet jeśli strasznie wiało i było jej zimno. Wyobraźcie sobie jej zdziwienie, kiedy nagle poczuła silne pchnięcie i po chwili leżała na ziemi! Aż zabrakło jej tchu ze złości! Kto śmiał zrobić coś takiego?! Nie dość, że zakłócił jej spokój i chwilę ciszy, to jeszcze ją zepchnął! Na ziemie! A gdyby sobie coś zrobiła? Zbiła tyłek na przykład? Już nabierała powietrza, żeby zacząć krzyczeć na tego potwora, co to ją zrzucił na ziemię, kiedy otworzyła oczy i ujrzała przed sobą…no właśnie kogo? Nawet nie znała jego imienia. Jednak tych oczu się nie zapomina, tego faceta również. -Bonjour, mon cher.-Z jej twarzy zniknął gniew pod wpływem uroczego uśmiechu, jakim obdarzyła ślizgona. Czemu przywitała się po francusku? Uwielbia ten język, jest taki zmysłowy i tak właśnie zabrzmiało jej powitanie.
Nie wiem, czy kiedyś wspominałam, ale Dracon potrafi zasnąć dokładnie wszędzie. Kto wie, czy nawet idąc nie potrafiłby nagle porwać go antyczny Morfeusz. Ale zdarzało mu się, że ktoś coś do niego mówił. Potem spojrzał. „Dracon, czy ty mnie słuchasz?”, „Hraap”. I nagle oto nasze prześliczne ślizgońskie dziecię w wieku lat dwudziestu siedmiu śpi odchylając głowę do tyłu i lekko się uśmiechając, ponieważ w swoim wyobrażeniu miał do czynienia z lodami waniliowymi i bitą śmietaną. Chociaż to było dziwne. Kiedy był mały nie potrafił zasnąć bez swojej ukochanej maskotki, o której już wspomniałam. Połatanego Tutusia. I zdawało się, że nigdy się nie pozbędzie tego przywiązania. On już tak miał. To była jedna z niewielu pamiątek po pewnej osobie. Ów kobieta dała mu go, kiedy pewnego dnia siedział przerażony w pokoju i bał się piorunów uderzającym za oknem, które od urodzenia były jego największa fobią. Wtedy ona weszła i z ogromem naiwności uśmiechała się do niego, przytulała go i powiedziała mu, że ta maskotka będzie go zawsze broniła nawet, jeśli ona nie będzie mogła przy nim trwać. I faktycznie, nie mogła. Ale to już inna i naprawdę bolesna historia. Nie pasuje do obecnej sytuacji. O w tym momencie nie myślał o tym. Szczerze mówiąc Dracon nigdy by nie powiedział, że Abigail może mieć pod oczami sińce. Ba, że ona może źle wyglądać! To było dla niego naprawdę niepojęte. Mimo iż spotkali się zaledwie raz by dłużej porozmawiać, to jednak czuł, żę niektóre rzeczy o niej wie i były to niezaprzeczalne fakty. I trzeba też dodać, że czasem zastanawiał się jak wygląda taka puchonka obudzona dopiero co porannym światłem. Czy wtedy też ma tak ładnie ułożone włosy? Nigdy by się jednak nie przyznał, że chodziło to po jego głowie. Choć podziwiał niektóre kobiety, ale nie tak jak żywy organizm z uczuciami i myślami, a bardziej jak obraz, dzieło sztuki. A jej to nie dotyczyło, więc nie mógł nic głośno powiedzieć. Czy zawsze musi być tak zimno? Ostatnio w kawiarni było zimno. Na nartach było zimno. Wszędzie musi być lodowato wręcz! Oszaleć można z tą pogodą. Był więc pewien, że jak tylko odkryje co sprawiło, że po raz kolejny wybrał się w tak daremną pogodę na dwór to zasiądzie sam lub z kimś przed ciepłym kominkiem w jednym z pokoi. I przede wszystkim musiał zabrać z tego mrozu ów ani trochę nieodpowiedzialną puchonkę. Owszem. Sam nie jest jakoś szczególnie rozważny, ale to nie znaczy, że nie ma prawa robić innym wykładu na ten temat. W końcu on dzisiaj jest bardzo ciepło ubrany. Chociaż... Szczerze mówiąc miał wrażenie, że długi monolog... Których właściwie nigdy nie robił, ale dzisiaj miał ochotę – Może sprawić, że znana mu kobitka z domu Helgi może co najmniej głowę mu urwać. A tego byśmy nie chcieli. W końcu głowa to jedna z najpiękniejszych rzeczy w Draco! Nie licząc szyi, torsu, rąk, brzucha, tyłka, czegoś poniżej pasa, nóg, stóp, włosów... A to już część głowuy. Kolan... No no no, nie dostał w łeb. Chociaż widział, że mało brakuje. I jego cyniczność i duma z samego siebie jaka pojawiała się w jego oczach i uśmiechu powiększyła się kiedy zobaczył nagłą zmianę na twarzy dziewczyny. Chodziło mu oczywiście o przejście ze złości w radość. W końcu gdy wiedział, że oczarowuje sobą kobiety nie trzeba było mówić nic więcej. To był dla niego doskonały komplement. Sam ten gest. A Draco i jego przerośnięte ego musi słyszeć lub widzieć komplementy. - Beauty... - Wyszeptał prosto do jej ucha oczywiście wcześniej się obniżając żeby zbliżyć się do jej ucha i popieścić je ciepłym powietrzem z oddechu. Trzeba przyznać, że wcześniej się wobec niej tak nie zachowywał. Nie byli sami, nie było sytuacji, nie myślał o tym, że może mu się ów istotka... Spodobać? Może to jeszcze za mocne słowo, a może nie? W każdym bądź razie nie przyznałby się do tego, więc uznajmy, że nie przypuszczał, że się nią głębiej zainteresuje. A co do francuskiego, on też go znał bardzo dobrze. Ktoś go kiedyś nauczył ów języka. Ale o tym też nie warto mówić. - Chyba nie myślałaś, że pozwolę ci tak po prostu spędzić wieczór samotnie – Powiedział po czym podniósł się z niej. Złapał ją dwoma silnymi dłońmi w tali i podniósł dziewczynę z ziemi z łatwością. Już chwilę później doprowadził ją do dość ciekawej pozycji. Bowiem podniósł ją w ten sposób, że przywarła klatką piersiową do jego torsu, on złapał ja za tyłek i zmusił by nie chcąc spaść oplotła go nogami w pasie i rękami za szyję. Inaczej ponownie spotkałaby się ze śniegiem, tym razem brutalnie. Więc mam nadzieję, że instynkt u niej zadziałał. Bo jeśli nie, to Draconkowi będzie smutno.
Zazdroszczę Ci, Draco! Abigail tym bardziej. Ileż ona się musiała namęczyć przed zaśnięciem, tragedia! A jakie pozycje przyjmowała przed zaśnięciem, bez głupich skojarzeń proszę! Jednak, ile można leżeć, próbując usilnie zasnąć, przewracając się z jednego boku na drugi, odkrywając się, by za moment znów się przykryć. Koszmar i to dosłownie, bo zazwyczaj śniły jej się koszmary, nie jakieś straszne, ale dziwne, całkiem schizowe. Cudownie poryta wyobraźnia, nie ma co! Może powinna przestać pić kawę po godzinie 18? Przynajmniej szybciej by zasypiała, prawdopodobnie. To słodkie, że spał z misiem, chociaż nie potrafiła jakoś sobie tego wyobrazić. Ten zły Draco, ze ślizgońskim uśmieszkiem na ustach, nieco nonszalanckim sposobem bycia spał z misiem? Merlinie! On miał dwadzieścia siedem lat i spał z misiem! Nie, Abigail się nie śmieje, ja zresztą też nie. Nawet jeśli obydwie już od dosyć dawna nie spały z Przytulanką. Każdy ma jednak jakieś przyzwyczajenia, niekiedy całkiem głupie, czy infantylne. Abigail na przykład nie zaśnie, jeśli wcześniej nie sprawdzi, czy coś nie czai się pod łóżkiem albo gdy otwarta jest szafa, czy jakaś szuflada. Nawet nie otwarta, a leciutko uchylona. Dawno, dawno temu, kiedy leżała w swoim ślicznym łóżeczku, z misternie kutą ramą, ściskając do siebie brązowego misia, do jej pokoju wszedł Michael, z nieco wrednym uśmieszkiem na twarzy. Naopowiadał jej różnych historyjek o potworach czających się w szafie, czekających pod łóżkiem aż zaśniesz. Od tamtego czasu myśl, że w którymś z miejsc, będących w wiecznym cieniu, czyli to, co potwory lubią najbardziej, jak poinformował ją Mike, czaić się może jakieś monstrum, napawała ją paraliżującym lękiem. No a jednak! Nad idealnością trzeba się sporo napracować. Abigail uwielbiała wieczory, kiedy mogła zdjąć niewygodne, choć boskie szpilki, zmyć makijaż, pod warunkiem, że w ogóle była pomalowana, ewentualnie przebrać się w dres, chociaż nie zawsze, bo mimo iż był to bardzo wygodny strój, to dziewczyna nie czuła się w nim najlepiej, jakoś bezkształtnie. Właściwie to zazwyczaj zostawała w rzeczach, które akurat miała na sobie. Co z tego, że nie były to najwygodniejsze ubrania? Ważne, że wyglądała pięknie, prawda? Jak już jesteśmy przy ubraniach to zaznaczę, że Abigail nie znosiła szkolnych mundurków! Horror jakiś! Spódniczki jeszcze można było jakoś przeżyć, koszule, pulowerek i krawat też, no ale to długie coś? Co to miało być w ogóle? Właściwie, to wolała chłopaków w mundurkach, z szatą nonszalancko przerzuconą przez torbę, poluźnionym krawatem, najlepiej w kolorze zielonym, oczywiście z rozpiętymi co najmniej dwoma guzikami koszuli i bez pulowerka. Pulowerki nie były już takie fajne! I jak tu się skupić na lekcji, bądź w bibliotece, kiedy takie cudo siedzi przed tobą i cię kusi ślizgońskim, nieco cynicznym uśmiechem? Teraz już wiem, skąd Abigail kojarzyła Dracona! Od spotkania w kawiarence prześladowało ją przeczucie, że już go widziała i to nie całkiem przelotnie. Nie tak dawno, przed świętami jeszcze siedzieli razem w bibliotece, do późna nawet! W końcu wychodzili jako ostatni. Jestem zbulwersowana, jak mogła o tym zapomnieć? Przecież patrzyła na niego po niemalże każdym napisanym zdaniu. W ogóle, co ktoś taki jak Draco robił w bibliotece, prócz tego, że porażał swoją zajebistością każdą napotkaną istotę płci żeńskiej? Uczył się, trudno mi w to uwierzyć. Mimo, iż prawie go nie znała, to nie wyobrażała go sobie skupionego na nauce. Jakby nie patrzeć, jest zima, więc i zimno, ale ile można?! Nie dość, że całe to ubieranie się jest strasznie żmudne, ubierasz na siebie trzy swetry, a nadal trzęsiesz się z zimna! Gdzie jest wiosna?! Abigail Cię potrzebuje teraz! Taka już była. Praktycznie nie posiadała instynktu samozachowawczego, a jej pociąg do sportów ekstremalnych, podnoszących poziom adrenaliny niemalże robił z niej masochistkę! Może dać jej wykład, miałby w sumie racje, to w co była ubrana ani trochę nie pasowało do pogody! Właściwie nie dostał tylko dlatego, że zanim wzięła zamach, zdążyła otworzyć oczy. Nawet nie zaczęła na niego krzyczeć. Wyglądał tak bosko, z twarzą zawieszoną kilka centymetrów nad nią, z hipnotyzującymi oczkami, o tak niespotykanym odcieniu. Nie dziwmy się jej, że ucieszyła się na widok Dracona. Przecież poświęcała mu ostatnio niemalże wszystkie myśli, ale nie przyzna się do tego! Faceci nadal byli największym złem na świecie, potrafiącym tylko ranić, etc. Nawet jeśli na myśl o tym mężczyźnie, na jej ustach pojawiał się uśmiech. - Nice de vous voir.-Przejechała dłonią po jego włosach, kiedy nachylił się, żeby wyszeptać jej to jedno słowo do ucha. Na jej twarzy pojawił się cudowny uśmiech. Właściwie taki błogi, mniej więcej jak mina kota, kiedy ktoś drapie go za uchem, razem ze zmrużonymi oczyma. Jeszcze chwila i zaczęłaby mruczeć. Co z tego, że od śniegu, na którym nadal leżała, promieniowało takie zimno, że przez jej ciało przeszedł dreszcz? Nie miała nic przeciwko takiemu zachowaniu, Draco ją…pociągał. Tak, jak nie robił tego żaden mężczyzna od czasu Twycrossa. Nie pokaże jednak tego po sobie, może jeszcze nie teraz? -Cały czas miałam nadzieję, że uratujesz mój wieczór.-Puściła do niego oczko. W sumie, mógłby wstać, zaraz będzie miała całe mokre spodnie, nie mówiąc o włosach, do których przylepił się śnieg. Najwyraźniej czytał w jej myślach, bo nie dość, że ją podniósł, to nawet nie spostrzegła się kiedy trzymał ją na rękach w dosyć ciekawej pozycji. Resztki instynktu zadziałały, właściwie machinalnie zaplotła nogi za jego plecami i objęła za szyję. Perspektywa tysiąckroć razy lepsza od ponownego wylądowania w białym puchu.
Czy ja wiem, czy jest aż tak bardzo czego zazdrościć? Bo przecież łatwo wyobrazić sobie sytuację, że Dracon najzwyczajniej w świecie zasypia w dość nieodpowiednim momencie. Na przykład podczas jakiegoś ważnego posiedzenia kiedyś w pracy mugolskiej czy ślizgońskiej, mniejsza. Lub co by to mogło być, gdyby po prostu w trakcie bardzo ważnej rozmowy czy kłótni z kobietą swojego życia nagle zmorzył go sen? Chyba by został zabity i wypatroszony na miejscu. A on woli mieć wszystkie wnętrzności w środku, wierz mi. No weź ty się nie śmiej nieczuła! Tutuś jest naprawdę bardzo mocno związany emocjonalnie z Draco. A raczej to ów ślizgon jest niezwykle mocno przywiązany do owego pluszaczka. A to, że miał dwadzieścia siedem lat kompletnie nie miało nic do rzeczy! Pfff. No, a nawet jeśli nie jest to cecha godna poszanowania, to jednak dzięki temu nie zostanie przecież starym kawalerem z mnóstwem mopsów prawda? O! Ty no patrz on może nie ma takich schizów, ale ja tak! Draco bowiem jest człowiekiem ciemności. Opalony chłopak zdawał się przebywać cały czas na słońcu. Niektórzy mu też zarzucali solarkę. Ale co to, to nie. Pewnie kiedyś już wspominałam, że jego pokój jest prawie bez okien, a jedno wielkie jest stale zasłonięte żaluzją. I nawet w pokoju wspólnym nie pozwala by zbyt wcześnie były odsłaniane szyby i zapalane światła. On po prostu za wszelką cenę chował się przed tym, co razi i może być bolesne dla zbyt nieostrożnie uchylonych powiek. Więc wychodzi na to, że najlepiej będzie, jeśli kupi sobie linę. Przywiąże na końcu diabelnie ostry hak. Potem trzeba tylko znaleźć właściwie okno. Zarzucić ów haczyk, a to nie będzie trudne ze względu na niewielką wysokość. I wspinać się w górę aż znajdzie się przy oknie do dziewczęcego dormitorium. Trwać w oczekiwaniu zajadając smakołyki z miodowego królestwa i obserwować. A nóż widelec łyżka w końcu pojawi się Abigail odziana w luźny dres. A trzeba było przyznać, że zdaniem Draco rozczochrane dziewczyny w luźnej odzieży były najbardziej seksowne. Nie licząc idealnego obrazu – mokra dziewczyna w jego bluzce na jego aucie. Ah! Ten to ma marzenia. Właśnie, stęsknił się za swoją żoną zwaną Księżniczką. I mam tu na myśli piękną kobietę o zielono-czarnym lakierze, którą biedaczek musiał zostawić w Londynie. Tak tak, ślizgon z mugolskimi rzeczami. Pamiętam, że to nie pasuje. Pff. On by powiedział: „Spierda*ać... Robię co mi się chce”. Ale ja po prostu zamilknę i zmienię temat. Dracon w bilbiotece? Osz ty kurdacze faktycznie! On również nie miał pojęcia o tym spotkaniu. Może dlatego, że to był okres w jego życiu, kiedy nie zwracał uwagi na ludzi wokół siebie, a wszystkie kobiety, które interesowały się nim były nie dość dobre dla niego. Więc raczej on ma piękne prawo nie pamiętać, no nie? I nawet jakby usłyszał wzmiankę na temat stroju to i tak by mu to niewiele powiedziało. Bo on najczęściej chodzi w rurkach opuszczonych tak, że lekko widać mu pasek bokserek. Do tego białą, odpiętą w całości koszulę tak, że widać bliznę. Właściwie, to T-shirtów prawie nie ma. I krawat ślizgoński oczywiście też czasem dołącza. A jeśli nie, to jakiś paseczek materiału na nadgarstku i też jest zielono. A wężowato ku czci Salazara musi być zawsze! Niee, nie uczył się. Albo szukał zemsty na kimś, kto często tu przebywał. Albo szukał jakiś zaklęć zakazanych, żeby móc dostać kolejny szlaban. Albo przygotowywał jakąś ważną pracę na studia, którą miał oddać już dwa miesiące temu. Albo po prostu miał odwróconą mądrą książkę do góry nogami, czego nawet nie zauważył, bo za nią trzymał gazetkę porno i to nią się zajmował. W końcu ma przejawy typowego faceta i to często. Ale oczywiście nie jest wzorem osoby „Ja mężczyzna ty kobieta” czy innych neandertalczyków. No właśnie właśnie! Tyle się trzeba ubierać! A rozbieranie siebie czy kogoś ciągnie się jeszcze dłużej! Oszaleć można! I od kiedy ubieranie się tak na mróz było sportem ekstremalnym, co? On może z nią iść poskakać na bungee, spadochronie. Pustynie przejdą czy przepłyną rzekę pod prąd, ale nie przesadzajmy. Nie można tak po prostu kostnieć z zimna na huśtawce. On również obdarowywał ją ostatnio sporą ilością przemyśleń. Czasem dotyczyły jej wyglądu, czasem osoby. Kiedy indziej tego, co ludzie o niej mówią. Rzadziej porównywał ją do kogoś, rozpamiętywał stare czasy i przekładał je na nowe w stosunku do Abi. No i oczywiście najbardziej huczało mu gdzieś w podświadomości spotkanie w kawiarni. - Ciebie też – Odpowiedział jej już po angielsku kończąc zabawę w niezwykłą znajomość języka miłości. Nie chciał w razie czego zostać przygaszony jakimś zdaniem, którego nie zrozumie i nie będzie w stanie jakoś interesującą i romantycznie... Nie. Bardziej dominując z tego wybrnąć. Przecież Dracuś gorzy być nie może. W niczym. Pewnie nawet jakby ktoś się z nim założył, to w konkursie szydełkowania zajął by pierwsze miejsce. Od przerośnięta ambicja. Ale chyba jeszcze nikomu nie zaszkodził. No i to przecież czysta cecha ucznia Slytherinu! Ot co! - Mam skrytą nadzieję, że to ty uratujesz mój. Co powiesz na wizytę w kuchni? Gorąca czekolada i te sprawy? - Zaproponował jej, jednakże jak to on nawet nie czekał na odpowiedź tylko właściwie o razu ruszył w stronę szkoły. Dobrze, że wybrał takie miejsce. Bo chociaż nie była ciężka, prawie nie czuł jej wagi, to jednak wizja wnoszenia ją po schodach na któreś z kolei piętro było dla niego wielce niezadowalająca ze względu na ogromne lenistwo jakie w sobie posiadał. Czy on w ogóle ma jakieś dobre cechy nie licząc tego, że jest magnesem na Abigail?
Bum. No jako Sketch do niej napisał, to pasowało wyjść, prawda? Zresztą na polu przyjemniej zapalić, czyż nie? Wsadziła rękę do kieszeni, sprawdzając czy wzięła ognia. W sumie to i tak mogłaby odpalić papierosa różdżką, ale tekst Krukona w liście, tak ją zamotał, że całkowicie o tym zapomniała. Dopiero teraz, gdy wyczuła zapalniczkę w kieszeni, to sobie o tym przypomniała. Mówiła mu nie tak dawno, że lubi miejsce z huśtawką, i chyba powinien trafić, ale to miało się niedługo okazać. - Skeeetch! - Zawołała w przestrzeń. Jeżeli jest niedaleko, to może jej głos go przywoła? Była ciekawa, czy nie zapomniał o jej bluzie, w końcu mu o niej, nie przypominała. Usiadła na huśtawce i zaczęła odpychać się od ziemi nogami. Coraz wyżej, i wyżej, ale samej nie mogła się wzbić aż tak, jakby chciała. Shewring ją pohuśta, o!
Sketch szedł pewnie w samej koszulce. Za cwaniakowal bez bluzy, lecz nie było jeszcze tak gorąco żeby chodzić bez niej. Miał lekka gęsia skórkę, ale co tam. Niósł na barku jakaś bluzę, ale ze się co chwile trzęsie z zimna to nie szkodzi. Najwidoczniej Sketch czuje już wyjątkowo mocno wiosnę. Ach ten szkot. -Ktoś mnie woła ? - zdziwił się Sketch, - Ajc, może to Angie ! - ucieszył się Krukon. - Angie !! Angie !! - także zaczął wołać. Szedł z wielkim uśmiechem w stronę drzewa na której coś wisiało, huśtawka ! ach huśtawki są fajne, i to jak fajne. Sketch sie ucieszyło bo zapewne będzie mógł się pohuśtać, ale w tym momencie w głowie miał ochotę zapalić papieroska, lecz na całego nie miał siły. Wiec chciał zapalić z Davis na pól, ciekawe czy się zgodzi. Gdy do niej podszedł, chłopak zauważył bardzo malutkiego, który lekko "śpiewał" - piękny ma brzuszek - rozmyślał Shewring na temat ptaszka. Podszedł do Ślizgonki, wystawiając ręce tak jak by chciał ja objąć i powiedział: - Czeesc! Piekna, co tam ? Masz ognia?. Sketchy nadal czekał z rękoma rozłożonymi, może chciał aby dziewczyna się do niego przytuliła? oczywiście jako na przytulenie, żeby nikt sobie nic nie pomyślał, Wrrr. Lecz stojąc tak musiał uważać, zęby Angie nie szturchnęła go nogami, bo ona pierwsza zawsze musi wszystko robić! Nawet się huśtać
Nie do wiary! Haha, usłyszał. Ona to jednak ma cela! Uśmiechnęła się sama do siebie, unosząc nogi wysoko do góry, od tak, z radości! Znów uczucie lotu, ach, uwielbiała to, mrrr! Dopiero, gdy Sketchy powiedział o ptaszku, to ona go zauważyła, wcześniej miała inne ciekawe rzeczy na głowie, albo raczej w środku swojej łepetynki, a nie na niej, bo tam to były włoski, duuużo włosków! - Sketchyyy! - Wykorzystała jego wyciągnięte ręce i zeskoczyła z huśtawki, wprost na niego. Uderzenie nie było zbyt mocne, ale jednak. Jej ciało przywarło do tego jego, a gdy ruszyła twarz, noski się o siebie otarły. Widziała jak jego rzęsy się poruszają, a jego małe oczka migotają radością. To była czerń, czy brąz? - Fajnie, że już jesteś. - Wyszczerzyła się radośnie. - Mam, mam. - Odpowiedziała na temat ognia, i odruchowo wyciągnęła zapalniczkę. - Ale tak betewu (btw), to różdżką też się da odpalić. - Odsunęła się troszkę od niego. Był w koszulce, ale ona była ubrana, więc nie wyczuła, czy jest ciepły czy nie. Odgarnęła włosy z oczu i zrobiła kilka kroków w tył, by znów usiąść na huśtawce. - Ja częstuje, czy ty? Haaa
Hmm...Jaka radość, gdy zauważyła Krukona. Ach, to było miłe. Sketchy poczuł okropna radość w nogach, miał ochotę podskoczyć, ale nie chciał odwalać, bo znając jego szczęście jeszcze się coś stanie. Pewnie Angie się przewróci i uderzy głowa w huśtawkę ha. - Ach, masz tu bluzę ! - odpowiedział z duma i gracja. Był ze siebie widocznie dumny, ze oddal jej bluzę tak jak obiecał, i nie była uszkodzona ani nic. Ach. - Hmm..ja mam taki pomysł żeby zapalić na pól co ty na to?- Nie czekając na odpowiedz Davis wyciągnął paczkę papierosów. Wziął od blondynki zapalniczkę, odpalił zaciągnął się raz i poddał Ślizgonce szluga. - Masz ochotę się pohuśtać ? - uśmiechnął się i chwycił ręka sznurek kołysanki.
- Ach, no tak, bluza. Masz szczęście, że ją wziąłeś, ha! Zupełnie o niej zapomniała, a przecież sama wczoraj mu mówiła, żeby nie próbował o niej zapomnieć. Ona miała na sobie czarne legginsy, bluzkę z długimi rękawami, i szare tenisówki, z których wystawały sznurówki, których oczywiście nigdy nie sznurowała, tylko wpychała do butów. Bluza się przyda jak zacznie wiać, ale Sketchy'ego i tak uważała za prze świra! Dziesięć stopni a on już pomyka w jednej koszuleczce, nie do wiary! - A pewnie, możemy na bułę. - Slang, slang, slang, mrrrau! - Ty. - Dostała od niego papierosa, którym i tak zaciągnął się tylko raz, albo przynajmniej tak się jej wydawało. Dlaczemu? Jak tam sobie chce. - Mam ochotę, ale może nie jak palę, bo jeszcze się sznurek chwyci. Jak my gdzieś jesteśmy razem, to ciągle coś się dzieje. - Ledwo skończyła zdanie z jej ust wyleciał dym. - Masz. - Wyciągnęła rękę z fajeczką i zaczęła machać nogami.
To Sketch jest ten świr, czy Angie? Powiedziała, ze jak razem, to może Davis jest hmmm.. no omińmy ta kwestie. Wziął od niej szluga i rozkoszował się każdym buszkiem. - A jak podzielimy się huśtawka?, ha bo ja tez mam ochotę się pohuśtać ! Wrrr - uśmiechnął się wyjątkowo szeroko. Po ostatnim zaciągnięciu się lekko wykrzywił popatrzył na markę szluga, i tu się zdziwił. Był to Lm a taki mu się gorzki wydawał. Ech, pewnie kubeczki smakowe już od tych szlugów odmawiają posłuszeństwa. Splunął na ziemie ocierając usta nadgarstkiem. - Ups, przepraszam. - wiedział ze nie ładnie tak pluć przy dziewczynie, ale trudno. nawyk ! Podał szluga dziewczynie
Podzielenie się huśtawką odczytała w jednoznaczny sposób, mogło się okazać, że nie w ten, w który należało, ale cóż. Przynajmniej w jej myślach to, co planowała brzmiało nieźle, oj taaak! - Chętnie się z tobą podzielę. - Zeskoczyła. Chłopak mógł myśleć, że po prostu puszcza go na huśtaweczkę, a ona poczeka znów na swoją kolej, ale nieee. Gdzie by ona puściła kogoś nie mając z tego nic ciekawego? Spojrzała pod jedno z drzew, dalej leżała tam butelka, którą zostawili z Nathanem. Nikt nie sprząta na tych błoniach czy jak? Bum! Sketchy zajął miejsce na huśtawce, a Angie wskoczyła mu na kolanka, oczywiście ze szlugiem w rączce. - O widzisz jak się ładnie podzieliliśmy. - W jej oczach błądziły ogniki radości.
Jaka ona miła. Wow zeszła, ha. To co innego robić jak iść się pohuśtać. Bum i Shewring już był na Huśtawce. Ajc Ajc Ajc... lecz teraz już nie był sam, ha. Pojawiła sie na jego kolankach Angie. Ech.. Jakie ech!! Chyba raczej ach.. Krukon powinien zemdleć, czemu on tego jeszcze nie zrobił ? -Hmm..fajnie trampki, ha sznurujesz buciki, czy oszczędzasz siły? - zapytał lekko się z niej śmiejąc.Odepchnął chłopak nogami lekko huśtawkę do tyłu, i zaczęła powali się kołysać. W przód i w tył, w przód i w tył, nie będę opisywał jak to wygląda bo chyba każdy wie. Sketchy nie czuł w tym momencie żadnego ciężaru, wręcz przeciwnie czul się lekki jak, ptaszek. O własnie, ten ptaszek który teraz odleciał, pewnie mu się nie spodobało nasze towarzystwo. A raczej chłopaka. - Często bywasz na tej hmm..uroczej huśtawce? - zapytal miło.
We dwoje, standardowy ruch huśtawki, w pewien sposób mógł nawet podnieść adrenalinę. Przechylenie w tył, i już zaczynało się wydawać, że zaraz wyląduje się na ziemi. Co prawda, gdyby upadli, to zdecydowanie gorzej miałby Sketch, w końcu blondyneczka siedziała sobie na nim, to i na niego by upadła. Opierała się o jego klatkę piersiową, odbierając mu ciepło, którego, co dziwne w takim ubranku, miał nawet dużo! - Związane sznurówki kiepsko wyglądają. Wolę taki mhm... - Tu zastanowiła się szukając odpowiedniego słowa. - roztrzepany styl. Niedopięte guziczki, porozwalane włosy, niezawiązane sznuróweczki, i tak dalej. Przechyliła głowę w tył, i teraz patrzyła prosto na twarz Krukona. Gdyby tylko się schylił, mógłby ją uraczyć buziakiem prosto w usta, ale akurat był zafascynowany ptaszkiem, którego już zresztą nawet nie było. Za to co chwilę nad nimi przemieszczały się inne, równie rozćwierkane, chociaż już nie tak melodyjne. - Jak się robi ciepło, to nawet bardzo. - Uroczeeej huśtawceee. Ach, na pewno użył tego słowa, bo to z nią będzie mu się ta huśtawka kojarzyła. A jeżeli ona, to i to słowo. Yey! Uroooczo. - Ty pierwszy raz, prawda? Tak, czy inaczej, nie ostatni. Jej głowa wróciła do normalnej pozycji. Wyrzuciła końcówkę papierosa i oparła głowę o ciało chłopaka.
Ach, roztrzepany styl. Fajnieee. Taki inny i okropnie pociągający. - stwierdził śmiało Sketch. Bardzo podobało się mu to huśtanie z Angie na jednej huśtawce. Nie zdawał sobie sprawy ze może to być aż takie przyjemne. - Hm,, no pierwszy pierwszy, a jak mówisz, że nie ostatni to mam nadzieje ze jeszcze nie raz się tutaj omówimy?. Bo mi się podoba takie kołysanie. Wiesz ? - pocałował ją w tył głowy, poczuł okropną radość, w sobie. Czuł, że lubił tą dziewczynę coraz bardziej. I bardziej, i bardziej. - Popaliłaś ? Czy masz ochotę na jeszcze jednego papieroska? - zapytał i siedzieli chwile w ciszy, lekko się bujając w przód i w tył. Sherwinga serce zaczęło bić coraz mocniej, czuł już jak odbija się od plecków Davis. Oby ona tego nie wyczuła, bo jak ona to może sobie odebrać? Oo.
Wohoo, tego się po nim nie spodziewała. Tak prosto z mostu, określił co myśli o jej stylu, i to w pozytywnym stosunku. Pociągający... tym słowem, to ona mogła określić jego osobę, a nie swój styl, chociaż w sumie to pasowało ono do obu. Czuła po sobie, że zaraz zacznie go podrywać, o ile już tego nie robiła? W końcu inaczej by sobie nie pozwalał na takie tekściki, przecież był Krukonem, nie? No chyba, że miał trochę cech też spoza tego domu... jak większość uczniów. - Zdecydowanie nie ostatni, pogoda będzie coraz bardziej namawiać na wychodzenie na dwór, a tu można się będzie skryć przed słoneczkiem. - Skinęła na drzewa obok, i prawie w tym samym momencie poczuła buziaka w główkę. Pominęła jego słowa o paleniu, może traktował ją jako przyjaciółkę, o czym świadczył buziak w tył głowy, ale ona chciała sprawdzić, czy nie będzie z tego nic więcej. Najwyżej go przeprosi i spróbuje kiedy indziej. Nie chce przecież tracić tak dobrego kolegi, czyż nie? Przechyliła się w tył, nie zważając na to, że upadek na ziemię może boleć i spadli na trawę. - Ups. Przekręciła się, tak, że jej twarz była naprzeciwko tej, jego, a następnie go pocałowała. Delikatnie przejechała językiem po jego ustach, a następnie go pocałowała, również łagodnie. Zawsze czuła wtedy dreszcze, niby delikatność, a mimo to. Skubnęła jeszcze raz jego dolną wargę i odsunęła twarz. Leżała na nim, mógł zareagować i ją zrzucić. - Ostatecznie można zapalić, jak coś. - Powiedziała jakby nigdy nic, mimo, że dalej stykali się ciałami.
Ajc, jak dobrze ze jest ta trawka, ach - pomysłal Sketch, upadaj na ziemie. Pewnie Angie miała miękkie lodowanie i buziakiem podziękowała? Jak tak to mogą skoczyć z Pałacu Kultury i Nauki, to powinno byc hmm,, z 60 buziaków. O tak! Sketch oszalał, po ty buziaku. - E nie gadaj teraz o paleniu - przytulił ja mocno, i także odwzajemnił buziaka. W miedzy czasie wyjął z kieszeni paczkę ze szlugami, pewnie by dziewczynę zaczęło gnieść, bo Krukona już zaczęło gnieść. Ach jakie to było posuniecie ze strony Davis. Konkretny Szach Mat dla mowy i ruchu Sketcha. Chłopak miał ochotę zapytać o tego całego hmm...Da..De..Davida.no! przecież jak to mogłem zapomnieć, ha. Ale jak wtedy Ślizgonka zejdzie z niego i nie będę chciała nawet o tym zbytnio gadać? Szkoda marnować takiej chwili, bo może się już nie powtórzyć nie? Ha na pewno nie! Druga taka akcja się nie powtórzy. Sketch przestał się zastanawiać, i zaatakował jej usta następny raz, prawą ręką wziął i trochu roztrzepał jej włoski i pocałował w nosek, w jej mały nosek.
Yeeey, Sketch nie zaprotestował, gdy go pocałowała, nie do wiary! Oczywiście Davis wiedziała, że jest urodziwa, i podoba się wielu osobom, ale Krukoni często mieli jakieś swoje wymyślone zasady, których się trzymali. Głupota! Po co sobie uprzykrzać życie? Co prawda, Shewring już pokazał jakie ma zasady całując Corin na imprezie, ale mimo wszystko Angie miała jakieś obiekcje. No może nawet bardziej z powodu Gryfonki, niż samych zasad. Skoro na nią się tak rzucił, a tutaj ona sama zainicjowała ich zbliżenie, to mogło mu się nie do końca spodobać, czyż nie? - Nagle ci się odechciało? - W sumie to nie mówił wcześniej, że mu się chce palić, ale co tam. - Mrrrau. - Mógł usłyszeć, gdy zaczął "bawić" się jej włosami. Jej ręce zatrzymały się na jego barkach. Prawa zjechała ku nadgarstkowi. Jej ręce były zimne, ale ogrzewały się pod ciepłem jego ciała. Zsunęła dłoń jeszcze niżej przejeżdżając opuszkami palców, po tych jego, by po chwili jej ręka wróciła ku twarzy chłopaka. Nie chciała niczego przyśpieszać, nie tym razem, chociaż zabawa mogła być przednia. Trzeba było przyznać, że romansów w tej szkole można było mieć bez liku, co to się dzieje z uczniami! Przeturlała się na trawę obok niego, obracając twarz w prawo, tak, by widzieć jego postać. - Fajny jesteś. - Uśmiechnęła się delikatnie. Była z siebie dumna, zeszła z niego w takim momencie. Miała w końcu okazję poprowadzić sprawę dalej!
Sketch gleboko patrzył dziewczynie w oczy. - Co mi się z nudziło? - odpowiedział bardzo zamyślony. Ciekawe gdzie teraz jego myśli były, bo widać ze Shewring nie był w tym momencie przy ziemski, widać było ze fruwa w obłokach. -Uciekasz ode mnie? - gdy Angie przeturlała się parę obrotów od chłopaka, to on postanowił ku niej się przyturlać. - Ja fajny? A no wiem wiem, ha dzięki i wzajemnie blondi. - odpowiedział na jej pytanie, W tym momencie chłopak nie krył swojej skromności. Położył się na pleckach popatrzył przed siebie(w górę) i...nie zauważył niestety nic ciekawego tylko gałęzie. Pech.! Przechylił głowę w stronę Ślizgonki popatrzył się na nią : - Ha ty mój głuptasku, ale jesteś wariat wiesz? Nie możliwe. Przyjemnie się tak leży co? - stwierdził to i zaczął się lekko uśmiechać. Na jego twarzy coraz większy "banan" się pojawił, aż w końcu zaczął się śmiać, ale bardzo delikatnie. "ha ha ha "
- Ja nigdy nie uciekam, czasami po prostu się oddalam. - Zabrzmiało to może nazbyt tajemniczo, by dokładnie to zrozumieć, ale nacisk na nigdy, był słyszalny. - Uniosła nogi ku górze. Jej buty kołysały się we wszystkie strony, wraz ze stopami. Przód, tył, lewo, prawo. Po chwili zataczały kółeczka, aż w końcu spoczęły na ziemi. Nogi miała ugięte w kolanach, ale plecami nadal dotykała ziemi. Ach, w głowie myśli kołatały się jej, jak kilka chwil wcześniej jej buty. - Eyy, skromność to moja cecha, a nie twoja, co mi ją kradniesz! - Mruknęła, ale to było zabawne. Dobrze, że pokazał pewność siebie. - Czemu jestem wariatem? - To już nawet nie wariatką? (:d) - Przyjemnie, dopóki ciepło. Rozłożyła ręce, tak, że jej paluszki znów dotknęły jego ręki. Zatrzymała ją, ale dalej jej twarz była skierowana ku niebu.
"Poczuł delikatny dotyk Angie" Uff, ale Sketchowi się zakręciło w głowie.Po co on się patrzył tak na jej nogi, to ona czy jej nogi go kręcą? Chłopak wyciągnął ręce przez siebie i zaczął strzelać palcami. -Ajc, zabolało - powiedział okropnie wysokim głosem Sherwing. Ale z niego chłopak! Skończywszy zabawę z palcami, popatrzył ponownie się na Angie, ale zauważył jej ucho. - Ciekawe czy ma czyste uszy, ha to jest plan - pomyślał chłopak i zaczął przyglądać się dziewczynie. A dokładniej, oglądał jej ucho.ja uważam ze to trochę głupia zabawa, ale co poradzę na głupotę Shewringa. Po prostu rozpacz. A nie... przecież mogę na to poradzić, ach! - Ey Angie, chcesz się wybijać czyja jest skromność? Do trzech w kamień papier nożyce. Co ty na to ? - mówił to z wielkim zapałem i uśmiechem na twarzy. Przestał się gapić na ucho dziewczyny ( a to było głupie) i sprał się na łokciu patrząc się tym razem na jej oczy. - Ooo, ładne masz oczy, ha żartowałem. - wystawił lekko jeżyk - Żartowałem, ze żartowałem blondi - ha uśmiechnął się, ale tym razem nie wystawił języczka, wziął i zdjął trochu włosów z jej prawego oka. Ach ja tez się nie mogę nadziwić uroda tej dziewczyny. A może to po prostu aż tak duże zauroczenie? W pierwszy dzień w WS tez była taka ładna?
Nie ścisnął jej ręki, wooo, wredny, niedobry, pff. Bum. Podniosła się i była teraz w pozycji siedzącej. Słyszała jak Sketchy przed momentem pstrykał palcami, ale nie przeszkadzał jej ten dźwięk. Może chłopak chciał żeby ją denerwował? A może po prostu lubił sobie łamać palce? Jeden pies. Blondynka nie zamierzała się nad tym zastanawiać, bo i po co? Wsadziła rękę do kieszeni i wyciągnęła paczkę gum, dwie wsadziła sobie do ust. Mrrr, uzależnienie. Jak nie fajki, to gumy! przejechała językiem po zębach, z zamkniętymi ustami. Tym razem nie chciała być ostentacyjna. - A po co mam się mierzyć w czymś, co i tak jest moje? - Zrobiła balonika z gumy, który wybuchł cicho. Całe szczęście, że nie osadził się na jej twarzy. - Możemy się powybijać kto pierwszy wchodzi na huśtawkę. A wtedy zagramy w kto dalej skoczy, co ty na to? Zaproponowała poprawiając włosy ręką, Shewring jej je rozczepał, ale poukładać nie łaska, grrr! W tym momencie podszedł ten brunecik i jednak przyłożył się do poprawy jej kosmyczków, ach jego wzrok jeszcze jako tako pracuje! Świetnie. - Sketchyyy, mam pomysł na nasz kolejny wypad, jak się piszesz. Hogsmeade. - Otarła swoim noskiem o ten jego, a następnie cofnęła się i zrobiła obrót na jednej nodze. Czuła, że to było trochę kradzione. Sketch co chwilę się obracał. Awww, nie lubiła być jak inni!
Widziałeś? Widziałaś? Ha ! No nie mogę w to uwierzyć. Nie, nie, nie, to nie możliwe. Może miałem przewidzenie? E raczej nie, ha ale jaja. Widzieliście kulturę panny Davis? Na pewno! Bo ta wredna Ślizgonka nie poczęstowała Sketcha guma do żucia! Wrrr..wredna! ha, ale ma szczęście, ze Shewring ja lubi. Ajc. - hmm...jaki smak gumy? Super ostra? Czy wolisz łagodne, aby ci ust nie popiekło? - Krukon zaczął odczuwać już nacisk na łokieć, i postanowił także siąść na trawie. Po turecku! Odpuszczę sobie już kłótnie o to czyja jest skromność, bo tej dziewczyny to nie idzie przegadać - Ha nawet dobry pomysł, możemy się wybijać, a to ilu? Do jednego czy trzech ? I ten kto pierwszy się huśta to i pierwszy skacze, okay? - ach, ale ten chłopak jest głupi to chyba oczywiste co powiedział, nie ? Bo kto normalny najpierw by się pohuśtał, zeszedł ładnie, i dopiero druga osoba się huśtała i skoczyła. Ha ale Krukon to Krukon. No własnie ! Krukon! Sketch i krukon? Pff...nie pasuje. Może mu tiara specjalnie to zrobiła? Ha nie zdziwiłbym się. - Powiadasz Hohsmeade? Słyszałem o tym, ha na jakieś piwko byśmy poszli? Czy raczej lody? - ach piwko, chłopak miał wielka ochotę na jakieś piwko - Ale lody tez są git, to piwo to wiesz tak tylko sobie powiedziałem - zmieszał się brunet, jakby rozmawiał z mama. Otarła noskiem o nosek. Mmm ha jakie to było słodkie ajc ajc ajc. Sketch może już sobie odpuści, rozwalanie włosków Davis, uderzanie jej noska. Ale dawno sie nic nie wydarzyło, tak długo i długo jest spokojnie. Ha też to zauważyliście? Czyżby Szkot był spokojny przy Angie? Pewnie nie pił rano kawy, albo zapomniał odwalać. Haha to było by możliwe. - A co do tej wyprawy do Hogsmeade to jak byśmy się tam dostali? I kiedy? I sami, czy z kimś? I ładna jesteś - to ostatnie to powiedział odruchowo, nie miał zamiaru nawet tego mówić, bo nie chciał być nachalny. Samo wyskoczyło! Ha to już nie jest dobry znak. Biedny Sketch, biedny. Wsadził rękę do kieszenie po papierosy. -Kto mi ukradł szlugi! - rzekł chłopak. Odwrócił się i popatrzył ze są za nim z jakieś pól metra. Pewnie mu wypadły, gdy turlał się do Angie. Odwrócił i wyciągnął się po szlugi. - Chcesz blondi? - zapytał grzecznie dziewczyny wystawiając paczkę LM'ow w jej stronę.
Jeszcze czego! Miała mu dać gumę, po tym, jak nie ścisnął jej ręki. Muahaha, nie ma tak dobrze, o. Teraz blondynka zamierzała poudawać wredną... no może poudawać to złe słowo, bo raczej często taka była, ale co z tego, pff! - Cynamonowa, ty chyba nie lubisz tego smaku, co nie? - Żuła ją sobie, od czasu do czasu robiąc bąbelki. To większe, to mniejsze, pękając, od czasu do czasu głośniej niż by się wydawało. - Hehe, tak kto wygra, ten pierwszy wchodzi na huśtawkę, i skacze również. - Prze świr z tego Krukona, ale to chyba to właśnie dodaje mu uroku. Wzięła od niego papieroska, którego zaproponował. Tym razem całego, i bardzo dobrze. Jakoś miała ochotę zapalić w pojedynkę, zawsze można było też po studencku, ale to może innym razem, o. - A od czego masz teleportacje? - Zapytał czy sami, czy z kimś. Jeżeli powie, że sami, to czy nie zabrzmi to trochę jakby zapraszała go na randkę? Przecież to facet powinien zapraszać, a nie laska. Aww. Bum dopowiedział, że jest ładna, uuu, już on a to wykorzysta. Ojojoj, jaki ten Sketchuś był słodki. - A co, chciałbyś żeby ktoś z nami szedł, czy może chciałbyś żebym skusiła się na randkę, czo? - Ścisnęła usta, na których pojawiał się coraz to większy uśmiech, chociaż trochę się też denerwowała. Dopiero teraz odpaliła papierosa, trochę się zakręciła, ale może tego nie zauważył. Jemu też odpaliła. Wyjęła gumę z ust, i trzymała ją w ręce. Jak wypali, to ona trafi tam z powrotem, a na razie sobie poczeka!
Po porze obiadowej Angelina postanowiła gdzieś wyjść. Starał się wybrać jakieś miejsce gdzie nikogo nie będzie. Gdy dziewczyna tak myślała nagle wpadła na pomysł. Szybko wybiegła z zamku. Po drodze mijała wielu ludzi. Co spowodowało zwiększenie lęku. Jakimś cudem udało jej się uciec. Gdy była już po za zamkiem ruszyła w stronę huśtawki. Była pewna, że tam nikogo nie będzie. Na jej szczęście nikogo tam nie było. Angelina usiadła na huśtawce i zaczęła się lekko bujać. Pod czas tego bujania rozmyślała na temat tego dlaczego to właśnie ona ma taki dziwny lęk.