Pod drugiej stronie mostu rośnie sobie grusza. Idzie się do niej kawałek, więc raczej nie ma tam takich tłumów jak nad jeziorem czy pod wielkim dębem. Dzięki temu jest to naprawdę spokojne miejsce, szczególnie jeśli chce się odpocząć do wszelkiego gwaru nieustających rozmów. W cieniu gęstych liści (kiedy one na gałęziach są, oczywiście, bo w zimę tak powiedzieć raczej nie można...) wisi sobie niepozorna huśtawka. Ot, dwa sznurki i deseczka i już można się fajnie pobujać. Jako, że to wszystko znajduje się na niewielkim wzgórzu, to rozciąga się stąd naprawdę niesamowity widok na znaczną część błoni.
Ostatnio zmieniony przez Twan Nguyen dnia Sob Cze 16 2012, 01:32, w całości zmieniany 1 raz
Elizabeth bujała się na huśtawce, oraz bujała w obłokach. Spokojne weekendowe popołudnie, piękna pogoda i przepiękny krajobraz. Cisza, spokój, czegoś chcieć więcej?. Ucieczka od tych wszystkich ludzi to czasami najlepsze rozwiązanie, można pobyć samemu i pobujać w obłokach. Oczywiście że nie słyszała aby ktoś się zbliżał w jej stronę, więc jak tylko tajemniczy głos odezwał sie zaraz obok niej, zeskoczyła ciupkę wystraszona z huśtawki. Na szczęście spadła na równe nogi, położyła dłoń na swoim sercu i uśmiechnęła się przepraszająco. No cóż była delikatnie strachliwa, czego nie dało się ukryć. -Cześć -odezwała się dopiero gdy jej serce uspokoiło się do końca -Szczerze mówiąc, również nie spodziewałam się tutaj nikogo spotkać-uśmiechnęła się delikatnie do nieznajomego i odgarnęła włosy z twarzy. Pierwsze co zauważyła w chłopaku, a raczej mężczyźnie to to, że jest starszy od niej i miał według niej smutny wyraz oczów. Może coś go trapiło ?Oczywiście nie miała zamiaru pytać, nigdy nie pytała o takie rzeczy, nieznajomych osób. Nie była wścibska. Uśmiechnęła się delikatnie do niego. -Miło mi Ciebie poznać Liam. -. Skinęła głową z uśmiechem -A ja jestem Elizabeth - znów skinęła głową i się uśmiechnęła. Oczywiście zarumieniła się delikatnie gdy Liam zaczął się jej uważnie przyglądać, przegryzła delikatnie wargę. Nie była przyzwyczajona gdy ktoś się tak jej przyglądał,nigdy nie wiedziała co ma w takiej chwili robić/.
Widząc iż przestraszył dziewczynę zmartwiło go to troszeczkę. Nie chciał jej przestraszyć, może nie powinien się tak skradać? Tak, nie powinien się tak skradać, ale co teraz miał zrobić? Już po sprawie, czasu przecież nie cofnie. -Ja, przeprasza. Nie chciałem Cię przestraszyć. -powiedział cichutko kręcąc głową na boki. Przeczesał dłonią włosy i zerknął na towarzyszkę. -Przepraszam. -dodał po krótkiej chwili i spojrzał na niebo. Było ciepło, a jego twarz owiewał chłodny wietrzyk. Było to takie cudowne uczucie. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Westchnął bezgłośnie i ponownie skierował swoje ciemne tęczówki na Elizabeth. -Mi również bardzo miło Cię poznać Ela. -powiedział po chwili rozbawiony tym jak ją nazwał. Oczywiście nie chciał jej obrazić, jeśli jej to będzie przeszkadzać może mu przecież o tym powiedzieć. Niestety Liam już taki był, lubił wymyślać ludziom jakieś śmieszne ksywki, które na swój sposób były bardzo urocze. -Jeśli nie podoba Ci się to jak Cię nazwałem, powiedz a już tego nie zrobię. -dodał i spojrzał w tęczówki towarzyszki, po czym posłał jej czarujący uśmiech. Gdy dziewczyna zagryzła dolną wargę, aż miał ochotę zrobić to samo oczywiście z jej wargą. "Liam wyluzuj, bo się nie potrzebnie napalasz chłopie." -odezwał sie jakiś głos w jego głowie, karcąc go za jego myśli. No w sumie, dziewczyna była młodsza w dodatku się nie znali. Powinien się opanować.
-Nic się nie stało-Pokręciła głową z uśmiechem. Bo w sumie nic się nie stało przecież, ona zawsze była strachliwa i pewnie będzie jeszcze przez długi czas -Już jestem taka strachliwa-. Wzruszyła delikatnie ramionami i uśmiechnęła się znów, i pewnie uśmiechnie się jeszcze nie raz. -Ela?-. Uniosła delikatnie brew ku górze -To nawet oryginalne. Zazwyczaj nazywają mnie Liz, Eliza -. Już nie popełni znów tego samego błędu, i nie powie że tylko członkowie rodziny się tak do niej zwracają. To by było ciupkę dziwne, prawda? Tak jakby nie miała tutaj znajomych, w prawdzie mówiąc nie ma ich, wiec co tutaj się dziwić. Dziewczyna która większość czasu spędza nad książkami lub samotnie.. -Możesz mówić do mnie jak tak tylko chcesz-Machnęła ciupkę śmielej dłonią. Nie przeszkadzało jej nigdy to jak ktoś ją nazywał, a to pewnie dlatego że nikt jeszcze dziwnie jej nie nazwał. Nie odwróciła wzroku gdy spojrzał jej w oczy, można powiedzieć ze nawet ją to delikatnie sparaliżowało. Uśmiechnęła się delikatnie i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów. -No więc, również przyszedłeś tutaj aby odpocząć od tego wszystkiego tam i tam -. Zaczęła machać rękoma w różne strony. Zastanawiała się przez moment ile jej towarzysz może mieć lat, może 20 ? a może 19 ?. Pewnie gdzieś w takich granicach
Gdy jego towarzyszka powiedziała, ze nic się nie stało a następnie, że Liam może ją nazywać jak chce chłopak odetchnął z ulgą. "Uff.. jednak go nie zabije, tym razem."-pomyślał sobie. Posłał Eli delikatny uśmiech i wzruszył delikatnie ramionami. -No wiesz.. Miałem już dość słuchania jak moim znajomi narzekają na egzaminy i tak dalej. CO roku jest to samo.. "Matko, nie zdam w tym roku. Te egzaminy były takie trudne.." Blabla.. -powiedział, po czym zaczął naśladować narzekania swoich znajomych co mogło wyglądać dość komicznie z perspektywy Elizki. -A tak na prawdę, to przychodzę w takie miejsca z nadzieją, że spotkam tu jakąś niewinną istotkę, którą będę mógł zjeść. -dodał, udając poważnego. Długo jednak nie wytrzymał bo wybuchnął głośnym śmiechem. -Spokojnie, tylko żartowałem. Tak na prawdę musiałem sobie pomyśleć w samotności. Nikogo nie zjadam ani nic innego. -wyjaśnił pospiesznie po czym zerknął kątem oka na towarzyszkę. Westchnął cichutko i przeczesał palcami niesforną czuprynę, ponownie się do niej uśmiechając.
Parsknęła śmiechem jak zaczął naśladować swoich znajomych - No tak często słyszę to na korytarzach-. Pokręciła głową z uśmiechem. Zakręciła się woku własnej osi i usiadła na trawie, przy czym poklepała miejsce obok siebie, jeśli chłopak będzie chciał to siadzie jak jak nie to. -Przynajmniej tutaj jest cisza i spokój. 'Pożerać niewinne istoty ?" Oczywiście zrobiła dziwną minę, tak jakby nie wiedziała o co chodzi, bo tak naprawdę nie wiedziała o co chodzi.Coś za długo był poważny... Ale odetchnęła z ulgą gdy się zaśmiał. -Ale uważaj na te niewinne istoty, z tego co wiem są one najbardziej drapieżne. mówiąc to zaśmiała się i pokazała mu ząbki. -Mam nadzieje że nie przeszkadzam Ci w twoich przemyśleniach -. Puściła do niego oczko i przez chwile zawiesiła na nim swój wzrok, oczywiście patrzała na niego z uśmiechem. Po czym przeniosła wzrok na krajobraz.
Egzaminy się powoli kończyły, więc niedługo będzie spokojnie. Nikt nie będzie marudził o szkole, wszyscy będą myśleli o wakacjach! Ciekawe gdzie się wybiorą tym razem. Może w jakieś ciekawsze miejsce niż ostatnio. Spojrzał na Ele i posłał jej szeroki uśmiech. .-Hmm, no nie wiem nie wiem. To zależy.. nie każda niewinna istotka potrafi się bronić. -powiedział rozbawiony i pokręcił głową na boki. Usiadł obok swojej towarzyszki i westchnął cichutko. -Oczywiście, ze mi nie przeszkadzasz. Może to i lepiej, ze tu jesteś. -odpowiedział zamyślonym głosem. Może gdy będzie z nią rozmawiał lepiej mu się będzie myślało? Zawsze gdy chciał coś przemyśleć zaszywał sie samotnie. Wtedy nigdy żadne przemyślenia nie były dokładne. Może teraz, z jej towarzystwem będzie lepiej? Któż to wie.. Jeśli nie spróbuje to się nie przekona więc, trzeba się przekonać by sie dowiedzieć. -Więc Elu, czym się interesujesz? -spytał nagle z zaciekawieniem w głosie jak i w oczach. Przeczesał palce dłonią i posłał jej delikatny uśmiech.
Egzaminy to egzaminy, każdy musiał je napisać najlepiej jak potrafił. Ona sie tym akurat nie przejmowała, nie da się ukryć że uczyła się pilnie. A poza tym to nie były jej ostatnie egzaminy w tej szkole, jeszcze jedne ostatnie przed nią. Więc po co ma się martwić ?Nie było takiej potrzeby. Bardziej martwiło ją to co będzie robiła we wakacje ?. Spędzi pewnie je sama jak palec, bo cała jej rodzina będzie unikać takiego wyrzutka jak ona. -No cóż, tutaj przyznam Ci rację-Skinęła mimowolnie głową i uśmiechnęła się delikatnie. Ona na przykład nie wiedziała czy potrafiła by się obronić czy też nie.. Jeszcze niebyła w sytuacji gdzie ktoś chciał ją pożreć. -No to się bardzo z tego ciesze-. Zaśmiała się i klasnęła w dłonie, po czym obdarzyła go delikatnym uśmiechem, ukazując przy tym swoje dołeczki w policzkach. Położyła się na trawie, tak aby promienie słońca delikatnie muskały jej twarz. Uwielbiała to uczucie, uczucie wolności, w takich chwilach nie myślała o niczym. Po prostu leżała i oddychała równomiernie. -Uwielbiam czytać książki, w sumie spędzam nad nimi najwięcej wolnego czasu. Albo spędzałam, już znudziło mi się to siedzenie ciągle samej- Wzruszyła delikatnie ramionami i zamknęła oczy z uśmiechem - A ty co porabiasz w wolnym czasie? Oprócz zjadania niewinnych istotek ?-zapytała z łobuzerskim uśmiechem.
Siedział na miękkiej trawi i zerkał co jakiś czas na swoją towarzyszkę, słuchając uważnie tego co miała do powiedzenia. Czyli była molem książkowym, tak jak on. Znudziła jej się samotność? Jak?! Przecież gdy czytasz książkę nie jesteś sam, jesteś wraz z jej bohaterami. Dziwne, bardzo dziwne. Spojrzał na Ele i uśmiechnął się delikatnie. -Ja też bardzo lubie czytać, oprócz tego uwielbiam biegać. Kocham adrenalinę, to moje drugie imie. -powiedział i ponownie posłał swojej towarzyszce uśmiech. No to mieli ze sobą trochę wspólnego. -Jeśli nie lubisz być sama, to może podczas wakacyjnego wyjazdu to zmień. Będzie świetna okazja. -dodał, po czym palcami dłoni przeczesał swoje niesforne włosy. Delikatny wietrzyk owiewał jego twarz i mierzwił włosy na jego głowie. Co miał teraz powiedzieć? Nie miał pojęcia jak ma się przy niej zachowywać, co mówić, co robić.. -Więc Ela, na jakim jesteś roku? -spytał z zaciekawieniem patrząc na swoją towarzyszkę. Uśmiechnął się do niej delikatnie i rozłożył się obok niej wygodnie na trawie.
No tak, czuła się samotna. Siedzi już jakieś sześć lat tej szkole a poznała raptem dwie osoby. DWIE OSOBY. To chyba nie było normalnie, czasem trzeba dać odpocząć bohaterom w książkach i zając się swoim realnym życiem. Westchnęła cicho. -Ja tam kondycji nie mam wcale- zaśmiała się. No tak, jakby ktoś ją gonił i miała by uciekać aby przeżyć, to ta walka na śmierć trwała by jakieś parę sekund. -I nawet nie wiem co to adrenalina -pokręciła głową z lekkie grymasem. - W sumie nie znam innego życie niż czytanie książek.-To trochę takie smutne, nawet..-Mam nadzieje że to się zmieni, nawet wielką nadzieje. Kto wie może zyskam kilku przyjaciół-.Oczywiście że miałam taką nadzieje, ona nawet nią żyła!. -Właśnie kończę szósty rok -Otworzyła oczy i spojrzała się na niego, gdy położył się obok. Uśmiechnęła się delikatnie i zaraz odwróciła wzrok. No cóż zawstydziła się delikatnie.
W wakacje Crystal zawsze większość czasu poświęca bieganiu. Nie da się ukryć, ale to jest jej ulubiona forma spędzania wolnych chwil. Oprócz siedzenia na łóżku i słuchania winyli, nie ma chyba lepszych rzeczy do roboty. Biegła przez błonie aż do starej huśtawki, zapewne nieplanowo powieszonej na gruszy. Postanowiła usiąść i odetchnąć. Miała dzisiaj wyjątkowo dobry humor, co oznacza, że tylko wybrańcy mogą go zepsuć. Jeszcze przed szkolnym wyjazdem chciałaby przyjechać, chociaż na jeden dzień do Manchesteru, ale nie jest pewna czy wyrobi się z czasem i zdąży na pociąg. Co rok jeździ do rodzinnego miasta i chce zachować tą swoją małą tradycję.
Adele lubiła chodzić sama na spacery, pozwalało jej to myśleć w spokoju, odizolować się od świata. Wiedziała że to jej ostatni spacer, niedługo ma wyjechać na szkolny wyjazd... Szła już dłuższy czas. Postanowiła usiąść na huśtawce, była już niedaleko niej...
Dziewczyna zaczęła się huśtać tak mocno, że prawie spadła. PRAWIE! Ona się tak łatwo nie da, o nie. Kiedy zobaczyła zbliżającą się nieznaną jej postać natychmiast się uspokoiła i zaczęła bawić się palcami, jak małe dziecko. Rozejrzała się po okolicy, podziwiając widoki. Całkiem tu ładnie- pomyślała. Lubiła oglądać i biegać w nowe miejsca, odkrywać własne drogi.
Idąc na huśtawkę zauważyła jakąś dziewczynę. 'Może się zapoznam z nią? Dziś ładna pogoda, co mi szkodzi?' - pomyślała. Gdy była nieopodal potknęła się i upadła na twarz. 'Porażka! To jestem już spalona.' - była wkurzona sama na siebie. Szybko wstała, podeszła do dziewczyny która siedziała na huśtawce i powiedziała z uśmiechem: - Cześć jestem Adele, a Ty? - raz się żyje, dobrze mieć wszędzie znajomych. - Skoro już widziałaś jak leże na twarzy, trzeba się poznać. To nie może wyjść poza nasze małe grono. - mówiąc to jeszcze szerzej się uśmiechnęła.
Spojrzała na leżącą dziewczynę i zaśmiała się nieco za głośno. Może i nie powinna, ale co zrobić? Taka jej natura. -Crystal- odpowiedziała.-Crystal Heather Vesley.- dopowiedziała z dumą w głosie. Jedną z ważniejszych rzeczy dla Krukonki jest honor. Przecież każdy musi o niej mieć prawidłowe zdanie! Lubi swoje zdanie przekazywać innym, bo po co ma kłamać? Śmieszyła ją niezdarność dziewczyny i już. -Nic nie obiecuje.- powiedziała jeszcze poważniejszym głosem.-Z jakiego jesteś domu? Proszę nie Hufflepuff, proszę nie Hufflepuff, proszę nie Hufflepuff- modliła się w duchu.
- Jestem z Hufflepuff. - odpowiada nieco ciszej. Zawsze chciała być w Slytherin, ale tiara przydzieliła ją do innego domu. Nie miała przecież na to żadnego wpływu... - A Ty? - była ciekawa z jakiego domu jest Crystal. Dziewczyna wyglądała na starszą od niej. 'Może to ten jej makijaż?'
Skarciła się i zacisnęła ręce w pięści. Jak ona nie lubi Puchonów. Są jak małe dzieci, wiecznie niezdarne i potrzebujące pomocy. Jasne, Ravenclaw to ci mądrzy, ale i inteligentni. Myślą co robią, przynajmniej tak to widzi Crystal. Najbardziej lubiła Ślizgonów i z nimi się starała trzymać. Większość z Hufflepuff, stara się być fajna, ale im to nie wychodzi. Cóż, miejmy nadzieję, że Adele jest inna, bo jeśli nie, to kiepsko skończy. -Ravenclaw- powiedziała po raz kolejny dumnie. Zniechęciła się do tej jakże ambitnej konwersacji i chciała opuścić to miejsce, ale nie! Crystal Vesley nie poddaje się tak łatwo!
Pełna podziwu Adele odpowiedziała : - Macie najwięcej punktów ze wszystkich domów. - jej dom miał ich najmniej, może dlatego że Pufów było mało... Starała się podnieść ich punkty ale w porównaniu do innych domów było z trudno. - W ogóle co tu robisz? - mało kiedy można było zobaczyć kogoś na starej huśtawce, dlatego że znajdowała się daleko od Hogwartu. Nie było to "popularne" miejsce tak jak jezioro czy wielki dąb.
-Oczywiście, że najwięcej-odpowiedziała.-W końcu to my jesteśmy ci mądrzy w Hogu. Rzeczywiście Krukoni byli jedną z liczniejszych grup w szkole. Ich oceny nie zmieniają faktu, że potrafią nieźle imprezować. Kto nie lubi dobrego piwa przy głośnej muzyce? -Odpoczywam przed kolejnym dystansem- powiedziała sucho.-Jak możesz zauważyć mam strój do biegania, więc nie przyszłam tu pływać- warknęła.
- Zacznijmy od tego że nie ma gdzie tu pływać. - odpowiedziała z lekką kpiną. - Pytam ponieważ nic nigdy nie wiadomo. - uśmiechnęła się. Adele nie lubiła chamstwa, a to że Crystal jest z Kruków nie znaczyło że może się nad nią wywyższać. - Na którym jesteś roku? - ona sama szła obecne do szóstej klasy.
Samotna grusza z pojedynczą huśtawką. Miejsce wprost idealne do czytania, odrabiania lekcji, kontemplowania sensu istnienia, czy snucia demonicznych planów zawładnięcia światem. Intencje Alana lekko zahaczały o to ostatnie i nie miały nic wspólnego z przejmowaniem kontroli nad światem, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Teraz obchodził go jedynie fakt, że czekał na pewną osobę, bujając się leniwie... właściwie to wcale nie odrywał nóg od gruntu, wpatrując się w most. Nie było, ani późno, ani wcześnie. Ot, w jego głowie do końca wyklarował się pewien plan, odczekał więc do końca lekcji, żeby napisać list, przebrać się... właściwie to tylko zmienić szaty na niego luźniejszą bluzę i poszedł w stronę umówionego miejsca... ...i czekał.
Dzień na nauce, jak zwykle zleciał różowowłosej szybko. W sumie to nie miała wielkich planów, na to co robić po lekcjach. Oprócz odrobienia ich i pouczenia się. A tutaj proszę, nie oczekiwanie dostała list od pewnego Alana. Tak szczerze pierw pomyślała że pomyliły mu się osoby. Ale sumie w tym zamku za dużo dziewczyn o imieniu Elizabeth nie było. A tylko on zwracał się do niej Beti. Dziewczyna po lekcjach poszła pierw do dormitorium, przebrała się w jeansy, bokserkę i na to swoją katanę. Po czym skierowała się w stronę umówionego miejsca. Po dziesięciu minutach była już na miejscu. Znała to miejsce po śmierci matki tutaj często przychodziła. Stanęła ciut dalej od huśtawki aby z niej nie dostać i odchrząknęła cicho. Ciekawe co pan Payne do niej chciał. Bo w czym taka dziewczyna miałaby mu pomóc ?. Pytanie to nurtowało ją od czasu tego listu.
Tak, Alan miał to do siebie, że kiedy zdrobnienie czyjegoś imienia nie do końca mu pasowało wymyślał własne. Ale nie było tego wiele... stanowczo zbyt mało, by mówić o jakichkolwiek regułach. Poza tym Elizabeth nie musiała zaznaczać swojej obecności, żeby Alan ją zauważył. Nie do końca chodziło o to, że specjalnie na nią czekał. Zawsze, gdy ją widział pojawiał się ten mały, choć wyraźny dreszczyk podniecenia. Pewnie przez to, że odnajdywał pewnie podobieństwa pomiędzy sobą, a dziewczyną... albo po prostu traktował ją jak swoiste wyzwanie? Komu by się chciało to roztrząsać? Elizabeth wcale nie musiała stawać daleko w obawie przed dostaniem huśtawką. Głównie dlatego, że Alan na dobre przestał się huśtać, żeby ta nie stawała tak daleko i nie musieli do siebie krzyczeć. -Cześć, uśmiecha ci się małe nagięcie kodeksu szkolnego? - Spytał od razu przechodząc do rzeczy.
W sumie Beti brzmi tak słodko. Naprawdę słodko, podobało jej się to. A miała dziwne wrażenie że on o tym wiedział.A może to tylko jej przypuszczenia ? Nie ważne. Czuł przy niej dreszczyk podniecenia ? Traktował ją jak swoje wyzwanie. Ona na przykład bardzo chciała to rozciągnąć. Podobieństwo ? W sumie było jakieś podobieństwo między nimi. Nie da się zaprzeczyć. Gdy zauważyła że Alan przestał się na dobre huśtać, podeszła do niego, po to aby nie musieli do siebie krzyczeć. -Małe nagięcie kodeksu szkolnego ?- Oszalał, po prostu oszalał. Czy on nie znał Lizzie. Dziewczyny która nigdy nie łamała regulaminu ? Nigdy.. No tak.. Ostatnio był w zakazanym lesie, w nocy i uciekała z niego. Taka święta to ona też już nie była. Zagryzła delikatnie swoją dolną wargę. -A jak ja bym miała ci pomóc ?- Zapytała i usiadła sobie na trawie. Popatrzała się na niego z dołu i czekała aż opowie jej swój genialny plan, łamania regulaminu. W sumie nawet zaciekawiło ją to i to bardzo.
-Małe... - Odparł na jej pytanie, dodatkowo pomagając sobie dłonią, żeby lepiej zobrazować to pojęcie. Pokazał z... pół centymetra... mało! Beti dziewczyną, która nigdy nie łamała regulaminu? Oj tam, w końcu nie chciał jej namawiać na złamanie go, tylko małe nagięcie... a przecież to było tak niewiele. Chwila podwyższonego pulsu i trochę adrenaliny, a później ile satysfakcji z dobrze wykonanego zadania! -Potrzebuję pewnej roślinki ze szklarni... ot, parę listków... problem w tym, że żeby je zerwać muszę zajrzeć przez okno, a nie mogę tego robić, jednocześnie patrząc czy ktoś nie idzie. Później będę musiał uwarzyć eliksir, ale tym raczej zajmę się osobiście. W dormitorium czasem ważę eliksir migrenowy. Nikt nie powinien zauważyć różnicy. No i oczywiście podrzucę później ten eliksir Noelowi... O tak, podrzucenie jakiegoś świństwa bratu z pewnością byłoby w oczach Alana godnym powitaniem Noela na stanowisku asystenta profesora Blythe. Co ty na to?
Zmierzyła go najpierw wzrokiem i udała że się zastanawia.-Jak małe to mogę się zgodzić, ewentualnie .- Uśmiechnęła się do niego delikatnie. W końcu nie chciała już być, tą wietrznie grzeczną dziewczynką. Trzeba mieć w życiu jakiś pazur. I radość z życia. -Wiesz, chyba będzie lepiej jak nie będę wiedzieć więcej.- Mogła, być to zamieszana. Ale nie chciała wiedzieć po co mu to i na co. Wolała żyć w nie pewności.A jak by jej się ktoś pytał po co, to mogła by powiedzieć z czystym sercem że nie wie. Podniosła się z ziemi i stanęła na przeciw Alana.-To co idziemy ?- Wolała mieć to już z głowy. W sumie miało pójść szybko i gładko. Ona ma robić za oczy on za ręce, albo i na odwrót. Nie ważne. Pewnie znów poczuje deszczyk adrenaliny, jak wtedy w Zakazanym Lesie. Zaczęło jej się podobać, to uczucie. Oby miała więcej takich okazji, do poczucia czegoś tak fajnego jak adrenalina. -A mogę wiedzieć czemu akurat wpadłeś na to oby poprosić mnie o pomoc ?- Zapytała sie unosząc jedną brew ku gorze. W sumie to nawet ciekawe.. Może chłopak też nie mam za dużo "przyjaciół" czy tam "znajomych". Ale chyba mógł mieć przy tym zadaniu lesze towarzystwo, prawda? A nie Beti.
-Jeśli tak ci wygodniej... - Wzruszył ramionami, gdy Beti powiedziała, że nie chce wdawać się w szczegóły. Jej sprawa. Dla Alana to nawet lepiej, bo miał mniej gadania. - Dobrze. - Dodał jeszcze, kiedy Beti chciała już iść. Jedno trzeba było jej przyznać. Konkretna dziewczyna z niej była. Kolejny plus na osobistej liście znajomości Alana. Już miał iść w stronę cieplarni i zrobić to co miał do zrobienia... kiedy Elizabeth znowu o coś się spytała. -A uwierzysz, że jesteś moją najwierniejszą przyjaciółką? - Odparł na jej pytanie, choć sama forma odpowiedzi sugerowała, że nie jest do końca prawdziwa... w sumie jak wszystko, co mówił Alan. Nic nie mogło być do końca prawdą, gdy uśmiechał się w ten charakterystyczny sposób... a teraz właśnie się tak uśmiechał. - Tak naprawdę to Shenae jest na mnie zła, a nie mam innej osoby, której mógłbym to powierzyć... - Odparł i poszedł w stronę cieplarni.